Włosi w Gdańsku: polska osobliwość

0
4937

Roberto M. Polce

Na tle dużych polskich miast bardzo zadziwia sytuacja Gdańska, jeśli chodzi o włoską obecność. Megalopolis zwane Trójmiastem (które na włoski tłumaczy się jako “tricittà”, tak jak “trójząb” to “tridente”, “trójkąt” – ”triangolo”, a “trójbarwny”- “tricolore”) składa się z trzech miast – Gdańska, Sopotu i Gdyni – i jest czwartym miastem pod względem liczebności mieszkańców (743.000), po Warszawie, Krakowie i Łodzi. I tak oto ponownie Gdańsk okazuje się – w tej, jak i w innych kwestiach historycznych i społecznych o mniejszym lub większym znaczeniu – rodzajem osobliwości, przypadkiem samym w sobie na tle całego kraju. W czasach, gdy prawie we wszystkich pozostałych miastach arytmetycznie wzrasta liczba Włochów, starszych lub młodszych, zamieszkujących tam dłużej lub krócej, mniej lub bardziej zapracowanych, w Trójmieście – które wraz z obszarem miejskim, na który składają się miasta satelickie posiada 1.224.000 mieszkańców, według danych przytaczanych przez GUS (Główny Urząd Statystyczny) – żyją nieliczni Włosi. Być może nawet w Szczecinie albo w Lublinie czy Toruniu można ich więcej zliczyć, jeśli za miarę przyjmiemy obecność wydziałów italianistyki na tamtejszych uniwersytetach. W Gdańsku natomiast nie istnieje nawet wydział italianistyki, jak gdyby nie odczuwano potrzeby przygotowania młodych, którzy byli by w stanie nawiązać kontakty biznesowe z Włochami. Zdaje się, że nikt, nawet honorowy konsulat Włoch w Gdyni, nie ma dokładnych danych na temat mieszkających tam na stałe lub czasowo Włochów. Oficjalnymi statystykami powinna dysponować Ambasada Włoch w Warszawie; będą to jednak dane dotyczące jedynie Włochów zarejestrowanych w Aire, Stowarzyszeniu Włochów Mieszkających Zagranicą. Na e-mail, w którym proszę o dane na temat Trójmiasta i województwa pomorskiego nie otrzymuję niestety odpowiedzi. Przez telefon urzędnik mówi mi, że niestety nie posiadają wyodrębnionych danych dla miasta i regionu, i dopiero z innych źródeł, wiarygodnych lecz nieoficjalnych, dowiaduję się, że mieszkających w Polsce Włochów powinno być około trzech tysięcy. W Trójmieście i na obszarze podlegającym Włoskiemu Konsulatowi w Gdyni – który obejmuje samo Pomorze oraz kilka granicznych regionów – mieszkających na stałe Włochów, którzy z takiego czy innego powodu skontaktowali się z konsulatem, nie ma więcej niż kilkudziesięciu. Nawet przy szczodrych szacunkach nie będzie ich więcej niż kilkuset. Równie liczna będzie grupa Włochów “czasowych”, Erazmusów i pracowników zatrudnionych na kontrakcie w rafinerii Lotos lub w tym, co pozostało po stoczniach, a oprócz tego będzie jakaś dziewczyna lub chłopak czy emeryt z żoną lub partnerką Polką. Niektórzy spośród nielicznych osiedleńców uczą włoskiego, garść prowadzi jakąś pizzerię albo restaurację… I wygląda na to, że było by ich tylko tylu. W ostatnich latach wzrost liczby Włochów szukających pracy w Gdańsku i na Pomorzu był minimalny, prawie niezauważalny. Równie niewielkie, w porówaniu z miastami Polski południowej, były inwestycje włoskich firm i przedsiębiorców. Zgodnie z danymi przytoczonymi przez warszawską siedzibę ICE, rządową Agencję Promocji i Internacjonalizacji Przedsiębiorstw Włoskich, na tym obszarze nie ma więcej niż 7-8 włoskich spółek, przy tym prawie wszystkie są raczej małe, i często są to firmy rodzinne. W ten sposób potwierdza się to że, jak się zdaje, Gdańsk historycznie i kulturowo – oprócz tego