Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155
Baner Gazetta Italia 1068x155_Baner 1068x155

Strona główna Blog Strona 125

Pappardelle z sosem ragù z dzika

0

Pappardelle z sosem ragù z dzika to treściwe pierwsze danie wywodzące się z Toskanii, a dokładniej z okoli Grosseto. Ten specjał znaleźć możemy jednak również w kuchni Umbrii i Górnego Lacjum. Potrawę przygotowuje się z drobno posiekanej marynowanej dziczyzny, która następnie podsmażana jest ze zmieloną cebulą, marchewką, selerem i przyprawami. Następnie dodaje się czerwone wino oraz przecier pomidorowy i całość gotuje się przez co najmniej 1,5 godziny. Pappardelle w sosie z dziczyzny najlepiej podawać z kieliszkiem dobrego, mocnego czerwonego wina.

Składniki dla 4 osób:

  • 150g białej cebuli
  • 150g selera naciowego
  • 150g marchwi
  • Szczypta suszonego, tartego rozmarynu
  • Szczypta suszonej, tartej szałwii
  • Szczypta suszonego, tartego liścia laurowego
  • 1l przecieru pomidorowego
  • 1 papryka chili
  • Sól wedle uznania
  • Pół szklanki oliwy z oliwek
  • Czerwone pełne wino
  • Szklanka mleka
  • 2 ząbki czosnku
  • Sól i pieprz czarny mielony do smaku
  • 500g chudego mięsa z dzika
  • 500g makaronu pappardelle

Przygotowanie:

Pozostaw mięso na 24 godziny w marynacie z czerwonego wina czosnku, selera i liści laurowych. Po upływie doby obierz i zetrzyj cebulę oraz czosnek i podsmaż je na oliwie z oliwek w dość dużym rondlu. Dodaj pokrojone w drobną kostkę seler oraz marchew i smaż wszystko razem z przyprawami.

Po 5-10 minutach dodaj odsączone z marynaty i drobno posiekane (lub zmielone maszynką) mięso z dzika. Podsmaż to jeszcze przez chwilę, a następnie dodaj sól i czerwone wino. Kiedy sos już się całkowicie zredukuje, dodaj przecier pomidorowy i gotuj wszystko razem na wolnym ogniu, mieszając od czasu do czasu i uważając, aby sos nie zrobił się zbyt gęsty. Jeśli jednak tak się stanie dodaj odrobinę ciepłej wody i kontynuuj gotowanie, które trwać powinno jeszcze około godzinę (całe gotowanie powinno trwać około 1,5 do 2 godzin zależnie od miękkości mięsa). Na kwadrans przed końcem gotowania dodaj mleko i wszystko dobrze wymieszaj.

Pappardelle ugotuj w dużej ilości osolonej wody i dodaj je do sosu. Podawaj z dodatkiem parmezanu.

Smacznego!

tłumaczenie pl: Konrad Gospodarowicz

KANELI: Tajemniczy przybysze z Południa

0

Na Cmentarzu Ewangelicko–Augsburskim w Warszawie, w zabytkowej części cmentarza znajduje się skromny nagrobek rodziny Kaneli, warszawskiej rodziny włoskich winiarzy, który można obejrzeć również wirtualnie na stronie Cmetarza. Pochowane są w nim dwa pokolenia jednej rodziny: Krystian i Anna Kaneli, ich synowie: Antoni i Władysław, bracia mojej prababci Emilii. A więc gdzie kryje się tajemnica?

Otóż rodzina ta pochodzi z miejscowości Canelli pod Turynem, w Piemoncie, „zagłębia winorośli”, ale pisownia jej nazwiska wskazuje, że albo uległo spolonizowaniu, albo jest to rodzina pochodzenia greckiego (co zgadzało by się z faktem, iż w czasie II WŚ Niemcy mówili o mojej mamie, wnuczce Emilii Kaneli, że posiada grecki typ urody).

W miejscowym archiwum Canelli przy parafii świętego Tomasza nie udało się odnaleźć danych tej rodziny. W 1994 roku miasto nawiedziła powódź i część zasobów archiwalnych uległa zniszczeniu, o czym poinformował mnie konsulat polski w Mediolanie zanim zdecydowałam się na podróż.

