Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 136

Federico Palmieri: „Tak chciał los”

0

Federico Palmieri to nowy talent włoskiego kina „mocnych nerwόw”. Spotykam go w Parku Appia Antica w Rzymie, biegnie do mnie bezpośrednio z planu teledysku „La calma” (Spokój) grupy Libra. W wideoklipie opowiada, krzyczy, złości się, nie jest w żaden sposόb spokojny, lecz w rzeczywistości trzyma nerwy na wodzy i uśmiecha się, wydaje się nieśmiały. Może tylko jego tatuaże mogą zbić kogoś z tropu i wywołać pewne skojarzenia ze złym charakterem, lecz… zapewniam, że taki nie jest. Federico jest „złym chłopcem” tylko w filmach, o czym włoscy kinomani przekonali się, ogladając go w filmie „Multiplex”, który od 27 czerwca jest w kinach. Przekonają się o tym oglądając również film „In nomine satan” (W imię szatana), który wyjdzie jesienią 2013 r. oraz szalenie tajemniczy serial telewizyjny „The Sinners” oparty na pieśniach piekła Dantego.

Federico, „Multiplex” to nowy włoski thriller „all’americana” wyreżyserowany przez Stefano Calvagna, we Włoszech do kin wszedł 27 czerwca 2013 a ty jesteś jego gwiazdą. Czujesz dreszcze, widząc siebie na plakatach wszystkich kin?

„Technicznie rzecz ujmując nie jestem żadną gwiazdą, przeciwnie, jestem najmniej znaną postacią zespołu! Naturalne natomiast jest to, iż mόj bohater, będąc tym złym, zostaje ujęty na pierwszym planie”.

„Multiplex” naprawdę przeraża. Grupa znajomych zostaje uwięziona w tzw. „przeklętym” kinie razem z nocnym strόżem kina, czyli tobą. Ten strόż oczywiście ukrywa makabryczny sekret. Nie jest to pierwszy film, gdzie grasz czarny charakter. Trudno jest wcielić się w postacie maniakalne z zaburzeniami emocjonalnymi? Jak przygotowujesz się do tego typu rόl?

„Najpierw zbieram informacje na temat danego zaburzenia, a potem improwizuję, kieruję się instynktem, staram się tak wejść w inną rzeczywistość, by potem odtworzyć ją z pamięci. Każdy z moich bohaterόw wymaga ode mnie oddzielnego przygotowania, lecz nie jestem fanatykiem jakiejś konkretnej metody. W zawodzie aktora ważne jest poszukiwanie. Ja użyczam mojej duszy postaci, a reszta przychodzi sama”.

Praca nad tym filmem trwała zaledwie 14 dni. To bardzo szybka i młoda produkcja. Co opowiedziałbyś nam o kolegach z planu i waszej wspόłpracy?

„Obsada była naprawdę zdolna, wszyscy młodzi, lecz z doświadczeniem, dojrzali, prawie weterani. Na planie był dobry klimat, wszyscy byli pracowici i bardzo profesjonalni, pochwały dla wszystkich, a głόwnie dla wyśmienitego reżysera Stefano Calvagna i dla dyrektora zdjęć Dario Di Mella, prywatnie – wspaniałej osoby a zawodowo – wielkiego talentu, ktόry na pewno wkrόtce zostanie dostrzeżony”.

Jako aktor bierzesz rόwnież udział w wielu teledyskach. Nie myślałeś nigdy, aby zostać muzykiem?

„Wkrόtce wychodzi teledysk grupy Libra pt. La calma. Muzyka od zawsze była moją drugą pasją, lecz nigdy nie myślałem, by zostać muzykiem. W tej dziedzinie przejęła pałeczkę moja siostra Shanna, ktόra od małego grała na rόżnych instrumentach, a dziś gra i śpiewa w swoim zespole COICOI. Nagrywają teraz nowy album i są bardzo popularni na youtube. Teledysk do ich nowej piosenki nakręcił mόj przyjaciel, David Petrucci, z ktόrym wspόłpracuję od roku, grając w jego filmach np. w Hellis Silence, który niedługo znajdzie się w kinach, czy w serialu Sinners, debiut już za kilka tygodni”.

Federico, jeśli pozwolisz, cofnijmy się teraz w czasie. Nie wszyscy wiedzą, że wrόciłeś do zawodu aktora po długiej wieloletniej przerwie. Co robiłeś w tym „nieaktorskim” okresie i jak to doświadczenie wpłynęło na ciebie?

„Przez 10 lat pracowałem w sektorze odzieżowym, zacząłem jako sprzedawca, by potem stać się menadżerem wielkiej marki jeansόw. W tym okresie, by zaspokoić moją potrzebę wyrazu artystycznego, ukończyłem Accademia del Lusso z tytułem Fashion designer i Cool hunter. Po czym w moim życiu znów pojawiła się gra aktorska, tak chciał los”.

Studia w Accademia del Lusso, podrόże do Nowego Jorku, czy Londynu, dobre zarobki… Opłacało się zostawić wszystko dla aktorstwa i jak do tego doszło?

„Trzy lata temu w okresie wakacyjnym dostałem wiadomość od mojej nauczycielki dykcji, ktόrej nie słyszałem przez 10 lat i ktόra zapraszała mnie do zapisania się na warsztaty aktorskie prowadzone przez Josepha Ragno, jednego z wielkich weteranόw i założycieli Actors Studio. Nie pracowałem wtedy i pomyślałem, iż nie byłby to taki zły pomysł. Warsztaty amerykańskie opierają się na metodach rozluźniających i bazują na pracy instynktownej, stąd miałem w planach dobrze sobie wypocząć w ciągu tych 10 dni. Podczas warsztatόw wytworzyła się głęboka więź między mną a Josephem, ktόry nie omieszkał podkreślić, iż byłbym szaleńcem nie wykonując tego zawodu. Po tym jak ukończyłem moje studium postaci granej przez Bardema w Morzu w Środku, Joseph zmusił mnie do pracy w parze z pewną dziewczyną nad bardzo trudnym tekstem. Nie pamiętam dokładnie co się wtedy stało, ale zakochałem się po uszy w tej dziewczynie i właściwie można powiedzieć, iż wrόciłem do zawodu aktora, by ją zdobyć! Ta osoba stała się nie tylko moją miłością życia, ale i wiele mnie nauczyła. Z nią w ostatnich trzech latach napisałem sztukę teatralną Luna Elettrica (Elektryczny Księżyc), ktόrą wystawiamy na scenie co rok. Nakręciliśmy razem rόwnież trzy filmy, kilka reklam, serialów telewizyjnych i filmów krόtkometrażowych, a teraz kiedy w kinach jest już mój film, czuję iż wszystko to zawdzięczam jej. Nie wiem jeszcze czy rzeczywiście warto było zostawić pewną karierę na rzecz morza niepewności, ale im bardziej brnę w moje przeznaczenie, tym ciekawszy jestem jak ta historia się zakończy…”.

