Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 11

Lamborghini 350 GT – Był sobie Człowiek

0

Ferruccio Elio Arturo Lamborghini miał zaledwie 32 lata, gdy w 1948 zakładał firmę produkującą traktory – Lamborghini Trattori. Nieco wcześniej skonstruował dużo lżejszy i mniejszy traktor ,,Carioca”, był on także dużo tańszy niż maszyny oferowane przez konkurencję. Opatentował ciekawe rozwiązanie pozwalające na rozruch silnika benzyną a następnie przejście w tryb pracy już na ropie, która oczywiście była dużo tańsza. Niższe koszty produkcji były także efektem kupowania silników z demobilu, co szybko przysporzyło nowej firmie licznych klientów. W następnych latach kolejne wersje traktorów w tym te gąsienicowe zaczęły podbijać rynki nie tylko Włoch, ale całego świata. Na początku lat 60. ubiegłego wieku, Ferruccio był już osobą na tyle zamożną, że mógł sobie pozwolić na jazdę autami z Maranello, które bardzo lubił i posiadał ich kilka, do tego dochodziły inne, jak dwa Maserati 3500GT, które kupił dzień po tym jak na autostradzie został wyprzedzony przez ten właśnie samochód. Zawsze jednak narzekał, że te wszystkie sportowe auta mogłyby być lepsze, a przede wszystkim szybsze. Do jednego z nich miał jednak poważne zastrzeżenia było to Ferrari 250GT 2+2 [1962], a ściślej mówiąc praca jego sprzęgła. Teraz dochodzimy do historii, którą jedni fani motoryzacji biorą za miejską legendę, inni za fakt historyczny. Tę drugą wersję potwierdza w swojej książce ,,Ferruccio Lamborghini: la storia ufficiale” jego syn Tonino. Otóż podczas spotkania z Enzo Ferrarim poinformował go o tym, że samochód jest świetny ale niestety całą radość z jego korzystania rujnuje wadliwe sprzęgło. Ferrari w typowy nieznoszący krytyki sposób odparł ,,Drogi inżynierze, niech pan się zajmie swoimi traktorami, nam pozostawiając samochody”. Tu mamy miejsce na mit założycielski Automobili Lamborghini wskazujący, że do założenia nowej marki samochodowej wystarczyła urażona duma Ferruccio . Możliwe, że była to ,,iskra podpalającą lont”, jednak tak doświadczony przemysłowiec, któremu nie straszne były nowe wyzwania w różnych branżach [od 1959 działała jego kolejna firma Lamborghini Bruciatori, produkująca kotły gazowe i klimatyzatory], ale także jako biegły mechanik spostrzegł, że sprzęgło jego traktora było tych samych wymiarów, więc idealnie pasowało do tego modelu Ferrari. Działało za to o wiele płynniej niż oryginał i co kluczowe w tej historii było aż 10 razy tańsze. Czyli tak naprawdę, to jak dużo można zarobić na produkcji aut sportowych dla przedsiębiorczego Lamborghini był o wiele większym bodźcem do zainwestowania w tej branży, niż chęć zrobienia na złość Enzo Ferrariemu. Do nowego biznesu bardzo sceptycznie podchodzili ludzie z otoczenia Ferruccio, pracownicy, banki a nawet jego druga żona Anita [pierwsza, Clelia Monti, zmarła w 1947 w trakcie porodu Tonino] była przerażona tym pomysłem. Wszystkich tych ludzi Ferruccio przekonywał deklarując ,,Jeżeli zbuduję samochód, który spełni moje oczekiwania z pewnością zadowoli on także wszystkich innych”. Aby uspokoić Anitę, która zarządzała domowym budżetem, wpadł na przewrotny pomysł, nową fabrykę powstałą w 1963 w Sant’Agata Bolognese, całkiem niedaleko miejsca swoich narodzin, sfinansował rezygnując z kosztownej kampanii reklamowej swoich traktorów, które miały pojawić się na bilbordach w całych Włoszech. Zaryzykował miliard lirów, twierdząc, że jego samochody będą o wiele lepszą reklamą dla produktów z logo Lamborghini. Jakże to było prorocze, wystarczy dzisiaj zapytać rolników czym wyjeżdżają do prac w polu, niektórzy odpowiedzą traktorem, ale inni z dumą i uśmiechem powiedzą … Lamborghini. Na traktorach znakiem firmowym był prosty, bardzo czytelny napis ,,Lamborghini”, natomiast nowa marka supersamochodów potrzebowała czegoś wyjątkowego. Kolejny przebłysk geniuszu marketingowego Ferruccio, urodzonego pod znakiem zodiakalnego byka, pasjonata korridy, trochę naśladując sukcesy Ferrari czy Jaguara, również wybrał na logo motyw zwierzęcy. Został nim nieustępliwy, silny, szarżujący andaluzyjski byk. Lamborghini nie był przesądny, choć przecież po walce na arenie, zazwyczaj przy życiu pozostaje torreador, na szczęście jak pokazują dalsze losy firmy nie tym razem. W 1963 Corrado Carpeggiani, prawa ręka Ferruccio dostał zadanie ściągnięcia do nowego projektu najlepszych specjalistów w branży. W zaledwie 6 miesięcy powstał prototyp 350 GTV, do którego Bizzarrini zaprojektował silnik nie tyle sportowy, co wręcz wyczynowy i było to przesadą według Ferruccio. Zdecydowano utemperować jego moc i osiągi, co oprotestował Bizzarrini, odchodząc z projektu. Dalsze prace nad mechaniką i napędem prowadzili Giampaolo Dallara i Paolo Stanzani. Prototyp GTV z karoserią Franco Scaglione pokazano na targach w Turynie, gdzie wzbudził duże zainteresowanie, jednak produkcyjny model, który debiutował po kilku następnych miesiącach w Genewie jako 350 GT znacznie się różnił od poprzednika, za co odpowiadała firma Touring. Auto rozmiarami i typem nadwozia coupe 2+2 przypominało Ferrari 250 z tym ,,feralnym sprzęgłem”, czyżby to była ta ,,rękawica” rzucona przez Lamborghini pod stopy króla z Maranello? Nowa marka została przyjęta entuzjastycznie i tylko pomyśleć, że gdyby Enzo wziął pod uwagę wskazówki jakich udzielił mu dwa lata wcześniej konstruktor traktorów, być może nie straciłby wiernego klienta, a w kolejnych latach całą ich rzeszę, wtedy jednak zwyciężyła pycha. Pomyślcie tylko, co musiało się dziać w Maranello, gdy Frank Sinatra, najjaśniejsza gwiazda Hollywood tamtych czasów, jeżdżąc od 1967 nowym modelem z Sant’Agata, kultową Miurą, powiedział ,,Jeśli chcesz być kimś kupujesz Ferrari, gdy już taką osobą jesteś, jeździsz Lamborghini”! Miura [GI 68 lub na stronie www GI] była autem, które nakazało wszystkim wielkim, poczynając od Benz’a, przez Forda, Porsche, Ferrari itp., by zrobili miejsce dla Ferruccio na ,,Olimpie motoryzacji”. Gdy Miury zapragnęli wszyscy, nagle wstrzymał produkcję [762 egz.] twierdząc, że dzieło sztuki nie powinno być zbyt powszechne, trzeba go pożądać. Ponownie zaskoczył w 1971 roku surrealistycznym prototypem Countach LP500, jednak nie zrealizowany kontrakt na traktory do Boliwii mocno uszczuplił finanse również Automobili Lamborghini. W 1972/73 sfrustrowany strajkami oraz stratami, jakie poniósł przy wdrażaniu modelu P250 Urraco, postanowił sprzedać firmę szwajcarskim przedsiębiorcom. Znowu zmienił branżę, wracając do rodzinnych korzeni, czyli uprawy ziemi, założył pod Panicale w Umbrii ,,Tenuta Fiorita” winnicę, którą do dziś zarządza jego córka Patrizia, a ich sztandarowe wino mieni się etykietą ,,Sangue di Miura”. Ferruccio zmarł 20.02.1993 w Perugii dokładnie 30 lat po stworzeniu jednej z najbardziej rozpoznawalnych firm na świecie. Lamborghini zarządzał swoją firmą zaledwie 11 lat. Modele, które powstały pod jego egidą: 350GT, 400 GT 2+2, Islero, Espada, Jarama, Urraco, a przede wszystkim Miura i wtedy jeszcze koncepcyjny Countach LP500 były podwaliną i solidnym fundamentem legendy tej firmy i jej siły w dniu dzisiejszym. Ot, był sobie Człowiek!

