180 g makaronu Tagliolini
6 krewetek
6 świeżych zielonych szparagów
1⁄2 małej żółtej cebuli
mała marchewka
nieobrany ząbek czosnku
pietruszka, papryka wędzona, białe wino,
masło, oliwa evo, sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
Obierz i ugotuj szparagi przez około 6-7 minut, dopraw je oliwą, solą i pieprzem. Obierz marchewkę i pokrój w drobną kostkę, następnie wrzuć ją na patelnię z odrobiną oliwy i gotuj przez parę minut, musi się trochę skarmelizować.
Marchewkę odłóż na bok, na tej samej patelni podsmaż na oliwie drobno pokrojoną cebulę. Dodaj marchewkę i podlej wszystko dwoma lub trzema łyżkami białego wina, następnie wyłącz palnik i odstaw. W międzyczasie nastaw makaron.
Weź krewetki, obierz je, zachowując głowę i ogon. Na patelni umieść obfitą łyżkę oliwy z oliwek, podgrzej patelnię i podpiecz krewetki przez 1 minutę z każdej strony, posyp odrobiną papryki. Odstaw w ciepłe miejsce. Na tej samej patelni dodaj duszoną cebulę, marchew, szparagi pokrojone na kawałki, zmiażdżony czosnek i kilka łyżek wody z gotowanego makaronu, wymieszaj wszystko, na koniec dodaj odrobinę pietruszki, dopraw solą i pieprzem. Umieść ugotowany makaron na patelni z sosem, dodaj łyżkę masła i dobrze wymieszaj, na końcu dodaj krewetki. Podawaj z odrobiną startej skórki cytryny.
tłumaczenie pl: Agata Pachucy
***
Więcej przepisów na oryginalne, włoskie dania znajdziecie tutaj.
W czasach ogromnej niepewności uratować nas może kultura i piękno. A zatem nowy numer Gazzetta Italia zabierze Was w niezwykłą podróż, dzięki której odkryjecie artystyczne skarby miasta Brescia, przyszłorocznej stolicy kultury. Pokażemy Wam również cuda artystyczne i kulinarne Wenecji i wyjątkowe miejsce w Zatoce Cagliari nazywane Sella del Diavolo.
Ale nowy numer Gazzetty to nie tylko podróże – świętujemy w nim 40-lecie Katedry Italianistyki w Warszawie i rozmawiamy o historii i przyszłości wydziału. Prof. Piotr Selwa w długim wywiadzie pomaga nam zrozumieć, z czego wynika ponadczasowość nauk humanistycznych, które w dzisiejszych czasach stają się coraz bardziej kluczowym elementem kształcenia młodzieży.
To tylko niektóre z wielu tematów, które poruszamy w tym obszernym numerze. Znajdziecie w nim też artykuły o kinie (opowiadamy historię Rodolfo Valentino, jednego z pierwszych amantów Hollywood), o muzyce (z licznymi debiutami na włoskiej scenie muzycznej), oczywiście o sztuce (nowa włoska wystawa na Zamku Królewskim w Warszawie), o książkach, etymologii, ciekawostkach językowych i o kuchni.
Mało która substancja może pochwalić się działaniem odmładzającym,immunostymulującym, przeciwdrobnoustrojowym, podnoszącym nastrój,energetyzującym, odkażającym i detoksykującym, a jednocześnie znaczniepoprawiającym pamięć i koncentrację. Brzmi, jak bajkowy eliksir, o który można bytoczyć wojny międzynarodowe… Jednak okazuje się, że taki skarb to najbardziejpospolite ziele w zasięgu każdego, kto ma dostęp do internetu czy sklepu z ziołami:poznaj niezwykłe, wszechstronne właściwości olejku rozmarynowego!
Najstarsze panaceum świata
“Świeży powiew morza”, jak o nim niegdyś mówiono, zajmuje specjalne miejsce w sercach miłośników ziół i olejków eterycznych. Rozmaryn, na którym opiera się niezliczona ilość mikstur medycznych, kosmetycznych i kulinarnych, to niezastąpiony środek leczniczy od czasów starożytnych i wiąże się z nim wiele zdarzeń i legend.
Źródła historyczne przypisują rozmarynowi rozmaite właściwości, a jedną z bardziej docenianych jest jego zdolność poprawy pamięci (dziś wiemy ze współczesnych badań, że istotnie może się ona zwiększyć aż o 80% dzięki właściwościom składników aktywnych olejku rozmarynowego). Starożytni Grecy czuli to naukowe pismo nosem i wplatali gałązki rozmarynu we włosy, by ułatwić przyswajanie wiedzy. W ramach leczenia żywiczny rozmaryn palono jak kadzidło w pokoju chorego, a gałązki rozrzucano w salach sądowych jako ochronę przed tyfusem. Podczas średniowiecznej epidemii dżumy noszono rozmaryn przy sobie i wąchano go, przechodząc przez zakażone miejsca, a sprytni zielarze-złodzieje dodawali do tej roślinnej tarczy ochronnej m. in. goździk i cynamon, co Gary Young (założyciel słynnej marki Young Living i pionier współczesnej aromaterapii) przekuł w legendarną dziś mieszankę olejków Thieves (ang. złodzieje), którą skopiowała chyba każda już firma aromaterapeutyczna. Nic dziwnego – jest to naprawdę jedna ze skuteczniejszych naturalnych mikstur przeciwwirusowych i przeciwbakteryjnych. A jeszcze całkiem niedawno, bo w czasie I i II wojny światowej, wieszano rozmaryn w szpitalnych korytarzach w celu dezynfekcji powietrza. Natomiast w niektórych krajach śródziemnomorskich lniane płótna ciągle suszy się rozwieszone na krzakach rozmarynu, by nabrały zapachu odstraszającego owady.
Tę wzmacniającą mózg ikonę ziołowego ogrodu uznaje się też za symbol wiernej miłości. Wplatano go nieraz w wianek panny młodej i wróżono młodej parze, obserwując, czy wyjęta z wianka gałązka przyjmie się w doniczce (co zwiastowało by szczęście), a także wrzucano rozmaryn do grobów jako symbol pamięci o zmarłych. Hiszpanie, z kolei, do dziś czczą tę delikatną zimozieloną bylinę, wierząc, że dała ona schronienie Matce Boskiej w czasie ucieczki do Egiptu, a kiedy ta odłożyła pieluchy Jezusa na rozmarynowe krzewy – natychmiast rozkwity, a jak tylko powiesiła na nich swoje błękitne okrycie, białe kwiaty stały się niebieskie… Według tych samych wierzeń rozmaryn nie może rosnąć wyżej niż Jezus (ok. 185 cm) i żyć dłużej niż on (33 lata). Znanych jest jednak wiele odmian rozmarynu lekarskiego – najwyższa z nich osiąga wysokość nawet do 2,5 metra.
