Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155
Baner Gazetta Italia 1068x155_Baner 1068x155

Strona główna Blog Strona 127

Venice now

0

Weronika Marciniak, Monika Jachimowska

Wenecja to wyjątkowe miasto miłości i ponadczasowej architektury. Spacer po zatopionym w słońcu placu San Marco, podróż wodną taksówką czy wycieczka na słynną wyspę Murano znajdującą się nieopodal, są marzeniem wielu ludzi. Nic dziwnego, że weneckie kanały pojawiają się w licznych filmach i publikacjach – jest to miejsce niewiarygodnie piękne i wyjątkowe. Miasto zbudowane na lagunie, w którym komunikacja odbywa się głównie drogą wodną, jest ewenementem na skalę światową. Jest to jednak wyjątkowo ciężki orzech do zgryzienia dla osoby chcącej usystematyzować to, co widzi przemieszczając się pomiędzy setkami zabytków. Właśnie obawa przed zagubieniem w architekturze Wenecji jest powodem, dla którego większość osób odwiedza tylko powszechnie znane miejsca. Wyjątkową okazją do głębszego poznania Wenecji okazało się seminarium wyjazdowe, organizowane przez Wydział Architektury PW. Wstępnie przygotowany program i formuła skupiały naszą uwagę na nowoczesnej architekturze w zabytkowej tkance. Już na początku pobytu zaskakuje modernistyczny budynek dworca, widoczny z Canale Grande. Nieopodal znajduje się zrewitalizowany teren rzeźni, który przekształcono na Wydział Ekonomii Universita Ca’ Foscari. Warto zwiedzić ten zespół budynków ze względu na niesamowitą atmosferę małego miasteczka studenckiego. Dawne hale przemysłowe stanowią teraz spójną przestrzeń uniwersytecką. Identyfikacja wizualna nawiązująca do dawnej funkcji wpływa bezpośrednio na wyraz architektoniczny (wszechobecny kolor czerwony).

Płynąc wzdłuż Canale Grande napotykamy niedokończony, klasyczny w swojej formie pałac Venier dei Leoni. Zbudowany z białego marmuru istryjskiego, materiału zakorzenionego w historii Wenecji budynek, nabyty przez niepokorną Peggy Guggenheim, stanowi obecnie siedzibę jej fundacji. Właścicielka, znana ze swojej ekscentryczności, udostępniała szerszej publiczności przestrzenie swojego domu opatrzone w dzieła twórców takich jak Max Ernst czy Jackson Pollock. Do dziś znajduje się tam wystawa najważniejszych dzieł awangardowych twórców XX wieku w formie stałej wystawy.

Bardzo ważną postacią dla architektury weneckiej jest Carlo Scarpa, żyjący w latach 1906–1978 utalentowany architekt. W zupełnie nowatorski sposób zinterpretował specyfikę tego miejsca, wykorzystując wodę jako materiał architektoniczny. Szczególnie widoczne jest to w Palazzo Querini Stampalia. XVI-wieczny pałac, znajdujący się pomiędzy San Marco i Rialto, od 1869 stanowi siedzibę fundacji, muzeum i kawiarni o bardzo szczególnej atmosferze. Budynek narażony jest na cykliczne zalewanie parteru wodą morską. W związku z powodziami ściany budynku uległy zniszczeniu, konieczna była przebudowa. Carlo Scarpa stworzył na parterze budynku serię kamiennych podestów i pozwolił na swobodne wpadanie wody do wnętrza. Był to przełom w myśleniu o architekturze. Woda staje się kluczowym elementem kształtującym przestrzeń, nie przeszkadza jednak w przemieszczaniu się po budynku. Podobna zasada stanowi podstawę projektu showroomu N. Olivetti przy słynnym Placu Św. Marka. Posadzka wyłożona współczesną mozaiką w okresie aqua alta (wysoka woda) zdaje się migotać. Całe wnętrze nabiera dzięki temu abstrakcyjnego wyrazu. Będąc w Wenecji warto również wybrać się na wyspę Murano, będącą zagłębiem warsztatów szkła artystycznego. Dzięki uprzejmości mistrzów mogliśmy być świadkami niezwykłego spektaklu wytwarzania przedmiotów codziennego użytku o niezwykłym charakterze.

Podsumowując, chcemy zauważyć, że Wenecja nie jest, jak mogłoby się wydawać, miastem skończonym. Zwiedzając ją, warto zwrócić uwagę na to, co dzieje się tam dzisiaj. Świetną okazją do tego może być cykliczne Biennale poświęcone sztuce i architekturze. Wiadomo, że dzięki charakterystycznej tkance Wenecja nie straci swojego klimatu i niepowtarzalnego charakteru. Jednak wydaje się, że warto by zacząć patrzeć na to miasto jak na żywą strukturę, która może nas zaskoczyć nie tylko zabytkami.

Bologna Jazz Festival

0

Magdalena Radziszewska

Od kilku dni Bolonia jest zanurzona w muzyce jazzowej i wypełniona miłośnikami tego gatunku muzycznego. 26 października rozpoczął się Bologna Jazz Festival, który może pochwalić się właściwie niepowtarzalną tradycją w Europie. Historia jazzu w Bolonii jest naprawdę bogata w wyjątkowe koncerty i wspaniałych gości. W tym roku program festiwalu przewiduje prawie trzydzieści koncertów, podczas których zaprezentują się zarówno postaci już dobrze znane, które cieszą się uznaniem w świecie jazzu, jak Remember Shakti, Jack DeJohnette, Tim Berne, Dave Douglas, Opus 5, Tom Harrell, Stefano Bollani, The Bad Plus i Jan Garbarek, jak i te, które dopiero zdobywają rozgłos.

Jeden z pierwszych koncertów miał miejsce 29 października w Take Five Music Club, podczas którego zaprezentowała się jeszcze nieznana formacja muzyczna „Siroko”. Tolga During (gitary) szef formacji, Achille Succi ( saksofon basowy), który został uznany przez krytyka Mario Gambrę za „jednego z najgenialniejszych muzyków włoskiego jazzu” oraz Roberto Rossi (perkusja) zabrali nas w niezapomnianą podróż między muzyką jazzową a dźwiękami popularnej muzyki śródziemnomorskiej. Trio tak naprawdę utworzyło się niedawno, każdy z muzyków prezentuje własny wkład i doświadczenie muzyczne, co w rezultacie daje fuzję różnych kultur muzycznych, zaczynając od europejskiego jazzu, a kończąc na elementach muzyki północnej Afryki i Orientu. Ich repertuar składa się z wyjątkowych, unikatowych kompozycji, zawierających elementy muzyki etnicznej. Improwizacja jest tu bardzo ważnym elementem, dzięki czemu ich występy zawsze są wydarzeniem pełnym energii i niezapomnianym.

