Liliana Cavani – reżyserka niepokorna

0
131
Liliana Cavani / fot. Graziano Arici

W bogatej kinematografi i włoskiej, w której głównie dominują mężczyźni rozprawiający się z tożsamością Italii, jej miastami, historią, mafią, jest jedna kobieta, która w kinie nieustannie przekraczała granice, mieszając chociażby elementy sado-maso z faszyzmem. Oto Liliana Cavani.

Liliana Cavani, reżyserka niepokorna, urodziła się w latach trzydziestych, wraz z rodzącym się faszyzmem, w Carpi, w prowincji Modeny. Ojciec dziewczynki, architekt z Mantui, pochodzący z konserwatywnej burżuazyjnej rodziny ziemiańskiej, rzadko bywał w domu. Matka zaś była miłośniczką kina, pochodziła z rodziny robotniczej, walczącej z ruchem faszystowskim i w każdą niedzielę, zamiast do kościoła, zabierała przyszłą reżyserkę na filmy miłosne. Uwielbiała romanse. Te wszystkie naiwne historie, które nie przypominały życia, ale uwodziły uśmiechem młodego Vittorio De Siki, w którym można było kochać się w ukryciu. Z czasem kino stało się opiekunem małej Liliany, która zaprowadzana była do sali kinowej, kiedy rodzice musieli zająć się swoimi sprawami. Mieszkali na Corso Vittorio Emanuele, na końcu którego był park. W parku był szpital. W szpitalu kostnica. A kostnica to ciekawość. To zrozumiałe, że dziecko interesuje się tym, co zakazane i sprawdza miejsca, do których wchodzić nie wolno. Liliana miała sześć lat, kiedy postanowiła sprawdzić, co kryje się za murami domu, do którego co chwila wchodzą zapłakani ludzie. Udając się niepostrzeżenie za nimi zobaczyła martwe ciała, a właściwie ciała przykryte prześcieradłami, spod których wychodziły nagie stopy. Pomarszczone, stare stopy. Innym razem wybrała się na obcy pogrzeb, na którym otwarto trumnę przed jej zakopaniem. I znów ciało. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego się nie rusza. Jednym z ważniejszych doświadczeń w tej dziwnej fascynacji śmiercią była śmierć matki przyjaciela. Matka nazywała się Igea. Jej ciało przed pogrzebem przez kilka dni wystawione było przed domem, tak by wszyscy bliscy mogli się z nią pożegnać. Jak wyznała po latach w wywiadach reżyserka cały czas intrygowało ją dlaczego ładnie ubrany człowiek leży nieruchomo i nikt nie ma zamiaru go obudzić. W tamtych czasach przepaść między dorosłymi, a dziećmi była znacznie większa niż obecnie. Dzieci nie pytały, a nawet jeśli to robiły, nieczęsto otrzymywały odpowiedź na czym polega świat dorosłych.

Liliana Cavani / fot. Graziano Arici

Dom rodzinny Liliany różnił się od tradycyjnego, konserwatywnego domu włoskiego z tego okresu, który zazwyczaj był przesiąknięty surowymi zasadami i katolicyzmem. W jej domu panowało bezstresowe wychowanie. Reżyserka do dziś wspomina, że prawdopodobnie była jedyną dziewczynką na podwórku, która nie doświadczyła przemocy w domu, nawet małego klapsa w pupę. To wszystko zawdzięczała dziadkom, którzy ją wychowali. Byli tolerancyjni i posiadali głębokie aspiracje, aby tworzyć sprawiedliwe i wolne społeczeństwo. Ich dom pozbawiony był nienawiści, ponieważ byli przekonani, że edukacja jest wynikiem wolnego wyboru i wzajemnego szacunku. Jak wspominała Cavani: „Nawet katolicy z naszych stron byli dżentelmenami, bardziej cywilizowanymi niż przeciętni.” To właśnie dziadkowie dali jej to co najlepsze, ojca nie wspomina za dobrze, do dziś nie pogodziła się z tym, że nie było go w jej życiu, nie czuła z nim więzi, w wyniku czego przybrała nazwisko matki, z którym się utożsamiała. Podobną wolność co w domu otrzymywała w szkole, gdzie nauczycielka pozwalała jej robić to, na co miała ochotę, była zdolna i szybko przyswajała wiedzę, więc nie trzeba było jej kontrolować. Ale pewnego dnia nauczycielka zachorowała, a na jej miejsce pojawiła jej zastępczyni, która nie tolerowała swobodnego i bezstresowego podejścia do nauki swojej poprzedniczki. I to był początek lat 40. W Europie szaleje wojna, a mała Liliana musi zmierzyć się po raz pierwszy z karą i przemocą, jaką dokonuje na niej człowiek. Dostała w twarz od nauczyciela.

