Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
Gazetta Italia 1068x155
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2

Strona główna Blog Strona 88

Wielki powrót Massimiliano Caldiego

0

MASSIMILIANO CALDI POWRACA DO FILHARMONII ŚLĄSKIEJ  W KATOWICACH DOKŁADNIE W 20 LAT  PO ZWYCIĘSTWIE KONKURSU IM. G. FITELBERGA

W piątek 6 grudnia, w Katowicach, Maestro Caldi stanie na czele Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Śląskiej im.H.M.Góreckiego. W Concerto-Cantata H.M. Góreckiego będzie towarzyszyć przyjacielowi i fleciście Raffaele Trevisaniemu. W programie znajdzie się również Poemat Symfoniczny  Step Noskowskiego i  Suita z filmu “La strada” (reż. Fellini) Nina Roty. Massimiliano Caldi poprowadzi tę orkiestrę  w  20 rocznicę  odległego grudnia 1999 roku, kiedy to zdobył pierwszą nagrodę jury i złoty medal orkiestry podczas szóstej edycji Międzynarodowego Konkursu Dyrygentów im. G. Fitelberga. Koncert odbędzie się także ramach inicjatyw obchodu stulecia polsko-włoskich stosunków dyplomatycznych, z okazji 40 rocznicy śmierci Nino Roty oraz obchodów Międzynarodowych Dni poświęconych H.M.Góreckiemu.

Przed powrotem do Włoch, 10 grudnia w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, Massimiliano Caldi rozpocznie próby genialnej opery komicznej Don Bucefalo z roku 1847 kompozytora Antoniego Cagnoni, którą dyrygował i nagrał na CD (Dynamic), w pierwszym nowoczesnym wykonaniu, na Festiwalu “Valle d’Itria” w lipcu 2008 roku. Premiera jest przewidziana 31 stycznia  a następne spektakle  1, 2, 14, 15 e 16 lutego 2020.

Ricciarelli di Siena

0

Składniki:

  • 400 g łuskanych migdałów w całości
  • 380 g cukru
  • 100 g cukru pudru
  • 50 g mąki 00
  • 2 białka jaj
  • 20 g wody
  • opłatek w kształcie połowy prostokąta (21×30 cm)
  • 0,5 łyżeczki drożdży cukierniczych
  • 1 łyżeczka esencji z gorzkich migdałów

Przygotowanie:

Utrzyj w młynku migdały wraz z 330 g cukru, następnie przełóż je do pojemnej miski i wymieszaj. W garnuszku zagotuj wodę z pozostałymi 50 g cukru. Kiedy otrzymany syrop stanie się mętny i zakryje łyżkę, zdejmij go z ognia i wylej na starte migdały zmieszane z cukrem. Wymieszaj dobrze, dodaj 50 g cukru pudru, mąkę oraz przesiane drożdże. Ponownie wymieszaj. Zakryj masę wilgotną szmatką, umieść w temperaturze pokojowej i odstaw na co najmniej 12 godzin.

Ubij białka na sztywną pianę dodając stopniowo pozostałe 50 g cukru pudru oraz esencję z gorzkich migdałów. “Rozbij” masę dłońmi lub szpatułką, aż do osiągnięcia odpowiedniej urabialności ciasta. Dodaj do niej białka, mieszając delikatnie od dołu do góry.

Przełóż masę na blat oprószony przesianym cukrem pudrem i wyrabiaj ją dłońmi aż stanie się ciągliwa. Uformuj z niej sznureczki i nożem potnij na mniejsze kawałki. Nadaj im wydłużoną formę naciskając końce palcami. Wytnij opłatek w kształt ricciarello i ułóż na blasze pokrytej papierem do pieczenia. Na każdym kawałku opłatka połóż po jednym ricciarello. Oprósz przesianym cukrem pudrem. Piecz w piekarniku bez termoobiegu w 110° przez ok. 10 minut: ricciarelli muszą pozostać miękkie i jasne.

Przed podaniem pozwól ciasteczkom ostygnąć. Przechowuj w blaszanym pojemniku: pozostaną miękkie i aromatyczne przez co najmniej 4-5 dni.

Smacznego!

GAZZETTA ITALIA 78 (grudzień 2019 – styczeń 2020)

0

Gazzetta Italia 78: Rysunek Beaty Malinowskiej-Petelenz zdobi najnowszą okładkę dedykowaną Wenecji, której problemy i perspektywy rozwoju są obszernie omówione przez siedmiu autorów w artykule specjalnym „Zrozumieć Wenecję”. Najnowszy numer jest też bogatszy o nową rubrykę „Dopóki jest kino, jest nadzieja”, autorstwa filmoznawczyni Diany Dąbrowskiej, która na jej łamach będzie analizowała największe dzieła włoskiego kina, począwszy od kultowego „Fanfarona”. Historia, mit i stereotypy o Machiavellim ukazuje natomiast profesor Campi, który proponuje nowatorskie spojrzenie na postać tego wielkiego florentczyka. Nie brakuje również podróży (Kalabria i Pompeje), mody (Elisabetta Franchi), sztuki, kuchni, języka włoskiego, czerwonego Ferrari oraz historii przepisu na panettone! 

