Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Gazzetta Italia 108 (grudzień 2024 – styczeń 2025)

0

Numer 108 Gazzetty Italia otwiera niezwykły artykuł poświęcony słynnemu przyjazdowi królowej Marii Kazimiery do Rzymu w 1700 roku, malowniczo przedstawiający polski dwór w Wiecznym Mieście. Piękny tekst „Marysieńka w Rzymie” autorstwa Franceski Ceci można nie tylko przeczytać, ale także wysłuchać w interpretacji samej autorki dzięki dostępnemu online podcastowi. Kod QR do podcastu znajdziecie wewnątrz magazynu.
Blogerzy z „Tavolo per due” dzielą się swoimi ulubionymi zakątkami we Włoszech – kraju, który nie tylko zrewolucjonizował ich podejście do podróżowania, ale także wpłynął na ich życie osobiste. W nowym numerze Gazzetta po raz kolejny zachwyca swoją nieszablonowością i nowoczesnym podejściem, prezentując obszerny wywiad z profesorem filozofii Uniwersytetu w Wenecji, Gian Luigim Paltrinierim. Rozmowa dotyczy m.in. młodzieży, sztucznej inteligencji, języka w erze globalizacji oraz różnicy między turystami a podróżnikami. Lektura obowiązkowa dla każdego czytelnika!
Nie chcemy jednak zdradzać wszystkich szczegółów nowego numeru. Warto jednak wspomnieć o rozpoczęciu współpracy z polską sekcją Włoskiej Federacji Kucharzy. Pierwszy artykuł autorstwa szefowej kuchni Cristiny Catese zawiera również przepis autorstwa Fabio Pantano, co z pewnością ucieszy miłośników włoskiej kuchni.
Krótko mówiąc – biegnijcie do Empiku lub napiszcie na adres redazione@gazzettaitalia.pl, aby zdobyć swój egzemplarz Gazzetta Italia!

(Numer 108 dostępny od poniedziałku, 9 grudnia 2024)

Asiago – wyżyna cudów

0
Widok ze szczytu Caldiera

tłumaczenie pl: Karolina Ciupka

Do lipca zeszłego roku rozmowa o Asiago była dla mnie i dla kilku innych nieuleczalnych graczy, równoznaczna z zaciętymi walkami toczonymi w Ryzyko. Gra planszowa, której nie można się oprzeć, która potrafi na długie godziny skupić uwagę na strategicznych ruchach, taktycznych odwrotach i zaciekłych atakach. Ale co Asiago ma wspólnego z Ryzykiem? Sęk w tym, że wszyscy jesteśmy wiecznie młodzi. Jak za czasów liceum i studiów, gdy co tydzień spotykaliśmy się na rozgrywkę w moim domu, lub kilkaset metrów dalej, u mojego drogiego przyjaciela Carlo, na Zattere w Wenecji, tak i dziś, jak gdyby nic się nie zmieniło, spotykamy się przynajmniej raz w roku, z kostką do gry w ręce, gotowi wykrzyknąć: “atakuję Kamczatkę”!

Po ukończeniu studiów, Carlo przeniósł się do wspaniałej willi w Asiago, którą razem ze swoją pracowitą życiową partnerką Donatą, przemienił w przytulne B&B Ai Tre Larici. Miejsce, które od lat gości nas w trakcie weekendów poświęconych na rozgrywki w Ryzyko, podczas których czwórka panów w średnim wieku, przy dźwiękach muzyki lat 80., zamyka się w salonie, żeby grać bez wytchnienia; dozwolone przerwy przeznaczone są wyłącznie na jedzenie, spanie i toaletę. 

“Ale kiedy w końcu przyjedziesz do Asiago i zostaniesz kilka dni nie spędzając całego czasu na rozgrywkach w Ryzyko?” pytali od lat Carlo i Donata, którzy nie bez powodu byli dumni z tej wyżyny cudów, w której piękno krajobrazu styka się z historią, głównie z czasów I Wojny Światowej, która na tych ziemiach odcisnęła niezmywalne piętno. To jasne, że wyżyna Asiago jest znana i nie można powiedzieć, że nic o niej nie wiedziałem, ale trzeba przyznać, że nigdy tak naprawdę nie poświęciłem się jej odkrywaniu. 

Punkt zwrotny w lipcu tego roku został strategicznie zaplanowany przez Donatę, która zaprosiła mnie do zaprezentowania mojej powieści “Corte Polacca” (Wydawnictwo Austeria 2023) w eleganckim ratuszu w Asiago. Wiedziała, że zatrzyma mnie to na miejscu przez kilka dni. I tak się stało! 

Pierwszym punktem wyjazdu było wejście, razem z towarzyszami podróży: Agatą, Alessandro, Anią i Stefkiem na Ortigarę, szczyt o wysokości 2106 m n.p.m, leżący na granicy Wenecji Euganejskiej i regionu Trydent-Górna Adyga, słynny z krwawej bitwy o tej samej nazwie, która pomiędzy 10 a 29 czerwca 1917 roku zgromadziła aż 400 tysięcy żołnierzy zarówno z włoskich, jak i austro-węgierskich oddziałów. Wydarzenia tej bitwy zostały upamiętnione przez liczne tablice umieszczone wzdłuż szlaku biegnącego przez sam środek lasu sosnowego. Można się tu natknąć także na kościółek Lozze, czyli dawny przyczółek w Baito Ortigara, a także na kilka odcinków okopów, aż w końcu dociera się na szczyt, gdzie w 1920 roku umieszczono złamaną kolumnę z napisem “Aby nie zapomnieć”. 

Mimo zmęczenia, które towarzyszyło nam po zdobyciu Ortigary, ruszyliśmy dalej, bardziej sercem niż ciałem, w kierunku kolejnego szczytu – Caldiera (2124 m n.p.m), na który dotarliśmy wycieńczeni, ale szczęśliwi. Po czym ruszyliśmy w drogę powrotną, aby stawić się wieczorem przed Carlo i Donatą dumni, że możemy opowiedzieć im, jak pokonaliśmy całą trasę. 

Następnego dnia, wciąż jeszcze czując zakwasy w nogach, dojechaliśmy do schroniska “U Alessio”, położonego na 1658 m n.p.m. skąd okrężną drogą ruszyliśmy w kierunku szczytu Larici, skąd wróciliśmy, wygłodniali, z powrotem do schroniska. Tam obficie posililiśmy się “górską zupą” (czyli połączeniem zupy jarzynowej i naszego krupniku), a także grillowanym mięsem z polentą i oczywiście tartą jagodową i filiżanką kawy! 

Wyczerpani poprzednimi wędrówkami, na cel trzeciej wyprawy obraliśmy Fort Corbin, do którego mogliśmy dojechać samochodem. Usytuowany w bliskim sąsiedztwie góry Cengio i miasta Treschè Conca, fortyfikacja Corbin, była jednym z włoskich fortów stanowiących linię obrony w paśmie gór Alp Wschodnich. Budowana od 1906 roku, na ostrodze wystającej nad doliną Astico, w celu obrony doliny przed ewentualnymi atakami wojsk Austro-Węgier, w rezultacie odegrała w konflikcie marginalną rolę. Opuszczona od końca lat dwudziestych ubiegłego wieku, fortyfikacja Corbin została po II Wojnie Światowej odrestaurowana i rozbudowana przez rodzinę Panozzo, która stworzyła z niej interesujące muzeum poświęcone I Wojnie Światowej. Forteca, oprócz przedstawienia dobrze zachowanej, mimo znajdowania się na wolnym powietrzu, struktury i wnętrza budowli wojskowej, oferuje także niesamowite widoki i małe, ale interesujące muzeum obiektów z lat wojennych (1915-1918). 

Ratusz w Asiago

Intensywność tych trzech dni w Asiago nie odwróciła jednak mojej uwagi, którą zawsze poświęcam wszystkiemu, co ma związek z Polską. Dlatego z przyjemnością podkreślam, że wiele napisów i tablic pamiątkowych na Ortigarze ma również tłumaczenia na język polski, co przypomniało mi, że między Włochami a Polską, w czasie I Wojny Światowej, istniało pewnego rodzaju tajne porozumienie, które skłoniło wielu Polaków do dezercji z armii austro-węgierskiej, aby przyłączyć się do Włochów, w nadziei, później zrealizowanej, że klęska Wiednia otworzy Polakom drzwi do odrodzenia się państwa polskiego.

