Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 63

Nazwiska w Italii

0

W kraju tak językowo i kulturowo złożonym jak Włochy, nieraz już samo imię czy nazwisko osoby pozwala nam odgadnąć jej pochodzenie. Imiona męskie takie jak Salvatore czy Pasquale, lub żeńskie Annunziata czy Assunta, są typowo południowe; z kolei męskie imię Ambrogio obecne jest prawie wyłącznie w Lombardii, ponieważ św. Ambroży jest patronem Mediolanu. Podobnie imię Gennaro (po patronie Neapolu, św. Januarym) powszechne jest głównie w Kampanii, a Rosalia (po św. Rozalii, patronce Palermo i całej Sycylii) jest typowo sycylijskie. Jeszcze ciekawsze są włoskie nazwiska, dzięki którym możemy ponownie docenić złożoność językową Półwyspu Apenińskiego. Pochodzenie wielu z nich nie zawsze jest bowiem oczywiste.

Niektóre włoskie nazwiska zdradzają pochodzenie z konkretnej części kraju: te kończące się na -an, -in lub -on (np. Trevisan, Lorenzin czy Benetton) są typowe dla Wenecji Euganejskiej, te na -as lub -au (np. Cabras, Marras albo Garau) są sardyńskie, a w Piemoncie częste są nazwiska kończące się na -ero (Chiolero, Trinchero, Fornero itp.). W środkowych Włoszech, a w szczególności w Toskanii, znajdziemy nierzadko nazwiska o końcówkach -ini, -ucci, -azzi itd. (np. Pastorini, Fiorucci czy Tognazzi).

Najczęściej pojawiającym się nazwiskiem w całych Włoszech, a szczególnie w środkowych i północnych regionach Półwyspu, jest na pewno Rossi; powiązane z kolorem czerwonym (rosso) jest również najpopularniejsze nazwisko w południowych Włoszech, tzn. Russo (które nie ma oczywiście nic wspólnego z Russia, czyli Rosją). Natomiast na Sardynii spotkać można lokalne warianty tego nazwiska, takie jak Russu i Ruiu (lub Ruju). Nazwiska Bianchi i Verdi, również związane ze sferą kolorów, są typowo lombardzkie, ale pojawiają się również w innych regionach. Bianco jest natomiast powszechne w Piemoncie, ale i w Apulii i Kampani.

Geneza wielu włoskich nazwisk sięga wieków XV-XVII, chociaż najstarsze z nich pojawiły się już w średniowieczu. Liczne nazwiska pochodzą od nazw profesji: najprostszym przykładem, nie tylko we Włoszech, jest zawód kowala (fabbro). W zależności od regionu, lokalne odpowiedniki słowa fabbro [ferraio] (od ferro, „żelazo”) bardzo się różnią. Tak powszechnie rozpoznawalne nazwisko jak Ferrari jest typowe dla Lombardii (oraz Emilii-Romanii), podczas gdy Ferrero jest piemonckie. W Wenecji Euganejskiej spotkamy Fàvero lub Fàvaro, a w Emilii-Romanii i Toskani bardzo popularne jest nazwisko Fabbri. W południowych regionach Włoch rozpowszechnione jest nazwisko Ferraro, natomiast Frau jest typowo sardyńskie. Co ciekawe, nazwisko Ferreri powszechne jest zarówno w Piemoncie, jak i na Sycylii. Kolejnym przykładem jest szewc (calzolaio), od którego to zawodu pochodzi toskańskie Calzolai oraz emilijskie Calzolari; z profesją tą są związane również pochodzące z Północy nazwiska Callegari, Callegaro czy Caligari, jednak ich pochodzenie nie jest tak oczywiste i zrozumiałe. To samo widać w weneckim nazwisku Marangòn, które w dialekcie określa drwala, ale jego pochodzenie jest dziś jasne tylko dla starszych pokoleń. Często w odległych od siebie regionach znaleźć można bardzo podobne nazwiska: podczas gdy Pecoraro (od pecora, wł. „owca”) powszechne jest na Sycylii czy w Kampanii, Pegoraro jest typowe dla Wenecji Euganejskiej. W wielu regionach, ale głównie na południu, popularne jest również Pastore (wł. „pasterz”).

Równie często spotkać można nazwiska, które pochodzą od imienia przodka, a pierwotnie ojca: osoba nosząca nazwisko Martini będzie więc dosłownie „[dzieckiem] Marcina” (Martino) – to samo w przypadku Rinaldi, Angeli, Giorgi, Alberti i wielu innych. Nazwiska tego rodzaju są typowe dla Włoch środkowych i północnych, podczas gdy na Południu, w przypadku nazwisk pochodzących od imienia ojca, powszechniejsze są De Luca, De Simone, Di Pasquale czy Di Stefano, a także nazwiska o bardziej łacińskiej formie, takie jak De Angelis, De Matteis, De Paolis i wiele innych. Na Południu są również częste nazwiska związane z miastem, z którego pochodzi rodzina: Di Bari, Di Capri, Taormina, ale i Sorrentino, Napoletano lub Napolitano, czy jeszcze Romano (to ostatnie jest o wiele powszechniejsze na Sycylii i w Kampanii niż w Lacjum!). Kolejne bardzo powszechne we Włoszech południowych nazwisko, tzn. Caruso, pochodzi z dialektu sycylijskiego, gdzie wyraz carusu znaczy „chłopiec” lub „czeladnik”. Niektóre nazwiska kalabryjskie, takie jak Sgrò lub Macrì, pochodzą ze starożytnej greki (w Macrì łatwo rozpoznać słowo macro, czyli „wielki”), a Gramsci ma korzenie albańskie. Wreszcie Palumbo, bardzo rozpowszechnione w całych południowych Włoszech, bierze się z dialektalnego odpowiednika wyrazu colombo (wł. „gołąb”), ale samo nazwisko Colombo jest typowo lombardzkie. Charakterystyczne nazwisko nosił znany włoski polityk, Bettino Craxi: Craxi jest najprawdopodobniej sycylijskim wariantem rozpowszechnionego w całych Włoszech nazwiska Grassi (od grasso, wł. „gruby”), lub typowo sycylijskiego Grasso.

Nie należy zapominać, że liczne nazwiska, w tym bardzo powszechne w Kampanii Esposito, odnoszą się do podrzutków, a więc sierot lub porzuconych dzieci, które w dawnych wiekach bywały esposti (wł. „wystawiane”, „pozostawiane”) przed kościołami lub klasztorami. Tak więc na Sycylii spotkać można nazwisko Trovato (wł. „znaleziony”), w Toskanii Innocenti (od innocente, wł. „niewinny”), w Lacjum Diotallevi (od Dio tʼallevi, wł. „niech Bóg sią tobą opiekuje”) itp.

