ŚWIEŻO WYDANE

0
144

Blanco „Innamorato”
Po skandalu na tegorocznym Festiwalu w San Remo z udziałem Blanco (w wyniku złego odsłuchu w słuchawce, wokalista wpadł w szał, rozbijając na scenie elementy scenografii) nie ma już śladu. Przypadek czy element rozgłosu przed długo oczekiwaną drugą płytą jednego z najgorętszych przedstawi- cieli włoskiej sceny muzycznej, tego się nigdy nie dowiemy. Jedno jest pewne, gwiazda zeszłorocznego hitu „Brividi”, nagranego z Mahmoodem broni się doskonałą płytą. Jego fenomen polega na połączeniu elementów rapu, wpadających w ucho linii melodycznych i wspaniałych refrenów. Jak sugeruje tytuł krążka, Blanco jest zakochany i prezentuje dwanaście listów miłosnych: do życia, do rodziny, do obecnej dziewczyny Martiny (jest też piosenka dedykowana byłej miłości, Giulii) i do muzyki. Na drugiej płycie idzie krok dalej, swoje ostre, rapowe, czy wręcz punkowe, utwory przeplata dźwiękami klubowymi rodem z dyskoteki. Wykrzykiwane słowa miękną w połączeniu z syntezatorami i dają kolaż szorstki i anielski zarazem. A na koniec najważniejsze. Na albumie pojawia się legendarna, ukrywająca się od ponad czterech dekad w Szwajcarii, Mina. Muzyczna ikona, która w momencie największego sukcesu usunęła się w cień i choć nagrywa kolejne albumy, to konsekwentnie stroni od mediów i kontaktu z branżą. Jeśli sposobem na tworzenie muzyki jest miłość, to poproszę jej więcej.

Bais „Disco due”
Oto drugi rozdział projektu muzycznego piosenkarza, autora tekstów i muzyka, ukrywającego się pod pseudonimem Bais. Druga płyta, jak określa sam muzyk, to nowa wizja siebie, bardziej wolnego i gotowego do dzielenia się. Wątkiem łączącym wszystkie piosenki jest wolność, którą mogą dać tylko podróże, a także dzielenie się przeżyciami z drugim człowiekiem. Morze, fale, woda, podróż zawsze były fundamentalnymi elemen- tami dla artysty, dającymi poczucie prawdziwej wolności, co słychać na albumie w różnych utworach. Owo dzielenie się jest obecne już w pierwszym nostalgicznym utworze, który mówi o egzystencjalnej pustce. Tematy są tu naprawdę poważne, a pytania iście szekspirowskie, pełne romantyzmu, jak to ze środka płyty, w którym Bais zastanawia się, jak nie umrzeć za każdym razem, gdy się zakochuje. Z drobiazgową spontanicznością i lekkością wtłacza w muzykę głębszą część każdej myśli, którą tworzy. Muzycznie są to popowe piosenki buntownika z wyboru, ale z gitarami, takie chłopięce, żeby nie powiedzieć beatlesowskie. Może właśnie takie melodie grałaby czwórka z Liverpoolu w 2023 roku?

Giuse The Lizia „Crush”
Kolejnym przedstawicielem młodego pokolenia jest Giuse The Lizia, prezentujący właśnie debiutancki krążek „Crush”. Giuse podobnie jak Bais ostro rozlicza się ze swoim okresem dojrzewania i pierwszych miłości. Prezentuje nam 10 utworów, napisanych i skomponowanych z pomocą wielu przyjaciół, w których piosenkarz (a także autor tekstów) obnaża się, opowiadając o konfliktach i cierpieniach, które często dominują w najbardziej intymnych relacjach. Pesymizm to uczucie, które dominuje na płycie i często kryją się za nim, momentami bolesne, ale prawdziwe dywagacje na temat dzisiejszego pokolenia młodych ludzi. Muzycznie dużo przyjemnych melodii, które stanowią oddzielne przeboje (z singlowym letnim „Lato A, Lato B”) i tworzą całość. Jak mówi sam wokalista: „Na płycie starałem się eksplorować różne dźwiękowe światy, przechwytując wszystko to, co muzycznie mnie fascynuje, ale starając się pozostać wiernym tematowi, który jest niczym innym jak moim życiem.”