Cercare di sintetizzare e spiegare in due parole la vita di Tiziano Terzani e le sue opera non e` il mio scopo e non c’e` ne sarebbe neppure bisogno, con il libro “Un altro giro di giostra” l’ultimo scritto dal giornalista, uscito in Italia nel 2004, ora da qualche mese si puo` trovare nella versione polacca “Nic nie zdarza si? przypadkiem” (tradotto da Anna Osmólska-M?t, prezzo 50 z?oty). Diversamente dalle opere precedenti il libro in questione non ha un fine giornalistico, non contiene cioè la descrizione di eventi, ma, è invece un libro che descrive gli ultimi viaggi di Terzani, andando da New York all’India, da Hong Kong alle Filippine. Lungo le strade internazionali della medicina sia tradizionale e sia alternative, questo, quando gli viene annunciato che la sua vita è in pericolo, mettersi in viaggio alla ricerca di una soluzione e` quasi naturale, lui, che l’ha sempre fatto per professione e per gli altri ora lo fa per se stesso.. e a poco a poco trasforma, questo lungo viaggio, in un viaggio interiore, arrivando alla magnificenza e al cospetto dell’Himalaya, Li` Terzani ha trovato la risposta che cercava, nel volto e nelle parole di un Vecchio saggio che non si era mai allontanato da quelle montagne…Forse, potrà apparire voluminoso, ma, e` scorrevole e accattivante, leggere con la consapevolezza di qualcosa di irripetibile come la vita. (r.p.)
Skąd cały ten pomysł i motywacja?!
Autor: Witold Casetti
Kiedy Alessandro Vanzi poprosił mnie, abym stworzył swoją rubrykę w czasopiśmie Stowarzyszenia, moja reakcja była natychmiastowa i jak najbardziej pozytywna – : ”Grazie Alessandro!”, odpowiedziałem – „naprawdę mnie zmotywowałeś! Teraz muszę tylko znaleźć temat mi bliski, ale który jednocześnie będzie Wam odpowiadał, no i znależć jeszcze trochę czasu na pisanie…” Ale czas poświęcony inicjatywie o takim wymiarze społecznym, tak prestiżowąej i jednocześnie pionierskiej (w tym sensie, że “gazzetta” jest całkowita nowością), musi się znaleźć, powiedziałem, musiałem tylko obrać punkt wyjścia, jakiś trop i inspirację…..
Minęły dwa lub trzy dni, i pomysł przyszedł: będę mówił o świecie mediów w Polsce (w Polsce, ponieważ Stowarzyszenie taką właśnie nosi nazwę „Italiani in Polonia – „Włosi w Polsce”, a ja jestem właśnie jednym z Włochów w Polsce. Media – bo może będę mógł podzielić się z Wami doświadczeniami z moich kontaktów z mediami polskimi i porównać je z tymi włoskimi, będę mógł przeprowadzać wywiady z osobami ze świata polskich mediów i pytać je, jak postrzegają Włochy, Europę i „Włochów w Polsce”, lub też rozmawiać z Włochami, którzy „coś” tworzą w polskich mediach).
Pomyślałem więc, że tytuł mojej rubryki mógłby brzmieć „Media i ich otoczenie”, ponieważ mając na myśli „otoczenie”, będziemy mówić o różnych rzeczach, takich jak wydarzenia (towarzyskie, kulturalne i sportowe) organizowanych w Polsce, a w których warto uczestniczyć (jeśli to możliwe) lub wspominać inne, jeżeli my, z redakcji Gazzetta Italia widzieliśmy lub przeżyliśmy coś ciekawego, o czym warto Wam opowiedzieć.
Po zakomunikowaniu moich zamiarów (w tytule mojej rubryki zamieszczam więc „Media i ich otoczenie”) otrzymałem od redakcji zielone światło i wolną drogę….tak więc zaczynamy!
A zaczynamy od przedstawienia się.
Tym, który do Was pisze jest Witold Casetti (pseudonim „Vito”), urodzony 40 lat temu we Florencji, w Toskanii. Moja mama jest Polką i dlatego mam na imię Witold (a nie Vito) i również z tego właśnie powodu kocham Polskę.
