Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 108

Erotyzm Irene Cao

0

Z okazji Warszawskich Targów Książki spotykamy się z Irene Cao promującą w Polsce swą trylogię erotyczną: „Widzę cię”, „Słyszę cię”, „Pragnę cię” – wielki sukces wydawniczy, opublikowany po polsku przez Sonię Dragę.

 

Co sprawia, że młoda kobieta decyduje się napisać powieść?

Piszę od zawsze, od kiedy byłam mała. Wydaje mi się, że pisarstwo nie jest czymś, co sami wybieramy, ale czymś, czemu dajemy się wybrać; to nie my decydujemy o wszystkim. Ten rodzaj „powołania” odczułam najbardziej na przełomie 2006 i 2007 roku. Właśnie skończyłam pisać doktorat na uniwersytecie, kiedy poczułam coś w środku. Trzeba umieć się dokładnie wsłuchać w siebie. Powiedziałam sobie: OK, chcę spróbować, w przeciwnym razie będę żałować przez całe życie. I tak w 2007 roku zaczęłam pisać powieść, która przeszła mnóstwo rewizji. Wysłałam ją do wielu włoskich wydawnictw, aż w końcu pewnego dnia po długim czasie (w grudniu 2011) nadeszła odpowiedź od mojego obecnego wydawcy. Odpowiedź nie będąca ani na tak, ani na nie. Pomyślałam, że nie mogę się poddać, zrezygnować, że muszę zacząć od nowa. Skasowałam wszystko, gdyż wydawca poradził mi dopracowanie historii. W 2012 roku ponownie przedstawiłam swą powieść, zachowawszy jedynie niewielką część oryginalnego pomysłu. W styczniu 2012 roku doszło wręcz do tego, że cały rękopis wrzuciłam do ognia. Był to bardzo ważny moment, bolesny, jednak decyzja okazała się słuszna, zwłaszcza że latem 2012 roku mój dom wydawniczy powiedział: mamy to!

A co w takim razie sprawia, że kobieta, filolog, specjalistka z zakresu historii antycznej pisze powieść erotyczną?

 

Kiedy sko?czy?am pi[cml_media_alt id='113673']Liaci - Irene Cao (1)[/cml_media_alt]sa? doktorat, by?am zanurzona w ?wiecie akademickim i poczu?am, ?e by? mo?e ?rodowisko to przesta?o by? dla mnie odpowiednie. Wyjecha?am z Wenecji, gdzie mieszka?am przez wszystkie lata studiów i pracy. Zrozumia?am, ?e musz? poszuka? w ?yciu czego? innego. ?atka „trylogii erotycznej” pojawi?a si? pó?niej, to prasa mi j? przypi??a. Moim celem by?o opowiedzenie historii mi?osnej. I faktycznie sercem pierwszej powie?ci by?a w?a?nie mi?o?? i uzdrowienie. Nie wiem, czy naprawd? mo?na moje ksi??ki zdefiniowa? jako powie?ci erotyczne, mnie rodzaje nie bardzo interesuj?. Zale?y mi na prawdziwym opowiedzeniu historii i nieodrywaniu si? od rzeczywisto?ci, by trafi? do serc czytelników, a zw?aszcza kobiet (pisa?am t? opowie??, my?l?c g?ównie o nich). Dlatego te? chcia?abym, by – zanim zacznie si? mówi? o erotyzmie – najpierw skoncentrowano si? na g??bi uczu?.

Z pewnością kolejne pytanie się Pani nie spodoba, ale muszę je zadać: często można przeczytać, że Pani trylogia jest „włoską odpowiedzią na 50 twarzy Greya”. Czy to porównanie jest dla Pani ciężarem, czy raczej pomaga w promocji książek?

Na samym początku (trylogia ukazała się w 2013 roku) prasa odmalowała mnie jako odpowiedź na „50 twarzy Greya”. Najpierw trochę mnie to denerwowało, ale później się z tym pogodziłam. Chciałabym jednak podkreślić, że zaczęłam pisać swoją powieść, zanim wyszły książki E.L.James (lato 2012). Zatem dla mnie ten problem w ogóle nie istniał! Oczywiście po sukcesie Greya mój wydawca poprosił, bym rozwinęła opowieść na trzy książki. Nie, już się nie denerwuję; myślę, że „50 twarzy Greya” – odnosząc międzynarodowy sukces – otworzyło pewną drogę, sprawiło, że istniejący trend literacki stał się bardziej dostępny dla kobiet. Być może to porównanie kogoś zaciekawi. Jednak to, co opowiadam w swoich książkach, to zupełnie inny świat w porównaniu z tym przedstawionym przez E.L.James i mam nadzieję, że czytelniczki to docenią. Od pierwszych stron można zauważyć moje klasyczne wykształcenie.

Na czym się Pani wzorowała?

Jak już mówiłam, starałam się „przemycić” w książkach moje wykształcenie, koncentrować się głównie na tekstach klasycznych. Ale tak naprawdę moim wzorem była literatura kobieca końca XIX wieku. Bo to są przecież prawdziwe historie miłosne, fabuły, w których dawne pisarki musiały zatrzymać się na progu sypialni, pewnych granic nie można było przekroczyć. Kiedy jednak opowiada się historię miłosną, nie można pominąć tego, co zbliża do siebie bohaterów. Innym moim wzorem była dwudziestowieczna literatura włoska – D’Annunzio, który – mimo iż nie przepadał za kobietami – napisał kilka bardzo zmysłowych powieści, jak na przykład „Rozkosz” czy „Ogień”. Nie czerpałam z literatury erotycznej.

Kim są bohaterowie?

Mamy trzech głównych bohaterów. Jedną z nich jest Elena, restauratorka pracująca w Wenecji. Ma 29 lat, ale jeszcze nie jest kobietą, jej życie znajduje się w fazie przejścia (przedłużone bycie nastolatkiem zdarza się we Włoszech dość często), nie jest zbyt pewna siebie, ma trudny stosunek do własnego ciała, niezbyt kocha samą siebie. Ma za sobą jakieś doświadczenia, ale nigdy nie żyła tak naprawdę, pełnią życia. Czegos jej brakuje i by? mo?e zrozumia?a, ?e oto nadszed? moment zmiany, do?wiadczenia czego? nowego, spróbowania nowych dozna?. Pomaga jej w tym Leonardo, szef kuchni pochodz?cy z Sycylii, który zrz?dzeniem losu trafia do Wenecji i zamieszkuje w pa?acu, gdzie Elena restauruj[cml_media_alt id='113674']Liaci - Irene Cao (5)[/cml_media_alt]e fresk. Pocz?tkowo Leonardo nie przypada jej do gustu, ?eby nie powiedzie?, ?e bohaterka go wr?cz nie znosi. To w?a?nie Leonardo stanie si? po?rednikiem, dzi?ki któremu Elena rozpocznie podró? do ?wiata zmys?ów i rozkoszy. Jednak nie mo?emy wszystkich zas?ug – je?li chodzi o zmian? w bohaterce – przypisa? Sycylijczykowi. Nie chcia?abym, ?eby tak to zosta?o odczytane. Elena decyduje si? mu zaufa? i uda? si? w t? podró?, poniewa? sama tego pragnie. Z drugiej strony mamy kolejn? posta? m?sk? – Filippa, przyjaciela Eleny. Znaj? si? od czasów liceum. Niedawno równie? i on wróci? do Wenecji. Filippo i Leonardo s? dwoma biegunami m?skiego uniwersum. Wracaj?c do koncepcji klasycznych: Filippo to przedstawiciel ?ywio?u apolli?skiego, Leonardo – dionizyjskiego. Zatem Filippo to racjonalizm, wytrwa?o??, obecno??, niezawodno??, a Leonardo – istota demoniczna, rodzaj z?ego greckiego boga, który pojawia si? w ?yciu Eleny i przewraca je do góry nogami, to instynkt, nami?tno??, ale równie? osoba niegodna zaufania; mo?na si? po nim spodziewa? wszystkiego. W pewnym momencie bohaterka b?dzie musia?a dokona? wyboru, w którym kierunku pod??y?, ale pozwólmy to odkry? czytelniczkom. Przywi?za?am si? do obu bohaterów m?skich, nie trzymam strony ?adnego z nich.

