Złota polska jesień: wywiad z Luką Palmarinim

0
218

Dr Luca Palmarini, Liguryjczyk od ponad 20 lat mieszkający w Krakowie, jest polonistą, historykiem, pisarzem, tłumaczem i wykładowcą Zakładu Filologii Włoskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dzięki swojej działalności edukacyjnej i publicystycznej przybliża Polakom i Włochom wiedzę o sobie nawzajem, stając się pośrednikiem między dwoma kulturami.

Jak zaczęła się Pana fascynacja Polską?

Zaczęła się dawno temu. To był początek lat 90., byłem młodym studentem i zwiedzałem Europę środkowo-wschodnią, czyli Europę poza byłą żelazną kurtyną. Wśród mojego pokolenia popularne było zjawisko Interrail, czyli jeden bilet kolejowy dla całej Europy. W przeciwieństwie do moich znajomych, którzy chcieli zwiedzać Amsterdam, Londyn czy inne stolice zachodniej Europy, ja zdecydowałem się odwiedzić Węgry, Czechosłowację i Polskę, żeby zobaczyć na żywo to jak ludzie na nie reagowali. Do Polski pierwszy raz trafiłem we wrześniu. Pierwszym miastem, które odwiedziłem, były Katowice, a więc miasto typowo przemysłowe. Widziałem prawdziwą „złotą jesień”, dlatego z Polską zawsze kojarzą mi się jesienne kolory. Jednocześnie było trochę melancholijnie, ponieważ zaczynały się zimne dni. Pamiętam też silny zapach węgla.

Jak to się stało, że przeprowadził się Pan do Krakowa i zaczął współpracę z Uniwersytetem Jagiellońskim?

Podczas mojej pierwszej podróży zakochałem się w Polsce i później przyjeżdżałem tutaj co rok. W tym czasie rozpocząłem studia we Włoszech. Zdecydowałem się na studia slawistyczne, a dokładnie język i literaturę polską i rosyjską. Wygrałem stypendium ministerialne, przyznawane przez polski rząd, dzięki któremu mieszkałem kilka miesięcy w Warszawie. Później, kiedy pisałem pracę magisterską w dziedzinie literaturoznawstwa, otrzymałem drugie stypendium i spędziłem jeden semestr w Krakowie. Przedłużyłem mój pobyt, obroniłem się i zacząłem pracować jako nauczyciel włoskiego. Zaczynałem jako lektor w dzisiejszym JCJ (Jagiellońskim Centrum Językowym), które wtedy nosiło nazwę Studium Doskonalenia Językowego dla Nauczycieli. Potem przez wiele lat uczyłem we Włoskim Instytucie Kultury i w różnych szkołach prywatnych. Dopiero później zacząłem swoją przygodę z italianistyką na Uniwersytecie Jagiellońskim. 

Dzięki podróżom i studiom slawistycznym z pewnością miał Pan nie tylko wiedzę dotyczącą polskiego języka i kultury, lecz także pewne wyobrażenia związane z życiem w Polsce. Czy po przeprowadzce znalazły się rzeczy, które mimo to Pana zaskoczyły?

Nie znalazłem nic takiego, ponieważ jako student slawistyki wiedziałem, co mnie czeka. Jednak jeszcze przed przeprowadzką, pod koniec lat 90., pozytywnie zaskoczyło mnie nastawienie ludzi. Pomimo tego, że w tych latach w Polsce panował kryzys gospodarczy, ludzie byli bardzo otwarci i pełni optymizmu. Zaskoczył mnie też fakt, że wszędzie ludzie czytali. Spacerując między innymi po Krakowie i Wrocławiu widziałem dużo osób czytających książki w parkach czy tramwajach. Także duża popularność gry w szachy była dla mnie miłym zaskoczeniem. Przygotowanie kulturalne i wykształcenie ludzi w tym kraju wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Widziałem więc same dobre rzeczy, ale oczywiście byłem i nadal jestem zakochany w Polsce.

Uczy Pan studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego języka włoskiego, prowadzi Pan też zajęcia związane z historią i kulturą Włoch. Jakie są Pana wrażenia związane z przekazywaniem takiej wiedzy polskim studentom?

Wiadomo, są to dwa różne kraje i kultury. Często trudno jest zrozumieć w pełni drugą osobę, nawet w obrębie tej samej kultury, istnieją przecież mikrokosmosy, kultury regionalne. Podczas zajęć widzę wielkie zainteresowanie i mocną sympatię do Włoch, co jest logiczne w przypadku studentów italianistyki. Większość studentów dużo rzeczy już wie i jest na bieżąco z tym, co dzieje się we Włoszech. Oczywiście jeden z najważniejszych celów tych studiów to nauka języka, jednak czuję, że studenci doskonale wiedzą, że sam język nie wystarczy. Wiedzą, że należy znać kulturę, żeby móc przenieść znaczenia i wartości z języka na język, zarówno w rozmowie z drugą osobą, jak i w tłumaczeniu. Rozumieją, że kultura i język są ściśle ze sobą związane. Studia italianistyczne nie są więc czystym kursem językowym.

