Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
Nutella_Gazzetta_Italia_1068x155_px_final
Gazetta Italia 1068x155

Strona główna Blog Strona 16

Wioska w jaskini

0

Osada we wnętrzu góry Monte Cofano stanowi niemal bajkową scenerię. Stare kołyski, lalki, garnki, kopyta szewskie, domowe przyrządy, których przeznaczenia nierzadko trudno się domyślić. Wysoka na 70 metrów czeluść ma powierzchnię przynajmniej 650
metrów kwadratowych. To największa
z dziewięciu grot znajdujących się
w okolicach Scurati na Sycylii. Już w czasach paleolitu pomieszkiwali tu pierwsi jaskiniowcy, o czym świadczą odnalezione przez archeologów fragmenty prymitywnych narzędzi, kości zwierząt, malowidła naścienne i odłamki
ceramiki, dziś dostępne w muzeach
w Trapani i Palermo. Przez tysiąclecia
grota służyła ludziom za schronienie,
jednak regularne osiedle powstało tu
dopiero w roku 1819. W brzuchu skały
pobudowano dwa szeregi niewielkich
domostw oddzielonych wąską uliczką,
a ich mieszkańcy – członkowie rodziny
Mangiapane, od których nazwiska
miejsce wzięło swoją nazwę – do końca
lat 50. XX wieku stanowili samowystarczalną społeczność, utrzymującą się z uprawy roli i rybołówstwa.

W latach osiemdziesiątych, dzięki inicjatywie miejscowych pasjonatów i jedynego żyjącego potomka rodziny Mangiapane, wszystkie izby pieczołowicie zakonserwowano. Tak powstało lokalne Muzeum Etnografii i Sycylijskiej Kultury Agrarnej, czyli śródziemnomorski skansen. Nie ma tu gablot i sensorycz- nych rozwiązań multimedialnych, jest za to zapach starych mebli i tkanin, wyprawionej skóry i słomy. Gdaczą kury i pieją koguty, na podwórku na zewnątrz groty po rozgrza- nym piachu przechadzają się konie, kozy i osły. Wejście do wyłomu zacieniają stare, powykręcane drzewa oliwne i dorodne opuncje o owocach w odcieniach pomarańczu, fioletu i fuksji – figi indyjskie. Zazwyczaj są one cierniste i przed spożyciem trzeba bardzo ostrożnie oczyszczać je specjalną tarką. W przypadku niektórych odmian bywają gładkie i wtedy fachowo mówi się, że są… bezbronne. To określenie zupełnie mnie rozczula, tak samo zresztą jak pamiątki po zwyczajnym życiu zebrane we wnętrzach tego skalnego zaścianka.

Wszystko przetrwało tu w niemal nienaruszonym stanie: pomieszczenia gospodarcze, kuchnia, jadalnia, pokój dzienny i warsztaty m.in. wikliniarski i szewski. Jest maszyna do szycia i krosna, koło garncarskie, kamienna prasa do tłoczenia oliwy, duży piec opalany drewnem. Pokoje są skromne i schludne, urządzone na wzór swoich czasów. Bielone, chropawe ściany zdobią szmaciane makatki i malowidła przedstawiające legendarne sceny rycerski, a u sufitu zawie- szono tzw. pupi, czyli marionetki z tradycyjnego sycylijskiego teatru lalek. Na mocnych, drewnianych stołach i regałach stoją cebrzyki i cynowe balie, wiklinowe kosze, wiekowe butle i gąsiory, wszelkiej maści beczułki. Jest tu nawet mała prywatna kapliczka i zakład fryzjerski, w którym urzędował tzw. balwierz, czyli cyrulik. Zajmował się nie tylko przycinaniem włosów, ale także rwaniem zębów, przeprowadzaniem małych zabiegów chirurgicznych i leczeniem przypadłości skórnych.

Dziś ten maleńki świat zamknięty w grocie jak w kapsule czasu kilka razy do roku ożywia się jak kiedyś. Od przeszło czterdziestu lat, dzięki pracy 160 wolontariuszy w czasie letnich wakacji odbywa się tu festiwal rzemiosła. Bierze w nim udział około 70 przedstawicieli odchodzących w niepamięć zawodów, którzy w otoczeniu skansenu demonstrują arkana swojej sztuki. Jednym z nich jest tzw. o zabbarinaru, zajmujący się obróbką liści agawy, bo zabbara to agawa w dialekcie sycylijskim. Przy pomocy najprostszych narzędzi najpierw spłaszcza i ubija jej mięsiste pędy, a potem na naszpikowanej kolcami desce wyczesuje z nich włókna. Z miąższu agawy powstaje pewien rodzaj mydła, a z wysuszonych włókien powroźnik wykonuje sznury i liny okrętowe. Jest też pracujący młotem i dłutem kamieniarz oraz – wycinający meble wyłącznie siekierą – cieśla. Rybak przy pomocy długaśnej igły szyje sieci, sprawnie poma- gając sobie dużym palcem od stopy, jego kompan – soli i układa w baryłce świeże
sardynki, w przeszłości wymieniane na
przybywające z innych wybrzeży solone
śledzie i dorsze. Oddzielne pomieszczenie
służy do wyrobu wina. Wymurowana na
podłodze cysterna zostaje napełniona
kiściami winogron, które następnie ubija
się i rozgniata bosymi stopami, co przypo-
minana polskie deptanie kapusty. U sufitu
lina, której można się przytrzymać, gdyby
kogoś zamroczyło, zapach świeżego mosz-
czu czasem przytępia zmysły. Na wybiegu
tuż u wejścia do jaskini, dwa konie młócą
kopytami zboże, gnane przez jeźdźców po
rozłożonych na ziemi wysuszonych kłosach.
To ponoć tysiącletnia tradycja, potem tę
sieczkę przesiewa się przez duże sito i wzy-
wając imiona lokalnych świętych, oddziela
ziarno od plew. Bez modlitw, zaklęć, znaków i talizmanów na Sycy- lii ani rusz, często to jeszcze muzułmańskie naleciałości.

Wiele dzieje się tu również w okresie Bożego Narodzenia, bo nic nie nadaje się na tradycyjną włoską szopkę tak idealnie jak prawdziwa grota. Przebrani w stroje z epoki wolontariusze odgrywają sceny narodzin Jezusa, znowu przybywają rzemieślnicy
– szewc szyje buty, wikliniarz wyplata krzesła, a miejscowe kucharki przygotowują świąteczne specjały. Między innymi le sfincie, wyko- nane z ziemniaczanego ciasta pączki z dziurką, których nazwa pochodzi od słowa ispong, w języku arabskim oznaczającego gąbkę. Tyle zimą. Latem żar leje się z nieba. Na wyciągnięcie ręki błękitne morze, które mieni się jak diament, a zwłaszcza po wyjściu z zacienionej groty, jego lazurowy blask niemal razi w oczy. Jest błogo i cicho, słychać tylko cykady, strydulujące w zapomnieniu jakimś, czy transie. Gorące powietrze wibruje, unosząc aromat ziół, kwiatów i soli. Przychodzi mi na myśl komisarz Montalbano, sycylijczyk z krwi i kości, bohater serii kryminałów autorstwa Andrei Camilleriego. Wszak to w Grocie Mangiapane kręcono sceny do
telewizyjnej ekranizacji Złodzieja kanapek, powieści z dreszczykiem znanej również polskim czytelnikom.

