Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 141

Seminarium “GREEN ENERGY FOR AERONAUTIC AND AUTOMOTIVE APPLICATIONS”

0

Warszawa, Instytut Lotnictwa, 17 kwietnia 2013

“Green energy for aeronautic and automotive applications”

Znaczenie zrównoważonego rozwoju, a w szczególności wykorzystanie alternatywnych źródeł energii o niewielkim wpływie na środowisko było tematem seminarium polsko- włoskiego, goszczonego przez Instytut Lotnictwa, zorganizowanego w Warszawie w dniu 17-tego kwietnia 2013 przez Ambasadę Włoską, Włoski Instytut Kultury i ICE.

Zaprezentowane zostały najnowsze wyniki badań włoskich i polskich naukowców na temat różnorodnych źródeł energii i ich wykorzystania do zasilania różnych pojazdów. Chodzi tu szczególnie o rozwiązania technologiczne, które wykorzystują wodór, energię słoneczną, silniki elektryczne, biopaliwa i silniki ostatniej generacji zasilane gazem naturalnym.

Seminarium zainaugurował Jego Ekscelencja Ambasador Włoch w Polsce Riccardo Guariglia, a po wystąpieniach otwarcia dyrektora Instytutu Lotnictwa dr hab. inż. Witolda Wiśniowskiego i dyrektora ICE w Warszawie Giuseppe Federico, nastąpiła prezentacja technologii w zakresie różnych rozwiązań zasilania silników. Temat ten został zgłębiony przez prof. Giulio Romeo z Politechniki w Turynie, mgr inż. Krzysztofa Drabarka z Politechniki Warszawskiej i dr inż. Zbigniewa Pągowskiego z Instytutu lotnictwa.

Sesję zakończył mgr inż. Piotr Wójcik, dyrektor IVECO Polska przedstawiając świadectwo zaangażowania wielkiej europejskiej grupy przemysłowej z branży motoryzacyjnej jaką jest IVECO z Turynu w ramach duetu “Ekologia-Gospodarka”, grupy oferującej szeroką gamę pojazdów zasilanych gazem naturalnym.

Ogromne znaczenie miała również prezentacja prof. Giulio Romeo na temat realizacji projektu samolotu (pierwszego w Europie i na świecie) zasilanego wodorem, o zerowych emisjach. Projekt finansowany przez Komisję Europejską i koordynowany przez prof. Giulio Romeo, zakończył się sukcesem w postaci zdanych testów w oblatywaniu.

Doświadczenie i badania Politechniki Warszawskiej przedstawione przez mgr inż. Krzysztofa Drabarka zilustrowały sukces motoszybowca o napędzie elektrycznym o zerowych emisjach, który w 2012 r. przeszedł pozytywnie testy oblatywania.

W końcu dr inż. Zbigniew Pągowski z Instytutu Lotnictwa wskazał na konsekwencje technologiczne wykorzystania biopaliw w motoryzacji i lotnictwie.

W seminarium uczestniczyło ponad 50 przedstawicieli instytucji oraz firm reprezentujących branże lotniczą i motoryzacyjną, naukowców, inżynierów oraz mediów reprezentujących oba kraje.

 

W 70. rocznicę powstania w Warszawskim getcie

0

Leonardo A. Losito

Inauguracja prawdopodobnie największego żydowskiego muzeum w Europie, która odbyła się w połowie kwietnia w Warszawie, zbiegła się z 70. rocznicą wybuchu powstania w Getcie warszawskim (19 kwietnia 1943), które z historycznego punktu widzenia reprezentowało pierwszy europejski opór wobec sił zbrojnych Hitlera. Nigdy nie brakowało polemik na temat pamięci o Żydach; negacjoniści (zwłaszcza w Iranie ajatollahów i nie tylko tam) jeszcze dziś upierają się w negowaniu istnienia Holokaustu i w uznawaniu krwawej represji nazistowskiej wobec powstania w getcie (zakończonego po miesiącu walk zniszczeniem całej dzielnicy żydowskiej na rozkaz generała Stroopa z SS) jako zwykłej operacji Policji.

W tych dniach dyskutowało się w Warszawie o propozycji rządu Tuska o wzniesieniu obok niedawno otwartego Muzeum Żydów pomnika dla Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, tzn, tych którzy nawet za cenę własnego życia próbowali, często z powodzeniem, pomóc Żydom z Shoah. Sama wspólnota żydowska wydaje się być podzielona w tym względzie. Niektórzy z najważniejszych członków uważają, że nie jest to odpowiednie miejsce ani czas, aby wspominać o niezaprzeczalnym bohaterstwie około sześciu tysięcy Polaków, stawiając pomnik obok muzeum wielotysięcznej historii istnienia żydowskiego w rocznicę zniszczenia getta. Natomiast inni twierdzą, że postawienie pomnika Sprawiedliwym wśród Polaków jest nie tylko słuszne ale wręcz konieczne – szczególnie w momencie, w którym w całej Europie nacjonalizm i antysemickie napięcia odzyskują zjadliwość.

Jest to kwestia bardzo złożona również dlatego, że chodzi tu o zestawienie wrażliwości i wymagań głęboko odmiennych zarówno historyczne i koncepcyjne, wobec którego jest trudno zastosować kryteria wspólnych wartości i obiektywną analizę. Faktem jest, że nie wszyscy Polacy byli (i nadal są) wrodzy wobec Żydów. Równie niezaprzeczalne jest, że zadrażnienia, nieporozumienia i uprzedzenia wobec Żydów są nadal powszechne w polskiej strukturze społecznej. Jedynie w Warszawie, ostatnie badanie, zlecone przez Wspólnotę Żydowską i wykonane wśród 1250 licealistów, pokazuje, że ponad 40% respondentów nie chciałoby mieć kolegów z klasy lub sąsiadów pochodzenia żydowskiego. Ten procent rośnie aż do 60% w przypadku tych, którzy nie chcieliby mieć życiowego partnera o takim pochodzeniu. Tym co najbardziej jednak martwi jest fakt, że to właśnie młodzi ludzie wyrażają taką opinię.

Zobaczmy jak sprawa wygląda na przykład we Włoszech? Nie ma wątpliwości, że brakuje poważnych i rzetelnych publikacji. Wydawnictwa takie jak „La Giuntina di Firenze”, „Sellerio” czy inne mają bogaty katalog tytułów koncentrujących się ogólnie na kwestiach związanych z judaizmem. Jednak pewne genueńskie wydawnictwo o zadeklarowanym apologicznym charakterze na temat nazistowskich faktów i figur, publikuje bez żadnego problemu jedyne wydanie bezkrytycznie dostępnego po włosku raportu generała Stroopa z SS (tego, który w liście do Himmlera napisał triumfalnie, że W Warszawie nie istnieje już dzielnica żydowska), z równie niegodziwą przedmową niewymownego francuskiego negacjonisty Roberta Faurissona.

Innym przykładem jest gość honorowy i uznany maitre a penser cyklicznych spotkań antysemickich i antyizraelskich irański prezydent Ahmadineżad, który regularnie tworzy „wspaniałe” teorie i pisma, z których wynika, że komory gazowe używane podczas Holokaustu były jedynie wymysłem propagandowym pro-izraelskiej prasy czy też, że nigdy nie doszło do eksterminacji 6 milionów Żydów przez nazistów. Uważa on, że oczywiście zostało zginęło około 500.000 Żydów, lecz z przyczyn wynikających – zgodnie z tym co podaje monsieur Faurisson – z ciężkich warunków obozów przymusowej pracy, epidemii tyfusu lub anglo-amerykańskich bombardowań obozów koncentracyjnych.