Akcja powieści toczy się w Wenecji, Rzymie oraz na wyspie Stromboli. Czy te miejsca mają w książkach do odegrania jakąś rolę, czy też stanowią jedynie tło wydarzeń?

Są to miejsca bardzo ważne również w moim życiu. Chciałam przedstawić Włochy w ujęciu całościowym, a także zależało mi na tym, by czytelniczka mogła odbyć podróż nie tylko w świat zmysłów, ale również tę prawdziwą – z Północy na Południe. Są to miejsca, dzięki którym mogłam przedstawić piękno swej ziemi, głęboko kocham swój kraj. Zaczęłam od Wenecji, ponieważ znam to miasto bardzo dobrze, mieszkałam tam wiele lat. Pokazuję prawdziwą Wenecję, a nie tylko tę turystyczną. W drugim tomie udajemy się do Rzymu, kolejnego miejsca, z którym jestem mocno związana. Zbyt oczywistym wydało mi się kazać zamieszkać Elenie w centrum, w związku z czym zdecydowałam się na EUR. Jest to dzielnica przyszłości i nowoczesności. Chciałam przedstawić Rzym jako miasto wielu warstw dziejowych – od starożytności po renesans, od baroku aż po zabudowania dwudziestowieczne. No i w końcu docieramy na Stromboli, wyspę, gdzie urodził się Leonardo, co pozwoliło mi wydobyć z bohatera całą jego sycylijskość. To miejsce niezwykle ważne pod względem energetycznym – znajduje się tam wulkan. Ponadto jest to doprawdy wyjątkowa wyspa – nie ma na niej samochodów, w nocy nie świecą uliczne lampy. Jest to miejsce, które nie zmieniło się przez ostatnie pół wieku.

Trylogia jest już zakończona. Jakie są Pani najbliższe plany?

We Włoszech po trylogii ukazały się moje kolejne dwie książki. Dyptyk również wpisujący się w trend erotyczny. Akcja pierwszej części, „Per tutti gli sbagli”, toczy się w Wenecji Euganejskiej, regionie, który dobrze znam, natomiast w drugiej książce, „Per tutto l’amore”, przenosimy się do Lizbony, mamy tu zatem szerszą – europejską – perspektywę. Myślę, że teraz zacznę pisać kolejną powieść, o ile starczy mi czasu – ostatnie trzy miesiące spędziłam, pracując nad własnym programem w telewizji, dokumentem poświęconym zmieniającym się związkom damsko-męskim w epoce Internetu i portali społecznościowych.

Życzymy powodzenia i czekamy na ukazanie się Pani kolejnych książek w języku polskim.

Irene Cao urodziła się w Pordenone w 1979 roku. Studiowała filologię klasyczną w Wenecji, tam także uzyskała stopień doktora z historii antycznej. Obecnie żyje między Mediolanem a małym miasteczkiem w Wenecji Euganejskiej. W Polsce ukazała się jej trylogia erotyczna, składająca się z tomów „Widzę cię”, „Słyszę cię” i „Pragnę cię” (Sonia Draga, 2015). We Włoszech wydano również dyptyk „Per tutto l’amore” i „Per tutti gli sbagli”, plasujący się na szczytach list bestsellerów. Irene Cao jest również autorką i prowadzącą programów telewizyjnych.

 

Sycylia

0

tekst: Małgorzata Dudek

tłum. Bożena Gandor

Już od dawna Sycylia była na mojej prywatnej liście miejsc do odwiedzenia. Powodów fascynacji było wiele.Wiosna jest idealną porą na wizytę w tamtych stronach, ponieważ w lecie klimat subtropikalny wydaje się nie do zniesienia. Miejscem docelowym miała być stolica regionu – Palermo. Lotnisko w Trapani – małym mieście na samym czubku zachodniej strony wyspy – zaskoczyło mnie nieco. Wylądowałyśmy wraz z koleżanką, jak wtedy mi się wydawało, w szczerym polu. Piękne lazurowe niebo, bez ani jednej chmurki. Dookoła same trawy i ciepłe, suche powietrze. Czas rozpocząć naszą przygodę!

Do Palermo dotarłyśmy pod sam wieczór. Z dworca odebrał nas Stefano – nasz gospodarz, u którego znalazłam nocleg za pośrednictwem strony internetowej couchsurfing.org. Na kolację miałam okazję skosztować regionalnego przysmaku – aranciny, w której zakochałam się od pierwszego ugryzienia. Jest to ryż otoczony przepyszną, chrupiącą panierką. W środku może znajdować się mięso albo – ku mojemu zaskoczeniu – masło.

Następnego ranka obudziły mnie ostre promienie słońca. Z szóstego piętra naszego mieszkania roztaczał się nietypowy widok. Z jednej strony katedra Duomo, Pałac Normanów, urokliwe kamieniczki, z drugiej – Teatro Massimo, port i malownicze wybrzeże Morza Tyrreńskiego. Kwiecień, a tu pełnia lata. Tłum ludzi usiłujących przedrzeć się przez uliczny korek, krzyki i wołania handlarzy z pobliskiego targu. Wspaniały klimat.

Wybrałyśmy się na wycieczkę do Monreale. Jest to niewielka miejscowość w gminie Palermo. Bez problemu można dostać się do niej komunikacją miejską. Znajduje się tam m.in. katedra z okresu panowania normańskiego. Budynki klasztoru benedyktynów oraz pałac arcybiskupi tworzą wraz z nią zabytkowy kompleks wart zobaczenia. Sama katedra zachwyca swym bogatym wnętrzem. Ściany zdobione są mozaikami, z których zresztą słynie cała Sycylia. Za niewielką opłatą można podziwiać zapierający dech w piersiach widok roztaczający się ze szczytu wieżyczek.

W drodze powrotnej zahaczyłyśmy o katakumby kapucynów, mieszczące się pod klasztorem. Pierwotnie miejsce to miało służyć chowaniu zmarłych duchownych, z czasem jednak zaczęli trafiać tu również świeccy. Jedn? z ostatnich pochowanych tu osób jest Rosalia Lombard[cml_media_alt id='113639']palermo2[/cml_media_alt]o, dwuletnia dziewczynka, której ciało – specjalnie wyeksponowane – znajduje się na końcu korytarza. Inne postaci podzielone są ze względu na płeć czy też pełnioną za życia rolę społeczną. Największe przerażenie budzą zwłoki małych dzieci ubrane w przeróżne stroje – malutkie sukienki czy kapelusiki.

