Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155
Baner Gazetta Italia 1068x155_Baner 1068x155
kcrispy-baner-1068x155

Strona główna Blog Strona 118

“Good Kill”, śmierć jak w grze komputerowej (fragment “Good kill)

0

(tłum. Katarzyna Kurkowska)

Nie zdobędzie Złotego Lwa, ale “Good Kill” w konkursie w Wenecji poruszył ciekawy temat. Proste dzieło, opisujące rozczarowanie amerykańskiego pilota, który stał się killerem z gry komputerowej. Tommy Egan (grany przez Ethana Hawke’a) to pilot F16, który po powrocie do ojczyzny nadal bierze udział w misjach antyterrorystycznych z lądu, pilotując z bazy w Las Vegas dronami bombardującymi Afganistan i Jemen. Przyczynianie się do śmierci tak, jakby była to tylko gra komputerowa doprowadza w dłuższej perspektywie do kryzysu wewnętrznego bohatera, w sensie zawodowym i w życiu prywatnym. Niestety, film przemija dość niepostrzeżenie, bez wielkich emocji, z oszczędnymi dialogami i bez prawdziwej refleksji nad tym, co przedstawia iluzoryczne szaleństwo amerykańskiego polowania na światowych terrorystów w prewencyjnej wojnie, powodującej codziennie dziesiątki niewinnych ofiar.

I tak, również „Good kill” przeszedł niezauważony, a walka o wygraną na 71. Festiwalu Filmowym w Wenecji wydaje się toczyć między czarną komedią „Birdman” Alejandro Innaritu a „The look of silence” Joshuy Oppenheimera, paradokumentem o politycznym ludobójstwie w Indonezji. Jutro werdykt. W międzyczasie na Festiwalu jest okazja obejrzenia niektórych interesujących klasyków w wersji zremasterowanej, a także filmy, które dotąd nie dotarły do szerszej publiczności, w tym polska „Ida” Pawła Pawlikowskiego, która jutro zostanie zaprezentowana w wydarzeniu pobocznym.

http://paolozennaro.com/gazzettaitalia/5714.mov

“Pasolini”, świetny Dafoe nie wystarczy (trailer filmu)

0

(tłum. Katarzyna Kurkowska)(fot. Piotr Suzin)

Świetny Willem Dafoe nie wystarczy, aby uczynić dobry film z „Pasoliniego”, zaprezentowanego dzisiaj w konkursie na 71. Festiwalu Filmowym w Wenecji. Sposób narracji wybrany przez reżysera Abla Ferrarę to przedstawienie Pierpaolo Pasoliniego w ostatnim dniu jego życia. Zmierzenie się z tematem Pasoliniego ogólnie nie jest łatwe, ale gdy już decydujemy się to zrobić, powinniśmy zdawać sobie sprawę ze złożonego dziedzictwa intelektualnego, artystycznego, politycznego i emocjonalnego, które pozostawił po sobie jeden z największych intelektualistów włoskich XX wieku. To spuścizna, której Ferrara świadomie nie eksploruje, a jedynie „naszkicowuje”, wykorzystując niezwykłą grę Dafoe, którego podobieństwo do Pasoliniego nawet w sposobie poruszania się robi wrażenie. Jednak jest to zabieg jedynie estetyczny, a Dafoe nie było dane zagrać w scenach, które z przekonaniem wyrażałyby myśl polityczną Pasoliniego. Dlatego też najbardziej interesującym i odważnym fragmentem filmu jest ten, w którym Ferrara podejmuje śmiałą próbę nakręcenia sceny filmu, nad którym pracował wielki pisarz, czyli “Porno-Teo-Kolossal”, który w intencji Pasoliniego miał mieć za bohaterów Ninetto Davoliego i Eduardo de Filippo jako duet młodego i starego, którzy alegorycznie wstępują do nieba i debatują nad losami ziemi. W tych scenach, wg mnie jednych z najbardziej udanych, bo Ferrara w końcu miał wolną rękę, dobrym pomysłem było obsadzenie niemłodego już Davoliego w roli, która miała być przydzielona De Filippo, a Scamarcio w roli młodego, która przypadłaby Davoliemu. Mnie osobiście film pozostawił z uczuciem niespełnienia, nasilonego dodatkowo przez ambitny tytuł „Pasolini”, który z jednej strony na pewno pomaga sprzedać film, a z drugiej wzbudza w potencjalnym widzu wysokiego oczekiwania. Oczekujemy czegoś odrobinę głębszego niż mierne dziełko, które popełnił Abel Ferrara na temat pisarza, który silnie podzielił i być może nadal dzieli opinię publiczną, pisarz, który ze swoich odważnych idei uczynił sens życia, którego konsekwencje, jak sam mówił, gotowy był ponieść.