We Włoszech, gdzie temat holokaustu stał się tematem raczej popularyzowanym za pomocą blogów i bolesnych deklaracji lidera neoqualquinista jak Beppe Grillo, możemy jedynie oczekiwać publikacji raportu Stroopa w wersji krytycznej, która filologicznie będzie bez zarzutów. Jak na przykład ta polska z 2009 r. wydana przez Instytut Pamięci Narodowej, z bogatą liczbą not i bibliografią, przygotowana przez doskonałego uczonego Andrzeja Żbikowskiego z Żydowskiego Instytutu Historycznego, zarządzanego dziś przez ex parlamentarzystę i szanowanego opiniotwórcę prof. Pawła Śpiewaka.

W oczekiwaniu aż jakiś nasz rodzimy germanista poczuje potrzebę, aby wypełnić tę niewyjaśnioną lukę, włoski czytelnik, który chce się dowiedzieć, co dokładnie zdarzyło się 70 lat temu w getcie Warszawy zrównanym z ziemią (w tym także Wielka Synagoga) przez nazistów, będzie mógł przeczytać tłumaczenie z polskiego książki „Getto walczy” opublikowanej po raz pierwszy w 1945 r. przez Marka Edelmana, dwudziestosześcioletniego komendanta ŻOB (Żydowska Organizacja Bojowa składająca się z 220 nieustraszonych chłopców i dziewcząt – wśród, których najmłodszy, Jurek Blones, miał zaledwie 13 lat).

Autorem tłumaczenia książki Edelmana, opublikowanego w marcu zeszłego roku we Florencji jest Włodek Goldkorn. Z czułością zadedykował on tę publikację swoim wnukom, Arturo i Pietro, a także redaktorowi działu kulturalnego w tygodniku „L’Espresso”, który ma na swoim koncie wiele książek i artykułów na ten temat. Obiecał mi on, że przybędzie na rocznicę do Warszawy, aby zaświadczyć wszystkim tym, którzy wątpią, że Włochy, które piszą i czytają, nie zapomniały o tej tragicznej, a jednocześnie podniosłej karcie w historii.

W TROSCE O CZŁOWIEKA

0

Diana Golec

Drugi tydzień okresu Wielkanocy jest czasem wyjątkowym, kiedy każdy ma szansę uczyć się wychodzenia naprzeciw drugiemu człowiekowi. Jest to Tydzień Miłosierdzia, który w Polsce obchodzimy po raz 69. Poprzedzająca go niedziela Miłosierdzia Bożego to święto patronalne Caritas Polska – katolickiej organizacji wspierającej potrzebujących. O skutecznym niesieniu pomocy oraz postawie miłosierdzia opowiadał ks. Marian Subocz – dyrektor Caritas Polska w wywiadzie dla kanału You Tube Gazzetta Italia.

Caritas na przestrzeni lat opracowało cały system niesienia pomocy, począwszy od przeciwdziałania rozpowszechnianiu się ubóstwa aż po konsekwentne zwalczanie jego skutków. Profesjonalizm tej instytucji opiera się na dobrym rozpoznaniu sytuacji potrzebujących, a co za tym idzie trafnym udzielaniu pomocy. Elementem profilaktyki są takie programy, jak „Skrzydła” czy też „Tornister Pełen Uśmiechów”, które wspierają kształcenie dzieci i młodzieży, gdyż – jak zaznacza ks. Marian Subocz – skrzydła pozwalają latać, a nauczanie zapobiega bezrobociu, biedzie i patologii. Tam, gdzie jednak nie udało się zapobiec tym zjawiskom, Caritas używa środków zaradczych sytuacjom permanentnego ubóstwa lub zwalczających skutki katastrof. Dyrektor Caritas podkreśla, że zadaniem Kościoła jest ochrona życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Ta postawa zaowocowała stworzeniem Okien Życia, gdzie matki mogą pozostawić dzieci przeznaczone do adopcji. Jest to szansą dla niechcianych noworodków na normalne życie. Sam pomysł zrodził się we Włoszech już w średniowieczu! Z kolei osoby starsze czy też chore mogą liczyć na opiekę i wsparcie w hospicjach oraz zakładach opieki leczniczej prowadzonych przez Caritas.

Kościół oparty jest na trzech filarach: Słowa Bożego, sakramentów i caritas, a więc miłości miłosiernej – zauważa ks. Marian Subocz, dodając że obowiązek do niesienia pomocy nie spoczywa jedynie na Caritas, jako instytucji, ale na każdym człowieku – wynika to z przykazania miłości Boga i bliźniego oraz wartości wspólnych każdemu człowiekowi. Ponadto osoby wierzące powinny pamiętać, że skoro zostały obdarzone miłosierdziem Zmartwychwstałego Chrystusa, to same są również wezwane do okazywania czynnej miłości potrzebującym. Co więcej, pochylać się mają nie tylko nad braćmi w wierze, ale również nad osobami niewierzącymi, gdyż taka postawa i niesiona pomoc stają się świadectwem miłości Boga względem tych, którzy jeszcze Go nie odkryli w swoim życiu. Ks. Marian Subocz wyjaśnia, że jest to sposób na okazanie miłosierdzia względem duszy, bo nie tylko ciało domaga się zaspokojenia potrzeb. Coraz częściej zdarza się tak, że dusza jest o wiele „głodniejsza” od ciała, co sprawia, że człowiek pozbawiony nadziei przestaje radzić sobie w życiu codziennym. Właśnie te osoby, choć nie zawsze świadomie, czekają, by je zauważyć i wesprzeć, gdyż same nie zawsze mają odwagę poprosić o pomoc. Z myślą o nich Caritas podjął szereg inicjatyw będących wsparciem długoterminowym w trudnych sytuacjach zarówno materialnych jak i duchowych. Na niekończącą się listę potrzeb może odpowiadać dzięki wsparciu finansowemu zwykłych ludzi, którzy chcą się podzielić tym, co mają.

Ks. Marian Subocz zachęca między innymi do oddania 1% podatku na Caritas lub osobistego zaangażowania w prowadzone dzieła poprzez wolontariat, aby tym samym odpowiedzieć na wezwanie Ojca Świętego Franciszka, który nie tylko słowami, ale i własną postawą pokazuje drogę dotarcia do osób potrzebujących. Wskazuje na to chociażby imię Biedaczyny z Asyżu, którego obrał sobie za patrona, a który był mistrzem w posługiwaniu ubogim.