Chociaż zamierzała zostać archeologiem, finalnie ukończyła literaturę i filologię na Uniwersytecie Bolońskim w 1960 roku, pisząc rozprawę o XV-wiecznym poecie i szlachcicu Marsilio Pio. Porzuciła zainteresowanie odkrywaniem zamierzchłych czasów, kiedy przypadkowo trafiła do słynnego rzymskiego Centro Sperimentale di Cinematografia (Centrum Kinematografii Eksperymentalnej), założonego przez Benito Mussoliniego przed II wojną światową. Zaczęła studiować tam film dokumentalny, a dyplom uzyskała za filmy krótkometrażowe ,,Incontro notturno” (1961) o przyjaźni dwóch mężczyzn, białego człowieka i Senegalczyka oraz ,,L’evento” (1962) o grupie turystów, którzy zabijają dla zabawy. Zaledwie parę miesięcy po rozpoczęciu nauki wygrała pierwszy konkurs, który pozwolił jej na realizację serii filmów dokumentalnych dla telewizji Rai o historii III Rzeszy, o wieku Stalina, o kobietach w okresie ruchu oporu. To była jej wielka przepustka do świata filmu, w którym przeważnie rządzili mężczyźni.

Żeby zrozumieć dobrze tę dziewczynkę urodzoną w Carpi trzeba zajrzeć do jej filmów. Nieoczywistych, mocnych, wystawiających bohaterów i ich skórę na próbę. Na uwagę zasługuje chociażby „Franciszek z Asyżu” z 1966 roku, pełnometrażowy debiut reżyserki, stworzony dla telewizji i wyemitowany w dwóch częściach. To opowieść zrealizowana pod silnym wpływem stylu Rosselliniego i atmosfery typowej dla filmów Pasoliniego. Film powstał w okresie politycznych niepokojów i miał stać się swego rodzaju manifestem odmiennego katolicyzmu. To był ważny debiut, mocno komentowany w środowisku filmowym i krytyków, którzy w swej opinii byli podzieleni. Jedni zachwycali się nim i wiązali z Cavani wielkie nadzieje, drudzy nazywali go „heretyckim, bluźnierczym i obraźliwym dla wiary narodu włoskiego”. Kolejny interesujący film to „Kanibale” z 1970 roku inspirowany „Antygoną” Sofoklesa, którego akcja została przeniesiona do bliżej nieokreślonej przyszłości. Film opowiada o walce kobiety z władzą, która uniemożliwia grzebanie ciał buntowników zabitych przez policję.

Jest oczywiście jeszcze legendarny „Nocny portier” z 1974 roku. To nie był zwykły romans, do jakiego przyzwyczajeni byli widzowie w latach 60. czy 70. To historia Maxa (Dirk Bogarde), który spotyka Lucię (Charlotte Rampling), znajdują się w obozie koncentracyjnym: on jest komendantem SS, a ona jest jego nastoletnią więźniarką, krótkowłosą, upiorną i wychudzoną. Powstaje pokręcony związek. Ona daje mu seks, a on przynosi jej prezenty, takie jak głowa współwięźnia w pudełku. Mija dwanaście lat od zakończenia wojny i spotykają się ponownie, kiedy ona melduje się w hotelu w Wiedniu, gdzie on obsługuje recepcję. Wkrótce znów przypominają sobie stare dobre czasy: grają w sadomasochistyczne gry erotyczne, a Max próbuje zapobiec zabiciu Lucii przez swoich nazistowskich kumpli.

Ten film mocno naznaczył reżyserkę. Cavani musiała zmierzyć się z nieprzychylnymi dziennikarzami, którzy próbowali zaszkodzić reputacji filmu twierdząc, że to czyste porno. I choć w Europie traktowano ją z szacunkiem, to już po drugiej stronie oceanu wylała się fala krytyki. Pauline Kael w „New Yorkerze” nazwała film „obraźliwym po ludzku i estetycznie”. Dystrybutor z USA, Joseph E. Levine, wykorzystał ten gorący temat wciągając w to gazety, które publikowały wrogie artykuły, nabijając tym samym kolejne zyski. Konsekwencją tego były liczne niesmaczne oferty lądujące na biurku Cavani. To były listy od producentów filmów dla dorosłych, którzy chcieli, aby kobieta wyreżyserowała dla nich nazistowskiego porno! Cavani odrzucała wszystko po kolei. Ale nie był to koniec rozgłosu, bowiem film przez dziesięciolecia wycofywany był z dystrybucji i dopiero po latach został wydany na nośniku Blu-Ray. Do głosu krytyki należy jeszcze dodać całą masę osób publicznych zabierających głos w sprawie intencji Cavani. Ocalony z Holokaustu Primo Levi nazwał ten film „pięknym i fałszywym” i powiedział: „nie ma on nic wspólnego z obozami”; podczas gdy naukowiec Jörg Heiser napisał w 2010 roku, że Cavani zamienia „rzeczywistość obozu koncentracyjnego” w „plac zabaw dla nazistowskiego szyku”. Jedno jest pewne drugiej takiej jak Liliana Cavani nie ma, odważnej buntowniczki, która nie poddaje się systemowi i historii.