Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155
Baner Gazetta Italia 1068x155_Baner 1068x155
kcrispy-baner-1068x155

Strona główna Blog Strona 21

Historie z Abruzji

0

12 kwietnia, nakładem wydawnictwa Czarne, ukaże się nowa książka Piotra Kępińskiego „W cieniu Gran Sasso. Historie z Abruzji”.

Żeby poznać jakiekolwiek miejsce najlepiej tam zamieszkać, choćby na trochę, albo chociaż bywać często, żeby móc zaprzyjaźnić się z ludźmi, wsiąknąć w codzienność i przestać być obcym. Właśnie z takiej perspektywy, w swojej najnowszej książce, Piotr Kępiński opowiada o Abruzji i jej mieszkańcach. Idealnie wtapia się w otoczenie, zabierając czytelników w podróż geograficzną i erudycyjną. Pierwsza wiedzie do ludzi i miejsc, druga podąża ścieżkami historii, literatury, filmu i kultury. To reporterskie, wnikliwe doświadczanie, tworzące niesamowitą opowieść o tym najmniej odwiedzanym włoskim regionie. Abruzja z pewnością nie jest miejscem, które wybierzemy na pierwszą podróż do Włoch. Możliwe, że pominiemy ją nawet przy drugiej, trzeciej i kolejnej wyprawie. Kiedy wreszcie znuży nas gwar najbardziej obleganych przez turystów zakątków Belpaese, być może wtedy będziemy
gotowi docenić wyjątkowy urok ziemi, której najcenniejszym elementem jest natura, choć, jak odkryjemy na kartach książki, nie tylko ona. Wiecznie naznaczona położeniem między górzystym masywem Apeninów a łagodnym wybrzeżem Adriatyku. Abruzzo forte e gentile. Abruzja twarda i uprzejma, tak o swoim regionie mówią sami mieszkańcy. Uprzejma, bo otuli nas pięknem krajobrazu, pozwoli na wyciszenie i kontemplację „w cieniu Gran Sasso”. Twarda, bo, jak każdy region, posiada też swoją ciemną stronę. Zamiast czytać przewodniki, zdecydowanie wolę dać się poprowadzić nieoczywistą trasą, wyznaczoną przez Kępińskiego, aby poznać duszę Abruzji i jej mieszkańców.

Piotr Kępiński – poeta, krytyk literacki, eseista. Pracował m.in. jako zastępca redaktora naczelnego w „Czasie Kultury” oraz jako szef działu kultury w „Dzienniku” i „Newsweeku”. Obecnie współpracuje z „Twórczością” oraz „Plusem Minusem”, sobotnim wydaniem „Rzeczpospolitej”. Autor wielu książek poetyckich i eseistycznych, m.in. zbioru esejów o współczesnej kulturze litewskiej Litewski spleen, książki o współczesnych Włoszech Szczury z via Veneto, za którą otrzymał Nagrodę Literacką im. Leopolda Staffa, i tomu wierszy Nieoczy. Od 2007 do 2016 roku juror Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus. W latach 2017–2019 zasiadał w jury Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Mieszka w Rzymie i (czasami) w abruzyjskim Collelongo.

Świeżo Wydane

0

Tatum Rush „Villa Tatum”

Początek roku to czas karnawału, szczególnie intensywnie obchodzonego we Włoszech. Pierwszą propozycją na ten taneczny czas jest debiutancki album artysty, który ukrywa się pod pseudonimem Tatum Rush. Rush to wszechstronnie uzdolniony młody chłopak o włosko-szwajcarsko-amerykańskich korzeniach. Urodził się w San Diego w Kalifornii, następnie przeniósł się do Genewy, gdzie uzyskał dyplom z sztuki performatywnej, jest kosmopolitą sztuki. Zajmuje się pisaniem tekstów, produkcją piosenek, teledysków, a nawet oper. „Villa Tatum” to album o wyrafinowanej estetyce i brzmieniu, gwarantujący metafizyczną podróż poza ludzką wiedzę o muzyce. Dwanaście utworów – z których jeden powstał we współpracy z Frah Quintale, a pozostałe we współpracy z artystami Jacopo Planet i Lulu – eksploruje różnorodne wyobrażenia i dźwięki, wykorzystując świeże i współczesne popowe brzmienia, czasami zabarwione r’n’b, disco, trap czy techno. Jeśli ktoś zapyta jak brzmi muzyka teraźniejszości, to jest to właśnie muzyka Tatum Rusha, mieszają się style, gatunki, dekady, a nawet wpływy od włoskich, po francuskie, amerykańskie i latino. Nie ma potrzeby szufladkować i definiować, trzeba tańczyć w Villi Tatum, dopóki party trwa!

