Wajda opowiada o Wałęsie

0
969

„To właśnie robotnicy lepiej, niż ktokolwiek inny potrafili rozmawiać z władzami komunistycznymi, ponieważ przedstawiciele partii byli przekonani, że sumienia robotników zostały ukształtowane przez reżim komunistyczny, a więc były bliższe dialogu z władzami. W rzeczywistości było odwrotnie, bo to właśnie robotnicy zostali przez te lata najciężej doświadczeni jako klasa społeczna.” Tak opowiada Andrzej Wajda podczas naszego krótkiego spotkania dzień po nagrodzonej brawami premierze jego ostatniego filmu „Wałęsa, człowiek z nadziei”, zaprezentowanego poza konkursem na 70-tym Festiwalu Filmowym w Wenecji. Słowa i pojęcia wielkiego reżysera przenoszą nas do świata za żelazną kurtyną, do społeczeństw, które uwznioślały i siłą wprowadzały rzekomą równość społeczną. Dawne dzieje, ale nie aż tak.

“W tamtym momencie geniusz Wałęsy wyraził się w zdolności do rozmów z władzami Polskiej Republiki Ludowej, do których zerwania nigdy nie doszło. Istniało realne zagrożenie wjazdu czołgów do Warszawy i całego kraju. Żołnierze rosyjscy byli gotowi do wejścia na teren Polski zarówno od wschodu, jak i od strony ówczesnych socjalistycznych Niemiec. Wałęsa potrafił utrzymać dialog z władzą zamieniając słowa o zabarwieniu roszczeniowym na takie, które ją uspokajały. I robił to także w życiu prywatnym, wiedząc, że jest śledzony. Właśnie tu, w Wenecji zwierzył mi się, że odkrył mikrofon ukryty w lampie i nigdy go nie usunął, używając go do wypowiadania zdań, które mogły pomóc sytuacji, a nie jej zaszkodzić. W ten sposób Wałęsa powtarzał często, świadomy, że jest słuchany, że czołgi rosyjskie nie interweniują w Polsce, bo nie ma takiej potrzeby. Była to swego rodzaju tajna komunikacja z polskim rządem. Technika, która wyraźnie zadziałała.”

Zawsze się Pan zgadzał z Wałęsą i jego politycznymi wyborami?

“Przez pewien krótki okres byłem nawet jego doradcą do spraw kultury, ale to już zupełnie inna historia. Myślę jednak, iż warto podkreślić, że był on właściwą osobą we właściwym momencie, jego sukces jako lidera był ważny, ponieważ zbiegł się w czasie z odnalezioną wolnością dla całego narodu. Fakt, czy Wałęsa później potrafił czy też nie zmierzyć się z nową sytuacją, która nastała po upadku muru, nie jest tematem, który chciałem poruszyć w filmie.”

Jednak kwestia roli tej osobistości w historii Polski wychodzi na pierwszy plan w historycznym wywiadzie Oriany Fallaci z Wałęsą, którego użył Pan jako wątek przewodni swojego filmu.

„Kiedy Fallaci zadała pytanie o jego przyszłość, Wałęsa odpowiedział, że od tamtego szczytu sukcesu, na którym się znajdował, mogło już być tylko gorzej, ponieważ czasy zmieniały się szybko i były do niego nieprzystosowane, nie mógł już być dawnym przewodnikiem, społeczeństwo i media od tamtego momentu podkreślały już głównie jego niepowodzenia. Zdawał sobie sprawę z bycia człowiekiem polityki, który przyjął rolę bohatera, ale był też świadomy bycia wyrazem konkretnego momentu historycznego. I w gruncie rzeczy, czemu mielibyśmy zakładać, że dostosuje się do innej epoki? Z filmowego punktu widzenia oczywiste jest, że byli inni polscy bohaterowie narodowi, których nakreślenie byłoby dla reżysera łatwiejsze, bo ich życie kończyło się w momencie największego sukcesu. Mnie interesowało opowiedzenie o Wałęsie jako o człowieku niezastąpionym. Oczywiście, gdyby nie KOR, organizacja stworzona przez intelektualistów dla ochrony robotników, i gdyby nie pomoc Kościoła, Solidarność nigdy nie odegrałaby tej fundamentalnej roli, którą później miała w historii Polski.”

Trudno było nakręcić film o współczesnym bohaterze? To skomplikowane odnieść się do Wałęsy?

“To nie był jego film, tylko mój, producent dał mi więc wolną rękę. Jeśli chodzi o wybór użycia wywiadu Fallaci, była to taktyka, która pozwoliła mi lepiej naszkicować cechy osobowości postaci. Trzeba też podkreślić coś bardzo ważnego: ja nakręciłem film trzygodzinny, ale z przyczyn dystrybucyjnych został skrócony do dwóch, tak więc brakuje kilku epizodów, o których chciałem opowiedzieć. Wybór tytułu również ma dużo wspólnego z komunikacją, gdyby brzmiał po prostu „Wałęsa” publiczność zaklasyfikowałaby go jako film czysto historyczny jeszcze przed jego obejrzeniem. Tytuł „Wałęsa, człowiek z nadziei” skłania moim zdaniem do głębszej refleksji.

W filmie pojawia się wiele scen z autentycznymi zdjęciami z epoki, ważnymi także dlatego, iż są świadectwem pracy wykonywanej wówczas przez polskich kamerzystów.

„W tamtych czasach kamery mogły być wykorzystywane jedynie do dokumentowania oficjalnych, instytucjonalnych uroczystości. Dotarłem natychmiast do Stoczni Gdańskiej, aby nakręcić wydarzenia. Byłem wtedy prezesem Stowarzyszenia Reżyserów Polskich i powiedzieliśmy instytucjom, że nasza rola polega na kręceniu, natomiast to rząd zdecyduje co zrobić z otrzymanym materiałem. Tymczasem po prostu kręciliśmy.”

W tamtej Polsce z ograniczeniami wolnościowymi kino polskie, dzięki Panu i wielu innym znakomitym reżyserom, należało do nowej fali na skalę światową. Dzisiaj w wolnej Polsce produkcje filmowe wydają się niezdolne do przekroczenia granic państwa i zainteresowania publiczności międzynarodowej.

„To prawda, ale to nie dotyczy tylko kina. Generalnie rzecz biorąc, w Polsce mamy obecnie do czynienia z okresem o niewielkim znaczeniu kulturalnym, po trosze we wszystkich sztukach, niestety”, odpowiada Wajda, zanim jeszcze rzeczniczka prasowa porwie go w celu przeprowadzenia innych wywiadów.

Wajda podnosi się, a ja ledwo zdążam dodać „gdy ktoś pyta mnie gdzie mieszkam w Warszawie, mówię zawsze z dumą, że na Żoliborzu, w dzielnicy samego Wajdy, i że na pewno wcześniej czy później spotkam mistrza przypadkiem w którymś z barów, pijącego kawę”.

„Czemu nie? Bardzo chętnie napiję się z Panem kawy, jesteśmy w kontakcie!”, ripostuje z uśmiechem Wajda, a jego asystentka bierze ode mnie jeden egzemplarz Gazzetta Italia razem z moją wizytówką.

Nie wiem, czy moje marzenie o kawie z Wajdą kiedykolwiek się spełni, ale na pewno to nieustanne wrażenie, kiedy spaceruję po Żoliborzu, że Wajda jest gdzieś w okolicy i że być może mógłbym go spotkać przypadkowo na Placu Inwalidów lub ujrzeć go siedzącego na kawie na Placu Wilsona, tylko się teraz wzmocniło.