Federico Palmieri “Tak chciał los”

0
1034

Federico Palmieri to nowy talent włoskiego kina „mocnych nerwόw”. Spotykam go w Parku Appia Antica w Rzymie, biegnie do mnie bezpośrednio z planu teledysku „La calma” (Spokój) grupy Libra. W wideoklipie wrzeszczy, krzyczy, złości się, nie jest w żaden sposόb spokojny, lecz w rzeczywistości trzyma nerwy na wodzy i uśmiecha się, wydaje się nawet trochę nieśmiały. Chyba tylko jego tatuaże mogą zbić kogoś z tropu i wywołać pewne skojarzenia ze złym charakterem, lecz… zapewniam, tak nie jest. Federico jest „złym chłopcem” tylko w filmach, o czym włoscy kinomani będą mogli przekonać się już wkrόtce ogladając go w filmie „Multiplex”, który w czerwcu wchodzi do kin, oraz w “In nomine satan” (W imię szatana) wychodzącym na wielkie ekrany jesienią 2013 r.

Federico, „Multiplex”, nowy włoski thriller „all’americana” wyreżyserowany przez Stefano Calvagna, wyszedł w kinach we Włoszech 11 czerwca i ty jesteś jego gwiazdą. Czujesz dreszcze, widząc siebie na plakatach wszystkich kin UCI?

„Technicznie rzecz ujmując, nie jestem żadną gwiazdą, przeciwnie, jestem najmniej znaną postacią obsady! Natomiast naturalne jest, iż mόj bohater, będąc czarnym charakterem, zostaje ujęty na pierwszym planie”.

„Multiplex” naprawdę przeraża. Grupa znajomych zostaje uwięziona w tzw. „przeklętym” kinie razem z tobą – nocnym strόżem kina. Ten strόż ukrywa oczywiście makabryczny sekret. Nie jest to pierwszy film, gdzie grasz złego bohatera. Trudno jest interpretować postacie maniakalne, z zaburzeniami emocjonalnymi? Jak przygotowujesz się do tego typu rόl?

„Najpierw zbieram informacje na temat danego zaburzenia, a potem improwizuję, powołuję się na instynkt, staram się tak wejść w rzeczywistość, by potem móc odtworzyć ją z pamięci. Do grania każdego z moich bohaterόw mam swój sposób przygotowania się, lecz nie jestem fanatykiem jakiejś konkretnej metody. W zawodzie aktora jest ważne poszukiwanie. Ja użyczam mojej duszy postaci, a reszta przychodzi sama”.

Praca nad tym filmem trwała zaledwie 14 dni. To bardzo szybka i młoda produkcja. Co opowiedziałbyś nam o kolegach z planu i waszej wspόłpracy?

„Obsada była naprawdę dobrej jakości, wszyscy młodzi, lecz z doświadczeniem, dojrzali, prawie weterani. Na planie był dobry klimat, wszyscy byli pracowici i bardzo profesjonalni, pochwały dla wszystkich, a głόwnie dla wyśmienitego reżysera Stefana Calvagna i dla dyrektora zdjęć Daria Di Mella, który prywatnie jest wspaniałą osobą a zawodowo odznacza się wielkim talentem, ktόry na pewno wkrόtce zostanie dostrzeżony”.

Jako aktor bierzesz rόwnież udział w wielu teledyskach. Nie myślałeś nigdy, by zostać muzykiem?

„Wkrόtce wychodzi teledysk grupy Libra pt. La calma. Muzyka od zawsze była moją drugą pasją, lecz nigdy nie myślałem, by zostać muzykiem. W tej dziedzinie przejęła pałeczkę moja siostra Shanna, ktόra od małego grała na rόżnych instrumentach, a dziś gra i śpiewa w swoim zespole COICOI; nagrywają teraz nowy album i są bardzo popularni na youtube. Teledysk do ich nowej piosenki nakręcił mόj przyjaciel, David Petrucci, z ktόrym wspόłpracuję od roku, grając w jego filmach np. w Hellis Silence, który będzie można niedługo zobaczyć w kinach, czy w serialu Sinners, debiut już za kilka tygodni”.

Federico, jeśli pozwolisz, cofnijmy się teraz w czasie. Nie wszyscy wiedzą, że wrόciłeś do zawodu aktora po wieloletniej przerwie. Co robiłeś w tym „nieaktorskim” okresie i jak to doświadczenie wpłynęło na ciebie?

