Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Home Blog Page 331

KALININGRAD: umowa między UE, Polską i Rosją o swobodnym ruchu granicznym z byłymi Prusami wschodnimi

0

Davide Denti

Od sierpnia Kaliningrad znajduje się trochę bliżej Europy. To rosyjskie miasto nad Bałtykiem, miejsce urodzin Kanta, nabyło prawo dla swoich mieszkańców do poruszania się w dwóch przygranicznych regionach Polski i Rosji bez konieczności okazywania wizy. Dzięki dwustronnemu porozumieniu pomiędzy Polską a Rosją oraz zmianom regulacji prawnych Unii Europejskiej, wszystkie osoby zamieszkałe w Obwodzie Kaliningradzkim mają teraz większą swobodę w przekraczaniu granic.

Przystąpienie do Unii Europejskiej wielu państw ze środkowo-wschodniej Europy spowodowało przesunięcie się na wschód granicy ustalonej na mocy układu z Schengen, a także miało dodatkowy skutek w postaci obostrzenia regulacji celnych na granicach, które wcześniej charakteryzowały się silną dynamiką gospodarczą i społeczną. W celu złagodzenia tych negatywnych efektów, układ z Schengen przewidział możliwość podpisania dwustronnych porozumień o małym ruchu wizowym (LBT) pomiędzy jednym państwem Unii Europejskiej a Państwem trzecim. Takie porozumienia dają mieszkańcom obszarów przygranicznych, oddalonych najwyżej o 30 kilometrów od granicy obu państw (w niektórych przypadkach także o 50 kilometrów), możliwość przekraczania granicy bez konieczności okazywania wizy, dzięki oficjalnemu dokumentowi, który należy odnawiać co pięć lat, oraz do swobodnego poruszania się w wyznaczonej strefie. Polska zawarła już taką umowę z Ukrainą w 2009 roku. Inne porozumienie tego typu, dotyczące arktycznej granicy pomiędzy Norwegią a Rosja, weszło w życie w 2011 i utorowało drogę polsko-rosyjskiemu porozumieniu w sprawie Kaliningradu.

Podpisanie porozumień LBT sprawdziło się już w wielu przypadkach, lecz w przypadku rosyjskiej enklawy Kaliningradu byłoby paradoksalne, ponieważ miasto Kaliningrad, centrum polityczno-ekonomiczne regionu liczące 500.000 mieszkańców (około połowa liczby mieszkańców obwodu), jest oddalone o więcej niż 50 kilometrów od granicy, a zatem jego mieszkańcy nie mogliby skorzystać z zawartego porozumienia. Polsko-rosyjskie porozumienie, negocjowane w latach 2008-2010, przewidywało jednak, że cała ludność rosyjskiej enklawy, o ile mieszka tam przynajmniej od trzech lat, będzie mogła skorzystać z układu i udawać się do północno-wschodniego regionu Polski (część Warmii i Mazur) jednorazowo na 30 dni oraz w sumie maksymalnie na 90 dni w roku.

Jednakże to porozumienie było sprzeczne z unijnymi regulacjami prawnymi, zatem dwóch ministrów spraw zagranicznych poprosiło o możliwość odstąpienia od prawa Unii Europejskiej. Wniosek został przyjęty przez Komisję Europejską, a następnie zatwierdzony w niemal jednomyślnym głosowaniu (556 głosów na tak i 69 głosów na nie) przez Parlament Europejski w grudniu 2011r., co pozwoliło na uznanie całego Obwodu Kaliningradzkiego za wyjątek i nadanie mu statusu regionu przygranicznego. W ten oto sposób umowa LBT pomiędzy Polską a Rosją weszła w życie 27 lutego 2012, a prawie dwa miliony polskich i milion rosyjskich obywateli nabyło prawo do swobodnego poruszania się w tych dwóch regionach przygranicznych. Omawiany obszar, poza obwodem Kaliningradzkim, rozciąga się również na Trójmiasto, Elbląg i Olsztyn. Krótko mówiąc, porozumienie pozwala na „wskrzeszenie” obszaru Prus wschodnich, podzielonych w 1945. W praktyce liberalizacja wiz między Obwodem Kaliningradzkim a północno-wschodnią Polską, niesie ze sobą zarówno ryzyko jak i korzyści. Możliwość swobodnego przemieszczania się wzmocni współpracę kulturalną i naukową oraz będzie korzystnie wpływać na turystykę i handel. Polscy obywatele prawdopodobnie pojadą do Rosji, aby zatankować do pełna swoje samochody, ponieważ tam benzyna kosztuje o połowę mniej, podczas gdy Rosjanie będą robić zakupy w Polsce, gdzie wiele produktów jest o wiele tańszych z racji korzyści płynących ze stanowienia części rynku wewnętrznego UE. W Braniewie, niedaleko granicy, już budowane jest nowe centrum handlowe. Miasta polskiego wybrzeża skorzystają ponadto na zwiększonej liczbie rosyjskich turystów, którzy już teraz chętnie odwiedzają ten obszar. Kaliningrad jest silnie uzależniony od importu towarów, a więc jeśli obecne porozumienie LBT będzie miało takie same efekty jak to polsko-ukraińskie, dzięki któremu w ciągu trzech lat wartość wydatków Ukraińców w Polsce podwoiła się, to obydwa regiony na tym skorzystają. Jeśli chodzi o ryzyko, to najbardziej nagłośnione i chyba jednak najbardziej przesadzone, są kwestie bezpieczeństwa i imigracji. Komisja Europejska odnotowała do tej pory tylko kilka przypadków naruszenia warunków pozostałych umów LBT. Spontaniczne kontrole przeprowadzone poza obszarem przygranicznym mogą doprowadzić do nałożenia zakazu wstępu do strefy Schengen przez okres 5 lat w stosunku do obywateli państw trzecich naruszających ustalone zasady. W związku z możliwością, iż to polski system zarządzania granicami będzie bardziej obciążony z powodu zwiększonej liczby przekroczeń granicy, zostały zatem przewidziana budowa odpowiednich punktów granicznych dla mieszkańców obwodu.

