Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 99

Jurek Kralkowski: najlepszą stroną dziennikarstwa jest możliwość przebywania w towarzystwie tych, którzy są bohaterami naszych czasów

0

Muzyk i informatyk, którego pasja i przeznaczenie zwróciły ku fotografii. Jurek Kralkowski to wszechstronny, całkowicie zitalianizowany Polak, od lat mieszkający w Rzymie.

„Czuję, że mam dwie ojczyzny. Mieszkam we Włoszech od prawie 27 lat, poślubiłem Włoszkę, mam dwoje dzieci, które dorastają w tym kraju, a tempo mojego życia jest mocno rzymskie. Bardzo tęsknię za Polską, często zastanawiam się, co by było, gdybym zabrał rodzinę i wrócił do kraju, którego sytuacja społeczno-ekonomiczna znacznie się poprawiła odkąd wyjechałem. W Polsce, którą znałem jeszcze do niedawna, doceniałem to, że kultura miała ogromne znaczenie i była dostępna dla wszystkich, można było bez problemu uczestniczyć w różnego rodzaju wydarzeniach kulturalnych i studiować kierunki związane ze sztuką. W przeciwieństwie do Włoch, gdzie kultura stała się niestety mniej dostępna dla większej liczby zwykłych odbiorców. Jednak porzucenie Rzymu byłoby zbyt drastycznym posunięciem, zwłaszcza dla mojej rodziny; wolę szukać takich  rozwiązań, aby móc zatrzymać dla siebie oba te światy. Poza tym w Polsce jest wielu znakomitych fotografów (na przykład moja koleżanka z podstawówki Beata Wielgosz), konkurowanie z nimi byłoby dość trudne, choć na pewno bardzo twórcze.

W jaki sposób trafiłeś do Rzymu?

Moja mama pracowała w warszawskiej Akademii Nauk, zaproponowano jej przeniesienie do siedziby w Rzymie i pojechaliśmy. Miałem 18 lat i uczyłem się gry na trąbce w szkole muzycznej im. Fryderyka Chopina na Bednarskiej. Uznanie mi przebytego dotychczas toku nauki w Akademii Muzycznej Świętej Cecylii w Rzymie było nie lada wyzwaniem, ale z ogromną pomocą krytyka muzycznego Dino Cafaro, w końcu się udało. To było przeznaczenie. Kilka lat wcześniej, w Warszawie, przed uniwersytetem, zauważyłem, że obcokrajowiec kłóci się z taksówkarzem. Pomogłem mu używając kilku włoskich słów, które znałem. Powiedział, żebym do niego zadzwonił, jeśli kiedyś będę potrzebował pomocy w Rzymie i zostawił mi wizytówkę. To był właśnie Dino Cafaro.

Od trąbki do obiektywu, z przerwą na komputery?

Robiłem w życiu wiele rzeczy, ale fotografia zawsze wracała na pierwszy plan. Kiedy byłem mały, dostałem w prezencie radziecki aparat Smiena. Nauczyłem się robić zdjęcia, a z czasem również je wywoływać i drukować. W wieku 16 lat, z trochę lepszym aparatem i lampą kwarcową, zrobiłem swój pierwszy reportaż w Warszawskiej Szkole Baletowej. W międzyczasie uczyłem się gry na trąbce i grałem w małych zespołach. Po przyjeździe do Rzymu i ukończeniu Akademii, grałem w wielu orkiestrach i grupach muzycznych, mam również na koncie występy w Mediaset w orkiestrze programu “La Corrida” i w telewizji RAI.

 A informatyka?

Informatykę miałem we krwi. Mój dziadek współpracował z grupą Robotron, w ówczesnym NRD, która stworzyła prototyp mikroprocesorów IBM, stając się tym samym światowym prekursorem w świecie informatyki. Moja mama zajmowała się wyszukiwaniem informacji naukowych dla Polskiej Akademii Nauk, była swego rodzaju żywą wyszukiwarką, znajdowała dla naukowców różnego rodzaju informacje z całego świata, z kolei mój ojciec naprawiał komputery. Krótko mówiąc, miałem dobre podstawy techniczne, a ponieważ w tamtych czasach informatyka dopiero zaczynała się rozwijać i mało kto coś o niej wiedział, było mnóstwo pracy dla tych, którzy się na niej znali. W ten sposób, po skończeniu Akademii, przeplatając muzykę z informatyką, najpierw byłem inżynierem dźwięku w jednym z rzymskich lokali, a później otworzyłem spółkę zajmującą się naprawą komputerów i koniec końców przez 15 lat pracowałem jako informatyk w katedrze Uniwersytetu La Sapienza.

 Wróćmy jednak do twojej pasji: jak zostałeś profesjonalnym fotografem?

Rok przed wyjazdem do Włoch, jedna z moich dobrze sytuowanych koleżanek dostała w prezencie kamerę wideo. Powiedziała mi wtedy: „masz, przeczytaj instrukcje i naucz się obsługi, a potem stworzymy ekipę telewizyjną”. To zabrzmiało jak żart, ale wkrótce zaczęliśmy współpracować z Teleexpressem na TVP1, aż do momentu, kiedy któregoś dnia z powodu niewygodnego serwisu, podziękowano nam za współpracę. Jednak w moim życiu kontakt z aparatem fotograficznym czy kamerą powraca jak bumerang. Pewnego dnia, spotkałem w Rzymie mojego byłego sąsiada z Warszawy, znakomitego dziennikarza Andrzeja Ambrożewicza, którego TVP wysłało do stolicy Włoch; poprosił mnie żebym został jego operatorem. Wspópracowałem najpierw z nim, a potem z Jackiem Pałasińskim, dzięki któremu coraz bardziej zbliżałem się do sławnych i ważnych osobistości. W czasie przerw między jednym nagraniem a drugim, robiłem zdjęcia, które później próbowałem zaproponować jednej z polskich gazet. Odpowiedzieli mi, że lepiej żebym zajął się czymś innym. Bardzo mnie to zabolało i od tamtej pory chciałem udowodnić samemu sobie, że mogę być dobrym fotografem. Dowiedziałem się, że bardzo znany fotograf Roberto Rocco, który pracował dla takich pism, jak Vogue czy Vanity Fair, szuka asystenta. Mimo że nigdy wcześniej nie byłem w studio fotograficznym, zgłosiłem się. W ten sposób zostałem jego mizernie opłacanym asystentem-niewolnikiem. Ale nie przeszkadzało mi to, bo nawet jeśli mi nie płacił, starałem się korzystać jak najwięcej z możliwości obserwowania go przy pracy, wiele się wtedy nauczyłem. W 2006 roku, dzięki ślubnej sesji dla Mary Venier i Nicola Carraro, poznałem wspaniałą Paolę Comin, agenta prasowego, pod której opieką był między innymi Alberto Sordi. Przypadek sprawił, że wkupiłem się w jej łaski. W ciągu dziesięciominutowego spotkania, które mi wyznaczyła, kiedy opowiadałem jej, że chciałbym fotografować sławnych ludzi, zepsuł jej się komputer… Nigdy nie wiesz, kiedy przyda ci się wyuczony fach! Do tej pory, mimo że już nie zajmuję się tym zawodowo, jestem jej zaufanym informatykiem. W zamian pomogła mi obrać właściwą drogę profesjonalnej kariery i dała kontakt do słynnej agencji Italfoto, która była też rzymskim oddziałem magazynu Oggi. Mimo że minęło już dużo czasu, Paola wciąż jest dla mnie autorytetem. Właścicielem Italfoto był Salvatore Gian Siracusa, który wytłumaczył mi różnicę między robieniem zdjęć, a opowiadaniem poprzez zdjęcia. Nauczyłem się również współpracy z dziennikarzami i biurami prasowymi. Z czasem zacząłem robić sesje zdjęciowe na okładki wielu magazynów, z których pamiętam między innymi historyczną sesję z okazji urodzin bliźniaczek Kessler (przyp. red. ikony włoskiej telewizji lat siedemdziesiątych) dla magazynu Chi. Ciągły rozwój sprawił, że dzisiaj jestem nie tylko wysłannikiem Newsweeka i agencji News Pix tej samej grupy wydawniczej Ringier Axel Spriner, ale również głównej włoskiej agencji fotograficznej LaPresse.