Dokładnie 11 lat temu zawitałem do Warszawy,z okazji otwarcia polskiego przedstawicielstwa firmy zajmującej się marketingiem finansowym, a której to zostałem prezesem w Polsce.
Od 2003 r. zajmuję się także pracą w telewizji, a raczej to telewizja zajmuje mnie, mój czas, mój umysł i wyznacza mi cele zawodowe: zacząłem, jako stały gość w Talk Show „Europa da się lubić” nadawanym do ok. 2 lat temu na antenie TVP2. Dziś jestem dziennikarzem i prezenterem telewizyjnym TVN, i tak od 5 lat pracuję w redakcji „Dzień dobry TVN” proponując raz w tygodniu reportaże z moich podróży po całym świecie, czyli reportaże turystyczne.
Mam nadzieję, że będziemy się dobrze razem bawić. Włochy i Polska lubią się wzajemnie, są podobne i wzajemnie się też uzupełniają.
Ale to w Polsce żyjemy, mieszkamy i zobaczymy się na następnej „Aperidinner”…
Spektakl i nie tylko… teatr, kino oraz telewizja, również historia, poezja, sztuka… fantazja
Autor Alberto Macchi teatro@italianiinpolonia.org
W tym pierwszym wydaniu, drodzy czytelnicy, ograniczę się do przedstawienia moich planów dotyczących współpracy z niniejszym periodykiem “Gazzetta Italia”, mającym dzisiaj swój debiut. To miejsce, dedykowane moje osobie, zamierzam zadedykować Wam, moi przyjaciele oraz moi przyszli przyjaciele, lub lepiej to określę: dedukuję je nam, jakbyśmy wszyscy spotykali się co jakiś czas na wieczerzy. Tak, na łamach tego pisma my, wy i ja, będziemy mieli okazję by rozmawiać bez ograniczeń, podróżując po bezkresnym świecie Spektaklu, świecie obejmującym Teatr, Kino, Telewizję, Taniec, Muzykę, Śpiew, Poezję, Sztukę, Historię, Literaturę, świecie, który ja znam dobrze, w którym się obracam mniej więcej całe moje życie, świecie, który opowiada o ludziach, składa się z ludzi, jest oskarżany i uniewinniany oraz ceniony przez ludzi. Jest to świat szczególny, zawierający w sobie szczególne słowa, słowa takie jak TEATR – TEATRO, (którego anagramem w języku włoskim jest słowo ATKTOR – ATTORE) lub jak SATYRA- SATIRA, (którego anagramem w języku włoskim jest ŚMIECH – RISATA).
Jednak ci, którzy mnie nie znają mogliby zapytać „Powiedz, kim jesteś, zanim będziesz dalej kontynuował ten monolog!”. I mieliby całkowitą rację. Lepiej wobec tego będzie, jeśli się przedstawię. Zatem! Mógłbym odpowiedzieć jednym zdaniem: “Działam, albo, jeśli wolicie, jestem pracownikiem spektaklu”. Lecz w ten sposób nie zadowoliłbym zapewne ich ciekawości. Zagłębię się więc w szczegóły bez rozpoczynania następnego monologu: “Jestem dramaturgiem i reżyserem, obywatelem świata, urodzonym w Rzymie i odrodzonym w Warszawie, który zawsze podróżował i dalej podróżuje samochodem, pociągiem, samolotem przemirzając prestrzenie, a który przemierza czas poprzez naukę, badania i spektakl”. Oto cały ja!
Teraz czekam na Wasze listy, zawierające pytania i prośby. Ale, jeśli chodzi o to wydanie, musząc wybrać temat, a nie mając żadnych wskazówek uznałem za słuszne ograniczyć się do podania informacji o ostatnim spektaklu, który wszedł na scenę jesienią 2009 roku w Warszawie, w języku włoskim, z udziałem włoskich aktorów oraz w języku polskim z udziałem aktorów polskich; mam na myśli przedstawienie “Zygmunt Szczęsny Feliński”, które opisuję poniżej. Ten mój opis wraz z Programem i Fotografiami ze Sceny był w czasie występów rozprowadzany wśród publiczności:
“Sztuka teatralna pod tytułem “Zygmunt Szczęsny Feliński”, została mi zlecona przez księdza Mirosława Nowaka Proboszcza kościoła Wszystkich Świętych w Warszawie, aby wystawić ją w Polsce i, jeśli to będzie możliwe we Włoszech, w obu językach, podczas obchodów z okazji kanonizacji Arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, poczynając od 11 października 2009roku, dnia, w którym to w Rzymie, na Placu Świętego Piotra, Papież Benedykt XVI wyniósł go na ołtarze.