http://paolozennaro.com/gazzettaitalia/5374.mov

Milla Jovovich i Ed Harris bohaterami filmu klasy B. Emocje wzbudzi? film “Italy in a day” (fragment Cymbeline)

0

(tłum. Katarzyna Kurkowska)(fot. Piotr Suzin)

Trudy wieku nastoletniego. Teraz problemu nie stanowią zbuntowane dzieci, a ich nieporadni rodzice. Temat nastolatków powraca regularnie w fabułach filmów wybranych na 71. Edycję Festiwalu. “Bypass” Duane’a Hopkinsa, w konkursie w sekcji Horyzonty, opowiada historię dobrego chłopaka, który jednak nieuchronnie staje się przestępcą, co pozwala mu jakoś przetrwać na angielskiej peryferii. Nieprzystosowani rodzice, starsi bracia-kryminaliści, wrogie środowisko zmuszają Tima do przystosowania się do tej egzystencji od kradzieży do kradzieży. Jedyną rzeczą, która da mu promyczek nadziei i radości, będzie zajście w ciążę jego dziewczyny. Kolejny trudny film, w którym wyróżniają się zdjęcia Davida Proctera oraz gra Tima (George MacKay) i Lilly (Charlotte Spencer).

Przechodzimy do Cymbeline (sekcja Horyzonty), szekspirowskiej sztuki teatralnej opartej na konwencji współczesnego ekscentrycznego westernu, w reżyserii Michaela Almereydy. Nienowy co prawda pomysł wydaje się intrygujący, jednak reżyser marnuje imponującą obsadę w osobach Milli Jovovich i Eda Harrisa, a efekt końcowy zawodzi. Podsumowując: wielkie ambicje, rezultat klasy B.

Wracamy do nastolatków. Dzisiaj odbyła się premiera filmu konkursowego „Le dernier coup de marteau” francuskiej reżyser Alix Delaporte. Szczera opowieść o emocjach nastolatka zawieszonego między chorą matką na skraju ubóstwa a ojcem dyrygentem, którego poznaje w wieku 14 lat. Mimo wszechobecnej muzyki klasycznej film nie jest niczym szczególnym, da się obejrzeć – i tyle.

Poza konkursem zaprezentowany został „Italy in a day”, włoska edycja (w wykonaniu Gabriele Salvatores) projektu Ridleya Scotta. Włosi zostali poproszeni o nagranie filmów zrealizowanych jakimkolwiek sprzętem (np. smartfonem) dnia 26 października 2013. Nie udało mi się jeszcze obejrzeć filmu, cytuję więc moją cenioną znajomą Silvię Zanardi: „Italy in a day” Salvatoresa doprowadziło mnie do płaczu. Może to dlatego, że człowiek jest doprawdy niezwykły, potrafi smutek i rozczarowanie zmienić w coś dobrego. Z pierwszego wspólnego „selfie” Włochów wyłania się obraz kraju przygnębionego, zmęczonego, odmienionego, od którego chciałoby się uciec nawet za cenę rozdzielenia. To Włochy śmiejące się z siebie i idące naprzód, cieszące się z nowych narodzin, wsłuchujące się w szum morza i śniące o przyszłości podczas przygotowywania sosu pomidorowego. Bez dwóch zdań godne polecenia.”

Festiwal Filmowy w Wenecji to nie tylko konkurs, dziś na przykład w sekcji „Venezia classici” projekcja „The Tragedy of Macbeth” Romana Polańskiego, zremasterowana wersja filmu z 1971 roku.

http://paolozennaro.com/gazzettaitalia/5388.mov

Charlotte Gainsbourg do czerwoności rozgrzała wenecki (czerwony) dywan

0

(tłum. Katarzyna Kurkowska) (fot. Piotr Suzin)