Sycyliczycy kochają swoją wyspę. Zresztą lokalność, tradycje i silne poczucie przynależności to w ogóle elementy ważne dla
włoskiej kultury. Nazwisko Mangiapane oznacza „spożywający chleb”. Wymowne w swej prostocie, wydaje się odpowiednie
w przypadku ludzi uprawiających ziemię i spożywających jej płody, zwłaszcza w tamtych odległych czasach, gdy ekologia i zrównoważony rozwój nie były szumną ideologią, ale (sic!) chle- bem powszednim rodzin żyjących z pracy własnych rąk, dobrze, że pielęgnuje się ich pamięć i umiejętności.









foto: Massimo Arnoldi

Rozpoczęło się Forum Ekonomiczne w Karpaczu z gośćmi z Włoch, nieobecny Morawiecki

0

5 września w Hotelu Gołębiewski w Karpaczu rozpoczęło się XXXII Forum Ekonomiczne. Tematem przewodnim tegorocznej edycji jest „Nowe wartości Starego Kontynentu – Europa u progu zmian”.

Pierwszego dnia forum podczas sesji plenarnych dyskutowano m.in. na tematy: ”Kształtując nowy porządek świata” i „Stare długi, nowe horyzonty – ekonomia przyszłości”. Uczestnicy paneli byli zgodni, że świat stoi w obliczu wielkich zmian gospodarczych i politycznych i potrzebne jest poszukiwanie nowych, niestandardowych rozwiązań, aby odpowiedzieć na wyzwania przyszłości. Byli również zgodni, że do stawienia im czoła niezbędna jest współpraca europejska. Ponadto odbyło się kilkadziesiąt paneli w kilkudziesięciu blokach tematycznych, m.in. Europa w Świecie, Forum Bezpieczeństwa, Forum Cyberbezpieczeństwa, Nowe Technologie, Nowa Gospodarka, Zrównoważony Rozwój czy Odbudowa Ukrainy. Podczas paneli nie zabrakło również akcentów włoskich: w panelu „Internet przyszłości – czy Metaversum zmieni świat” wziął udział Mattia Fantinati, były podskeretarz stanu ds. administracji publicznej w rządzie Conte, a obecnie przewodniczący Internet Governance Forum Italia, a w panelu „Edukacja dla przyszłości – co powinno oferować szkolnictwo” uczestniczyła Marta Teresa Astorino, założycielka firmy media tech TMP Group i jeden z członków założycieli stowarzyszenia Italia4Blockchain.

Podczas wieczornej gali tradycyjnie wręczono również nagrody: Firma Roku – nagrodę otrzymał Bank Gospodarstwa Krajowego, Człowiek Roku Szkoły Głównej Handlowej – nagrodzono Czesława Langa oraz Człowiek Roku Forum Ekonomicznego, którym został Ambasador USA w Polsce – Mark
Brzeziński.

W tegorocznym forum zaplanowało udział wielu znamienitych gości: minister kultury i dziedzictwa narodowego – Piotr Gliński, Stanisław Karczewski, minister rolnictwa i rozwoju wsi – Robert Telus, Janusz Cieszyński – minister cyfryzacji, Bogdan Borusewicz i Michał Kamiński – wicemarszałkowie Senatu RP czy Krzysztof Gawkowski – przewodniczący Klubu Parlamentarnego Lewicy. W ostatniej chwili udział w forum odwołał Premier Mateusz Morawiecki. Wśród gości z zagranicy są m.in. Anna Rathsman, dyrektorka generalna Szwedzkiej Narodowej Agencji Kosmicznej, Halyna Yanchenko, deputowana Rady Najwyższej Ukrainy, Mari Velsand, dyrektorka generalna Norweskiego Urzędu Medialnego, generał Robert Spalding, prawnuk Nelsona Mandeli, amerykański autor książek i zarazem ekspert w zakresie relacji USA–Chiny, czy Ricardo Conde, prezes Portugalskiej Agencji Kosmicznej. Ze strony włoskiej oprócz wymienionych wcześniej panelistów w forum udział biorą Laura Ranalli – zastępca ambasadora Włoch w Polsce, Alessandro Saglio – dyrektor generalny Confindustria Polonia czy Vincenzo Camporini, były szef sztabu generalnego Włoskiej Armii.


Lucy, moderatorka Włochów

0

W dzisiejszych czasach, głęboko przesiąkniętych wirtualnością, wśród czynności, które można uznać za obciążające psychicznie, z pewnością jest pełnienie funkcji moderatora grupy na Facebooku, jeśli jest to mieszana grupa Włochów i Polaków, zaangażowanie staje się tytaniczne! Nieustraszona Lucy Rozlatowska podejmuje się moderowania grupy “Italiani a Varsavia”, która niedługo osiągnie liczbę 4000 członków.

W tej codziennej aktywności myślę, że masz okazję skorzystać z tego, czego nauczyłaś się na studiach psychologicznych.

Ha ha, no tak, potrzeba dużo spokoju, cierpliwości i wiedzy, aby moderować tak
zróżnicowaną grupę, to praktycznie praca, nawet jeśli nie jest płatna!

Jak Włochy pojawiły się w twoim życiu?

Ta odpowiedź ci się spodoba!… stało się to po wycieczce do Wenecji! Miałam 18 lat i zakochałam się we Włoszech i pomyślałam, że jeśli naprawdę chcę zbliżyć się do kultury tego kraju, muszę znać jego język. Studiując psychologię, zaczęłam się sama uczyć włoskiego i przynajmniej raz w roku jeździłam do Włoch, zwłaszcza do Rzymu, ale często odwiedzałam także Neapol, Mediolan i Sycylię. Prawdziwy przełom nastąpił w 2015 roku, kiedy poszłam do pracy w Accenture, tam było pełno Włochów i wiesz, że wystarczy porozmawiać z jednym, a po kilku dniach znasz wszystkich innych! W tamtych czasach świetnym miejscem spotkań włosko-polskich był też bar Stephanie Bistrò, tam zawarłam wiele znajomości, próbowałam organizować tandemy z Włochami, żeby ćwiczyć język włoski. Ale to nie zadziałało, bo większość była bardziej zainteresowana randkami…Więc zabrałam się za organizowanie spotkań Polaków i Włochów, żeby mówić po włosku, ale na początku byli tylko Polacy, potem w końcu zaczęli też brać udział Włosi.

Masz zmysł organizatora?

