Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155
Baner Gazetta Italia 1068x155_Baner 1068x155
kcrispy-baner-1068x155

Strona główna Blog Strona 152

Wysoki współczynnik rozwodów wśród młodych par w Polsce

0

Iwona Pruszkowska

W Polsce, jak i w całej Europie, instytucja rodziny jest coraz bardziej krucha i coraz mniej trwała, natomiast rozwody nie są rzadkością. Nie trzeba już podążać za przykładem Ferdinanda z komedii “Rozwód po włosku” Pietro Germi, aby uwolnić się od niekochanej już osoby. W obecnych czasach są państwa, w których aż połowa zawartych małżeństw kończy się rozwodem (taka sytuacja dotyczy między innymi Austrii, Czech, Norwegii, Luksemburga). Najwyższy odsetek rozwodów jest notowany w Hiszpanii, gdzie w 2005 roku zostały wprowadzone tak zwane rozwody ekspresowe. Fenomen rozwodów dotyczy Polski od lat 50. ubiegłego wieku, kiedy to prawo dotyczące małżeństw zostało zlaicyzowane (w 1945 roku) oraz Konkordat określający stosunki państwa z kościołem został zerwany przez władze komunistyczne. Nowe prawo wprowadziło instytucję separacji i spowodowało zwiększenie liczby rozwodów. Z danych GUS (Główny Urząd Statystyczny) wynika, iż w 2010 roku w Polsce doszło do 61.300 rozwodów wobec 228.337 zawartych małżeństw. Mimo iż w porównaniu z rokiem poprzednim liczba rozwodów minimalnie się zmniejszyła (w 2009 roku było ich 65.345) od kilku lat nieustannie wzrasta liczba rozwodów wśród młodych par (26,84 rozwody na 100 zawartych małżeństw). Od 1991 roku współczynnik prawdopodobieństwa rozwodu zwiększył się z 15% do 30% (wg danych pochodzących z projektu FAMWELL autorstwa Marty Styrc, opracowanego w Szkole Głównej Handlowej). Z wstępnych obliczeń wynika, iż w 2011 roku liczba rozwodów znów wzrosła, osiągając 65 tysięcy. Pomimo, iż decyzję o wstąpieniu w związek małżeński podejmują coraz to starsze osoby, a co za tym idzie decyzja ta powinna być dobrze przemyślana, w 2010 roku było aż 13.767 rozwodów par ze stażem małżeńskim wynoszącym 0-4 lata. Wśród głównych przyczyn rozwodów w Polsce są: niezgodność charakterów, długa nieobecność jednego z małżonków, zdrada i alkohol. Oczywiście jednym z czynników, który wpływa na zwiększenie liczby rozwodów jest tak zwane przyzwolenie społeczne. W przeszłości rozwód był czymś wstydliwym natomiast w obecnych czasach jest normalnością. Ponadto dla wielu młodych kariera zajmuje pierwsze miejsce w ich życiu i nie chcą oni w żaden sposób się poświęcać, by ratować relacje. Taki stan rzeczy wpływa oczywiście na życie dzieci. Według danych GUS w Polsce mieszka 52.165 dzieci (z których 6.972 nie ukończyło dwóch lat), których rodzice są rozwiedzeni. W szkołach podstawowych rzadkością staje się posiadanie pełnej rodziny. Z informacji uzyskanych dzięki kampanii społecznej zorganizowanej przez “Fundację Mamy i Taty” pod koniec 2011 roku wynika, iż 87% Polaków uznaje fenomen rozwodów za drugi co do ważności problem społeczny kraju (na pierwszym miejscu znalazła się narkomania, wskazana przez 91% Polaków). Dzięki przeprowadzonej kampanii świadomość konsekwencji rozwodów wśród Polaków zwiększyła się oraz wzrósł odsetek osób wg których większość osób rozwodzi się zbyt pochopnie. “Chcemy promować zaufanie, odpowiedzialność i zdolność do poświęceń jako źródło szczęścia osobistego i szczęścia małżeńskiego. Chcemy opowiadać młodym o wartościach, które nie są doceniane we współczesnym społeczeństwie” powiedział Paweł Woliński z fundacji.

Anastasi-Polska, dwumian doskona?y

0

Marcin Lepa

Jak się bawiliście? Mam nadzieje, że mistrzostwa Europy, które rozgrywane były na boiskach Wrocławia, Gdańska, Poznania i Warszawy podobały się wam. Tym bardziej, że Italia wyjeżdżała na wielki bój w Kijowie w znakomitych nastrojach. Warszawski półfinał był dla niej szczęśliwy…

Od poniedziałku 2 lipca polscy kibice żyli już jednak kolejnymi imprezami – walką Agnieszki Radwańskiej o podbój trawiastych kortów Wimbledonu i boisk siatkarskiej Ligi Światowej. A tu ponownie do akcji biało-czerwonych poprowadził Andrea Anastasi, szkoleniowiec z Poggio Rusco, niegdyś selekcjoner reprezentacji Włoch i Hiszpanii, mistrz świata i Europy. Już na polskiej ziemi trzykrotny medalista – mistrzostw Europy, Ligi Światowej i Pucharu Świata. Wszystko w 2011 roku. Naszym celem, celem Włocha był medal Ligi Światowej, a teraz – oczywiście – zdobycie krążka na igrzyskach olimpijskich.

– Tak, naszym celem jest medal. Musimy zachować pokorę i ciężko pracować, ale nasza gra jest coraz lepsza, a zwycięstwa nad Brazylią mogą tylko budować siłę grupy. Medal jest możliwy. Turniej olimpijski jest skomplikowany, ale jesteśmy przygotowani na walkę. Czasami nieszczęście, drobny pech mogą pokrzyżować szyki, ale trzeba być optymistą – przekonuje Anastasi.

W tych słowach można poznać całego Anastasiego: pokora, ciężka praca i wiara we własne siły. Taki obraz też rysuje się na łamach książki, która tuż przed igrzyskami ma zostać wydana wysiłkiem wydawnictwa Sine Qua Non. To kolejna biografia człowieka sportu na naszym rynku medialnym. Po Zlatanie Ibrahimoviciu i kilku gwiazdach futbolu przychodzi czas na trenera siatkarskiej reprezentacji. To rzadkość na naszym rynku. Książek sportowych nie jest za wiele, a jeśli już najczęściej dotyczą futbolu.

Po srebrnym medalu mistrzostw świata w Japonii w 2006 roku autobiografię wydał Argentyńczyk Raul Lozano, wówczas trener biało-czerwonych. Książka Aldo Pistellego opowiadająca o życiu Anastasiego ukazała się we Włoszech w 2010 roku. Nosiła tytuł „Anastasi racconta”. Teraz doczeka się premiery nad Wisłą.

Jaki jest więc Anastasi? To typowy „family man”, człowiek rodzinny, ciepły człowiek, który szybko znalazł język z siatkarskimi wybrańcami. Zarazem ma na tyle wielkie doświadczenie, że wie kiedy podnieść głos, kiedy rzucić butelką, kiedy skarcić podopiecznych.

– Nasz trener potrafi zaskoczyć. Niby jest spokojny, ale jak już wybuchnie, to drżyjcie wszyscy – śmieje się Łukasz Żygadło, rozgrywający reprezentacji Polski i włoskiego Trentino Volley, pytany o charakter szkoleniowca. Niby więc typowy Włoch, ale z okolic Mantui, więc o specyficznym charakterze.