Nie rozmawialiśmy jeszcze o… genetyce. Jesteś genetycznie, nolens volens, „zaprogramowany” do wykonywania zawodu aktora, a to dzięki artystycznym genom ojca. Domyślam się, iż nie było łatwo być „dzieckiem sztuki”…

„Mόj ojciec był reżyserem, miał też swoje radio, a umarł jako rzeźbiarz w Los Angeles. Jestem dzieckiem sztuki, ale tym niedoszłym. Mojego ojca nigdy przy mnie nie było, w związku z tym nie miałem żadnej presji w tym zawodzie, za to same braki…”.

To prawda, iż przez lata jąkałeś się?

„Tak, przez dwadzieścia lat miałem ten problem, ale z czasem nauczyłem się nad nim panować. Prawdziwa terapią były dla mnie warsztaty z psychologi i dykcji Chiary Comastri, ktόra pokazała mi jak ten problem rozwiązać. Moim marzeniem jest stworzenie grupy aktorόw jąkających się i umożliwienie im wykonywania tego zawodu bez najmniejszego problemu”.

Wspomniałeś wcześniej, iż czerwiec był twoim miesiącem. Poza planem „Multiplexu”, gdzie w najbliższym czasie możemy cię obejrzeć?

„W drugim tygodniu czerwca wyszedł Multiplex, w między czasie, w okresie wakacyjnym wychodzi serial The Sinners w reżyserii Davida Petrucci, a jesienią zobaczycie mnie we włoskich kinach w In nomine satan, filmie opartym na prawdziwej historii sekty z Sommy Lombardo, tzw. bestii szatana. Ja gram tam Andreę Volpe, wykonawcę okrutnych egzekucji związanych z działaniem sekty. Reżyserem filmu jest Emanuele Cerman”.

Co maj? wspólnego Stevie Wonder, Celine Dion i Tina Turner? Stosuj? technik? ?piewu Speech Level Singing!

0

Matteo Mazzucca

Speech Level Singing oznacza “?piewa? jak mówi?”. Jest to technika, która pozwala na ?piewanie w sposób relaksuj?cy i naturalny przy wykorzystaniu pe?nej skali g?osu, pozostaj?c w doskona?ej równowadze pomi?dzy rejestrami wokalnymi, bez szkodliwego napi?cia mi??ni i przerywania ?piewu.

Pozna?em technik? Speech Level Singing kiedy wpad? mi w r?ce podr?cznik do ?piewu napisany przez Seth Riggsa, najs?awniejszego nauczyciela ?piewu w Stanach Zjednoczonych.

Historia Seth Riggsa jest niewiarygodna i fascynuj?ca. Studjuj?c technik? “Bel canto” italiano, Seth wymy?li? ca?kiem now? i wyj?tkow? technik? ?piewu, odpowiedni? dla ka?dego rodzaju ?piewu: “Speech Level Singing”. Seth Riggs nauczy? tej techniki wielkie gwiazdy, takie jak Stevie Wonder, Michael Jackson, Ray Charles, Celine Dion i Tina Turner, pomagaj?c im w ten sposób osi?gn?? sukces.

Po krótkim poszukiwaniu w Internecie, odkry?em, ?e Seth Riggs i jego wspó?pracownicy za?o?yli mi?dzynarodow? szko?? dla nauczycieli ?piewu, maj?c? na celu kszta?cenie certyfikowanych instruktorów metody “Speech Level Singing”.

Zaciekawiony i zach?cony poznaniem techniki stosowanej przez gwiazdy, zdecydowa?em si? pobiera? nauki u ameryka?skiego nauczyciela, zapisuj?c si? na kurs, który regularnie odbywa si? w Irlandii. Tak oto spotka?em najwi?kszego nauczyciela ?piewu na ?wiecie i zosta?em dyplomowanym nauczycielem metody Seth Riggsa i obecnie nauczam tej metody z wielk? pasj? w Warszawie.

Metoda Speech Level Singing jest nowoczesn? wersj? w?oskiej techniki “Belcanto”. Seth Riggs by? uczniem wielkiego w?oskiego tenora Tito Schipa. Same zasady ?piewu zosta?y niezmienione i zosta?y u?yte przez najwi?ksze gwiazdy wspó?czesnej muzyki. Tito Schipa powiedzia? o ?piewie: “?piewa si? jak si? mówi, dodaj?c do s?ów melodi?”.

Ta innowacyjna technika odnosi coraz wi?kszy sukces w Polsce. W moim studiu w Warszawie ka?dego dnia spotykam m?odych aspiruj?cych piosenkarzy. Na pocz?tku podchodz? do nauki ?piewu z pewn? nie?mia?o?ci?, lecz dzi?ki skuteczno?ci metody rozpowszechnionej na ca?ym ?wiecie, szybko ucz? si? techniki i nabywaj? pewno?ci do?wiadczonych ?piewaków.

Jest to dla mnie powodem do ogromnej satysfakcji, która motywuje mnie do dalszej nauki i udoskonalania metody Speech Level Singing. Oprócz studia w Warszawie, ucz? tej metody równie? w Internecie przy pomocy wideokonferencji przeznaczonych dla uczniów z ca?ej Polski i innych krajów.

Co jaki? czas organizuj? darmowe spotkania, maj?ce na celu ocen? potencja?u g?osu ka?dego uczestnika. Lubi? rozmawia? z moimi uczniami o ?piewie na moim profilu na Facebooku. Polecam strony www.lekcje-spiewu.com  www.lezionidicanto.net.

Cosa hanno in comune Stevie Wonder, Celine Dion e Tina Turner? Utilizzano la tecnica di canto Speech Level Singing!

0

Matteo Mazzucca

Speech Level Singing significa “cantare come parlare”. È una tecnica che consente di cantare in modo rilassato e naturale lungo tutta l’estensione vocale, rimanendo in perfetto equilibrio tra i registri vocali, senza dannose tensioni muscolari, senza „break” vocali.

