Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

W kolorze niebieskiego szafiru –  magia jeziora Garda

0

foto: Luca Del Sole

tłumaczenie pl: Paweł Siwek

Niezwykły kwiecień nadaje wiosennych barw parkom i balkonom miasteczka Peschiera del Garda, gdzie również mosty nad kanałami, jak zawsze, ubierają się w pelargonie, żeby przywitać nadejście dobrego sezonu. Nadzwyczajne okoliczności, które zaskoczyły Europę i świat zostawiły swój ślad także tutaj. Kwiecień, który zwykle rozpoczyna sezon turystyczny, przyjmując tysiące miłośników, którzy gromadzą się w historycznym centrum i nad brzegiem jeziora, dziś wydaje się szeptać. Cisza, która ogarnia miasto jest surrealistyczna, niemniej jednak atmosfera panująca nad brzegiem jeziora jest magiczna.

Uwielbiane ze względu na słońce, morze i duże wyspy, Włochy, są również najpiękniejsze na północy, gdzie znajdują się unikalne na skalę światową dzikie szczyty, zielone pastwiska, ośnieżone stoki i scenerie zapierające dech w piersiach, wśród których jeziora na styku Niziny padańskiej i najpiękniejszych gór Europy, które otaczają pas Alp niczym klejnoty diademu, zdobiącego  głowę pięknej damy. Północ Włoch, czasem pochopnie kojarzona wyłącznie z surowością, oziębłością i pracowitością, która często przegrywa ze stereotypowym wyobrażeniem pizzy i mandoliny, które  zdominowało obraz Włoch na świecie, ale który tak naprawdę zawiera dziedzictwo piękna, sztuki i kultury, oferujący szeroki wybór dla obierających go za swój cel podróży. Wystarczy pomyśleć, że z pięćdziesięciu pięciu obiektów umieszczonych na liście światowego dziedzictwa kulturowego i naturalnego, które można podziwiać na całym półwyspie, aż dwadzieścia pięć znajduje się w północnych Włoszech. Wśród nich są Wenecja i Laguna Wenecka, Dolomity, Wzgórza Prosecco w Conegliano i Valdobbiadene, czy Weneckie dzieła obronne, Ogród botaniczny w Padwie i miasto Werona. Są to przykłady ponadczasowego bogactwa, które uwodzą każdego przybywającego do północno-wschodnich Włoch.

I właśnie tu leży jezioro Garda, wcześniej według tradycji rzymskiej nazywane Benaco, które jest połączeniem piękna i harmonii. Jego wody mają początek w samym sercu Dolomitów, wśród cudów rezerwatu przyrody Adamello Brenta i płynąc wzdłuż krętych meandrów rzeki Sarca, wpływają do jeziora z ujścia w Torbole, a następnie przepływają do rzeki Mincio, pięćdziesiąt kilometrów na południe od brzegu Peschiery, docierając do majestatycznych weneckich murów Quadrilatero, wzniesionych w celu obrony miasta. Mikrokosmos o intensywnych kolorach i zapachach, stworzony z niepowtarzalnych przylądków i wybrzeży. Unikalne miejsca, w tym strome zbocza na zachodnim brzegu, wyściełane starymi ogrodami cytrynowymi, których piękno oczarowało Johanna Wolfganga von Goethego podczas jego Grand Tour we Włoszech lub inne rzadko polecane miejsca, takie jak Sanktuarium Madonna della Corona, zawieszone między ziemią a niebem, stoi osadzone w skale Monte Baldo, zwisając na krawędzi doliny Val d’Adige, w głębi lądu po wschodniej stronie. Baśniowe krajobrazy otoczone są wspaniałą architekturą, którą można podziwiać w okolicy, na przykład: willa w stylu weneckiego neogotyku na wyspie Garda, Willa Bettoni w Gargnano, kompleks Vittoriale degli Italiani w Gardone Riviera lub monumentalne dzieło powstałe dzięki niepohamowanej fantazji Gabriela D’Annunzio, które było ostatnią rezydencją poety.

Jezioro Garda to skarb o tysiącu twarzy, który nigdy nie przestaje zaskakiwać, na przemian z zapierającymi dech w piersiach widokami, wśród których urokliwe plaże Parco Baia delle Sirene i jedne z najpiękniejszych miasteczek we Włoszech, czyli Tremosine, gdzie zachwycają wspaniałe widoki i Malcesine, gdzie Castello Scaligero, Palazzo dei Capitani i urocza przystań, to dziedzictwo wielowiekowych tradycji regionów Wenecji Euganejskiej, Lombardiia i Trydentu. Dziedzictwo, które świadczy o skrzyżowaniu się cywilizacji, które pozostawiły niezatarte ślady swojej egzystencji. Od osad rzymskich, w których zachowały się cudowne pozostałości willi Desenzano i Sirmione, po dziedzictwo kulturowe wynikające z intensywnych relacji handlowych, które zawsze utrzymywano z sąsiednimi narodami Europy Środkowej i niezliczone elementy przyczyniające się do stworzenia tożsamości tak charakterystycznej dla tego obszaru.

Nic dziwnego, że jezioro oczarowało i zainspirowało swoim pięknem artystów z całego świata. Mówiliśmy już o uznaniu przez Goethego, ale kształty Benaco zostały również uwiecznione przez mistrzowską akwarelę Josepha Mallorda Williama Turnera i pędzel Jean-Baptiste-Camille Corota. Nawet Dante Alighieri nie zapomina o miejscach nad Gardą. W pieśni XX (63 – 78) z Piekła, czytamy  o jeziorze i miejscowości Peschiera, o których włoski poeta wspomina opisując pochodzenie czarownicy Manto. Co więcej, oda śpiewana przez Katullusa szczególnie docenia uroki tego miejsca. Jest ściśle związana z miastem Sirmione, artysta opowiada o jego pięknie w Carme XXXI w swoim zbiorze poezji Liber. To samo Sirmione, które rozciąga się nad błękitnymi wodami jeziora Garda, jest też miejscem pamiętnego spotkania Ezry Pounda i Jamesa Joyce’a. Niezwykle wyczekiwane przez amerykańskiego pisarza spotkanie, obchodziło niedawno swoją setną rocznicę.

Można by kontynuować listę wybitnych osób, które pokochały jezioro Garda, ale powinno ono również zostać zapamiętane ze względu na swoją historię, pełną ważnych wydarzeń. Od wojen napoleońskich, poprzez wojny o niepodległość stoczone by uwolnić region od jarzma austriackiego, nie zapominając o ostatnich latach drugiej wojny światowej. W wyniku podpisania zawieszenia broni 8 września 1943 r. jezioro stało się zmierzchem dla faszystowskiej dyktatury. Wraz z atakiem wojsk angloamerykańskich, które wkroczyły na południową część półwyspu, Mussolini przeniósł główną siedzibę swojego rządu na wybrzeże Lombardii, tworząc Włoską Republikę Socjalną, dziś pamiętaną jako Republika Salò, od nazwy miasta, w którym znajdowały się siedziby Ministerstwa kultury popularnej i spraw zagranicznych reżimu. Wybrana ze względu na strategiczne położenie i bliskość z niemieckim sojusznikiem, lokalizacja posłużyła jako tło jednej z najbardziej kontrowersyjnych kart w historii Włoch.