– Ludzie urodzeni w tamtym regionie są niezwykle pracowici. On dziś zapytany, będzie miał już gotowy trening na pojutrze. Jego systematyczność cechuje całą jego karierę. Był jednym z pierwszych trenerów włoskich, którzy zaczęli zgłębiać tajniki przygotowania mentalnego grupy i poszczególnych zawodników – opowiada Ryszard Bosek, mistrz świata i także złoty medalista olimpijski z 1976 roku, jeden z największych siatkarzy w historii naszej reprezentacji.

– Znam go od wielu lat. Pamiętam go, jeszcze kiedy był zawodnikiem. Ponieważ był niższy od wielu graczy, wyróżniał się świetną techniką i niesamowitymi cechami wolicjonalnymi – mówi Bosek, były siatkarz klubu z Padwy. – Do tego był niesamowicie zadziorny. Miał twardy charakter, ale wszystko robił z myślą o drużynie.

Rzeczywiście – także w biografii Pistellego rysowany jest obraz niesamowicie uzdolnionego siatkarza, który już na boisku przejawiał talenty przywódcze. Szybko spożytkował je więc jako trener – najpierw drużyn klubowych w siatkarskiej Serie A, następnie w reprezentacjach Italii, Hiszpanii oraz teraz Polski. Wszędzie odnosząc sukcesy.

Te najważniejsze dla nas obecnie dotyczą siatkarzy z Polski. – Stajemy się coraz silniejsi jako drużyna. Doszło do nas dwóch świetnych zawodników: Michał Winiarski i Paweł Zagumny. Ich technika, doświadczenie działają na morale drużyny. Wierzę, że to da efekt podczas igrzysk olimpijskich w Londynie – opowiada nam Anastasi.

A złoto igrzysk to niespełnione marzenie nie tylko jego. Przecież nigdy w historii włoskiej siatkówki nie udało się stanąć na najwyższym stopniu podium. Anastasi był tego bliski z reprezentacją swego kraju, ale się mu nie udało. Teraz spróbuje z Polakami.

Wcześniej jednym z ostatnich testów był finał Ligi Światowej w Sofii, stolicy Bułgarii. To tutaj rozmawialiśmy z Włochem. – Przyjechaliśmy tutaj zwyciężyć. Jesteśmy w dobrej kondycji. Już trzykrotnie pokonaliśmy w tym roku Brazylię, a mimo to los ponownie nas z nimi skojarzył. To trochę niesprawiedliwe, ale postaramy się ich pokonać kolejny raz. Skoro już tyle razy poradziliśmy sobie z tym „diabłem”, to spróbujmy jeszcze raz – uśmiechał się Anastasi. Przed nim była próba złamania kolejnego tabu – Polacy nigdy nie wygrali Ligi Światowej, a jedyny medal tej imprezy wywalczyli w 2011 roku pod wodzą właśnie „Antka”, jak popularnie nazywany jest w naszym kraju Anastasi.

I udało się. Polacy w przepięknym stylu pokonali kolejno „Canarinhos” (3:2, dzięki czemu odprawili ich do domu), Kubę, Bułgarię i USA (po 3:0 we wszystkich trzech spotkaniach). Milion dolarów nagrody trafił w ręce biało-czerwonych.

– To wspaniałe uczucie – komentował w Sofii Anastasi, człowiek który zwyciężył w Lidze Światowej po raz piąty w karierze. Dwukrotnie triumfował jako zawodnik, dwukrotnie jako szkoleniowiec Italii, a teraz na ławce trenerskiej polskiego teamu. – Czuję się wzruszony. To wspaniały sukces, ale nie zapominajmy, że to tylko początek sezonu, a naszym celem jest medal igrzysk olimpijskich. Zwycięstwo w stolicy Bułgarii doda nam pewności siebie i pozwoli spokojniej przepracować pozostałe tygodnie – opowiadał nam Anastasi, kiedy jego podopieczni odbierali kolejne nagrody indywidualne, a chwilę później wskoczyli radośnie na najwyższy stopień podium.

W 2008 roku w Brazylii Ligę Światową wygrała reprezentacja Stanów Zjednoczonych, aby niedługo później sięgnąć po złoto olimpijskie w Pekinie. Teraz wielu wróży podobny scenariusz Polakom. – Macie świetny zespół, równy, w którym jeden siatkarz uzupełnia drugiego – ocenia Andrea Zorzi, niegdyś siatkarski mistrz, kolega z reprezentacji Anastasiego, a dziś dziennikarz telewizyjny i główny ekspert portalu internetowego FIVB.org, czyli światowej federacji siatkówki.

Jeśli nawet Zorzi, odwieczny krytyk naszej reprezentacji jest takim optymistą, to co dopiero Anastasi? On także widzi szansę na coś historycznego… Ale nic w tym dziwnego – „Antek” to pewny siebie, uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony do życia człowiek – taki jest po prostu szkoleniowiec z okolic Mantuy. Chcecie poznać bliżej sympatycznego Włocha? Chcecie dowiedzieć się jak nieco przez przypadek zaczynał karierę trenerską? Jak z małego Poggio Rusco wydostał się na salony włoskiej, a potem światowej siatkówki? Dlaczego tak niewielki wzrostem wojownik grał w największych klubach z Półwyspu Apenińskiego? Sięgnijcie po opowieść Andrei Anastasiego, szkoleniowca – jakże chcielibyśmy tego wszyscy – przyszłych mistrzów olimpijskich… Ale cicho! Tego nie wolno nam chyba głośno mówić. Nie chcemy zapeszać.

Co innego jest natomiast pewne – jeśli niedługo chcecie ponownie przeżyć kibicowski karnawał nad Wisłą, zawitać do strefy kibica, śpiewać z tłumem radosnych fanów: „Polska, biało-czerwoni”, to przypomnijmy – w 2014 roku nad Wisłę przylecą najlepsze zespoły, aby walczyć w siatkarskich mistrzostwach świata. A biało-czerwonych w imprezie poprowadzi Andrea Anastasi…

W obliczu płci pięknej!

0

Francuski pisarz Jacques Lacarriere pisał: “… kim jest podróżnik? To ten, który w każdym odwiedzonym kraju, poprzez zwykłe spotkanie z innymi i zapomnienie samego siebie, rodzi się na nowo…”

Czasem znaczenie podróży na motocyklu nie pojmuje się w momencie dotarcia do miejscowości turystycznej czy kiedy zwiedza się jakiś zabytek, lecz podczas samej podróży.

Zawsze w opowieściach wielkich podróżników motocyklowych, usiłowałem odkryć i zrozumieć tajemnice ich niesamowitych i nieuniknionych spotkań, które miały miejsce w trakcie podróży dookoła świata.

Spotkanie z Anną Jaczkowską, motocyklistką i samotną podróżniczką, autorką dwóch książek: “Kobieta na motocyklu” i “Samotnie przez Bałkany”, fascynuje mnie z różnych powodów.

Wpadłem na ślad tej drobnej, wysportowanej blondynki, przez czysty przypadek, poszukując nowych szlaków przyszłych podróży podczas moich bezsennych nocy.

Będąc miłą i sympatyczną osobą, Anna szybko zaskakuje swoją pokorą i prostotą, opowiadając mi o niektórych ze swoich wypraw.

Anna uważa, iż każda wyprawa jest historią samą w sobie i że każda z nich przyniosła jej inne emocje i odczucia. Na przykład, wyjazd na Bałkany, który miał miejsce rok po tragicznej śmierci jej młodszego brata, sprawił, iż w momentach samotności zrozumiała, że nie udało się jej jeszcze uporać z przeżytą traumą. W wyniku braku interakcji, podróżnik odkrywa istotę samego siebie.