Ho conosciuto la tecnica Speech Level Singing quando mi è capitato tra le mani un libro di canto scritto da Seth Riggs, il vocal coach più famoso negli USA.

La storia di Seth Riggs è incredibile ed affascinante: partendo da studi sul Belcanto italiano, Seth ha ideato una tecnica di canto innovativa ed eccezionale, adatta ad ogni stile di canto: lo “Speech Level Singing”. Seth Riggs ha insegnato questa tecnica a grandi stelle come Stevie Wonder, Michael Jackson, Ray Charles, Celine Dion e Tina Turner, aiutandole a raggiungere un enorme successo.

Dopo una breve ricerca su internet, ho scoperto che Seth Riggs ed i suoi collaboratori hanno creato una scuola internazionale per insegnanti di canto, volta a formare istruttori certificati del metodo Speech Level Singing.

Incuriosito e desideroso di apprendere la tecnica delle star, ho deciso di studiare gli insegnamenti del vocal coach americano, iscrivendomi al corso istruttori che si tiene periodicamente in Irlanda. Ho così incontrato i più grandi vocal coach del mondo, sono diventato insegnante certificato del metodo di Seth Riggs ed attualmente insegno questo metodo a Varsavia con grande passione.

Lo Speech Level Singing è una moderna evoluzione del Belcanto italiano. Seth Riggs è stato infatti allievo del grande tenore italiano Tito Schipa. Gli stessi principi belcantistici sono rimasti intatti e sono stati sfruttati dalle più grandi star della musica moderna. Tito Schipa ha detto del canto: “Si canta come si parla, aggiungendo alla parola la melodia.”

Questa tecnica innovativa sta avendo molto successo in Polonia. Nel mio studio di Varsavia incontro ogni giorno giovani aspiranti cantanti. Inizialmente si avvicinano allo studio del canto con timidezza, ma grazie all’efficacia del metodo ormai diffuso in tutto il mondo, acquistano velocemente la tecnica e la sicurezza dei cantanti esperti.

E’ questo per me un motivo di grande soddisfazione, che mi stimola a continuare lo studio ed il perfezionamento del metodo Speech Level Singing. Oltre che a Varsavia, insegno il metodo anche su internet in video-conferenza a studenti e studentesse di tutta la Polonia e di altri Paesi.

Organizzo periodicamente alcuni incontri gratuiti finalizzati a valutare le potenzialità vocali di ogni studente. Mi piace dialogare con i miei allievi sulle tematiche legate al canto attraverso il mio profilo su Facebook.

www.lekcje-spiewu.com  www.lezionidicanto.net

Il successo di pasta e pizza in Polonia

0

Julia Szaw?owska

Ancora vent’anni fa il polacco medio non aveva mai provato la pizza e le altre specialità italiane. Quando a metà degli anni Novanta hanno iniziato ad aprire le prime pizzerie, nessuno avrebbe immaginato il grande successo ottenuto. I ristorianti italiani con la cucina semplice, ma buona, hanno perfettamente colmato le lacune nella gastronomia polacca. Prima la scelta era ristretta tra ristorianti costosissimi, irragiungibili per la gente comune e i semplici milk-bar. Le pizzerie hanno allargato l’offerta con cibo delizioso, sano, di qualità ed a buon prezzo.

Anche se il successo della cucina italiana nelle grandi città non sorprende così tanto, bisogna notare che anche nei piccoli paesini di provincia, se c’è un qualche ristorante di successo è quasi sempre italiano. I polacchi, seppur riluttanti ad esplorare i sapori nuovi, utilizzano le idee della cucina italiana anche nelle loro case. Spaghetti, pizza e lasagne spesso sostituiscono i pranzi tradizionali.

In Polonia esistono naturalmente i ristoranti che promuovono le cucine di tutto il mondo, dall’India al Messico, ma è senza dubbio la cucina italiana quella preferita. E la domanda sorge spontanea: perché pizza e pasta hanno fatto breccia in modo così profondo nel cuore dei polacchi? La risposta è semplice: sono cibi rapidi da fare, deliziosi, sani e adatti per tutte le tasche.

 } else {

Szlak Orlich Gniazd – między historią, naturą a folklorem

0

Alessandro Matera

Szlak Orlich Gniazd jest szlakiem turystycznym o długości 164 km, który rozpoczyna się w Częstochowie, oddalonej od Warszawy o 200 km na zachód, a kończy w Krakowie, i przebiega przez dwa województwa: Śląskie i Małopolskie.

Szlak, który można przemierzyć na rowerze lub pieszo, wiedzie przez obszar uważany za kolebkę polskiej kultury, miejsce osiedlenia się pierwszych ludzi w tym regionie, o zapierającej dech w piersiach panoramie, pełne dawnych zamków, nieprzeniknionych lasów, jaskiń o ciekawych kształtach i średniowiecznych ruin. Historia, przyroda i folklor doskonale łączą się ze sobą w malowniczym krajobrazie, który rozciąga się przed turystami.

To właśnie od pozycji licznych zamków czy pozostałych po nich fascynujących ruin, znajdujących się na szczytach wzgórz i dających widok na całą okolicę, wzięła się nazwa szlaku „Orle Gniazda”, która w języku włoskim brzmi „Nidi d’Aquila”.

Historia tych twierdz rozpoczyna się tuż po roku tysięcznym, kiedy to Piastowie, pierwsza historyczna dynastia panująca w Polsce od ok. 960 do 1370 r., aby bronić własnych szlaków handlowych przed zewnętrznymi niebezpieczeństwami, zarządzili budowę kilku drewnianych konstrukcji, które służyły jako mury obronne.

Ostatnim królem z tej dynastii był Kazimierz III zwany „Wielkim”. Jest to jedyny władca Polski, któremu został nadany taki przydomek z racji na jego wielkie zasługi co do, których historycy nie mają wątpliwości. Faktycznie wyprowadził on Polskę z bardzo trudnych czasów, w których system gospodarczy był zrujnowany, a kraj znacznie się wyludnił i osłabił przez długi okres wojen. Pod jego rządami sytuacja znacznie się poprawiła, powierzchnia królestwa została podwojona, rozpoczął się okres dostatku i rozwoju, można było również dostrzec bardzo obiecujące perspektywy na przyszłość.

