Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
Nutella_Gazzetta_Italia_1068x155_px_final
Gazetta Italia 1068x155

Strona główna Blog Strona 155

Wino, między modą a kulturą

0
Tomasz Prange-Barczynski

Z pewnością Hemingway miał swoje powody, by podczas podróży do Włoch mówić: “Wino, ponad wszelką wątpliwość, jest jednym z największych znaków cywilizacji na świecie”. Zamówić kieliszek wina jest wyborem do którego potrzebna jest wiedza, natomiast spotkać szeroką ofertę win jest znakiem otwartości miasta na świat. W Warszawie, jak i w całej Polsce, spożycie wina powoli lecz nieustannie rośnie, każdego roku wartość rynku zwiększa się średnio o 4%. Jest to ciekawy trend nie tylko z uwagi na fakt, iż dotyczy tradycyjnego produkty Made in Italy, lecz również ponieważ odzwierciedla zmianę gustów w państwie tradycyjnie związanym z innymi rodzajami alkoholi. Aby przyjrzeć się sytuacji porozmawiamy z guru sektora: Tomaszem Prange-Barczyńskim, redaktorem naczelnym “Magazynu Wino”, dwumiesięcznika, który od dziesięciu lat przygląda się rozwojowi kultury wina w Polsce, w kraju kojarzonym z piwem i wódką.

“Wyjaśnijmy coś na początku,” mówi Tomasz Prange-Barczyński “w odniesieniu do wina w Polsce mówimy o dwóch odmiennych rzeczywistościach. Z jednej strony mamy duże miasta, między innymi Warszawę, Kraków, Poznań i Wrocław, w których wino jest coraz bardziej popularne i wyszukane. Przede wszystkim w Warszawie i Krakowie otwierane są nowe wine bary, w których znakomite wina są sprzedawane na kieliszki. Żeby zrozumieć zakres tego fenomenu wystarczy pomyśleć o znanym wine barze Roberta Mielżyńskiego, gdzie wieczorem ciężko jest znaleźć stolik bez uprzedniej rezerwacji. Równolegle istnieje jednak świat polskiej prowincji, gdzie picie wina jest rzadkością a zazwyczaj spożywa się piwo i wódkę”.

Oznacza to, że picie wina w Polsce jest trendy? Jest to pewien symbol kosmopolityzmu?

“Młodzi w większości wybierają piwo. Wino jest trendy wśród ludzi w przedziale wiekowym 30-50 lat ponieważ picie wina w Polsce jest wiąże się często z poczuciem prestiżu i pozycją społeczną. Osoby które piją wino mają zazwyczaj lepszy poziom wykształcenia, więcej czytają a przede wszystkim podróżują!”

Ze swojej uprzywilejowanej pozycji redaktora naczelnego “Magazynu Wino” jak widzisz przenikanie win włoskich na polski rynek?

“W ciągu 10 lat wydawania “Magazynu Wino” większość artykułów dotyczyła wina włoskiego, które jest […] tak bardzo doceniane przez Polaków. Moi rodacy często organizują oni wyjazdy do najbardziej znanych regiów winiarskich. Rzadko słyszę o kimś, kto chce spędzić wakacje w Burgundii lub Bordeaux, miejscach ważnych dla win francuskich, natomiast każdego roku bliżsi lub dalsi przyjaciele pytają mnie na przykład jakie winnice toskańskie warto zwiedzić. Należy również zwrócić uwagę na to, iż w ciągu ostatnich 10-15 lat Włosi włożyli wiele pracy, by zaistnieć na polskim rynku. Konsorcja, prywatne stowarzyszenia, organizacje regionalne i ogólnopaństwowe zorganizowały w Polsce mnóstwo imprez winiarskich, seminariów, degustacji. […] Importerzy win z Polski i dziennikarze mają często okazję bywać na podobnych imprezach we Włoszech. Oczywiście statystyczny Polak wciąż najchętniej pije amerykański Carlo Rossi i wina bułgarskie.”

Rozwój kultury picia win zależy również od dostępności dobrych produktów.

“W sklepach specjalistycznych z łatwością można znaleźć wina prawie wszystkich najlepszych producentów włoskich. Nie ma takiego regionu Włoch, od Aosty po Pantellerię, który nie byłby obecny w Polsce z jakimś winem. Oczywiście nie można oczekiwać szerokiej oferty w sklepie za rogiem, ale w dobrych winiarniach a nawet w sklepach internetowych można znaleźć wiele znakomitych win. Wzrost zainteresowania winami włoskimi jest bardzo widoczny na werońskim Vinitaly, które dla wielu polskich importerów stało się jednym z najważniejszych wydarzeń targowych w roku”.

Jakie gatunki win lubią Polacy?

“Nie lubię generalizować. Są Polacy, którzy wciąż najczęściej proszą o „białe półwytrawne” i w sklepach wielkopowierzchniowych i dyskontach znajdziemy mnóstwo przemysłowych win robionych specjalnie na rynek polski z wyższym cukrem resztkowym ponieważ smak wysokokwasowego, garbnikowego brunello mógłby być szokujący dla wielu moich rodaków. Jednak ludzie szybko się uczą i coraz częściej klientela sklepów specjalistycznych wie co chce kupić i pić”.

W Polsce znane są Prosecco i Spritz?