Pierwszy eliksir młodości
Może sam krzew rozmarynu nie osiąga rozmiarów sekwoi, natomiast jego sława jako rośliny długowieczności wzbiła się w XIV wieku do niebotycznych rozmiarów, kiedy to stał się głównym składnikiem pierwszych oficjalnych perfum Europy: odmładzającej wody rozmarynowej. Jej stworzenie przypisuje się równie legendarnej kobiecie – królowej Węgier polskiego pochodzenia, Elżbiecie Łokietkównie z rodu Piastów, żonie Karola Roberta Andegaweńskiego, choć prawdziwa historia tajemniczej L’eau de la Reine D’Hongre (oryginalna francuska nazwa, od której bierze się polski skrót “Larendogra”) jest właśnie taka, jak jej pierwotna nazwa: długa, skomplikowana i nie do końca jasna (przynajmniej dla osób nie znających francuskiego).
Wiele dokumentów źródłowych przepadło lub nie ma do nich dostępu, a informacje podawane przez kronikarzy bywają sprzeczne. Jednak wszystko wskazuje na to, że nazwa “woda węgierska” pojawia się pierwszy raz w publikacjach Arnauda de Villeneuve (XIII-XIV w.), prowansalskiego lekarza pracującego dla kilku królewskich dworów, choć ściganego przez inkwizycję. Polecał on “spirytus z rozmarynem” wszystkim swoim pacjentom, jednocześnie pracując nad ulepszeniem techniki destylacji alkoholu. Technikę tę od wielu wieków znali Arabowie, a w Europie została po raz pierwszy opisana przez Szkołę z Salerno, gdzie w XI-XII wieku destylowano tzw. l’esprit de vin (“duszę wina”), tudzież aqua vitae (“woda życia”, spolszczona na “okowitę”). Jednak za datę narodzin wody rozmarynowej, którą w znaczący sposób dokumentuje wielu autorów, przyjmuje się rok 1370, kiedy to Elżbieta Łokietkówna zaprezentowała ją na dworze Karola V Mądrego, znanego z zamiłowania do zapachów i perfum. Uroda, energia i inteligencja polsko-węgierskiej królowej zawsze określana była jako nadzwyczajna – ponoć w wieku 60-70 lat wyglądała o 20 lat młodziej, co, rzecz jasna, ma związek z codziennym stosowaniem przez nią Larendogry!
Niestety nie znaleziono źródeł oryginalnej receptury Wody Królowej Węgier, ale możemy śmiało stwierdzić, że produkcja tego niezwykłego preparatu polegała na destylacji nalewki alkoholowej rozmarynu, a w wielu innych wersjach również tymianku i innych ziół oraz kwiatów. Była to więc destylacja wodno-alkoholowa, co w praktyce daje ten sam rezultat, jaki otrzymujemy w procesie destylacji olejków eterycznych parą wodną, a następnie rozpuszczenie ich w odpowiednio rozcieńczonym alkoholu. W średniowieczu używano Larendogry głównie jako toniku do twarzy, środka do odświeżania oraz uspokajająco – również w formie nalewki. Jeden z najstarszych tekstów medycznych, “Farmakopea” Culpepera, zawiera szeroki i dokładny opis Wody Królowej Węgier, który warto tu przywołać, bowiem dobrze oddaje on szeroką gamę zastosowania olejków rozmarynowych:
Woda ta jest godna podziwu przeciw wszystkim przeziębieniom i powodowanych wilgocią chorobom głowy, apopleksji, epilepsji, zawrotom głowy, letargowi, paraliżowi, chorobom nerwów, reumatyzmowi, skazom, skurczom, konwulsjom. Utracie pamięci, tępocie, śpiączce, senności, głuchocie, szumom w uszach, zaburzeniom widzenia, koagulacji krwi, bólom głowy powodowanym flegmą i humorami. Pokonuje bóle zębów, bóle i słabości żołądka, zapalenie opłucnej, brak apetytu i złe trawienie, obstrukcje wątroby, śledziony, jelit i macicy. Przyjmuje i konserwuje naturalne ciepło. Odnawia zdolności i funkcje ciała, nawet w starości (tak mówią). Niewiele jest remediów dających tak wiele dobrych efektów. Podawać wewnętrznie w winie lub wódce, przemywać nią skronie, wdychać nozdrzami.
Więcej o właściwościach i zastosowaniu olejków eterycznych znajdziesz w aplikacji mobilnej Oilo do pobrania w AppStore i Google Play.
Z kodem GAZZETTA otrzymujesz 10% rabatu w OlejkowySklep.pl, gdzie kupisz naturalne olejki eteryczne z certyfikatem jakości terapeutycznej!
***
Wszystkie artykuły z rubryki „Nutriceutica” znajdziecie tutaj.
Budynek poczty w Neapolu, alegoryczny pomnik Zwycięstwa Artura Martiniego (1935)
Majestatyczne, monumentalne, ukazujące siłę i potęgę władzy. Takie właśnie były budynki modernistyczne wznoszone w latach 20. i 30. ubiegłego stulecia. Od siedziby głowy państwa po szkoły i instytucje kulturalne, władze zaznaczały swoją obecność rozbudowując, a czasami nawet tworząc nowe miasta. Trend ten panował niemal w całej Europie. Przyjrzyjmy się architekturze Polski i Włoch z tego okresu i przeanalizujmy drogę jej ewolucji i wpływów między pierwszą a drugą wojną światową.
Prosta forma połączona z elegancją do dziś nie pozwala przejść obok nich obojętnie. Ale czy zdajemy sobie sprawę, jaka historia kryje się za ich powstaniem, umiejscowieniem czy nawet wyglądem? W tym okresie architektura była w bardzo silnej konotacji z władzą państwa i odgrywała decydującą rolę w propagandzie kraju.
W 1918 r. po ponad stu latach, państwo polskie odzyskuje niepodległość i wraca na mapy świata. Ziemie, które przez ten czas były pod zaborami pruskim, rosyjskim i austriackim zaczęły stanowić jedno państwo. Rząd Józefa Piłsudskiego musiał zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem. Należało ujednolicić i wyrównać poziom edukacji, gospodarki, rozwoju, a także wprowadzić jeden model kultury i tożsamości narodowej. Na proces ten miała decydująco wpłynąć architektura.
Państwo Włoskie również nie było w najlepszej kondycji po I wojnie światowej. Straty wojenne, narastające długi i wyniszczenie kraju przyczyniły się do wzrostu nastrojów rewolucyjnych. W 1919 r. Benito Mussolini powołuje do życia organizację „Związki Kombatanckie” (wł. Fasci Italiani di Combattimento), zrzeszająca weteranów wojennych, a dwa lata później wkracza na arenę polityczną i stopniowo zyskuje popularność. Wreszcie, w 1925 r., Duce przejmuje całkowicie władzę i ogłasza we Włoszech koniec demokracji. Wciela w życie program „faszyzacji” Włoch, który obejmuje niemal każdą dziedzinę życia, kształtując nowych obywateli i nową ideologię, umiejętnie wykorzystując do tego celu architekturę.
