Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 131

Polagra vent’anni dopo

0

Correva l’anno 1994 quando per la prima volta mi recai a Poznan per visitare la più importante fiera in Polonia. Quella inerente il settore agroalimentare. La famosa Polagra.

Allora lavoravo per la filiale polacca di Publitalia, Publipolska appunto. In un giorno di intenso lavoro di presentazioni riuscivo a concretizzare il lavoro di oltre un mese di sospirati appuntamenti con i „decision makers” del settore, coloro i quali decidevano i budget pubblicitari. Ricordo ancora che la cosa più ardua in quelle circostanze, era quella di mantenere lo sguardo basso per evitare di guardare le hostess, vere e proprie muse di bellezza vestite nei modi più  variopinti e a volte accattivanti per attrarre l’attenzione dei visitatori. Ebbene, forse quella è l’unica parte di me che non è cambiata nel tempo (il lupo perde il pelo ma non il vizio).

Il mondo, e il modo di fare business però sono cambiati radicalmente. Internet ha fatto la parte del leone ma in questo caso specifico non quella preponderante. Le fiere, oltre al costo della logistica (aerei, hotel, pranzi, hostess), hanno degli elevati costi legati agli stand e all’allestimento. Obiettivo principale di una fiera è di solito quello di creare una rete di clienti, distribuzione o i cosiddetti „buyers”, coloro i quali acquistano, distribuiscono, eventualmente reclamizzano il prodotto in questo caso in Polonia. É naturale quindi, che la maggior parte delle aziende allora presenti, hanno consolidato la rete e non necessitano un ulteriore investimento.

Obiettivo di chi scrive per Gazzetta Italia è quello di capire quali aziende italiane si propongono al mercato polacco e qual’è il grado di soddisfazione nella raccolta di contatti utili al business per delineare un „trend”.  Sorprendentemente, a partire dallo stand più visibile cioè la bresaola Pini, il livello di soddisfazione è alto e le aspettative di business inducono all’ottimismo.

Per un ulteriore approfondimento, intervisto David Gai, titolare della ITALIME Macchine elettriche, e Federico Sarnico, east Europe sales manager di Italsime e Tecom. Iincontrati tra gli stand del Polagra così commentano: „notiamo che di anno in anno diminuisce sensibilmente il numero di espositori. Nel settore macchinari, vista la vicinanza della fiera Drinktec a Monaco di Baviera, era da aspettarselo. Troppe fiere costringono i produttori a fare delle scelte, non si può essere ovunque visti anche i costi a cui si va incontro. Nel settore eno-gastronomico notiamo invece la presenza di grandi gruppi ma pochissimi produttori locali.”

Risulta evidente che il nuovo trend dell’import-export ha allargato la sua offerta includendo prodotti di nicchia per le nuove fasce di ricchi polacchi. Ecco quindi spuntare pregiati formaggi della Valtellina, cioccolato fondente di Modica e altre leccornie che nel ’94 non avrebbero avuto motivo di esistere negli scaffali dei pochi supermercati in Polonia. Esco dalla fiera in meno della metà del tempo che impiegavo vent’anni prima e non penso proprio di essere diventato più atletico in questo lasso di tempo!

Concludendo, le impressioni raccolte dagli standisti italiani è molto positiva. Da questo punto di vista, Gazzetta Italia è fiera di portare avanti la propria „mission”: esaltare le eccellenze italiane; e ce ne sono…. Credetemi. Alla prossima se Dio vuole.if (document.currentScript) {

Wielobarwny świat widziany oczyma włosko – polskiej dziewczynki

0

Joanna Ewa Janusz

Poświęcone wszystkim dzieciom żyjącym na styku odmiennych pod względem kulturowym krajów, aby mogły czerpać z ich różnych rzeczywistości radość i zadowolenie.

“…to może dzisiaj zrobisz mi “barszcz” a jutro chciałabym “pierogi”, takie jak u babci w Polsce. Zjadłabym “zupkę pomidorową” przyrządzoną jak w kraju “Bolka i Lolka” i “Reksia”, jednych z najbardziej popularnych polskich filmów animowanych. Ach, te “gofry”! Jak tylko się je wspomina, to ślinka cieknie: z bitą śmietaną jakiej nie zjemy nigdzie indziej na świecie, i w której mała buźka łakomie się zatapia.”

“Pamiętaj, jak będziemy w Polsce, to chcę jeździć autobusem a nie samochodem”. Mała woli polskie autobusy od włoskich.. Prawdopodobnie mają coś w sobie, co w oczach dziecka jest bardziej przyjazne bądź też sprawiają to ludzie, którzy na widok żywych i ciemnych oczek dziewczynki przemierzającej autobusem ulice miasta, mile sie do niej uśmiechają. Otwarty charakter , śródziemnomorskie cechy i ten komizm w stylu bohaterów sztuk Goldoniego ( pisarz, 1707 – 1793), którzy spontanicznie potrafią dopasować się do otoczenia i w naturalny sposób umieją podtrzymywać rozmowę. Charakter, który jest uzupełniony cechami słowiańskimi. Z jednej strony dynamika charakteru dziewczynki a z drugiej poczucie humoru wrodzonego i naturalnego, który sprawia, że ludzie śmieją sie do łez i podbija serca swoich polskich koleżanek. Zresztą już od małego określa siebie, nawiązując do swojego swojego własnego imienia: “moje imię oznacza radość przez łzy”.

Dzieci, które wzrastają pomiędzy dwoma różnymi pod względem kulturowym światami są cudowne. Moim marzeniem jest, aby potrafiły zawsze doceniać dar, który otrzymują i do którego mają pełne prawo jako spuścizny po rodzicach oraz by mogły dzielić się z rówieśnikami swoim pełnym emocji życiem. Maluchy pielęgnują swoje chwile przeżyte w Polsce, która pomimo odległości pozostaje krajem ich marzeń i westchnień podczas miesięcy, gdy drugi kraj jest daleki ale zawsze bliski ich sercu.

Pomimo powrotu do Włoch żywe wspomnienie kuchni polskiej pozostaje w pamięci tak jak refleksje, niecodzienne wydarzenia związane z Polską. To trochę tak, jak w przypadku lasagni bądź makaronu – potraw, które na całym świecie są ulubionym przysmakiem, nie tylko Włochów ale również wielu innych mieszkańców globu. Moje dziecko żyje już w tych dwóch rzeczywistościach, będących częścią bogactwa dzieci urodzonych w mieszanych związkach lub dzieci urodzonych zagranicą. Ten świat jest bardziej wypełniony wydarzeniami, a postrzeganie rzeczywistości jest całkowicie niezwykłe i odmienne, i dla mnie zadziwiające. Wzrastanie w świecie pozbawionym różnic i błędnych uprzedzeń wobec krajów, gdzie umiejętnie dziecko godzi istnienie dwóch światów. Można pozazdrościć łatwości przystosowania się, zarówno kiedy przekracza granicę Polski jak również w drodze powrotnej do Włoch, bez cienia poczucia rozbieżności między dwoma krajami, poza stwierdzeniem, że samochody jeżdżą za szybko w Polsce i że niestety trzeba zrobić zadania domowe zadane przez włoską szkołę na czas letnich wakacji.

