Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
Nutella_Gazzetta_Italia_1068x155_px_final
Gazetta Italia 1068x155

Strona główna Blog Strona 146

Enrico Pavoni esempio raro di uomo-azienda

0

A pochi giorni dall’esequie del Dott. Pavoni, scomparso all’ eta’ di 62 anni, faccio ancora fatica a trattenere la commozione, ma tenterò di evitare di scadere nel retorico.

Per oltre un ventennio Pavoni è stato il simbolo della presenza industriale italiana in Polonia guidando la multinazionale torinese Fiat.

Le esperienze di vita personali, aiutano spesso il giornalista a dare una valutazione più o meno analitica dei fatti; di conseguenza, nel mio caso personale, avere un padre che ha lavorato per 31 anni alla Fiat in svariate sedi (Grecia, Portogallo, Singapore, Spagna etc) mi aiuta nel cercare di trasmettere l’impegno di Pavoni e il suo legame all’azienda. Ricordo spesso mio padre partire la domenica per raggiungere Torino per essere presente ai corsi Fiat che si tenevano al centro studi del Marentino. E così ricordo il Dott. Pavoni, persona integerrima, frutto anche di una vera e propria “scuola Fiat” che riuscì a creare già negli anni Settanta una classe di uomini formati professionalmente, legati fortemente all’azienda e pronti a dare il massimo impegno per il raggiungimento degli obiettivi. Ma Pavoni, al timone di Fiat Auto Poland sin dal 2002, non era solo la bandiera della Fiat e cercherò di raccontare qualche aneddoto che mi ha portato a conoscerne alcuni lati di questa grande meno noti ai media.

Episodio 1

Quando, nel 1996 ci fu l’incendio del Teatro La Fenice di Venezia, l’Istituto di Cultura di Varsavia mobilitò una commissione all’interno della quale vi erano alcune aziende tra le più importanti. Io, all’epoca funzionario del gruppo Fininvest, fui delegato dal mio direttore generale, di presenziare alla Commissione. Ricordo che ci si riuniva verso le 19.00 e fu lì che ebbi l’onore di collaborare con il Dott. Pavoni. Il suo carisma, e la sua profonda cultura mi imponevano una certa sudditanza psicologica. Ero terrorizzato nell’intervenire temendo di dire qualche sciocchezza e ascoltavo quest’uomo di piccola statura ma con una proprietà lessicale ed una conoscenza del mondo della lirica e in più mi stupivo della sua freschezza mentale, mentre io ero già sfinito dalla giornata lavorativa.

Episodio2

Ricordo che durante la mia breve carriera nell’automobilismo amatoriale, chiesi a lui un aiuto nel reperimento di sponsorizzazioni visto che usavo auto del gruppo Fiat. Fu subito disponibilissimo e mi mise in contatto con il Dott. Livio Guida, direttore della Selenia (ex Olio Fiat) e grazie a quel contatto riuscii a coprire le altissime spese e a vincere 2 titoli polacchi nelle gare su circuito.

Episodio3

Ricordo che durante un evento ufficiale, correva l’anno 2006, dove la sua presenza era garanzia di prestigio, riuscii ad avere 5 minuti con lui a quattrocchi. Ebbene in quell’occasione feci una gaffe colossale. Gli chiesi se era costato molto riuscire ad ottenere che le auto dei parlamentari fossero Lancia. Diventò rosso in volto, e parecchio indispettito mi rispose che in occasione di quell’appalto, furono i tedeschi a presentare strane buste “fuori budget” e il gruppo Fiat aveva vinto quell’appalto solo presentando la migliore offerta. Capii di aver fatto una domanda fuori luogo ma capii con un uomo della sua caratura non avrei dovuto fare commenti da “bar dello sport”.

Ecco io ho scritto di getto e con il cuore il mio ricordo di un grande uomo simbolo. Come ho dichiarato anche sul video a lui dedicato, mi piacerebbe che venissero prese iniziative volte a mantenere vivo il ricordo di un personaggio che non sarà facile rimpiazzare. Quindi la redazione di Gazzetta Italia è aperta a ricevere proposte di eventi, siano essi premi letterari o iniziative caritative, a intitolarle alla memoria di questo piccolo grande uomo.

R.I.P. Enrico Pavoni

Roma 25 Marzo 1950 – Varsavia 21 Ottobre 2012

 

Na motocyklu przez moją Sycylię

0

Jak pamiętają Ci, którzy śledzą moje podróże na motocyklu, tego lata zakończyłem małe przedsięwzięcie, realizując jednocześnie mój sen o przejechaniu ulicami Korsyki, Sardynii i Sycylii w ciągu jednej wyprawy. O Korsyce i o Sardynii już wam coś wspominałem, jednak mówienie o Sycylii dla Sycylijczyka, który od wielu lat żyje za granicą, jest tak trudne, że zacytuję słowa poety Katullusa użyte w epigramacie LXXXV:

Odi et amo. Quare id faciam, fortasse requiris.
Nescio, sed fieri sentio et excrucior

Ciechanowicz przetłumaczył to tak:

Nienawidzę i kocham. Czemu tak się dzieje —

Spytasz. Nie wiem. Lecz czuję, że tak jest. I cierpię.

