Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155
Baner Gazetta Italia 1068x155_Baner 1068x155
kcrispy-baner-1068x155

Strona główna Blog Strona 27

“Cagliari… and suddenly”

0

Wystawa “Cagliari… and suddenly” (“I niespodziewanie… oto Cagliari”) bierze początek ze słów brytyjskiego pisarza D.H. Lawrence, który w swojej książce “Morze i Sardynia” definiuje Cagliari jako miasto “z kamienia”, wyjątkowe i zaskakujące.

Orto Botanico HBK – Foto Giorgio Marturana

Stworzona przez Orientare Srl i sfinansowana przez Autonomiczny Region Sardynii w ramach projektu Tour-Kal (Bando Identity LAB_2 – Anno 2018 – POR Sardegna F.E.S.R. 2014/2020) wystawa promuje historyczno – kulturowe dziedzictwo miasta Cagliari poprzez turystykę kulturową, która kontempluje radość życia lokalnej społeczności, poprzez zanurzenie się we wszystko co składa się na jej tożsamość i charakter.

Poprzez obszerną wystawę fotograficzną, teksty objaśniające w czterech językach i video, ekspozycja próbuje opowiedzieć historię miasta z różnych perspektyw, podkreślając piękno artystyczne i architektoniczne różnych okresów. Rozpoczynając od historycznej struktury  czterech dzielnic, zwiedzanie przechodzi przez bloki tematyczne, które prowadzą zwiedzającego do odkrycia dóbr kulturowych i muzeów, przynależących do Urzędu Miasta, takich jak Amfiteatr rzymski, Passeggiata Coperta (teren spacerowy w formie zabudowanego korytarza), czy Miejska Galeria Sztuki.

Festa di S. Efisio – Particolare abito tradizionale femminile “Sa panettera” – Foto Carlo Marras

Opis miasta uzupełnia piękno natury, sport i wielowiekowe, kulturowe tradycje, które sprawiają, że Cagliari, jest miastem wyjątkowym, gdzie komfort życia jest jednym z najwyższych we Włoszech.

Obszerna, ale pełna i przemyślana wystawa, rozbudza ciekawość i przyjemność z odkryć zachwycającej stolicy regionu, usytuowanej twarzą do morza, która nie przestaje zaskakiwać i pozwala odkryć coraz więcej atrakcji turystycznych, nie tylko w miesiącach letnich. Miasto jest idealną bramą dla całego regionu Sardynii.

Torre dell’Elefante – Foto Giorgio Marturana

Nieodłączną częścią wystawy jest film krótkometrażowy “The past is never dead” zrealizowany tak by przedstawić niektóre dobra kulturowe miasta w kluczu historyczno-artystycznym. Film krótkometrażowy, w czerwcu zeszłego roku, wygrał pierwsze miejsce w konkursie Mediastars w Mediolanie, włoskim odpowiedniku nagród  oscara, jako najlepszy film w kategorii socjo-kulturowej w sekcji Techniki Audiowizualne. Dodatkowo otrzymał nagrodę wyróżnienie za Zarządzanie Kreatywne i za Reżyserię, pod opieką Mario Giua Marassi.

Castello di San Michele – Foto Giorgio Marturana

Wystawa “Cagliari… and suddenly” zorganizowana w Polsce we współpracy ze Stowarzyszenie Shardana (FB: @ShardanaPL) będzie dostępna od wtorku 25 października 2022 we Włoskim Instytucie Kultury w Krakowie (Grodzka 49, 31-001 Kraków) oraz od poniedziałku 7 listopada 2022 w przestrzeni  wystawowej Hali Targowej “Koszyki” (63 Koszykowa Street, Warszawa).

 

Veduta della città di Cagliari – Foto Giorgio Marturana
Bastione di Saint Remy – Foto Giorgio Marturana
Quartiere di Castello – Cattedrale di Santa Maria e Torre Campanaria – Foto Giorgio Marturana

Victoria Lomasko „The Last Soviet Artist”

0

Victoria Lomasko
The Last Soviet Artist
kuratorka wystawy: Elettra Stamboulis
12 listopada 2022 – 8 stycznia 2023 r.
Muzeum Santa Giulia
Brescia

Wernisaż dla prasy: piątek 11 listopada 2022 r.

Gmina Brescia, Fundacja Muzeów Brescii i Festiwal Pokoju prezentują po raz pierwszy we Włoszech indywidualną wystawę rosyjskiej dysydentki Victorii Lomasko. Wystawę Victoria Lomasko „The Last Soviet Artist”, której kuratorką jest Elettra Stamboulis, będzie można oglądać od soboty 12 listopada 2022 roku do niedzieli 8 stycznia 2023 roku w przestrzeniach wystawienniczych Muzeum Santa Giulia w Brescii.

Wystawa, prezentowana w ramach Festiwalu Pokoju w Brescii, stanowi trzeci akt badań podjętych przez Fundację Muzeów Brescii pod opieką kuratorską Elettry Stamboulis w 2019 roku. Pierwszą wystawą z cyklu była wystawa prezentująca dzieła Zehra Doğan „Avremo anche giorni migliori. Opere dalle carceri turche”, kolejną „La Cina non è vicina. Opere di un artista dissidente” z 2021 roku, podczas której zaprezentowaliśmy dzieła Badiucao.

Celem wystawy jest zaprezentowanie obszernej twórczości rosyjskiej artystki wraz ze ścieżką edukacyjną zaprojektowaną specjalnie dla przestrzeni Brescii, gdzie Lomasko będzie na rezydencji, tworząc prace site-specific, poświęcone temu, czego doświadczyła i co zaobserwowała w ostatnich miesiącach. Artystyczne badania Lomasko pozwalają na szczegółową rekonstrukcję społecznej i politycznej historii Rosji od 2011 roku do dziś: od antyputinowskich demonstracji, które artystka rysuje na żywo oryginalną i natychmiast rozpoznawalną kreską, aż po przedstawienia prawdziwej Rosji;, tej zapomnianej i zmarginalizowanej, która zawsze była jej ulubionym tematem.

Lomasko urodziła się w Serpuchowie, 99 km na południe od Moskwy, w 1978 roku. Jej ojciec, pracownik przemysłu metalurgicznego w małym miasteczku, działał w ukryciu jako prowokacyjny artysta. Być może ta rodzinna tradycja wpłynęła na to, że Lomasco od zawsze pracuje z dużym zaangażowaniem i nonkonformistycznym spojrzeniem.

Ukończywszy Moskiewski Uniwersytet Państwowy na wydziale grafiki w 2003 roku, Lomasko natychmiast wkroczyła na niełatwą ścieżkę. Łączy ona obserwację i działanie, rysunek dokumentalny i performance, aktywizm i osobiste zaangażowanie, wykorzystując własne ciało, które staje się częścią grupy. Ten aspekt w sposób przekrojowy charakteryzuje artystyczną biografię Lomasco, która od marca 2022 roku przebywa w Europie, wcześniej do ostatniego momentu starała się pozostać we
własnym kraju, by nie przerywać swojej roli świadka. Artysta jest w rzeczywistości częścią globalnego ruchu, który wykorzystuje rysunek jako narzędzie oporu i kroniki.

