Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 128

Ferrari – firma produkująca marzenia

0

Maranello, gminne miasteczko położone kilkanaście kilometrów na południe od Modeny, pomimo swego uroczego położenia dalej byłoby jednym z wielu włoskich, kilkunastotysięcznych miast zapomnianych turystycznie, gdyby nie jeden fakt. Właśnie tutaj w latach 40-tych ubiegłego wieku znany kierowca wyścigowy Enzo Ferrari przeniósł swoją małą fabrykę samochodów z Modeny. Do dnia dzisiejszego na powierzchni 240 000 m2 produkuje się marzenia. Nie samochody, a właśnie marzenia. Każdy z limitowanej produkcji 7 000 egzemplarzy jest praktycznie na zamówienie. Przyszły właściciel może wybrać w fabryce tapicerkę, kierownicę i jej obszycie, kolor zacisków hamulcowych i obrotomierza, barwę i wzór szwów tapicerki, a nawet kolor dekielków felg. Ferrari jest w stanie spełnić, prawie wszystkie życzenia właściciela odnośnie wymarzonej specyfikacji, z wykluczeniem różu w odcieniu Barbie. Oczywiście przelot samolotem, hotel i wszelkie koszty pobytu Klienta w fabryce opłaca Ferrari. Wartość takiego pakietu, dowolnie konfigurowanego przez przyszłego właściciela może dochodzić nawet do 30% wartości auta. Wyjątek stanowi rynek polski, którego Klienci konfigurują jedne z najdroższych egzemplarzy Ferrari.

Pomimo faktu, iż branża motoryzacyjna boryka się z problemami finansowymi, Ferrari jako jedyny obecnie producent samochodów nie ma trudności z ich sprzedażą. Marka Ferrari nigdy nie uległa trendom ani pokusie zaprojektowania i produkcji modelu SUV, z założenia tracąc ogromny i bogaty rynek rosyjski (przez brak sieci dróg dla nisko zawieszonych samochodów sportowych). Termin oczekiwania na zamówiony samochód, jest dodatkowym aspektem budującym napięcie. Stan emocjonalny przyszłego posiadacza Ferrari przypomina oczekiwanie na ukochaną, wymarzoną kobietę. Czy ktoś z Was pamięta to uczucie?

Obecnie wydaje się, że sytuacja finansowa koncernu jest bardzo dobra. Znakomite płace, oddani pracownicy, dopłaty do szkół i szkolnego wyposażenia dzieci pracowników, rozumne i ludzkie zarządzanie dały owoc pod postacią jednej z najlepiej rozpoznawalnych marek na świecie. W tym roku w czasie salonu w Genewie Ferrari zaprezentowało swoje nowe auto. Cudeńko!

Zapraszam Was w czasie włoskich wakacji do Maranello. Wejdźcie do Muzeum Ferrari, by zobaczyć za czym tęsknią chłopaki. Skorzystajcie z możliwości przejechania się bądź superrealistycznym symulatorem F1, oddającym prawie że zapach toru wyścigowego, bądź jednym z prawdziwych modeli auta. Zamówcie sobie autokarową wycieczkę do fabryki (uwaga! nie wolno filmować i fotografować). Zostanie to Wam i waszym dzieciom w głowie do końca życia.

A Wasze żony? Wreszcie będą wiedziały do czego wzdychacie i co mogłoby być dobrym urodzinowym prezentem. Pyszne espresso w muzealnej kafeterii sprzyja takim przemyśleniom.

Poniżej dwa filmiki (robione telefonem komórkowym):

 

Jesienne ciasto kruche

0

(DLA 8-10 OSÓB)

SKŁADNIKI:

· na ciasto kakaowe

  • 450 g mąki pszennej typu 00, polski odpowiednik 550 Luksusowa
  • 50g gorzkiego kakao
  • 200g cukru pudru
  • 300g miękkiego masła
  • 3 żółtka
  • 2 szczypty soli

· na krem czekoladowy

  • 250g czekolady gorzkiej – 60% kakao
  • 250 ml świeżej śmietany do ubijania
  • 20g masła

· nadzienie i dekoracja

  • 200 g orzechów laskowych w karmelu lub migdałów
  • płatki migdałowe lub ozdoby czekoladowe, ew. gorzkie kakao

PRZYGOTOWANIE:

Ciasto:

Do dużej miski wsypujemy mąkę, kakao, cukier puder, miękkie, rozdrobnione masło i sól. Mieszamy składniki palcami do uzyskania konsystencji mokrego piasku (tzw. piaskowanie ciasta), następnie dodajemy 3 żółtka i wyrabiamy wszystkie składniki, aż ciasto będzie odchodzić od ręki, a w razie potrzeby dosypujemy trochę mąki; ciasta nie należy zbyt mocno wygniatać.

Ciasto wyrabiamy do momentu osiągnięcia gładkiej i jednolitej konsystencji. Wyrobione ciasto formujemy w gruby placek, zawijamy je w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na około dwie godziny. Po tym czasie wyciągamy z lodówki i zostawiamy na ok. 30 minut, żeby znowu stało się elastyczne i nadawało się do dalszego wyrabiania. Rozwałkowujemy ciasto na obsypanym mąką blacie, obracając często wałkowane ciasto, tak by nie przykleiło się do blatu. Rozwałkowujemy placek na grubość 4-5 mm. Rozwałkowane ciasto nawijamy na wałek i rozwijamy na tortownicy (forma tortownicy wg uznania), najlepiej o średnicy 24-26 cm. Smarujemy masłem spód tortownicy i boki. Gdy ciasto ułożymy w tortownicy, nożykiem wykrajamy nadmiar ciasta z boków. Następnie delikatnie dziurawimy ciasto (np. widelcem) i wkładamy je do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy przez około 25 minut w temperaturze 175 stopni z opcją termoobiegu. Po upieczeniu wyciągamy ciasto z piekarnika, czekamy aż ostygnie i dopiero wyjmujemy z tortownicy, potem przekładamy na paterę.

Przygotowanie nadzienia:

Połowę orzechów w karmelu miksujemy mikserem lub zgniatamy je wałkiem na granulki. Następnie rozdrobnione orzechy wykładamy na spód ostudzonego ciasta. Kroimy na kawałki gorzką czekoladę i wrzucamy do naczynia żaroodpornego. Podgrzewamy śmietanę aż do momentu pojawienia się pierwszych bąbelków i wlewamy ją szybko do czekolady, mieszając łyżką. Czekolada powinna rozpuścić się w śmietanie, tworząc krem. Dodajemy do tego 20 g masła i mieszamy dalej. Kiedy krem osiągnie jednolitą konsystencję, wylewamy na ciasto, aż po brzegi. Czekamy chwilę do zastygnięcia kremu. Ciasto wkładamy do lodówki.