Nienawidzę laksyzmu niektórych Sycylijczyków, niedoceniania przez nich darów własnej ziemi, a czasem ich niedostatecznego ducha obywatelskiego, jednak z drugiej strony urzeka mnie piękno krajobrazów, mieszanka kulturowa, wynik wielu stuleci dominacji, i serdeczność ludności, której nie odczułem z taką intensywnością ani na Korsyce, ani na Sardynii. Może fakt, że niedawno obserwując w garażu moją ukochaną Hondę Translap z nieco już zakurzonym siedzeniem, pożegnałem się z nią na swój sposób, może… może kiedy mniej się jeździ, potęgują się pragnienia, które prowadzą nas motocyklistów w stronę wirtualnych tras duszy. Moja Sycylia, ta wschodnia dla jasności, jest jak paleta różnorodnych barw i smaków. Począwszy od bieli szczytu Etny po czerń jej zastygłej lawy, od żółci i pomarańczy gajów cytrusowych równiny Katanii po czerwień zapierających dech w piersiach zachodów słońca, nie zapominając o odcieniach intensywnego błękitu morza, które tylko tutaj można zobaczyć. Nacieszcie się tym artykułem, ale przede wszystkim tym zbiorem fotografii, z kieliszkiem dobrego Nero d’Avola lub jednego z wielu innych wspaniałych sycylijskich win. Jeśli często korzystacie z sieci, chciałbym poznać wasze opinie na temat krótkiego filmiku zmontowanego tylko za pomocą smartphonu. Otwórzcie kanał Gazzetta Italia na youtube i wpiszcie: Tribute to Sicily.

Nacieszcie się tymi zdjęciami i pomyślcie czy tego lata nie warto byłoby zarezerwować jakiejś wycieczki na Trinacrię (alternatywna nazwa Sycylii używana od czasów antycznych – przyp. tłum.).

Ja również to zrobię… jeśli Bóg pozwoli…

Jaka będzie Europa?

0

Wraz z nasileniem się kryzysu oraz wzrostem zadłużenia, coraz bardziej przybiera na sile potrzeba stworzenia federalnej Europy. W tym względzie EBC (Europejski Bank Centralny) przyjmuje rolę ostatniej deski ratunku, będącej w stanie uratować stary kontynent od jego zapowiadanego kresu. Jednakże strategia EBC, która w jaśniejszy sposób zaczyna rysować się w wypowiedziach jej prezesa Maria Draghiego, zasługuje na głębszą refleksję.

Najpierw w kwestii planu nieograniczonego wykupu obligacji krajów w kryzysie, szef EBC powiedział:

– „kupimy obligacje tylko tych państw, które zaakceptują ściśle określone warunki, a następnie dokładnie zweryfikujemy, czy zostały one spełnione”.

– „oczywiście nie reaktywujemy programu, jeśli dane państwo nie przestrzega porozumień. Poinformowaliśmy, że operacje zostaną zawieszone, gdy tylko dane państwo zostanie poddane kontroli”.

Następnie, w sprawie propozycji Wolfganga Schaeubla (CDU), który poprosił najwyższego komisarza walut, aby ten skontrolował rachunki państw strefy euro, dodał:

– „byłoby rozsądnie, gdyby rządy przeanalizowały ją uważnie. Jednej rzeczy jestem pewien, a mianowicie tej, że jeśli chcemy przywrócić zaufanie do strefy euro, jej państwa muszą zrezygnować z części swojej suwerenności na poziomie europejskim” nawet jeśli „podjęły już kroki, które mogłyby wydawać się nie do pomyślenia rok temu”, te obecne „nie są wystarczające”. „Wiele rządów nadal nie może pojąć, że już dawno temu straciły swoją suwerenność, ponieważ mocno się zadłużyły i są zdane na łaskę rynków finansowych”.

EBC dość wyraźnie już mówi, że „jeśli chcecie osłony przed rynkami, zrezygnujcie z waszej suwerenności i pozwólcie mi zweryfikować jak zarządzacie i wydajecie wasze środki finansowe”.

Mówiąc to, EBC zgadza się z tymi, którzy twierdza, że ta polityka zawiodła i, że jedynym ratunkiem jest pozostawienie swobody w działaniach komisarzom i funkcjonariuszom „europejskim”, którzy w najlepszej z hipotez mają przygotowanie bankowe lub przynajmniej wieloletnie doświadczenie w pracy z wieloma komisjami europejskimi, tj. którzy mają metodę oceny odległą od rzeczywistości i zwykłych ludzi.

W tym przypadku bylibyśmy świadkami federalnej Unii Europejskiej połączonej poprzez długi i kontrolę rachunków ze strony niemieckiej, nad którą Europejczycy nie mieliby żadnej kontroli.

Połączenie Europy w federacje pod jedną flagą jest marzeniem, które wielu żywiło przez stulecia. Od połowy zeszłego stulecia najważniejsi politycy Europy, zaczęli ponownie pracować nad tym projektem, mając ambicje zrealizowania go w pokojowy sposób, nie pod rządami króla czy dyktatora, lecz poprzez wolę obywateli.

Dla jednych było to ziszczeniem się ideału, dla innych pragmatyczną koniecznością zgodną z międzynarodową sytuacją geopolityczną, uwarunkowaną przez makro bloki lub narody-kontynenty, które coraz częściej będą stawiane przed problemem zachowania równowagi energetycznej, społecznej, gospodarczej, ekologicznej itd.

Realizacja najlepszego rozwiązania mogła być podjęta jedynie za pomocą środków politycznych, ale właśnie tu „polityka zawiodła” z powodu krótkowzroczności, braku wizji a czasem osobistych interesów poszczególnych frakcji.

Pragmatycy zdecydowali się zatem osiągnąć cel w inny sposób, „powołując się na kryzysyowy stan zadłużenia”(casus belli?) i tak oto jesteśmy o krok od stworzenia Unii Europejskiej o federalnym budżecie lub Pax EBC mniej idealny i poetycki od zjednoczonego kontynentu bez granic, gdzie 3000 lat tradycji łączą się w jednym koncercie symfonicznym.