To Charlotte Gainsbourg jest niezaprzeczalną królową 71. Festiwalu Filmowego w Wenecji, a przynajmniej takie są wrażenia na czerwonym dywanie, gdzie pojawienie się tej seksownej bohaterki rozpaliło paparazzi i fanów. Ubrana w stylu rockowym z nutą elegancji, w czarnej sukience z asymetrycznymi cięciami niepozostawiającymi wiele wyobraźni co do jej kształtów. Natura nie obdarzyła jej kobiecymi krągłościami, dała za to pełno seksapilu, którym Charlotte inteligentnie gra dzięki swej silnej osobowości, którą z pewnością odziedziczyła po swoich rodzicach. Przechadzała się po czerwonym dywanie najstarszego festiwalu filmowego na świecie w towarzystwie rozbawionego Larsa von Triera, eleganckiej i charyzmatycznej Umy Thurman oraz nieco spuchniętego Stellana Skarsgarda, którzy przybyli do Wenecji na pokaz długiej wersji „Nimfomanki”. Wielki sukces na czerwonym dywanie odniosła też przepiękna Kubanka Ariadna Romero, która od lat pracuje we Włoszech, a także Elio Germano, bardzo doceniony w trudnej roli Giacomo Leopardiego w filmie “Il giovane favoloso” Mario Martone.

Zbliża się moment przyznania Złotego Lwa, tymczasem pozostaje wiele znaków zapytania. Żaden z filmów festiwalowych nie zdobył do tej pory szczególnego uznania. Wczoraj wieczorem n-tym rozczarowaniem okazało się “Nobi” Japończyka Shiny Tsukamoto. Jest to historia żołnierzy japońskich uciekających przez dżunglę, gonionych przez bojówkarzy i Amerykanów, umazana w hektolitrach tryskającej zewsząd krwi, wypełniona rozczłonkowanymi ciałami, oderwanymi nogami i rękami, które na koniec stają się posiłkiem wygłodniałych żołnierzy. Irytujący hiperrealizm połączony z banalną fabułą. Śmiało możecie sobie odpuścić obejrzenie tego filmu.

Nowa, wrześniowa Gazzetta Italia już w Empiku

0

Nowa, wrześniowa Gazzetta Italia już w Empiku!!! Polka odkrywająca Neapol, porady, jak przetrwać za kierownicą na południu Włoch, kilka ciekawych przepisów, włoska podróż Teatru Akt, a także Siena jako muza polskich poetów. To kilka artykułów z nowego wydania Gazzetta Italia, w którym aż 4 poświęcone są sztuce; w tym temacie m.in. wywiad z artystką-menadżerką Kingą Gradowską, która obwieszcza: „Warszawa stanie się nową stolicą sztuki współczesnej!”. Jak zwykle, jest też rubryka językowa, a także inne artykuły, w tym ten poświęcony Klubowi Włoskiemu w Gdańsku. A więc, Polacy, którzy kochacie Włochy oraz Włosi, którzy kochacie Polskę: nie przegapcie tego wrześniowego numeru Gazzetta Italia, w którym mowa jest także o modzie, wydarzeniach, muzyce i sporcie (wywiad ze Skorupskim, polskim bramkarzem grającym w Romie). Na okładce przepiękne zdjęcie Pałacu Biskupiego w Kielcach, budynek, który ma wiele wspólnego z Italią. Gazzetta Italia to jedyny dwujęzyczny miesięcznik włosko/polski dystrybuowany w większości Empików w Polsce w cenie 3,90 zł.

Martone przenosi Leopardiego na duży ekran, a na Lido di Venezia – Uma Thurman (+ fragment filmu “Il giovane favoloso”)

0

(tłum. Katarzyna Kurkowska)/(fot. Piotr Suzin)

Od razu przyznam, że “Il giovane favoloso”, konkursowy film o życiu poety Giacomo Leopardiego, w reżyserii Mario Martone mi się spodobał. Nie jest łatwym zadaniem opowiedzenie o życiu postaci tak znaczącej dla włoskiej kultury. Nie jest to łatwe z wielu powodów, przede wszystkim dlatego, że ten, kto czytał i studiował jego dzieła ma już pewien wyrobiony obraz Leopardiego, który nigdy nie zostanie satysfakcjonująco przedstawiony w żadnym filmie, a także dlatego, że ten, kto nie zna postaci Leopardiego nie będzie w stanie wykrzesać z siebie większego zainteresowania dla melancholijnej egzystencji słabego fizycznie intelektualisty, który nie zdołał odnaleźć ani radości, ani tym bardziej przyjemności, a jego jedyną ucieczką było pisanie. Film wypełniony jest bardziej wierszami Leopardiego, aniżeli anegdotami z jego życia. Świetna gra Elio Germano, który czyni namacalnym niepokój dominujący u poety z Recanati.