Makrela gotowana na wolnym ogniu

0

Ta przepyszna, choć mało używana i niedoceniana ryba, jest pełna kwasów omega-3 i idealnie nadaje się na przystawkę czy lekkie drugie danie. 

Składniki:

2 makrele (ok. 250 g każda)
Prosecco 100/150 ml
ocet biały (1 łyżka)
imbir (wedle uznania)
5/6 liści laurowych
tymianek (wedle uznania)
czosnek (1 ząbek)
cukier (dwie łyżeczki)
sól (wedle uznania)
olej z pestek słonecznika 300 ml 

Sposób przygotowania:

Umyj dokładnie makrele. Odkrój głowy i wyfiletuj. Wyjmij ości za pomocą pęsety. Następnie wyłóż w pojemniku filety skórką do dołu; wlej prosecco połączone z octem i dodaj przyprawy. Pozostaw na 3 godziny w temperaturze pokojowej. 

Po 3 godzinach przepłucz delikatnie filety odrobiną wody. Wlej cały olej do małego garnka oraz rozgrzej go na możliwie najwolniejszym ogniu (jeśli masz możliwość, termometrem odmierz temperaturę ok. 65 stopni). Pokrój filety w romby i przełóż je do garnka, skórką do góry. Zanurz każdy kawałek całkowicie w oleju i nie mieszając gotuj przez 5/6 minut.

Smacznego!

Wino i literatura (część pierwsza)

0

Mówić o winie oznacza konfrontować się z historią człowieka, uznać ograniczenia egzystencji i
zrozumieć, że od zawsze w naszej naturze tkwiło dążenie do transcendentalnych przeżyć
niezwiązanych z religią, całkowicie cielesnych i tragicznie doczesnych, do przezwyciężenia
(choćby chwilowego) smutku i ograniczeń wynikających z naszego życia.
Wino jest i było od zawsze, od samych początków starożytności, głównym medium tego
chwilowego uwolnienia od ziemskiego balastu. Nawet sam Platon, znany z twardych zasad, doradzał starcom picie wina.

Z drugiej strony, według Biblii to sam Bóg złożył wino ludziom w darze: „w radości pij swoje wino” (Księga Koheleta, rozdział 9); w innym fragmencie człowiek śpiewa Bogu, dziękując: „Boże mój, Panie, jesteś bardzo wielki! … Każesz rosnąć trawie dla bydła i roślinom, by człowiekowi służyły, aby z roli dobywał chleb i wino, co rozwesela serce ludzkie”; (Psalm 104).

Trudno jest sobie wyobrazić, jaki wpływ na samopoczucie człowieka starożytnego miało odkrycie
regenerujących i podnoszących na duchu przymiotów wina. W świecie, w którym żywot był trudny i krótki, a człowiek zmuszony był do ciągłej walki ze złowrogą naturą, wino musiało wydawać się
istnym darem od bogów, naturalnym towarzyszem jedzenia, czyli drugiej z niewielu dozwolonych
przyjemności…

Poza tym wino często jest jednym z niewielu źródeł uciechy pozostawionych śmiertelnikom,
słodkim remedium na ludzką niedolę, zdolnym uczynić żywot bardziej znośnym. W literaturze
radość osiągana dzięki winu stanowi oddzielny topos. Tak samo jak jego zdolność przynoszenia
ulgi w znojach życia. Już w starożytności odkryto jego cudowne cechy. Przez długi czas wino było
jedynym środkiem dezynfekującym używanym do odkażania ran, a Hipokrates uważał je za
niezbędny element każdej terapii. Zatem w zbiorowej świadomości było ono odpowiednikiem
naszego dzisiejszego jabłka odstraszającego choroby.

Prawdopodobnie krainą, w której pierwszy raz spróbowano tego smacznego napoju, była Azja
Mniejsza. Potwierdza to biblijna przypowieść, według której Noe był pierwszym hodowcą
winorośli. Przypadek chciał, że jego arka osiadła na górze Ararat, zlokalizowanej w dzisiejszej
Turcji. Tezę tę zdaje się potwierdzać perska legenda, która mówi, że wino odkryto właśnie w Persji
na dworze mitycznego króla Jamsheeda. Wieść głosi, że kazał on przechowywać kiści winogron w
wazonach, do spożycia poza sezonem. W jednym z tych wazonów z winogron zaczęła wydobywać
się piana i dziwny zapach, więc uznano je za trujące. Jednak pewna nieszczęśliwa konkubina króla,
chcąc odebrać sobie życie domniemaną trucizną, odkryła, że ta powoduje nieoczekiwaną radość i
oferuje regenerujący sen.