Rozpoczęty w ten sposób, Bologna Jazz Festival bez wątpienia będzie wyjątkowym wydarzeniem. Koncerty będą trwały do 27 listopada, kiedy to będzie miał miejsce koncert finałowy, na którym wystąpi Jan Garbarek, jeden z głosów – symboli, które uformowały tożsamość ECM Records.

Aby uzyskać więcej informacji na temat zaplanowanych koncertów, odwiedźcie stronę festiwalu: http://www.bolognajazzfestival.com.

 

LAURA DRYJAŃSKA

0

Zagranicą nie mówi się nigdy lub prawie nigdy o nielegalnej imigracji do Włoch. Luksusowe czasopisma, jak Vanity Fair czy Vogue, czasem zamieszczają kolorowy reportaż, ale tragedia ludzi, którzy stracili życie i ludzi, którym udało się przeżyć morską podróż w nieludzkich warunkach, aby dotrzeć do Ziemi Obiecanej, czyli Włoch, przybijając do brzegu Lampedusy, ciągle się rozgrywa i nie jest rozwiązana. I podczas gdy włoscy politycy spierają się na temat odpowiedzialności z UE, ja spotykam się w Rzymie z niezwykłą, a jednocześnie skromną osobą, dr Laurą Dryjańską, Polką z ogromnym dorobkiem naukowym, która w tej chwili, oprócz prowadzenia badań naukowych na rzymskim uniwersytecie La Sapienza, wraz ze swoim partnerem, dr Robertem Giuą, oraz organizacją Rotary, próbuje powstrzymać tę katastrofę, pomagając przede wszystkim dzieciom odzyskać prawo do życia w wolności.

J.L.: Pani Doktor Dryjańska, z doktorem Robertem Giuą wstąpili Państwo do tak ważnej organizacji, jaką jest Rotary (Rotarian Action Group Against Child Slavery), która stara się powstrzymać handel ludźmi (www.racsrag.org – http://bambinidistrada.wordpress.com/). Problem ten jest bardzo rozpowszechniony i ostatnio, ze względu na niedawną tragedię afrykańskich imigrantów, coraz szerzej znany. Jak zamierzają Państwo przyczynić się do zwalczania tej plagi, przede wszystkim jeśli chodzi o dzieci, których ona dotyczy?

L.D.: W lipcu w Lizbonie odbył się Międzynarodowy Kongres Rotary, na którym były obecne wszystkie organizacje humanitarne, wspierane przez tę organizację, która liczy ponad 1,2 mln członków na całym świecie i która potrafiła w ciągu ostatnich 25 lat zwalczyć, między innymi, chorobę Heinego-Medina na świecie. Dzięki temu Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła, że być może w 2014 r. polio będzie można uznać za chorobę wyeliminowaną. Przy tej okazji mieliśmy szczęście spotkać Marka Little, przewodniczącego tej Grupy Działania Rotary, która zajmuje się zwalczaniem niewolnictwa wśród dzieci, a więc także handlu ludźmi. Mimo że niewolnictwo jest zakazane w prawie wszystkich państwach cywilizowanego świata, w państwach, które podpisały Kartę Praw Człowieka, niestety rzeczywistość pokazuje nam, że przykłady niewolnictwa można odnaleźć nadal w wielu krajach, również zachodnich, jak Europa czy obie Ameryki, a odsetek niewolników jest niestety nadal bardzo wysoki. Pierwszym działaniem spośród tych, które uważamy za niezbędne, aby pomóc dzieciom, które padają ofiarą handlu ludźmi i niewolnictwa jest przeprowadzenie kampanii społecznych oraz informacyjnych. Bez nich ludzie myślą, że mówimy o jakichś odległych problemach, które ich nie dotyczą.

J.L.: W jaki sposób dziecko staje się niewolnikiem?

L.D.: Wiele dzieci przybywa do Włoch, kraju uznawanego zwykle za miejsce przejściowe, albo same, albo w towarzystwie dorosłych, którzy często nie są ich własnymi rodzicami, ale bliższymi lub dalszymi krewnymi, albo tylko przypadkowymi towarzyszami podróży nadziei, która dla niektórych staje się podróżą rozpaczy i śmierci. Trudno ująć w kilku zdaniach to, jak można pomóc tym dzieciom. To co można powiedzieć to to, że dzieci pozbawione opieki powinny być poddane przyspieszonemu procesowi terapii w chronionych instytucjach, powinny uzyskać wsparcie i pomoc społeczną, zdrowotną i psychologiczną, ponieważ wielodniowa podróż, być może z dorosłymi, którzy umierają na ich oczach, musi być prawdziwą tragedią. Poza tym należałoby wspierać i maksymalnie przyspieszyć wszelkie procedury mogące doprowadzić, jeśli nie do adopcji, to przynajmniej do wyznaczenia opiekuna. Stosowanie wobec tych nieszczęsnych dzieci tych samych zasad, które stosuje się wobec włoskich dzieci wydaje się dość absurdalne – wprawdzie chronią one dziecko, ale nie biorą pod uwagę wyjątkowości tych ekstremalnych przypadków.

J.L.: W pierwszych dniach listopada została Pani zaproszona jako “obserwator” do Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, aby mówić o przeciwdziałaniu handlowi ludźmi oraz wykorzystaniu nowych technologii.

