Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155
Baner Gazetta Italia 1068x155_Baner 1068x155
kcrispy-baner-1068x155

Strona główna Blog Strona 121

CouchSurfing – podróżować serfując po…kanapach?

0

Nareszcie nadeszło długo wyczekiwane lato. Wielu z nas, czując na skórze gorąc słońca i patrząc na niebieskie niebo, planuje już wakacyjne podróże. W zeszłym roku, w letnim numerze Gazzetta Italia, opowiedziałam Wam o stronie internetowej „Blablacar”, która zajmuje się carpoolingiem i dzięki której można znaleźć osoby, które za niewielkie pieniądze zaoferują nam „podwózkę”.

Tym razem chciałabym zaprezentować Wam kolejną innowację dla podróżników, dzięki której moje podróże we Włoszech były pełne przygód, nowych przyjaźni i z pewnością nigdy ich nie zapomnę – CouchSurfing.

CouchSurfing, co dosłownie dosłownie oznacza „Serfowanie po kanapach”, jest to portal społecznościowy, który zajmuje się wymianą gościny między swoimi użytkownikami. Jest to projekt, który narodził się w 2003 roku jako dzieło amerykańskiego programisty Caseya Fentona w celu skontaktowania osób, które mogą „wymienić się gościną”. CouchSurfing jest darmowym portalem i aktualnie jest on największą tego typu stroną internetową pod względem liczby aktywnych użytkowników.

Przed moim Erasmusem to była cała moja wiedza na temat tego portalu. Ale przebywając we Włoszech przez 10 miesięcy chciałam wykorzystać jak najlepiej ten czas i zobaczyć jak najwięcej miejsc na całym Półwyspie. Biorąc pod uwagę fakt, iż razem z moimi przyjaciółmi – podróżnikami wszyscy jesteśmy studentami, staraliśmy się organizować nasze wycieczki w sposób bardzo oszczędny. Dlatego też zazwyczaj przemieszczaliśmy się między włoskimi miastami za pomocą portalu „Blablacar”. Natomiast jeśli chodzi o zakwaterowanie, zaczęliśmy korzystać z „CouchSurfingu”. Strona ta funkcjonuje w sposób bardzo podobny do tego, w jaki prowadzone są inne portale społecznościowe. Można się tam zarejestrować wpisując adres mailowy i wymyślając hasło lub poprzez Facebooka, dając w ten sposób innym użytkownikom więcej informacji na swój temat, i tym samym, ułatwiając poszukiwania „kanapy”. Na portalu, a może lepiej byłoby powiedzieć w społeczności CouchSurfing znajdują się ci, którzy poszukują gościny – Couch Surfers, oraz Ci, którzy ją oferują – Couch Hosts. Rejestrując się na portalu można zdefiniować własne możliwości goszczenia innych – ile osób można przyjąć, czy mogą przyjechać ze zwierzętami, gdzie dokładnie znajduje się nasz dom, czy jesteśmy w stanie być przewodnikami dla naszych gości podczas ich pobytu, itp. Poszukiwania rozpoczynają się od zdefiniowania kierunku naszej podróży oraz daty pobytu. Następnie ukazuje nam się lista osób, które mogą gościć Couch Surferów na obszarze, który nas interesuje. Możemy zobaczyć profil każdego, czytając informacje na ich temat, na temat ich mieszkań, odbytych podróży, zainteresowań, itp. Wysyłając wiadomość z zapytaniem o możliwość skorzystania z gościny dodaje się krótki opis własnej osoby (wiek, zatrudnienie, hobby) oraz opisuje się w kilku słowach cel podróży. Ważnym do dodania jest to, iż nie tylko studenci podróżują w ten sposób (jednego razu gościłam w moim domu w Bolonii całą czteroosobową rodzinę!).

Podczas mojego pobytu we Włoszech skorzystałam wiele razy z portalu CouchSurfing (zarówno jako Couch Surfer, jak i Couch Host). I muszę przyznać, że to właśnie dzięki temu portalowi moje podróże stały się tak interesujące! Fakt, iż pobyt w danym miejscu nic nie kosztuje jest najmniej ważny. Użytkownicy portalu są bardzo szczególnymi osobami: są bardzo otwarci, czasem podróżują po całym świecie, często znają więcej niż pięć języków i są zawsze głodni nowych przygód!

Taki sposób podróżowania polecam wszystkim tym, którzy chcą sprawić, aby ich podróże stały się niezapomniane, którzy chcą przeżyć niesamowite przygody i zawiązać przyjaźnie z ludźmi z całego świata!

Kasia Pisarska, bohaterka wśród bojowników o prawa zwierząt mówiąca po włosku

0

Mamy lato, okres w roku, w którym najwięcej psów zostaje porzuconych. Ludzie po miesiącach, a nawet latach posiadania w domu zwierzęcia, które przywiązało się i pokochało swoich właścicieli, porzucają je przy drodze jak gdyby było workiem śmieci, którego można się tak po prostu pozbyć bez większych wyrzutów sumienia. Okrucieństwo nasila się latem, kiedy to dla niektórych wyjeżdżających na wakacje pies, z codziennej rozrywki, staje się niepotrzebnym ciężarem. Zarówno we Włoszech, jak i w Polsce jest wiele osób, stowarzyszeń, a także instytucji, które walczą przeciwko porzucaniu psów. Plaga, na którą pierwszym i najbardziej skutecznym środkiem zapobiegawczym jest to, aby decydując się na posiadanie psa zaadoptować go ze schroniska dla bezdomnych zwierząt, a nie kupić. Potwierdza to Kasia Pisarska, obrończyni zwierząt, która od lat poprzez akcje indywidualne oraz inicjatywy publiczne walczy ratując opuszczone psy i nauczając o znaczeniu adopcji.