“Polacy dojrzewają do win musujących lecz wciąż nie otwiera się butelki wina z bąbelkami bez specjalnej okazji. Wielu Polaków często jeździ na narty w rejony północnych Włoch, gdzie Prosecco i Spritz robią prawdziwą furorę i kiedy wracają do domu zaczynają ich szukać. Zaskoczyła mnie na przykład liczba pytań na różnych forach internetowych dotyczących możliwości zakupu Aperolu w Polsce”.

Opowiedz nam o polskim winie, które od kilku lat jest dostępne na rynku.

“Najlepsze dostępne na rynku polskie wina pochodzą z winnic Jaworek, Pałac Mierzęcin, Adoria i z winnicy Płochockich i kilku innych. Niestety polskie wina są drogie, butelka kosztuje średnio 50 złoty – wynika to przede wszystkim z małej skali produkcji. Oczywiście 50 złoty za butelkę to cena abstrakcyjna tymbardziej, że w degustacji w ciemno wina polskiego i włoskiego w jednakowej cenie większość konsumentów wybierze pewnie to drugie. Jednak w Polsce mamy też bardzo smaczne wina o niepowtarzalnym […] charakterze, typowym dla chłodnego klimatu, które coraz częściej można odnaleźć w hotelach i restauracjach. […] “Magazyn Wino” od ośmiu lat wspiera Konwent Winiarzy Polskich, organizowany przez Polskim Instytut Winorośli i Wina. Każdego roku stowarzyszenie organizuje forum wymiany doświadczeń między winiarzami – hobbystami, ale też tymi, którzy produkcję wina traktują bardzo profesjonalnie. Należy podkreślić fakt, iż polskie winnice zajmuja powierzchnię ok. tysiąca hektarów a średnia powierzchnia pojedynczej winnicy to 0,5 ha. Najwięcej winnic znajduje się w Lubuskiem, na Dolnym Śląsku w Małopolsce i na Podkarpaciu. Bardzo ciekawym, świetnie zorganizowanym regionem jest Małopolski Przełom Wisły, który znajduje się w okolicach Kazimierza Dolnego”.

Jakie odmiany winorośli są uprawiane?

“W Polsce toczony jest na ten temat spór. Niektórzy uważają, iż należy uprawiać winorośl Vitis vinifera, a wiec znane nam dobrze z etykiet odmiany takie jak np. pinot noir czy riesling. Inni wolą hybrydy, krzyżówki między gatunkami, które w prawdzie nie dają szlachetnych win, ale są bardziej odporne na trudny polski klimat. […] Sadzonki są w częściowo sprowadzane, choć istnieje też uznana polska szkółka na Podkarpaciu prowadzona przez Romana Myśliwca”.

W Polsce można studiować enologię?

“Na Uniwersytecie Jagielońskim w Krakowie, na wydziale farmacji otwarto katedrę enologii. Studia trwają 175 godzin i obok teorii obejmują też ćwiczenia praktyczne w uniwersyteckiej winnicy w Łazach k. Bochni. Jest to winnica, w której produkowane są […] jedne z najciekawszych polskich win”.

Skąd twoje zamiłowanie do wina?

“Wiąże się ono z pasją podróżniczą. Wyobraź sobie, że przez pierwszych 20 lat swojego życia jesteś zamknięty w kraju, z którego wyjechać można najwyżej do NRD albo Czechosłowacji. Później ten świat się otworzył i swoje pierwsze podróże odbyłem do Austrii, Włoch, Francji i Hiszpanii, do krajów, w których wino jest codziennością. Następnie odkryłem, że wino ma miliony różnych smaków, że w każdym regionie ma swoje unikatowe cechy. Zacząłem zatem jeździć po winnicach i odwiedzać producentów, ucząc się, iż za każdą butelką stoi żywy człowiek. […] Winiarstwo zafascynowało mnie i w pewnym momencie zacząłem o tym pisać.”

Twoje ulubione wino?

“To trudne pytanie i nie lubię na nie odpowiadać. Jeśli muszę wskazuję na rieslinga. Uwielbiam włoskie wina, takie jak brunello, barolo, amarone, ale to, co fascynuje mnie także to odkrywanie mało znanych win. Na przykład, jeśli jesteś w Piemoncie pijesz zwykle nebbiolo, barbera albo dolcetto.Tymczasem okazuje się, że kilku zapaleńców potrafi tam zrobić też znakomite wina z zapomnianych odmian takich jak nascetta o pelaverga”.

La patente di guida in Polonia

0

Fino a pochi giorni fa ero convinto che per avere la patente polacca era necessario sostenere nuovamente l’esame teorico in polacco, anche se mi sembrava abbastanza strano, visto che non viene richiesto dalla legge di conoscere la lingua del Paese che ci ospita, queste erano le voci che mi erano giunte.

Quindi prendendo un caffe con un amico italiano qui a Varsavia, gli ho posto la domanda sulla patente e lui tirandola fuori dal suo portafogli, inizia a raccontarmi la procedura. Il mattino seguente mi approntavo ad iniziare la mia gita tra gli uffici pubblici a Varsavia. La mia patente italiana scadeva il gionro successivo.
Qui di seguito vi riporto la procedura che personalmente ho seguito per ricevere la patente polacca, spero vi possa essere utile.