Sztuka toczy się przede wszystkim w Rosji w Jarosławiu nad Wołgą. Praca ta została przeze mnie celowo wzbogacona o uwagi reżysera oraz dialogi dramaturgiczne, w celu umożliwienia moim następcom wystawiania tego dzieła na scenie i umożliwienia odtworzenia atmosfery tych podniosłych chwil. Pozostałe trzy podobne kroki podjąłem lata temu, kiedy to, na prośbę Jezuity Ojca Rektora Kazimierza Przydatka, napisałem sztukę pod tytułem “Stanisław Kostka oraz Teatr Jezuicki XVI wieku”, której akcja toczy się w Kościele Świętego Andrzeja na Kwirynale w Rzymie, która była wystawiana na scenie w kościele Jezuitów w Watykanie; jeszcze wtedy, kiedy to Ojciec Edoardo Aldo Cerrato, Prokurator Generalny Konfederacji Oratoryjnej, zlecił mi napisanie sztuki “Cezary Baroniusz i Oratorium Filipinów w XVI wieku” aby wystawić ją w 2007 roku z okazji obchodów 400-lecia śmierci Kardynała Cezarego Baroniusza i w końcu, gdy ojciec Innocenzo Venchi, Postulator Generalny zgromadzenia ojców Dominikanów poprosił mnie o napisanie , a potem wystawienie sztuki o życiu Błogosławionego Fra Angelico, zwanego Bratem Anielskim z Bazyliki Świętej Marii nad Minerwą w Rzymie.
W każdym razie, dla mnie było to oddanie hołdu ’”Człowiekowi Felińskiemu”, postaci wyjątkowej; autentycznemu człowiekowi, hojnemu, czystemu, wyjątkowo wyczulonemu na losy swojego narodu.
Ten jedyny w swoim rodzaju akt, jakim swoją drogą jest każde przedstawienie teatralne, będąc oczywiście fikcją, zawierającą sceny odtwarzające atmosferę i wywołujące wspomnienia, jest również teatrem historycznym i teatrem akcji, poza tym że jest teatrem słowa; utwór napisany po to, aby był wystawiany wszędzie, na scenach teatralnych jak i w miejscach niekonwencjonalnych, takich jak mury starych kamienic, willi, kościołów, muzeów, w ich naturalnej scenerii.
Bibliografia oraz uwagi zawarte w tym dramacie, tak jak we wszystkich moich poprzednich utworach teatralnych, dotyczących biografii postaci historycznych, które napisałem w ciągu 40 lat stanowią wynik wieloletnich badań.
Moim zadaniem, jednakże, tak jak to utrzymywałem w każdym moim dziele, które dotyczyło właśnie życia postaci historycznych, nie jest praca krytyka, teologa lub filozofa, historyka lub historyka sztuki, ale po prostu człowieka teatru, skłonnego do poszukiwań w najdalszych zakamarkach duszy ludzkiej, swoistego górnika w kopalni uczuć, który zawinął do portu po niestrudzonych poszukiwaniach w niewyczerpanej kopalni, które na pewno w tym przypadku jest sercem i umysłem Zygmunta Szczęsnego Felińskiego”.
Moi drodzy czytelnicy, opisałem Wam to wszystko, abyście mogli, poprzez ten, – mimo że skrótowy – opis, mieć wyobrażenie o spektaklu teatralnym i o tej postaci, przewidując ponowne jego wejście na scenę. Mam nadzieję- że tym razem – i Wy będziecie mogli uczestniczyć w tym przedstawieniu w roli widzów. Do prędkiego spotkania!