Na koniec tego krótkiego nawiasu historycznego pragnę wspomnieć o ciekawostce, która nabiera szczególnej wartości przy pisaniu tych słów. Podziwiając wspaniałość murów Peschiera, nie można zapominać, że stanowią część wspomnianych wcześniej Weneckich dzieł obronnych i tak się składa, że podczas 41 posiedzenia Komitetu UNESCO w Krakowie zostały podniesione do rangi światowego dziedzictwa ludzkości. Na tych samych murach w 2019 r. Dumnie osiadł Lew św. Marka, symbol Republiki Weneckiej, którego wizerunek na Porta Verona zniszczono podczas inwazji wojsk Napoleona Bonaparte w 1797 r., co oznaczało upadek Republiki Weneckiej. Cenna marmurowa rzeźba przywraca dawny blask głównemu wejściu do ufortyfikowanego miasta, łącząc się z łacińskim napisem, który nigdy nie został usunięty i który mówi: „Disce haec moneat praecelsa leonis imago ne stimules veneti cev leo in hoste vigent” – „Ten doskonały obraz lwa odwiedzie cię od sprowokowania Wenecjan, ponieważ mają siłę lwa przeciwko wrogowi”. Historia skrzydlatego lwa z Peschiera del Garda nieuchronnie nawiązuje do historii innego lwa św. Marka, tego który po prawie stuleciu, dzięki zaangażowaniu Komitetu Ambasadorów Świętego Marka i miasta Wenecja, wrócił na swoje miejsce na w fasadzie Instytutu Historii PAN, na rogu Rynku Starego Miasta i ulicy Dunaj w Warszawie. Anegdota, zwykła ciekawostka, może nawet naciągnięta, ale pisząc ten tekst powrót lwa do Warszawy jawi mi się  jako symbol dawnych związków między ojczyzną Chopina a Republiką Wenecką, która wydała na świat Antonio Vivaldiego.

Garda jest największym z włoskich jezior: rozciąga się na powierzchni 368 kilometrów kwadratowych, jego wody oblewają gminy Werona, Brescia i Trydent. Szczególnie łagodny klimat i piękno tego regionu zawsze czyniły go jedną z ulubionych destynacji dla turystów z całego świata. Obszar ten oferuje niemal nieograniczone możliwości rekreacji. Biwakowanie i relaks w kąpieliskach nad brzegiem jeziora uzupełniają niezliczone szlaki turystyczne oraz enoturystyczne, a także atrakcje dużych parków rozrywki w Gardaland, Canevaworld i Movieland, koordynowanych przez aktywne i terminowe działania władz lokalnych, zaangażowanych w podkreślanie wartości dziedzictwa kulturowego, a także w rozwój i promocję turystyki. Co więcej atrakcyjność jeziora Garda jest także potwierdzona przez ważne dane. Według raportów opublikowanych w 2019 r. trzy prowincje położone nad jeziorem znajdują się w pierwszej dziesiątce we Włoszech pod względem ruchu turystycznego. Jeśli zaś spojrzymy na dane dotyczące Werony z ponad 13 milionami odwiedzających, turystyka jeziora Garda stanowi nawet ponad 75% tego wyniku. Zagraniczni turyści stanowią 76%, z przewagą mieszkańców z Niemiec i Holandii. Szczególne znaczenie ma także ilość polskich turystów, która wzrosła i wyniosła około 12% w stosunku do poprzedniego roku, co daje łącznie ponad 200 000 odwiedzających.

Jezioro Garda jest niekwestionowanym rajem dla sportowców, amatorów i profesjonalistów. Oferuje duże przestrzenie i pierwszorzędne obiekty. Szczególnie nadaje się do uprawiania sportów żeglarskich, oraz windsurfingu i kitesurfingu, a obecność widokowych i malowniczych tras przyciąga tysiące rowerzystów, kolarzy i triathlonistów każdego roku. W tej kwestii niezwykle interesujący jest projekt Garda Bike, obecnie w trakcie budowy,  który zakłada wybudowanie ścieżki rowerowej o długości prawie 200 km, która pozwoli na objechanie jeziora ścieżką prowadzącą wzdłuż całego wybrzeża. Wreszcie, szczególny kształt wzgórz otaczających basen jeziora sprawia, że ​​obszar ten jest prawdziwym sanktuarium wspinaczki sportowej. Wzdłuż wiszących ścian skalnych jeziora Garda występuje wiele klifów, na których amatorzy wspinaczki mogą spróbować swoich sił na trasach stworzonych z dolomitu, wyrastających z niebieskich głębin jeziora. A zatem nie można zapomnieć o mieście Arco di Trento na północnym wybrzeżu. Od 1987 r., w zamku o tej samej nazwie, organizowany jest Rock Master, prestiżowy międzynarodowy konkurs wspinaczkowy, który co roku przyciąga nad jezioro Garda najlepszych niezależnych wspinaczy na świecie.

Próba zawarcia w kilku zdaniach tego, co oferuje jezioro i emocji, które wzbudza, jest po prostu niemożliwe. Ale dlaczego nie spróbować podzielić się przynajmniej niektórymi wrażeniami?

Wciąż pamiętam,  kiedy latem jako dziecko podróżowałem po wschodniej części jeziora Garda, aby dotrzeć do Dolomitów di Brenta, gdzie spędziłem kilka tygodni. Te szczyty  kształtowały moje istnienie, ale widok na jezioro Garda, jego plaże i wyspy, otoczone lasami i górami, nigdy nie przestaje zapierać tchu  w piersiach za każdym razem, gdy wracam. Widowisko, które porywa serce, kołysząc tych, którzy dają się ponieść. Osobiście uważam za przywilej móc spacerować nad jeziorem, oddychając zapachem sosen, podczas gdy łabędzie unoszą się na wodzie elegancko i dumnie. Urodziłem się w Ligurii, jestem przywiązany do mojej ziemi, a morze jest ważną częścią mojego życia, ale wszystkim, którzy pytają mnie, jakie miejsca we Włoszech sugeruję odwiedzić podczas podróży, zawsze odpowiadam tym samym pytaniem: „Czy znasz Wenecję Euganejską? Czy znasz jezioro Garda? ”

Obecnie nie wiadomo, czego możemy się spodziewać latem, ale jest bardzo prawdopodobne, że rzeczywistość będzie się różnić od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Można sobie wyobrazić, że alejki średniowiecznych miasteczek nie będą pełne ludzi, a plaże w lipcowym słońcu będą uczęszczane rzadziej niż zwykle. Ruch na ulicach będzie mniejszy, a powietrze nieco czystsze. Wieczorem będzie mniej hałasu, być może mniej muzyki, ale w ciszy, przy samym dźwięku fal, uderzających o kamyki na brzegu, jezioro – tego jestem pewien – zabrzmi jeszcze bardziej magicznie.

A Ty? Znasz jezioro Garda?

Ukryty urok Valpanteny

0

tłumaczenie pl: Wojciech Wróbel

Zapraszamy w podróż do doliny, znajdującej się na północ od Werony, autentycznej i oferującej odwiedzającym wspaniałe przeżycia na łonie natury, przyciągając najbardziej wymagających miłośników wina.

Starożytni zwykli mawiać: “Nomen omen”. Spacerując lub jeżdżąc na rowerze po lasach i winnicach Valpanteny można zrozumieć, dlaczego jej nazwa oznacza “Dolinę wszystkich Bogów”.