Zacznijmy od tego, że nie wszyscy muszą mieć psa. Posiadanie go nie jest lekarstwem na bycie “dupkiem”. Trzeba czuć, że jest się w stanie o niego zadbać, a jeśli czujecie się gotowi musicie pomyśleć, że wasz pies już jest i czeka na was… w schronisku!

Jaka jest sytuacja bezpańskich psów w Polsce?

W Polsce nie ma wielu bezpańskich psów, ale aż 100 tysięcy psów jest w schroniskach (we Włoszech 150 tysięcy), poza tym około 2 miliony psów żyje uwiązanych na łańcuchu, na wsi, gdzie sytuacja jest znacznie poważniejsza. Ważne, aby wyjaśnić dzisiaj czytelnikom, że w Polsce obowiązuje prawo zezwalające na handel psami, czyli sprzedawanie oraz kupowanie ich, ale pod warunkiem, że pies posiada rodowód, jeśli natomiast pies jest rasowy, ale nie posiada rodowodu – jest to zabronione. Dodam również: głupie i niemoralne! Kupujecie niekiedy podrabiane torebki we włoskich miastach od nielegalnych sprzedawców? To niemoralne, ponieważ takie torebki są produkowane przez niedostatecznie opłacanych pracowników, którzy pracują w strasznych warunkach, jest to handel prowadzony przez organizacje przestępcze. I tak też kupowanie rasowego psa bez odwiedzenia hodowli, bez zobaczenia kim są jego rodzice, a następnie bez posiadania rodowodu jest tak samo niemoralne, jak kupowanie podrobionej torebki. Absolutnie nie należy kupować psów przez portale internetowe, nie należy wierzyć, kiedy piszą „jest psem rasowym, ale że jest ostatnim psem z miotu nie posiada rodowodu”. Nie ma ani wyprzedaży ani okazji. Proszę, nie stańcie się wspólnikami tych, którzy rozmnażają psy jak kurczaki w hodowli tylko dla handlu poza jakimikolwiek regułami i kontrolą! Poza tym, żeby było jasne: pies bez rodowodu, nawet jeśli wydaje się rasowy, to właśnie „wydaje się”, ale taki nie jest. Jest kundelkiem. Więc jeśli chcesz psa są tylko dwie możliwości: albo adoptuj, albo kup rasowego z poważnej hodowli. Nie ma alternatyw.

Jak się rozpoczęła Twoja krucjata w obronie psów?

Po wielu latach życia za granicą, pomiędzy Francją i Italią, wróciłam, żeby zamieszkać niedaleko Warszawy. Był rok 2008 i tamta stabilizacja pozwoliła mi na posiadanie psa. Przyjaciółka poradziła mi, żeby wziąć go ze schroniska. Poszłam na „Paluch”, blisko lotniska, było tam 2000 psów (dzisiaj jest 1500). Obejrzałam i wybrałam, ale wolontariusz, który pracował w schronisku powiedział mi „mam psa odpowiedniego dla Pani”. Trafił w dziesiątkę! Pokazał mi psa z kręconymi włosami, podobnie jak moje, i w tym samym kolorze, co moje włosy! Bardzo słodki pies, miał trzy i pół roku i był opuszczony od 8 miesięcy. Nazwałam go Rocky i dzięki niemu zaczęłam walczyć na rzecz psów. Wszędzie mówiono mi „Jaki piękny pies! Co to za rasa?” – „Jest kundelkiem, wzięłam go ze schroniska”, odpowiadałam, a ludzie byli zaskoczeni. To było czynnikiem decydującym o tym, że zostałam aktywistką na rzecz zwierząt, która pomaga psom, wszystkim psom, żeby miały szczęśliwe życie. Po Rockym wzięłam innego psa ze schroniska w Jastrzębiu Zdroju, białego, ale też z lokami i nazwałam go Hacker, mając nadzieję, że będzie jak wirus, który zaraża ludzi miłością do porzuconych psów. Świeżo po tym przybył trzeci. Stawił się sam przed moimi drzwiami pewnego zimowego dnia, kiedy temperatura wynosiła 20 stopni poniżej zera. Jego nazwałam Joker, ma charakterek, ale kocham go mimo to.

Krucjatę na rzecz psów Kasia prowadzi w telewizji, w prasie, w internecie, na ulicy, uzbrojona w swoją międzynarodową kulturę, swoje niewątpliwe zdolności komunikacyjne oraz ludzi, którzy towarzyszą jej w misjach takich jak ta, której celem było uratowanie psa w Grecji.

Para Polaków, która miała już cztery psy, wróciła z wakacji w Grecji, zrozpaczona po spotkaniu na plaży dużego, czarnego i niedożywionego psa. Ostatecznie zorganizowaliśmy misję i pokonaliśmy sześć tysięcy kilometrów w obie strony, żeby przywieźć go do Polski gdzie został szczęśliwie adoptowany. W następnym tygodniu wróciłam do Grecji, żeby przywieźć kolejnego szczeniaka do Polski. Również on został uratowany przez Polaków, którzy go zaadoptowali. Ale ważne są także akcje, które mają na celu uczulić opinię publiczną na potrzeby psów, tak jak ostatnia inicjatywa w Łodzi, podczas której sklepom podarowano miski na wodę do wystawienia przed wejściowymi drzwiami. To również sygnał dla tych, którzy mają psy uwiązane na łańcuchu, żeby pamiętali o tym, że muszą one mieć przynajmniej świeżą i czystą wodę 24 godziny na dobę! Akcja odniosła taki sukces, że właśnie powtarzamy ją w innych miastach.