Dekoracja:

Dekorujemy ciasto niewielkimi orzeszkami laskowymi w karmelu i dekoracjami z czekolady. Posypujemy na koniec gorzkim kakao. Podajemy ciasto w temperaturze pokojowej.

Smacznego!

***

Paola Panzeri

Pochodząca z Mediolanu magister literatury współczesnej, historyk i krytyk kina, Paola Panzeri z zamiłowania jest cukiernikiem. Pasja stała się jej zawodem. Od 15 lat aktywnie organizuje przyjęcia międzynarodowe, m.in. Ceremonię Olimpiady Zimowej w Turynie w 2006 r. oraz liczne edycje karnawałów weneckich. Od czerwca tego roku prowadzi w kanale Lei (Ona) w TV Sky program poświęcony robieniu ciast i tortów pt. “Słodkości Paoli”, który został wybrany jako najlepszy poradnik o tematyce cukierniczej w telewizji. Paola kocha kino, literaturę, sztukę współczesną i podróże po świecie. W szufladzie ma projekt kreatywnej cukierni w Wenecji… oraz dobrą i słodką przyszłość.

Ferrari i Warszawa, symbole zwycięstwa

0

Czy istnieje bardziej modelowy symbol “Made in Italy” niż marka Ferrari? Czy istnieje drugie takie miasto jak Warszawa, będące symbolem zwycięstwa i przykładem dynamicznego rozwoju? Nie! I właśnie dlatego pomyśleliśmy, aby połączyć te dwie ikony trzeciego milenium w sesji fotograficznej na ulicach Warszawy z udziałem zachwycającego Ferrari FF i równie pięknej Julii. My z Gazzetta Italia rzuciliśmy pomysł, który następnie został zrealizowany dzięki uprzejmości Ferrari Warszawa, należącego do Grupy Zasada, a także dzięki brawurze Katarzyny Cichoń Stachyry, fotografki, artystki i twórczyni wideo, wspieranej przez Katarzynę Marczak, wizażystkę i doradczynię wizerunkową. Ta sesja sprawiła, że poznaliśmy i pokochaliśmy Ferrari FF – pierwszy model w historii marki z innowacyjnym napędem na cztery koła oraz 660 – konnym silnikiem V12. Wszystko to zamknięte w eleganckiej i wygodnej karoserii typu Shooting Break.

Energia odnawialna: sytuacja we Włoszech i w Polsce

0

Lucia Morgantettti

Włochy, znane jako kraina słońca (i nie tylko), stały się w ostatnich latach swoistą latarnią morską dla Europy w dziedzinie energii odnawialnej. Rezultaty osiągnięte w wyniku prób wytworzenia czystej energii stawiają kraj na szczycie wszystkich klasyfikacji europejskich. Konieczność walki z ociepleniem klimatu zobowiązuje globalną gospodarkę do poszukiwania nowych modeli energetycznych, a stopniowe odchodzenie od paliw kopalnych (wyczerpujących się i zanieczyszczających powietrze) na rzecz źródeł odnawialnych stwarza warunki do zrewidowania obecnego modelu energetycznego. Wspólnota Europejska nałożyła na wszystkie państwa członkowskie obowiązek ograniczenia emisji tzw. gazów cieplarnianych. Nasze państwo [tzn. Włochy – przyp. tłum.] osiągnęło ważne cele, redukując emisję o 7% w roku 2011, z dużym wyprzedzeniem w stosunku do podyktowanego przez Wspólnotę terminu. Kiedy spojrzeć na dane, Włochy do roku 2011 wyprodukowały ok. 13 tys. GWh czystej energii pochodzącej ze źródeł słonecznych i 12 tys. GWh ze źródeł wiatrowych. Niniejsze dane są w całości dostępne w raporcie opublikowanym przez GSE w 2011 roku (www.gse.it). Do osiągnięcia takich wyników z pewnością przyczynił się w dużej mierze region Apulia, który w 2011 roku wyprodukował ok. 2,1 tys. GWh energii słonecznej i 2 tys. GWh energii wiatrowej, co stanowiło 19% całej włoskiej produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Taki wynik jest także wypadkową licznych inicjatyw lokalnego CNA w Bari (Confederazione Nazionale dell’Artigianato della Piccola e Media Impresa), a także jego przewodniczącego ds. energii i środowiska, Vita Cirrottoli, który dzięki swojej przedsiębiorczości i know-how pochodzącemu z doświadczeń zdobytych przez wiele lat pracy w założonej przez siebie w 1992 roku firmie Euro Assistance Elettromeccanica przyczynił się do postępu Apulii w sektorze energii odnawialnej.

Panie Cirrottola, z jakiego względu konieczna jest ewolucja źródeł energii i jakie są istniejące plany na przyszłość?

Zacznijmy od niezbitych danych: musimy produkować energię w sposób zrównoważony, musimy zmienić paradygmat – wymaga od nas tego nasza planeta, a także nasze zdrowie. Zmniejszenie emisji to konieczność nie tylko ze względu na środowisko. Należy odwrócić proces przegrzewania się ziemi i wszystko to, co z niego wynika. Został w końcu jednoznacznie wykazany związek pomiędzy zanieczyszczeniem powietrza poprzez emisję gazów i smog a chorobami cywilizacyjnymi (nowotwory, rak, itd.). Czyli jeśli spojrzymy na to pragmatycznie, tu chodzi o nasze własne przetrwanie. We Włoszech zrobiono już wiele, przede wszystkim w ostatnich latach, ale to nie wystarczy. Modyfikacja modelu energetycznego wymaga lat i kosztów, dlatego im wcześniej zaczniemy, tym lepiej dla wszystkich.

Jak wygląda sytuacja we Włoszech?

We Włoszech, aby pobudzić rozwój energii odnawialnych, został stworzony specjalny program motywujący, tzw. taryfa gwarantowana, po której powstały jeszcze cztery kolejne. Kilka miesięcy temu zakończył się piąty program taryfy gwarantowanej, dzięki któremu zwiększono wsparcie dla energii odnawialnej poprzez obniżenie kosztów technologii. Ze strony instytucjonalnej zostało uznane priorytetowe znaczenie energii odnawialnej wobec tradycyjnych źródeł energii. Energia odnawialna została zdefiniowana jako „pilne i bezzwłoczne dzieło pożytku publicznego”, a procedury jej autoryzacji, budowyelektrowni i wprowadzenia wytworzonej energii do sieci zostały uproszczone.