Jeśli to prawda, że in vino veritas, Odyseusz miał powody do obaw w związku z działaniem wina,
gdyż ryzykował zdemaskowanie jednego ze swoich misternych forteli (ważną rolę odgrywało tu
zresztą samo wino, dzięki któremu udało się przechytrzyć Polifema).
Jednakże wady wina należą do wyjątków. Dużo częściej ten boski nektar z winogron widziany jest
jako nośnik najbardziej wysublimowanej poezji, zdolny nadawać magiczne zdolności naszej wyobraźni.

Część II: kliknij tutaj

Padwa – miasto obfitości

0

Jest głośno. Wysiadając na stacji w Padwie, otaczają nas dźwięki: rytmiczny odgłos pociągu sunącego po torach przechodzi w hałas nieustannie nadjeżdżających motorini, które szybko, jeden za drugim znikają w oddali w corso del Popolo. Podążamy z wolna ich śladem, przyjmując wręczaną nam ulotkę, zachęcającą do odwiedzenia kaplicy Scrovegnich. To właśnie tam turyści udają się tłumnie na chwilę zadumy przy freskach Giotta, które niezmiennie od stuleci zachwycają, ozdabiając wnętrze budowli.

O czasie i wadze

Padwa to miasto obfitości, choć zabawnie znana jest głównie z symbolicznych mankamentów, których śladem warto wyruszyć na klimatyczny spacer po mieście. A szukać nie musimy daleko, bo w mgnieniu oka z placu Cavour przenosimy się na ulicę VIII febbraio.  Tam, smakując gorącej kawy w Caffè Pedrocchi, warto spędzić dłuższą chwilę. Ta stylowa caffetteria, okrzyknięta kawiarnią bez drzwi, zasłynęła jako otwarte przez całą dobę miejsce spotkań miejscowych intelektualistów. Dziś, przy eleganckich stołach nakrytych białym obrusem, oprócz kawy spróbować można także regionalnej kuchni i stać się milczącym obserwatorem przechodniów i życia miasta.  Pozwólcie, aby udzieliła się wam nieśpieszna aura, a kawiarnia bez drzwi okaże się również kawiarnią… poza czasem.

O jego upływie przypomni wam wieża zegarowa na otoczonej cienistymi arkadami Piazza dei Signori, gdzie, zwłaszcza wieczorami, kwitnie życie towarzyskie. Plac przywodzi na myśl wielki, przestronny salon i tylko uważne oko turysty dostrzeże, że na tarczy astronomicznego zegara, zdobionego znakami zodiaku, brakuje wagi. Ich całe zatrzęsienie odnajdziemy jednak na sąsiadujących ze sobą Piazza della Frutta i Piazza delle Erbe, rankiem wypełnionych po brzegi straganami. Oba place przez stulecia stanowiły centrum miejscowego handlu i poniekąd, po dziś dzień spełniają swoją rolę zamieniając się w barwny plac targowy. Wśród kramów unosi się zapach ziół, a kolorowe pęki kwiatów zaglądają do skrzynek z pomidorami, budząc w przechodniach tęsknotę za skrawkiem zieleni.

Podążajcie zatem dalej, najpierw via Roma, a następnie via Umberto I, która kończąc się rozłoży swe ramiona jakby w powitalnym geście, wprowadzając was na Piazza Prato della Valle. Tam, na placu, mimo, że nazywanym łąką bez trawy (Prato senza erba), odnajdziecie jednak odrobinę zieleni na eliptycznej wysepce Isola Memmia, którą opływa wąski kanał. Jego brzegów strzegą dumne posągi 78 zasłużonych, a wśród nich, w doborowym towarzystwie wielkich poetów i pisarzy włoskich – takich jak Ludovico Ariosto i Torquato Tasso – wypatrzyć można statuy dwóch królów Polski: Jana III Sobieskiego i Stefana Batorego, którym obecnie na głowach przesiadują gołębie.

O imionach i odkrywaniu

Od Piazza Prato della Valle już tylko dwa kroki dzielą was od spotkania ze świętym bez imienia. Bez imienia, bo mieszkańcy Padwy mówiąc „il Santo”  nie mają najmniejszych wątpliwości o kogo chodzi. Święty Antoni patronuje bazylice nieustannie przyciągającej rzesze wiernych, wybudowanej na miejscu średniowiecznego kościoła Santa Maria Mater Domini. Basilica del Santo z wieńczącymi ją wieżyczkami i kopułami w stylu bizantyjskim, za którymi zadziera się głowy, stanowi najbardziej rozpoznawalną budowlę sakralną w mieście.

Padwa to miasto obfitości, które daje z siebie tyle, ile zechcemy przyjąć i ironicznie, ukazując nam to, czego mu brak, pozwala dostrzec jego kompletność. To tajemnicza i urokliwa studnia bez dna, z której można czerpać nieprzerwanie i za każdym razem odkrywać na nowo. Zatem, gdy już złożycie wizytę świętemu bez imienia, zasmakujecie elegancji w kawiarni bez drzwi i odpoczniecie na łące bez trawy, zaglądnijcie do przytulnych kawiarni w uliczkach, których nazw nie pamiętacie i zwróćcie swoje kroki na gwarne piazze, gdzie odgłos mielonej kawy stanowi tło nieśpiesznych rozmów. Zanurzcie się w życiu codziennym Padwy, bo jak pisał Paulo Coelho, to właśnie w barach, gdzie opowiada się historie i spotyka zwykłych ludzi, miasto ukazuje swoje prawdziwe oblicze.