Filippi Bubbico „Honolulu arrivo”

W taneczne, przepełnione muzyką funk progi, zaprasza nas Filippi Bubbico. Trzy lata po debiucie muzyk powraca z krążkiem „Honolulu arrivo”. Płyta jest bardzo zróżnicowana muzycznie, przenosi słuchacza w klimat upalnego dnia na egzotycznej wyspie. To dziewięć utworów, które składają się na długą grę złożoną z muzycznych odmętów przełomu dekad, funkowo-elektroniczne korzenie są wymieszane z popem i alternatywą. Nie jest to jednak tylko zabawa, pod płaszczykiem dźwięków kryje się opowieść o wewnętrznej podróży, której często unikamy, aby dotrzeć do idealnego celu, świata, który nas zawiera i w którym czujemy się dobrze. Honolulu, do którego przybywamy z Bubbico to miejsce wielu eksperymentów. Dalej to album opowiadający o umiejętności patrzenia na swoje porażki, pozwalający na lądowanie w bardzo osobistym Honolulu: między introspekcją, a chęcią przyjęcia nowych ekspresyjnych rozwiązań. Filippo Bubbico jest dojrzały i pewny tego co nam proponuje, i tym sposobem wygrywa!

Bais „Diviso due”

Na koniec niesłusznie przeze mnie pominięty wcześniej album Bais, wydany 13 maja ubiegłego roku przez Sugar Music. „Divided Two” to intymne wyznania, którego głosem jest Luca Zambelli, ukrywający się pod pseudonimem Bais. Urodził się w 1993 roku, wychował się w Bassano, a obecnie mieszka w Mediolanie. Dziś jest rozdarty przez dwa światy i zwierza się z tego na najnowszym krążku. Jak sam wyznaję, czuje się jak „podzielony na 2”: jego życie toczy się między rzeką, a miastem. Dualizm przejawia się nie tylko w miejscu, w którym się znajduje, muzyka także jest „dzielona” przez artystę ze słuchaczami. On sam czuje się podzielony między sobą, a reprezentacją siebie i tym jak postrzegają go inni. Ten kontrast jest wspólnym wątkiem, który spaja wszystkie utwory, w każdej z piosenek wyłania się spontaniczność i lekkość, z jaką Bais jest w stanie sfotografować sensację lub delikatny związek, zatrzymując go w muzyce. Ważny głos młodego pokolenia, które coraz częściej ma problem z odpowiedzią na pytanie „kim jestem?”.

Nowy rok, nowa ja

0
Barbara Garavelli w restauracji Giacomo Arengario przy Duomo, Mediolan/ Barbara Garavelli al Ristorante Giacomo Arengario sul Duomo, Milano

Ile razy słyszeliśmy to zdanie, ile razy mówiliśmy je do siebie. No tak, bo początek roku jest dla nas trochę jak dieta od poniedziałku. Nigdzie nie jest powiedziane, że dietę należy zacząć w poniedziałek, tak jak nigdzie nie jest powiedziane, że to pod koniec roku trzeba robić postanowienia na kolejny, nowy rok, a jednak…

Dlaczego więc zawsze mówimy o „dobrych postanowieniach”? Czy istnieją też „złe postanowienia”?

Powiedzmy, że od teraz będziemy mówić o noworocznych celach. Pytanie, czy tworzenie takiej noworocznej listy celów jest naprawdę słuszne.

Niemal 4000 lat temu Babilończycy byli jednymi z pierwszych na świecie, którzy spo- rządzali słynną listę „postanowień”. Szkoda, że wiele wieków po naszych babilońskich przyjaciołach seria licznych i ważnych badań obaliła mit sporządzenia listy celów dowodząc, iż takie działanie może okazać się wręcz „niebezpieczne”. Jedno z najnowszych badań przeprowadzonych przez Scranton University pokazuje, że 81% ludzi porzuca swoją listę celów jeszcze przed 16 stycznia. Są więc dwa możliwe rozwiązania tego problemu: albo należy sporządzać listę po 17 stycznia, mając nadzieję, że wywiązywanie się z niej pójdzie lepiej, albo postawić sobie realistyczne cele i mieć większą szansę na znalezienie się wśród 19% osób, którym udaje się je osiągnąć.

Noworoczne postanowienia często dotyczą naszego ciała, ale dbanie o siebie nie musi skupiać się tylko na fizyczności. Dbanie o siebie oznacza robienie czegoś dodatkowego, innego niż zazwyczaj, to wprowadzanie drobnych zmian. Stawianie sobie wielkich celów i nie wychodzenie z nimi poza 16 stycznia może tylko sprawić, że poczujemy się przegrani, a poczucie porażki z pewnością nikomu nie sprzyja.

Dlatego, aby nie znaleźć się w gronie 81% tych, którzy się poddają, trzeba stawiać sobie małe cele i codziennie trenować, tak jak to się robi, przy treningach fizycznych.

