Kierunek: Bari

0
140

Będąc po raz pierwszy w Bari, stolicy Apulii, samochodem, można trochę pobłądzić. Dwupasmowe uliczki w centrum są często jednokierunkowe, co za tym idzie w co drugiej zaskoczy nas zakaz wjazdu. Na dodatek mieszkańcy lubią wpychać się „na trzeciego”, a do tego nagle pojawia się obok nas sympatyczny rowerzysta z psem rasy spaniel w koszyku przytwierdzonym do kierownicy jednośladu. W weekend wieczór, zaparkowanie samochodu graniczy z cudem, jednak na twarzach zmotoryzowanych mieszkańców nie widać poirytowania z tego powodu. A gdy tylko kierowca podejmuje próbę wciśnięcia się w niewielką wolną przestrzeń, piesi jakby na zawołanie zbiegają się i, machając rękami w powietrzu, prawie że wykonują ten manewr za niego. Bezbłędnie oczywiście.

Kontrasty i smaki

Szeroka ulica Sparano da Bari w weekend przypomina długi pasaż pokus ze sklepami znanych marek i „sieciówek” otwartymi do późna. Jest tłoczno i przyjemnie gwarno. Mijamy przechadzających się mieszkańców – wszyscy dobrze ubrani, nieskazitelni. Wszystko to sprawia, że czujemy się jakby przeniesieni do zupełnie innego świata niż jeszcze kilka godzin wcześniej gdzie, na przedmieściach i autostradzie, w zatoczkach rosły krzywe wieże worków ze śmieciami.

Znikamy w jednej z bocznych ulic. Tam, nawet po zmroku, otwarty jest mały kiosk z używanymi książkami. Obok tradycyjnej knajpki, w której na wspólny posiłek zbierają się całe rodziny, znajduje się nowoczesna restauracja, a blaty jej wystawionych na zewnątrz stołów porasta świeża, zielona trawa (dla zainteresowanych, mowa o restauracji Stammibene, via Domenico Nicolai). Uliczki pachną kawą i pizzą na wynos. W barach królują focacce i chrupkie taralli o wielu smakach (anyżowe, serowo-pieprzowe, z sezamem, imbirowe), a na kawę i lody wszyscy pędzą na Piazza Mercantile, do Pasticcerii Martinucci, aby spróbować słynnego gelato o wymownej nazwie „provami” (spróbuj mnie).

Szerokim corso Vittorio Emmanuele, gdzie od Piazza Libertà ciągnie się zadbana aleja palmowa, docieramy aż do portu. Tam wita nas elegancka fasada Teatru Margherita, wzniesionego na początku XX wieku, obecnie w trakcie remontu. Na molo San Nicola, od wczesnych godzin porannych rozkładane są stragany na targu rybnym, a cierpki zapach owoców morza unosi się jeszcze długo po jego zamknięciu. Podążając dalej Lungomare Imperatore Augusto, dotrzemy do portu promowego, skąd kursują rejsy do Chorwacji, Albanii oraz Grecji. Na zachód od starego miasta wznosi się natomiast Castello Svevo, wybudowany prawdopodobnie w latach 30. wieku XII na polecenie króla Sycylii, Rogera II. Forteca uległa zniszczeniu niespełna 20 lat po jej wzniesieniu, aby na początku kolejnego stulecia zostać odbudowaną przez cesarza Fryderyka II z Hohenstaufów. W kolejnych wiekach w zamku rezydowali przedstawiciele dynastii andegaweńskiej, a później Sforzowie. A dziś, przy Largo Abate Elia, w Bazylice św. Mikołaja możemy oglądać wykonany pod koniec XVI wieku nagrobek królowej Bony.

Bari dostosowuje swój rytm do zwiedzającego, urzeka prostotą. Podążając zatem szlakiem historii po uroczej starówce, warto zwolnić kroku i nacieszyć się miejscowym klimatem. We Włoszech, naturalnym synonimem relaksu jest ciepła filiżanka kawy, popijanej przy małym stoliku kawiarni lub baru w wąskiej uliczce lub na zalanym słońcem placu, jak na przykład Piazza del Ferrarese tuż przy porcie. Wracamy na corso Vittorio Emmanuele, przystajemy na przejściu dla pieszych i uśmiechamy do siebie, gdy chwilę później policyjny samochód przejeżdża na dopiero co zmienionym na czerwone świetle.

foto: Karolina Romanow