Czujesz się bardziej paparazzo czy portrecistą?

W dzisiejszych czasach fotograf, żeby przeżyć, musi robić wszystko: serwis plotkarski, kronikę policyjną, politykę, sesje pozowane. Ja najbardziej lubię, kiedy mogę zdjęciami opowiedzieć o ludziach. Przygotowuję się wcześniej, tak żeby w trakcie sesji móc odwrócić uwagę osoby od wycelowanego w nią obiektywu, który wielokrotnie ją unieśmiertelni. Najlepszą stroną dziennikarstwa, zarówno dla osób pracujących obrazem, jak i tych operujących słowem, nie jest rzecz jasna zarobek, ale możliwość kontaktu z ciekawymi, sławnymi i często trudno dostępnymi osobami. To praca, która daje ci możliwość przebywania w towarzystwie tych, którzy są bohaterami naszych czasów.

Spośród wszystkich osób, które fotografowaleś, ktoś szczególnie został ci w pamięci?

Fotograf to zawód, który trzeba wykonywać z pasją, w rezultacie ktokolwiek stanie przed aparatem, staje się obiektem naszego uwielbienia. Nigdy jednak nie zapomnę spotkania z Lucą Ward, który dał mi wskazówki, jak fotografować aktora. Mam też doskonałe relacje z minister Lorenzin, którą fotografuję od 4 lat, robiłem dla niej sesję nawet, kiedy była w ciąży, oraz z Irginio Straffi, twórcą Winx. Poza tym mile wspominam spotkanie z Francesco Tottim, który po Wilczycy jest drugim symbolem Rzymu! Cudowna osoba. Robiłem mu sesję po przyjeździe Pallotty (przyp. red. amerykański właściciel włoskiej drużyny piłkarskiej AS Roma). Później spotkałem go kiedyś w Sabaudii i byłem zaskoczony ogromną cierpliwością do każdego kibica, który prosił o autograf. Totti to gwiazda o ludzkiej twarzy, doskonale zdaje sobie sprawę, że taka jest jego rola. Zupełnie nie rozumiem tych, którzy decydują sie na to, żeby być osobą publiczną, a potem irytuje ich kontakt z ludźmi. Doświadczenie nauczyło mnie, że im sławniejsza osoba, tym lepszy ma kontakt ze zwykłym człowiekiem. Dowodzą tego Wynton Marsalis, jeden ze światowych mistrzów gry na trąbce, który, kiedy zadałem mu tylko jedno pytanie, zaprosił mnie do hotelu, żeby móc spokojnie na nie odpowiedzieć, Bogusław Linda z którym jeździłem konno, mimo że byłem tylko stajennym, czy cudowny Zubin Metha, z którym całą noc grałem muzykę klezmerską w jednym z żydowskich lokali w Warszawie.

Jakieś marzenia?

Pewnie, bardzo chciałbym zrobić w Rzymie sesję fotograficzną współpracując z młodymi polskimi stylistami. Widzę, że Polska przeżywa teraz okres nowej fali, jeśli chodzi o modę i myślę, że byłoby ciekawie, gdyby jakieś zakątki wiecznego miasta stały się tłem ich nowych projektów; jest to kombinacja, którą potrafiłbym dobrze uchwycić w kadrze. Na pewno wybrałbym do tego niebanalne miejsca, gubiąc się na przykład w uliczkach Zatybrza…

Co oznacza bycie fotografem w czasach, gdy każdy jest w stanie zrobić zdjęcie telefonem?

Bycie fotografem to opowiadanie historii. W dziennikarstwie trzeba pamiętać, że każdy artykuł ma odpowiedzieć na słynne 5 W (who, what, when, where, why – kto, co, kiedy, gdzie, dlaczego).  Dobry fotograf jednym ujęciem musi odpowiedzieć przynajmniej na 3 z tych pytań, nie dodając żadnych przypisów. I właśnie dlatego trzeba doceniać pracę wielkich mistrzów, takich jak Helmut Newton i Cartier-Bresson. Od czasu do czasu prowadzę krótkie kursy fotograficzne i pierwszą rzeczą, na jaką zwracam uwagę jest to, że w dzisiejszych czasach aparaty robią wszystko same, potrzebują jedynie kogoś, kto naciśnie guzik. Postarajmy się być kimś więcej niż tylko dodatkiem do aparatu!

Wielkie Włoszki: MARIA MONTESSORI „Pomóż mi zrobić to samemu”

0

Maria Montessori, lekarka, pedagożka, filozofka, jedna z największych Włoszek przełomu XIX i XX wieku, znana jest przede wszystkim z innowacyjnej metody edukacyjnej nazwanej MONTESSORI od jej nazwiska, stosowanej w przedszkolach i szkołach podstawowych na całym świecie. Zgodnie z jej koncepcją szkoła nie powinna być miejscem dla nauczycieli i profesorów, którzy przekazują beznamiętnie swoją wiedzę, podają ją na tacy przedstawicielom młodszych pokoleń. Montessori oparła swoją metodykę nauczania na założeniu, iż dziecko musi swobodnie (co nie oznacza dowolnie!) rozwijać swoje umiejętności w sposób dla niego najodpowiedniejszy, a dostosowany do możliwości przyswajania informacji o świecie. Równocześnie jednak za punkt wyjścia należy przyjąć bardzo precyzyjnie i starannie opracowany zestaw materiałów edukacyjnych.

W metodzie tej chodzi głównie o to, aby dać uczniom wolność, swobodę wyboru, która następnie, niejako samoistnie, przekształci się w dyscyplinę i samokontrolę. Zgodnie z metodyką dydaktyczną proponowaną przez Montessori to dzieci dobierają konkretne materiały, na których pracują oraz dostosowują prędkość nauki. Nie o to chodzi, by siedziały sztywno w ławkach przed tablicą, lecz by mogły poruszać się w miarę swobodnie w sali zajęciowej.

