Filmowe oblicze Mediolanu

0
993

Mediolan to miasto nieprzyzwoicie europejskie, błyszczące od witryn znanych marek i szczycące się bogactwem. Jednak daleko za murami Galerii Vittorio Emanuele istnieje także inny wymiar miasta. Filmowa strona nie posiada symbolicznej bramy, nie jest nią Porta Garibaldi, nie rzuca się od razu w oczy – by ją odkryć potrzeba nie tylko filmoznawczej pasji, topograficznego zmysłu, ale również znajomości włoskich słów.

Filmowe korzenie Mediolanu sięgają lat dwudziestych ubiegłego wieku, a wśród reżyserów portretujących miasto jest sam Michelangelo Antonioni. Można wręcz powątpiewać dlaczego włoskim cinecittá został Rzym. Przeważyła zapewne obecność rzymskiej szkoły filmowej Centro Sperimentale di Cinematografia (rok założenia: 1935), ale i na tym polu Mediolan nie odstaje. Koniec końców zdecydowano – Rzymowi przypadł tytuł Miasta Filmu Unesco, a Mediolanowi łatka modowego centrum Europy. 

W filmowym kadrze

Co uwielbiają filmowi twórcy? Zdecydowanie piękne światło i kontrasty, a tego ostatniego w Mediolanie nie brakuje, szczególnie jeśli spojrzymy na miejską architekturę – począwszy od okazałych, zabytkowych kościołów aż po szklane drapacze chmur.

Pierwsze filmy kręcone w Mediolanie pochodzą z początków kinematografii w ogóle i wyszły spod ręki samych braci Lumière. Jako pierwsi uwiecznili oni najbardziej znamienity symbol Mediolanu, czyli Katedrę Narodzin św. Marii (Duomo). Okazała katedra stała się plenerem dla wielu późniejszych filmów, wśród których znajduje się znana włoska komedia „Totó, Peppino e la malafemmina” (1956) Camilla Mastrocinque. Dwaj bohaterowie z Neapolu, Totó i Peppino, przyjeżdżają do Mediolanu i zwiedzają miasto. Scena rozgrywająca się na placu katedralnym, kiedy to panowie rozmawiają z miejscowym strażnikiem, uwypukla różnicę pomiędzy północą a południem Włoch.

Obok Duomo znajduje się inny symbol stolicy Lombardii, czyli Galeria Vittorio Emanuele  – współczesna siedziba luksusowych kawiarni i projektantów. Choć galeria pozostaje niezaprzeczalnie terenem świata mody, latem na jej dachu organizowane są wieczorne projekcje z włoskimi filmami na czele.

Przechodząc galerią można dotrzeć do Placu La Scala, którego nazwa nawiązuje do słynnej opery Teatro alla Scala. Widzieliśmy ją m.in. w filmie Vittoria de Siki „Wczoraj, dziś, jutro” (1963), w ujęciach otwierających rozdział Anna, oglądanych z perspektywy kierowcy i będących tłem dla swobodnych komentarzy bohaterki.

Długi spacer w kierunku północy doprowadzi nas do Porta Garibaldi, czyli łuku triumfalnego, symbolicznej granicy oddzielającej Mediolan stary od współczesnego. Dalej już prosto w kierunku Placu Gae Aulenti, gdzie intensywnie oświetlone wieże korporacji UniCredit wyznaczają nowoczesny styl miasta. W jego ramy wpisuje się stacja Porta Garibaldi, wejście do metra, która ze względu na swój charakterystyczny chłodny i metaliczny wygląd stała się tłem dla takich filmów jak „Né Giulietta né Romeo” (reż. Veronica Pivetti, 2015) czy „Aspirante vedovo” (reż. Massimo Venier, 2013). Paradoksalnie, oba filmy to komedie.

Właśnie korzystając z metra, można szybko uciec z ultranowoczesnej dzielnicy nad urokliwe kanały Navigli. Niewielu wie, że w 1978 roku Ermanno Olmi kręcił nad kanałem Naviglio Grande (znajdującym się po zachodniej stronie miasta) jedną ze scen do swojego filmu „Drzewo na saboty” (wł. „L’albero degli zoccoli”). Naviglio z filmu Olmiego to przystań, miejsce spotkań chłopów i arystokracji, obwoźnego handlu. Turystów z pewnością bardziej przyciągną kanały znajdujące się na południu, również zwane Navigli. Z zachodnią częścią nie łączy ich żaden ciąg komunikacyjny, jedynie kontekst towarzyski. Nad kanałami panuje tętniąca życiem atmosfera i wszechobecne, melodyjne „allora”. Urokliwe uliczki zdobią pracownie artystów, księgarnie, restauracje i bary. To dzielnica, która sama przekonuje, by zrobić kolejne zdjęcie i wręcz prosi się o filmową scenę flirtu.