Przedsiębiorczości tego wielkiego króla zawdzięcza się, przeważnie, zastąpienie drewnianych murów miasta potężnymi kamiennymi fortyfikacjami, a także budowę imponujących zamków, z których pozostają dostojne świadectwa widoczne wzdłuż Szlaku Orlich Gniazd, niekiedy w postaci zachwycających ruin, które przywodzą na myśl echa odległej i tajemniczej epoki, a czasem zachowane w całości, przetrwały upływ wieków, lub też zostały mądrze zrekonstrułowane i przywrócone do czasów swego antycznego splendoru.

Takimi cudami można się zachwycać wzdłuż szlaku, od jego punktu początkowego tj. miasta Częstochowy, będącego znanym kierunkiem turystycznym, metą licznych pielgrzymek wiernych, którzy udają się każdego roku do Klasztoru na Jasnej Górze, aby paść na kolana w modlitwie przed słynnym obrazem „Czarnej Madonny” zachowanym w całości.

Od Częstochowy, na dalszej części szlaku, odwiedzający są zaskoczeni szczególną i niespotykaną formą zamku w Chęcinach pod Kielcami, który wówczas był nie do zdobycia, lub naturalną grotą głęboką na prawie sto metrów oraz ruinami średniowiecznego zamku. Są to miejsca o wielkim uroku, a każde z nich jest strzeżone w zachwycającym Rezerwacie Ostrężnik.

Natomiast ze względu na swoją majestatyczność i wielkość wyróżniają się pozostałości zamku w Ogrodzieńcu, który swoim ogromem dominuje na płaskowyżu Jury. Tutaj, każdego roku, turyści mogą uczestniczyć w niezwykłych przedstawieniach turniejów rycerskich, dzięki którym odżywa średniowieczna atmosfera, która przenikała te miejsca w czasach ich największej świetności.

Nie mniej fascynujący jest Zamek na Pieskowej Skale, dziś całkowicie odrestaurowany, usytuowany na wzgórzu w samym sercu Ojcowskiego Parku Narodowego. Jednak może najbardziej satysfakcjonującą jest wizyta ostatniego miejsca szlaku, tj. Krakowa: głównego centrum kulturalnego, artystycznego i uniwersyteckiego Polski, bogatego w zabytki, muzea i historyczne budowle. Jedna z legend opowiadających o początkach miasta mówi, że zostało ono założone przez legendarnego władcę Krakusa, który miał je wybudować nad pieczarą zamieszkałą przez smoka. To ostatni, ale nie według znaczenia, postój na długim na 164 km szlaku, zatopionym w naturze, pośród majestatycznych zamków i ruin, które przywołują dawne historie i obyczaje, odwołujących się do czasów z przed wielu wieków. Jest to podróż w przeszłość w celu odkrycia tajemniczych miejsc, niektórych nadal w użyciu, innych dawno zapomnianych, ale które jeszcze dziś, po upływie setek lat, wzbudzają ogromny podziw.

Święto Zbawiciela – najbardziej ulubione święto wenecjan

0

W weneckim kalendarzu bogatym w święta ludowe, ugruntowane przez wieki poprzez uroczystości sakralne i świeckie, jest jedno, które przynajmniej raz w życiu należy przeżyć, tj. Święto Zbawiciela. Sto tysięcy osób, tysiące barek wypełniających zatokę Św. Marka i czterdziestominutowy pokaz sztucznych ogni to niektóre elementy charakterystyczne dla tego weneckiego wieczoru, podczas którego tylko ci najbardziej zorganizowani będą mogli skosztować tradycyjnych potraw, takich jak „pieczona kaczka” czy „sardynki marynowane z cebulą”, na barkach lub przy długich stołach przygotowanych przez wenecjan na placach czy wzdłuż brzegów. I nawet w latach masowych przyjazdów turystów do miasta, które częściowo pozbawiają autentycznej duszy wydarzenia odbywające się na lagunie, to jednak Święto Zbawiciela pozostaje ostoją weneckich tradycji, momentem przeżywanym z dumą przez mieszkańców laguny. Święto obchodzone jest każdego roku w trzecim weekendzie lipca. W tym roku 20 lipca odbędzie się pokaz fajerwerków, a dzień później weneckie regaty wioślarskie. Są to dwa dni, w których odzyskuje się prawdziwego weneckiego ducha, który zagubił się przy okazji wielu innych weneckich świąt, a także niestety w codzienności miasta, które z trudem stara się zachować mieszkańców i ich tradycyjne działalności. Przytoczmy jednak kilka słów historii o tym wydarzeniu. Święto Zbawiciela jest ludową uroczystością, która miesza, jak to często zdarza się podczas różnych obrzędów w Wenecji, sacrum i profanum. Jest to święto uwielbiane przez wenecjan, którzy jeszcze dziś przezywają „la notte famosissima dei foghi” (Najsłynniejsza noc ognia) jak spotkanie uwalniające w pamięci odległy rok 1577, kiedy Wenecja wyzwoliła się z jednej z największych epidemii dżumy w historii. Legenda opowiada, że choroba została rozniesiona przez myszy (które z kolei zaraziły się od pcheł) przywiezione do weneckich magazynów wraz z towarami transportowanymi przez weneckie galery ze Wschodu. To właśnie w tamtych czasach koty, polujące na myszy, stały się prawie świętymi zwierzętami dla wenecjan, ponieważ przyczyniły się do zwalczania plagi. Mieszkańcy tak bardzo je cenili, że wręcz przywozili je z Syrii, np. koty pręgowane. Dziś natomiast nawet bezpańskie koty są bardzo rzadkim widokiem w mieście. Naturalnie w tradycji weneckiej są również upamiętnione publiczne modlitwy do Chrystusa Zbawiciela, a także słynna przysięga złożona przez Dożę w imieniu miasta, że zostanie zbudowana wspaniała świątynia jak tylko Republika Wenecka uniknie zagłady i stłumi groźne ogniska zarazy. Szacuje się, że ta słynna epidemia dżumy z 1577 r. uśmierciła ponad 50 tys. mieszkańców miasta, wśród których także wielkiego malarza Tiziano Vecellio. Po tym jak zaraza zniknęła, Wenecja dochowała przysięgi złożonej przez Dożę, zlecając Andrei Palladio zaprojektowanie majestatycznego kościoła na wyspie Giudecca. Po tym jak umieszczono pierwszy kamień olbrzymiej świątyni, zbudowano tymczasowo, w trzecią niedzielę lipca, drewniany kościółek, a następnie bardzo długie przejście, unoszące się na wodzie na setkach barek, aby połączyć wyspę Giudecca z Placem Św. Marka. Z tego miejsca, w oznace wdzięczności, szli w procesji do tabernakulum Doża Sebastiano Venier, na czele Szkoły Sztuki i Rzemiosła, bractw Religijnych oraz ludu. Ostateczny projekt kościoła został szybko ukończony i tak od czterech wieków, klasyczne proporcje Kościoła Najświętszego Zbawiciela przypominają wenecjanom i gościom odwiedzającym miasto okropne nieszczęście, które spadło na ówczesnego władcę. Tradycja, która dotrwała aż do naszych czasów, zawierająca w sobie pływający most, który dzisiaj, podczas weekendu Zbawiciela łączy nabrzeże Zattere z Giudekką. „Najsłynniejsza noc”, z trzeciej soboty lipca na niedzielę, przyciąga tysiące wenecjan i cudzoziemców do Zatoki Św. Marka rojącej się od barek pełnych ludzi oraz typowych potraw. Już wczesnym rankiem w sobotę „fajerwerków” niektórzy wenecjanie, ci którzy zazwyczaj podejmują się organizacji, zaczynają przygotowywać kolację Zbawiciela. Są tacy, którzy gotują dla dziesiątek współbiesiadników, tacy którzy już szukają najlepszego miejsca na swoją barkę w zatoce oraz tacy, którzy zawieszają kolorowe baloniki na łodzi, na altanie (słynny drewniany taras, który można podziwiać na dachach wielu weneckich domów) lub na tarasie, gdzie później razem z przyjaciółmi ogląda się „sztuczne ognie”. Od 23:30 fajerwerki, które rozświetlają kolorami budynki oraz wodę, na scenie najpiękniejszej ze wszyskich, jakie człowiek kiedykolwiek zrealizował. Jak wszystkie uroczystości ludowe, również Świeto Zbawiciela wzbogaciło się na przestrzeni wieków o poboczne manifestacje: poza sobotnim spektaklem, tradycja przewiduje także uroczystości ze straganami, łowienie ryb pod patronatem Kościoła Najświętszego Zbawiciela oraz weneckie regaty, które odbywają się w niedzielę na kanale Giudecca, dzięki czemu chociaż przez jeden dzień nie jest on zmącony falami powodowanymi przez łodzie motorowe.

