Jowisz malujący motyle, czyli instrukcja dobrego życia według księcia Alfonsa d’Este

0
335
Dosso Dossi, „Jowisz, Merkury i Cnota”, lata 20. XVI wieku, olej na płótnie, wysokość 112 cm, szerokość 150 cm, Zamek Królewski na Wawelu, Kraków

Kiedy proponuje się nam rzucenie obowiązków i ucieczkę na wieś, na łono natury, większość ludzi uśmiecha się do siebie z rozmarzeniem, ale natychmiast pojawia im się w głowie myśl o pracy, o zwyczajnej, pracowitej codzienności. Chcemy wyjechać, posiedzieć na tarasie jakiejś willi i patrzeć na naturę, na niebo, morze, na kota wylegującego się na rozgrzanym murku, na ptaki kręcące kółka w powietrzu. Chcemy być otoczeni zielenią, dotykać miękkiej trawy, bez pośpiechu obserwować życie. Wiedzieć, że mamy nieograniczony czas i żadne obowiązki nie są ważniejsze od leniwego przewracania kart książki lub fotografowania motyli. Nasz świat tak przyspieszył, że trudno jest zrealizować pomysł o idealnym wypoczynku inaczej, niż w chwili oczekiwania na kawę z ekspresu.

A przecież wcale nie chodzi o to, żebyśmy byli Jowiszem, jak na obrazie renesansowego malarza, Dossa Dossiego. Historia i temat obrazu z polskich zbiorów są instrukcją dobrego życia. Zapraszam do lektury.

O naturze bogów

Dosso Dossi czerpał inspirację z kilku źródeł: historii Egiptu Ptolemeuszy, ze starożytnej Grecji, z antycznego Rzymu, astrologii, ezoteryki, symboliki. Ale poematem, który bezpośrednio wpłynął na tematykę i kompozycję obrazu, były Virtus (Virtue) Leona Battisty Albertiego, teoretyka sztuki, architekta i erudyty wczesnego renesansu. Utwór został napisany w języku łacińskim około 1430 roku podczas pobytu autora w Rzymie lub niedługo później, kiedy odwiedzał on Florencję. W 1464 roku poemat przetłumaczono na język włoski i błędnie przypisano Lukianowi, rzymskiemu sofiście, retorykowi i satyrykowi z II wieku n.e. Alberti, jako wybitny humanista i erudyta świadomie wprowadził antyk do swojego dzieła. Virtus ma formę dialogu między Cnotą i Merkurym. Bogini Cnota przybywa na Olimp i chce się poskarżyć Jowiszowi na swój los. Podczas przechadzki po Polach Elizejskich w towarzystwie uczonych mędrców i wielbicieli moralności, jak Sokrates, Platon, czy Cyceron, Cnota została zaatakowana przez Fortunę. Żaden z bogów nie stanął w jej obronie. Merkury usłyszawszy jej skargi uznał, że to niezwykle trudny przypadek i skarga nie ma sensu. Każdy z bogów bowiem jest zależny od Fortuny, nawet Jowisz. Milczenie jest teraz najlepszym rozwiązaniem, a Cnota powinna skorzystać ze swojej mądrości i ukryć się wśród pomniejszych bogów, dopóki Fortunie nie minie nienawiść.

Temat z poematu Albertiego fascynował artystę, bo skarga Cnoty na Fortunę została ponownie zobrazowana na freskach w Castello del Buonconsiglio w Trydencie. Sklepienia części pałacu zostały udekorowane przedstawieniami Cnót. W czterech rogach sklepienia przedstawiono cztery Cnoty Kardynalne: Sprawiedliwość, Umiarkowanie, Roztropność i Męstwo. Na dwóch krótszych bokach artysta namalował herby Medyce uszów (papieżem był wówczas pochodzący z florenckiego rodu Klemens VIII) oraz Habsburgów, czyli panującego króla Karola V. Monochromatyczne freski ukazujące Cnotę w historii Albertiego zajmują dłuższe boki komnaty. Co ciekawe, właśnie w tych malowidłach Dosso Dossi ukazał Cnotę w łachmanach tak, jak opisał ją Alberti w dialogu. Grupa mędrców starożytności stoi za nią, poszkodowaną, skarżącą się, odartą z ubrania i godności. Merkury natomiast jest tu postacią niecierpliwą, zajętą, nie chce dopuścić Cnoty do Jowisza, traktuje ją jak intruza. Natomiast w obrazie z polskich zbiorów Cnota jest elegancko ubraną kobietą w wieńcu na głowie i nic w jej postawie, ani wyglądzie nie wskazuje na nieszczęście, jakie ją spotkało.

Książę – sybaryta

Giovanni di Niccolo di Luteri, czyli Dosso Dossi żył w niewielkim miasteczku Mirandoli, w sąsiedztwie dwóch tętniących kulturą i polityką dworów: mantuańskiego i ferraryjskiego. Zatrudniony przez ród d’Este tworzył dla nich obrazy i freski. Około 1524 roku na zlecenie księcia Alfonsa d’Este namalował dzieło Jowisz, Merkury i Cnota. Obraz przedstawia trzech bogów rzymskich: Jowisza, Merkurego i Cnotę. U ich stóp kłębią się chmury. Nad głowami złota tęcza na dość ciemnym, zasnutym mrokiem niebie, z której Jowisz korzysta, niczym z palety malując motyle. To akt tworzenia, bogowie malują nas, ludzi, malują zwierzęta, owady, a my wszyscy, cząstki natury, ożywamy pod boskim spojrzeniem i wzlatujemy w niebo lub schodzimy z boskiego płótna na ziemię.