MODA NA SUKCES: Walter Nicoletti w “apulijskich” odcinkach od 15 kwietnia w telewizji włoskiej, Canale 5

0

Znana na całym świecie amerykańska opera mydlana o perypetiach rodziny Forrester kończy już 25 lat. Z tej okazji cast serialu wybrał się do Włoch, do Apulii, by tam nakręcić w maju zeszłego roku roku 10 kolejnych odcinków przedstawiających wesele Hope i Liama. Jednym z aktorów, tu niespodzianka, jest Włoch z Matery, Walter Nicoletti, młody aktor znany z ról filmowych i teatralnych w „Operazione Vacanze”, „La mia mamma suona il rock”, „Si può fare l’amore vestiti”, „Outing: fidanzati per sbaglio”, „Leone nel basilico”, „Le troiane”, „Il sindaco del rione sanità”. Producenci z Bell-Phillip Television Productios inc. czuwali nad planem. Sceny w doborowym, stałym składzie (Ronn Moss – Ridge, Katherine Kelly Lang – Brooke, Don Diamont – Bill Spencer, Jacqueline Macinnes Wood – Steffy, Kim Matula – Hope e Scott Clifton – Liam) kręcono w Polignano nad morzem, Alberobello i Fasano. Walter w tych kilku odcinkach emitowanych we Włoszech w kwietniu 2013 gra jednego z gości zaproszonych na ślub. Specjalnie dla Gazzetty Italia aktor opowiada o tej niesamowitej hollywoodianej przygodzie.

Walter, to wielki zaczczyt dla włoskich i mam nadzieje, że wkrótce i dla polskich telewidzów, głównie pań, móc zobaczyć cię na planie opery mydlanej emitowanej na całym świecie! Jak dostałes się do Mody na sukces?

‘Szczerze mówiac, to ja jestem zaszczycony, mogąc udzielić ci tego wywiadu. Przygoda z The Beautiful [tytuł oryg.] była zwykłym łutem szczęścia, pamiętam dobrze ten okres. Był 7 maja 2012, znajdowałem się w studiu prawniczym, gdzie przechodziłem moją adwokacka praktykę. Wczesnym rankiem zadzwoniła do mnie dobra koleżanka po fachu i prezentatorka z Apulii, Marianna Pontrandolfo, zachecając mnie do wzięcia udziału w castingu do Mody na sukces. Natychmiast wysłałem życiorys z bookiem fotograficznym i po kilku godzinach otrzymałem pozytywną odpowiedź od produkcji, która to 8 maja zapraszała mnie do Polignano nad morzem, wspaniałej nadmorskiej miejscowości nad adriatyckim wybrzeżem Apulii’.

Ile czasu spedziłeś z bohaterami serialu?

‘Miałem przyjemność i zaszczyt poznania wszystkich bohaterów serialu. Spędziłem z nimi całe dnie. Pamiętam bardzo dobrze żarty Ronna Mossa i Katherine Kelly Lang. Bardzo sympatyczni byli również Don Diamont (Bill Spencer), Jacqueline Macinnes Wood (Steffy), Kim Matula (Hope) i Scott Clifton (Liam). Wszyscy aktorzy robili sobie pamiątkowe zdjecia z planu, byli pod wrażeniem miejsca. Chciałbym podkreślić, iż wszyscy aktorzy razem z reżyserem Michael’em Stich’em to fantastyczne i bardzo skromne osoby. Wszyscy usłużni, mili i bardzo profesjonalni. Prawie każda scena udawała się za pierwszym razem!’.

Wedlug ciebie, dlaczego Amerykanie wybrali ten region Włoch?

‘Amerykanie w ostatnich latach są coraz bardziej zafascynowani pięknem naszego kraju, w szczególności Południem Włoch. Chciałbym tylko przypomnieć, iż w 2004 w Bazylikacie została nakręcona “Pasja” Mela Gibsona. Apulia jest jednym z najatrakcyjniejszych regionów: to ziemia tzw. trulli i olbrzymich grót podziemnych, czy tajemniczych morskich jaskiń i zamków średniowiecznych ciągnących się wzdłuż Adriatyku i jego zielono-szmaragdowych wód. Zwraca uwagę również jej architektura: barokowe Lecce, czy białe miasteczka, bizantyjskie krypty, ciepłe kolory. W tym regione znajduje się też siedziba Apulia Film Commission. Myślę, iż Amerykanie dokonali wyśmienitego wyboru, świetując swoją srebrną rocznicę w tym regionie!’.

Ty nie jesteś apulijczykiem, ale pochodzisz z bliskiej Apulii Matery. Opowiedz nam dokładnie, gdzie zostały nakręcone wszystkie włoskie odcinki ślubu Liama i Hope?

‘Matera jest jednym z najstarszych miast świata (ślady obecności człowieka już od okresu paeolitu). Matera jest miastem kamieni, ma oryginalne centrum, wiele grót naturalnych i dwa wielkie naturalne amfiteatry Sasso Caveoso i Sasso Barisano. Sceny do serialu zamknęły się w ciągu 4 dni (w całosci 10 odcinków) i tłem do nich były miejscowości takie jak: Polignano, Fasano, Alberobello (miasto Trulli). Odcinek ze ślubem został nakręcony przy pomniku Domenico Modugno, nad morzem w Polignano w tle z błękitnym Adriatykiem’.

To twój pierwszy kontakt z telewizją amerykańską? Pracowałeś już kiedyś z ekipą międzynarodową?

‘Moda na sukces i praca z ekipą amerykańską rodem z Hollywood, miastem kina, byla moim pierwszym międzynarodowym doświadczeniem. Zawsze ich podziwiałem, wywodząc się z Actor Studio, które specjalizuje się w nauczaniu metody gry Starsberga. Nauczyłem się od nich wielu nowych technik. To prawda, co mówi się w aktorskim świecie, iż “aktor jest jak złodziej”, gdyż kradnie oczami, kradnie obserwując. Trzeba zawsze umieć obserwować, słuchac, niezależnie od wieku i środowiska’.

Mógłłbyś opisać swoją rolę?

‘Grałem jednego z gości zaproszonych na ślub. Naprawdę przyjemna rola, śpiewam z ekipą piosenkę „Nel blu dipinto di blu (Volare)” Domenico Modugno, hymn włoskiej muzyki rozrywkowej; w serialu patronuje ona pocałunkowi państwa młodych’.

Jak sobie zapamiętasz tą apulijską przygodę?

‘Jestem szczęściarzem, ta przygoda pozwoliła mi dojrzeć zawodowo i dała wiele niezapomnianych wspomnień, które będę mógł kiedyś opowiedzieć moim synom. To były cudowne dni. Jestem zdania, iż trzeba żyć chwilą. Słowa na nic się tu zdają’.

Jakie są osobiście dwie mityczne gwiazdy serialu: Ridge i Brook?

‘Ridge i Brooke, tak jak i inni aktorzy castu, to bardzo normalne osoby, jak już mówilem, miłe i sympatyczne. W pauzie robili sobie zdjęcia i pozdrawiali swoich fanów. Zachowywali się jak turyści! Byłem pod wrażeniem ich brawury, nigdy się nie mylili, nagrywali około dziesięciu scen na dzień. Prawdziwi profesjoniści’.

Ktoś z nich zaprosił cię do Stanów lub obiecał, że powróci?

‘Aktorzy i produkcja obiecali, że powrócą do Apulii w wakacje, żeby na spokojne nacieszyć się miejscem. Ja też nie wykluczam, iż spotkam się z nimi, gdy powrócą, ale tym razem w roli turysty’.

La Polonia, una delle nazioni più stressate al mondo

0

Magdalena Radziszewska

Al giorno d’oggi lo stress è un elemento costante della nostra vita. Mani sudate, pelle d’oca, batticuore come reazioni ad emozioni più forti; chi non li ha mai provati? Uno stress effimero, che è il merito di un ormone che si chiama adrenalina, ha un’azione positiva, a patto che l’organismo abbia la possibilità di calmarsi. Quando ci sentiamo stressati e l’organismo non ha tregua, aumenta il livello di cortisolo, il cosiddetto “ormone dello stress”, mentre scende il livello di serotonina e dopamina che fanno parte del gruppo degli “ormoni della felicità”. Un continuo sforzo del sistema nervoso conduce a numerose e gravi malattie.