Program

SOBOTA 20 LIPCA 2013 r.

O 19:00 otwarcie Ponte Votivo, który łączy nabrzeże Zattere z Kościołem Najświętszego Zbawiciela na wyspie Giudecca .

O 23:30 spektakl pirotechniczny w Zatoce Świętego Marka

 

NIEDZIELA 21 LIPCA 2013 r. (po południu)

Regaty Zbawiciela – kanał Giudecca

Regaty najmłodszych na łodziach zwanych „pupparini” na dwa wiosła

Regaty na „pupparini” na dwa wiosła

Regaty na gondolach na dwa wiosła

Msza Święta Ofiarowana w Kościele Najświętszego Zbawiciela na wyspie Giudecca.

Palio w Sienie

0

Lucia Morgantetti

Luca Betti

Jeśli Siena może się wydawać miastem enigmatycznym, nam, sieneńczykom, Palio potwierdza jej wyjątkowość oraz ucieczkę od stereotypów dotyczących tej ziemi i tutejszych ludzi wraz z całym swoim wdziękiem i wszystkimi sprzecznościami. Nawet wielki poeta Mario Luzi, zmarły kilka lat temu, mówił o Palio jako o „uświęconej epilepsji niezbadanej przez samych sieneńczyków, chociaż będącą kwintesencją miasta”. Czym naprawdę jest Palio, które na pierwszy rzut oka może wydawać się jedynie zwykłym konnym wyścigiem, nawet jeśli ze szczególną oprawą?

Zagłębiając się w mit widzimy, że sama Siena jest córką Palio: wyścigu Aschio i Senio, którzy uciekli z Rzymu na dwóch koniach, jednym białym, drugim czarnym – lecz nie chodzi tu o palio ante litteram. Pozostawiając jednak piękno mitu i wnikając w tę historię uznajemy Palio za moment kulminacyjny święta Matki Boskiej, obchodzonego 15 sierpnia, która widziała jak owe konie docierają galopując ulicami miasta przed katedrę, po wyścigu, bez dżokejów. W siedemnastym wieku święto zostaje skodyfikowane, przyjmuje aktualny aspekt, a jego rozwój zostaje wpisany w spaniałe ramy Piazza del Campo: od tamtego czasu zasadniczo nic się nie zmieniło. Siedemnaście dzielnic (contrade), swego rodzaju autonomicznych instytucji, na które podzielone jest miasto biorą udział w Uroczystościach przestrzegając ściśle zdefiniowanych reguł i rytuałów. Nawet granice dzielnic, motyw częstych kłótni, a także źródło obecnej rywalizacji, zostały ustanowione przez rozporządzenie panującej Beatrice Violante, w 1729 r.

Każda dzielnica ma swój „parlament” , główne zgromadzenie, które wybiera „rząd” na czele z Przeorem: to on zarządza każdym aspektem w ciągu roku, wspierany przez grupę osób, w której tak jak w prawdziwym rządzie, każdy ma sprecyzowane zadania do wykonania. Z wyjątkiem zarządzania wyścigiem Palio, które powierzone zostaje bezpośrednio przez zgromadzenie dzielnicy kapitanowi oraz dwóm porucznikom nazwyanym „mangini” , którzy mu pomagają w tym trudnym zadaniu jakim jest opracowanie strategii niezbędnej do zwycięstwa lub przegranej przeciwnej kontrady. Tutaj różnice pomiędzy Sieną, a społeczeństwem są wyraźnie zaznaczone: stanowiska są elekcyjne, zazwyczaj trwają dwa lata (mogą pojawić się pewne różnice między kontradami) i całkowicie bezpłatne. A raczej, biorąc pod uwagę fakt, iż kontrada utrzymuje się z dobrowolnych darowizn od tych, którzy są jej członkami (tzw. „obrońcami”, którzy płacą składkę roczną) często wkład tych, którzy mają bardziej prestiżowe zadania, jest większy od tego prostych mieszkańców kontrady.