Kolejną piękną inicjatywą, którą wymyśliłaś jest pies – maskotka, globtroter „Pocker – The Polish DogTrotter”.

Jest to pluszowy pies kupiony za 1 euro w sklepie z używanymi rzeczami w Piasecznie i w ten sposób powstała najtańsza na świecie akcja społeczna. Każdy może zarezerwować kilka dni z nim, wystarczy zagwarantować, że zrobi mu jedno zdjęcie dziennie i porozmawia z inną osobą o tym, jak ważna jest adopcja psów. Pocker jest w ciągłej podróży przez świat, objechał pół Europy i dojechał aż do Australii, Ameryki, a niebawem pojedzie do Kambodży, Tasmanii oraz Kenii. Jeśli ktoś z was chciałby zaadoptować go na kilka dni musi poczekać aż do października, ponieważ jest już zarezerwowany!

Kasia jest prostolinijną osobą, która mówi co myśli bez owijania w bawełnę, więc nie mogę się doczekać, aby spytać ją o osiem lat spędzonych we Włoszech.

Ehhh… przeważnie mieszkałam w Wenecji Euganejskiej. Włochy miały swoje blaski i cienie, czasami były ciężkim doświadczeniem, kiedy tam byłam, ale na pewno doceniam to, że obecnie mieszkam w Polsce. Głęboka Wenecja Euganejska często charakteryzuje się ludźmi, którzy pracę, porządek, zwyczaje i czystość mają za najważniejsze wartości w życiu, mi brakowało kultury i odrobiny anarchii. Spora część ludzi posługuje się dialektem i ja, która mówiłam już po włosku czułam się zagubiona, ponieważ odpowiadano mi tylko w dialekcie. Poza tym wiele zwyczajów, dotyczących jedzenia czy ubierania (wełna czy bawełna: wy[cml_media_alt id='113178']Giorgi - Kasia Pisarska (6)[/cml_media_alt]bór nie zależał od pogody i stopni, ale od kalendarza) sprawiało, że czułam się jakbym robiła wbrew sobie, ponieważ jestem inna, wolna od utartych schematów. Doświadczyłam na własnej skórze wielu banałów, które krążyły na temat Polski, typu że Kraków, Praga czy Warszawa są trzema miastami mniej więcej podobnymi do siebie w dalekiej, wschodniej Europie, że w Polsce mówi się po rosyjsku czy też że komunizm tak naprawdę się nie skończył. Ale po powrocie do Warszawy, po pierwszym okresie całkowitej miłości (odczuwałam dużą nostalgię do mojego kraju) zdałam sobie sprawę, że brakuje mi wielu rzeczy z Wenecji, być może dlatego, że “so anca mi un fià veneta” (wyrażenie w dialekcie weneckim, oznacza “ja też jestem trochę wenecka”). Zaczynając od zdrowego rozsądku, na przykład jeśli w Polsce do jakiejś osoby powiesz, że musi podlewać rośliny trzy razy w tygodniu, będzie robić to zawsze, nawet jeśli dopiero co padało rano (nie mówię tego tylko po to, żeby mówić, zdarzyło mi się to kiedy mieszkałam w Warszawie). Następnie jeśli wyjaśniasz coś Włochowi, on to zrozumie w lot i dzień później nie musisz tłumaczyć jemu jeszcze raz, natomiast często Polak zrozumie i dzisiaj zrobi tak jak mu powiedziałeś, ale jutro, jeśli mu nie powtórzysz, nie zrobi tego. Tak jest przykładowo z obsługą w restauracjach, która każdego dnia otrzymuje takie same zamówienia od klientów, we Włoszech wystarczy, że podniesiesz wzrok, a kelner już wie czego potrzebujesz, natomiast tutaj w Polsce kelnerzy zachowują się, jakby spadli z księżyca. Co do Polski, Włosi tutaj mają dzisiaj do wszystkiego inne podejście, są ciekawi, uważni, przygotowani.

To są te nieuniknione pozytywne i negatywne zdarzenia, które przydarzają się temu, kto ma odwagę poszerzać swoją wiedzę i doświadczenie?

Tak, dokładnie, kiedy zaczniesz kosztować kulturę i różne kraje, później potrzebujesz tego wszystkiego dobrego, co widziałeś, a im więcej podróżujesz – coraz bardziej rośnie ochota na lepszą jakość życia. Ale nie ma alternatywy, sensem życia jest właśnie poznawanie, rozwijanie się, uczenie się, kochanie… a zwłaszcza kochanie porzuconych psów!

Magia Kalabrii

0

Malownicze wybrzeże o niezwykle różnorodnej formie. Złociste plaże o drobnym piasku, ustępujące miejsca skalistym klifom łagodnie opadającym ku morzu lub wpadającym wprost do krystalicznej wody, tworząc małe barwne groty. To właśnie Kalabria! Wraz z licznymi ośrodkami turystycznymi, białymi, czystymi plażami, granitowymi klifami, urokliwymi starówkami i bogatą ofertą lokalnych produktów, przygotowuje się właśnie na przyjęcie turystów w rozpoczynającym się sezonie letnim.