Fissate un appuntamento in un centro medico dove, specificando che vi servirà per la patente di guida (Prawa Jazdy), vi verrà fatta una visita oculistica ed una dal medico del lavoro, per quest’ultima consiglio di andare a digiuno visto che verificano gli zuccheri contenuti nel sangue, a mia volta presi un caffè un ora prima di andare e dovetti tornare il giorno dopo.

Recatevi all’ufficio competente per le patenti di guida del vostro comune di residenza, per Varsavia bisogna cercare in base al quartiere, e portate con voi: il certificato medico, il certificato di residenza (Potwierdzenie zameldowania, da richiedere al comune di residenza se non in vostro possesso), la vostra patente di guida italiana e una foto-tessera (mi raccomando di farla da un fotografo polacco specificando che servirà per la patente di guida, non chiedetemi il perché, ma bisogna avere l’orecchio sinistro scoperto).

Sul posto dovrete compilare una domanda (wniosek) e pagare una tassa (a me costata circa 85 z?). Dopo circa 10 giorni, andrete a ritirare la vostra patente di guida polacca e se il medico che vi ha visitati riterrà che siete in perfetta forma, potrebbe, come a fatto con me, rilasciare la patente di guida senza scadenza.

Tali informazioni sono redatte in base all’esperienza personale dell’autore e non da ritenersi ufficiali.

Certyfikaty znajomości języka włoskiego w szczególności certyfikat CELI wydawany przez uniwersytet dla cudoziemców w Perugii

0

Certyfikat językowy jest formalnym świadectwem poziomu znajomości języka, wystawionym przez uznaną jednostkę certyfikującą. Językowe egzaminy certyfikujące posiadają pewne cechy, które odróżniają je od innych testów oceniających: nie są związane z przebiegiem nauki zdających je, zatem nie muszą odwoływać się do konkretnego modelu glottodydaktycznego, znajomość języka zdających oceniana jest na podstawie ogólnych kryteriów, sformalizowanych przez inną jednostkę niż ta, która szkoli lub jest szkolona. Jednostki certyfikujące muszą zatem określić przejrzyste standardowe kryteria oceny biegłości językowej i na ich podstawie oceniać wiedzę zdających egzamin. We Włoszech jednostkami certyfikującymi formalnie uznanymi przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych są: Uniwersytet dla Cudzoziemców w Perugii (www.unistrapg.it), Uniwersytet dla Cudzoziemców w Sienie (www.unistrasi.it), oraz Uniwersytet w Rzymie 3 (www.uniroma3.it), do których w późniejszym czasie dołączyło Towarzystwo Dante Alighieri (www.soc-dante-alighieri.it). Powyższe jednostki certyfikujące wystawiają certyfikaty językowe, uznawane na arenie międzynarodowej, które odwołują się do poziomu biegłości językowej, do dyrektyw oraz do kryteriów Europejskiego Systemu Opisu Kształcenia Językowego opracowanego przez Radę Europy.

Poziomy nauczania języka włoskiego i certyfikacji przedstawiają się następująco:

  • Certyfikat CELI (Certificato di Lingua Italiana), wystawiany przez Uniwersytet dla Cudzoziemców w Perugii.
  • Certyfikat CILS (Certificato di Italiano Lingua Straniera), wystawiany przez Uniwersytet dla Cudzoziemców w Sienie.
  • Certyfikat PLIDA (Programma Lingua Italiana Dante Alighieri), wystawiany przez Towarzystwo Dante Alighieri.
  • Certyfikat IT (Certificato di competenza generale in italiano come lingua straniera), wystawiany przez Uniwersytet w Rzymie 3.

Egzaminy certyfikacyjne CELI są przeprowadzane przez CVCL Centrum Oceny i Certyfikacji Biegłości Językowej Uniwersytetu dla Cudzoziemców w Perugii. CVCL opracowało 6 certyfikatów CELI dla języka włoskiego określające 6 poziomów Europejskiego Systemu Opisu Kształcenia Językowego od A1 do C2; 2 certyfikaty CIC włoskiego języka biznesowego, (dla poziomów B1 i C1), trzy certyfikaty dla młodzieży (dla poziomów A2, B1 i B2), trzy certyfikaty dla imigrantów, (dla poziomów A1, A2 i B1), oraz CELI5DOC, skierowany do wykładowców i DILS-PG, certyfikat glottodydaktyczny dla nauczycieli.

CVCL pracuje nad programem badań nad weryfikacją i oceną biegłości językowej L2, oraz nad szkoleniem i aktualizacją wiedzy nauczycieli na temat oceny i weryfikacji biegłości językowej.

Uniwersytet dla Cudzoziemców w Perugii, poprzez CVCL, jest jedyna instytucją włoską będącą członkiem ALTE (Association of Language Testers in Europe), stowarzyszenia 34 instytucji europejskich, które samodzielnie zarządzają egzaminami i certyfikacjami językowymi języka ojczystego w danym kraju.

ALTE organizuje kongresy, konferencje otwarte dla tych wszystkich, którzy zajmują się nauczaniem, weryfikacją i oceną, jak i organizacją okresowych grup roboczych dla własnych członków. Następne międzynarodowe spotkanie odbędzie się w Polsce, w Krakowie, od 7 do 9 lipca 2011 roku z okazji 4° międzynarodowej konferencji ALTE.

