Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 97

Jeden dzień w Pizie

0

Mam wrażenie, że Krzywa Wieża i Piza są trochę jak papużki nierozłączki – przynajmniej w naszym przeciętnym systemie skojarzeń. Nie ukrywam, że sama również przez całe życie marzyłam o pamiątkowym zdjęciu typu „mistrz kung-fu podtrzymujący zagrożony zawaleniem się zabytek”, ale mój miejscowy przewodnik po mieście szybko wybił mi ten pomysł z głowy: „Vuoi fare la scema anche tu?”. Otóż to, mieszkańcy Pizy zdecydowanie woleliby, żeby przybywający do nich goście mieli nieco bardziej ambitne plany niż poprawne ustawienie się do zdjęcia z Krzywą Wieżą, zjedzenie margherity czy przespacerowanie się główną aleją pełną międzynarodowych sklepów z odzieżą.

Podczas specjalnej wycieczki organizowanej przez Urząd Gminy San Giuliano Terme miałam okazję przekonać się, że ta część Toskanii ma do zaoferowania dużo więcej. Wystarczy poświęcić chwilę dłużej na odnalezienie tych nieodkrytych jeszcze przez większość turystów miejsc. Chętnie Wam w tym pomogę!

Co więc zobaczyć?

Fondazione Cerratelli – chyba nikt na całym świecie nie może pochwalić się większą kolekcją strojów operowych, teatralnych i filmowych – to stowarzyszenie ma ich w sumie ponad 30 tysięcy! W siedzibie Villa Roncioni w San Giuliano Terme pod Pizą zobaczymy m.in. oryginalne kreacje z najbardziej znanych dzieł Pucciniego. Czemu służy ta zadziwiająca kolekcja? Poza tym, że naprawdę cieszy oko, stale wspomaga przyszłych mistrzów krawiectwa. Który początkujący projektant nie marzy, żeby uczyć się na takich przykładach? Miałam przyjemność wypożyczyć jeden ze strojów na uroczystą kolację w zapierającej dech w piersiach willi Villa Alta – jeśli planujecie wesele to polecam wziąć to miejsce pod uwagę!

Certosa di Calci – klasztor Kartuzów z połowy XIV wieku, który zachował się w bardzo dobrym stanie i dzięki temu pozwala doskonale wyobrazić sobie jak wyglądało życie zakonników za  zamkniętymi murami. Polecam spacer z przewodnikiem! Zdradzi Wam na przykład, że w klasztorze można było rozmawiać tylko podczas niedzielnej przechadzki i między innymi właśnie dlatego koty Kartuzów nigdy nie miauczały – zapewne wiedziały, że nie należy przeszkadzać w ciągłej medytacji.

Frantoio Toscano del Rio Grifone – bo czym byłaby wycieczka do Toskanii bez degustacji oliwy i wina z widokiem na słynne skąpane w słońcu wzgórza. Tutaj zobaczycie, jak tłoczyło się oliwę kiedyś, a jak robi się to teraz, spróbujecie tradycyjnych toskańskich potraw, wina i grappy domowej produkcji. Niezwykła rodzinna tradycja, którą gospodarze chętnie dzielą się z gośćmi.

Terme di San Giuliano – tu można poczuć się jak starożytni rzymianie, którzy udawali się do łaźni miejskiej i zapominali o bożym świecie. Baseny, groty z mikroklimatem, hydromasaże i to wrażenie, jakby hałas i pośpiech nigdy nie istniały. Do tego restauracja na światowym poziomie – wyobrażacie sobie lody z borowików, perliczkę i semifreddo z kremem z kasztanów? Chyba mogłabym tam zamieszkać…

A w samej Pizie? Oczywiście spacer po mieście sam w sobie jest przyjemnością, zwłaszcza jeśli po drodze do Krzywej Wieży zajrzymy do Museo Nazionale di San Matteo czy na wystawę Igora Mitoraja Angeli. Warto dokładnie obejść naokoło słynną Katedrę przy Piazza dei Miracoli – na jednej z jej bocznych ścian znajdziecie ułożone pionowo dziurki. Legenda głosi, że to ślad pazurów wbitych niegdyś przez diabła. Podobno nie da się ich policzyć, bo za każdym razem wynik jest inny. Nawet nie miałam odwagi spróbować!

Co zjeść?

Koniecznie należy spróbować Ceciny – to placek z mąki z ciecierzycy, często podawany w bułce z dodatkami lub jako przystawka. Polecam knajpkę Il Montino. Kolejka gwarantowana, ale warto odstać swoje. Poza tym oczywiście w walizce wraca z nami makaron Martelli oraz butelka pysznego toskańskiego wina – do wyboru, do koloru (ja wybrałam to z Cortony). A na uroczystą, wykwintną kolację (na którą absolutnie w Toskanii należy sobie pozwolić!) zaprasza przesympatyczny i niezwykle uzdolniony szef kuchni Luca Micheletti, którego dań możecie skosztować w Locanda Sant’Agata.