Region ten jest niezwykle obfity w walory przyrodnicze i krajobrazowe. Aby je chronić, utworzono trzy parki narodowe: Pollino, Sila i Aspromonte. Ponadto miasteczka Cirò Marina, Roccella Jonica i Torre Melissa otrzymały odznaczenie „la Bandiera Blu”, przyznawane przez Foundation for Environmental Education.

Liczne parki morskie i kurorty, w połączeniu z nieskażonym i dzikim krajobrazem, sprawiają, że jest to idealne miejsce dla każdego turysty.

Orlando Fazzolari, członek zarządu i rady nadzorczej Rai Cinema od 2010 roku oraz burmistrz Varapodio, miasteczka leżącego na równinie Gioia Tauro na Wybrzeżu Tyrreńskim w prowincji Reggio Calabria, przesyła Polakom specjalne zaproszenie do tej magicznej części Włoch.

«Chciałbym wyrazić swoją ogromną sympatię dla polskiego społeczeństwa, które miałem okazję poznać podczas ustanawiania miast partnerskich w Polsce. Inicjatywa nie doszła jednak do skutku z powodu kończącej się kadencji władz obu gmin. W Polsce zaskoczyła mnie przede wszystkim serdeczność, z jaką spotkałem się podczas pobytu na południu kraju. Dokładnie taka[cml_media_alt id='113173']Franco - Calabria (4)[/cml_media_alt] sama, jaką zauważyć można w Południowych Włoszech. Chciałbym zachęcić Polaków do spędzenia wakacji właśnie w Kalabrii, gdyż region ten ma bardzo wiele do zaoferowania, zarówno pod względem walorów przyrodniczych, jak i atrakcji turystycznych. Ponadto można cieszyć się tu obecnością morza i gór jednocześnie. Ideą wakacji jest odkrywanie nowych miejsc, zupełnie innych niż te, w których żyjemy na co dzień. U nas Polacy mogą znaleźć wszystko to, czego szukają, a czego nie ma w ich własnym kraju. A atrakcji tu nie brakuje. Począwszy od Tropei, najchętniej odwiedzanego przez turystów kalabryjskiego miasta, słynącego ze swoich krystalicznych wód i przepięknych plaż, a kończąc na Scilli. Jest to urokliwe miasteczko o bogatej historii i kulturze, uznawane za perłę Costa Viola. Ale lista jest znacznie dłuższa. Od Wybrzeża Tyrreńskiego do Jońskiego, wybór miejsc godnych uwagi jest wprost przytłaczający.

Warto wymienić na przykład Pizzo, Gerace, Palmi, Bagnara Calabra, Capo Vaticano, Isola Capo Rizzuto, Locri, Siderno, Soverato czy Riace Marina. Ta ostatnia miejscowość zasłynęła na całym świecie rzeźbami z brązu (Bronzi di Riace) odnalezionymi u jej wybrzeży.

«Mamy także doskonałe produkty lokalnej gastronomii, takie jak wędliny, sery, oliwy, chleb, przyprawy, warzywa, produkty rybne i słodycze. Wszystko naturalne i ekologiczne. Autentyczne smaki, przepisy z tysiącletnią tradycją, aromatyczne wyroby najwyższej jakości», dodaje burmistrz, właściciel miejscowego biura doradztwa finansowego i handlowego.

Co więcej, Varapodio zasłynęło ostatnio na szczeblu ogólnokrajowym. Stało się tak dzięki udziałowi w programie „Mezzogiorno in Famiglia”, transmitowanym w każdy weekend na kanale Rai Due. Widzowie docenili dziedzictwo przyrodnicze, artystyczne i kulturowe miasta, które biło na antenie rekordy popularności przez dobrych kilka tygodni.

«Uczestnictwo w programie – podkreśla burmistrz – dało nam szansę wypromowania regionu poprzez marketing turystyczny i terytorialny. Była to okazja, aby pokazać się, opowiedzieć historię naszego miasta oraz przybliżyć tradycje związane z lokalnymi produktami, kulturą i rzemiosłem».

Orlando Fazzolari, burmistrz Varapodio i doradca Rai Cinema, angażując cały swój entuzjazm, pasję i energię, radykalnie zmienił oblicze miasta. Zagospodarował przestrzeń miejską oraz poprawił sytuację miasta, kierując się zasadami solidarności i wzajemnego wsparcia. Pełnił urząd burmistrza Varapodio od roku 1996 do 2007, funkcję wiceburmistrza od 2007 do 2012, a w 2012 roku został ponownie wybrany burmistrzem. Od zawsze zaangażowany w politykę, ma na swoim koncie udział w licznych wyborach na szczeblu lokalnym, regionalnym i krajowym.

ANCE w Warszawie

0

Wloskie Zrzeszenie Przedsiebiorstw Budowlanych ANCE zorganizowalo w Polsce druga juz misje, w ciagu ostatnich trzech lat, pod przewodnictwem Prezesa miedzynarodowej grupy malych i srednich firm zrzeszonych w ANCE , Gerarda Biancofiore, z udzialem przedstawicieli ponad czterdziestu firm wloskich róznej wielkosci .
Ambasada, wraz z warszawskim biurem wloskiego Instytutu Handlu Zagranicznego ICE, zorganizowala dwudniowe spotkanie robocze z przedstawicielami polskich wladz centralnych i lokalnych, banków wloskich dzialajacych w Polsce oraz przedsiebiorstwami i organizacjami zrzeszajacymi przedsiebiorstwa róznych kategorii budowlanych.
Seminarium dalo wspaniala mozliwosc przedstawienia zrzeszeniu ANCE poglebionego i uaktualnionego obrazu mozliwosci jakie ofeuje polski rynek, szczególnie w sektorze infrastruktury i w kontekscie nowej transzy przyznanej Polsce przez Fundusze Europejskie na okres 2014/2020, na sume okolo 108 miliardów Euro, z czego 82 miliardy przeznaczone sa na projekty infrastukturalne. W latach 2007 – 2013, w ramach polityki spójnosci Unii, przyznane zostaly Polsce 67,9 miliardy Euro bardzo skutecznie zagospodarowane.