Uważana przez krytyków i prasę anglosaską za najważniejszą rosyjską graficzkę społeczną, Lomasco jest wciąż nieznana włoskiej publiczności, choć jej książki od dawna tłumaczone są na angielski, niemiecki, francuski i hiszpański. Książka „The other Russia” zdobyła w 2018 roku nagrodę literacką Pushkin House Book Prize, choć książka nigdy nie została wydana w Rosji. Powstał o niej film dokumentalny The Last Soviet Artist w reżyserii muzyka i kompozytora Gerainta Rhysa, a wywiad z nią przeprowadzały wielokrotnie międzynarodowe media. Jej prace były wystawiane w Muzeum Reina Sofia w Madrycie, które nabyło część archiwum, w Bazylei, Londynie, a obecnie jest gościem na Documenta w Kassel.

Decyzja o pokazaniu pracy, która od 2005 roku kreśli mapę najbiedniejszych, zbuntowanych i zmarginalizowanych w tym ogromnym i złożonym kraju, jakim jest Rosja, sięga czasów sprzed rozpoczęcia konfliktu z Ukrainą. Atak ten sprawił, że pokazanie wizualnej narracji Lomasco stało się jeszcze bardziej naglące.

Wystawa zostanie zaprezentowana w obecności artystki miesiąc po jej otwarciu podczas spotkania w Brescii, w ramach inicjatyw związanych z Festiwalem Pokoju, któremu patronuje Parlament Europejski.

Wystawie towarzyszy katalog wydany przez wydawnictw Skira.

Tym nowym projektem Fundacja Muzeów Brescii kontynuuje swój format wystawienniczy poświęcony narracji współczesności poprzez sztukę, w dialogu z którą interpretowane są najważniejsze aktualne zjawiska historyczne. Wystawy Zehry Doğan i Badiucao odniosły wielki sukces, miały ponad 50 tysięcy zwiedzających, potwierdzając że Muzeum Santa Giulia jest miejscem, które odkrywa wielkich międzynarodowych artystów, wcześniej niewidzianych w naszym kraju. Sztuka współczesna i prawa człowieka znajdują w tej inicjatywie punkt wspólny w objawieniach artystów dysydentów i aktywistów, w większości niepublikowanych na Zachodzie.

Fundacja Fondazione Brescia Musei jest fundacją publiczno-prywatną, której przewodniczy Francesca Bazoli i którą kieruje Stefano Karadjov. Do Fundacji Muzeów Brescii należą również: Muzeum Santa Giulia, „Brixia” Park Archeologiczny Rzymskiej Brescii, Muzeum Broni „Luigi Marzoli”, Muzeum Risorgimento „Leonessa d’Italia” oraz Kino Nuovo Eden. Wraz z Pinacoteca Tosio Martinengo, Fundacja Muzeów Brescii jest instytucją wiodącą projektu Rete dell’800 lombardo, sieci założonej w 2004 roku i odtworzonej w 2019 roku przy wsparciu Regione Lombardia.

Fundacja Muzeów Brescii
Francesca Raimondi | raimondi@bresciamusei.com | +39 3318039611

Satisfashion Milano

0

25 września 2022 r., we wspaniałych wnętrzach dawnego klasztoru z XV wieku I Chiostri di San Barnaba, miłośnicy mody i designu uczestniczyli w pokazach Satsifahion Milano, wydarzeniu zorganizowanym przez Kasię Stafanów z Mystyle-Events.

Satisfashion to wydarzenie stworzone z myślą o doświadczaniu przyjemności i zachwytu, jakie daje nam moda. Podczas eventu, podzielonego na cztery bloki, zaprezentowano kolekcje o różnorodnych stylach i technice wykonania.

Na tegorocznej edycji swoje kolekcje zaprezentowało ponad dwudziestu projektantów i marek, wśród których: Robert Czerwik, Isabella Di Matteo, Emilio Bonadio, SuitUp Milano Magdalena Arlukiewicz & Aleksander Gliwiński, Kovalowe, Bastet Fashion, Patrycja Plesiak Atelier, DK by Dorota Kuźnicka, Jagoda Kołodziej, Lea Detchema, Natalia Ślizowska, Beata Zhyvushka, Alosza – Alicja Gorczyńska, Pudu Joanna Weyna & GinAtelier – Dorota Cenecka, Pauline Oetken, Verena Sonmez, Vivien Sander, Nordkind, Yovdiy Alina, Odzieżowe Pole oraz kolektyw projektantów Alwaysupporttalent Flavii Cannaty. Pokazom towarzyszyła muzyka Amisha Darra.

Przez cały wieczór goście wydarzenia mieli możliwość degustowania win i prosecco Passiamo, dzięki hojność firmy TiM, partnera Satisfashion. Organizatorem i twórcą Satisfashion Milano jest Mystyle-Events, agencja mody z siedzibą w Niemczech, z polskim i ukraińskimi korzeniami, prowadzona przez Kasię Stefanów. Przed powrotem do Mediolanu, Mystyle-Events zorganizowało, z wielkim sukcesem, wydarzenia modowe w głównych stolicach mody i kluczowych miastach, między innymi w Paryżu, Berlinie, Rzymie, Lwowie, Monako, Warszawie i Dubaju.

Satisfashion Milano zostało zorganizowane we współpracy z Konsulatem Polski w Mediolanie.

Więcej informacji na stronie: https://mystyle-events.com/

Autorami zdjęć są: Andreas Schilling i Monika Mraczek

Architektura, bazylika, portyk

0

Przez setki lat architektura w Europie i nie tylko była pod wpływem greckich wzorców, które z kolei stały się tak popularne m.in. dzięki swojej recepcji wśród Rzymian. Ten wpływ jest rzeczą niepodważalną: grecki styl był silnym źródłem inspiracji w renesansie czy w czasach klasycyzmu, lecz nie jedynie. Także współczesna architektura, nawet jeśli zdaje się być zupełnie odmienna, czasami inspiruje się tym, co pozostało po starożytnych. Mówiąc o architekturze grecko-rzymskiej bardzo prawdopodobnym jest, że wiele osób od razu myśli o greckich porządkach architektonicznych, jak np. porządek dorycki. Trzeba jednak powiedzieć, że owe kolumny, tak dobrze znane ze stronnic podręczników, nie są jedynymi rzeczami, jakie pozostawili nam starożytni.