Tak, a aplikacja „UpTo”, stworzona przez Fabio Morelli, Alessandro Marchionni i Pierluigi Zaccaria, bardzo mi pomogła w tej włosko-polskiej misji spotkań, która działała bardzo dobrze do czasu pandemii, organizowaliśmy nawet cztery spotkania tygodniowo. Potem pandemia zamroziła relacje na długo, a kiedy wróciliśmy do normalności, zaczęłam organizować spotkania i wydarzenia na swoim profilu na Facebooku lub w ramach grupy Italiani a Varsavia, które odniosły tak duży sukces, że w pewnym momencie administrator grupy zapytał mnie, czy chciałabym zostać moderatorem i przyjęłam to z entuzjazmem!

Co zaskoczyło cię u Włochów?

Fakt, że narzekają! Kiedy jedziesz do Włoch, zawsze wydaje się, że wszyscy są szczęśliwi i uśmiechnięci, ale odkąd zaczęłam zarządzać grupą, zrozumiałam, że tak nie jest. Byłam przekonana, że my Polacy jesteśmy ekspertami w narzekaniu, ale Włosi nie mniej.

Bycie moderatorem musi być męczące także dlatego, że grupy na Facebooku to często miejsca ujścia negatywnych emocji.

Tak, w grupie jest wiele miłych i otwartych osób, ale też dużo zawistnych, zazdrosnych, sfrustrowanych. Czasami wydaje się, że po prostu czekają, aż ktoś napisze post, żeby zaatakować. Na przykład jedna matka, nieświadoma niczego poprosiła o radę dla córki, która musiała dostać się do Warszawy i została zbombardowana komentarzami, że jej córka musi się ogarnąć i sama znaleźć informacje. Czasami muszę szybko wkroczyć i usunąć najbardziej niekulturalne komentarze. Niektórzy pisali do mnie prywatnie, że nie zgadzają się z moim sposobem administracji grupą i że pewnych rzeczy nie wiem, bo jestem Polką… Trzeba uzbroić się w dużo cierpliwości. Jedna rzecz, która działa, to posty wyróżnione, w których zawarłam podstawowe informacje, odpowiadając na najczęściej zadawane pytania, czyli jak dojechać z lotniska Modlin do centrum Warszawy oraz polecenia dotyczące włoskich i polskich restauracji lub miejsc do odwiedzenia.


Gdybyś miała opisać typologię członków grupy Italiani a Varsavia?

Powiedzmy, że jest to zbiór osób w wieku 25-40 lat, które pracują głównie w korporacjach, są także osoby bardziej dojrzałe, pracujące w innych branżach, głównie gastronomii. Jeśli chodzi o pochodzenie, dominują ci z południowych Włoch, przede wszystkim z Apulii i Sycylii, ale ostatnio wzrosła liczba mediolańczyków, a zwłaszcza świeżo upieczonych absolwentów wyższych uczelni, którzy od razu szukają pracy poza Włochami, w Polsce lub w inny krajach Europy.

A Polacy w grupie?

Jest ich wielu i czasami chcą być bardziej włoscy od Włochów! Pozwól, że wyjaśnię: jeśli jakiś Włoch prosi o radę, przed wyjazdem do Polski, Włosi z Warszawy na ogół mu odradzają, podczas gdy Polacy zapraszają go do przyjazdu. Tak samo jeśli mówimy o Bel Paese, niektórym Polakom, zwłaszcza mieszkającym we Włoszech, nie mieści się w głowie, żeby krytykować Italię. Podczas gdy Włosi z grupy nie mają z tym problemu, często twierdzą, że w Polsce żyje się lepiej. Krótko mówiąc, jest sporo pracy zarówno w kontekście moderowania, jak i organizowania spotkań. Organizujemy je raz w tygodniu i jest to wyzwanie, bo z jednej strony restauracje raczej narzekają, niż się cieszą, jeśli jest nas więcej niż trzydzieści osób, a z drugiej dlatego, że wielu członków grupy narzeka, jeśli odważę się zorganizować spotkanie, które nie odbywa się w centrum lub we włoskiej restauracji. Ostatnio Polka, która dopiero co dołączyła do grupy, narzekała, że spotkanie było w amerykańskiej, a nie włoskiej restauracji!

Czy jako psycholog, ekspert od portali społecznościowych nie masz wrażenia, że wiele osób żyje w tej bańce wirtualności, dającej poczucia bycia w wiecznej teraźniejszości, w której każdą potrzebę można zaspokoić jednym kliknięciem?

Absolutnie tak! Ale być może coś się zmienia, aplikacje kontrolujące, ile czasu spędzasz na Facebooku czy Instagramie są coraz bardziej używane, w niektórych miejscach nie zaleca się korzystania z telefonu, a nawet na moich spotkaniach ze znajomymi odkładamy telefon na bok. Mam 36 lat i myślę, że moje pokolenie jest skłonne bardziej cenić spotkania twarzą w twarz, młodsi natomiast wydają się bardziej zależni od wirtualności. Musimy też wziąć pod uwagę, że pandemia dodatkowo pogłębiła proces odsuwania się od ludzi. Na przykład jedna uczestniczka spotkań powiedziała mi, że po pandemii nie czuje się komfortowo uczestnicząc w spotkaniach, na których jest więcej niż dziesięć osób.

Czy możesz mi wyjaśnić motywację młodych ludzi, którzy stoją w kolejce przez godzinę, aby zjeść w określonym miejscu?

Ja też lubię robić zdjęcia jedzenia w restauracji, ale nigdy nie byłabym skłonna zmarnować godziny życia w kolejce tylko po to, by wejść do restauracji, która w danym momencie wydaje się najlepsza. Niemniej są osoby, które chętnie poczekają, żeby się oznaczyć i sfotografować w miejscu, które jest aktualnie modne, to daje im poczucie bycia ważnym.

Myślisz o wyjeździe do Włoch?

Nie, w Warszawie jest mi dobrze, a mój narzeczony przeprowadził się tu z Turynu prawie dwa lata temu. W obecnych czasach, mam wrażenie, że łatwiej jest budować życie w Polsce niż we Włoszech.

Wszystko gotowe na wyczekiwane Międzynarodowe Forum Ekonomiczne w Karpaczu

0

W dniach 5-7 września w Hotelu Gołębiewski w Karpaczu odbędzie się XXXII Forum Ekonomiczne. Tematem przewodnim tegorocznej edycji jest „Nowe wartości Starego Kontynentu – Europa u progu zmian”. Wydarzenie organizowane jest przez Fundację Instytut Studiów Wschodnich od 1992 roku. Pierwotnie odbywało się w Krynicy-Zdroju, od 2021 jego stolicą jest Karpacz. Z kameralnego spotkania o charakterze głównie krajowym, forum stało się z najistotniejszych miejsc spotkań liderów życia politycznego, gospodarczego i społecznego z Europy, Azji i Stanów Zjednoczonych. Misją Forum jest tworzenie korzystnego klimatu dla rozwoju współpracy politycznej i gospodarczej. W tegorocznej edycji przewidziano ponad 350 debat, paneli dyskusyjnych, spotkań autorskich i wydarzeń kulturalnych w których udział planuje 5000 osób. Gazzetta Italia, jak co roku, jest partnerem medialnym forum.