Zapiekanka z łososia, duszonego pora i ziemniaków oraz krokieciki nadziewane ziemniakami

0

Składniki dla 3 osób:

Na zapiekankę:

  • 350 g pora (1 duży por)
  • 300 g ziemniaków (3 średnie ziemniaki)
  • 300 g surowego łososia (piat)
  • 50 ml czerwonego wytrawnego wina
  • kilka kropli octu balsamicznego
  • ¼ szklanki oliwy z oliwek extra vergine
  • sól i pieprz czarny do smaku
  • kilka listków rukoli

Krokieciki dla trzech osób:

  • 150 g ziemniaków (1 średni ziemniak)
  • 2 łyżki parmezanu (parmigiano reggiano)
  • trochę bułki tartej
  • 3 kosteczki sera owczego lub sera Asiago
  • 2 jajka
  • olej słonecznikowy do smażenia
  • sól i pieprz do smaku

Przygotowanie trzech zapiekanek:

Obrać i umyć pora, pokroić w piastry o wielkości ok. 0,5 cm. Poddusić delikatnie w oleju, podlewając czerwonym winem z dodatkiem kilku kropli octu balsamicznego oraz szczyptą soli. W międzyczasie podgotować ziemniaki do 70% ugotowania. Ostudzić, obrać i pokroić w piastry o grubości ok. 0,5 cm, dodać sól i pieprz.

Aby przygotować zapiekankę, należy użyć metalowej foremki, okrągłej lub kwadratowej (wedle uznania).

Metalową blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia i umieścić na niej foremki. Do każdej z nich nałożyć 1. warstwę ziemniaków, 2. warstwę wcześniej uduszonego pora, oraz 3. dodatkowo kilka plasterków ziemniaków i na wierzch piat surowego łososia. Całość na koniec posolić oraz dodać czarnego pieprzu i kilka kropli oleju.

Piec w piekarniku rozgrzanym do ok. 200° przez 15 min.

Przygotowanie krokiecików:

Ziemniaki ugotować, obrać i rozgnieść w misce za pomocą tłuczka. Rozbić jajko, oddzielając białko od żółtka. Dodać żółtko i parmezan do ziemniaków, dobrze wymieszać, dodać sól i pieprz, a następ-nie podzielić otrzymane ciasto na 3 części. Lekko posypanymi mąką rękami uformować 3 kulki, umieszczając w każdej z nich po jednym kawałeczku sera owczego.

Rozbić i posolić jajko, a następnie obtaczać kulki ziemniaczane w jajku z dodatkiem bułki tartej. Smażyć je na rozgrzanym oleju, ewentualnie umieścić na sitku z perforowanej stali, co zapobiegnie przypaleniu się kulek od dołu. Ułożyć krokieciki na papierowym ręczniku w celu odsączenia nadmiaru tłuszczu. Podawać na gorąco razem z zapiekanką z łososia ułożone na kołderce z rukoli.

Smacznego!

tłumaczenie pl: Margherita Nardi

Alfa Romeo 8C 2900 B – Miss Italia

0

Plan był taki: 22 maja polecieć do Bergamo, tam wynająć samochód i dotrzeć nim do Cernobbio, leżącego nad jeziorem Como. Dwa kolejne dni miały być niezapomnianą przygodą ponieważ udział w Concorso d’Eleganza Villa D’Este jest jak święty Graal dla miłośników motoryzacyjnych spotkań. Wszystko zaczęło się ,,sypać” pod koniec lutego.

Bardzo szybko nagłówki gazet w kolejnych krajach zaczęły wieścić, że świat się zatrzymał czym mimowolnie krzywdzono ludzi ze służby zdrowia i wolontariuszy. Dla nich świat zmienił się w najmozolniejszy wyścig o najwyższą stawkę – ludzkie życie! Nieliczni, niedoposażeni, niedofinansowani, niewyspani musieli przegrać wiele z początkowych okrążeń tego dramatycznego wyścigu z czasem, mimo to niezłomni, niestrudzeni, nieustraszeni prą do przodu, by być może jeszcze nie na najbliższej prostej lecz finalnie zwyciężyć. Słuchając Bono śpiewającego ,,Let Your Love Be Known” i patrząc na te wszystkie wysiłki, myślę o tym co powiedział Winston Churchill o pilotach biorących udział w ,,Bitwie o Anglię” w 1940 r.: ,, Nigdy w historii ludzkiego konfliktu tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym.” Nachodzi mnie również myśl, że obecnie, nawet w tej wyjątkowej sytuacji niestety brakuje nam polityków jego miary. Oto mamy dwie strony medalu, z jednej ci wszyscy co z poświęceniem i codziennym narażeniem swojego zdrowia, ba! życia, a z drugiej ci co latami szyli im, nie maseczki i kombinezony, lecz ,,przykrótkie ubranko” systemu służby zdrowia. Oprócz spowodowania oczywistych tragedii i strat, Covid19 zabrał nam także wiosnę, najpiękniejszą, najbardziej kolorową i energetyczną porę roku. Trudno, idźmy mimo to do przodu, z obawami, ale jednak planujmy przyszłość, niekoniecznie ,,>>” wystarczy wcisnąć ,,play” na naszym odtwarzaczu życia.

Plan jest taki: wylot do Bergamo 23 października by kolejne dwa dni spędzić wśród światowej motoryzacyjnej arystokracji. Concorso d’Eleganza Villa D’Este to najważniejszy konkurs samochodów zabytkowych we Włoszech oraz jeden z najbardziej wraz z Pebble Beach Concours d’Elegance i Goodwood Festival of Speed prestiżowych na świecie. Pierwszą imprezę nad jeziorem Como pod nazwą Coppa d’Oro Villa d’Este zorganizowali wspólnie 01.09.1929 Automobile Club di Como, Comitato di Cura di Como i Grand Hotel Villa d’Este. Przez kolejne lata z licznymi przerwami oraz pod różnymi nazwami był to przegląd bieżących pomysłów jak projektować nowoczesne samochody oraz pokaz możliwości głównie włoskich firm karoseryjnych. Zmieniający się organizatorzy nieustannie dążyli do uatrakcyjnienia kolejnych spotkań konkursowych, na przykład w 1934 na tle samochodów odbył się pokaz mody najlepszych mediolańskich krawców.