Wszyscy miłośnicy marki Lamborghini zapewne chcieliby odwiedzić przyfabryczne muzeum w Sant’Agata Bolognese, obecnie noszące nazwę Mudetec [sic!], czyli Museo delle tecnologie, przyznacie dziwny pomysł. W tym roku świętują 60 rocznicę powstania firmy, pokazując głównie modele najnowsze, jednak w kontekście tego tekstu polecam może mniej wymuskane i sterylne, Museo Ferruccio Lamborghini, nad którym pieczę sprawuje Tonino, położone jest 25 km na wschód w Casette di Funo. To tam można zobaczyć wszystkie pasje Ferruccio, a więc traktory – pierwotna Carioca, łodzie np. Offshore Fast 45 Diablo, której silnik zdobył 11 razy mistrzostwo świata, prototyp śmigłowca, oczywiście samochody, w tym czerwoną należącą do Ferruccio Miurę SV z rzęsami jak w prototypie, a to tylko jeden z 12 unikatowych w skali świata eksponatów.

Model Ricko jest u mnie już ponad 10 lat i nie widać tu żadnych przebarwień czy innych oznak starości. Może jest zbyt słabo spasowany, może ma zbyt jaskrawe chromy, ale szczegóły silnika są bardzo zadowalające. Niedawno pojawił się model firmy KK Scale, Lamborghini 400GT, czyli następcy 350GT. Oryginalnie auto miało podniesioną pojemność silnika i lepsze osiągi, jednak zewnętrznie niemal nic nie zmieniono. Skoro jest to model zamknięty wolę pozostać przy swoim Ricko. 