Szlachetność i aktualność komunikacji gestów

0

Wchodzę do zatłoczonej kawiarni, w której nie mogę zbliżyć się do baru. Swoim spojrzeniem docieram do barmana, do którego, nie wydobywając z siebie ani słowa, wykonuję kilka jasnych gestów. Zamawiam espresso i croissanta. Dwaj znajomi znajdujący się po przeciwnych stronach hałaśliwej, ruchliwej ulicy, witają się na odległość, porozumiewając się dokąd i w jakim celu idą, a może nawet umawiają się na spotkanie poprzez gesty. Rozmawiając z pewną osobą orientujemy się, że za jej plecami pojawia się nasz przyjaciel, który ostrzega nas gestykulując o tym, co możemy powiedzieć, a czego nie podczas rozmowy lub jaki typ osoby mamy przed sobą.

Przykłady użycia gestykulacji są nieskończone, podobnie jak sposoby interakcji międzyludzkiej. Gesty stanowią starożytne bogactwo przekazywane z pokolenia na pokolenie, które na przestrzeni wieków uległo rozmaitym przemianom. W przeciwieństwie do tego, co niektórzy błędnie sądzą, ich stosowanie nie klasyfikuje się jako przejaw niewychowania ani nie przedstawia tych, którzy je używają jako osób należących do niższej klasy społecznej. My Włosi dobrze wiemy, że język gestów jest ważny i chętnie go wykorzystujemy w komunikacji werbalnej, aby zaakcentować lub wyjaśnić nasze wypowiedzi, które są ilustrowane przez gesty, a nie tylko przekazane słownie przez rozmówcę oraz kiedy z wyboru lub konieczności komunikujemy się bez użycia słów.

Ta symboliczna komunikacja wyróżnia nas na świecie tak bardzo, że nawet karykatura Włocha ukazuje człowieka porywczego i żywiołowego, który w podekscytowaniu gestykuluje rękami. Sam rdzeń słowa ,,gest” wywodzi się z łacińskiego ,,gerere” ( znaczy: robić, wykonywać, działać), które z kolei pochodzi od greckiego czasownika polisemicznego ,,gignomai”, któremu zaś można przypisać znaczenie ,,rodzić się”, ,,robić”, ,,stawać się”. Zagłębiając się w etymologię moglibyśmy wręcz sięgnąć do niemieckiego ,,gestalten”, który oznacza ,,przybierać kształt”, dochodząc w ten sposób do terapii psychoanalitycznej ,,Gestalt”. Biorąc pod uwagę szlachetne, fascynujące, a jednocześnie nieprzeniknione ścieżki etymologiczne, które prowadzą do semantycznych korzeni gestykulacji, powróćmy do, prawdziwych w tego słowa znaczeniu, gestów stosowanych najczęściej w życiu codziennym. Gestów, uwiecznionych dzięki kinematografii i telewizji przez niezwykłych aktorów, spośród których wyróżnia się wspaniały Totò, który poza gestykulacją w niezwykle ekspresyjny sposób umiał poruszać się, niczym marionetka przeciągnięta przez nici, przypominając pewnego rodzaju break dance.

O powodach, dla których na Półwyspie Apenińskim gesty są szczególnie rozpowszechnione, istnieją różne teorie. Pierwsza z nich mówi, że to starożytni Grecy połączyli kulturowo, a na niektórych obszarach również terytorialnie, Włochy wprowadzając określone gesty do naszego języka, co uzasadniałoby fakt, że na południu gestykuluje się więcej niż na północy kraju. Kolejna teoria widzi w gestykulacji pewien rodzaj zakodowanego języka służącego do komunikowania się tak, by jednocześnie nie być zrozumiałym przez jednostki kontroli lub najeźdźców. Jeszcze inna uzasadnia zastosowanie gestów we Włoszech jako niezbędny element komunikacji między różnymi populacjami występującymi na jednym półwyspie, który po upadku Rzymu został podzielony na Babel lokalnych języków ludowych wywodzących się z łaciny. Gesty zostają następnie wprowadzone do przedstawień teatralnych, przede wszystkim dzięki Komedii dell’Arte, żywej formy teatru ludowego, która od czasu Carlo Goldoniego do noblisty Dario Fo, była w stanie urzec publiczność na całym świecie – przyczyniając się w ten sposób, dzięki mimice, nie tylko do lepszego zrozumienia przekazu, ale również do poszerzenia publiczności włoskich widzów – dzięki prężnej mowie ciała, która z czasem opracowała z wielką skutecznością pewne schematy zachowań, jak i gestów najczęściej używanych po dzień dzisiejszy jak „odczuwać głód”, „doskonałość jedzenia” lub „szaleństwo osoby”.