Pytam Annę, czy kiedykolwiek doświadczyła sytuacji zagrażających jej życiu, wynikających ze spotkań z niebezpiecznymi osobami. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu jedyna niebezpieczna historia, której doświadczyła, wydarzyła się w Rumunii podczas silnej nawałnicy. Anna, pędząc jakąś drugorzędną drogą, znalazła się nieoczekiwanie naprzeciwko wielkiej, nieokreślonej czarnej masy. Po chwili odkryła, że była to wielka krowa!

“Podróż do Argentyny wystawiła na ciężką próbę moją odporność na samotność, przebyłam setki kilometrów nie spotykając żadnej żywej duszy! Mój stan ducha w dużym stopniu uzależniony był od kraju, w którym byłam. W Argentynie było smutno, w Stanach, po tańcach do muzyki country, moja dusza była pełna radości i energii”.

Anna kocha sport. Poza motocyklizmem, uprawia również inne sporty, między innymi wspinaczkę czy kolarstwo.

Pytam ją więc jaki powinien być jej idealny partner. Wyjaśnia mi, że powinien być osobą tolerancyjną, która będzie w stanie pertraktować z jej silnym charakterem, lecz zrozumie również jej potrzebę samotności.

Bardzo chciałbym odbyć jedną podróż z tą motocyklową wonder woman, która pod kaskiem skrywa kobiecość i pokorę.

Obecnie Anna przygotowuje swoją trzecią książkę, dotyczącą wyjazdu do Ameryki, w której nie zabraknie anegdot i przeżytych historii.

Mam nadzieję, iż producenci motocykli zwrócą większą uwagę na fenomen mototurystyki, zamiast poświęcać się niebezpiecznym wyścigom gymkhana lub innym błahym i nieedukacyjnym inicjatywom.

 

“Cose distanti” Alessio Longoni. Symfonia dźwiękόw, symfonia przyjemności

0

Poeta-solista z Cagliari (Sardenia) debiutuje swoim nowym bardzo słonecznym albumem zatytułowanym “Cose distanti” [“Rzeczy odległe”]. Jego muzyka to mieszanka popu, rocka, new wave, elektroniki. Skontrastowana z jego niskim głosem i poetyckimi tekstami, mόwiącymi głόwnie o miłości, album zachęca do tańca, ale i do reflekcji. Liryki nasączone są filozofią Heraklita (“nic nie wraca, wszystko sie przekształca”), czy Tiziano Terzani (“nie we wszystkim jest sens”). Alessio analizuje naszą rzeczywistość, trochę naszą moralność, małe cele każdego z nas, co jak on “prześlizgują się” przez życie. Śpiewa o naszych marzeniach, pragnieniach, rozczarowaniach i ograniczeniach. To cudowna, wpadająca w ucho muzyka, album bardzo ludzki. Dźwięki, od greckiego popu do klasycznego brzmienia, zmieniają się jak nasz humor – to istna symfonia dzwiękόw, symfonia przyjemności. To idealna muzyka na lato. Śpiewająco polecam, nucąc: “Chciałbym, chciałbym odnaleźć siebie w tych kruchych odległościach bez lojalności, chciałbym, chciałbym odnaleźć ciebie w tej głupiej nierzeczywistej chwili”…

 

Le Castella. Eden, który możesz odkryć

0

Le Castella, część gminy na wyspie Capo Rizzuto, która rozciąga się na niecałe 9 kilometrów, jest jedną z najbardziej renomowanych miejscowości kąpieliskowych na kalabryjskim wybrzeżu Morza Jońskiego. Miasteczko zajmuje najbardziej wysunięty na południe z trzech półwyspów LAPIGI, którym historia starożytna przypisuje dzisiejsze miejscowości, takie jak Capo Cimiti, Capo Rizzuto i Punta Le Castella. Miejscowość ta jest znana z sugestywnej twierdzy aragońskiej, która dominuje nad zatoką z małej wyspy skierowanej ku stałemu lądowi. Twierdza ta, niedawno odrestaurowana, stała się jedną z największych atrakcji wybrzeża dei Saraceni, a także symbolem turystyki w całej Kalabrii. Z pewnością cały obszar Marchesato di Crotone był zamieszkiwany przez ludy antyczne już od czasów epoki żelaza. Jednak to dzięki Grekom zostały tu utworzone pierwsze małe miasta. W epoce antycznej obszar Le Castella był zamieszkiwali Krotonianie, którzy zajmowali się wydobyciem tufu z kamieniołomów. Być może to właśnie Krotonianie zabudowali pierwsze mury obronne, znalezione w naszych czasach w morzu, w okolicy twierdzy aragońskiej. Dziwna nazwa miejscowości pochodzi natomiast od terminu Castra Hannibali, czyli Zamki Hannibala (Castelli di Annibale), który prawdopodobnie zbudował siedem fortyfikacji obronnych dla swojej armii podczas odwrotu z Kartaginy. Wraz z upływem czasu dwie z trzech wysepek, które otaczały Le Castella, zostały zabrane przez morze wraz z Castra Hannibalis. Następnie w IX wieku przed Chrystusem miejscowość znalazła się pod okupacją arabską. Została odebrana przez Andegawenów dwa wieki później. To oni zbudowali tam pierwszą wieżę obserwacyjną, która obecnie jest częścią twierdzy aragońskiej. W XV wieku została przeprowadzona renowacja fortecy, która nieprzerwanie musiała odpierać różne ataki. W końcu w XVI wieku Hiszpanie wzmocnili twierdzę masywnymi kwadratowymi bastionami. Obszar otaczający Le Castella jest bogaty w historię i jedne z bardziej interesujących śladów archeologicznych w Kalabrii. Na północ od Le Castella znajduje się Capo Colonna, perła sztuki i historii z Parkiem i Muzeum Archeologicznym, w którym znajduje się Wieża Nao i mały antykwariat. Jeszcze dalej na północ od Capo Rizzuto e Capo Colonna znajduje się Crotone, miejsce pełne historii i kultury, w którym znajdziemy liczne muzea archeologiczne wraz ze znaleziskami z epoki antycznej o nieocenionej wartości oraz hiszpański zamek Karola V, jedna z największych budowli militarnych w Europie. Wśród najlepszych miejscowości kąpieliskowych Kalabrii, mała Le Castella, pulsujące serce urwistego Wybrzeża dei Saraceni, gości swoich turystów w zróżnicowanych i nowoczesnych ośrodkach: od małych i wygodnych Bed & Breakfast po wielkie „Villaggio all inclusive”.

Le Castella jest siedzibą Riserva Marina (Rezerwy Morskiej) Capo Rizzuto. Gastronomia obszaru Marchesato Crotonese charakteryzuje się kuchnią niezbyt zróżnicowaną, lecz pełną zdecydowanych smaków. Królem przypraw jest tutaj czerwone, pikantne peperoncino. Często są stosowane produkty naturalne, takie jak cykoria, szparagi, szczypiorek i koper włoski.