Gdy myślę o najsłynniejszym mieszkańcu Asiago, a mianowicie o sławnym pisarzu Mario Rigoni Stern’ie, autorze m.in. arcydzieła „Sierżant w śniegu”, w którym opowiada o skomplikowanym i nieszczęśliwym odwrocie z Rosji podczas II Wojny Światowej, od razu nachodzi mnie myśl, że po podpisaniu przez Włochy rozejmu z Aliantami, sierżant Rigoni Stern został uwięziony wraz ze swoimi ludźmi w obozie koncentracyjnym w Olsztynku, skąd po dwóch latach został uwolniony dzięki wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej. Tym sposobem wyruszając z Mazur dotarł pieszo aż do odległego Asiago.

Również ostatniego wieczora w Asiago Polska po raz kolejny, jakby przypadkiem, zostaje bohaterką naszych opowieści, gdy podczas kolacji Carlo i Donata powracają pamięcią do czasów, gdy ich dzieci były małe, a wsparciem była dla nich Agnieszka, niezłomna dziewczyna z Katowic, która gotowała z nimi polskie zupy, w zimie odśnieżała, a na co dzień podnosiła ich na duchu i była dla nich nieocenioną pomocą.

Kościół Lozze

Przyznaję, że opuściliśmy Asiago z poczuciem, że dopiero zaczynamy prawdziwie odkrywać ten wyjątkowy rejon, razem z jego nieodkrytymi górskimi ścieżkami, pośród pastwisk, jezior, okopów i fortów. Z naturą, która zachwyca o każdej porze roku, także w zimie, gdy można wędrować na rakietach śnieżnych, czerpiąc z bogatej oferty wydarzeń kulturalnych, obejmującej kino, prezentacje książek, koncerty, a także inne atrakcje, wśród których znajdziemy jedno z najważniejszych obserwatoriów astronomicznych we Włoszech, które pozwala nam odkryć sekrety naszej galaktyki. 

Jest to też region obfity w produkty rolno-spożywcze, spośród których wyróżnia się słynny ser Asiago DOP, eksportowany na cały świat, a także rozmaite miody i dżemy.

Jeżeli chcecie ostatecznie rozwiać wątpliwości, czy warto odwiedzić Asiago (i wziąć udział w rozgrywce w Ryzyko, gdybyście przypadkiem odwiedzili Ai Tre Larici), rzućcie okiem na stronę.

Twierdza Corbin

 

Kto mówi, kto milczy i kto zapomina o pytaniach

0
Chiara Valerio, Sebastiano Giorgi

tłumaczenie pl: Agata Pachucy

Wenecja jest wciąż miejscem intelektualnego fermentu. Nędzna polityka administracyjna, niezdolna do zarządzania w obronie mieszkańców i utrzymania napływu turystów w znośnym wymiarze, nie zdołała jednak osłabić, przynajmniej jak dotąd, nieodpartego uroku miasta dla tych, którzy kochają i żyją dla sztuki, pisania, muzyki i kina. I tak w ostatnią niedzielę upalnego sierpnia w Wenecji miałem szczęście spotkać się w barze z Chiarą Valerio, pisarką, redaktorką, dyrektorką artystyczną i prezenterką radiową, którą lubię pamiętać również za jej niezwykłą mowę pożegnalną dla przyjaciółki Micheli Murgii. 

Siedząc przy stole, wyglądaliśmy trochę jak z okładki legendarnego albumu Lucia Battisti „Una donna per amico”, tyle że Lucio nagrał ten krążek w stolicy Anglii i zrobił sobie zdjęcie w londyńskiej Grapes’s Café, my natomiast spotkaliśmy się na Campo Santa Margherita w barze Duchamp i, podobnie jak sztuka francuskiego artysty, nasza rozmowa przybrała dadaistyczny obrót. To miał być wywiad, ale ja nie zadawałem pytań, Chiara nie udzielała odpowiedzi i każdy mówił o tym, co mu leżało na sercu.

Zacząłem bez zadawania pytania: „Cytuję jedno z twoich zdań: powieści są przeciwieństwem kibicowania, bo czytasz, ale nie musisz stawać po niczyjej stronie, przyzwyczajasz się nie mylić autora z dziełem”.

„Właśnie ponownie przeczytałam „Cząstki elementarne” Michela Houellebecqa. Zastanawiam się, jak można kochać mężczyznę, który pisze o kobietach będących ofiarami orgii, zastanawiam się, czy to o wiele gorsze od postaci kobiecych pochodzących z włoskiego weryzmu lub francuskiego naturalizmu, wykończonych pracą i uciążliwymi obowiązkami” – odpowiada Chiara z charakterystyczną dla siebie przenikliwością spojrzenia, które stymuluje rozmówcę do wykorzystania swoich neuronów w stu procentach, próbując utrzymać szybkość jej myśli, jej mówienie metaforami i symboliką.

„Musimy pozostać wierni stronie, to co ktoś pisze ma tylko jedno znaczenie i koniec. Nie możemy wciągać tekstu w interpretacje, które odbiegają od znaczenia słowa pisanego. Nakładanie się autora i dzieła jest formą kulturowego analfabetyzmu. Wydaje nam się, że można pisać tylko o tym, czego się bezpośrednio doświadczyło? Naprawdę? A to, co dana osoba sobie wyobraziła, usłyszała, przeczytała, napisała, zapragnęła, gdzie się podziało? To tak, jakbyśmy chcieli zburzyć wartość języka, zaczęliśmy mówić, aby się komunikować, a to, co mówiliśmy, było wiarygodne, ale niekoniecznie prawdziwe”.

Próbuję podsumować: „pisanie jest dzieckiem tego, czym jest autor”

„Ciekawość wobec pisarza rodzi się we mnie dopiero po przeczytaniu tego, co pisze. Kiedy miałam 13 lat, dopiero po metaforycznym połknięciu całej Yourcenar, zaczęłam się zastanawiać, kim była w życiu.”

Bez powodu wtrącam: „Cytuję inne twoje zdanie: to niedoskonałość wprawia świat w ruch”.

„A nie jest tak?” pyta Chiara ”niedoskonałość jest naturą świata, matematyka mnie tego nauczyła. Kiedyś na jednej z lekcji opowiedziałam o moich wysiłkach, by znaleźć najlepszą wartość przybliżoną. Mój profesor zapytał mnie, ile czasu zmarnowałam i dodał, że czasami najlepszą wartością przybliżoną jest pierwsza, która przychodzi nam do głowy. Krótko mówiąc, musimy zadowolić się 80 procentami, nic nie jest idealne, a świadomość, że czasami trzeba po prostu zaakceptować, że nie ma rozwiązania, jest piękna!”.

Przerywam: „Czy można matematycznie zaprojektować powieść?”

„Matematyka służy mi jako metoda, aby nie wierzyć w autorytet tych, którzy chcą narzucać własne zdanie, matematyka wyprowadza cię poza konformizm i w ten sposób staje się motorem innowacji, w końcu jest to czysta wyobraźnia: czy istnieje punkt pozbawiony wymiarów? Czy istnieje coś takiego jak równoległość? John Le Carrè mówi o geometrii użytecznej, a nie prawdziwej”.

Przypominam sobie, że powinienem zrobić wywiad, więc mówię: „Lubimy kojarzyć Włochy z kulturą, ale być może mówimy o przeszłości, o kulturze starożytnej, dziś jesteśmy jednym z krajów europejskich, w których ludzie czytają najmniej…”

„Na świecie żyje ponad 10 miliardów ludzi, ale intelektualne dyskusje toczą się w niewielkiej grupie krajów, w których panuje burżuazyjny standard życia wspierany przez system praw. We Włoszech siedzimy na idei kultury, ponieważ 80 procent miejsc wpisanych na światową listę Unesco znajduje się w naszym kraju, jesteśmy kulturalnym mitem, spójrz, gdzie siedzimy… mamy wokół Wenecję, mówię We-ne-cję. Chcesz mi powiedzieć, że Włosi są dziś jak Egipcjanie obok piramid? Tak, są. Możemy jednak nadrobić zaległości, nawet jeśli będzie to powolny proces, musimy zaakceptować fakt, że dziś jesteśmy językiem mniejszości i inwestować więcej w tłumaczenie naszych książek na inne języki. Rynek książki jest wart 6 miliardów w Niemczech, 3 we Francji, 1,5 we Włoszech.”