Maria Montessori była absolutnie wyjątkową kobietą, nie tylko pionierką innowacyjnej pedagogiki, ale jedną z najbardziej zasłużonych Włoszek pierwszej połowy XX wieku w ogóle. Urodziła się w 1870 roku w Chiaravalle, miasteczku kilka kilometrów od Ancony we włoskim regionie Marche, jednak praktycznie całe dzieciństwo i młodość spędziła w Rzymie, który niewiele wcześniej przed przeprowadzką jej rodziny został ogłoszony stolicą Zjednoczonych Włoch.

Już na samym początku ścieżki edukacyjnej wykazywała wyjątkowe zdolności w naukach ścisłych, zwłaszcza w matematyce i biologii. Z niemałymi trudnościami natury rodzinnej i formalnej zdołała w końcu zapisać się na studia na Wydziale Medycyny na rzymskim uniwersytecie „La Sapienza”, wspierana między innymi przez samego papieża Leona XIII, który uważał, iż lekarz to jeden z idealnych zawodów dla kobiet. I tak Maria (ze specjalizacją neuropsychiatryczną) jako jedna z trzech pierwszych Włoszek w historii ukończyła fakultet medyczny. Jej zainteresowania naukowe poszły jednak w wielu kierunkach, przede wszystkim w stronę edukacji i wychowania dzieci i młodzieży z problemami psychicznymi, a także studium nad zachowaniem dzieci wychowywanych „na dziko”, poza społeczeństwem (analizowała zwłaszcza prace Jean Marca Itarda z końca XVIII wieku). Z tych właśnie zainteresowań wywodzi się jej słynna metoda dydaktyczno-pedagogiczna, która rozszerzona została na ogólne, szeroko zakrojone badanie rozwoju edukacji u najmłodszych, również tych w pełni sprawnych fizycznie i umysłowo.

Według Montessori dziecko należy traktować jako kompletny byt, który jest zdolny do rozwijania twórczej energii i posiada moralne predyspozycje do uczuć (np. współczucia czy miłości), które jednak zostają zduszone, „przygniecione” przed dorosłych.

Metoda pedagogiczna opracowana przez Marię Montessori zakłada zatem, że tylko „danie wolnej ręki” dzieciom sprzyja rozwojowi ich kreatywności. Co więcej, jedynie samodzielny wybór sposobu nauki uwalnia autentyczne zainteresowania, gdy młody człowiek ma możliwość podążania za własnym instynktem. Rolą nauczyciela jest tylko umożliwienie mu wszechstronnego rozwoju, aby jak najlepiej uwydatnić cechy osobowości, prowadząc jednocześnie do naturalnej samodyscypliny. Ważne, by pozwolić dziecku na ruch w czasie zajęć, albowiem osobowość kształtuje się poprzez zrównoważoną ewolucję umiejętności motorycznych i psychicznych (psychomotorycznych). Podstawowe elementy metody pedagogiki dydaktycznej Montessori można streścić w kilku punktach:

  1. Uczenie się poprzez działanie (aktywność, współpraca w grupie i z nauczycielem)
  2. Samodzielność wyboru i wszystkie jego konsekwencje (dzieci mogą wybierać rodzaj i formę pracy – indywidualną, w grupie, w parach, przy zachowaniu pewnych reguł społecznych; w ten sposób uczą się także oceny swoich umiejętności)
  3. Koncentracja (dzieci ćwiczą wytrwałość oraz dokładność w wykonywaniu zadań)
  4. Cisza i porządek (dzieci wypracowują zamiłowanie do spokoju, porządku i atmosfery pracy oraz rozwijają umiejętność koncentracji na zadaniach)
  5. Dyscyplina i reguły społeczne (łączenie grup zróżnicowanych wiekowo – najczęściej trzy roczniki – ma sprzyjać samokontroli, a nie tworzyć atmosferę przymusu, wg reguły: nie przeszkadzaj innym, pomagaj, a nie rywalizuj, ufaj ludziom)
  6. Obserwacja i indywidualny tok rozwoju dziecka (nauczyciel obserwuje dzieci i podchodzi do nich z szacunkiem, dostosowuje tempo pracy do ich możliwości)

Pedagogiczna metodyka Montessori zakłada również wykorzystywanie niestandardowych materiałów dydaktycznych, które charakteryzują się przede wszystkim prostotą i precyzją, ale też estetyką wykonania i są dostosowane do różnych potrzeb dziecka. Powinny być zbudowane w taki sposób, aby umożliwić najmłodszym samodzielną kontrolę błędów, a trudność ćwiczeń w nich zawartych jest stopniowana. Równie istotne, co podejście nauczyciela oraz wykorzystywane na zajęciach materiały, jest w metodzie Montessori otoczenie, w którym dzieci pracują i przebywają, bowiem w znaczący sposób może ono wspomagać harmonijny rozwój osobowości, przyczyniać się do tworzenia przyjaznej i swobodnej atmosfery. Dziecko czuje się dobrze, jest radosne i z chęcią dalej się uczy. Nauczyciel odgrywa w procesie dydaktycznym zaledwie rolę przewodnika, pośrednika pomiędzy światem do poznania a psychiką dziecka. Pomaga mu samodzielnie odkrywać rzeczywistość i poznawać otaczający go świat.

O tym, jak wielkie zasługi miała Maria Montessori na polu teorii i praktyki wczesnego nauczania świadczyć mogą liczne nagrody i wyróżnienia, jakie otrzymała nie tylko we Włoszech, ale na całym świecie. Ojciec Święty Jan Paweł II wspominając słowa swego poprzednika Pawła VI, wygłoszone z okazji 100-lecia urodzin wielkiej Włoszki (1970) powiedział na łamach „L’Osservatore Romano” Nr 10(17) 1995: „[…] tajemnicy jej sukcesu, a w pewnym sensie samych korzeni jej zasług naukowych doszukiwać się należy w jej duszy, czyli w tej szczególnej wrażliwości duchowej i jednocześnie kobiecej, która umożliwiła jej dokonanie przełomowego odkrycia dziecka i pozwoliła zbudować na tej podstawie oryginalny system wychowawczy. Maria Montessori doskonale reprezentuje liczne kobiety, które wniosły ważny wkład w postęp kultury […]”

Podczas licznych podróży prezentowała i promowała swoje metody. II wojna światowa zastała ją w Indiach, gdzie przetrzymywano ją aż do roku 1944 jako obywatelkę wrogiego państwa faszystowskiego. Do Europy wróciła zaledwie 8 lat przed śmiercią, przyjęta ze wszystkimi honorami. Na jej grobie w holenderskim Noordwijk, gdzie odeszła w 1952 roku, widnieje napis w języku włoskim: „Io prego i cari bambini, che possono tutto, di unirsi a me per la costruzione della pace negli uomini e nel mondo”. (tłum. “Proszę wszystkie dzieci, które przecież mogą wszystko, aby dołączyły do mnie w dziele budowania pokoju w ludziach i na całym świecie”). Metoda Montessori pozostaje niekonwencjonalnym, a wręcz elitarnym podejściem do dydaktyki, stosowanym głównie przy dzieciach z niepełnosprawnościami. Nie jest powszechnie wykorzystywana w przedszkolach ani szkołach publicznych. W Polsce działa Stowarzyszenie Montessori, zrzeszające część szkół stosujących metodę. We Włoszech istnieje Fondazione Montessori Italia, a na międzynarodowym polu znana jest głównie The Association of Montessori Internationale AMI.