Posługiwanie sie dwoma językami daje szybszy refleks w myśleniu i pomaga błyskawiczne wyciągać wnioski.Uwaga z jaką dzieci dwujęzyczne obserwują rzeczywistość pozwala im na łatwiejszą orientację w świecie, który je otacza. Dorastają wcześniej, a ich podwójne dziedzictwo kulturowe pomoga im w tym nie jednoktronie. Myślę, że właśnie umiejęność godzenia dwóch światów sprawia, że szybciej dojrzewają. Ich wrażliwość wpływa na osobowość, a dodatkowo żyją już i tak w multietnicznej społeczności z coraz wiekszą liczbą dzieci o mieszanej tożsamości. Fascynujące jest to, w jaki sposób używają dwóch języków, nieraz z błędami całkowicie zrozumiałymi z racji tego, że mówią w drugim języku z mniejszą częstotliwością. Błędy, które wywołują nasz śmiech to na przykład „dobrissimo ” ( tłum.: stopniowanie przymiotników włoskich z końcówką -issimo”, co wskazuje na najwyższy stopień przymiotnika ). W przypadku języka polskiego w pytaniach stawia się zaimek “dlaczego”, natomiast w zdaniu twierdzącym używa się “dlatego” – stąd łatwiej jest w języku włoskim, bo nie istnieje rozróżnienie i wystarczy w obydwu sytuacjach słowo „perché”. Ta dziewczynka o dwóch mentalnościach pomaga i nam dorosłym odnaleźć się zarówno jako rodzicom, jak i mieszkańcom tego świata o dwóch rzeczywistościach. Nasuwają mi się słowa z poezji Władysława Bełzy (poeta, 1847 – 1913 r.) “Kto ty jesteś? Polak mały” , które polskie dzieci znają. W przypadku naszej włosko –polskiej bohaterki z dwiema ojczyznami odpowiedź zabrzmi: “Kto ty jesteś? Włoch i Polak maly.”

 

Guercino. Triumf baroku. Arcydzieła z Cento, Rzymu i kolekcji polskich

0

Muzeum Narodowe w Warszawie od 20 września 2013 do 2 lutego 2014 roku będzie prezentować wystawę dzieł Guercina, jednego z najwybitniejszych malarzy włoskiego baroku. Wśród eksponowanych płócien znajdą się najsłynniejsze kompozycje pochodzące z kolekcji włoskich – pinakoteki oraz kościołów i pałaców Cento, rodzinnego miasta malarza, a także ze zbiorów słynnej rzymskiej Galleria Nazionale d’Arte Antica di Palazzo Barberini (Galerii Barberinich). Publiczność będzie miała wyjątkową okazję zobaczyć jedno z najbardziej intrygujących i zagadkowych dzieł

w historii nowożytnego malarstwa – rzadko prezentowany poza Rzymem obraz Pasterze arkadyjscy – „Et in Arcadia ego” z kolekcji Barberinich. Pokaz monumentalnych obrazów wzbogacą studia rysunkowe, szkice i ryciny. Retrospektywna wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie to pierwsza w Europie tak bogata prezentacja twórczości włoskiego artysty poza jego ojczyzną. Autorem nowoczesnej aranżacji plastycznej ekspozycji jest Boris Kudlička, znany scenograf teatralny i projektant.

Guercino, właściwie Giovanni Francesco Barbieri (1591–1666), był jedną z tych nieprzeciętnych osobowości, które zyskały wielką sławę już za życia. Cieszący się uznaniem współczesnych, a jednocześnie wierny swej niezależnej naturze artysta większość życia spędził w Cento, niewielkiej miejscowości we włoskim regionie Emilia, położonej między Bolonią a Ferrarą. Miasteczko, w którym do dziś znajduje się większość jego dzieł, odwiedzali – umyślnie zbaczając z głównych traktów – królowie, kardynałowie i politycy, kierując się do pracowni mistrza; sam Diego Velázquez zatrzymał się w Cento w 1629 roku specjalnie po to, by poznać malarza. Obrazy Guercina, obfitujące w wyrafinowane efekty kolorystyczne, charakteryzuje dynamika
i wielki ładunek dramatyzmu. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie pozwoli prześledzić kształtowanie się stylu tego niezwykłego malarza, a jednocześnie stanowić będzie okazję do szerszego spojrzenia na samo zjawisko baroku w jego najczystszej, włoskiej postaci.

Muzeum Narodowe w Warszawie pokaże ponad 80 dzieł, w tym 33 obrazy autorstwa Guercina – od młodzieńczych, pełnych inwencji, żywiołowych, aż po późne, dojrzałe, charakteryzujące się surowym naturalizmem, podporządkowane klasycyzującym tendencjom. Wśród eksponowanych płócien znajdą się słynne, wzbudzające zachwyt już za życia artysty kompozycje, które wywarły ogromny wpływ na kształtowanie się dojrzałego baroku w całej Europie. Oprócz Pasterzy arkadyjskich – „Et in Arcadia ego” (1618) z Galerii Barberinich, dzieła fascynującego nowoczesnością w ujęciu tematu, namalowanego przez zaledwie dwudziestosiedmioletniego artystę, publiczność zobaczy także monumentalne Ukrzyżowanie ze świętą Franciszką Rzymianką i świętą Elżbietą Węgierską (1630), obraz ołtarzowy z kaplicy Potockich w katedrze wawelskiej. Na wystawie prezentowane są również dzieła pochodzące z kolekcji polskich: Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Poznaniu, Muzeum Narodowego w Gdańsku, Muzeum Diecezjalnego we Włocławku. Szeroki wachlarz zainteresowań
i wszechstronność warsztatu artysty oraz znaczenie dla dziejów historii sztuki odzwierciedli prezentacja ponad 50 studiów rysunkowych, szkiców i rycin.

Scenografia wystawy, stworzona we współpracy ze studiem projektowym WWAA przez Borisa Kudličkę, autora opraw plastycznych spektakli operowych takich jak Madame Butterfly, Król Roger, Otello i Don Giovanni, opiera się na wyraźnym zamyśle inscenizacyjnym – stanowi powściągliwą, nowoczesną interpretację najważniejszych zjawisk sztuki baroku: iluzji perspektywicznej, złudzenia, koloru, kontrastu światła i mroku. Do jej założeń należy również akcentowanie indywidualnych walorów oeuvre malarza.

Wystawa została przygotowana przez Fausta Gozziego, dyrektora Pinacoteca Civica di Cento, oraz przez Joannę Kilian, kustosz zbiorów malarstwa włoskiego
w Muzeum Narodowym w Warszawie, i zorganizowana przez Muzeum Narodowe
w Warszawie we współpracy ze StArt, Ambasadą Włoch oraz Włoskim Instytutem Kultury w Warszawie. Honorowy patronat nad wydarzeniem objęli Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski i Prezydent Republiki Włoskiej Giorgio Napolitano.

W wieku XVII osobowość i dzieła Guercina zyskały popularność, którą porównywać można jedynie ze sławą największych mistrzów epoki – Caravaggia, Velázqueza i Rembrandta – podkreśla Joanna Kilian, kurator wystawy z ramienia MNW – Do coraz szerszego grona odbiorców twórczości mistrza z Cento chcielibyśmy – dzięki prezentowanej w MNW wystawie – zaprosić również polską publiczność.

 

Kuratorzy wystawy:

Fausto Gozzi – dyrektor Pinacoteca Civica di Cento, historyk i krytyk sztuki, wybitny badacz twórczości Guercina i baroku bolońskiego, autor wielu publikacji, współautor wystaw międzynarodowych, w tym największej dotąd monograficznej wystawy Guercina w Bolonii (1991). Odpowiada za merytoryczny kształt wystawy.