Oto niektóre z typowych dań kuchni krotońskiej: Sardella (narybek małych rybek, między innymi sardynek, sardeli, makreli, ostroboków itp., doprawiony solą i pieprzem, posypany czerwonym pikantnym peperoncino, które tworzy uboższy rodzaj kawioru), Cavateddri (rodzaj gnocchi wyrabianych na specjalnej wiklinowej plecionce), Maccarruni (rodzaj krótkich maccheroni, wyrabianych przy użyciu specjalnego narzędzia), Sazizze (kiełbasa wieprzowa, pokrojona w plastry, z koprem włoskim i czerwonym peperoncino), Pipi e Papaie (dodatek na bazie przysmażonej papryki i ziemniaków), Quadaru (zupa rybna, typowa dla tego obszaru, przygotowana z ugotowanych w glinianym naczyniu („quadaru” ) ryb z raf koralowych), Pitta (ciastko typu pasta sfoglia z migdałami i suszonymi winogronami), Crustuli (słodkie gnocchi, smażone na oleju a następnie polane miodem, przygotowywane zazwyczaj w okresie bożonarodzeniowym), pecorino Crotonese (owczy ser, charakterystyczny dla tego regionu, który otrzymał znak ochrony produktów regionalnych w Unii Europejskiej). Co się zaś tyczy win, obszar ten jest bogaty w wysokiej klasy winnice położone na północ od Crotone. Typowymi winami z tego obszaru są Cirò Melissa i Val di Neto.

W niewielkiej odległości, na obszarze chronionym Parku Narodowego Kalabrii, możemy odnaleźć Coca della Fossiata: największy i najbardziej interesujący kompleks leśny z Sila Grande. Mamy tutaj do czynienia z typowymi górskimi krajobrazami parku Sila, pokrytymi gęstym lasem piniowym, charakteryzującym się drzewami o szybkim wzroście, które mogą osiągnąć do 40 metrów wysokości a których pnie mają nawet 2 metry średnicy. Z kory tych drzew produkowano pachnącą esencję, która była używana do produkcji perfum. Żywica tych pinii była nazywana „pece brezia”. W środku tego krajobrazu rozciągają się szerokie i słoneczne pastwiska. Mówiąc w skrócie, tym, co czyni z tego obszaru prawdziwy raj na ziemi, jest fakt iż w przeciągu kilkuminutowej jazdy samochodem można korzystać z dobroci morza i złotych plaż, grać w golfa na polu z osiemnastoma dołkami, uprawiać trekking, zbierać grzyby czy też zjeżdżać ze szczytów obaszaru Sila.

Projekt „Le Castella resort & spa” narodził się na przykładzie pozytywnego doświadczenia villaggio „Il Tucano”, którego właściciele dali gościom możliwość odkrywania niezapomnianych pejzaży i doświadczania niecodziennej atmosfery poprzez niepowtarzalne wakacje, oferowane usługi i samo piękno projektu.

Zmieniające się przestrzenie zachęcają ludźmi do dialogu z architekturą, biorąc pod uwagę ich potrzeby i marzenia. Budowle sprawiają, iż to, co zewnętrzne komunikuje się z tym, co wewnętrzne. Zmienne środowiska, w których nie ma żadnej hierarchii i w których można odnaleźć harmonię miejsc i ich rytuałów. Środowiska, w których czas wolno płynie, środowiska przyjazne, wzburzone i wciągające.

Ten, kto chce znaleźć się w tym Raju na ziemi może zakupić apartament marzeń (cztery do wyboru, każdy z tarasem), poprzez stronę http://www.lecastellaresort.com.

“La Dolce Vita” w Wenecji!

0

Michał Rogoziński i Waleria Pękalska

Jaka jest dzisiejsza Wenecja? Czym zachwyca, czym kusi, czym zaskakuje? Będąc w tym niezwykłym mieście można poczuć się jak w jednym z impresjonistycznych obrazów Moneta. Wielość barw rozmytych w tafli wody, bogactwo pięknej architektury oraz różnorodność kształtów pochłania nas całkowicie. W Wenecji miesza się to, co realne i codzienne z tym, co egzotyczne i abstrakcyjne. Każdy dzień zachwyca i zaskakuje.

Wenecjanom, choć poruszają się pieszo, daleko do określenia szczurów lądowych. Podobnie jak ich miasto, muszą stawić czoła wielu przeciwnościom. Przemieszczanie się wśród ciasnych uliczek, pokonywanie dziesiątków mostów oraz podróż przez falujące wody laguny w vaportetto to codzienność. Po kilkunastu latach mieszkania w Wenecji wycieczka na czterotysięczny szczyt w Ameryce Południowej nie będzie dla nas wyzwaniem. Nie bez powodu symbolem miasta jest Lew symbolizujący siłę i męstwo. Polak po kilkudniowym miejskim maratonie między muzeami i galeriami o godzinie 19 pada na łóżku trupem nie mając siły przełknąć ani kęsa kabanosów które ze sobą przywiózł na wszelki wypadek. Wenecjanin wraca z pracy, bierze butelkę wina i idzie się bawić. Dla osób odwiedzających Wenecję, nietypowy sposób poruszania się z początku jest nowym, ciekawym doświadczeniem, z czasem jednak staje się uciążliwy. Dla mieszkańców to rutyna, styl życia który wzmacnia każdego dnia. Największym zmartwieniem są acqua alta, czyli fale groźnych powodzi spowodowanych coraz częstszymi i wyższymi przypływami wód laguny oraz opadaniem fundamentów budynków, które mogłyby doprowadzić nawet do całkowitego zniszczenia miasta. Aby temu zapobiec realizowany jest projekt MOSE, który zakłada utrzymanie w lagunie stałego poziomu wody.

Wenecja jest idealną przystanią dla miłośników kultury i sztuki. Oprócz tak znanych obiektów jak Plac św. Marka, pałac Dożów czy most Westchnień, bez wątpienia należy również zobaczyć kolekcję Peggy Guggenheim, która mieści się w Palazzo Venier dei Leoni Dorsoduro przy Canal Grande. Peggy była amerykańską kolekcjonerką szczególnie zainteresowaną sztuką współczesną, dlatego też w jej zbiorach możemy oglądać największe perełki artystów XX wieku.

Podczas pobytu w Wenecji nie można zapomnieć o innych, równie pięknych, wyspach laguny. Jedną z najciekawszych jest położona niedaleko, Murano. Choć wyspa jest bardzo mała, bo tylko około 5 km2, to jej pracownie artystyczne mieszczą w sobie ogrom cudowanych wyrobów ze szkła. Historię tradycji szklarskiej możemy prześledzić w Muzeum Szkła- jedynym takim muzeum we Włoszech i jednym z nielicznych na całym świecie. Z kolei w lokalnych sklepach z łatwością znajdziemy murańskie rękodzieła; głownie przedmioty użytkowe lub biżuterię. Wystarczy tylko jedno popołudnie, aby przemierzyć wzdłuż i wszerz całą wyspę.

Kierując się na południowy wschód od Murano dotrzemy do kolejnego urokliwego miejsca, którym jest Lido. Pięknymi krajobrazami wyspy najlepiej cieszyć się podczas rowerowej przejażdżki (wypożyczalnie można znaleźć bez problemu!). Na dwóch kółkach szybko trafimy na rozległą Plażę Wenecjan. To miejsce, zapewne zalane tłumem turystów latem, wiosną jest spokojne i beztroskie. Brzegiem morza przechadzają się pary, dzieci zbierają muszelki, a niektórzy, pomimo dość niskiej temperatury wskakują do wody. Nic dziwnego, że tak sielankowe miejsce od zawsze przyciągało literatów i artystów. Mieszkali tam między innymi Thomas Mann, laureat literackiej nagrody Nobla oraz George Gordon Byron, jeden z największych angielskich poetów i dramaturgów. Uwieńczeniem nadmorskiej idylli będzie lampka Spritza, lokalnego drinka, oraz kawałek idealnej włoskiej pizzy.