Lepiej wyznaczyć sobie cel chodzenia na siłownię 4 razy w tygodniu i nigdy tam nie chodzić, czy zdecydować się na 10 przysiadów dziennie i robić to każdego dnia? Lepiej wyznaczyć sobie cel czytania jednej książki tygodniowo i znaleźć się ze stosem nieprzeczytanych książek na szafce nocnej, czy wyznaczyć sobie cel czytania dwóch stron dziennie, czytać każdego wieczoru i mieć tylko jedną książkę na szafce przy łóżku z zakładką, która powoli przesuwa się do przodu?

A propos książek. Kilka tygodni temu wyciągnęłam zeszyt, w którym zwykłam zapisywać wyjątkowe, uderzające mnie najbardziej myśli z przeczytanych książek. Znalazłam bardzo fajną listę wskazówek, którymi chcę się z wami podzielić: odpuśćmy to, czego nie możemy zmienić; uznajmy, że nic w życiu nie może być doskonałe, w tym my sami i inni; starajmy się zachować samokontrolę nawet w trudnych chwilach, a jeśli mamy przesadną reakcję na jakieś zjawisko, nie potępiajmy się, ale spróbujmy zrozumieć, dlaczego tak zareagowaliśmy; nie porównujmy się do innych starając się osiągnąć cele przez nich osiągnięte, ponieważ każdy z nas ma inną oś czasu i swoją niepowtarzalną ścieżkę; i na koniec, żeby pozostać w temacie, spróbujmy poprawić swoje życie w każdym obszarze, pamiętając, aby stawiać sobie małe cele, które można osiągnąć niewielkimi zmianami.

Nie jestem fanką muzyki klasycznej, ale od 1 stycznia każdego dnia postanowiłam poprosić „Alexę” (asystenta głosowego auto- matyki domowej) o włączanie losowo muzyki klasycznej i odkryłam, że daje mi ona wielki spokój, sprawia, że czuję się dobrze. Zaczęłam też słuchać więcej włoskiej muzyki, zwracając uwagę na teksty, tak jak w grudniu na koncercie Elisy, na który zostałam zaproszona. Jakże piękne są słowa niektórych jej piosenek, prze- cież słyszałam je wiele razy, ale nigdy ich nie słuchałam.

Jak wiele innych osób, uzależniłam się od telefonu komórko- wego. Często trzymam go w dłoni, jakby był przedłużeniem ręki. Gdybym postawiła sobie za cel nieużywanie go tak jak poprzednio (cel zbyt rozmyty), dotarłabym do 16 stycznia, a potem uży- wała dokładnie tak jak poprzednio, lecz zamiast tego postawiłam sobie za cel odkładanie go w pokoju innym niż ten, w którym akurat jestem, do 1 godziny dziennie. 16 stycznia minął i na razie się nie poddaję, jakoś sobie radzę.

Pomyślcie o tym, kiedy byliście mali i nie umieliście jeździć na rowerze ani pisać. Teraz umiecie jeździć na rowerze i pisać, więc?

To oznacza, że niemal wszystko da się zrobić, ale żeby się czegoś nauczyć, trzeba trenować, krok po kroku, iść do przodu każdego dnia.

Oczywiście można uczyć się nawet nie będąc konsekwent- nym, ale jest bardzo prawdopodobne, że zajmie to więcej czasu i nie nauczycie się wtedy odtwarzania procesu potrzebnego do zrobienia danej rzeczy. Może się zdarzyć, że przy odrobinie szczęścia osiągniecie dobry wynik trochę przez przypadek i nie będziecie w stanie zrobić ponownie tych samych rzeczy, które doprowadziły do osiągnięcia postawionego celu.

Jeśli nauczycie się zaś powtarzać czynności każdego dnia, potem będzie łatwiej.

Proste? Proste, podsumujmy to, co napisałam do tej pory.

Jeśli wyznaczymy sobie łatwe cele i wymagany do ich osiągnię- cia wysiłek jest prawie zerowy, prawdopodobieństwo niepowodze- nia będzie zaś proporcjonalne do wysiłku, a więc prawie zerowe.

„Ale kiedy byłam mała, moi rodzice…”

„Chciałam to zrobić, ale wtedy stało się to i tamto…”

Wymówki, to zawsze i tylko wymówki: to, co wydarzyło się w naszej przeszłości, jest wyłącznie pretekstem do usprawiedli- wienia naszych dzisiejszych niepowodzeń. Musimy (i oczywiście ja też to wdrażam) przestać odgrywać ofiary przeszłości i stać się kowalami naszego losu, kreatorami przyszłości. Musimy przestać myśleć o tym, czego nie mieliśmy i czego nigdy nie będziemy mieć. Musimy przestać czuć się winnymi z powodu błędów, które kiedyś popełniliśmy, a zacząć myśleć o naszych błędach jako o czymś, czego nie chcemy już powtarzać, a raczej przekuć w możliwości poprawy naszych działań.