Porozumienie LBT dotyczące Kaliningradu wywołało duże zainteresowanie polskiej dyplomacji, ale nie spotkało się z tym samym entuzjazmem wśród litewskich władz. Wilno nie zaakceptowało idei rozciągnięcia strefy przygranicznej na cały Obwód Kaliningradzki; rozwiązanie, które spowodowałoby otwarcie dla rosyjskich obywateli regionu Litwy, w którym znajduje się Kowno, drugie największe miasto w kraju. Litwini zachowali więc dystans, chcąc zobaczyć, jak Polska będzie kontynuować tę inicjatywę. Również nastawienie władz rosyjskich nie było zawsze takie samo. W czerwcu 2011r. w Soczi Putin skrytykował ten specjalny status nadany regionowi, mając na myśli równe traktowanie wszystkich obywateli rosyjskich, obawiając się również, że mogłoby to doprowadzić do opóźnień w liberalizacji wiz dla całej Rosji. Obwód Kaliningradzki odgrywa szczególną rolę w Rosji; z jednej strony stanowi główną bazę wojskową bałtyckiej floty (w 2008 Putin zagroził skierowaniem rakiet Iskander przeciwko projektowi amerykańskiej tarczy antyrakietowej), z drugiej zaś strony jest regionem narażonym na separatyzm i wprowadzenia zachodnich idei, poprzez powstanie związku Solidarność i antyrządowych protestów w 2010 roku. Jakkolwiek, wejście w życie porozumienia LBT będzie stanowić ważny test dla następnego, ewentualnego dialogu o liberalizacji wiz między Unią Europejską a Rosją, któremu przychylne są Francja i Niemcy.

“Alpi”, Grecia, 2011

0

Esce nei cinema un nuovo film greco intitolato “Alpi” di Yorgos Lanthimos che ha vinto l’Osella per la migliore sceneggiatura alla 68ª Mostra Internazionale d’Arte Cinematografica di Venezia. Un bambino canta una canzone per la sua mamma, la stessa che le cantava in occasione dell’onomastico. Per illudersi la madre lo mette sulle ginocchia e si commuove fino al pianto. La mamma dice alla figlia che è tornata sola dalla partita: “Adesso mettiti le scarpe e bevi un po’ di acqua. Dopo la partita di tennis ricordati di bere sempre tant’acqua”.

Sia il bambino che la ragazza tennista sono morti. In entrambi i casi si finge la vita prima della morte.

La storia del bambino è tratta da un scrittore surrealista, Raymond Roussel. Nel Locus Solus Roussel ha creato una storia di “una risurrezione artificiale” dei morti. Il protagonista del libro, Cantarel, sperimentando sui cadaveri,  inventa due sostanze: il “vitalium” e la “risurettina”. Inseriti nel cervello causano una scarica elettrica che produce una risurrezione temporale del corpo umano. Una volta rianimato, il morto ricostruisce i momenti validi della sua vita. Per farlo comunque ha bisogno dell’aiuto dei vivi per conservare l’equilibrio dei suoi movimenti. Ci si trovano tante persone che vogliono vedere i propri cari ancora una volta. E proprio qui che troviamo il punto di tangenza con il film “Alpi” dal quale viene la storia della ragazza tennista. “Alpi” rappresenta un gruppo di persone (infermieri, ginnasta e il suo allenatore) che rendono servizi straordinari. I membri di “Alpi” sostituiscono i morti. Le persone che hanno perso un proprio caro possono prendere in prestito uno dei membri che si incarna in un deceduto. “Alpi” aiuta le persone che non possono elaborare il lutto. Il servizio non è gratuito, aggiungerei.

Come ha scritto Freud in un saggio di 1915 “Lutto e melanconia”, a differenza della malinconia non consideriamo il lutto uno stato patologico e non affidiamo il soggetto che ne è afflitto al trattamento del medico. Confidiamo, invece, che il lutto verrà superato dopo un certo periodo di tempo e riteniamo inopportune qualsiasi interferenza. Come scrive il creatore della psicanalisi, “nel lutto il mondo si è impoverito e svuotato, nella melanconia lo è l’io stesso”.

Nel mondo degli „Alpi” il lutto viene confuso con la malinconia. Qui è vietato morire, si regge la vita per forza fino al momento in cui il lutto diventa una malattia. La ripetizione degli stessi brani della vita dei defunti come nel libro di Roussel, ci fa ricordare che la vita è solo un ruolo da interpretare. Fino al momento in cui l’infermiera impersona la ragazza, tutto va bene. Comunque, privata del ruolo essa perde il senso di ogni cosa. Svolgendo un ruolo i protagonisti coprono la solitudine. Trasformando la quotazione di Freud, nel mondo in cui non c’è il lutto, non c’è il mondo, c’è solo l’io stesso con la stessa melanconia. “Alpi”, come il titolo del libro stesso, è un locus solus affascinante .

Il film è tenuto all’interno di una poetica naturalista, brutale e persino iperrealista. Dopo il “Dogtooth” dello stesso regista e “Attenberg” di Athina Rachel Tsangari –  film cosiddetti “New Greek Wave” – è il caso di andare a vedere anche questo nuovo film greco che di sicuro possiamo chiamare cinema d’avanguardia.

Calcio e motori, passioni italiane

0

L’Italia con cosa viene solitamente associata? Con la pizza, con il buon vino, con le spiagge, con le montagne, con la moda? Italia non è soltanto sinonimo di buonissima cucina, vigneti toscani, lunghissime coste sabbiose o cime imbiancate delle Dolomiti; è anche sport, che in questo Paese spesso viene trattato quasi come se fosse una religione. I bambini italiani crescono facendo sport sin dalla prima infanzia.