Wenecja to jednak nie tylko leniwe spacery po muzeach, to również emocje zaciekłej rywalizacji. Właśnie takie uczucia towarzyszyły nam podczas tegorocznych regat America’s Cup, które odbywały się w tym wodnym mieście. Uczestnicy imprezy zostali powitani w prawdziwie włoskim stylu. Stół, przy którym zasiedli zawodnicy oraz goście liczył około 600m długości i pomieścił 600 osób! Nic dziwnego w końcu rozciągał się na jednej z najdłuższych ulic miasta- Giuseppe Garibaldiego. Nie obyło się bez wina oraz tradycyjnych weneckich dań takich jak “sarde in saor” (ryby z ośćmi w cebuli a ‘la polski śledź), “baccalà mantecato” (krem ze sztokfisza z polentą), ośmiornicy zmiksowanej razem ze swoją czarną substancją obronną). Krótko mówiąc przygotowany przez restaurację OSTE jadłospis zachwycił wszystkich. Iście wenecjańska siesta zakończyła się wspólnym śpiewaniem przy dźwiękach gitary oraz mocnym espresso.

Regaty poza laguną odbyły się 17 maja. Wenecjanie, aby oglądać pasjonujące potyczki jednych z najlepszych żeglarzy świata, wsiedli na swoje łodzie, gondole, skutery wodne i wypłyneli w morze. Zabytkowa zabudowa stanowiła malownicze, kontrastowe tło dla najnowocześniejszych katamaranów biorących udział w wyścigu. Na szczęście, kapitan Pietro Tosi zgodził się gościć nas na swoim statku, dzięki czemu i my mieliśmy szansę obserwowania z bliska tych emocjonujących zawodów. Całe regaty America’s Cup potrwały do 20 maja. W tym czasie turyści mogli śledzić kolejne wyścigi nawet z Placu Św. Marka. Tegorocznym zwycięzcą został Energy Team z Francji. Hasło regat brzmi „The best sailors. The best boats”. Po rozegranych zawodach w Wenecji dopisanie „The best places” byłoby najwłaściwsze.

EURO 2012: Nie zainwestowaliśmy wiele w piłkę i rozrywkę, lecz w rozwój kraju

0

Dotarliśmy w końcu do pierwszego gwizdka na Stadionie Narodowym. Czeka nas gromny sprawdzian pięcioletnich przygotowań. Co udało się zrealizować w kontekście Euro 2012, a czego jednak nie będzie? Czy Polska dzięki międzynarodowemu turniejowi zanotowała wysoki skok ekonomiczny i gospodarczy? Odwiedzi nas ponad milion kibiców, czy będą chcieli kiedyś ponownie spędzić wakacje w naszym kraju? Na te pytania specjalnie dla GI odpowie dyrektor ds. komunikacji spółki PL.2012, Mikołaj Piotrowski.

Ekonomiści „Ernst & Young” i „Oxford Economics” określili Polskę mianem „gwiazdy regionu” pod względem gospodarczym i ekonomicznym. Myśli pan, że to trafne określenie czy jednak wygórowane?

Myślę, że to jest przede wszystkim bardzo dobry czas dla Polski i nie mówię tutaj tylko o czerwcu 2012 roku, ale o tym, co działo się przez ostatnie kilka lat. Rzeczywiście, w tych trudnych czasach dla europejskiej gospodarki, Polska wyróżnia się na tle pozostałych państw Europy, a to dlatego, że realizuje w tym momencie największy proces modernizacji. W 2007 roku, dostając prawo do organizacji Euro 2012 razem z Ukrainą, z jednej strony złożyliśmy pewnego rodzaju obietnicę Europie, a z drugiej mieliśmy duże oczekiwania wobec samej Polski i tego jak może się zmienić. Proszę pamiętać, że my jako gospodarz mieliśmy dużo więcej do wykonania, szczególnie na poziomie infrastruktury, niż poprzedni organizatorzy Mistrzostw Europy. Ostatnio rozmawiałem z kolegą ze Szwajcarii i spytałem, co w kontekście Euro musiała zrobić Szwajcaria. Odpowiedział, że musieli dobudować jakiś jeden zjazd autostrady. Jak widać, zupełnie nie można tego porównywać, bo Polska jest dzisiaj największym placem budowy. Zainwestowano 95 miliardów złotych, a tylko 4,5% z nich to inwestycje stadionowe. Lotniska, dworce, linie kolejowe, autostrady nie powstały tylko z myślą o Euro, ale o przyszłości.

Czy ci, którzy przyjadą, będą chcieli ponownie nas odwiedzić? Polska ma szansę na „efekt barceloński” po zakończeniu Euro?

Pamiętajmy o tym, że dla kibica najważniejsza będzie obsługa, serwis, informacja i atmosfera, dlatego od momentu, gdy zaczęliśmy przygotowania, mocno koncentrowaliśmy się z naszymi partnerami na przygotowaniu jakości obsługi, bezpieczeństwa, opieki medycznej, zarządzania transportem… Te wszystkie rzeczy, które kibic rzeczywiście odczuje i będzie zwracał na nie uwagę. Od dobrej organizacji zależy miłe doświadczenie naszych gości, a to z kolei wpływa na wizerunek kraju po Euro 2012. Mówimy o bardzo prostym efekcie. O tym, żeby Włoch, Holender, Niemiec, Hiszpan, Chorwat czy Rosjanin wrócili do swoich krajów i powiedzieli: „słuchajcie, byliśmy w Polsce. To fajny kraj, ludzie, atmosfera. Odwiedzimy ich ponownie.” „Efekt barceloński” jak najbardziej jest możliwy.

No właśnie – atmosfera. Będzie zupełnie inna niż spodziewa się brytyjska BBC?

Fascynuje mnie fakt, że po tym, jak my weszliśmy w polemikę z tym reportażem, w Europie pojawiła się debata i różne głosy, które wątpiły w 100% rzetelność tego materiału. Dzisiaj z dużym zainteresowaniem czytałem felieton jednego z czołowych irlandzkich dziennikarzy, który bywał w Polsce. Był zszokowany reportażem BBC, stwierdził, że trzeba chcieć znaleźć takie rzeczy, a w Polsce o to coraz trudniej, bo jako gospodarz tak dużego turnieju, włożyliśmy mnóstwo energii, aby zminimalizować patologie na stadionach.

Wiem, że spółka PL.2012 zaprosiła do Polski Sola Campbella, który nawoływał, aby na Euro 2012 nie przyjeżdżać, bo można wrócić w trumnie.

Po pierwsze, cieszę się, że dzielimy z Solem Campbellem wizję tego, co trzeba wspólnie robić, aby przeciwdziałać agresji na stadionach. Po drugie, z tego co się orientuję, jego wypowiedź dotyczyła Ukrainy, ale reportaż w złym świetle przedstawiał także Polskę. Zaprosiliśmy Sola Campbella, ale nie wiemy, czy przyjedzie. Chciałbym, żeby się pojawił. Jestem przekonany, że gdyby do nas przyjechał, to zmieniłby opinię o naszym kraju.

Autostrady – ważna część komunikacji podczas Euro 2012 – ale ciągle nie w pełni gotowa. Odcinek C na A2 połączy Warszawę z Łodzią jeszcze przed startem turnieju?

