Toskania pełna magii

0
125

Agata Budny-Ciszewska uzyskała stopień doktora w dziedzinie sztuk plastycznych, absolwentka studiów doktoranckich na Wydziale Sztuki Mediów w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i magisterskich w Europejskiej Akademii Sztuk na Wydziale Grafiki. Zajmuje się grafiką artystyczną i malarstwem. Właścicielka szkoły artystycznej i galerii sztuki „Wytwórnia“ w Ostrołęce. Członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Grafików SMTG w Krakowie. Uczestniczyła w licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych w Belgii, Bułgarii, Hiszpanii, Polsce, Wielkiej Brytanii i we Francji.

Skąd pomysł na przeprowadzkę do Toskanii?

Często tu przyjeżdżałam. Zakochałam się w tym kraju: w zapachu kawy, smaku Chianti, muzykalności języka, kościelnych dzwonach, słońcu, jaszczurkach przebiegających mi drogę, graficznych liniach winnic, starszych paniach, popijających prosecco, w tym że na nekrologach widziałam tylko liczby od 80 wzwyż, w cmentarzach jak apartamentowce, w miłości Włochów do dzieci, cotygodniowych targach, dobrym guście, modnych mundurach carabinierów, ceramice, sąsiadach, w słowie allora… Mogłabym jeszcze długo wymieniać. Decyzja o przeniesieniu się do Włoch na dłużej zapadła znienacka. Przyjechaliśmy w odwiedziny do naszych przyjaciół, do Toskanii i zakochaliśmy się w pewnym miejscu.

Co to za miejsce?

Mała wioska Lucignano, położona niedaleko toskańskiego miasteczka Montespertoli. Mieszkamy tu całą rodziną: ja, mój partner i dwie córki, w wynajętej willi, która ma 500 lat. Oswajamy ten dom, bo jest pełen starych mebli i obrazów, a myślę że może i duchów? Bardzo nam się tu podoba. Mamy przestrzeń, piękny ogród różany, w którym można organizować plenery malarskie. Jako artysta grafik organizuję też swoją pracownię graficzną, by móc tworzyć przy pomocy różnych tradycyjnych metod druku.

Co zostawiliście w Polsce?

Ja pracę na uczelni i własną galerię, która mieści się w Ostrołęce. Obecnie prowadzi ją moja siostra, ale oczywiście zdalnie z nią współpracuję. Współtworzymy razem to miejsce, wciąż sprzedaję tam swoje grafiki i obrazy. Mój partner, Amerykanin, był dyrektorem międzynarodowej szkoły w Warszawie. Udziela lekcji angielskiego online, więc nie ma znaczenia, gdzie mieszkamy. Aktualnie jesteśmy w trakcie realizacji naszego wspólnego autorskiego projektu, który nazwaliśmy „Be more bored“.

Co to za projekt?

Będą to warsztaty off-line dla dzieci, młodzieży i dorosłych, oparte na sztuce wizualnej, pisaniu krótkich historii i medytacji. Założeniem „Be more bored“, czyli „Bycia bardziej znudzonym“, jest obcowanie z naturą, skupienie się na przyrodzie, zrobienie kroku w tył, bez telefonów i internetu. W ten sposób nasz projekt ma pomóc uczestnikom zrozumieć, jak bardzo gubimy sami siebie, oddając się całkiem cyfrowemu światu.

Skąd taki pomysł?