I polacchi, con particolare attenzione, dovrebbero prendersi a cuore queste informazioni. Secondo l’ultima ricerca dell’azienda Extended DISC, la Polonia apparterrebbe al gruppo dei paesi in cui è stato registrato il livello più alto di stress.

L’indice nazionale di stress TM, che si basa sulla ricerca condotta dalla Extended DISC, dimostra, in senso opposto, il grado di percezione della calma, dell’armonia e della mancanza di stress da parte dei diversi popoli.  L’indagine è stata condotta in diversi paesi su migliaia di intervistati, professionalmente attivi. In Polonia l’indice ammonta a 2,18 ed è molto più alto di quello registrato in altri paesi europei, come per esempio la Germania, dove l’indice TM si ferma a 1,60. I risultati dell’analisi sono inversamente proporzionali al livello di agiatezza di una società – più basse sono le condizioni di vita in un paese, più alto è l’indice di stress: per esempio, negli Stati Uniti, in Canada oppure in Gran Bretagna l’indice TM è basso (1,49- 1,59). I risultati dipendono anche dalle prospettive di sviluppo in una nazione (il risultato della Polonia è il più simile a quello della Corea). Un gruppo completamente a sè è costituito dai paesi dell’America Meridionale, dove malgrado un basso livello di agiatezza, l’indice di stress ammonta solamente a 1,17. Probabilmente questo fenomeno è condizionato da influssi culturali (per esempio dal fenomeno della “mañana”, tipico dei  paesi latinoamericani).

La maggioranza  dei polacchi conduce una vita molto stressante, soprattutto la fetta di società che riveste alte cariche manageriali. Una fretta continua, l’eccesso di obblighi, la paura di perdere il proprio lavoro sono i principali fattori dello stress che ci accompagna nella vita quotidiana. La cosa peggiore è che un lavoratore polacco medio si sente di anno in anno sempre più stressato. Dall’ultima ricerca condotta dall’azienda Regus risulta che quasi la metà dei polacchi (il 40%) avvertirebbe un livello di stress superiore a quello sperimentato  negli anni precedenti.

Secondo gli intervistati (la ricerca è stata condotta soprattutto nell’ambiente lavorativo), lo stress sarebbe più spesso provocato da fattori di natura professionale che da quelli di natura personale: lo stress maggiore deriverebbe dalla personale situazione finanziaria, dai problemi sul lavoro e dal contatto con i clienti.

L’analisi aveva come scopo anche la ricerca di possibili soluzioni del problema. Secondo gli intervistati, lo stress si potrebbe utilmente ridurre rendendo il lavoro flessibile. L’analisi più recente conferma, a tal proposito,  i risultati di una ricerca precedente condotta dalla Regus, secondo la quale il 58% degli intervistati si sentirebbe  molto meglio se avesse la possibilità di lavorare secondo ritmi più liberi e individuali. A detta degli intervistati, un lavoro flessibile avrebbe un influsso positivo sulla vita familiare, migliorerebbe la qualità della vita e  aiuterebbe a trovare un equilibrio tra lavoro e vita privata. Inoltre, un lavoro flessibile incrementerebbe  la produttività ed eliminerebbe i costi legati al lavoro presso un ufficio.

Un intenso ritmo di vita, un eccessivo carico di lavoro, la battaglia quotidiana per far carriera, i conflitti con i collaboratori, sono solo alcuni dei fattori che aumentano il livello “dell’ormone dello stress” nel sangue. Siamo una nazione che mira al miglioramento delle proprie condizioni di vita: purtroppo, disperati e concentrati sul nostro scopo, ci dimentichiamo dei disturbi provocati dallo stress, come dipendenze, dolori e crampi muscolari, depressione, insonnia, o problemi nella vita familiare.

Una ricerca su internet conferma, in maniera spietata, questo ritratto della nostra nazione, con un dato interessante: inserendo la frase “i polacchi e lo stress” si viene subissati da migliaia di pagine sull’argomento, il che conferma quanto sia diffusa l’idea che noi polacchi siamo “sull’orlo di una crisi di nervi”. Invece, tentando la stessa ricerca sui browser (polacchi) con “gli italiani e lo stress”, inspiegabilmente non troviamo alcun risultato… Forse gli abitanti del Belpaese, malgrado il tran-tran frenetico della vita quotidiana, hanno trovato il segreto per ridurre lo stress ed essere calmi? Forse dovremmo prendere esempio dai nostri amici meridionali?

Zatrzymać się i zadać sobie pytanie

0

Diana Golec

Dla chrześcijan po raz kolejny nadszedł czas Wielkiego Postu poprzedzającego Wielkanoc. Kolejność ta oczywiście jest celowa. Trzeba doświadczyć oczyszczenia, by móc dostąpić triumfu zmartwychwstania. Czasem zdarza się nam o tym zapomnieć! Zajęci mocno absorbującą nas codziennością wchodzimy w Wielki Post niejako z biegu i tak też go przeżywamy. Obciążeni niezliczoną ilością zajęć opatrzonych imperatywem „muszę to zrobić” lub „muszę z tym zdążyć” podejmujemy pospieszne postanowienia wielkopostne, które niejako mają uspokoić sumienie, domagające się rozwoju. Postanowienia te często powierzchowne, zeszłoroczne (ostatnio udało się wypełnić, więc już sprawdzone), nie przystające do obecnego etapu drogi duchowej, na jakim się znajdujemy, bywają echem naszych postanowień z dzieciństwa. I tu ewidentnie widzimy potrzebę postępu.

Wystarczy uświadomić sobie, że tak jak każdy szybki samochód staje się niebezpieczny bez hamulca, tak też rozpędzone życie pozbawione chwil zatrzymania się grozi utratą kontroli nad nim. Stąd Liturgia Kościoła zaprasza do 40 dni przygotowania się do Świąt Wielkanocnych. Konieczne jednak jest, by przystanąć i zacząć od zadania sobie pytania: jakie dobro ma we mnie zakiełkować i wzrosnąć przez ten czas?

Nie ulega bowiem wątpliwości, że powstrzymanie się od jedzenia słodyczy, czy picia alkoholu w Wielkim Poście na pewno wyrabia silny charakter i wspomaga umiejętność panowania nad sobą, ale czy o to chodzi Jezusowi, który w Ewangelii wzywa do postu, jałmużny i modlitwy? Czy może większym dobrem będzie głębokie spojrzenie wewnątrz siebie i uczciwe uznanie tego w czym jesteśmy słabi, by nad tym właśnie pochylić się w wyjątkowym czasie Wielkiego Postu.

To nie jest łatwe zadanie. Najpierw pojawia się myśl, że przecież było już tyle nieudanych prób poprawy tego, w czym najmocniej „kuleje” dusza i nie widać żadnych efektów. Kiedy nawet ta pokusa zostanie zwalczona a głębokie postanowienie powzięte, znów przychodzi szara, pospieszna rzeczywistość, która ogranicza chwile refleksji nad wypełnianiem tego, co sobie zamierzyliśmy. Pojawia się więc zniechęcenie, ucieczka w minimalizm. Tymczasem Bogu chodzi o to, by podejmować wysiłek dosięgnięcia do wyznaczonej poprzeczki! Dla Niego bardziej liczy się to czy próbuję walczyć, a nie to czy zwyciężam – choć i na to przyjdzie czas.