Jest wielka szansa, że odcinek C na autostradzie A2 będzie gotowy. Ciągle czekamy na informację Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Jednak nie mogę się zgodzić, że autostrady będą najważniejszą częścią transportu. Jeśli przyjrzymy się dokładniej pierwszej fazie turnieju, w której mamy Greków, Włochów, Hiszpanów, Chorwatów, Irlandczyków, Rosjan – to zdecydowanie przeważa tutaj transport lotniczy. Za bardzo koncentrujemy się na 20 km odcinka C, zapominając, że powstało ponad 800 km dróg i autostrad.

Pociągi…

Będą ważnym aspektem komunikacji, ponieważ kibice, którzy przylecą samolotami, potem będą się przemieszczać pociągami. Tu najważniejszym elementem jest czas przejazdu pomiędzy miastami-gospodarzami i ten czas w Polsce będzie wynosił od trzech do ponad pięciu godzin (Warszawa– Wrocław). To są czasy, jakie akceptują kibice.

Wybudowaliśmy nowe stadiony, lotniska, hotele, autostrady (chociaż nie wszystkie odcinki udało się skończyć). Te inwestycje są raczej pozytywne, a mimo to pojawiają się głosy, że Euro to pieniądze wyrzucone w błoto. Co chciałby Pan przekazać przeciwnikom Euro w Polsce?

Przeciwnicy będą zawsze, bo Polska to kraj, w którym otwarcie rozmawia się na tematy pasjonujące, ale i też drażniące. To naturalne, że mogą być różne opinie. Co chciałbym przekazać? Na Euro nie wydajemy ani złotówki, bo to nie jest inwestycja w turniej, piłkę czy zabawę. My inwestujemy pieniądze świadomie i rozważnie w rozwój kraju. A to ciągnie za sobą wiele pozytywnych konsekwencji.

Jak Pan sądzi, czy po zakończeniu Euro 2012 nowe obiekty będą same na siebie zarabiać czy będą obciążać budżety miast, jak miało to miejsce w Portugalii po 2004 roku?

Nasze stadiony dostały szansę na to, aby prowadzić biznesowe życie po turnieju. Portugalia to trochę inna historia. Pamiętajmy, że tam powstało aż 10 stadionów o pojemności ok. 40 tysięcy miejsc w miejscowościach, które zamieszkuje 80 tysięcy osób. W Polsce nie ma stadionów, są wielofunkcyjne areny, dla których sport nie jest jedynym źródłem zarobku. Mają one przestrzeń komercyjną, którą będą wynajmować. Już teraz są jednymi z najpopularniejszych miejsc w miastach-gospodarzach, szczególnie Stadion Narodowy.

Jakie jest Pana zdaniem symboliczne miejsce inwestycji na Euro?

Połączenie kolejowe Okęcie – Stadion Narodowy. Wyobraźmy sobie sytuację, że przykładowo kibic ze Szwajcarii przyjeżdża na mecz do Warszawy, a my ściągamy tabliczki z napisami informacyjnymi. Pomimo tego czuje się jak w domu, bo opuszcza samolot na Okęciu i koleją swobodnie przedostaje się na wielofunkcyjny stadion, gdzie niedawno stał paskudny bazar. Cztery lata temu nikt nie wierzył, że powstanie Stadion Narodowy, a on jest i 8 czerwca Polacy pokonają tam Greków.

Leczenie terapią Regenflex

0

Choroba zwyrodnieniowa stawów u sportowców – profilaktyka i leczenie terapią 2fazową Regenflex. Terapia 2fazowa dostępna już w Polsce.

Choroba zwyrodnieniowa stawów (ChZS) – co to jest i dlaczego boli?

ChZS ma podłoże zapalne na skutek uszkodzenia – mikrourazów mechanicznych lub braku odpowiedniej ilości płynu maziowego, co skutkuje chrupaniem i strzelaniem w kolanie. Stan zapalny objawia się zaczerwienieniem, ociepleniem i obrzękiem lub bólem podczas ruchu stawu kolanowego dlatego lepiej nie ignorować tego rodzaju stanu, lecz niezzwłocznie udać się do lekarza.

REGENFLEX – Ch. Z. S. 2:0

Regenflex wygrywa z Ch. Z.S., bo 2-fazowy kwas hialuronowy w iniekcji cechuje wysoka skuteczność: zwiększa gęstość i poprawia skład płynu maziowego (natychmiastowa poprawa), regeneruje tkankę chrząstki przywracając równowagę metaboliczną i reologiczną stawu.

W przeszłości Ch.Z.S. wiązano z naturalnym starzeniem się organizmu. Tymczasem Choroba Zwyrodnieniowa występuje u ludzi młodych!Czynniki sprzyjające Ch.Z.S. : powtarzane przeciążenia, osłabienie mięśni, niedobory odżywiania, czynniki genetyczne, nadwaga i otyłość, wiek. REGENFLEX to więcej niż smar dla stawu! Kwas hialuronowy jest jednym z podstawowych składników ludzkiego ciała. Znajduje się we wszystkich tkankach. Istotną rolę pełni wewnątrz chrząstki, a w szczególności w płynie maziowym. Zapewnia właściwości smarownicze, amortyzujące i przeciwzapalne. Badania wykazują, że ch.z.s. ma podłoże zapalne. Charakterystyczne cechy procesu zapalnego, czyli zaczerwienienie, ocieplenie i obrzęk występuje jedynie w okresach zaostrzeń choroby. Natomiast cecha zapalenia określana jako upośledzenie funkcji jest stałą cechą choroby zwyrodnieniowej. REGENFLEX to jedyna w Polsce terapia 2 fazowym kwasem hialuronowym. Metoda 2-fazowa jest skuteczniejsza, ponieważ jest on podawany w dwóch różnych stężeniach: wysokim i niskim o odpowiednim ciężarze cząsteczkowym. W terapii 1-fazowej wstrzykiwany jest preparat o wysokim stężeniu, który szybko ulega rozpadowi w komorze stawu.

 

Porównaj i wybierz Regenflex – nieporównanie skuteczniejszy:

Terapia 1 fazowa

Terapia 2-fazowa

Kwas hialuronowy zbyt krótko utrzymuje się wewnątrz stawu

Kwas hialuronowy dłużej utrzymuje się wewnątrz stawu – dłuższe działanie lecznicze

Ma krótkie i słabsze działania przeciwbólowe

Ma podwójne działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne w dłuższym okresie

Wymaga częstych zastrzyków – wysokie stężenie kwasu hialuronowego ulega szybkiej degradacji

Kombinacja wysokiego i niskiego stężenia przedłuża działanie lecznicze

Zwykle pochodzenia odzwierzęcego (m.in. izolowany z koguciego grzebienia) i produkcji poza UE (Azja)

Wysoki profil bezpieczeństwa – pozyskiwany przez fermentację bakteryjną, wykluczenie mutacji, produkowany w UE

Nie odbudowuje chrząstki

Odbudowuje chrząstkę

Badania przeprowadzone na Wydziale Nauk Motorycznych Uniwersytetu w Urbino potwierdzają: leczenie 2-fazowe, w którym podaje się iniekcje kwasu hialuronowego w różnych stężeniach jest jedyną terapią gwarantującą działanie lecznicze pod względem wiskosuplementacji jak i odbudowy chrząstki.

Football to nie nordic walking

Jeśli ważysz 80 kg, to podczas zwykłej aktywności na Twój staw kolanowy działa siła 400 kg. W trakcie wysiłku sportowego te przeciążenia są o wiele większe. Start do piłki, gwałtowne zwroty, to nie jest zabawa biegowa tylko prawdziwie ekstremalny wysiłek dla Twoich kolan. Gdy dołożysz nieprzewidywalne obciążenia wynikające z walki na boisku, to łatwo sobie uzmysłowić jak bardzo Twoje kolano jest narażone na kontuzję.