Ciekawostką jest to, że ta starożytna sztuka gestu od niedawna została ponownie doceniona, również na poziomie naukowym poprzez badania, które pokazują, że ich stosowanie wspomaga myślenie i zapamiętywanie. Jednym słowem, Ci którzy gestykulują podczas rozmowy, uczą się i komunikują uzyskując lepsze rezultaty. Nie jest prawdą zatem, że dobry mówca w swoim wystąpieniu powinien unikać zbyt szerokiej gestykulacji, ponieważ to właśnie gesty są niezbędne do przekazywania pojęć. W rzeczy samej, najczęściej zapamiętywane wypowiedzi to te, które są wzbogacone gestami, a to dlatego że, jak wynika z badań nad komunikacją, 70-80% informacji / upomnień, które każdy człowiek otrzymuje trafia do mózgu dzięki oczom, a zatem zobrazowanie pojęcia za pomocą gestu podwaja szansę, iż pojęcie to zostanie odebrane we właściwy sposób przez naszego rozmówcę. Aby lepiej ująć znaczenie stosowania gestów w dobie epoki social network, wystarczy porównać, jak ogromną różnice odbioru wywołuje zamieszczony na facebooku post stanowiący jedynie tekst, a jaką natomiast post z tekstem i zdjęciem. Gest jest zatem obrazem naszej myśli, kolorem, który wzbogaca i czyni naszą komunikację bardziej atrakcyjną. Dlatego też, kiedy zostajecie zaproszeni na kolację i otrzymacie przepyszne danie, pozwólcie sobie zaangażować w komunikacyjną zabawę dłoń, aby jednym gestem z dołu do góry wyrazić swój podziw. Czy też, podnosząc palec wskazujący do policzka i kręcąc nim w lewo i prawo, przekazać, że potrawa była znakomita. Jednym słowem bądźcie ekspansywni, dynamiczni i komunikatywni!

Autor komiksów we Włoszech i w Polsce

Luca Laca Montagliani (1971) artysta, pracujący również w Polsce, rozpoczął swoją działalność w 1987 roku tworząc multimedialne płyty CD (tematyczne, animacje 2D, muzyczne i z dubbingiem), filmy animowane, ścieżki dźwiękowe, gry wideo, komiksy, zajmuje się muzyką i teatrem. Zaprojektował graficznie w roku 2013 włoskiego krasnala we Wrocławiu i narysował pierwszy przewodnik komiksowy “Wrocław – Komiksowy spacer” (przy współpracy z Ośrodkiem Pamięć i Przyszłość) do tekstów Marcello Murgi. Poza tym prowadzi różnego typu warsztaty komiksowe dla dzieci i dorosłych we Wrocławiu, Łodzi i w Warszawie. W 2014 roku przeprowadził się do Polski, do Kozienic gdzie prowadzi kurs rysunku komiksowego dla dzieci i lekcje języka włoskiego w Kozienickim Domu Kultury. W Warszawie przy współpracy z Fundacją Ja Kobieta, Instytutem Pamięci Narodowej oraz uczniami dwóch warszawskich szkół średnich tworzy komiks “Siła i Nadzieja – Dziewczęta z Ravensbruck“. Historia kobiet z jednego z niemieckich obozów koncentracyjnych. Całemu projektowi towarzyszyły byłe więźniarki z Ravensbruck. W 2016 roku opublikował komiks na temat ruchu społeczno-politycznego „Solidarność a Wrocław”, napisany i narysowany razem z Fabio Celonim i Marco Turinim i wydany przez Ośrodek Pamięć i Przyszłość. Montagliani zaprojektował również trzy okładki Gazzetta Italia i ironiczny plakat „GestItaliani”, który dołączony jest do bieżącego numeru. Współpracował także z Giorgio Rebuffi, Giulio Chierchini, Odrillo, Puck, Alan Ford, Kinder Ferrero, Rai Due, Marvel USA, Diabolik, Roberto 'Freak’ Antoni, Il Secolo XIX, NDA Edizioni, 001 Edizioni, Edizioni Joker, Fundacja Federico Calabresi, Ośrodkiem Pamięć i Przyszłość, Fundacją Ja Kobieta, Gazzetta Italia, Centro Fumetto Andrea Pazienza, Lucca Comics and Games, Lucca Junior i Il Male di Vauro e Vincino.

Dolomity – motocyklowy raj

0

Dzień pełen wrażeń w regionie Trydentu podczas podróży z widokami zapierającymi dech w piersiach. Największe wrażenie robi przebycie trasy na motorze – i rzeczywiście, gdy motocykliści mijali samochody, kierowców ogarniała zazdrość, bowiem stali w korku, uwięzieni w swoich maszynach odpornych na zapach trawy, żywicy i czystego górskiego powietrza.