Ciekawy jest wątek opowiadania C.S. Lewisa „Lew, czarownica i stara szafa”. Pokazuje wysiłek czwórki rodzeństwa Pevensi, by w królestwie Narnii przywrócić harmonię i pokój. Nie dość, że dzieci borykają się ze zdradą jednego spośród nich, to w dodatku muszą pokonać czarownicę, która jest tak potężna i przebiegła, iż same starania bohaterów nie wystarczają. Z pomocą przychodzi Aslan, który decyduje się na oddanie swego życia, by wykupić winę zdrajcy. Umiera więc, ale oto wraz ze wschodem słońca staje się cud – Lew, za sprawą pradawnych czarów, wraca do życia i ostatecznie pokonuje wiedźmę.

Śmierć i życie dzieli ogromna przepaść. By ją pokonać człowiek potrzebuje paschy [z hebr. przejście] Jezusa Chrystusa, który tę drogę już przebył i sam stał się mostem… Oto właściwe znaczenie zmartwychwstania! Jest nim ofiara Boga, który samego siebie dając na okup, pokonuje grzech, rozprawia się ze śmiercią, a tym samym przywraca sens wysiłkom słabego człowieka w dążeniu do dobra i staje się jego siłą.

Moc Bożej miłości daje nadzieję na to, że choć często nie widzimy efektów naszych zmagań ze złem, to ostatecznie nasz trud zostanie nagrodzony w sposób podobny do tego w przypadku bohaterów Narnii. Nagrodą jest wieczna i piękna kraina.

Karnawał w Viareggio

0

Eric Matteucci

Drodzy włoscy przyjaciele z Polski, dzięki miesięcznikowi Gazzetta Italia i jej dyrektorowi Enrico Buscema, mam możliwość opowiedzieć wam o Viareggio, pięknej nadmorskiej miejscowości na wybrzeżu toskańskim, znanej na całym świecie z dostojnego karnawału, który w tym roku obchodzi swoją 140 rocznicę. Nasza impreza stała się już tradycją dzięki mistrzom figur z masy papierowej z Viareggio, którzy na całym świecie uznawani są również za jednych z najlepszych w konstruowaniu wozów karnawałowych, które osiągają wysokość nawet 20-30 metrów. Satyra na różne aspekty społeczeństwa jest elementem, który łączy kulturę z tymi papierowymi gigantami, jak są definiowane harmonijnie poruszające się wozy karnawałowe. Sto, dwieście tysięcy osób podczas magicznych defilad wzdłuż wybrzeża z panoramą jedyną w swoim rodzaju… Morze po jednej stronie, a kilka kroków dalej spektakl kolorów i radości, która pomimo zimowego chłodu rozgrzewa każde serce. Mieszkańcy Viareggio mają Karnawał we krwi i w DNA, cały rok czeka się na to wydarzenie będące dumą całego miasta. Zachęcam was wszystkich przebywających w Polsce do zaplanowania, wcześniej czy później, podróży do naszego przytulnego miasta, Tyrreńskiej perły, będącej królową karnawałów we Włoszech i w Europie.

Kto chciałby zobaczyć transmisję z niedzieli 17 lutego oraz 3 marca, może to zrobić wchodząc na stronę internetową telewizji Versilia, która transmituje defiladę w Internecie. Na zakończenie chciałbym podziękować Pani, która zamieściła skomponowaną przeze mnie piosenkę „Viareggio è magica” („Viareggio jest magiczne”) na waszej stronie internetowej, co pozwoliło na przypadkowe spotkanie z Waszym dyrektorem, który skontaktował się ze mną za pośrednictwem Facebook’a.

“Viareggio è magica” dokonała prawdziwych czarów. Rozpowszechnianie karnawału w Viareggio za pomocą piosenki sprawia, że dumny jest nie tylko ten, kto ją napisał, ale także ci, którzy ją śpiewa, czyli Egisto Olivi, Silvia Barbieri, Dino Mancino (znany ze swojej trasy z Giorgio Panariello i licznych występów z Zucchero) oraz grający na gitarze i basie Simon Luca Ciffa. Z naszej strony serdeczne podziękowania dla Was wszystkich!

 

Uścisk łączący Viareggio i Warszawę!

Link do strony telewizji Versilia, gdzie można obejrzeć transmisję online:

http://www.reteversilianews.com/.

ADRIANA SOARES: “Kobietę trzeba szanować. Kropka. Tworzymy wspaniałe rzeczy i z pewnością dzięki nam świat jest piękniejszy. Bije od nas światło, nie pozwólmy go nigdy zgasić !”

0

Fascynująca i spontaniczna kobieta z przeszłością modelki, obecnie – utalentowany fotograf. Rodzi się w Rio de Janeiro, zawodowiec w sektorze mody od 15 lat. Po wielu latach obserwowania wielkich Couturier, jak Gianfranco Ferrè, Krizia, Alviero Martini, Raffaella Curiel oraz byciu testimonial Tombolini, Di Modena Gioielli tworzy swόj własny styl. Uczy się technik fotograficznych w Wyższym Instytucie Fotografii w Rzymie, stając się tym samym jedną z najbardziej popularnych kobiet – fotografόw w stolicy Włoch. Z Adrianą, z okazji 8 marca, rozmawiam o jej przeszłości (F jak Fashion) jak i teraźniejszości (R jak Rodzina), a przede wszystkim rozmawiam o życiu wszystkich nas – KOBIET.

Adriana, jak byś się zautodefiniowała?

“Trudne pytanie. Tzn. będąc osobą bardzo niepewną siebie, trudno jest znaleźć autodefinicję. Jestem konkretna, namiętna i wszystko to, co robię zależy od moich spontanicznych, instynktownych reakcji”.

Urodziłaś się w Rio de Janeiro, teraz jesteś jedną z najbardziej utalentowanych kobiet-fotografόw w Rzymie. Opowiesz nam swoją historię?

“Dziękuję ci za komplement. Mojemu pochodzeniu zawdzięczam to, kim jestem teraz. Czasami jestem nadwrażliwa i to mi przeszkadza. Mam wrażenie, jakbym miała drugą głowę, ktόra za mnie decyduje. Moja praca łączy to, co jest z tym, co bym chciała żeby było. Przed sesją zdjęciową analizuję moich modeli i w trakcie prόbuję uchwycić to, kim są w rzeczywistości. To przepiękny zabieg. Rozmawiamy o wszystkim, ludzie się otwierają i kończymy na prywatnych sprawach. To jest takie piękne. W pewnym sensie zakochuję się w fotografowanych przeze mnie osobach. To są dusze, wyzwalająca się energia. Jeśli chodzi o moje pochodzenie, urodziłam się we wspaniałym kraju, gdzie ludzie są dla siebie przychylni. Brazylia przypomina trochę pod tym względem Włochy, pewnie dlatego czuję się tu dobrze, a przyjechałam tu już w wieku 13 lat. Uczyłam się w Rzymie i tu dorastałam. Pracowałam jako modelka aż do wieku 30 lat, jeździłam po świecie, pozowałam dla geniuszy typu Gian Franco Ferrè, Krizia. Wystepowałam nieraz w Donna Sotto le Stelle [Kobieta pod gwiazdami], wydarzeniu lipcowym kończącym tydzień mody w Rzymie. Niestety, ta przygoda zakończyła się w 2003 r. Do tej pory wspominam tą fantastyczną energię. Wszystkie telewizje świata zbierały się tam i rozmawiały z nami, modelkami, próbując uchwycić nas spacerujące po schodach w promieniach słońca. Czasem zamykam oczy i podrόżuję, znόw jestem w Chinach, Indiach, Nowym Jorku, Tunezji, Egipcie. Mamma mia, brakuje mi tego wszystkiego, tyle się nauczyłam podrόżujac. Widziałam jak kawałek materiału nabiera życia w rękach Gian Franco Ferrè. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez mody. Najpierw jako modelka, teraz jako fotograf – przeszłam wewnętrzna ewolucję. Wcześniej to ja byłam piekną do fotogafowania, a teraz ja jestem tą, ktόra czyni pięknymi moje modelki. Wcześniej pokazywałam siebie, dziś istnieję. To naprawdę wspaniała rzecz! Staram się naznaczyć wiecznością chwile, ktόre chwytam!”