W przyszłości zostanie zagwarantowane wsparcie dla źródeł, które wykazały ujemną wartość wskaźnika (energia słoneczna, termalna, wiatrowa, biomasa, geotermalna, itd.) w porównaniu z energią fotowoltaiczną, która osiągnęła wynik zbliżony do parytetu sieci. Pod tym pojęciem kryją się wszystkie uwarunkowania i aspekty ekonomiczne, które sprawiają, że energia produkowana przez panel fotowoltaiczny kosztuje tyle samo za kWh, co energia wyprodukowana ze źródeł tradycyjnych (ropa naftowa, gaz, węgiel). Parytet sieci oznacza zatem równe koszta przy obu sposobach produkcji, o każdej porze dnia i dla wszystkich użytkowników, firm i rodzin. Dla tych ostatnich wszedł w życie system dogodnych ulg podatkowych.

Czy jest możliwe podzielenie się pomysłami, które zastosowano we Włoszech, a w szczególności w regionie Apulia, tak aby inne kraje mogły także osiągnąć cele ustalone przez Wspólnotę Europejską?

Tak, powinien to być wręcz obowiązek tych, którzy tak jak my zaczęli nieco wcześniej, aby dzielić się doświadczeniem w celu oganiczenia popełnionych błędów.

Z Vitem Cirrottolą spotykam młodego absolwenta, doktora Massimo Quattrominiego. Po pewnym okresie spędzonym w Krakowie i Katowicach w ramach programu Erasmus, oczekuje teraz na możliwość odbycia studiów podyplomowych w Warszawie w ramach projektu regionu Apulia „Ritorno al Futuro” („Powrót do Przyszłości”). „Ritorno al Futuro” to inicjatywa dzięki której lokalne władze wspierają młodych absolwentów, podnosząc ich zdolności i potencjał kreatywny, zawodowy i szanse zatrudnienia we współpracy z różnymi uniwersytetami w Europie. Moje pytanie kieruję do obu rozmówców:

Które z państw Unii Europejskiej mają największe możliwości odniesienia sukcesu w dziedzinie energii odnawialnej?

Na pewno obszar Europy Wschodniej ma doskonałe perspektywy osiągnięcia, a nawet pobicia wyników Włoch. Na przykład państwa takie jak Polska czy Czechy zostały wezwane przez Wspólnotę Europejską do drastycznej redukcji emisji gazów cieplarnianych do roku 2050. Szczególnie Polska musi zmniejszyć swoją emisję o 30% do roku 2020, o 60% do 2030 i aż o 80% do 2050. To wszystko, również według samych instytucji polskich, wydaje się na dziś niemożliwe, tak jak z drugiej strony nie do pomyślenia było, aby Włochy mogły osiągnąć swoje cele. Tymczasem dzięki silnej woli politycznej, ze strony rządu i firm, stało się to możliwe wręcz z kilkuletnim wyprzedzeniem.

Tak więc nie istnieje jeden jedyny kraj stworzony do produkcji czystej energii?

Wszystkie państwa mogą podążać drogą energii odnawialnej, rzecz jasna w ramach własnych struktur. W istocie każdy kraj może postawić na czystą energię w oparciu o źródła, którymi dysponuje.

To znaczy, że interwencja instytucji państwowych jest kluczowa dla rozpoczęcia procesu produkcji czystej energii?

Niezbędnym jest doprowadzenie kosztów technologicznych do zrównoważonego poziomu. Mamy już doświadczenie z własnego podwórka. Państwa mają obowiązek wspierać, przynajmniej w początkowej fazie, proces zmian (we Włoszech zaczęło się to ok. 10 lat temu), gwarantując i przede wszystkim wspierając inicjatywy związane z tym sektorem.

Jakie są inicjatywy i które państwa rozpoczynają proces zmian przy wsparciu własnych instytucji?

Wierzymy, że Polska jest takim krajem, który dzięki wysiłkom rządu mógłby być zdolny do podjęcia tego procesu. Już od pierwszych miesięcy 2013 roku rząd polski pracuje nad ustawą, która pozwoli drobnym przedsiębiorcom, a przede wszystkim osobom prywatnym, tworzyć mikro- i miniukłady fotowoltaiczne (odpowiednio do 40 kW i 200 kW). Polski rząd zaplanował m.in. nienakładanie na obywateli jakichkolwiek opłat za przyłączenie do sieci elektrycznej. Dla tych, którzy zbudują układ fotowoltaiczny będzie istniała możliwość odsprzedania nadwyżek prądu państwowym dostawcom energii. Jest to, rzecz jasna, wielka pomoc dla państwa, które chce i musi zmienić się w krótkim czasie. Moment zmiany trwa właśnie teraz. Mamy wszystko, czego potrzebujemy. Nowe technologie, uważnych rządzących, a przede wszystkim młodych, którzy dzięki swoim siłom i wiedzy chcą zrobić coś konkretnego dla naszej planety i dla naszego przetrwania. Czego innego trzeba, aby wprowadzić zmiany w życie?