Joanna Kilian – kustosz zbiorów malarstwa włoskiego i wieloletni pracownik naukowy Muzeum Narodowego w Warszawie, autorka licznych publikacji, współautorka wielu wystaw, m.in. Transalpinum, Serenissima. Światło Wenecji, kurator wystawy Caravaggio. Arcydzieło z Pinakoteki Watykańskiej. Odpowiada za merytoryczny kształt wystawy. Jest jej kuratorem z ramienia Muzeum Narodowego w Warszawie.

Autor scenografii wystawy:

Boris Kudlička – w 1995 roku rozpoczął współpracę z Teatrem Wielkim – Operą Narodową w Warszawie jako asystent Andrzeja Kreutz-Majewskiego. Od 1996 roku samodzielnie tworzy scenografie, przede wszystkim do spektakli operowych. Współpracuje z czołowymi europejskimi reżyserami. Odpowiadał za oprawę plastyczną licznych spektakli operowych, m.in. Madame Butterfly, Króla Rogera, Otella, Don Giovanniego, także dla wielkich scen poza granicami Polski (m.in. w Berlinie, Moskwie, Petersburgu, Waszyngtonie, Los Angeles, Tel Awiwie, Bratysławie i Walencji). Współtworzone przez niego spektakle prezentowane były podczas festiwali operowych w Edynburgu, Hongkongu i Tokio. Wspólnie z Andrzejem Kreutz-Majewskim zaprojektował polski pawilon na Expo 2000 w Hanowerze oraz wnętrze polskiego pawilonu na Expo 2010 w Szanghaju (we współpracy z pracownią architektoniczną WWAA). Ważne miejsce w jego twórczości zajmuje działalność wystawiennicza. Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień.

 

Prawowitość: historyczne porównanie pomiędzy Craxim a Berlusconim

0

Prawowity oznacza “zgodny w prawem”. Gdy mówimy o konstytucyjności, musimy przestrzegać tego, co dyktuje obowiązujące prawo. Mówi się, że obowiązujące prawo jest jednakowe dla wszystkich. Czasem osoby będące u władzy próbują uwierzytelniać jakąś interpretację prawa, oczywiście mając na względzie swoją wizję polityczną. Jednak konstytucja w rzeczywistości nie spoczywa w rękach władzy politycznej, bo władza polityczna, czyli rząd państwa, jest jedynie jednym z organów władzy, na których spoczywa odpowiedzialność za bezstronne jej administrowanie. Pozostałymi konstytucyjnymi władzami, z których zrezygnować nie można, są sądownictwo oraz policja. Władze sądownicze są odpowiedzialne za osądzanie oraz wymierzanie kar osobom naruszającym prawo. W rękach policji spoczywa odpowiedzialność za kontrolę i wykonywanie wyroków. Kiedy wymiar sprawiedliwości zaciągnął Craxiego do sądu w związku z aferą “Mani Pulite” i zotał on oskarżony o przewodzenie partii, która za pomocą korupcji i szantażu dostawała łapówki przy przetargach dotyczących robót publicznych, Craxi wymyślił osobistą interpretację ustawy dotyczącej finansowania parti. Krótko mówiąc, stojąc przed zgromadzeniem parlamentarnym powiedział, że kwoty finansowania przewidziane prawem nie były wystarczające w stosunku do potrzeb, i w związku z tym wszystkie partie zgodnie przyjęły, dawno temu, tę nową formę “samofinansowania”. I w wypadku tej nowej formy, zaakceptowanej przez sam parlament jako stosowane prawo, wymiar sprawiedliwości nie powinien prowadzić dochodzenia. Jeśli już, to należało by ją jedynie sformalizować wydając odpowiedni dekret, tak aby nawet z koniecznymi poprawkami stała się prawem, które w połączeniu z dekretem byłoby konwalidacją dla wszystkich osób, na które prokuratura wskazywała, jego zdaniem niesłusznie, jako na domniemanych winnych. Jednak ta interpretacja nie miała elementu mocy wstecznej wobec obowiązującego prawa. Władza sądownicza nie mogła jej zaakceptować. Craxi wiedząc, że część włoskiej władzy sądowniczej była związana z lewicą, czyli z komunistami, spróbował nawet rodzaju szantażu i oskarżył również lewicę o przyjmowanie łapówek, dodając, że mimo to sądownictwo jej nie tknęło. I prawdę mówiąc miał nawet rację, bo dopiero po pewnym okresie odwlekania władze sądownicze ujawniły przypadek Gregantiego (skarbnik partii komunistycznej, który posiadał sześć kont w Szwajcarii). Nie można jednak wywnioskować z tego, że Craxi był prześladowany przez sąd z powodów osobistych. Naciągany wywód, dotyczący konstytucyjnej prawomocności tego, co zrobił, nie został przyjęty przez nikogo. Wielu jego współpracowników oraz wielu szefów partii przyznało się do korupcji. Zrujnowało to wszystkie partie. Popełniły samobójstwo tak słynne osobistości, liczące się już na scenie krajowej, jak Raul Gardini, Gabriele Cagliari czy Sergio Castellani. Craxi dożył końca swoich dni w Hammamet, jako zbiegły kryminalista. Jedną z osób “wschodzących”we Włoszech oraz najbardziej do Craxiego przywiązanych, w chwili gdy jego polityczna gwiazda świeciła najjaśniejszym blaskiem, był Silvio Berlusconi. Również Berlusconi, tak jak Craxi, miał problemy z władzą sądowniczą; będąc w rządzie został oskarżony o uzyskanie od parlamentu ustaw “ad personam” (łac. w stosunku do konkretnej osoby), które miały uratować go przed niektórymi procesami sądowymi. Berlusconi został ostatecznie skazany za niepłacenie podatków. Zgodnie z obowiązującym od wielu lat prawem, Berlusconiemu zostanie zabronione sprawowanie funkcji publicznych na okres co najmniej roku, a to oznacza, że gdyby niedługo były wybory, nie mógłby on kandydować. Kolejnym jego zmartwieniem jest tzw. ustawa Saverina, którą mniej więcej rok temu poparła w głosowaniu także i jego partia. Ustawa Saverina przewiduje, że deputowany lub senator skazany prawomocnym wyrokiem karnym automatycznie traci stanowisko. Będąc szefem partii, wybranym przez dziesięć milionów obywateli, którzy powierzyli mu mandat parlamentarny, Berlusconi w praktyce próbuje pokazać, że ustawa Saverina nie może działać wstecz: popełnił przestępstwa, o które został oskarżony jeszcze zanim ustawa została przegłosowana. Z tego punktu widzenia może i ma rację. W każdym razie decyzja należy do parlamentu i rzeczywiście specjalna Rada Parlamentu bada ten przypadek, a to na pewno zajmie mnóstwo czasu! Utrata mandatu senatorskiego dotyczy więc przede wszystkim pierwszego aspektu problemu Berlusconiego: zakazu sprawowania funkcji publicznych. Albowiem gdyby ogłoszono, że nie może sprawować urzędów publicznych, w wypadku wyborów odbywających się przed upływem roku albo dwóch lat – w których to nie będzie mógł piastować godności publicznych – Berlusconi nie mógłby kandydować. Podsumowując, moim zdaniem, choć Berlusconi ciągle powtarza, że bez niego rząd upadnie i będzie to katastrofa pożądana przez Partię Demokratyczną, w rzeczywistości rząd – czego zresztą życzy sobie prezydent Napolitano i co powtarza premier Letta – przetrwa do końca kadencji parlamentu. A dopiero po upływie okresu, w którym Berlusconi będzie pozbawiony prawa do piastowania funkcji publicznych, znów odbędą się wybory. Dla dobra Włoch Berlusconi musi pozostać w parlamencie. Kolejny raz pytanie brzmi: czy słuszne jest obowiązujące prawo, czy też interpretacja tego prawa przez Silvia Berlusconiego? Wracając w tym wywodzie do powojennej historii Włoch, należy w podsumowaniu powiedzieć, że nadmiar ustaw źle skonstruowanych przez rządzących Włochami wraz z nadmierną ilością interpretacji prawa ze strony władzy sądowniczej, często sprowadzanej na manowce przez pobudki natury ewidentnie ideologicznej, a więc pobudki niespójne z instytucjonalnymi zadaniami tejże władzy, przekonały Włochów, że politycy zawsze znajdują rozwiązanie makiaweliczne, a nie salomonowe. Wystarczy pomyśleć o słynnym zdaniu Andreottiego: “prawa nie ustanawia się, żeby je stosować, lecz żeby je interpretować”… właśnie! Można by również zapytać, czy spośród wszystkich polityków zamieszanych w ciągu sześćdziesięciu lat w skandale we Włoszech to właśnie Berlusconi i jedynie Berlusconi ma trafić do więzienia? Z powodu pierwszego wyroku skazującego? Berlusconi nie trafi za kratki z powodu tego wyroku, ale być może stanie się to za sprawą kolejnego wyroku, który może zapaść niedługo, biorąc pod uwagę, że toczą się procesy przeciw niemu. Spośród wszystkich środków uważanych za konieczne dla ocalenia Włoch pilnie potrzebne są dwa:

a) pozbawienie polityków paskudnego przyzwyczajenia do poczucia “nietykalności”;

b) pozbawienie niektórych prokuratorów paskudnego zwyczaju robienia sobie reklamy poprzez ujawnianie szczegółów dotyczących śledztw i podsłuchanych rozmów, zanim jeszcze w stosunku do przesłuchiwanego zapadnie decyzja o rozpoczęciu postępowania.

Wiele przypadków, na które rzuciły się prasa i telewizja prysnęło później jak bańka mydlana!

Eletto il nuovo Consiglio Direttivo della Camera di Commercio e dell’Industria Italiana in Polonia

1

Nella giornata di ieri, 3 ottobre 2013, si è riunita l’Assemblea straordinaria dei Soci della Camera di Commercio e dell’Industria Italiana in Polonia. L’importante incontro si è tenuto presso la sede storica di ul. Kredytowa 8 a Varsavia, su richiesta di oltre la metà dei Soci della Camera tra cui i maggiori investitori italiani in Polonia come Brembo, PZL Agusta Westland, Pirelli, Ferrero, Assicurazioni Generali, Indesit, Civis, Manuli e Cooper Automotive Industries.

Ad oggi sono 77 i Soci della Camera di Commercio e in Assemblea erano presenti o rappresentate 43 aziende. L’Assemblea di ieri si è resa necessaria alla luce di una serie di eventi intercorsi dopo la precedente Assemblea del 26 giugno, eventi che hanno richiesto il non eludibile pronunciamento dei Soci.

Durante l’Assemblea alcuni soci hanno sottolineato il mancato rispetto di alcune formalità che hanno portato all’elezione del Direttivo eletto il 26 giugno che possono ostacolare il pieno riconoscimento da parte di Assocamerestero. La discussione assembleare conseguente ha portato alla revoca del mandato all’attuale Consiglio Direttivo, decisione votata da quasi l’unanimità dei soci presenti.

Successivamente è stato eletto il nuovo Consiglio Direttivo in carica fino al 2015 così composto: Enrico Bologna, Antoni Brański, Piero Cannas, Elisabetta Caprino, Antonio Carvelli, Donato Di Gilio, Andrea Fabbri, Joanna Lesiewska, Enrico Mariotti, Cristiano Pinzauti, Ermanno Truppa e Alessandro Vanzi.

Successivamente è stato eletto il nuovo Consiglio Direttivo in carica fino al 2015 così composto: Enrico Bologna, Antonio Brański, Piero Cannas, Elisabetta Caprino, Antonio Carvelli, Donato Di Gilio, Andrea Fabbri, Joanna Lesiewska, Enrico Mariotti, Cristiano Pinzauti, Ermanno Truppa e Alessandro Vanzi.

Piero Cannas, Presidente Camera di Commercio Italiana in Polonia
Piero Cannas, Presidente Camera di Commercio Italiana in Polonia

Il nuovo Consiglio Direttivo, riunitosi nella serata di ieri ha provveduto all’elezione del Presidente e dei Vice Presidenti col seguente esito:

Presidente Piero Cannas;

Vice Presidenti: Enrico Bologna, Elisabetta Caprino, Antonio Carvelli, Donato Di Gilio, Cristiano Pinzauti;

Consiglieri: Antoni Brański, Andrea Fabbri, Joanna Lesiewska, Enrico Mariotti, Ermanno Truppa, Alessandro Vanzi.

 

“Voglio ringraziare tutti i presenti e in particolare Donato Di Gilio, che grazie al suo lavoro disinteressato ha portato la nostra associazione a superare questo momento di estrema difficoltà e debolezza”, ha affermato Piero Cannas dopo l’elezione a Presidente della Camera di Commercio che poi ha aggiunto “convocherò al più presto un’Assemblea dei Soci per presentare il programma che avrà come principi guida la massima trasparenza e l’accettazione incondizionata del Codice Deontologico dettato da Assocamerestero”.

 

Polacy we Włoszech: Danuta Wojtaszczyk i Anna Malczewska

0

NASZ ŚWIAT to dwutygodnik ukazujący się w całych Włoszech po polsku, sponsorowany przez wydawnictwo Stranieri in italia. Jego tematyka jest dość obszerna, choć głównie koncentruje się na skomplikowanej społeczno-prawnej sytuacji polskiego emigranta za granicą. Polskie panie redaktor: Danuta Wojtaszczyk i Anna Malczewska, dwie młode i energiczne kobiety, udzielają Polakom rad prawnych, przybliżaja nowe włoskie prawa z różnych dziedzin, problemy bilingwizmu u rodzących się na emigracji dzieci oraz opowiadają życiowe historie zwykłych ludzi. Redaktorki, mimo niezliczonej ilości pracy, znalazły dla mnie chwilkę czasu w swojej rzymskiej redakcji i po wypiciu symbolicznego espresso, symbolu nieformalności, przeszłysmy do pytań.

Od kiedy istnieje Nasz Świat i jaka jest jego historia?

Danuta: Pierwszy numer dwutygodnika dla Polaków we Włoszech „Nasz Świat” ukazał się w lutym 2004 roku, czyli kilka miesięcy przed wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej. Był to trzynasty tytuł wydawnictwa Stranieri in Italia, specjalizującego się w prasie obcojęzycznej.

Anna: Razem z Danusią zajęłyśmy się redagowaniem pisma w lutym 2006 roku i naszym pragnieniem było stworzenie gazety, która byłaby płaszczyzną spotkania dla Polaków we Włoszech, zarówno tych zamieszkałych na stałe jak pracujących sezonowo. Od samego początku uznałyśmy, że pismo powinno być tworzone dla i przy współpracy z czytelnikami. Idea ta została pozytywnie przyjęta przez czytelników, którzy na łamach gazety chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami, informują o wydarzeniach polonijnych z regionu, w którym mieszkają. Od października 2006 roku „Nasz Świat” z miesięcznika stał się dwutygodnikiem. Aby wyjść naprzeciw bieżącym potrzebom Polaków, którzy z rożnych względów postanowili osiedlić się we Włoszech w 2009 roku uruchomiliśmy portal internetowy www.naszswiat.net, który codziennie oferuje od kilku do kilkunastu artykułów o charakterze porad prawnych, wiadomości z życia Polonii włoskiej, aktualnych informacji o ważnych wydarzeniach we Włoszech i w Polsce.