Winorośla, drzewa oliwne i wiśnie, ale także łąki i lasy, które pokrywają dużą część obszaru, prócz imponujących kamieniołomów czerwonego marmuru z Werony, stanowią w rzeczywistości naturalny obraz przyciągający miłośników przyrody i wypoczynku na świeżym powietrzu, a także miłośników wina, szukających intensywnych doznań na terenach znanych z produkcji wina Valpolicella.

W okresie od średniowiecza do renesansu szlachta werońska uczyniła dolną Valpantenę swoim kurortem wypoczynkowym, budując wille i małe zamki otoczone murami. W ten sposób odseparowała świat szlachecki od wiejskiego, który uwydatnił się w okresie dominacji weneckiej. Właśnie dlatego dziś, położone wśród lasów i dolin, weneckie wille i ich piwnice to ważny element tego fascynującego krajobrazu.

DOŚWIADCZENIA W NATURZE

Valpantena rozciąga się na północny- wschód od Werony, aż do zboczy Prealp Weneckich, przecinając lasy i wioski, które zachowują swój tradycyjny urok. Zawsze było to miejsce o wyjątkowym charakterze przyrody ze względu na swoje położenie geograficzne, różnorodność środowiska naturalnego oraz bogactwo flory i fauny. Obszar ten jest również idealnym miejscem do obserwacji wielu gatunków ptaków wędrownych. Trasy piesze i atrakcje zapewniane przez winnice, turystyka rowerowa, wspinaczka górska, jazda konna, rafting, wędkarstwo i golf to tylko niektóre z aktywności, które Valpantena oferuje odwiedzającym. Wśród cudów przyrody w Dolinie wyróżnia się most Veja – naturalny łuk skalny wznoszący się na wysokość 50 metrów, powstały w wyniku erozji starożytnej podziemnej rzeki. Pod mostem znajduje się jaskinia, a w niej wiekowe stalaktyty i stalagmity.

W pobliżu doliny rozciąga się, na ponad 10 tysięcy hektarów lasów, łąk i górskich pastwisk, Rezerwat Przyrody Lessinia, gdzie turyści – pieszo, rowerem lub konno – mogą w pełni zachwycić się otaczającym ich krajobrazem, delektować się autentycznymi smakami niemal całkowicie dziewiczej krainy. Dalej na wschód, w kierunku klasycznej Valpolicelli, Park Wodospadów Molina oferuje możliwość fascynującego trekkingu, doprowadzającego turystów aż do serii wodospadów otoczonych zielenią.

RAJ DLA MIŁOŚNIKÓW WINA

Powstanie upraw winorośli Valpanteny jest bezpośrednio związane z fascynującą historią, sztuką i duchowością regionu. Chronione przez naturę winnice i gaje oliwne są integralną częścią genius loci. Dolina jest częścią obszaru Valpolicella i została na nowo odkryta, zwłaszcza w ciągu ostatnich trzydziestu lat, dzięki skupiskowi historycznych winnic. Charakterystyka geomorfologiczna gleb (zwłaszcza wapiennych) i minimalna ingerencja człowieka w środowisko naturalne pozwalają uzyskać eleganckie i wyraziste w smaku wina, które zachowują swoją wyjątkowość bez inwazyjnych koncentratów i wzmacniaczy smaku. To właśnie od świata wina wywodzi się projekt Rete Valpantena (www.valpantena.org): sieć utworzona w celu podniesienia wartości i rangi Doliny poprzez promowanie jej tożsamości oraz dziedzictwa kulturowego we wszystkich jego przejawach. Przedsiębiorstwa rolne i winiarskie: Bertani, Brigaldara, Costa Arènte, La Collina dei Ciliegi, Pernigo i Ripa della Volta rozpoczęły ten proces, angażując również Villę Pellegrini i Villę Arvedi (dwa niesamowite przykłady budynków architektury weneckiej) oraz laboratorium drożdży InFermentum. La Collina dei Ciliegi z Relais Ca’ del Moro, Costa Arènte i Brigaldara z Locanda Case Vecie zapewniają przybyszom z różnych stron świata słynną włoską gościnność wśród klimatycznych wzgórz i wyjątkowe doznania kulinarne.

Człowiek, który uratował Krzywą Wieżę

0
fot. Matteo Bertolin

W październiku 2023 opinia publiczna we Włoszech wstrzymała oddech. Symbol miasta, wieża Garisenda w centrum Bolonii, zaczęła grozić zawaleniem. Media przypomniały sytuację w Pizie, gdzie w latach 90. niebezpieczne wychylenie wieży groziło katastrofą. Jednym z bohaterów tej drugiej historii był Michał Jamiołkowski, profesor na Uniwersytecie w Turynie.

Wieże budowano w średniowiecznej Italii z dwóch powodów: jako zabezpieczenie bogatego właściciela przed ewentualnym rabunkiem i podkreślenie jego statusu społecznego. W historii północnych Włoch zawalenia wysokich wież zdarzały się dość często. Czasem, aby uniknąć katastrofy zmniejszano wysokość chwiejących się wież, jednak takie rozwiązanie nie wchodziło w grę w przypadku wieży w Pizie.

W tym przypadku standardowe metody nie przynosiły efektów. Kolejno, dziesięć zespołów podejmowało się zadania uratowania zabytku. Co oczywiste władzom wcale nie zależało na jej całkowitym wyprostowaniu. W końcu, zadanie powierzono właśnie Jamiołkowskiemu, który stanął na czele dziesięcioosobowego zespołu specjalistów. Zastosowano innowacyjne metody, aby umożliwić siłom grawitacji „wyprostowanie” budowli. W końcu ustabilizowano budowlę i po jedenastu latach ogłoszono pozytywne zakończenie prac. Badania kontrolne z 2020 roku wykazały, że władze miasta nie powinny mieć problemu ze swoim zabytkiem przez kolejne 300 lat.

Profesor Michał Jamiołkowski stał się bohaterem włoskich mediów i został wyróżniony tytułem honorowego obywatela Pizy. Ten wybitny inżynier, geolog w Polsce znany był również w środowisku sportowym, ponieważ w latach 50. grał w koszykówkę w Polonii Warszawa, a według statystyk klubowych w każdym meczu zdobywał dla zespołu średnio 6 punktów. Tak jak sport kształtuje w człowieku najlepsze cechy, czyli konsekwencję w działaniu i dążenie do zwycięstwa, tak praca tego nieprzeciętnego człowieka sprawiła, że osiągał wyżyny profesjonalizmu zajmując się najbardziej wymagającymi przedsięwzięciami inżynierskimi ostatnich lat.

Zmarły w lipcu ubiegłego roku Jamiołkowski zostanie zapamiętany przez Polaków jako sportowiec i wybitny inżynier, przez Włochów natomiast będzie wspominany jako człowiek, który uratował Krzywą Wieżę w Pizie.

Matka i córka, czyli ostatni film neorealistyczny

0
Matka i córka / La ciociara

Mówi się, że film nigdy nie dorównuje literackiemu pierwowzorowi. Istnieją jednak adaptacje, które nie tylko nie odstają od poziomu książki, ale stają się oddzielnymi dziełami sztuki. Należą do nich niewątpliwie takie filmy jak: Ojciec chrzestny, Przeminęło z wiatrem czy Czas apokalipsy (na podstawie Jądra ciemności). Dotyczy to również twórczości jednego z największych włoskich pisarzy XX wieku: Alberto Moravii, na podstawie którego dzieł nakręcono około trzydzieści filmów w większości przez znanych i cenionych reżyserów, takich jak: Luigi Zampa, Damiano Damiani czy Jean-Luc Godard. Jednakże istnieją tylko dwie adaptacje, które są porównywalne z pisarstwem Moravii i stały się klasykami międzynarodowego kina: Konformista Bernardo Bertolucciego (na podstawie powieści napisanej w 1951 r.) oraz Matka i córka Vittoria De Siki (na podstawie książki o tym samym tytule z 1957 r.).