Sejm Śląski w Katowicach (1925-1929), arch. Ludwik Wojtyczka, P. Jurkiewicz, K. Wyczyński i S. Żeleński
Od początku lat 20. w Polsce trwają gorące poszukiwania i dyskusje nad stylem, który miałby w architekturze odzwierciedlać narodowe wartości i tradycje, a jednocześnie wprowadzałby element nowoczesności. Budynki z owymi tendencjami historyzującymi, które nawiązywały do dawnych dworków miały umacniać ludzi w przynależności do kraju i jego historii. Powstaje wiele budynków użyteczności publicznej, szczególnie w mniejszych miastach. Stylizowane są na dawne polskie dworki pałace, jednak w bardziej uproszczonych formach. Jednym z przykładów jest dworzec kolejowy w Lublinie, powstały w wyniku przebudowy dawnego dworca w latach 1924-25 wg projektu arch. Jerzego Müllera. Klasycyzm akademicki reprezentowały także takie budynki jak banki, teatry czy urzędy.
Gmach PKO w Krakowie (1925-1926), arch. Adolf Szyszko-Bohusz
Dobrym przykładem jest Gmach PKO w Krakowie powstały w latach 1925-1926 autorstwa Adolfa Szyszko-Bohusza. Jednym z pierwszych gmachów przeznaczonych dla sprawowania władzy był Sejm Śląski w Katowicach. Swoją formą i rozmiarem przypominał renesansowe zamki. Ozdobiono go reliefami z orłami oraz innymi symbolami, nawiązującymi do historii Polski.
Marmurowe płaskorzeźby w Domu Poselskim w Warszawie (1925-1935) autorstwa Zofii Trzycińskiej-Kamińskiej
Palącym problemem była także kwestia rozbudowy Warszawy – miasta, które nie było przystosowane do pełnienia roli stolicy Polski. Brakowało gmachów, w których mogłyby znajdować się centralne ministerstwa oraz urzędy. Początkowo siedziby lokowano w pałacach oraz w zamku Królewskim. W międzyczasie ogłaszano konkursy i przystępowano do budowy gmachów centralnych władz. Jednym z ciekawszych budynków, również w stylu nawiązującym do zmodernizowanego klasycyzmu był gmach Sejmu Rzeczypospolitej. Kompleks Sejmowy składał się z sali plenarnej w kształcie półrotundy oraz Domu Poselskiego, który ozdobiony płaskorzeźbami i otoczony zielenią, miał sprawiać wrażenie dostępności oraz otwartości dla spacerowiczów. W przypadku tego budynku, jak i jego wnętrz, można dostrzec stopniową ewolucję stylu narodowego. Geometryczne formy są już bardziej dekoracyjne i nawiązują do świeżo powstałej odmiany polskiego art déco, która odniosła olbrzymi sukces na wystawie światowej w Paryżu w 1925 r.
Budynek sądu, Mediolan, fresk „La Giustizia” Alberta Saliettiego
Siedziba Giełdy Papierów Wartościowych, Mediolan (1928-1931), arch. Paolo Mezzanotte
Palazzo dell’Informazione lub Palazzo dei Giornali, wcześniej nazywane też Palazzo del Popolo d’Italia, Mediolan, płaskorzeźba Maria Sironiego (1938-1942)
Z kolei w latach 20. w faszystowskich Włoszech realizowano program „uporządkowania”, czyli przebudowy centrów większości miast. Mussolini uważał miasto za bardzo ważny czynnik w procesie budowania ideologii nowych Włoch, wpływający również na odbiór władzy przez społeczeństwo. To właśnie na głównych placach miały odbywać się pochody, wiece, zgromadzenia. To tam Duce, otoczony monumentalnymi budynkami, miał przemawiać do narodu budując mit wielkiego wodza, który dokonuje „duchowej i społecznej rewolucji” i prowadzi ich ku lepszemu.
Siedziba Giełdy Papierów Wartościowych, Mediolan (1928-1931), arch. Paolo Mezzanotte
Początkowo uważano, że styl sztuki awangardowej, głównie futurystów, będzie stylem narodowym, bowiem postulaty artystów i Mussoliniego miały ze sobą wiele wspólnego. Jeden i drugi obóz chciał radykalnych zmian, zburzenia dotychczasowego porządku, zrównania z ziemią „starej Italii” i stworzenia nowego modelu obywatela Włoch. Uwagę kierowali w stronę nowości, postępu technologicznego, kultu młodości, a sami nazywali siebie „budowniczymi przyszłości”. Zatem relacje obu tych środowisk przenikały się wzajemnie i były ze sobą bardzo powiązane. Rząd Mussoliniego nie był jednak do końca przekonany do tego stylu. Uważano, że kompozycje są zbyt dynamiczne, a formy zbyt ekspresyjne, co nie do końca pokrywało się z wizją stabilnego i silnego państwa. Mussolini, który bardzo interesował się architekturą, nie narzucał projektantom ani artystom oficjalnego stylu, w jakim mają tworzyć, tak jak robili to inni dyktatorzy w Europie. Co więcej, pozwalał im na swobodne działanie pod warunkiem, że nie godziło w sferę polityki. Swoją uwagę skierował w stronę tzw. stylu Novecento. Stworzyli go artyści zmęczeni eksperymentami sztuki w latach 20. i skierowali się w stronę klasycznej starożytności, czystej formy i kompozycji, jednak w bardziej zgeometryzowanej formie. Rozkwit tego stylu w architekturze nastąpił na przełomie lat 20. i 30. Dobrym przykładem tego nurtu jest Palazzo della Borsa na Piazza Affari w Mediolanie. Swoją formą nawiązuje do starożytnych świątyń. Kolumny zwieńczone rzeźbami, płaskorzeźby i inne liczne ozdoby wypełniające fasadę budynku – wszystkie te elementy pomimo nawiązań do przeszłości są bardzo nowoczesne i geometryczne w swojej formie.
Budynek sądu, Mediolan, marmurowy tryptyk: Sprawiedliwość rzymska, Sprawiedliwość społeczna i Sprawiedliwość biblijna, Romano Romanelli, Arturo Marini, Arturo Dazzi
Choć na przestrzeni dwóch dekad styl budowania, jak i gusta władz nieco się zmieniały, to większość z powstałych budowli miała wspólną cechę – rzeźbę. Zarówno z zewnątrz, jak i w środku znajdowały się rzeźby pomnikowe, płaskorzeźby albo inne dekoracje rzeźbiarskie. Te „subtelne” znaki umieszczone w monumentalnych budowlach miały jeszcze silniej oddziaływać na mieszkańców miast i miasteczek. Doskonałym przykładem jest budynek Palazzo dell’Arengario (widniejący na okładce tego numeru) oraz wnętrza Palazzo di Giustizia w Mediolanie. Już od wejścia witają nas płaskorzeźby z czysto faszystowską symboliką. Przechadzając się ogromnymi korytarzami możemy podziwiać liczne płaskorzeźby, obrazy czy mozaiki odwołujące się do tematu sprawiedliwości. Można odnieść wrażenie, że prawo i faszyzm są jednością i wzajemnym uzupełnieniem. Był to bardzo skuteczny przekaz, dobitnie świadczący o nowym porządku faszystowskich Włoch.
foto: Michał Łukasik
***
Italia jest pełna niezwykłych miejsc, które czekają na odkrycie. Przeczytasz o nich tutaj.