CORE świętuje 20-lecie działalnośći w Polsce

0

2 lipca w Warszawie spółka CORE świętowała 20-lecie swojej działalności w Polsce w czasie wydarzenia Italian Business Mixer, organizowanego przez Gazzetta Italia. Prezes CORE, Donato Di Gilio, chciał uczcić ten wielki sukces swojej firmy ze wszystkimi klientami, przyjaciółmi, współpracownikami i instytucjami. Gościem honorowym wydarzenia była Jego Ekscelencja Alessandro De Pedys, nowy Ambasador włoski w Polsce – było to jego pierwsze publiczne spotkanie z włoskimi przedsiębiorcami. Firma, której Di Gilio przewodniczy wraz z Dorotą Wawrzyniak (wiceprezes) w ciągu lat wspierała ponad 250 firm włoskich i nie tylko, które inwestowały w Polsce w ostatnim dwudziestoleciu. CORE zajmuje się głównie fuzjami, finansowaniem na warunkach preferencyjnych oraz doradztwem dla firm: “W roku 2010 otrzymała 4. miejsce w kategorii osiągniętych rezultatów w rankingu 120 firm z tego sektora w Polsce, pozycja ta została utrzymana także w latach następnych”, przypomniał podczas spotkania Cristiano Pinzauti, włoski przedsiębiorca, wiceprezes Włoskiej Izby Handlowo-Przemysłowej w Polsce oraz Lewiatana (polskiej konfederacji przedsiębiorstw).

 

 

Walne Zgromadzenie Włoskiej Izby Handlowo-Przemysłowej w Polsce

0

W dniu 24 czerwca odbyło się doroczne Walne Zgromadzenie Członków Włoskiej Izby Handlowo-Przemysłowej w Polsce na Stadionie Narodowym w Warszawie. Podczas zebrania sprawozdanie z działalności zostało przedstawione przez nowo mianowanego Sekretarza Generalnego Elisabette Caprino. Sprawozdanie finansowe za rok 2013 zostało przedstawione przez Wice Prezesa Donato Di Gilio. Zgromadzenie zatwierdziło działania Zarządu, któremu przewodniczy Piero Cannas.

Prezes przedstawił program 2014-15 zawierający projekt „Przyprowadź dwóch przyjaciół” aby zachęcić do zrzeszania się i pozwolić Izbie prowadzić działalność bardziej dynamicznie na całym terytorium kraju.

Następnie, zgodnie z tradycją, odbyło się towarzyski spotkanie dla gości i członków, a w tle niestety ostatni mecz dla Włoch w Pucharze Świata w Brazylii w 2014 r. przeciw Urugwajowi.

Różnokolorowe confetti, gałgankowe aniołki i barwne kokardki

0

Tradycja, która przeobraża się w działalność terapeutyczną

Kawałeczki tkanin, skrawki szmatek, koraliki i perełki, ozdóbki, koronki, wstążki z rafii w tonacji delikatnych i wielobarwnych kolorów dominujące otoczenie. Stosy nici, jakże różniących się od siebie, szpilki w poduszeczkach do igieł, nożyczki, które wysyłają znaki w stronę rąk, które rwą się do pracy. Robótki, na które składają się przede wszytkim materiały z odzysku: tkaniny, papier, perełki, plastik, przędzione tasiemki. W końcu czas na kreatywne szycie, na kartonaż, na dekorację, haft i co więcej na coś, co przeobrazi nasze confetto i przyda mu formę jeszcze bardziej efektowną i cenniejszą. Oto proste confetto, które za sprawą rąk zdolnych [cml_media_alt id='113157']Janusz - Confetti (1)[/cml_media_alt]i kreatywnych przybiera kształt delikatny i wdzięczny dla naszego oka. Słynne słodycze, symbolizujące szczęście i pomyślność z migdałem z Avola w środku, powlekane białą bądź gorzką czekoladą o przeróżnych smakach, od cytrynowch po pomarańczowe, brzoskwiniowe mają bardzo daleką przeszłość. Dokumenty świadczą o czasach sięgających Starożytnego Rzymu. Również wtedy były wykorzystywane do obchodzenia uroczystego swiętowania narodzin oraz ślubów, tradycji zaczerpniętej z Dalekiego Wschodu. Kojarzące się nam z bombonierką, której powstanie ustala się na wiek XVIII , pełnią ważną rolę podczas ceremonii. We Włoszech ok. XV wieku narzeczony wg tradycji swojej przyszłej małżonce przekazywał w darze talerz z ceramiki, a na nim confetti jako znak płodności i pomyślności dla pary nowożeńców.

Zwyczaj wykonywania confetti, nieodzownie związanych z załączonymi do nich bombonierkami, obowiązkowo robionych ręcznie przez nasza artystkę Giulię, oraz sposób w jaki są ukazane w niniejszym artykule przemawiają o ich aktualności i wzbudzają zaciekawienie tych wszystkich, którzy poszkują nietypowych wyrobów.