Rafał Siwek na setnym Festiwalu Arena di Verona

0

Śpiewak operowy specjalizujący się w interpretacji ról Verdiowskich. Jeśli chodzi o śpiew, czuje się wychowankiem szkoły bułgarskiej, ponieważ swoje umiejętności wokalne doskonalił pod kierunkiem maestro Kałudiego Kałudowa. Regularnie występuje na najważniejszych scenach na świecie, we Włoszech można go było zobaczyć m.in. w Teatro alla Scala w Mediolanie, Operze Rzymskiej, Teatro Comunale w Bolonii, Teatro Regio w Turynie, Teatro del Maggio Musicale we Florencji, Teatro Regio w Parmie, Teatro Lirico di Cagliari, Teatro Massimo w Palermo oraz na festiwalach: w Arena di Verona, Terme di Caracalla i Torre del Lago. Do kompletu wymarzonych ról basowych brakuje mu Don Kichota z opery Julesa Masseneta. Prywatnie miłośnik Steviego Wondera i włoskiej kuchni.

Oprócz Akademii Muzycznej (obecnie Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina) w Warszawie, Siwek ukończył zarządzanie i marketing w Szkole Głównej Handlowej i, jak sam opowiada, śpiewem zajął się trochę przez przypadek. „Kiedy miałem 12 lat, przyjechał do naszej szkoły z koncertami Bernard Ładysz, wielki polski bas i bardzo mi się spodobało, jak śpiewał. W czasach szkolnych śpiewałem też w chórach i bardzo dobrze sobie radziłem. W drugiej klasie szkoły średniej kolega ze szkoły muzycznej spytał, czy nie zdecydowałbym się zdawać na śpiew, gdyż mam taki ciekawy, niski głos. Okazało się, że jest już po terminie składania dokumentów. Jednak kierownik sekcji wokalnej zaakceptował je, a po egzaminach przyjął mnie do swojej klasy. I tak się zaczęło. Zakochałem się w śpiewie i w operze. Jak się robi to, co się kocha, to nigdy się nie pracuje.”

fot. K. Karpati, D. Zarewicz

Jak ważne w pana studiach były Włochy i włoska opera?

Włochy były obecne od samego początku mojej drogi artystycznej. To w Accademia di Santa Cecilia w Rzymie zadebiutowałem w 2005 roku w „Requiem” Verdiego, prowadzonym przez Maestro Zubina Mehtę i transmitowanym na cały świat. To we Włoszech miało miejsce większość z moich debiutów w rolach Giuseppe Verdiego, których mam 17 w repertuarze. To tu występowałem w 27 miastach i właściwie we wszystkich najważniejszych teatrach, za wyjątkiem weneckiego Teatro La Fenice. Moja dyskografia też związana jest głównie z Włochami i włoskim repertuarem. Italia jest moją drugą ojczyzną, a jeśli mówimy o karierze, to pierwszą.

We Włoszech jest pan znany bardziej niż w Polsce, jeśli chodzi o operę?

Na pewno, bo w Polsce bardzo rzadko można mnie usłyszeć. Teraz zaśpiewałem dwa koncerty w Filharmonii Narodowej, miałem też propozycję koncertu w Teatrze Wielkim, „Requiem” Verdiego w rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie, ale odbywał się w przeddzień mojego pierwszego występu w Operze Królewskiej w Londynie, więc musiałem odmówić.

fot. K. Karpati, D. Zarewicz

Czy, ze względu na właściwości systemu fonicznego, język polski ułatwia pracę śpiewaków operowych?

Myślę, że nie. Wydaje mi się, że największą łatwość mają Włosi i Rosjanie, bo to najbardziej śpiewne języki, w których naturalnie mówi się na różnych wysokościach. Najwięcej wielkich śpiewaków, zarówno basów, jak i tenorów, to właśnie Włosi. Język polski nie tyle pomaga w wymowie, co nie przeszkadza. Za to języki takie, jak francuski, japoński czy angielski są niewokalne.

Czy poza rolami Verdiowskimi, są inne szczególnie panu bliskie?

Poza Verdim to na pewno Borys Godunow, arcydzieło Modesta Mussorgskiego. Wielka rola, marzenie każdego basa. Miałem przyjemność występować jako tytułowy Borys otwierając sezon 2018/19 w Teatrze Bolszoj w Moskwie. 24 lutego zeszłego roku, zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie odwołałem zaplanowane tam występy. Rola Godunowa jest bardzo złożona, wymaga pięknego śpiewu oraz olbrzymiego wkładu emocjonalnego i aktorskiego. Jest nieporównywalnie bardziej angażująca, niż inna wielka partia basowa, Filipa II w „Don Carlosie” Giuseppe Verdiego. Potrzebna jest jeszcze szersza paleta środków wykonawczych, by oddać emocje bohatera, które są wyrażone zarówno w partii wokalnej jak i warstwie orkiestrowej. Z kolei w listopadzie tego roku będę miał przyjemność zadebiutować w Teatro Lirico w Cagliari jako Mefistofele w operze pod tym samym tytułem Arriga Boito. To moja kolejna wymarzona rola. Jest wymagająca aktorsko, wokalnie i również kondycyjnie, gdyż tytułowy bohater prawie cały czas jest na scenie. Pozostałe ukochane role to Verdi: Filip II w „Don Carlosie”, moja wizytówka – Zachariasz w „Nabucco”, tytułowy Attyla, czy Fiesco z opery „Simon Boccanegra”.

Aida / fot. EnneviFoto

Reżyserzy, z którymi wyjątkowo lubi pan współpracować?

Niewątpliwie Hugo de Ana, argentyński reżyser, z którym miałem przyjemność pracować nad moim pierwszym Filipem II w Teatro Regio w Turynie, później spotkaliśmy się jeszcze przy „Lunatyczce” w Teatro Verdi w Trieście i przy „Aidzie” w Madrycie. Wspaniały reżyser, który wykonuje całą pracę od scenografii, poprzez kostiumy, reżyserię, światła, ruch sceniczny. Praca z nim bardzo dużo mnie nauczyła. Ale muszę powiedzieć, że od strony warsztatowej, dwaj reżyserzy, którzy mnie ukształtowali i mieli największy wpływ na moją pracę, to Polacy, Marek Weiss-Grzesiński i Ryszard Peryt. Miałem to szczęście, że w ciągu pierwszych lat moich scenicznych występów mogłem uczyć się od nich teatru. Zeszłoroczna praca z włoskim reżyserem Stefano Podą, w Teatro Colon w Buenos Aires, też była bardzo inspirująca. Cieszę się, bo w tym roku będzie wystawiał „Aidę” z okazji setnej edycji Festiwalu Operowego w Weronie. Istnieje tam już pięć różnych wersji tej opery i co roku jedna lub dwie wersje są prezentowane w Weronie, oczywiście każda innego reżysera. To bardzo ciekawy element Festiwalu.