Włoski język mówiony, tyle odmian ilu Włochów

0

W nauce języków obcych podstawą jest wybranie efektywnej metody nauki. Po latach pierwszeństwa przyznawanego metodzie gramatyczno-tłumaczeniowej, w ostatnim czasie coraz częściej wybiera się tę bezpośrednią, która skupia się na używaniu języka obcego unikając przy tym języka ojczystego. W konsekwencji, nauka języka obcego nie koncentruje się jak dawniej na słownictwie i zagadnieniach gramatycznych, ale raczej na rozwijaniu kompetencji komunikacyjnej, która umożliwia zastosowanie nauczanego języka w konkretnych sytuacjach życia codziennego.

W nauce języka obcego  niezbędne jest zatem zrozumieć, jakie są trendy i sytuacja językowa powszechnie panująca w obrębie danej społeczności. W przypadku Włoch, biorąc pod uwagę fakt, że współczesny język włoski stanowi sumę wielu lokalnych odmian, możemy mówić o jego heterogeniczności. Język narodowy nie jest jedynym narzędziem komunikacji Włochów. Dzisiejszy repertuar językowy Włoch ma złożoną strukturę i jest często postrzegany jako kontinuum, w którym można wyróżnić dwa bieguny językowe, tj. ​normatywny język włoski i lokalne dialekty, z których niektóre w przeszłości stanowiły odrębne języki. Pośrodku tych dwóch odmian możliwe jest zidentyfikowanie innych  –  pośrednich, które wzajemnie na siebie wpływają i subtelnie się od siebie różnią, w zależności nie tylko od sytuacji komunikacyjnej, ale także od kanału przepływu informacji, jej zawartości oraz stosunków, jakie zachodzą pomiędzy rozmówcami. Z ostatniego badania dotyczącego rozpowszechnienia narodowego języka włoskiego przeprowadzonego w 2012 roku przez Istat (odpowiednik polskiego GUS-u) wynika, że coraz więcej ludzi, niezależnie od statusu społecznego, rezygnuje z używania dialektów na rzecz języka włoskiego, przez co procent tych, którzy wykorzystują głównie standardowy język włoski w różnych sytuacjach komunikacyjnych stale rośnie. Dla przykładu, w roku 1995 23,7% Włochów w gronie rodzinnym posługiwało się głównie dialektem, podczas gdy w roku 2012 odsetek ten spadł do 9% . Mimo to musimy zwrócić uwagę, że istnieje tendencja do używania języka włoskiego nacechowanego geograficznie, który ujawnia region pochodzenia rozmówcy.

Włoski repertuar językowy wyróżnia zatem także odmiany regionalne i ponadregionalne języka narodowego, które stanowią wspólną podstawę lingwistyczną dla rozmówców z danego obszaru geograficznego. W przypadku języka włoskiego nie możemy zatem mówić o jednej odmianie języka mówionego, stosowanej w każdej sytuacji komunikacyjnej, ani o jednym jednolitym rodzaju języka włoskiego. Ten ostatni, w rzeczywistości mający swoje korzenie w języku łacińskim prostego ludu (volgare), przez długi okres czasu stosowany był wyłącznie w tekstach pisanych. Natomiast dialekty, różniące się w zależności od położenia geograficznego, przez wiele wieków stanowiły prawdziwy środek komunikacji, znany i używany przez większość mieszkańców Półwyspu i wysp obecnie do niego przynależących. Dopiero po zjednoczeniu Włoch w 1861 roku, język włoski rozprzestrzenił się jako oficjalny język na terenie całego kraju, co spowodowało pewien rodzaj rewolucji językowej. W rezultacie język ten, początkowo stosowany przez niewielu, stopniowo stał się językiem wszystkich.

Różnic językowych istniejących we Włoszech jest zatem wiele i język włoski mówiony różni się od tego pisemnego z różnych punktów widzenia. Są to właściwie dwa odrębne systemy, wypowiedzi językowych. Główne różnice nie wynikają jednak z istnienia różniącej się gramatyki, ale raczej sytuacji komunikacyjnej, w zależności od której chętniej wybieramy pewne elementy językowe. Włosi ponadto nie mogą obejść się bez języka ciała, używając głównie rąk. Gestykulacja towarzyszy każdej odmianie języka mówionego, czasami nawet przekazuje więcej informacji niż słowa. Należy podkreślić fakt, że każda osoba wyróżnia się indywidualnym stylem wypowiedzi, który w językoznawstwie określany jest jako idiolekt. Każda osoba bowiem ma swój osobisty styl wypowiedzi ustnej, określony przez stosowanie niektórych słów i wyrażeń. W konsekwencji, każda wypowiedź językowa stanowi niewyczerpane źródło nowych znaczeń, które dostarczają i ujawniają wiele treści, pozornie niewidocznych, zarówno o rozmówcy, jak i o środowisku, w którym żyje.

Z tego powodu w trakcie nauki języka włoskiego niezbędny jest kontakt z żywym językiem, spotykanym w prasie, telewizji, radiu czy internecie. W tym przypadku wiedza nie jest przekazywana wyłącznie poprzez środki językowe, ale także te audiowizualne. W dzisiejszych czasach zarówno dzieci, jak i dorośli poddawani są wpływowi telewizji i mediów, które tworzą współczesną kulturę i są w pewnej mierze odpowiedzialne za rozwój osobowości każdej jednostki. Przedstawienie różnych problematyk za pośrednictwem mediów otwiera przed uczącymi się różne ścieżki nie tylko nabywania kompetencji języka obcego czy poznania nowej kultury, lecz także stanowi pewien rodzaj pracy nad własną tożsamością. Obrazy ułatwiają rozumienie tekstu mówionego i rozwijają instynkt językowy, a nawet ułatwiają zrozumienie pewnych relacji strukturalnych. Wykorzystanie obrazów stwarza również wiele możliwości podczas kursów językowych, zwłaszcza dla początkujących, ponieważ skupia się na pozajęzykowych aspektach, takich jak język ciała i gesty. Przez nie odnosimy się do realnych kontekstów pozalekcyjnych, które zachęcają uczniów poziomów początkujących z podstawowymi umiejętnościami językowymi do śmielszego wypowiadania się. Taka metoda pracy zmniejsza stres związany z pierwszymi kontaktami z językiem obcym i tworzy relaksującą atmosferę, która łączy naukę i przyjemność.