Muzeum Jana Pawła II w Dolinie Aosty i Wadowicach
Autor: Michel Barin Champion
W okresie letnim, Bellecombe d’Introd (Dolina Aosty) do dziś jest miejscem nieprzerwanego napływu turystów i pielgrzymów. Główną atrakcją pozostaje tu nadal dom-muzeum, którego budowę zlecił Autonomiczny Region Doliny Aosty.
W muzeum tym znajduje się też Dział Fotograficzny. Można podziwiać zdjęcia ze wszystkich podróży Ojca Świętego, jakie odbył na całym świecie i w Dolinie Aosty, od 1986, gdy przyjechał w to miejsce po raz pierwszy, i z pozostałych, razem dwunastu wizyt.
W Dziale Techniczno – Informatycznym „Maison Musee Jean-Paul II” jest już aktywna baza danych zawierająca publiczne wypowiedzi Papieża.
Fotografie są zebrane na cd-romie i wystawione też na widok gości. Dział Video: na życzenie można również obejrzeć kasety video ze wszystkich podróży Ojca Świętego. Dział Biblioteki. Oddane są tam do dyspozycji niektóre tytuły, do obejrzenia na miejscu. Dział Przedmioty. Tu znajdują się przybory i przedmioty należące do Papieża.
I wreszcie dla pasjonatów, jest jeszcze Dział filatelistyczny i numizmatyczny.
Drugie muzeum dedykowane Papieżowi jest w Wadowicach, na południu Polski.
Tu znajduje się dom rodzinny Ojca Świętego, zamieniony na muzeum. Goście mają okazję zobaczyć inne przyrządy codziennego użytku i przedmioty osobiste, fotografie i wszystko to co dotyczy lub związane jest z wszystkim znaną osobistością, pochodzącą z tego właśnie miasteczka. Możemy doświadczyć czegoś więcej – zobaczyć rzeczy osobiste, pokoje, miejsca, w których spędził dzieciństwo. i część swojego życia.
Są tam piękne zdjęcia z czasów, kiedy był studentem, pracownikiem fabryki, żołnierzem podczas Drugiej Wojny Światowej , sportowcem na spływach kajakowych i na nartach, aktorem teatralnym. Zwiedzając Tatry, niedalekie od miejsca jego urodzenia, nietrudno zrozumieć, dlaczego właśnie Dolina Aosty przypominała mu jego ojczystą krainę. Otwarte przestrzenie, zielone łąki, ośnieżone góry, kótre ściągają i goszczą turystów.
Zapuścić się w głąb lasów Val d’Aosty, oddychać tym niesamowitym świeżym powietrzem, kontemplować wysokie szczyty i głębokie doliny dla człowieka Wojtyły oznaczało przeżyć powrót do domu.
Głęboki spokój, odosobnine i wyciszone życie mieszkańców gór jednoczą się w magiczną całość, która pozwalała mu na przenoszenie się w czasie i „odnowienie” ciała i duszy. Góry pozostaną zawsze świętym królestwem, które ma wiele wspólnego z Niebiosami, z wielkością, z Bogiem.
I w tych miejscach właśnie Papa Wojtyła odnajdywał siebie. W tych miejscach również my możemy wyleczyć się, odnwić i naładować nową energią.
Maison Musée Jean-Paul II Loc. Les Combes 11010 Introd (AO) Recapiti telefonici Telefono: +39 0165 99290 E-mail: info@maison-musee.it
Muzeum Miejskie ul. Kościelna 4 34 – 100 Wadowice tel.: 033 8738100 mail: muzeum@muzeum.wadowice.pl
Kręcąc się tu i tam, by robić zdjęcia
Autor: Mario Zaccaria
Może na początek małe wprowadzenie, z racji naszego pierwszego spotkania na stronach tego czasopisma. Pomimo tego, że właściwie od 1978-go regularnie, co roku odwiedzam Polskę, dopiero od trzech “obfitych” lat mieszkam w Warszawie. Jestem fotografem reklamowym, w zawodzie już od trzydziestu, również “obfitych” lat. „Obfita” jest też jest moja aparycja, mimo licznych prób doprowadzenia jej do stanu mniej lub bardziej odpowiedniego.