Niektóre punkty zapytania pozostają bez odpowiedzi. Czy nadzwyczajny komisarz finansowy, który jest zdolny do zablokowania wydatków państw i do pokazania ostrza szpady długu oraz mając tylko jeden mandat, aby kontrolować rachunki, czy nie będzie przeszkodą dla polityki skoncentrowanej na ponownym wypromowaniu europejskiej machiny gospodarczej? Czy kontynuacja obciążania rachunków rodzin w imię Europy nie wzmocni skrajnych pozycji anty-Europejczyków? Czy sama Europa nie zmieni się w tyrana? Jesteśmy pewni, że podążamy jeszcze ścieżkami wyznaczonymi przez De Gasperiego, Schumana, Becha, Adenauera i innych wielkich „Ojców współczesnej Europy”?

Odpowiedzialność członków zarządu w spółkach z o.o. (część II)

0

Marco Mazzocchi

Odpowiedzialność podatkowa.

Członkowie zarządu Sp. z o.o. (i Spółek Akcyjnych) ponoszą odpowiedzialność za niezapłacone podatki, jeśli nie można wyegzekwować ich od samej spółki. Na podstawie wyroków Najwyższego Sądu Administracyjnego (NSA) urząd podatkowy ma obowiązek do wszczęcia procedur dotyczących odpowiedzialności za długi podatkowe wobec wszystkich członków zarządu, którzy mogą być odpowiedzialni za powstanie tego długu lub wobec tych, którzy w wymienionym okresie wchodzili w skład zarządu, a więc taka procedura nie jest dopuszczlana tylko w odniesieniu do niektórych członków.

Jest to możliwe dzięki zapisom w art. 116 Ordynacji Podatkowej, który przewiduje, że za długi wobec urzędu skarbowego (w Sp. z o.o., S. A., także w organizacji) solidarnie odpowiadają członkowie zarządu, jeśli nie można wyegzekwować długu od spółki.

Należy wziąć pod uwagę, że możliwe jest uniknięcie takiej ewentualności, stosując się do tego, co przewiduje art. 299 Kodeksu Spółek Handlowych (o którym mówiliśmy w pierwszej części tego cyklu), tj. poprzez przedstawienie wniosku o ogłoszenie upadłości lub o wszczęcie postępowania układowego, który jednak musi być złożony „we właściwym czasie”, a więc zanim stan niewypłacalności ewidentnie uniemożliwi spółce spłatę własnych długów.

Nie jest do końca oczywista kwestia odpowiedzialności poszczególnych członków zarządu, którzy weszli w jego skład po powstaniu (i potwierdzeniu) zobowiązania podatkowego, i którzy nie dokonali żadnych czynności w celu spłacenia długu. W dosłownym rozumieniu, art. 166 przewiduje, że odpowiedzialność mogą ponieść solidarnie ci, którzy wchodzili w skład zarządu w momencie, gdy zobowiązanie podatkowe zostało zaciągnięte. To oznacza, że jeśli nowi członkowie zarządu nie podejmą działań w celu redukcji długu, nie spełniając czynności, o których mowa w art. 299 KSH (wniosek o ogłoszenie upadłości lub o wszczęcie postępowania układowego) i jeśli działania egzekucyjne byłyby nawet częściowo nieskuteczne, odpowiedzialność majątkowa spadnie na poprzedni zarząd.

Sytuacja ta jest szczególnie niebezpieczna w przypadkach, gdy na przykład zarząd jest nagle i bez ostrzeżenia zmieniony przez zgromadzenie wspólników (SP. z o.o.) lub przez Radę Nadzorczą (S. A.). W takim przypadku członkowie usunięci z zarządu nie mają żadnej możliwości, aby chronić swoje interesy w zakresie zwolnienia od odpowiedzialności na podstawie art. 116 O.P., stosując art. 299 KSH i, w przypadku wykonania, przez organ podatkowy, na majątku osobistym, mieliby tylko możliwość odwołania się do następnego zarządu poprzez sąd cywilny w nieokreślonym czasie, który go obejmuje.

Podsumowując: jeśli zasiadacie w zarządzie spółki, powinniście zwrócić szczególną uwagę na zadłużenie, szczególnie podatkowe. Niemożliwe jest bowiem, aby bronić się, twierdząc, że inny to członek zaciągnął dług. Odpowiedzialność i solidarność, które dawały wam aktywny udział w zarządzaniu lub też nie dawały takiej okazji. Zatem nie zostawiajcie tej sytuacji w zawieszeniu i postarajcie się, aby raczej uzyskać odroczenie, rozłożenie na raty itp. Oznacza to, że jeśli zostaniecie zastąpieni na waszym stanowisku, dług de facto nie istnieje i będzie to już problemem następców, aby spłacić raty, a jeśli tego nie zrobią, staną się pasywnymi dłużnikami, co przewidziano w art. 116.

Dopo Katrina tocca a Sandy a ricordare all’America quanto inquina

0

Edoardo Zarghetta

Sarà un caso che gli Stati Uniti d’America, il paese al mondo che inquina di più in termini di emissione di CO2, sia anche lo stato più colpito da fortissimi uragani? Mentre si contano i danni di questi fenomeni meteo sempre più  frequenti e distruttivi, in America si parla del fatto che il paese è responsabile del 25% delle emissioni di CO2 globali con solo il 4.5% della popolazione mondiale?

Il trend climatico negativo continua ormai da qualche anno; tra settembre e ottobre uno o più uragani si abbattono sulla costa atlantica degli USA portando distruzione e miseria, come fu il clamoroso caso dell’uragano Katrina nel 2005 e come si sta ripetendo in queste ore con l’uragano Sandy.

