“La Dolce Vita” w Wenecji!

0
1822

Michał Rogoziński i Waleria Pękalska

Jaka jest dzisiejsza Wenecja? Czym zachwyca, czym kusi, czym zaskakuje? Będąc w tym niezwykłym mieście można poczuć się jak w jednym z impresjonistycznych obrazów Moneta. Wielość barw rozmytych w tafli wody, bogactwo pięknej architektury oraz różnorodność kształtów pochłania nas całkowicie. W Wenecji miesza się to, co realne i codzienne z tym, co egzotyczne i abstrakcyjne. Każdy dzień zachwyca i zaskakuje.

Wenecjanom, choć poruszają się pieszo, daleko do określenia szczurów lądowych. Podobnie jak ich miasto, muszą stawić czoła wielu przeciwnościom. Przemieszczanie się wśród ciasnych uliczek, pokonywanie dziesiątków mostów oraz podróż przez falujące wody laguny w vaportetto to codzienność. Po kilkunastu latach mieszkania w Wenecji wycieczka na czterotysięczny szczyt w Ameryce Południowej nie będzie dla nas wyzwaniem. Nie bez powodu symbolem miasta jest Lew symbolizujący siłę i męstwo. Polak po kilkudniowym miejskim maratonie między muzeami i galeriami o godzinie 19 pada na łóżku trupem nie mając siły przełknąć ani kęsa kabanosów które ze sobą przywiózł na wszelki wypadek. Wenecjanin wraca z pracy, bierze butelkę wina i idzie się bawić. Dla osób odwiedzających Wenecję, nietypowy sposób poruszania się z początku jest nowym, ciekawym doświadczeniem, z czasem jednak staje się uciążliwy. Dla mieszkańców to rutyna, styl życia który wzmacnia każdego dnia. Największym zmartwieniem są acqua alta, czyli fale groźnych powodzi spowodowanych coraz częstszymi i wyższymi przypływami wód laguny oraz opadaniem fundamentów budynków, które mogłyby doprowadzić nawet do całkowitego zniszczenia miasta. Aby temu zapobiec realizowany jest projekt MOSE, który zakłada utrzymanie w lagunie stałego poziomu wody.

Wenecja jest idealną przystanią dla miłośników kultury i sztuki. Oprócz tak znanych obiektów jak Plac św. Marka, pałac Dożów czy most Westchnień, bez wątpienia należy również zobaczyć kolekcję Peggy Guggenheim, która mieści się w Palazzo Venier dei Leoni Dorsoduro przy Canal Grande. Peggy była amerykańską kolekcjonerką szczególnie zainteresowaną sztuką współczesną, dlatego też w jej zbiorach możemy oglądać największe perełki artystów XX wieku.

Podczas pobytu w Wenecji nie można zapomnieć o innych, równie pięknych, wyspach laguny. Jedną z najciekawszych jest położona niedaleko, Murano. Choć wyspa jest bardzo mała, bo tylko około 5 km2, to jej pracownie artystyczne mieszczą w sobie ogrom cudowanych wyrobów ze szkła. Historię tradycji szklarskiej możemy prześledzić w Muzeum Szkła- jedynym takim muzeum we Włoszech i jednym z nielicznych na całym świecie. Z kolei w lokalnych sklepach z łatwością znajdziemy murańskie rękodzieła; głownie przedmioty użytkowe lub biżuterię. Wystarczy tylko jedno popołudnie, aby przemierzyć wzdłuż i wszerz całą wyspę.

Kierując się na południowy wschód od Murano dotrzemy do kolejnego urokliwego miejsca, którym jest Lido. Pięknymi krajobrazami wyspy najlepiej cieszyć się podczas rowerowej przejażdżki (wypożyczalnie można znaleźć bez problemu!). Na dwóch kółkach szybko trafimy na rozległą Plażę Wenecjan. To miejsce, zapewne zalane tłumem turystów latem, wiosną jest spokojne i beztroskie. Brzegiem morza przechadzają się pary, dzieci zbierają muszelki, a niektórzy, pomimo dość niskiej temperatury wskakują do wody. Nic dziwnego, że tak sielankowe miejsce od zawsze przyciągało literatów i artystów. Mieszkali tam między innymi Thomas Mann, laureat literackiej nagrody Nobla oraz George Gordon Byron, jeden z największych angielskich poetów i dramaturgów. Uwieńczeniem nadmorskiej idylli będzie lampka Spritza, lokalnego drinka, oraz kawałek idealnej włoskiej pizzy.

Wenecja to jednak nie tylko leniwe spacery po muzeach, to również emocje zaciekłej rywalizacji. Właśnie takie uczucia towarzyszyły nam podczas tegorocznych regat America’s Cup, które odbywały się w tym wodnym mieście. Uczestnicy imprezy zostali powitani w prawdziwie włoskim stylu. Stół, przy którym zasiedli zawodnicy oraz goście liczył około 600m długości i pomieścił 600 osób! Nic dziwnego w końcu rozciągał się na jednej z najdłuższych ulic miasta- Giuseppe Garibaldiego. Nie obyło się bez wina oraz tradycyjnych weneckich dań takich jak “sarde in saor” (ryby z ośćmi w cebuli a ‘la polski śledź), “baccalà mantecato” (krem ze sztokfisza z polentą), ośmiornicy zmiksowanej razem ze swoją czarną substancją obronną). Krótko mówiąc przygotowany przez restaurację OSTE jadłospis zachwycił wszystkich. Iście wenecjańska siesta zakończyła się wspólnym śpiewaniem przy dźwiękach gitary oraz mocnym espresso.

Regaty poza laguną odbyły się 17 maja. Wenecjanie, aby oglądać pasjonujące potyczki jednych z najlepszych żeglarzy świata, wsiedli na swoje łodzie, gondole, skutery wodne i wypłyneli w morze. Zabytkowa zabudowa stanowiła malownicze, kontrastowe tło dla najnowocześniejszych katamaranów biorących udział w wyścigu. Na szczęście, kapitan Pietro Tosi zgodził się gościć nas na swoim statku, dzięki czemu i my mieliśmy szansę obserwowania z bliska tych emocjonujących zawodów. Całe regaty America’s Cup potrwały do 20 maja. W tym czasie turyści mogli śledzić kolejne wyścigi nawet z Placu Św. Marka. Tegorocznym zwycięzcą został Energy Team z Francji. Hasło regat brzmi „The best sailors. The best boats”. Po rozegranych zawodach w Wenecji dopisanie „The best places” byłoby najwłaściwsze.