Jest Pan autorem wielu publikacji dotyczących językoznawstwa, ale też polskiej kultury i historii. Są wśród nich dwie książki popularnonaukowe: „Polveri d’ambra”, w której analizuje Pan legendy z polskich ziem, oraz „Nowa Huta, la città ideale”, która opowiada historię tego idealnego miasta socjalistycznego. Co zainspirowało Pana do napisania tych książek?

Są to dwie publikacje, które celebrują Polskę. Jest to moja cześć dla kraju, który mnie przyjął. W Polsce czuję się bardzo dobrze i chciałbym dzięki tym książkom, a także kolejnym, nad którymi pracuję, uczestniczyć w rozpowszechnianiu wiedzy o tym kraju. Chciałbym przedstawić Włochom pewne aspekty kulturalne, historyczne, architektoniczne i literackie związane z Polską. 

Książka „Polveri d’ambra” zawiera legendy z ziem polskich, czyli terenów, które dzisiaj należą do Polski, chociaż w przeszłości nie zawsze tak było. Podkreślam wielokulturowość Polski i zmiany historyczne, które nastąpiły w tym kraju. Oczywiście są to nie tylko włoskie wersje wybranych legend, ale też pewna analiza tych historii i ich źródeł. Wybrane przeze mnie historie są związane z prawdziwymi miejscami, do których możemy się wybrać i dalej je badać. Jest to więc także zachęcenie, żeby zwiedzać Polskę i znaleźć się wśród legend. „Polveri d’ambra” to tak naprawdę tylko początek, ponieważ zbieram już materiał na kolejną książkę o tej tematyce.

 

Do zwiedzania Polski zachęcam też w drugiej publikacji, czyli „Nowa Huta, la città ideale”. Interesuję się architekturą, szczególnie tą XX wieku, która niestety często jest związana z totalitaryzmami. W Polsce taka architektura, częściowo modernistyczna i częściowo socrealistyczna, jest obecnie architekturą po części niechcianą. Mieszkając w Krakowie, spotkałem się z Nową Hutą. Moim zdaniem to miasto, które dzisiaj jest dzielnicą Krakowa, to ewenement w skali światowej. Stanowi jeden z najważniejszych przykładów architektury socrealistycznej, a jednocześnie istotny fragment historii Polaków. Jest to miasto zbudowane z niczego, nie tylko jeśli chodzi o urbanistykę, ale też o społeczność. Nie celebruję architektury komunistycznej jako takiej, celebruję ludzi, którzy przyjechali do Nowej Huty z całej Polski, budowali to miasto, a później walczyli w nim o demokrację. Pamiętamy strajki w nowohuckim Kombinacie i walki uliczne przeciwko reżimowi. Było to miasto założone przez komunistyczny reżim, które się przeciw temu reżimowi zbuntowało. I w końcu wygrało!

Powiedział Pan, że najważniejsze są historie ludzi. Żeby zebrać materiał do książek, musiał Pan dużo rozmawiać z mieszkańcami danych miejsc, z pewnością także o trudnych momentach w polskiej historii. Jakie to było doświadczenie? 

Od momentu, kiedy przyjechałem pierwszy raz do Polski, zawsze rozmawiałem z ludźmi. Spotykałem na ulicach ludzi, którzy zawsze byli otwarci i chętni pomóc mi poznawać ich kraj. Z jednej strony byli zaskoczeni moją ciekawością, a z drugiej dumni z tego, co mogli mi opowiedzieć. Każda z tych osób miała własną, niepowtarzalną historię. Pamiętam, jak na początku lat 90. w Warszawie poznałem kilka osób, które miały wtedy już ponad 80 lat i opowiadały mi o swoich przeżyciach w czasie wojny oraz o odbudowie miasta po jej zakończeniu. Lata później, kiedy pisałem moje książki oraz artykuły, rozmowa z mieszkańcami była dla mnie jedną z kluczowych kwestii. Szczególnie w przypadku książki o Nowej Hucie, na którą pomysł pojawił się, kiedy kilkoro mieszkańców opowiedziało mi o swoim życiu w czasach komunizmu. Wtedy pomyślałem, że mógłbym przedstawić to miasto i jego historię Włochom. Centrum tej książki jest społeczność Nowej Huty i jej walka przeciwko dyktaturze, więc rozmowa z ludźmi była dla mnie fundamentalna.

Z perspektywy Włocha mieszkającego w Polsce, jak postrzega Pan relacje polsko-włoskie?

Nie tylko obecnie, ale też w przeszłości można znaleźć dużo przykładów dobrych relacji polsko-włoskich. Kiedy zacząłem interesować się tym tematem, byłem zaskoczony, ile takich powiązań było i jest. Nie jestem jedyną osobą, która widzi, że ze wszystkich narodów słowiańskich to właśnie Polacy są najbardziej podobni do Włochów. Nie chodzi tylko o zachowanie czy temperament, ale też o twórczość literacką. Tak dobre stosunki polsko-włoskie świadczą o tym, że różnice między naszymi narodami nie są aż tak duże, jak się wydaje. Widzą to zwłaszcza studenci. Mamy różne języki i kultury, ale mamy też wiele wspólnych punktów historyczno-kulturowych.