Wyścigi samochodowe to nie tylko F1

0

Od czasu, kiedy Robert Kubica jest pełnoetatowym kierowcą Formuły 1, w naszym kraju znacznie wzrosło zainteresowanie tą dyscypliną. Zresztą, podobnie było np. ze skokami narciarskimi, wcześniej nikt o nich nie mówił, a teraz wszyscy są fachowcami, tym razem od F1.

Jednak tylko niewielka część z nich zdaje sobie sprawę z tego, że na świecie istnieje nie tylko Formuła 1. Należałoby wspomnieć o najsłynniejszym wyścigu samochodowym – 24 godzinnym maratonie Le Mans. O jego legendzie niech świadczy fakt, że kiedyś Jacques Villeneuve powiedział, po tym, jak został mistrzem świata w Formule 1, że jego marzeniem jest jeszcze start w Le Mans. Podstawowym elementem różniącym ten wyścig od F1 jest to, że biorą w nim udział zupełnie inne pojazdy: prototypy i GT oraz to, że na jedno auto przypada kilku kierowców. W tym wyścigu jest ich trzech i zmieniają się oni za kierownicą podczas pit stopów w czasie gdy mechanicy tankują i zmieniają koła.

A w Polsce? Od kilku lat królują wyścigi długodystansowe, co prawda nie 24 godzinne maratony, ale seria 3 godzinnych wyścigów mistrzostw Polski. Podobnie też jest u naszych sąsiadów w Czechach i na Litwie. Niektóre rundy naszych krajowych mistrzostw odbywają się wspólnie z czeskimi w Brnie i Moście. Głównym tego powodem jest niewystarczająca ilość torów. W Polsce mamy dwa obiekty, a w zasadzie jeden w Poznaniu, pozostawiający wiele do życzenia. Na drugim torze w Kielcach zostało zawieszone rozgrywanie wyścigów ze względów bezpieczeństwa.

Na Litwie rozwiązali problem torów i raz w roku organizują bardzo dużą wyścigową imprezę Palanga 1000 km. Trwający ponad 9 godzin wyścig rozgrywany jest na ulicach nadmorskiego kurortu i przyciąga dziesiątki tysięcy kibiców. W wyścigu bierze udział ponad 60 samochodów, a wśród nich nie brakuje takich pojazdów jak Ferrari, czy Porsche. Właśnie za kierownicą Porsche 911 GT3, w tym wyścigu pierwszy raz wystartowali Polacy Maciej Marcinkiewicz i Paweł Potocki. Już podczas kwalifikacji Maciej Marcinkiewicz uzyskał trzeci czas, co tylko potwierdziło litewskie rokowania. Niestety podczas wyścigu, awaria techniczna spowodowała długi postój na naprawę i wyeliminowała ich w ten sposób z walki o najwyższe lokaty. Jednak Polacy pomimo ogromnej straty nie poddali się i walczyli do końca, co bardzo spodobało się kibicom. Ostatecznie dojechali na trzecim miejscu w klasie GT.

ferrari poloniaPolskie mistrzostwa długodystansowe odbywają się w Poznaniu, Moście i Brnie. Może nie są aż tak bardzo popularne jak u naszych północno-wschodnich sąsiadów, ale również gwarantują atrakcyjną dla kibiców rywalizację. W każdym wyścigu bierze udział ponad dwadzieścia samochodów. A w wyścigach łączonych z czeskimi ponad 50. Rywalizacja Porsche, Ferrari, czy Lamborghini z autami DTM jest bardzo atrakcyjna.

Od kilku lat w Mistrzostwach Polski biorą udział dwa włoskie zespoły, Partnersport oraz No Stress Motorsport.

Enrico Buscema jeden z założycieli No Stress, w tej chwili prowadzi własny team – Partnersport, który dysponuje najnowszym autem wyścigowym, oczywiście włoskim, Ferrari 430 Scuderia GT3. W swoim zespole ma dwóch polskich kierowców: Macieja Marcinkiewicza i Macieja Stańco. Drugi team to wyłącznie włoscy kierowcy. Fabio Ghizzi, Luiss Scarpacio i Mateo Cressoni startują Ferrari 430 GT2. Obie włoskie ekipy należą do ścisłej czołówki mistrzostw i mają już na swoim koncie tytuły mistrzowskie, wszystkie zdobyte za kierownicą włoskich pojazdów takich jak słynna Lancia Delta Integrale, Ferrari 355, Ferrari 360 i Alfa Romeo. Na wyścigach są rywalami, ale w życiu prywatnym przyjaciółmi. Prawdziwa wielka włoska rodzina.

W minionym sezonie, rywalizację mistrzostw Polski zdominowały Porsche zespołu Lukas Motorsport, chociaż wiele wskazywało, że na czele może być Ferrari.

Jak się okazuje kibicom wyścigów samochodowych z bliższych wycieczek nie pozostaje tylko wizyta raz w roku na Grand Prix Węgier. Warto pojechać do Poznania, czy odwiedzić naszych południowych sąsiadów. A wizytę na morderczym wyścigu ulicznym na Litwie można jeszcze połączyć z urlopem. Przecież to jeden z największych kurortów nad morzem Bałtyckim.