Il calcio è in assoluto lo sport più popolare. Chi è stato in Italia almeno una volta ha sicuramente  visto i bambini giocare a calcio per strada o in un cortile oppure, entrando in un bar, ha sentito  con quanto trasporto la gente ami commentare le partite. La squadra nazionale degli “Azzurri” è sacra per gli italiani e i calciatori vengono trattati come se fossero degli dei. Sono proprio loro, i quattro volte Campioni del Mondo, a tenere incollati ogni volta davanti agli schermi televisivi milioni di tifosi. Anche se il calcio italiano viene considerato da alcuni come poco attraente e noioso, trovandosi in Italia vale comunque la pena di cercare di vedere almeno una partita tra due squadre di club o, se si è fortunati, della nazionale azzurra.

Non dimentichiamo però che lo sport in Italia non si limita soltanto al calcio. Questo Paese è anche la patria dell’automobilismo: da questa terra provengono i leggendari e prestigiosi marchi Ferrari, Lamborghini, Alfa Romeo e Ducati, ma anche il più famoso studio di design Pininfarina. Grazie a questa tradizione, non mancano le piste da gara sulle quali, ogni anno, si svolgono alcuni tra i più grandi eventi sportivi del mondo.

Guardare lo sport in TV è di certo piacevole, ma non è soddisfa completamente. Molti di noi sicuramente sognano di vivere le emozioni sportive dal vivo. Perché allora non esaudire i propri sogni? Vi invito in Italia!

Iniziamo la nostra avventura a Milano, dove atterra il nostro aereo. Settembre è il mese ideale per il riposo e per lo sport. Le spiagge italiane non sono più congestionate, il mare è ancora tiepido e tutto attorno è un susseguirsi di eventi e iniziative, soprattutto di tipo sportivo. La prima tappa del nostro viaggio è Monza: proprio qui, a 18 chilometri da Milano, si trova uno dei più vecchi circuiti automobilistici del mondo. Ogni anno, a settembre, in questa città si svolge il Gran Premio Italiano di Formula 1. Quest’evento attira tifosi da tutto il mondo: il gruppo di tifosi più numeroso è quello della Ferrari, per i quali questa gara è l’occasione migliore per dimostrare il proprio attaccamento al team del cavallino rampante. L’Autodromo Nazionale di Monza, questo è il nome ufficiale della pista, viene molto spesso chiamato dagli italiani “la Pista Magica”. Comprando i biglietti “weekend” (validi 3 giorni) bisogna arrivare alla pista già giovedì, visto che nelle ore pomeridiane il Paddock viene aperto ai turisti. Si può vedere dal vivo come vengono assemblati i bolidi, come vengono sostituiti i pneumatici, ed è possibile anche incontrare i piloti. Dal momento che la pista è composta perlopiù da rettilinei, muoversi su essa non è molto semplice. La distanza tra l’entrata e le tribune è a volte di qualche chilometro: in questo caso bisognerebbe valutare la scelta di un buon posto e trovare un giusto mezzo di trasporto per raggiungerlo.

Consiglio solo ai tifosi più accaniti della Formula 1 i camping delle vicinanze, dal momento che durante il fine settimana delle gare, sia durante il giorno sia la notte, i motori funzionano a piena potenza e dagli altoparlanti vengono trasmesse le cronache delle gare passate. Tutto ciò ha un suo fascino e quindi personalmente vorrei rivivere quest’esperienza, ma a tutti coloro che apprezzano la tranquillità e il silenzio consiglio gli alberghi di Milano e di Monza.

Essendo a Milano non dimentichiamo di visitare il Duomo, il castello degli Sforza, la Scala e i canali, dove ci sono moltissime caffetterie accoglienti. Questa città, da sempre associata alla moda,  ha tante altre cose da offrire, quindi vale la pena di ascoltare i consigli dei suoi abitanti, visto che loro sapranno indicarvi dove mangiare bene, cosa vedere e dove divertirsi.

Controlliamo anche il calendario di settembre della Serie A o delle partite di qualificazioni ai Campionati Mondiali e facciamo una visita a San Siro. Ricordo quando nel 2007, trovandomi in Italia in occasione della gara di F1, ho potuto assistere alla partita Italia – Francia (valida per le qualificazioni di Euro 2008). Nonostante la partita sia finita a reti inviolate, ritegno che sia valsa la pena vederla, anche per via della straordinaria atmosfera.

Lasciamo adesso Milano per recarci un po’ più a sud. La prossima fermata è Bologna. Questa città antica e pittoresca, lontana 216 chilometri da Milano, è un buon punto di riferimento per approfondire la conoscenza della storia dell’automobilismo italiano. A soli 8 chilometri dalla città si trova la fabbrica e il museo delle motociclette Ducati, che è un paradiso per gli amanti delle due ruote. Qua possiamo vedere sia i modelli prodotti in serie che quelli da gara del team che prende parte alle gare della MotoGP. Anche tutti coloro che apprezzano la velocità delle moto ma preferiscono ad essa la comodità delle auto potranno trovare qualcosa per sé. Un po’ più lontano, a circa 30 chilometri dal centro della città, troveremo la fabbrica e il museo delle velocissime Lamborghini.

Andando un po’ più a Nord, in direzione di Modena, vale la pena allontanarsi di qualche chilometro dalla strada principale per visitare una località davvero leggendaria: Maranello. È qui infatti che vengono prodotte le più famose autovetture sportive del mondo, ovvero le Ferrari. Entrando in questa piccola cittadina, noteremo subito i negozi, le caffetterie e gli edifici decorati con le bandiere rosse col cavallino nero al centro. Anche la gente è vestita in maniera insolita: le numerose tute rosse che vedremo non ci stupiranno così tanto quando verremo a sapere che la maggior parte dei cittadini lavora per la Ferrari. Anche se probabilmente non riusciremo ad entrare nella fabbrica, vale la pena dare un’occhiata al museo locale, dove sono stati raccolti quasi tutti i modelli di questo marchio italiano, assieme ai motori, ai premi, ai bolidi di F1 e agli altri cimeli legati alla Ferrari. La pista di Fiorano, collocata a poca distanza dal museo, costituisce un’altra attrazione. Proprio qui vengono testate le macchine e i bolidi della Ferrari.

