Erasmus w kraju Goethego – studentka italianistyki jedzie do Niemiec

0
1710

Pobyt na zagranicznej uczelni w ramach programu Erasmus to bez wątpienia jedno z doświadczeń, które na trwałe zapadają w pamięć. Powie to każdy, kto w czasie studiów przeżył “erasmusową przygodę”. Jednak, wbrew obiegowej opinii, to nie tylko niekończąca się seria szalonych imprez, wyjść na piwo czy innych rozrywek, lecz także możliwość poznania, w pewnym stopniu, innego kraju, jego języka (no dobrze: w zależności od stopnia determinacji studentów, którzy często otaczają się rodakami albo porozumiewają w języku obcym, który znają lepiej, niekoniecznie będącym językiem kraju, w którym przebywają), kultury, mentalności, zwyczajów.

Erasmus to także szansa na zawarcie międzynarodowych przyjaźni, często wieloletnich, czasem spotkanie miłości, czy też w końcu impuls do podjęcia decyzji o przeprowadzce do innego kraju. Przed Erasmusami otwiera się również możliwość zapoznania się z innym systemem kształcenia uniwersyteckiego. Nieuchronne porównania, które rodzi takie zetknięcie się z odmiennymi tradycjami uniwersyteckimi, dają szerszą perspektywę i mogą zmienić spojrzenie na wiele zagadnień, takich jak, na przykład, sposób prowadzenia zajęć przez nauczycieli akademickich, nauczanie języków obcych, organizacje studenckie, zajęcia sportowe czy oferta kulturalna uniwersytetu.

Na ostatnim roku studiów postanowiłam, być może wybór to dosyć nieoczywisty jak na studentkę filologii włoskiej, wyjechać do Saarbrücken, miasta leżącego przy zachodniej granicy Niemiec, tuż obok Francji. Pierwsze momenty pobytu w nieznanym mieście, w obcym kraju i wśród obcych ludzi nigdy nie należą do najłatwiejszych. Dodatkową barierę może stanowić język, co akurat w przypadku niemieckiego, języka skomplikowanego gramatycznie i fonetycznie, dosyć łatwo sobie wyobrazić. Jak natomiast wyglądają zajęcia na italianistyce, i nie tylko, na niemieckiej uczelni? Otóż w ćwiczeniach czy seminariach należy uczestniczyć dość aktywnie . Dla przykładu, jeden z kursów wybranych przeze mnie, dotyczący zagadnień leżących na pograniczu literaturoznawstwa i językoznawstwa (zatytułowany był „Wielojęzyczność we współczesnej literaturze włoskiej”) wymagał od studentów gruntownego przygotowywania się do zajęć poprzez samodzielną analizę określonych tekstów literackich pod kątem językowym.

Znaczącym jednak cieniem systemu niemieckiego jest samo nauczanie języka włoskiego: jedyna możliwość oferowana studentom przez Uniwersytet Saarlandu, którzy jako jeden ze swoich kierunków wybrali właśnie italianistykę, to kursy ogólnodostępne prowadzone przez centrum języków obcych, w wymiarze dwóch spotkań w tygodniu. Muszę przyznać, że stanowiło to dla mnie spore zaskoczenie – w porównaniu z moją uczelnią, gdzie w czasie pierwszych czerech semestrów włoskiego uczyło się bardzo intensywnie, to naprawdę niewiele. Te braki rekompensuje jednak inne rozwiązanie: jeśli student pragnie w przyszłości zostać nauczycielem języka obcego, na przykład, języka włoskiego, musi spędzić co najmniej sześć miesięcy w kraju, którego języka chce nauczać. Przykładem na to, że taki system świetnie się sprawdza były dla mnie kursy języka angielskiego: moje nauczycielki, Niemki, władały tym językiem doskonale, niczym native speakerzy.

Na przełomie lat 2011-2012 w programie Erasmus wzięło udział 315 polskich uczelni, a w skali Europy ponad 4000. Według ostatnich dostępnych danych Komisji Europejskiej Polska w roku akademickim 2010/2011 wysłała na studia i na praktyki 14 234 studentów, plasując się tuż za Włochami, które wysłały ich 22 031. Na polskie uczelnie przyjechały natomiast 7583 osoby, a na włoskie 19 172. Najpopularniejszym krajem docelowym polskich studentów są Niemcy, gdzie w latach 1998-2011 wyjechało 23 409 Polaków. Do Włoch w tych latach wyruszyło 8 620 studentów z Polski. Ogółem do Polski w tym okresie przyjechało ponad 36 tysięcy studentów Erasmusa, w tym 2 626 z Włoch (w roku akademickim 2010/2011 było to 455 osób).