Gdzie się zatrzymać?

Jeśli zależy Wam na dobrej lokalizacji, to polecam Hotel La Pace, który znajduje się przy samej stacji kolejowej i zaledwie kilka kroków od najważniejszych muzeów i zabytków w mieście. Jeśli zaś wolicie spokój i urokliwe widoki o poranku to Airone Pisa Park Hotel na pewno przypadnie Wam do gustu. W obu przypadkach przemili właściciele, pyszne śniadania i obsługa mówiąca po angielsku, co we Włoszech naprawdę może okazać się niezwykle przydatne!

Skąd dolecieć?

Do Pizy bezpośrednio dolecimy tanimi liniami z portów lotniczych w Gdańsku, Krakowie i Warszawie-Modlin – niestety tylko w sezonie letnim (kwiecień – październik). Ja skorzystałam z usługi włoskiego przewoźnika Alitalia (lot z przesiadką w Rzymie).

Więcej zdjęć i szczegółowych informacji o wszystkich miejscach znajdziecie na moim blogu www.via-italiana.com.

Udanej podróży!

Przedstawiamy Irenę Gretter z Trydentu, czyli Street Fashion i fascynacja modą

0

W tym numerze mam przyjemność przedstawić Wam Irenę Gretter z Trydentu, która po licencjacie z Fashion Design na Politechnice w Mediolanie przerywa studia i zaczyna pracę w jednym z mediolańskich showroomów. Rozpoczyna sześciomiesięczny staż, zostaje zatrudniona i pracuje przez kolejne pół roku, a następnie postanawia przerwać swoją karierę i wrócić na studia podyplomowe z komunikacji w modzie.

 

Miłej lektury!

Pozdrawiam serdecznie,

Wasza korespondentka z Mediolanu,

Magdalena Makowska (magdalena.makowska@yahoo.it)

 

Magdalena Makowska: Cześć Irene, czym się zajmujesz na co dzień?

Irene Gretter: Aktualnie jestem na sześciomiesięcznym stażu w agencji komunikacji, który jest obowiązkowy, by skończyć studia i otrzymać dyplom z komunikacji w modzie.

Jestem odpowiedzialna za dział mody i lifestyle’u wraz z trzema koleżankami. Uczę się dużo, nawet jeśli czasem praca ta jest trochę stresująca.

 

MM: Jak opisałabyś swój styl?

IG: Otóż mój styl jest dość osobisty w tym sensie, że nie lubię śledzić panujących tendencji. Jeśli w tym roku są na przykład modne koronki, wolę ukazać ten trend zgodnie z moim stylem, unikając upodabniania się do innych. Zakładam koronkę, tak, ale w bardziej szczególny sposób. Lubię zdecydowane rzeczy i staram się je dostosowywać do mojego gustu. Podobają mi się ciemne kolory; zwykle chodzę ubrana na czarno, szaro albo wybieram neutralne barwy, rzadko ubieram się na kolorowo. Nie lubię rzeczy zbyt wyszukanych i zbyt jaskrawych, przez co mój styl dość minimalny. Nie jest to z pewnością styl, który się wyróżnia.

 

MM: Czym jest dla Ciebie moda?

IG: Moda jest dla mnie czymś bardzo osobistym. Nawet jeśli istnieją pewne trendy, które co roku są znacznie bardziej powszechne i ukazywane we wszystkich gazetach. Dla mnie moda jest czymś, co muszę czuć jako coś własnego. Każdy może mieć swój własny styl, każdy może śledzić modę zgodnie z własną wolą, czyli założyć coś rzucającego się w oczy, co może się podobać jedynie tej osobie, która to nosi, ale właśnie w ten sposób może się wyróżniać.

 

MM: Chciałabyś coś dodać?

IG: Chciałabym dodać, że moja pasja do mody narodziła się, kiedy byłam małą dziewczynką; zawsze lubiłam czytać gazety o modzie, oglądać programy z sesji fotograficznych i projektować ubrania, ponieważ początkowo chciałam zostać projektantką mody. Później zrozumiałam, że w rzeczywistości kreatywność w moim przypadku może być stosowana w inny sposób, a więc w komunikowaniu i poznaniu produktu nie tylko poprzez jego tworzenie. To jest właśnie to, co robię teraz.

Kącik językowy Gazzetta Italia

0

Witam wszystkich ponownie na kolejnym spotkaniu z „Kącikiem językowym”.

 

Dziś, jeśli chodzi o „wątpliwości językowe”, chciałbym odpowiedzieć na sympatyczne pytanie zadane mi przez Gosię, jedną z moich najbardziej uważnych Czytelniczek. Gosia pyta:

„Bardzo często – zwłaszcza w filmach – słyszę wyrażenie: stai a rosica’? Co konkretnie ono oznacza?”