że geograficznie (a w związku z tym również logistycznie) – znajduje się bardzo daleko od Włoch, i zwrócony jest bardziej w kierunku północnym i zachodnim (Skandynawia, Niemcy), a nawet na wschód (Litwa oraz rosyjski obwód kaliningradzki) niż na południe. Bez znajomości polskiego, albo przynajmniej bardzo dobrej znajomości angielskiego lub niemieckiego, nie da się tutaj znaleźć pracy. Doświadczyli tego ostatnio moi włoscy przyjaciele, którzy przeprowadzili się do Trójmiasta, ale po daremnych poszukiwaniach musieli wrócić do Krakowa lub Wrocławia, nic nie wskórawszy. Z drugiej strony wiadomo: to firmy outsourcingowe, a nie nasze włoskie, małe czy duże, oferują usługi związane z obsługą klienta, księgowością, marketingiem, itp. i przyciągają do Polski spore fale młodych włoskich pracowników. A firmy te, co jest już oczywiste, wybrały Polskę centralną i południową – w szczególności Kraków i Wrocław, oprócz stolicy, Warszawy – z racji dogodniejszego położenia geograficznego w sercu Europy. Nie potrzeba jednak danych statystycznych, aby zrozumieć, że tutaj w Trójmieście Włochów jest bardzo mało. Widać to gołym okiem, a raczej da się to wyłowić uchem: wystarczy pokręcić się po mieście po zakończeniu sezonu turystycznego, a wtedy na opustoszałej Drodze Królewskiej i ulicy Mariackiej w Gdańsku, czy też na ulicy Monte Cassino i na sopockim molo włoski można usłyszeć tylko w jakiejś restauracji. Zresztą na całym świecie, jeśli nie znamy języka używanego w danym miejscu, ani ludzi tam żyjących, najbardziej naturalną rzeczą jest spotykanie się w lokalach prowadzonych przez naszych rodaków, w których czujemy się jak w domu i w których rozbrzmiewa ojczysta mowa. Tak jak na przykład w sopockiej restauracji “Tesoro”(www.restauracjatesoro.pl), która stała się, dzięki wiadomości podawanej w ust do ust, tradycyjnym miejscem spotkań Włochów trafiających do Gdańska z powodu pracy. Wydaje się natomiast, że mieszkający tam na stałe Włosi, z wyjątkiem wyjść do restauracji z rodziną lub przyjaciółmi, nie organizują wspólnych spotkań. Na niewiele się zdają wspierane przez stowarzyszenie Italianissima (www.italianissima.pl) przedsięwzięcia – nie udaje się wywabić ich z ukrycia. Italianissima to sympatyczne i prężne stowarzyszenie, które organizuje spotkania, wystawy, koncerty, wieczorki integracyjne, podróże do Włoch, koncentruje się na kulturze i gastronomii oraz winiarstwie najwyższej jakości, a organizowane przez nie eventy zazwyczaj przyciągają dość znaczną ilość osób zakochanych w Italii. Prawie wszystkie te osoby to jednak Polacy, poza nielicznymi wyjątkami. Od ponad roku działa również Włoski Klub w Gdańsku (www.facebook.com/ClubItalianoDanzica), który organizuje w różnych kawiarniach i księgarniach prezentacje książek, podaganki na temat podróży, wystawy sztuki i fotografii, pokazy filmów. Ale i w tym wypadku na włoskie wieczory przychodzą nie Włosi, a głównie Polacy, którzy już znają język włoski albo się go uczą. Wygląda na to, że naprawdę tutaj na wybrzeżu bałtyckim Włochy z trudem zapuszczają korzenie. A jednak i tutaj, tak jak i w pozostałych częściach Polski, istnieje duże zainteresowanie Italią i sympatia wobec niej. Tak czy inaczej ani Italianissima, ani Włoski Klub nie poddają się rozpaczy. Nie wątpią, że – z winy kryzysu, którego końca nie widać, wbrew optymistycznym deklaracjom – wcześniej czy później Włosi, po tym jak zapełnią się inne duże polskie miasta, będą musieli “najechać” także Trójmiasto.