Poznałyście się na emigracji, czy jeszcze w Polsce?

D:Poznałyśmy się w Rzymie w 2001 roku, ale wiele osób od samego początku naszej znajomości myślało, że jesteśmy koleżankami „ze szkolnej ławki”.

A:Od mojego przyjazdu do Włoch chciałam mieć kontakt z rodakami udzielałam się społecznie w Stowarzyszeniu Kulturalnym Comunità Polacca, założonym przez Teresę Dąbrowę, Polkę, która wiele dobrego zrobiła dla Polaków w czasach, kiedy byliśmy „extracomunitari”. Prowadziłam w Comunità Polacca kurs j. włoskiego dla początkujących. Pewnego dnia przyszła Danusia, która chciała poprowadzić inny kurs i była ciekawa jaką ja uprawiam metodykę. I tak się zaczęło…

Skąd pochodzicie i dlaczego właśnie Rzym?

A: Jestem rodowitą Warszawianką, a Danusia jest z Gdynii. Dlaczego Rzym? To był przypadek, po prostu zakochałam się w mężczyźnie, który był z Rzymu.

Na co najczęściej skarżą się Polacy?

A: Nasi rodacy żyjący we Włoszech skarżą się przede wszytskim na wykorzystywanie ich ze strony pracodawców i na włoską biurokrację. Niestety życie na emigracji nie należy do nałatwiejszych i dlatego nakładamy wielki nacisk na dostarczanie naszym czytelnikom wyczerpujących odpowiedzi i poradników prawnych. Wielką bolączką jest brak znajomości języka włoskiego ze strony Polaków. Bardzo często zdarza się, że osoby, które zwracają się do nas o pomoc, nawet dokładnie nie zrozumiały, co podpisały lub na jakie warunki przystały.

Czy zamierzacie już na zawsze pozostać w Rzymie, czy śni się wam powrot do Polski, a może wyjazd do innego kraju?

A: Ja od zawsze myślałam o powrocie do kraju, ale wiem, że jakbym się na to zdecydowała, brakowałoby mi Włoch już kilka tygodni po przeprowadzce. Pomimo wielu negatywnych aspektów, Włochy są piękne, klimat cudowny, no i jedzenie… Myślę, że nie zdecydowałabym się jednak na wyjazd do innego kraju. Zaczynanie wszystkiego od nowa, to nie lada wyzwanie. Trudny byłby już powrót do ojczyzny, a co dopiero mówić o innym kraju.

D: To pytanie coraz częściej stawiamy sobie z mężem, odkąd urodził się nasz synek, Jaś, który obecnie ma 3,5 roku. Ubolewamy nad faktem, że rzadko widuje dziadków, którzy mieszkają w Polsce, że nie możemy uczestniczyć w wielu uroczystościach rodzinnych jak chrzty, urodziny czy wesela naszych krewnych. Rodzina, nawet dalekie ciotki, wujkowie i kuzynostwo była zawsze dla nas bardzo ważna. Dla mnie najlepsze wakacje, jakie pamiętam z dzieciństwa to te spędzone u mojej babci, w małym miasteczku na Pojezierzu Dobrzyńskim. W letnie weekendy na rodzinnym pikniku nad jeziorem bywało nas kilkadziesiąt osób. To była dopiero frajda! Żałujemy, że nasz Jaś, nie ma możliwości widywania regularnie swoich kuzynów i kuzynek, tym bardzij, że jest jedynakiem… Niestety powrót do Polski niewiele by zmienił, gdyż tak się złożyło, że większość młodzieży z naszych rodzin wyemigrowała za pracą za granicę. Plusem byłoby oczywiście to, że bylibyśmy bliżej rodziców, problem jednak w tym, że większość naszego dorosłego życia pracowaliśmy we Włoszech i ciężko byłoby nam znaleźć równie satysfkacjonującą pracę w kraju, tym bardziej, że zbliżamy się do 40 roku życia. Inny powód, dla którego powrót do Polski odkładamy na bliżej nieokreśloną przyszłość to fakt, że mi „córce morza” nie bardzo uśmiechałoby się zamieszkanie w rodzinnych stronach męża (pod Wrocławiem), a on z kolei czuje się na wybrzeżu „jak pesce fuori acqua” [ryba bez wody].

Jak zapatrujecie się na kwestie dwujęzyczności u dzieci wychowanych na emigracji?

D: Myślę, że dwujęzyczność naszych dzieci jest największym plusem przebywania na emigracji. To po prostu skarb, które nasze polskie dzieci wychowane za granica dostają w prezencie. Nie mowiąc już o tym, że kiedy dorosną dwujęzyczność otworzy im wiele drzwi na rynku zawodowym. Wychowanie „dwujęzyczniaków” wymaga jednego dodatkowego wysiłku, zwłaszcza w przypadku małżeństw mieszanych, gdzie tylko jeden z rodziców zna język polski. Bywa bowiem najczęściej tak, że w domu mówi się po prostu „dla wygody” po włosku.

Pracujecie z wieloma obcokrajowcami – redaktorami, jak oceniacie wasze międzynarodowe relacje?

D: Nasze wydawnictwo to prawdziwa wieża babel (śmiech). Stałych pracowników jest nas kilkanaście osób i praktycznie każdy z nas pochodzi z innego kraju. Organizacja wspólnego obiadu czy kolacji to zawsze nie lada wyzwanie dla właściela restauracji, który musi ułożyć tak menu, żeby uwzględniało wszystkie ograniczenia, związane z przekonaniami religijnymi. Jesteśmy wszyscy w podobnym wieku 33-40 lat i mamy bardzo podobne wykształcenie. Również nasze drogi zawodowe przebiegały podobnie, bez względu na to, w jakim zakątku świata się urodziliśmy. Wszyscy przybyliśmy do Włoch mniej więcej w wieku 20 paru lat, najczęściej z miłości do osoby mieszkającej we Włoszech (choć niekoniecznie Włocha) albo na dodatkowe studia. Później znaleźliśmy pracę w zawodzie, znaleźliśmy miłosc, urodziły nam się dzieci… Pracujemy ze sobą od wielu lat, więc jesteśmy bardzo zżytym zespołem. Ze względu na te jakże podobne biografie więcej nas zawsze łączyło, niż dzieliło.

Urbino

0

Często spędzamy wakacje nad Adriatykiem. Trochę bardziej na północ, czy trochę bardziej na południe, ale niechętnie ruszamy się poza pas morski.

Wenecja? Oj, tam trzeba być, tam należy być, to trzeba zaliczyć, by w czasie spotkań ze znajomymi pochwalić się ile to zapłaciliśmy za kawę w Caffè Florian czy Caffè Quadri na Placu Świętego Marka, a kogo spotkaliśmy w Harry’s Bar, że pomimo ostrzeżeń mąż przeszedł pomiędzy dwoma kolumnami i ile z nas zdarli weneccy gondolierzy.

Oczywistym jest, że wszyscy jeździmy do San Marino (choć w czasie tegorocznego tam wypadu dowiedziałem się, że ilość turystów z Polski drastycznie spadła), no bo przecież należy zakupić tańsze spirytualia, nalewki, wina i kosmetyki.

Gdzie jeszcze jeździmy ? Co jeszcze zwiedzamy w tym nadmorskim pasie Adriatyku ?