Często pytają mnie, jak mogę się znowu uśmiechać, nawet po przeżyciu bardzo trudnych chwil, albo w ciężkich czasach. Zawsze staram się myśleć o dobrych rzeczach, które udało mi się zrobić, o celach, które osiągnąłem i o wszystkim, co mogę jeszcze uczy- nić dla siebie i osób mi bliskich, które kocham. Mam to szczęście, że wciąż potrafię się ekscytować „małymi” rzeczami, zachodem i wschodem słońca, albo oglądając filmik z małą dziewczynka, która podczas występu w przedszkolu zauważa rodziców na widowni. Staram się nigdy nie zapomnieć, że jesteśmy tu tylko „przejazdem” i nie chciałabym przegapić ani chwili tej podróży, nigdy nie biorąc niczego za pewnik i nie myśląc: „Już taka jestem i tego nie zmienię”. Zawsze zadawajmy sobie pytania, starajmy się zrobić jeszcze jeden krok do przodu i, jeśli to konieczne, jeden krok do tyłu.

Nic nie jest wieczne i wszystko może się zmienić, wystarczy wyznaczyć sobie małe cele i być stałym w dążeniu do ich osiągnięcia. W 2022 roku zrobiłam sobie tatuaż widoczny na zdjęciu, na prawym nadgarstku, w miejscu, które widzę codziennie, aby przypominał mi o tym, że każdego dnia trzeba coś w życiu zmie- nić, nawet jeśli jest to tylko zmiana stałej trasy na siłownię lub odsłuchanie nowej piosenki.

Chcecie poznać niektóre z celów, które sobie wyznaczyłam na 2023 rok? Nauczyć się milczeć przynajmniej 10 minut dzien- nie; zostawiać telefon komórkowy w innym pomieszczeniu niż to, w którym aktualnie przebywam przez 1 godzinę dziennie; 15 minut medytacji dziennie i 1 godzina jogi tygodniowo.

I jak we wszystkich porządnych „napisach końcowych”, w tym miejscu chciałbym podziękować Claudii Santaloja i Andrei Sales, którzy bardzo pomogli mi w ostatnich miesiącach.

Kim są Claudia i Andrea? To dwoje psychologów.

Nie uważam się za wariatkę, a jednak postanowiłam poprosić o pomoc dwoje psychologów, ponieważ w przeciwieństwie do tego, co myśli wiele osób, zwłaszcza we Włoszech, do psycho- loga nie idzie się tylko wtedy, gdy ma się poważne problemy psychiczne, ale także, aby naprawić jakieś drobne sprawy w poszczególnych momentach naszego życia, a dowodem na to jest bonus dla psychologów, nagroda przyznawana w czasie pandemii Covid-19.

Nigdy nie czujcie się winni prosząc o pomoc!

Jeśli znasz język włoski, proponuję śledzić profil Andrei Sales i jego bardzo przydatne relacje na żywo na Instagramie, a jeśli nie mówisz po włosku, to masz jeszcze jeden dobry powód, aby się nauczyć języka.

Niech to będzie rok pełen małych zmian i wielkiej satysfakcji.

Do „zobaczenia” w następnym numerze.

Polędwiczki z sarniny w ziołach górskich

0

Składniki dla 2 osób:
400g polędwiczek z sarny
Kwiat ślazu, dziko rosnący koper włoski, tymianek,
rozmaryn (jeśli lubicie, dodajcie także pędów sosny)
Oliwa z oliwek, sól morska gruboziarnista,
pieprz do smaku

Do sosu z malin
200g malin (mogą być także mrożone)
30g cukru trzcinowego
Szczypta soli
30g czerwonego wina
Owoce jałowca i rozmaryn do smaku

Przygotowanie:
Kwiaty ślazu, koper włoski, tymianek i rozmaryn drobno posiekaj nożem. Przez noc namocz polędwicę w dużej ilości czerwonego wina z przyprawami. Wyjmij z marynaty i dokładnie osusz. Podziel polędwicę na dwa grube kawałki, nasmaruj je oliwą, a następnie obtocz w aromatycznej mieszance ziół i dodaj trochę gruboziarnistej soli. Podsmaż je na patelni z odrobiną oliwy lub kawałkiem masła, aż się zarumienią: uważaj, aby nie podsmażyć za mocno, ponieważ ważne jest, aby polędwiczka pozostała różowa w środku. Umyj maliny i przełóż je do rondelka, posyp cukrem i podsmaż. Dodaj trochę czerwonego wina, wody, owoce jałowca i rozmaryn, i w ten sposób gotuj przez co najmniej 15 minut. Gotowe danie podawaj w towarzystwie pieczonych ziemniaków lub purè i z sosem z malin.
Smacznego!