Nabucco / fot. EnneviFoto

Opera jest formą artystyczną, która trwa w swojej oryginalnej formie od lat, czy jednak ewoluuje?

Ewoluuje, chociaż dużo zależy od kraju. Na przykład we Włoszech lub w Hiszpanii, publiczność jest bardziej konserwatywna i zbyt uwspółcześnione inscenizacje mogą spotkać się z nieprzychylną reakcją, z buczeniem włącznie. Natomiast w Niemczech prawie w ogóle nie ma klasycznych przedstawień. Najważniejsze, według mnie, jest to, aby szukając nowych treści, zachować spójność logiczną spektaklu. Natomiast jeżeli odchodzi się zupełnie od tekstu i brak jest przekazu, to wtedy staje się trudna w odbiorze. W moim odczuciu ważne jest, żeby opera jako gatunek, rozwijała się szanując zarówno pracę kompozytora, jak i librecisty.

Nabucco / fot. EnneviFoto

Jakiej muzyki słucha pan w wolnym czasie?

Słucham przede wszystkim dobrej muzyki. Częściowo tego, czego słuchają moje dzieci, czyli Amy Winehouse, Adele lub klasyki: Tony Bennett, czy nawet Elvis Presley. Mając trójkę dzieci siłą rzeczy jestem na bieżąco z tym, czego się obecnie słucha. Rozbrzmiewa nawet Aretha Franklin czy, mój ulubiony, Stevie Wonder. Lubię również słuchać klasyki i jazzu. Z racji zawodu opery słucham tak dużo, że w wolnych chwilach staram się sięgać po inne gatunki.

Jeśli miałby pan okazję żyć we Włoszech, to w jakim mieście?

Jak jestem w Weronie to zawsze zatrzymuję się w Colombare nad Jeziorem Garda, niedaleko Sirmione. Odkąd zacząłem regularnie śpiewać w Weronie, czyli od 2014 roku, wynajmuję tam mieszkanie i spędzam ponad miesiąc. Uwielbiam też Dolomity, regularnie jeżdżę do San Vito di Cadore. Trudno wybrać jedno miejsce. Włochy i włoskie smaki są wspaniałe. Kawa nigdzie nie smakuje tak dobrze, a najciekawsze rozmowy toczą się po spektaklu lub po próbie, kiedy ośmiu Włochów debatuje nad różnymi sposobami przygotowania jednego dania. Kuchnia włoska jest wspaniała. Moje dzieci, które od urodzenia spędzały we Włoszech kilka miesięcy w roku też ją uwielbiają. Mają swoje ulubione dania, desery i restauracje, gdzie można zjeść najsmaczniej.

Festiwal w Camogli

0

„Pamięć, to pragnienie pozostawienia po sobie śladu, ale też połączenia się z tymi, co już żyli i co dopiero żyć będą, potrzeba przynależności do czegoś większego niż my, przekraczającego nasze wymiary przestrzenno-czasowe, to wezwanie rzucone śmierci i zapomnieniu.” – piszą organizatorzy dziesiątej już edycji Festiwalu Mediów i Komunikacji (Festival della Comunicazione), który co roku na początku września odbywa się w liguryjskiej miejscowości Camogli. Wydarzenie zainaugurowane w 2014 roku pod auspicjami Umberta Eco i kontynuowane po jego śmierci dzięki pasji i wytrwałości Rosangeli Bonsignorio i Danco Singera sprowadza do uroczej nadmorskiej miejscowości elitę kulturalną i tłumy słuchaczy. Uczestnictwo jest darmowe, ale trzeba zarezerwować miejsca na stronie internetowej. W tym roku tematem wykładów i spotkań jest PAMIĘĆ, w kontekście indywidualnym, zbiorowym, historycznym, biologicznym i szeroko pojętym znaczeniu naukowym, z aktualnym tematem sztucznej inteligencji włącznie. Wśród zaproszonych gości dziennikarze, pisarze, badacze, lekarze, psycholodzy, przedsiębiorcy i
ekonomiści. Biznesmen i „filozof codzienności”, twórca sieci delikatesów Eataly Oscar Farinetti, popularny psycholog Massimo Recalcati, matematyk i badacz Wszechświata Piergiorgio Odifreddi oraz ceniony dziennikarz i ekspert do spraw stosunków międzynarodowych Federico Rampini, a także komicy Claudio Bisio oraz Fiorello… to tylko niektórzy z wielkiej puli „znanych i lubianych”. Należy do nich również Neri Marcorè wszechstronnie utalentowany aktor i showman, który odbierze w tym roku nagrodę camoglijskiego festiwalu, wręczaną corocznie za szczególne zasługi na polu komunikacji, propagowania wiedzy oraz krytyki społecznej. W przeszłości nagrodzeni zostali m.in. znany z filmu Życie jest piękne Roberto Benigni, ukochany przez Włochów autor programów popularnonaukowych Piero Angela oraz celnie komentująca rzeczywistość satyryczka Luciana Littizzetto.

Sprawna organizacja spotkań odbywających się równolegle w różnych zakątkach miasteczka: na placach, w kawiarniach i w zabytkowym teatrze, nieformalna atmosfera, bogaty program wykładów i zajęć dla dzieci to elementy składające się na wysoką jakość wydarzenia. Festiwal można śledzić na bieżąco online, gdzie są też zarejestrowane
wszystkie jego poprzednie wydania i podcasty, na stronie www.festivalcomunicazione.it.

Tekst i tłumaczenie: Agnieszka Poczyńska-Arnoldi

Polska Stacja Polarna

0

Na północnych krańcach Ziemi, pomiędzy zimnymi wodami Morza Grenlandzkiego a surowymi, chropowatymi ścianami fiordu Hornsund na Spitsbergenie w Archipelagu Svalbard, znajduje się niewielkie skupisko budynków. Należą do Polskiej Stacji Polarnej Hornsund, wysuniętego najdalej na północ polskiego ośrodka badań naukowych. Tutaj prowadzi się badania ruchu płyt tektonicznych, ewolucji lodowców, atmosfery i pola magnetycznego Ziemi, które pomagają zrozumieć, jak zmienia się klimat naszej planety. Narzędzia i dane gromadzone przez stację są niezwykle cenne, nie tylko dla polskiego środowiska naukowego, co oczywiste, ale też dla reszty świata. Właśnie dlatego to odległe miejsce jest w rzeczywistości światowym centrum, które umożliwia kontakt naukowców i instytucji ze wszystkich zakątków Ziemi z licznymi stacjami badawczymi należącymi do różnych krajów, w tym do Włoch. Jedno z najzimniejszych miejsc na świecie jest gorącym centrum dyplomacji naukowej.