Wracając z katakumb do miasta, z pewnością warto przejść przez jedną z bram o nazwie Porta Nuova. Znajduje się ona przy via Vittorio Emanuele, jednej z głównych ulic, których nie da się przeoczyć. Usytuowana tuż obok Pałacu Normanów, przez wieki broniła dostępu do miasta. Cechuje się ona oryginalną architekturą; wieńczy ją charakterystyczny dach o kształcie piramidy.

Wieczorem wybrałyśmy się na uliczną imprezę organizowaną przez jedną z restauracji. Za dnia kwitnie tam handel. Później jednak miejsce to przekształca się w istny festyn dobrego jedzenia, wina i muzyki. Drobne restauracyjki co tydzień toczą ze sobą zaciekłą walkę o klientów. Ta, która zdobędzie największe uznanie, w ramach nagrody organizuje przyjęcie dla wszystkich chętnych. Rzecz jasna – nie obyło się bez tańców!

 

Katedra Naj?wi?tszej Maryi Panny Wniebowzi?tej (w skrócie Duomo) znajduje si? przy ulicy Corso Vittorio Emanuele, na rogu via Matteo Bonello. Zosta?a zbudowana na zlecenie arcybiskupa miasta na prze?omie XI i XII wieku. Dzi?ki mieszance ró?norodnych stylów architektonicznych, ju? na pierwszy rzut oka wydaje si? bardzo ciekawym zabytkiem. Zachwyca tak?e sw? monumentalno?ci?. Wewn?trz mo?na naby? karnet na zwiedzanie katedry, krypty, skarbów królewskich oraz wej?cie na dach. W kaplicy mieszcz? si? groby królów, m.in. Rogera II, najs?ynniejszego norma?skiego w?adcy.

W drodze do Fontana della Vergogna, czyli Fontanny Wstydu, przystan??y?my na moment, aby przyjrze? si? Quattro Canti. Jest to nietypowe skrzy?owanie ruchliwych ulic, gdy? z czterech stron (jak sama nazwa wskazuje) otoczone jest ono barokowymi pa?acykami charakteryzuj?cymi si? ?ci?tymi naro?nikami. Ozdobione s? one rze?bami i malutkimi fontannami. Widniej? na nich postaci królów hiszpa?skich, na samym szczycie ka?dej za? – cztery patronki Sycylii: Ninfy, Agaty, Oliwii i Rozalii, tej ostatniej tak bardzo czczonej w samym Palermo. Sama Fontanna Wstydu mie?ci si? na placu Pretoria. XVI-wieczna budowla przedstawia 48 rze?b u?o?onych w ró?noraki sposób. Sw? nazw? zawdzi?cza nago?ci pos?gów.

B?d?c w okolicy, grzechem by?oby nie wst?pi? do ?redniowiecznego ko?cio?a San Cataldo na Piazza Bellini. Wyró?nia si? on przede wszystkim czerwonymi kopu?ami – pozosta?o?ciami po kulturze arabskiej, wewn?trz z kolei dostrzec mo?na wyra?nie zaznaczaj?ce si? cechy stylu gotyckiego. Warto zajrze? te? do ko?cio?a Santa Maria dell’Ammiraglio (równie? przy placu Bellini) – skrajnej mieszanki stylów, które wbrew pozorom, zupe?nie nie gryz? si? ze sob?. Przez kolejne stulecia zosta? on wzbogacany o co rusz inne smaki obcych kultur, teraz natomiast stanowi cenny zabytek dziejowy.

Mijany wielokrotnie w czasie naszych poprzednich wycieczek Pa?ac Normanów to standardowo mieszanka stylów norma?sko-arabskich. Nad budynkiem wznosi si? wie?a Torre Pisana, a ju? w samym ?rodku godna polecenia jest bez w?tpienia Cappella Palatina – prywatna kaplica Rogera I. Zwiedzi? mo?na równie? apartamenty królewskie.

B?d?c ju? na trasie do domu, postanowi?y?my przej?? obok Teatru Wielkiego, inaczej Teatro Massimo wybudowanego pod koniec XIX wieku. Warto wspomnie?, ?e jest to trzeci co do wielko?ci teatr-opera w Europie oraz ?e w?a?nie na jego schodach zosta?a nakr?cona s?ynna scena z trzeciej cz??ci „Ojca Chrzestnego”, podczas której ginie córka Michaela Corleone (Al Pacino).

Polecam równie? wybra? si? do oddalonej o nieca?? godzin? drogi poci?giem miejscowo?ci Cefalù, po?o?onej u stóp ska?y Rocca. Znajduje si? tam m.in. katedra ufundowana przez Rogera II wzorowana na francuskich stylach, z domieszk? wp?ywów anglosaskich, arabskich oraz bizantyjskich. Od samego progu rzuca si? w oczy posta? Chrystusa Pantokratora widniej?ca nad o?tarzem, tak bardzo charakterystyczna dla ca?ej wyspy.

Warto równie? odwiedzi? Orto Botanico. Ogród znajduje si? praktycznie tu? przy porcie, przy via Lincoln. Dzia?a on z ramienia Uniwersytetu w Palermo, a pocz?tki jego dzia?alno?ci si?gaj? ko?ca XVIII wieku. Olbrzymie figowce, bananowce, pi?knie kwitn?ce kaktusy i wiele innych ciesz?cych wzrok okazów zmieniaj?cych si? wraz z naszym przemieszczaniem si? wzd?u? licznych alejek ogrodu. Tych wra?e? nie mo?na przegapi?!

Tydzie? up?yn?? w szalonym tempie. Nazajutrz, niestety, czeka?a nas szybka pobudka i brutalny powrót do rzeczywisto?ci. Chwilk? po szóstej rano dotar?y?my na przystanek nieopodal Teatro Politeama, sk?d odje?d?a? nasz transfer na lotnisko. 90 minut drogi i jeste?my u celu. Zm?czone, spalone s?o?cem, ale i ogromnie zadowolone wsiad?y?my na podk?ad samolotu, wiedz?c, ?e to tylko nasze tymczasowe rozstanie z Sycyli?.

Biżuteria Alessandra Barelliniego

0

Jakie jest twoje przygotowanie do wykonywanego zawodu?

Przez trzy lata studiowałem architekturę we Florencji. Ogólnie lubię sztukę; w czasie studiów zacząłem tworzyć różne przedmioty, głównie błyszczące rzeźby: oryginalne lampy, czy ogólnie rzeźby nieco większe od biżuterii. Bardzo lubiłem pracować z różnymi materiałami, a w szczególności z metalami, więc musiałem pogłębić wiedzę na temat ich obróbki. Czułem, że znajomość technik produkcji biżuterii może stać się użyteczna w mojej pracy: biżuteria to bardzo drobne przedmioty, do wykonania harmonijnego modelu używa się wyrafinowanych technik, które pozostawiają minimalny margines błędu. Postanowiłem więc nauczyć się modelować biżuterię, aby później móc używać poznanych metod i technik do produkcji przedmiotów własnego pomysłu. Zapisałem się do szkoły jubilerskiej we Florencji, do której uczęszczałem przez dwa lata. Po zakończeniu nauki dostałem dobrą ofertę pracy. Mój mistrz zaproponował mi pracę modelarza w dużej firmie: tak zacząłem projektować i konstruować biżuterię. W roku 1999 zwolniłem się z firmy i otworzyłem własną działalność, tworząc linię biżuterii Idrus.