Film – kino – moda – świat

Obecnie w Lombardii powstaje około 20-30 produkcji audiowizualnych rocznie. Wynika to z bogactwa prowincji, której to władze mogą przeznaczyć znaczną część budżetu na sztukę, a także ze sprawnego funkcjonowania komisji filmowej (Lombardia Film Commission). Komisja ta ma na celu promocję regionu (przestrzeni miejskich oraz naturalnych plenerów) oraz stworzenie optymalnych warunków sprzyjających powstawaniu nowych produkcji filmowych. Dysponuje ona bazą kontaktów i lokacji (czyli miejsc, w których kręcone są zdjęcia), pomaga również w uzyskaniu odpowiednich pozwoleń. 

Gdy mowa o kinie, nie sposób nie zwrócić uwagi na wydarzenia poświęcone kontemplacji filmowych dzieł. Cóż, Mediolan nie może równać się z Wenecją, niemniej jednak i tu podejmowane są ważne festiwalowe inicjatywy. Warto wspomnieć chociażby międzynarodowy Festiwal Filmowy w Mediolanie (Milano Film Festival), którego program opiewa w filmy włoskie i międzynarodowe, prezentowane w studyjnych kinach i nagradzane w kilku kategoriach. Festiwal powstał w 1996 roku i od początku organizatorom przyświeca idea promowania wyrafinowanego i niezależnego kina, która w artystycznym Mediolanie sprawdziła się całkiem nieźle.

O sile filmowego medium przekonuje jeszcze Fashion Film Festival, czyli festiwal, który bazuje na styku kultur – mody i kina. Impreza to raczej platforma wymiany myśli, konkurs filmów skupionych na modzie, ale przede wszystkim energetyzujące spotkania projektantów, stylistów, reżyserów i fotografów. Program imprezy, w którym oprawa wizualna zdecydowanie dorównuje merytorycznej treści, świadczy o budowanej renomie festiwalu (powstałego w 2014 roku) i czyni z niego jedno z najbardziej ekskluzywnych spotkań artystycznych na mapie Mediolanu. 

W murach szkoły

Istnieje powszechne przekonanie, iż „filmowość” danego miejsca zaczyna się w szkole. Filmowej, rzecz jasna.  Położenie tego typu instytucji pośrednio warunkuje późniejsze funkcjonowanie miasta, bowiem, prędzej czy później, studenci wyjdą z kamerami na ulice. W Mediolanie mieści się bardzo dobra uczelnia filmowa, z pewnością najlepsza w północnej części Włoch, której początki sięgają lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. La Civica Scuola di Cinema imienia Luchina Viscontiego kształci: reżyserów, scenarzystów, operatorów, producentów, montażystów, dźwiękowców i animatorów, a wśród jej wykładowców są osoby prężnie działające w branży filmowej. 

Uczelnia znajduje się na terenie dawnej fabryki tytoniu (Manifattura Tabacchi) i choć jest znacznie oddalona od centrum, w swoich murach mieści wszystko, czego niespokojna dusza młodego adepta sztuki filmowej zapragnie: studio telewizyjne, montażownię, mediatekę. Co więcej, obok szkoły znajduje się Interaktywne Muzeum Filmowe (Museo Interattivo del Cinema), które, pomimo nazwy, pełni bardziej funkcję rozrywkową niż edukacyjną. W swoich zbiorach posiada kilka zachowanych obiektów, w tym zabytkowych kamer. W jego obrębie znajduje się również biblioteka oraz archiwum filmowe, które jest pierwszym tego typu archiwum we Włoszech, założonym w 1947 roku. Jednak główną atrakcją są różnego rodzaju aplikacje i specjalnie dostosowane do nich przedmioty (po muzeum poruszamy się wyposażeni w tablet, który sczytuje kody QR). Korzystając z ekranów, możemy wyreżyserować krótki film animowany, wybrać ścieżkę dźwiękową, zaprojektować plakat lub zrobić sobie zdjęcie na wybranym tle. Nie trudno się domyślić, że oferta muzeum skierowana jest do dzieci i młodzieży, choć i wytrawny kinoman zatrzyma się w nim na dłuższą chwilę.

Cud w Mediolanie

Filmowe ścieżki Mediolanu krzyżują się – jakże by inaczej – na Piazza del Duomo. Nocą, w blasku odbijanego od murów katedry światła, nachodzi człowieka kusząca myśl, by, jak bohaterowie „Cudu w Mediolanie” Vittoria de Siki, unieść się nad ziemią i zobaczyć więcej. Niestety, czas, w przeciwieństwie do wyobraźni filmowej, ma swoje ramy i wizyta w mieście dobiega końca. Ślady twórczości filmowej pozostają w pamięci, a przecież studenci Civica Scuola di Cinema piszą już kolejne scenariusze. Mam nadzieję, że Mediolan pomoże im w ich realizacji. A jakby tak nakręcić film w całkowicie pustej Galerii Vittorio Emanuele? To już by była fantazja godna samego de Siki.