Architektura

Jak zawsze dobrym pomysłem jest zacząć od terminu najogólniejszego: architektury. Czym ona jest? Można ją zdefiniować jako sztukę projektowania i tworzenia przestrzeni zdatnych do użytku zgodnie z potrzebami ludzkimi. W rzeczywistości etymologia owego słowa jest całkiem prosta. Z pewnością można stwierdzić, że słowo to czy to w polskim, czy to we włoskim, zadomowiło się dzięki językowi łacińskiemu. Najprawdopodobniej jest to także słowo derywowane od nazwy profesji architekta (po łacinie architectus). Architectus jest jednak słowem pochodzenia starogreckiego, które złożone jest z dwóch innych słów ἀρχή (arché) i τέκτων (tékton). Pierwsze z nich jest dość dobrze rozpowszechnione i da się odnaleźć w wielu słowach (np. archanioł, archidiecezja) i posiada znaczenie pierwszeństwa, pierwotności, wyższości. Drugie słowo oznacza „rzemieślnika” lub „konstruktora”. Razem tworzą słowo ἀρχιτέκτων (architékton), które można przetłumaczyć jako „główny budowniczy”, lub „pierwszy twórca” i które oznacza osobę organizującą proces konstrukcji jakiejś struktury. Stąd pochodzi architectura, oznaczająca umiejętność pogodzenia możliwości materialnych z wiedzą teoretyczną. 

Bazylika

Znając już pochodzenie nazwy dyscypliny, możemy przejść do terminów bardziej szczegółowych. Słowo „bazylika” dziś przywodzi nam na myśl przede wszystkim wielką świątynię chrześcijańską o co najmniej trzech nawach (np. Bazylika św. Piotra w Watykanie). Może się jednak wydać zaskakującym fakt, że sama nazwa pochodzi od budynku zupełnie innego. W znaczeniu świątyni „bazylika” zapożyczyła nazwę od łacińskiego basilica, które oznaczało budynek publiczny, stanowiący centrum interesów oraz miejsce dla administracji sądowniczej. Ten typ budowli został zaadaptowany w późnym antyku przez chrześcijan, którzy chcieli zbudować świątynie zdolne pomieścić wiele osób, a następnie przez kolejne stulecia był poddawany różnym modyfikacjom. Basilica z kolei pochodzi od nazwy budynku, który stanowił inspirację dla konstrukcji rzymskiej bazyliki: βασιλικὴ στοά (basiliké stoá), czyli “portyk archonta basileusa (króla)” w Atenach (βασιλικὴ oznacza królewski). Budynek został bardzo doceniony przez Rzymian, a potem jego nazwa, często używana, poprzez elizję zmieniła się w basilica i w tej formie rozpowszechniła się na terytorium Imperium Rzymskiego.

Portyk

Skoro już zostało to powiedziane, warto wytłumaczyć także słowo „portyk”, które zarówno w języku polskim jak i włoskim jest pochodzenia łacińskiego. Jego etymologia jest raczej nieskomplikowana: pochodzi od łacińskiego porticus, które z kolei bierze się z porta (łac. „brama”). Do słowa porta dołączony został przyrostek -icus, który nadaje znaczenie pochodzenia lub przynależności do czegoś. Grecki termin zaś, to znaczy wymieniona wcześniej „στοά”, najpewniej ostatecznie pochodzi od rdzenia *steh₂-, który oznaczałby „stać”. Więc podczas gdy Grecy skupiali się na aspekcie jakim jest stabilność kolumn, dla Rzymian najważniejszy zdawał się kształt, który przywodził na myśl konstrukcję stworzoną z licznych wejść. 

GAZZETTA ITALIA 95 (październik-listopad)

0

Okładka nowej Gazzetta Italia to celebracja młodości, która jest tematem Tygodnia Języka Włoskiego na Świecie, oraz miłości! Tak, bo mieć pasję do Włoch i ich języka to jak przeżyć wielką miłość.

W tym numerze znajdziecie Państwo wiele artykułów poświęconych językowi włoskiemu, w tym wywiad ze znaną italianistką Jadwigą Miszalską, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest też sporo kina z pięknym artykułem o Mastroiannim i jego miłościach oraz wywiad z Damianem Kocurem, polskim reżyserem nagrodzonym na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Z muzyki natomiast rozmawiamy z wielkim sardyńskim wirtuozem Enzo Favatą i polskim duetem, który zagrał Piazzollę dla papieża.

Gazzetta Italia 95 zaproponuje następnie sztukę, sztukę nowoczesną Katarzyny Jędrysik-Castellini i sztukę starożytną wielkiego wedutysty Bernardo Bellotto na wystawie w Zamku Królewskim, motoryzację, kuchnię, podróże, komiksy, literaturę, wino, a nawet zdrowie z porywającą rubryką Nutriceutica na temat olejków eterycznych. Krótko mówiąc, tysiąc powodów, by pobiec do Empiku i odebrać swój egzemplarz Gazzetty, a jeśli jest już wyprzedany, zadzwońcie do nas pod numer 505.269.400. Miłej lektury!   

Silvia Rosato: Comites w służbie Włochom w Polsce

0

Silvia Rosato jest prezesem Comites Polonia, organu przedstawicielskiego społeczności włoskiej w Polsce. Na mocy ustawy z 1985 r. zarządy Comites są wybierane co pięć lat przez rodaków mieszkających za granicą w każdym okręgu konsularnym, w którym zamieszkuje co najmniej trzy tysiące obywateli włoskich zarejestrowanych na zaktualizowanej liście Aire (Stowarzyszenie Włochów mieszkających za granicą). Jednym z celów Comites jest proponowanie inicjatyw związanych z życiem społecznym i kulturalnym, ze szczególnym uwzględnieniem uczestnictwa młodzieży, równości szans, pomocy społecznej i szkolnej, szkolenia zawodowego, sektora rekreacyjnego, sportu i wypoczynku społeczności włoskiej mieszkającej w okręgu. Nowy zarząd Comites Polonia został wybrany w grudniu ubiegłego roku, a jego prezes Silvia Rosato, która mieszka i pracuje w Łodzi od piętnastu lat, opowiada nam o swoich doświadczeniach jako Włoszka w Polsce. 

Jak to się stało, że z Padwy przyjechałaś do Łodzi?