Po II wojnie światowej w 1947 i 1949 zorganizowano jeszcze dwa konkursy w tej samej formie co wcześniej, ten ostatni dzięki głosom publiczności, która w przeciwieństwie do jury za najpiękniejszy samochód uznała Alfa Romeo 6C 2500 SS Touring, przyniósł temu modelowi dumną nazwę Alfa Romeo Villa d’Este. Pomijając pojedyncze próby przywrócenia konkursu [1986, 1996 i 997] dopiero po półwieczu w 1999 dzięki Grand Hotel Villa d’Este oraz… BMW Group zorganizowano Concorso d’Eleganza jako konkurs aut zabytkowych, choć w 2002 dodano kategorię prototypów i aut koncepcyjnych. Co roku w ostatni weekend maja [w tym roku przeniesiony na koniec października] w widowiskowej scenerii Villa d’Este i Villa Erba publiczność ma możliwość ,,otrzeć się” o prezentowane w 8 kategoriach zadbane do perfekcji, w pełni sprawne motoryzacyjne unikaty najwyższej próby. Nie jestem w stanie jednym tchem i nie sądzę by podołał temu Michael Phelps ze swoimi 12-to litrowymi płucami, aby wymienić co tutaj można było zobaczyć w ostatnich latach. Jest jeszcze jeden fenomen Concorso i jest nim publiczność. Mimo, że samochody tej klasy i co tu dużo mówić, tej wartości nie są odgrodzone od zwiedzających żadnymi barierami, nikt ale to nikt włącznie z dziećmi nie nadużywa zaufania właścicieli i organizatorów tej wspaniałej plenerowej imprezy. Jak widać dobry gust idzie w parze z kulturą osobistą. Czegoś podobnego możemy doświadczyć także w Polsce w trakcie zlotów Forza Italia, gdzie zawsze panuje luz i sympatyczna atmosfera. Trzymam kciuki za edycję 2020, Forza!

W 2019 zarówno decyzją jury jak i publiczności tytuł ,,Miss Italia” wśród aut wygrała czarna Alfa Romeo 8C 2900 B Lungo Touring. A propos ,,Miss Italia”, tak wiem że to szowinizm, po #metoo to już w ogóle skandal, ale zachowajmy trochę rozsądku, trochę miary pomiędzy ,,ach!” i ,, fe!”. Nie podpalajmy dzieł Rubensa czy Egona Schiele, nie zakazujmy mini ani bikini, nie kamienujmy Wenus z Milo i nie tnijmy w drobny mak wszystkich kopii ,,I Bóg stworzył kobietę” Vadima, gdyż inaczej obudzimy się w ,,Seksmisji” Machulskiego i zapewniam, że nikt nie będzie z tego zadowolony. Konkurs ,, Miss Italia” jest niemal rówieśnikiem opisywanej dzisiaj Alfy, gdyż pierwsza jego edycja miała miejsce w 1939 r.  i przez pierwsze trzy lata odbywał się w formie… korespondencyjnej. Impreza nazwana ,,5000 Lirów za jeden uśmiech” a skoro Włosi nucili sobie wtedy ,,gdybym tak miał tysiąc lirów na miesiąc” nie chodziło raczej o małą sumę. Pomysłodawcą był Dino Villani a wszystko służyło reklamie jednej z firm produkujących pastę do zębów, co wyjaśnia kwestię uśmiechu w pierwotnej nazwie.

Od 1946 r. mamy już do czynienia z ,,Miss Italia” w obecnej formule. Zwyczajem corocznego konkursu jest przekazywanie nowo wybranej przez ustępującą miss korony, na przestrzeni lat zmieniano wielokrotnie kształt tego atrybutu zwycięstwa. Najdłużej używano tej z 1970, którą przekazywano kolejnym miss przez 10 lat, ale obecny choć bardzo skromny model ma szansę ten rekord pobić, gdyż pierwsza koronacja z jego udziałem odbyła się w 2011. Włoska królowa piękności tak jak w innych krajach ma roczną kadencję, jednak w 2013 z powodu opóźnień związanych z przejęciem od RAI1 przez LA7 praw do transmisji TV Giusy Buscemi królowała o miesiąc dłużej.

Wróćmy do naszej ,,Miss”, Vittorio Jano w 1934 roku zaprojektował aluminiowy 8 cylindrowy rzędowy silnik o pojemności 2905 cm³ stąd takie właśnie oznaczenie samochodu – 8C 2900.Początkowo dostał jednak nazwę Tipo B, gdyż zastąpił w wyścigach o Grand Prix model Tipo A z 1931r. 255 KM i ponad 260 km/h były świetnymi osiągami, ale dotowane przez rząd niemiecki Mercedes i Auto Union szybko były w stanie wystawić do wyścigów auta jeszcze mocniejsze. W 1935 Niemcy zdominowali Grand Prix , byli na tyle przekonani o swojej hegemonii o czym z dumą wieściła nazistowska propaganda, że po GP Niemiec na torze Nurburgring, gdzie po raz ostatni Alfą Tipo B wygrał Tazio Nuvolari nie mogli znaleźć płyty z hymnem Włoch aby uhonorować triumfatora. Dalszy udział Tipo B [zbudowano 7 egz.] w Grand Prix przestał mieć sens, trzeba było jednak jakoś zagospodarować kilkadziesiąt gotowych silników i setki innych części. Włosi pomyśleli o rajdowej klasie GT i na bazie owych podzespołów zbudowali 6 spiderów 8C 2900A. Świetny silnik, choć obniżono moc do 220 KM [230 km/h], niespotykane do tej pory niezależne zawieszenie zarówno z przodu jak i z tyłu, lekka rurowa rama nadwozia opatentowana przez Carrozeria Touring pod nazwą ,,Superleggera” przyczyniły się do fenomenalnych zwycięstw. Mille Miglia 1936: dwa pierwsze plus czwarte miejsce, 1937 kolejny raz najwyższe miejsce na podium. Potencjał auta szybko dociera do kierowców cywilnych mających jednak ambicje sportowe, co Alfa Romeo natychmiast wykorzystuje wprowadzając na rynek kolejny model – 8C 2900 B [180KM, 185 km/h].

W większości jako spider wyprodukowano 20 egz. z krótszym rozstawem osi [Corto] oraz 10 z dłuższym [Lungo]. Karoserie, oczywiście ręcznie wyklepane zostały w Turynie przez Stablimenti Farina i Mediolanie – Carrozzeria Touring. Mediolańczycy firmują także 5 egz. wersji Lungo Berlinetta, której model właśnie prezentuję. W 1938 trzy spidery nie dopuściły do podium żadnej konkurencji, a w 1947 modelem berlinetta Alfa wygrywa po raz ostatni Mille Miglia. Takiego samochodu nie mogło oczywiście zabraknąć w prestiżowym 24H Le Mans, w 1938 przygotowano specjalną wersję Berlinetta Touring Lungo z karoserią ważącą zaledwie 180 Kg. Gdy bordowa Alfa z numerem 19 zdublowała wszystkie inne auta po raz 14-ty [Sic!], z przewagą półtorej godziny i zapasem 189 km przed następną załogą, zwycięstwo było już pewne. Niestety z powodu awarii dyferencjału samochód nie był w stanie dokończyć wyścigu. W latach 30-tych wyprodukowanie 30 aut uznawano już za produkcję seryjną, dlatego też Alfa 8C 2900 B została okrzyknięta najszybszym przedwojennym autem produkowanym seryjnie. Ma to obecnie swoje przełożenie w sukcesach na aukcjach kolekcjonerów, dwie Alfy 8C 2900B sprzedane w 2016 [19,8 mln. $] i w 2019 [18,7 mln. $] znajdują się wśród trzech najdroższych przedwojennych aut na świecie. 