Do miejscowości Cadore wjeżdża się okrążając obmurowanie stworzone ze szczytów Dolomitów, układających się w koronę w dolinie Anisiei, w której znajduje się święta rzeka Piawa; góry wchodzące w skład masywu Cadini di Misuria to Tre Cime di Lavaredo i la Croda dei Toni. W 1931 roku została zbudowana tama, dzięki której krajobraz zyskał małe jezioro o tej samej nazwie, co wyłaniająca się nieopodal miejscowość Auronzo. Kierujemy motory w stronę przełęczy Gardena, mijając pełną wdzięku dolinę Badia, zwróconą na zachód w stronę szczytów znajdujących się w parku krajobrazowym Fanes-Sennes-Braies. Zdjęcie przejścia przez przełęcz Sella, gdzie pasmo górskie Sassolungo przyprawia o zawrót głowy ze swoimi 3115 m.n.p.m. wysokości od strony najwyższego wzgórza Sasso Levante zaraz obok centralnego szczytu Cinque Dita i najbardziej masywnego Spallone.

Znalazłszy miejsce parkingowe, wybraliśmy się na godzinną wycieczkę do schroniska Emilio Comici u stóp Sassolungo z przepięknym widokiem na dno doliny. Dla motocyklistów jedną z zalet Trydentu jest możliwość wyboru trasy według stopnia trudności i dopasowanie go do własnych wymagań. Najbardziej doświadczeni znajdą z pewnością coś dla siebie w jeździe przez przełęcze z dziesiątkami krętych dróg i zakrętów na zboczach stromych urwisk. Także motocykliści, którym towarzyszą partnerki, mogą w pełni cieszyć się widokiem niezwykle pięknej natury. Kilka kilometrów za zakrętem przełęcz Sella oddziela zejście do przełęczy Passo Pordoi – obowiązkowego punktu wycieczki. Od tego przejścia duże wrażenie robi widok kolejki liniowej, poruszającej się niemal pionowo na wysokość 2950 m.n.p.m., aż do naturalnie utworzonego tarasu na górze Sass Pordoi, gdzie można podziwiać jedną z formacji skalnych w całej okazałości – jak na mój gust, najpiękniejszą na świecie. Cztery minuty później rozciąga się przed nami sceneria księżycowa, w której dominują odcienie bieli i szarości, pionowe skały przypominające ściany katedry oraz głębokie wąwozy kojarzące się z amerykańskim Wielkim Kanionem.

Zamykając oczy, można sobie wyobrazić to samo miejsce tysiące lat temu, gdy wszystko to było pod powierzchnią morza. Dla tych, którzy chcą doświadczyć trudnej wyprawy od Sass Pordoi poleca się wspinaczkę na Piz Boè (3152 m.n.p.m.), co stanowi najwyższy szczyt w paśmie Gruppo del Sella. Piękno widoku porusza dzięki harmonii między zielenią dolin, okazałością wzgórz i błękitem nieba. Nasyceni nadmiarem przełęczy, schodzimy do miejscowości Arabba, by później przejść do niższego Campolongo, a potem ponownie do doliny Badia. Na uwagę zasługuje sama miejscowość Badia, rozciągająca się wzdłuż drogi krajowej 244, gdzie można znowu podziwiać góry parku krajobrazowego Fanes-Sennes-Braies. Ostatnia szansa na nasycenie się krajobrazem przed pożegnaniem (przynajmniej w tym roku) z jaśniejącymi blaskiem szczytami Dolomitów. 

Zaimki dopełnienia bliższego i dalszego

0

Aby zrozumieć różnicę między zaimkami dopełnienia bliższego, pronomi diretti (mi / me, ti / te, lo / lui, la / lei, La / Lei, ci / noi, vi / voi, li / loro, le / loro) a zaimkami dopełnienia dalszego, pronomi indiretti (mi / a me, ti / a te, gli / a lui, le / a lei, Le / a Lei, ci / a noi, vi / a voi, gli / a loro) niezbędne jest dobrze zrozumienie czym jest zaimek. W językoznawstwie zaimek stanowi odmienną część mowy, która pełni różne funkcje. Najważniejszą jest bez wątpienia funkcja ”zastępcza”, jako że zaimek często zastępuje rzeczownik i w konsekwencji stanowi element, który uzupełnia wypowiedź. Zaimki są niezbędne do odniesienia się do kontekstu wypowiedzi w przypadku języka mówionego lub poprzedzającego go elementu w tekście w przypadku języka pisanego. Ich użycie pozwala piszącym lub mówiącym wyrazić się w sposób płynny i bez powtórzeń, czyniąc tekst bardziej naturalnym i dobrze skonstruowanym.

Wypowiedzi takie jak Widzę, Słyszę czy Powiedział/-a są oczywiście poprawne pod względem gramatycznym, ale mogą wystąpić tylko w określonej sytuacji komunikacyjnej, aby nie ryzykować utraty znaczenia. Wcześniej wymienione wypowiedzi mogą zostać uzupełnione i rozwinięte, jeśli postawimy sobie proste pytania: Co widzę?, Co czuję? lub Co powiedział/ała? Kto powiedział?. Odpowiedź na nie, z gramatycznego punktu widzenia, stanowi dopełnienie, które może być zastąpione przez zaimek. Pytanie, które nasuwa się w tym momencie, brzmi: jaka jest różnica między pronome diretto a pronome indiretto. Odpowiedź jest prosta: pierwszy zastępuje dopełnienie bliższe (complemento oggetto diretto), drugi natomiast dopełnienie dalsze (complemento oggetto indiretto). Aby lepiej zrozumieć różnicę, posłużmy się przykładami:

Mi piace la cucina italiana. (Lubię kuchnię włoską.)