 

 

GAZZETTA ITALIA 64 (sierpień-wrzesień 2017)

0

Już sama okładka nowego, pełnego ciekawych treści numeru Gazzetta Italia (nr 64, sierpień/wrzesień 2017) odzwierciedla to, co najlepsze w marce Made in Italy, podkreślając nieszablonowość i elegancję włoskiej mody, ujętą na zdjęciach z warszawskiego pokazu My Style Events dedykowanemu Gianniemu Versace. Na kolejnych stronach kontynuujemy naszą podróż po zakątkach Bel Paese. Opowiadamy o śródziemnomorskim uroku Cagliari i zabieramy Was na spacer po uliczkach Prato i Gorycji, przygranicznego miasta o niezwykle ciekawej historii. Ponadto wybieramy się do Krakowa, aby odwiedzić pierwszą w Polsce włoską księgarnię Italicus. Co więcej? Na nowo podejmujemy temat więzi polsko-włoskich zarówno w wywiadzie z polskim intelektualistą, byłym dyrektorem Instytutu Polskiego w Rzymie – Jarkiem Mikołajewskim, jak i w relacjach z uroczystości wręczenia nagród Gazzetta Italia oraz z zorganizowanego w Łodzi turnieju piłki nożnej Włochów mieszkających w Polsce. Oprócz tego, przybliżymy Wam historię słynnej marki Ferrari, a także sztukę zdobienia skóry henną Joanny Cyd Petruczenki. Także i w tym numerze odnajdziecie nasze stałe rubryki poświęcone historii, przepisom kulinarnym oraz wydarzeniom organizowanym we Włoskich Instytutach Kultury w Krakowie i Warszawie i wiele, wiele więcej!

Salento – słońce, morze i wiatr

0

Każdy może tu odczuć ducha wydarzeń z przeszłości i poznać, jakie było przeznaczenie ziemi, która przeżyła wielokrotne najazdy ludów śródziemnomorskich. Wszystko się tu miesza, tworząc miejsce magiczne, w którym przy oprawie rozgwieżdżonego nieba i przejrzystego morza jest się oczarowanym życzliwością i ciepłem miejscowej gościnności.

Nie sposób pozostać niewzruszonym wobec rustykalnego krajobrazu, uroku dzikiej przyrody i ścian oplecionych opuncją figową pośród ziemi o intensywnym i ciepłym czerwonym kolorze, tak trudnej w uprawie ze względu na bogactwo w wapień. Trudno nie ulec zauroczeniu licznym splotom drzewek oliwnych, często wiekowych, z których każde zdaje się opowiadać własną historię. Jak nie zapomnieć się pośród pól, zwiedzając wieże, gospodarstwa, a przede wszystkim Pajare, proste i ubogie domy sięgające swoją historią 1000 roku, zbudowane głównie z kamienia i innych łatwo dostępnych na miejscu materiałów. Domy mają formę ściętego stożka, nie mają okien, a jedynie wejście ze schodami na zewnątrz. Służyły jako nocleg dla chłopów, którzy zajęci byli pracą w polu. Wiele z nich jest jeszcze w idealnym stanie.

Nie zapominajmy też o wybrzeżach, które przechodzą od białych niekończących się plaż po zatoki i groty w skałach, a to wszystko skąpane jest w morzu o niezrównanej wręcz przejrzystości. Jeśli na jednym brzegu morze nie oferuje spokojnego relaksującego dnia, przeciwny brzeg z wymarzoną plażą oddalony jest o jedyne 30 kilometrów. Ogromną radość sprawiają rejsy pośród grot położonych w błękitnym sercu morza. Spośród nadmorskich miejscowości warto wymienić:

Gallipoli, perłę Morza Jońskiego, z greckiego Kallipolis (piękne miasto) ze starym miastem położonym na wyspie i plażami z drobnym, białym piaskiem, idealne miejsce na aperitivo przy zapierającym dech w piersiach zachodzie słońca.

Otranto, najbardziej wysunięte na wschód miasto włoskie, pełne tajemnic, bogactw i historii, której śladami są katedra i zamek, miejsca nie do pominięcia.

Nie można również pominąć stolicy regionu – Lecce, gdzie spacerując po licznych placach możemy podziwiać perły baroku i rozkoszować się zapachami wszechobecnej tradycji. Przemierzając wąskie uliczki można podziwiać loggie, portale, kamienice, katedry i wille, plac Sant’Oronzo wraz z jego rzymskim amfiteatrem i plac katedralny, urzekający zwłaszcza wieczorem. Spacerując po starym mieście dajcie się ponieść muzyce etnicznej, która łączy w sobie mieszankę stylów śródziemnomorskich, tworząc jedyny w swoim rodzaju dźwięk.

Podczas spaceru nie zapomnijcie spróbować calzone czy rustico leccese, ulicznych przysmaków, które podbiją Wasze serca.

Przy śniadaniu pamiętajcie, żeby do kawy zjeść pasticciotto na ciepło, czyli kruche ciasto z kremem budyniowym.

Nie można opuścić Salento nie spróbowawszy friseddhe, grzanek ze specjalnie przygotowanego chleba obficie okraszonych pomidorkami i kaparami, idealnych z kieliszkiem negroamaro. Każdy miejscowy specjał będzie rajem dla Waszego podniebienia, a jego zdecydowany, pełny smak sprawi, że zmienicie preferencje smakowe, które towarzyszyły Wam dotychczas.

Nie sposób nie wspomnieć o spacerach brzegiem morza, gdzie rybacy z mistrzostwem i cierpliwością naprawiają sieci na pomoście; warto zatrzymać się tam i spróbować jeżowca z chlebem czy małż skropionych cytryną. Warto również zagubić się w małych miasteczkach w głębi lądu, gdzie odkryć można liczne święta lokalne, którym towarzyszą charakterystyczne dźwięki tradycyjnego tańca pizzica, tańczonego przy akompaniamencie tamburynu i akordeonu, gdzie można zobaczyć tańce z szablami albo typowo zalotne.

Spacerując do późnego wieczora po miękkim piasku, zapomnijcie się w szumie fal i odetchnijcie powietrzem przepełnionym zapachem zachodzącego słońca, a później delektujcie się wyjątkowym widokiem rozgwieżdżonego nieba.

Salento, jesteś jedyne w swoim rodzaju!

Rozdanie nagród Gazzetta Italia w Warszawie – 8 czerwca 2017

0

Rozdanie nagród Gazzetta Italia, VITKAC, Warszawa 8.06.2017.

patronat Ambasady Włoskiej, we współpracy z Vitkac, Likus

nagrody ze szkła z Murano: Gambaro&Tagliapietra i YALOS

Partnerzy: Astaldi, Barilla, Bella Napoli, Chicco, Città di Jesolo e Consorzio di Imprese Turistiche di Jesolo, Dolce Amaro, Don Caruso, Faraone, Ferretti & Bębenek, Likus Hotele i Restauracje, Partnerspol, Salini-Impregilo, San Lorenzo, Aperol, Casa Italia, Citydesign, Consorzio Promovetro Murano, CRS, Ferrero, Sfumato Arte, Sweet Living, TecnaSys