Książka miesiąca “Nic nie dzieje się przyadkiem” autorstwa T. Terzani

0

Streszczenie i opowiedzenie w dwóch słowach kim był Tiziano Terzani oraz jak i o czym pisał nie jest moim celem, ale nie ma też takiej potrzeby. Chciałbym natomiast przybliżyć jego ostania książkę “Un altro giro di giostra”, która ukazała sie we Włoszech w 2004, a na polskim rynku jest dostępna od kilku miesięcy pod tytułem “Nic nie zdarza sie przypadkiem” (tłumaczenie Anna Osmólska Mętrak, 50 zl). W odróżnieniu do poprzednich książek Terzaniego, które miały dziennikarski charakter i opisywały wydarzenia, ta książka opisuje ostatnie podróże autora, począwszy od wyprawy z Nowego Jorku do Indii a skończywszy na podróży z Hong Kongu na Filipiny. Tuła się po świecie medycyny tradycyjnej jak i alternatywnej, ale kiedy dowiaduje się, że jego życie jest zagrożone, wydaje się, iż niemal instynktownie wyrusza w podróż aby odnależć rozwiązanie, on który robił to zawsze z zawodu, dla innych, teraz robi to dla siebie…i powoli zmienia tę długą podróż w wyprawę w głąb siebie. Dotarłwszy do stóp monumentalnych Himlalajów, znajduje odpowiedź, której szukał, w obliczu i w słowach starca, który nigdy nie opuścil tych gór…Chociaż ksiażka wydaje się bardzo długa, czyta się ją niezwykle dobrze, odnosząc wrażeniem, że jest ona niepowtarzalna… tak jak życie. (r.p.)

Rubrica libro del mese “un altro giro di giostra” di T. Terzani

0

Cercare di sintetizzare e spiegare in due parole la vita di Tiziano Terzani e le sue opera non e` il mio scopo e non c’e` ne sarebbe neppure bisogno, con il libro “Un altro giro di giostra” l’ultimo  scritto dal giornalista, uscito in Italia nel 2004, ora da qualche mese si puo` trovare nella versione polacca “Nic nie zdarza si? przypadkiem” (tradotto da  Anna Osmólska-M?t, prezzo 50 z?oty). Diversamente dalle opere precedenti il libro in questione non ha un fine giornalistico, non contiene cioè la descrizione di eventi, ma, è invece un libro che descrive gli ultimi viaggi di Terzani,  andando da New York all’India, da Hong Kong alle Filippine. Lungo le strade internazionali della medicina sia tradizionale e sia alternative, questo, quando gli viene annunciato che la sua vita è in pericolo, mettersi in viaggio alla ricerca di una soluzione e` quasi naturale,  lui, che l’ha sempre fatto per professione e per gli altri ora lo fa per se stesso.. e a poco a poco trasforma, questo lungo viaggio,  in un viaggio interiore, arrivando alla  magnificenza  e al cospetto dell’Himalaya, Li` Terzani ha trovato la risposta che cercava, nel volto e nelle parole di un Vecchio saggio che non si era mai allontanato da quelle montagne…Forse, potrà apparire voluminoso, ma,  e` scorrevole e accattivante,  leggere con la consapevolezza di qualcosa di irripetibile come la vita. (r.p.)

tiziano terzani

Skąd cały ten pomysł i motywacja?!

0

Autor: Witold Casetti

Kiedy Alessandro Vanzi poprosił mnie, abym stworzył swoją rubrykę w czasopiśmie Stowarzyszenia, moja reakcja była natychmiastowa i jak najbardziej pozytywna – : ”Grazie Alessandro!”, odpowiedziałem – „naprawdę mnie zmotywowałeś! Teraz muszę tylko znaleźć temat mi bliski, ale który jednocześnie będzie Wam odpowiadał, no i znależć jeszcze trochę czasu na pisanie…” Ale czas poświęcony inicjatywie o takim wymiarze społecznym, tak prestiżowąej i jednocześnie pionierskiej (w tym sensie, że “gazzetta” jest całkowita nowością), musi się znaleźć, powiedziałem, musiałem tylko obrać punkt wyjścia, jakiś trop i inspirację…..

witold casettiMinęły dwa lub trzy dni, i pomysł przyszedł: będę mówił o świecie mediów w Polsce (w Polsce, ponieważ Stowarzyszenie taką właśnie nosi nazwę „Italiani in Polonia – „Włosi w Polsce”, a ja jestem właśnie jednym z Włochów w Polsce. Media – bo może będę mógł podzielić się z Wami doświadczeniami z moich kontaktów z mediami polskimi i porównać je z tymi włoskimi, będę mógł przeprowadzać wywiady z osobami ze świata polskich mediów i pytać je, jak postrzegają Włochy, Europę i „Włochów w Polsce”, lub też rozmawiać z Włochami, którzy „coś” tworzą w polskich mediach).

Pomyślałem więc, że tytuł mojej rubryki mógłby brzmieć „Media i ich otoczenie”, ponieważ mając na myśli „otoczenie”, będziemy mówić o różnych rzeczach, takich jak wydarzenia (towarzyskie, kulturalne i sportowe) organizowanych w Polsce, a w których warto uczestniczyć (jeśli to możliwe) lub wspominać inne, jeżeli my, z redakcji Gazzetta Italia widzieliśmy lub przeżyliśmy coś ciekawego, o czym warto Wam opowiedzieć.

Po zakomunikowaniu moich zamiarów (w tytule mojej rubryki zamieszczam więc „Media i ich otoczenie”) otrzymałem od redakcji zielone światło i wolną drogę….tak więc zaczynamy!