Non mi piace il mio lavoro. (Nie lubię mojej pracy.)

La cucina italiana” i “il mio lavoro” z gramatycznego punktu widzenia stanowią dopełnienie bliższe. Słowo diretto czyli ”bezpośredni” w tym przypadku jest zasadnicze, ponieważ dopełnienie występuje bez żadnego spójnika bezpośrednio po orzeczeniu. Complemento oggetto diretto w języku włoskim odpowiada na te same pytania chi? che cosa?, co w odniesieniu do dopełnienia bliższego w języku polskim, a mianowicie w bierniku kogo? co? i dopełniaczu kogo? czego?.

Leggo – cosa? -un libro. (Czytam – co? – książkę.)

Lo leggo.

Sento – chi?- la mia amica. (Słyszę – kogo? – moją koleżankę.)

La sento. 

Non ascolto – cosa? – la musica classica. (Nie słucham – czego? muzyki klasycznej.)

Non la ascolto.

Complemento oggetto indiretto natomiast przeciwnie, nie łączy się bezpośrednio z orzeczeniem, lecz za pośrednictwem przyimka a. W przeciwieństwie do języka polskiego, w którym pojawia się w celowniku (komu? czemu?), nadrzędniku (kim? czym?) i miejscowniku (o kim? o czym?), w języku włoskim odpowiada tylko i wyłącznie na pytania komu? czemu? (a chi? a che cosa?).

Ho inviato la lettera – a chi? – al mio amico italiano. (Wysłałem list – komu? – mojemu włoskiemu przyjacielowi.)

Nie można jednak zapominać, że język włoski jest pełen wyjątków. Istnieją bowiem czasowniki, do których nie możemy zastosować takich samych pytań, co w języku włoskim. Jednym z nich jest czasownik ringraziare – dziękować, który w języku polskim odpowiada na pytanie komu?, we włoskim natomiast kogo? co? i w konsekwencji wymaga dopełnienia bliższego – ringraziare qualcuno, a nie dopełnienia dalszego ringraziare a* qualcuno. Do grupy czasowników, które zachowują się przeciwnie do języka polskiego należą również: aiutare (qualcuno) – pomagać komuś, chiedere (qualcosa) – pytać o coś, chiamare (qualcuno) – dzwonić do kogoś, domandare (a qualcuno) – pytać kogoś, insegnare (a qualcuno) – uczyć kogoś, interessare (a qualcuno) – interesować kogoś.

Zarówno zaimki dopełnienia bliższego, jak i dopełnienia dalszego dzielą się na zaimki akcentowane (forma tonica), które występują przed czasownikiem i nieakcentowane (forma atona), które stawiamy po czasowniku. 

Bene, ti presto i soldi. (Dobrze, pożyczę Ci pieniądze.)

Bene, presto i soldi a te.  (Dobrze, pożyczę pieniądze [właśnie] Tobie.)

Pierwszy podany przez nas przykład jest neutralny, natomiast drugi jest nacechowany i podkreśla się w nim fakt, że pożyczę pieniądze właśnie Tobie, a nie komuś innemu. 

W przypadku czasowników modalnych potere – móc, volere – chcieć i dovere – musieć lub czasowników takich jak sapere – wiedzieć/umieć, które mogą łączyć się z drugim czasownikiem w bezokoliczniku, zaimek może wystąpić zarówno przed, jak i po czasowniku. W drugim przypadku jednak zostaje połączony bezpośrednio z bezokolicznikiem, po odcięciu końcowej samogłoski -e.

  • Puoi bere il caffè?
  • Certo che lo posso bere./Certo che posso berlo.

Pompeje

0

Dwa tysiące lat temu starożytne miasto dotknięte srogim gniewem Wezuwiusza na długie wieki usnęło pod grubą warstwą pyłu wulkanicznego. Po latach zapomnienia odnaleziono je ponownie dopiero w XVII wieku. Tutejsze wykopaliska to spełniony sen miłośników archeologii i kultury klasycznej. Pochodzące stąd znaleziska dały historykom jedyny w swoim rodzaju wgląd w przeszłość tego miejsca i osobiście opowiadają nam o tym, jak wyglądało życie jego mieszkańców.