Matka i córka / La ciociara

Faszyzm w dwóch odsłonach

Jeśli chodzi o tematykę dzieł Moravii, to możemy je podzielić na dwie główne kategorie: należące do nurtu egzystencjalistycznego oraz te, które, jak powiedziałby sam Moravia, są związane z „mitem narodowo-ludowym”. Dwie powieści, którymi zajmujemy się w tym artykule, są doskonałymi przykładami, ponieważ Konformista należy do pierwszej kategorii, a Matka i córka do drugiej. Oba teksty pokazują to, co wydarzyło się we Włoszech podczas II wojny światowej, ale na zupełnie różne sposoby: Konformista pokazuje faszyzm „od środka”, ponieważ główny bohater (Marcello) jest częścią systemu totalitarnego. Matka i córka przedstawia wojenne doświadczenia oczami cywilów – bohaterka jest matką jednej z tzw. marocchinat (tak określano kobiety, które doświadczyły przemocy seksualnej dokonanej przez marokańskich żołnierzy służących w armii francuskiej pod koniec II wojny światowej).

Jeśli chodzi o Konformistę, to nie jest to stereotypowy przykład opowieści o „złych faszystach”. Marcello to postać bardzo „ludzka”, której złe wybory doprowadzają do klęski życiowej. Na koniec bohater uświadamia sobie, że kiedy faszyzm upadnie, „będzie tylko nędznym mordercą”, a tym samym pokazuje, że jest człowiekiem świadomym, a nie tylko marionetką reżimu.

Matka i córka / La ciociara

Zupełnie inaczej jest w przypadku Cesiry z Matki i córki przedstawionej jako prosta kobieta, która ma problemy z czytaniem, ale potrafi dobrze liczyć, dzięki czemu udaje jej się prowadzić własny sklep. Bohaterka reprezentuje drobnomieszczankę, która nie jest świadoma tego, co dzieje się wokół niej i dlatego chce jedynie rozwijać własny interes. Cesira nie jest w stanie wyobrazić sobie katastrofy, jaką może przynieść wojna. Dopiero gdy okoliczności stają się naprawdę poważne (nie może już dłużej zarządzać ani sklepem, ani pozostać w domu w Rzymie), zdaje sobie sprawę, że nienawidzi wojny, co pokazuje proces dojrzewania bohaterki.

Proza Moravii na dużym ekranie

Jeśli chodzi o Matkę i córkę, to jej filmowa wersja została nakręcona niemal natychmiast w 1960 r., podczas gdy adaptacja Konformisty powstała prawie dwadzieścia lat po publikacji powieści, tj. w 1970 r. Najpierw zobaczmy, jak Bertolucci nakręcił powieść Moravii, nadając każdej scenie symboliczny charakter, dzięki słynnym zdjęciom Vittoria Storaro.

Matka i córka / La ciociara

W pierwszej scenie obserwujemy bohatera w dzieciństwie, gdy spotyka mężczyznę, który chce go wykorzystać seksualnie, a tragedia, której doświadcza, będzie miała wpływ na całe jego późniejsze życie. Scena ta jest niezwykle podobna do sceny gwałtu w Matce i córce, ponieważ dzieje się to w pobliżu symbolu religijnego, a w przypadku Konformisty jest to krucyfiks. Inne podobieństwa można znaleźć w tym, że ofiarą jest niewinne dziecko, a szofer z rewolwerem przypomina żołnierza.

Druga scena pokazuje wyalienowanie Marcella podczas jego wesela, kiedy obsesyjnie stara się zachowywać normalnie. Jego przyjęcie weselne jest portretem smutnego faszysty i tworzy analogię z trzecią sceną balu, która okazuje się najbardziej groteskowa ze wszystkich – tłum porywa go, a on nie może się z niego wyrwać. Ostatnia scena doskonale pokazuje, że główny bohater jest „nieprzystający” do reszty ludzi i prawdopodobnie nigdy nie uda mu się odnaleźć upragnionej normalności.

Matka i córka nakręcona „w duchu” neorealizmu

Jeśli chodzi o filmową adaptację Matki i córki, to, mimo że powstała w 1960 r., a więc chronologicznie po okresie neorealizmu1, jest filmem neorealistycznym w pełnym tego słowa znaczeniu. Są jednak krytycy, którzy twierdzą, że koniec neorealizmu wyznaczył w 1960 r. film Luchina Viscontiego Rocco i jego bracia2 i w tym sensie Matka i córka jest jednym z ostatnich filmów tego gatunku. Należy jednak wziąć pod uwagę, że adaptacja powieści przejawia większość cech typowych dla neorealizmu jak: motyw II wojny światowej, warunki życia ludzi biednych, osadzenie akcji w miejscach realistycznych oraz pokazanie biedy, która również „odgrywa rolę” w filmie3. Największa różnica polega na tym, że w filmie występują profesjonalni aktorzy: Sophia Loren (Cesira), Jean-Paul Belmondo (Michele) czy Eleonora Brown (Rosetta).

Warto podkreślić, że film jest czarno-biały i ważna jest w nim jest symboliczna gra kontrastami. Ówczesne warunki historyczne są pieczołowicie odtworzone i możemy zobaczyć zarówno sceny ukazujące konflikt zbrojny, jak i te przedstawiające mieszkańców gór.

Matka i córka / La ciociara

Dla widza XXI wieku istotne jest, że bombardowania zostały sfilmowane realistycznie, bez użycia efektów specjalnych. Kolejną zaletą jest naturalne przedstawienie górali ze wszystkimi folklorystycznymi szczegółami. W filmie widzimy również wpływ wojny na ludność cywilną. Wizja okropieństw wojny nie jest jednak przedstawiona w sposób bardzo realistyczny, a raczej poetycki, co stanowi mocny atut filmu. Liryzm ten wyraża się głównie w ścieżce dźwiękowej, która podkreśla nastrój scen, a także w zbliżeniach, które skupiają się na emocjach bohaterów.

Losy matki i córki

Aspektem, który przyciąga uwagę, jest bardzo naturalne odtworzenie więzi między matką a córką. Cesira w wykonaniu Sophii Loren (miała wtedy 26 lat) jest opiekuńcza i czuła, podczas gdy Rosetta grana przez Eleonorę Brown (zaledwie 12 lat, gdy odgrywała tę rolę) jest przedstawiona jako niewinna dziewczynka, która jest związana z matką. Fabuła rozwija się w taki sposób, że możemy obserwować wydarzenia poprzez ich relację: szczęście z bycia razem przed wojną (1), podróż na południe (2;3), przybycie do Sant’Eufemii (4) i zniknięcie Michele (5).

Dla widza fundamentalne znaczenie ma wymiar miłości między matką i córką, ponieważ „czuje się” zaangażowany i podziela emocje bohaterek podczas oglądania. Matka i córka, podobnie jak inne dzieła neorealistyczne, wyróżniają się silnym przekazem emocjonalnym, głównie poprzez poruszanie tematu życia najsłabszych jednostek (podobnie jak w Złodziejach rowerów, gdzie ojciec i syn kochają się pomimo wszelkich przeciwności losu).