Droga Gosiu, zacznijmy od tego, że rosica’ jest skrótem, apokopą od czasownika w bezokoliczniku rosicare. Takie skracanie jest bardzo charakterystyczne dla dialektu rzymskiego – usuwa się dwie ostatnie litery, wymawiając z naciskiem: che stai a fa’? Che stai a di’? Aspetta un attimo, sto a veni’! [Co robisz? Co mówisz? Poczekaj, już idę!] (Wyrazy z apokopą piszemy z apostrofem, nie z akcentem – nie dotyczy to pewnych wyjątków.)

Sam czasownik rosicare znaczy gryźć, przeżuwać powoli. Naturalnie, w cytowanym wyżej zdaniu chodzi o wyrażenie (una espressione di rinnovamento se consideriamo… cytat z artykułu zaczerpniętego z La Repubblica z dnia 1 grudnia 2014, firmowanego nazwiskiem uznanego autorytetu – osoby ciekawe mogą same iść szukać słynnej igły w stogu siana) idiomatyczne. Znaczy ono tyle co: „zazdrościsz?”, „żal ci?”, „szkoda ci?”. Z całą pewnością osoba, która sięgnęła po to wyrażenie, cieszyła się z własnego sukcesu, natomiast rozmówca, najprawdopodobniej, robił wszystko, byleby zdyskredytować i umniejszyć znaczenie tegoż sukcesu, będąc równocześnie zawistnym i purpurowym ze złości. W tym momencie pierwsza osoba z sarkazmem pyta: Stai a rosica’? Mam nadzieję, że moje wyjaśnienie okazało się pomocne.

 

Teraz powróćmy do naszych przysłów i idiomów ze zwierzętami. Dziś zobaczymy, co możemy powiedzieć z użyciem nazw zwierząt na literę T: toro [byk], tartaruga [żółw], tarantola [tarantula] i topo [mysz].

 

Toro [byk]:

  1. Prendere il toro per le corna [wziąć byka za rogi]: oznacza odważne stawienie czoła trudnej sytuacji.
  2. Tagliare la testa al toro [dosł. uciąć bykowi głowę]: zakończyć pewną kwestię, ucinając ją krótko. Per non fare torto a nessuno taglio la testa al toro; non accetto nè l’invito di Luca, nè quello di Gianni. [Żeby nikomu nie sprawiać przykrości, utnę głowę bykowi; nie przyjmę ani zaproszenia Luki, ani Gianniego.]

Tartaruga [żółw]:

  1. Essere o camminare come una tartaruga [być/chodzić jak żółw]: być niezwykle powolnym.

Tarantola [tarantula]

  1. Avere la (essere morso dalla) tarantola [być (zostać ugryzionym przez) tarantulę]: być bardzo niespokojnym, nie móc usiedzieć w miejscu.

Topo [mysz]:

  1. Essere un topo di biblioteca [być myszą biblioteczną]: być gorliwym bywalcem bibliotek.
  2. Un topo d’appartamento [dosł. mysz mieszkaniowa]: w odniesieniu do złodzieja, który „czyści” mieszkania pod nieobecność właścicieli.

 

Do usłyszenia za miesiąc. Piszcie do mnie!

 

W stylu włoskich samochodów jest dusza narodu artystów i wynalazców

0

Artykuł został opublikowany w numerze 46 Gazzetty Italia (luty 2015)

„Innowacje, odwaga, osobowość: to są i będą musiały być 33 cechy włoskich samochodów. Naród bogaty w pomysły, żeby zwyciężyć, nie może być konserwatywny.”

Włodzimierz Zientarski, fot. Piotr Suzin

Włodzimierz Zientarski, redaktor naczelny pisma „Auto Moto Sport” nie ma wątpliwości: „w życiu zwycięża ten, kto jest gotowy na zmiany. Naród włoski od zawsze chciał coś zmienić, mimo iż ostatnimi czasy włoska motoryzacja skupia się bardziej na globalizacji finansowej niż na wprowadzaniu przełomowych zmian w sektorze”.

Zientarski w 1985 roku zdobył prestiżową nagrodę telewizyjną – „Wiktora”, jest wiodącą postacią na polskiej scenie motoryzacyjnej. Gospodarz programów telewizyjnych takich jak „Jarmark”, „Auto Moto Fanklub”, „4×4”, „Auto Świat TV”, „Pasjonaci” i radiowych. Wraz z córką Joanną prowadzi audycję „Odjechani” na antenie Antyradia. Od 2007 roku prowadzi także transmisję dedykowaną Formule 1 w telewizji Polsat.