Ciekawi Cię historia polskiej i włoskiej architektury? Zajrzyj do zakładki Sztuka, żeby dowiedzieć się więcej.
Kontynuujemy naszą małą podróż po winnicach, których prowadzenia podjęły się z pasją oraz sukcesem znane osoby i zachwycające gwiazdy kina. Na owej „winnej ścieżce’’ spotykamy na przykład aktorkę Cameron Diaz, która założyła markę Avaline proponującą dwa rodzaje win letnich: białe hiszpańskie i różowe francuskie. Diaz określa swoje wina słowem „clean”, czyli czyste, ponieważ są one produkowane z winogron z upraw ekologicznych, a ponadto nie zawierają żadnych dodatków. Wina Drew Barrymore, byłego dziecka kina Hollywood – Pinot Grigio, Rosé e Pinot Noir – sprzedaje się pod nazwą Barrymore Wines, a produkuje we współpracy z kalifornijską winnicą Camel Road Estate.
Po „Seksie w wielkim mieście” wypadałoby powiedzieć Seks i wino. W 2019 Sarah Jessica Parker ogłosiła wypuszczenie swojej linii win – Invivo X SJP. Invivo X SJP Sauvignon Blanc jest produkowane w przepięknym regionie Marlborough w Nowej Zelandii, słynącym właśnie z tej odmiany winogron. Niedawno gwiazda wypuściła na rynek również wino różowe jako doskonały aperitif w prawdziwym stylu Seksu w wielkim mieście. Jest nim Invivo X SJP Rosé, produkowane w Prowansji z winogron Cinsault, Grenache i Syrah.
Dan Aykroyd (niezapomniany jest jego udział w filmie Blues Brothers wraz z Johnem Belushim) nie jest postacią nieznaną w świecie trunków. W 2017 roku aktor wypuścił na rynek swoją Crystal Head Vodka w butelce w kształcie czaszki zaprojektowanej przez artystę Johna Alexandra. Już kilka lat wcześniej Aykroyd zainwestował mnóstwo pieniędzy w firmę Diamond Estates, która posiada różne winnice leżące w kanadyjskim regionie Niagara.
„Wino, które produkuję nie jest do kolekcjonowania, lecz do otwierania i picia ze znajomymi przy partyjce w karty”. Gerard Depardieu w taki sposób przedstawia tworzone przez siebie wina. Choć proponowany wybór win czerwonych, białych i różowych jest dość szeroki, Château Tigné – posiadłość, którą kupił w 1989 roku, położona w sercu Anjou, słynie przede wszystkim z dwóch wyśmienitych cuvée, o nazwach Cyrano i Mozart, produkowanych w ograniczonej ilości wyłącznie podczas odpowiednich zbiorów. Ponadto, francuska gwiazda jest właścicielem wielu winnic na całym świecie.
Przepiękna aktorka Carole Bouquet, być może zainspirowana swoim byłym partnerem, Depardieu, rozpoczęła wiele lat temu produkcję znakomitego wina Passito. Miało to miejsce na Pantellerii na Sycylii, gdzie w jej posiadłości znajduje się także gaj oliwny i plantacja kaparów.
Nagrodzony Oscarem reżyser Francis Ford Coppola jest właścicielem słynnej posiadłości Rubicon Estate, położonej w pobliżu Geyserville w północnej części hrabstwa Sonoma w Kalifornii. Dwie proponowane linie, Diamond Collection oraz Director’s Cut, w których znajdujemy winogrona odmian Chardonnay, Cabernet Sauvignon, Zinfandel składają hołd historii rodziny Coppola, niepowtarzalnemu kalifornijskiemu terroir oraz światu kina.
Innymi znanymi postaciami są Meryl Streep oraz Helen Mirren, które posiadają dwa gospodarstwa w Apulii, gdzie produkują tylko autentyczne produkty.
Oto jak rozległy i wszechstronny jest pejzaż, który zbliża gwiazdy kina i rozrywki do świata wina oraz znakomitości, będących owocem najodpowiedniejszych terenów. Przy tym z powodzeniem udało się wykorzystać umiejętności artystyczne i przedsiębiorcze, które tworzą szczęśliwe połączenie rozkoszy, przygody i plotek…
Zresztą, któż by się nie zgodził ze stwierdzeniem, że wyśmienite wino jest dziełem sztuki lub przejawem artystycznej ekspresji (?), która wymaga badań, cierpliwości, profesjonalizmu i szacunku dla publiczności, zarówno tej obecnej na sali, jak i tej, która muska ustami kielich, biorąc łyk trunku w oczekiwaniu na eksplozję kubków smakowych oraz zmysłów gotowych rozbrzmieć w sercu…
tłumaczenie pl: Dominika Leśniak
***
Więcej artykułów o winie znajdziecie w naszej rubryce In vino veritas.
W zbiorowej wyobraźni dzisiejszego świata słowo „Włochy” kojarzy się z licznymi kulturami, które na przestrzeni ostatnich tysiącleci dołożyły swoją cegiełkę do historii tego niezwykłego półwyspu. To właśnie ta bogata i złożona tożsamość czyni go szczególnym. Ideał jedności z okresu Zjednoczenia Włoch był niesamowitą siłą napędową, która doprowadziła do powstania ustroju politycznego niezbędnego do tego, aby mierzyć się z Europą narodów.
Jednakże związana z procesem Zjednoczenia wizja narodu włoskiego, który w sposób ciągły nabył samoświadomość prowadzącą do powstania własnego państwa nie jest już aktualna. Książka „L’Italia immaginata” (pl. Włochy wyobrażone), pod redakcją Giovanniego Belardellego, systematycznie analizuje ikonografię związaną z Włochami na przestrzeni wieków, nie zapominając o złożonym związku między różnorodnością włoskich kultur, a potrzebą tworzenia wizerunku państwa zjednoczonego. Włoski Instytut Kultury w Krakowie, z inicjatywy dyrektora Ugo Rufino, poświęcił tej publikacji dwa spotkania w grudniu zeszłego roku – pierwsze z nich odbyło się w siedzibie Instytutu, a drugie na Uniwersytecie Pedagogiki w Krakowie. W spotkaniach udział wzięli: profesor Alessandro Campi z Uniwersytetu w Perugii, współautor książki, profesor Stefan Bielański z Uniwersytetu Pedagogiki w Krakowie oraz autor tego tekstu.