Profilaktyka żeby nie utykać!

  • Przed większym wysiłkiem zawsze starannie rozgrzej mięśnie

  • Zawsze rozciągaj się przed treningiem i po treningu

  • Zrzuć nadwagę – 1 kg mniej to aż 5 kg ulgi dla kolana

  • Gdy pojawi się ból (lub zacznie się nasilać) natychmiast przerwij ćwiczenie i skonsultuj się z lekarzem

Leczenie = Lekceważenie

  • Fizykoterapia

  • Leki doustne działające ogólnoustrojowo

  • Zastrzyki ze sterydów, które przy dłuższym stosowaniu szkodzą zamiast leczyć

Profilaktycznie już dziś spytaj lekarza o 2-fazowy kwas hialuronowy REGENFLEX w iniekcji

Zanim kontuzja rzuci Cię na kolana. Wygraj zdrowe stawy.

Vespa, włoski mit!

0

Z uwagi na zbliżający się sezon motocyklowy 2012, wydaje mi się niezbędne poświęcić jeden artykuł marce Vespa, która świetnie wpisuje się w doskonałość made in Italy.

Jej produkcję rozpoczął koncern Piaggio, który po zakończeniu II wojny światowej, tak jak inne firmy, próbował przekształcić swoje fabryki tak, aby móc rozpocząć produkcję czegoś nowego. W rzeczywistości przed wojną koncern Piaggio produkował elementy wyposażenia statków, lokomotywy i wagony kolejowe oraz elementy niezbędne w branży lotniczej. Konsorcjum genueńskie zbudowało drugą fabrykę w Pizie, w której produkowano jedynie samoloty wojskowe. Po nieuniknionych bombardowaniach, starano się uratować to, co było do uratowania, przenosząc pozostałości fabryki do Biella. To właśnie w tej siedzibie dzięki projektowi Corradino D’Ascanio narodziła się Vespa. Zaproponował on produkcję pojazdu dwukołowego, taniego w utrzymaniu i popularnego jako zupełną nowość na rynku. Był to pojazd łatwy do prowadzenia, tańszy w utrzymaniu od samochodów i jednocześnie inny niż klasyczny motocykl, zarówno ze względu na inne podwozie i karoserię jak i z uwagi na fakt, iż prowadzący go nie musiał koniecznie pobrudzić sobie ubrań, jak działo się w przypadku klasycznych motocykli w tamtych czasach. W 1944 roku prototyp pojazdu został nazwany “Paperino” (“Kaczor Donald”), natomiast dwa lata później rozpoczęto jego oficjalną produkcję, zmieniając nazwę na Vespa.

Prototyp Vespy, zrealizowany przez D’Ascanio, w momencie swojej oficjalnej prezentacji wydawała się być dla niektórych projektem “nie do przyjęcia”, jednak pomimo nieprzychylnych komentarzy ze strony pracowników, Piaggio zdecydował wyprodukować ok. 2000 sztuk “Vespa 98”. Ten pierwszy model Vespy nie posiadał klasycznej nóżki, opierał się jedynie na bocznym podnóżku wykonanym z lekkiego stopu. Pomysł skutera nie był z pewnością nowatorski, lecz był to pojazd na tyle ekskluzywny i doskonały, iż z pewnością wyróżniał się wśród innych pojazdów dwukołowych. Od samego początku Vespa wykazała swą niezawodność i konkurencyjny poziom spalania benzyny. Jeśli chodzi o prędkość, to pierwsze wyprawy za miasto udowodniły, iż maksymalna prędkość podróży może być utrzymywana na długich odcinkach; wzrosła więc średnia prędkość osiągana na średnich i długich odcinkach, porównywalna do tej osiąganej normalnie przez motocykle lekkie i te o średnich cylindrach, która w szczytowych momentach przekraczała 40-50 km/h. Również fakt posiadania koła zapasowego nie mógł zostać niedoceniony, zważywszy na fakt, iż w tamtych czasach jakość opon i dętek pozostawiała wiele do życzenia, a asfaltowe drogi były rzadkością. Wygodna i bezpieczna pozycja jazdy pozwalała na pokonanie długich dystansów bez postojów także tym, którzy nie mieli odpowiedniej kondycji i skłonności do konkurowania na długich trasach. Bezpiecznie, swobodnie i tanie przemierzanie niezliczonej ilości kilometrów było dostępne dla wszystkich. Chociaż pierwsze miesiące sprzedaży Vespy były mało entuzjastycznie, to na początku 1947 roku produkcja zaczęła przyspieszać. W pierwszych miesiącach 1948 roku Piaggio zaprezentowała nowy model, historyczną “Vespę 125”, która szybko się przyjęła zastępując Vespę 98.

Model Vespa 125, z większą objętością cylindrów, prezentował nowe rozwiązania techniczne, który dotyczyły między innymi zawieszenia przedniego, tylnego i nóżki; miał on również nieznacznie zmienioną estetykę, ponieważ w przednim błotniku mieścił się reflektor, wprowadzono pewne zmianamy w karoserii związanymi z ulepszeniami technicznymi. Od 1946 roku, kiedy została wyprodukowana Vespa 98, do 1992 roku, zostało wyprodukowanych 89 różnych modeli Vespy o różnych silnikach, między innymi te ostatnie modele: Quartz, Sfera i Zip, które łącznie stanowią liczbę około 100 modeli. Obce rynki odpowiedziały pozytywnie na rozprzestrzenianie się tego małego włoskiego skuteru, który wzbudzał ciekawość i podziw zarówno zwykłych obywateli jak i specjalistycznej prasy. “Times” napisał wręcz o produkcie dogłębnie włoskim “nie spotykanym już od wieków” i porównał Vespę do rzymskich rydwanów, chcąc podkreślić jej analogię estetyczną oraz ukazać personifikację włoskiego twórczego ducha.

Nie bez przyczyny od samego początku rozwój Vespy na rynku włoskim i zagranicznym był silnie wspierany przez Piaggio, poprzez promowanie sieci serwisów technicznych na poziomie światowym jak również ułatwianie zakupu Vespy (między innymi poprzez system zakupów na raty). O prawdziwości powyższych słów świadczy fakt, iż do dnia dzisiejszego zostało wyprodukowanych około 14 milionów tych skuterów i były one eksportowane prawie do wszystkich zakątków świata.