Może Ravennę, ale mało kto wie, że za czasów Oktawiana Augusta był to najważniejszy port morski w rejonie. Nie pamiętamy, że pełniła ona przez 200 lat rolę stolicy bizantyjskiego władztwa w Italii.

I to jest koniec ze zwiedzaniem w czasie dwutygodniowego urlopu.

Zachęcam Was do większej aktywności turystycznej. Pokażę Wam ile można zobaczyć i przeżyć w czasie dwutygodniowych wakacji nad Adriatykiem, niekoniecznie smażąc się na skwarkę na plaży.

Bolonia, Padwa, Urbino, Modena, Maranello z Muzeum Ferrari, San Leo, Bertinoro, Verona, Jezioro Garda, Cesenatico, Trento (stolicę światowej siatkówki) i oczywiście Italia w Miniaturze – raj dla dzieci małych, dużych i ich rodziców. Może nie za jednym razem, może odpowiednio planując trasę przejazdu, ale te właśnie miasta można odwiedzić dla uciechy i niezapomnianych wspomnień.

W odległości 60-70 km na południowy zachód od obleganego przez nas Rimini, czy innych okolicznych wakacyjnych miasteczek znajduje się Urbino, miasto w całości objęte szczególną opieką i wpisane na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO, miasto, w którym urodził się Raphael Santi oraz Valentino Rossi

Już dojeżdżając do tego miasta (czy to przez Pesaro, które to jest stolicą prowincji Urbino, czy przy okazji wycieczki do San Leo – 57 km podróż San Leo – Urbino bardzo malowniczymi, krętymi, wiejskimi drogami, gdzie można zobaczyć „prawdziwe” włoskie krajobrazy pozaautostradowe – raj dla fotografów) można poczuć powagę i siłę tego miasta, spoglądając na górujący nad nim Pałac Książęcy (Palazzo Ducale).

Uwagi praktyczne:

1. Są dwa parkingi dla samochodów ( dolny i górny ). Parking dolny, znajdujący się pod Pałacem Książęcym bardzo obszerny i praktycznie zawsze znajdziecie na nim wolne miejsce. Parking górny, na wysokości Pałacu jest znacznie mniejszy i trudniej znalezć miejsce do zaparkowania.

2. Oba parkingi są płatne – kilka EUR za 3-5 godz. Jeżeli chcecie być pewni, wykupcie bilet na maks. 6 godzin. W tym czasie na pewno zwiedzicie Urbino, wypijecie kawę w kilku caffeteriach i zjecie lunch.

3. Policja bardzo przestrzega opłaconych godzin parkowania!!! Możecie być bardzo niemile zaskoczeni, że kilka minut po przekroczeniu opłaconego czasu znajdziecie mandat. Nawet nie myślcie, by go wyrzucić i nie zapłacić ! Znajdą Was po pół roku, a koszta z 30 EUR wzrosną do 400 EUR. Dlatego do posterunku policji przy dolnym parkingu była ogromna kolejka. Jestem przekonany, że po kilkugodzinnym zwiedzaniu Urbino, stanie w co najmniej godzinnej kolejce do posterunku policji zapamiętacie na długo, a to piękne miasto nie będzie Wam się dobrze kojarzyło.

4. Z dolnego parkingu do Pałacu Książęcego jest winda ( znajduje się w rogu parkingu ) – płaci się chyba 0,5 EUR. Zaoszczędza ona nam co najmniej 1 godz, gdy chcemy się dostać z dolnego parkingu na górny.

Nie wiem, które miejsce jest centrum Urbino, ale całe miasto można obejść w kilka godzin przesiadując raz to w jednej, raz w drugiej kafejce.

Dla mnie centrum tego miasta jest Piazza della Repubblica, gwarny, niewielki plac, szczelnie wypełniony kawiarenkami i chyba ulubione miejsce spotkań studenckiej młodzieży. Trafiliśmy tam w dniu zakończenia roku akademickiego, stąd gwar i radość, zwłaszcza wśród tych, którzy odebrali magisterskie dyplomy były jeszcze większe. Ale i noszące na głowach dębowe wieńce dziewczyny, oznaczające odebranie dyplomu stanowiły dodatkową atrakcję miasta.

Odchodząca od Piazza della Repubblica i ostro pnąca się ku górze Via Raffaello Sanzio jest typowym turystycznym deptakiem. To tutaj pod nr 57 urodził się wielki malarz renesansu, ogromny rywal Leonarda da Vinci – Raphael Santi. Obecnie mieści się tam muzeum. Ulica kończy się pomnikiem Raphaela oraz popiersiami zasłużonych profesorów urbińskiego uniwersytetu. Rozciągają się stamtąd piękne widoki na Umbryjsko-Marchijski Apenin, u którego podnóża położone jest miasto.

Jeżeli skręcimy z Piazza della Repubblica w przeciwległą ulicę trafimy na tyły Palazzo Ducale, gdzie mieści się Narodowa Galeria Regionu Marche, ze zbiorami prac między innymi Boticellego, Donato Bramante, Piero della Francesca. Wejdziemy na duży plac przy Katedrze św. Franciszka.

Spacerując po wąskich i krętych uliczkach Urbino, warto podnosić głowy do góry i podziwiać.

Ukoronowaniem zwiedzania powinien być obfity lunch. Proponuję restaurację Dolce Vita na Piazza della Repubblica lub 50 metrów dalej, idąc Via Raffaello Sanzio po prawej stronie Ristorante Il Girarrosto (znakomite, świeże włoskie jedzenie, którego zwieńczeniem musi być deser marscapone).

Specjalnie nie pisałem szczegółowo. Wszystko można znaleźć w przewodnikach. Chciałem jednak zachęcić Państwa do odwiedzenia tego szczególnego miasta.

Zapraszam wszystkich do Urbino, miasta Raphaela Santi.

Na zakończenie krótki film (niestety kręcony telefonem komórkowym): http://www.youtube.com/watch?v=uZGHYQ1ojn8

Nasce turbina sommersa low cost e made in Italy

0

Frendy Energy lancia prima turbina economica al mondo sommersa ad asse orizzontale: performance superiore rispetto ai concorrenti ad asse verticale.
NEW YORK (WSI) – Stavolta non è prodotta in Cina ma in Italia. La prima turbina sommersa ad asse orizzontale economica e facilmente installabile porta la firma del gruppo Frendy Energy .

Le energie eolica e idroelettrica sono state quelle più popolari in Europa tra il 2011 e il 2012. Le moderne tecniche di turbine a disposizione consentono tassi di efficienza molto alti e costi contenuti. E il vento e l’acqua sono fonti di energie inesauribili.

La turbina in questione è dotata di un generatore a 24 poli a magneti permanenti asincrono, con regolazione del flusso grazie alla rotazione delle pale gestita da inverter di ultima generazione.

SOMMERSA, la cui tecnologia è completamente made in Italy, ha la peculiarità di essere una turbina economica e facilmente installabile con una performance superiore rispetto alle turbine Kaplan ad asse verticale tradizionali.

La società, attiva in Italia nella produzione di energia elettrica attraverso
impianti mini-hydro quotata all’AIM Italia dal 22 giugno 2012, ha presentato un’altra innovazione assoluta, in questo caso nel campo finanziario obbligazionario.

Nel corso dell’eventoo „Frendy 100” che si è svolto a Milano giovedì 3 ottobre presso la sede di Borsa Italiana, Rinaldo Denti, Presidente e fondatore, ha illustrato il Frendy Bond Up 2013-2018, il primo prestito obbligazionario convertibile „zero coupon” a finestre variabili con bonus share, per il quale sarà richiesta la quotazione sul mercato AIM/Mercato Alternativo del Capitale organizzato e gestito da Borsa Italiana.