Na koniec, łącząc porażające wiadomości, Bono, konkurs piękności a nawet przewrotnie biorąc rok 1939, mam przed oczami koncert w werońskiej Arenie z 1993 r. i jego najbardziej wzruszający moment, gdy mistrz Pavarotti wraz z The Passengers [U2 z Bono] zaśpiewali ,,Miss Sarajevo”. Słowo o modelu, jest to kopia auta wystawionego w Muzeum Storico Alfa Romeo w Arese. Tym razem Minichamps do starannie i z precyzją wykonanych detali samej miniatury dołożył także eleganckie pudełko. Ze względu na swoje oryginalne gabaryty, model wyróżnia się rozmiarami, jest największy w całej kolekcji SOMA, tak więc Alfa 8C 2900 B znowu stoi na najwyższym miejscu podium. Wśród modeli tej Alfy absolutnym majstersztykiem jest wersja Le Mans proponowana przez CMC, składająca się z niesamowicie dokładnych 1577 elementów i niestety kosztuje podobnie.

Lata produkcji: 1937- 1938
Ilość wyprodukowana: 10 Lungo; 20 Corto; 1 Le Mans
Silnik: rzędowy 8 cylindrów
Pojemność skokowa: 2905  cm3
Moc / obroty: 180 KM / 5200
Prędkość max: 175 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h (s): 9,4
Ilość biegów: 4
Masa własna: 1250 Kg
Długość: 5150 mm
Szerokość: 1770 mm
Wysokość 1500 mm
Rozstaw osi:3000 mm 

foto: Piotr Bieniek

Cukier: pomaga przełknąć nawet lekarstwo!

0

Co może nam pomóc przełknąć lekarstwo? Oczywiście cukier! A czy wiemy ile cukru spożywamy w ciągu dnia?

W ostatnich dziesięcioleciach niepokojąco wzrosło spożycie cukru per capita, a razem z nim – efekty uboczne dla naszego zdrowia, jak na przykład problemy z wagą; nie bez powodu dr Nancy Appleton, w swojej książce ,,Lick the Sugar Habit’’ zdefiniowała częste spożywanie cukru jako ,,słodkie samobójstwo’’. Lecz przybranie na wadze to nie jedyny skutek uboczny: szacuje się, że jest ich nawet 141, a są ukryte tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy.

By zwiększyć świadomość oraz kontrolę, zwłaszcza rodzicielską, Public Health England (Ministerstwo Zdrowia Wielkiej Brytanii) stworzyło aplikację na smartfony ,,Sugar Smart App’’, którą można darmowo ściągnąć z Google Play lub z AppStore. Wystarczy zeskanować kod kreskowy, by uzyskać zawartość cukru w produkcie, który chcemy właśnie kupić, spożyć czy też wypić. Baza jest ciągle aktualizowana, do tej pory zostało wpisane do niej już 80 tys. produktów.

Przede wszystkim musimy uważać na nieświadome spożywanie cukru w kilogramowych ilościach, który kryje się w jogurtach, owocach (również tych suszonych) dżemach, przekąskach, ciasteczkach, sucharkach, płatkach śniadaniowych czy nawet w gotowych sosach.

Szkody dla naszego organizmu rozpoczynają się już od najmłodszych lat, wszystko zaczyna się od niewinnego ciasteczka czy cukiereczka, gdy jesteśmy grzeczni, oczywiście w dobrej wierze, a kończy się otyłością, cukrzycą, uszkodzeniami mózgu, trudnościami w uczeniu się, zaburzeniami nastroju i demencją.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ma za zadanie określić zalecenia, które pozwolą ograniczyć spożycie cukru u dzieci i dorosłych, zważając na ogromny problem z otyłością i próchnicą. Najnowsze zalecenia (z 2002 r.) sugerują, że maksymalna dzienna dawka cukrów dodanych nie może przekroczyć 10% dziennego zapotrzebowania energetycznego, a optymalnie powinna ona zostać zmniejszona do 5%, co stanowi, przy średnim zapotrzebowaniu energetycznym (2000 kcal), 100 kalorii z cukru, czyli 26 gramów.

Nie wydaje się to zbytnio skomplikowane: to ok. 6 łyżeczek do herbaty. Problem tkwi w tym, że prawie każdy z nas za ,,cukier’’ uważa ten stołowy, czyli sacharozę. Niestety, nie jest to takie proste. Do cukrów należy również zaliczać cukry dodatkowe, znajdujące się w produktach przemysłowych, które kryją się pod innymi nazwami: syrop glukozowy, dekstroza, syrop kukurydziany, maltodekstryna, sacharoza, cukier słodowy, laktoza itd.

Dla przykładu weźmy pod lupę etykietkę z kilku produktów spożywczych: jogurt owocowy – 20 g cukru; 4 sucharki – 2,5g cukru; przekąska – 11g cukru; jedno opakowanie cukru do kawy – 5g cukru; puszka coli – aż 33g cukru!

Cukier rafinowany z buraków cukrowych lub trzciny cukrowej to diasacharyd, składający się z dwóch połączonych cząsteczek (glukozy i fruktozy), które w krótkim czasie trafiają do krwiobiegu. Znaczny wzrost poziomu cukru we krwi (glikemii) powoduje szereg zaburzeń metabolicznych, między innymi relatywny wzrost insuliny, która ma za zadanie obniżyć poziom glukozy we krwi do normalnych wartości. U wielu osób jednak występuje insulinooporność, która powoduje powstanie wielu chorób, w tym cukrzycy. W uproszczeniu moglibyśmy porównać insulinę do klucza, który jest używany do otwierania komórek, umożliwiając przedostanie się do środka glukozy. U osób z insulinoopornością niektóre ,,zamki’’ są zablokowane i insulina nie działa tak, jak powinna.

Jedzenie zbyt wielu słodyczy może doprowadzić również do uwalniania czynników zapalnych, które są czynnikami predysponującymi do rozwoju wszelkich chorób. Nieodpowiednia, bogata w cukry dieta może także spowodować zaburzenia mikroflory bakteryjnej (uzależnionej w 57% od tego, co spożywamy), czyli zespołu mikroorganizmów, które tworzą 70% naszego układu odpornościowego i mają niemały wpływ na wiele innych czynników wpływających na nasze zdrowie.

By uniknąć tego wszystkiego, konieczny jest odpowiedni wybór produktów spożywczych, niezawierających cukrów rafinowanych, z preferencją żywności pełnoziarnistej. Pełne ziarna zbóż sprawiają, że wolniej trawimy węglowodany w nich zawarte, pozwalając w ten sposób na mniejszy i stabilny wzrost glikemii po posiłku.