Jakkolwiek, pewnym jest, iż wizerunek małego włoskiego skutera rozprzestrzenił się również dzięki rozmaitym inicjatywom niezliczonych miłośników tego “mitu na dwóch kółkach”. Jak wspomina dziennikarz sportowy Renato Tassinari, bez wątpienia jeden z bardziej znanych promotorów i organizatorów spotkań miłośników Vespy, wokół tego włoskiego skutera wytworzyła się atmosfera nieustannie rosnącego zainteresowania. Poza Klubami Vespy, także amatorskie organizacje miłośników Vespy wpłynęły w znaczący sposób na rozpowrzechnianie się Vespy na całym świecie, a dzięki licznym inicjatywom promowały nie tylko zwykły produkt lecz również styl życia. Jeżdzenie Vespą stało się dla jej miłośników synonimem wolności, użytkowania przestrzeni i prostszych relacji społecznych. Krótko mówiąc było to zjawisko obyczajowe ówczesnej epoki, które doczekało się licznych nawiązań i świadectw również w świecie literatury, kina i reklamy. Włoski Klub Vespy został założony w 1949 roku i niezwłocznie rozpoczął swoją działalność przede wszystkim w sektorze turystycznym. Promował udział miłośników Vespy w różnych zlotach motocyklowych, jak również zorganizował własny kalendarz imprez, który przewidywał wiele spotkań o charakterze regionalnym i narodowym zarezerwowanych jedynie dla posiadaczy Vespy. Trudno jest ukazać wielki sukces spotkań organizowanych przez Włoski Klub Vespy, który w 1953 roku przekształcił się w Europejski Klub Vespy a w 1965 roku w Światowy Klub Vespy. W zasadzie sukces Vespy jest trudny do wyrażenia słowami, ale odzwierciedlają go imponujące cyfry, zarówno nawiązujące do przebiegu kilometrów jak i samych pasjonatów. Przypomnijmy tylko niektóre imprezy, np. rajd “Sciame d’argento” (“Srebrny rój”) z 1948 roku, zorganizowany z okazji targów w Mediolanie, którego nazwa nawiązywała do charakterystycznego zielono-srebrnego koloru Vespy lub też jeden z pierwszych zlotów Włoskiego Klubu Vespy, z 22 maja 1950 roku, kiedy to zebrało się ponad 5 tysięcy miłośników Vespy z całego regionu Emilia-Romania. Nie musimy nawet wspominać mitycznego rajdu na 1.000 kilometrów, zainicjowanego przez Renzo Castagneto, promującego historyczny wyścig “Mille Miglia” (“Tysiąc Mil”), w którym wzięło udział 273 uczestników, a podczas którego Bruno Romano przejechał cały dystans ze średnią prędkością 65 km/h. W tym samym roku odbyła się również “Giornata della Vespa” (“Dzień Vespy”), zorganizowana w najważniejszych włoskich miastach, w której łącznie wzięło udział 20.000 uczestników. Szacuje się, że pod koniec 1951 roku członkowie Włoskiego Klubu Vespy, tylko w celach turystycznych, przejechali na całym świecie 2.568.880 kilometrów, co bez wątpienia sprzyjało wzrostowi różnych inicjatyw wśród właścieli Vespy z całej Europy oraz zwiększeniu sympatii do Vespy tych wszystkich motocyklistów kochających podróże, dobre towarzystwo i nietuzinkowe wakacje, którzy od dawna szukali pojazdu doskonałego i niezawodnego zarówno w codziennych przejażdżkach jak i na trudno dostępnych drogach najbardziej odległych krajów.

Bertolin – najlepsza tradycja w?oskich w?dlin z Doliny Aosty

0

Anna Wojwoticz

O firmie

Siedziba firmy Bertolin znajduje si? w malowniczej Dolinie Aosty w miejscowo?ci Arnad. Wybudowana w miejscowym stylu – z kamienia i drewna, wpisuje si? w górski krajobraz i kultywuje tradycje gastronomiczne swojego regionu.

Jej korzenie si?gaj? roku 1957, kiedy to Guido Bertolin otworzy? w Arnad pierwsz? rze?ni?. Dzisiaj firma ??czy wiedz? o oryginalnych technikach obróbki mi?s opartych o naturalne sposoby wytwarzania w?dlin z nowoczesn? technologi? i precyzyjn? kontrol? jako?ci.

Firma jest prawdziw? per?? kulinarnego obrazu Doliny Aosty. Jak cz?sto zdarza si? to we W?oszech, jej pr??na dzia?alno?? jest dzie?em rodzinnym – najpierw syna Guida, Rinaldo Bertolina i jego ?ony Marleny, a od 2006 roku po ?mierci Rinaldo firma kwitnie dzi?ki staraniom pani Marleny i Guida Bertolina juniora.

 

Pi?kne i przyjazne miejsce

Ka?dy, kto chcia?by poczu? prawdziwy klimat tradycji Doliny Aosty, jest w Bertolin mile widzianym go?ciem. Siedziba firmy o powierzchni 2500 m² obejmuje pi?kne budynki w miejscowym stylu wraz z ogrodem i oczkiem wodnym z rybami, co tworzy wyj?tkow? przestrze?. Wszystko to na tle niepowtarzalnego pejza?u – najwy?szych gór Europy oraz widoku na po?o?one na wysokiej skale XIX-wieczne fortyfikacje Bard (Forte di Bard).

 Firma Bertolin organizuje wycieczki dla smakoszy, którzy maj? mo?liwo?? obserwacji produkcji w?dlin w?druj?c przeszklonymi korytarzami firmy. Po takim smakowitym spacerze go?cie mog? kupi? w?dliny Bertolin oraz inne typowe dla regionu smako?yki w gastronomicznym butiku „Lo scrigno dei sapori” – „Kufer smaków”. Najwi?ksz? atrakcj? s? z pewno?ci? degustacje w stylowych piwnicach firmy. Obok w?dlin, mo?na smakowa? innych typowych dla Doliny Aosty produktów, popijaj?c miejscowymi winami.

Smaki Bertolin

W?dliny Bertolin s? wytwarzane z najlepszych mi?s wieprzowych, wo?owych, a tak?e z dziczyzny – kozic, dzików, saren, kóz, z zachowaniem miejscowych tradycji obróbki (specjalne suszenie, le?akowanie, w?dzenie). Niepowtarzalny smak podkre?laj? miejscowe zio?a i naturalne przyprawy.

Najwa?niejszym produktem jest Lard D’Arnad DOP – s?onina z Arnad wytwarzana z ?opatki wieprzowej. Mi?so le?akuje przez co najmniej 3 miesi?ce w specjalnych pojemnikach z drzewa kasztanu lub d?bu, gdzie równie? uk?ada si? s?onin? z mieszank? wody, soli morskiej, rozmarynu, sza?wii i li?ci laurowych. W czasie procesu suszenia smak mi?sa si? konkretyzuje i nabiera aromatów górskich zió?. Dojrza?a s?onina Arnad DOP ma solidn?, a jednocze?nie mi?kk? struktur?. Delikatnie s?odki smak ?wietnie komponuje si? z miejscowym razowym ?ytnim chlebem z dodatkiem kropli miodu. Lard D’Arnad serwuje si? jako przystawk? (polecamy bruschett? z plasterkiem lardo d’Arnad), a tak?e jako dodatek wzmacniaj?cy smak innej miejscowej potrawy – polenty, czy te? do ró?nych zup. ?wietnie sprawdza si? podczas pieczenia mi?s.

W 1996 roku s?onina z Arnad uzyska?a oznaczenie DOP (Denominazione di Origine Protetta), a w sierpniu odbywaj? si? w Arnad dni s?oniny, pe?ne pysznych specja?ów i smakoszy z ró?nych stron ?wiata.

Obok s?oniny Bertolin oferuje tak?e ca?? gam? w?dlin: salami wieprzowe, wo?owe, z dziczyzny, suszone pol?dwice z kozic, sarniny, wo?owiny o nazwie motzetta (kolejny typowo regionalny specja?  Doliny Aosty), ró?ne odmiany boczku, w?dzon? w?dlin? speck i wiele innych. Wszystkie pe?ne s? górskich zió? i naturalnych przypraw.

Osobnym produktem wytwarzanym w Bertolin pod mark? „Dinus Donavit” jest wyj?tkowa oliwa z orzechów w?oskich t?oczona na zimno. Bogata w kwasy Omega 3 i Omega 6 o niskim poziomie kwasowo?ci jest pysznym i zdrowym dodatkiem do warzyw, mi?s i ryb.