Lino Ieluzzi

0
592

Jego sklep Al Bazar przy via Scarpa 9 w Mediolanie funkcjonuje od początku lat 70-tych. Początkowo był to butik z modnymi ubraniami, jednak po trzech latach Lino Ieluzzi zadecydował przebranżowić się w tym kierunku, w którym znany jest do dziś – garnitury, płaszcze, krawaty, muchy, buty… czyli wszystko to, czego serce mężczyzny z klasą zapragnie! Dziś Al Bazar znany jest wśród wszystkich dandysów na świecie. Profil Lino na Instagramie śledzi ponad 74 tys. użytkowników, a gdy tylko pojawi się na targach Pitti Uomo, wszyscy fotografowie biegną w jego kierunku, żeby zrobić zdjęcie jego stylizacji. Inspiruje tysiące mężczyzn w różnym wieku, pokazując jak poprawić swój wizerunek i jak wyglądać dobrze nie stroniąc przed lekką nonszalancją. Postanowiłem odwiedzić go w sklepie i porozmawiać przy aromatycznej kawie i papierosie.

Jak interpretuje Pan słowo sprezzatura?

Ubierać się ze szczyptą sprezzatura to znaczy ubierać się na każdą okazję elegancko, ale z nonszalancją. Nie czuć presji i przymusu co do tego, jak się nosimy. Bawić się ubiorem i wyrażać przezeń swoją osobowość!

W ciągu ostatnich lat zauważalne jest zainteresowanie klasyczną modą wśród młodych mężczyzn. Jako legenda tego środowiska, co Pan o tym sądzi?

Młodzi, mimo braku doświadczenia, które przyjdzie z czasem, a także dzięki popełnianym błędom i odnoszonym sukcesom, mają jedną zaletę: dzisiaj bardziej niż kiedyś wykazują chęć zdobywania wiedzy!

Niedawno odbyły się targi Pitti Uomo. Jak widzi Pan przyszłość targów, a zarazem mody męskiej?

Nie umiem powiedzieć jak będą wyglądały targi Pitti za 10 lat. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości nadal pielęgnowany będzie florencki rodowód tego wydarzenia, odbywającego się w wyjątkowych podwojach Fortezza da Basso. To absolutnie unikalne miejsce, które dodatkowo wyróżnia te targi mody na arenie międzynarodowej. Mówimy o targach znanych i uczęszczanych przez znawców branży pochodzących z całego świata. Poza tym wiadomo, że Pitti to już nie tylko ważny pokaz mody, ale staje się też coraz bardziej wyjątkową okazją do poznawania ludzi, dbania o PR, a niekiedy nawet do nawiązywania współpracy z innymi wytwórcami.

Jakie krawiectwo Pan preferuje: brytyjskie czy włoskie?

Z pewnością włoskie, bo wkładamy w nie dużo pasji, która do dziś nas wyróżnia. Krawiectwo to całe nasze życie, a to robi różnicę.

Mało wiadomo o Pana prywatnym życiu. Jakie są Pana zainteresowania? Oczywiście poza modą męską i pupilem…

Moje zainteresowania zawsze stanowiły ważną część mojego życia. W młodości to te same pasje, które pielęgnuję do tej pory, popchnęły mnie do podjęcia pracy; niekiedy wykonywałem kilka prac jednocześnie, aby je wszystkie realizować. Poza moim wspaniałym kompanem Tommym oraz ubiorem, pasjonują mnie także zegarki, pióra, zapalniczki czy samochody.

Czego mogą się nauczyć Polacy i reszta świata od Włochów pod względem ubioru?

Zdecydowanie pewności siebie i zabawy ubiorem, dobieraniem kolorów, co jest w tym wszystkim najtrudniejsze. Powinni też zrozumieć, że nie istnieją zasady: istnieje tylko dobry gust.

Jakie porady ma Pan dla początkujących dandysów?

Hasło przewodnie to: bawić się! Jeśli chcemy dobrze się ubierać, powinniśmy czuć wolność wyboru tego, w czym czujemy się najlepiej i co sprawia nam największą frajdę. Nigdy nie ubierajmy się pod przymusem. Ubiór ma być zabawą, grą; nie bójmy się ryzykować, bawić kolorami!

Jaka jest Pana ulubiona restauracja w Mediolanie?

Mediolan obfituje w dobre restauracje, tak więc odpowiedzieć nie będzie łatwo. M.in. Cacio e Pepe serwuje znakomite dania kuchni rzymskiej (karczochy alla romana i szeroki wybór pierwszych dań to coś, co sam najczęściej wybieram), w Sale Grosso natomiast zjemy dobrej jakości potrawy na bazie ryb, a Langosteria oferuje bardzo wyszukane potrawy.