A zaczynamy od przedstawienia się.

Tym, który do Was pisze jest Witold Casetti (pseudonim „Vito”), urodzony 40 lat temu we Florencji, w Toskanii. Moja mama jest Polką i dlatego mam na imię Witold (a nie Vito) i również z tego właśnie powodu kocham Polskę.

Dokładnie 11 lat temu zawitałem do Warszawy,z okazji otwarcia polskiego przedstawicielstwa firmy zajmującej się marketingiem finansowym, a której to zostałem prezesem w Polsce.

Od 2003 r. zajmuję się także pracą w telewizji, a raczej to telewizja zajmuje mnie, mój czas, mój umysł i wyznacza mi cele zawodowe: zacząłem, jako stały gość w Talk Show „Europa da się lubić” nadawanym do ok. 2 lat temu na antenie TVP2. Dziś jestem dziennikarzem i prezenterem telewizyjnym TVN, i tak od 5 lat pracuję w redakcji „Dzień dobry TVN” proponując raz w tygodniu reportaże z moich podróży po całym świecie, czyli reportaże turystyczne.

Mam nadzieję, że będziemy się dobrze razem bawić. Włochy i Polska lubią się wzajemnie, są podobne i wzajemnie się też uzupełniają.

Ale to w Polsce żyjemy, mieszkamy i zobaczymy się na następnej „Aperidinner”…

 

Spektakl i nie tylko… teatr, kino oraz telewizja, również historia, poezja, sztuka… fantazja

0

Autor Alberto Macchi teatro@italianiinpolonia.org

W tym pierwszym wydaniu, drodzy czytelnicy, ograniczę się do przedstawienia moich planów dotyczących współpracy z niniejszym periodykiem “Gazzetta Italia”, mającym dzisiaj swój debiut. To miejsce, dedykowane moje osobie, zamierzam zadedykować Wam, moi przyjaciele oraz moi przyszli przyjaciele, lub lepiej to określę: dedukuję je nam, jakbyśmy wszyscy spotykali się co jakiś czas na wieczerzy. Tak, na łamach tego pisma my, wy i ja, będziemy mieli okazję by rozmawiać bez ograniczeń, podróżując po bezkresnym świecie Spektaklu, świecie obejmującym Teatr, Kino, Telewizję, Taniec, Muzykę, Śpiew, Poezję, Sztukę, Historię, Literaturę, świecie, który ja znam dobrze, w którym się obracam mniej więcej całe moje życie, świecie, który opowiada o ludziach, składa się z ludzi, jest oskarżany i uniewinniany oraz ceniony przez ludzi. Jest to świat szczególny, zawierający w sobie szczególne słowa, słowa takie jak TEATR – TEATRO, (którego anagramem w języku włoskim jest słowo ATKTOR – ATTORE) lub jak SATYRA- SATIRA, (którego anagramem w języku włoskim jest ŚMIECH – RISATA).

Jednak ci, którzy mnie nie znają mogliby zapytać „Powiedz, kim jesteś, zanim będziesz dalej kontynuował ten monolog!”. I mieliby całkowitą rację. Lepiej wobec tego będzie, jeśli się przedstawię. Zatem! Mógłbym odpowiedzieć jednym zdaniem: “Działam, albo, jeśli wolicie, jestem pracownikiem spektaklu”. Lecz w ten sposób nie zadowoliłbym zapewne ich ciekawości. Zagłębię się więc w szczegóły bez rozpoczynania następnego monologu: “Jestem dramaturgiem i reżyserem, obywatelem świata, urodzonym w Rzymie i odrodzonym w Warszawie, który zawsze podróżował i dalej podróżuje samochodem, pociągiem, samolotem przemirzając prestrzenie, a który przemierza czas poprzez naukę, badania i spektakl”. Oto cały ja!

spettacolo teatrale macchiTeraz czekam na Wasze listy, zawierające pytania i prośby. Ale, jeśli chodzi o to wydanie, musząc wybrać temat, a nie mając żadnych wskazówek uznałem za słuszne ograniczyć się do podania informacji o ostatnim spektaklu, który wszedł na scenę jesienią 2009 roku w Warszawie, w języku włoskim, z udziałem włoskich aktorów oraz w języku polskim z udziałem aktorów polskich; mam na myśli przedstawienie “Zygmunt Szczęsny Feliński”, które opisuję poniżej. Ten mój opis wraz z Programem i Fotografiami ze Sceny był w czasie występów rozprowadzany wśród publiczności:

“Sztuka teatralna pod tytułem “Zygmunt Szczęsny Feliński”, została mi zlecona przez księdza Mirosława Nowaka Proboszcza kościoła Wszystkich Świętych w Warszawie, aby wystawić ją w Polsce i, jeśli to będzie możliwe we Włoszech, w obu językach, podczas obchodów z okazji kanonizacji Arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, poczynając od 11 października 2009roku, dnia, w którym to w Rzymie, na Placu Świętego Piotra, Papież Benedykt XVI wyniósł go na ołtarze.