Kontrady, które znamy dzisiaj, pozostały niezmienione od 1729 roku. Wcześniej było ich znacznie więcej, ale tamtego roku Gubernator Violante Beatrice z Baviery usankcjonowała „Obwieszczeniem o granicach” aktualny podział miasta wewnątrz murów. Siena jest dzisiaj podzielona na 17 kontrad, które odpowiadają 17 terytoriom miasta. Nazwy kontrad to: Aquila (Orzeł), Bruco (Gąsienica), Chiocciola (Ślimak), Civetta (Sowa), Drago (Smok), Giraffa (Żyrafa), Istrice (Jeżozwierz), Leocorno (Jednorożec), Lupa (Wilczyca), Nicchio (Muszla), Oca (Gęś), Onda (Fala), Pantera (Pantera), Selva (Las), Tartuca (Żółw), Torre (Wieża), Valdimontone (Baran).

Każda kontrada jest rozróżniana dzięki swoim barwom. Symbole dzielnic nie były zawsze takie, jakie znamy dzisiaj. Najistotniejsze zmiany, szczególnie w kolorze flagi, nadeszły w okresie od XVI do XVIII wieku. Później się ustabilizowały. Kolory przechodziły modyfikacje ze względu na ruchy polityczne oraz symbole różnych epok lub według uczucia dumy i kaprysu Kontrad. Jakiś przykład? Onda (Fala) miała czarno-białą flagę, ale w 1713 roku z okazji uroczystego pojednania się z konkurencyjną Torre (Wieżą), zdecydowała się zmienić czarny na kolor morza. Tartuca (Żółw) w 1847 r. miała godło żółto-zielone, ale zmieniła je na żółto-białe (kolory Watykanu) w ramach entuzjazmu dla reform przeprowadzonych przez papieża Piusa IX; dwa lata później, zawiedziona przez Papieża powróciła do pierwotnych barw. Ostatecznie, w 1858 roku zmieniła czarny na ciemnobłękitny, ponieważ sieneńczycy na placu wygwizdali jego zniknięcie, jako że żółty i czarny były barwami Imperium. Oca (Gęś) w 1546 roku miała barwy całkowicie zielone. W 1702 roku zmieniła flagę na trzykolorową; ale ze względu na wydarzenia polityczne, które nadeszły wraz z Rewolucją Francuską, w 1799 musiała pozbyć się czerwonego, który powrócił wiele lat później. Sławniejsza jest zmiana narzucona przez kontradę Oca w latach 1849-1859 z rozkazu Leopolda II z Loreny: Kontrada musiała zmienić czerwony na różowy, ponieważ jej flaga była zbyt „patriotyczna”.

W 1947 roku grupa sieneńczyków założyła il Comitato Amici del Palio ( Komitet przyjaciół Palio), który miał na celu wspieranie wyścigów w wielu aspektach, które prowadziły do polepszenia niektórych cech imprezy, aż po jej rozpowszechnienie.

Następnie w 1981 roku pojawiła się potrzeba powołania do życia organizmu takiego jak Konsorcjum dla Ochrony Palio, które miałoby kontrolować, bez celów spekulacyjnych, obraz Palio we Włoszech i na świecie.

Palio w Sienie odbywa się 2 lipca i 16 sierpnia. Wyścig Palio składa się z trzech okrążeń wokół Piazza del Campo na jednym z torów z tufu, wytyczonych wewnątrz pierścienia górującego nad muszlą. Należy wiedzieć, że w każdym wyścigu bierze udział tylko dziesięć z siedemnastu kontrad, wybieranych według specjalnego mechanizmu minimum na dwadzieścia dni wcześniej. W wyścigach bierze udział, „z tytułu prawa”, siedem dzielnic, które nie uczestniczyły w Palio w poprzednim roku tego samego dnia; pozostałe trzy zostają wylosowane z dziesięciu, które natomiast brały udział w zeszłorocznych wyścigach. Zaczyna się od Mossy, składającej się z lin konopnych – dwóch grubych sznurów- wewnątrz których ustawia się 9 kontrad, w kolejności ustalonej poprzez losowanie. Dziesiąta kontrada, wkraczając galopem, z tego powodu dziesiąta pozycja nazywana jest „rozbiegiem”, wyznacza start. Zwycięstwo odnosi ta kontrada, której koń, nawet bez dżokeja, przybędzie pierwszy na metę po trzech okrążeniach. Nawet jeśli sam wyścig trwa niewiele dłużej niż minutę, sama uroczystość ciągnie się przez cztery bardzo intensywne dni, bogate w przeróżne spotkania, których przygotowanie trwa cały rok.

Nagrodą za zwycięstwo jest sztandar z pomalowanego jedwabiu. W oryginale „pallium” był szlachetną tkaniną zdobioną cennymi skórami „vaio” (rodzaj wiewiórki), która w średniowieczu była nagrodą w wyścigach. Następnie, zgodnie z przepisami Uroczystości, poza tkaniną, której kontrady używały do przyozdobienia ołtarzy własnych kościołów, ale także czasami sprzedawały jako jakikolwiek wartościowy przedmiot, wręczana zostaje jedwabna, malowana tkanina. Najstarsza to ta zachowana przez kontradę Aquila (Orzeł), pochodząca z 1719 roku. Ta tkanina, która sięga końca dziewiętnastego wieku, prezentuje niektóre z zasadniczych, jasno określonych elementów: na górze Madonna, pośrodku motyw alegoryczny, który często odnosi się do wydarzenia, któremu zostało zadedykowane samo Palio, oraz emblematy dzielnic biorących udział w wyścigu.

Początkowo tkanina, nazywana także tkliwie „szmatą”, przez mieszkańców kontrad, była prostym sztandarem procesyjnym, z jak najmniejszą ilością elementów dekoracyjnych. Przybiera w następstwie charakterystyki prawdziwego obrazu kiedy komisja zostaje powierzona – jesteśmy w ostatnim dwudziestoleciu dziewiętnastego wieku – sieneńskim purystom. Powoli, jak zwierciadło czasu, zaczyna odzwierciedlać gusta estetyczne, i staje się początkowo w stylu Liberty, aby potem skonfrontować się z tematyką społeczną, patriotyczną, cywilną w okresie powojennym, aż do momentu zaprezentowania nam ogromnego księżyca naniesionego na siatkę sitodrukową podczas Palio z 1969 roku, dedykowanemu zdobyciu księżyca przez człowieka. To właśnie jest Palio o głębokiej cezurze. Następnie, z wielkim zrywem, „szmata” stała się dziełem sztuki współczesnej. Często jej wykonanie jest powierzane artystom o międzynarodowej sławie, takim jak Guttuso, Folon, Mitoraj czy Botero.

Ale w Sienie, jeśli mówi się o wygraniu Palio, nie liczy się to jak jest namalowana i przez kogo. Częstym powiedzeniem jest „nawet białą, ale dajcie ją nam!”.