Wielką zaletą publikacji opracowanej przez Giovanniego Belardellego jest sięgnięcie badaniami aż do ikonografii miast greckich oraz do najstarszych cywilizacji bliskowschodnich. Pozwala to wyjaśnić jak nierozerwalnie związane są w naszej kulturze postaci kobiece i symboliczne przedstawienia regionów geograficznych.
„W niektórych przypadkach, jak np. właśnie Włoch czy Brytanii, która na płaskorzeźbie z III wieku n. e. podporządkowana jest imperatorowi Klaudiuszowi, ten rodzaj alegorii wyprzedza o kilkaset lat pojawienie się koncepcji narodu we współczesnym tego słowa znaczeniu, by potem zniknąć na bardzo długi czas. Pojawia się znów wraz z początkiem nowożytności. To właśnie wtedy rodzą się wielkie narodowe dynastie europejskie, a epoka renesansu przynosi zainteresowanie rzeźbami i monetami antycznymi, które dostarczają wielu przykładów tego typu alegorycznych postaci kobiecych…” wyjaśnia sam Belardelli we wstępie do,,L’Italia immaginata”.
Inną ciekawą kwestią podejmowaną w tej publikacji jest komplementarność tożsamości Rzymu i Włoch. Słowem “Włochy” nazywano przecież w czasach antycznych rzymskie prowincje znajdujące się na terenie całego półwyspu. Obie nazwy współwystępowały na zmianę obejmując jedna drugą – najpierw to Włochy były częścią Rzymu, a następnie, wraz z rozwijającą się koncepcją narodu, Rzym stał się częścią Włoch.
O rozwoju alegorycznych postaci kobiecych Włoch rozmawiamy z profesorem Alessandro Campim:
„Mało kto dziś pamięta, zwłaszcza wśród młodych, że symbolem Włoch według oficjalnej ikonografii jest piękna i dostojna kobieta, a zatem, chociażby ze względu na dobre wychowanie, należy ją traktować wyłącznie z szacunkiem i uprzejmością. To kobieta elegancka i niezwykle fascynująca, unieśmiertelniona przez Cesarego Ripę (1560-1645) w jego dziele Iconologia (1603), w którym to postanowił przedstawić ją jako kobietę bogato ubraną, ukazując w ten sposób bogactwo artystyczne i naturalne półwyspu. Jej strój zdobiły symbole królewskie, oznaki dobrobytu i szczęścia. Już w tym przedstawieniu, wydobytym przez Ripę z epoki antycznej, zawiera się to wszystko, co Włochy symbolizowały w zbiorowej wyobraźni, także tych, którzy patrzyli i patrzą nadal na ten naród spoza jego granic. Ornamenty na kształt wież i murów na jej głowie reprezentują «Miasta, Ziemie, Zamki i Wille», czyli mnogość terytoriów, miasteczek i lokalnych społeczności. Dziś jest to po prostu 20 regionów, 107 prowincji i 7904 gminy (według danych z 20 lutego 2021), których nawet po zjednoczeniu narodowym nie udało się, według wielu osób, połączyć w jedną, dobrze funkcjonującą strukturę instytucjonalną”.
Na przestrzeni wieków przedstawienia Włoch jako kobiety nabierały przeróżnych cech, zgodnie z potrzebami danego momentu w historii. Czy zatem ikonografia może uchwycić to, w jakim stanie jest naród?
„Włochy bywały a to kochającą i opiekuńczą matką, swego rodzaju świecką Matką Boską, broniącą wszystkich swoich dzieci, ciągle na straży sprawiedliwości i dobrobytu, a to płaczącą wdową lub matką, która po wojnach miała symbolizować ból całej społeczności po stracie bliskich (czy udręczoną bólem kobietą, cierpiąca po śmierci wielkiego poety, jak przedstawiona jest na niezwykłym nagrobku Vittorio Alfieriego dłuta Antonia Canovy); waleczną amazonką, gdy trzeba było wezwać Włochów do walki; zuchwałą dziewczynką, symbolizującą dopiero co zjednoczony naród, który musi zawalczyć o swoje miejsce na arenie światowej zdominowanej przez starych graczy; pełną życia dziewczyną, z promiennym uśmiechem patrzącą w przyszłość zawsze wtedy, gdy Włosi musieli zakasać rękawy i zmienić ustrój polityczny; siostrą, która w czasie wojen niepodległościowych wypatrywała ponownego zjednoczenia z ziemiami opanowanymi przez wrogów (Trydent, Triest, Gorycja – młodsze siostry Włoch), a z kolei w okresie Zjednoczenia Włoch dzielnie wychodzącą naprzeciw austriackiemu najeźdźcy, u boku Marianny-Francji, starszej siostry będącej symbolem rewolucyjnego wyzwolenia.”
Włochy przedstawiano również jako żonę króla w czasach dynastii sabaudzkiej. W czasach faszyzmu dodawano do jej wizerunku coraz to więcej symboli wojskowych, aż w końcu jej twarz, już nie tak kobieca, w sposób oczywisty przypominała twarz Duce. Wielką zasługą publikacji opracowanej przez Giovanniego Belardellego jest zebranie, uporządkowanie i interpretacja licznych obrazów i przedstawień Włoch na przestrzeni wieków, ze szczególnym uwzględnieniem okresu po Zjednoczeniu.
„Jest to prawdziwy zbiór symbolicznych przedstawień Włoch – ostatnie przykłady pochodzą z czasów współczesnych i zawdzięczamy je pomysłowości rysowników ze znanych dzienników (Matteo Bertellego, Mauro Bianiego, Emilio Giannellego, Vaura). Często są to przedstawienia pełne bólu, jak zraniona kobieta-Włochy leżąca na ziemi po kolejnej śmierci urzędnika państwowego z rąk mafii; Włochy przygniecione cierpieniem na wzór Piety Michała Anioła po tragicznym trzęsieniu ziemi w Apulii z kwietnia 2009 r.; postać wspierająca się na kulach po latach strat spowodowanych kryzysem ekonomicznym; ciało leżące bez oznak życia na ziemi, które reanimuje ówczesna głowa państwa, Carlo Azeglio Ciampi; twarz kobiety- Włoch, która patrzy na nas przerażonym wzrokiem, z maseczką na twarzy (ostatnia ikonograficzna interpretacja związana oczywiście z wybuchem pandemii w lutym 2020 r.)”.
Kobieta-Włochy wśród wież, czyli w koronie ozdobionej wieżami i murami miasta ma na sobie jeszcze inny symbol, który zawsze jej towarzyszy. Jest to promieniejąca gwiazda symbolizująca piękny teren cieszący się łagodnym i zdrowym klimatem.