Pracowałam w Bolonii, mówimy o 2007 roku, zajmowałam się projektowaniem i zarządzaniem funduszami europejskimi. Agencja ARPA Emilia-Romagna, z którą współpracowałam, poprosiła mnie o śledzenie projektu twinningowego z Polską jako Resident Twinning Advisor. Przyjęcie tej roli oznaczałoby przeprowadzkę do Polski na cały czas trwania projektu, a decyzja nie była oczywiście łatwa. Z jednej strony byłam podekscytowana dwuletnim doświadczeniem za granicą i pełnieniem tej roli, ale z drugiej bałam się opuścić moich bliskich i wyjechać do nieznanego polskiego miasta, gdzie nikogo nie znałam. Pierwotnie miałam pojechać do Sosnowca. Pamiętam, jak mozolnie wpisywałam ta nazwę na klawiaturze, wychodził tylko jeden obrazek, zastanawiałam się, dokąd zmierzam. Kiedy powiedzieli mi, że jadę do Łodzi, odetchnęłam z ulgą, znalazłam o wiele więcej zdjęć tego miejsca! Pokochałam to miasto od samego początku, nawet w jego najbardziej zaniedbanych zakątkach, ponieważ czułam szczególną siłę. Zawsze utrzymywałam, że Łódź ma ogromny potencjał i dziś mogę powiedzieć, że się nie myliłam. Czy jestem zadowolona z wyboru? Tęsknię za Włochami, tęsknię za moimi przyjaciółkami, tęsknię za tramezzini, tęsknię za wieloma rzeczami, ale Polska jest moją ziemią adopcyjną i z nią nawiązałam bardzo silną więź, która trwa już od piętnastu lat.

Wychowujesz włosko-polskiego syna, jakie są pozytywne i negatywne aspekty życia między dwiema kulturami?

Myślę, że zalety dotyczą zwłaszcza mojego syna. Dorastanie między dwiema kulturami wzbogaca człowieka w wielu aspektach, nie tylko językowych. Oczywiście dominuje ta kultura, w której spędzasz większość czasu, ale są pewne elementy, które sprawiają, że rozumiem, jak włoski gen jest dobrze zakorzeniony w moim synu mimo wszystko: odmawia jedzenia rozgotowanego makaronu, uwielbia polentę, podnosi głos, gdy się złości, tak jak jego matka, przywiązuje ogromną uwagę do wyglądu. Jakie są problemy? Nie mogłam podążać za synem w szkole tak, jakbym chciała i jak chciałaby to robić każda matka. Rafael zawsze uczęszczał do szkoły publicznej i w pierwszych latach, kiedy nie znałam polskiego, nie miałam możliwości interakcji z nauczycielami i wielu rzeczy nie mogłam zrozumieć. Kiedy dotarło świadectwo szkolne, musiałam przepisać tekst w tłumaczu Google, aby zrozumieć, co zostało napisane, kiedy uczestniczyłam w przedstawieniach, widziałam mojego syna recytującego, ale bez rozumienia tego, co mówi. Krótko mówiąc, nie mogłam w pełni cieszyć się tymi chwilami dzieciństwa, których zazdrośnie strzeże każdy rodzic. To, czego chciałabym dać mojemu synowi więcej, to znajomość historii Włoch, sposobów, zwyczajów i obyczajów regionu, z którego pochodzi jego matka, różnych typowych wyrażeń dialektalnych, krótko mówiąc, wszystkiego, z czego jesteśmy znani i z czego się wywodzimy, ale niestety inicjatywy na tym polu są nadal nieliczne i sporadyczne, a rodzice muszą jakoś sobie poradzić.

Jak widziałaś rozwój społeczności włoskiej w Polsce od twojego przyjazdu do dziś?

Z własnego doświadczenia mogę mówić o mieście, w którym żyję. Kiedy przyjechałam do Łodzi w 2007 roku Włosi, których znałam, byli w większości menedżerami lub przesiedlonymi pracownikami pracującymi w dużych włoskich firmach, takich jak Indesit, Unicredit, General Beton. Po kilku latach z boomem międzynarodowych korporacji, zwłaszcza w sektorze outsourcingu, w którym również pracuję od dziewięciu lat, zauważyłam stopniowy wzrost liczby młodych Włochów. Międzynarodowe korporacje oferują możliwość zatrudnienia nawet dla niedawnych absolwentów z niewielkim lub żadnym doświadczeniem, dobrą pensją, a przede wszystkim regularną umową, o której we Włoszech dobrze wiemy, że się nie zdarza. Dzisiejsza społeczność włoska składa się głównie z osób z tzw. pokoleń X i Y, które często decydują się na pobyt w Polsce i założenie rodziny. Dlatego oczekuję, że w nadchodzących latach społeczność włoska będzie wzrastać i konieczne będzie rozwinięcie całego szeregu usług, od szkoły po działania w zakresie turystyki powrotnej, a także konieczne będzie wzmocnienie sieci konsularnej, aby sprostać coraz liczniejszym wnioskom.

Jaka jest rola Comites we włoskiej społeczności i dlaczego od początku poświęciłaś im uwagę i energię?

Comites jest instytucją publiczną służącą rodakom, która zbiera ich prośby i potrzeby oraz przekłada je, w miarę możliwości, na konkretne działania. Kiedy zdecydowałam się kandydować w 2015 roku, nie byłam w pełni świadoma, co to oznacza. Po raz pierwszy

INa zdjęciu członkowie Comites: Adamo Giuseppe, Arlotti Giovanni,
Bonaventura Stefano, Bruzzone Alessandro, Bucci Silvio, Caldarella Mariano, Defraia Alberto, Failla Michele, Macheda Filippo, Morelli Fabio, Pesoli Paola, Rosato Silvia.

Comites osiedlił się w Polsce, byliśmy grupą dwunastu osób, z których każda miała własne umiejętności i własny bagaż doświadczeń, ale nikt, łącznie z niżej podpisaną, nie wiedział dokładnie, co powinniśmy robić. Jestem teraz w trakcie drugiej kadencji i w przeciwieństwie do siedmiu lat wstecz, tym razem przyjęłam to zadanie z pełną świadomością zaangażowania, poświęcenia i odpowiedzialności, których wymaga. Zawsze byłam aktywna w stowarzyszeniach i wolontariacie, również, gdy byłam młodsza. Na jakiś czas przerwałam, ale kiedy przyjechałam do Polski, wznowiłam i kiedy zapytano mnie, czy chcę ubiegać się o przewodnictwo w Comites, nie wahałam się rozpocząć tego nowego doświadczenia. Idea niesienia pomocy rodakom i rozwijania projektów użyteczności społecznej jest moim jedynym motywem przewodnim.

Jakie są programy tego nowego Comites?
Nasz program składa się z siedmiu punktów: 1) organizowanie i sponsorowanie działań promujących język włoski, kulturę, historię i tradycję oraz wszystko, co jest związane z Made in Italy; 2) świadczenie kwalifikowanych usług informacyjnych, wsparcia i pomocy w kwestiach emerytalnych, podatkowych, prawnych i składkowych; 3) kontynuowanie i wzmacnianie bezpłatnej pomocy psychologicznej dla rodaków znajdujących się w trudnej sytuacji; 4) rozpoczęcie konsultacji z różnymi włoskimi i lokalnymi interesariuszami i decydentami w celu wdrożenia eksperymentalnych włosko-polskich dwujęzycznych ścieżek studiów w szkołach publicznych; 5) poprawienie komunikacji poprzez odnowienie naszej strony internetowej i vademecum cyfrowego oraz zwiększenie wykorzystania mediów społecznościowych w celu zwiększenia widoczności Comites i dotarcia do szerszej publiczności; 6) rozpowszechnianie informacji na temat istniejących procedur biurokratycznych w celu uczynienia ich bardziej dostępnymi dla rodaków oraz proponowanie ulepszeń i uproszczeń; 7) przeprowadzenie kampanii informacyjnej na temat rejestracji w AIRE.

tłumaczenie pl: Agnieszka Stworzewicz
foto: Natalia Zdziebczynska

40 lat Katedry Italianistyki Uniwersytetu Warszawskiego

0

W lutym 2022 roku Katedra Italianistyki Uniwersytetu Warszawskiego skończyła 40 lat. Zanim jednak stała się jednostką w pełni samodzielną, najstarsza polska italianistyka przeszła długą drogę bazującą na marzeniach i ich realizacji, rozwijaniu samodzielności oraz budowaniu dojrzałości.