Gli scienziati dell’IPCC, l’Agenzia Inter-Governativa sul cambiamento climatico presso le Nazioni Unite, non hanno dubbi sugli effetti dell’inquinamento sul cambiamento climatico ed il peggioramento delle condizioni meteorologiche che ne seguono. Gli studi dimostrano che il riscaldamento degli oceani in particolare è il maggiore responsabile dell’incremento della violenza delle tempeste tropicali che si abbattono sui paesi che si affacciano sull’Oceano Atlantico, (Canda, USA, Caraibi).

Ma in questi anni di tragedie annunciate, poco è stato fatto negli Stati Uniti per ridurre i livelli d’inquinamento che vengono emessi nell’aria, acqua e nel suolo. Nel 2011 gli USA erano ancora il maggior produttore al mondo di CO2, di rifiuti urbani e nucleari ed il paese con il maggior numero di specie animali in via d’estinzione.

È una conoscenza diffusa nel mondo che negli USA lo sviluppo economico è l’unica vera priorità  politica; l’economia è il tema sul quale si confrontano i candidati per elezioni presidenziali di questo Novembre. L’America ha bisogno di posti di lavoro, e per questo non accetta alcuna restrizione alla politica industriale, come sarebbe potuto accadere in caso di ratifica del protocollo di Kioto, sul contenimento delle emissioni di CO2.

Non riesce ad affermarsi in America la convinzione che le energie rinnovabili e la conservazione energetica possano costituire la base di un duraturo sviluppo economico, come accadde negli anni novanta con l’arrivo delle tecnologie informatiche, che vedono gli USA ancora leader mondiali (vedi Apple e Google).

Forse, l’abbattersi di fenomeni climatici distruttivi di questa portata su New York contribuirà a far prendere coscienza agli americani che diventare il motore della sostenibilità ambientale potrà contribuire alla ricchezza del paese attraverso la creazione di nuove industrie, posti di lavoro e la riduzione dei costi di riparazione dei danni da disastri ambientali.

Mecz pisarzy Polska-Włochy zakończył się zwycięstwem Polaków!

0

6.10.12 (SULEJÓWEK) Warszawa

Polscy pisarze, dziennikarze oraz scenarzyści wygrali w meczu rozegranym przeciwko swoim włoskim kolegom 2:1! Wszystko zaczęło się od krótkiej rozgrzewki i serii powitań. W tym ładnym, słonecznym jesiennym dniu dopisała zarówno pogoda jak i publiczność na stadionie w Sulejówku.

Włosi grali w dwunastu, z jedną zmianą, przez co szybko stracili siły, a co wykorzystali ich młodsi i silniejsi rywale. Po golu Francesco Trenta strzelonym w pierwszej połowie, „nazionale italiana” prowadzona przez trenera Paolo Solliera, byłego zawodnika Serii A, wierzyła jeszcze w swoje zwycięstwo. Niestety zaraz po tym, polska drużyna przeszła do niekończącego się ataku ku uciesze wymagającego trenera Andrzeja Grajewskiego.

Dwa gole dla Polaków strzelił kabareciarz Jacek Janowicz. Natomiast polski napastnik i kapitan drużyny, Zbigniew Masternak wielokrotnie zagroził włoskiej bramce, lecz bezskutecznie, czego potem bardzo żałował. Pierwsza połowa zakończyła się remisem, druga zadecydowała o zwycięstwie Polaków. Brawa dla polskiego bramkarza, aktora i scenarzysty, Jana Wojtyńskiego, który w ostatniej minucie meczu obronił polską bramkę przed włoskim atakiem. Gratulacje również dla antropologa i włoskiego bramkarza Claudio Cassia, który debiutował w tym meczu reprezentacji pisarzy. Otuchy dodawała mu siedząca na trybunach polska narzeczona Agnieszka. Ponadto, stronę polską gościnnie zasilił węgierski pisarz, Peter Zilahy. Mecz, mimo nerwowej atmosfery i kilku faulów, zakończył się przyjacielskim podaniem rąk i wymianą książek. Zawodnicy i sędziowie z uśmiechem pozowali do zdjęć i udzielali wywiadów lokalnym stacjom telewizyjnym. Gianluca Lombardi d’Aquino (Jallinho) wraz z tłumaczką Joanną Longawą skorzystał z okazji, aby zaprezentować swoją ostatnią powieść.

Po spotkaniu wszyscy wrócili do Warszawy, aby wziąć udział w promocji książki Jallinho „Zen piłki nożnej”, w czasie której Zbigniew Masternak poprowadził dyskusję. Następnie wszyscy udali się do restauracji Chłopskie Jadło na prawdziwy polski poczęstunek. Włoscy goście, którym przypadła do gustu polska kuchnia, zapowiedzieli polskim kolegom rewanż w przyszłym roku w Rzymie!

Gattai, reżyser i potomek jednego z polskich królów

0

Danilo Gattai jest rzymskim reżyserem i aktorem, potomkiem kochanki krόla Stanisława Augusta. Życiem rządzi przypadek. Rodzimy się przez przypadek, piszemy przez przypadek, przez przypadek też się zakochujemy, tworzymy rodziny. Całe nasze życie podporządkowane jest „niepojętemu przypadkowi”, jakby to ujęła nasza ironicznie wysublimowana noblistka Szymborska, bądź co bądź, ekspertka od zdziwienia przypadkiem, a więc… ludzkim życiem.