Międzynarodowy wymiar nauki
Ten międzynarodowy wymiar badań naukowych nie powinien nas zaskakiwać. Nauka ze swej natury jest nie tylko wiedzą zbiorową, opartą na nieustannym dialogu między członkami społeczności naukowej, ale też wynikające z niej korzyści technologiczne przekraczają granice państw, a struktury potrzebne do pogłębiania wiedzy są coraz bardziej wyrafinowane i kosztowne. „Dzisiaj nie można myśleć, że jakiś naród może być samowystarczalny w dziedzinie badań naukowych. Nawet najbardziej rozwinięte kraje nie miałyby wystarczającego budżetu, aby ponieść takie koszty”. Ponadto istnieją obszary badań, które powstają w odpowiedzi na globalne wyzwania, a zatem wymagają danych gromadzonych na całym świecie i podejścia ponadnarodowego. „Z tego powodu, na przykład Polska, umożliwia dostęp do swoich stacji arktycznych zespołom naukowców z Włoch, Francji, Niemiec, inicjując prawdziwą, bezpośrednią współpracę w celu kontynuowania badań nad lodem i zmianami klimatu”.

Wydarzenie
Rozmawiamy z prof. Moniką Szkarłat z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, ekspertem dyplomacji naukowej w Polsce i Europie, gościem spotkania poświęconego międzynarodowemu wymiarowi nauki, zorganizowanego przez Włoski Instytut Kultury w Krakowie. Razem z nią są Giacomo Destro, wykładowca dyplomacji naukowej na specjalizacji Komunikacja Naukowa „F. Prattico” w Międzynarodowej Wyższej Szkole Studiów Zaawansowanych (SISSA) w Trieście oraz dr Dariusz Ignatiuk, prezes Polskiego Konsorcjum Polarnego. We troje wyjaśniają plany i perspektywy, w których spotykają się i jednoczą naukowe interesy Włoch i Polski, wykorzystując biegun północny jako przykład tej nie do końca uchwytnej, ale mocnej sieci naukowców, instytucji, współpracy i umów, którą nazywamy dyplomacją naukową.

Skomplikowana definicja
W rzeczywistości nie jest łatwo podać dokładną definicję pojęcia dyplomacji naukowej. W książce Ragione di stato, ragione di scienza (Codice Edizioni, 2023), Giacomo Destro wychodzi od jednej z pierwszych prób naszkicowania jej oficjalnego portretu, przedstawiając ją jako jedność trzech różnych obszarów działania. Po pierwsze, naukowcy opracowują dokumenty, które służą jako punkt odniesienia dla polityki rządu. Przykładem są raporty Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), które mają informować decydentów na całym świecie o stanie wiedzy w zakresie zmian klimatu oraz o możliwych działaniach, uzasadnionych naukowo, które mogą złagodzić skutki tych zmian. Drugi rodzaj działalności ma miejsce, gdy rozpoczyna się międzynarodowa debata polityczna, która kończy się opracowaniem porozumienia lub traktatu na temat wskazany przez naukowców. Najbardziej charakterystycznym przykładem jest Protokół Montrealski – dokument stworzony w celu wprowadzenia zakazu używania substancji odpowiedzialnych za zubożenie warstwy ozonowej, doskonały przykład pracy dyplomacji naukowej, ponieważ sytuacja w tym obszarze faktycznie powoli się poprawia. Trzecia, ostatnia sytuacja, to ta, w której nauka inicjuje proces, który z czasem skłania do prowadzenia dialogu narody, spierające się w każdej innej dziedzinie. Tutaj ważnym przykładem jest laboratorium badawcze SESAME w Jordanii, w którego zarządzie zasiadają – i współpracują – Izraelczycy, Palestyńczycy, Irańczycy, Turcy i Kurdowie.

Dyplomacja naukowa we Włoszech i w Polsce
Jeśli spojrzeć na dyplomację naukową prowadzoną przez instytucje, Włochy są jednym z najbardziej zaawansowanych krajów europejskich. „Włoskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zawsze koncentrowało się na inicjatywach dwu- i wielostronnych”, a więc na umowach o współpracy między dwoma lub więcej krajami w celu osiągnięcia konkretnych celów, „a nauka doskonale nadaje
się do nawiązywania tego typu powiązań”, mówi Giacomo Destro. „Z drugiej strony, jako dziedzina studiów dyplomacja naukowa jest mało popularna w środowisku akademickim”.

A w Polsce?
„Większość inicjatyw tworzona jest w środowisku akademickim, w ośrodkach badawczych, przez zespoły badawcze, a nie ma wyspecjalizowanej struktury instytucjonalnej w całości poświęconej dyplomacji naukowej”, wyjaśnia prof. Monika Szkarłat. Według niej jest to punkt, nad którym warto byłoby pracować, usprawniając koordynację między naukowcami i wykorzystanie funduszy, przeznaczonych na projekty międzynarodowe oraz zapoznając się z działaniami innych krajów. „Kraje o większych tradycjach dyplomatycznych stanowią przydatne źródło inspiracji, chociaż nie możemy zapominać, że każdy z nich ma określoną historię i strukturę gospodarczą, do której dostosowuje się zawsze modele i praktykę działania”.

Opowieści o nauce, opowieści o ludziach
Tradycje, struktury, praktyki, które są inne w każdym państwie, sprawiają, że obraz dyplomacji naukowej jest niezwykle zróżnicowany, dlatego też zamknięcie jej w ramach jednej definicji staje się bardzo trudne. Może więc lepiej byłoby przedstawić ją poprzez zbiór historii, które się spotykają i zderzają. To wybór dokonany przez Giacomo Destro w Ragione di Stato, ragione di scienza – nie jest to esej w klasycznym znaczeniu, ale zbiór historii, które próbują opisać znaczenie i złożoność dyplomacji naukowej. Niektóre z nich są przykładami wybitnej współpracy, która może pojawić się w miejscach odległych i niemal zapomnianych, jak stacje badawcze na biegunach. Inne mówią o szpiegostwie, odrażających eksperymentach, broni masowego rażenia. „Nauka jest działalnością człowieka” mówi Giacomo Destro. „I jak w wypadku wielu innych ludzkich spraw, nie powinniśmy zadawać sobie pytania, czy jest ona sama w sobie dobra czy zła, ale jak chcemy ją wykorzystać”.

Tłumaczenie pl: Beata Sokołowska

Matteo Ogliari: Kraków sercem Europy

0

Matteo Ogliari, nowy dyrektor Włoskiego Instytutu Kultury w Krakowie, jest w Polsce od zaledwie sześciu miesięcy, a już zdążył się tu zadomowić.