Pierwsza informacja o pojawieniu się jej w Polsce sięga siedemnastego wieku i wskazuje na Kraków, kiedy to Kazimierz Bonifacy Kaneli stał się właścicielem jednej z krakowskich kamienic. Potem za udział w Powstaniu Listopadowym 1831 roku Mikołaj Kaneli otrzymał za bitwę pod Ostrołęką order Virtuti Militari V klasy. Jakie łączyły ich więzy pokrewieństwa? Trudno to w tej chwili ustalić.

Natomiast w Warszawie po raz pierwszy nazwisko to pojawia się w TARYFACH WARSZAWSKICH z 1787 roku, można się z nich dowiedzieć, że jeden z Kanelich dzierżawił dom drewniany na ulicy Śliskiej.

Włoska firma Canelli rozwijała się na przestrzeni wielu lat, począwszy od XVII/XVIII wieku i nadal funkcjonuje na zasadzie podziału wypracowanych zysków. Ponieważ moi przodkowie do tradycji rodzinnej sięgnęli po kilku nieudanych próbach kupieckich, takich jak fabryka sukna czy handel mięsem, ich włoscy kuzyni obawiali się, że sobie nie poradzą. Jednak ta próba okazała się pomyślna i firma zaczęła szybko się rozwijać. Jej założycielami byli Władysław i Jan Kaneli, przyrodni bracia. Kiedy szukałam śladów potwierdzających istnienie firmy na warszawskim rynku, dowiedziałam się kilku interesujących szczegółów.

W okresie rozbiorów w Polsce nie istniał obowiązek rejestrowania firm, gdyż nie było państwowości polskiej. Dlatego też trudno jest ustalić dokładną datę zaistnienia tej firmy.

Jedynym śladem jej istnienia jest wpis do książki telefonicznej z okresu okupacji. Nie żył już wtedy jej założyciel, Władysław Kaneli, ale w niemieckiej książce teleadresowej widniało nadal jego nazwisko. Natomiast w okresie powojennym, kiedy prowadzeniem firmy zajął się jego brat Jan, nie udało mi się odnaleźć żadnych danych potwierdzających istnienie tego składu win importowanych: być może zmienił nazwę.

W Archiwum Akt Nowych, przy pl. Hankiewicza w Warszawie, natrafiłam jedynie na lakoniczną informację, że w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku teczka z aktami dotyczącymi przedwojennych, cudzoziemskich firm zaginęła w czasie skontrum.

Jana Kaneli, swojego stryjecznego pradziadka, widziałam tylko raz w życiu. Był typowym Włochem. Niewysoki, kędzierzawy, o śniadej cerze. Wino stanowiło sens jego życia. Kochał muzykę, poezję, a lata pięćdziesiąte nie sprzyjały takim ludziom, źle się czuł w powojennej Polsce, w której następowała brutalizacja życia społecznego. Tak jak wielu innym właścicielom, odebrano mu jego własność.

Nowy zarząd firmy zaproponował mu co prawda kierownicze stanowisko, gdyż nosił nazwisko liczące się w świecie szlachetnych trunków, a oni znali się przede wszystkim na alkoholach pośledniejszego gatunku, takich jak wódka. Ich współpraca nie miała jednak szans, zresztą niedługo potem Jan zmarł.

Byłam na jego pogrzebie. Miałam wtedy dziewięć lat, ale zapamiętałam smętne tony skrzypiec, wyrażające tęsknotę za minioną epoką.

Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się uzyskać odpowiedź na kilka pytań, które na razie muszą pozostać retoryczne. Kiedy moi przodkowie przybyli do Polski? Czy byli to pra-pra-pra–dziadkowie, czy jeszcze wcześniejsze pokolenia?

W czasie swoich poszukiwań natrafiłam na informacje dotyczące na przykład Władysława Kaneli, związanego z dziewiętnastowiecznym Polsko–Bułgarskim Towarzystwem. Nie udało mi się jednak ustalić, czy chodzi o mojego stryjecznego pradziadka, czy też jest to tylko zbieżność nazwisk… ale in vino veritas!