Sztuka toczy się przede wszystkim w Rosji w Jarosławiu nad Wołgą. Praca ta została przeze mnie celowo wzbogacona o uwagi reżysera oraz dialogi dramaturgiczne, w celu umożliwienia moim następcom wystawiania tego dzieła na scenie i umożliwienia odtworzenia atmosfery tych podniosłych chwil. Pozostałe trzy podobne kroki podjąłem lata temu, kiedy to, na prośbę Jezuity Ojca Rektora Kazimierza Przydatka, napisałem sztukę pod tytułem “Stanisław Kostka oraz Teatr Jezuicki XVI wieku”, której akcja toczy się w Kościele Świętego Andrzeja na Kwirynale w Rzymie, która była wystawiana na scenie w kościele Jezuitów w Watykanie; jeszcze wtedy, kiedy to Ojciec Edoardo Aldo Cerrato, Prokurator Generalny Konfederacji Oratoryjnej, zlecił mi napisanie sztuki “Cezary Baroniusz i Oratorium Filipinów w XVI wieku” aby wystawić ją w 2007 roku z okazji obchodów 400-lecia śmierci Kardynała Cezarego Baroniusza i w końcu, gdy ojciec Innocenzo Venchi, Postulator Generalny zgromadzenia ojców Dominikanów poprosił mnie o napisanie , a potem wystawienie sztuki o życiu Błogosławionego Fra Angelico, zwanego Bratem Anielskim z Bazyliki Świętej Marii nad Minerwą w Rzymie.

W każdym razie, dla mnie było to oddanie hołdu ’”Człowiekowi Felińskiemu”, postaci wyjątkowej; autentycznemu człowiekowi, hojnemu, czystemu, wyjątkowo wyczulonemu na losy swojego narodu.

Ten jedyny w swoim rodzaju akt, jakim swoją drogą jest każde przedstawienie teatralne, będąc oczywiście fikcją, zawierającą sceny odtwarzające atmosferę i wywołujące wspomnienia, jest również teatrem historycznym i teatrem akcji, poza tym że jest teatrem słowa; utwór napisany po to, aby był wystawiany wszędzie, na scenach teatralnych jak i w miejscach niekonwencjonalnych, takich jak mury starych kamienic, willi, kościołów, muzeów, w ich naturalnej scenerii.

Bibliografia oraz uwagi zawarte w tym dramacie, tak jak we wszystkich moich poprzednich utworach teatralnych, dotyczących biografii postaci historycznych, które napisałem w ciągu 40 lat stanowią wynik wieloletnich badań.

Moim zadaniem, jednakże, tak jak to utrzymywałem w każdym moim dziele, które dotyczyło właśnie życia postaci historycznych, nie jest praca krytyka, teologa lub filozofa, historyka lub historyka sztuki, ale po prostu człowieka teatru, skłonnego do poszukiwań w najdalszych zakamarkach duszy ludzkiej, swoistego górnika w kopalni uczuć, który zawinął do portu po niestrudzonych poszukiwaniach w niewyczerpanej kopalni, które na pewno w tym przypadku jest sercem i umysłem Zygmunta Szczęsnego Felińskiego”.

Moi drodzy czytelnicy, opisałem Wam to wszystko, abyście mogli, poprzez ten, – mimo że skrótowy – opis, mieć wyobrażenie o spektaklu teatralnym i o tej postaci, przewidując ponowne jego wejście na scenę. Mam nadzieję- że tym razem – i Wy będziecie mogli uczestniczyć w tym przedstawieniu w roli widzów. Do prędkiego spotkania!

Muzeum Jana Pawła II w Dolinie Aosty i Wadowicach

0

Autor: Michel Barin Champion

W okresie letnim, Bellecombe d’Introd (Dolina Aosty) do dziś jest miejscem nieprzerwanego napływu turystów i pielgrzymów. Główną atrakcją pozostaje tu nadal dom-muzeum, którego budowę zlecił Autonomiczny Region Doliny Aosty.

W muzeum tym znajduje się też Dział Fotograficzny. Można podziwiać zdjęcia ze wszystkich podróży Ojca Świętego, jakie odbył na całym świecie i w Dolinie Aosty, od 1986, gdy przyjechał w to miejsce po raz pierwszy, i z pozostałych, razem dwunastu wizyt.

W Dziale Techniczno – Informatycznym „Maison Musee Jean-Paul II” jest już aktywna baza danych zawierająca publiczne wypowiedzi Papieża.

Fotografie są zebrane na cd-romie i wystawione też na widok gości. Dział Video: na życzenie można również obejrzeć kasety video ze wszystkich podróży Ojca Świętego. Dział Biblioteki. Oddane są tam do dyspozycji niektóre tytuły, do obejrzenia na miejscu. Dział Przedmioty. Tu znajdują się przybory i przedmioty należące do Papieża.

Papa Wojtyla a Belluno nel 1987I wreszcie dla pasjonatów, jest jeszcze Dział filatelistyczny i numizmatyczny.

Drugie muzeum dedykowane Papieżowi jest w Wadowicach, na południu Polski.

Tu znajduje się dom rodzinny Ojca Świętego, zamieniony na muzeum. Goście mają okazję zobaczyć inne przyrządy codziennego użytku i przedmioty osobiste, fotografie i wszystko to co dotyczy lub związane jest z wszystkim znaną osobistością, pochodzącą z tego właśnie miasteczka. Możemy doświadczyć czegoś więcej – zobaczyć rzeczy osobiste, pokoje, miejsca, w których spędził dzieciństwo. i część swojego życia.