„Polacy z włoską motoryzacją związani są od czasów poprzedzających drugą wojnę światową. Fiat jest oczywiście najbardziej znaną marką, lecz Polacy znają też doskonale inne – Lancię czy Alfa Romeo. W ostatnich latach pozycja grupy Fiat osłabiła się na polskim rynku, co jest związane trochę z wszechobecnym kryzysem, ale także ze zmianami wewnątrz samej grupy. Mam na myśli to, że kiedyś, gdy kupowało się Fiata, Alfę czy Lancię, wiadomo było, o co chodzi; teraz wraz z fuzją z Chryslerem zrobiło się lekkie zamieszanie. Oprócz tego Marchionne zakończył produkcję Alfy Romeo 159, modelu, który według mnie był jednym z najlepszych tej marki. Dlaczego? W porównaniu z autami niemieckimi podobnej klasy Alfa 159 była piękna i jedyna w swoim rodzaju. Oczywiście jeżeli mowa tutaj o strefie rynkowej czy finansowej, to fuzja Fiata z Chryslerem jest jak najbardziej zrozumiała, lecz automatycznie nasuwa się parę pytań: czy takie fuzje i zmiany zostaną przyjęte przez kupujących? Czy Włosi, którzy kochają sercem, ale i okiem, zaakceptują mieszankę italian style z american style?”

Z czym kojarzy się Polakom włoski samochód?

Włoski samochód kojarzy się przede wszystkim z tym, że jest to auto inne. Polacy potrafią szybko dostrzec w tłumie Fiata czy Alfę Romeo. Włoscy projektanci samochodowi są bardzo odważni, co podoba się w naszym kraju. Dobrym przykładem jest Fiat Multipla, którego osobiście testowałem. Gdy po raz pierwszy ujrzałem ten samochód, w ogóle mi sie nie spodobał, lecz gdy zacząłem go używać, zmieniłem zdanie na jego temat. Karoseria Multipli została zaprojektowana z nie lada odwagą, auto to ma także doskonały silnik i aktualnie jest modelem bardzo poszukiwanym na polskim rynku. W Polsce zmagamy się jednak nadal ze stereotypem, by nie kupować aut na „F”: Fiat, Ford i francuskich, nic bardziej mylnego! Wystarczy rzucić okiem na rankingi niezawodności, aby się przekonać, że to właśnie te samochody są często lepsze od innych.

fot. copyright Fiat Auto Polska

A co Pan sądzi o włoskich samochodach?

Dla mnie Włochy są dla motoryzacji tym, czym Paryż dla mody. Wyznaczają światu kierunek w sztuce projektowania samochodów i najważniejsze jest to, by teraz Włosi potrafili obronić tę jakże ważną rolę. Auto włoskie jest dla mnie odzwierciedleniem włoskiej historii sztuki: w zarysie karoserii oraz wnętrz możemy znaleźć niepokój i brutalność Caravaggia, geniusz Leonarda da Vinci i całe piękno renesansu. Gdy myślę o Lanci Thesis, o jej karoserii i ogólnym wyglądzie, przychodzi mi na myśl majestat rodu Borgiów. Auto, które miało co prawda problemy z elektryką, lecz estetycznie jest boskie.

Który samochód według Pana odzwierciedla najbardziej italian style?

Takich samochodów jest wiele. Mogę zacytować 600 multipla, Fiat Coupè spod ręki projektanta Chrisa Bangle, wówczas w Centro Stile Fiat i Pininfarina. Nie można nie wspomnieć również o Cinquecento.

Jeżeli patrzymy na Włochy jako ziemię designu samochodów, które biuro projektowe jest lepsze: Pininfarina czy Giugiaro?

Powiedziałbym raczej, że jestem za I.D.E.A. (Institute of Development in Automotive Enigneer), która projektuje bardzo ładne samochody i – z tego, co mówił mi Justyn Norek – pozostawia swym inżynierom wiele swobody w projektowaniu. Wybór pomiędzy Pininfariną i Giugiaro jest bardzo trudny; obydwie mają w swoim dorobku doskonałe projekty.

Jaki jest według Pana samochód przyszłości?

fot. Piotr Suzin

Na rynku zwycięża ten, kto jako pierwszy wyobrazi sobie samochód jutra. Według mnie samochód przyszłości musi być hybrydowy i ekologiczny, ważną cechą będzie też niska awaryjność. Z bólem przyjąłem oświadczenie pana Marchionne, który podczas jednej z konferencji w Genewie stwierdził, że koncern Fiat nie zamierza koncentrować się na konstrukcji samochodu elektrycznego czy hybrydowego. Inne wielkie światowe marki idą w tym kierunku i aktualnie można powiedzieć, że jesteśmy w epoce wielkich zmian. Piękne samochody z przeszłości, nie tylko tej dalekiej, już nie wrócą, a następujące aktualnie zmiany wprowadzą na rynek samochody kompletnie inne.