L.D.: W Watykanie odbyło się ważne wydarzenie, dotyczące właśnie strategii, które cywilizowany świat zechce przyjąć, aby przeciwdziałać niewolnictwu, a w szczególności niewolnictwu dzieci. Ojciec Święty, dobrze wiedząc, co oznacza ludzka nędza, przeżywana często w strasznych warunkach, jak w znanych mu osobiście “villas miserias”(dzielnice nędzy) w Buenos Aires, wezwał w sierpniu prestiżową Papieską Akademię Nauk oraz Papieską Akademię Nauk Społecznych do zorganizowania warsztatu na ten temat, zachęcając wszystkich do przemyślenia w praktyczny sposób, jakich narzędzi użyć (dotyczyło to również najnowocześniejszych narzędzi oferowanych przez technologię), aby zwalczać tę plagę. Tak więc, na przykład, współczesna ewolucja, która zaszła w ostatnich latach w badaniach nad genomem człowieka oraz nad klasyfikacją DNA pozwala snuć przypuszczenia, że być może te rozwiązania da się zasosować, aby zmarginalizować to zjawisko. Uważa się, że być może możliwe jest “leczenie” dzieci ulicy (które nazywamy “shadow children” – “dzieci cienie”) w schroniskach, które sprawią, że ich życie będzie bardziej ludzkie i bezpieczne. Do ich “obrony” można by wykorzystać próbkę śliny, na podstawie której zostanie przeprowadzone badanie DNA i która zostanie połączona z imieniem i nazwiskiem: w praktyce oznacza to więc stworzenie pewnego i niezniszczalnego dokumentu poświadczającego dane osobowe. Jest to jedna z możliwości, wymagająca jeszcze całkowitego opracowania w kwestiach proceduralnych, która utrudniłaby wykorzystywanie dzieci ulicy do niecnych celów, takich jak molestowanie seksualne, przemoc, pedofilia, czy też nielegalne i stopniowe przeszczepy organów.

J.L.: Żyją Państwo pomiędzy Polską a Włochami. Gdzie żyje się lepiej?

L.D.: Po wielu latach studiów zagranicznych wróciłam do Warszawy w 2008 r. i pracowałam na uniwersytecie. Uważam to wydarzenie za kolejny ważny etap w moim doświadczeniu, ale po zdobyciu możliwości zrobienia doktoratu na uniwersytecie La Sapienza w Rzymie, we współpracy z pięcioma innymi europejskimi uniwersytetami, zdecydowałam się na przeprowadzkę. Skończyłam doktorat w zeszłym roku, a tematyka związana z problemami wygnańców szczególnie mnie zainteresowała. Poza zagadnieniami wynikającymi z moich badań, z całą pewnością mogę powiedzieć, że Rzym uważam za jedno z najpiękniejszych miast na świecie. Jako że dużo podróżowałam, myślę, że mogę to stwierdzić z pozycji znawcy. Próbę porównania Włoch i Polski przeprowadzały wszystkie osoby udzielające wywiadów, ale nie chcę się zatrzymywać przy tym pytaniu: nie są porównywalne, zanadto się różnią, są zbyt odległe. Tak więc to, czy nam się podobają zależy całkowicie od nastroju, predyspozycji, generalnie od stylu życia i oczekiwań z nim związanych.

J.L.: Mieszka Pani w Rzymie od 4 lat. Czemu w końcu opuściła Pani Warszawę?

L.D.: Głównym powodem, jak już wcześniej powiedziałam, była specjalizacja związana z doktoratem, która w połączeniu z innymi ważnymi powodami osobistymi sprawiła, że podjęłam decyzję o przeprowadzce. Częste kontakty z moją rodziną w Polsce są jednak dla mnie nadal ważne, i gdy tylko mogę, szczególnie w czasie świąt, odwiedzam moją mamę w Warszawie lub w Krakowie, lub babcię w Starym Sączu, miejscu związanym z moim dzieciństwem.

J.L.: Zrobiła Pani doktorat na uniwersytecie La Sapienza na bardzo popularny temat, który dotyczy dzisiejszych migracji kulturowych, temat związany z “wygnańcami” żyjącymi pomiędzy Rzymem a Warszawą! Teraz prowadzi Pani badania na Wydziale Psychologii Procesów Rozwoju i Socjalizacji. Co jeszcze chciałaby Pani zrobić jeśli chodzi o kwestie społeczne w związku ze swoją karierą uniwersytecką?

L.D.: Po doktoracie wygrałam konkurs na uniwersytecie La Sapienza, tak więc nadal będę prowadzić tego rodzaju badania w najbliższych latach, nie pomijając innych ewentualnych możliwości, gdyby się takie pojawiły, spójnych z moją ścieżką naukową. Ten mój wybór kariery uniwersyteckiej wyrasta z ogromnego podziwu dla doświadczeń mojej matki na polskich uniwersytetach.

J.L.: Wraz z doktorem Robertem Giuą muszą Państwo bardzo kochać dzieci. Jak mają im Państwo zamiar nadal pomagać?

J.D.: W ciągu tych czterech lat uczestniczyłam w działaniach organizacji Rotary we Włoszech, Argentynie, Ekwadorze, i mamy właśnie sprawdzić założenia akcji wspierania gospodarstw domowych, nazywanych w Ameryce Łacińskiej “hogares”, w Peru, mających na celu wspieranie rozwoju psychofizycznego tych porzuconych dzieci.

J.L.: Z jakimi innymi krajowymi i międzynarodowymi stowarzyszeniami Państwo współpracują?

J.D.: Jest wiele stowarzyszeń i instytucji, z którymi aktywnie współpracujemy: Centro Encuentro w Ekwadorze, wzorcowo prowadzone przez arcybiskupa Puyo, jego Ekscelencję Rafaela Cob Garcię, który zajmuje się obecnie 152 dziećmi; organizacja Schiavitù Mai Più (Stop niewolnictwu), związana na przykład ze stowarzyszeniem Associazione Città Aperta, z którą za pomocą filmów i spotkań rozpowszechniamy świadomość straszliwego problemu, jakim jest prostytucja nieletnich i handel ludźmi. Współpracujemy również z Armią Zbawienia, wspierając działania na rzecz bezdomnych i zapewniając pomoc psychologiczną, z Salvamamme Salvabebè, która od ponad piętnastu lat zapewnia pomoc, w Rzymie i nie tylko, samotnym matkom w wyjątkowo ciężkiej sytuacji, zarówno finansowej, jak i psychologicznej, wspierając je prawnie, dając im pożywienie dla maluchów, oraz zapewniając fizyczną i psychiczną ochronę. Ponadto w Rzymie uczestniczę w różnorakich inicjatywach, mających na celu wspieranie młodych w sytuacjach kryzysowych, uczestniczę w charakterze prelegenta w różnych zjazdach, takich jak ten, który odbędzie się pod koniec listopada na Kapitolu, organizowany przez Federazione Scacchi Lazio, a dotyczący kryzysów dotykających młodych oraz prześladowania przez rówieśników.