„Przez 10 lat pracowałem w sektorze odzieżowym, zacząłem jako sprzedawca, by potem stać się menadżerem znanej marki jeans’όw. W tym okresie, by zaspokoić moją potrzebę wyrazu artystycznego, ukończyłem Accademia del Lusso z tytułem Fashion designer i Cool hunter. Po czym znowu pojawiła się gra aktorska w moim życiu, chyba tak chciał los”.

Studia w Accademia del Lusso, podrόże do Nowego Jorku czy Londynu, dobre zarobki… Opłacało ci się zostawić wszystko dla aktorstwa i jak do tego doszło?

„Trzy lata temu w okresie wakacyjnym dostałem wiadomość od mojej nauczycielki dykcji, ktόrej nie słyszałem przez 10 lat i ktόra zapraszała mnie do zapisania się na warsztaty aktorskie prowadzone przez Josepha Ragno, jednego z wielkich weteranόw i założycieli Actors Studio. Miałem wtedy wolne od pracy i pomyślałem, iż nie byłby to taki zły pomysł. Warsztaty amerykańskie opierają się na metodach rozluźniających i na pracy instynktownej, stąd miałem w planach, w ciągu tych 10 dni, dobrze sobie wypocząć. Podczas warsztatόw nawiązała się głęboka więź z Josephem, ktόry nie omieszkał podkreślić, iż byłbym szaleńcem nie wykonując tego zawodu. Po tym, jak ukończyłem moje studium postaci granej przez Bardema w filmie Morzu w Środku, Joseph zmusił mnie do pracy nad bardzo trudnym tekstem w parze z pewną dziewczyną. Nie pamiętam dokładnie, co się wtedy stało, ale zakochałem się po uszy w tej dziewczynie i właściwie można powiedzieć, że wrόciłem do zawodu aktora, by ją zdobyć! Ta osoba stała się nie tylko miłością mojego życia, ale i wiele mnie nauczyła. Z nią w ciągu ostatnich trzech lat napisałem sztukę teatralną pt. Luna Elettrica (Elektryczny Księżyc), ktόrą wystawiamy na scenie co rok; z nią nakręciłem rόwnież trzy filmy, reklamy, seriale tv i filmy krόtkometrażowe, a teraz, na chwilę przed premierą, momentem tak ważnym dla aktora, czuję iż wszystko jej zawdzięczam. Nie wiem jeszcze, czy rzeczywiście warto było zostawić pewną karierę na rzecz morza niepewności, ale im bardziej brnę w moje przeznaczenie, tym ciekawszy się staję, jak ta historia się zakończy…”.

Nie rozmawialiśmy jeszcze o… genetyce. Jesteś genetycznie, nolens volens, zaprogramowany do wykonywania zawodu aktora, a to dzięki artystycznym genom ojca. Domyślam się, iż nie było łatwo być „dzieckiem znanych rodziców”…

„Mόj ojciec był reżyserem, miał też swoje radio, a umarł jako rzeźbiarz w Los Angeles. Jestem dzieckiem sztuki, ale tym brakującym. Mόj ojciec nigdy przy mnie nie był, w związku z tym nie miałem żadnej presji w tym zawodzie, za to same braki…”.

To prawda, iż przez lata jąkałeś się?

„Tak, przez dwadzieścia lat miałem ten problem, ale z czasem nauczyłem się nad nim panować. Prawdziwa terapią były dla mnie warsztaty ‘psychodykcji’ Chiary Comastri, ktόra pokazała mi, jak ten problem rozwiązać. Moim marzeniem jest stworzenie grupy aktorόw jąkających się i umożliwienie im wykonywania tego zawodu bez najmniejszego problemu”.

Wspomniałeś wcześniej, iż czerwiec był twoim miesiącem. Poza Multiplexem, gdzie w najbliższym czasie możemy cię obejrzeć?

„W drugim tygodniu czerwca wyszedł Multiplex, w między czasie wychodzi serial Sinners w reżyserii Davida Petrucci ze mną w jednej z rόl, a jesienią zobaczycie mnie we włoskich kinach w In nomine satan, filmie opartym na prawdziwej historii sekty z Sommy Lombardo, tzw. bestii szatana. Ja gram tam rolę Andrei Volpe, wykonawcy okrutnych egzekucji związanych z sektą. Reżyserem filmu jest Emanuele Cerman”.