„Ten symbol, być może nadużywany przez samych Włochów, stał się w szerszym ujęciu «gwiazdą» bezpieczeństwa i opatrzności dla narodu, który powszechnie postrzegany jest jako ten, który zawsze sobie poradzi i pokona wszelkie przeciwności dzięki swoim możliwościom”.
Tursi to urokliwe miasteczko, liczące około pięciu tysięcy mieszkańców, oddalone o niecałą godzinę drogi samochodem od Matery i półtorej godziny od Potenzy, stolicy Basilicaty. Połączone w bardzo dogodny sposób z pobliskim wybrzeżem jońskim, Tursi jest położone tylko dwadzieścia kilometrów od złocistych plaż Policoro i czterdzieści kilometrów od najpopularniejszej miejscowości turystycznej Basilicaty, czyli Metaponto.
Tursi jest znane jako miasto pochodzenia współczesnego poety dialektalnego Albina Pierra, który kilkakrotnie był bliski zdobycia literackiej Nagrody Nobla, dzięki swoim utworom przetłumaczonym na wiele języków. Jego imieniem został nazwany Park Literacki, w którym co roku odbywają się ciekawe inicjatywy podtrzymujące pamięć o jednej z najważniejszych i najbardziej charyzmatycznych postaci tego miasta o arabskich korzeniach. Właśnie ze względu na swoje pochodzenie dzielnice arabskie Rabatana, Rabatane Tricarico i Pietrapertosa to kandydaci na listę dziedzictwa UNESCO. Przybywający do Tursi mogą zauważyć, że jego terytorium podzielone jest na kilka dzielnic, z których każda jest dobrze zdefiniowana i posiada specyficzne cechy. Najstarszą i najsłynniejszą z nich jest Rabatana, zbudowana wokół zamku między V a VI wiekiem, otoczona głębokimi i niedostępnymi wąwozami, które składają się na fantastyczny świat „Jaramme”, o którym wspominał sam Pierro. Można tutaj przejść wąskimi uliczkami ruin oryginalnego centrum miasta ze skromnymi domami, które często składały się tylko z pokoju na parterze.
Aby dostać się do Rabatany, należy wybrać szeroką i stromą drogę, która rozciąga się nad wąwozami na ponad 200 metrów. Tworzy ją pewien rodzaj schodów zwanych w dialekcie petrizze zbudowanych w miejscu niebezpiecznej ścieżki, Picciarello. Ścieżka składa się z pasa ziemi rozciągającego się od wzgórza zamkowego w kierunku południa i jest otoczona przepaściami.
Częścią tej samej dzielnicy jest również Kolegiata Santa Maria Maggiore, zbudowana między X a XI wiekiem, która szczyci się XV-wieczną fasadą i wnętrzami w stylu barokowym. Wnętrze ma trzy nawy ze stropem kasetonowym i transeptem w całości ozdobionym freskami, obrazami i dekoracjami. Zakrystia wyposażona jest w masywne drewniane szafy, a kaplica prowadzi do kamiennej szopki zbudowanej w 1550 roku i przypisywanej Antonellowi Persio, który pozostawił znaczące ślady swojej sztuki rzeźbiarskiej w Materze i jej okolicach. W dolnej części lewej nawy bocznej znajduje się kaplica z czternastowiecznym tryptykiem przedstawiającym ikonę Matki Boskiej z Dzieciątkiem na tronie oraz sceny z życia Jezusa i samej Matki Boskiej. Malowidło pochodzi ze szkoły Giotta i ma ogromną wartość artystyczną.
Na Piazza Plebiscito, w dzielnicy San Filippo, znajduje się kościół o tej samej nazwie, co imię patrona miasta, który ma elegancką barokową fasadę i trzy nawy ozdobione cennymi dziełami sztuki. Równie znany jest Palazzo del Barone Brancalasso, który wyróżnia się wśród wąskich kamiennych uliczek i wokół którego krążą różne legendy. Według nich właściciel zaprzedał duszę diabłu. Mówi się, że cała budowla została zbudowana w ciągu jednej nocy przez grupę diabłów, które zatrzymane na zawsze na ziemi przez promienie świtu, pozostały w tym miejscu w postaci posągów. Posągi wzbogacają budynek, a także reprezentują sprawiedliwość, pokój i miłosierdzie.
Na Piazza Maria SS di Anglona znajduje się również Cattedrale dell’Annunziata, która została zniszczona przez dwa pożary w 1988 roku i ponownie otwarta dla chrześcijańskiego kultu zaraz po Wielkim Jubileuszu Roku 2000.
Ostatnim klejnotem miasta jest niewątpliwie Basilica Minore di Anglona położona między Tursi a Policoro.
Kościół, który pochodzi z XI-XII wieku, ma kształt krzyża łacińskiego. Posiada trzy nawy: centralną szeroką i bardzo wysoką oraz dwie nawy zewnętrzne, wąskie i niskie. Pierwotnie sanktuarium było bogate w cenne freski przedstawiające fragmenty ze Starego i Nowego Testamentu. Na kolumnach wciąż znajdują się postacie świętych. Na prawej ścianie nawy głównej nadal widoczne są sceny ze Starego Testamentu.
Starożytna legenda mówi o młodym pasterzu, który pasąc swoje stado na szczycie wzgórza Variante w połowie drogi między Tursi a Angloną, ujrzał zbliżającą się piękną kobietę, która poprosiła go, żeby udał się do wioski i poprosił mieszkańców, aby po nią przyszli. Ludzie początkowo nie dowierzali, a potem coraz bardziej zaciekawieni udali się na szczyt wzgórza, gdzie znaleźli posąg Madonny i przynieśli go z powrotem do sanktuarium. Na miejscu znaleziska zbudowano murowaną kapliczkę, a na pamiątkę zdarzenia postawiono tam drewniany krzyż. Od tego czasu co roku w pierwszą niedzielę po Wielkanocy Madonna jest niesiona na ramionach przez ponad 10 km i pokonuje dystans od sanktuarium do katedry.
Tursi słynie na całym świecie z pomarańczy, z rodzimej odmiany o nazwie Staccia, które są cennym, niszowym produktem i mogą osiągnąć wagę do półtora kilograma. Oprócz owoców cytrusowych znajdziemy tu również doskonałe owoce pestkowe, takie jak brzoskwinie i morele oraz kwitnące uprawy oliwek i winorośli.
Dzięki polskiej projektantce mody Nataszy Pavluchenko, by uhonorować Matkę Boską Anglońską powstał projekt łączący w sobie sztukę, modę, religię i filozofię nazwany „Maria di Anglona”. Projekt inspirowany jest starożytnym ołtarzem z gipsu i polichromii, który został odciśnięty na ozdobnych strojach. Mimo pandemii inicjatywa zyskała rozgłos zarówno we Włoszech, jak i w Polsce podczas festiwalu UrBBan Fusion, który odbył się w Bielsku Białej w grudniu 2021 roku.