Jak długo byłaś modelką? Czego ten zawόd cię nauczył? Jakie są negatywne strony modelingu dla młodej dziewczyny?

“Byłam modelką przez 15 lat i muszę przyznać, że to mi wiele dało. To, czym dziś się zajmuję zawdzięczam modelingowi. Jestem obserwatorką. Każdy z włożonych strojόw wywoływał u mnie emocje, oddawał mi swoją duszę, wzbogacał. Dzięki temu sama stworzyłam coś mojego, osobistego. Pytasz się mnie o negatywne strony tego zawodu, są jak w każdej innej pracy, gdzie krążą pieniądze, jest sława i liczy się tylko wygląd. Można łatwo się w tym zagubić. Lecz teraz wszystko się zmieniło, modelki są bezosobowe, są do siebie podobne. Ostatnie pokazy mody zawiodły mnie. Te piękne kobiety nie emanują już żadną energią. Wszystko się zmieniło. Nie wiem, czy na dobre, czy na złe. Wyglądają jak roboty. Sami projektanci skarżą się na nie. Czyja to wina? Systemu? Młoda dziewczyna powinna być do tego zawodu przygotowana, zachęcana. Nie jest łatwo, jest duża konkurencja, nowe twarze pojawiają się każdego dnia, najlepiej traktować to wszystko jak grę, przejściowe hobby. Era top modelek skończyła się, teraz można traktować modeling jak zabawę. A co najważniejsze, bycie modelką to znoszenie wielu trudόw. Trzeba być zawsze skromną, dyspozycyjną, kulturalną, zdeterminowaną, miłą i trzeba przestrzegać wielu reguł np. dużo spać, zdrowo jeść, nie palić i nie pić. Wokόł tej pracy krążą mity, jest wiele uprzedzeń, większość z nich jest nieprawdziwa. Najważniejsze to znalezienie poważnej agencji, ktόra wyśle cię na castingi, ktόre zapewnią ci pracę. Jesli nie od razu tak jest, nie można się poddawać. Trzeba tylko bardzo uważać. Siła charakteru i akceptacja krytyki lub ewentualnej porażki liczą się tu najbardziej”.

Jesteś bardzo dobrym fotografem, często też angażujesz się w sprawy społeczne, rόwnież właśnie te dotyczące kobiet. Pamiętam wystawę ‘Spojrzenia, Uśmiechy, Twarze… Kobiety’ z roku 2010. To był twόj pomysł, czy ktoś zasugerował ci ten temat ?

“Skontaktował się ze mną Urząd Miasta Rzymu. Chodziło o wzięcie udziału w evencie na Dzień Kobiet. Wtedy uzmysłowiłam sobie, kim jestem, mamą oraz kobietą pracującą i produktywną. My kobiety rodzimy za każdym razem, gdy coś tworzymy, nawet gdy przyrządzamy zwykłą sałatkę. Nasza praca nie jest tylko pracą. Będzie zawsze częścią nas, a nasza energia da jej nowe życie. Kto nie jest roztargniony, na pewno to zauważy, poczuje. Kobieta jest najpiekniejszą i najdoskonalszą istotą, jaką Bόg mόgł stworzyć. Miłość, ktόra zawarta jest w akcie kreacji mogła zostać ofiarowana tylko przez kobietę”.

Twoje nowe projekty?

“Mam wiele projektόw, na jednym w szczegόlny sposόb mi zależy i pewnego dnia wszystkich nim poruszę. Na razie jednak nie mogę nic powiedzieć. Wspόłpracuję też z wieloma gazetami, ktόre pozwalają mi pokazać tzw. “dziewczyny z sąsiedztwa”. Organizuję sesje fotograficzne z wliczonym w to make up’em i stylingiem. Wspaniale jest widzieć uśmiech tych dziewcząt. Dla nich taka sesja to marzenie, ktόre się spełnia”.

Zawόd fotografa jest zdominowany przez mężczyzn. Tobie udało się przykuć uwagę wszystkich, zostałaś dostrzeżona nie tylko ze względu na swoją urodę, ale i prawdziwy talent.

“Miło mi to słyszeć, szczegόlnie że jak już powiedziałam, jestem bardzo niepewna i bardzo krytyczna w stosunku do samej siebie. Nigdy nie jestem całkowicie zadowolona z mojej pracy. Jest też duża konkurencja w moim zawodzie, ale ja nie uważam go za zawόd, to moje życie, to ja. Ludzie dzielą ze mna chwile i dobrze się ze mną bawią – śmieje się, tańczę, przypominam, jak mόwią, postać z kreskόwek. Jestem trochę zwariowana. Przestawiam sama wielkie drewniane panele i światło, często pracuję bez asystenta. Myślę, że fakt, iż jestem kobietą to plus. My kobiety mamy gust, inną wrażliwość, a i moja modowa przeszłość podarowała mi jedyną w swoim rodzaju wiedzę”.

Prowadzisz rόwnież kursy zasad dobrych manier w Rzymie. Skad wziął się pomysł? Co przekazujesz swoim uczennicom?

“Na razie musiałam wszystko zatrzymać. Niestety kryzys wpłynął także na moją działalność. Lecz cały czas staram się przekazywać młodym dziewczynom to, co wyniosłam z tradycyjnego domu w Brazylii. Tam, w wieku 13 lat wzięłam udział w jednym z takich kursόw prowadzonym przez Marię Augustę Nielsen, moją babcię, a potem przez Florindę Bolkan i Josefę Soares moją ciotkę, modelkę znaną z okładek Vogue’ i z wybiegόw dla Roberto Capucci, Pacco Rabanne, Valentino. Tam wykształciłam się w klimacie wojskowym. To była szkoła uczęszczana przez dziewczęta z wysokich sfer, uczyły się dobrych manier i tego, jak dobrze żyć. Uczyły się też, iż gust, prostota i wykształcenie są kluczem do sukcesu. Tego samego uczę i ja! “.

Z kim pracuje ci się lepiej: ze znanymi osobistościami z kina, czy z debiutantami?

“Bez wątpienia z prawdziwymi osobami, ktόre pozwalają się w pełni uchwycić. Często te osoby są jak kamienie, ktόre na moich oczach zmieniają się w diamenty”.

Czym dla ciebie jest feminizm i kobiecość?