Wyobraźnia nie zna granic, a bogaty wachlarz bombonierek rośnie. „Confetto” czyli słodki migdałek otulony w śnieżnobiałą tkaninę symbolizuje parę nowożenców. Błękitne confetto kojarzony z chłopczykiem, a różowe z dziewczynką, wesoło obwieszcza wszystkim zaproszonym chrzciny. Absolutnie niezbędne są nasze confetti na świętowanie całego szeregu uroczystości, przyjęć oraz ważnych wydarzeń. Nic nie dzieje się przypadkiem, zarówno pod względem dobierania koloru, jak i liczby confetti [cml_media_alt id='113158']Janusz - Confetti (3)[/cml_media_alt]zawartych w bombonierce, wszystko ma swoje znaczenie: 5 confetti symbolizuje płodność, długie życie, zdrowie, bogactwo, szczęście, 3 confetti nawiązują do pary z jednym dzieckiem natomiast 1 confetto podkreśla istotę wydarzenia. Confetti cytowane rownież w dziełach wybitnych włoskich pisarzy i poetów, jak na przykład G. Leopardi, G. Carducci, G. Verga, pełnią swoją rolę rownież wtedy, kiedy zjamują honorowe miejsce na nakrytym stole, przeważnie ułożone w koszyku.

Działalność Giulii Brenny, terapeutki rehabilitacji psychiatrycznej o specjalizacji z arteterapii jest owocem jej pasji, którą przekazuje w swoich robótkach i niewątpliwie przykuwają one naszą uwagę. Gałgankowe aniołki, torebki na chleb, łapki kuchenne, akcesoria, oraz wiele innych przedmiotów mocno kolorowych i dziwacznych wykonanych przy użyciu różnych technik szycia i obróbki pozyskuje sobie zwolenników. Tradycja, która według niektórych traci powoli swoją wagę, ale która w różnych środowiskach mimo wszystko wciąż cieszy się sukcesem.

To dzięki zaangażowaniu w tegu typu ręczne zajęcia odbywające się na oddziałach Szpitala S. Gerardo w Monzy osoby cierpiące na schizofrenię, na zaburzenia psychiczne bądź dotknięte depresją mogą przeżyć magiczne i relaksujące chwile.

Wszyscy ci, którzy uczestniczą w warsztatach zajęciowych organizowanych przez Giulię, mają możliwość komunikowania poprzez ich twórcze działanie. Zostaje im dana możliwość zdobywania nowych umiejętności oraz wypróbowanie siebie w pracy z różnymi materiałami. Wszystko to po to, aby pomóc osobie chorej i dać jej możliwość wyrażenia siebie w odmienny sposób, to znaczy poprzez doświadczenia kreatywne. Często osoby te mają trudności w nawiązaniu realcji z innymi, „a ja staram się im dostarczyć środki porozumiewania inne niż mowa”, tłumaczy Giulia. Warsztat staje się przestrzenią, która ułatwia spotkanie z innymi, a poza tym uczestniczenie w tych warsztatach u osób dotkniętych chorobą wspomaga i wzmacnia ich niezależność oraz poczucie własnej wartości.

Pienza, miasto zrodzone we śnie pewnego papieża

0

tłum. Katarzyna Kurkowska

Pienza to czarujące miasteczko w Toskanii oddalone o 50 km od Sieny. Dzięki swojej przepięknej renesansowej starówce w 1996 roku znalazła się na liście światowego dziedzictwa Unesco. Miasto ma stosunkowo krótką historię. Było niegdyś małą osadą o nazwie Corsignano, aż do roku 1462, kiedy to stało się spełnionym snem Enei Silvio Piccolominiego o stworzeniu uniwersalnego prototypu miasta idealnego. Dzieje miasta są więc ściśle związane z życiem samego Piccolominiego, urodzonego w Corsignano 18 października 1405 roku, który w roku 1458 został papieżem Piusem II. Projekt odbudowy niewielkiej osady został powierzony, przez samego Papieża, znanemu architektowi Rossellino, który przemienił ją w czarujące miasteczko o typowo średniowiecznej atmosferze.

Jednak kim był Enea Silvio Piccolomini? Literat, humanista i wielki oportunista wiódł bardzo burzliwe życie, które dziś mogłoby się wydawać niezbyt stosowne dla przyszłego papieża. Ale w XV wieku wszystko było możliwe… Enea Silvio był pierwszym z 18. dzieci Silvio Piccolominiego i Vittorii Forteguerri. W roku 1385, przez swoją przynależność do rodu szlacheckiego, rodzina Piccolominich, jedna z najbardziej wpływowych w Sienie, została wykluczona z życia publicznego miasta i zmuszona do wycofania się do siedzi[cml_media_alt id='113151']Morgantetti - Pienza (5)[/cml_media_alt]by przodków do Corsignano, gdzie żyła z uprawy roli, w trudnych warunkach ekonomicznych. W nadziei na poprawę losu rodziny i zauważywszy w synu nadzwyczajną skłonność do nauki, w 1423 roku ojciec posłał osiemnastoletniego wówczas Eneę Silvia do Sieny na studia prawnicze; jednak młody, zamiast usłuchać ojcowskich wskazówek, w pierwszych latach studiów oddawał się swojej ogromnej pasji do literatury klasycznej. Mimo to musiał jednak być posłuszny ojcu i poświęcić się w końcu nauce prawa. W Sienie uczęszczał na lekcje uznanych prawników zamieszanych w różnym stopniu w kwestię godzenia ze sobą skłóconego Kościoła zachodniego. Profesorem, który wywarł na nim największy wpływ był Mariano Sozzini, który obudził w nim entuzjazm do szeroko pojętej kultury humanistycznej, którą wzbogacał swoją wiedzę z zakresu prawa cywilnego. Spotkał także św. Bernardyna ze Sieny, którego kazania poruszały go do tego stopnia, że zaczął rozważać w duszy pomysł zostania zakonnikiem. Ten sam Święty mu to odradzał, nie widząc w nim powołania do życia kontemplacyjnego. Ze Sieny, przemierzając pół Italii, po spotkaniu z kardynałem Domenico Capranicą, który zatrudnił go na swojego sekretarza, dotarł do Bazylei, gdzie wstąpił do ruchu schizmatycznego, który przeciwstawiał się papieżowi Eugeniuszowi IV, stając się doradcą i sekretarzem Amadeusza VIII Sabaudzkiego, antypapieża o imieniu Feliks V.