Historia Katedry sięga początku lat siedemdziesiątych, kiedy to w 1971 przy Instytucie Romanistyki Uniwersytetu Warszawskiego powstał Zakład Filologii Włoskiej. Studia odbywały się wtedy w warunkach kameralnych, niemal domowych (grono studentów liczyło około 10 osób), a trudności, z którymi musiano się wówczas mierzyć znacząco odbiegały od dzisiejszych realiów: początkowo prowadzono niewiele godzin nauczania języka włoskiego, a z powodu niedostatku materiałów dydaktycznych podstawowymi narzędziami były tablica i kreda. Jednak dzięki współpracy z Włoskim Instytutem Kultury, już wtedy studenci i pracownicy mogli wyjeżdżać na stypendia do Włoch, aby podnosić swoje kompetencje, czego rezultatem była prężnie rozwijająca się społeczność warszawskich italianistów.

W 1982 Zakład Filologii Włoskiej został przekształcony w samodzielną Katedrę Italianistyki. Inicjatywa ta została podjęta przez profesora Krzysztofa Żaboklickiego, pełniącego najpierw funkcję Kierownika Zakładu Filologii Włoskiej, a następnie Kierownika Katedry Italianistyki.

Zajęcia od samego początku odbywały się w dobrze znanym wielu pokoleniom warszawskich italianistów budynku przy
ul. Oboźnej 8, gdzie do dyspozycji Katedry były (i są nadal) sale na trzecim piętrze. W kolejnych latach część zajęć i konferencji prowadzonych było również przy Bednarskiej 2/4, Karowej 18, w Pałacu Tyszkiewiczów-Potockich, w Dawnym BUWie, przy Krakowskim Przedmieściu 1 oraz w nieistniejącym już gmachu przy ulicy Browarnej 8/10. Od lutego 2017 roku część zajęć odbywa się w nowej siedzibie Wydziału Neofilologii, w budynku przy ul. Dobrej 55, do którego, począwszy od roku akademickiego 2022/23, zostaną przeniesione wszystkie wydziałowe jednostki.

Pod kierunkiem prof. Krzysztofa Żaboklickiego, potem prof. Piotra Salwy, prof. Joanny Ugniewskiej-Dobrzańskiej, prof. Elżbiety Jamrozik oraz, obecnie, prof. Hanny Serkowskiej, Katedra Italianistyki stale tworzy nowe sieci badawcze, angażując się w międzynarodowe programy naukowe i dydaktyczne. Kamieniem milowym w kształtowaniu kolejnych pokoleń italianistek i italianistów było przystąpienie w 2000 roku do programu Socrates-Erasmus, promującego wymianę społeczności akademickiej z państw europejskich. Bogata liczba uczelni partnerskich Katedry Italianistyki (w roku akademickim 2021/22 jest to 45 umów z ośrodkami akademickimi, zarówno we Włoszech, jak i w innych krajach europejskich) pozwala na pogłębienie wiedzy wszystkim italianistom i italianistkom zainteresowanym wyjazdem.

Erasmus+ nie jest jedynym programem umożliwiającym studentkom i studentom warszawskiej filologii włoskiej na zapoznanie się z instytucjami zewnętrznymi czy też zagranicznymi. W listopadzie 2014 roku Katedra Italianistyki rozpoczęła współpracę z Uniwersytetem w Sienie w ramach organizacji szkoleń i egzaminów DITALS, certyfikatu potwierdzającego kompetencje do nauczania języka włoskiego jako języka obcego, kładąc w ten sposób nacisk na kształcenie przyszłych pokoleń dydaktyczek i dydaktyków języka włoskiego.

Od 2018 jednostka organizuje Szkoły Letnie gdzie, oprócz wykładowców Katedry Italianistyki, zapraszani są do współpracy włoscy specjaliści z otoczenia społeczno-gospodarczego. Ponadto, w roku akademickim 2020/21 w ramach Sojuszu 4EU+, studenci Katedry współpracowali z Uniwersytetem w Mediolanie, Uniwersytetem Sorbońskim oraz Uniwersytetem Karola w Pradze, biorąc udział w pilotażowym programie, którego celem było opracowanie i przetestowanie innowacyjnego podejścia do nauki kultury i języka obcego.

Podczas obchodów z okazji 40-lecia postanowiono odejść od tradycyjnej formy konferencji naukowej na rzecz spotkania okolicznościowego, skupiającego społeczność polskich italianistek i italianistów. W swoim przemówieniu otwierającym wydarzenie, prof. Hanna Serkowska zaznaczyła, że:

Dzisiaj nasza Katedra ma się dobrze, głównie dlatego, że cały czas realizujemy zasadę dynamiki królowej kier z Alicji w krainie czarów „Tutaj, aby utrzymać się w tym samym miejscu, trzeba biec ile sił”. Pozostając od lat w ciągłym ruchu, więcej, biegnąc, ile sił, zdołaliśmy się pięknie zmienić – a tu już działa inne prawo dynamiki względności, dzięki któremu nasza italianistyka zdołała zarówno dojrzeć i zmądrzeć (jednostka i jej studenci są dzięki temu dobrze w światowej italianistyce rozpoznawani i mile widziani w międzynarodowej wymianie) jak i odmłodnieć: nasz zespół to obecnie w przeważającej mierze pracownicy młodzi i bardzo młodzi.

Podczas spotkania zorganizowanego w formie hybrydowej, przywołano wspomnienia związane z historią Katedry, a zaproszeni goście debatowali nad kondycją polskiej italianistyki. Dokąd zmierzamy? Na to pytanie przyjdzie odpowiedzieć kolejnym pokoleniom italianistek i italianistów.

tekst: Patrycja Stasiak
tłumaczenie it: Agata Pachucy

Piotr Salwa: nowoczesność wydziału Artes Liberales

0

Spotkać profesora Piotra Salwę w gospodarczym i architektonicznym ferworze Warszawy, symbolu niedawnego nadzwyczajnego rozwoju Polski, jest równoznaczne z zafundowaniem sobie przerwy pełnej kultury, oazy intelektualnej w samym środku namacalnego rozmachu, który unosi się po mieście. Profesor nauk humanistycznych na wydziale italianistyki i później na wydziale Artes Liberales, Piotr Salwa, ceniony badacz literatury włoskiej, który przez siedem lat pełnił również funkcję dyrektora Polskiej Akademii Nauk w Rzymie.