“Pomocy, co za pytanie! Feministka? Ta, ktόra z siłą potwierdza, że należy do samej siebie. A jeśli chodzi o kobiecość, ta jest uniwersalna, to energia, ktόrą się emanuje nieświadomie. Chyba sobie zaprzeczyłam, chciałam powiedzieć, iż kobiecość jest wrodzona, są dziewczynki, ktόre ruszają sie jak gazele z harmonią, czym wywołują u innych uśmiech. Są i takie, ktόre przypominają kierowcόw ciężarόwek. Tak, kobiecość to rzecz wrodzona, genetyczna”.

Jak już powiedziałaś, wspόłpracujesz z wieloma gazetami. Gdzie można zobaczyć twoje zdjęcia?

“Wspόłpracowałam i nadal wspόłpracuję z wieloma tytułami, ale nie mogę ich wymienić… “.

Sytuacja wielu kobiet na świecie, szczegόlnie tych z krajόw muzułmańskich, jest dramatyczna. Natomiast My, kobiety z Zachodu, narzekamy na nasz los, pracujemy, zajmujemy się rodziną, a przy tym musimy być sexy. Jakie jest twoje zdanie na temat tych dwόch światόw, Orient, ktόry całkowicie przykrywa kobietę i Zachόd, ktόry ją całkowicie rozbiera, zmienia w przedmiot?

“Jesteśmy owocem naszych czasόw. Niestety, na Zachodzie mamy za dużo i wciąż chcemy więcej, to jest jak konwulsyjny i histeryczny taniec. Nie ma rόwnowagi, harmonii, miłości czy szacunku, nawet dla siebie samych. Kiedy byłam małą dziewczynką, moja sąsiadka doradzała mi: ‘Musisz iść na kompromis, gdyż czas ucieka i szybko staniesz się stara jak ja’. Jestem dumna z tego, że jej nie posłuchałam. Nasza epoka jest dziwna, nic nas już nie dziwi. Zadziwiam bardziej ja jako matka i żona, jedna z niewielu szczęśliwych mężatek. Teraz wszystko robi się na opak, jest się nienormalnymi będąc normalnymi. Orient ma swoją kulturę, swoje tradycje i reguły ciężkie do zrozumienia i zaakceptowania. Mam nadzieję, że kiedyś i tam dotrze większy szacunek, rόwnowaga i więcej miłości w stosunku do kobiet. Kobietę trzeba szanować. Kropka. Tworzymy wspaniałe rzeczy i z pewnością dzięki nam świat jest piękniejszy. Bije od nas światło, nie pozwólmy go nigdy zgasić !

Czy jest coś, czego zazdrościsz mężczyznom ?

“Nic…nic…naprawdę nic… “.

Bergoglio: jasne i ciemne strony nowego pontyfikatu

0

13 marca 2013 r., w drugim dniu konklawe, na tron papieski został wybrany kardynał i katolicki arcybiskup z Argentyny, Jose Mario Bergoglio, który przyjął imię „Franciszek”. Urodzony w rodzinie o włoskich korzeniach, a ściślej mówiąc piemonckich, po obronie dyplomu z chemii na uniwersytecie w Buenos Aires (a później także z filozofii i z teologii) wybiera kapłaństwo wstępując do seminarium w Villa Devoto i rozpoczyna w 1958 r. nowicjat w Towarzystwie Jezusowym. W 1969 r. zostaje wyświęcony na kapłana, a następnie w 1992 r. Jan Paweł II, który wyniesie go również do godności kardynalskiej w czasie konsystorza zwyczajnego w 2001 r., nadaje mu tytuł biskupa tytularnego w Auca i pomocniczego w Buenos Aires.

Wydaje się, że istnieje wielkie podobieństwo na gruncie teologicznym i duchowym pomiędzy Janem Pawłem II a Franciszkiem: serca obu papieży są przepełnione czcią Maryjną; obaj, aż do momentu wyboru na tron Piotrowy, byli bardzo daleko od kręgów sprawujących władzę w Kurii rzymskiej; obaj, aż do pojawienia się białego dymu byli biskupami diecezjalnymi, przewodzącymi dwóm ważnym na świecie diecezjom kardynalskim: Krakowskiej i tej z Buenos Aires. Bergoglio to pierwszy papież z Ameryki Południowej, pierwszy, który przyjął imię Franciszka, ale też pierwszy jezuita wybrany papieżem. Pomimo że wielu uważa go za postępowca, w Argentynie zawsze stał na straży konserwatywnych poglądów, które doprowadziły go do otwartej konfrontacji z rządem Cristiny Kirchner, sprzeciwiając się małżeństwom homoseksualnym oraz swobodnemu dostępowi do środków antykoncepcyjnych. Rzeczywiście wszystko wskazuje na to, że zachowywał zawsze prawicowe poglądy piastując urząd w Buenos Aires.

Jest on kontrowersyjną postacią, w której przeplatają się jasne i ciemne strony, wywołującą sprzeczne opinie, według których raz jest on zwolennikiem dyktatury wojskowej (1976-83), a innym razem porywającym tłumy przeciwnikiem luksusu i marnotrawstwa. Wątpliwości na temat jego dobrej natury wyraził argentyński dziennikarz Horacio Verbitsky, autor słynnej książki pt. „Lot”, w której po raz pierwszy ujawnione zostaje istnienie systematycznego planu likwidacji opozycji wobec reżimu poprzez „loty śmierci” (30 tys. ofiar według Matek z Plaza de Mayo, osiem tysięcy według innych źródeł). Verbitsky opowiedział o odpowiedzialności i zmowie milczenia kościoła w Argentynie w czasie dyktatury. Według jego śledztwa dziennikarskiego Bergoglio (był on prowincjałem Towarzystwa Jezusowego) na miesiąc przed przewrotem z dnia 24 marca 1976 r. nakazał ponoć dwóm kapłanom, Orlandowi Yorio i Franzowi Jalics, którzy pracowali w slumsach Buenos Aires, porzucić ich pracę. Oni jednak odmówili. Verbitsky dalej stwierdza, że Bergoglio, po usunięciu ich z Towarzystwa Jezusowego, naciskał na pełniącego wówczas funkcję arcybiskupa Buenos Aires, aby ten zabronił obu kapłanom odprawiać mszę: pozbawienie ochrony, a tym bardziej ukaranie ich za nieposłuszeństwo, oznaczało przyczynienie się do uznania ich za potencjalnych wywrotowców, ponieważ wystarczyło zaangażować się w prace w slumsach, uznawane za „lewicowe”, aby trafić na czarne listy wojskowych. W rzeczywistości nigdy nie było dowodów ani poszlak wskazujących na jego związki z dyktaturą, a oskarżenia te Bergoglio zawsze odpierał jako „stare oszczerstwa”. W dowód tego, w Roku Świętym 2000, to właśnie on nakazał całemu Kościołowi argentyńskiemu „nałożyć” pokutne szaty, z powodu win popełnionych w latach dyktatury. Jednocześnie Bergoglio jest ważną postacią w Kościele południowoamerykańskim, która ukształtowała swój wizerunek prowadząc skromny tryb życia – rzeczywiście zawsze korzysta z transportu publicznego; nawet gdy został arcybiskupem Buenos Aires mieszkał w małym i skromnym mieszkaniu zamiast w luksusowym apartamencie sąsiadującym z katedrą. Ponadto, gdy został wyniesiony do godności kardynalskiej w 2001 r., zobowiązał swoich rodaków, którzy zorganizowali zbiórkę funduszy, aby móc uczestniczyć w ceremonii w Rzymie, do pozostania w Argentynie i ofiarowania pieniędzy ubogim.