Specjalne podziękowania dla Magdaleny Wrany (tłumaczki)

photo credit: Michał Moryl/Gazzetta Italia

„Nagroda ta ma ważne znaczenie dla włoskiej społeczności w Polsce, ale także dla wielu Polaków, którzy kochają Italię. To miły wieczór, podczas którego wyróżnione zostają osoby, które pozostawiły znaczący ślad w relacjach polsko-włoskich. Dlatego specjalne podziękowania należą się redakcji Gazzetta Italia, kierowanej przez Sebastiano Giorgi, która wykonuje niezwykle pożyteczną i skrupulatną pracę. Życzę wam zatem przynajmniej kolejnych siedmiu lat sukcesów!”, są to słowa ambasadora Alessandra De Pedys  wypowiedziane podczas uroczystości rozdania nagród Gazzetta Italia. Wydarzenie to miało na celu także uczczenie siedmiu lat istnienia polsko-włoskiej gazety oraz codziennego magazynu cyfrowego  Polonia Oggi. „Wykonujecie bardzo ważną pracę promującą stosunki polsko-włoskie. I bardzo cieszę się, że uroczystość ta odbywa się właśnie w Vitkacu”, dodała Katarzyna Likus, Konsul Honorowa Włoch w Krakowie, uhonorowana wraz z ambasadorem wyjątkowym podarunkiem wykonanym ze szkła artystycznego z Murano firmy Gambaro & Tagliapietra. Na galę, z akompaniamentem muzyki na żywo, wystawą akwafort Pietro Annigoniego (dzięki wkładowi Sfumato Arte) i włoskim bufetem, przybyło ponad 300 gości, w tym wielu przedstawicieli włoskich instytucji i polsko-włoskiego świata biznesu: Antonino Mafodda dyrektor Ice, dyrektor Włoskiego Instytutu Kultury w Warszawie Roberto Cincotta, Stefano Zedde z włoskiej Izby Handlowej w Polsce, prezes Comites – Alessandro Vanzi oraz wielu wykładowców uniwersyteckich wydziałów italianistyki, lingwistyki stosowanej oraz architektury uczelni w Warszawie i Krakowie.

Wśród uczestników gali pojawili się także:   Zbigniew Boniek, wzbudzający wśród włoskich gości wiele emocji i wspomnień związanych z okresem kiedy grywał jako zawodnik Juventusu oraz Romy; Anna Maria Anders, Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, córka generała Andersa, którego żołnierze zdobyli Monte Cassino w czasie II wojny światowej. Na uroczystości, prowadzonej przez Nicole Pezzolato i Vincenzo Corsini, nie zabrakło także dyrektora Biblioteki Narodowej Mikołaja Baliszewskiego, Małgorzaty Niezabitowskiej – byłej rzeczniczki premiera Tadeusza Mazowieckiego, aktorki i reżyserki Karoliny Porcari, Monika Olejnik z Tomaszem Ziółkowskim, Zbigniew i Katarzyna Niemczyccy, Anna Romantowska, aktorka Małgorzata Bogdańska, znany dziennikarz Jerzy Iwaszkiewicz i wielu innych wspaniałych gości, zebranych, aby okazać uznanie czworgu nagrodzonym przez Gazzettę: dziennikarzowi Jasowi Gawronskiemu, architektowi Renato Rizziemu, prezesowi Lewiatana Henryce Bochniarz (reprezentowanej przez Beatę Dziekanowską) oraz poecie i pisarzowi Jarosławowi Mikołajewskiemu. Wszyscy nagrodzeni otrzymali statuetkę Gazzetta Italia oraz piękne naczynie wykonane z artystycznego szkła z Murano firmy YALOS. Ta druga już edycja uroczystości rozdania nagród Gazzetta Italia odbyła się pod patronatem Ambasady Włoskiej, przy wsparciu Konsula Honorowego Włoch w Krakowie oraz z udziałem: Aperol, Casa Italia, Citydesign, konsorcjum Promovetro Murano, CRS, Ferrero, Sfumato Arte, Sweet Living, TecnaSys, którzy towarzyszyli stałym partnerom Gazzetty: Astaldi, Barilla, Bella Napoli, Chicco, Miasto Jesolo i Konsorcjum Przedsiębiorstw Turystycznych w Jesolo, Dolce Amaro, Don Caruso, Faraone, Ferretti & Bębenek, Likus Hotele i Restauracje, Partnerspol, Salini-Impregilo i San Lorenzo.

UZASADNIENIE PRZYZNANIA NAGRÓD
Jas Gawronski
Dziennikarz, pisarz, poseł w Parlamencie europejskim i senator Republiki Włoskiej. Jaś Gawroński prawdopodobnie jest jedną z tych osób, które obecnie najlepiej reprezentują stosunki polsko-włoskie. Syn dyplomaty Jana Gawrońskiego i włoskiej pisarki Luciany Frassati, która w czasie nazistowskiej okupacji aktywnie działała, udzielając pomocy prześladowanym Polakom. Gawroński – laureat, miedzy innymi, Premio Estense oraz były Przewodniczący Quadriennale di Roma – przeprowadzał wywiady z osobami, które pozostawiły trwały ślad w polskiej historii, jednak dla wielu Włochów stał się symbolem korespondentów telewizji Rai, którzy zza żelaznej kurtyny opowiadali wówczas o świecie, który wydawał się tak odległy i inny. Dzisiaj jesteśmy wszyscy bardziej europejscy i Gawroński, rodzinnie i kulturowo, znajomicie reprezentuje tę nową Europę.

Renato Rizzi
Kultury nie można ograniczać do przedmiotów czy specjalizacji, to mądrość, która rządzi wszelkimi naszymi czynami. Tak właśnie Renato Rizzi, profesor na Uniwersytecie Architektury w Wenecji, przechodzi od nauczania do projektowania i teorii, przedstawiając swoją niebanalną wizję. Jego wyjątkowość intelektualna rozpoznawalna jest na całym świecie – od Stanów Zjednoczonych, gdzie przez dziesięć lat współpracował z Peterem Eisermanem, aż po Polskę, gdzie zaowocowała projektem oraz realizacją nowego, imponującego i technicznie zaskakującego Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku. Architekt zdolny do postawienia śladu dzisiejszych czasów poprzez międzynarodowe projekty i niezliczone publikacje, które pozwoliły mu zdobyć nagrody i wyróżnienia jak Złoty Medal Włoskiej Architektury podczas mediolańskiej Triennale. Społeczności polsko-włoskiej Rizzi przyczynił się łącząc powtórnie tradycję włoskich architektów, którzy przez wieki zbudowali wiele z najpiękniejszych budynków w Polsce. Jeżeli pragniecie lepiej poznać realizowany w Gdańsku projekt Renato Rizzi, przypominamy, że jutro w Instytucie Kultury Włoskiej w Warszawie o godzinie 18 będzie miała miejsce inauguracja otwarcia wystawy fotografii poświęconej Teatrowi Szekspirowskiemu oraz konferencja profesora Rizzi.

Henryka Bochniarz (Nagrodę odebrała Beata Dziekanowska)
Założycielka i prezes konfederacji Lewiatan, wiceprezes Businesseurope. Henryka Bochniarz jest jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Polsce oraz uznanym liderem forum ekonomicznego. W przeszłości minister przemysłu i handlu oraz kandydatka na Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, Henryka Bochniarz jest także autorką wielu publikacji, które zgłębiają na różnych poziomach zagadnienia ekonomii i biznesu. Należy pamietać, że pani Bochniarz jest promotorką Europejskiego Forum Nowych Idei szukającego najlepszych rozwiązań ekonomicznych dla rozwoju państw europejskich. Jako współzałożycielka Stowarzyszenia kobiet polskich jest także ważnym i wpływowym głosem w promowaniu równouprawnienia kobiet w Polsce. Wielokrotnie nagradzana, między innym Orderem Odrodzenia Polski, Polonia Restituta , pani Bochniarz jest silnie związana z włoskim światem ekonomicznym jako członek zarządów FCA Poland i Unicredit.