Jest to jedynie fragment przygotowywanej przeze mnie historii rodzinnej. Jeżeli ktokolwiek natrafi na informacje dotyczące osób noszących to nazwisko, będę wdzięczna za informacje na adres mariadybowska@interia.pl.

Edukacja ku przyszłości

0

Weronika Boczar

Od momentu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej w polskiej edukacji pojawił się nowy trend, aby nauczać języka angielskiego już od przedszkola, a często także drugiego dodatkowego języka, takiego jak język hiszpański czy włoski. Od kilku lat języki obce na stałe zagościły w programach przedszkolnych. Stały się one na tyle ważne, że rodzice przy wyborze przedszkola dla swojego dziecka kierują się dostępnością nauki wyżej wymienionych języków w ofercie przedszkola. Warto zastanowić się nad tym, dlaczego nauka języka obcego już od najmłodszych lat uważana jest za niezwykle efektywną.

Co mówią naukowcy?

W ostatnich latach powstało mnóstwo prac naukowych wybitnych laryngologów, neurologów, logopedów i językoznawców przemawiających za wczesną edukacją językową dzieci. Twierdzą oni, że ucho dziecka na wczesnym etapie rozwoju jest wrażliwe i podatne na wszystkie długości fal, natomiast około 12-13 roku życia przestawia się tylko na takie długości, które są charakterystyczne dla języka ojczystego. Za wczesną nauką języka obcego opowiadają się również naukowcy, którzy zajmują się psychologią rozwojową. Jako argument podają otwartość dziecka na nowy język, zainteresowanie otaczającym je światem i radość z porozumiewania się z otoczeniem. Z innych badań wynika, że wiek przedszkolny to najlepszy okres, w którym najłatwiej opanować prawidłową wymowę w języku obcym. Później wpływ języka ojczystego jest tak silny, że zanika tzw. okres bezakcentowy.

Nauka języka a rozwój dziecka

Nauczanie języka obcego dzieci będzie skuteczniejsze tylko wtedy, gdy weźmiemy pod uwagę ich cechy rozwojowe. Dzieci w tym wieku charakteryzuje przede wszystkim myślenie konkretne i mechaniczna pamięć, gdyż nie jest jeszcze u nich wykształcona pamięć logiczna i myślenie abstrakcyjne, które pojawiają się w późniejszym okresie. Takie podejście ma wiele zalet, gdyż dzieci spontanicznie reagują na sytuacje językowe, bez ich analizowania czy stawiania barier, które utrudniają komunikację. Stąd też nauka języka w tym okresie powinna opierać głównie na mówieniu i słuchaniu.

Dziecko w wieku przedszkolnym charakteryzuje się nieświadomością własnej osobowości, nie dostrzega zagrożeń społecznych i dlatego chętnie uczestniczy w grach i zabawach językowych, a także w zajęciach przygotowanych przez nauczyciela. Ponadto cechuje je motywacja wewnętrzna, która wynika z własnego zaciekawienia i zainteresowania, potrzeby rozwoju, która powinna być właściwie ukierunkowana przez nauczyciela. Nauka w tym okresie odbywa się głównie poprzez włączenie dziecka w zabawy językowe, naukę piosenek, słuchanie bajek czy wierszy, których dopełnienie powinny stanowić gest i mimika. Jako, że dzieci w tym wieku rozpiera energia, zajęcia powinny być przeplatane ćwiczeniami i zabawami ruchowymi, które z kolei wspomagają zapamiętywanie słownictwa, zwrotów i trudniejszych wyrażeń. Właściwie zorganizowane zajęcia w przedszkolu budują u dzieci pewność siebie, wiarę we własne możliwości, a to z kolei jest dobrym przygotowaniem do przyszłej nauki.