 

Lata produkcji: 1964 – 66
Ilość wyprodukowana: 135 egz.
Silnik: V-12 60°
Pojemność skokowa: 3464 cm3
Moc / obroty: 276 KM / 6500
Prędkość max: 249 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h (s): 6,4
Ilość biegów: 5
Masa własna: 1451 Kg
Długość: 4640 mm
Szerokość: 1730 mm
Wysokość 1220 mm
Rozstaw osi: 2548 mm

Dziewczyna i szachy. Mistrzowska rozgrywka Sofonisby Anguissoli

0

Malowała niemal same portrety. Miała pięć sióstr i ojca-humanistę, który w czasach, gdy podstawowym obowiązkiem kobiety było wyjść za mąż i rodzić dzieci, zapewnił swoim córkom staranne wykształcenie. Jej malarstwo znali Michał Anioł, Peter Paul Rubens, Caravaggio i Anton van Dyck. Sofonisba Anguissola używała czystych, mocnych barw, doskonale rysowała i potrafiła uchwycić charakter portretowanej osoby. Dzisiaj jej obrazy są niewątpliwym skarbem wielu kolekcji. Szczęśliwie w polskich zbiorach posiadamy dwa dzieła Anguissoli. O „Autoportrecie przy sztaludze” ze zbiorów zamku w Łańcucie pisaliśmy w 2020 roku. Tym razem przedstawiamy jej „Grę w szachy”, obraz z kolekcji Fundacji Raczyńskich na stałe prezentowany w Muzeum Narodowym w Poznaniu.

Dzieło powstało we wczesnych latach twórczości Sofonisby, gdy malarka miała zaledwie dwadzieścia trzy lata. Przedstawia trzy siostry przy stoliku szachowym i piastunkę przyglądającą się scenie. Wiemy dokładnie, kto znajduje się na obrazie, bowiem artystka sygnowała go w ciekawy sposób. Na obrzeżu szachownicy znajduje się inskrypcja po łacinie: „Panna Angussola, córka Amilcara, namalowała z natury swoje trzy siostry i piastunkę”.

„Grę w szachy” określa się jako grupowy portret kobiecy zaaranżowany na scenę rodzajową, ale także dzieło o narracji metaforycznej. Dodatkowo jest to obraz namalowany przez kobietę, co pozwala sytuować go w obszarze badań feministycznej historii sztuki. W XVI-wiecznej Italii, tak jak w całej Europie, kobiety nie miały wstępu na uczelnie wyższe i jeśli się kształciły, to jedynie dzięki decyzji ojców, jak w przypadku Sofonisby. Nie było to jednak aż tak rzadkie, jak się powszechnie uważa. Wykształcone kobiety w Italii były cenione, uczyły się w warsztatach ojców lub własną pracą zdobywały uznanie mecenasów, bądź miejsce na uniwersytecie. Tak było w przypadku Elisabetty Sirani, Lavinii Fontany i Artemisii Gentilleschi. Sofonisba podporządkowała się regułom epoki, ale dzięki talentowi i ciężkiej pracy do końca życia zarabiała na utrzymanie malarstwem. Przyczynił się do tego jej ojciec.

Amilcare Anguissola świadomie wysłał córkę na naukę malarstwa i wkrótce bardzo intensywnie zajął się jej karierą. Rozsyłał listy, polecał malarstwo Sofonisby na dworach arystokratów, zabiegał o zlecenia, sprzedawał obrazy. Zaangażował się pełnym sercem, co wkrótce przyniosło efekty, bo dzięki jego staraniom młoda malarka została zatrudniona przez dwór w Madrycie. W swoich czasach jako kobieta malująca i utrzymująca się z pracy własnych rąk była jednak osobliwością. Wszelkie dokumenty z epoki ukazują malarkę jako osobę szanowaną przez dwór królewski, a także przez całe środowisko, głównie arystokratyczne, z którym miała do czynienia. Ceniono jej malarstwo za umiejętność uchwycenia emocji w twarzach portretowanych osób, za świadomy dobór barw, elegancję i realizm.

„Gra w szachy” to ciepła scena domowa dokumentująca fragment życia rodziny malarki. Co możemy z niej wyczytać? Przede wszystkim obraz pokazuje dziewczyny z domu arystokratycznego, o czym świadczą ich ubrania, fryzury, obecność piastunki i zajęcie, któremu się oddają. Od lewej siedzi Lucia, pośrodku najmłodsza Minerva, a po prawej Europa. Stara piastunka została ukazana jako wychylająca się zza prawej krawędzi obrazu. Ciekawe jest to, że pierwotnie artystka przewidziała jej postać z drugiej strony, co wykazały badania konserwatorskie. Piastunka została jednak zamalowana, a następnie jej wizerunek powstał z prawej przykrywając część pejzażu. Każda z dziewcząt ma modny strój z jedwabiu, aksamitu, jedwabnego adamaszku, batystu. Skromnie upięte i gładko zebrane z czoła włosy są ozdobione opaskami z perłami, a szyje złotymi łańcuszkami. 