Ile czasu potrzeba na stworzenie przedmiotu od zera?

Niekiedy wykonuję w tym celu 5-10 prób. Lubię dążyć do perfekcji. Niektóre przedmioty udają się już za pierwszym razem. Należy przestudiować proporcje, a potem myśli się o konstrukcji i o ewentualnych poprawkach. Jednak zawsze trzeba na to dużo czasu. Każdy przedmiot zaczyna się od pomysłu. Potem rozwija się tę koncepcję, wykonując szkice i projektując w trójwymiarze na komputerze. Potem realizuję metalowy prototyp, który konstruuję w całości ręcznie, aby odmierzyć proporcje i ocenić efekt estetyczny. Kiedy prototyp jest gotowy i jestem z niego zadowolony, kontynuuję produkcję przedmiotu z użyciem wybranych materiałów (zazwyczaj 18-karatowego złota, diamentów i kamieni szlachetnych). Czasami są to pojedyncze przedmioty, ale niekiedy produkuję całe serie tego samego modelu. W każdym razie z pomocą nowoczesnych technologii, każdy przedmiot wykonywany jest ręcznie według wiekowej tradycji złotniczej.

Kto dostarcza ci [cml_media_alt id='113633']I[/cml_media_alt]materialy?

Złoto kupuje się w banku metali. Jeśli chodzi o diamenty i inne kamienie szlachetne, mam wielu dostawców; jednego z Ameryki, jednego z Antwerpii (Belgia)… Kamienie te pochodzą z miejsc ich występowania: diamenty z Afryki, szafiry i szmaragdy z Ameryki Południowej.

Opowiedz nam o swoich ulubionych modelach.

Tak naprawdę nie mam „ulubionych modeli”, ale na pewno jestem bardziej przywiązany do niektórych z powodu ich znaczenia, a także popularności. Taką kolekcją jest np. Magia. Z początku była to tylko seria pierścionków, ale potem doszedł jeszcze wisior i kolczyki, a w przyszłości być może wzbogaci się ona o jeszcze inne przedmioty. Bardzo podoba mi się wszechstronność wykonywanych przeze mnie przedmiotów. Podoba mi się, kiedy biżuteria zmienia się i przybiera nowe formy czy nowe kolory pod wpływem chwilowej zachcianki. Uważam, że kolekcja Magia właśnie tym się charakteryzuje. Wystarczy wymienić środkową część, wybierając inny kolor złota, kamieni czy emalii, a przedmiot zupełnie zmienia swój wymiar estetyczny, tak jakby był czymś innym, nowym. Lubię, kiedy wykonanym przeze mnie modelem można się bawić, tak jak w przypadku Magii. Inna moja ulubiona kolekcja to Onda (Fala), na którą składają się pierścienie przegubowe, bardzo wygodne. Wygoda mojej biżuterii jest dla mnie priorytetem. Również kolekcja Forma ze swoimi czystymi liniami jest mi bliska. Była jedną z pierwszych, które zaprojektowałem dla Idrusa.

Kim są twoi klienci?

Są to osoby z okolicy, ale i z całego świata. Stany Zjednoczone, Japonia… Nie mam jeszcze klientów z państw arabskich. Obecnie staram się wejść na ten rynek, ale do tego potrzeba odpowiednich kontaktów. Zdobyłem jeden do Dubaju, zobaczymy, czy uda się nawiązać współpracę. Biżuteria to skomplikowana sprawa, ponieważ przedmioty te mają określoną wartość, nie można ich wysłać za granicę w celach pokazowych – to ty musisz pojechać do klienta. Tak więc państwa arabskie, ale też Rosja czy Chiny to dla mnie ciągle jeszcze rynki do odkrycia. Większość moich klientów to Japończycy, Koreańczycy, Niemcy, Francuzi i Włosi. Małym firmom zawsze trudniej jest wejść na nowy rynek; zazwyczaj trzeba trochę zainwestować, a nie zawsze są na to środki. Jednak jeśli znajdzie się odpowiedniego sponsora-pasjonata, można wiele zdziałać!

 

Zasada pięciu kolorów

0

tłum. Karolina Romanow

Biały, żółty, zielony, czerwono-pomarańczowy, niebiesko-fioletowy – to kolory przepysznej tęczy do zjedzenia. Zasada pięciu kolorów to prosty i smaczny sposób, aby dbać o zdrowie i – dzięki spożyciu owoców oraz warzyw – być pewnym, że przyswaja się odpowiednie ilości różnych składników odżywczych.

Każdy kolor skórki i miąższu niesie ze sobą konkretne właściwości.

Zwracając uwagę na odpowiedni dobór kolorów, przyczyniamy się do poprawy zdrowia zarówno naszego ciała, jak i ducha, ponieważ zmusza nas to do prowadzenia zróżnicowanej diety.

Według Światowej Organizacji Zdrowia, odpowiednie spożycie owoców i warzyw mogłoby zmienić układ mapy świata przedstawiającej zapadalność na choroby układu krążenia. Szacuje się, że 600 g owoców i warzyw dziennie mogłoby zapobiec ponad 135 tysiącom zgonów, a także jednej trzeciej chorób wieńcowych i 11% udarów. Słynne pięć porcji dziennie oznacza średnio 400 g warzyw i owoców jako minimalne zalecane spożycie dla zdrowego menu.

Jedzenie owoców i warzyw niesie ze sobą niezastąpione bogactwo soli mineralnych, witamin, błonnika i przeciwutleniaczy zawartych w różnych produktach w rozmaitych ilościach. Różne odmiany nowotworów, problemy z oddychaniem, schorzenia jelit (takie jak zaparcia), a nawet zaćma to choroby, których ryzyko występowania można ograniczyć do minimum dzięki zwiększonej liczbie kolorów na naszym talerzu.

Ale jakie ilości należy zjeść? Zasada pięciu porcji dziennie przewiduje spożycie owoców i warzyw podczas głównych posiłków (śniadania, obiadu i kolacji) oraz w formie dwóch przekąsek: na drugie śniadanie i po południu. Jako jedną porcję rozumie się na przykład jeden cały większy owoc (jabłko,gruszkę, pomarańczę) lub 2-3 mniejsze (morele, śliwki), talerz sałaty (co najmniej 50 g), pół talerza gotowanych warzyw, miskę sałatki owocowej lub szklankę świeżo wyciskanego soku.

Ale czy wszystkie te owoce nie[cml_media_alt id='113627']Cremesini - Cinque colori[/cml_media_alt] będą zbyt kaloryczne? Nie ma strachu, w tym właśnie tkwią korzyści tej diety! Cukier zawarty w żywności pochodzenia roślinnego równoważony jest przez zawartość błonnika, wody i przez proces żucia i trawienia, pod warunkiem, że wraz z owocem jemy także jego skórkę.