Na koniec zastanówmy się jeszcze nad jednym małym szczegółem: gdy spożywamy słodycze czy też napoje słodzone, nie przyswajamy tylko i wyłącznie cukrów, ale również wiele innych potencjalnie toksycznych substancji w postaci dodatków do żywności, jak również nadmiar tłuszczów niskiej jakości.

W każdym razie, muszę was niestety poinformować, że słynna dopuszczalna dawka cukru pokrywana jest aż nadto przez 3 porcje owoców dziennie, które my wszyscy z pewnością spożywamy, prawda?

Pytania i ciekawostki żywnościowe? Piszcie na info@tizianacremesini.it  postaram się odpowiedzieć w tej sekcji!

www.tizianacremesini.it

tłumaczenie: Natalia Kogut

Alfredo Panzini i autorytaryzm językowy

0
źródło zdjęcia: accademianuovaitalia.it

23 grudnia 1940 r., poprzez ustawę numer 2042, faszyzm podjął, w imię nieskrywanego autorytaryzmu językowego (logicznej konsekwencji autorytaryzmu ekonomicznego), próbę prawnej walki z „nieświadomym serwilizmem, który lubuje się w zagranicznych słówkach nawet wtedy, gdy można je łatwo i idealnie zastąpić już używanymi określeniami wyraźnie włoskimi”, ogłaszając drastyczne rozporządzenie zatytułowane: „Zakaz używania słów zagranicznych w nazwach firm i w różnorakich formach reklamy”, za naruszenie którego groziła nawet kara aresztu do 6. miesięcy bądź grzywna o wysokości do 5. tysięcy lirów, a także, potencjalnie, w przypadku działalności wymagającej upoważnienia lub zezwolenia administracyjnego, jej zawieszenie lub odwołanie. Jednakże Dekret Królewski nr 720 z 26 marca 1942 r., uznając zawiłość tej kwestii, złagodził ustawę, całkowicie wyłączając z zakazu oczywiście słowa pochodzące z łaciny lub starożytnej greki, a także nakazując Włoskiej Akademii Królewskiej utworzenie listy anglicyzmów, gallicyzmów, germanizmów i barbaryzmów, które mają być zakazane i zastąpione.

Tak oto, w swoim następnym biuletynie, Akademia podała, z pomocą Komisji ds. Zachowania Włoskości Języka, listę zakazanych okresleń obcojęzycznych, sugerując w ich miejsce odpowiednie terminy włoskie. Było to efektem tytanicznej pracy wykonanej głównie przez leksykografa Alfreda Panziniego, który przeprowadził spis i zaproponował zamienniki półtora tysiąca słów. Dotyczyły one wszystkich możliwych sfer życia: od rodziny, przez kuchnię (gdzie dominowały głównie słowa pochodzenia francuskiego), aż po sport (zdominowany przez terminy angielskie) czy sferę przemysłu i usług.

Była to praca tyleż ogromna, co w zasadzie nieefektywna, która wpisywała się jednakże w końcówkę pewnego etapu ewolucji nauki o języku, która już od lat 20. XX wieku oddaliła się zarówno od metod pozytywizmu, uznawanych za nieadekwatne i abstrakcyjne, jak i od myśli Benedetta Crocego (croceanizmu), który uznawał doświadczenie lingwistyczne za jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne; przewartościowywano wówczas konkretność języka, rozumiejąc go jako twór nierozerwalnie związany z jego użytkownikami i podkreślając jego funkcję jako czynnika ujednolicającego normy społeczne. Polityka językowa reżimu przyjmowała tym samym podobną perspektywę, a przy tworzeniu nowych terminów powtarzającym się motywem było przymusowe tłumaczenie wyrazów obcojęzycznych, które w całym dwudziestoleciu międzywojennym uznawane były za szkodliwe dla włoskiej tożsamości i prestiżu. Przeciwko nim działała zwarta propaganda dziennikarska; dziennik «La Tribuna» ogłosił wręcz konkurs z nagrodami na zastąpienie 50 słów obcojęzycznego pochodzenia, trwający od lutego do lipca 1932 r., a od marca tego samego roku do marca 1933 r. dziennikarz Paolo Monelli na łamach dziennika «Gazzetta del popolo», w rubryce „Una parola al giorno” („Jedno słowo dziennie”), proponował stopniowe zastąpienie wszystkich niezitalianizowanych zapożyczeń.

Stopniowo pojawiało się wiele ustaw, które z coraz większą surowością zwalczały lub zakazywały używania zapożyczeń. To nastawienie zaostrzyło się oczywiście wraz z zaognieniem sytuacji w stosunkach międzynarodowych po 1936 r., tak że w 1938 r. członkom organizacji faszystowskich oraz urzędnikom państwowym zabroniono używania grzecznościowej formy przyimka Lei (Pan/Pani), pod pretekstem jego domniemanego pochodzenia hiszpańskiego; wiele prestiżowych instytucji zostało nakłonionych do zmiany nazwy. Zabroniono nadawania nazw obcego pochodzenia instytucjom rozrywkowym oraz nowonarodzonym Włochom.

Ustawa z 1940 r. oznaczała kulminację interwencjonizmu legislacyjnego w tej kwestii, oznaką triumfu którego było uzupełnienie do ósmej edycji Dizionario moderno (Nowoczesnego Słownika) Panziniego, wydanej w 1942 r., w którym pojawiło się wiele zitalianizowanych wyrazów stworzonych przez Komisję Akademii Królewskiej, takich jak brioscia (brioche), sciampagna (szampan), cornetto (rogalik), aviorimessa (hangar), pantosto (tost), autorete (samobój), guidoslitta (bobslej), allibratore (bukmacher), disco su ghiaccio (hokej na lodzie), transvolata (przelot), àlcole (alkohol), bidè (bidet), blu (niebieski), cògnac (koniak), selz (woda sodowa), vafer (wafel), valzer (walc). Kryteria przyjęte przy tworzeniu wyrazów zitalianizowanych były zresztą różne: od adaptacji graficznych (herbata: the → tè) lub fonetyczno-morfologicznych (ciężarówka: autocar → autocarro), przez tłumaczenia (czek: check→assegno), nowe związki wyrazowe (bunkier: bunker→fossa di sabbia, dosł. „piaskowa fosa”), po oryginalne propozycje nowych formacji wyrazowych (avanspettacolo zamiast lever de rideau), nadawanie nowych znaczeń już istniejącym słowom (koktajl alkoholowy: arlecchino zamiast cocktail), jak również czasami formy zupełnie fantazyjne (rodzaj koronki: canturino zamiast valenciennes, drybling: calceggio zamiast dribbling, bójka w kontekście sportowym: affollo zamiast bagarre, na zasadzie podobnej do wcześniej zaproponowanych: ber, od bere, pić, lub qui si beve, dosł. „tu się pije”, zamiast bar, albo puttanambolo zamiast tabarin, określenia rodzaju klubu nocnego).