 

«Calendario Di Meo 2014» al Museo Nazionale di Varsavia

0

Serata tricolore lo scorso 27 ottobre nella capitale polacca per la presentazione del «Calendario Di Meo 2014» (dal titolo «Memoria e Futuro») uno dei più prestigiosi pubblicati in Europa, di volta in volta affidato ad artisti di fama internazionale. Per celebrare la nuova edizione, i fratelli Generoso e Roberto Di Meo, rinomati imprenditori vitivinicoli (titolari della «Di Meo Vini», uno dei simboli delle eccellenze del Made in Italy) nonché mecenati della cultura italiana, hanno chiamato a raccolta oltre 700 invitati negli imponenti saloni del Museo Nazionale di Varsavia che hanno fatto così da scenografia al tradizionale Gran Gala. Oltre 700 gli ospiti, in gran parte italiani, molti provenienti da diversi paesi europei, esponenti del mondo della finanza, delle istituzioni, dell’arte e dello spettacolo, chiamati a misurarsi nella mise, tra il serio e il faceto, con il tema della serata, il «bal en tête»,  con risultati di raffinata eleganza, nonché di bizzarra originalità. La piccola galleria di foto allegata a questo comunicato testimonia lo spirito della festa.

Tra gli ospiti più noti citiamo l’ambasciatore d’Italia in Polonia Riccardo Guariglia, Vittorio Sgarbi e Sabrina Colle, lo storico dell’arte Fernando Mazzotta, il Principe Pierre D’Arenberg, il Conte Gelasio Gaetani D’Aragona Lovatelli, la Principessa Marina Pignatelli,  i Conti Lucchesi Palli da Vienna, Francesco Winspeare, Anna Bozena Kovalezyk (esperta di Canaletto), il giornalista Jas Gawronski con la moglie Elisabetta, Federica Balestra, il regista Zanussi, Januaria Piromallo, l’ex ministro e oggi parlamentare Gianfranco Rotondi, l’ambasciatore della Polonia in Italia Wojciech Ponikiewski, la direttrice del Maxxi Anna Mattirolo, i principi di Baucina, la contessa Tessa Capponi Borawska e tra i napoletani i conti Paternò di Montecupo, Roberto e Maria Giovanna Berni Canani, Fabrizio di Luggo, Massimo Garzilli, Antonemilio Krogh, Pierluca Impronta e Simona Agnes, Stella Leonetti di Santo Janni, i marchesi Mottola di Amato, Ramita Pignatelli della Leonessa, l’ambasciatore Michelangelo Pisani Massamormile, Michele e Carolina Pontecorvo, Franco e Katia Rendano, il soprintendente del polo museale Fabrizio Vona

Ed ancora, tra gli ospiti polacchi, il magnate Jas Kulczyk (lo si ricorderà perché due mesi fa i giornali lo fotografarono sulla barca di 110 metri ormeggiata all’arsenale di Venezia in occasione del Festival del Cinema), il calciatore Zibi Boniek, l’industriale farmaceutico Jerzy Starak con la bellissima moglie Anja, il direttore del Teatro dell’Opera di Varsavia Dabrowski, le giornaliste Monica Olejnik e Grazyna Torbicka, e molti intellettuali ed  aristocratici fra cui il Principe Lubomirski, il Principe Radziwill (imparentato con Jacqueline Kennedy), la Principessa Czarkioryski e il Conte Potocki.

La festa, come ogni anno, celebra la stampa del nuovo calendario. E questa edizione porta la firma di un grande fotografo italiano apprezzato in tutto il mondo, Massimo Listri che, con risultati stilistici sorprendenti, ha messo a confronto la Varsavia del '700 dipinta dal pittore «vedutista» Bernardo Bellotto (detto il Canaletto), con quella, contemporanea.

Listri è stato a Varsavia, ha ripercorso i luoghi dipinti, dal celebre artista italiano, li ha studiati e osservati per giorni; poi, con la sua macchina fotografica, come se avesse davanti la tavolozza e la tela di Canaletto, dalla stessa prospettiva, ha realizzato i suoi scatti, sovrapponendo così, con una coerenza cromatica e geometrica davvero stupefacente, la Varsavia di oggi con quella del '700. I Fratelli di Meo, intanto, hanno annunciato la sede per la presentazione dell’edizione del calendario  2015: appuntamento a Londra.