„Przez ostatnie sześć lat – mówi burmistrz Salvatore Cosma – niestrudzenie pracujemy nad promowaniem i docenianiem naszej społeczności oraz jej piękna. Komunikacja przyniosła efekty w krótkim okresie, biorąc pod uwagę boom inwestycyjny z zagranicy, w szczególności ze Szwecji, Anglii i Francji, jeśli chodzi o zakup nieruchomości w naszym wspaniałym historycznym centrum. Ale to w perspektywie średnio- i długoterminowej chcemy osiągnąć wielkie cele nie tylko dzięki naszemu dziedzictwu artystycznemu, historycznemu i kulturowemu, ale także ludzkiemu. Mieszkańcy Tursi są niezwykle ciepli i gościnni.”
tłumaczenie pl: Telimena Michałowicz
fot: Comune di Tursi/Natalia Pavluchenko
Możliwe, że Krzysztof Zanussi jest najbardziej włoskim z polskich reżyserów. I właśnie o Italii, własnych korzeniach, Federico Fellinim, którego poznał, kondycji Europy i Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, na którym gościł, rozmawiamy z mistrzem kina moralnego niepokoju, który w 2018 otrzymał Nagrodę Gazzetta Italia.
Zanim przejdziemy do rozmowy, krótka opowieść o kinie Krzysztofa Zanussiego, które z Włochami wielokrotnie się łączyło. Mowa o kinie obecnym na Lido, na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, który od kilku numerów jest szeroko omawiany w naszym magazynie. Wszystko zaczęło się od pokazywanego poza konkursem obrazu „Kontrakt” z 1980 roku nagrodzonego Nagrodą Katolickiego Biura Filmowego (OCIC) oraz Nagrodą Specjalną – Nagroda Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF). To opowieść o ślubnej ceremonii córki funkcjonariusza partyjnego i syna skorumpowanego kardiologa, podczas której panna młoda ucieka sprzed ołtarza. Reżyser nagrodę OCIC otrzymał także rok później za obraz „Z dalekiego kraju”, pierwszy film będący zapisem życia papieża Jana Pawła II. Dalej Zanussi gościł w Wenecji już w konkursie głównym z filmami: „Imperatyw”, „Persona non grata” oraz „Rok spokojnego słońca”. Ten ostatni, to jeden z dwóch polskich filmów nagrodzonych Złotym Lwem. Był rok 1984, 41. edycja, której przewodniczącym był sam Michelangelo Antonioni, a w jury zasiadali chociażby Paolo i Vittorio Taviani, Isaac Bashevis Singer, Rafael Alberti czy Günter Grass. To opowieść o miłości, która powinna się spełnić, lecz okazuje się niemożliwa. Opowieść dziejąca się w powojennej rzeczywistości, gdzie spotyka się dwójka młodych ludzi – on Amerykanin, były więzień obozu, ona Polka, owdowiała ziemianka. Warto wspomnieć, że reżyser kręcił też filmy we Włoszech, tak było chociażby z tytułem „Czarne słońce” z 2007 roku, w którym gwiazda włoskiego filmu Valeria Golino wciela się w postać Agaty, zakochującej się z wzajemnością w Manfredim (Lorenzo Balducci). Ich szczęście zostaje jednak brutalnie przerwane – mężczyzna ginie. I choć zawsze znajdzie się ktoś, kto nie będzie zgadzał się z opiniami na różne bieżące tematy, które porusza w swoich dziełach Zanussi, nie można mu odebrać najważniejszego, tego, że wprowadził do polskiego i europejskiego kina, co potwierdzają otrzymane nagrody, dialog i myśl jako formę odczuwania. Myśl, która rozmyła się już dawno w oparach absurdu nowego pokolenia, które zapomina stawiać sobie najważniejsze pytania, jak bohaterowie filmów Zanussiego.
Niewiele osób wie, że pana korzenie sięgają Italii.
Moja rodzina została spolonizowana dopiero w trzecim pokoleniu. Nazwisko Zanussi pochodzi z Włoch, od rodziny architektów i budowlańców. Wciąż zdarzają się tacy, którzy boją się zapytać czy mam coś wspólnego z lodówkami i pralkami. Tak, to ta rodzina Zanussich. Poznałem ich jako młody chłopak. Włoska rodzina mi imponowała. Mieli własny samolot, pałace, do których dawali mi klucze. Inaczej było, kiedy to ja chciałem im zaimponować tym, że kręcę filmy pokazywane we Włoszech.
Nie można nie opowiedzieć o La Biennale di Venezia pomijając twórczość Krzysztofa Zanussiego. Pan gościł tam wielokrotnie, dwukrotnie zdobywając dwie najważniejsze nagrody za „Kontrakt” i „Rok spokojnego słońca”.
Niezwykle ważne dla mnie miejsce i najważniejsze nagrody, jakie otrzymałem, ale był jeszcze znacznie wcześniej film „Śmierć prowincjała”. To był rok 1965, ale byłem nieobecny na festiwalu. Dopiero później przekazano mi nagrodę za jeden z moich ważniejszych filmów krótkometrażowych o młodym historyku sztuki, który podejmuje pracę konserwatorskie w klasztorze.
Jak zatem włoska rodzina przyjęła wieść o pana sukcesie?
Musimy cofnąć się do mojego dzieciństwa, a ściślej do biblioteki moich rodziców. Ojciec kiedyś wskazał mi półkę z książkami, z której mogę korzystać, zaznaczył też, gdzie znajdują się książki dla dorosłych. Oczywiście od razu sięgnąłem tam gdzie nie mogłem. W moje ręce trafił Balzak. U Balzaka zawsze pojawia się postać biednego kuzyna z prowincji. Ja z rzeczywistości PRL-u z pięcioma dolarami w kieszeni do tych legendarnych Zanussich pojechałem. Zobaczyłem ich po raz pierwszy w życiu, a oni przyjęli mnie bardzo miło, ale ja już wiedziałem po tej zakazanej lekturze, jak ja się będę czuł dotykając klamki przy wejściu, jak będę czuł się przy stole i jak w tym wszystkim będę zagubiony.
Udział w weneckim festiwalu nie pomógł?
Na projekcji filmu „Imperatyw” pojawił się mój kuzyn Guido, był tam też Federico Fellini czy ówczesny premier Włoch. Czułem się niezwykle dowartościowany, że to ja mogłem posadzić mojego kuzyna, z tego rodu Zanussich, obok tak wpływowych i ważnych ludzi. Już nic więcej nie mogłem zrobić. Film otrzymał owacje na stojąco, publiczność tymi brawami dała do zrozumienia, że nie rozumie decyzji dlaczego ten film nie znalazł się w konkursie głównym, który w ówczesnym roku był wyjątkowo słaby. Po projekcji wyszedłem z sali niezwykle dowartościowany. Czułem, że udowodniłem sobie i moim włoskim kuzynom, że coś potrafię, że osiągnąłem bardzo dużo i z pewnością zyskałem w ich oczach. Nic bardziej mylnego.