W jaki sposób rozpoczęła się pana przygoda z językiem włoskim i kulturą Włoch?

W sposób absolutnie przypadkowy! Niedaleko mojego domu przy ulicy Nowowiejskiej, w latach 60-tych, otworzona została czytelnia z włoską literaturą. W tych czasach w Polsce, zachodnie kraje nie mogły mieć własnych instytucji kultury, ponieważ był to przywilej tylko państw socjalistycznych. Przyjaciółka mojej mamy wysłała mnie do tej czytelni, aby uzyskać jakieś informacje. Pracowała tam Renata Machulec, która z wielkim entuzjazmem opowiedziała mi o prowadzonych tam aktywnościach, a w szczególności o darmowych kursach włoskiego. W kursie, na który się w ten sposób zapisałem, uczestniczyło nas niewiele, ponieważ w tamtym czasie nikt nie myślał, żeby wyjeżdżać za granicę i zainteresowanie językiem włoskim było raczej ograniczone, gdyż nie nauczano go w szkołach, a książki i czasopisma włoskie nie były rozpowszechnione. Naszym nauczycielem był Ludovico Tulli, jeden z tych Włochów, którzy w niepewnych latach powojennych woleli emigrować. Tulli wybrał Polskę i pozostał tu do końca życia. Po zakończeniu kursów oraz ukończeniu liceum wybrałem studia na wydziale języków romańskich, jako że wydział italianistyki jeszcze nie istniał.

Pana pierwsza wizyta we Włoszech?

Była to Siena w 1970 roku, dzięki stypendium. To było wspaniałe doświadczenie zdobyte w szkole, w której nauczyciele z sieneńskich szkół średnich nauczali obcokrajowców języka włoskiego. Powróciłem tam dwa lata później, aby przystąpić do egzaminu końcowego. W Turynie natomiast, a raczej w całym Piemoncie, spędziłem po ukończeniu studiów około roku, będąc tłumaczem dla Polaków, którzy jeździli uczyć się produkcji w fabryce Fiat, aby później móc pracować w śląskich zakładach produkcyjnych. Z kulturowego i językowego punktu widzenia, było to całkowite zanurzenie: nie było tam innych Polaków i jeżeli nie znało się włoskiego, to po prostu się nie jadło. Wróciwszy do Warszawy zrobiłem doktorat i w 1976 roku otrzymałem stanowisko wykładowcy na uniwersytecie.

Po wielu latach nauczania na wydziale italianistyki, przeniósł się pan na wydział Artes Liberales. 

Wydział Artes Liberales narodził się z inicjatywy Jerzego Axera, filologa klasycznego zakochanego między innymi w renesansie, który chciał przywrócić pomysł interdyscyplinarnych studiów humanistycznych i z czasem połączyć tematykę literacką z badaniami naukowymi. Na początku Artes Liberales stanowiły jedynie instytut, teraz natomiast jest to prawdziwy wydział należący do Uniwersytetu Warszawskiego, w ramach którego można także uzyskać doktorat. Idea Artes Liberales jest piękna: przybliżać świat, mając na uwadze jego złożoność. Studia koncentrują się między innymi na krajach śródziemnomorskich, zwracając szczególną uwagę na kulturę klasyczną, łacinę, grekę starożytną i nowożytną.

Innymi słowy, jest to dokładne przeciwieństwo modnego ostatnio zachęcania lub prawie zmuszania studenta do poświęcenia się tylko jednej dziedzinie, która ułatwiłaby mu bezpośredni wstęp na rynek pracy. Wydaje mi się, że chodzi tu o produktywne podejście, które rozpowszechniło się na dużą skalę także w Europie, wykorzystujące formy nauczania uciekające się do jak najszybszej drogi uzyskania natychmiastowych zysków, przekształcając uniwersytety w fabryki egzaminów, a proces oceniania w chłodny ciąg testów i quizów.

Budując indywidualne dziedzictwo intelektualne należy zacząć od podstaw: znajomości kultur antycznych, otwarcia umysłu, dialektycznego podejścia, które pobudza zdolność rozumowania. Specjalizacja jest ważna, ale musi łączyć się z solidną bazą kulturową, ponieważ konieczność pracy, a więc specjalizacji, zmienia się, podczas gdy kultura pozostaje i pozwala nam iść ciągle z duchem czasu. Dzisiaj odkrywa się znaczenie zdolności do samodzielnego rozumowania, czego dowodzi także fakt, że wiele korporacji międzynarodowych jest gotowych do przeprowadzania kursów specjalizujących dla nowo zatrudnionych, którzy natomiast muszą wykazać się zdolnościami dialektycznymi, pomysłami, wyobraźnią i otwartym umysłem. Dlatego studiom do tej pory zaniedbywanym, jak filozofia, obecnie przywraca się wartość i są na nowo doceniane, ponieważ dogłębnie kształtują studentów. Studiowanie sztuk wyzwolonych jest więc bardzo nowoczesnym wyborem.

Nauka o języku i literaturze włoskiej jest nowoczesnym wyborem?

Powiedziałbym, że tak. Zainteresowanie językiem włoskim wciąż jest duże i z upływem czasu liczba wydziałów się zwiększyła. W latach 60-tych ubiegłego wieku, istniały tylko wydziały w Warszawie, Krakowie i przez jakiś czas we Wrocławiu. Potem zainteresowanie językiem włoskim eksplodowało i obecnie, można go studiować w Warszawie wybierając między Italianistyką, Lingwistyką Stosowaną, Artes Liberales i Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego, natomiast w Krakowie można zdecydować się na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim lub Uniwersytecie Pedagogicznym. Italianistyka istnieje także we Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku, Poznaniu, Toruniu i Lublinie. Krótko mówiąc, oferta jest szeroka; nawet jeśli w języku tym mówi się praktycznie tylko we Włoszech, jest on także językiem kultury artystycznej, muzyki i architektury, co sprawia, że język włoski jest czwartym najchętniej studiowanym językiem na świecie.

O jakim autorze najchętniej opowiada pan na zajęciach?
Z pewnością o Boccacciu i generalnie o nowelistyce, chociaż naturalnie rozmowa o Dantem i Petrarce jest zawsze bardzo satysfakcjonująca.

Jakich współczesnych autorów pan poleca?

„Naturalnie Umberto Eco i kilku mniej znanych i różniących się między sobą, jak Giorgio Bassani i Achille Campanile. Aktualnie mogę polecić także lekturę książki „Adriatyk. Morze i jego cywilizacja” autorstwa Egidio Ivetica, który otwiera okno na tę niezwykłą część Europy – morze, gdzie od wieków konfrontują się ludy i kultury. Jest to książka, którą teraz możecie przeczytać także po polsku.