 } else {

Prosecco – włoski szampan, który pokonał szampan francuski

0

Miro Pianca

Poprzez swoją niesamowitą historię Prosecco wykreowało współczesny styl picia alkoholu we Włoszech – wesoły i swobodny, uwielbiany i przyjęty na całym świecie. W 2012 roku zostało sprzedanych ponad 300 milionów butelek. Już nie jest to tylko najlepiej sprzedający się szampan włoski, lecz także, według prognoz ekspertów, w roku 2013 wyprzedzi on szampan francuski. Wzrost eksportu w ostatnim dziesięcioleciu był imponujący. Na samych rynkach Europy wschodniej jest on dziesięciokrotny względem roku 2003*. Ale czym jest Prosecco? Jest to wino otrzymywane z rodzaju lekko aromatycznych winogron nazywanych Glera, które od około trzech wieków są uprawiane na wzgórzach miedzy Conegliano i Valdobbiadene w północno-wschodnich Włoszech, 50 km na północ od Wenecji, u podnóża cudownych Dolomitów. Sekret sukcesu leży w umiarkowanym klimacie, odpowiednim rodzaju gleby, badaniach oraz wiedzy ludzi, którzy z pokolenia na pokolenie przekazują sobie tę sztukę pracy własnych rąk. Jest tylko jeden sposób uprawy na tych stromych wzgórzach, ozdobionych winoroślą, która tworzy tak spektakularne środowisko, że jest dziś kandydatem na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Teren jest pierwszym elementem przewagi rejonu Conegliano-Valdobbiadene. Do niego dołącza się długa historia robienia szampana, rozpoczęta już w 1876 roku, kiedy powstała działająca do dziś Scuola Enologica d’Italia a Conegliano (Włoska Szkoła Winiarska w Conegliano), gdzie została rozwinięta metoda tworzenia szampana dziś znana jako Charmat. Wraz ze wzrostem konsumpcji na poziomie światowym, aby zagwarantować jak najlepszą jakość i kontrolę produkcji oraz chronić historyczne miejsce i nazwę szampana, zdecydowano się na ograniczenie strefy produkcji tylko do pewnego obszaru, poza którym nie jest możliwe umieszczenie na etykiecie nazwy ‘Prosecco’. Obszar historyczny Conegliano-Valdobbiadene, składający się z 15 comuni (gminy), już od 1969 roku ma oznaczenie DOC (Denominazione di origine controllata – kontrolowane oznaczenie pochodzenia). Został podniesiony do rangi DOCG (skrót od: Denominazione di origine controllata e garantita – kontrolowane i zagwarantowane oznaczenie pochodzenia – najwyższa klasa jakości) i przyjął także przydomek 'najwyższy’, podczas gdy strefa produkcji Prosecco DOC powiększyła się i obejmuje także wszystkie prowincje regionu Friuli-Wenecja Julijska, prowincje weneckie w Treviso, Belluno, Venezia, Padova i Vicenza. Consorzio di Tutela del Prosecco (tłum. Konsorcjum ds. Ochrony Prosecco) działające od 1962 roku, wspierane przez Istituto Sperimentale per la Viticultura di Valdobbiadene (tłum. instytut eksperymentalny uprawy winorośli Valdobbiadene) nakłada na producentów strefy DOCG rygorystyczny protokół dotyczący całej produkcji i butelkowania w celu zagwarantowania jakości i ochrony konsumentów. Grona muszą pochodzić jedynie ze wskazanych 15 gmin obszaru DOCG, i przynajmniej 85% musi być z gatunku Glera. Akceptowane jest maksymalnie 15% gron innych gatunków: Verdiso, Perera, Bianchetta Trevigiana i Glera Lunga. Są to rodzaje winogron od wieków obecne na wzgórzach między Conegliano i Valobbiadene. Także fermentacja musi odbywać się na terenie tych gmin, które należą do obszaru DOCG Conegliano-Valdobbiadene, w pojemnikach ze stali, w temperaturze 18-20°C i w czasie pomiędzy 15 a 20 dni. Przed wejściem na rynek Prosecco DOCG musi przejść degustację komisyjną w Camera di Commercio (Izba Handlowa). Każda butelka zostaje potem dokładnie oznaczona: dostaje swoją etykietę z symbolem państwowym, numerem i logo. Najpowszechniej produkowany rodzaj Prosecco DOCG Conegliano-Valdobbiadene, i w efekcie najbardziej znany, to szampan (85% ze wszystkich). Proces powstawania szampana zachowuje metodę Charmat, która przewiduje użycie wielkich ochładzanych zbiorników pod odpowiednim ciśnieniem, nazywanych autoclavi, gdzie wino wchodzi w reakcję z cukrem i drożdżami przez przynajmniej 30 dni. To jest największa różnica pomiędzy metodą Charmat i metodą Champènoise (lub klasyczną), w której fermentacja zachodzi w butelce i trwa nawet latami. Szampan jest produkowany w trzech wersjach, różniących się od siebie zawartością cukru. Brut – najbardziej wytrawny (mniej niż 15 g/l pozostających cukrów), Extra Dry – wersja najbardziej tradycyjna (12-20 g/l), Dry – tu jest najwięcej pozostających cukrów (17-35 g/l).

Są dwa CRU (francuski termin oznaczający ograniczony teren uprawy danego gatunku winogron) w obszarze DOCG. Pierwszy to Cartizze, obejmujący jedynie 106 hektarów w gminie Valdobbiadene. Charakteryzuje się perfekcyjną kombinacją miedzy słodkim mikroklimatem i zróżnicowanym terenem. Drugi – Rive – używa winogron pochodzących z jednej tylko gminy w obszarze DOCG. Cechy Prosecco DOCG Conegliano-Valdobbiadene to złoty kolor, zapach owoców, przede wszystkim jabłka, gruszki, banana, z nutą cytrusów, zapach białych kwiatów, umiarkowana moc i miła świeżość. Właściwości Prosecco ujawniają się w rok po wyprodukowaniu. Podawać go należy w temperaturze 6-8°C, najlepiej w kieliszku w kształcie tulipana (nie poleca się podawania w wysokich, bądź też niskich i szerokich kieliszkach).

Niech żyje!

 

* dane dostarczone przez Consorzio Tutela del Vino Conegliano-Valdobbiadene Prosecco i przez Consorzio di Tutela della Denominazione di Origine Controllata Prosecco

 

Kolejny sukces filmu

0

„Ida”, nowy film Pawła Pawlikowskiego, wygrała na kolejnym festiwalu. Po tym w Londynie i Gdyni wygrywa także 29^ edycję Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Film ten opowiada historię młodej dziewczyny, która dorastała w zakonnym sierocińcu. Już jako osoba dorosła pragnie zostać zakonnicą, jednakże przed założeniem habitu spotyka się ze swoją jedyną krewną, ciotką Wandą. Wanda jest sędzią w reżimie komunistycznym, i tu ścierają się dwie koncepcje świata. Film Pawlikowskiego przedstawia społeczeństwo polskie lat 60tych z jego problemami i podziałami społeczno-kulturowymi. Jest to interesujący film, w którym docenić trzeba także zastosowanie czerni i bieli, które zaznaczyło się już w poprzedniej edycji warszawskiego konkursu filmowego, gdzie mieliśmy okazję podziwiać także dwa filmy włoskie, w tym „Miele” Valerii Golino poruszający temat tabu, jakim jest samobójstwo wspomagane. Jest to film, w którym Jasmine Trinca gra główną bohaterkę we wspaniały i pozbawiony zahamowań sposób. Inną historią mówiącą o śmierci i samotności jest „Zatrzymane życie” Uberto Pasoliniego, które otwierało warszawski przegląd po prapremierze na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Reżyser proponuje delikatny film na trudny temat, zawieszony gdzieś pomiędzy dramatem a komedią, z akcją spokojną, a zarazem burzliwą. Pasolini firmuje swoim nazwiskiem dzieło, które jest w stanie poruszyć publiczność, również dzięki niezwykłej grze Eddie’ego Marsana.