Naszą inspiracją, po latach pracy dydaktycznej z młodzieżą, jest wieloletnia obserwacja i doświadczenie. Mój partner, jako nauczyciel zaobserwował, że dzieci są coraz bardziej „nieobecne“, że są myślami poza klasą i nie potrafią się skupić, rozmawiać, opowiadać historii. Ja przez kilka lat pracowałam w Polsce na uczelni artystycznej, gdzie wykładałam grafikę. Zwróciłam uwagę, że moi studenci, aby cokolwiek stworzyć na zajęciach, wykonać szkice do grafik, potrzebowali internetu. Osoby bez internetu w telefonie, miały z tym wielki problem. Moim pomysłem na wymuszenie kreatywności było zabranie telefonów na początku zajęć po to, by studenci tworzyli samodzielnie. Niech to będzie najprostszy pomysł na świecie, ale niech go sami wymyślą bez pomocy urządzeń, od których wszyscy jesteśmy coraz bardziej uzależnieni. Chcemy wykorzystać to, że mieszkamy w miejscu, gdzie wszystko czego się dotknie jest rodzajem sztuki. Bo w takiej włoskiej wsi tkwi coś tajemniczego. Zawsze interesowałam się historią, lubiłam odkrywać tajemnice, pisałam o tym w pracy doktorskiej. Naszym projektem chcemy sprawić, aby ludzie zaczęli dostrzegać, że będąc tutaj, idąc zwykłą wiejską ścieżką, mogą być kreatywni. Na przykład natrafić na stare kapliczki, pokryte przepięknymi freskami, nigdy nie odrestaurowane – nadaje im to tajemniczości, pobudza wyobraźnię, prowokuje do rozmyślań, co tam w rzeczywistości kiedyś było?

Do kogo skierowana jest taka oferta?

Na razie do międzynarodowych turystów, którzy przyjeżdżają do Włoch i chcieliby zająć czymś swoje dzieci. Wszystko będzie się odbywało w języku angielskim, polskim i włoskim. Ale myślimy o tym, żeby w przyszłości otworzyć szkołę, skupioną na naszej idei „bycia bardziej znudzonym“, czyli bycia bardziej skupionym, nie rozstrojonym przez nadmiar bodźców, które zewsząd atakują. Ja przygotowuję program, oparty na sztuce wizualnej, a mój partner, koncentruje się na zagadnieniach lingwistycznych i na sprawach organizacyjnych.

Czy wasze dzieci są fanami nowoczesnych technologii?

W rówieśnikach mojej 11-letniej córki dostrzegam uzależnienie od play station i od gier w telefonach. Dla nich to, co ja w ich wieku robiłam, zwykła gra w piłkę na podwórku, jest dzisiaj czymś zupełnie nienaturalnym. Między innymi dlatego zamieszkaliśmy na wsi. Mamy wspaniałych sąsiadów z dziećmi w wieku naszych córek. Cudownie jest obserwować jak wszystkie razem wybiegają na podwórko i bawią się w chowanego, a nie siedzą cały dzień przed komputerem. Moja 3-letnia córka codziennie przynosi z przedszkola nowe włoskie piosenki. To powrót do prawdziwego dzieciństwa. Włosi są niezwykle pogodni i uśmiechnięci. Już samo słuchanie ich rozmów, nawet dla kogoś, kto nie zna włoskiego, jest jak słuchanie muzyki. Ich sposób wyrażania się, ich ekspresja, gestykulacja, to że są głośni – to dla mnie energia, z której czerpię. Czujemy się częścią tej wspólnoty, która otworzyła przed nami drzwi, zaprosiła do swojego grona i nie traktuje jak obcych. Przyznam się, że we własnym kraju, wśród Polaków, nigdy nie czułam się tak swobodnie, jak tutaj.

Widzę, że naprawdę odnaleźliście swoje miejsce.

Tak. W Toskanii jest słonecznie, pięknie i ciepło, a cudowne widoki zachwycają na nowo każdego dnia, bo nigdy nie są takie same. Dzień po dniu, otwierając to samo okno, można zobaczyć zupełnie co innego, inne kolory, światło i zamglenia. Marzenie każdego artysty! Wszystko to składa się na pewną magię, która od lat przyciągała mnie do tego kraju. I chociaż nie zawsze jest nam łatwo, bo Italia nie jest łatwą kobietą, to nie mamy wątpliwości, że trzeba ją zdobyć. I może właśnie to jest takie atrakcyjne?