Tłumaczenie pl: Maria Cieplak

Prosecco czy Franciacorta?

0

W dzisiejszych czasach, kiedy mówi się o włoskich „bąbelkach”, Franciacorta i Prosecco są jednymi z najczęściej wymienianych i najbardziej docenianych na całym świecie. Towarzysze idealni do ważnych toastów podczas świętowania.

Choć obydwa wina musujące w celu uzyskania uwielbianych bąbelków poddawane są ponownej fermentacji win bazowych, która następuje po tej alkoholowej, to istnieje kilka różnic między tymi dwoma wspaniałymi produktami. Odkryjmy je razem…

Pierwsze różnice odnoszą się do obszaru produkcji i do gatunku wykorzystywanych winogron. Prosecco jest produkowane z winogron typu Glera, które uprawiane są w północno-wschodniej części Włoch, w regionach Wenecja Euganejska i Friuli-Wenecja Julijska. Natomiast Franciacorta produkowana jest w Lombardii, w prowincji Brescia, z winogron typu Chardonnay oraz Pinot nero. Jednak podstawowa różnica pomiędzy tymi dwoma produktami kryje się w metodzie produkcji.


W przypadku Prosecco, zarówno DOC jak i DOCG, metoda Charmat-Martinotti’ego, opatentowana w roku 1890 przez Martinottiego z Asti, a następnie w 1910 przez francuza Eugène Charmata, wykorzystuje w co najmniej 85% winogrona z gatunku Glera. Pod koniec pierwszej fermentacji, która odbywa się w cysternach, wino bazowe przechodzi w fazę „presa di spuma”, dosłownie „łapanie bąbelków”, czyli w drugą fermentację w zbiornikach nazywanych autoklawami, w których powstają młode wina musujące, charakteryzujące się wyrazistą świeżością, w której wyczuwalne są głównie nuty owocowe i świeże aromaty.

Franciacorta produkowana jest z winogron Chardonnay i Pinot nero, a nadaje się jej charakter musujący tak zwaną metodą klasyczną, używaną do otrzymywania wszystkich wspaniałych win musujących z Trydentu oraz Szampana.

Zgodnie z tą procedurą, pod koniec pierwszej fermentacji, wino zostaje zabutelkowane z drożdżami i cukrami, które leżakują w ten sposób przez co najmniej 18 miesięcy, podczas których przechodzą w fazę „presa di spuma”. W tym czasie drożdże zamieniają cukier w dwutlenek węgla i alkohol, wzbogacając wino w dodatkowe nuty zapachowe, takie jak skórka chleba, orzech laskowy, wanilia, karmel itp. W tym okresie produkcji umiejętności manualne i obecność człowieka mają fundamentalne znaczenie, ponieważ w trakcie drugiej fermentacji butelki należy co pewien czas obracać, aby po kolei znalazły się w pozycji poziomej, następnie w pionowej, aż do osiągnięcia pozycji do góry nogami. Jest to tak zwany proces „remuage”, który zapobiega osadzaniu się drożdży na ściankach butelek. Po upływie czasu fermentacji i po starannym ułożeniu butelek w procesie remuage, usuwa się zużyte drożdże poprzez „degorżowanie”, po czym następuje „dozowanie”, czyli uzupełnienie, które określone jest na podstawie pozostałego cukru.

Prosecco i Franciacorta w zależności od ilości pozostałego cukru mogą być określane jako pas dosè, brut, extra dry, dry oraz demi sec (w skali od najbardziej wytrawnych do najsłodszych).

Aby wybrać najlepsze wino musujące należy pamiętać, że kiedy mówimy o Prosecco, mamy na myśli wino młode i świeże, które jest gotowe do spożycia zaraz po zabutelkowaniu, dla którego nie jest przewidziany długi proces starzenia, które wręcz należy pić młode lub, tak jak w przypadku Prosecco Cartizze, o bardzo małej produkcji, w połączeniu z klasycznym panettone lub pandoro.

Z kolei Franciacorta jest winem o długim procesie starzenia, które dzięki temu charakteryzuje się pewną złożonością. Znakomite jako aperitif, ale pasujące także do dań rybnych, typowych dla tradycyjnej kuchni włoskiej.

Quattro P showroom i winiarnia
ul. Waflowa 1, 02-971 Warszawa
www.quattrop.pl

Tłumaczenie pl: Maria Cieplak

AVSI Polska i Fundacja AVSI prezentują wyniki pracy na rzecz uchodźców z Ukrainy w Polsce podczas tego roku od początku wojny na Ukrainie

0

W czwartek Ambasada Włoch w Warszawie była gospodarzem wydarzenia prezentującego wyniki rocznej działalności AVSI Polska we współpracy z Fundacją AVSI, międzynarodową organizacją pozarządową z siedzibą we Włoszech (www.avsi.org), na rzecz uchodźców z Ukrainy.