tłumaczenie pl: Jan Steinmetz

Carpaccio z ośmiornicy w sosie z rukoli

0

Składniki:

  • 500 g ośmiornicy
  • 3-4 liście laurowe
  • ½ małej cebuli
  • 100 g rukoli
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 natka pietruszki
  • ½ cytryny
  • 4 łyżki octu balsamicznego
  • 50 ml oliwy z oliwek
  • pieprz, sól

Przygotowanie: 

Umyć ośmiornicę pod bieżącą wodą, naciąć nożem macki ośmiornicy i usunąć wnętrzności  i oczy. Aby ośmiornica stała się bardziej miękka wystarczy obtłuc ją tłuczkiem do mięsa i zamrozić na jeden dzień przed ugotowaniem. Rozmrozić ośmiornicę w temperaturze pokojowej. Po rozmrożeniu, do garnka dodać natkę pietruszki, cebulę, liście laurowe i szczyptę soli. Kiedy woda się zagotuje, zanurzyć początkowo tylko końce ramion ośmiornicy, a następnie całość. Gotować do miękkości przez 35-40 minut. Pozostawić ośmiornicę w wodzie do przestygnięcia. 

Przygotować plastikowy pojemnik o walcowatym kształcie i zrobić kilka nacięć na dnie naczynia. Kiedy ośmiornica wystygnie, pokroić na większe kawałki i ułożyć na kształt spirali na dnie pojemnika. Włożyć głowę pokrojoną na większe kawałki. Przycisnąć od góry przykrywką i postawić na niej jakiś cięższy przedmiot( np. szklanka wody). Nadmiar wody wypłynie przez otwory zrobione na dnie naczynia. Ustawić całość w miseczce i pozostawić na 6-8 godzin  w lodówce w najchłodniejszej części. Tak przygotowaną ośmiornicę można przechowywać w lodówce przez kilka dni lub zamrozić.

Sos

Do salaterki włożyć posiekany czosnek, odrobinę pietruszki i 50 g rukoli. Dodać sok wyciśnięty z połowy cytryny, ocet balsamiczny, oliwę, sól i pieprz. Wymieszać i pozostawić w lodówce. 

Na talerzu ułożyć liście rukoli. Wyjąć z pojemnika ośmiornicę i pokroić na cienkie plastry układając na talerzu z liśćmi rukoli. Polać sosem i udekorować talerz wedle uznania. 

Smacznego!

tłumaczenie pl: Ewa Piechowicz

Wino: cud, który wciąż trwa

0

Wino od ponad sześciu tysięcy lat towarzyszy człowieczeństwu i jest nierozerwalnie związane z narodzinami cywilizacji. Od samego początku swego istnienia było ono świadkiem postępów społecznych, historycznych oraz filozoficzno-religijnych.

Mimo upływu tysięcy lat sposób produkcji wina nie uległ zmianie, bez względu na nowe techniki i lepsze sposoby uprawy roli, z coraz większą dbałością o środowisko naturalne. Natomiast same procesy chemiczne i fizyczne, które prowadzą owoc winorośli do jego uprawy, tłoczenia, fermentowania, poddania dekantacji i butelkowania, aby w końcu trafiło do leżakowania w różnego typu zbiornikach, pozostały te same.

Pierwsze odmiany uprawianych winorośli pochodzą ze stoków Kaukazu, między obecną Gruzją i Armenią, nieopodal góry Ararat. Z biegiem lat uprawa winorośli rozprzestrzeniła się w kierunku wschodniego wybrzeża śródziemnomorskiego, do Izraela, Egiptu i Grecji, jak również dotarła za sprawą fenickich kupców do Hiszpanii i na cały obszar basenu Morza Śródziemnego. Wino miało zawsze niepodważalnie wysoką pozycję społeczną; wystarczy przytoczyć przykład Biblii, w której słowo „wino” jest wymienione 327 razy, słowo „winnica” 228 razy, 17 razy „tłocznia” i 13 razy „winorośl”.

Decydującą rolę w ekspansji winorośli i produkcji wina odegrały kolonie greckie, eksportując techniki uprawy do południowych Włoch (tak zwana Wielka Grecja), gdzie Etruskowie już prowadzili uprawę winnej latorośli w północnej części półwyspu na obszarach między obecnymi Lacjum i Toskanią. Ekspansja Rzymian okazała się decydująca dla rozprzestrzenienia się wina na całym znanym ówcześnie świecie, ponieważ ludzie i narody przemieszczając się, zabierali ze sobą to, czego potrzebowali; to, co umieli robić i to, co mogłoby zapewnić komfort egzystencji z pewnością nie zawsze łatwej w tamtych czasach.

Następnie wino odnosiło zmiennie powodzenie związane z klęskami głodowymi, zarazami, małymi epokami lodowymi oraz wojnami toczonymi przez cały okres późnego średniowiecza, aż do konkurowania z napojami i alkoholami, które pojawiły się po odkryciu Ameryk. Jednakże owoc winnej latorośli nie stracił swojego prawie „cudownego” charakteru, który został podarowany człowiekowi przez naturę, ponieważ w produkcie końcowym – w kielichu – można odnaleźć historię danego obszaru (korzenie winorośli mogą wrosnąć wiele metrów w podłoże) i podarować naszym zmysłom „obraz” danego miejsca i unikalnego krajobrazu, tak jak wyjątkowe są warunki klimatyczne i sezonowe, a także gleby i podglebia wzmocnione przez winorośl i mądre działania człowieka.

Po tym wstępie naturalnym jest myśleć, że Włochy jako kraj niezwykle bogaty w różnorodność, zarówno ze względu na ukształtowanie geograficzne, które obejmuje wiele typów klimatu, jak i historię cywilizacji zróżnicowanej w zgiełku, częściowo bolesną, ale również niezrównanej, jeśli chodzi o wydarzenia dotyczące wina. Z tych wszystkich powodów, wino zachowuje w sobie sumę doświadczeń, które angażują wszystkie nasze zmysły fizyczne, jak również pamięć, tęsknotę, ciekawość, spotkanie pomiędzy ludźmi i szacunek do naszego świata. Jestem głęboko przekonany, że wino można w pełni zdefiniować jako „narzędzie pokoju”.

tłumaczenie pl: Amelia Cabaj

Północna Sardynia – perła Morza Śródziemnego

0

Sardynia jest drugą co do wielkości włoską wyspą i często uznaje się ją za jeden z najpiękniejszych regionów Italii, jednak dla Polaków to ciągle terra ignota, ląd wciąż mało znany i niesłusznie postrzegany jako drogi i trudno dostępny. W tym artykule spróbujemy przybliżyć Wam tę dziką i tajemniczą krainę oraz zachęcić do poznania jej osobiście.