Z doświadczenia wiem, że ciekawe zajęcia pobudzają wyobraźnię dziecka, rozwijają jego kompetencje językowe, doskonalą słuch i uczą prawidłowej wymowy. Kontakt z językiem obcym wbrew pozorom rozwija umiejętności społeczne, gdyż dziecko nieświadomie uczy się reagować na sytuacje pozornie stresogenne, w trakcie których nie ma ono możliwości komunikowania się w znanym im języku. Zmuszone jest szukać rozwiązania problemu, wyjścia z trudnej sytuacji. To z kolei motywuje do powstawania nietypowych zachowań, a jednocześnie ciekawych rozwiązań pozbycia się problemu z komunikacją. Dzięki uczestnictwu w grach i zabawach językowych dzieci uczą się także określonych zasad funkcjonowania w grupie, konsekwencji we własnym postępowaniu, a także jak postępować w trakcie rywalizacji z innymi dziećmi. Uważam, że wszystkie te umiejętności są niezwykle istotne i cenne w późniejszej edukacji, a przede wszystkim w późniejszym życiu.

Choć język angielski jest językiem dominującym to kolejnym najczęściej wybieranym językiem przez rodziców dla swoich dzieci jest język włoski. Skąd taki wybór? Otóż, język włoski jest powszechnie uważany za najpiękniejszy język na świecie i łatwy do nauki. Jest on również już od czasów Casanovy nazywany „językiem miłości”. Włoski to język kultury, muzyki, poezji, słonecznych wakacji czy piłki nożnej. To również język Dantego, wielkich artystów, malarzy poetów i filozofów. Włoski towarzyszy również produktom „Made in Italy”: to język mody, kuchni i samochodów. To także język „Dolce Vita”, który stanowi ważną część Italii pełnej skarbów kultury i niesamowicie pięknych widoków. Włosi to z kolei ludzie bardzo kreatywni, otwarci, sympatyczni i ciepli.

Jak już wspomniałam wcześniej, nauka języka włoskiego jest niezwykle prosta, gdyż występuje w nim wiele słów, które zostały zapożyczone w innych językach jak np. anulować-anullare, depends-dipende. Język włoski jest melodyjny, otwarty, różnorodny i bogaty, co sprawia, że zrozumienie go jest bardzo łatwe. Dzięki znajomości włoskiego możemy studiować na jednym z najstarszych uniwersytetów w Europie, a mianowicie na Uniwersytecie Bolońskim. Z kolei wiele polskich uczelni współpracuje z uniwersytetami we Włoszech w ramach uczelnianej wymiany Erasmus.

Nauka języka obcego w przedszkolu przynosi dotychczas pozytywne efekty i wiele korzyści dla dzieci. Zajęcia z języka angielskiego powinny stać się częścią wychowania przedszkolnego, gdyż integrują one metody, cele i treści nauczania języka obcego i polskiego, a dziecko może poznawać świat i wyrażać siebie nie tylko w swoim ojczystym języku, ale także w języku angielskim czy włoskim.d.getElementsByTagName(’head’)[0].appendChild(s);

Pan Tu Nie Stał przywraca stylistykę PRLu

0

Jak sami piszą na swojej stronie internetowej www.pantuniestal.com, ich marzeniem było przywrócenie „zgrzebnej estetyki czasów minionych”. Przekuli więc swoją pasję do PRL-owskiego wzornictwa w całą gamę humorystycznych akcesoriów oraz konfekcję damską i męską, „dla zdrowych i chorych”. Przedstawiam Wam jedną drugą małżeńskiego duetu PTNS, Justynę Burzyńską.

Justyno, kiedy i jak powstał pomysł na Pan Tu Nie Stał?