Książę d’Este był humanistą, wielbicielem sztuki i militariów. Był także sybarytą, który uciekał od gwaru ferraryjskiego dworu na wieś, do willi Belvedere. Zdarzało mu się malować lub tworzyć majolikę. Czytywał poezje, zatrudniał artystów, otaczał się erudytami. Dzieła sztuki, które zamawiał i kupował zapewne kontemplował w pięknym, sielskim otoczeniu. Był to czas, gdy odpoczynek, nazywany otium lub riposo był zajęciem pożądanym, szlachetną umiejętnością, z której nieliczni potrafili korzystać. W tym sensie obraz znakomicie wpisuje się w czas szlachetnego odpoczynku. Malowanie motyli jest tworzeniem piękna w otoczeniu natury, pochwałą odpoczynku, równie ważnego, jak praca. Nie wiemy, o czym książę d’Este myślał obserwując obraz, ale skupienie na sztuce, jej kontemplacja, z pewnością może być odpoczynkiem po dniu, tygodniu, miesiącu pracy.

Symbolika obrazu

„Jowisz, Merkury i Cnota” to jedna z kompozycji alegorycznych i ezoterycznych, popularnych na ferraryjskim dworze XVI wieku. Dosso Dossi sięgnął do poematu sprzed stu lat, ale w czasach księcia Alfonsa I d’Este w zamku przebywali artyści zafascynowani cyklami kosmogonicznymi, ezoteryką i astrologią. W XV wieku w Palazzo Schifanoia w Ferrarze, należącym do rodziny d’Este, w XV wieku powstał cykl astrologiczny, którego ikonografia została odczytana dopiero na początku XX wieku przez niemieckiego historyka sztuki Aby Warburga. Jednak w XVI wieku prawdopodobnie symbolika fresków była znana, bo czas ich powstania nie był zbyt odległy. Dosso Dossi sięgnął po tematykę antyczną, ale obraz, poza tym, że opowiada konkretną historię, zawiera w sobie także symbolikę i przekaz popularny na północy Włoch w tamtej epoce. Dzieło ukrywa w sobie także przekaz ezoteryczny. Merkury, którego atrybutem jest kaduceusz był posłańcem bogów. Sam złoty kaduceusz wyrażał ezoteryczną moc snu i budzenia żywych. Motyle to symboliczna ulotność myśli, zaś tęcza, z której Jowisz, jak z palety czerpie farbę, to symbol ulotności idei. Malarz połączył zatem inwencję twórczą z koncepcją uniwersalnego porządku świata. Gest ciszy Merkurego także nawiązuje do inspiracji. Cisza jest koniecznym preludium kreatywności.

Gest ciszy

Uważa się, że to Jowisz jest bohaterem obrazu. Wszelkie interpretacje oscylują wokół jego postaci, boga, który zajęty malowa- niem motyli, nie zauważa, nie chce zauważać świata pędzącego obok. Czy jednak nie jest tak, że to gest ciszy Merkurego buduje narrację dzieła? Dosso Dossi inspirował się opublikowanymi po raz pierwszy w Italii emblematami Andrei Alciatiego, włoskiego humanisty. Jego Emblematum liber to zbiór epigramatów, czyli krótkich utworów poetyckich bazujących na starożytnych inskrypcjach z rycinami ilustrującymi poszczególne teksty. W przedmowie tej niewielkiej książeczki Alciati opisał emblematy jako rozrywkę dla humanistów bazującą na kulturze klasycznej. Kilka emblematów wskazuje na wyraźną inspirację. Gest ciszy Merkurego został z wielkim prawdopodobieństwem zainspirowany strofami i ryciną In silentium, gdzie palec mędrca uniesiony do ust wzywa głupca do przemiany w faryjskiego (wyspa Faros w Aleksandrii) Harpokratesa. Harpokrates, jako jedno z przedstawień boga Horusa z okresu  ptolemejskiego i rzymskiego w Egipcie, był czczony w Grecji i w Rzymie jako bóg milczenia. Starożytni Grecy i Rzymianie błędnie jednak odczytali egipskie hieroglify, bo dzisiaj wiemy, że gest ciszy w ikonografii znad Nilu oznaczał dziecięcość (Horus = dziecię). Z obrazem można powiązać także kilka innych emblematów, ale cisza staje się w tym obrazie znaczącym przesłaniem.

Skarga Cnoty staje się nieważna. Stwarzanie świata schodzi na dalszy plan. Najważniejsze jest zachowanie ciszy. Jeśli uda nam się w spokoju pokontemplować obraz, równowaga między pozornie bezużytecznym zajęciem, przekornie napiszę, jak skargi, a ważącym na naszym wewnętrznym spokoju, jak malowanie motyli, zostanie zachowana.

Dosso Dossi ukazał na obrazie moment uciszania Cnoty przez Merkurego. Jowisz był przecież zajęty, malował motyle. Nie można przeszkadzać ojcu bogów w tak ważnym zajęciu. Powiecie, że to zabawne? Nie sądzę. Wyobrażacie sobie świat bez motyli?