Jarosław Mikołajewski
Poeta, eseista, pisarz i znany italianista. Zawdzięczamy mu przetłumaczenie na język polski dzieł włoskich poetów od Świętego Franciszka i Iacopone, od Todiego do Pasoliniego czy Magrellego. Jest również autorem osobistych wspomnień o przyjacielu Ryszardzie Kapuścińskim. Jego poezje zostały przełożone na wiele języków. W latach 2006 – 2012 był dyrektorem Instytutu Polskiego w Rzymie. Twórca Nagrody Literackiej imienia Leopolda Staffa, sam otrzymał wiele nagród literackich, między innymi w roku 2014 nagrodę za zasługi w służbie kultury Gloria Artis. We Włoszech natomiast został nagrodzony: Orderem Gwiazdy Solidarności Włoskiej, otrzymał Nagrodę Państwową za tłumaczenia, Nagrodę Città di Roma i nagrodę Premio Flaiano. Mikołajewski od wielu lat jest pierwszoplanową postacią w stosunkach kulturalnych pomiędzy Włochami a Polską. Wydał między innymi: Rzymską Komedię (zbiór 100 esejów o Rzymie), Wielki przypływ (reportaż o Lampeduzie) oraz Terremoto (reportaż/esej o Amatrice, Norci i Castelluccio).

GAZZETTA ITALIA 63 (czerwiec-lipiec 2017)

0

Nowa Gazzetta Italia to swoisty włoski Grand Tour, dobrze podsumowany na zabawnej okładce ołówka znanego rysownika Luca Laca Montaglianiego, który po mistrzowsku zinterpretował ducha włoskich wakacji. W tym 63. już wydaniu weźmiemy udział w wirtualnej podróży po Bel Paese, poczynając od osobistości i osobliwości Neapolu, alternatywnej trasy zwiedzania Rzymu, poprzez plaże głębokiego Salento, letnie zabawy w Jesolo, a kończąc na prezentacji dwóch wspaniałych muzeów – “Il Vittoriale degli Italiani”, dawnego schronienia Gabriele D’Annunzio oraz Kolekcji Peggy Guggenheim nad Canal Grande w Wenecji. “Śladami Zakonu Krzyżackiego” zachęca natomiast do odkrycia niezwykłego pod względem natury i historii obszaru Polski, długiego pasa ziemi ciągnącego się od Gdańska aż po Obwód Kaliningradzki, od Pomorza po Warmię i Mazury. Wywiad z Paolo Gesumunno i Gennaro Canforą wzbogaca ten numer Gazzetty o interesujący przegląd najnowszej historii Polski, opowiedziany przez dwóch weteranów stosunków polsko-włoskich. Znajdziecie tu także opis przygód malarki M. Levittoux w tekście “Trzymając się pędzla – moje życie w zielonym sercu Włoch”, a także dowiecie się czegoś o sukcesach Aaliyah Navras (niegdyś Anna Pelc) w ostatnim konkursie Arte Laguna. Krótko mówiąc: nie możecie przegapić nowej Gazzetty! Znalazły się w niej naturalnie znane i lubiane rubryki poświęcone językowi, kuchni, historii, winu oraz wykaz wszystkich wydarzeń Instytutu Kultury Włoskiej w Warszawie i Krakowie. 

GAZZETTA ITALIA 62 (kwiecień-maj 2017)

0

Wiosenne powietrze rozgrzewa serca i napawa chęcią do odwiedzenia Italii. A niewiele jest miejsc jak Genua i liguryjskie wybrzeża, gdzie z równie dużym powodzeniem możemy podziwiać kwitnące kwiaty i wdychać zapach świeżej bazylii.  I właśnie dlatego na naszej najnowszej okładce zagościła Superba, czyli dumna Genua, wspaniałe miasto pełne skarbów do odkrycia!

To nowe wydanie Gazzetta Italia zawiera w sobie także artykuły poświęcone dwóm legendom włoskości: Monice Bellucci, ikonie środziemnomorskiego piękna oraz Ennio Morricone, wielkiemu kompozytorowi, który oczarował niedawno Kraków.

Dwa wciągające wywiady opowiedzą nam historię dwóch Włochów, którzy odnieśli w Polsce sukces: szef kuchni i laureat gwiazdki Michelina, Andrea Camastra opowiada o swojej wielozmysłowej kuchni, której możecie skosztować w restauracji Senses w Warszawie, a baryton Davide Damiani nawiązuje do triumfu sztuki Guglielmo Tell w Operze Narodowej.

Ale przecież jest wiosna! Stąd nasz artykuł poświęcony pasji i uczuciom “Miłość pod każdą szerokością geograficzną”; o zdrowe i lekkie odżywianie zadbamy znowu z naszą ekspertką Tizianą Cremesini, która wyjaśni nam zjawisko superfoods.

Dzięki nowej Gazzetcie poznacie też dwóch wielkich malarzy: Annigoniego, którego niektóre dzieła znajdują się obecnie w Polsce, a także Kazimierza Zieleniewskiego, artysty, którego życie podzielone było między Polskę a Włochy.

Nie zabraknie rubryk poświęconych modzie, językowi, historii, jedzeniu, winu i podróżom, gdzie pod lupę weźmiemy zupełnie wyjątkową, niesamowitą i emocjonującą Materę.

Stypendia przyznawane przez państwo włoskie obywatelom Włoch oraz obcokrajowcom mieszkającym zagranicą.

0
Borse di studio offerte dal governo italiano a stranieri e cittadini italiani residenti all'estero (scadenza per la presentazione della domanda: 10 maggio 2017).

Stypendia rządu włoskiego dla cudzoziemców i obywateli włoskich mieszkających zagranicą (termin skladania wniosków: 10 maja 2017r.)

Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Współpracy Międzynarodowej (MAECI) dysponuje stypendiami dla studentów zagranicznych oraz studentów obywateli włoskich mieszkających zagranicą (IRE) na rok akademicki 2017/2018 mającymi na celu promowanie międzynarodowej współpracy kulturalnej, upowszechnianie znajomości języka, kultury i nauki włoskiej oraz przybliżenie systemu gospodarczego oraz technologii włoskiej  na świecie.

Stypendia są przyznawane na studia oraz na realizację programów szkoleniowych i/lub naukowych we włoskich instytutach państwowych lub prawnie uznanych. Zgłoszenia online należy przesyłać za pośrednictwem specjalnego portalu, od dnia 27 marca 2017r. do północy (czasu włoskiego) 10 maja 2017r.

Przed wysłaniem zgłoszenia, zaleca się dokładną lekturę warunków i portalu Ministerstwa Edukacji, Uniwersytetów i Badań (MIUR) „Universitaly”, który zawiera informacje na temat włoskiego systemu szkolnictwa wyższego, a także strony http://www.studiare-in-italia.it/studentistranieri.

Dodatkowe informacje znajdują się również na stronie MAECI:

http://www.esteri.it/mae/it/ministero/servizi/stranieri/opportunita/borsestudio_stranieri.html

Przemówienie Ambasadora Republiki Włoskiej w Polsce pana Alessandro De Pedys z okazji 60 rocznicy podpisania Traktatów Rzymskich.