Ho un’altra sorpresa per tutti coloro che amano la classe italiana e la velocità. Non molto lontano da Modena troveremo la cittadina di Cittanova, dove potremo vistare un museo che, anche se non è molto famoso, è tuttavia molto interessante: si tratta del museo “Panini”. Al suo interno c’è una collezione dedicata al marchio Maserati che comprende tante vetture antiche e per collezionisti: potremo ammirare i modelli  Boomerang, Eldorado, Berlinetta ed altri.

Visto che visitare i musei non piace a tutti, propongo quindi di spostarci si nuovo sulle piste. Recandoci a sud, a 45 chilometri da Bologna, raggiungeremo Imola. Qui si trova l’Autodromo Enzo e Dino Ferrari, chiamato così in onore del fondatore del marchio Ferrari Enzo e di suo figlio Dino. Grazie a dei lavori per modificare il circuito di Monza, a partire dal 1980 anche a Imola si sono svolte delle gare di Formula 1. Il Gran Premio di San Marino si è svolto qui ininterrottamente fino al 2006. Gli amanti degli sport automobilistici sicuramente associano questa pista a un tragico weekend: qui nel 1994, durante la sessione di qualificazione, morì il pilota austriaco Roland Ratzenberger e il giorno dopo trovò la morte il tre volte Campione del Mondo di Formula 1, il brasiliano Ayrton Senna. La pista è insolitamente importante non solo per via della sua storia, ma anche perché dà la possibilità di rendere omaggio a questi piloti così tragicamente scomparsi.

L’ultima fermata del nostro viaggio sportivo si trova nei dintorni di Rimini, più precisamente a Misano. Qui c’è l’ultima tappa, l’ultimo evento da vedere: il MotoGP. La pista di Misano è il secondo circuito in Italia dopo il Mugello, sul quale si svolgono le gare di questo campionato. Sia i piloti del MotoGP che quelli di Moto 2 e Moto 3 competono qui per raccogliere i punti nel Gran Premio di San Marino. La collocazione all’aperto della pista e la sua costruzione su un campo aperto fanno sì che da ogni punto si possa avere una buona visuale su ciò che sta accadendo. Per gli amanti della Ducati è stata creata una tribuna speciale dalla quale si possono vedere le gare soltanto in compagnia dei tifosi di questo team.

La gara di quest’anno ha avuto un’importanza particolare per i tifosi e i piloti. Non era infatti presente Marco Simoncelli, morto tragicamente l’anno scorso sulla pista di Sepang. Tutti hanno ricordato questo pilota italiano, nato nelle vicinanze della pista, sulla quale ha iniziato la propria carriera sportiva. Sia i tifosi che i piloti hanno reso omaggio alla memoria di questo pilota, mettendo il suo numero #58 e l’iscrizione “Ciao Sic” sulle magliette, sulle moto, sulle macchine, sulle bandiere e sugli striscioni. Ricordo che dal mese di novembre dello scorso anno la pista di Misano porta il nome “Misano World Circuit Marco Simoncelli”.

Sia la Formula 1 che il MotoGP necessitano di essere viste almeno una volta nella vita, dal momento che l’atmosfera, il rombo dei motori e le sensazioni dal vivo non potranno mai essere sostituite dalla migliore telecronaca o da un resoconto di un amico. Bisogno viverlo! Non guardiamo l’Italia solo attraverso gli stereotipi, visto che il Bel Paese ha veramente tanto da offrirci. Bisogna soltanto spronare la fantasia.