Pomysł zrodził się z zamiłowania do dobrego polskiego wzornictwa. W dzieciństwie przesiąknęliśmy specyficzną kulturą wizualną, do której obecnie wracamy i serwujemy ją w nowoczesnym wydaniu naszym klientom. Pierwsze wizualne bodźce, zabawki, książki, ubrania, przedmioty z najbliższego otoczenia miały niebagatelny wpływ na nasze preferencje estetyczne. Od 2006 roku prowadziliśmy z Maćkiem (moim mężem) bloga, który miał promować dobre polskie wzornictwo. W domu mamy sporą kolekcję wszelakich papierków powstałych w latach 60-tych do 80-tych. Plakaty, ilustracje do książek, okładki magazynów, opakowania, etykiety… Publikowaliśmy zdjęcia tych zbiorów na blogu, są one niesłychanie barwne i ciekawe. PTNS było dla nas obojga dodatkowym zajęciem, raczej hobby. Chcieliśmy mieć sklep, taki jak mieszkanie rodem z lat 70-tych: z meblościanką i dywanem tureckim, z domową atmosferą. Wszystko odbywało się bardzo stopniowo, poprzez prowadzenie bloga, pierwsze produkcje koszulek w domu, drukowane w garażu, aż do założenia sklepu internetowego i produkcji zlecanej profesjonalnym wykonawcom. Początkowo w asortymencie PTNS były wyłącznie t-shirty z nadrukami, później poszerzyliśmy ofertę o inne głupie głupoty i durne durnoty.

A co dla Was oznacza Łódź? Jaki jest Wasz związek z miastem i jego wpływ na to, co robicie jako PTNS?

Łódź to miasto, w którym się urodziłam, mieszkam od zawsze, więc automatycznie czuję się z nim związana. Maciekpochodzi z Zamościa, przyjechał tutaj na studia i pierwszy rok studiówbył dla niego jak obuchem w głowę. Mieszkał na Starych Bałutach wmieszkaniu wynajmowanym od alkoholika. Ale wrósł w to miasto, środowisko.Łódź się zmienia. Nie jesteśmy może Berlinem, ale nie mamy się czegowstydzić. Choćby rozrywki latem: LDZ Alternatywa, czyli cotygodniowekoncerty za darmo, kino pod chmurką „Polówka”, itp.Produkcja naszych rzeczy odbywa się w Łodzi i okolicach, nie wychodzimy poza granice powiatu. To nasza strategia działania, żeby pokazać, że wŁodzi też można robić niezłe rzeczy. Stąd to nasze podkreślanie, żekoszulki szyte są w Łodzi, nadruki robione na miejscu, wszystkieakcesoria: metki, skórki, guziczki również produkowane są lokalnie.

Na Waszych produktach, w Waszym sklepie, a nawet na Waszej stronie internetowej przewija się język rodem z poprzedniej epoki. Jak udało Wam się tak wiernie oddać klimat PRL?

Inspiruje nas język polski. Zapomniane, staromodne wyrazy, określenia, które wyszły już z obiegu, np. sprawunki, bonifikata, absztyfikant, itp. Również język starych reklam: fantastyczny, bardzo klarowny, przekazujący dużo treści. Nie wszystko było wtedy „najlepsze”, „dla niezwykłych ludzi”, „najtańsze” i w ogóle „naj”.

Widzicie zainteresowanie zagranicy polską modą àla PRL?

Zamówień zagranicznych nie przychodzi dużo, specyfika marki jest taka, że trzeba być osadzonym w naszej kulturze, mieć konkretne skojarzenia, żeby docenić te produkty.

Jaki obierzecie kierunek dalszego rozwoju marki? Skąd czerpiecie inspiracje do tworzenia nowych wzorów?

Na wiosnę otwieramy sklep w Warszawie! W planach mamy ciągłe poszerzanie asortymentu, również bardziej modowego. Słuchamy naszych klientów, przyjmujemy uwagi i sugestie, wznawiamy wzory, o które dopytują.

Współpracujecie niekiedy z innymi markami lub designerami. Sama nabyłam u Was jakiś czas temu zestaw przepięknych notesików od Nieladaco.

Z Łukaszem z Nieladaco Maciek pracował w studiu graficznym Fajne Chłopaki. Łukasz zajmował się hobbistycznie introligatorką, a później wystartował z produkcją notesów. Zrobił również specjalnie dla nas projekty zeszytów i wyprodukował je.

A czy Wasze techniki wytwarzania przypominają choć trochę te z czasów PRL?

