Gattai, reżyser i potomek jednego z polskich królów

0
1478

Danilo Gattai jest rzymskim reżyserem i aktorem, potomkiem kochanki krόla Stanisława Augusta. Życiem rządzi przypadek. Rodzimy się przez przypadek, piszemy przez przypadek, przez przypadek też się zakochujemy, tworzymy rodziny. Całe nasze życie podporządkowane jest „niepojętemu przypadkowi”, jakby to ujęła nasza ironicznie wysublimowana noblistka Szymborska, bądź co bądź, ekspertka od zdziwienia przypadkiem, a więc… ludzkim życiem.

Pracując w zeszłym roku nad polskim przekładem dramatu dwόch młodych rzymskich autorόw, Marca Di Bartolomei i Emiliana Crialesi, „Po stronie wilka”(„Dalla Parte del lupo”) nie mogłam przecież przewidzieć, iż kilka miesięcy pόźniej, podczas rzymskiej premiery sztuki w Teatro Nuovo Colosseo (początki października 2011) podam rękę i pogratuluję wspaniałej postmodernistycznej reżyserii tak trudnej sztuki samemu Danilo Gattai, potomkowi jednej z włoskich kochanek-aktorek polskiego krόla Stanisława Augusta Poniatowskiego! Kto z nas nie uczył się w szkole o Teatrze Stanisławowskim i jego roli w epoce oświecenia (pierwsza stała polska scena, Teatr Narodowy i Bogusławski, międzynarodowa wymiana tekstόw z Francji i Włoch, wspόłpraca z teatrem największych umysłόw epoki takich jak: Ignacy Krasicki, Franciszek Karpiński, Franciszek Zabłocki, Franciszek Dionizy Kniaźnin, Adam Kazimierz Czartoryski)! Takie spotkanie robi wrażenie, szczegόlnie na filologu opętanym widmem przeszłości kulturalnej Europy. Po 300 latach włosko-polska historia oświeceniowa powraca na języki, zatacza koło, jak mawiał Nietzsche. Przez Przypadek.

Po raz drugi, mam nadzieję nie ostatni, po 365 dniach spotykam Danilo Gattai w Antico Caffé Greco, przy ulicy Condotti w Rzymie. I to też jest nie bez znaczenia. Gest symboliczny, podwόjnie historyczny (tam krόl Stanisław, tu wieszcz Mickiewicz). Symbol w rękach artysty staje się potężnym narzędziem, wypowiada to, czego zwykły język nie potrafi opisać. W naszym przypadku podkreśla atmosferę, przenosi nas – nolens volens – w opary polsko-włoskiej przeszłości teatralnej.

Danilo, jak milo cię znόw widzieć! Minął rόwny rok od rzymskiej premiery „Dalla parte del lupo”. Co zmieniło się od tego czasu w twoim życiu? Nad czym teraz pracujesz?

Moim największym projektem na teraz jestem ja sam w nowej odsłonie, już nie reżyser, ale artysta figuratywny, ktόry rysuje, maluje i wyraża niewyrażalne za pomocą formy i koloru.

Wracając do tekstu Marca Di Bartolomei i Emilano Crialesi i do twojej reżyserii z poprzedniego roku, chciałam ci tylko powiedzieć, iż byłeś FENOMENALNY. Tłumacząc niniejszą sztukę (o władzy, seksie, przemocy i finansowych machlojkach) zdawałam sobie dobrze sprawę z trudności, jakie może ona sprawić przy wystawieniu jej na deskach teatru. Ty sobie z nią wspaniale poradziłeś! Rozwiązałeś w pewnym stopniu złożony rebus przestrzeni i „ciemnych” monologόw, nie wspominając mocnych scen przemocy. Rozwiązałeś go za pomocą… sześcianόw…

Sześciany są formą zapożyczoną z mojego dzieciństwa. Gdy byłem mały pewien starszy i postawny stolarz, przypominający dobrego orka, przynosił mi w prezencie pozostałości jego pracy: właśnie kwadratowe sześcienne kostki z pachnącego świeżego drewna. To z nich układałem mόj świat. Natomiast w tym przedstawieniu te same „kostki” były symbolem życia, ktόre burzy i buduje, przygotowuje i unicestwia, generuje i niszczy. Oto dlaczego te sześciany były przenoszone przez aktorόw z miejsca na miejsce lub układane jeden na drugim, tworząc mury, ławki, a następnie burzone przemieniały się w zwykłą dekorację przestrzeni.