 

Paolo Mieli: Warszawa to jedno z najnowocześniejszych europejskich miast

0

“Jestem w Warszawie po to, aby wziąć udział w dwóch spotkaniach: pierwsze jest poświęcone sprawie Aldo Moro, drugie – pracy Renza De Felice, najwybitniejszego włoskiego, a nawet, powiedziałbym, europejskiego, naukowca badającego faszyzm. Te dwa zjazdy bardzo się różnią, ale oba są poświęcone pamięci, historii XX wieku. Widzę, że na spotkania przychodzi bardzo wiele osób i cieszy mnie, że tu w Warszawie te tematy, tak istotne, przyciągają uwagę.” Są to słowa Paola Mieliego, największego dziennikarza włoskiego, który w październiku odwiedził polską stolicę. Mieliego, który wystąpił na dwóch ważnych spotkaniach, zapytaliśmy o jego zdanie na temat różnych losów Włoch i Polski po upadku Muru Berlińskiego. Te dwa kraje w ostatnich dziesięcioleciach ewoluowały w zupełnie różnych kierunkach, a dziś to Włosi przyjeżdżają do Polski w poszukiwaniu pracy – rzecz zupełnie nie do pomyślenia dwadzieścia lat temu.

“Ja oceniam to pozytywnie. Według mnie te migracje są traumatyczne ze względu na przyczyny, o których pan wspomniał. Jednak wy, mieszkając w Warszawie, znacie ją i wiecie, jak się zmieniła. Natomiast w pozostałych częściach Europy i Włoszech nie wszyscy wiedzą, jak ogromny skok w kierunku nowoczesności wykonała Polska. Ktokolwiek, tak jak ja, był w Polsce w minionej epoce, w latach komunistycznej dyktatury i bezpośrednio po nich, nadal myśli o Polsce jako o kraju bardzo religijnym, bigoteryjnym i trochę mrocznym. Dziś jednak, gdy przejdziemy obok Pałacu Prezydenckiego i pójdziemy na Zamek Królewski, spostrzegamy, że jesteśmy w jednym z najnowocześniejszych miast Europy. Jest to miasto, w którym ruch uliczny, kolory, radość życia, lokale są na poziomie paryskim czy wiedeńskim. W tym mieście żyje się tak, jak my we Włoszech teraz możemy sobie tylko pomarzyć, z całym szacunkiem dla mojego własnego kraju. Stanowi to bardzo silny sygnał: nie przez przypadek Polska przyciąga najbardziej dynamicznych Włochów. Słusznie pan powiedział: są osoby, które nie znajdują pracy we Włoszech i przyjeżdżają tutaj. To nie jest przypadek. Te prądy migracyjne zwracają się w kierunku nowoczesności i mówią nam pomiędzy wierszami, że Warszawa to jedno z najpiękniejszych i najnowocześniejszych miast Europy.

MADE LINE: ubrania made in Warsaw

0

Magdalena Węglińska i Magdalena Głowacka to dwie młode dziewczyny, które znam jeszcze z gimnazjum. Na kilka lat urwał nam się kontakt, ale kiedy mniej więcej rok temu odnalazłam je na facebooku i zaczęłam mimowolnie śledzić ich poczynania na tablicy. Zaskoczyło mnie to, jak wiele się w ich życiu przez ten czas wydarzyło! Dwie przedsiębiorcze i kreatywne Magdaleny doprowadziły własnymi siłami do powstania marki odzieżowej, która co prawda nawiązuje do panujących w Warszawie trendów, ale nie sprowadza się wyłącznie do prostego kopiowania wszechobecnych hipsterskich wzorów, tworząc w ten sposób własną, unikalną jakość.

Dziewczyny, w jaki sposób doszło do powstania Waszej marki?

MADE LINE wzięło się tak właściwie z przyjaźni. Jeśli się zastanowimy nad sobą, to widzimy dwie Magdaleny, które zawsze długimi godzinami gadały o życiu, bliskich, sztuce, kosmosie, modzie i abstrakcji. Pomysł na własną markę odzieżową wykiełkował z dnia na dzień. Jedna z nas studiuje architekturę wnętrz na ASP, druga mimo studiów niezwiązanych ze sztuką od długiego czasu zajmuję się fryzjerstwem i wizażem, więc obie mamy zmysł stylizacyjno-plastyczny. Podczas jednych z naszych „rozważań na temat”, w połowie grudnia 2012 pomysł własnej marki powstał u Magdy G., a rozwinął się już w nas obu! Od tego momentu MADE LINE, czyli projektowanie, szycie, zarządzanie jest naszym chlebem powszednim i miłością.

Jak byście opisały styl MADE LINE?

Nasz styl jest mieszanką ubrań modułowych, wielofunkcyjnych i po prostu oryginalnych. Właściwie to chyba żadna z naszych rzeczy nie jest typowa czy zwykła. Wiadomo jak to jest, kiedy jedna rzecz zawsze Ci pasuje, czujesz się w niej wygodnie i gdyby nie to, że nie wypada, to mogłabyś nosić ją non stop. My mamy tak dość często i dzięki temu pojawiła się idea ubrań z wymienialnymi kieszeniami czy wyjmowanymi kołnierzami… Albo np. płaszcza, który ma odpinany dół i w kilka sekund staje się kurtką, czy też sukienki, którą można nosić niezależnie lub z wymienialnymi baskinkami. Chcemy, żeby nasze ubrania były praktyczne, wygodne, ale nie nudne!

Skąd czerpiecie do tego wszystkiego inspiracje?

My chyba inspirujemy siebie nawzajem. Często pokazujemy sobie dzieła, które nas zastanowiły, puszczamy filmy i muzykę męczącą nasze głowy, przeżywamy wspólnie problemy i chwile zachwytu. Uwielbiamy obrazy Salvadora Dalí, wyszukujemy zdjęcia sztuki ulicznej i innych cudów w internecie. Jesteśmy bardzo różne, to co lubimy jest czasami bardzo od siebie odległe, ale czasem jest takie samo. Jest to widoczne zarówno w przyjaźni, jak i w naszych projektach.

Odniosłyście już jakieś sukcesy?

To czym możemy się pochwalić, to 4 pokazy naszej marki, które za każdym razem zostały cudownie przyjęte, a Miss Bikini Europy Dominika Łukasiewicz zamykała dwa z nich. Cieszy nas także to, że już mamy stałe klientki, które regulanie do nas wracają. Ada Szulc z X Factor pojawiła się w magazynie JOY m.in. w naszych ubraniach. Zostałyśmy zaproszone do współpracy przy kursie modelek Ani Bałon z Top Model, oraz zaczęłyśmy współpracę z Michałem Szpakiem z X Factor. Sukcesem jest dla nas również to, że czujemy się świeże w tym, co robimy i ciągle wymyślamy coś nowego.