Rzucam od niechcenia: „w międzyczasie wychowujemy młodych ludzi, którzy rozmawiają ze sztuczną inteligencją i wydają się obojętni na nasze egzystencjalne obawy”.

„Prowadzą bitwy na ekologicznych frontach z gramatyką, której nie rozumiem i nie znam, wydaje się to bardziej destrukcyjne niż synkretyczno-pojednawcze, ale możemy tylko wierzyć w przyszłość. To czywiste, że ci, którzy mają 20 lat, patrzą dalej niż ja, która mam lat 46. Nie będę ich pouczać i mówić, że robi się to w taki, czy nie inny sposób. Po prostu im wierzę. To inna zbiorowość niż ta, w której dorastaliśmy, to zbiorowość mniej ustrukturyzowana. Weźmy na przykład sztuczną inteligencję, dla mnie jest to rzecz kulturowa, dla nich jest to naturalne, tak jak maszyna do pisania była dla mnie naturalna, a dla mojego ojca była obiektem kulturowym. Musimy poczekać, aby zobaczyć, co zbudują za pomocą środków, które są dla nich naturalne, jak patrzę na mojego dwuletniego siostrzeńca, to widzę, że jest mu obojętne czy widzi mnie na żywo, czy podczas rozmowy wideo, całuje ekran, aby mnie powitać, jeśli on myśli, że to ciało, to muszę mu uwierzyć. Martwimy się, że maszyny będą pisać książki lub malować obrazy? Odzyskamy w ten sposób wartość fizyczności i oralności. Krótko mówiąc, jeśli tak ma być, to bardziej mnie to ciekawi niż martwi. Młodzi ludzie rozleniwieni przez maszyny? Bardziej niż lenistwo, to raczej przystosowanie się uniemożliwia ćwiczenie rozwiązywania pewnych problemów. Wrócimy do doceniania ars facere, czyli do wiedzy, a konkretnie do wiedzy jak coś zrobić, czy to za pomocą ciała, czy za pomocą urządzeń, które mamy do dyspozycji, niewiele się zmienia. Spoglądanie w przyszłość z apokaliptycznym myśleniem mnie nie interesuje, ponieważ pozbawia odpowiedzialności. Jeśli wszystko wkrótce się skończy, to co cię obchodzi, jak się dzisiaj zachowujesz?”.

Bez powodu mówię: „Uczyłem się greki i łaciny, ale nie potrafiłbym niczego przetłumaczyć”.

„Studiowałam matematykę przez 13 lat, a dziś nie potrafię rozróżnić, czy równanie trzeciego stopnia jest rozwiązywalne, czy nie. Nauka greki i łaciny było dla ciebie kluczowa, ustrukturyzowała twój umysł, nawet jeśli dziś nie możesz niczego przetłumaczyć, funkcjonalizm (tj. uczyłem się czegoś, więc muszę to wiedzieć na zawsze) nie ma sensu”.

Bez żadnej spójnej logiki nagle zaczynam narzekać na próbę wprowadzenia biletu wstępu do Wenecji: „a jeśli ktoś ma ukochaną z innego regionu, która chce mu zrobić niespodziankę, odwiedzając go w domu w Wenecji, czy musi płacić za bilet?”

„Kundera by oszalał! Przyjeżdżam do Wenecji z moim kotem, kiedy tylko mogę. A ty mówisz po polsku?”

„Tak, a przynajmniej staram się” – odpowiadam.

„Języka można się nauczyć dzięki miłości lub przez rozmowy z dziećmi. Czytam dużo polskich pisarzy. Jako wydawca opublikowałam dwie książki Tokarczuk, wielkiej pisarki, oczywiście dołączam do szeregu pochwał, bo dostała już Nagrodę Nobla. Jako młoda dziewczyna czytałam dzieła różnych noblistów w tym oczywiście „Quo vadis” Sienkiewicza, który opowiada o teraźniejszości poprzez starożytny Rzym. Polska to kraj kontrastów, z literackiego punktu widzenia uwielbiam „Pana Tadeusza”, poemat narodowy, który otwiera się słowami „Litwo, Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie”!

Dodaję: „z kolei w refrenie hymnu narodowego mamy „z ziemi włoskiej do Polski”.

„To kraj sprzeczności i to rodzi wielką literaturę, myślę o Ferdydurke, Kosmosie, Pornografii Gombrowicza, a potem o ironii Szymborskiej, reportażach Kapuścińskiego. Swoją drogą, piękna jest książka Francesca Cataluccia o Mitteleuropie „Vado a vedere se di là è meglio”. Żeby nie wspomnieć o Mariuszu Szczygle. Nie możesz pisać o problemach własnego kraju, to robisz to, pisząc o Czechach. Kiedy się śmiejesz, lepiej wszystko rozumiesz, polski intelektualista jest ironiczny i nietragiczny, włoski natomiast ma tendencję do nudnej powagi.”

Dodaję: „W Polsce ludzie wciąż czytają Boccaccia.”

„Na pewno więcej niż we Włoszech. A chcemy porozmawiać o kinie? Dorastałam w czasach programu Fuori Orario, kiedy bez przerwy puszczali filmy Wajdy, Zanussiego, Kieślowskiego”.

Nieuchronnie pytam: „czy często bywasz w Polsce?”

„Nigdy nie byłam! Ale na początku 2025 roku ukaże się po polsku moja powieść „Chi dice e chi tace” i na pewno przyjadę! Zaproście mnie!”

Teraz sobie przypomniałem o jej najnowszej powieści! Właśnie o to powinienem był zapytać. Co za wstyd, mogę tylko mieć nadzieję, że Włoskie Instytuty Kultury w Warszawie i Krakowie wkrótce ją zaproszą, abym mógł to nadrobić.

Palermo 

0
Quattro Canti

foto: Kuba Świderek

Nie była od pierwszego wejrzenia. Gdy jechałem po Jej ulicach przestraszony otaczającym mnie chaosem, nie o miłości myślałem lecz o elementarnej potrzebie przetrwania. Nie wiedziałem jeszcze, że wkrótce złamię kod ruchu ulicznego w Palermo. 

Denerwowała mnie Jej intensywność. Wszystko zwielokrotnione tak jak na obrazie La Vucciria Renato Guttuso. W zgiełku miejskiego marketu dwóch handlujących tam mężczyzn, gotowych do zwady rybak i rolnik, rozdziela tylko Ona. W białej sukience poruszając biodrami dominuje nad resztą postaci. Może to Marta, muza Sycylijskiego artysty?

La Cala di Palermo

I dlaczego zawsze jada z plastikowych talerzy? Przecież Palermo nie radzi sobie z utylizacją śmieci. Kiedyś, jadąc do Borgo Parrini nawigacja poprowadziła mnie bocznymi drogami, gdzie czułem się jak w podróży przez wysypiska. Nie potrafiłem wznieść myśli o Niej ponad góry odpadów. Pomogła mi książka ,,Szczury z Via Veneto”. Piotr Kępiński uświadomił mi, że poczucie wyższości ludzi północy nad Sycylijczykami i ich “śmieciowy problem” niczemu nie służy.

Wiedziałem, że potrafi dotykać czule. Tak, jak czule dotykają wolontariusze na pomostach przystani na Lampedusie. Zapytali oni kiedyś miejscowego doktora Pietro Bartolo, jak pomagać schorowanym i wycieńczonym karkołomną wyprawą przez morze uchodźcom? Odpowiedział, żeby ich najpierw czule dotknąć, przywitać. Pisał o tym Jarosław Mikołajewski w książce ,,Wielki Przypływ”.

Mercato Ballarò

Wiedziałem, że jest odważna jak Rita Atria. Rita zeznawała przeciwko sycylijskiej mafii. Współpracowała ze śledczym Paolo Borsellino, który podobno traktował ją jak córkę. Gdy w maju 1992 roku w zamachu na autostradzie w Capaci zginął Giovanni Falcone a dwa miesiące później w kolejnym zamachu przed blokiem swojej matki zginął Borsellino, Rita wiedziała, że już nikt nie jest w stanie jej obronić. Odebrała sobie życie.