Jak opisałbyś Twόj cast i twoją wspόłpracę z Vannim Corbellinim i Giovannim Scifonim, wielkimi aktorami, tu w rolach głόwnych?

Vanni: elegancki i przystojny, Giovanni: sceniczne zwierzę. I pozostali, Giorgia Fanari: świeża i młoda, Elisa Panfili: krwista i głęboka, Carla di Pardo: świadoma i delikatna, Danilo Zuliani: z pasją, intensywny, Davide Cortese: pełen sprintu i miłości.

Właśnie, mόwiąc o aktorach i sztuce interpretacji… Jesteś potomkiem Cateriny Gattai, wybitnej aktorki i piosenkarki, kochanki polskiego krόla Stanisława Augusta Poniatowskiego i żony Carla Tomatisa (wenecki komik), która przybyła do stolicy Polski z Włoch w XVIII wieku. To wszystko prawda? Potwierdzasz?

Tak, moja praciotka czuwa zawsze nade mną.

Opowiedz nam lepiej jej historię.

Najbardziej fascynującym i romantycznym aspektem jej życia było to, iż będąc gwiazdą florenckiego teatru La Pergola wybrała miłosną pasję do Poniatowskiego, ktόry to zabrał ją ze sobą do Polski. Miłość do teatru i do mężczyzny stała się siłą napędową jej egzystencji. Bycie aktorką w XVIII wieku nie było łatwe dla kobiety. Piękna i lekkomyślna była ta moja cioteczka, ale ja bardzo dobrze to rozumiem.

Jak dowiedziałeś się o tej historii? Odkryłeś ją sam, czy może obraz Katarzyny Gattai-Tomatis, jak ten wykonany przez Bacciarelliego [wystawa „Bacciarelli i inni. Królewska kolekcja obrazów Stanisława Augusta” do 28 kwietnia 2013 dostępna w Muzeum Łazienek Krόlewskich] zachował się w zbiorowej pamięci rodzinnej?

Tak, mόj ojciec opowiadał mi o tej historii. Kilka lat temu spotkałem też pewnego uczonego, Alberto Macchi, z ktόrym nawet zrealizowałem jeden spektakl. Jako wspόłpracownik muzeόw włoskich i ekspert od historycznych dokumentόw teatralnych, Macchi w swoim eseju o malarce Irene Parenti przytoczył właśnie historię żyjącej w tym samym okresie Cateriny Gattai. Poznanie mnie wywarło na nim duże wrażenie, to on wyjawił mi pewne szczegόły z życia mojej dalekiej krewnej, ktόre wcześniej ignorowałem.

Byłeś już w Warszawie?

Po tym wywiadzie czekam na zaproszenia z międzynarodowych instytucji! (Żartuję!)

Wiesz, gdzie znajdujemy się w tym momencie?

Na ulicy Condotti. Uwielbiam ją szczegόlnie o poranku, gdyż jest wtedy przeludniona i mam wrażenie, jakby całe miasto należało do mnie. A Antico Caffé Greco jest jej perełką.

To rόwnież miejsce, gdzie ktόryś z kolei raz kultura polska spotyka się z włoską. Pomyśl, to miejsce, tak jak nasza historia Cateriny i Poniatowskiego rodzi się w XVIII wieku! Jest to najbardziej znana kawiarnia literacka w Rzymie uczęszczana przez wielu artystόw międzynarodowych od trzech wiekόw. Gościł tu wielki polski poeta Mickiewicz (i wielu innych), D’Annunzio, Leopardi, filozof Shopenhauer, muzyk Wagner, czy w końcu malarz Guttuso, ktόry nawet kawiarnię sportretował w jednym ze swych słynniejszych dzieł. Spośrόd wymienionych artystόw kogo zaprosiłbyś na kawę?

Leopardi nauczył mnie kochać życie. W dialogu Mody ze Śmiercią mόwi, iż ta pierwsza jest siostrą tej drugiej… Pisze też o cierpieniu, pozwala nam przywiązywać się do rzeczy pięknych, krόtkich i intensywnych. Guttuso, którego wystawę widziałem w ostatnich dniach w Vittoriano, jest pełen energii. Zatem, poszedłbym na kawę o poranku z tym pierwszym, a po obiedzie z tym drugim.

Pytałam się już ciebie o przeszłość i teraźniejszość, a nie zapytałam jeszcze o przyszłość. Jakie są twoje plany na 2013 rok?

Moja droga, przyszłość jest teraz! Moim planem jest ciągła zmiana planów, gdyż tylko w ruchu wyraża się życie i wszelkie poszukiwanie.