Laureati disoccupati, la difficoltà di trovar lavoro

0

“A chi si sforza d’imparare, non gli mancherà mai il pane” con queste parole le persone sagge cercano di incoraggiare i giovani all’apprendimento. Tuttavia, in questi tempi di crisi diventa sempre più difficile mettere in pratica tutto ciò che si è imparato. In Polonia i neolaureati hanno delle grandi difficoltà nel trovare un’occupazione in un qualsiasi settore, per non parlare di quei mestieri per cui si sono preparati con anni di studio. La situazione occupazionale dei giovani costituisce oggi uno dei paradossi della Polonia. La maggior parte delle aziende cerca lavoratori esperti, ma preferibilmente giovani, laboriosi e con una visione fresca del mondo. Ma come trovare una persona giovane molto esperta, se nessuno vuole dargli la possibilità d’imparare e quindi fare esperienza? Le statistiche parlano chiaro: secondo il GUS (Ufficio di Statistica Generale), soltanto il 43% dei laureati ha trovato un lavoro nel settore professionale di competenza: questa percentuale è estremamente bassa. Che cosa succede con il resto dei laureati? Lavorano in un altro settore, spesso meno pagato, oppure non lavorano affatto. Accade abbastanza spesso di vedere un neolaureato in psicologia, in sociologia o in relazioni internazionali lavorare in qualità di commesso in un negozio alimentare. Sempre più spesso registriamo giovani che vanno all’ufficio di collocamento per apporre la propria firma nell’elenco mensile dei disoccupati. Cosa gli rimane da fare? Dimenticare i propri sogni e tutto quanto imparato durante gli studi e trovare un’occupazione da qualche parte? Oppure continuare a cercare un lavoro nell’ambito della professione preferita, rischiando di rimanere però a lungo disoccupato? Una cosa è certa, nessuna di queste due soluzioni è piacevole e rassicurante per i giovani. L’attuale mercato del lavoro trabocca di laureati sfornati dalle università umanistiche. Attualmente, la facoltà di giurisprudenza, così apprezzata dagli studenti, non garantisce più un posto di lavoro sicuro.  I politecnici stanno attraversando un vero e proprio boom di popolarità, gli studenti delle materie scientifiche sono molto ricercati. Tra le facoltà che godono maggiore popolarità vanno elencate quelle di geodesia, cartografia, meccanica e robotica nonché ingegneria e costruzione. Le prospettive per i giovani tecnici sono molto ottimistiche; in Polonia infatti nel prossimo futuro cominceranno a mancare gli esperti nel settore dell’edilizia. Il problema sta nel fatto che la gente continua a preferire le materie umanistiche. In relazione alla continua espansione dei grandi consorzi orientali, sul mercato del lavoro polacco sono ricercati i laureati in filologia cinese e giapponese. É chiaramente molto difficile passare tutti gli esami d’ammissione a queste facoltà e imparare a fondo queste due lingue, ma una volta fatto saranno i datori di lavoro a cercarvi. Le facoltà di economia e di ragioneria godono ancora di grande popolarità presso i giovani. Nonostante la crisi, i grandi consorzi stranieri intendono ampliare la propria attività in Polonia e perciò cercano economisti e ragionieri. I polacchi sono lavoratori molto ricercati, visto che possiedono le stesse qualifiche dei loro colleghi dell’Europa occidentale, ma le loro esigenze retributive sono molto più contenute. Un buon metodo per trovare un’occupazione dopo gli studi è… iniziare a lavorare già durante il proprio corso di laurea! Paradossalmente, per gli studenti è più facile trovare un lavoro quando si studia ancora. Come mai? La risposta è facile. Il datore di lavoro può assumere uno studente part-time, può pagarlo di meno e non dovrà pagargli i contributi pensionistici allo ZUS (Fondo Nazionale di Previdenza Sociale). Un’altro aspetto da considerare è che questo lavoro provvisorio molto spesso non è legato alla materia studiata, anche se comunque i giovani lo accettano di buon grado, dal momento che lavorare è preferibile ad un periodo di inattività. È importante ricordare che comunque un magazziniere o una commessa in una profumeria non guadagnano poco, dal momento che i loro stipendi medi ammontano a 1800 z?oty. Se uno studente incontrasse delle difficoltà nel trovare un lavoro, potrebbe cercare almeno di fare uno stage oppure un lavoro no profit. Un giovane deve in qualche modo iniziare la propria carriera e man mano acquistare l’esperienza necessaria, altrimenti non avrà successo sul mercato del lavoro.

Targi Turystyczne w Polsce

0

Zważając na fakt, że w Warszawie dopiero co zakończyły się Targi Turystyczne w MT Polska, chciałbym poświęcić ten artykuł tak ważnemu dla Włoch sektorowi, jakim jest turystyka.

Za każdym razem kiedy udaję się na Targi Turystyczne czuję tę samą adrenalinę, którą czułem kiedy będąc dzieckiem chodziłem na karuzelę. Ta mieszanka kultur, kolorów i tradycji skoncentrowanych w kilku pawilonach wystawowych, ożywia moje marzenie zwiedzenia przynajmniej 100 krajów (dotychczas udało mi się odwiedzić 77 państw).

Po wejściu na Targi, moim pierwszym zmartwieniem była zmniejszona, w porównaniu do ubiegłego roku, liczba pawilonów poświęconych moim ukochanym Włochom. L’Enit (Włoska Organizacja Turystyczna) z powodu cięć funduszy, mogła sobie pozwolić na zaprezentowanie jedynie niektórych włoskich regionów (około 6). Chciałbym pozdrowić przyjaciół z Abruzji, którzy mieli okazję przeczytać Gazzetta Italia (wierzcie mi, w takich momentach moje ego rośnie).

Spotykam Gidlę Ventura, odpowiedzialną za region Trentino. To właśnie Trentino jest dla mnie przykładem skutecznego marketingu turystycznego, prężnie działającego na terenie Polski. Trentino nie tylko sponsoruje rajd rowerowy po Polsce (Giro di Polonia), ale również będzie w 2013 roku organizatorem dwóch etapów tej imprezy na pięknej przełęczy Pordoi. Po raz pierwszy w historii Giro di Polonia, dwa etapy wyścigu będą odbywały się poza granicami Polski. Dziesięć na dziesięć dla Trentino.

Podczas Targów Turystycznych jedną z głównych atrakcji było jedzenie pochodzące z różnych zakątków świata. Żeby nie pozostawić żadnych wątpliwości, jak tylko poczułem pierwsze oznaki głodu i chęć wypicia kawy, udałem się do jednego z włoskich stanowisk, gdzie rozpoznałem ciasto crostata alla marmellata z restauracji San Lorenzo. Ciasto wraz z kawą zasługują na ocenę 10 z wyróżnieniem.

Kontynuując moją wycieczkę po różnych stanowiskach wystawionych na Targach, miałem okazję docenić stanowisko regionu Kalabria. Stanowisko było przygotowane bardzo starannie, a broszury dotyczące regionu wydane nie zważając na ich wysoki koszt. Dostaję komplementy za artykuł poświęcony miejscowości Le Castalle w pobliżu Capo Rizzuto odpowiadając, że czekam na zaproszenie do Kalabrii w celu lepszego jej poznania. Ocena za moją bezczelność: 5.

Nie zabrakło również włoskich miejscowości narciarskich. Jedno z dobrze przygotowanych stanowisk, które zapamiętałem było poświęcone Maso Corto. Nasze góry są coraz bardziej doceniane przez Polaków, którym przestaje wystarczać Zakopane.

Prawie zapomniałbym wspomnieć o stanowisku Gazzetta Italia, które zostało zaszczycone prestiżową wizytą Prezesa Włoskiej Izby Handlowej, Pana Donata di Gilio. Ocena 8 na 10.

Jedynym minusem tych trwających trzy dni Targów, okazał się polski zespół folkowy, który co dwie godziny występował z nieprawdopodobnymi piosenkami typu “o sole mio” śpiewanymi na całe gardło. Ocena 4 na 10.