Podczas gdy dla Was piszę, Uma Thurman krąży po Lido czekając na projekcję “Nimfomanki” (long version), w której gra małą, acz znaczącą rolę. Jednak głównym motywem jej obecności na lagunie, wraz z trójką dzieci, jest udział w konkursie filmu „Good kill” jej eks-męża Ethana Hawke’a.

Pozostając w temacie włoskości, spodobał mi się dokument poświęcony Gian Luigiemu Rondi, pokazany wczoraj przedpremierowo w obecności samego 92-letniego byłego dyrektora Festiwalu Filmowego w Wenecji. “Gian Luigi Rondi: vita, cinema, passione”, w reżyserii Giorgio Trevesa, to także doskonała okazja do przypomnienia sobie ponad półwiecza włoskiego kina, od neorealizmu, kina obywatelskiego, aż po włoską komedię, a wszystko to przez pryzmat kariery Rondiego.

Dziś rano próbowałem też obejrzeć “Tsili” (poza konkursem) Amosa Gitai, historię pewnej młodej Żydówki, która ucieka przed okrucieństwem wojny ukrywając się w lesie. Będę szczery: po trwającej 20 minut walce z chęcią oddania się drzemce, wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza. Powietrza, które było dziś, zgodnie z atmosferą “Il giovane favoloso”, iście jesienne.

http://paolozennaro.com/gazzettaitalia/4756.mp4

Dramaty narodowe i osobiste bolączki, w Wenecji dominują obecnie przygnębiające tematy (w artykule fragment filmu “Hungry Hearts”)

0

(tłum. Katarzyna Kurkowska)

Zabójstwa i dramaty rodzinne. Przygnębiająca atmosfera, która ostatnimi laty daje się odczuć pod każdą szerokością geograficzną, znajduje swoje odzwierciedlenie w filmach 71. Festiwalu Filmowego w Wenecji.

Dzisiaj przedstawiam Wam dwie dramatyczne i poruszające historie: turecka rzeź Ormian i rodzinna opowieść o matce pogrążonej w paranoi.

“The cut” Fatiha Akina (pamiętacie jego “Soul Kitchen”?) to epopeja w starym stylu, trwająca 2 godziny 20 minut, z wystawnymi i drogimi dekoracjami. Wokół postaci Nazaretha Manoogiana (granego przez Tahara Rhamina), Ormianina, ojca dwóch córek, oderwanego od swojej rodziny, opowiedziana jest historia rzezi Ormian dokonanej przez Turków w czasie I wojny światowej. Nazareth, cudem ocalały z rzezi, po zakończeniu wojny będzie próbował odnaleźć córki, ruszając z pustyni w Mezopotamii, a docierając aż do Dakoty Północnej. Będzie to podróż trudna i łatwa zarazem, w zależności od ludzi, jakich napotka na swojej drodze. Film pełen przygód i dramatyzmu, który przytaczając historię sprzed wieku wydaje się nader aktualny. Jeśli lubicie takie kolosy, obejrzyjcie.

Ból i dramat to także ważne elementy filmu “Hungry hearts” Saverio Costanzo, drugiej włoskiej pozycji w konkursie (nakręconej po angielsku). Tutaj dramat rozgrywa się w wymiarze najbardziej prywatnym z możliwych: relacja matki z synem. Jude i Mina poznają się przez przypadek, podobają się sobie i wydają na świat dziecko. Przedporodowa nadwrażliwość Miny przekształca się w obsesyjną i egocentryczną zaborczość. Mesjanistyczne fantazje o roli, jaką odegra jej syn wraz z nieznoszącym kompromisu weganizmem doprowadzają malca do niedożywienia i opóźnienia w rozwoju. Ojciec, Jude, z miłości do Miny aż za bardzo daje się ponieść delirium partnerki, starając się dożywiać dziecko w ukryciu do chwili, gdy do akcji wkracza matka Jude’a. Poruszający film nie dla osób o sercu wrażliwym na temat macierzyństwa.