Na spacerze po Gdańsku z Marią Rosarią Omaggio

0

Roberto M. Polce

Dzwonią do mnie 18 września, w ostatnim momencie. Następnego dnia, późnym popołudniem, przyjeżdża do Gdańska Maria Rosaria Omaggio – aktorka wyróżniona nagrodą Premio Francesco Pasinetti w Wenecji za rolę Oriany Fallaci w filmie „Wałęsa. Człowiek z nadziei” Andrzeja Wajdy. Przyjeżdża, aby móc być obecną na pokazie przedpremierowym filmu, który oficjalnie wejdzie na ekrany za kilka dni w Warszawie. W Gdańsku zatrzymuje się tylko na dwie noce. Mówię, że nie mogę, że mam pociąg następnego ranka o szóstej. Uspokajają mnie: wystarczy tylko odebrać ją z lotniska i odprowadzić do hotelu. Pojutrze przyjedzie z Rzymu Polka, która pomoże jej w następnych dniach. Zgadzam się. Nie wiem o niej wiele i nie mam czasu się przygotować. Spodziewam się wyniosłej damy, diwy. Jednak kiedy pojawia się na Przylotach, pchając przed sobą wózek z bagażem, nagle staje przede mną piękna kobieta o silnych charakterze, ale serdeczna i przyjazna, przystępna, z którą można spontanicznie przejść na „ty”. Jadąc taksówką w kierunku Gdańska, przyznaje, że jest trochę zmęczona – noc wcześniej spała tylko dwie godziny, także dlatego, że musiała się spakować: „Kiedy zobaczyłam jakie temperatury mają tutaj być, musiałam w zasadzie zmienić garderobę z letniej na zimową, bo miałam na wierzchu tylko lekkie ubrania… U nas w Rzymie jest jeszcze lato…” W Gdańsku rzeczywiście jest już chłodno i czasem pada. „Nie przejmuj się – mówię jej widząc, że spogląda niepewnie za okno samochodu – tutaj pogoda szybko się zmienia…” Parę kilometrów dalej, na Obwodnicy, deszcz ustaje, chmury się rozchodzą i promienie popołudniowego słońca nagle zalewają ulicę. „Jest około 12 stopni – mówię – dla nas jest całkiem ciepło”. Uśmiecha się: „Takie temperatury w Rzymie to są w grudniu! Wydaje mi się, że powinnam była przywieźć sobie kurtkę puchową.” Jednak, mimo zmęczenia, przed kolacją i pójściem spać chce koniecznie zwiedzić miasto, o którym opowiedziano jej tyle niesamowitych historii. Jestem zdziwiony. Myślałem, że miała okazję je zwiedzić podczas zdjęć do filmu. Wyjawia mi ze śmiechem, że sceny na powietrzu nie były kręcone w Gdańsku, ale niedaleko Warszawy „na minus 27 stopniach!”. Chciałbym bardzo towarzyszyć jej podczas zwiedzania centrum – jednym z moich licznych zajęć jest bycie przewodnikiem turystycznym Gdańska i Trójmiasta. Ale niestety nie mogę. Pojutrze „wyjeżdżam do Łodzi, gdzie na festiwalu kultury włoskiej wygłaszam wykład o Bonie Sforzy”. Opowiadam jej trochę o tej niesamowitej kobiecie, która w XVI wieku była królową Polski i która, poza kulturą renesansową, wprowadziła na polskie stoły warzywa, które wcześniej były u nas nieznane. To ją intryguje. Kiedy podaję jej daty – urodzona w 1494 w Vigevano, zmarła w 1557 w Bari – liczy chwilę i zauważa, mówiąc jakby do siebie: „63 lata… Bardzo dużo jak na tamte czasy, pewnie dlatego, że jadła warzywa.” Opowiadam jej, co Bona Sforza oznacza dla kultury i kuchni polskiej. Polacy do momentu jej przybycia byli „mięsożercami” i jedynym „warzywem”, którym przegryzali ogromne ilości białka zwierzęcego była kasza. Maria Rosaria pyta mnie dalej o królową Bonę. Obiecuję, że na wszystko odpowiem. Za moment, jeszcze w taksówce, pokazuje mi stronę Wikipedii z biografią i informacjami o Bonie Sforzy. Podekscytowana wykrzykuje: „Patrz! Czy nie przypomina Ci mnie?!” To prawda, muszę przyznać jej rację, i nie po to, by ją zadowolić. Rzeczywiście jest pewne podobieństwo. Odpowiedni strój, fryzura i byłaby idealna. „Byłoby świetnie móc zrobić coś o niej, film… jakiś fikcyjny.” Taka właśnie wydaje mi się Maria Rosaria Omaggio: spokojna, pewna, pełna życia, zawsze w ruchu. Jej lekko już zmęczony wygląd zaraz odzyskuje koloryt, począwszy od zielonych oczu, które błyszczą rozświetlając całą jej twarz. Dopiero co przyjechała do Gdańska – miasta-symbolu Solidarności i rewolucji roku 1989 – na pokaz przedpremierowy filmu „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, w którym gra rolę Orany Fallaci i już zwraca się entuzjastycznie w kierunku nowych celów i ważnych ról związanych z Polską, gdzie właśnie otrzymała tak wielkie uznanie zawodowe. Podczas gdy jedziemy z Chełma wzdłuż Armii Krajowej oglądając wieże i dzwonnice starego miasta w Gdańsku przekazuję jej pierwsze informacje, aby wprowadzić ją w historię i atmosferę miasta. Prosi mnie o wspólny spacer, abym mógł pokazać jej miasto i opowiedzieć coś więcej. „Jestem wykończona, i chętnie już położyłabym się spać, ale jeśli nie pójdę teraz, to już nie będzie okazji. Jutro pomiędzy wywiadami i projekcją filmu nie będę miała nawet jednej wolnej chwilki na złapanie oddechu, a zaraz potem jadę do Warszawy. Tam będą kolejne uroczystości i oficjalna premiera.” Kiedy wysiadamy z taksówki przy Długim Targu, gdzie kończy się strefa ruchu samochodów, zaczyna znowu lekko padać. Odprowadzam Marię do hotelu po drugiej stronie ulicy. Już zdecydowałem: zostanę z nią jeszcze przez kilka godzin. Podoba mi się jej niespokojna ciekawość, głęboka chęć poznania i zasmakowania Gdańska. Muszę się jeszcze spakować i wiem, że rano nie będzie lekko, ale wolę zaryzykować, że przegapię pociąg, niż to. Szybko załatwiamy formalności. Jest trochę rozczarowana, że nie przynoszą śniadania do pokoju, ale szybko zadowala się tym, że jest do dyspozycji czajnik i kawa rozpuszczalna – może nie jest to najlepsze, co może być, ale pierwsza poranna dawka kofeiny na pobudzenie będzie zagwarantowana. Czekam w holu kilka chwil, żeby mogła się odświeżyć. Schodzi i ruszamy na spacer. Odkładam na bok opowieści dla turystów i dostosowuję się do niej, zaspokajając jej ciekawość. Zauważyłem, że niektóre informacje ją nudzą, po czym zadaje mi szczegółowe pytania, które mnie zaskakują. Zatrzymujemy się, żeby się napić czegoś ciepłego w Pi Kawa na ulicy Piwnej, trochę mniej uczęszczanej przez turystów w porównaniu do Królewskiej. Jak tylko złożyliśmy zamówienie