Pierwsze i podstawowe pytanie, jakie się zawsze nasuwa to: jak tam dotrzeć? Obecnie mamy dostępny jeden bezpośredni lot z Polski – z Krakowa do Cagliari niskobudżetowym przewoźnikiem Ryanair. Cagliari to stolica Sardynii znajdująca się na południu wyspy, nas jednak interesuje jej północ. Na północy znajdują się dwa lotniska – w Olbii (blisko Costa Smeralda) oraz w Alghero. Naszym Czytelnikom z zachodniej części Polski polecam bezpośredni lot Berlin-Olbia linią EasyJet, a pozostałym łączone loty liniami Ryanair lub Wizzair do Alghero z dogodną, maksymalnie parogodzinną przesiadką w jednym z następujących miast: Eindhoven, Mediolan Bergamo, Göteborg, Rzym lub Bolonia (w zależności od dnia tygodnia i miasta wylotu z Polski). Na miejscu sugeruję wypożyczyć samochód, ponieważ Sardynia jest słabo skomunikowana, jeśli chodzi o transport publiczny, a jest tak piękna i różnorodna, że warto zobaczyć jej jak najwięcej, mogąc się jednocześnie swobodnie przemieszczać.

Zwiedzanie wyspy warto rozpocząć od Alghero – tętniącego życiem miasta na północno-zachodnim wybrzeżu, które słynie z wyrobów z koralu. Miasto otaczają ufortyfikowane mury przeplatane średniowiecznymi wieżami, zwanymi Bastioni, które sięgają czasów aragońskich. Fakt, iż miasto przez stulecia znajdowało się w rękach Katalończyków, nie pozostał bez wpływu na tamtejszy język, kulturę i zwyczaje. Na każdym kroku spotkamy elementy hiszpańskiej architektury, usłyszymy dialekt zbliżony do języka katalońskiego i będziemy mogli zjeść tak charakterystyczne dla iberyjskiej kuchni owoce morza.

W mieście na pewno warto wybrać się na spacer po rozległej starówce, zobaczyć Kościół św. Franciszka, zjeść obiad, patrząc na morze, w którejś z lokalnych trattorii znajdujących się wzdłuż Bastioni, a po posiłku wybrać się na którąś z okolicznych plaż. Najbliższą od centrum miasta jest Lido di Alghero – miejska plaża znajdująca się tuż przy promenadzie i porcie. Nieco dalej znajdziemy Maria Pia – rozległą, piaszczystą plażę odseparowaną od miasta lasem piniowym. Najpiękniejsze plaże w okolicach Alghero to jednak Spiaggia delle Bombarde, Spiaggia del Lazzaretto i Spiaggia di Mugoni. Wszystkie trzy znajdują się kilkanaście kilometrów od Alghero w kierunku Capo Caccia. Oprócz lazurowego, przejrzystego morza i urokliwego krajobrazu z piaszczystymi, fantazyjnie usypanymi wydmami, mogą Wam one zaoferować doskonałe zaplecze gastronomiczne, dzięki czemu nie schodząc z plaży, będziecie mogli rozkoszować się wspaniałym aperitivo przy zachodzie słońca.

Jedną z największych atrakcji Alghero jest wycieczka do Groty Neptuna. Możecie zdecydować się na bezpośredni rejs statkiem z portu w Alghero wprost do wejścia do jaskini albo wybrać malowniczy spacer po Escala del Cabriol, specjalnych schodach wykutych w skale w 1954 roku (do przebycia jest aż 656 stopni), które prowadzą z wysokiej skały Przylądka Capo Caccia do samej groty. Zapewniam Was, że zapierający dech w piersiach widok z samej góry wynagrodzi każdy wysiłek. Grota Neptuna słynie przede wszystkim z bajkowych nacieków skalnych w postaci stalaktytów i stalagmitów tworzących tajemnicze tunele i labirynty. Wewnątrz jaskini znajduje się również imponujące słone jezioro otoczone wapiennymi kolumnami stalagnatów.

Około 60 kilometrów od Alghero znajduje się słynna biała plaża w Stintino – La Pelosa, która wygrywa w większości rankingów na najpiękniejszą europejską plażę. Morze ma tu wyjątkowo jasny, krystaliczny kolor, a drobniusieńki piasek jest dosłownie śnieżnobiały. Dodatkową atrakcją jest malowniczo położona nad brzegiem morza wieża Torre della Pelosa, XVI-wieczna pozostałość saraceńskiego zamku obronnego. Plażę La Pelosa najlepiej odwiedzić poza szczytem sezonu, gdyż w miesiącach wakacyjnych jest zwykle przepełniona turystami. W następnym numerze zaprezentuję Wam kolejne dwa niezwykłe regiony północnej Sardynii – historyczną Gallurę wraz z Archipelagiem Świętej Magdaleny oraz Costa Smeralda – słynący z przepychu i luksusu najbardziej ekskluzywny zakątek Sardynii.

Zwiedzając północ Sardynii, obowiązkowo należy zatrzymać się w Castelsardo, urokliwym miasteczku usytuowanym na wpadającym do morza wzgórzu. Miasto przez stulecia kilkakrotnie zmieniało swoją nazwę w zależności od tego, pod czyim znajdowało się panowaniem. Zostało ono założone u progu XII wieku przez genueński ród Doria i wówczas nazywało się Castel Genovese; gdy nastali Aragończycy, zmieniło nazwę na Castel Aragonese; a w 1796 roku król Sardynii nadał mu obecną nazwę Castelsardo, czyli Zamek Sardyńczyków. Na szczycie wzgórza znajduje się warowny zamek, a samo miasteczko pełne jest charakterystycznych stromych i wąskich uliczek wypełnionych licznymi sklepikami z rzemiosłem artystycznym.

Jadąc z Castelsardo dalej na wschód w kierunku Valledori, na wysokości Sedini warto zobaczyć Skałę Słonia – Roccia dell’Elefante, która w swoim wnętrzu kryje dwa powstałe w okresie neolitu Domus de Janas, czyli dwupoziomowe, wydrążone w skale zdobione grobowce. W pobliżu zobaczymy też doskonale zachowane nuragi, czyli stożkowate konstrukcje w kształcie wieży, zbudowane z ociosanych bloków kamiennych ułożonych bez użycia zaprawy. Nuragi powstały najprawdopodobniej jeszcze w epoce brązu i przez historyków są datowane na lata 1500-1300 p.n.e. Na całej Sardynii jest ich około siedmiu tysięcy, co czyni je jednym z najważniejszych symboli wyspy. Uczeni od wieków spierają się na temat głównej funkcji, jaką spełniały, ale większość z nich stawia tezę, że służyły jako wieże obronne lub monumentalne grobowce.