Pracując w zeszłym roku nad polskim przekładem dramatu dwόch młodych rzymskich autorόw, Marca Di Bartolomei i Emiliana Crialesi, „Po stronie wilka”(„Dalla Parte del lupo”) nie mogłam przecież przewidzieć, iż kilka miesięcy pόźniej, podczas rzymskiej premiery sztuki w Teatro Nuovo Colosseo (początki października 2011) podam rękę i pogratuluję wspaniałej postmodernistycznej reżyserii tak trudnej sztuki samemu Danilo Gattai, potomkowi jednej z włoskich kochanek-aktorek polskiego krόla Stanisława Augusta Poniatowskiego! Kto z nas nie uczył się w szkole o Teatrze Stanisławowskim i jego roli w epoce oświecenia (pierwsza stała polska scena, Teatr Narodowy i Bogusławski, międzynarodowa wymiana tekstόw z Francji i Włoch, wspόłpraca z teatrem największych umysłόw epoki takich jak: Ignacy Krasicki, Franciszek Karpiński, Franciszek Zabłocki, Franciszek Dionizy Kniaźnin, Adam Kazimierz Czartoryski)! Takie spotkanie robi wrażenie, szczegόlnie na filologu opętanym widmem przeszłości kulturalnej Europy. Po 300 latach włosko-polska historia oświeceniowa powraca na języki, zatacza koło, jak mawiał Nietzsche. Przez Przypadek.

Po raz drugi, mam nadzieję nie ostatni, po 365 dniach spotykam Danilo Gattai w Antico Caffé Greco, przy ulicy Condotti w Rzymie. I to też jest nie bez znaczenia. Gest symboliczny, podwόjnie historyczny (tam krόl Stanisław, tu wieszcz Mickiewicz). Symbol w rękach artysty staje się potężnym narzędziem, wypowiada to, czego zwykły język nie potrafi opisać. W naszym przypadku podkreśla atmosferę, przenosi nas – nolens volens – w opary polsko-włoskiej przeszłości teatralnej.

Danilo, jak milo cię znόw widzieć! Minął rόwny rok od rzymskiej premiery „Dalla parte del lupo”. Co zmieniło się od tego czasu w twoim życiu? Nad czym teraz pracujesz?

Moim największym projektem na teraz jestem ja sam w nowej odsłonie, już nie reżyser, ale artysta figuratywny, ktόry rysuje, maluje i wyraża niewyrażalne za pomocą formy i koloru.

Wracając do tekstu Marca Di Bartolomei i Emilano Crialesi i do twojej reżyserii z poprzedniego roku, chciałam ci tylko powiedzieć, iż byłeś FENOMENALNY. Tłumacząc niniejszą sztukę (o władzy, seksie, przemocy i finansowych machlojkach) zdawałam sobie dobrze sprawę z trudności, jakie może ona sprawić przy wystawieniu jej na deskach teatru. Ty sobie z nią wspaniale poradziłeś! Rozwiązałeś w pewnym stopniu złożony rebus przestrzeni i „ciemnych” monologόw, nie wspominając mocnych scen przemocy. Rozwiązałeś go za pomocą… sześcianόw…

Sześciany są formą zapożyczoną z mojego dzieciństwa. Gdy byłem mały pewien starszy i postawny stolarz, przypominający dobrego orka, przynosił mi w prezencie pozostałości jego pracy: właśnie kwadratowe sześcienne kostki z pachnącego świeżego drewna. To z nich układałem mόj świat. Natomiast w tym przedstawieniu te same „kostki” były symbolem życia, ktόre burzy i buduje, przygotowuje i unicestwia, generuje i niszczy. Oto dlaczego te sześciany były przenoszone przez aktorόw z miejsca na miejsce lub układane jeden na drugim, tworząc mury, ławki, a następnie burzone przemieniały się w zwykłą dekorację przestrzeni.

Jak opisałbyś Twόj cast i twoją wspόłpracę z Vannim Corbellinim i Giovannim Scifonim, wielkimi aktorami, tu w rolach głόwnych?

Vanni: elegancki i przystojny, Giovanni: sceniczne zwierzę. I pozostali, Giorgia Fanari: świeża i młoda, Elisa Panfili: krwista i głęboka, Carla di Pardo: świadoma i delikatna, Danilo Zuliani: z pasją, intensywny, Davide Cortese: pełen sprintu i miłości.

Właśnie, mόwiąc o aktorach i sztuce interpretacji… Jesteś potomkiem Cateriny Gattai, wybitnej aktorki i piosenkarki, kochanki polskiego krόla Stanisława Augusta Poniatowskiego i żony Carla Tomatisa (wenecki komik), która przybyła do stolicy Polski z Włoch w XVIII wieku. To wszystko prawda? Potwierdzasz?

Tak, moja praciotka czuwa zawsze nade mną.

Opowiedz nam lepiej jej historię.

Najbardziej fascynującym i romantycznym aspektem jej życia było to, iż będąc gwiazdą florenckiego teatru La Pergola wybrała miłosną pasję do Poniatowskiego, ktόry to zabrał ją ze sobą do Polski. Miłość do teatru i do mężczyzny stała się siłą napędową jej egzystencji. Bycie aktorką w XVIII wieku nie było łatwe dla kobiety. Piękna i lekkomyślna była ta moja cioteczka, ale ja bardzo dobrze to rozumiem.

Jak dowiedziałeś się o tej historii? Odkryłeś ją sam, czy może obraz Katarzyny Gattai-Tomatis, jak ten wykonany przez Bacciarelliego [wystawa „Bacciarelli i inni. Królewska kolekcja obrazów Stanisława Augusta” do 28 kwietnia 2013 dostępna w Muzeum Łazienek Krόlewskich] zachował się w zbiorowej pamięci rodzinnej?