Co więcej, bohaterowie posługują się prostym językiem jak w większości filmów neorealistycznych. Tylko Michele wyróżnia się słownictwem typowym dla intelektualisty, który wyraża opinie na temat wojny, będąc jedynym „świadomym” głosem. Film przedstawia antyfaszystę jako zupełnie inną osobę niż wieśniacy. Na koniec Michele staje się bohaterem tragicznym, który troszczy się o innych, ale jest niezrozumiany przez prostych ludzi, którzy traktują go jak profesora, ponieważ ukończył studia.

Życie poznajemy poprzez przemoc

Przez większość filmu Cesira i Rosetta żyją w dobrych stosunkach, jednak punktem zwrotnym jest gwałt na dziewczynie. Po tym wydarzeniu więź między matką a córką ulega zmianie. Przede wszystkim uderzający jest szok psychiczny, którego doznaje Rosetta (1). Następnie widzimy rozpacz matki, ponieważ nie była w stanie uratować córki (2), co przeradza się w całkowitą desperację (3). Kolejno widzimy dystans, jaki wytworzył się między dwiema kobietami (4).

Gwałt jest punktem kulminacyjnym całego filmu, po którym córka zostaje prostytutką, a matka ulega całkowitemu załamaniu. Jest to również moment, w którym widz doznaje największego wstrząsu – przepełnia go współczucie dla bohaterek, ponieważ zna historię rozpadu miłości rodzinnej. Przemoc, jakiej doznaje dziewczyna, redefiniuje jej relacje z innymi ludźmi i odgrywa w filmie taką samą rolę jak kradzież roweru w Złodziejach rowerów – przedstawia tragiczny los jednostki, ale też całego narodu doświadczającego dramatycznej sytuacji historycznej. Co więcej, inicjacja seksualna jest fundamentalnym tematem w pisarstwie Moravii – definiuje relacje międzyludzkie i pokazuje świat takim, jakim jest. W tym sensie gwałt jest niejako „niezbędny” do tego, by stać się dorosłym i dostrzec otaczające nas zło.

Matka i córka / La ciociara

Cierpienie, które leczy

Paradoks wyzwolenia jest odzwierciedlony w filmie – szkody wyrządzone przez tak zwanych „wyzwolicieli” są takie same lub nawet dotkliwsze niż te wyrządzone przez ciemiężców. Scena gwałtu staje się bardzo symboliczna – nad opuszczonym kościołem latają ptaki, podczas gdy świątynia wydaje się pusta, jakby nie było w niej Boga. Na koniec, po licznych romansach Rosetty, matka daje upust swojej rozpaczy, co jednak nie robi większego wrażenia na córce. Dopiero gdy Cesira mówi jej o śmierci Michele, córka wybucha płaczem, a „niewinność zostaje odtworzona” w sensie moralnym. Żałoba pełni funkcję oczyszczającą, a dziewczyna w pewien sposób doświadcza poczucia winy.

Matka i córka to niezwykły obraz, ponieważ widzowie obserwują cierpienie niewinnych ludzi, których historia jest poruszająca. Odczuwamy swoiste katharsis, które oczyszcza widza, wzbudza w nim litość dla dramatu rodzinnego, a potem pozwala mu się od tych emocji uwolnić. Adaptacja stanowi również realistyczny portret wojny ze wszystkimi jej okropnościami i dlatego jest dosadnym komentarzem krytycznym wobec każdego konfliktu zbrojnego.

 

Przypisy:

1 Większość krytyków filmowych twierdzi, że koniec tego nurtu nastąpił około 1951 roku http://brevestoriadelcinema.altervista.org/20-1.html (zweryfikowano 10.02.2020).

2 Helman, A. (2012), Neorealizm: próby definicji, w: T. Lubelski, I. Sowińska, R. Syska (pod red.), Kino klasyczne, Universitas, s. 579.

3 Tamże, s. 596.

Gazzetta Italia 105 (czerwiec-lipiec 2024)

0

Wspaniałe miasteczko Le Castella nad Morzem Jońskim wita was na okładce 105 numeru Gazzetty Italia, zapraszając do zgłębienia wiedzy o pięknej, mało znanej i pełnej kontrastów krainie – Kalabrii. Zabierzemy was w podróż do Agrigento i opowiemy o rowerowych przygodach Bartka Ramzy we Włoszech. Poznacie inspirującą historię odrodzenia przez sport Bebe Vio, włosko-polskie doświadczenia rysownika Maurizio Di Bona, a także historię Adriana, warszawsko-rzymskiego fryzjera. W rubryce poświęconej kinu przedstawimy wielkiego Nino Manfrediego i film, w którym wcielił się w rolę Gino Girolimoniego oraz opowiemy, ile Włoch jest w serialu „Doctor Who”. Dla uczących się języka włoskiego polecamy artykuł profesora Tucciarellego „Fałszywi przyjaciele: pułapki tłumaczeń”. W nowym numerze przeczytacie o legendarnej Lancii Aurelii, o znaczeniu jodu w naszej diecie, a także znajdziecie przepisy kulinarne i wiele więcej! Kupcie zatem swój egzemplarz Gazzetty Italia online lub w Empiku!

Sen trwa!

0

tłumaczenie pl: Alicja Liberadzka

XI edycja Turnieju Piłki Nożnej Włochów w Polsce zgromadziła w weekend 1-2 czerwca (2024 r.) ponad stu piłkarzy – Włochów, Polaków i przedstawicieli innych narodowości – rywalizujących na boiskach AZS Łódź. Historyczny Turniej Piłki Nożnej, będący najważniejszym i najliczniejszym wydarzeniem sportowym Włochów w Polsce, został uświetniony obecnością Ambasadora Włoch, Luki Franchetti Pardo, który po przemówieniu powitalnym wziął udział w ceremonii otwarcia, najpierw przy losowaniu grup, w którym pomogła pani Marta, żona Ambasadora, a następnie podczas odgrywania hymnów narodowych Włoch i Polski. W wydarzeniu uczestniczył także Amedeo Piovesan, który w październiku 2014 roku zapoczątkował i zorganizował pierwszy Turniej rozegrany w Łodzi, który następnie stał się turniejem objazdowym.

Na boisku najlepsza okazała się ponownie drużyna Il Sogno di Varsavia (Sen Warszawy), która pokonując w finale gospodarzy KTM Łódź 3-1, powtórzyła zeszłoroczne zwycięstwo. W meczu o trzecie miejsce A.C. Wawa pokonała Real Poznań w rzutach karnych, po meczu zakończonym wynikiem 4:4. Zacięte finały poprzedziły równie wyrównane półfinały: KTM Łódź-Real Poznań 2-1 i Il Sogno di Varsavia-A.C. Wawa 3-2 po dogrywce. Drużyna z Łodzi pocieszyła się nagrodami dla najlepszego bramkarza Kamila Marcinczaka i najlepszego napastnika Macieja Daneckiego. Natomiast najlepszym zawodnikiem został Filip Kacperkiewicz z Il Sogno di Varsavia. Nagroda fair play trafiła do Atletico per niente Wrocław, która nie otrzymała ani jednej żółtej kartki.