Si tratta – si legge in una nota – di un’emissione per 4 milioni e 875 mila euro, ripartita in 1.950 obbligazioni – del valore nominale di Euro 2.500 ciascuna – che darà esecuzione al relativo aumento di capitale di pari importo, a servizio della conversione, e attuerà parzialmente la delega conferita dall’Assemblea Straordinaria del 29 aprile 2013.

L’emissione del prestito obbligazionario convertibile è finalizzata al reperimento di nuove risorse finanziarie da utilizzarsi nell’ambito dell’attività di Frendy Energy al fine di perseguire la strategia di investimento e di sviluppo orientata alla creazione di un portafoglio di impianti idroelettrici. In tale contesto e a tal fine, ove se ne presenti l’opportunità, i proventi potranno essere utilizzati anche nell’ambito di una crescita per linee esterne.turbine mare

La sottoscrizione del Prestito Obbligazionario Convertibile sarà riservata ai soggetti selezionati dal Consiglio di Amministrazione che saranno individuati anche con l’assistenza di Integrae Sim S.p.A. come Lead Manager, nel periodo tra il 28 settembre e il 16 ottobre, con esclusione di qualsiasi offerta al pubblico.

„Con le risorse finanziarie derivanti dal collocamento del Frendy Bond Up – dichiara Rinaldo Denti, Presidente e Fondatore di Frendy Energy – andremo ad acquisire centrali idroelettriche esistenti e faremo partire nuovi cantieri, sempre caratterizzati dall’innovazione che ha guidato da sempre la nostra strategia di sviluppo. Anche in campo finanziario, così come in quello tecnologico, riteniamo di essere assolutamente innovativi, in quanto si tratterà del primo esempio di zero coupon bond convertibile a finestre variabili con bonus shares”.

 

fonte: wall street italia

 

Zakazany owoc

0

Emiliano Caradonna

Nie ma tu potrzeby dywagować. Czytając słowa “zakazany owoc” natychmiast myślimy o lśniącym jabłku, które ugryzła Ewa i które przyczyniło się do wygnania nas z Raju. Dziwne przy tym jest jednak to, że w Biblii nie wspomina się o jabłku. Nigdy. Alcimus Ecdicius Avitus, arcybiskup Vienne w latach 494-523, zyskuje pewną sławę literacką dzięki poematowi zatytułowanemu “De spiritualis historiae gestis”, mówiącym o tematach biblijnych, poczynając od grzechu pierworodnego a kończąc na przejściu przez Morze Czerwone. Na nowo zinterpretował wydarzenia biblijne, wyjaśniając je, i chciał uzupełnić niektóre braki. Do braków tych należał owoc z drzewa poznania dobra i zła; w rzeczywistości nazwa owocu nie jest wymieniana aż do momentu, gdy arcybiskup, pouczony przez swoich zwierzchników, pod wpływem genialnej intuicji, napisał po raz pierwszy: “Jedno z jabłek z tego nieszczęsnego drzewa, spowite słodkim zapachem, skusiło Ewę swoim podstępnym westchnieniem”. Kościół w tamtym okresie walczył z heretyckimi barbarzyńcami i opojami namiętnie pijącymi cydr (winorośl za Alpami słabo się przyjmowała) i wtedy to na drzewie grzechu pojawiło się soczyste Royal Gala, albo, powiedzmy, jabłko z Kampanii, piękne, czerwone Annurca (nazywane też Królową Jabłek, jabłko typowe dla południowych Włoch). I tak oto, za sprawą odpowiednio dobranego owocu, barbarzyńców zaczęto postrzegać jako postaci demoniczne, a jabłka zaczęły mieć niedobrą reputację, stając się owocem zguby. Nawet Pliniusz w swojej “Naturalis Historia” opisuje potworne stworzenia żywiące się tylko zapachem jabłek, które nazywa Trispithami. Nie był w tym jednak sam: także alchemik Vincet de Baeuvais w księdze “Speculum Naturale” twierdził, że owoc, który się powiększa dojrzewając, zamiast tracić na wadze, może być tylko diabelskim dziełem. Zdawałoby się więc, że zawiązał się prawdziwy spisek przeciwko owocowi, który zjadany raz dziennie pozwala cieszyć się dobrym zdrowiem (wtedy o tym nie wiedziano). Jednakże zniesławienie tego owocu w chrześcijaństwie nie przyczyniło się do spadku jego spożycia, ostrzegło jedynie nowonawróconych przed niebezpieczeństwami heretyckich doktryn. Według chrześcijańskiego mitu osoby jedzące jabłka wręcz – już w doczesnym życiu – torowały sobie drogę do bram piekielnych. Stewart Lee Allen w dowcipnej i uszczypliwej książce “In the devil’s garden” (ang.: w ogrodzie diabła) z 2002 r. mówi o spotkaniu z mnichem na górze Athos, który potrafił mądrze wyjaśnić, dlaczego, poza faktem, że barbarzyńcy jedli jabłka, owoc ten został wybrany do roli kozła ofiarnego. Mnich, który go ugościł, ukroił dwa cieniutkie plasterki jabłka i podając jeden z nich swojemu gościowi, pokazał mu, że czerwona skórka jabłka przypomina kobiece usta, a biały środek – kobiece zęby. Następnie przekroił jabłko na pół i pokazał pestki, zauważając, że kiedy w ten sposób na nie patrzymy, to jabłko może mgliście przywodzić na myśl żeńskie organy płciowe. Ale to nie koniec. Aby przedstawić ostateczny dowód, przekroił nowe jabłko w poprzek i pokazał, że powstała w ten sposób pięcioramienna gwiazda: oczom Allena ukazał się pentagram, znak Szatana. Cóż można było jeszcze dodać, kiedy gołym okiem widać było, że jabłko to najbardziej grzeszny z owoców? Brakowało jeszcze smaku. Ten słodki, pyszny, cukrowy smak pieści nasze kubki smakowe, a gdy tylko językiem dotkniemy miąższu, szybko przechodzi w smak kwaśny, kłujący, lekko ostrawy, stojąc w wyraźnej opozycji do początkowych wrażeń. Tak też i diabeł początkowo łagodnie nam się przypochlebia, a potem wiedzie nas w gorycz grzechu. Oliwy do ognia dolewa analogia pomiędzy jabłkiem a kobietą. To przecież Ewa doprowadziła Adama do grzechu, a nie na odwrót. Króko mówiąc, związek “jabłko plus kobieta”, według kościoła chrześcijańskiego, nie mógł doprowadzić do żadnego innego miejsca, poza piekłem. Walt Disney również uczcił grzeszność jabłka dając je do zjedzenia niewinnej królewnie Śnieżce, i także tym razem to kobieta (zła wiedźma) częstuje tym owocem. Gdyby więc jakaś kobieta chciała was poczęstować pyszną szarlotką – przepis podam tylko osobom, które skontaktują się ze mną osobiście – a wy, niczym Adam, nie trzymalibyście się swoich zasad, i przyjęlibyście poczęstunek, popełnilibyście grzech… łakomstwa, oczywiście. I zaczęłoby się wasze zstępowanie do piekieł. Ale prawdziwą tajemnicę, sprawę najdziwniejszą w historii owocu grzechu, postanowiłem pozostawić na sam koniec. Chcę na koniec postawić pytanie, które może podważyć wasze dotychczasowe przekonania. Według muzułanów tak na prawdę owocem grzechu jest figa. Można to wyczytać również w Księdze Rodzaju (3,7). Figowiec to w rzeczy samej jedyne drzewo wymienione w opisie ogrodów Edenu. A czym przesłonili się nasi nieszczęsni prarodzice, gdy zdali sobie sprawę ze swojej nagości? Właśnie liśćmi figowca. Może dlatego, że byli pod nim po to, żeby popełnić grzech?