Tak, mόj ojciec opowiadał mi o tej historii. Kilka lat temu spotkałem też pewnego uczonego, Alberto Macchi, z ktόrym nawet zrealizowałem jeden spektakl. Jako wspόłpracownik muzeόw włoskich i ekspert od historycznych dokumentόw teatralnych, Macchi w swoim eseju o malarce Irene Parenti przytoczył właśnie historię żyjącej w tym samym okresie Cateriny Gattai. Poznanie mnie wywarło na nim duże wrażenie, to on wyjawił mi pewne szczegόły z życia mojej dalekiej krewnej, ktόre wcześniej ignorowałem.

Byłeś już w Warszawie?

Po tym wywiadzie czekam na zaproszenia z międzynarodowych instytucji! (Żartuję!)

Wiesz, gdzie znajdujemy się w tym momencie?

Na ulicy Condotti. Uwielbiam ją szczegόlnie o poranku, gdyż jest wtedy przeludniona i mam wrażenie, jakby całe miasto należało do mnie. A Antico Caffé Greco jest jej perełką.

To rόwnież miejsce, gdzie ktόryś z kolei raz kultura polska spotyka się z włoską. Pomyśl, to miejsce, tak jak nasza historia Cateriny i Poniatowskiego rodzi się w XVIII wieku! Jest to najbardziej znana kawiarnia literacka w Rzymie uczęszczana przez wielu artystόw międzynarodowych od trzech wiekόw. Gościł tu wielki polski poeta Mickiewicz (i wielu innych), D’Annunzio, Leopardi, filozof Shopenhauer, muzyk Wagner, czy w końcu malarz Guttuso, ktόry nawet kawiarnię sportretował w jednym ze swych słynniejszych dzieł. Spośrόd wymienionych artystόw kogo zaprosiłbyś na kawę?

Leopardi nauczył mnie kochać życie. W dialogu Mody ze Śmiercią mόwi, iż ta pierwsza jest siostrą tej drugiej… Pisze też o cierpieniu, pozwala nam przywiązywać się do rzeczy pięknych, krόtkich i intensywnych. Guttuso, którego wystawę widziałem w ostatnich dniach w Vittoriano, jest pełen energii. Zatem, poszedłbym na kawę o poranku z tym pierwszym, a po obiedzie z tym drugim.

Pytałam się już ciebie o przeszłość i teraźniejszość, a nie zapytałam jeszcze o przyszłość. Jakie są twoje plany na 2013 rok?

Moja droga, przyszłość jest teraz! Moim planem jest ciągła zmiana planów, gdyż tylko w ruchu wyraża się życie i wszelkie poszukiwanie.

Narodowe Święto Niepodległości

0

11 listopada to bardzo ważna data dla wszystkich Polaków, ponieważ w tym dniu obchodzi się rocznicę odzyskania niepodległości przez Naród Polski, które nastąpiło w 1918 roku, po 123 latach od rozbiorów dokonanych przez Austrię, Prusy i Rosję. To święto, zostało ustanowione w ostatnich latach II RP na mocy ustawy z 23 kwietnia 1937 roku, a zatem prawie 20 lat po faktycznym odzyskaniu niepodległości. Przed wybuchem II wojny światowej, zanim życie Polaków i milionów innych Europejczyków nie zostało wywrócone przez ten konflikt zbrojny, święto niepodległości obchodzone było w Polsce tylko dwa razy, tj. w roku 1937 i 1938. Podczas okupacji hitlerowskiej w latach 1939–1944 publiczne świętowanie było surowo zabronione, podobnie jak każda inna manifestacja, która przywodziłaby na myśl polską tożsamość. W 1945 święto zostało zniesione przez ówczesne rosyjskie władze na rzecz Narodowego Święta Odrodzenia Polski, obchodzonego 22 lipca. Święto Niepodległości zostało jednak przywrócone w roku 1989, po upadku komunizmu.

Odzyskiwanie przez Polskę niepodległości było procesem stopniowym, którego nie można przypisać do konkretnej dnia. Wybór 11 listopada jako dokładnej daty święta jest dość arbitralny, uzasadniony po części zbiegnięciem się wydarzeń w Polsce z końcem I wojny światowej na świecie; tego samego dnia miała miejsce kapitulacja Niemiec na froncie zachodnim.

Główne obchody tego święta, z udziałem najwyższych władz państwowych, tradycyjnie odbywają się w Warszawie na placu Józefa Piłsudskiego, przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Ponadto, na terenie całego kraju organizowane są patriotyczne wiece i pochody, natomiast w kościołach odprawiane są liczne msze w intencji Ojczyzny. Od upadku komunizmu, co roku w dniu 11 listopada, tysiące polskich biegaczy bierze udział w Biegu Niepodległości, organizowanym dla upamiętnienia niepodłości przez Warszawski Ośrodek Sportu i Rekreacji. W tegorocznej edycji biegu liczba zainteresowanych przekroczyła 8000 osób.

W tym roku ulicami Warszawy przeszły dwa liczne marsze. W pierwszym, zatytułowanym „Razem dla niepodległej”, który był manifestacją “ponad podziałami politycznymi i społecznymi”, udział wziął prezydent Bronisław Komorowski. Drugi został zorganizowany przez stowarzyszenie skupiające aktywistów Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego.