W sobotę przed rozpoczęciem Turnieju odbył się mecz pamięci „Angelo i Ergest na zawsze z nami” (sponsorowany przez Isopak Polska), aby uczcić pamięć dwóch zmarłych przedwcześnie zawodników, którzy grali dla Łodzi. Był to mecz rozegrany przez dawne gwiazdy Turnieju, czyli „chłopaków”, którzy z tej okazji wrócili na boisko po latach przerwy. Następnie, mimo nadciągającego deszczu, 8 drużyn podzielonych na dwie grupy po 4 osoby, rozpoczęło zmagania, dostarczając obecnej publiczności 56 goli w 12 sobotnich meczach i 58 goli w 12 meczach finałowych w niedzielę. Oto kolejność zajętych miejsc: Il Sogno di Varsavia, KTM Łódź, A.C. Wawa, Real Poznań, Warszawa United, It. a Wrocław, Ital3miasto, Atletico per niente Wrocław.

 

Wśród goli, przewrotek, poprzeczek, dryblingów i niezliczonych piłek wybitych poza ogrodzenie boiska, wiele emocji dostarczyły również żony, narzeczone i dzieci, a także doskonałe kanapki serwowane przez niezastąpioną ekipę Comites i Shardana, które wieczorem oferowały również lody i wyśmienity aperitif sardyński.

Turniej, objęty patronatem Ambasady i zorganizowany przez Comites, Gazzetta Italia wspólnie z Enrico Montim, Luigim i Melanią Noto, był możliwy dzięki fundamentalnemu wsparciu sponsorów: North Cost, BG Tech, Restauracji Mare e Monti, Across Europe, La Bottega d’Enrico, Italtecnica, Italia Lody Caffè, Andrea Cortassa.

Na zakończenie tej pięknej edycji już myślimy o miejscu kolejnych rozgrywek, a wśród kandydatów są Wrocław i Lublin.

 

Sergio Leone – Włoch, który wynalazł Amerykę 

0
fot. Gianfranco Tagliapietra

Leone nazywa się często „królem spaghetti westernu”. Myślę jednak, iż jest to obraz co najmniej niepełny. „Io sono il vento” – śpiewał Arturo Testa w 1959 r. podczas festiwalu w San Remo. W mojej ocenie urodzony 30 lat wcześniej, 3 stycznia 1929 r. Sergio Leone, był takim właśnie wiatrem. Powiewem, którego kilkukrotne podmuchy trwale zmieniły filmowy krajobraz.

Testa zajął wówczas drugie miejsce. Odnoszę wrażenie, że podobnie było z karierą rzymskiego reżysera, który mimo, że był jednym z największych i najbardziej wpływowych reżyserów wszech czasów, w oczach Akademii nie zasłużył nawet na nominację do Oscara. 30 kwietnia minie 35 lat od śmierci Sergio Leone. Jak wiele ten reżyser dał światowej kinematografii, możemy tak naprawdę w pełni docenić dopiero dzisiaj.

Filmografia Leone jest dość krótka. Rozpoczął od asystowania Vittorio de Sice w filmie Złodzieje rowerów (1948). Następnie pracował między innymi przy Quo Vadis (1951) i Ben-Hurze (1959), pisząc w międzyczasie również własne scenariusze. Szansa przyszła w 1959 r., kiedy zastąpił Mario Bonnarda, reżysera Ostatnich dni Pompei. Dwa lata później nakręcił Kolosa z Rodos – pierwszy samodzielny film fabularny. Jednak prawdziwy rozgłos przyniosł mu realizacja następnego, czyli Za garść dolarów (1964) z Clintem Eastwoodem w roli głównej. „Niewątpliwie magnesem tego filmu, który odniósł fenomenalny sukces we Włoszech i w innych częściach Europy, jest postać bandyty granego przez Clinta Eastwooda, amerykańskiego aktora, który wcześniej wcielił się w rolę awanturnika w telewizyjnym serialu Rawhide” – pisał „The New York Times” kilka lat po premierze. Eastwood zagrał również w kolejnych filmach tzw. dolarowej trylogii – Za kilka dolarów więcej (1965) oraz Dobry, zły i brzydki (1966). Można powiedzieć, że to właśnie Leone odkrył talent Eastwooda, pokazując jednocześnie jego skalę.

„Po raz pierwszy usłyszałem o Sergio Leone, kiedy obejrzałem Za garść dolarów. Widziałem, że to świetny film, ale dla innych krytyków był niczym. We Włoszech nie rozumieli Sergio, nie lubili go. Zaczęli go rozumieć znacznie później, wraz z jego ostatnim filmem – ale to było za późno” – pisał w 2009 r. na łamach brytyjskiego „The Guardian” Dario Argento.

Początkowo krytyka przyjęła film Leone dość negatywnie. Nie bez znaczenia był tu również skandal z zarzutami o plagiatowanie Straży przybocznej (1961) Akiry Kurosawy. Japoński reżyser wszedł na ścieżkę sądową i sprawę wygrał. Włoch przyznał się do czerpania inspiracji, nie poczuwał się jednak do plagiatowania.

Patrząc jednak z perspektywy czasu można powiedzieć, że bardzo dobrze się stało. Skorzystała na tym każda ze stron. Kurosawa zyskał finansowo, a jego filmy wzbudziły większe zainteresowanie. Leone zaś, na bazie cudzego pomysłu, zbudował coś bardzo swojego, oddzielny gatunek, odkrywając przy tym dla świata talent Eastwooda i nie tylko. Nieco podobnie było z Ennio Morricone. Kompozytorem uznawanym dzisiaj za jednego z najwybitniejszych. To właśnie „dolarowe” filmy pokazały skalę talentu rzymianina, umożliwiając pracę z najlepszymi reżyserami, inspirując kolejne pokolenia twórców. „Wychowałem się, słuchając Ekstazy złota” – podkreślał Quentin Tarantino.

Co ciekawe podczas początków pracy nad filmem okazało się, że Leone i Morricone znają się z dzieciństwa, bo obydwaj chodzili do Szkoły Podstawowej św. Jana w Rzymie.

„Poznaliśmy się w wieku 7 lat, chyba w trzeciej klasie szkoły podstawowej, ale potem już się nie spotkaliśmy. Dopiero u mnie w domu, gdy miałem napisać muzykę do jego filmu Za garść dolarów to on przyjechał do mnie z propozycją po tym, jak usłyszał muzykę do dwóch poprzednich westernów, do których napisałem ścieżkę dźwiękową. Moja muzyka mu się po prostu podobała i był pewny tej współpracy” – wspominał po latach kompozytor.

Część krytyków uważa, że to właśnie muzyka Morricone czyni filmy Leone wyjątkowymi. Trudno się z tym nie zgodzić i nie chodzi tu o umniejszanie jego pracy. Praca reżysera polega m. in. na znajdowaniu odpowiednich osób oraz zapewnieniu im przestrzeni na prezentację pełni swojego talentu. Taki właśnie był Sergio Leone, umożliwiał znalezionym przez siebie wyjątkowym artystom, pokazać pełnię swojej wyjątkowości. Coś takiego charakteryzuje jedynie największych. Morricone skomponował muzykę także do kolejnych filmów Leone – Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (1968) z Claudią Cardinale, Henrym Fondą i Charlesem Bronsonem, Garść dynamitu (1971) z Jamesem Coburnem oraz do swoistego opus magnum włoskiego reżysera, czyli Dawno temu w Ameryce (1984).