Przeznaczenie (lub Opatrzność) zawsze czuwa: 10 listopada 1444 armia polsko-węgierska poniosła klęskę z rąk Turków pod Warną. Nawet dla dyplomaty takiego jak Cesarz Fryderyk III (wiecznie niezdecydowanego, zawieszonego pomiędzy papieżem i antypapieżem) koniecznym było przyjęcie pewnego stanowiska lub przynajmniej próba zjednoczenia sił, aby powstrzymać tureckie hordy. A kto lepiej od Enei Silvia nadawał się do naprawienia stosunków z Rzymem? Piccolomini, który był wówczas doradcą Cesarza, został więc wysłany jako ambasador do Rzymu.

Po dotarciu do Rzymu wykazał się wielką intuicją i publicznie przyznał się do własnych błędów, czym zyskał przebaczenie Eugeniusza IV, który jednakże postawił Fryderykowi III warunek: uznanie siebie za jedynego papieża. Wiadomość tę miał przekazać Enea Silvio, ustanowiony ad hoc sekretarzem apostolskim. W tym samym momencie był sekretarzem papieża, antypapieża i cesarza stojącym przed obliczem Gibelinich i Gwelfów. Przekroczywszy już wiek 40 lat, Piccolomini stwierdził, że czas poddać się (lub jak sam mówił „znosić”) czystości… rozpoczął więc karierę kościelną, która rozwijała sięna tyle szybko, że w roku 1458 w wieku 53 lat wstąpił na Tron Piotrowy jako Pius II. Jego wybór na papieża wzbudził wielkie oczekiwania wśród humanistów tamtych czasów, ale, jak to zwykle bywa, zostały srogo zawiedzione: Pius II owszem chciał pozostawić po sobie niezatarty ślad, jednak nie w związku ze swoimi zaletami humanisty czy człowieka pobożnego, a jako zwykła osoba.

Chciał stworzyć miasto idealne, tak bardzo upragnione przez panów i największych architektów epoki, takich jak Leon Battista Alberti czy Francesco di Giorgio Martini, i wspaniale namalowana w mieście idealnym Piero della Francesca. Było ono jego drogą do nieśmiertelności. Z oryginalnego projektu z 1459 roku zachowało się wiele piętnastowiecznych budynków, zwłaszcza wzdłuż traktu Rossellino i wokół placu Piusa II, na który „spoglądają” renesansowa Katedra, Urząd Miasta i Pałac Piccolominiego, zaraz obok Katedry, uważany za jeden z pierwszych przykładów architektury renesansu.

Prace potrwały nieco ponad trzy lata i już 29 sierpnia 1462 w dniu św. Jana Chrzciciela Pius II święcił Katedrę i inaugurował miasto Pienzę. Papież zdołał urzeczywistnić niezwykły sen: zbudować miasto zaprojektowane wg nowej filozofii, która stawiała człowieka w centrum wszechświata. Stara osada Corsignano już nie istniała, utopijne miasto powstało i otrzymało swoje imię: Pienza. Jednak ani Pius II, ani architekt Rossellino nie cieszyli się długo swoim dziełem. Zamieszani w serię dziwnych przypadków, zmarli obaj w roku 1464, w odstępie kilku miesięcy. Papież w Anconie, skąd miał wyruszyć na krucjatę, Rossellino kiedy obmyślał plan nowego miasta. Dziś, sześć wieków później, odwiedzając to fascynujące miasteczko, w sposób naturalny jesteśmy wdzięczni im obu. Pienza otoczona jest murami, główna droga połączona jest dwoma wejściami. Dzięki temu jest to w pełni strefa dla pieszych, dlatego jeśli przyjedziemy samochodem lub autokarem musimy zaparkować poza murami miasta. Wzdłuż głównej drogi, która prowadzi na najważniejszy plac, znajdują się boczne uliczki o pięknych nazwach, np. Via Bella Fortuna (Ulica Szczęścia), Via Del Bacio (Ulica Pocałunku), czy Via Dell’Amore (Ulica Miłości). Wszystkie one prowadzą do murów miasta, z których można cieszyć się piękną panoramą Val d’Orcia, wyglądającą jak luksusowy zielony płaszcz. Po odwiedzeniu historycznych miejsc i zabytków miasta, turysta nie może opuścić Pienzy bez spróbowania jej sławnego sera pecorino. Pecorino di Pienza, szczególnie doceniony już przez Wawrzyńca Wspaniałego, to gotowany ser produkowany z pełnotłustego surowego mleka owcy rasy sardyńskiej. Pecorino Toscano D.O.P, ceniony w całym kraju, to jedna z włoskich doskonałości.