Spotkanie zgromadziło niektórych beneficjentów projektów wraz z różnymi instytucjami publicznymi, organizacjami międzynarodowymi, firmami o kapitale włoskim i polskim, wolontariuszami i współpracownikami AVSI Polska.

Nowy ambasador Włoch, Luca Franchetti Pardo, podczas swojego pierwszego oficjalnego wystąpienia w Polsce, wygłosił przemówienie inauguracyjne, podkreślając znaczenie podjętych działań.

Wśród uczestników była także Maria Gaudenzi, Desk Officer Fundacji AVSI, która koordynuje projekty AVSI w tym obszarze i przedstawiła wsparcie udzielane uchodźcom przez Fundację AVSI na Ukrainie, w Rumunii, Polsce i Mołdawii. Zaangażowanie trwa nadal.

W Polsce zrealizowano 6 projektów, finansowanych kwotą 831 000 euro, częściowo ze środków zebranych we Włoszech, które rozpoczęły się natychmiast dzień po rozpoczęciu działań wojennych.

Początkowo mające charakter projektów awaryjnych, z czasem ewoluowały w kierunku wsparcia integracji i udzieliły pomocy 8511 uchodźcom. Dodatkowo, 20 mikroprojektów zostało sfinansowanych ze środków zebranych w Polsce we współpracy z Włoską Izbą Handlową w Polsce, Ambasadą Włoch, Towarzystwem Dante Alighieri oraz niektórymi firmami i osobami fizycznymi. Mikrogranty miały na celu wsparcie inicjatyw w różnych miastach Polski, szczególnie na rzecz ukraińskich dzieci przebywających tam.

Szczególnie znaczący jest projekt finansowany przez Banca Intesa San Paolo, mający na celu integrację zawodową, w który zaangażowanych było 35 firm i który pozwolił 155 uchodźcom wejść w świat pracy, pomagając 71 rodzinom z dziećmi. Ponadto, zrealizowano 682,5 godziny szkoleń językowych, dwa kursy szkoleniowe dla 5 ukraińskich absolwentek ekonomii, aby uzyskać kwalifikacje księgowej (we współpracy z polskim stowarzyszeniem księgowych), kurs szkolenia dla osób niesłyszących, specjalistyczny kurs językowy dla lekarzy oraz 26 dni szkoleń technicznych. Nie można również zapomnieć o 315 indywidualnych spotkaniach związanych z pomocą psychologiczną i prawną.

AVSI Polska zamierza powielać ten ważny model również w przyszłości.

Wydarzenie, które przedstawione i podsumowane zostało przez Donato Di GILIO, prezesa AVSI Polska, z udziałem przedstawicielki Unii Europejskiej, Marzenny Guz-Vetter oraz przedstawiciela włoskiego banku Banca Intesa San Paolo. Obecni byli również przedstawiciele Włoskiej Izby Handlowo-Przemysłowej, Towarzystwa Dante Alighieri, lokalnych władz, przedsiębiorców i darczyńców prywatnych.

Wydarzenie było transmitowane na żywo w internecie, a nagranie transmisji można znaleźć na stronie Facebook AVSI Polska.

W celu uzyskania dodatkowych informacji na temat działalności AVSI Polska i szczegółów wydarzenia, prosimy o kontakt z biurem organizacji pod numerem telefonu +48225863300 lub e-mailem na adres office@avsipolska.org.

Powstała petycja w sprawie niezamykania Hali Gwardii do czasu rozpoczęcia remontu

0
Chociaż prace remontowe w Hali Gwardii mają rozpocząć się dopiero pod koniec 2024 r., władze miasta postanowiły zamknąć obiekt już w lipcu bieżącego roku. Z decyzją tą nie zgadzają się najemcy lokali usługowych, którzy wystosowali już petycję do Urzędu Miasta. „Chcielibyśmy, aby Hala pozostała otwarta, a my, nasze rodziny, pracownicy i ich rodziny miały miejsce pracy – dla wielu z nas jest to jedyne źródło utrzymania. W Hali Gwardii pracuje ponad 200 osób. Przez te wszystkie lata udało się nam stworzyć przyjazne dla wszystkich miejsce spotkań, wyróżniające się na tle nowo powstałych drogich i niedostępnych dla wszystkich warszawiaków foodcourtów i foodhalli. Trudno jest nam się pogodzić z tą informacją, że do czasu właściwego remontu Hala miałaby być zamknięta. Martwimy się o nasze miejsca pracy, o naszą przyszłość” – możemy przeczytać w ich apelu.
„Hala Gwardii w obecnym kształcie jest pierwszym w Warszawie, unikalnym i dostępnym dla wszystkich warszawiaków obiektem z ofertą wysokogatunkowych i jakościowych produktów. Przyjazna atmosfera tego miejsca tworzona i prowadzona jest od 6 lat przez pasjonatów i uczciwych przedsiębiorców. Oprócz targu zdrowych produktów i bogatej oferty gastronomicznej na Hali odbywa się wiele wydarzeń kulturalno – rozrywkowych.
Halę Gwardii w takiej postaci jaką znają ją obecnie warszawiacy stworzyliśmy sami, uczciwie obserwując potrzeby mieszkańców, naszych klientów. Nasza oferta i forma w jakiej prowadzimy wspólne przedsięwzięcie jest wynikiem olbrzymiego bezpośredniego zaangażowania wszystkich obecnych w niej kupców, rolników, przedsiębiorców i restauratorów. To my jesteśmy Halą Gwardii i my przywróciliśmy dawny  charakter tego miejsca. Jesteśmy autentyczni w tym co robimy – dlatego Warszawa nam zaufała i polubiła to co stworzyliśmy.”