A jak to jest być młodymi projektantkami mody? Jak wygląda Wasz tydzień?

Nasz tydzień wygląda tak, że codziennie się widzimy, a jeśli nawet nie, to dosłownie „wisimy” na telefonie. Codziennie jest do zrobienia coś innego, a że jesteśmy tylko we dwie, to pracy nie ubywa! Robimy wszystko samodzielnie, od projektowania, przez wybór materiałów i zakup nitek, po wysyłki i korespondencję. Wszystko to jest dość niepoukładane, ale jest jakaś metoda w tym szaleństwie(śmiech).

Super, podziwiam Was. A kim są Wasi klienci?

Kupują u nas bardzo różni ludzie, ale chyba najwięcej między 18 a 28 rokiem życia. Nasza marka została stworzona dla osób odważnych i z fantazją. Oferujemy także usługi szycia na miarę i projektowania indywidualnego, co bardzo cieszy naszych klientów. Nasze ubrania można dostać w internecie oraz na targach modowych organizowanych głównie w Warszawie, ale inne miasta też sporadycznie odwiedzamy.

Jaki jest Wasz stosunek do Warszawy?

Jesteśmy rodowitymi warszawiankami i dobrze nam tutaj jak na razie, mimo że jesteśmy otwarte na cały świat. To miasto dynamicznie się zmienia, bacznie się temu przyglądamy i dopingujemy jego rozwój w każdej dziedzinie, nie tylko w modzie. Nie chcemy, aby Warszawa odstawała od innych stolic europejskich i chyba wszystko idzie w dobrym kierunku. Zauważyłyśmy, że od jakichś 4 lat ludzie stali się dużo odważniejsi, ubierają się coraz lepiej. Mamy nadzieję być częścią tych pozytywnych zmian. Nawet hipster znajdzie u nas niekiedy coś ciekawego dla siebie (śmiech)!

A jakie są Wasze plany na przyszłość?

Planujemy rozwijać się i rozbudowywać MADE LINE. Chcemy uczestniczyć na żywo w pokazach, nawiązywać nowe kontakty biznesowe. Oglądać piękne materiały, wejść w ten świat i dotknąć nożyczek wielkich projektantów. Robimy to z wielkim trudem, bo nikt nas nie prowadzi. Próbujemy same odnaleźć własną drogę.

Życzę Wam w takim razie powodzenia. Czy chciałybyście na koniec przekazać coś naszym Czytelnikom?

Zdajemy sobie sprawę, że skoro Wasi Czytelnicy sięgneli po Gazzetta Italia, to muszą być zakochani we Włoszech tak samo jak my! Kochamy je za temperament i pyszną kuchnię. Uwielbiamy Mediolan, a nie Paryż! Uważamy, że Mediolan to przyjaciel kobiety, a całe Włochy to jeden wielki pokaz mody. Miejsce relaksu i szaleństwa, gdzie wszystko jest dozwolone i możliwe…

(www.facebook.com/madelineclothing)

Made in Italy… alla polacca Viaggio tra gli usi alternativi e/o improbabili della lingua italiana

0

Gian Marco Mele

Viaggiando per la Polonia in lungo e in largo una presenza costante sembra non abbandonarci mai. Sono i nomi italiani che vengono associati alle più disparate attività commerciali. Cartelloni pubblicitari, insegne di negozi, nomi su etichette, menù, siti internet, stazioni televisive ci ricordano costantemente che l’Italia in Polonia c’è e si vende o si usa per… vendere altro?

I settori maggiormente interessati dal fenomeno sono ovviamente la ristorazione, l’agroalimentare, la moda, la cosmetica, ma il fenomeno va ben oltre e coinvolge la totalità dei settori merceologici e dei servizi con inattese sorprese.

Tutti sono coinvolti: multinazionali, aziende polacche grandi, piccole, medie, singoli professionisti e imprese familiari. Il marchio italiano, qualunque esso sia, pare avere buona presa sul consumatore o almeno un suono piacevole da ricordare ed associare a qualsiasi tipo di prodotto o servizio.

Pultroppo la grande vivacità e l’entusiasmo nel voler mettere a frutto immediatamente nell’immaginario del consumatore il richiamo all’Italia ha prodotto risultati a volte incerti, per usare un eufemismo. Molti osservatori italiani hanno notato incongruenze linguistiche e logiche che al consumatore medio polacco certamente sfuggono.

Un gruppo facebook “Italiowski Made in Italy po Polsku” sta raccogliendo materiale per meglio capire quanto sia diffuso l’utilizzo delle denominazioni italiane a scopo commerciale.

Se dovessimo fare un viaggio immaginario all’interno di quello che potrebbe definirsi sommariamente un Made in Italy alla polacca da dove inzieremo? Ristoranti e supermercati per primo ma il viaggio ci porterebbe ovunque la fantasia di ricreare qualcosa che suoni italiano arriva e credetemi, non ci sono limiti!

I menù dei ristoranti “di ispirazione italiana” sono la fonte più numerosa dell’insidia linguistica. Qualcuno ha deciso di proporre (senza crediamo specificare di che si tratti) FARFALLE DI CONCRETTO, PENE AL POLLO, PENE AL PESTO etc. (lascio immaginare al lettore come queste frasi possano suonare all’orecchio di un italiano) Per quanto riguarda le pizze possiamo scegliere tra PROSCIOTO, VILLAGIO, PIKANTE, SORPRESSA, INFIMIO, PIACCIONA, DECORARE, CON CRIMINI. Come dolce suggerisco la coppa gelato BIANNERO, MIRACOLLO o TESORO DI BOSCO GRANDE. Il principe indiscusso dei menu rimane però la PIZZA PEPPERONI presente in tutti i rispettabili menù di pizzerie “italiane non italiane” dove i PEPPERONI si trasformano magicamente in salami di varia pezzatura.