Na początku lat 70. Leone dostał propozycję nakręcenia Ojca chrzestnego (1972). Odmówił, bo nie chciał gloryfikować mafii. Później jednak żałował swojej decyzji. Ostatecznie film na podstawie powieści Mario Puzo zrobił Coppola i to tak genialnie, że osobiście nie podzielam żalu Leone. Tym bardziej, że gdyby rzeczywiście nakręcił ten film, to być może nie powstałoby Dawno temu w Ameryce – filmu określanego mianem „żydowskiego Ojca chrzestnego”, co zresztą nie za bardzo podobało się reżyserowi. To nie jest film o gangsterach. Tak naprawdę to surrealistyczny film o pamięci, upływie czasu, nostalgii. “To także hołd złożony kinu, w którym pobrzmiewają nuty mojego własnego pesymizmu” – wyznał reżyser kilka lat po premierze. Leone przenosi nas do Ameryki lat 20., pokazując historię piątki chłopców, dorastających w żydowskiej dzielnicy Nowego Jorku. W rolach głównych wystąpił Robert De Niro, James Woods, Elizabeth McGoven, Jennifer Connelly oraz Joe Pesci. Film uznaje się dzisiaj za jedno z największych arcydzieł w historii kina.

W 1989 r. rozpoczął przygotowania do nakręcenia filmu o oblężeniu Leningradu. Jednak na kilka dni przed podpisaniem umowy dostał zawału. Zmarł 30 kwietnia w wieku zaledwie 60 lat. W 2022 r. premierę miał dokument o jego życiu, zatytułowany Sergio Leone: Włoch, który wynalazł Amerykę. 

Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem. Wystawa w Zamku Królewskim w Sandomierzu

0

Muzeum Zamkowe w Sandomierzu zaprasza na wystawę czasową zatytułowaną „Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem”.

Uroczysty wernisaż wystawy odbędzie się w dniu 7 czerwca 2024 r., o godz. 18.00 w Zamku Królewskim w Sandomierzu, a jednym z punktów tego wydarzenia będzie wykład zatytułowany „Charakter i przemiany polskiego Grand Tour w XVIII i początkach XIX wieku”, który wygłosi dr hab. Agata Roćko, prof. Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.

Przedmiotem wystawy jest zjawisko „wielkiej podróży”, czyli „grand tour’u”, jednego z charakterystycznych fenomenów arystokratycznej kultury w nowożytnej Europie. Udział w „wielkiej podróży” (z reguły do Włoch) świadczył o zamożności, jak i intelektualnym obyciu. Był też dowodem wysokich aspiracji społecznych. Wśród „wielkich turystów” nie brakowało Polaków związanych z ziemią sandomierską takich jak Michał i Elżbieta z Laśkiewiczów Skotniccy. Ich „wielka podróż” z lat 1803-1808 była zarazem jedną z ostatnich, w jaką wybrali się polscy podróżnicy wzorem poprzednich pokoleń. Przypadała na okres wojen napoleońskich, kiedy po upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów stary szlachecki świat ustępował miejsca bardziej demokratycznym stosunkom społecznym. Samo małżeństwo Michała Skotnickiego, szlachcica z dziada pradziada ze Skotnik koło Sandomierza, z Elżbietą Laśkiewicz, bogatą mieszczką z Krakowa, było przykładem takiej transformacji. Ich „wielka podróż” była więc symbolem końca starej i zarazem początku nowej epoki. Oglądając dziś zachowane pamiątki po tej parze, w tym dzieła sztuki we Florencji i Krakowie, uświadamiamy sobie kulturotwórczy potencjał tych społecznych przemian.

Wystawę przygotował zespół kuratorski w składzie: dr hab. Mikołaj Getka-Kenig, prof. PAN, dyrektor Muzeum Zamkowego w Sandomierzu, dr Weronika Rostworowska-Kenig (Zamek Królewski na Wawelu – kurator zewnętrzny i autor koncepcji wystawy) oraz Renata Grzebuła – adiunkt w Dziale Sztuki Muzeum Zamkowego w Sandomierzu. Koordynatorem wystawy jest: Sylwia Mroczka, specjalista w Dziale Promocji i Edukacji Muzeum Zamkowego w Sandomierzu.

Na ekspozycji zaprezentowane zostaną obiekty pochodzące ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie oraz Zamku Królewskiego na Wawelu – Państwowych Zbiorów Sztuki, jak również: Narodowego Muzeum Sztuki im. M. K. Čiurlionisa w Kownie, Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Kielcach, Zamku Królewskiego w Warszawie – Muzeum Rezydencji Królów i Rzeczypospolitej, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, Muzeum-Zamku Tarnowskich w Tarnobrzegu, Muzeum Okręgowego w Rzeszowie, Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego, Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, Archiwum Państwowego w Kielcach Oddział w Sandomierzu, Instytutu Teologicznego Księży Misjonarzy w Krakowie, prywatnej kolekcji rodziny Skotnickich (potomków krewnych Michała Skotnickiego, którzy do dziś są właścicielami dworu w podsandomierskich Skotnikach).

Patronat medialny nad wystawą sprawują: Portal Historyczny Dzieje.pl, Gazeta Wyborcza, Spotkania z Zabytkami, Magazyn Historyczny Mówią Wieki, Gazzetta Italia, Gość Niedzielny, oraz media regionalne: TVP3 Kielce, Polskie Radio Kielce, Radio Rekord, Radio Leliwa, Tygodnik Nadwiślański wraz z portalem tyna.info.pl, Echo Dnia, iTV Wisła, STV.INFO.

Wystawa dostępna będzie dla zwiedzających w okresie od 8 czerwca 2024 r. do 1 września 2024 r. w salach ekspozycyjnych na parterze Zamku Królewskiego w Sandomierzu.

O smokach i im podobnych

0

tłumaczenie pl: Zuzanna Miniszewska

Spacerując pod murami Wawelu – imponującego Zamku Królewskiego w Krakowie – nie sposób nie natknąć się na ciemne wejście do jaskini. Częściowo zasłania je kępa drzew, a na straży stoi posąg: poczerniały, chropowaty, przedstawiający nieokiełznanego Smoka Wawelskiego. Ze swoimi sześcioma łapami i ognistym oddechem jest on jedną z ikon miasta.

Jako postacie pełne znaczenia, smoki do dziś zamieszkują wyobraźnię zbiorową Wschodu i Zachodu. Mimo pradawnego pochodzenia nawet one są dotknięte współczesnością, społeczeństwem naznaczonym zmianami klimatycznymi, konfliktami i postępem naukowym.

Rozmawialiśmy o tym z Michele Bellone, autorem książki Incanto. Storie di draghi, stregoni e scienziati (Historie o smokach, czarownikach i naukowcach), popularyzatorem nauki i redaktorem działu literatury faktu w Codice Edizioni. Opowiedział nam o roli, jaką te legendarne stworzenia odgrywają w dzisiejszym świecie nauki.

Jeden smok, wiele smoków 

Konieczne jest słowo wstępu. Musimy mówić o smokach w liczbie mnogiej, pamiętając o wielu formach, jakie przybrały w heraldyce, starożytnych mitach i historii sztuki: formach, które prawie uniemożliwiły stworzenie ich jednoznacznej taksonomii.