Sardynia słynie jednak nie tylko ze swoich prehistorycznych reliktów. Jedną z największych atrakcji wyspy, która przyciąga najbogatszych turystów z całego świata, jest Szmaragdowe Wybrzeże ze swoimi najważniejszymi kurortami w Porto Cervo, Baja Sardinia i Cala di Volpe. Costa Smeralda dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku została przekształcona z dzikiego, słabo zaludnionego i nieatrakcyjnego terenu wiosek rybackich w symbol mody i przepychu. Potencjał tego miejsca odkrył przypadkowo, podczas podróży samolotem, arabski książę Karim Aga Khan, który zauroczył się ujrzanym widokiem nietkniętej natury i krystalicznie czystej szmaragdowej wody. Książę wykupił teren od rybaków i w ciągu zaledwie dwudziestu lat utworzył tam jedno z najbardziej ekskluzywnych miejsc na świecie. Głównym założeniem Agi Khana była budowa wszystkich domów i ośrodków turystycznych w taki sposób, żeby jak najlepiej wkomponowywały się w naturalne środowisko i nadmorski pejzaż. Tamtejsze budowle charakteryzują się pastelowymi barwami, niską zabudową i dachami obowiązkowo pokrytymi dwułukową brunatno-czerwoną dachówką. Na Costa Smeralda swoje wille ma wiele znanych osób, na przykład Berlusconi, Naomi Campbell czy Putin. Region ten słynie również z tętniących życiem modnych nocnych klubów i eleganckich barów z basenami. Symbolem Costa Smeralda są również ekskluzywne jachty zacumowane w Porto Cervo czy pasaże handlowe z luksusowymi butikami największych projektantów.

Będąc na Sardynii, koniecznie trzeba się również wybrać w rejs po Archipelagu La Maddalena, który składa się z siedmiu głównych wysp i odznacza się niezwykłym bogactwem nieskażonej natury. To idealne miejsce dla żeglarzy czy fanów nurkowania. Najpiękniejszą plażą archipelagu jest zamknięta dla turystów Spiaggia Rosa, którą można podziwiać jedynie ze statku podczas rejsu. Wyróżnia się ona niespotykanym nigdzie indziej koralowo-różowym piaskiem. La Maddalena oferuje jednakże turystom wiele innych dostępnych, równie pięknych plaż położonych w romantycznych zatoczkach otulonych wybujałą śródziemnomorską roślinnością np. Cala Corsara, Cala Lunga czy Spalmatore, które są otoczone strzelistymi skałami, a morze w tamtej okolicy ma wprawiający w zachwyt szafirowo-turkusowy kolor.

Mam nadzieję, że zachęciłam was do odwiedzenia Sardynii i pokazałam, że jest to niezwykła wyspa pełna atrakcji zarówno dla poszukiwaczy pozostałości archeologicznych, wielbicieli kultury i sztuki czy smakoszy świeżych owoców morza. Swoje miejsce odnajdą tam zarówno turyści, którzy preferują odpoczynek w ciszy, wśród dzikich urokliwych plaż, jak i osoby uwielbiające ekskluzywne wakacje w najmodniejszych, głośnych kurortach.

foto: Izabela Kominek

5. edycja: Gazzetta Italia przyznała wyróżnienia twórcom filmu „Non odiare”

0
Maciej Sterzyński, Sebastiano Giorgi, Michał Sterzyński, Mario Mazzarotto, Guglielmo Marchetti, Alessandro Gassman

„Non odiare” to piękny film autorski zaprezentowany podczas Tygodnia Krytyki w ramach 77. Festiwalu Filmowego w Wenecji. Film odważny, debiut reżysera Mauro Manciniego, który w erze powrotów nietolerancji i nowego konformizmu porusza bardzo delikatny temat.

W tym nadzwyczajnym roku, w którym z powodu Covid-19 zrezygnowaliśmy z organizacji tradycyjnej gali Premio Gazzetta Italia, nagrodziliśmy zrealizowany w ramach koprodukcji włosko-polskiej film „Non odiare” naszym wyróżnieniem Menzione Speciale per il Cinema.

Laureaci nagrody: Alessandro Gassman (aktor pierwszoplanowy); Mario Mazzarotto (Movimento Film); Michał Sterzyński (operator kamery); Guglielmo Marchetti (dystrybucja Notorius); Maciej Sterzyński (Stern Pictures).

Laureaci otrzymali wyjątkowe wazony Yalos oraz artystyczne szkło z Murano. Dziękujemy i zarazem gratulujemy również Alessandro Leone, który ze swoją Agresywną Bandą połączył Włochów i Polaków.

„Non odiare” 16 listopada 2020 roku otworzy Festiwal Filmów Żydowskich w Warszawie.

Insieme, nowa spółka Grupy PartnersPol

0

Insieme Sp. Z o.o. wchodzi w skład grupy kapitałowej Partnerspol Group i działa od trzech lat na rynku polskim. Działalność firmy rozpoczęto od usługi mycia palet oraz pojemników plastikowych. Myjnia zlokalizowana jest w centralnej części Polski, w Łowiczu, gdzie znajduje się nowoczesna linia myjąca. Szybki rozwój oraz potrzeby rynku przyczyniły się do rozszerzenia oferty o profesjonalny serwis sprzątający oraz dezynfekcję, która stała się flagową usługą firmy.

Insieme Sp. Z o.o. proponuje dezynfekcję zarówno pomieszczeń magazynowych, produkcyjnych, biurowych, jak i mieszkalnych. Dezynfekcja przeprowadzana jest w oparciu o wyjątkowe właściwości ozonu, który dzięki swojej skuteczności tak bardzo zyskał na popularności w ostatnim czasie. Ma on swoje zastosowanie m.in. przy odgrzybianiu pomieszczeń, odkażaniu klimatyzacji, usuwaniu zapachu wilgoci, usuwaniu roztoczy i alergenów, a także wykorzystywany jest w walce z COVID-19.

Ozon uznawany jest za jeden z najskuteczniejszych środków dezynfekcyjnych. Jego działanie jest 50 razy skuteczniejsze i 300 razy szybsze niż chlor. Jednocześnie nie pozostawia po sobie toksycznych półproduktów rozkładu, a więc jest w pełni bezpieczny dla człowieka i środowiska.

Insieme Sp. Z o.o. korzysta tylko z certyfikowanych środków czystości, a wszystkie usługi wykonywane są w oparciu o aktualne standardy międzynarodowe. Firma stosuje detergenty oficjalnie dopuszczone przez Ministerstwo Zdrowia do użytku w branży spożywczej.

Zarząd firmy przewiduje dalszy rozwój w najbliższych latach, stawiając na podnoszenie kwalifikacji pracowników oraz inwestycje w nowoczesne rozwiązania. Szczególną uwagę przywiązuje do jakości wykonywanych usług, profesjonalizm, elastyczność oraz innowacyjność, mając na celu satysfakcję każdego klienta.

Strona www: www.insiemepolska.pl
Facebook: www.facebook.com/Insieme