wyjmuje niespodziewanie karteczkę i patrząc mi w oczy mówi: „Słuchaj i powiedz, czy rozumiesz!” I zaczyna czytać mi krótki tekst po polsku, który zapisał jej fonetycznie tłumacz produkcji. Na początku z trudem dociera do mnie znaczenie słów, parę razy ją poprawiam przy niektórych dźwiękach. Maria Rosaria powtarza niestrudzenie kilka razy, najpierw czytając, potem z pamięci. Mówi o zaszczycie jakim jest dla niej granie roli tak wielkiej dziennikarki, którą zawsze podziwiała, i o swojej wdzięczności dla mistrza Wajdy i dla Polski. W końcu, kiedy wstajemy już od stołu, aby udać się do Bazyliki Św. Marii, katedry gdańskiej, tekst, który ma wyrecytować po polsku podczas oficjalnej uroczystości zaczyna brzmieć gładko i zrozumiale. Jej także podoba się ten ogromny kościół o ścianach pobielonych w czasach protestanckich i dekoracje poniszczone przez rabunki i bitwy. Kiedy dociera przed Piękną Madonnę Gdańską, Maria Rosaria widzi kilka świętych obrazków leżących na klęczniku przed obrazem. Bierze jeden z nich i pokazuje mi z uśmiechem: „To jest Czarna Madonna, którą Wałęsa nosi przy marynarce. To dla mnie wzruszający znak. Był tu ten jeden obrazek, wśród wielu innych świętych, i wydaje się, że czekał właśnie na mnie!” Opowiada mi, że wiele lat wcześniej ikona Czarnej Madonny przybyła do jej domu w szczególny sposób. Spacerowała po rynku w Cremonie, gdzie grała w teatrze. Był tam Polak, który na swoim straganie sprzedawał jakieś drobiazgi. Zatrzymała się, żeby popatrzeć na ikonę i chłopak zaczął namawiać ją do kupna. Powiedziała mu, że nie ma przy sobie zbyt dużo pieniędzy. On odpowiedział: „Nie szkodzi, daj to, co masz.” I w ten sposób weszła w posiadanie ikony Czarnej Madonny z Częstochowy. Maria Rosaria nie dopowiada nic więcej, ale rozumiem, co chce powiedzieć: że droga, która rozpoczęła się z pierwszym obrazkiem znalezionym na straganie we Włoszech, po latach przywiodła ją do zagrania w filmie Wajdy o Wałęsie. Teraz, przybywszy do Gdańska, aby zebrać owoc swojej pracy, kolejny znaleziony przypadkiem obraz Czarnej Madonny wskazuje punkt końcowy. Idąc dalej zwraca uwagę na zegar astronomiczny i legendę o jego twórcy Hansie Düringerze, ale jeszcze bardziej uderza ją zdobiąca zegar figura węża z głową kobiety okręconego wokół drzewa poznania dobra i zła. Kiedy mówię jej, że chyba nikt w Gdańsku nie wie, że wąż nosi na głowie koronę, znów mnie zaskakuje stwierdzeniem, że autor musiał być alchemikiem i znać mity przedchrześcijańskie o wężu i głowie kobiety, albo związane z wężami, symbolem Matki Ziemi, jak Lilith albo Astrate. „Ja także czytałem coś takiego – mówię – i bezsprzecznie tak jest. Ale skąd ta korona? To jest pytanie, na które my, przewodnicy gdańscy, jeszcze nie zdołaliśmy znaleźć odpowiedzi.” „To symbol alchemiczny” puentuje uszczęśliwiona. W ten sposób odkrywam, że studiowała antropologię kultury. Z bazyliki obowiązkowo trzeba przejść się ulicą Mariacką – najpiękniejszą ulicą Gdańska zamkniętą między absydą kościoła i Długim Pobrzeżem, długim brzegiem portowym, gdzie w dawnym Gdańsku przybijano statkami handlowymi. Opowiadam jej o przedprożach i o tym, że wiele scen z filmu „Buddenbrookowie”, którego akcja toczy się w Lubece, zostało nakręconych na tej ulicy, ponieważ zachowała ona swój charakterystyczny antyczny wygląd miast morskich. „To nie przypadek, że kiedy po wojnie Günter Grass musiał opuścić Gdańsk wybrał Lubekę. Ona najbardziej przypominała mu Gdańsk.” Dziś na ulicy Mariackiej znajdują się warsztaty bursztynu. Opowiadam jej więc, jak to między 35 a 50 milionami lat temu powstała ta skamielina. Opowiadam o roli, jaką miała ona od czasów antycznej gospodarki do dziś. Opowiadam o słynnej ulicy Bursztynu, która właśnie tu, w Pruszczu Gdańskim, miała swoją stację końcową. Jeszcze raz Maria Rosaria Omaggio mnie zaskakuje. Bardziej niż o klejnocie samym w sobie, w którego obróbce specjalizują się złotnicy gdańscy, mówi o bursztynie jako o materiale, któremu przypisuje się cechy lecznicze i terapeutyczne. Odkrywam, że jest ona ekspertem w tej dziedzinie. Opublikowała esej „Il linguaggio dei gioielli” (Język klejnotów), mówiący o historii zdobnictwa oraz książkę „L’energia trasparente. Curarsi con cristalli, pietre preziose e metalli” (Niewidzialna energia. Samoleczenie kryształami, kamieniami szlachetnymi i metalami). Obie prace zostały przetłumaczone na wiele języków. Przychodzi wieczór. Po ostatnim przejściu Długim Pobrzeżem przy porcie, trochę już zmarznięci, chowamy się w restauracji Gdański Bowke. W menu szukamy na darmo potraw rybnych. Maria Rosaria nie je mięsa i jedyne co dla niej znajdujemy to krewetki. Ja biorę wątróbkę z cebulką. Prosi, abym powiedział kelnerce, żeby nie używano czosnku, ponieważ ma uczulenie i mogłaby mieć poważne problemy zdrowotne. Kiedy przynoszą jej danie długo patrzy na talerz, podnosi na mnie oczy i mówi, że nie może ich zjeść. Pytam: „Poczułaś może czosnek?” „Nie, po prostu spodziewałam się, że będą większe i już obrane. Te krewetki, całe i takie czerwone za bardzo przypominają żywe stworzenia. Robią na mnie zbyt duże wrażenie. Po prostu nie mogę, przykro mi.” Zamawiamy deskę serów z żurawiną i borówką. Ogólnie rzecz biorąc, Polska nie jest krainą serów, ale te, wyprodukowane lokalnie, okazują się wyśmienite. Zrobiła się 22. To był bardzo przyjemny i wzbogacający spacer, ale Maria musi odpocząć przed intensywnym dniem, który ją czeka. A ja muszę się spakować i przespać parę godzin przed podróżą pociągiem do Łodzi, gdzie będę opowiadał o Bonie Sforzy, która wprowadziła na polskie stoły warzywa. Od tamtego czasu kobiety na bazarach, kiedy pytają o zapachy do rosołu (por, seler, pietruszka i marchew) używają nazwy ‘włoszczyzna’ – ‘włoska rzecz’. Żegnamy się pod hotelem. Patrzę na nią uważnie i wydaje mi się, że naprawdę widzę w jej twarzy przyszłą królową Bonę. Kto wie, może w jakimś filmie…! A w międzyczasie podziwiajmy ją na ekranach jako Orianę Fallaci w reżyserii Wajdy.