Nie ufajcie więc dietom, które nakładają ograniczenia w spożyciu owoców i warzyw: żywność o niskiej zawartości kalorii, a przy tym pozbawiona odpowiedniej ilości składników odżywczych sprawia, że organizm nie czuje się „najedzony” tym, czego potrzebuje najbardziej, co z kolei powoduje poczucie głodu, który ciężko zaspokoić.

Pokarmy, które trafiają na nasz talerz, muszą być przede wszystkim odżywcze. Najłatwiejszym trikiem jest opieranie się na kolorze potraw. Apetyczny i różnobarwny wygląd warzyw spowodowany jest obecnością w nich pigmentów i witamin.

Oto kolor po kolorze lista żywności, której nie może zabraknąć na naszym stole:

NIEBIESKO-FIOLETOWY: bakłażan, cykoria, figi, maliny, jagody, jeżyny, porzeczki, śliwki, czarne winogrona. Jest to żywność bogata w przeciwutleniacze, antocyjany, beta karoten, witaminę C, potas i magnez.

ZIELONY: szparagi, bazylia, brokuły, kapusta, karczochy, ogórki, sałata, rukola, pietruszka, szpinak, cukinia, zielone winogrona, kiwi. Zawierają magnez, kwas foliowy, luteinę, poprawiają kondycję zdrowotną oczu i wspomagają detoksykację organizmu.

BIAŁY: kolor żywności o niskiej zawartości tłuszczu, lecz sycącej. Obniża szkodliwy cholesterol i normalizuje ciśnienie krwi. Bez oporów sięgajmy więc po banany, jabłka i gruszki, ale również po koper włoski, seler i grzyby, czosnek, kalafior, cebule i pora.

 

ŻÓŁTY: pomarańcze, cytryny, mandarynki, grejpfruty, melony, morele, brzoskwinie, nieszpułka, marchew, papryka, dynia, kukurydza. Żółty, oprócz tego, że jest kolorem radosnym, charakteryzuje żywność o właściwościach energetyzujących i bogatą w witaminy A, B i C.

POMARAŃCZOWO-CZERWONY: zwalcza wolne rodniki, sprawia, że krew jest bardziej płynna, i zmniejsza nadmierne zatrzymywanie wody w organizmie. A lato to najlepszy czas na truskawki, wiśnie, paprykę, pomidory, rzodkiewki, arbuzy i buraki.

 

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Warszawa nową stolicą Europy

0

tłum. Małgorzata Tolko
foto: Dominik Skurzak

Prezydent Warszawy oraz była prezes Narodowego Banku Polskiego, Hanna Gronkiewicz-Waltz, nie ma żadnych wątpliwości: stolica Polski widnieje na tle panoramy europejskiej jako jedno z najbardziej interesujących i nowoczesnych miast.

„Jednak kiedy po raz pierwszy objęłam urząd prezydenta, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. W ciągu tych lat, co przyznaję z dumą, przeszliśmy długą drogę zarówno jeśli chodzi o Warszawę, jak i na poziomie krajowym. Dziś gazety na całym świecie często mówią o polskim cudzie gospodarczym, ale chciałabym przypomnieć, że to zjawisko zaobserwowano w ostatnich latach, wcześniej sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej.”

 

To złoty okres dla Warszawy, w którym przeprowadzono i cały czas przeprowadza się wielkie urbanistyczne przemiany.

Zmiany panoramy miasta oraz usług publicznych dzieją się na naszych oczach. Do tej pory rozbudowaliśmy węzły drogowe (węzeł Marsa i Łopuszańska), zbudowaliśmy most Marii Skłodowskiej-Curie, wymieniliśmy cały tabor tramwajowy, zainwestowaliśmy w warszawską szybką kolej miejską (SKM) oraz system Park&Ride. Jedną z najważniejszych inwestycji była oczyszczalnia ścieków „Czajka”. Co więcej, otworzyliśmy nowe przedszkola i żłobki oraz zmieniliśmy oblicze wielu miejsc, jak na przykład Plac Grzybowski, czy zlokalizowana w ścisłym centrum ul. Świętokrzyska. Obecnie pracujemy przede wszystkim nad ukończeniem drugiej linii metra. Rozpoczynamy gruntowną rewitalizację prawej strony Warszawy, gdzie już zostało utworzone Muzeum Pragi. Następnie szykujemy duży projekt dotyczący nadbrzeża Wisły, plaży, pawilonów, basenów, ścieżek rowerowych. Część bulwarów jest już skończona i zostanie otwarta tego lata. Tak więc Warszawa dąży do tego, by zostać nie tylko stolicą gospodarczą, ale także przyjaznym miastem, w którym można aktywnie spędzać czas.

 

Jest Pani Prezydentem jednego z najbardziej interesujących miast Europy. Z jakimi innymi Państwami, czy też miastami europejskimi Warszawa jest najbardziej powiązana?

W międzyczasie w Warszawie i w Polsce coraz liczniejsza jest też wspólnota włoska, która obecnie jest reprezentowana przez organ Comites.  

Bardzo mnie to cieszy, wzrost liczby Włochów czyni nasze miasto coraz bardziej międzynarodowym. Przy okazji chciałabym przypomnieć, że Włosi mieszkający w Warszawie mogą brać udział w głosowaniu na prezydenta miasta! Ja natomiast już teraz chciałabym zapowiedzieć, że nie będę ponownie startować w wyborach, trzy kadencje to już piękne i intensywne doświadczenie. Oczywiście mówiąc o Włoszech należy podkreślić fakt, iż wiele włoskich firm jest zaangażowanych w budowę ważnych elementów infrastrukturalnych w Polsce, wliczając w to między innymi warszawską drugą linię metra. Jest wiele rzeczy, które mnie osobiście łączą z Italią, osoby, z którymi pracowałam w Londynie, wielu przyjaciół, wśród których jest były ambasador Vincenzo Manno, mnóstwo podróży do tego pięknego kraju.

 

Czy Warszawa jako miasto międzynarodowe, rozwinięte kulturalnie, będące symbolem Polski zeuropeizowanej w coraz większym stopniu, jest otwarta i dostępna również dla obcokrajowców?

Historycznie Słowianie, podobnie jak Włosi, od zawsze byli narodami otwartymi, pełnymi podróżników i kosmopolitów, później też i u nas były osoby, które nigdzie nie wyjeżdżały i dorastały w obawie przed tym, co obce. Warszawa zawsze była miastem otwartym, o dużej ilości przyjezdnych, podobnie jak miasta portowe, na przykład Gdańsk. Aby zbliżyć się do najwyższych standardów europejskich, my, jako Platforma Obywatelska, zrobiliśmy naprawdę sporo. Mam nadzieję, że, jeśli w przyszłości nie obejmiemy rządów, to nie zostanie zniszczone to wszystko, co udało nam się z trudem zbudować.