Czy według Pana te technologie sprawiły, że dużo straciła także Formuła 1?

Na pewno za czasów Laudy, Hunta czy Regazzoniego człowiek był o wiele ważniejszy od maszyny. W Polsce Formułą 1 interesowało się dużo osób za czasów Roberta Kubicy, dziś F1 można oglądać w polskiej telewizji tylko dzięki właścicielowi telewizji Polsat. Zygmunt Solorz-Żak, mimo słabej oglądalności, nadal wykupuje prawa telewizyjne do transmisji, ponieważ sam jest ogromnym pasjonatem motoryzacji.

tłumaczenie pl: Szymon Przyjemski

Compagnie de Calza, prawdziwy duch karnawału weneckiego

0

“Bawić, bawiąc się” – oto motto “I Antichi”, ostatnich nadal aktywnych dziedziców Compagnie de Calza, grup zrzeszających żywiołowych wenecjan, które w XV wieku organizowały zdumiewające biesiady i spektakle, zwłaszcza podczas karnawału, mogąc się poszczycić najświetniejszymi talentami swojej epoki: aktorami i reżyserami, muzykami i scenografami, tancerzami i akrobatami, a także malarzami i architektami, takimi jak Carpaccio czy Palladio.

W tym duchu i wedle pomysłu antykwariusza Paolo Zancopè, w 1980 roku (data odrodzenia karnawału weneckiego) założona została Compagnia de Calza “I Antichi”, składająca się z członków 25 rodzin ze wszystkich klas społecznych. Od tamtej pory minęło 35 lat, w ciągu których “I Antichi” organizowali niezliczone biesiady, spektakle, potyczki poetyckie, wykłady, machiny sceniczne, ale przede wszystkim dostarczali rozrywki tysiącom osób, poczynając od siebie samych – lubiących bawić się przełamywaniem tradycyjnej dychotomii między aktorami a widzami, między występującymi a oglądającymi, między tym, kto się trudzi i tym, kto naraża się na nudę. A że “I Antichi” fatygi nie znoszą, to też nie występują, a i widzowie nie mają okazji się znudzić, przemieniając się w bohaterów uroczystości.

Ale jak i dlaczego narodziły się Compagnie de Calza? W Wenecji u szczytu jej wielkości ekonomiczno-politycznej były one swego rodzaju klubami, w których co żywsze osobistości spotykały się, aby dać upust swojej żądzy rozrywki, organizując pełne przepychu i nieco bezczelne zabawy. W czasach renesansu istniało ponad czterdzieści Compagni, które prześcigały się w organizowaniu coraz to głośniejszych celebracji, do których zatrudniano najlepszych artystów. W roku 1542 roku jedna z Compagni de Calza powierzyła Vasariemu kuratelę nad scenografią do przedstawienia Talanty w reżyserii Pietro Aretino; kolejny przykład to rok 1564, kiedy to Andrea Palladio skonstruował dla Compagni degli Accesi drewniany amfiteatr przypominający Koloseum.

Rozmach tych wydarzeń nie powinien naszego Czytelnika dziwić, jeśli pomyślimy, że przez wieki Wenecja była niezwykłą stolicą kultury; miastem, które gościło książąt, władców, szlachtę, artystów, literatów, a także uciekinierów z całego znanego wówczas świata, którzy w Wenecji stykali się z najbardziej wyrafinowanym, a zarazem pełnym występku społeczeństwem europejskim, w którym celebracjom i zabawie nie było końca. Punkt kulminacyjny osiągały one naturalnie w czasie karnawału, który mógł trwać nawet kilka miesięcy. W takich okolicznościach rola Compagni de Calza była kluczowa. Do tego stopnia, że nawet sam rząd Republiki Serenissima często wynajmował Compagnie do przyjmowania prestiżowych osobistości z Europy, które przybywały na Lagunę.

Ale dlaczego „Compagnie de Calza”? Dlatego, że to właśnie calza (renesansowe spodnie) świadczyła o przynależności do danej Compagni. Zazwyczaj lewa noga była monochromatyczna, prawa natomiast pokryta wieloma kolorami, które nawiązywały do symboli Compagni.