A gdyby musiał pan wybrać jedno miasto włoskie?

Gdy studenci pytają mnie o radę, gdzie pojechać na Erasmusa lub do pracy, polecam średniej wielkości miasta, jak Padwa czy Piza i chociażby rodzinną firmę, ponieważ to właśnie w ten sposób można najlepiej zrozumieć kulturę włoską. Ja zwiedziłem całe Włochy, z wyjątkiem Sardynii i Basilicaty. Dzięki moim doświadczeniom, studiów i pracy, mogłem dobrze poznać Sienę, Turyn i Florencję, gdzie spędziłem dwa lata studiów, Wenecję, gdzie jeździłem często do Fundacji Cini oraz oczywiście Rzym, gdzie pracowałem przez siedem lat. Mieszkałem w dzielnicy Nomentano i każdego dnia udawałem się do Polskiej Akademii Nauk mieszczącej się na Placu Weneckim. Jeśli mam być szczery, gdybym musiał wybrać
miejsce, w którym miałbym mieszkać, wybrałbym region Wenecji Euganejskiej, który jest pełen cudownych miast, jak Wenecja lub Werona. Według mnie, jest to region, w którym ludzie są najbardziej uprzejmi, a poza tym uwielbiam akcent dialektu weneckiego. Wiele razy pytałem weneckiego profesora Alberta Rizzi, który pracował przez sześć lat w Warszawie, gdzie mógłbym odbyć kurs tego dialektu, lecz on mi zawsze odpowiadał, że nie mam szans, ponieważ jeśli się nie urodzisz w Wenecji Euganejskiej, to nigdy nie będziesz w stanie nauczyć się dialektu weneckiego!

tłumaczenie pl: Zuzanna Ligas

Pasoliniego życie po życiu

0

Setna rocznica urodzin Pier Paola Pasoliniego, jednej z najważniejszych postaci powojennych Włoch, pisarza, poety, dramaturga, publicysty, malarza i filmowca, stanowi dobrą okazję, by zastanowić się, w jaki sposób pielęgnowana jest pamięć o nim i o jego niezwykle bogatym dorobku twórczym.

W ramach mojego kursu historii kina włoskiego, który prowadzę na Uniwersytecie Warszawskim, poprosiłam studentki i studentów o napisanie krótkiego eseju na jeden z wybranych tematów. Trzy osoby spośród kilkudziesięciu postanowiły

Anna Osmólska-Mętrak

poświęcić swoją pracę twórczości Pier Paola Pasoliniego: dwie napisały o Salò, czyli 120 dniach Sodomy, jeden ze studentów podzielił się swoimi refleksjami na temat filmu Mamma Roma. Wszystkie trzy teksty uzyskały ocenę najwyższą z możliwych. Dlaczego o tym piszę? Otóż jest to dla mnie kolejny dowód na to, że postać i twórczość Pasoliniego niezmiennie wzbudzają zainteresowanie i przyciągają uwagę kolejnych pokoleń młodych ludzi o otwartych, krytycznych, skłonnych do refl eksji umysłach. Nie tylko we Włoszech, co wydaje się bardziej oczywiste, ale również w Polsce. Skądinąd włoskie grupy poświęcone Pasoliniemu w mediach społecznościowych są nie tylko liczne, ale też bardzo aktywne. Obchody setnej rocznicy urodzin artysty jeszcze oczywiście wzmogły to niesłabnące zainteresowanie. To rodzi moje głębokie przekonanie, że Pasolini żyje! Gdybym miała możliwość wybrania jakiejś postaci z przeszłości, z którą mogłabym i chciała dziś porozmawiać, bez chwili wahania wybrałabym właśnie Pasoliniego. Podobnie musiał myśleć urodzony w Pordenone we Friuli Davide Toffolo, kiedy w 2002 roku pisał swoją powieść graficzną zatytułowaną po prostu Pasolini. Jest to w największym skrócie opowieść o młodym reporterze, który wpada współcześnie na trop człowieka przedstawiającego się jako „signor Pasolini”. Mężczyzna ten posiada wszelkie atrybuty naszych czasów, takie jak adres e-mailowy, i pragnie udzielić młodemu dziennikarzowi wywiadu, przedstawić swoje poglądy, na które składają się cytaty z tekstów Pasoliniego. Uciekając się do takiego zabiegu, Toffolo udowadnia dobitnie, że myśl Pasoliniego nie tylko się nie zestarzała, a wręcz przeciwnie zyskała na aktualności i pobrzmiewają w niej nuty prorocze. Toffolo to nie tylko autor komiksów, ale też gitarzysta formacji „I tre allegri ragazzi morti”. Grupa od zawsze zainteresowana Pasolinim, poświęciła mu sporą część swojej działalności, a w 2011 roku odbyła tournée po wielu włoskich miejscowościach, podczas którego, obok własnych piosenek, zaprezentowała projekty artystyczne dotyczące artysty z ich rodzinnego Friuli.

Wracając do komiksów, pierwsza rysunkowa opowieść stworzona została przez dziennikarza Graziana Origę dosłownie kilka miesięcy po tragicznej śmierci Pasoliniego. Jej tytuł, Le ceneri di Pasolini, nawiązuje w oczywisty sposób do głośnego tomu poezji Le ceneri di Gramsci (1957). Kolejna, wydany we Francji Pasolini Jeana Dufaux i Massima Rotundo, pochodzi z 1993 r. W 2008 r. ukazuje się powieść graficzna Il delitto Pasolini Gianluki Maconiego, rekonstrukcja ostatnich godzin przed brutalnym zabójstwem poety. Ostatnia pozycja to Diario segreto di Pasolini Gianluki Costantiniego i Elettry Stamboulis z 2015 r., hipotetyczny dziennik/autobiografia artysty. Poświęcam tak wiele miejsca pozycjom przynależnym raczej kulturze popularnej, nie zaś monumentalnym dziełom, takim jak Vita di Pasolini Enza Siciliana, czy poświęcone mu liczne opracowania o charakterze naukowym, gdyż wydaje mi się, że są one najlepszym dowodem na to, jak bardzo postać i twórczość Pasoliniego łączyła i łączy różne sfery kultury i wpisuje się w najróżniejsze rejestry jej odbioru.

Równie silna była i pozostaje pamięć o Pasolinim wśród filmowców, nie tylko włoskich.