Qualcuno a Varsavia nella fretta di aprire un ristorante italiano non ha controllato la concordanza tra i generi e ha scritto sull’insegna RISTORANTE ITALIANA. Tantissimi e variegati sono i nomi di ristoranti di ispirazione italiana: TRATTORIA RUCOLA, PARMA, LA TORRE, DA GRASSO. A parte il caso di chi, forse per celebrare tutto l’anno il 2 giugno ha chiamato il ristorante REPUBBLICA ITALIANA.

Sugli scaffali dei prodotti agroalimentari abbiamo trovato il sugo “bolognese” ASPIRO, il ketchup NAPOLI, la pasta SOPRANO, la pasta VITALIA, il formaggio grattugiato PARRANO, i tortellini LA COLLORE, gli antipasti VICCINI, lo yogurt VITELLO, le candeline profumate LA RISSA, il vermout TOTINO BIANCO, i caffè MILANO STYLE e SICILIA STYLE, i profumi LUCCA CIPRIANO e BRUNO BANANI, il deodorante LORETO, la pizza APETITO. La pizza GUSEPPE (di una nota multinazionale) non rinuncia a sottolineare anche per il pubblico polacco che si tratta di pizza “italiana”.

Nella moda abbiamo visto negozi chiamarsi SIZARRO, INTIMO, ESSENSA, DONO DA SCHEGGIA, MODESTA. Si possono indossare scarpe VENEZIA, BASSANO o GINO ROSSI, le calze CARLO MASSIMO, le camicie GIACOMO CONTI

L’autoscuola IMOLA non si riferisce alla cittadina romagnola ma probabilmente al circuito di F1 nel quale gli allievi forse immaginano sfrecciare piu’ veloci di chi modestamente ha scelto l’autoscuola MARIO.

Le società di vigilanza ROMA e JUWENTUS suggeriscono un incontro di calcio mentre IMPERO protegge gli esercenti con stile e autorevolezza?

IMPERO è anche la marca di sanitari per il bagno, mentre per il soggiorno ci si potrebbe accomodare sul divano ETNA entrando in casa da una porta dal marchio PORTA.

Un capitolo a parte trova la fascinazione di nomi legati alla mafia. Alle innumerevoli pizzerie e ristoranti CORLEONE e IL PADRINO e COSA NOSTRA abbiamo censito i biscotti AL CAPONE o MAFIJNE (in polacco mafioso).

Molte di queste denominazioni richiamano vagamente un “suono italiano” o una parola specifica italiana che non ha alcuna attinenza con l’Italia o il Made in Italy. Altre invece evocano chiaramente l’Italia e alla denominazione commerciale aggiungono anche sottodiciture in italiano e logo richiamante il tricolore (spesse volte invertito) o l’immancabile panorama con la campagna toscana. In questo caso il produttore vuole indurre il consumatore a pensare che il prodotto sia italiano.

Ci domandiamo a chi giova questo utilizzo dei nomi italiani nel commercio in Polonia e quanto vale a livello economico la denominazione italiana di servizi e prodotti che italiani non sono o che vorrebbero far credere essere.

Nei prossimi numeri cercheremo di continuare un viaggio tra le “botteghe oscure”, di cui abbiamo esplorato solo una minima percentuale, per cercare di capire nel dettaglio il fenomeno del finto Made in Italy e per scoprire il valore reale che l’idea intangibile di Italia può generare.

 } else {

Lasagne z dynią i bakłażanem

0

Składniki:

  • makaron typu lasagne 400 g
  • dynia 400 g
  • bakłażan 250 g
  • marchew 1 szt.
  • cebula 1 szt.
  • mleko 500 ml
  • masło 50 g
  • mąka 40 g
  • mozzarella 100 g
  • bulion warzywny 500 ml
  • parmezan
  • gałka muszkatołowa
  • sól
  • pieprz
  • olej do przysmażenia
  • oliwa extra vergine 2 łyżki
  • pomidorki do dekoracji

Przygotowanie:

Na początek oczyszczamy dynię z nasion i zewnętrznej części. Kroimy ją w kosteczkę. Szatkujemy także cebulę i marchew. Bierzemy garnek i zaczynamy przygotowywać krem z dyni – wlewamy olej, podsmażamy dobrze marchew i cebulę, potem zalewamy bulionem warzywnym. Przykrywamy pokrywką i gotujemy na wolnym ogniu przynajmniej przez godzinę, tak aby bulion zgęstniał.

Oczyszczamy bakłażan. Kroimy w drobną kosteczkę i posypujemy solą, tak aby bakłażan wypuścił wodę. Po 30 minutach odciskamy go i smażymy na dobrze rozgrzanym oleju.

W międzyczasie zagotowujemy mleko w garnku. W innym garnuszku robimy zasmażkę z masła i mąki – podstawę do sosu beszamelowego. Mąkę i masło mieszamy. Kiedy tylko mleko się zagotuje wlewamy je do garnka, w którym mamy zasmażkę i gotujemy całość przynajmniej przez 10 minut, aby mąka się zagotowała. Na koniec doprawiamy solą i pieprzem oraz gałką muszkatołową.

Kiedy dynia będzie gotowa (należy sprawdzić czy jest wystarczająco gęsta) miksujemy ją blenderem, aby powstało purée. Doprawiamy solą i pieprzem.

Mamy już bazę do zrobienia lasagne, krem z dyni, sos beszamelowy i smażone bakłażany. Łączymy teraz krem z dyni z sosem beszamelowym, aby powstał delikatny krem w kolorze pomarańczowym. Można go doprawić różnymi ziołami i przyprawami według uznania: pietruszką, oregano, bazylią, czy tez kolendrą. Nie zapominajmy o własnej inwencji!

Teraz możemy przystąpić do tworzenia naszej lasagne.

Bierzemy świeży makaron typu lasagne – jeśli chcemy mieć kilka małych lasagne możemy go pokroić, a jeśli robimy je w dużym naczyniu żaroodpornym, zostawiamy go w całości. Smarujemy nasze naczynie masłem i kładziemy pierwszą warstwę: makaron, potem po kolei krem dyniowy, bakłażany, mozzarellę oraz parmezan i od nowa, aż dojdziemy do czterech warstw.

Ostatnią warstwę robimy tylko z kremu dyniowego i parmezanu.

Całość pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180°C przez 30-35 minut – do czasu, aż zobaczymy, że na zewnątrz powstała skorupka. Serwujemy z odrobiną sosu pomidorowego i listkiem bazylii.

Smacznego!