Co dziś pozostało z tego antycznego ducha zabawy dla ludu? Obecnie, w czasie bardzo już skomercjalizowanego karnawału, “I Antichi” utrzymują przy życiu weneckiego ducha profanacyjnej zabawy bez obaw o obrazę czci do tego stopnia, iż mówi się, że Compagnia de Calza „budzi miłość w ludzie i obawę w możnych”. Dzięki tej szalonej i nieokrzesanej trupie widzieliśmy nieświadomych niczego przechodniów wchodzących na scenę, aby czytać fragmenty „Milione” Marco Polo, braliśmy udział w surrealistycznych sztukach teatralnych o bliźniaczym bracie Casanovy, a także w makabrycznych tańcach czy potyczkach kulinarnych i wreszcie w nieodzownym Festiwalu Poezji Erotycznej, organizowanym co roku w dniu „tłustego wtorku”. Jeśli chcecie odkryć niezliczone wydarzenia w kalendarzu “I Antichi”, polecamy Wam odwiedzić ich stronę: www.iantichi.org, a jeśli jesteście akurat w Wenecji, udajcie się do przepięknego Circolo de “I Antichi” w dzielnicy Dorsoduro. Być może teraz jakiś beztroski Czytelnik, zachęcony czynami tych weneckich prowokatorów, będzie podświadomie odczuwał chęć dołączenia do “I Antichi”. Cóż, musicie wiedzieć, że nie ma możliwości zapisania się do grupy! Możliwość stania się jednym z compagni di calza zależy wyłącznie od kaprysu starszego (priore) Compagni. Na dzień dzisiejszy panuje tu swego rodzaju diarchia w osobach Luki Colferai i Roberto Bianchina, którzy z uczestników organizowanych przez siebie wydarzeń, po długich i pogłębionych badaniach nad stopniem Waszej zabawowości, oceniają, czy posiadacie cechy potrzebne do stania się częścią “I Antichi”, a jeśli odpowiedź okaże się twierdząca, zapraszają Was do siebie. Wyobraźcie sobie więc moje zdumienie, gdy kilkanaście lat temu, w środku dzikiej zabawy u boku przybyszek z Brazylii tańczących salsę, ówczesny „Priore” podszedł do mnie, mówiąc: „A więc kiedy zorganizujesz przyjęcie z okazji dołączenia do ‘I Antichi’?”

Najpyszniejsza zabawa na świecie!

Karnawał wenecki, wydarzenie, które co roku przyciąga tysiące odwiedzających, odbędzie się w tym roku od 7 do 17 lutego z tradycyjnym prologiem w weekend poprzedzający (31 stycznia – 1 lutego). Tematem tegorocznej edycji jest „Najpyszniejsza zabawa na świecie!”, czyli świąteczna odsłona EXPO 2015. Wystawa ogólna pt. „Wyżywić planetę, energia dla życia” ma od maja 2015 zwrócić międzynarodową uwagę na kwestię wyżywienia planety, produkcji żywności oraz waloryzacji tradycji kulturowych. Najintensywniejszym punktem Karnawału będzie “tłusty” tydzień, od 12 do 17 lutego. Również w tym roku wydarzenia wieczorne odbywać się będą we wspaniałych wnętrzach Arsenału. Więcej informacji na temat programu karnawału 2015 na stronie: http://www.carnevale.venezia.it/

0

Nie tylko pistacje stanowią bogate źródło wartości odżywczych, także orzechy włoskie, laskowe, ziemne, piniowe, nerkowce i migdały. W codziennej diecie każdego z nas powinna znaleźć się porcja orzechów, które uważane są za remedium na tak zwane choroby cywilizacyjne, jak cukrzyca, hipercholesterolemia czy otyłość.

Przy zakupie nasuwa się więc pytanie, które z nich wybrać: łuskane, siekane, prażone…? Bez wątpienia te w opakowaniu kuszą bardziej, ale uwaga! Nawet jeśli znajdują się w szczelnie zamkniętych pojemnikach, aby być wprowadzonymi na rynek, wymagają dodania soli i sztucznych przeciwutleniaczy, które zapobiegają jełczeniu tłuszczy i przedłużają czas przechowywania. Najlepiej więc kupować orzechy jeszcze w skorupkach.

Pomimo licznych walorów odżywczych, orzechy są – niestety! – wysokokaloryczne. Powinny być zatem spożywane jako zamiennik (a nie dodatek!) produktów o wysokiej zawartości złych tłuszczów m.in. pochodzenia zwierzęcego. Przede wszystkim należy zmienić nawyk sięgania po tę smaczną przekąskę pod koniec posiłku. Doskonale natomiast sprawdzą się jako dodatek do dania głównego, m.in. do jogurtu na śniadanie, do sałatki, do makaronu w postaci kremu czy też do mięs i ryb.

Rozsądna porcja orzechów nie powinna przekraczać 50 g dziennie (mniej więcej garść).

Dlaczego orzechy są tak ważnym składnikiem w naszym odżywianiu? W szczególności ze względu na zawarte w nich tłuszcze występujące w postaci nienasyconych i wielonienasyconych kwasów tłuszczowych (omega-3 i omega-6), które przyczyniają się do obniżenia poziomu cholesterolu we krwi.

Istotna jest także znacząca zawartość białka, która w przypadku orzechów i orzeszków laskowych wynosi około 13%, natomiast orzeszków ziemnych i piniowych do 30%. Jest to bardzo wysoki procent, który jednak nie niesie za sobą przeciwwskazań (w odróżnieniu od białek zwierzęcych). Ponadto orzechy są bogate w liczne składniki mineralne, w witaminę B i słynną ze swych właściwości przeciwutleniających witaminę E.