Przeprowadziłem się do Krakowa po około dwóch latach pracy w Departamencie IX Dyrekcji Generalnej ds. Promocji Kraju Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Współpracy Międzynarodowej. Zajmowałem się tam kwestią dwustronnej współpracy naukowej. Byłem odpowiedzialny za zarządzanie siecią attaché naukowych (a więc pracowników naukowych „zaangażowanych” w dyplomację naukową oraz w służbę we włoskich ambasadach i konsulatach za granicą) na całym świecie i za promocję włoskiej dyplomacji naukowej. Były to dwa ekscytujące lata, które miały fundamentalne znaczenie nie tylko dla lepszego zrozumienia „machiny” ministerialnej, lecz także dla zgłębienia tajników sektora badań naukowych i technologicznych, który we Włoszech może poszczycić się osiągnięciami na skalę światową. Promowanie tych dokonań, włączając w to pracę nad tworzeniem konkretnych produktów, takich jak wydanie specjalne komiksu popularnonaukowego poświęconego dyplomacji naukowej, było pasjonującą pracą, szczególnie dla mnie, przedstawiciela nauk humanistycznych. Z wykształcenia jestem w końcu historykiem, chociaż studia ukończyłem z dwiema pracami magisterskimi na temat kulturowej historii technologii, a także przeprowadziłem badania i mam na swoim koncie kilka publikacji dotyczących lokalnej historii Toskanii. Zanim udało mi się zwyciężyć w konkursie MAECI (Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Współpracy Międzynarodowej), przez cztery lata uczyłem w szkole średniej w Pesci (w prowincji Pistoia).

Jaka była twoja reakcja, kiedy dowiedziałeś się o decyzji ministerstwa o mianowaniu cię dyrektorem w Krakowie i jakie wrażenie wywarło na tobie miasto zaraz po przybyciu?

Bardzo zależało mi na znalezieniu się właśnie w Krakowie, ze względu na jego piękno i wyrazistość oraz dlatego, że łączy w sobie historię (to dawna stolica Królestwa Polskiego, jedno z kluczowych miast średniowiecznej Europy) z kulturowym rozmachem i dynamizmem młodego, uniwersyteckiego miasta. Co nie mniej ważne, Włoski Instytut Kultury w Krakowie opuszczał mój poprzednik i jednocześnie znajomy, Ugo Rufino, po prawie ośmiu latach owocnej pracy. Miałem zatem przywilej otrzymania istotnego dziedzictwa oraz przejęcia samego Instytutu w znakomitej formie, wraz z misją ich maksymalnego wykorzystania. Dyrektorzy są przydzielani na podstawie odpowiedniego zgłoszenia swojej kandydatury, które musi zawierać informację na temat trzech bądź czterech wybranych placówek. Nic nie jest więc pewne aż do samego końca. Nie mogłem czuć się bardziej szczęśliwy, gdy zobaczyłem opublikowaną listę przydziałów, wraz z oficjalną decyzją o wybraniu mnie do Instytutu krakowskiego. Oprócz tego, że Kraków jest niewątpliwie przepiękny, jest też miejscem, w którym Włochowi stosunkowo łatwo poczuć się jak w domu. Tuż po przyjeździe, moim pierwszym dużym zaskoczeniem było odkrycie, jak wielu Polaków decyduje się na naukę języka włoskiego, a ci, którzy to robią, naprawdę szybko zaczynają posługiwać się tym językiem na bardzo satysfakcjonującym poziomie.

Włochy to światowa potęga we wszystkich wymiarach kultury, ale czy są jakieś szczególne obszary bądź tematy, którymi jesteś wyjątkowo zainteresowany i które chciałbyś rozwijać podczas swojej kadencji?

Jak słusznie zauważyłeś, Włochy stanowią potęgę kultury, ale zamiast ubiegać się o tytuły, które według mnie koniec końców są „puste” (jak na przykład bycie krajem z największą liczbą wpisów na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO), uważam za ważniejsze, aby skupić się na tym, co Włochy mają do zaoferowania światu w najróżniejszych dziedzinach. To prowadzi do istoty mojej misji: nie chodzi o promowanie kultury włoskiej tylko na jeden sposób, ale o pobudzanie dialogu między kulturą włoską a kulturą kraju goszczącego. W Polsce obserwuje się wiele dynamicznych i intrygujących sektorów – od muzyki po sztuki performatywne, od sztuki współczesnej po teatr i kino. Jednocześnie, Polska jest krajem, w którym zainteresowanie Włochami oraz włoską kulturą jest żywe i silne już od dawna. Wszystkie te elementy stanowią składniki przepisu na głęboki i konstruktywny dialog, któremu zawsze przyświeca idea współdziałania (zarówno Włochy, jak i Polska to dwa potężne kraje Unii Europejskiej) oraz przede wszystkim sympatia i coraz lepsze poznawanie się wzajemnie. Jeśli chodzi o główne obszary moich zainteresowań, uważam za niezbędne osiągnięcie równowagi pomiędzy tym, co na przestrzeni lat stało się najbardziej kojarzone z naszym Instytutem (mówię o tym, co najbardziej interesuje naszych odbiorców, czyli na przykład muzykę klasyczną i operową) a otwarciem się na to, co nowe, ale potencjalnie bardzo interesujące. Chciałbym dzielić się wizerunkiem Włoch jako kraju nie tylko silnie przywiązanego do swoich tradycji kulturowych, lecz także zdolnego do rozwijania innowacji w oparciu o te tradycje. Chcę promować kraj zdolny do zaproponowania podejść i rozwiązań dla wielkich wyzwań naszych czasów. Promowanie nauki i technologii to przykład „mniej ważnych” obszarów w ofercie instytutów, a są to obszary wyjątkowo bliskie mojemu sercu. Włochy mogą pochwalić się wybitnymi osiągnięciami w tych dziedzinach, o czym świadczy chociażby niedawna wystawa „We Love Science” w Krakowie oraz w Warszawie, a także wystawa „Looking Beyond”, zorganizowana w grudniu ubiegłego roku we współpracy z Telespazio. Kolejnym intrygującym obszarem jest ten modowy, sektor „włoski” w pełnym tego słowa znaczeniu, ale jednocześnie coraz bardziej otwarty na eksperymentowanie i innowacje.

Kraków jest w Europie historycznym centrum kultury, w którym znajdują się liczne instytucje kulturalne. Jaką rolę w tym kontekście pełni Włoski Instytut Kultury?

Na przestrzeni lat Instytut zdołał całkowicie zintegrować się z tkanką kulturową Krakowa. Nawiązaliśmy dialog ze wszystkimi głównymi instytucjami kulturalnymi i festiwalami, z których słynie miasto, przyczyniając się do zapraszania na ich sceny najważniejszych włoskich artystów i artystek. Reputacja godnego zaufania i uznanego partnera jest najcenniejszym kapitałem, jakim obecnie rozporządzamy, a moim celem jest zwiększanie go w miarę upływu czasu. Pierwszym krokiem ku temu było niedawne podpisanie listu intencyjnego z Krakowskim Biurem Festiwalowym, zgodnie z którym obie nasze instytucje zobowiązują się do wzajemnego wsparcia w realizacji celu, jakim jest promowanie tego, co najlepsze w krakowskiej kulturze współczesnej. Na kanwie tych ustaleń język włoski znajdzie się w przyszłym roku wśród oficjalnych języków projektu Translatorium, programu mentorskiego dla młodych tłumaczy i tłumaczek literatury, organizowanego przez Kraków Miasto Literatury UNESCO, z celem wspierania włoskiej branży wydawniczej w Polsce poprzez kształcenie nowego pokolenia tłumaczy. Zamierzamy zatem nieprzerwanie wspierać główne instytucje kulturalne, kierując się zasadą wzajemności. Ponadto, nasza praca sięga również poza granice Krakowa. Instytut jest odpowiedzialny za sześć województw w środkowo-południowej części Polski. Jesteśmy więc zobowiązani do promowania wizerunku Włoch w szerokim zakresie. Zorganizowaliśmy i będziemy organizować wydarzenia oraz obchody w wielu polskich miastach, współpracując z lokalnymi instytucjami oraz władzami.