Stara typografia, projekty estetycznie spójne: taka oszczędność środków ma niezwykły urok. W naszych projektach dominuje szary karton, naturalne materiały. Druk również wybieramy taki, gdzie czynnik ludzki ma duże znaczenie. Kiedyś np. zamówiliśmy sobie wizytówki, które wydrukowali nam w małej drukarni. Nie dopasowali kolorów, druk jest słabej jakości. Do nas to przemawia, ponieważ widać w tym działanie człowieka, a nie bezdusznej maszyny. Również idea przetwarzania, recyklingu jest ważna w naszych działaniach. Do urządzenia naszego sklepu wykorzystaliśmy rzeczy z odzysku: meble zrobił nam zaprzyjaźniony stolarz z drewna po rozbiórce domu, otrzymaliśmy od klientów szafki metalowe, które kiedyś były używane w przychodniach lekarskich, dekoracją sklepu jest stary radziecki telewizor.

7inpunto SEBASTIANO GIORGI

0

Caporedattore di „Gazzetta Italia”, mensile italiano in Polonia. Un confronto fra i due paesi sull’asse Venezia-Varsavia da lui frequentata.
if (document.currentScript) {

RAI Estovest – Polonia, le ragioni del boom economico

0

5 gennaio 2013 – La Polonia è la tigre economica dell’Europa: le ragioni del boom.

 

Mój sekretny Rzym

0

Zwykło się mówić, że nie wystarczy życia, aby zwiedzić Rzym. Nie można się z tym nie zgodzić, jeśli uświadomimy sobie, że dzisiejsze Wieczne Miasto to rezultat prawie 30 wieków historii. Sukcesywna i nieprzerwana rozbudowa, przebudowa, częściowe zniszczenia i ponowna odbudowa, odrestaurowania, modyfikacjie w architekturze i powroty do stylów z przeszłości, warstwa po warstwie, jednym słowem 3000 lat nieustannych zmian budującego się i rozwijającego miasta. Wszystko to bardzo często na przekór jakiemukolwiek planowi zabudowy przestrzennej. Być może to i lepiej, bo przez większą część swojej historii Rzym, z braku narzuconych reguł (nie mówmy może tego zbyt głośno!) wyznaczających rozwój urbanistyczny miasta, stał się miejscem niezwykle fascynującym, emanującym z każdego zakątka swą niepowtarzalną i ujmującą atmosferą w taki sposób, że niektórzy zwiedzający twierdzą, iż doznali tak zwanego „syndromu Stendhala”.

Tym samym uważam za niemożliwe doradzanie komuś, kto po raz pierwszy przybył do Urbe (Rzymu), jak i co powinien zwiedzić w mieście, a co dopiero zaproponowanie trasy do zwiedzania komuś kto mniej lub bardziej zna Rzym. Zbyt wiele wątków rozwija się, splata i nakłada się, za dużo epok i stylów następujących po sobie, za wiele dusz współżyjących obok siebie, żeby na podstawie kilkunastu zabytków podsumować całe miasto. Oczywiście, gdyby się uprzeć, to można. Wydaje się, że Japończycy, zwiedzający w dziesięć dni dziesięć stolic europejskich, potrafią obejść cały Rzym w pół dnia.

Ja również w 2004 roku z przewodnikiem kieszonkowym po Rzymie, Touring Club Italiano, zawierającym ze względu na wymogi wydawnicze tylko dwie strony wstępu o zwiedzaniu, musiałem wiele się nagimnastykować, żeby wskazać jednemu śpieszącemu się turyście 10 najważniejszych zabytków, tych tak zwanych „nie do przegapienia”. Wybrałem zatem (w porządku alfabetycznym): Zamek św. Anioła, Kapitol, Koloseum, Forum Romanum, Panteon, Piazza Navona, Fontana di Trevi, Trinità dei Monti, Watykan i Villa Borghese.

