Przypadek Lidla? Nazwijmy rzeczy po imieniu!

0
1538

Czy wiecie, jak czuje się policjant przydzielony do kierowania ruchem? Cóż, tak samo czuję się ja, gdy mam do czynienia z kurzem podniesionym przez niewielką grupę moich rodaków znudzonych pozornym spokojem, w którym żyje się w Polsce, czy też pragnących na siłę mieć swoje pięć minut.

Fakty.

Znana sieć supermarketów Lidl, wierząc w kreatywność swojej agencji reklamowej, umieściła na antenie reklamę, w której promuje tydzień kuchni włoskiej. W spocie dwóch znanych kucharzy z polskiej telewizji, wykorzystując scenę z ,,Ojca chrzestnego”, oczywiście w formie parodii, reklamuje pewien rodzaj makaronu. Ale czy ,,Ojciec chrzestny” to nie przypadkiem amerykańska saga? Na portalach społecznościowych, pewna grupa osób, które można policzyć na palcach ręki, rozpoczęła dyskusję, którą można podsumować w następujący sposób: My, Włosi, jesteśmy oburzeni tym, że kojarzy się nas z okrutnym i cieszącym się zła sławą wizerunkiem mafii! Bla, bla, bla! W gruncie rzeczy, zgadzamy się ze stereotypem pizzy i makaronów (czy ktokolwiek z nas ich nie lubi?), ale nie ze stereotypem mafii! Bo… w ten sposób zniechęca się polskiego turystę do spędzenia wakacji na Sycylii, ponieważ przestraszy się, że będzie mieć bliskie spotkania trzeciego stopnia z postaciami ubranymi na biało z cygarem w jednej ręce i z Luparą w drugiej? Ale czy ci, którzy wymyślają niestworzone historie, byli kiedykolwiek na Sycylii? I wtedy przypomniałem sobie, że nazywam się Buscema i jestem Sycylijczykiem (nie obchodzi mnie, czy piszesz to małą literą), i że każdego roku co najmniej jeden miesiąc spędzam w moim kraju, a w liceum w Katanii chodziłem do klasy razem z wnukami Nitto Santapaola. I wtedy przypomniałem sobie te wszystkie sklepy z pamiątkami w Taorminie i w Katanii, a także w Syrakuzach, gdzie można było kupić koszulki z napisem ,,I love Mafia” i inne tego typu. Wszyscy Polacy, których gościłem na Sycylii, począwszy od mojej partnerki, dosłownie zmuszali mnie, aby udać się z nimi na pielgrzymkę do Corleone, tkwiąc w przekonaniu o fascynującej (oczywiście w ich ocenie) atmosferze mafijnej. Ale pozwólmy im w to wierzyć. Czy w Los Angeles nie płacimy dużo za bilety, aby zwiedzić studia filmowe? A zatem stwórzmy także taki kierunek turystyczny, związany z tą częścią smutnej historii Sycylii i nie tylko. Dajmy zarobić również ludziom, którzy działają w tej turystyce sycylijskiej. Ale czy nie byliśmy narodem także autoironicznym? Przyjmujemy w sposób obiektywny, według tej samej miary, gag Zeliga, który drwi z polskiego kina i rzekomego braku ekspresji Polaków? Uważacie, że polska społeczność z tego powodu zakłóciła spokój Polskiej Ambasadzie w Rzymie? Natomiast mała grupa Włochów zrobiła to, zmuszając naszą ambasadę do udzielenia, z pewnym zażenowaniem, uprzejmej odpowiedzi, którą przedstawiamy poniżej:

,,Dziękujemy bardzo za poinformowanie nas o kampanii Lidla, która używa dyskusyjnych i zbyt często wykorzystywanych stereotypów do celów marketingowych. Powiązywanie naszego kraju, a przynajmniej naszej kuchni, ze zjawiskiem przestepczości mafijnej jest zdecydowanie niewłaściwe i godne ubolewania.

Ambasada Włoch wraz z innymi włoskimi instytucjami obecnymi w Polsce zobowiązuje się stale podważać i zaprzeczać stereotypom i uproszczonym skojarzeniom, które nie odzwierciedlają złożoność historii i rzeczywistości naszego kraju”.

Aby uzyskać pełne informacje, Gazzetta Italia starała się dowiedzieć, poprzez sondaż przeprowadzony na stu osobach, jaka jest naprawdę reakcja obywateli zarówno polskich, jak i włoskich. 75% respondentów uznało, że spot nie przynosi żadnej szkody dla wizerunku Włochów, 20% uznało, że spot jest jednak szkodliwy, a 5% nie miało na ten temat zdania. A zatem, nawiązując do tytułu ,,Nazwijmy rzeczy po imieniu”, to bardziej niż ,,przypadek Lidla” jest to ,,chęć narobienia hałasu, pod pretekstem Lidla”.

Do następnego, jeśli Bóg pozwoli.

Ps: oto link do spotu: http://www.youtube.com/watch?v=e6tgmZFzaic