Kawa to w Neapolu sposób wyrażania uczuć

0
1608

Chcąc porozmawiać o Włochach, generalizowanie tak naprawdę zawsze okazuje się błędem: Italia to półwysep, który zgromadził w swoich granicach wiele kultur i tradycji, czasem podobnych do siebie, czasem zgoła odmiennych. W naszym pięknym kraju można natrafić na co najmniej dwadzieścia dialektów języka, jeden na każdy region. Te z nich, które najbardziej przysłużyły się do powstania największej ilości stereotypów opisujących postać typowego Włocha, znajdują się na południu kraju, a na czele listy „zasłużonych” widnieją neapolitańczycy, kalabryjczycy, mieszkańcy Apulii i Sycylii.

W tym artykule chciałbym opowiedzieć Wam właśnie o neapolitańczykach i opisać pokrótce, jak przetrwać „nieziemskie” spotkanie z mieszkańcami Neapolu. Jeśli będziecie mieli okazję znaleźć się w jego okolicach, zachęcam Was gorąco do zwiedzenia miasta, przynajmniej z trzech ważnych powodów: jego specyfiki, jedzenia i ludzi.

Słynne lungomare, ostatnio wyłączone z ruchu drogowego i oddane do użytkowania pieszych, to idealne miejsce na popołudniowy spacer, choćby przy zachodzie słońca, podczas którego można rozkoszować się przepięknym krajobrazem. Wystarczy już jeden rzut oka, by zachwycić się zatoką Neapolu z jej wyspami: Ischią, Procidą i Capri. W czasie spaceru warto skusić się na porcję taralli nzogna e pepe, które, jeśli już koniecznie chcecie wiedzieć, wytwarzane są z tłuszczu wieprzowego i pieprzu. Miejscowi zwykle popijają je piwem, a nierzadko za kropkę nad „i” takiego posiłku służy poczciwa sfogliatella, czy to riccia czy frolla, obie wersje wyśmienite lub, bo dlaczegóż nie, pyszna babà, odmiana słodkości dobrze znanej Polakom.

Spacerując wybrzeżem, radzę Wam skierować się w stronę Piazza del Plebiscito i zajrzeć na via Roma [lub Toledo, przyp. tłum.], czyli do najbardziej odpowiedniego miejsca na zakupy. Przecinające ją uliczki są pełne przeróżnych knajpek, w których można zjeść smacznie i bez uszczerbku dla portfela. Daniem, którego nie możecie przegapić, jest klasyczna pizza napoletana; ta oryginalna, prawdziwa, jedyna “a pizz”. Polecam jej tradycyjne wersje: Margheritę lub Marenarę; pierwsza stworzona została w hołdzie Królowej Małgorzaty, druga – to ulubienica marynarzy (prawdziwa „marinara” nie zawiera sardeli). Mówiąc najogólniej, w tradycyjnej pizzy nie znajdziecie takich składników jak owoce czy ryby; te włączano do przepisów z czasem, szczególnie ostatnio, aby zaspokoić bardziej współczesne gusta kulinarne.

Nawet jeśli mówicie po włosku, w okolicach Neapolu wasza edukacja językowa może okazać się niewystarczająca. Prawdopodobnie nie zrozumiecie ani słowa z miejscowego dialektu, ale bez paniki! To zupełnie normalne. Dlaczego, spytacie? Otóż zdecydowana większość mieszkańców miasta, w gronie „samych swoich”, posługuje się… językiem neapolitańskim! Nie powinno was zatem zdziwić, że także Włosi pochodzący z innych regionów mają problem podobny do Waszego. Miejscowy dialekt to język zawierający słowa powstałe na przestrzeni setek lat, zawiera fonemy przywodzące na myśl słowa arabskie, francuskie i hiszpańskie. Przygotujcie się też na inne sytuacje: głośne wołanie siebie nawzajem zamiast używania domofonu, traktowanie nieznajomych jak przyjaciół już w pierwszej sekundzie po nawiązaniu znajomości. To wszystko stanowi część naszej tradycji, naszego stylu bycia, być może odrobinę zbyt wylewnego, być może niezrozumiałego, bo tak unikatowego na skalę kraju.

Język neapolitański, jak wspomniałem, to dialekt, ale zarazem odrębny język sam w sobie. Przestudiujmy kilka przykładów, które ułatwią Wam zrozumienie zagadnienia.

Zamiast “presto”/szybko mówimy “ambress”, a tak naprawdę presto/prestissimo “ambress ambress”,

“adesso”/teraz to “”, jeśli chcemy jednak opisać konkretny moment, mówimy “mò mò”,

“all’ultimo momento”/w ostatniej chwili zastępuje “nganne nganne” (z gardła do gardła).