Walka pomiędzy różnymi organizatorami targów powoduje marnotrawstwo środków. Następne targi odbędą się w Poznaniu, a w listopadzie podobna impreza będzie miała miejsce na Stadionie Narodowym.

Czy nie byłoby rozsądniej połączyć te wszystkie imprezy w jedną?

Stella al Merito per Enrico Bologna, presidente BREMBO

0

Lo scorso 20 settembre il dott. Enrico Bologna, presidente della Brembo Sp. z o. o. e membro del Direttivo della Camera di Commercio e dell’Industria Italiana in Polonia, ha ricevuto la Stella al merito del lavoro – un’onoreficenza della Repubblica Italiana per i lavoratori italiani distintisi per singolari meriti di perizia, laboriosità e buona condotta morale. La decorazione comporta il titolo di Maestro del lavoro. La cerimonia si è tenuta presso l’Ambasciata d’Italia a Varsavia, dove S.E. Riccardo Guariglia Ambasciatore d’Italia in Polonia ha insignito Bologna.  Messaggi di congratulazioni sono pervenute da tutta la comunità italiana in Polonia.

È tempo di Spritz!

0

Negli italici usi l’aperitivo si beve tra amici prima di cena. Si finisce di lavorare e ci si trova al bar a chiacchierare davanti ad un bicchiere prima di sedersi a tavola. Un’abitudine che a Venezia da oltre un secolo si declina con lo spritz. Spritz all’Aperol, il più diffuso, al Bitter, più amaro preferito dagli uomini “veri”, al Select, per veri veneziani, o perfino al Cynar, per chi anche nel momento del piacere pensa alla salute. Ma perché mai un aperitivo veneziano dovrebbe chiamarsi spritz, ovvero con un vocabolo dalle teutoniche sonorità? Dopo la caduta della Serenissima Venezia fu venduta, sì ahinoi proprio venduta, da Napoleone all’Austria. Nonostante questi repentini passaggi di autorità la città non perse affatto la sua vena sociale tant’è che traboccava di caffetterie, malvasie (mescite di vino) più o meno malfamate, e osterie. Era abitudine consolidata dei veneziani trovarsi a bere e giocare in questi locali che per molti avventori erano delle sorte di prolungamento di casa visto il tempo che ci passavano. Locali caldi e accoglienti che col tempo attirarono anche i soldati austriaci che presidiavano la città. Per i nordici invasori “l’ombra de vin” (il bicchiere di vino) che si beveva in quei locali era troppo forte (in quanto abituati al più leggero vino austriaco della regione di Wachau) tant’è che iniziarono a chiedere agli osti che nel bicchiere insieme al forte vino bianco veneto si aggiungesse uno “spritz” (cioè una iniezione) con un po’ di selterswasser (acqua minerale) o meglio ancora una spruzzata (e spruzzare in tedesco si dice appunto “spritzen”) di tecnologico “seltz” (i sifoni per la soda erano disponibili già a partire dal 1830). Anche i veneziani cominciarono col tempo ad affezionarsi allo spritz che però essendo troppo leggero per i palati lagunari venne corretto con altri alcolici, dando origine nel tempo alle attuali varianti. spritz_varsaviaNel corso dell’occupazione austriaca delle zone del Piave, nel 1917, durante la Prima Guerra Mondiale, poi, pare che sia nata tra le colline di Valdobbiadene e di Conegliano, dove regnava il Prosecco, la variante che prevede l’utilizzo del vino frizzante, in luogo di quello fermo. Due secoli dopo la dominazione austriaca di Venezia e la nascita dello spritz ecco che questo venezianissimo aperitivo approda sulle sponde della Vistola a 1500 km a nord dalla città lagunare, nella capitale di un paese che vanta radicate tradizioni di birra e vodka. Aiutato dalla diffusione “dell’Italian Way of Life” lo spritz, per il momento esclusivamente all’Aperol, si sta ritagliando un suo spazio nelle abitudini polacche tanto che ormai a Varsavia si può ordinare uno spritz in molti bar del centro. Ma il bello è che molti polacchi iniziano a comprare l’Aperol e ad offrire lo spritz agli ospiti di casa, senza contare la rapida diffusione dello spritz tra gli studenti, soprattutto quelli del Politecnico di Varsavia, che organizzano spesso settimane di studio a Venezia e al loro ritorno, per nostalgia delle serate veneziane, cercano lo spritz! Intanto nella città-madre dello spritz questo popolare aperitivo diventa protagonista perfino in una istituzione culturale del livello del Museo Guggenheim che in primavera organizza degli apprezzatissimi incontri serali socio-culturali tra spritz e collezioni d’arte. Ma ecco, per chi volesse preparare per i suoi ospiti l’antico aperitivo veneziano, la semplice composizione dello spritz: 30% di buon vino bianco (o prosecco), 30% di Aperol (oppure Bitter, Select, Cynar), 30% di acqua gassata. Lo spritz va poi servito con una fetta di arancia tagliata e infilata a metà sul bordo del bicchiere e con un lungo stuzzicadente (perché una volta messo dentro il bicchiere deve averne una lunga parte che sporge) con infilate 1-2 olive denocciolate. Alla salute!

Incontro tra il Sindaco di Wieliczka e Redenti (CCIA Italiana in Polonia) “La nostra collaborazione continua con “LittlEATaly” evento sulle eccellenze italiane”.

0

Il 6 luglio scorso Matteo Redenti responsabile della filiale di Cracovia della Camera di commercio e dell’industria italiana in Polonia si è incontrato ufficialmente con il Sindaco di Wieliczka, città che ha ospitato gli azzurri durante l’ultimo europeo in Polonia. A nome della comunità imprenditoriale italiana in Polonia, Redenti ha consegnato un piatto di marmo, donato dal Sindaco di Carrara, in segno di ringraziamento per l’ospitalità ed il calore ricevuti durante l’europeo. Matteo Redenti e il Sindaco Artur Koziol hanno inoltre annunciato che la collaborazione non è terminata con Euro 2012, ma anzi continuerà con un evento dedicato alle eccellenze italiane. L’evento si chiamerà “LittlEATaly” e si dividerà in quattro macro aree dedicate: meeting B2B tra aziende italiane ed enti locali polacchi, enogastronomia, sport e turismo, moda e fashion.