Jakie aspekty życia w Polsce oraz tutejszej kultury wywarły na tobie największe wrażenie?

Wszyscy ci, którzy mieszkają poza granicami własnego kraju, bez zastanowienia zaczynają szukać podobieństw i różnic w kraju, do którego się przeprowadzili. Jeśli chodzi o Polskę, udało mi się zaobserwować sporo zarówno jednych, jak i drugich. Doświadczyłem pierwszego „szoku” kulturowego podczas spotkania ze studentami italianistyki na jednym z krakowskich uniwersytetów. Gdy przedstawiałem studentom kilka propozycji kulturowych skierowanych do – jak mi się wydawało! – ludzi młodych, takich jak wystawa sztuki cyfrowej czy koncert muzyki elektronicznej, zostałem zapytany przez studentkę z pierwszego lub drugiego roku, kiedy Instytut sprowadzi do Krakowa operę Donizettiego. Nauczyłem się nigdy więcej nie lekceważyć miłości Polaków do muzyki operowej. Mówiąc ogólnie, myślę że istnieje wiele podobieństw pomiędzy kulturami naszych narodów, ze względu na podobne doświadczenia wynikające z historii. Zarówno Włosi, jak i Polacy, przez długi czas byli zdominowani przez zewnętrzne mocarstwa, dlatego pomagali sobie wzajemnie w czasie zjednoczenia (zarówno tego włoskiego, jak i polskiego). Efektem tego są dwa narody łączące w sobie skrajnie odmienne wpływy i tradycje, w których tożsamość kulturowa pełni o wiele ważniejszą rolę niż wyznaczone granice państwa. Kultura żydowska, tragicznie doświadczona zagładą podczas drugiej wojny światowej, represjonowana najpierw przez władze carskie, a później sowieckie, odcisnęła trwałe piętno na kulturze powszechnej w Polsce (wystarczy pomyśleć o jej wpływie na polską kuchnię). We Włoszech podobnie starano się stworzyć naród, kształtując wspólną tożsamość kulturową – rozwijaną wówczas przy pomocy szkoły, telewizji oraz służby wojskowej – która miała być niezależna od tysięcy różnic regionalnych. Nigdy nie jest możliwe ukończenie w pełni projektu o takiej skali, ale zarówno we Włoszech, jak i w Polsce, bogactwo tkwi w różnorodności.

Tłumaczenie pl: Eliza Kmiecicka

ŚWIEŻO WYDANE

0

Blanco „Innamorato”
Po skandalu na tegorocznym Festiwalu w San Remo z udziałem Blanco (w wyniku złego odsłuchu w słuchawce, wokalista wpadł w szał, rozbijając na scenie elementy scenografii) nie ma już śladu. Przypadek czy element rozgłosu przed długo oczekiwaną drugą płytą jednego z najgorętszych przedstawi- cieli włoskiej sceny muzycznej, tego się nigdy nie dowiemy. Jedno jest pewne, gwiazda zeszłorocznego hitu „Brividi”, nagranego z Mahmoodem broni się doskonałą płytą. Jego fenomen polega na połączeniu elementów rapu, wpadających w ucho linii melodycznych i wspaniałych refrenów. Jak sugeruje tytuł krążka, Blanco jest zakochany i prezentuje dwanaście listów miłosnych: do życia, do rodziny, do obecnej dziewczyny Martiny (jest też piosenka dedykowana byłej miłości, Giulii) i do muzyki. Na drugiej płycie idzie krok dalej, swoje ostre, rapowe, czy wręcz punkowe, utwory przeplata dźwiękami klubowymi rodem z dyskoteki. Wykrzykiwane słowa miękną w połączeniu z syntezatorami i dają kolaż szorstki i anielski zarazem. A na koniec najważniejsze. Na albumie pojawia się legendarna, ukrywająca się od ponad czterech dekad w Szwajcarii, Mina. Muzyczna ikona, która w momencie największego sukcesu usunęła się w cień i choć nagrywa kolejne albumy, to konsekwentnie stroni od mediów i kontaktu z branżą. Jeśli sposobem na tworzenie muzyki jest miłość, to poproszę jej więcej.

Bais „Disco due”
Oto drugi rozdział projektu muzycznego piosenkarza, autora tekstów i muzyka, ukrywającego się pod pseudonimem Bais. Druga płyta, jak określa sam muzyk, to nowa wizja siebie, bardziej wolnego i gotowego do dzielenia się. Wątkiem łączącym wszystkie piosenki jest wolność, którą mogą dać tylko podróże, a także dzielenie się przeżyciami z drugim człowiekiem. Morze, fale, woda, podróż zawsze były fundamentalnymi elemen- tami dla artysty, dającymi poczucie prawdziwej wolności, co słychać na albumie w różnych utworach. Owo dzielenie się jest obecne już w pierwszym nostalgicznym utworze, który mówi o egzystencjalnej pustce. Tematy są tu naprawdę poważne, a pytania iście szekspirowskie, pełne romantyzmu, jak to ze środka płyty, w którym Bais zastanawia się, jak nie umrzeć za każdym razem, gdy się zakochuje. Z drobiazgową spontanicznością i lekkością wtłacza w muzykę głębszą część każdej myśli, którą tworzy. Muzycznie są to popowe piosenki buntownika z wyboru, ale z gitarami, takie chłopięce, żeby nie powiedzieć beatlesowskie. Może właśnie takie melodie grałaby czwórka z Liverpoolu w 2023 roku?

Giuse The Lizia „Crush”
Kolejnym przedstawicielem młodego pokolenia jest Giuse The Lizia, prezentujący właśnie debiutancki krążek „Crush”. Giuse podobnie jak Bais ostro rozlicza się ze swoim okresem dojrzewania i pierwszych miłości. Prezentuje nam 10 utworów, napisanych i skomponowanych z pomocą wielu przyjaciół, w których piosenkarz (a także autor tekstów) obnaża się, opowiadając o konfliktach i cierpieniach, które często dominują w najbardziej intymnych relacjach. Pesymizm to uczucie, które dominuje na płycie i często kryją się za nim, momentami bolesne, ale prawdziwe dywagacje na temat dzisiejszego pokolenia młodych ludzi. Muzycznie dużo przyjemnych melodii, które stanowią oddzielne przeboje (z singlowym letnim „Lato A, Lato B”) i tworzą całość. Jak mówi sam wokalista: „Na płycie starałem się eksplorować różne dźwiękowe światy, przechwytując wszystko to, co muzycznie mnie fascynuje, ale starając się pozostać wiernym tematowi, który jest niczym innym jak moim życiem.”