Marsz „Razem dla niepodległej”, który wyruszył z placu Piłsudskiego zaraz po zakończeniu oficjalnych uroczystości, przebiegł i zakończył się w spokojnej atmosferze. Jego uczestnicy przeszli m. in. Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem i Alejami Ujazdowskimi, zatrzymując się przy pomnikach prymasa Stefana Wyszyńskiego, Wincentego Witosa, Ignacego Paderewskiego, Stefana Grota-Roweckiego i Romana Dmowskiego, oddając hołd osobom zasłużonym dla niepodległości Polski. Pomysł stworzenia pochodu, który zebrałby w swoich szeregach polskich obywateli, bez względu na jakiekolwiek podziały, powstał po zakończeniu zeszłorocznych obchodów Narodowego Święta Niepodległości, które niestety zostały zakłócone przez serię zamieszek. Podczas marszu w 2011 roku na ulicach Warszawy doszło do starć chuliganów ze środowisk anarchistycznych i narodowych, które tym samym popsuły tak ważne dla Polaków święto.

Niestety również w tym roku doszło do starć między demonstrantami a siłami porządkowymi, choć nie były one tak niebezpieczne jak rok temu. Według raportu przedstawionego przez Ewę Gawor, dyrektora stołecznego Biura Bezpieczeństwa, ostateczny bilans starć, które miały miejsce podczas drugiego marszu wynosi: 24 osoby ranne, w tym ośmiu policjantów, i 134 zatrzymanych demonstrantów.

Zapisać się do AIRE, kiedy i dlaczego?

0

Coraz liczniejsze staje się grono Włochów, którzy z różnych względów decydują się na zamieszkanie za granicą: jedni otrzymali kuszącą ofertę pracy, drudzy postanowili pozostać blisko osoby, którą pokochali lub po prostu zostali oczarowani przez kulturę i styl życia obcego kraju. Wśród obowiązków obywatelskich mieszkańca Włoch, który zdecydował się wyjechać i osiąść za granicą, jest uregulowanie swojej sytuacji ewidencyjnej i fiskalnej poprzez wpisanie się do rejestru AIRE, tj. “Anagrafe degli Italiani Residenti all’Estero” (Rejestr Włochów Zamieszkałych za Granicą).

AIRE jest rodzajem archiwum zawierającym dane osobowe wszystkich włoskich obywateli, którzy żyją poza granicami kraju przez okres dłuższy niż 12 miesięcy i które pozwala zweryfikować przemieszczanie się obywateli poza granicami jak i na terytorium Włoch. Nie muszą rejestrować się w AIRE ci obywatele, którzy udają się za granicę na czas określony nie przekraczający jednak dwunastu miesięcy lub którzy wyjeżdżają za granicę do prac sezonowych. Jednakże wpis do AIRE jest obowiązkowy i następuje w dwojaki sposób: mieszkaniec Włoch sam spontanicznie deklaruje swój zamiar rezydowania za granicą dłużej niż przez ww. czas lub jego pobyt za granicą zostaje uregulowany z urzędu, w przypadku gdy odpowiednie organy zadecydują, że zostały spełnione warunki o wpisaniu do rejestru.

AIREZgodnie z prawem, deklaracja o przeniesieniu miejsca zamieszkania za granicą musi zostać złożona przez zainteresowaną osobę w odpowiednim Konsulacie w ciągu 90 dni od daty opuszczenia kraju. Można wpisać się do AIRE zarówno przed wyjazdem jak i po przyjeździe do wybranego kraju. Jeśli chce się to zrobić przed podróżą należy przedłożyć wniosek w urzędzie ostatniego miejsca zamieszkania. Należy zdeklarować chęć zamieszkania poza granicami państwa włoskiego przez okres dłuższy niż 12 miesięcy. Władze gminy odnotują wniosek obywatela oraz jego przyszły adres zamieszkania w rejestrze skreśleń ewidencyjnych oraz w rejestrze AIRE. Wówczas urząd gminy będzie oczekiwał od Konsulatu przyszłego kraju zamieszkania dokumentu, który potwierdzi wpis na miejscu. Jedynie wówczas obywatel będzie widniał jako wpisany do AIRE.

Ci którzy zdecydują się na wpis do AIRE w nowym kraju zamieszkania, powinni udać się do właściwego Konsulatu i wypełnić odpowiedni formularz zgłoszeniowy, posiadając przy sobie ważny dokument tożsamości (paszport, dowód osobisty lub prawo jazdy) oraz dokument potwierdzający zamieszkanie. Niektóre Konsulaty wymagają dodatkowych zaświadczeń, aby potwierdzić fakt, że dany obywatel rzeczywiście mieszka za granicą. Może się więc zdarzyć, że zostaniecie poproszeni o zaświadczenie od pracodawcy na miejscu lub o akt małżeństwa. Na stronach internetowych Ambasady i Konsulatów można pobrać formularz on-line; chodzi o dokument łatwy do wypełnienia, który pozwoli także zarejestrować ewentualnych członków rodziny, którzy żyją z danym obywatelem za granicą. Konsulat wysyła ten formularz do urzędu ostatniego miejsca zamieszkania, który odnotowuje zaistniały wpis do AIRE oraz informuje o tym narodowy oddział AIRE.

Aby wpisać się do AIRE w Polsce należy udać się do Kancelarii Konsularnej w Warszawie, która mieści się przy ulicy Jasnej 19. Możliwa jest również rejestracja drogą pocztową lub przez faks. W tym wypadku do wypełnionego formularza zgłoszeniowego i kopii dokumentu tożsamości należy dołączyć kopię aktu urodzenia i zezwolenia na zamieszkanie wydanego przez przynależny Urząd Wojewódzki.