Wiedziałem, że jest bezkompromisowa jak Letizia Battaglia. W konserwatywnym społeczeństwie Letizia długo walczyła o prawo do wykonywania zawodu. Była fotografem nieistniejącej już gazety L’Ora w latach, gdy śmierć na ulicach Palermo była codziennością. Zdjęcie odnalezione w jej archiwum dowodziło bezpośrednim powiązaniom ówczesnego premiera Włoch Giulio Andreottiego z Cosa Nostrą.

Wiedziałem, że jest dumna jak Malena Scordia, w której rolę wcieliła się Monica Bellucci w filmie „Malena”. Wykorzystywana i poniżana przez ojca i mieszkańców kobieta z podniesioną głową przechadza się po ulicach sycylijskiego miasta.

Czy to wystarczy, żeby się w Niej zakochać?

W drodze do Erice / Sulla strada per Erice

6-8.11.24 targi HoReCa: Sycylia w Krakowie

0

„Europejski Region Gastronomiczny 2025” – to właśnie Sycylia, jako pierwsza we Włoszech otrzymała tę prestiżową nagrodę przyznawaną przez IGCAT (Międzynarodowy Instytut Gastronomii, Kultury, Sztuki i Turystyki). Polscy przedstawiciele sektora spożywczego już teraz, na krakowskich targach HoReCa w dniach od 6 do 8 listopada będą mogli zapoznać się z winami i oliwami sycylijskimi. Polska Izba Biznesowa we Włoszech CAPI razem ze Smart Iting zaprosiła do udziału w targach Regionalny Instytut Oleju i Wina z Sycylii IRVO. Przedstawiciele sycylijskich producentów wina: Regalpetra srl Società Agricola, Cantina CVA Canicatti, Candido Vini Camporeale, Azienda Agricola Foraci SS, Marchesi di Rampingallo zapraszają na stoisko E39, DUNAJ Hall, gdzie przygotowali ciekawą ofertę dla restauratorów, dystrybutorów czy importerów.

Sycylia, z 99 tysiącami hektarów winorośli i 26520 gospodarstwami uprawiającymi winogrona, jest drugim co do wielkości włoskim regionem tak pod względem powierzchni pod uprawą, ale i liczby gospodarstw. Dodajmy do tego około tysiąca firm winiarskich, z czego około 40 to podmioty stowarzyszone, co da nam średnią produkcję winogron w latach 2020-2023 o wartości około 6,9 miliona kwintali, a wina i moszczu na poziomie 3,6 miliona hektolitrów ( wina białe stanowią 63-65%, a wina czerwone pozostałe 35-37%).

Sycylia może pochwalić się 24 winami o chronionej nazwie pochodzenia (DOP), w tym 1 DOCG i 23 DOC (zgodnie z włoską nomenklaturą) oraz 7 chronionymi oznaczeniami geograficznymi (IGP/IGT). Należą do nich słynne wino Marsala DOC w zachodniej Sycylii, Pantelleria DOC produkowane na wyspie Pantelleria, Etna DOC we wschodniej Sycylii i Malvasia delle Lipari DOC produkowane na archipelagu Wysp Liparyjskich oraz Cerasuolo di Vittoria DOCG i Noto DOC w południowo-wschodniej Sycylii.

Wśród IGT zdecydowanie najbardziej reprezentatywna jest IGT Terre Siciliane, stanowiące prawie 52% wszystkich sycylijskich win pakowanych.

Całkowita certyfikowana produkcja wina DOC w 2023 r. wyniosła 972 394 hektolitrów, co stanowi około 35% całkowitej regionalnej produkcji wina i moszczu.

Najczęściej produkowanym DOC jest DOC Sicilia z 818 359 hektolitrami certyfikowanymi w 2023 r., co stanowi 84% całkowitej produkcji z certyfikatem PDO w regionie Sycylii.

Kilka z nich będzie można spróbować w Krakowie na wydarzeniu Masterclass, zatytułowanym „Sycylia enologiczna – wina i terytoria”, który odbędzie się 7 listopada w godz.11-12.30 . Masterclass poprowadzi Gianni Giardina, włoski enolog Instytutu IRVO, ambasador Viticultura Eroica, a ma ono na celu zaprezentowanie wybranych sycylijskich win, pokazanie ich specyfiki i unikatowości. W trakcie eventu odbędzie się degustacja 10 win a goście będą mogli zadawać pytania czy bezpośrednio rozmawiać z włoskimi partnerami.

Oliwę z oliwek w wielu odmianach (np. o smaku zielonego pomidora czy gorzkich migdałów) będzie można próbować w ramach OPEN TASTING od 6 do 8 listopada na stoisku B21. Cztery firmy reprezentujące producentów oliwy z oliwek najwyższej jakości: Società Agricola Radici, Rosario Tramontana,  Lo Grasso Francesco, Azienda Agricola Fisicaro Sebastiana zaproszą do skosztowania unikatowych oliw bezpośrednio na podniebieniu lub… na polskim chlebie!

Sycylia produkowała średnio od 30 do 40 tysięcy ton oliwek rocznie do 2023 roku, kiedy to z powodu wysokich temperatur i dotkliwej suszy produkcja oliwy zmniejszyła się do 28 200 ton. Niższa dostępność produktu w połączeniu z wyższą jakością doprowadziła do wzrostu średniej ceny i zmiany strategii sektora produkcyjnego. W rzeczywistości region jest jednym z głównych producentów certyfikowanej oliwy we Włoszech z 6 DOP (Val di Mazara, Valli Trapanesi, Monti Iblei, Valdemone, Valle del Belice, Colline Ennesi) i 1 IGP Sycylia. Certyfikowany produkt DOP lub IGP to gwarancja dla konsumenta, że spełnione są najwyższe standardy. To właśnie IRVO (Regionalny Instytut Wina i Oleju) na Sycylii od ponad 10 lat odpowiada za wydawanie certyfikatów, promocję i szkolenia.

Eksport oliwy z oliwek najwyższej jakości z pierwszego tłoczenia z Sycylii DOP i IGP przekroczył łącznie 3 000 ton w 2023 r., przy czym IGP stanowił największą część. Stany Zjednoczone, Japonia i Europa – z Niemcami na czele – doceniają charakterystyczne właściwości organoleptyczne.

Z Altamura przyjechał jeszcze jeden wystawca, po raz pierwszy odwiedzający krakowskie targi: Molini Loizzo (stoisko B22) to producent wyśmienitej mąki różnego typu, doskonałej do pizzy i innych wyrobów słonych oraz do słodkich wypieków. Jak powiedziała nam Alessia Lombardi, reprezentująca firmę z ogromną ciekawością czeka na spotkania z polskimi firmami.

Wino i oliwa z oliwek to dwa filary diety śródziemnomorskiej znanej na całym świecie ze swoich właściwości zdrowotnych. W 2010 roku to właśnie dietę tego obszaru UNESCO podniosło do rangi światowego dziedzictwa. Człowiek wyszedł z barbarzyństwa i wszedł do cywilizacji w basenie Morza Śródziemnego, kiedy zaczął uprawiać winorośl i oliwki (Tucydydes). Dziś wiemy i doceniamy, że winorośl i oliwki wiążą CO2 znacznie lepiej niż rośliny leśne i przyczyniają się do ochrony środowiska naszej planety, a do tego ze swoimi smakami, zapachami i kolorami są składnikami jakości życia. Nic tylko próbować!

 

Zdjęcia: firmy sycylijskie, wystawcy na krakowskich targach

La Biennale di Venezia – historyczny magazyn powraca po 53 latach

0

foto: Zofia Wadowska

W czwartek 24 października w Bibliotece Ogrodów Biennale w Wenecji odbyła się prezentacja pierwszego od 1971 roku magazynu „La Biennale di Venezia” – kwartalnika
towarzyszącego jednej z najsłynniejszych corocznych wystaw światowych w dziedzinie sztuki, architektury, kina, tańca, muzyki, teatru i mody. W przeszłości magazyn doczekał się 68 edycji, ewoluując od funkcji archiwalnej do opiniotwórczej, stając się polem do dyskusji dla najbardziej współczesnych tematów. W ten sposób, dzieła twórców La Biennale były archiwizowane, ale także zyskiwały drugie życie. Artyści, kuratorzy mogli zerknąć na wystawy z nowej, szerszej perspektywy, a tematy stawały się bardziej dostępne dla większego grona publiczności.