Wracając do naszych pistacji – plasują się one w czołówce orzechów z wyjątkowo dużą zawartością żelaza (7,3 mg na każde 100 produktu), wapnia (131 mg), fosforu (500 mg) i potasu (972 mg). Świetny wybór!

Pietro Bembo i jego ,,Rozprawy o mowie pospolitej’’

0

Częścią natury każdego języka są różnice występujące między jego odmianą mówioną i pisaną. Jest normalnym, że język wysoki, literacki czy kultury jest inny niż ten będący w potocznym użyciu. Jednak we Włoszech tak zwana ,,kwestia językowa’’ nabrała bardzo specyficznego charakteru, a to ze względu na wyraźny i długotrwały partykularyzm administracyjny, a także na używaną przez Włochów paletę odmian języków i dialektów neołacińskich (których użycie wynika często z głęboko zakorzenionych, lokalnych tożsamości).

16Osobom pytającym: ,,Czym jest język włoski?” byłoby bardzo trudno udzielić jednoznacznej i natychmiastowej odpowiedzi. Faktycznie, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że jednym z uproszczonych sposobów określenia danego języka jest upodobnienie go do wariantu mówionego i pisanego (zarówno ludu, jak i całego państwa),  to zauważymy, że w przypadku Włoch napotkamy w tym zakresie na poważne trudności. Dowodem na to niech będzie chociażby, że żaden Włoch nie ma wątpliwości, iż Dante, urodzony w 1265 roku we Florencji, był najważniejszym włoskim pisarzem, ale weźmy też pod rozwagę fakt, że zjednoczenie Włoch nastąpiło dopiero w 1861 roku, kilkadziesiąt lat po słynnych ,,Narzeczonych’’ Manzoniego.

Od początków XIV wieku na różnych dworach Półwyspu Apenińskiego stopniowo tworzyły się wędrowne społeczności uczonych i literatów. Starając się omijać problemy natury lingwistycznej, zaczęto posługiwać się językiem dworskim, który był mało stabilny i – jak miało się okazać – zupełnie nieodpowiedni w zetknięciu z nowym zagadnieniem praktycznym końca XV wieku: z silnie rozwijającym się przemysłem drukarskim wymagającym ujednolicenia języka i precyzji gramatycznej.

To właśnie w drukarni największego ówczesnego księgarza – Aldo Manuziego, Pietro Bembo, zajmując się na początku XVI wieku innowacyjnymi edycjami dzieł Dantego i Petrarki, zaczął opracowywać własną propozycję lingwistyczno-literackiego zjednoczenia języka włoskiego. Uważał, że może to nastąpić jedynie na gruncie wielkiej tradycji literackiej z wykorzystaniem metod stosowanych w przypadku klasycznej łaciny:  wzorowaniu się na Cyceronie (w przypadku prozy) i na Wergiliuszu (jeśli chodzi o poezję).

W 1525 roku wenecjanin Bembo dzięki swoim ,,Rozprawom o mowie pospolitej’’ – traktatowi, który stał się fundamentem historii włoskiej literatury i lingwistyki – przekonał literatów i uczonych do posługiwania się toskańską odmianą języka literackiego jako włoskiego” (oczywiście jedynie w piśmie). Jako modelowe dla stylu i języka liryki wskazał ,,Canzoniere’’ Petrarki (który wzorował się na Wergiliuszu), a dla prozy ,,Dekamerona’’ Boccaccia (który z kolei naśladował Cycerona). 

tłumaczenie pl: Dorota Bazylczyk

Włoska kuchnia: najczęstsze błędy

0

Zachwyceni smakami włoskiej kuchni chętnie włączamy makaron do swojego menu. Szczególnej odwagi dodaje nam fakt, że włoskie dania oparte są na prostych, zupełnie nieskomplikowanych recepturach. By przygotować włoską pastę, nie potrzebujemy również wielu wyszukanych składników. Wystarczy makaron z pszenicy durum (choćby jeden z gatunków oferowanych przez zadomowioną na polskim rynku Barillę), oliwa i ząbek czosnku. Ten zestaw to punkt wyjściowy do niemal wszystkich włoskich past. Co więcej, właśnie tyle trzeba, by przygotować najskromniejsze danie z makaronu, znane we Włoszech jako aglio-olio.

A jednak, nie zawsze udaje się przygotować prawdziwie włoskie danie. Powód tkwi w często popełnianych błędach, które powodują zawód u naszych włoskich przyjaciół, gdy w dobrej wierze próbujemy ich podjąć którymś z ich dań narodowych. Stopień zażyłości nie gra tu wtedy żadnej roli, górę bierze rozczarowanie i ból malujący się na twarzy Włocha, któremu podano rozgotowane fusilli.