Istnieje mnóstwo powi?za? historycznych i kulturalnych mi?dzy Warszaw? i W?ochami, pocz?wszy od Barbakanu Giovanniego Battisty Veneziano, po Park ?azienkowski zaprojektowany przez Merliniego, czy te? Oper? Narodow? Antonia Corrazziego. Pod??aj?c tym ?ladem, podczas wywiadu z profesorem Robertem Kunklem z Politechniki Warszawskiej dowiedzia?em si?, ?e przez kilka stuleci w kamienicy na Starym Rynku znajdowa?a si? artystyczna p?askorze?ba w marmurze przedstawiaj?ca Lwa ?w. Marka, symbol Wenecji. Zosta?a ona wykonana na frontowej ?cianie w 1674 r. przez [cml_media_alt id='113372']Giorgi - Gronkiewicz (11)[/cml_media_alt]Davide Zappio, wenecjanina zamieszkuj?cego t? kamienic?, który przez pewien czas by? tak?e burmistrzem Warszawy. P?askorze?ba znikn??a na pocz?tku ubieg?ego wieku, ale za kilka miesi?cy zostanie przywrócona do kamienicy po stu latach dzi?ki projektowi „Lew Wenecki wraca do Warszawy”. Pomys?odawc? projektu jest Comitato Ambasciatori di San Marco, a inicjatywa zosta?a wsparta finansowo przez instytucje z Wenecji i i regionu Wenecji Euganejskiej oraz przez niektórych sponsorów zorientowanych w tym temacie. Czy mo?emy liczy? na obecno?? Pani Prezydent na ods?oni?ciu p?askorze?by?

Na pewno przyjdę! To naprawdę wspaniała inicjatywa. Ach, Wenecja… to ważne miasto dla Warszawy również ze względu na niesamowite weduty autorstwa Bernarda Bellotto (zwanego Canaletto), dzięki którym po wojnie udało się odbudować nasze historyczne miasto.

 

Z okazji powrotu lwa na marmurową tablicę chcielibyśmy przekazać Pani szklanego lwa ofiarowanego przez Konsorcjum Promovetro Murano, które wspiera projekt przywrócenia Lwa Warszawie.

Bardzo dobrze znam wartość szkła artystycznego Murano. Dziękuję!

 

Włoska grupa Salini Impregilo wygrała przetarg na budowę autostrady A1 w Polsce i podpisała umowę o wartości 170 milionów euro.

0

tłum. Ewa Kopeć

Grupa Salini Impregilo wygrała przetarg i podpisała umowę o wartości 170 milinów euro na zaprojektowanie oraz budowę odcinka 20,270 km Autostrady A1 na południu Warszawy w kierunku Katowic. Budowa zostanie sfinansowana częściowo z funduszy unijnych, częściowo z polskich funduszy państwowych.

Prace, które portwają w sumie 33 miesiące, będą prowadzone na 3 węzłach: Rząsawa, Lgota, Blachownia, 4 mostach, 1 moście kolejowym i 21 wiaduktach. Nawierzchnia drogi zostanie w całości wykonana z betonu.

Jest to już kolejne zwycięstwo, jakie Grupa Salini odnosi w polskim przetargu, podwyższając tym samym wartość realizowanych w Polsce zamówień do ponad 500 milionów euro.

Umowa umacnia pozycję Grupy w sektorze polskiej infrastruktury, w ramach którego bierze ona już udział w pracach nad budową Autostrady A1 Kowal – Odolion, drogi S3 Nowa Sol – Legnica, S8 Obwodnicy Warszawy oraz odcinka S7 Chęciny – Jedrzejów na podstawie ostatnio podpisanej umowy.

Sto lat Gazzetta Italia!

0

Pięć lat na rynku, 50 wydanych numerów i ponad 250 osób świętujących urodziny Gazzetta Italia, które miały miejsce 26 czerwca w Oranżerii Klubu Endorfina w Pałacu Zamoyskiego. Świetna lokalizacja, wyjątkowi goście, mistrzowskie pokazy grupy „Barmans Flair Team”, występ fenomenalnego artysty Nicoli Palladiniego, karykatury niektórych gości wykonane przez mistrza komiksów Lucę Laca Montaglianiego, prosecco i finger food, świetna oprawa muzyczna dzięki DJ-owi Pawłowi Lassocie, a wszystko to w otoczeniu dzieł autorstwa malarza Marcina Kowalika –  zamojskiego artysty, znanego także poza granicami Polski, któremu została przyznana Nagroda Gazzetta Italia w kategorii Kultura. Z okazji piątych urodzin, redakcja gazety postanowiła przyznawać corocznie trzy nagrody osobom, które przyczyniły się do promocji stosunków włosko-polskich. 

Dziennikarz Polsatu Sport, Marcin Lepa, otrzymał nagrodę w kategorii Komunikacja, w kategorii Ekonomia nagrodzony został natomiast biznesman Umberto Magrini. 

Poza nagrodzonymi wśród zaproszonych gości byli również przyjaciele i czytelnicy Gazzetta Italia, sponsorzy, dyrektor Włoskiego Instytutu Handlu Zagranicznego, przedstawiciele Ambasady Włoch, Urzędu Miejskiego miasta stołecznego Warszawy, Comites, a także wielu polskich dziennikarzy. Niezapomniany wieczór, który poprowadził dziennikarz i pisarz Witold Casetti, a na scenie towarzyszyła mu piękna Sonia Sopoćko, która obdarowała zaproszonych gości gażdżetami Gazzetta Italia i Money Gram.

Kategoria KOMUNIKACJA

Nagrodę Gazzetta Italia w kategorii Komunikacja mamy przyjemność wręczyć polskiemu dziennikarzowi silnie związanemu z Włochami, Marcinowi Lepie.

Znany i ceniony dziennikarz Polsatu Sport, Marcin Lepa jest absolwentem Wydziału Dziennikarstwa. Swoją pracę dyplomową poświęcił włoskiej telewizji Sat2000. W ostatnich latach został komentatorem największych międzynarodowych imprez sportowych, począwszy od Olimpiady w Soczi przez mistrzostwa świata w siatkówce – zarówno w Polsce jak i we Włoszech – aż do ostatnich Igrzysk Europejskich w Baku.

Prezenter telewizyjny sportów takich jak siatkówka, piłka nożna, kolarstwo czy łyżwiarstwo, Marcin Lepa rozwijał swoje doświadczenia w Przeglądzie Sportowym, Sat2000 we Włoszech i dzienniku „Życie”. W ostatnich latach wyróżnił się w sposób znaczący wielkim profesjonalizmem i równowagą, z którymi opowiada o ważnych i historycznych momentach wielu klubów sportowych i reprezentacji narodowych. Profesjonalizmten wynika również z faktu, że Marcin Lepa jest aktywny sportowo i ma doświadczenie w wielu dyscyplinach począwszy od lekkoatletyki przez piłkę nożną, siatkówkę, tenis i koszykówkę.

Z Włochami łączy go dogłębna znajomość włoskiego sportu, zwłaszcza piłki nożnej i siatkówki, oraz dwadzieścia lat podróży do Bel Paese. To wszystko opiera się na doskonałej znajomości języka, co dodatkowo umacniają kontakty i relacje ze społecznością włoską w Polsce. Marcin Lepa ma także niewątpliwie niesamowitą zdolność komunikowania polskiej publiczności wydarzeń z włoskiego sportu, co czyni już od lat.

To właśnie z tych wszystkich powodów z wielką dumą wręczamy nagrodę Gazzetta Italia 2015 w kategorii Komunikacja Marcinowi Lepie! 