Zawsze opierał się przyjęciu funkcji kurialnych i według niektórych świadectw w czasie konklawe w 2005 r. tak go przeraziła myśl o ciężarze, który miał na niego spaść, że przekonał swoich zwolenników, aby na niego nie głosowali. Natomiast według innych, kardynałowie zablokowali wtedy Argentyńczyka próbując uniemożliwić osiągnięcie minimalnej większości wymaganej przy wyborze, tak aby dać szansę innym kandydatom: faktem pozostaje, że okazał się drugim po samym Benedykcie XVI kandydatem z największą ilością głosów.

Wystarczyło, że nowo wybrany papież zbliżył się do balkonu, by zapomniane zostały cienie jego przeszłości; wystarczył jego szeroki uśmiech, przypominający trochę uśmiech Jana XXIII, by rozpalić entuzjazm; obrazu dopełnia wybór imienia Franciszek, które odsyła do postaci świętego, a więc i do przyrody, ubóstwa oraz dialogu z potrzebującymi. Ludzki, uprzejmy, przeciwny społecznym podziałom i o rewolucyjnych poglądach – tak oto jawi się większości papież Franciszek.

Rozpoczyna się sezon jednośladów

0

Chociaż jazda na rowerze miejskim i górskim należy do moich dwóch pasji, to jednak dziś porozmawiamy o motocyklach.

Okazji do dokonania kilku prognoz na sezon 2013 dostarczyła mi piąta edycja targów motocyklowych, zorganizowana przez firmę Motorini na początku marca.

Odwiedziwszy wszystkie pięć edycji, zdaję sobie sprawę, że rynek z tego sektora nie jest jednak odporny na skutki recesji.

Paradoksalnie największe i najbardziej okazałe były polskie standy firmy Romet (nieładne skutery, elektryczne auta i rowery z innej epoki) oraz Junak, których wolałbym jednak nie komentować, ponieważ po prostu nie odpowiadają moim gustom.

Targi odbyły się tylko w 2 pawilonach wystawienniczych. Wśród najbardziej nieuzasadnionych nieobecności tego roku są: Honda, Harley Davidson i Yamaha.

Natychmiast rozpoczynamy od niekwestionowanego lidera, modelu BMW GS 1200, który w końcu chłodzony jest cieczą (wiem, nie wszyscy myślą tak, jak ja). Za 17 tys. euro będziecie mogli dosiąść tego cacka o doskonałej zwrotności i z wysokiej jakości elektronicznymi komponentami służącymi do zapewnienia bezpieczeństwa. Posiada Traction control, elektroniczne przednie zawieszenie (nie zatapia się jak moja Honda translap) oraz regulowane tylne zawieszenie dla wszystkich tych, którzy nie są wyżsi niż 180cm. Jeśli możecie pozwolić sobie na wydanie takiej kwoty, nie wahajcie się! Będziecie mieli to, co najlepsze.

Ducati, niedawno zakupiona przez grupę Audi, prezentuje nową i ekscytującą generację Hypermotard na rok 2013. Jest to generacja przejmująca z oryginalnego konceptu elementy, takie jak innowacyjność, design, lecz przede wszystkim niesamowita rozrywka, które sprawiły, że ten motocykl stał się jedynym w swoim rodzaju i odniósł ogromy sukces. Właściwie nowy Hypermotard nie tylko przejmuje te cechy, ale również ostatecznie je uwydatnia dzięki nowej gamie złożonej z 3 niewiarygodnych modeli: porywający Hypermotard, ekstremalny Hypermotard SP i nowy, jeszcze bardziej dostępny i praktyczny tourer, szczególnie wskazany do codziennej jazdy Hyperstrada.

Nowa gama łączy zaawansowane technologie z wyjątkowymi rozwiązaniami inżynierskimi, które są wynikiem włoskiego geniuszu i designu, po to aby stworzyć nowy rozdział w historii Hypermotard. Wersje Hypermotard i Hypermotard SP zapewniają doskonałe prowadzenie i emocje zarówno podczas codziennego użycia jak i na torach wyścigowych, natomiast model Hyperstrada został zaprojektowany i stworzony dla tych, którzy łączą jazdę sportową z turystyczną o średnim zasięgu, samemu lub w parze, a wszystko to w niepowtarzalnym stylu Ducati.

Na KTM spotykamy Jacka Czachora, uczestnika ponad 10 rajdów Dakar, którego osobiście bardzo szanuję. Jak zawsze uprzejmy, opowiada nam o narodzinach nowego Ducati Adventure, które posiada 1000 cylindrów, nieskończoną liczbę koni mechanicznych, lecz także wbudowany elektroniczny mechanizm ograniczania prędkości dla tych, którzy nie są w stanie zapanować nad tą rozszalałą bestią o wadze piórkowej poniżej 200kg.

Włoską obecność na tych targach uszlachetniła marka Spidi. Spółka podobnie jak Dainese, producent odzieży technicznej i sponsor zawodów również na poziomie światowym, pochodzi z Vicenzy. Mediolańska marka Tucano Urbano proponowała amatorom skuterów znane i często widywane we włoskich miastach, zwłaszcza kiedy jest chłodno, motokoce.

Na osobny rozdział zasługuje to, w jaki sposób polskie media i nie tylko one pojmują filozofię jazdy jednośladami.

Od dłuższego czasu obserwuję, przede wszystkim na portalach społecznościowych, że młodzi Polacy traktują motocykle jako pewnego rodzaju immunitet w łamaniu przepisów ruchu drogowego, naśmiewaniu się przy tym ze straży miejskiej, Policji i innych służb, a także jeździe na jednym kole, staniu na przednim kole oraz przejazdach z prędkością ponad 170km/h po ulicach miasta. Doszły mnie też słuchy, że pewni pseudo twardziele, którzy biorą udział w nocnych zakładach zawiązują sobie na szyi linkę, a następnie przywiązują ją do motocykla, aby w razie nieszczęśliwego upadku z dużą prędkością, śmierć była sposobem na uniknięcie wstydu i niepełnosprawności. Po prostu biedni idioci!

Również polskie czasopisma branżowe nieustannie zalewają nas zdjęciami na okładkach, propagującymi jazdę na jednym kole i całą serię nieodpowiednich zachowań.

To właśnie z tego powodu zdecydowałem się spróbować napisać przewodnik dla motocyklistów, który sugerowałby 50 tras do przemierzenia w tym pięknym kraju jakim jest Polska, gdzie również przy 70km/h, przemierzając mazurskie drogi, będziesz mógł doznać wielu emocji, podziwiać krajobrazy i zapachy polskiej natury. A do tego bogata oferta kulinarna (do dziś pamiętam pierogi z dziczyzną, których spróbowałem w Białowieży!) i jeśli budżet na to pozwoli dobry hotel ze SPA, aby dać odpocząć plecom mojej cierpliwej towarzyszki podróży.

W tym roku mam nadzieję, że będę mógł wam opowiedzieć o przynajmniej kilku ekstremalnych podróżach i życzę sobie, aby udało mi się przekazać wam przynajmniej część emocji, które ja odczuwam.

Jeśli ktoś kto czyta ten artykuł reprezentuje firmę, która mogłaby być zainteresowana moim projektem… wie gdzie można mnie znaleźć.