0
Polonia e Unione Europea: 60 anni dai Trattati di Roma

Poniżej oficjale przemówienie w języku angielskim, wygłoszone przez Ambasadora Republiki Włoskiej w Polsce pana Alessandro De Pedys w dniu 25 marca w Warszawie w Hotelu Bellotto z okazji 60 rocznicy podpisania Traktatów Rzymskich.

President Kwasniewski,
President Komorowski,
Excellencies, distinguished guests, Ladies and gentlemen,

First of all, let me tell you how privileged I feel in addressing such a distinguished audience today. I am sorry I am not good enough to do it in Polish. It is truly a great honour to be with you on this very special anniversary. Thank you for having me. The Treaties of Rome marked a turning point in recent European history. I think we can say this without any rhetoric. On this day, sixty years ago, the six founding nations turned their back on the murderous past of Europe and started to build their future together. After the ravages of two terrible wars, that decision reflected the desire to build a new order in Europe, no longer based on power politics and spheres of influence but on cooperation, shared values and open markets, after the visionary dream of Altiero Spinelli and Ernesto Rossi, depicted in their famous manifesto for a free and united Europe. That idea was so powerful that before long other European nations decided to join the group and the process continued over the years, with new candidates knocking at Europe’s door even today. We enjoyed the legacy of that fateful event: sixty years of peace, prosperity, rule of law, social progress, respect of human rights. Such a result, in my view, can only be disparaged by those who know little history or who choose to forget how the savage rivalry among European nations almost annihilated a whole continent and put an end to its global leadership.

Why then our celebrations have such a somber tone? Shouldn’t we be proclaiming our achievements much more loudly?

The reality is that, notwithstanding everything said before, in recent years Europe has become somewhat dysfunctional. For the first time since 1957 a member State is actually planning to leave the Union and all over the continent dissatisfaction with the European project is record-high. In fact, European citizens accuse their leaders of being indifferent to their problems, deplore the weakening of the social contract between EU institutions and the peoples of Europe. And they are afraid. They are afraid for their jobs, for their welfare and their physical security in the face of a protracted economic crisis, uncontrolled migration, political instability, the constant threat of terrorism. Some even say that the propulsive force of integration that began 60 years ago is at an end.

We may disagree with these opinions but they cannot be easily disregarded, because the concerns of our citizens are entirely legitimate and very real. Something clearly went wrong and it is important for us to understand why, if we want to learn from past mistakes. In my opinion, it is a toxic mix of misguided policies and slow reaction to the changing economic and political environment that brought us to this point. When I speak of misguided policies I am also referring to the fact that too often Europe stopped halfway. Let me give a few examples. With the Stability Pact we removed – or at least strongly limited – the Member States’ capacity to stimulate their economies but we did not replace them with adequate European instruments to be used in times of crisis. With the Schengen Treaty we decided to abolish border controls between the member States but we did not think of replacing them at the same time with a European system of border control; we are doing it now, when it’s clearly far too late. The Banking Union: we agreed that it had to rest on three pillars but we only realized two, thus leaving the system unbalanced, ineffective and in some cases even counterproductive. Again: with the Lisbon Treaty we introduced the figure of the High Representative for Foreign Affairs and Security Policy, but the levers of foreign policy decisions remained firmly in the hands of national governments.

I could go on, but what I want to underline is that the price of this indecisive approach has been paid by our citizens. In the economic field, in the first place: inequalities deepened in our societies, exposed to globalization and to the disruption brought by technological innovation on labour markets. In foreign policy: we suffer the consequences of the vast arc of instability at our borders without being capable of seriously influencing events, while non-European other actors play a major role.

This is because Europe failed to react united to the different challenges. Too often, instead of supporting each other, member states blamed each other. Old fractures and new fault lines appeared. As a result we are divided. There is a North-South division on economic policy; an East West division on migration policies; we are divided on trade policies, on institutional issues, on where and how to project European political and military power. Compromise – which is the glue keeping the Union together – has become more and more difficult to achieve.

In such a situation, it is no wonder that masters of illusion are at play to exploit the legitimate concerns and sentiments of displacement that derive from the ongoing changes of society. They offer a range of deceptively easy, short term solutions to deep rooted problems. It is easy to say “Europe is not working, I want to take back control”. And this is precisely what populist, eurosceptic
movements – left wing and right wing – are telling people all over Europe. Right or left makes no difference, populism is a language, not an ideology. It plays on fear, on the temptation to blame the other, to shut the door and leave the world outside, to seek shelter behind the national borders and find refuge in the national identity.

This phenomenon, the closing of the European mind, is in my view the biggest threat we are facing in Europe. And this is what we must fight, together.

And we can fight it, it is not a lost battle. Isolationism, protectionism, they are clearly not the answer. Honestly, the idea of unshared sovereignty in 2017 is entirely delusional. Outside the EU single European nations would not be any more sovereign than they are today; on the contrary, they would be utterly dependent on decisions made by much bigger actors. Therefore, if we don’t want to be pro-European out of principle, then we must be pro-European out of necessity. The best way to make our voice heard, to protect national sovereignty, is to share it within the Union, that can act as a multiplier of national strength. Besides, I am convinced that this is what the peoples of Europe want – with perhaps the exception of the British who have never overcome their original misgivings. They have not given up on the European ideal but they want a Europe capable of addressing their concerns.

In this perspective, the debate on more or less Europe is irrelevant. We all agree that we want a more efficient Europe, which does not mean moving towards a European super-State or diminishing the nation State, it means pooling common resources in key areas where no single country can have a significant impact. EU action is not supposed to hamper or limit the action of national governments but to
strengthen it.

The priorities are clear. Reduce inequalities while generating prosperity – that means putting the word “growth” back in the Growth and Stability Pact; complete and deepen the single market – energy, digital, services; devise trade and industrial policies that will boost growth and strengthen competitiveness; streamline the decision-making progress in foreign policy and move forward in Security and Defence, in cooperation with our North American allies; agree on a truly European system to manage migration, in both its external and internal dimensions – let me remind you that in recent years 15.000 people, men women and children, were swallowed by the Mediterranean sea, together with their hopes, their aspirations and their dreams.

There is nothing impossible in this, nothing impossible, if we only remember that together we are more than the sum of our parts. Indeed – and I am about to finish – at the roots of all our problems there is the fact that Europeans seem to have lost the feeling of belonging to a community that is larger than the nation State, of truly belonging to a Union. It is this feeling that we need to retrieve. The European Union is an extraordinary achievement, despite its present shortcomings, and we should be proud of it: a unique space of peace, freedom, tolerance and diversity that too many people take for granted. If it is not working properly we need to fix it, not discard it. Appropriate technical solutions – single speed, multispeed, enhanced cooperation – can always be found if the political will is
there, if we are just capable of raising our gaze above the walls that we ourselves have been building.

I wish to conclude by asking one question: is being together and working together still the best way to face the common challenges? I believe the answer to this question is YES. YES, it is worth the effort. YES, it is the right way. YES, it is the right time.

Thank you for your attention.