Niektórzy badacze sugerują, że obraz może być traktowany jako alegoria różnych etapów życia kobiety. Bardziej właściwe wydaje się być rozpatrywanie innego znaczenia obrazu. Młode dziewczyny grające w szachy, czyli jawnie prezentujące swoje intelektualne umiejętności? Jeszcze kilka dekad wcześniej szachy były grą przeznaczoną w zasadzie dla mężczyzn. Pod koniec XV wieku, podczas wypraw odkrywczych i kolonizacyjnych finansowanych przez Izabelę, królową katolicką, szachy stały się intelektualną rozrywką powszechną w kręgach arystokratycznych. Stało się tak ze względu na zmiany w regułach tej starej gry. Pionek królowej zyskał największą swobodę ruchu, co być może należy rozpatrywać pod kątem symbolicznym, jako honor dla królowej Izabeli. Szachowa rozgrywka stała się bardziej dynamiczna i zapewne z tego powodu cieszyła się coraz większą popularnością. Była tym, co wymagało sprawności intelektu, a więc pokazanie na obrazie swoich sióstr zorientowanych w zasadach i spędzających czas na grze w szachy było prawdopodobnie dokładnie przemyślanym działaniem. Symbolicznie szachy łączy się z mądrością, strategią, logiką, a więc cechami, których kobietom nie przypisywano. Szachownicę porównywano do świata, a Sofonisba, wychowana w mieście, w którym kultura Niderlandów była znana, na pewno rozpoznawała elementy emblematyki. Emblematy rozwinęły się na początku XVI wieku w Holandii, ale ich źródeł należy doszukiwać się już w starożytności, a we Włoszech w pierwszej połowie XV wieku. Były to trójczłonowe dzieła składające się z motta, rysunku oraz epigramu, najczęściej w formie czterowiersza. Powszechnie stosowali je tacy artyści, jak Dosso Dossi i Johannes Vermeer. Niektóre ich obrazy można odczytywać niczym skomplikowane narracje erudycyjne. Oprócz emblematycznego znaczenia Sofonisba być może sięgnęła po wzorzec literacki, a konkretnie po poemat „Szachy” wydany w Cremonie w 1527 roku autorstwa biskupa i humanisty Marca Girolama Vidy. Opisał on rozgrywkę pomiędzy olimpijskimi bogami, gdzie szachownica stała się polem śmierci. Zgodnie z emblematyką Vida w szachowym poemacie zwrócił uwagę na metaforyczne znaczenie. Bóg po zakończonej partii zbierał pionki do worka. Symbolicznie zatem figury pokonane musiały się znaleźć we władaniu śmierci. Szachy, jako rozrywka dworska wskazująca na mądrość gracza, były więc także kojarzone ze sprawami ostatecznymi.

Amilcare i jego żona Bianka wkładali mnóstwo wysiłku w zapewnienie wykształcenia wszystkim córkom, którym nadali imiona nawiązujące do historii starożytnej Kartaginy. Sofonisba otrzymała imię kobiety ze znakomitego kartagińskiego rodu, oświeconej i wielkiej urody, jak pisał w biografiach słynnych kobiet Boccaccio. Rodzina Anguissola obracała się w kręgach humanistów, ludzi wykształconych, twórców, wybitnych w swoich czasach autorów pism filozoficznych i dydaktycznych. Wiele osób z tego środowiska było przekonanych o konieczności edukowania kobiet. Dziewczęta zatem wzrastały w poczuciu własnej wartości, ale świadome tego, że o każdy aspekt życia poza małżeństwem i macierzyństwem trzeba będzie zawalczyć. Sofonisba doskonale zdawała sobie z tego sprawę i przedstawiła swoje siostry jako osoby wykształcone i pochodzące z wysokiego rodu. Zapewne dlatego stroje są tak wyszukane, a dziewczynki oddające się popołudniowej rozrywce, noszą perły, złoto i kosztowne adamaszki. Stół jest pokryty wschodnim kobiercem o typowym dla Anatolii wzorze zwielokrotnionych ośmiokątów. Wszystkie te elementy świadczą o wysokim statusie rodziny. Cremona znajdowała się wówczas pod rządami Habsburgów, które utrzymywały stosunki gospodarcze i kulturalne z rozwijającymi się Niderlandami. Wpływ sztuki z północy Europy, gdzie malarze szczególną uwagę poświęcali na malowanie tkanin jest widoczny także w tym obrazie. Możemy rozpoznać skomplikowane wzory tkackie, rodzaj materii, hafty, lamówki, koronki, a nawet rodzaj ściegów. Bywając w domach ludzi oświeconych i w posiadłościach włoskich arystokratów baczne oko Sofonisby na pewno dostrzegło niejeden obraz mistrzów niderlandzkich.

Dzieło znajduje się w polskich zbiorach od 1823 roku, kiedy książę Atanazy Raczyński zakupił je w Paryżu za trzy tysiące franków. 

„Gra w szachy”, poza tym, że to intymna scena z życia rodzinnego, jest zatem po wielekroć cennym dziełem dla współczesnych badaczy sztuki renesansowej. Biorąc pod uwagę każdy aspekt: malarskość, realizm, scena codzienna, alegoryczne znaczenie, świadectwo epoki, historię feminizmu, erudycyjne treści i pewnie wiele innych, Sofonisba Anguissola po mistrzowsku rozegrała obraz. 

Sofonisba Anguissola, Gra w szachy, 1555, olej i tempera na płótnie, wymiary 72 x 97 cm, Fundacja im. Raczyńskich przy Muzeum Narodowym w Poznaniu

 

Podczas pisania korzystałam z książki Danieli Pizzagalli „Sofonisba. Pierwsza dama malarstwa” i katalogu wystawy „Brescia. Renesans na północy Włoch”.

Odkrywając Asti i „katedry” Canelli

0

tłumaczenie pl: Alicja Liberadzka

Od podziemnych „katedr” Canelli po bąbelki, które zdobyły świat, Asti to pierwsze włoskie wino musujące, które dzisiaj eksperymentuje także z miksologią.