Warszawa pomaga mi jednak bardzo w osiąganiu tego ambitnego celu, zapraszając mnie na długie spacery w towarzystwie oddanego mi (mam nadzieję) aparatu fotograficznego. W przeciwieństwie do mojego rodzinnego Mediolanu, miasta, gdzie samochody i piesi tworzą naprawdę zadziwiającą i dość żenującą mieszaninę i gdzie zawzięcie potwierdza się wielokrotnie już udowodniony fakt nieprzenikalności tych dwóch ciał stałych, w Warszawie jest dużo otwartej przestrzeni i miejsc, które ja, pieszy, mogę przemierzać do woli i zapominać się bez równoczesnego narażania się na bliższe spotkania z tylnymi kończynami ciał obcych, oznaczonymi logo jednej z niezliczonych marek produkujących opony samochodowe. Jeżeli przychodzi mi zmierzyć się ze skrzyżowaniami i próbować wyjść bez szwanku z konfrontacji z samochodami, jestem tu niejako uprzywilejowany przejściami na i podziemnymi, choć muszę przyznać, że często gubię się w tych ostatnich, przepełnionych zapachami płynącymi z licznych rozgrzanych pieców.
Jedną z zasług polskich kierowców jest to, że jeszcze uważają auto za zwykły, codzienny środek transportu, nie obarczając go niemiłym obowiązkiem uwydatniania ich własnej męskości, co z kolei na włoskiej ziemi jest zwyczajem zakorzenionym i od dawna rozpowszechnionym, zwyczajem, który do Polski przyjdzie mam nadzieję najpóźniej, jak to tylko możliwe. Mam tu na myśli polskiego kierowcę, który zatrzymuje się, pozwalając mi wejść na pasy i który ze zdziwieniem reaguje, gdy ja równie zdziwiony dziękuję mu za to…Ale z drugiej strony, spróbujcie mnie zrozumieć: jest ciągle żywym wspomnienie niezliczonych sytuacji, które miały miejsce w Mediolanie, momentów, gdy poziom adrenaliny sprawiał, że włosy stawały mi dęba na dźwięk piszczących opon, a ja byłem właśnie w połowie przejścia dla pieszych.
Dobrze!…a właściwie nie..bo jeszcze nie pstryknąłem żadnego zdjęcia…, jest rześko i ani ręce, ani aparat jakoś nie mają chęci wyjść z kieszeni, mimo, że obrazów godnych utrwalenia i przekazania potomnym widziałem już wiele.
A, zapomniałbym o ścieżkach rowerowych… Jest ich dużo i obiecałem sobie, że objadę Warszawę w polowaniu na widoczki z perspektywy rowerowego siodełka…
Pozwólcie jednak dać znać o sobie mojej południowości…czekam na prawdziwą wiosnę. Proces „polonizacji” już na dobre się u mnie rozpoczął i rozwija się w zabójczym tempie, ale jestem jeszcze daleki od stoickiego podejścia i obojętności Polaków z jaką patrzą na termometr za oknem: nie, dzisiaj nie jest zimno, tylko -5°…
Włoskie winorośle: Tokaj z Friuli
Fakt, iż Włochy i Francja od zawsze walczą o pierwsze miejsce wśród krajów produkujących wino znany jest wszytkim, nawet lakiom. Regały z winami włoskimi i francuskimi są najlepiej zaopatrzone we wszystkich sklepach i supermarketach na całym świecie. Nie każdy wie jednak, że Włochy przewyższają Francję pod względem ilości niezależnych winnic, tj. takich szczepów winorośli, które od zawsze, czyli od czasów gdy zostały historycznie stwierdzone, uprawia się na mniej lub bardziej rozległych ternach. Szacuje się, że z około 500 lokalnymi, niezależnymi odmianami winośli włoskich, może konkurować zaldwie 40 odmian francuskich. Oczywiście, niektóre z francuskich szczepów osiągnęły sukces na skalę światową i stały się produktem o wymiarze „międzynarodowym”, z racji ich zdolności do przystosowywania się i wytwarzania doskonałych win właściwie w dowolnym klimacie. Wystarczy pomyśleć o wszechobecnym Cabernet Sauvignon, albo Sauvignon Blanc, winach pochodzących z Bordeaux, lub równie powszechej odmiany Chardonnay pochodzącej z Burgundii. Rzecz jednak w tym, że w perspektywie niedalekiej przyszłości, bogactwo i różnorodność włoskiego dziedzictwa ampelograficznego może okazać się (co zresztą już zachodzi) atutem w walce o wygraną na światowym rynku.