W trosce o relacje polsko-włoskie, dobre trawienie i doskonałą atmosferę przy stole, wymienimy najczęstsze pomyłki-wpadki, jakich należy bezwzględnie unikać, chcąc serwować prawdziwie włoskie dania:

  1. Oszczędzanie na składnikach. Włoska kuchnia jest nieskomplikowana, a sekret jej powodzenia tkwi w jakości ingrediencji, dlatego gotując po włosku używajmy oryginalnych makaronów (tylko z pszenicy durum), prawdziwego parmezanu i aromatycznej oliwy.
  2. Rozgotowany makaron. Tylko makaron al dente jest wart włoskiego podniebienia.
  3. Stosowanie zbyt małej ilości wody do gotowania. Makaron do gotowania potrzebuje dużo wody, w przeciwnym razie ryzykujemy uzyskanie kleistego bloku.
  4. Hartowanie ugotowanego makaronu zimna wodą. Makaron musi być gorący w chwili łączenia z sosem, by w pełni wydobyć smak pasty i składników zawartych w dodatkach.
  5. Polewanie makaronu sosem na talerzu. Makaron z sosem łączymy na patelni, dzięki czemu oba składniki odpowiednio przenikają się smakiem i zapachem.
  6. Odgrzewanie makaronu. Włoską pastę podajemy zawsze niezwłocznie po przygotowaniu!
  7. Łamanie spaghetti lub krojenie makaronu nożem. Kształty pasty są odpowiednio dopasowane do dań, dlatego muszą pozostać niezmienione od momentu otwarcia opakowania, do momentu ich zjedzenia.

Autor: Luiza Wyganowska

Studniówk@, koprodukcja włosko-polska, od dzisiaj do obejrzenia w kinach w całej Polsce

0

Czy komedia dla nastolatków w stylu włoskim odniesie sukces również w Polsce? To pytanie, które od razu nasuwa się po pokazie premierowym Studniówki w reżyserii, debiutującego w tej roli, Alessandro Leone, Włocha od wielu lat mieszkającego w Warszawie. Leone, pracujący dotychczas jako producent (ma na swoim koncie między innymi filmy Bitwa o Wiedeń, Tłumacz, Closer to the moon), odważnie wybrał dla polskiej publiczności rodzaj filmu, do którego nie jest przyzwyczajona, we Włoszech natomiast ma on długą tradycję, wystarczy wspomnieć film „Notte prima degli esami” (Noc przed maturą). Studniówka to bal, który odbywa się w polskich szkołach średnich na sto dni przed maturą i wokół przygotowań do tego wydarzenia toczy się fabuła filmu. Oprócz grupy młodych, rozpoczynających karierę aktorów, grają w filmie znane polskie gwiazdy: Robert Gonera, Daniel Olbrychski, któremu towarzyszy żona Krystyna Demska-Olbrychska (doskonale debiutując jako aktorka), Jadwiga Jankowska-Cieślak, Beata Tyszkiewicz, Piotr Rogucki. Studniówk@ to sympatyczna i lekka komedia, celowo utrzymana w niezobowiązującym tonie, żeby opowiedzieć o uczuciach i niepokojach maturzystów w kosmopolitycznej Warszawie, gdzie spotkać można angielskich nauczycieli, japońskich uczniów oraz włoskich handlowców i tancerzy.

GAZZETTA ITALIA 66 (grudzień 2017-styczeń 2018)

0

Gazzetta Italia 66! W najnowszym numerze jedynego całkowicie dwujęzycznego magazynu polsko-włoskiego znajdziecie nowy layout okładki i więcej stron do czytania. Jak zwykle poruszyliśmy mnóstwo tematów, od podróży (Mediolan, Bazylikata, Dolomity, Tuscia) po kuchnię, język, historię i modę. Wśród wywiadów na szczególną uwagę zasługuje ten z ambasadorem Włoch w Polsce, z trenerem siatkarek Alessandro Chiappinim (aktualnie trener drużyny Trefl Proxima Kraków) oraz Folco Terzanim, synem wielkiego dziennikarza i pisarza, Tiziano Terzaniego, jednego z ulubionych włoskich pisarzy Polaków. Dzięki Gazzetcie odkryjecie również kim są i co porabiają Włosi mieszkający we Wrocławiu, a także które włoskie drużyny z Serie A mają swoje fankluby w Polsce. Tak więc, jeśli macie ochotę dowiedzieć się czegoś więcej na temat żywych relacji polsko-włoskich, poszukajcie nowego numeru Gazzetta Italia w salonach Empik oraz w punktach Relay inMedio! Na okładce widnieje wspaniała akwarela polskiego malarza Janusza Roguskiego.