Wino jest integralną częścią historii danego obszaru i społeczności. Wnika głęboko w zakamarki krajobrazu, kształtując jego oblicze i konfigurację. Jednak we Włoszech są miejsca, które doświadczyły przemian nie tylko na powierzchni, ale także pod ziemią.

Canelli to jedno z tych miejsc, ponieważ pojawienie się win musujących – Asti z pewnością jest obszarem, który napisał historię włoskich bąbelków – doprowadziło do stworzenia prawdziwych „podziemnych katedr”, w których do dziś dojrzewa wino DOCG, noszące nazwę tej miejscowości.

Katedry są prawdziwym ukrytym skarbem, miejscem, które zachwyca i fascynuje. Te jaskinie, splecione z historią i kulturą regionu, ze swoimi majestatycznymi kamienno-łukowymi sklepieniami, mrocznymi nawami i zawiłymi przejściami prowadzącymi do świata zawieszonego w czasie, emanują ujmującą atmosferą, łącząc przeszłość z teraźniejszością. Ich eksploracja to podróż do samego serca tradycji i winiarskiego powołania Canelli.

Te ogromne jaskinie pod ziemią w Canelli, chronione jako dziedzictwo UNESCO, zostały wydrążone w celu przechowywania wina. Tunele znajdują się na głębokości aż 32 metrów i przecinają całe wzgórze Canelli, tworząc sieć, która rozciąga się pod miastem na ponad 20 kilometrów. Na przestrzeni wieków podziemne katedry były rozbudowywane i ozdabiane, stając się prawdziwymi arcydziełami architektury. 

Obecnie wiele z tych katedr jest otwartych dla zwiedzających, a winnice produkujące wina musujące szczycą się nimi jako atrakcyjnym elementem oferty enoturystycznej. Przede wszystkim warto wymienić winnice Bosca i Gancia (gdzie w 1865 roku wyprodukowano pierwsze włoskie wino musujące), ale także winnice Contratto i Coppo.

MILIONY BĄBELKÓW Z ASTI NA CAŁYM ŚWIECIE

„Katedry” dziedzictwa UNESCO stanowią symbol tego obszaru i jego win, ponieważ to właśnie w tych jaskiniach, wydrążonych przez ludzkie ręce, narodził się włoski „szampan” (wówczas tak go nazywano). Asti spumante to bowiem wino stworzone metodą klasyczną, dzięki przedsiębiorczości Carlo Gancia, który w 1865 roku „zdobył” enologiczne tajniki w Szampanii i przywiózł do Piemontu technikę podwójnej fermentacji. Jednak pod koniec XIX wieku zostało ono przekształcone przez Federico Martinottiego, wówczas dyrektora Instytutu Doświadczalnego Enologii w Asti, który opatentował drugą fermentację w autoklawie.

Od tamtego czasu do kieliszków wylały się rzeki Moscato, a uniwersum Asti opanowało świat bąbelków wraz z winnicami, które napisały historię komunikacji reklamowej w branży winiarskiej.

Dziś najstarsza włoska denominacja musująca produkuje 100 milionów butelek, z których 90% jest eksportowane na stoły całego świata. Jako że Canelli jest kolebką Moscato d’Asti, od czerwca 2023 roku ma także status DOCG. Winogrona z winnic składających się wyłącznie z odmiany białego moscato, które wchodzą w skład nowej Denominacji, pochodzą z 17 gmin wokół miasta, stanowiąc przejście między Langhe a Monferrato.

W międzyczasie obyczaje ewoluują, a Asti, świętując chwałę stuletniej historii, obserwuje  współczesną konsumpcję i stawia na kartę miksologii. Od lat Konsorcjum promuje aromatyczne i lekkie wino jako świeży składnik w koktajlach, które mogą opowiadać o regionie w nowy sposób, być może w połączeniu z Wermutem, inną winną specjalnością, która w Piemoncie znalazła swoją unikalną tożsamość.

Siódma edycja Nagrody Gazzetta Italia 08/02/2024

0

 

 

 

 

Gazzetta Italia 103 (luty-marzec 2024)

0

Marco Polo forever! Numerem 103. rozpoczynamy z hukiem 14. rok Gazzetty! Marco Polo jako bloger na okładce, a w środku pogłębione studium historyka Pier Alvise Zorzi poświęcone najbardziej znanemu podróżnikowi w 700. rocznicę jego śmierci oraz artykuł podkreślający kulturową różnicę między podróżnikiem a turystą. Raz jeszcze Gazzetta was zaskoczy, oferując wywiad z włoskim scenografem Luigim Scoglio pracującym w Łodzi, artykuł o twórcy spaghetti westernów Sergio Leone, a także opowieść o mało znanej podróży Marii Skłodowskiej Curie do Włoch. Ponadto artykuły o Palermo, Vercelli,  badania profesora Tucciarellego na temat podobieństw językowych między włoskim a polskim, oraz oczywiście wszystkie nasze rubryki. To i wiele więcej w numerze 103, więc biegnijcie do Empiku po swoje egzemplarze Gazzetta Italia!