Pompeje leżą na południu Włoch w dzisiejszej Kampanii, nad Zatoką Neapolitańską. Rzymianie przynieśli tam za sobą genialne budownictwo i kulturę, które w ówczesnym świecie nie miały sobie równych. Do Pompejów napływała ludność z odległych kolonii, przywożąc ze sobą egzotyczne dobra i nowe sposoby życia. Nadmorskie położenie miasta zapewniało dostęp do międzynarodowych szlaków handlowych. To było miejsce z oknem na świat. Podczas wizyty w Pompejach możemy postawić stopy wprost na tych samych kamieniach, po których chodzili starożytni Rzymianie. Jeden dzień to zdecydowanie za mało, żeby dokładnie zwiedzić wszystkie wydzielone przez archeologów części miasta, w których znajdują się budynki mieszkalne i publiczne, miejsca pracy, rozrywki i kultu religijnego. Mieszkańcy starożytnego miasta niemalże otwierają przed nami swoje domy i zapraszają nas do środka. Najbogatsi pompejańczycy mieszkali w eleganckich willach, wyposażonych w ozdobne i użytkowe instalacje wodne, których ściany zdobiły malowidła wykonane za pomocą cennych pigmentów pochodzących z odległych krańców Imperium. Biedniejsi żyli w piętrowych budynkach, których schody, podobnie jak w dzisiejszym Neapolu, wychodziły wprost na ulicę.

Oprócz słynnych rzymskich uczt, podczas których bez umiaru rozlewano wino i oddawano się największym przyjemnościom życia, jakimi są towarzystwo i dobre jedzenie, w Pompejach, jak w każdej metropolii, często jedzono poza domem. Świadczą o tym pozostałości ulicznych jadłodajni ulokowanych wzdłuż głównych arterii miasta, w których najprawdopodobniej sprzedawano posiłki na wynos. Życie w koloniach rzymskich nie sprowadzało się bynajmniej do szarej codzienności. Imperium, które było w stanie zapewnić dobrobyt większości mieszkańców swoich metropolii, w wolnym czasie oferowało obywatelom liczne rozrywki. W Pompejach odbywały się przedstawienia i walki gladiatorów w położonym centralnie Teatro Grande lub, z okazji większych świąt, w ogromnym Anfiteatro na obrzeżach miasta, który również dzisiaj pełni rolę areny koncertowej.

O umiłowaniu piękna świadczy bogata sztuka i architektura Pompejów. Wnętrza prywatnych domów często zdobiły rzeźby z brązu lub marmuru oraz przedmioty użytkowe w wysmakowanej stylistyce. Na ścianach budynków powstawały obrazy i misterne mozaiki. Treść tej twórczości jest niewyczerpanym źródłem informacji o sposobie życia i stanie umysłu tego społeczeństwa.

Podobnie jak dwa tysiące lat temu, na obrzeżach miasta rosną cyprysy, drzewa oliwne i sosny piniowe. Po wielogodzinnym zwiedzaniu wykopalisk zmęczeni turyści mogą na chwilę odetchnąć w ich łaskawym cieniu. Wdychając zapach kwitnących oleandrów i owocujących drzew cytrynowych, tych samych, które rosły dwa tysiące lat temu w tutejszych ogrodach, można by pomyśleć, że natura nie zna pojęcia czasu i pozostaje niewzruszona wobec wielkich ludzkich tragedii.

Trudno powiedzieć, czy mieszkańcy Pompejów mogli przygotować się na nadchodzące nieszczęście. Wcześniej, w 62 roku region ten dotknęło ogromne trzęsienie ziemi, pociągające za sobą wiele zniszczeń. W momencie wybuchu Wezuwiusza miasto nie było jeszcze w pełni odbudowane po wcześniejszej tragedii. Historycy twierdzą, że erupcja wulkanu rozpoczęła się 24 sierpnia 79 roku i trwała przez około trzy dni. Podobno już wcześniej widać było wydobywający się z niego dym i odczuwalne było drżenie ziemi. Wiele osób szukało schronienia lub podjęło próbę ucieczki, o czym świadczą odnalezione w okolicy Pompejów zbiorowiska szczątek ludzkich, przy których znaleziono biżuterię i złote monety. Najprawdopodobniej w momencie krytycznym wydobywający się z Wezuwiusza pył wulkaniczny i lapille sprawiły, że nad Pompejami zapanowała ciemność. Trudno sobie wyobrazić, jak wielkie musiało być przerażenie ludzi, którzy próbowali przetrwać wraz ze swoimi bliskimi, o czym świadczą gipsowe odlewy w formie ciał ludzkich, które pochłonęła tragedia. Nowym refleksjom nad Pompejami sprzyja wystawa monumentalnych rzeźb polskiego artysty Igora Mitoraja, którą można zobaczyć do 8 stycznia 2017 r. Wśród antycznych ruin rozstawiono wykonane z brązu klasyczne posągi mitycznych postaci dotknięte przedziwną defragmentacją. Ich zranione sylwetki i szlachetne twarze wzbudzają w nas czułość i melancholię. Wielkie katastrofy nakazują porzucić dotychczasowe formy życia i zbudować nowy porządek, zmuszając do głębokiej refleksji nad tym, jak niepewne są ścieżki ludzkiego losu. Pamiętając o tym, że zawsze wszystko może się zdarzyć — zaczynamy bardziej cenić i szanować życie.