Książki do pisania

0

Seria „Książki do pisania”, wydawana w wielu językach, w tym we włoskim, opiera się na oryginalnym pomyśle wydawnictwa Austeria, mającym na celu oddanie hołdu szczególnie ważnym tematom i zagadnieniom szeroko rozumianej kultury, poprzez mądre dawkowanie zdjęć, cytatów i stron „do zapisania”, dostępnych dla wyobraźni czytelnika. Być może, to osobliwe zaproszenie od wydawnictwa Austeria, aby korzystać z wyobraźni, rozbudzi nigdy nie uświadomione pisarskie aspiracje.

„Książki do pisania” to w rzeczywistości miejsce, w którym pamięć jest zawsze na pierwszym planie, ale jest to również miejsce, w którym (nazwa nie jest przypadkowa) realizuje się odwieczne pragnienie – trzecie na świecie – bycia osobistym świadkiem żydowskich tradycji i kultury, ale nie tylko. (…) unikalny i oryginalny projekt, „Książka do pisania”, notatnik i zarazem zbiór cytatów i fotografii, który jest prawdziwym znakiem rozpoznawczym wydawnictwa. (Marilena Toscano, z artykułu opublikowanego 1 listopada 2022 w dzienniku ,,La Sicilia”).

Inicjatywa wydawnicza, do której Austeria posiada prawa autorskie, rozszerza się zatem również na rynek włoski, na który wydano już „Roma ebraica” i „Cracovia”, a wkrótce spodziewana jest publikacja „Triestu” Salvatore Esposito. Włoskie wydanie „Triestu”, które będzie kontynuacją poprzedniego, pod redakcją Joanny Ugniewskiej, skierowane jest do odbiorców włoskich i włoskojęzycznych, i w pewien sposób integruje i poszerza zakres tego pierwszego wydania (Gillo Dorfles, Giorgio Strehler, Lelio Luttazzi), bliższa nam epoka (Rumiz, Covacich, Morris, Brussell, Pahor, Jancar), nie zaniedbując polskiego wkładu (sama Joanna Ugniewska, ale także Jelenski, Gmyz, Kraszewski…).

Tłumaczenie pl: Agata Pachucy

Sanktuarium w Oropie i inne perły w okolicach Bielli

0

W sierpniu tego roku, podczas letniej przerwy spędzonej we Włoszech, tuż przed powrotem do Polski, jeden dzień przeznaczyłem na intensywne zwiedzanie razem z moim przyjacielem Davide. Wybraliśmy szlak kulturowy w prowincji Biella, najmniejszej w Piemoncie, ale pełnej pięknych miejsc, z których najważniejsze to z pewnością majestatyczne Sanktuarium w Oropie.

Najpierw pojechaliśmy do Bondarte, które składa się z niewielkiego kompleksu budynków ukrytych pomiędzy wzgórzami, które dzięki wspaniałym obrazom, mozaikom i rzeźbom tworzą prawdziwe muzeum pod otwartym niebem. Być może było to najmniej popularne miejsce ze wszystkich na naszej liście tego dnia, jednak najbardziej odpowiadające mojemu nietypowemu i selektywnemu pojmowaniu turystyki.

Drugim punktem programu była trasa Panoramica Zegna, prowadząca do kolejnej miejscowości u wrót Doliny Aosty, która jest czymś więcej niż zwykłym szlakiem turystycznym. Otoczona urzekającą naturą kręta trasa, rozsławiona dzięki działalności słynnego przedsiębiorcy tekstylnego Ermenegildo Zegna w latach 30. ubiegłego wieku, oczarowuje porywającymi widokami.

Następnie przyszła kolej na Rosazzę, uroczą wioskę, która zawdzięcza swoją nazwę i nowe życie patronowi Federico Rosazza: postaci owianej tajemnicą, która w pewien sposób towarzyszy również całej miejscowości, charakteryzującej się niespotykanymi wyborami architektonicznymi i enigmatyczną symboliką rozsianą w różnych miejscach.