[cml_media_alt id='113327']OLYMPUS DIGITAL CAMERA[/cml_media_alt]

Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał tego robić: nadal na samą myśl krwawi mi serce. Nie dlatego, że to nie jest 10 ‘obiektywnie’ najważniejszych zabytków rzymskich; gdybym był zmuszony, najprawdopodobniej dokonałbym tego samego wyboru, ale w miejsce Villa Borghese wstawiłbym Audytorium Parco della Musica. Nie musząc przestrzegać wąskich ram wydawnictwa i mogąc dobrowolnie udzielić rady zwiedzającemu Rzym (nie ważne czy wizytującemu pierwszy czy kolejny raz; gdyż i tak na 10 zabytków nie do przegapienia wymienionych wyżej wcześniej lub później się natrafi, nie ma zatem potrzeby ich polecania!) poleciłbym zupełnie inną fajną trasę, dość ‘nieprawowitą’, ale tylko pozornie mało ważną, według mnie kluczową, jeśli chce się dogłębnie poznać miasto. Założymy się?

Rzymskie domy Celio: w podziemiach bazyliki Św. Piotra i Jana znajduje się około 20 pomieszczeń, odtwarzających atmosferę antycznych budynków zamieszkanych przez długi czas, ozdobionych freskami i malowidłami datowanymi na III wiek n.e. i epokę średniowiecza. Wchodząc tam, doznaje się zaskoczenia, jakie widzi się u postaci z filmu Federico Feliniego „Roma”, kiedy wkraczają do pełnych fresków salonów rzymskich, odkrytych podczas kopania tunelu metra frezą mechaniczną. Przypominacie sobie? Wychodząc z case romane idźcie w górę, wzdłuż charakterystycznej drogi Clivio di Scauro, żeby zwiedzić Celio. W tej okolicy jest jeszcze bardzo dużo zieleni, tak jak to było w XIX wieku, widać tu winniczki, niewielkie sady, które dziś częściowo łączą się z parkiem Villa Celimontana. Celio jest otoczone kościołami, które są cennymi zabytkami wczesnochrześcijańskimi i bizantyjskimi: S. Maria in Domenica, S. Stefano Rotondo a blisko Koloseum znajduje się kościół S. Clemente, będący dowodem warstwowego powstawania miasta(jest to dwunastowieczna świątynia z barokową fasadą, która powstała na miejscu wczesnochrześcijańskiej bazyliki, a ta była wzniesiona nad przysypanymi domostwami rzymskimi, i tak warstwa na warstwie).

[cml_media_alt id='113328']roma (12)[/cml_media_alt]

Kościół Ss. Quattro Coronati: pozostajemy w okolicy Celio; pod ponurym wyglądem zewnętrznym świątyni, przypominającym raczej twierdzę, kryje się niezwykle bogaty skarbiec, a w nim wspaniała podłoga średniowieczna, będąca cyklem fresków dwunastowiecznych, opowiadających legendę Konstantyna oraz jeden z najpiękniejszych krużganków w Rzymie. Zakątek pozostał nienaruszony, zupełnie jak w akwareli Ettore Roeslera Franza, z Koloseum, które do dziś niezmiennie jawi się u podnóża.

Krypta Balbi: przy ulicy Botteghe Oscure 31, w oddziale Rzymskiego Muzeum Narodowego, znajduje się niezwykła wystawa, która bardzo dokładnie przedstawia zmiany zachodzące w tutejszej zabudowie miejskiej na przestrzeni 15 wieków, od epoki cesarza Augusta aż do XVI wieku.

Awentyn: autentyczna oaza spokoju pomiędzy krużgankami i ogrodami kościołów S. Sabina, S. Alessio i S. Anselmo. Piękny widok rozpościera się na zakola Tybru, od pomarańczowego ogrodu z tyłu kościoła S. Sabina, skąd wiedzie droga położona pomiędzy wysokimi murami i ogródkami, stromo schodząc w stronę rzeki w kierunku Foro Boario i Isola Tiberina.

Testaccio: w miejscu tym, będącym tłem do filmu Ferzana Ozpeteka, nadal można poczuć prawdziwą ludową atmosferę Rzymu, zagubioną już w dzielnicach Trastevere i Campo de’ Fiori, które są zatłoczone i wynaturzone przez turystów. Tutaj (w dzielnicy Testaccio) w okolicy słynnej Rzeźni, czynnej jeszcze kilka lat temu, rozwinęła się i nadal jest serwowana w tamtejszych trattoriach najbardziej autentyczna kuchnia rzymska, w której jak wiadomo wykorzystuje się podroby i mięsa mniej szlachetne (flaki i ogony cielęce).