Prezentacja rozpoczęła się od przemówienia dyrektorki działu Archiwum Biennale – Debory Rossi, która przedstawiła historię magazynu i wprowadziła słuchaczy w temat najnowszego wydania, zatytułowanego „Diluvi prossimi venturi – The coming floods” (Nadchodzące powodzie). Edycja skupia się na relacji człowieka i społeczeństwa z wodą w, typowym da La Biennale, interdyscyplinarnym ujęciu. Zawarte w nim teksty pisane są przez naukowców, socjologów, artystów, architektów, ilustrowane są przez archiwalne i współczesne fotografie, obrazy oraz wykresy.

Główny wykład poprowadzony został przez marokańską architektkę, której praca opiera się w dużej mierze na koncepcie „designing for an arid future” – projektowanie dla jałowej przyszłości. Jej podejście wykształciło się poprzez doświadczenia z dzieciństwa spędzonego w marokańskim mieście Fez, obserwując zwyczaje swojej rodziny i społeczeństwa, a punktem kulminacyjnym jej doświadczeń było wzięcie udziału w eco-safari. Jednym z najważniejszych jej projektów jest masterplan rewitalizacji brutalistycznego kompleksu term Siza Harazem – rządowego projektu z lat 60’tych, który poprzez znaczne zaniedbanie i brak funduszy popadł w degradację i bardzo dobrze zaprojektowane systemy cyrkulacji wodnej nie służą już tak, jak kiedyś. Projekty Azizy wraz z innymi, w skali zarówno mniejszej, jak i urbanistycznej, reportażami i wywiadami z osobami z rozmaitych dziedzin zawarte są w najnowszym wydaniu La Biennale.

Odrodzenie tego magazynu pokazuje, że międzynarodowa wystawa w Wenecji cały czas jest aktywnym działaczem na polu interdyscyplinarnych badań, jest publiczną instytucją, zainteresowaną zarówno lokalnymi jak i globalnymi tematami. Lektura najnowszego wydania informuje i zachęca do zastanowienia się nad stanem świata, w tym przypadku relacji z wodą, a także tym, jak w tej sytuacji odnajdują się polskie miasta.

Design Out of Context: Polska innowacja na Venice Design Week 2024

0

Polscy projektanci Michał Korchowiec, Aleksandra Kujawska i Marek Błażucki wnoszą swój wkład do Venice Design Week 2024, biorąc udział w trzech ważnych wystawach tematycznych: Interior Design, Light Selection i Orizzonti dall’isola – Un altro sguardo sul design, wszystkie inspirowane tegorocznym tematem „Out of Context”.

W sekcji Interior Design zaprezentowano kreatywną kolekcję mebli i artykułów stolarskich, które oferują nowe spojrzenie na przestrzeń mieszkalną. Projektanci badają, jak codzienne przedmioty mogą zmienić estetykę i funkcjonalność naszych domów. Wyróżnia się tu krzesło Onda autorstwa Marka Błażuckiego, wystawione w San Leonardo. Poprzez płynne i organiczne wzornictwo, Onda inspirowane jest naturalnymi kształtami fal, zapewniając doskonałą równowagę między komfortem a nowoczesnym stylem, reinterpretując koncepcję wyposażenia domu.

W sekcji Light Selection Venice Design Week widzi oświetlenie jako siłę narracyjną, która wpływa na postrzeganie przestrzeni. Wystawa, rozproszona w różnych kultowych lokalizacjach Wenecji, eksponuje światło jako element funkcjonalny, a jednocześnie emocjonalny. W tym kontekście Marek Błażucki zaprezentował także lampę Kalky Ragged Terra, wystawioną zarówno w San Leonardo, jak i w Hotelu Luna Baglioni. Kalky Ragged Terra, z abażurem z ręcznie barwionego papieru kalkowego i postrzępionymi krawędziami, wprowadza surową fakturę, która kontrastuje z minimalistycznym designem.

Marek Błażucki

Równocześnie seria oświetlenia SE.1 i SE.2 Michała Korchowca, również prezentowana w San Leonardo i Hotelu Luna Baglioni, pokazuje, jak światło może stać się przewodnikiem emocjonalnym. Jego instalacje współgrają z otoczeniem, zmieniając kolor w ciągu dnia, aby stworzyć sugestywny i immersyjny nastrój. Lampy Korchowca to nie tylko źródła światła, ale dynamiczni „towarzysze”, którzy kreują przestrzeń, w której się znajdują.

Kolejnym nieodłącznym punktem Venice Design Week, otwartym do 27 października, jest wystawa Orizzonti dall’Isola w Palazzina Grecale na wyspie San Servolo. Wystawa koncentruje się na innowacji i zrównoważonym designie z silnym naciskiem na rzemiosło i współczesne eksperymenty. W tym kontekście kolekcja Comets Aleksandry Kujawskiej przyciąga uwagę swoją wyjątkowością. Jej ręcznie napompowane karafki i szklanki, wykonane przy użyciu tradycyjnych technik metalurgicznych, przypominają piękno komet z unikalnymi wzorami stworzonymi przez naturalne spalanie form drewnianych z buku. Kolekcja, inspirowana twórczością Stanisława Lema, ma na celu wywoływanie pozytywnych emocji i wprowadzenie odrobiny zachwytu do codziennego życia.

Comets

Orizzonti dall’Isola zaprasza odwiedzających do nowej interakcji z designem, prezentując dekoracyjne obiekty, które łączą tradycję z nowoczesnością i wizją zrównoważonego rozwoju, dając nową formę współczesnemu designowi. Spokojna sceneria San Servolo, połączona z innowacyjnością prezentowanych prac, oferuje unikalną okazję do odkrycia twórczego dialogu między przeszłością a teraźniejszością. Nie przegapcie okazji, aby poznać tę fascynującą ekspozycję przed jej zakończeniem 27 października.

Aleksandra Kujawska

Jak kawa stała się espresso 

0
fot. Katya Czarnecka

tłumaczenie pl: Beata Sokołowska, Dorota Kozakiewicz Kłosowska

Wśród produktów, które natychmiast kojarzą się nam z Włochami tak bardzo, że stały się synonimem tego, co włoskie, jest z pewnością kawa, a raczej metoda jej przygotowania powszechnie znana jako „espresso”, rozpowszechniona od lat 60. na całym świecie. Dlaczego Włochy kojarzą się z napojem, który powstaje z nasion rośliny, pochodzącej z etiopskiego płaskowyżu? Jak długą podróż musiała przebyć kawa, by pojawiło się „espresso”?  Na te pytania spróbujemy odpowiedzieć w tym artykule. Opiszemy kolejne etapy ekspansji napoju, należącego dziś do najczęściej spożywanych na świecie i rośliny, której uprawa jest rozpowszechniona w wielu krajach tropikalnych. Pierwsze informacje o odkryciu tej rośliny, a zwłaszcza o właściwościach, z których jest znana dzisiaj, przekazują niektóre legendy. Najbardziej wiarygodna jest ta przywieziona przez pewnego zakonnika, maronitę (chrześcijanin z Bliskiego Wschodu), Antonio Fausto Naironi, nauczyciela języków orientalnych w Rzymie, a potem w Paryżu. Zgodnie z jego relacją pasterz o imieniu Kaldi, żyjący na płaskowyżu południowej Etiopii, w regionie Kaffa, gdy pasł swoje stado, zauważał szczególne ożywienie w zachowaniu kóz za każdym razem, gdy zjadły nasiona pewnej rośliny o jasnym kolorze i okrągłym kształcie.

Kawa po turecku/Caffè alla turca
fot. Katy Czarnecka

Zaciekawiony, też chciał ich spróbować i sprawdzić, czy działają ożywiająco. Przyniósł nasiona kapłanom z pobliskiej świątyni, lecz oni, nie dowierzając mu, rzucili je w ogień. Jednak paląc się, nasiona wydzielały tak przyjemny aromat, że zebrali je i zaparzyli we wrzącej wodzie.

Wytworzony w ten sposób napój był przyjemny w smaku i, jak twierdził pasterz, dawał efekt energetyzujący do tego stopnia, że mnisi przyjęli zwyczaj picia go podczas nocnych liturgii i modlitw, by nie zasnąć.

Ta legenda współgra z teoriami niektórych uczonych, którzy uważają, że nasiona rośliny, którą żywiło się stado Kaldiego, zmieszane z tłuszczami zwierzęcymi spożywano w tym regionie jako żywność, zwłaszcza podczas wędrówek.