Są tam piękne zdjęcia z czasów, kiedy był studentem, pracownikiem fabryki, żołnierzem podczas Drugiej Wojny Światowej , sportowcem na spływach kajakowych i na nartach, aktorem teatralnym. Zwiedzając Tatry, niedalekie od miejsca jego urodzenia, nietrudno zrozumieć, dlaczego właśnie Dolina Aosty przypominała mu jego ojczystą krainę. Otwarte przestrzenie, zielone łąki, ośnieżone góry, kótre ściągają i goszczą turystów.

Zapuścić się w głąb lasów Val d’Aosty, oddychać tym niesamowitym świeżym powietrzem, kontemplować wysokie szczyty i głębokie doliny dla człowieka Wojtyły oznaczało przeżyć powrót do domu.

Głęboki spokój, odosobnine i wyciszone życie mieszkańców gór jednoczą się w magiczną całość, która pozwalała mu na przenoszenie się w czasie i „odnowienie” ciała i duszy. Góry pozostaną zawsze świętym królestwem, które ma wiele wspólnego z Niebiosami, z wielkością, z Bogiem.

I w tych miejscach właśnie Papa Wojtyła odnajdywał siebie. W tych miejscach również my możemy wyleczyć się, odnwić i naładować nową energią.

 

Maison Musée Jean-Paul II Loc. Les Combes 11010 Introd (AO) Recapiti telefonici Telefono: +39 0165 99290 E-mail: info@maison-musee.it

Muzeum Miejskie ul. Kościelna 4 34 – 100 Wadowice tel.: 033 8738100 mail: muzeum@muzeum.wadowice.pl

Kręcąc się tu i tam, by robić zdjęcia

0

Autor: Mario Zaccaria

Może na początek małe wprowadzenie, z racji naszego pierwszego spotkania na stronach tego czasopisma. Pomimo tego, że właściwie od 1978-go regularnie, co roku odwiedzam Polskę, dopiero od trzech “obfitych” lat mieszkam w Warszawie. Jestem fotografem reklamowym, w zawodzie już od trzydziestu, również “obfitych” lat. „Obfita” jest też jest moja aparycja, mimo licznych prób doprowadzenia jej do stanu mniej lub bardziej odpowiedniego.

Warszawa pomaga mi jednak bardzo w osiąganiu tego ambitnego celu, zapraszając mnie na długie spacery w towarzystwie oddanego mi (mam nadzieję) aparatu fotograficznego. W przeciwieństwie do mojego rodzinnego Mediolanu, miasta, gdzie samochody i piesi tworzą naprawdę zadziwiającą i dość żenującą mieszaninę i gdzie zawzięcie potwierdza się wielokrotnie już udowodniony fakt nieprzenikalności tych dwóch ciał stałych, w Warszawie jest dużo otwartej przestrzeni i miejsc, które ja, pieszy, mogę przemierzać do woli i zapominać się bez równoczesnego narażania się na bliższe spotkania z tylnymi kończynami ciał obcych, oznaczonymi logo jednej z niezliczonych marek produkujących opony samochodowe. Jeżeli przychodzi mi zmierzyć się ze skrzyżowaniami i próbować wyjść bez szwanku z konfrontacji z samochodami, jestem tu niejako uprzywilejowany przejściami na i podziemnymi, choć muszę przyznać, że często gubię się w tych ostatnich, przepełnionych zapachami płynącymi z licznych rozgrzanych pieców.

varsavia mario zaccaria gazzetta italiaJedną z zasług polskich kierowców jest to, że jeszcze uważają auto za zwykły, codzienny środek transportu, nie obarczając go niemiłym obowiązkiem uwydatniania ich własnej męskości, co z kolei na włoskiej ziemi jest zwyczajem zakorzenionym i od dawna rozpowszechnionym, zwyczajem, który do Polski przyjdzie mam nadzieję najpóźniej, jak to tylko możliwe. Mam tu na myśli polskiego kierowcę, który zatrzymuje się, pozwalając mi wejść na pasy i który ze zdziwieniem reaguje, gdy ja równie zdziwiony dziękuję mu za to…Ale z drugiej strony, spróbujcie mnie zrozumieć: jest ciągle żywym wspomnienie niezliczonych sytuacji, które miały miejsce w Mediolanie, momentów, gdy poziom adrenaliny sprawiał, że włosy stawały mi dęba na dźwięk piszczących opon, a ja byłem właśnie w połowie przejścia dla pieszych.

Dobrze!…a właściwie nie..bo jeszcze nie pstryknąłem żadnego zdjęcia…, jest rześko i ani ręce, ani aparat jakoś nie mają chęci wyjść z kieszeni, mimo, że obrazów godnych utrwalenia i przekazania potomnym widziałem już wiele.

A, zapomniałbym o ścieżkach rowerowych… Jest ich dużo i obiecałem sobie, że objadę Warszawę w polowaniu na widoczki z perspektywy rowerowego siodełka…

Pozwólcie jednak dać znać o sobie mojej południowości…czekam na prawdziwą wiosnę. Proces „polonizacji” już na dobre się u mnie rozpoczął i rozwija się w zabójczym tempie, ale jestem jeszcze daleki od stoickiego podejścia i obojętności Polaków z jaką patrzą na termometr za oknem: nie, dzisiaj nie jest zimno, tylko -5°…