Casarecce siciliane w kremie z pistacji i łososia

0

Składniki (dla 4 osób):

  • 400 g makaronu casarecce
  • 80 g łuskanych pistacji
  • 150 g wędzonego łososia
  • 300 ml śmietany
  • czosnek
  • pół kieliszka białego wytrawnego wina
  • natka pietruszki

Przygotowanie:

Pistacje gotować przez 3 minuty w nieosolonej wodzie, odcedzić, a następnie dodać śmietanę, szczyptę soli, pieprz oraz dwie łyżki oliwy z oliwek. Wszystkie składniki miksować aż do momentu uzyskania jednolitej i gładkiej masy.

Łososia pokroić w paski lub, jeśli wolicie, w kostkę i często mieszając podsmażyć na patelni wraz z jednym ząbkiem posiekanego czosnku przez parę minut, dodać wino i odparować. Kiedy wino będzie całkowicie odparowane, dodać krem z pistacji i gotować na bardzo małym ogniu przez 10 minut, często mieszając. Jeśli krem zbyt mocno zmniejszy swoją objętość dodać trochę śmietany. Makaron ugotować w dużej ilości osolonej wody, a następnie razem z kremem podsmażyć na patelni często mieszając. Podać od razu posypane natką pietruszki.

tłumaczenie pl: Zofia Babicka-Klecor

Alberto Amati, Włoch z pochodzenia, Polak z wyboru

0

tłum. Konrad Pustułka

Do Polski przyjechał 4 lata temu i szybko się tu zadomowił. Swoje zamiłowanie do muzyki odkrył uczęszczając do klasy fortepianu w konserwatorium im. G. Verdiego w Rawennie. Umiejętności wokalne szlifował pod bacznym okiem Maestro Franco Seguriniego.

Alberto, kiedy zacząłeś śpiewać i co Cię do tego skłoniło?

No cóż, zacząłem śpiewać w 1992 roku. Moja siostra startował wtedy w konkursie wokalnym, więc i ja chciałem sprawdzić swoje możliwości. W 1995 roku rozpocząłem współpracę z Vallemania Recording Studio oraz startowałem w wielu konkursach wokalnych i festiwalach, między innymi Stalattite d’oro czy Festival dell’Unità. Występowałem również we włoskiej telewizji: Tele San Marino, Video Regione, Rete1 Faenza.

Co robisz w Polsce i jaki repertuar prezentujesz?

Mam bardzo urozmaicony repertuar. Wykonuję piosenki z lat ’50 aż do współczesności. Śpiewam zarówno po włosku, jak i angielsku. Są to głównie utwory, które Polacy dobrze znają i lubią. Biorę udział w różnych muzycznych festiwalach, eventach, włoskich wieczorach, ale również śpiewam dla prywatnej publiczności na przykład na ślubach. Repertuar, który wykonuję to między innymi przeboje Celentano, Drupiego, Poveri, Modunio, Ramazottiego, Zucchero etc.

Jakiej muzyki słuchasz na co dzień? Czy masz swoich ulubionych wykonawców, którzy Cię inspirują?

Tak, oczywiście! Moi ulubieni włoscy piosenkarze to Mario Biondi, Francesco Renga, Raffaele Gualazzi, Simona Molinari. Z zagranicznych wykonawców bardzo lubię Michaela Bublé. Polski muzyk, który mnie inspiruje to zdecydowanie Piotr Sałata.

Co Ci się podoba w Polsce?

W Polsce bardzo podoba mi się to, że sklepy są czynne bardzo długo i nie ma tu „siesty”. W moim mieście we Włoszech nie kupisz nic po 21, a tutaj sklepy są otwarte nawet 24h. Druga rzecz, którą lubię to zachowanie Polaków na drogach. Tutaj ludzie jeżdżą bardzo dobrze, przestrzegają przepisów drogowych, we Włoszech na ulicy czujesz się jak w dżungli, nikt nie patrzy na zasady poprawnej jazdy. Uważam też, że w Polsce biurokracja jest dużo mniejsza niż we Włoszech, czeka się mniej w kolejkach i urzędach, aby coś załatwić.

Czy przekonałeś się do polskiego jedzenia ? Czy masz jakąś ulubioną potrawę?

Lubię moją rodzimą kuchnię, ale bardzo smakują mi tradycyjne polskie potrawy takie jak pierogi, żurek czy barszcz z uszkami.

A czego w Polsce nie lubisz?

Zdecydowanie nie lubię kiedy do pizzy podaje się sosy zrobione z ketchupu albo majonezu! Pizza polska nie do końca smakuje jak ta prawdziwa… Obserwując różnice kulturowe mogę jeszcze dodać, że ludzie we Włoszech są bardziej otwarci na zawieranie nowych znajomości, tutaj jest inaczej, przynajmniej z mojego punktu widzenia.

Czy zgadzasz się ze stereotypami dotyczącymi Polaków? Czy przed przyjazdem tutaj słyszałeś o nich?

Nie, nie wierzę w stereotypy, a o Polakach nigdy nie słyszałem żadnych.

Alberto, jakie masz plany na przyszłość?

Oczywiście chciałbym więcej koncertować, marzę również, aby zaśpiewać w Warszawie. W najbliższym czasie, 9 lipca, będę śpiewać podczas „Włoskiego Lata” w Bydgoszczy. Planuję też wziąć udział w XII Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Włoskiej „La Scarpa Italiana” w Wyrzysku.

No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Ci dalszej udanej kariery muzycznej w Polsce! Dziękuję bardzo za rozmowę!

Ja również dziękuję!