Inne „podwójne” słowa, to “lentamente”/powoli, którą w neapolitańskim zastępuje para słów “chiane chiane”, podczas gdy “adagio”/szybko staje się “cuonc cuonc”, “completamente”/całkowicie to “sane sane”, “meticolosamente”/skrupulatnie tłumaczymy jako “pile pile” (pelo pelo), “disteso”/rozłożysty zastępuje “luong luong”, “di nascosto”/w ukryciu natomiast “aumma aumma”.

W języku neapolitańskim istnieje czasownik “eccere”, który pochodzi od zaimka osobowego “eccolo”/oto on. Odmieniany zawsze w czasie teraźniejszym, opisuje zarazem osobę, jak i odległość fizyczną podmiotu, do którego się odnosi: – oiccan – oilloc -oillan, -oebbiccan -obbilloche –oebbillanne.

Wiele słów rozpoczynających się od “g” gubi pierwszą literę, jak “gatta”/kotka, który staje się “jatta”, “genero”/teść zastąpiony przez “jennere”, “giorno”/dzień ”juorne”; jest też wiele słów, które w języku włoskim rozpoczynają się od “s”, zaś w jezyku neapolitańskim zmieniają pierwszą literę na “n’s..”, jak na przykład “sposato”/żonaty: “n’surat”, “sporco”/brudny: “n’svat”, “sopra”/nad: “n’coppe”. Oczywiście każde z tych słów wzbogaca towarzyszący mu odpowiedni gest, te jednak trudno opisać mi słownie. Nie przejmujcie się, zauważycie je natychmiast po rozpoczęciu rozmowy z mieszkańcem Neapolu.

Włosi, a w szczególności neapolitańczycy, zaliczają się do grupy, którą inżynier i współczesny filozof Luciano de Crescenzo zdefiniował jako „narody miłości”, a do której zaliczył także Hiszpanów, Irlandczyków, Greków i… Polaków! Wszystkie te narody wolą żyć raczej „we wzajemnych objęciach” i cenią je sobie bardziej niż prywatność i indywidualizm. To wiąże się niewątpliwie ze skłonnością do daleko posuniętego „rozgadania”, rozmów na wszystkie tematy i ze wszystkimi (tak zwanego “càpére”), narzekania (“chiagnazzare”, znaczy zawsze „płakać” nad czymś, żalić się) i zazdrości (cóż, jesteśmy odrobinę “mmérius”). Jeden z fałszywych stereotypów dotyczących typowego mieszkańca Neapolu głosi z kolei, że jest to figura zawsze zmęczona i leniwa, podczas gdy w rzeczywistości neapolitańczycy są pracowici jak nikt inny, ciągle poszukują zajęcia, a jeśli go nie znajdują – sami tworzą na pracę zapotrzebowanie! Problem w tym, że jako jeden z narodów miłości, okupujemy smutkiem i melancholią separację z rodzinnymi stronami, a że pracy dla wszystkich z drugiej strony w regionie nie ma… trzeba sobie radzić, kombinować. Owa biegłość w kreatywnym radzeniu sobie z problemami, sztuka „kombinowania” to słynna już na całym świecie cecha neapolitańczyków [i Polaków – przyp.red. ;)].

Jeśli dobrze się przyjrzeć, neapolitańczyk zawsze ma coś do roboty (“ten semp 'a che ffa”), co nie dziwi zważywszy, że prowadzi swoje sprawy w cieniu wulkanu, który może wybuchnąć w każdej chwili! Prawdziwie „przeżyć” swoje życie to dla niego absolutny priorytet, tak więc nawet wypicie kawy, spotkanie z przyjaciółmi, kolacja z rodziną stają się ważnymi punktami dnia codziennego, obowiązkami, ważnymi sprawami; stąd klasyczne zdanie, które pada w konwersacji: „Wybacz, muszę iść, obiecałem przyjacielowi kawę”. Kawa to w Neapolu inny sposób wyrażenia uczuć wobec innej osoby, powiedzenia „kocham, zależy mi na tobie”, także w kontekście przyjaźni. Niech Was zatem nie zaskoczy nieustanna wymiana zaproszeń na kawę; kawa to symbol uczuć w grze.

Tak więc… skoro mieliście już wystarczająco dużo ciekawości i cierpliwości, by dotrzeć do ostatniej linijki tego tekstu, wypada mi, jak na poczciwego neapolitańczyka przystało, zapytać Was “ve pozz offrì nu bellu cafè?” 🙂