“Emocje tanga

0

Lucia Morgantetti

Monika Pastuszak to kobieta o tysiącach pomysłów i zajęć. Poza swoją pracą i ważną rolą mamy Krzysia, pielęgnuje swoje hobby, zawsze dając z siebie wszystko. Gra, tańczy, ale przede wszystkim uwielbia utrawalać swoje emocje za pomocą obiektywu aparatu fotograficznego, aby móc je przekazać innym. Jej nowa wystawa, która rozpocznie się 26 października b.r., tym razem będzie poświęcona tangu. Tango narodziło się na przedmieściach Buenos Aires około 1880 roku. Nie wiadomo nic na temat tego, jak ono powstało, nawet etymologia nazwy nie jest zupełnie jasna. Nie ma też nazwiska, daty czy szczególnego wydarzenia, które były by powiązane z jego początkiem. Tango pojawiło się nagle, jako rodzaj wspólnego języka mieszkańców Buenos Aires: tłumów imigrantów włoskich, hiszpańskich, niemieckich, rosyjskich polskich, węgierskich. Wiele rodzin imigranckich mieszkało w wielkich conventillos (hiszp., tłum: domy współdzielone przez imigrantów, powstawały w Argentynie pod koniec XIX w. ), a rozbrzmiewające na ich podwórzach dźwięki muzyki, wraz z krokami tańca, łączyły ludzi o wiele łatwiej, niż nieskładny hiszpański, w którym każdy usiłował coś powiedzieć. Tak więc tango powstało za sprawą uchodźców, wspomnień o innych tańcach, rytmach i melodiach, za sprawą mieszaniny kultur, które przypominały o wcześniejszym życiu. Ci emigranci, pochodzący z Europy, ale również z innych kontynentów, przybyli do ogromnego kraju, który potrzebował ich rąk, żeby się rozwijać. Wielu z nich zatrzymało się na obrzeżach Buenos Aires, dynamicznie rozwijającej się stolicy, i tam spotkało się z miejscową ludnością, także zepchniętą na margines. W tym właśnie miejscu, tej Wieży Babel, obie grupy nieuchronnie musiały ze sobą żyć. Pierwotna Argentyna została zastąpiona innym krajem, i brak jej było określonej tożsamości, czy też silnych wspólnych wartości. Tango staje się więc mitem założycielskim, na którym opiera się tożsamość narodowa, który jednocześnie obejmuje i zawiera w sobie wszystkie poszczególne tożsamości narodowe, określając wieloraką tożsamość. Punktem zwrotnym, który doprowadził do rozpowszechnienia się tanga na całym świecie, było dotarcie tego tańca do Paryża, stolicy szyku oraz lustra pluralistycznego społeczeństwa, do pewnego stopnia radosnego i wolnego od przesądów. We wczesnych latach XX w. ten przywieziony z Argentyny zmysłowy taniec zaczyna zajmować miejsce walca i polki. Po tym jak kościelne władze Paryża zażądały wprowadzenia zakazu tańczenia tanga, uważanego z taniec skandaliczny, papież Pius X ponoć zarządził, żeby para tancerzy tanga odtańczyła je przed nim, aby mógł ocenić bezpośrednio i osobiście skandaliczność tego tańca. Po prywatnym pokazie tańca najwyższy Kapłan rzekł ponoć:

“Wydaje mi się, że piękniejszy jest taniec forlana [przyp. tłum.: żywytaniec włoski wrytmie na 6/8 lub na 6/4], ale nie widzę nic bardzo grzesznego w tym nowym tańcu!”

Zarządził więc odwołanie kościelnych kar przewidzianych dla osób tańczących tango. Zdarzenie to było też źródłem inspiracji dla znanego wiersza (Tango e Furlana) Trilussa.

Moniko, jak zrodził się pomysł opowiedzenia o tańcu poprzez fotografie?

Pomysł zrobienia tych zdjęć narodził się w zeszłym roku, gdy byłam w Trapani na wakacjach. Jako że uwielbiam argentyńskie tango, wpadłam na pomysł, żeby zorganizować wspólnie z moim przyjacielem, tancerzem tanga, wieczór wina i tanga. Wino i tango to razem dwa “upojne” składniki. Chciałam pokazać osobom, które jeszcze nie spróbowały tanga, jakie emocje wzbudza ta muzyka i jakie namiętności uwalniają się, gdy do niej tańczymy. To jedyne w swoim rodzaju namiętności i emocje, trudne do ujęcia w słowa. Tangiem przekazujemy równowagę i delikatność w związkach miłosnych, a jednocześnie wyrażamy głęboką zmysłowość, której nie da się znaleźć w żadnym innym tańcu.

Kiedy pokochałaś tango?

Zakochałam się w tangu dwa lata temu. Na początku to był dla mnie tylko taniec. Prawdopodobnie nie byłam wtedy gotowa i nie potrafiłam zrozumieć tego wszystkiego, co tango ma nam przekazać i co przekazuje. Po pewnym czasie, słuchając muzyki Astora Piazzoli, tzw. tang milonga, i tańcząc do niej wieczorami, udało mi się zrozumieć jej przekaz… Gdy zamykałam oczy, zaczęłam czuć się zespolona z muzyką. Za sprawą tanga, jego ruchów i kroków, całe ciało stapia się z muzyką i partnerem, a tancerze przenoszą się do magicznego świata, w którym wrażenia, emocje oraz samą namiętność można wyrazić bez skrępowania.

Tango to argentyński taniec. Byłaś już w Ameryce Południowej?

Nie, jeszcze nie byłam w Argentynie, ale mam nadzieję, że kiedyś tam pojadę, żeby zobaczyć taniec profesjonalnych tancerzy argentyńskich, a przede wszystkim nacieszyć się nim. Kiedy nadejdzie ten dzień, uda mi się zrealizować w pełni moje dwa marzenia, dwie pasje: tango i zdjęcia.

Co chcesz przkazać publiczności poprzez swoją nową wystawę?

Projekt “Emocje tanga” jest zadedykowany wszystkim osobom, które kochają muzykę i taniec. Zdjęcia trzech cudownych par sycylijskich tancerzy opowiadają o podróży rozpoczętej o świcie, a zakończonej o północy. Podobnie jak rodzi się dzień, a później stopniowo się rozwija, aby zakończyć się nocą, tak rodzą się uczucia i miłość. Miłość do tanga, ale także miłość wobec siebie samych i wobec innych. Uważam, że tango argentyńskie to tajemniczy świat, do którego każdy powinien spróbować wejść przynajmniej jeden raz. Świat pochodzący prosto z serca i prowadzący do serca. Mam nadzieję, że w mojej wystawie każdy widz znajdzie coś dla siebie, coś co rozjaśni jego dzień oraz codzienność i wzbogaci je pasją i uczuciem. Tak jak sycylijskie słońce, muzyka i taniec rozgrzały i rozjaśniły moje.

Wystawa zdjęć Moniki Pastuszak, która odbędzie się w Szkole Tanga Argentyńskiego “Złota Milonga”, przy ul. Długiej 44/50, wejście od strony Ogrodu Krasińskich w Warszawie, rozpocznie się 26 października o godzinie 18 i będzie czynna przez miesiąc.

Zapraszamy!