„Weźmy słynny obraz Święty Jerzy i smok autorstwa Paolo Uccello. Przedstawiony na nim smok ma cztery kończyny – dwa skrzydła i dwie łapy – a nie sześć, jak jest to widoczne w wielu historycznych i artystycznych przedstawieniach. Ci, którzy tak jak ja lubią gry fabularne wiedzą, że to wiwerny mają cztery kończyny, a nie smoki. A jednak stwór przedstawiony przez Paolo Uccello był smokiem, podobnie jak te z Gry o Tron, które również mają cztery kończyny” – mówi Bellone.

„Mogę podać inny przykład, ponownie odnosząc się do Włoch. El bisson, czyli mediolański Biscione, wąż będący symbolem rodu Viscontich, a później także miasta Mediolan – występujący także w wielu innych herbach, od Alfy Romeo po Inter – wydaje się być inspirowany przedstawieniem smoka Tarantasio, który według legend zamieszkiwał starożytne jezioro w pobliżu Lodi”.

W jednym z przedstawień Tarantasio miał dwa małe skrzydła, dwie łapy i długie, wijące się ciało, podobne do ciała węża. „Rzeczywiście, smoki we włoskich wyobrażeniach są przedstawiane bardziej jako bagienne, wężopodobne stworzenia niż jako smoki środkowo-północnoeuropejskie. Te z kolei są bardziej podobne do smoków, które stały się sławne dzięki kinu”.

Jeśli istnieje wspólny wątek łączący europejskie tradycje, to jest nim postrzeganie smoków jako wielkich gadów. Jednak również w tym przypadku ogólny obraz jest bardziej zróżnicowany: „Smoki w tradycji wschodniej łączą w sobie części ryb, ssaków i gadów: nie są złowrogimi potworami, ale złożoną reprezentacją wielu różnych gatunków, symbolizującą siły natury. Tymczasem w Ameryce Środkowej są one przedstawiane jako gigantyczne pierzaste węże, takie jak słynny Quetzalcoatl”.

Smoki w służbie nauki

Ten chaos form anatomicznych jest niezbędny, aby zrozumieć możliwą rolę smoków w świecie nauki: rolę wspaniałego fikcyjnego studium przypadku. Bellone podaje przykład: „W 1976 roku biolog z University of York, Peter J. Hogarth, opublikował artykuł w Bulletin of British Ecological Society, w którym rozważał różne aspekty ekologii i anatomii smoków, proponując krytyczną analizę w świetle darwinowskich badań nad ewolucją”.

Kilka miesięcy później otrzymał odpowiedź od swojego kolegi Roberta M. Maya, opublikowaną w renomowanym czasopiśmie Nature. Profesor z Oksfordu zwrócił uwagę, że Hogarth w swojej analizie nie wziął pod uwagę jednej kwestii. Jeśli spojrzeć na ewolucję kręgowców lądowych, jedną z najlepiej zachowanych w czasie cech jest morfologia czworonoga, tj. oparta na czterech kończynach. Smoki jednak, licząc skrzydła, mają ich sześć. „Gdyby istniała linia ewolucyjna sześcionogów, oznaczałoby to, że smoki są bardziej spokrewnione z pegazami niż z gadami, a pegazy byłyby bardziej spokrewnione ze smokami niż z jednorożcem lub zwykłym koniem”. Podobieństwo między smokami i wiwernami stałoby się wówczas zjawiskiem znanym jako ewolucja zbieżna: różne gałęzie drzewa życia rozwijają podobne cechy, gdy zajmują pokrewne nisze ekologiczne.

To oczywiście tylko zabawa, ale jakże cenna dla tych, którzy zajmują się ewolucją.

Bioróżnorodność stojąca za smokami

Smoki nie są jednak tylko użytecznym studium przypadku do testowania naszych kryteriów klasyfikacji. Wyobrażanie sobie, jak mogłyby się poruszać, latać lub ziać ogniem, gdyby naprawdę istniały, jest dobrym pretekstem do zbadania sposobów, w jakie bioróżnorodność przyniosła podobne rezultaty.

W Incanto Bellone wspomina o szczególnie zaskakującym przypadku: Brachininae. Jest to rodzina owadów powszechnie znanych jako strzele bombardiery. W obliczu zagrożenia zwierzęta te są w stanie wyemitować strumień rozgrzanej do czerwoności cieczy, uzyskanej z mieszaniny enzymów, nadtlenku wodoru i hydrochinonu, które w połączeniu doprowadzają reakcję do bardzo wysokiej temperatury. Są to owady na poziomie dowolnego ziejącego ogniem smoka, z tą zaletą, że faktycznie istnieją!

Związek między smokami a bioróżnorodnością nie jest jednostronny. „Jedną rzeczą jest przedstawienie smoka na statycznym obrazie, inną sprawienie by poruszał się realistycznie, na przykład w filmie lub serialu. Wówczas zwierzęta, które już istnieją, stanowią doskonałe źródło inspiracji dla osób, które muszą stworzyć postać animowaną komputerowo”. Ptaki i nietoperze są najlepszymi modelami.

Bellone pisze w swojej książce: „Cyfrowi artyści Pixomondo, zaangażowani w tworzenie smoków do Gry o Tron, studiowali anatomię skrzydeł kurczaków, aby zrozumieć ich mechaniczne ograniczenia, a do symulacji startu Drogona wzięli przykład z pelikanów”. (str. 40)

Smoki jako metafory

Smoki w służbie nauk przyrodniczych, ale także smoki dla bioróżnorodności i smoki jako metafory współczesnego świata. „Pierwszego kwietnia 2015 r. Robert May – którego najwyraźniej zafascynował ten temat – wraz z Andrew Hamiltonem i Edwardem Watersem opublikowali w Nature artykuł, w którym wykorzystali smoki do omówienia zmian klimatycznych”.

Artykuł, oczywiście humorystyczny, powiązał trend globalnych temperatur z trendem wzmianek o smokach w literaturze, argumentując, że zjawiska te są ze sobą wyraźnie powiązane. Wyższe temperatury- więcej zaobserwowanych smoków. Czy powinniśmy ograniczyć emisje, zanim pojawi się ich zbyt wiele?

Smoki służą za metaforę nie tylko w świecie nauki. „Jeden z moich ulubionych smoków”, mówi Bellone, „nie jest smokiem w klasycznym tego słowa znaczeniu. Pojawia się w powieści Córka żelaznego smoka Michaela Swanwicka, w której smoki są odpowiednikami naszych bombowców: fabrycznie zbudowane maszyny, wyposażone w pociski i bomby, ale także w osobowość, często arogancką i destrukcyjną”. Jest to metafora idei dominacji i zniszczenia, które odciskają piętno na otaczającej nas technologii.

Smok Wawelski

Mówi się, że krakowski smok został pokonany przez szewca, który podstępnie podsunął mu owcę wypełnioną siarką. Pieczenie w gardle i brzuchu, które nastąpiło po zjedzeniu owcy, zmusiło bestię do udania się nad Wisłę, gdzie piła tak dużo wody, że wreszcie pękła. Legenda podobna do innych, które na przestrzeni wieków zapełniły całą Europę Wschodnią smokami.

Potwór jest więc martwy. Dziś pozostał po nim pomnik, wokół którego gromadzą się dzieci. Pozostał również wizerunek smoka jako symbolu kultury, tradycji i, jak się przekonaliśmy, także nauki. Tak więc w przyszłości, gdy zobaczycie smoka, pamiętajcie, aby policzyć, ile ma nóg.