 

Ambasador USA: Początki były trudne, ale w Polsce jestem szczęśliwy!

0

Jest przedstawicielem najpotężniejszego państwa na świecie, mówi płynnie po polsku i zawsze odpowiada na Twitterze. Ambasador Stanów Zjednoczonych, Stephen Mull, kontynuuje swój cel, jakim jest odwiedzenie wszystkich polskich województw. Ostatnio pochodzący z Pensylwanii urzędnik państwowy pojawił się w Opolu, gdzie w Auli Błękitnej Collegium Maius wygłosił wykład na temat stosunków polsko-amerykańskich.

Stephen Mull pełni funkcję ambasadora od września 2012 roku, ale w Polsce bywał już wcześniej. „Jeszcze w latach osiemdziesiątych, kiedy przebywałem w placówce na Bahamach, poprosiłem o kolejny przystanek w Moskwie. Odmówiono mi, ponieważ nie znałem języka rosyjskiego, ale zaproponowano Polskę. Pomyślałem, że to ciekawa oferta i nie myliłem się – teraz ogromnie się cieszę, że tutaj jestem”, wspomina Mull. „Początki jednak nie były łatwe. Bardzo często miałem za sobą esbeków. Myśleli, że jestem szpiegiem, a po spotkaniach były aresztowania.”

Teraz Polska jest już innym krajem, a jej stosunki z USA wydają się być wzorowe. Ambasador Mull wymienił trzy główne pola współpracy między dwoma krajami.

„Przede wszystkim, pracujemy razem nad aspektem wojskowym. Nie chodzi tylko o Irak czy Afganistan, ale i sprawy NATO w Europie”, rozpoczął. „Mam nadzieję, że Polska nigdy nie będzie potrzebować od nas pomocy militarnej, ale proszę wiedzieć, że jesteśmy przygotowani. Na początku listopada odbędą się ćwiczenia w ramach Steadfast Jazz, a nad Bałtyk przypłynie m.in. włoski niszczyciel Duilio”, zapewnia ambasador.

Kolejnym polem współpracy Polski i USA jest gospodarka. „Do tej pory Ameryka zainwestowała 20 miliardów dolarów w polską gospodarkę”, przekonuje Stephen Mull. „W województwie opolskim zapewniamy już 1500 miejsc pracy, a wkrótce powstanie tutaj fabryka Polaris, gdzie produkowane będą quady i skutery śnieżne.”

Jako trzeci aspekt partnerstwa pochodzący z Pensylwanii urzędnik państwowy wskazał na tradycje demokratyczne. „Jestem pod wrażeniem dokonań Polski w drodze do demokracji. Ten kraj może być przykładem dla Ukrainy, Białorusi czy nawet Birmy”, mówił Stephen Mull, który nie ukrywa, że sposób, w jaki Polacy wyszli spod komunistycznej kurtyny, zasługuje na uznanie.

Ambasador nie spoczywa jednak na laurach i przekonuje, że stosunki polsko-amerykańskie nadal trzeba rozwijać, a jednym ze skutecznych sposobów jest inwestowanie w młodych ludzi. Ambasada Stanów Zjednoczonych z pomocą Fundacji Wspomagania Wsi i Collegium Civitas corocznie organizuje ogólnopolski konkurs Know America. Główną nagrodą dla licealistów jest wyjazd do USA na studia, a pozostałe to staż w ambasadzie lub Amerykańskiej Izbie Handlowej w Warszawie, a także indeksy na studia w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego. „Inicjatywa tego konkursu wzięła się z przekonania, że nawet najlepsze relacje należy pielęgnować. Chcemy zachęcać młodych do studiowania w USA, przede wszystkim dawać im taką możliwość, a także sprowadzać Amerykanów tutaj”, mówi Stephen Mull.

Pomysł amerykańskiej ambasady może zachęcić placówki dyplomatyczne innych krajów, na przykład Włoch, do stworzenia podobnego konkursu. Na pewno wielu młodych ludzi chciałoby wyjechać na Półwysep Apeniński w celu dalszego kształcenia i bliższego poznania kultury tego kraju, bowiem zainteresowanie językiem włoskim w Polsce stale rośnie.

W kontekście wyjazdów do Stanów Zjednoczonych, studenci nie omieszkali zapytać ambasadora o zniesienie wiz dla Polaków. „Cały czas pracujemy nad tym, aby przekonać Kongres do zmniejszenia progu procentowego pozwalającego Polsce wstąpić do programu bezwizowego. Ustawa musi przejść jeszcze przez ręce Izby Reprezentantów, by trafić do prezydenta Obamy”, uspokaja Mull.

Stephen Mull zakończył wizytę krótkim spacerem po Opolu, gdzie zobaczył m.in. młynówki, które nazywane są „opolską Wenecją”. Ambasador podzielił się tym widokiem na swoim Twitterze, którego bardzo często aktualizuje i zawsze odpowiada na pytania Polaków w ich ojczystym języku.