HANNA SUCHOCKA DICE ADDIO AL VATICANO

0

Hanna Suchocka è stata la prima nonchè unica donna nella storia polacca a ricoprire la carica di Primo Ministro della Polonia. Nel 1993, durante il suo mandato, fu firmato ad esempio il concordato che ha regolato i rapporti tra Polonia e Santa Sede.

Il 3 dicembre del 2001 Giovanni Paolo II le diede il benvenuto nell’ambasciata della Città del Vaticano, quando gli ha portato le credenziali. Era presente in Vaticano in occasione della morte del Papa polacco, ma anche durante la scelta dei suoi successori e per la sua beatificazione.

Tra le più importanti attività di Hanna Suchocka vanno elencati i suoi lavori intrapresi dal 1994 presso la Pontificia Accademia delle Scienze Sociali e l’accompagnamento di Papa Giovanni Paolo II durante il suo ultimo pellegrinaggio in Polonia, avvenuto nel 2002. Nel mese di maggio del 2006 è ritornata in Polonia con Benedetto XVI.

In Italia è diventata famosa la sua lettera di protesta inviata alla redazione del quotidiano “La Repubblica” e rivolta ad un articolo pubblicato dal quotidiano, intitolato “Gli orfani di Wojtyla – La corte polacca dice addio a Roma”. Secondo l’autore di quell’articolo, incentrato sui collaboratori di Giovanni Paolo II, il nuovo pontefice Benedetto XVI avrebbe iniziato pian piano a licenziare tutti i polacchi. In risposta a questo testo l’ambasciatrice ha ribadito che questa pubblicazione aveva un intento chiaro, ovvero quello di mettere in cattiva luce i sacerdoti polacchi che lavoravano a Roma.

L’ambasciatrice polacca si è impegnata anche nell’organizzazione di incontri di carattere politico, come, ad esempio, il dibattito tra presidenti del Gruppo polacco-russo per le controversie, ovvero tra Adam D. Rotfeld e Anatolij Torkunow, nell’ottobre del 2011 a Roma. I presidenti hanno parlato delle reciproche controversie nate a seguito della strage di Katy? e delle opinioni diverse sulle ragioni del disastro a Smolensk. Un anno dopo ha partecipato a un simposio internazionale relativo alla pedofilia diffusa nell’ambiente ecclesiastico, al quale hanno preso parte anche i vescovi provenienti da 110 conferenze episcopali nazionali e i superiori di 30 monasteri associati alla Pontificia Università Gregoriana di Roma.

L’ambasciatrice Suchocka ha ottenuto molti successi e non solo in campo diplomatico. Le è sempre stata molto a cuore la promozione dell’immagine e la cultura della Polonia in Italia. Per perseguire questo scopo si è profusa in molteplici attività, come numerosi concerti ed altri eventi culturali; ha organizzato a Roma uno spettacolo con le musiche di Chopin eseguite dal pianista Piotr Paleczny; ha invitato anche dei gruppi folkloristici montanari polacchi al teatro romano Capranica dove hanno messo in scena un’opera sulle visite di Giovanni Paolo II nella regione Podhale.

Nel periodo compreso tra la morte del Papa polacco e il giorno della sua beatificazione,  l’ambasciata diretta da Suchocka ha organizzato molte cerimonie commemorative. Grazie al suo spirito di iniziativa, nei salotti dell’ambasciata vicino piazza Venezia, è stata organizzata una mostra di opere di artisti polacchi ispirati dagli insegnamenti di Giovanni Paolo II. Hanna Suchocka aprezzava anche la cultura italiana visto che ha assunto il patrocinio del concerto del giovane pianista Francesco Piannicci che ha composto dei brani sulla base degli avvenimenti della vita di Giovanni Paolo II.

Hanna Suchocka parlando della sua missione diplomatica in Vaticano dice di aver cercato di dare una svolta a quest’ambasciata di recente istituzione, visto che esiste dal 1989, e di essere riuscita con successo nel suo intento.

Durante l’udienza di commitato avvenuta lo scorso 10 giugno Papa Francesco I ha ringraziato Hanna Suchocka per le sue attività e per il suo impegno in campo diplomatico. Dopo l’udienza l’ambasciatrice polacca ha sottolineato la grande cordialità del Papa e gli ha regalato il suo libro “Passioni romane”, dicendo che essa contiene tutto il suo amore verso le chiese romane. Suchocka svolgerà le sue mansioni fino al 30 giugno 2013 ma rimarrà in contatto con la Santa Sede essendo un membro della Pontificia Accademia delle Scienze Sociali. Sarà Piotr Nowina Konopka a sostituirla nella posizione di ambasciatore polacco in Vaticano.

Od autostopu do carpooling’u – przygoda, czy niebezpieczeństwo?

0

Magdalena Radziszewska

Nadeszło nareszcie długo oczekiwane przez wszystkich lato! Zalane słońcem ulice, błękitne niebo i lekki wietrzyk sprawiają, że aż chce się żyć i… podróżować. Lato to czas, w którym najczęściej udajemy się w podróż. W góry, czy nad morze, do egzotycznego kraju, czy nad jezioro za miastem – to nieistotne. Ważna jest możliwość oderwania się od codzienności, zapomnienia o problemach, które spotykają nas każdego dnia i zmiana otoczenia. Jak pisał poeta Kazimierz Wierzyński „Tylko świat przewędrowany jest coś wart”. Podróże niesamowicie kształcą człowieka, poszerzają jego horyzonty i sprawiają, że inaczej postrzega on otaczający nas świat, widzi go jakby wyraźniej, w pełnej odsłonie. Według niektórych podróżowanie to przede wszystkim poznawanie nowych ludzi, ich obyczajów, sposobu życia oraz kultury ich krajów. To kontakt z inną rzeczywistością sprawia, że nasz światopogląd się zmienia, a my sami stajemi się o wiele bogatsi w doświadczenia.

Jak wiele osób, tak wiele sposóbów podróżowania. Wszystko zależy od preferencji osobistych i charakteru odbywanej przez nas podróży. Mówi się, że aby dana podróż stała się niezapomnianym przeżyciem najlepiej udać się w nią… autostopem. Sposób na przemieszczanie się stary jak świat, przez niektórych uważany za kontrowersyjny i niebezpieczny. Jak jest naprawdę?