Apple pie

0

tłumaczenie pl: Agata Pachucy

Spód:

225 g zimnego masła

450 g mąki pszennej 00

100 ml bardzo zimnej wody

Szczypta soli

Nadzienie:

1 kg jabłek reneta 

100 g cukru

1 cytryna

2 łyżki wody

1 łyżeczka cynamonu

Szczypta gałki muszkatołowej

Kilka kawałków masła

Pełne mleko do smarowania

Dekoracja: 

200 g śmietany kremówki

1 łyżka cukru

2 szczypty cynamonu

Przygotowanie:

W mikserze planetarnym lub w dużej misce, jeśli pracujesz ręcznie, umieść zimne masło w kawałkach z mąką i szczyptą soli i zacznij wyrabiać ciasto. Dodawaj po trochu zimnej wody i kontynuuj wyrabianie ciasta, najpierw w mikserze planetarnym, a następnie ręcznie, na posypanej mąką stolnicy, przez około 10 minut aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Przykryj folią spożywczą i odstaw w temperaturze pokojowej na około 20 minut. W międzyczasie zajmij się jabłkami. Umyj je, obierz i pokrój na ćwiartki. Następnie pokrój w plastry o grubości około 5 mm. Namocz je w zimnej wodzie i soku z cytryny, aby nie sczerniały. Na teflonową patelnię wrzuć cukier, cynamon i gałkę muszkatołową, rozpuść na małym ogniu, dodając dwie łyżki wody, dodaj również łyżkę miękkiego masła. Następnie dodaj pokrojone jabłka i gotuj je przez około 5 minut, aż będą chrupiące na zewnątrz i miękkie w środku. Pozostaw do ostygnięcia. 

Wyjmij ciasto i podziel je na dwie części, jedną większą od drugiej. Rozwałkuj ciasto wałkiem na posypanej mąką powierzchni na grubość 4 mm. Włóż ciasto do wysmarowanej masłem formy (typowej dla amerykańskiej szarlotki) i dociśnij je do dna i boków.

Przełóż do formy letnie jabłka, uważając, aby środkowa część nadzienia była wysoka i obfita, dzięki temu ciasto nabierze klasycznego kształtu amerykańskiej szarlotki, dodaj do nadzienia kilka kawałków miękkiego masła. Rozwałkuj drugi kawałek ciasta i przykryj nadzienie. Odetnij nadmiar ciasta ostrym nożem i połącz dwie warstwy ciasta na krawędziach, ściskając je palcami. Natnij „pokrywkę” ciasta małymi promienistymi nacięciami. Posmaruj powierzchnię mlekiem.

Piecz w temperaturze 200° w piekarniku na funkcji statycznej przez 20 minut, ponownie posmaruj mlekiem i piecz dalej, obniżając temperaturę do 180° przez około 20 minut, następnie znowu posmaruj ciasto mlekiem i piecz w temperaturze 170° przez ostatnie 20 minut. Wyłącz piekarnik i pozostaw ciasto do ostygnięcia. Podawaj w specjalnie przeznaczonej do tego tortownicy, dodając do każdego kawałka ciasta lekko ubitą śmietanę z dodatkiem cukru i cynamonu.

Papalina – pennette z jajkiem i cukinią

0

tłumaczenie pl: Agata Pachucy

Istnieje wiele historii na temat tego makaronu, najstarsza głosi, że około 1796 roku, podczas kampanii Napoleona we Włoszech, niektórzy francuscy generałowie zostali przyjęci w Watykanie. Zaproponowano im posiłek z papieżem Piusem VI, ale ponieważ nie lubili mięsa, papieski szef kuchni zaproponował makaron z jajek i cukinii. Inne historie związane z tym makaronem sięgają 1933 roku, kiedy to rzymski karczmarz przygotował ten makaron dla przyszłego papieża Klemensa Piusa XII, który nie chciał jeść „słynnej” już  Carbonary, ponieważ była zbyt ciężka i nieelegancka. Można powiedzieć, że jest to smaczne, ale delikatne i niewątpliwie arystokratyczne danie.

Nie nazywaj jej carbonarą z cukinii, jest tylko jedna carbonara!

Składniki mojej wersji dla 2 osób:

200 g makaronu pennette rigate

2 duże żółtka

300 g cukinii

1 mała cebula

50 g sera provola lub parmezanu

Oregano, czarny pieprz, oliwa z oliwek, masło do smaku

Przygotowanie:

Pokrój drobno cebulę i delikatnie duś na patelni z odrobiną oliwy i masła, odstaw. Pokrój cukinie w krążki ok. 4 mm, wrzucić na patelnię z odrobiną oliwy i smaż na dużym ogniu, 2-3 minuty. Przed końcem gotowania dodaj oregano i sól, odstaw. W międzyczasie zagotuj wodę, posól i wsyp makaron.

Do miski wrzuć żółtka, szczyptę soli, pieprz do smaku i starty ser provola lub parmezan. Energicznie wymieszaj do uzyskania kremu, dodaj trochę wody z gotowania makaronu.

Dodaj cebulę na patelnię z cukinią, podgrzej na małym ogniu. Gdy makaron będzie gotowy, odcedź go i umieść na patelni z cukinią i cebulą, delikatnie wymieszaj, a następnie dodaj sos jajeczny, dobrze połącz wszystkie składniki, nie przegrzewając jajka. Dodaj trochę więcej startej provoli i podawaj.

Smacznego!