Kategoria EKONOMIA

Nagrodę w kategorii Ekonomia przyznajemy osobie, która najlepiej uosabia zdolność do odniesienia sukcesu za granicą.

Nagrodę Gazzetta Italia 2015 w kategorii Ekonomia otrzymuje Umberto Magrini.  

Umberto Magrini przybył do Polski w 1992 roku, by pracować dla jednej z większych firm sprzętu gospodarstwa domowego. Uzbrojony w pomysły, entuzjazm i przedsiębiorczą intuicję był w stanie przez lata zbudować wielką karierę, dzięki której jest obecnie właścicielem firmy logistycznej Partnerspol. Firma ma siedem siedzib w Polsce, zatrudnia 2500 osób i posiada wśród swoich klientów międzynarodowe marki, takie jak Ferrero, Indesit, Chicco, Artsana, Bolton, G&G Terranova czy Biedronka. Partnerspol, z siedzibą główną w Warszawie, jest synonimem jakości i bezpieczeństwa w sektorze transportu, dystrybucji, magazynowania i co-pakingu.

Chcemy podkreślić, że sukces firmy opiera się również na synergii pomiędzy pracą we Włoszech i w Polsce. Związek polsko-włoski jest również obecny w sferze prywatnej Umberto Magriniego, którego żona, Grażyna Tatarek-Magrini, jest Polką, mają dwójkę dzieci.

Umberto Magrini wraz z żoną jest też właścicielem ekskluzywnego sklepu The Prime, który sprowadza do Warszawy wytwory włoskiego designu i luksusu. 

Sukces zawodowy, który połączony z ponad dwudziestoletnią już wiedzą o Polsce, uczynił z Umberto Magriniego ważną osobę wśród włoskiej społeczności w Polsce. Jest to również zasługa jego żywego charakteru prosto z Umbrii, skąd pochodzi, a dokładniej z Asyżu, miasta świętego Franciszka, oraz zamiłowania do literatury, a w szczególności do dzieł Homera i Dantego, co za tym idzie do „Boskiej Komedii”, którą doskonale zna.

Dlatego z wielką przyjemnością i satysfakcją wręczamy Umbertowi Magriniemu nagrodę Gazzetta Italia 2015.

Kategoria KULTURA

Nagrodę w kategorii Kultura otrzymuje Marcin Kowalik, malarz konceptualny, dla którego historia sztuki figuratywnej, przede wszystkim włoskiej, ma bardzo dużą wartość i stanowi niewyczerpane źródło inspiracji.

Istnieje nić trwale łącząca Kowalika z Włochami. Urodził się w Zamościu, który za sprawą architekta Bernardo Morando dążył do zrealizowania renesansowego włoskiego ideału miasta, a następnie przeniósł się do Krakowa, gdzie uczęszczał na Akademię Sztuk Pięknych. To tam zaczął pracować w atelier Adama Wsiołkowskiego.

Podczas procesu twórczego Kowalik eksperymentuje na płótnie, wykorzystuje umiejętność zdezorientowania odbiorcy poprzez percepcyjne zmiany, niecodzienną perspektywę, bez zahamowań bawi się kolorystyką. I to właśnie eksperymenty, w przenośnym tego słowa znaczeniu, charakteryzują twórczość Kowalika, który swoje prace dzieli na cykle tematyczne. W jednym z nich, zatytułowanym „Nieznane królestwo”, Kowalik poszukuje dialogu malarskiego z dawnymi mistrzami, także włoskimi, m.in. Paolo Uccello, Piero della Francesca, Masaccio.

Sukces Kowalika potwierdza udział w licznych wystawach w Polsce i na świecie; ma on na swoim koncie ponad 30 wystaw indywidualnych w galeriach w stolicach sztuki takich jak Nowy Jork czy Düsseldorf. Prace Marcina Kowalika były także niedawno wystawiane we Włoszech w Pordenone, w ramach wystawy „Pensare Oltre”.

Poza malarstwem, Kowalik – jako organizator, kurator i opiekun artystyczny – angażuje się w różne inne kulturowe projekty, wśród których warto wymienić ufundowanie stypendium „Wiara w malarstwo” kierowane do uczniów ostatnich klas Liceum Plastycznego w Zamościu.

To dla nas ogromne szczęście i zaszczyt móc wręczyć Nagrodę Gazzetta Italia w kategorii Kultura właśnie Marcinowi Kowalikowi.

tłum: Agata Olko
foto: Michał Moryl

Złota oktawa Ludovica Ariosta

0
foto: fineartamerica.com

1516, 1521, 1532: nie, to nie przypadkowe liczby, a daty niektórych kluczowych wydarzeń w historii powstawania jednego z najbardziej znaczących dzieł literatury włoskiej: różnych edycji „Orlanda Szalonego” autorstwa Ludovica Ariosta, które związane są ze stworzeniem utopijnego wówczas języka narodowego, zainspirowanego literackim językiem toskańskim XIV wieku, którego teorię w tamtym okresie stworzył Pietro Bembo.

W każdym razie, celem Ariosta – ściśle związanym z samą ideą tworzonego przezeń poematu – było wykreowanie (z wyraźnym wpływem twórczości Petrarki) całkowitego chaosu opowiadanych wydarzeń (paradygmat nieskończonej różnorodności i nieprzewidywalności wszelkich kwestii) przedstawionego jednak w formalnej jedności, zdolnej opanować artystycznie to, co zwykle ciężko jest kontrolować. Jednym słowem, osiągnięcie harmonii, zrealizowanej w tak zwanej „złotej oktawie”.

Jak możemy się domyślać, analizując odsłony trzech kolejnych edycji „Orlanda Szalonego” i fragmentów oryginału poprzedzających ostatnią z nich, oczywistym i widocznym jest wysiłek włożony przez Ariosta w celu dostosowania się do ideału perfekcji językowej (rozumianej jako skrupulatny wybór słownictwa i harmonia jego związków i odwołań). A wszystko to miało stać się możliwe poprzez połączenie paradygmatów petrarkowskich z tradycją klasycystyczną, jednak wychodząc od języka toskańskiego, z elementami emilianizmów i latynizmów, będących pewnego rodzaju padańskim koiné, wyróżniającymi „Orlanda Zakochanego” autorstwa Boiarda, którego „Orland Szalony” miał być kontynuacją, ku zadowoleniu odbiorców. Odbiorców, którzy stawali się coraz bardziej nieokreśleni po pojawieniu się  prasy.

W ten sposób Ludovico Ariosto podczas prac nad dziełem stanął na czele nurtu myśli Pietra Bembo, blokując różne zapożyczenia językowe tak charakterystyczne dla XV wieku. W poszukiwaniu jednorodnego języka inspirował się dziełami Dantego, Petrarki, Bocaccia i Poliziana, a także brał przykład z łaciny klasycznej, która w tamtym czasie również ewoluowała. Wszystko to miało na celu stworzenie sławnej złotej oktawy, metrycznego schematu opartego na wzajemnym połączeniu zwrotów eleganckich z powszechnymi, powstałym z połączenia muzyki i syntaktyki, dzięki niezwykłej równowadze podobieństw i kontrastów, zdolnych do połączenia aspektów formalnych, konceptów i obrazów.