Uprawa Kaffy, której później nadano naukową nazwę Coffea, przez wiele stuleci była ograniczona do wyżyn Afryki Wschodniej, gdzie rosła również w stanie naturalnym. Później pojawiła się w Jemenie, oddzielonym tylko wąskim przesmykiem morza od wybrzeży Etiopii (sięgającej ówcześnie dzisiejszej Erytrei); kontakty między krajami były częste, prawdopodobnie miały też miejsce najazdy już przed rokiem 1000.

Również w tym regionie rozpowszechnienie kaffy, której nazwa w języku arabskim zaczyna brzmieć „qahva”, oraz napoju wyprodukowanego z jej nasion, było prawdopodobnie zasługą „sufi” – mnichów, którzy praktykowali ascetyczny islam i, podobnie jak duchowni w Etiopii, korzystali z napoju podczas wyczerpujących modlitewnych czuwań i w obchodach liturgii, wyrażanej także tańcem religijnym.

Z pewnością spożycie kawy rozprzestrzeniło się z Jemenu i jego głównego portu, Moki, do Arabii, a następnie wśród wszystkich ludów religii islamskiej, o czym świadczy jedna z wielu legend o jej pochodzeniu. Mówi się w niej, że ciemny i parujący napój został przyniesiony przez archanioła Gabriela prorokowi Mahometowi, by pomóc mu przezwyciężyć chwile złego samopoczucia i głębokie zmęczenie.

Kontakty pomiędzy islamskimi wspólnotami religijnymi i pielgrzymki do Mekki, w których, podobnie jak dzisiaj, brała udział duża liczba wiernych, odegrały zasadniczą rolę w rozpowszechnieniu się nasion „qahva”, co w języku arabskim oznacza „pobudzający, energetyzujący napój”.

W ciągu trzech stuleci spożycie kawy rozszerzyło się z Jemenu na całą Arabię i dotarło do krajów Afryki Północnej, Bliskiego Wschodu i Turcji. Dzięki stosunkom handlowym z niektórymi krajami europejskimi, zwłaszcza Wenecją, wiadomości o tym „zwyczaju Turków” zaczęły się szerzyć także w Europie. Wenecjanin Prospero Alpini, wybitny botanik z Padwy i osobisty lekarz ówczesnego konsula weneckiego w Egipcie, Giorgio Emo, jako pierwszy opisał krzewy kawy i opublikował jej pierwszy rysunek w swoim traktacie o botanice „De plantis Aegypti” z 1592 roku, podkreślając terapeutyczne zastosowanie napoju otrzymanego z naparu jej nasion o smaku „gorzkim jakby się piło cykorię”.

Początkowo stosowano kawę jako lekarstwo, a nasiona były trudne do zdobycia i kosztowne; ówcześni farmaceuci zalecali ją przede wszystkim jako antidotum na zaburzenia jelitowe.

Wydaje się, że jako pierwsi przybyli do Wenecji po zakup nasion kawy studenci Uniwersytetu w Padwie, gdzie Alpini nauczał po swoim pobycie w Egipcie. Traktat  Prospero Alpiniego powstał kilka lat po świadectwie „bajlifa” Gianfranco Morosiniego, ambasadora Republiki Weneckiej w Stambule, który w 1585 roku w raporcie do Senatu opisywał napój jako „wrzącą czarną wodę, otrzymywaną z nasion qahva, która sprawia, że człowiek jest przebudzony” i informował o jego konsumpcji w specjalnych lokalach „Qahveh Haneh”, popularnych już w tym czasie w Stambule, na wzór tych, które istniały wcześniej w Kairze, Damaszku i Aleppo; w których siedzieli gawędziarze, goście przychodzili na partyjkę „mangala” (gra podobna do szachów nadal rozpowszechniona w Turcji), a wszystkiemu towarzyszyły rozmowy, plotki i dyskusje, komentarze, czasami nawet krytyka rządzących, którzy okresowo zarządzili zamknięcie „Qhaveh Haneh”; były to rozporządzenia krótkotrwałe lub zupełnie ignorowane przez ludność, dla której picie kawy i odwiedzanie „Haneh” stało się zwyczajem.

Na początku XVII wieku Wenecja, dzięki wymianie handlowej z Imperium Osmańskim, staje się pierwszym europejskim portem, do którego przywozi się i sortuje nasiona kawy, które następnie kontynuują podróż do krajów Europy Północnej, zwłaszcza do Niemiec. W ten sposób spożycie kawy zaczyna się rozpowszechniać dzięki zastosowaniu technik jej przygotowania, palenia i maceracji nasion, przez długi czas „tak jak to czynią Turcy”, parzonej we wrzącej wodzie. Dodawanie cukru i przypraw dla uatrakcyjnienia smaku i aromatu kawy jest  prawdopodobnie późniejsze i pojawiło się, gdy kawa zaczęła być napojem „modnym”. Stopniowo zanikało zastosowanie medyczne wskazane przez Alpiniego w jego traktacie i około 1640 roku zaczęto ją pić wraz z innymi napojami w „Pracowniach Wód i Lodu” (Botteghe delle Acque e dei Ghiacci).

Z biegiem lat wiedza na temat picia kawy rozszerza się wśród arystokratycznych i zamożnych rodzin, a miejsca gdzie się ją podaje stają się coraz bardziej wytworne i zlokalizowane są, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, „w dobrych dzielnicach”. I chociaż podaje się tam również inne rodzaje naparów, kojarzone są z napojem pochodzącym ze Wschodu; w ten sposób pojawiają się lokale nazywane „Caffè”.

Pojawienie się zwyczaju picia kawy w krajach chrześcijańskich zwraca uwagę hierarchii religijnej, tak jak miało to miejsce kilka wieków wcześniej w krajach islamu, do tego stopnia, że papież Klemens VIII (1595-1605) jest proszony o zakazanie jej używania jako „napoju diabelskiego”. Jednak papież po spróbowaniu naparu staje się jego gorącym zwolennikiem. Jak mówi, coś tak dobrego nie może służyć wyłącznie „niewiernym”, a zatem „chrzci” napój, usuwając rzekomy ”imprimatur” szatana.

Jak widzieliśmy wcześniej lokale, w których pije się kawę, powstają w Wenecji od połowy XVII w. i są polecane odwiedzającym miasto w „przewodnikach turystycznych” tamtych czasów, jednak pierwszym takim miejscem znanym z nazwy jest „Caffè Florian” – od imienia właściciela Floriano Francesconi (pierwotna nazwa kawiarni to „Caffè della Venezia Trionfante”), lokal otwarty w 1720 roku, który stał się modnym miejscem spotkań zamożnych mieszkańców, literatów i artystów. Pomysł będzie niebawem naśladowany przez inne podobne lokale, a zwłaszcza „Caffè Quadri”, od tamtych czasów głównego konkurenta „Caffè Florian”. Oba wspaniale zachowane lokale kontynuują swoją działalność do dzisiaj, naprzeciwko siebie, pod arkadami Piazza San Marco.

Uczęszczali do nich najwybitniejsi artyści, pisarze i filozofowie tamtych czasów: Vivaldi, Goethe, Mozart, Rousseau i Carlo Goldoni, który jedną ze swoich najbardziej udanych komedii, napisaną w 1750 roku, zatytułował „La bottega del Caffè”. Jej akcja toczy się na Campiello, gdzie kawiarnia staje się świetnym punktem obserwacyjnym, z którego śledzimy koleje losów bohaterów; nad wszystkim czuwa jej właściciel Ridolfo, którego rola w zażegnaniu małżeńskich waśni i sprowadzeniu błądzących na właściwą drogę jest decydująca.

Począwszy od Wenecji, tzw. „Caffé”, kawiarnie, zaczęły podbijać inne europejskie stolice. W Paryżu pierwszą była „Procope” założona przez Sycylijczyka Francesca Procopio. Otwarcie pierwszej kawiarni w Wiedniu przypisuje się kupcowi lub, według innych źródeł, polskiemu oficerowi Jerzemu Franciszkowi Kolschitzkiemu. W sierpniu 1683 r., gdy stolica Austrii była oblężona przez armię turecką pod dowództwem Kara Mustafy Paszy, Polak został wysłany przez hrabiego von Starhemberga z zadaniem zorganizowania odsieczy. Misja Kolschitzky’ego powiodła się, dzięki znajomości języka i zwyczajów Turków.