W tej serii artykułów poświęconych tematyce enogastronomicznej (czyli dotyczącej wina i potraw), będziemy próbowali wyodrębnić odmiany najbardziej charakterystycznych włoskich winorośli, aż po te, które dopiero od niedawna zasłużyły sobie na znalezienie się na pierwszych stornach gazet.
Jedną z odmian winorośli, silnie związanych z tradycją regionu, w którym jest szeroko rozpowszechniona i jej produkcja zaznacza się na naprawdę wysokim poziomie, jest tokai. W regionie Friuli wino wytwarzane ze szczepu tokai stanowi klasyczny „biały” aperitif, serwowany po południu, jako tajut, „przecinak”, którego lokalna nazwa wskazuje odpowiedni poziom trunku zaznaczony na kieliszku. Fakt, iż ta odmiana jest szczególnie popularna w rejonie Friuli potwierdza nawet lokalne powiedzenie: “cul Tocai a sparissin duc’i mai” (wraz z Tokajem znika wszelkie zło).
Niestety od kilku lat, tradycyjna nazwa tej winorośli i wina, które z niej powstaje została zastrzeżona, w wyniku sporu z Węgrami, które zażądały wyłączności na produkcję wina z regionu Tokaji, a jak wiadomo, to regiony, a nie szczepy mają zawsze pierwszeństwo w użyczaniu nazw winom. Aby potwierdzić głęboką więź, jaka łączy Tokai z krainą pochodzenia, wystarczy jednak spojrzeć na nazwę, która zastąpiła tę zakazaną, a która brzmi po prostu friuliano.
Jest prawdopodobnym, że częste wymiany pomiędzy tym regionem, a krajami Europy Środkowo-Wschodniej leżą u podstaw pewnego “spięcia językowego”, w wyniku którego najbardziej reprezentatywny szczep Friuli nosi tę samą nazwę, co jedno z miast na Węgrzech i jego sławne na całym świecie wino. Spięcie, które spowodowało wszystkie roszczenia do przypisania sobie pochodzenia tej nazwy. W dokumencie datowanym na 1632 rok w akcie małżeństwa hrabiny Aurora Formentini i węgierskiego hrabiego Adama Batthyany zapisane było „300 winorośli tocai”, które panna młoda wniosła w posagu, co świadczy o obecności w Friuli winorośli „Tocai” nawet we wcześniejszym okresie.
Jednak walka o nazwę naprawdę nie ma sensu, jeśliby spojrzeć na to, do czego się odnosi: dwóch zupełnie różnych od siebie win. Słodki i intensywny w smaku węgierski Tokaji i zawsze wytrawny Tocai z Friuli. Należy wziąć także pod uwagę szczegół, w cale niedrugorzędny, a mianowicie, iż winorośl węgierska to zupełnie inna odmiana niż tokai z Friuli, to winorośl lokalna, niezależna – tzw firmint. A fakt, że ktoś kiedyś bawiąc się etymologią postanowił połączyć na zasadzie podobieństwa nazwy, niby poprzez mariaż z hrabiną z Friuli…W każdym razie jest to zagadka lingwistyczna trudna do rozwiązania.
Pierwsze dane, mające na celu wyjaśnienie pochodzenia wina uzyskano dzięki niedawnej analizie DNA winogron, odkrywając powiązania tokai z Friuli raczej z sauvignonasse (Sauvignon), winorośli szeroko rozpowszechnionej we Francji.