Po zjedzeniu smacznego, lokalnego obiadu, nadszedł czas na wspomniany wcześniej kulminacyjny punkt dnia, jedno z najważniejszych miejsc kultu w całych północnych Włoszech, Sanktuarium w Oropie poświęcone Czarnej Madonnie. Doświadczenie było wyjątkowo owocne, dzięki zwiedzaniu z Lindą Angeli, kierownikiem ds. komunikacji w Sanktuarium, która okazała się pomocna i wiele nam wyjaśniła, co pozwoliło nam w pełni zrozumieć historię i specyfikę tego miejsca.

Jak twierdzi Linda Angeli „to miejsce jest wyjątkowe dla wszystkich, którzy tu przyjeżdżają ze względu na połączenie wielu istotnych elementów. Istnieje faktycznie aspekt głęboko duchowy, związany z wiarą, ascezą i obecnością Madonny. Następnie mamy do czynienia z niezwykłym, nieskażonym krajobrazem, a także ze sztuką, kulturą i architekturą. Myślę, że połączenie tych trzech, tak mocnych elementów w jednym miejscu, jest trudne do znalezienia gdziekolwiek indziej.” Inną cechą, która wyróżnia Sanktuarium jest możliwość noclegu, jak podkreśla Angeli: „Gościnność wyróżnia Sanktuarium od początków jego istnienia, a historycznie Oropa jest wyjątkowa również dlatego, że nie powstała w wyniku cudu czy objawienia, ale właśnie z powołania do gościnności, które kultywowano przez wieki. Domus et ecclesia cytowane w dokumentach z 1200 roku mówi właśnie o tym, że Sanktuarium gościło osoby podróżujące z Bielli w stronę Doliny Aosty i z powrotem, które poza jedzeniem i miejscem do spania, szukały duchowej gościnności”.

Elementem łączącym Sanktuarium w Oropie z Polską jest oczywiście wspomniana wcześniej Czarna Madonna, obecna również w Sanktuarium na Jasnej Górze. Związek ten jest niezaprzeczalny: hymn Sanktuarium w Oropie naśladuje muzykalność hymnu pochodzącego z Częstochowy, a poza tym, w zorganizowanej w Piemoncie w 2010 roku, ważnej konferencji na temat Czarnych Madonn licznie uczestniczyli również Polacy. Drewniana statuetka Madonny została niedawno ozdobiona absolutnie wyjątkowym Płaszczem Miłosierdzia, ukończonym w środku pandemii, wiosną 2020 roku, ale odsłoniętym dopiero w sierpniu 2021 roku. Płaszcz ma 25 metrów długości i składa się z 15 tysięcy kawałków materiału ofiarowanych przez tysiące ludzi, którzy zostawili na nich również intencję modlitewną do Madonny. Linda Angeli powiedziała też kilka słów na temat wzgórza Sacro Monte di Oropa, które wznosi się obok Sanktuarium: „To światowe dziedzictwo UNESCO wraz z pozostałymi ośmioma wzgórzami Sacri Monti w Piemoncie i Lombardii, poświęcone historii życia Madonny. Znajduje się na nim 12 kaplic z rzeźbami z terakoty nawiązujących do historii od Niepokalanego Poczęcia do Koronacji. Zwłaszcza w latach 1600 i 1700 był to sposób, żeby przybliżyć pielgrzymom historię Matki Boskiej poprzez tradycyjne rzemiosło i ubiór, zbliżając ją w ten sposób do codziennego życia ludzi”.

Po wizycie w Oropie, nadszedł czas na zejście w kierunku równiny, aby odwiedzić dwa ostatnie miejsca na naszej bogatej trasie. Pierwsze z nich to Ricetto di Candelo, średniowieczna fortyfikacja służąca kiedyś do przechowywania towarów na czarną godzinę, takich jak produkty spożywcze i wina. Wędrując po brukowanych uliczkach tej budowli, jednej z najlepiej zachowanych tego typu w Europie, naprawdę można poczuć się jak gdyby cofnęło się w czasie. I wreszcie, w odległości zaledwie kilku minut drogi, nie można nie zakończyć wycieczki w Belli, stolicy prowincji. Po spacerze w centrum „stolicy wełny” i zwiedzaniu neogotyckiej katedry Santo Stefano (wraz z jej wyjątkowym wnętrzem) oraz romańskiego baptysterium San Giovanni, przyszedł czas na kolację i przemyślenie wszystkiego, co widziało się w ciągu dnia. Do domu wracam bogatszy o nowe doznania, jak zwykle, gdy mogę poświęcić czas na tego typu doświadczenia.

Tłumaczenie pl: Jagoda Błaszczyk