Włoskie wino i oliwa zaprezentowane w Warszawie

0

W dniach od 14 do 17 października 2013 r. odbył się cykl wydarzeń promujących w Polsce włoskie wina i oliwy extra vergine. Projekt został wypromowany przez Sojusz Spółdzielni Włoskich (Alleanza delle Cooperative Italiane), stanowiący połączenie pomiędzy Naczelnym Stowarzyszeniem Spółdzielni Włoskich (AGCI), Konfederacją Spółdzielni Włoskich i Krajową Federacją Spółdzielni, które zrzeszają 43 tys. spółdzielni; wartość jego produkcji stanowi 90% całkowitych obrotów włoskiej spółdzielczości. Dzięki cennemu wsparciu Ministerstwa Rozwoju Gospodarczego, Sojusz Spółdzielni Włoskich rozpoczął systematyczne działania mające na celu dotarcie do głównych polskich operatorów w branży winiarskiej oraz olejarskiej. Celem tych działań jest wzbudzenie zainteresowania tymi tradycyjnymi włoskimi produktami. Jako przedstawicieli włoskich producentów wybrano dziesięć spółdzielni, które reprezentują cały ruch spółdzielczy z obszaru winiarskiego i olejarskiego. Eventy zostały zarezerwowane dla operatorów działających w tych branżach, a w szczególności operatorów korzystających z kanału HoReCa, importerów i dystrybutorów, dziennikarzy, opiniotwórców, koneserów wina, itp. Miasta, w których odbyły się działania promocyjne to po kolei Warszawa, Kraków, Wrocław i Poznań. Każdy z czterech dni eventów został podzielony na dwie części: “klasę mistrzowską”, w której uczestniczyli VIP-owie spośród polskich operatorów biorących udział w prezentacji firm, którzy mogli skosztować najlepszych produktów każdego z włoskich producentów obecnego na eventach. Po południu odbyły się spotkania B2B (ang. Business to Business), otwarte dla wszystkich polskich operatorów z branży winiarskiej i olejarskiej obecnych na eventach. Szczególnie serdecznie przyjęto pozdrowienia przesłane przez ambasadora Riccardo Guariglię oraz dyrektora Agencji Promocji i Internacjonalizacji Przedsiębiorstw Włoskich (ICE) Giuseppe Federico. Bilans tych czterech dni to ponad 300 akredytacji oraz przekonanie, wyrażone przez wszystkie zaangażowane podmioty, o tym, że został wniesiony konkretny wkład we wspieranie wizerunku włoskich win i oliw extra vergine w Polsce, w chwili, gdy międzynarodowa konkurencja jest szczególnie silna. Aby zrealizować projekt, Sojusz Spółdzielni Włoskich skorzystał z pomocy dwóch ważnych firm w Polsce: Core Sp. z o.o. z Warszawy, do koordynacji projektu i organizacji logistycznej, oraz czasopisma Wino Magazyn, do działań informacyjnych i organizacji eventów na miejscu.

Nocne życie Warszawy

0

Ktokolwiek spędzi choć parę dni w polskiej stolicy jest pod wrażeniem jej żywiołowości, zarówno w dziedzinie kultury i sztuki współczesnej, jak i pod względem życia nocnego. Zamieszkiwana przez duży odsetek młodych Warszawa oferuje szeroki przekrój możliwości w zakresie życia nocnego, które być może nie jest tu zbytnio wyrafinowane, ale wybór różnych opcji gwarantuje dobrą zabawę. Polacy, którzy generalnie nie cieszą się opinią szczególnie zadowolonych z życia, gdy zapada zmrok wyzwalają swoją euforyczną chęć rozerwania się i tańczą, śmieją się, i znowu tańczą, aż do białego rana, zanurzeni w subtelnych oparach alkoholu.

Sporządzenie mapy warszawskich lokali to niełatwe zadanie, ponieważ są rozrzucone po całym centrum. Spróbuję więc podzielić je na strefy.

Jedną z części miasta, w której ostatnio wyrosło najwięcej lokali o atrakcyjnym wnętrzach i luźnej atmosferze, jest ta wokół ulicy Poznańskiej – jedna z niewielu okolic, która może się jeszcze pochwalić całkiem pokaźną liczbą uroczych budynków, których historia sięga lat 20-tych XX wieku. Zacznijmy od “Koszyków” (ul. Koszykowa 63), sympatycznego baru stworzonego we wnętrzach starego budynku, który gościł swego czasu miejscowy targ. Możemy tu spróbować pysznych aperitiwów, a potem skierować się do “Kraken Rum Bar” (ul. Poznańska 12), sugestywnej rumiarni serwującej doskonałe owoce morza. Następnie do sąsiedniego “Beirut Hummus Bar”, miejsca prowokującego swoim położeniem naprzeciwko “Tel Aviv Cafè” (ul. Poznańska 11), która oferuje kusząco pyszne bliskowschodnie przekąski i smaczne koktajle. W tej okolicy polecam też miejsce “Znajomi Znajomych” (ul. Wilcza 58a), tętniący życiem lokal, gdzie napijemy się piwa, a także świetną piwiarnię “Kwadrat” (ul. Poznańska 7).

Dziesięć minut spacerem od Poznańskiej leży plac Zbawiciela, uroczy okrągły plac ozdobiony eleganckimi portykami, gdzie znajdują się jedne z najbardziej „cool” barów w mieście: nie można tu pominąć “Charlotte”, świetnego miejsca na aperitif na bazie różowego wina i kanapki z serem kozim (to dobry wybór także na śniadanie: w tym wypadku radzę spróbować świeżo wyjętych z pieca croissantów i bagietek), “Warszawska”, mały, ale zawsze przepełniony bar, przystrojony w środku różnymi symbolami miasta, oraz “Plan B”, prawdziwa instytucja nocnego życia Warszawy.

Jeśli natomiast macie ochotę na coś bardziej klasycznego i zdecydowanie żywiołowego, polecam wstąpić na ulicę Foksal, niewielkie skrzyżowanie z leżącym w samym centrum Nowym Światem, gdzie znajdziecie w zasięgu kilku metrów miejscowe „evergreeny”, czyli lokale typu “Sketch”, zawsze pełny ludzi disco-bar, “Foksal XVIII” i “Cafè Foksal”. Po rozgrzewce na Foksal, kto chce kontynuować wieczór na mieście, może udać się w kierunku hałaśliwej ulicy Mazowieckiej (na tyłach hotelu Victoria Sofitel), gdzie znajdują się liczne kluby, takie jak między innymi “Enklawa” czy “Bank”, w których aż roi się od młodych osób. W niewielkiej odległości od Mazowieckiej jest także “Platinium” (ul. Fredry 6) oraz Opera Club (pl. Teatralny), znajdujący się dosłownie w podziemiach Opery Narodowej w Warszawie!

Pałac Kultury i Nauki, poza byciem atrakcją turystyczną samą w sobie, spełnia rolę centrum wielofunkcyjnego odkąd gości w swoich podwojach – oprócz kina wielosalowego, dwóch teatrów, muzeum, centrum rekreacji dla dzieci, sali kongresowej, sal koncertowych i wielu pięter biurowych – dwa z „najgorętszych” barów Warszawy: “Cafè Kulturalna” i “barStudio”. Oba te miejsca były z początku kawiarniami przy dwóch teatrach mieszczących się wewnątrz Pałacu, ale z biegiem czasu stały się niezależne: pierwsze, charakteryzujące się oryginalnym umeblowaniem z lat 50-tych (data budowy budynku) stało się trampoliną dla najbardziej znanych alternatywnych zespołów muzycznych w Polsce, podczas gdy drugie, niedawno wyremontowane, stało się głównym punktem spotkań dla młodych architektów i projektantów w mieście.