Redenti: “LittlEATaly sarà un’occasione per tutte le realtà italiane di presentarsi o rafforzarsi su un mercato che è tra i più interessanti d’Europa. Grazie ad importanti collaborazioni con media nazionali, internazionali  e partners (come Juventus Soccer School Poland, Istituto Italiano di Cultura di Cracovia, Camera di commercio italiana in Polonia e molti altri) è prevista una affluenza minima di cinquemila persone al giorno.”

Artur Koziol: “Siamo felici di aver intrapreso una così forte collaborazione con l’Italia e siamo sicuri che questo evento unico nel suo genere si ripeterà negli anni. Ringrazio Matteo Redenti per il supporto che mai ci ha fatto mancare e il sindaco di Carrara per il bel dono. Le Cave di marmo di Carrara e le nostre miniere di sale sono entrambe patrimoni inestimabili.”  Conclude Redenti ” Sarà ancora possibile per le aziende interessate partecipare all’evento, anche se gran parte degli spazi sono già stati riservati. LittlEATaly avrà luogo dal 7 al 9 settembre 2012 a Wieliczka”.

 

Solonia City – Najdłuższe wakacje XXI wieku

0

Słońce zmieniło kolor, noce stały się chłodniejsze, a blade liście szumią melancholijnie. Lato odchodzi zabierając poczucie beztroski. Kończy się okres wycieczek, urlopów i szaleństw do białego rana… może tylko tych na otwartej przestrzeni. W każdym razie wrzesień to czas na planowanie i powrót do codziennej rutyny. „Co nas czeka poza zmianą pogody i tempa życia?” zastanawiam się wyciągając z szafy ciepły sweter. Cóż, tym się będę martwić jutro, dziś opalenizna jest jeszcze zbyt świeża.

Tymczasem zachowuję w pamięci (i na blogu) wyskokowe chwile tego lata tak, aby móc do nich sięgnąć w każdym momencie.

Rozrywka i kultura. Zaczęło się od Euro, które przyniosło ze sobą dużo emocji, turystów i powiew wolności już na początku czerwca otwierając tym samym beztroski letni sezon. Nowe przyjaźnie przekładają się na większą ilość postów na Facebooku. Każde kliknięcie na „like” oznacza, że jesteśmy razem. I to mi się podoba. Wielu znakomitych artystów odwiedziło Polskę przy okazji różnego rodzaju festiwali i imprez, których w tym roku nie brakowało. Na Festiwalu Open’er zagrała m.in. Bjork i Bat for Lashes, podczas festiwalu filmowego Era Nowe Horyzonty wystąpiły Peaches i Coco Rosie. W ramach Impact Festiwal na lotnisku Bemowo w Warszawie, zagrali Red Hot Chili Peppers, a 1 sierpnia ikona popu – Madonna „przetestowała” nowy Stadion Narodowy, dając w tym właśnie miejscu swój niezwykły koncert.

Przygody i romanse. To temat, który dominuje w powakacyjnych rozmowach na balkonach, tarasach, w ogrodach czy domowych salonach. Tak więc zaraz zdominuje i mój tekst. Uwaga, zaczynam.

Moja przygoda nie jest bardzo burzliwa, ale za to jest dość nietypowa. Otóż, pewnego razu zaprosiłam do siebie poznanego przypadkiem, na ulicy, Francuza – Thomasa Guilmina, który potem mieszkał u mnie 3 dni. Nigdy dotychczas czegoś takiego nie robiłam, ale pozwoliłam sobie na ten śmiały krok, ponieważ chłopak zrobił na mnie ogromne wrażenie swoją niezwykłą historią. Okazało się, że podróżuje dookoła świata… na piechotę! (post na blogu: „Dookoła świata – na piechotę”). Jego opowieści były fascynujące, a obecność wprowadziła powiew świeżości do mojego życia.

Natomiast moja sąsiadka Aga – malarka, opowiedziała mi kilka przygód, które bardziej pasują do tej gazety, bo dotyczą Włochów, których spotkała po powrocie z Berlina do Polski. A było to tak:

„Moim pierwszym warszawskim Włochem był Massimo z Rzymu, który odwiedził Polskę przy okazji naukowej konferencji. Blond włosy, błękitne oczy – wyglądem przypominał bardziej norweskiego księcia, niż gorącokrwistego Włocha. Mimo, iż temperament też miał nieco skandynawski, oczarował mnie na tyle, że po pierwszym wieczorze spędzonym na piciu czerwonego wina i zagryzaniu grissini, dałam się namówić na kolejne. Nasza przyjaźń umocniła się na tyle, że po miesiącu, gdy podróżowałam po Europie, odwiedziłam go w Rzymie. W sierpniowym skwarze pływaliśmy w basenie, jeździliśmy małymi uliczkami oldschoolowym kabrioletem, zwiedzaliśmy Rzym i objadaliśmy się w uroczych knajpkach. Jednak romans nie rozkwitł. Potem odwiedziłam go w Finlandii, gdzie oboje przyznaliśmy, że liczyliśmy na coś więcej, ale mieliśmy wrażenie, że to drugie nie chce…

Potem byli Enrico i Marco, przeuroczy studenci, którzy wracali z Norwegii, z rocznego pobytu w ramach programu Erazmus. Spędziliśmy piękny wieczór chodząc po starym mieście. Dwa dni później, gdy mieli ruszać w drogę powrotną do Włoch, okazało się, że skradziono im samochód z całym dobytkiem, który mieli w Norwegii. Spędziliśmy cały dzień na posterunku policji. Było mi strasznie głupio, ponieważ okazało się, że stereotypy o Polakach kradnących samochody nie są przesadzone. Zostali jeszcze dwa dni i nie mogłam uwierzyć jak wspaniale stawili czoła nieszczęściu, które im się przytrafiło – przed samym wyjazdem już byli gotowi zapomnieć o przedmiotach, które stracili i cieszyć się wakacjami, które były jeszcze przed nimi. Marcowi podarowałam swój obraz, który bardzo mu się spodobał”.