Wenecja, Wino i Szkło: Wyjątkowa degustacja win w otoczeniu wspaniałego malarstwa renesansowego

0
fot. Marta Buso

tłumaczenie pl: Katarzyna Ogińska

Historia Najjaśniejszej Republiki Weneckiej, ze względu na różnego rodzaju koleje losu, podboje czy cenne transakcje handlowe, jest nierozerwalnie związana z kulturą wina i szkła. Śledząc poszczególne momenty tej głębokiej więzi, świętowaliśmy ją wydarzeniem, które łączyło w sobie smak, sztukę oraz piękno. Odbyło się to w ramach The Venice Glass Week 2023, którego oficjalnym partnerem jest Nexa Event&Travel Designers

Wydarzenie odbyło się w XII-wiecznej kamienicy z widokiem na Canal Grande, niegdysiejsze “fondaco”, czyli miejsce, w którym zagraniczni kupcy przechowywali swoje towary oraz dokonywali transakcji handlowych. Obecnie w tym budynku mieści się The Venice Venice Hotel. Miejsce, w którym współczesność łączy się z tradycją, a każdy zakamarek jest świadkiem najważniejszych trendów w międzynarodowej sztuce współczesnej. 

Przy blasku świec w tej historycznej scenerii o bezprecedensowym stylu, Nicola Sabbatini, wybitny mentor, miłośnik wina oraz sommelier, zabrał nas w niezwykle fascynującą podróż po historii wina oraz szklanych kieliszków.

Między XIII a XVIII wiekiem Wenecja była największym na świecie rynkiem wina. 

Wszystko zaczęło się w czasach Czwartej Krucjaty Krzyżowej, której wymiar religijny szybko przekształcił się w żądzę podboju. Celem była stolica bogatego imperium rzymsko-bizantyjskiego – Konstantynopol. Wenecja kierowała podbojem tego miasta, dzięki czemu zyskała wdzięczność Krzyżowców i została nagrodzona greckimi wyspami i terytoriami. 

Z greckiego miasta Monemwasia (z gr. “tylko jedno wejście”), znanego również jako Malwazja, pochodzi słodkie, intensywne, drogocenne wino, nadające się do transportu morskiego.

Od momentu jego odkrycia, wszystkie wina, które ze wschodu trafiały do Wenecji nazywano Malvasie. Są to wina legendarne, wartościowe, wyszukane, z którymi wiążą się fascynujące historie. Stały się płynnym złotem Najjaśniejszej Republiki. W tym okresie Wenecję uznawano za światową stolicą wina, eksportującą ten „płynny nektar” do dworów całej Europy.

Jednocześnie, w wyniku handlu ze Wschodem, Wenecja była jednym z nielicznych miast, gdzie na stołach szlachty kupieckiej można było znaleźć szklane kieliszki. W XIV wieku na wyspie Murano zaczęto wytwarzać szklane wyroby. Jednak to dzięki pracy Angelo Baroviera, w drugiej połowie XV wieku, wytwarzane szkło stało się nie tylko przezroczyste, ale wręcz krystaliczne, tym samym zdobywając uznanie wśród bogatych weneckich kupców. 

fot. Marta Buso

Ten przełom widać na obrazach szkoły weneckiej z XVI wieku, na których nagle można podziwiać kolor, przezroczystość i blask wina dzięki kunsztownie wykonanym kryształowym kieliszkom z Murano. Dowodem na to, jak bardzo szkło stało się modnym elementem na stołach i bankietach w epoce renesansu, jest pojawienie się przezroczystych kieliszków na obrazach Tycjana „Wieczerza w Emaus”, Paola Veronesego „Gody w Kanie Galilejskiej” czy Jacopa Tintoretta „Ostatnia Wieczerza”. Nawet u Caravaggia na jego słynnym „Bachusie” z końca XVI wieku widzimy szklany kielich w kształcie ściętego stożka, w oczywisty sposób nawiązujący do weneckich wyrobów. Oznacza to, że nawet w Rzymie, tam gdzie tworzył Caravaggio, można było doświadczyć “weneckiej mody”.

Dzięki obrazom tych wielkich mistrzów wyruszyliśmy w niezapomnianą podróż, delektując się czterema winami, pochodzącymi z wyjątkowych winnic. To płynne i pełne emocji doświadczenie rozpoczęło się degustacją wina Durello z Monti Lessini Borgo Rocca Sveva. Następnie podano Malvasia Venica&Venica oraz Venusa Venissa. Degustację zakończyło wino Raboso del Castello di Roncade.

Podczas degustacji skosztowaliśmy wyjątkowych przekąsek kuchni włoskiej inspirowanych wenecką tradycją z innowacyjnym akcentem. 

Było to doświadczenie wyjątkowe, zabawne i wartościowe, odbywające się o zachodzie słońca, które niemal jak sen zniknęło wraz z ostatnimi promieniami dnia, ustępując miejsca nocy.

fot. Marta Buso

Fałszywi przyjaciele w diecie

0

tłumaczenie pl: Julia Jedrzejczyk

W lingwistyce, pojęcie “fałszywi przyjaciele” oznacza słowa lub wyrażenia, które w dwóch różnych językach wydają się być identyczne w piśmie i w wymowie, ale wbrew pozorom mają bardzo odmienne znaczenia. Terminy wprowadzające w błąd, będące źródłem nieporozumień oraz mniej lub bardziej zawstydzających pomyłek obecne są zarówno w języku polskim, jak i włoskim. Jakie są ich przykłady w dziedzinie żywienia?