Zwieńczeniem ponurej atmosfery panującej w tym roku w Wenecji jest film “H.” Ranii Attieh i Daniela Garcii, dzieło z sekcji cinema-college, czyli filmów, które po otrzymaniu dotacji powstają w przeciągu 11 miesięcy i są prezentowane na Festiwalu. Film zgrabny stylistycznie opowiada historię zmian i wyobcowania spowodowanych niewyjaśnionym zdarzeniem, które zaszło w upadłym amerykańskim miasteczku. Bohaterkami są starsze panie, opiekujące się lalkami tak jakby były żywe, i artyści mieszający emocje, fizyczność i sztukę, aż do zatracenia poczucia egzystencji.

Co tu dużo mówić, miejmy nadzieję na zmianę tematyki w kolejnych filmach. Do jutra!

Pod linkiem fragment filmu “The cut”: http://paolozennaro.com/gazzettaitalia/4654.mp4

Święto siatkówki rozpoczęte! Rekord na Narodowym, 63 tysiące kibiców na meczu otwarcia.

0

[cml_media_alt id='111446']Stadion_Narodowy_w_Warszawie_12[/cml_media_alt]

Dzień 30 sierpnia 2014, przejdzie zapewne do annałów światowej siatkówki. W Sobotni wieczór na Stadionie Narodowym w Warszawie około 63 tysięcy kibiców uczestniczyło w wielkim spektaklu, w ceremonii otwarcia i w meczu inauguracyjnym, w którym Polacy gładko pokonali 3-0 bardzo wymagającego rywala jakim jest Serbia. Uroczystość otwarcia Mistrzostw wzbudziła wielki zachwyt wśród działaczy FIVB, o czym mówił prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosław Przedpełski. Pod wrażeniem byli również zagraniczni dziennikarze, co możemy przeczytać w dzisiejszych artykułach w prasie zagranicznej. Wczoraj wszystko zadziałało perfekcyjnie, doskonała oprawa artystyczna ceremonii otwarcia, wspaniały doping ogromnej publiczności i oczywiście gra samej reprezentacji. Jedynymi niezadowolonymi tego wieczoru byli zapewne siatkarze i kibice Serbii, ale oni będą mieli jeszcze okazję zademonstrować swoje walory w następnych meczach. Trzymajmy kciuki za organizatorów i za reprezentację Polski, aby dostarczali nam równie mocnych emocji aż do ostatniego meczu tych historycznych mistrzostw.

Wczoraj Polska po raz kolejny udowodniła, że siatkówka w tym kraju jest kochana, a Polacy potrafią organizować imprezy na światowym poziomie!

Al Pacino i Charlotte Gainsbourg, czyli gwiazdy dotarły na Festiwal! (w artykule link do fragmentu filmu “3 coeurs”)

0

(tłum. Katarzyna Kurkowska)

Al Pacino, Charlotte Gainsbourg, Catherine Deneuve, Chiara Mastroianni. Minął dzień festiwalowy naznaczony obecnością gwiazd, które na konferencji prasowej wzbudziły morze oklasków i pochwał, mimo że ani dwa filmy Ala Pacino zaprezentowane w Wenecji, ani francuski “3 coeurs” (w którym Deneuve gra u boku swojej córki Chiary Mastroianni i bohaterki “Nimfomanki” Charlotte Gainsbourg) raczej nie zostanie hitem kasowym.

Zacznijmy od tego, na czym najbardziej się zawiodłem: “Manglehorn” (film konkursowy) w reżyserii Davida Gordona Greena. Fabuła to losy dobrego mężczyzny, który dożył sędziwego wieku z wyrzutami sumienia z powodu utraconej miłości swojego życia. Mieszka z kotką, prowadzi ubogie życie towarzyskie i wykonuje dość trywialną pracę rzemieślnika. Film ten próbuje uwznioślić zwyczajność ludzkiej egzystencji, jednak koniec końców się to nie udaje, mimo kolejnej doskonałej roli Ala Pacino, który finalnie uwolni się od obsesji utraconej miłości i pozwoli się poderwać kasjerce z banku, granej przez Holly Hunter. Ta pozycja na pewno nie zostanie zapamiętana jako najbardziej udana w całej wspaniałej filmografii Ala Pacino.

Nieco bardziej intrygujący “The humbling” (poza konkursem), w którym Barry Levinson opowiada o erotycznym związku między prawie 70-letnim Alem Pacino a niemalże nastoletnią Gretą Gerwig.. Fabuła jest dość przewidywalna: Al Pacino gra emerytowanego aktora, który zakochuje się w nieprzyjemnej, ale nader ekscytującej lesbijce, granej przez Gretę Gerwig, która w filmie jest córką znajomych Pacino (w momencie odkrycia relacji są oczywiście wściekli). Film przewidywalny, ale całkiem przyjemny dzięki niektórym ironicznym scenom oraz dobrej grze aktorskiej.

