Kosmiczne podróże do kuźni Hefajstosa

0
1070
SONY DSC

„Wszystko to, co w naturze jest wielkie, przyjemne czy przerażające można porównać do Etny, jednak samej Etny nie można porównać do niczego”.
Dominique Vivand Denon ,“Voyage en Sicilie”

Podróżowanie to nie tylko przemieszczanie się w przestrzeni. To także pewnego rodzaju przejście z jednych fal na drugie. Podróżując, przestawiamy się z naszych na nowe, nieraz silniejsze fale odwiedzanego miejsca. Niezwykle zapadające w pamięć są te, w których natura ujawnia swoją przewagę nad człowiekiem, odsuniętym na drugi plan i zdającym się godzić na to podporządkowanie. Jedno z takich miejsc znajduje się na Sycylii. Mowa o Etnie, aktywnym  sycylijskim wulkanie, który już widziany z lotu ptaka nieco straszy i zachwyca, a nieraz ponoć słychać nawet jego ciche pomrukiwanie.

Boska i urokliwa

Etna położona jest w północno-wschodniej części wyspy i wznosi się na wysokość ponad 3340 metrów nad poziomem morza.  Gdy zdecydujecie się na samolotową podróż na Sycylię, wulkan zauważycie już podczas lądowania. Jego majestatyczność inspirowała od wieków i do dziś nie jest obojętna ludzkiemu oku. Nadawano mu wiele form i  nawet mitologia grecka wydaje się niezdecydowana w tej sprawie. Według jednego z mitów, Etna miała być siedzibą kuźni jednego z bogów, Hefajstosa; inny z kolei głosi, że pod wyspą spoczywa gigant Enkelados, a jego usta znajdują się tuż pod wulkanem.  Natomiast nazwa ognistej góry miała pochodzić od imienia jednej z sycylijskich nimf. W rzeczy samej, iście boska, nieco przerażająca i urokliwa Etna sprawia, że gdy na nią spoglądamy, przechodzi nas delikatny dreszczyk.  

Sycylijska wycieczka na Marsa

Wyprawa na wulkan przypomina wycieczkę w góry, która kończy się na innej planecie. U stóp wulkanu znajduje się Park Narodowy, pokryty lasami, których górna granica kończy się na wysokości 2200 metrów n.p.m. Krajobraz parku wydaje się zupełnie „niesycylijski”, ale za to idealny na leśny piknik. Chwilę później bujną zieleń lasów zostawiamy za plecami, a  kręta droga prowadzi nas coraz wyżej. Zaczyna być nieco mgliściej i chłodniej (różnica temperatur może wynosić nawet 10 stopni), aż w końcu zaczynamy zauważać, że ziemia przy drodze przemienia się w zastygłą lawę. Gdy mknęłam tak asfaltowymi zawijasami, na myśl przychodziły mi tylko liczby: zastanawiałam się, ile ton lawy znajduje się pod nami i sprzed ilu erupcji.  Jedną z najbardziej znanych  i tragicznych w historii wulkanu była ta z 1669 roku, kiedy to lawa dotarła do samej Katanii i wbijając się w morze, utworzyła ponad kilometr nowego wybrzeża, które dziś, poszarpane i pofałdowane, przypomina krzywo zastygnięty asfalt.  Przeraża i jednocześnie zachwyca na tle morskiego błękitu.

Nieco inny krajobraz czeka na nas u podnóża szczytu. Znajduje się tam bowiem ogromny parking, przy którym nie brak restauracji i sklepów z pamiątkami. Można w nich, oprócz pocztówek, zakupić także figurki i statuetki wykonane ze skały lawowej. Tak oto turystyka kwitnie zawsze i wszędzie. Na parking zjeżdżają się autokary z których wysiadają turyści z różnych krańców Europy. Wszyscy jak jeden mąż ogrzewają dłońmi ramiona, w które uderzają chłodne powiewy wiatru. Letnie buty zastępują adidasami, pod którymi wulkaniczny popiół chrupie jak świeży śnieg.

Na sam szczyt wulkanu można dostać się za pomocą kolejki, pieszo natomiast mamy możliwość zajrzenia do kilku bocznych kraterów, którymi Etna wydaje się być usiana. Krajobraz, jaki maluje się przed oczami, jest iście nieziemski. Ziemia pokryta jest czerwono-czarnym popiołem niczym kurzem, który z łatwością przenika do butów. Wiejący groźnie wiatr wydaje się przybierać na sile, a wdrapując się na kolejne kratery matki Etny, można poczuć się jak przemierzający odległe światy odkrywcy. Wiatr zagłusza wszelkie odgłosy rozmów, które zniekształcone jego siłą wydają się dudniącym pomrukiwaniem samego wulkanu, jakby zniecierpliwionego naszą obecnością. Według Dominique’a  Vivand Denona, Etny nie można porównać do niczego. Natomiast moim zdaniem swoją surowością przypomina ona powierzchnię Marsa. Przed oczami maluje się nam bezkres ciemno-czerwonych wydm otulonych widmem chmur na horyzoncie: mitologiczna rządzona przez naturę kraina, w której człowiek jest tylko gościem.