Polskie słowo panna oznacza w języku włoskim “krem” lub “śmietanę”. Istniejące w obu językach słowo cena po włosku znaczy “kolacja”, która z kolei brzmi jak włoskie colazione (które tłumaczymy na język polski jako śniadanie).

Również w naszej diecie możemy znaleźć wielu fałszywych przyjaciół. Mowa tu o produktach, które uważamy za zdrowe i dietetyczne, lecz w rzeczywistości jest wprost przeciwnie, są niezdrowe lub wysokokaloryczne. Ale skąd biorą się nasze błędne przekonania? Bardzo często z utrwalonych stereotypów lub legend miejskich, najczęściej jednak są skutkiem sprytnych strategii marketingowych, które wykorzystują najbardziej powszechne ludzkie pragnienie: bycia szczupłym i zdrowym. Te błędne przekonania udowadniają, że istotne jest nauczenie się, w jaki sposób dobrze jeść i rozsądnie robić zakupy.

Zaczynamy od śniadania: granola, musli, płatki kukurydziane. Wszystkie są nazywane produktami zbożowymi, lecz tak naprawdę zawierają bardzo dużą ilość cukrów prostych, tłuszczów oraz konserwantów. W najlepszym wypadku ich nadmiar pochodzi z suszonych owoców, ale dużo częściej są one wzbogacane dodatkowym cukrem (widniejącym w składzie jako syrop ryżowy lub glukozowy), aby produkt był smaczniejszy. Można je zastąpić zbożami preparowanymi: ryżem, prosem, orkiszem lub gryką. Jeśli chcemy dodać trochę chrupkości i smaku, możemy wzbogacić nasze śniadania o orzechy, w ilości dostosowanej do zapotrzebowania kalorycznego, oraz wiórki ciemnej czekolady z wysoką zawartością kakao.

Czy suszone owoce nie są zdrowe? Jeżeli nie zawierają dodatkowych cukrów, wtedy rzeczywiście takie są, lecz nadal jest to produkt wysokokaloryczny. Jeśli porównamy taką samą ilość suszonych i świeżych owoców, na przykład suszone morele mają 5 razy więcej kalorii niż te świeże, a są pozbawione witamin oraz wody, co sprawia, że nie dają nam poczucia sytości. Po ich zjedzeniu pojawia się złudzenie, że zjedliśmy pożywny i zdrowy posiłek, lecz po godzinie poczujemy jeszcze większy głód, niż wcześniej.

Żadne koktajle czy soki nie mogą zastąpić świeżych owoców i powinny być spożywane z umiarem. Nawet bez dodatku substancji słodzących, 100% sok owocowy zawiera wszystkie cukry owocu, z których został przyrządzony: średnio porcja 200 ml soku zawiera 24 g cukru, co odpowiada 6 kostkom cukru w jednej szklance! Świeże owoce są również bogate w błonnik, który odżywia mikrobiotę jelitową i zmusza nas do żucia, co wywołuje uczucie sytości.

Pozostając w temacie śniadań i przekąsek, jogurt również jest mylnie uważany za najwyższej jakości zdrową żywność, a tak naprawdę może zawierać nawet 13 gramów cukru (ponad 3 kostki). Rozwiązaniem jest zawsze czytanie etykiet: produkty dobrej jakości to te o niskiej zawartości tłuszczów nasyconych i cukrów prostych.

Większość produktów z napisem „light” przyciąga naszą uwagę: często są to produkty ze zmniejszoną zawartością tłuszczu, ale za to bogate w cukry i inne substancje słodzące. To właśnie dzięki nim produkt staje się smaczniejszy. Więc nawet jeżeli taki produkt cechuje się niską kalorycznością, często jest mało sycący, co skłania nas później do podjadania.

Do grona „fałszywych przyjaciół” zaliczamy także krakersy i wafle ryżowe. Często spożywane zamiast zwykłego pieczywa w przekonaniu, że są mniej kaloryczne. Prawda jest jednak taka, że zawierają większą ilość węglowodanów (czyli cukrów) oraz tłuszczów. Spójrzmy prawdzie w oczy: są też po prostu mniej smaczne. Pieczywo nie jest naszym wrogiem: wystarczy spożywać je w umiarkowanych ilościach, dostosowanych do własnego zapotrzebowania. Jeszcze lepiej, jeśli będzie ono pełnoziarniste, by zwiększyć poziom błonnika. 

Na koniec powiem o produkcie, którego wybór może wielu zaskoczyć: oliwa z oliwek. Ma idealną równowagę tłuszczową, zawiera antyoksydanty, witaminy i na pewno nie może być postrzegany jako produkt niezdrowy. Sednem problemu jest kult diety śródziemnomorskiej, należącej do Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO i dobrze dostosowanej do współczesnego życia, lecz niestety mocno nadużywanej. Zawiera ona dużą ilość tłuszczów: w zrównoważonej diecie powinny one stanowić 25-30% łącznej ilości kalorii, a we współczesnej diecie przewyższają one 50%. Dlatego nawet oliwa z oliwek, choć zdrowa, powinna być spożywana w niewielkich ilościach: zalecana dawka dla osoby o normalnej wadze to 3-4 łyżki dziennie, w tym oczywiście ta używana do gotowania.

Mam nadzieję, że w waszej diecie nie ma zbyt wielu fałszywych przyjaciół. Skoro już wiecie na co zwracać szczególną uwagę, życzę wam dobrej colazione i jeszcze lepszej kolacji.