Dzięki powodzeniu jego wyprawy Francuzi i Polacy pod wodzą Jana III Sobieskiego zmusili oblegających miasto do ucieczki, za co nagrodzono go ziemią, pieniędzmi, a także pozwolono wziąć 500 cennych worków pozostawionych przez Turków. Wszyscy myśleli, że owe worki zawierały paszę dla zwierząt, ale okazało się, że w środku były ziarna kawy, których wartość Kolschitzky dobrze znał. Otworzył więc własny lokal i zaczął serwować gościom gorzki i niefiltrowany napój, zgodnie z turecką metodą przygotowania. Sukces tego przedsięwzięcia nadszedł dopiero w momencie, gdy zaczęto podawać kawę z dodatkiem miodu, mleka lub śmietanki. W ten sposób wiedeńczycy pokochali napój nazwany „Den Blauen Flaschen”, prototyp kawy po wiedeńsku. Pomnik Kolschitzky’ego w stroju „Turka”, uchwyconego w momencie serwowania swojej kawy, można do dziś podziwiać w Wiedniu, w zabytkowym budynku przy Kolschitzky Gasse pod numerem 4. W 2009 roku poświęcono mu też znaczek Poczty Polskiej w ramach filatelistycznej serii „Polskie ślady w Europie”.

Caffettiera napoletana, fot. Evelina Ussardi

Rosnące spożycie kawy zwiększyło zainteresowanie samą uprawą na innych terytoriach niż te, z których pochodził zakazany eksport rośliny. Pierwszym, który odniósł sukces na tym polu, pod koniec XVII wieku, był Holender Peter Van Der Broke. Za jego sprawą kawowiec wyrósł w ogrodzie botanicznym w Amsterdamie, skąd zaczął się rozprzestrzeniać w holenderskich koloniach na Jawie i Sumatrze, a następnie w Gujanie Holenderskiej i w Ameryce Środkowej. Francuzi rozpoczęli uprawy w swojej kolonii na Martynice w połowie XVIII wieku, podobnie jak potem Anglicy i Portugalczycy, którzy rozpowszechnili uprawy w swoich koloniach, między Zwrotnikiem Raka i Koziorożca. Ogromna ekspansja upraw spowodowała większą dostępność kawy i obniżenie jej ceny, a także zwiększenie spożycia napojów na bazie ziaren kawowca.

Chodzenie do kawiarni stało się rytuałem, szczególnie dla intelektualistów i literatów. Dzięki temu szerzyły się idee emancypacji i postępu w ciągu stulecia „Oświecenia”. Dowodem na zachodzące w tym okresie zmiany była nazwa „Il Caffè”, którą Pietro Verri nadał założonemu przez siebie w 1764 r. magazynowi, chcąc podkreślić bogactwo poruszanej w nim tematyki: literatura, nauki ścisłe, filozofia. Z wydawnictwem współpracowali również tak wielcy myśliciele, jak Cesare Beccaria, autor traktatu o „Przestępstwach i karach”, w którym po raz pierwszy zakwestionowano stosowanie kary śmierci.

W naszej bardzo skrótowej opowieści o historii kawy i kawiarni nie odwiedziliśmy jeszcze Neapolu, miasta, które w drugiej połowie XVIII wieku było jednym z najgęściej zaludnionych w Europie. Co prawda konsumpcja kawy rozpowszechniła się tam nieco później niż w innych stolicach Starego Kontynentu, ale w końcu stało się to, między innymi dzięki Marii Karolinie z Habsburgów, żonie Ferdynanda IV, która kazała zaserwować napój podczas balu w pałacu w Casercie w 1771 r.

Moka, fot. Magda Zbrzeska

Od pojawienia się na dworach szlacheckich do powszechnego spożycia droga kawy była już znacznie krótsza. Również dzięki publikowaniu swego rodzaju „ulotek” na temat przygotowywania kawy i kakao, gdzie obalana była teoria, jakoby picie „diabolicznej” kawy przynosiło pecha. Warto wspomnieć, że kiedy kawa zaczęła się rozprzestrzeniać w krajach chrześcijańskich, zwróciła na siebie uwagę religijnych hierarchów do tego stopnia, że ​​papież Klemens VII (1595-1605) został poproszony o zakazanie spożywania diabelskiego napoju. Ten jednak zasmakował głowie Kościoła do tego stopnia, że Klemens stwierdził, iż niemożliwe, aby taki przysmak był przeznaczony wyłącznie dla „niewiernych”, po czym „ochrzcił” kawę, usuwając zeń rzekomy imprimatur szatana. Na początku XIX wieku w Neapolu powoli przyszła jednak na nią moda, do czego przyczynił się wynalazek Jeana Louisa Morize’a. W 1819 roku paryski blacharz zaprojektował i wykonał specjalny dzbanek z filtrem, wypełnianym zmielonymi ziarnami, zalewanymi wrzącą wodą. Metoda ta pozwalała na wchłanianie substancji aromatycznych, bez pozostawiania tzw. fusów na dnie, co ma miejsce w normalnym procesie zaparzania kawowego proszku we wrzącej wodzie. W owych czasach kontakty z Francją były intensywne, również za sprawą dynastii Burbonów, a wynalazek Morize’a, który nie odniósł pożądanego sukcesu w kraju, dotarłszy do Neapolu, został udoskonalony przez tamtejszych rzemieślników. Zaczęto stosować perforowany filtr do kawy wewnątrz zbiornika na wodę. Gdy woda zaczyna wrzeć, dzbanek odwracało się do góry dnem, aby umożliwić grawitacyjne przepłynięcie wody przez filtr. Tak narodził się „neapolitański” ekspres, zwany w dialekcie „cuccumellą”, umożliwiający przygotowanie naparu w domu. Sprawiło to, że picie kawy stało się elementem rodzinnego dnia i okazją do spotkań towarzyskich.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o kultowym monologu, w którym Edoardo De Filippo w swojej komedii „Questi Fantasmi” zwraca się do sąsiada, profesora Santanny, szczegółowo opisując etapy przygotowywania kawy z „cuccumelli”, w szczególności sugerując stosowanie „cuppitiello”, małej papierowej pokrywki, którą należy umieścić na dziobku dzbanka po zakończeniu przygotowywania napoju, aby zachować jego aromat.

La Cimbali Pitagora 1962; fot. Irene Fanizza

W drugiej połowie XIX wieku obszary uprawy kawowca poszerzały się nadal, zwłaszcza w Ameryce Południowej (Brazylii, Gwatemali, Kolumbii), a także w afrykańskich koloniach państw europejskich, z których ziarna eksportowano w coraz większych ilościach, zarówno na Stary Kontynent, jak i do Ameryki Północnej.

Na Światowym Expo w Paryżu w 1855 roku Francuz Louis Bernard Babaut zaprezentował pierwszą parową maszynę do przygotowywania kilku kaw jednocześnie, ale odniosła ona niewielki sukces, ponieważ temperatura pary, groziła spowodowaniem wybuchu maszyny. Skok jakościowy miał miejsce dopiero w 1901 we Włoszech, kiedy to Luigi Bezzera, w ślad za innym wynalazcą, Angelo Moriondo, zaprojektował pierwszy ekspres do kawy zdolny do seryjnego napełniania filiżanek, a następnie oddał patent Desiderio Pavoniemu, który zaczął produkować maszyny w 1908 roku.

Były wyposażone w bojler ogrzewany gazem, zdolne do podgrzania dużych ilości wody i „przesączania” kawy mielonej (na tej samej zasadzie co neapolitańska kafetiera). Mogły szybko obsłużyć większą liczbę klientów, ale były nieporęczne, zajmowały dużo miejsca, i nie były łatwe w obsłudze i utrzymaniu, dostarczając niekiedy napój o „przypalonym” smaku. Zauważył to Achille Gaggia, mediolańczyk pracujący w rodzinnej kawiarni, który wraz z Antonio Cremonesim  rozpoczął produkcję bojlera „wysysającego” wrzącą wodę za pomocą ciśnienia o stałej temperaturze, a nie parę, co sprawiało, że kawie nadawano lepszy smak. Był rok 1938, a w przededniu drugiej wojny światowej, ta „technologiczna nowinka” odbiła się małym echem.

