Enrico Pavoni, rzadki przykład człowieka-instytucji

0
1564

Kilka dni po zakończeniu uroczystości pogrzebowych dott. Pavoniego, który odszedł w wieku 62 lat, nadal z trudem udaje mi się powstrzymać wzruszenie. Postaram się jednak nie popaść w retorykę.

Pavoni, który przez ponad dwadzieścia lat kierował turyńskim koncernem Fiata, był symbolem obecności włoskiego przemysłu w Polsce.

Osobiste doświadczenia życiowe często pomagają dziennikarzowi przeprowadzić bardziej lub mniej analityczną ocenę faktów. W moim przypadku fakt, iż mój ojciec przepracował ponad 31 lat w różnych siedzibach Fiata (Grecja, Portugalia, Singapur, Hiszpania itp.) pomaga mi w wyrażeniu zaangażowania Pavoniego w firmę i jego przywiązania do niej. Bardzo często wspominam mojego ojca, który co niedzielę przyjeżdżał do Turynu, aby być obecnym na szkoleniach Fiata, które odbywały się w centrum nauk w Marentino. Tak oto pamiętam Dott. Pavoniego: osoba szczera, pokłosie prawdziwej „szkoły Fiata”, której już w latach sześćdziesiątych udało się stworzyć klasę ludzi profesjonalnie wyszkolonych, bardzo związanych z firmą i gotowych dołożyć wszelkich starań, aby osiągnąć zamierzone cele. Jednak Pavoni, stający na czele Fiat Auto Poland od 2002, to więcej niż symbol, zatem postaram się opowiedzieć jakąś anegdotę, dzięki której miałem okazję poznać niektóre, mniej znane mediom, aspekty tej wielkiej osobistości.

Epizod 1

Kiedy, w 1996 roku spalił się teatr operowy La Fenice w Wenecji, Włoski Instytut Kultury w Warszawie utworzył komitet, w składzie którego zasiedli przedstawiciele kilku najważniejszych spółek. Ja, ponieważ w tamtym czasie pracowałem w grupie Finivest, byłem oddelegowany przez mojego dyrektora generalnego do wejścia w skład komitetu. Pamiętam, że zbieraliśmy się około godziny 19:00 i to właśnie podczas tych spotkań miałem zaszczyt współpracować z Dott. Pavonim. Jego charyzma oraz wysoka kultura narzuciły mi pewne podporządkowanie psychologiczne. Byłem przerażony na myśl o zabraniu głosu w obawie, że mógłbym powiedzieć coś głupiego i tak oto słuchałem tego człowieka niskiego wzrostu, ale o niezwykle bogatym słownictwie i wiedzy o świecie liryki. Ponadto zadziwiała mnie jego błyskotliwość, podczas gdy sam byłem wyczerpany po całym dniu pracy.

Epizod 2
Pamiętam, że podczas mojej krótkiej kariery w amatorskich wyścigach, poprosiłem go o pomoc w znalezieniu sponsora, ponieważ używałem samochodu z grupy Fiat. Od razu okazał się przychylny mojej prośbie i skontaktował mnie z dott. Liviem Guida, dyrektorem Selenii (byłej Olio Fiat). Dzięki temu kontaktowi mogłem dokonać pewnych zakupów, a następnie zdobyć dwa tytuły na polskich torach wyścigowych.

Epizod 3

Pamiętam, gdy w czasie pewnego oficjalnego wydarzenia, które odbyło się w 2006 roku, podczas którego jego obecność była gwarancją prestiżu, udało mi się porozmawiać z nim przez chwilę w cztery oczy. Cóż, to właśnie przy tej okazji popełniłem ogromną gafę. Spytałem go czy dużo kosztowało sprawienie, aby Lancie stały się samochodami używanymi przez parlamentarzystów. Poczerwieniał na twarzy i bardzo zirytowany odpowiedział mi, że podczas tamtego przetargu, to właśnie Niemcy posłużyli się dziwnymi kopertami będącymi „poza budżetem”, a grupa Fiat wygrała ten przetarg, ponieważ zaprezentowała najlepszą ofertę. Zrozumiałem, że zadałem pytanie nie na miejscu lecz także, że z człowiekiem jego formatu nie powinienem był robić komentarzy jak w barze sportowym.

To są właśnie moje płynące prosto z serca wspomnienia tego wielkiego człowieka-symbolu. Tak jak już zadeklarowałem w poświęconym mu materiale filmowym, chciałbym, aby zostały podjęte inicjatywy mające na celu zachowanie żywej pamięci o człowieku, którego nie będzie łatwo zastąpić.

Redakcja miesięcznika Gazzetta Italia pozostaje więc otwarta na propozycje wydarzeń, takich jak konkursy literackie lub inicjatywy dobroczynne, które mogłyby być zadedykowane pamięci tego małego, ale wielkiego człowieka.

ŚP. Enrico Pavoni

Rzym 25 marca 1950 – Warszawa 21 października 2012