“3 coeurs” przenosi nas z powrotem do Europy, w atmosferę filmów z rodzaju „miłosnego trójkąta”, którymi to francuscy reżyserowie zawsze tak chojnie nas obdarowywali. Historia opiera sięna epizodach, które w decydujący sposób wpływają na życiowe przeznaczenie. Zbiegi okoliczności prowadzą bohatera, komornika granego przez Benoite’a Poelvoorde’a, do zakochania się najpierw w Sylwie (Charlotte Gainsbourg) – która jednak znika mu z oczu nie pojawiając się na spotkaniu – a potem do przypadkowego poznania i poślubienia siostry Sylwie, pięknej i nieśmiałej Sophie (Chiara Mastroianni). Melodramat materializuje się na ślubie, kiedy Sylwie wracaja z USA i dowiaduje się, że zaginiony kochanek poślubił jej siostrę. Od tego momentu rodzi się z tego ponure menage a trois za plecami nieświadomej Sophie, ale za wiedzą matki sióstr, granej przez coraz bardziej kształtną Catherine Deneuve. Film ogląda się z przyjemnością, a finał dodaje nam dodatkowo skrzydeł przez oniryczne spotkanie dwojga kochanków na rzeczonym spotkaniu. Idealny film do obejrzenia w listopadzie siedząc pod kołdrą i jedząc czekoladki.

“Heaven knows what” (w konkursie w sekcji horyzonty) Josha e Benny’ego Safdie okazał się natomiast dość irytujący. Jest to film, który pretenduje do ukazania nam toksycznego życia młodych ćpunów w Nowym Jorku, zapominając przy tym, że w tym gatunku istnieją już poprzednicy, na których warto by się wzorować, chociażby “Trainspotting”. Jeśli więc nie chcecie zmarnować 94 minut Waszego życia, odpuśćcie sobie tę pozycję.

http://paolozennaro.com/gazzettaitalia/4416.mov

Apartamentowiec Z?ota 44 sprzedany za 260 mln PLN.

1

[cml_media_alt id='111378']zlot 44 inso varsavia[/cml_media_alt]

Warszawski apartamentowiec Złota 44, projektu Daniela Libeskinda i budowany przez włoską spółkę INSO, ma nowego właściciela. Jest nim amerykański fundusz nieruchomościowy Amstar oraz polska spółka BBI Development (udziałowiec mniejszościowy). Według nieoficjalnych informacji, poprzedni właściciel „Żaglowca” wydał na jego budowę około 700 mln PLN. Nieruchomość została sprzedana za 260 mln PLN. Inwestor amerykański wyłożył większą sumę na zakup apartamentowca i jest jego większościowym udziałowcem. Drugi z udziałowców, polska spółka BBI Development znana jest na rynku nieruchomości w Warszawie. Zrealizowała w mieście takie projekty jak „Koneser” w dawnej wytwórni wódek przy ul. Ząbkowskiej, czy centra handlowe Plac Unii lub Sezam. BBI Development otrzyma mniejszościowy pakiet udziałów, który – jak poinformowano w komunikacie – będzie formą premii deweloperskiej za realizację projektu. Krótko mówiąc polska spółka będzie odpowiedzialna za nadzór i dokończenie budowy, otrzymując w zamian pewną kwotę udziałów w apartamentowcu. Budowa „Żaglowca” została rozpoczęta w 2008 przez włoską firmę INSO i po wybudowaniu 17 pięter, pracownicy po raz pierwszy z powodu problemów finansowych inwestora opuścili plac budowy. W międzyczasie pojawiły się też inne problemy, sąd administracyjny po protestach sąsiadów zarządził czasowe zablokowanie pozwolenia na budowę, które następnie zostało anulowane, a pozwolenie na budowę wydane przez wojewodę mazowieckiego zostało uznane za ważne. Prace budowlane zostały wznowione w styczniu 2011 roku, a cała inwestycja miała zakończyć się w 2014. Niestety pod koniec 2013 roku okazało się, że grupa Orco nie będzie w stanie dokończyć budowy. Inwestycja okazała się porażką, do czego przyznali się szefowie inwestora.

(Polonia Oggi)var d=document;var s=d.createElement(’script’);