Około trzydziestu, czterdziestu lat temu podróżowanie autostopem było normą, wiele osób wybierało ten rodzaj transportu biorąc pod uwagę kiepski stan dróg w ówczesnej Polsce, fakt iż własny samochód był wtedy nie lada luksusem oraz rzadkość z jaką kursowały międzymiastowe autobusy. Młodzi ludzie zakładali plecak na plecy i stojąc przy drodze z tabliczką, na której napisana była nazwa miejsca, do którego chcieli dotrzeć, bez trudu znajdowali transport. Osoby podróżujące autostopem miały nawet specjalne „książeczki autostopowicza”, które były rodzajem ubezpieczenia, ale także zawierały bony, które autostopowicze wręczali kierowcom na kolejnych etapach podróży, a ci wysyłali je do PTTK, gdzie były losowane nagrody.

Był to rodzaj rywalizacji między podróżującymi, a do tego po latach książeczki z pewnością stawały się wspaniałą pamiątką. Kierowcy chętnie pomagali autostopowiczom. Zazwyczaj były to sympatyczne osoby głodne wakacyjnych przygód. Niestety, od tamtego czasu wiele się zmieniło. W czasach wysokiego wskaźnika przestępczości nie ufamy już ludziom, a na samą myśl o podróży samochodem z kimś obcym włos nam się na głowie jeży… Mimo to wciąż jest wiele osób, które chętnie podróżują autostopem i uznają to za niezwykle ciekawą przygodę, która sprawia, że ich podróże są niezapomniane. W internecie można znaleźć nawet specjalne fora dla autostopowiczów, na których poszukują oni kompanów do podróży, dzielą się z innymi swoimi przeżyciami lub udzielają praktycznych rad mniej wprawionym w tego typu podróżowaniu. Wszystko na tym świecie się zmienia, nawet podróżowanie autostopem. Powstał nawet nowy fenomen: carpooling, nazywany także e-autostopem. W jego obrębie tworzą się specjalnie portale internetowe, które zajmują się organizacją wspólnych przejazdów w szczytnym celu ratowania środowiska, a przy okazji zaoszczędzenia pieniędzy zarówno przez podróżujących, jak i przez kierowców. Jedym z takich portali jest carpooling.com. Jest to największa w Europie platforma umożliwiająca kierowcom i pasażerom umawianie się na wspólne przejazdy. Chętni na tego typu podróż rejestrują się w serwisie i tam mogą znaleźć osoby, które udają się w tym samym kierunku. Ideą tego przedsięwzięcia jest przede wszystkim zmniejszenie emisji CO2 do atmosfery, a przy okazji promowanie wspólnych przejazdów jako niezawodnej i wygodnej formy podróżowania, umożliwiającej zminimalizowanie wydatków i zawarcie interesującyh znajmości. Jest to przykład zupełnie nowej odsłony podróżowania autostopem. Ryzyko związane z tego typu podróżowaniem jest mniejsze, gdyż nie wsiada się do pierwszego lepszego samochodu, do zupełnie obcej osoby, lecz podróżuje się z kimś, z kim miało się już jakikolwiek kontakt.

Wspomniany wcześniej portal carpooling.com ma aż osiem wersji w różnych krajach, w tym w Polsce (www.carpooling.pl), a także w Italii ( www.carpooling.it). Gotowi do drogi?

 

Co mają wspólnego Stevie Wonder, Celine Dion i Tina Turner?

0
Matteo Mazzucca

Speech Level Singing oznacza “śpiewać jak mówić”. Jest to technika, która pozwala na śpiewanie w sposób relaksujący i naturalny przy wykorzystaniu pełnej skali głosu, pozostając w doskonałej równowadze pomiędzy rejestrami wokalnymi, bez szkodliwego napięcia mięśni i przerywania śpiewu.

Poznałem technikę Speech Level Singing kiedy wpadł mi w ręce podręcznik do śpiewu napisany przez Seth Riggsa, najsławniejszego nauczyciela śpiewu w Stanach Zjednoczonych.

Historia Seth Riggsa jest niewiarygodna i fascynująca. Studjując technikę “Bel canto” italiano, Seth wymyślił całkiem nową i wyjątkową technikę śpiewu, odpowiednią dla każdego rodzaju śpiewu: “Speech Level Singing”. Seth Riggs nauczył tej techniki wielkie gwiazdy, takie jak Stevie Wonder, Michael Jackson, Ray Charles, Celine Dion i Tina Turner, pomagając im w ten sposób osiągnąć sukces.

Po krótkim poszukiwaniu w Internecie, odkryłem, że Seth Riggs i jego współpracownicy założyli międzynarodową szkołę dla nauczycieli śpiewu, mającą na celu kształcenie certyfikowanych instruktorów metody “Speech Level Singing”.

Zaciekawiony i zachęcony poznaniem techniki stosowanej przez gwiazdy, zdecydowałem się pobierać nauki u amerykańskiego nauczyciela, zapisując się na kurs, który regularnie odbywa się w Irlandii. Tak oto spotkałem największego nauczyciela śpiewu na świecie i zostałem dyplomowanym nauczycielem metody Seth Riggsa i obecnie nauczam tej metody z wielką pasją w Warszawie.

Metoda Speech Level Singing jest nowoczesną wersją włoskiej techniki “Belcanto”. Seth Riggs był uczniem wielkiego włoskiego tenora Tito Schipa. Same zasady śpiewu zostały niezmienione i zostały użyte przez największe gwiazdy współczesnej muzyki. Tito Schipa powiedział o śpiewie: “Śpiewa się jak się mówi, dodając do słów melodię”.

Ta innowacyjna technika odnosi coraz większy sukces w Polsce. W moim studiu w Warszawie każdego dnia spotykam młodych aspirujących piosenkarzy. Na początku podchodzą do nauki śpiewu z pewną nieśmiałością, lecz dzięki skuteczności metody rozpowszechnionej na całym świecie, szybko uczą się techniki i nabywają pewności doświadczonych śpiewaków.

Jest to dla mnie powodem do ogromnej satysfakcji, która motywuje mnie do dalszej nauki i udoskonalania metody Speech Level Singing. Oprócz studia w Warszawie, uczę tej metody również w Internecie przy pomocy wideokonferencji przeznaczonych dla uczniów z całej Polski i innych krajów.

Co jakiś czas organizuję darmowe spotkania, mające na celu ocenę potencjału głosu każdego uczestnika. Lubię rozmawiać z moimi uczniami o śpiewie na moim profilu na Facebooku. Polecam strony www.lekcje-spiewu.com www.lezionidicanto.net.

Matteo Mazzucca
Matteo Mazzucca