Wraz z wpisem do AIRE włoski obywatel może korzystać z pewnych przywilejów. Zaczynając od tego, że ma prawo do głosowania na odległość, bycia zwolnionym z podatku VAT na towary zakupione we Włoszech i przywiezione do Polski oraz do zwolnienia z opłat celnych na produkty w momencie powrotu do ojczyzny. Ponadto, Konsulat gwarantuje wpisanym obywatelom pomoc przy załatwianiu formalności administracyjnych, które zwyczajowo wykonuje się we Włoszech (wydanie zaświadczeń ewidencyjnych, dostarczenie zaświadczeń o zamieszkaniu, odnowienie paszportu).

Należy jednak podkreślić, że wpisując się do AIRE dany obywatel straci prawo do ubezpieczenia zdrowotnego we Włoszech, to oznacza, że nie będzie miał już prawa do korzystania ze świadczeń medycznych, bezpłatnego pobytu w szpitalu czy do zakupu leków refundowanych.

Po wpisie do AIRE zmieni się również w konsekwencji miejsce rozliczeń podatkowych. Gdzie zatem będzie płacił podatki włoski obywatel zamieszkały za granicą? Włoch wpisany do rejestru AIRE zapłaci podatki w kraju, w którym żyje jeśli miejsce jego stałego zamieszkania jest za granicą i pracuje on w zagranicznej firmie, która wypłaca wynagrodzenie za granicą lub jeśli uprawia wolny zawód i pracuje wyłącznie dla zagranicznych zleceniodawców, którzy dokonują przelewów na jego zagraniczne konto. Włoski obywatel wpisany do AIRE zapłaci podatki we Włoszech tylko w przypadku gdy mieszka za granicą, ale pracuje we włoskiej firmie, z którą podpisał umowę we Włoszech. Temat wspólnotowego i międzynarodowego systemu rozliczeń podatkowych jest bardzo rozległy, dodatkowe informacje znajdują się na stronie włoskiego Ministerstwa Finansów: LINK

 

„Smaczny” Wielki Szlem Piłki plażowej

0

Co takiego łączy Pekin, Gstaad, Klagenfurt, Moskwę, Paryż, Rzym i Stare Jabłonki z Hawajami? Są to miejsca, w których odbywają się najbardziej prestiżowe rozgrywki siatkówki plażowej „Wielki Szlem”. Organizacja turnieju odbywającego się w Starych Jabłonkach pod patronatem World Volleyball Federation została powierzona Hotelowi Anders. Także tego roku, od 13 do 19 sierpnia, przy hotelu Andres odbył się jeden z etapów tego turnieju, na który przybyli najlepsi gracze piłki plażowej z całego świata. Zawodnicy tegorocznego turnieju reprezentowali ponad 50 krajów. Na głównych trybunach siedziało ponad pięć tysięcy widzów, a podczas całego wydarzenia w sumie prawie sto tysięcy kibiców. Impreza była transmitowana na żywo w różnych krajach, w Polsce można ją było zobaczyć w telewizji Polsat, która od zawsze promuje to wydarzenie. Wśród głównych atrakcji eventu można wymienić „Dni kuchni polskiej”, które odbyły się pod okiem kucharza hotelu Anders, Dariusza Strucińskiego. Zaproszeni goście docelowo brali udział w konkursie „Restauracja Zwycięzców”, podczas którego mogli zasmakować najsłynniejszych dań polskiej kuchni, znajdując się w towarzystwie wyśmienitych kucharzy podzielonych w następujący sposób:

15 sierpnia, Kuchnia Małopolski, Mistrz – Marek Widomski, założyciel Instytutu Kulinarnego w Krakowie; 16 sierpnia, Kuchnia Śląska, Mistrz – Łukasz Pielak, z-ca szefa kuchni Restauracji Platter, w Hotelu InterContinental w Warszawie; 17 sierpnia, Kuchnia Kurpiów, Mistrz – Jarosław Uściński – właściciel i szef kuchni Restauracji MOONSFERA w Warszawie; 18 sierpnia, Kuchnia Pomorza, Mistrz – Grzegorz Labuda, szef kuchni restauracji La Bibliotheque w Hotelu St. Bruno w Giżycku; 19 sierpnia, Kuchnia Mazowsza, Mistrz – Karol Okrasa, szef kuchni Restauracji Platter w Hotelu InterContinental w Warszawie.

A później niespodzianka ponadprogramowa, w ramach której Socialkuchnia zorganizowała pokaz jednej z najbardziej ekskluzywnych kuchni mobilnych na świecie! Prosto z Trydentu przybyła Arca by Inoxpiu, niesamowity koncentrat technologiczny zamknięty w kontenerze, który jest w stanie wysunąć się i przybrać formę kuchni rodem z wielkiej restauracji. I właśnie tu, przez cały tydzień, przygotowywaliśmy dania kuchni włoskiej, które dzięki ogromnemu zainteresowaniu publiczności pomieszały szyki „Restauracji Zwycięzców”. Z dumą muszę przyznać iż made in Italy udowodniło, że ma jeszcze wiele do powiedzenia, natomiast dzięki technologii, którą miałem do dyspozycji w tej kuchni (używanej parę tygodni temu przez Carlo Crocco) miałem wrażenie jakby dano mi do dyspozycji statek kosmiczny Enterprise i przez tydzień czułem się jak Kapitan Kirk. Ktoś kto jest z mojego rocznika (1966) albo młodszy wie co mam na myśli. Jeszcze innym powodem do dumy jest drugie miejsce włoskiej drużyny w żeńskim turnieju; duet Cicolari- Menegatti (stała bywalczyni, wraz z innymi atletami, włoskiej restauracji ) został pokonany jedynie przez Brazylijki, które od lat zwyciężają światowe konkursy. Dziękujemy Wam dziewczyny i do zobaczenia w przyszłym roku na Mistrzostwach Świata, które odbędą się po raz pierwszy w Polsce.