W Friuli przegrana bitwa o nazwę spowodowała bardzo duże niezadowolenie i są tacy też producenci, którzy nie myślą się poddać i zaprzestać umieszcznia etykiet na butelkach wina z nazwą Tokai, więc dalej w w ten sposób postępują..niekiedy pisząc ją na przykład wspak (patrz zdjęcie)
Tocai, jako winorośl, zapewnia dobrą i stabilną produkcję, ale silnie odczuwa nadmiar wilgoci. Preferuje gleby wapienne o średniej płodności, niezbyt suche. Z tego właśnie powodu znalazła idaelne dla siebie mjesce w okolicach wzgórz wapiennych Collio Goriziano i na kamienistym Friuli Grave, które zapewniają odpowiedni drenaż, zapobiegając tym samym zagrożeniu powodowanemu przez wody stojące oraz nadmierną wilgotność.
Wino produkowane z tego typu winogron nie jest szczególnie aromatyczne, a obok nut owocowych, wyczuwalna jest woń roślinna, zwłaszcza białych kwiatów. W smaku jest pełne, czasem założone i raczej mało kwaśne. Wyczuwalna obecość gorzkiej nuty może stać się dominująca, jeżeli jest źle wyprodukowane. Wino nabiera najlepszej wyrazistości po dwóch, trzech latach od winobrania i produkcji, wtedy podczas degustacji dostarcza ono najlpełniejszych doznań, wydobywając całą delikatność smaku i typowe wonie minerałów przemieszane z gorzką nutą migdałów i siana.
Tokai z Friuli, rozpowszechniony zwłaszcza w regionie Friuli i częściowo w Veneto, wtopił się w nazewnictwo należące do denominacji win z tych regionów. Spośród tych głównych wystarczy wspomnieć takie nawy, jak Gorizia Colli Orientali del Friuli, Friuli Grave, Friuli Isonzo Lison i Pramaggiore.
W Polsce można znaleźć wina Tokaij pochodzące od wiodących producentów w regionie, jak na przykład Russiz Superiore i Roncus, po cenach oscylujących w okolicy 90-ciu zł za butelkę.
Powstaje Gazzetta Italia
Wyzwanie, związane przede wszystkim z otwarciem kolejnego kanału komunikacji, który miejmy nadzieję okaże się wystarczający, zrozumiały i pożyteczny dla wszystkich. W naszym przypadku, jest to wyzwanie i próba pokierowania, za pośrednictwem tego kanału wiadomościami, które miałyby pewną wartość i sens.
Dzięki wysiłkowi Czonków i współpracowników Stowarzyszenia „Italiani In Polonia” tym numerem pilotażowym, rozpoczynamy edycję periodyka wspólnoty włoskiej w Polsce. Pierwszy numer poddał próbie cały nasz zespół i mamy nadzieję, iż jego zawartość zdobędzie Państwa uznanie.
Gazetta Italia rodzi się z zamiarem dążenia do jak najprężniejszego rowoju, do pobudzenia zainteresowania Czytelników, ma też na celu dostarczenie Włochom mieszkającym w Polsce oraz Polakom, których interesuje nasz Kraj, informacji w miarę wyczerpujących, jak i bezstronnych.
Nasz Periodyk powstaje w nakładzie bezpłatnym, gdyż nie chce być kolejnym produktem komercyjnym, a raczej pragnie rozpowszechniać informacje, zarówno w formie cyfrowej, jak drukowanej.
Staraliśmy się opracować działy tematyczne, które odzwierciedlałyby kulturę włoską: spektakle, kuchnię, sport, kulturę i oczywiście działalność promowaną bądź rozpowszechnianą przez Stowarzyszenie.
Chcielibyśmy, aby ten periodyk był w miarę możliwości jak najbardziej interaktywny, aby stanowił również okazję do wypowiedzi dla wszystkich. W jak najczystszym duchu wielokulturowości i otwartości względem poglądów, dajemy naszym rodakom do dyspozycji przestrzeń do wyrażenia poglądów, również tych kontrowersyjnych. Jesteśmy absolutnie przekonani, że wolność słowa i prawo di ekspresji, opiera się na demokracji i w związku z tym zwracamy się z prośbą, o przesyłanie nam komentarzy, sugestii, wskazówek a także artykułów do publikacji.
Życzę miłej lektury, i pozdrawiam całą ekipę Gazzetta Italia.
Odkupić online Gazzetta Italia (PDF)