Kończy się okres przeżywania przygód, ale jak widać opowieści o nich zaczynają żyć własnym życiem i rozgrzewają wrześniowe spotkania ze znajomymi. A jest co wspominać, bo były to najdłuższe wakacje XXI wieku! A obowiązki? Cóż, znane polskie przysłowie mówi, że “nie taki diabeł straszny jak go malują”. Tak więc z odwagą stawiając czoła wrześniowi, życzę wszystkim dużo spokoju i opanowania, a po dniu pracy, gorących wieczorów w gronie bliskich. Zapraszam na mojego bloga, na którym znajdziecie jeszcze więcej opowieści o dziwnych wakacyjnych przygodach, a także zawodowy coaching Judyty Turan i porady astrolożki Teresy Tyszowieckiej.

Anastasi. Il “Nano” diventato gigante l’ultimo libro di Adelio Pistelli già in Polonia

0

Dall’8 agosto nelle librerie polacche è arrivato l’ultimo libro di Adelio Pistelli intitolato Anastasi. Il “Nano” diventato gigante. Abbiamo colto l’occasione per fare alcune domande al traduttore del libro il giornalista di Polsat Sport Marcin Lepa.

Qual’è la sua opinione sul libro di Adelio Pistelli sull’allenatore Anastasi?

Marcin Lepa: “È un libro molto interessante, soprattutto perché ci svela tante storie non conosciute riguardanti la carriera pallavolistica, quella da allenatore e infine la vita privata dell’attuale selezionatore della nazionale polacca. Anche se mancano delle domande difficili, soprattutto quelle concernenti i momenti duri della carriera di Anastasi. Comunque, il libro ci fa conoscere il vero Andrea. Inoltre nel libro si possono trovare numerose foto e immagini della vita dell’allenatore italiano.”

Secondo lei, come sarà accolto il libro sul mercato polacco? Avrà successo?

“Credo che sia un libro obbligatorio per tutti gli appassionati di pallavolo che di certo non mancano in Polonia. Non so quante copie del libro verranno vendute, ma sono sicuro che nel corso dei prossimi due anni, in cui l’allenatore Anastasi si occuperà dei nostri pallavolisti e in cui la squadra polacca riporterà tanti successi, i tifosi vorranno sapere sempre di più dell’allenatore italiano.”

Quali sono state le difficoltà maggiori che ha dovuto affrontare durante la traduzione del libro?

“Credo che la parte più difficile è stata l’introduzione scritta dall’ex insegnante e allenatore di Anastasi in una lingua abbastanza strana. Oltre a questo è stato un libro piacevole ed interessante. Leggendolo ho potuto scoprire il vero allenatore.”

Ha avuto una possibilità di incontrare personalmente l’allenatore Anastasi? E secondo lei l’allenatore è stato presentato realisticamente nel libro?

“Ovviamente l’ho incontrato grazie al mio lavoro in Polsat Sport. Credo che il libro rifletta il vero carattere e stile di coaching di Anastasi. Inoltre, questo libro ci fa conoscere non solo lo stile del lavoro dell’allenatore, ma anche il suo approccio ad un’altra persona, alla famiglia, ai cari… Anastasi è una persona interessante e grazie a questo libro possiamo saperne di più.”

Le biografie degli sportivi sono popolari in Polonia?

“Purtroppo i libri di questo genere non sono molto popolari, ma credo che tale situazione cambierà con l’andar del tempo. Grazie a questo libro il mercato polacco si arricchisce di un libro originale. Negli ultimi 2-3 anni sono stati pubblicati alcuni libri, soprattutto sui calciatori polacchi e stranieri, star attuali e degli anni passati. Forse adesso è arrivato un momento di occuparsi anche di sportivi che appartengono ad altre discipline, presentando veri campioni, com’è Anastasi.”

Secondo lei dopo la sconfitta dei pallavolisti polacchi durante i Giochi Olimpici a Londra, l’allenatore Anastasi dovrebbe essere revocato dall’incarico oppure no?

“Sono convinto che Andrea troverà delle soluzioni ai problemi, che hanno ostacolato il successo a Londra. Sono contento che lui rimarrà in Polonia fino ai Campionati Mondiali del 2014, che si svolgeranno in Polonia. Sarà una delle più importanti manifestazioni sportive più importanti mai organizzate dalla Polonia nel corso delle ultime decine di anni, un torneo comparabile agli Europei di calcio.”

I pallavolisti polacchi riporteranno ancora dei successi sotto la guida dell’allenatore Anastasi?

“Ne sono convinto. Il primo test sarà già nel 2013 con la Lega Mondiale e i Campionati Europei in Polonia e in Danimarca.”

Quali connessioni, oltre all’allenatore Anastasi, esistono tra lo sport italiano e quello polacco?

“Non ce ne sono molte, ma di sicuro lo sportivo polacco più importante legato all’Italia è Robert Kubica. Il nostro migliore pilota di Formula 1 si è allenato in Italia, dove ha abitato a lungo, sa parlare bene l’italiano. Inoltre negli ultimi anni, prima di Anastasi, c’erano alcuni allenatori di pallavolo che hanno lavorato o lavorano in Polonia. Lorenzo Bernardi, leggenda del pallavolo, allena la squadra Jastrz?bski W?giel, in cui gioca un nazionale dell’Italia Micha? ?asko. L’allenatore della squadra ZAKSA K?dzierzyn Ko?le sarà Daniel Castellani, argentino di origine ma con passaporto italiano. Credo che queste siano le persone più importanti, ovviamente oltre ad Anastasi.”