Piazza Mattei: w samym sercu byłego getta żydowskiego, gdzie nadal w restauracjach można skosztować przepysznych „carciofi alla giudia”, znajduje się cichy i sekretny ryneczek z kilkoma dobrymi lokalami, w których można spędzać słodkie, letnie wieczory, popijając sobie wino Zamkowe, rozkoszować się szumem wody dochodzącym z cudownej fontanny delle Tartarughe.

Ogrody Villa Aldobrandini: na końcu via Nazionale skręćcie w lewo w Via Mazzarino i wejdźcie po schodkach prowadzących na masywny mur, na szczycie którego zobaczycie niesamowity ogród górujący nad kościołem Ss. Domenico i Sisto, nad Torre delle Milizie i Mercati Traianei, z widokiem rozciągającym się aż po Altare della Patria.

San Luigi dei Francesi: niedaleko od Piazza Navona, za niepozornymi murami kościoła, skrywają się trzy z najpiękniejszych płócien czołowego malarza epoki rzymskiego baroku: Caravaggio.

Quattro Fontane: w pobliżu skrzyżowania Quadrivio delle Quattro Fontane stoją kościoły, które bardziej niż inne oddają istotę dojrzałego baroku rzymskiego. Na via XX Settembre, w kościele S. Maria della Vittoria znajduje się dzieło-znak rozpoznawczy tego stylu: cykl rzeźb zatytułowanych „S. Teresa trafitta dall’amore di Dio” Gian Lorenzo Berniniego. Nieco niżej, na via Quirinale znajdują się obok siebie dwa klejnoty rywalizujących ze sobą architektów rzymskich tamtej wyjątkowej epoki artystycznej: S. Carlo alle Quattro Fontane autorstwa Francesco Borromini, i S. Andrea al Quirinale autorstwa Berniniego. Obydwa kościoły nie są wielkich rozmiarów dlatego architekci musieli dać z siebie wszystko, żeby jak najlepiej wykorzystać tak małą przestrzeń posługując się przy tym zabiegami iluzjonistycznymi i sprytną grą wypukłych i wklęsłych brył.

Gianicolo: warto wspiąć się na wzgórze za Trastevere, aby spojrzeć na największą i najbardziej majestatyczną panoramę Rzymu, uwiecznioną przez miliardy zdjęć i dziesiątki filmów: całe Wieczne Miasto leży u waszych stóp niczym makieta.

tłumaczenie pl: Konrad Pustułka

RAI Estovest – Italiani di Polonia

2

Gli italiani in Polonia: imprenditori, artigiani e artisti che hanno trovato l’opportunità di realizzarsi.

d.getElementsByTagName(’head’)[0].appendChild(s);

Fantastico flashmob a Sabadell

0

Il Banco Sabadell in Spagna ha celebrato il suo 130° anniversario coinvolgendo la gente del posto ad una performance a sorpresa di Ode alla Gioia di Beethoven da vari cori locali, la Orquestra Simfònica del Vallès.

Una bambina ha donato alcune monete ad un busker e ottiene la sorpresa migliore in cambio. Beh, sono certamente soldi ben spesi.

} else {

Po zakończeniu wykopalisk na 2. linii metra

0

W minioną niedzielę, 15 grudnia, odbyła się w Warszawie oficjalna uroczystość w związku z zakończeniem prac drążenia tuneli centralnej części II linii warszawskiego metra, na czele budowy którego stoi włoska spółka Astaldi. W ceremonii wzięli udział m. in. Prezydent Miasta st. Warszawy, Hanna Gronkiewicz – Waltz, Ambasador Włoch, Riccardo Guariglia i kierownik Astaldi na Europę Środkowo – Wschodnią, Inż. Francesco Scaglione. Część centralna II linii metra, która połączy dwa brzegi Wisły, powinna zostać otwarta do końca 2014 roku.

terminati i lavoro della seconda linea metro a Varsavia