Nieco oddalony od wyżej wymienionych okolic, jednak wciąż w ścisłym centrum na Powiślu, jest “Syreni Śpiew” (ul. Szara 10) – nie do przegapienia. Usytuowany wewnątrz oryginalnego dwupiętrowego budynku, powstałego jako „centrum rekreacji” dla wyższych sfer ówczesnego PZPR, lokal zachował osobliwości polskiej architektury i designu lat 60-tych. Oferuje niezwykle szeroki wybór whisky, a także wieczorne potańcówki, na których króluje swing, grany przeważnie na żywo przez znakomite młode polskie zespoły.

“My American way” z klasycznymi włoskimi piosenkami

0

Matteo Mazzucca

My American way to tytuł ostatniego “wykroczenia” Renza Arborego, znanego pieśniarza, showmana i włoskiej osobowości telewizyjnej. Na płycie zebranych jest 15 utworów należących do włoskiej tradycji muzycznej, przetłumaczonych na angielski dla potrzeb międzynarodowego rynku. Przy tworzeniu albumu pracowała Isabella Rossellini, która śpiewa, na pograniczu naiwności i złośliwości, angielską wersję “Materaca”, znanego hitu Renza Arborego. Te piętnaście piosenek to, według artysty, utwory “nostalgiczne” – z rodzaju tych, które Amerykanie nazywają evergreen, piosenki przeznaczone do nowych adaptacji, indywidualnych wykonań, reinterpretacji, tak jak się dzieje w przypadku jazzu, który karmi się “ponadczasowym” repertuarem. W niedawnym wywiadzie Arbore oświadczył: “Moich piosenek jest dużo, z racji mojego wieku. Rozpoczynają się od tych neapolitańskich (które “reinterpretowałem” wiele razy), a kończą na amerykańskich, meksykańskich, francuskich, kubańskich i pewnych piosenkach włoskich.”

“Jeśli chodzi o te ostatnie – wyjaśnia Arbore – mogę stwierdzić, że poza piosenkami neapolitańskimi, typowymi “Made in Italy”, bardzo fascynujące są również włoskie ballady, napisane przez naszych kompozytorów, którzy mieszali ze sobą uwielbienie dla jazzu, wielką amerykańską muzykę oraz typowo włoską melodyjność i uczuciowość”. Spośród wielu artystów, którym Renzo Arbore chciał złożyć hołd na tej płycie, przypomnijmy Domenica Modugno, Tony’ego Renis, Cesare Andrea Bixio, Carla Alberta Rossiego. Były takie czasy, kiedy to Amerykanie nawiązywali do włoskiego repertuaru. Wystarczy przypomnieć dwóch gigantów jak Nat King Cole, który śpiewał “Non dimenticar” (wł. nie zapomnij) i “Signorina Capuccina” oraz Frank Sinatra, z piosenkami “Luna Rossa” (wł. czerwony księżyc) i “Anema e core” (dialekt neapolitański: dusza i serce). Aby więc “nie zapomnieć” wielkich włoskich pieśniarzy z przeszłości, posłuchajmy nowego albumu Arborego “duszą i sercem”.

Dlaczego warto zainwestować w Polsce ? – aspekty podatkowe i nie tylko

1

Prowadzenie działalności w kilku państwach Unii Europejskiej może powodować skomplikowanie rozliczeń podatkowych. Jest to jednak także szansa na zmniejszenie obciążeń podatkowych w znacznym stopniu. Warto zwrócić uwagę, że w Polsce podatek dochodowy od osób prawnych oraz podatek dochodowy od osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą wynosi 19% i jest jednym z najniższych poziomów w UE. Stawka podatku w wysokości 19% obowiązuje również w zakresie dywidend i innych dochodów (przychodów) z tytułu udziału w zyskach osób prawnych mających siedzibę na terytorium Polski. W przypadku podatników z innych państw członkowskich UE zastosowanie ma jednak zwolnienie od podatku dochodowego u źródła w odniesieniu do dochodów z dywidend wypłacanych przez polskie spółki.

Firmy włoskie prowadzące działalność produkcyjną lub usługową, nawet posiadające siedzibę w innym kraju UE (np. we Włoszech), mogą istotną część swoich dochodów poddać opodatkowaniu w Polsce, poprzez stworzenie odpowiedniej struktury podatkowej. Wymierne korzyści finansowe takiego działania mogą wynikać także ze stosowania rozlicznych zwolnień podatkowych jakie obowiązują w Polsce. Szczególnie korzystne podatkowo może okazać się prowadzenie działalności w specjalnych strefach ekonomicznych, czyli oznaczonych obszarach Polski, w których działalność nie podlega de facto opodatkowaniu. Poza tym podatnicy mogą wybrać uproszczony system wpłat zaliczek na podatek, polegający na tym, że wysokość miesięcznych zaliczek odpowiada 1/12 dochodów z poprzedniego roku podatkowego. Ponadto istnieje możliwość odliczenia od dochodu 50% wydatków na nabycie od jednostek naukowych nowych technologii, to jest wiedzy technologicznej stosowanej nie dłużej niż od 5 lat.

ferretti bebenekTak zwani „mali przedsiębiorcy”, którzy rozpoczynają prowadzenie działalności gospodarczej mogą skorzystać z kredytu podatkowego. Polega on na zwolnieniu z obowiązku wpłaty zaliczek na podatek i odroczeniu zapłaty podatku, która następuje w 5 równych ratach rocznych począwszy od roku bezpośrednio następującego po roku, za który podatek jest rozliczany.

Poza korzyściami podatkowymi nie sposób nie wspomnieć o kolejnej transzy środków unijnych, które zostaną niebawem uruchomione dla Polski w ramach nowego budżetu unijnego. Szczególny rozwój przewidywany jest w obszarze zielonej energetyki w związku z założeniami pakietu klimatycznego, jakie mają obowiązywać od połowy lipca 2013 r. w Polsce. Jest to naprawdę dobry moment na inwestycję w Polsce, i co ważne coraz więcej przedsiębiorców, szczególnie z Włoch, zdaje sobie z tego sprawę i podejmują działania w tym właśnie kierunku.

Autor:

Paweł Bębenek, Doradca podatkowy

Partner Zarządzający w Kancelarii Prawnej i Podatkowej „Ferretti & Bębenek”, specjalizującej się w międzynarodowej obsłudze klientów.