Koncentrując się na wykonaniu otwartej i polifonicznej formy tekstu, tworząc płynne przejścia między wersami i oktawami, między zdaniami prostymi i złożonymi, tak jak powinno mieć to miejsce w przedstawieniu różnych sytuacji lub obrazów figuratywnych, Ludovicovi Ariosto udało się osiągnąć harmonię ekspresyjną „Orlanda Szalonego”. Inaczej mówiąc, posługując się słowami Cesarego Segre: „(stworzył) przedstawienie stylistyczne pojednania ducha kontemplacyjnego z sensem ciągłej zmienności tego, co rzeczywiste, pojednania subtelności myśli z oddziaływaniem sił historycznych”.

tłumaczenie pl: Magda Karolina Romanow-Filim

Zupa rybna

0

Zupa rybna mojego pomysłu to danie wyjątkowe, bardzo smaczne i odpowiednie na każdą porę roku. Rybę, której użyłem w przepisie, łatwo jest dostać również w Polsce.

Składniki dla 4 osób:

  • 200g dorsza
  • 200g śledzi
  • 150g ośmiornicy
  • 150 g małych kalmarów
  • 30 małży (vongole) w skorupkach
  • 10-14 małży (cozze) w skorupkach
  • 2 duże żółte papryki
  • 1 średnia cebula, pietruszka, czosnek, ostra papryczka
  • ½ szklanki białego wina
  • 500 ml wody
  • mąka
  • 150 ml oleju (do smażenia)
  • oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia (do smaku)

Przygotowanie:

Najpierw pokroić paprykę na kawałki w kształcie rombu i podsmażyć na patelni z odrobiną oleju (nie za długo, nie powinny się rozpaść). Cebulę pokroić w słupki, dusić delikatnie w oleju i podlać odrobiną białego wina.

Dorsza i śledzie należy wyfiletować i oczyścić z ości oraz pokroić w równą kostkę, następnie obtoczyć w bułce, smażyć w głębokim tłuszczu i odłożyć do przestygnięcia.

Kalmary dokładnie oczyścić  i pokroić na kształt pierścieni.

Umyć i dokładnie oczyścić ośmiornicę, pamiętając o wycięciu zęba znajdującego się na środku, pomiędzy mackami.

Pod bieżącą wodą dokładnie umyć małże. Następnie do dużego garnka z pokrywką nalać 3 łyżki oliwy extra-virgin, rozgnieść 2 ząbki czosnku i połączyć razem z małżami. Przykryć pokrywką i gotować na małym ogniu, aż małże otworzą szeroko skorupki (ok. 5-6 minut). Można dodać wodę i resztę składników, zaczynając od ośmiornicy, następnie kalmary, podduszoną cebulę, paprykę i na końcu dorsza oraz śledzie. Kawałki ryby należy rozłożyć delikatnie, aby się nie rozpadły. Dodać sól, pieprz, ostrą papryczkę i posiekaną pietruszkę. Wszystko gotować na małym ogniu przez 10 minut, delikatnie mieszając. Gdyby zupa była zbyt gęsta, można dodać kilka łyżek wody. Podawać z odrobiną oliwy oraz kromką podpieczonego chleba.

Smacznego!

tłumaczenie pl: Emilia Laszczka

Małe Limbo

0

Małe Limbo

wystawa indywidualna Pasquale de Sensiego

Kurator: Alex Urso

09.07.2015 – 31.08.2015

Wernisaż odbędzie się w czwartek, 9 lipca o godzinie 19

Włoski Instytut Kultury w Warszawie,

ul. Marszałkowska 72

 

[cml_media_alt id='112852']Pasquale de Sensi - Grace 22, 2013 - collage su carta, 20x30 cm[/cml_media_alt]

Technikę stosowaną przez Pasquale de Sensiego (ur. 1983 w Lamezia Temere) można nazwać uporczywym, kreatywnym sabotażem. Zarówno bowiem w przypadku obrazów o dużych formatach, jak i malutkich papierowych kolaży, proces twórczy artysty polega na bezustannym sięganiu po fragmenty cudzych dzieł i przeszczepianiu ich, wyrywaniu z oryginalnego kontekstu i umieszczaniu w takim, dzięki któremu zyskają nowe znaczenia, nowe możliwości odczytania.

De Sensi, sprawny kompilator wizualnych figur, ale przede wszystkim szabrownik znaczeń, niczym kleptoman podkrada z bezdennego worka rzeczywistości elementy jej przedstawień, a później zestawia je w nowych konfiguracjach, tworząc kompozycje, w których przeciwieństwa zderzają się ze sobą, koegzystują, wymieniają znaczeniami.

Styl artysty charakteryzuje przede wszystkim silne przywiązanie do techniki kolażu, rozumianego jako taki sposób zestawienia wizualnych elementów, który wymusza dezautomatyzację odbioru. De Sensi wzbogaca czasem swoje dzieła niepokojącymi malarskimi wstawkami, które wprowadzają swoiste napięcie i destabilizują procesy odczytywania. Niekiedy zaś jego kolaże przybierają formę drobnych kompozycji – wyznaczone krawędziami płótna lub papieru przestrzenie stają się miejscami syntezy, neutralnymi polami, które choć odsłaniają przed odbiorcą coraz to nowe znaczenia, nie oferują mu gotowych rozwiązań.

Dzieła de Sensiego, przede wszystkim te wykonane z użyciem papieru, przybierają formę tajemniczych pejzaży, przepełnia je liryzm; wizualne kombinacje, mimo że na pierwszy rzut oka wydają się pozbawione sensu, są jednak w jakiś zadziwiający sposób kompletne. Te enigmatyczne, estetyczne aluzje uwodzą odbiorcę, zachęcają go do odnajdywania interpretacyjnych tropów, dzięki którym będzie w stanie odgadnąć możliwe sposoby odczytania; jednak lektura pozostaje otwarta, przez co skazana na niepowodzenie. Przeważa tu całkowita dwuznaczność przedstawianego obrazu i kolejnych warstw jego zmiennych znaczeń, niepewnych, a jednocześnie doskonale komplementarnych.

Wystawa w Instytucie Kultury Włoskiej w Warszawie jest okazją do zaprezentowania zarówno już znanych, jak i nowych dzieł artysty. Wybór obrazów, plakatów i licznych kolaży stanowi próbę przedstawienia kompletnej mapy artystycznych ścieżek Pasquale de Sensiego.

Alex Urso

Pasquale de Sensi (ur. w 1983, Lamezia Terme) w 2007 roku ukończył Wydział Malarstwa na rzymskiej Akademii Sztuk Pięknych, a w 2010 Wydział Grafiki na Akademii sztuk Pięknych w Perugii. Jego prace prezentowano podczas licznych wystaw indywidualnych, organizowanych w wielu galeriach, m. in. Scatolabianca w Mediolanie, Artcore w Bari czy Meme w Cagliari. Artysta brał również udział w wystawach zbiorowych we Włoszech i za granicą. Współpracuje z wieloma fanzinami i czasopismami poświęconymi sztuce współczesnej. Karierę artystyczną łączy z pracą grafika niezależnych wydawnictw muzycznych. Jest redaktorem działu Showcase w magazynie o sztuce współczesnej „Small Zine”.