W 1991 roku brytyjski reżyser Derek Jarman, w krótkometrażowym, mało znanym filmie Ostia podjął się rekonstrukcji ostatnich godzin życia Pasoliniego. Z uwagi na okoliczności i tragiczny charakter śmierci artysty właśnie ten aspekt wydał się twórcom najbardziej interesujący. Tak dzieje się w przypadku filmu Pasolini (2014) Abla Ferrary z Willemen Dafoe w roli tytułowej, czy La macchinazione (2016) Davida Grieco, gdzie w postać twórcy Salò… wcielił się popularny włoski aktor i piosenkarz

P.P. Pasolini, Anna Magnani, Ettore Garofolo, Franco Citti, Mostra del Cinema di Venezia, 1962 / fot. Gianfranco Tagliapietra

Massimo Ranieri. Śledztwu w sprawie zabójstwa reżysera poświęcił swój film Marco Tullio Giordana (Pasolini, un delitto italiano, 1995). Warto wspomnieć o filmie Aurelia Grimaldiego Un mondo d’amore (2002), raczej nie z uwagi na jego wartość artystyczną, ale dlatego że autor zajął się wcześniejszym okresem w życiu Pasoliniego, końcówką pobytu w Casarsie i początkami życia w Rzymie. W 2006 r. Giuseppe Bertolucci zrealizował dokument Pasolini, prossimo nostro, będący zapisem wywiadu z reżyserem przeprowadzonego podczas prac nad ostatnim filmem. Artysta
swoim spokojnym, wyważonym głosem przypuszcza atak na współczesne społeczeństwo, wszczyna alarm. Wywiad, przeplatany zdjęciami z planu filmowego jest dramatycznym aktem oskarżenia kogoś, kto wie więcej, kto widzi dalej. Niezwykły hołd złożył reżyserowi jego młodszy kolega po fachu, Nanni Moretti, który kończy pierwszą nowelę Dziennika intymnego (Na vespie, 1993) podróżą do Ostii, na miejsce zabójstwa Pasoliniego, upamiętnione stojącym tam pomnikiem. To tylko kilka przykładów z dłuższej listy dzieł filmowych zainspirowanych postacią bądź dziełem wielkiego Włocha.

Pamiętają też o Pasolinim twórcy muzyki. Pierwsza piosenka to niemal „instant-song”, skomponowana zaledwie kilka dni po 2 listopada 1975 r. Lamento per la morte di Pasolini to ballada Giovanny Marini zainspirowana Oracją świętego Donata, ludową
pieśnią tradycji abruzyjskiej. Marini powróciła do tego utworu w 2002 r. przy okazji wydania płyty Il fischio del vapore, podpisanej wspólnie z Franceskiem De Gregorim. Sam De Gregori w 1985 r. zadedykował Pasoliniemu piosenkę A pa’, nazywając go na jednym z koncertów „największym poetą XX wieku”. Pięć lat wcześniej piosenkę Una storia sbagliata poświęcił Pasoliniemu największy włoski bard Fabrizio De André. Tekst odnosi się do śmierci reżysera, ale też drugiej ofiary tzw. Pierwszej Republiki, młodej rzymianki Wilmy Montesi: Historię tę trzeba zapomnieć, historii tej nie można przypomnieć, historia ta jest dość złożona, historia ta jest pomylona. Przy okazji 40.

F.Citti, PP.Pasolini / fot. Gianfranco Tagliapietra

rocznicy śmierci poety powstał film dokumentalny dziennikarki Emanueli Audisio Pasolini, maestro corsaro. Ścieżką dźwiękową do tego filmu stał się album L’alba dei tram i tytułowa piosenka skomponowana przez Rema Anzovina do tekstu Giuliana Sangiorgiego, w interpretacji Maura Giovanardiego. Młody cantautore Enrico Nigiotti (rocznik 1987) w piosence Pasolini śpiewa tak: „Ma come si fa nel mondo che c’è a starci dentro, a respirare” (Jak można żyć w takim świecie, oddychać). Sam mówi o tym w ten sposób: „Pasolini jest piosenką, w której opisuję społeczeństwo, odwołując się do jego słów.” Również w przypadku muzyki lista odniesień do postaci i twórczości Pasoliniego mogłaby być dłuższa.

A jest jeszcze teatr. Wspomniany wcześniej Giuseppe Bertolucci realizuje w 2004 roku spektakl oparty na tekstach Pasoliniego i Giorgia Somalvica, ‘Na specie de cadavere lunghissimo, którego pomysłodawcą i wykonawcą jest aktor Fabrizio Gifuni, przedstawiający do dziś ten monodram na scenach różnych włoskich miast. Takich wydarzeń było i jest zdecydowanie więcej.

Co powoduje tak silną i nieustanną obecność PPP nie tylko we włoskiej kulturze, ale ogólnie we włoskiej pamięci? Można pisać o tym długie rozprawy, poświęcać temu konferencje i seminaria, niezwykle bogata spuścizna artysty poddawana jest kolejnym interpretacjom. Gdyby jednak spróbować pokusić się o krótką odpowiedź, kluczem do zrozumienia fenomenu Pasoliniego jest coś bardzo prostego, a jednocześnie jakże we współczesnym świecie rzadkiego i cennego: intelektualna uczciwość, która każe dawać świadectwo, nazywać rzeczy po imieniu. Odwaga prowokacji, bezkompromisowość, podejmowanie najtrudniejszych, często niepopularnych tematów. To wszystko, co doprowadziło go do słynnego Io so, tekstu opublikowanego pierwotnie w „Corriere della Sera” z 14 listopada 1974 r. pod tytułem Cos’è questo golpe? Io so, umieszczonego potem jako Powieść o rzeziach (Il romanzo delle stragi) w Pismach korsarskich. Tak tłumaczy w nim Pasolini, skąd wie i dlaczego zna nazwiska odpowiedzialnych za zamachy terrorystyczne, które wstrząsały wtedy Włochami: „Znam je, ponieważ jestem intelektualistą, pisarzem, który stara się śledzić bieżące wydarzenia, poznać wszystko to, o czym pisze, wyobrazić sobie to, czego nie wiadomo albo co się przemilcza; który łączy fakty również odległe, układa w całość porozrzucane i fragmentaryczne kawałki pełnej, spójnej sytuacji politycznej; który przywraca logikę tam, gdzie zdaje się panować arbitralność, szaleństwo, tajemnica.” Właśnie ta świadomość intelektualnej odpowiedzialności i powinności stanowi o największej sile życia i twórczości Pasoliniego.

Z niezliczonych książek o artyście wybrałam jedną: PPP. Pasolini, un segreto italiano Carla Lucarellego, niezwykle osobistą opowieść o tym, co doprowadziło autora do zakochania się w Pasolinim. Pisze w niej, że pamięta dokładnie moment, kiedy to się stało: podczas oglądania fragmentu Zgromadzeń miłosnych (Comizi d’amore). To skłoniło mnie do zadania sobie tego samego pytania, na które nie potrafię jednak udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Zakochiwałam się w Pier Paolu stopniowo i zakochuję ciągle od nowa, z każdym przeczytanym zdaniem, wierszem, obejrzanym na nowo filmem.