Ponadto kilka lat wcześniej (1935) powstał pierwszy prototyp maszyny zdolnej do automatycznej regulacji temperatury wody. „Illetta”, nazwę wywodzi od swojego wynalazcy, Francesca Illy, znanego producenta marki „Illy caffè” z Triestu, miasta które stało się ważnym ośrodkiem palenia kawy. Na wyprodukowanie tzw. „Classiki” trzeba było jeszcze poczekać do 1948 roku. Znowu, kierując się intuicją Achille Gaggia doprowadził do produkcji ciśnieniowego ekspresu do kawy, z temperaturą wody regulowaną dźwignią hydrauliczną. Kawa wydobywała się jednocześnie z kilku dozowników ustawionych poziomo jeden obok drugiego.

Było to pierwsze przemysłowe urządzenie do przygotowywania kawy „espresso”, gotowej w około 30 sekund, dzięki zastosowaniu dźwigni hydraulicznej regulującej temperaturę wody, która przepływającej przez mieloną kawę, do optymalnej wartości 90 stopni, nadając jej kremowy wygląd i niepowtarzalny aromat. Sam wynalazca reklamował ją jako „maszynę do naturalnej kremowej kawy – działającą bez pary”.

MUMAC, fot. Emanuel Galimberti

Od lat 50-tych maszyny „Gaggia”, dzięki swojej innowacyjnej mechanice i urzekającemu designowi, zaczęły być eksportowane na cały świat, począwszy od krajów, w których silna była obecność włoskich społeczności. W 1977 roku marka „Gaggia” zasłużyła się tym, że umożliwiła milionom konsumentów przygotowanie barowego espresso w warunkach domowych dzięki „Baby Gaggia”, ekspresie  o kompaktowej konstrukcji i klasycznym pomarańczowym kolorze.

Fundamentalną rolę w rozpowszechnieniu „domowej” konsumpcji kawy odegrał Alfonso Bialetti, wprowadziwszy w 1933 roku na rynek ciśnieniowy ekspres, kawiarkę. Po dziś dzień sprzedano ponad 120 milionów egzemplarzy. Nadano jej nazwę Moka, od portu w Jemenie, z którego wypłynęły pierwsze ładunki ziaren. Popularyzacja espresso we Włoszech, a następnie w całym świecie, a także maszyn do jego przyrządzania, jest również zasługą bardzo wciągających kampanii marketingowych, przygotowywanych – począwszy od lat 60. w telewizji – przez najważniejszych włoskich producentów kawy. Wciąż pamięta się we Włoszech reklamę Lavazzy z 1965 roku, a zwłaszcza jej marki „Paulisty”, dzięki charakterystycznym gestom Caballera i Carmencity, dwóch stylizowanych postaci, figurek  stworzonych przez legendarnego Armando Testę.

Znani projektanci, tacy jak Giò Ponti, Bruno Munari, Achille Castiglioni, zaangażowali się, aby upiększać i udoskonalać design profesjonalnych ekspresów do kawy. W 1962 roku wyróżnienie „Compasso d’Oro”, najbardziej prestiżową nagrodę przyznawaną przez Stowarzyszenie Projektantów Włoskich otrzymał „Pitagora”, ekspres do kawy zaprojektowany przez Achilla i Piera Giacomo Castiglionich, na zlecenie „La Cimbali Spa”, innej legendarnej włoskiej marki kawiarek, która z okazji 100-lecia działalności inaugurowała MUMAC, „Muzeum maszyn do przyrządzania kawy ” otwarte w Binasco, kilka kilometrów od Mediolanu, obok siedziby grupy Cimbali. W muzeum wystawionych jest 200 eksponatów – ekspresów do kawy, dzięki którym legendarne espresso podbiło cały świat. Jak widać „espresso” to nie tylko pospolity włoski przymiotnik, określenie powszechnie używane na całym świecie do zamawiania kawy, ale też rezultat długiej podróży, historii która na przestrzeni wieków objęła wiele ludów i wprowadzała zwyczaje. We Włoszech espresso stało się, według definicji Ernesto Illy’ego, cudem chemii i fizyki, dzieckiem sztuki i nauki.

 

Kawa, po wodzie i wraz z herbatą, jest najpopularniejszym napojem na świecie. W 70 krajach produkuje się jej 11 miliardów kilogramów rocznie, a w produkcję zaangażowanych jest ponad 25 milionów rolników (dane Międzynarodowej Organizacji Kawy). 10 największych producentów: Brazylia, Wietnam, Kolumbia, Indonezja, Etiopia, Indie, Honduras, Peru, Gwatemala, Uganda. 10 największych importerów: Francja, Stany Zjednoczone, Niemcy, Włochy, Belgia, Francja, Hiszpania, Wielka Brytania. Włochy eksportują 1,5 miliarda kg  palonej kawy (dane włoskiego Głównego Urzędu Statystycznego z 2021), do 90 krajów na całym świecie, głównie do: Niemiec, Francji, USA, Polski, Grecji, Wielkiej Brytanii, Rosji. We Włoszech działa  ponad tysiąc palarni kawy.

Fattorie del Duca, włoska jakość na targach HoReCa

0

tłumaczenie pl: Patrycja Powęska

Od 6 do 8 listopada 2024 w Krakowie odbędą się 31. Międzynarodowe Targi HoReCa oraz 21 edycja Międzynarodowych Targów Wina ENOEXPO, dwa wydarzenia, które od lat przyciągają do Krakowa najlepsze firmy z sektorów hotelarskiego, gastronomicznego i winiarskiego. 

Jedną z włoskich firm, która weźmie udział w wydarzeniu jest znana marka Fattorie del Duca, specjalizująca się w imporcie i dystrybucji produktów gastronomicznych wysokiej jakości bezpośrednio z Włoch do Polski. Fattorie del Duca oferuje wyjątkowy wybór produktów stworzonych z myślą o spełnieniu potrzeb restauracji, pizzerii oraz specjalistycznych sklepów, które chcą oferować to co najlepsze z tradycji włoskiej kuchni.

Wśród doskonałych produktów Fattorie del Duca znajduje się szeroka gama włoskich serów znakomitej jakości, np. parmigiano reggiano, pecorino, gorgonzola, mozzarella di bufala. Jeżeli chodzi o wędliny rzemieślnicze oferta zawiera prosciutto crudo, salami, coppa oraz speck. Zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej www.delduca.pl, aby poznać ponad tysiąc innych produktów z oferty. 

Właściciele firmy pochodzą z ziem, gdzie produkowane jest Prosecco, dlatego oferują Prosecco DOC oraz DOCG z najlepszych piwnic Wenecji Euganejskiej, wino idealne do wyrafinowanych posiłków lub okazjonalnego wznoszenia specjalnych toastów, coraz popularniejsze w polskich restauracjach i barach. 

 

Fattorie del Duca charakteryzują się również dostosowaną do klienta dystrybucją zapewniającą ekskluzywne produkty w całej Polsce i oferują efektywne rozwiązania logistyczne, aby zapewnić terminowe dostawy i świeże produkty. Firma rozwinęła solidną sieć dystrybucji, która obejmuje główne polskie miasta od Krakowa (gdzie znajduje się siedziba) do m.in. Warszawy, Gdańska i Poznania, ale także mniejsze centra z szybką i sprawną sprawną obsługą. 

Podczas Targów HoReCa będzie obecny partner firmy Łukasz Hrabia, który razem
z Fattorie del Duca promuje w Polsce Akademię Polselli do dyspozycji dla wszystkich pizzaioli, którzy chcą doskonalić swoje umiejętności lub poznawać nowe rozwiązania. Polselli to wiodąca marka w produkcji mąki we Włoszech. 

Co roku Targi przyciągają wielu profesjonalistów w sektorze HoReCa i gastronomicznym, dając unikalną możliwość odkrycia najnowszych trendów kulinarnych. Można wziąć udział w krótkich, lecz wciągających kursach mistrzowskich kuchni włoskiej oraz degustować doskonałe produkty Fattorie del Duca. Nie straćcie okazji do wzbogacenia swoich umiejętności oraz zachwycenia podniebienia. Nie możemy się doczekać na spotkanie z wami!

 

TARG HORECA GASTROFOOD:

Targi w Krakowie

31-586 Kraków

ul. Galicyjska 9
Kontakt i możliwość współpracy: www.delduca.pl
tel.122851640