Nie zrobił pan na nich wrażenia?
Mój kuzyn, który był z pokolenia mojego ojca po zakończonej projekcji zapytał mnie jedynie, gdzie wybierzemy się na kolację i co będziemy jeść, jakie wino dobierzemy do posiłku. Zrozumiałem, że ja już mu nigdy w życiu niczym nie zaimponuje. Kolacja była wspaniała, rozmowa nie miała końca, ale rozmawialiśmy o wszystkim innym, tylko nie o świetnie przyjętym filmie na festiwalu w Wenecji. Po czym następnego dnia schodząc na śniadanie w hotelu, Guido powitał mnie okrzykiem i zdziwieniem „Krzysztof jaki ty jesteś sławny, jaki odniosłeś sukces!” Odpowiedziałem mu, że przecież był na tej sali, widział owacje na stojąco dla mnie, a on na to, że kiedy wchodzi do swojej fabryki wszyscy pracownicy mu się kłaniają i biją brawo. To nic nadzwyczajnego. On zrozumiał to dopiero, kiedy tego poranka, we wszystkich gazetach pojawiło się nazwisko Zanussi i to w niektórych na pierwszych stronach. Zapytał mnie, czy wiem ile kosztuje w La Repubblica napisanie artykułu z taką reklamą ich nazwiska. Dodał tylko, że to majątek. I dopiero wtedy w jego oczach zobaczyłem podziw, co mnie, zakompleksionego chłopaka, niezwykle dowartościowało.
Utrzymuje pan dzisiaj kontakt z rodziną?
Dziś spotykamy się już bardzo rzadko. Kuzyn Guido nie żyje, zostało to młodsze pokolenie, które jest w moim wieku. To są bardzo miłe spotkania, często pełne kąśliwych żartów. Oni się dziwią czemu ja tak dużo i wciąż pracuje, robię film za filmem, a ja im na to odpowiadam, że jak można żyć tak jak oni, nic nie robiąc, nie pracując, to musi być szalenie nudne.
A jakie wspomnienia łączą pana z Federico Fellinim?
W pamięci jak kiedyś z Andrzejem Wajdą byliśmy u niego w odwiedzinach i on odprowadzał nas do wyjścia. Opowiadaliśmy mu o tym, jak Komitet Centralny wtrącał się do naszych filmów, jak cenzura kontrolowała to, o czym chcieliśmy opowiadać. Na co Federico, taki rozmarzony odpowiedział nam, że chciałby żeby rząd włoski poświęcił jego filmom chociaż jedno z posiedzeń i zastanowił się, o czym on mówi na ekranie swoimi filmami.
FOT. RAFAEL POSCHMANN / 2018.06.12 – Premio Gazzetta Italia 2018
Jakie znaczenie miało kino włoskie w pana karierze reżyserskiej?
Ogromne, ale nigdy nie był to włoski neorealizm. Bardzo uważnie oglądałem obraz powojennych Włoch, który był tam pokazywany i przyjmowałem to jako prawdę. Dziś już wiem, że była to tylko kreacja. To był czas, kiedy we Włoszech najwięcej osób zrobiło udaną karierę. Jeśli kino to na pewno Fellini, szczególnie ten po „La Stradzie”. To był dla mnie oszałamiająco piękny twórca. Oglądając jego kolorowe filmy zrozumiałem, że moje sny są jedynie czarno-białe. A dalej to już taka klasyka: Visconti, Antonioni i Pasolini, ale właściwie tylko „Teoremat”.
Skoro neorealizm był kreacją, gdzie szukać prawdy?
Powieść „Lampart” Giuseppe Tomasiego di Lampedusa, na podstawie której Visconti nakręcił swój najważniejszy film, uważam za jedną z najważniejszych książek w dziejach ludzkości. To wielki skarb włoskiej sztuki, tożsamości i dziedzictwa. I tym samym opowieść o upadku wartości, autorytetów, moralności.
A co dzisiaj zagraża Europie?
W momencie, w którym wszyscy mówili, że zagraża nam niebezpieczeństwo w postaci bomby atomowej albo wojny bakteriologicznej ja usłyszałem zdanie, że nam jako cywilizacji euroatlantyckiej najbardziej zagraża to, że tracimy ochotę do życia. To dotyczy całej przyrody ożywionej. Co chce żyć, to żyje, natomiast jak przestaje chcieć żyć, to umiera. I ja widzę dzisiaj w Europie niepokojące ślady umierania tej chęci do życia, ciekawości. To oczywiście zaczęło się znacznie dawniej. Wszystko załamało się sto lat temu, po wybuchu I wojny światowej. Nie ma już śladu Europy XIX wieku. Gdybyśmy byli naprawdę świadomi w jakiej sytuacji się znaleźliśmy, to żeby przeżyć najpierw powinniśmy rozwiązać problemy migrantów, którzy prędzej czy później wyprą nas z tej oazy luksusu i bezpieczeństwa. I zrobią to, ponieważ nie jesteśmy gotowi wyjść na spotkanie i podzielić się tym, czym powinniśmy. Gdybyśmy dziś włożyli wielkie pieniądze w nawodnienie Sahary to problem ekologiczny i ten, że ileś milionów Afrykańczyków chce przyjść do Europy, nierzadko zaczynając właśnie od Włoch, byłby w jakimś stopniu rozwiązany. Tylko gdzie jest polityk, który podjąłby taką inicjatywę? Potrzeba kogoś takiego jak Ghandi, człowieka czystego, bez ukrytego interesu.
A czy polityczna poprawność nie jest pułapką, narzędziem do zabierania nam wolności?
Ależ oczywiście jest! Polityczna poprawność zakłada, że wszystko ze wszystkim jest nieporównywalne. Dzisiaj takim modnym hasłem jest „różnorodność”, ale to przysłania pytanie, co jest lepsze. Są trzy najważniejsze domeny życia, także mocno widoczne w tożsamości Włoch – sport, sztuka i nauka. Nie da się w tych dziedzinach postawić znaku równości, rozgraniczyć na coś lepszego i gorszego. Dzisiaj myli się równość ze sloganem rewolucji francuskiej. Brak autorytetów jest jednym z powodów upadku. Oświecenie zakończyło się wraz z pierwszą wojną światową, a teraz niestety żyjemy w pewnego rodzaju globalnej histerii i nie rozumiemy, że społeczeństwo musi najpierw zmienić sposób działania i zdać sobie sprawę, że niebo na ziemi nie może istnieć. Tylko dla tych ludzi przypływających do Europy, których łódź rozbiła się w 2013 roku u brzegu Lampedusy i tych, którzy koczują na granicy polsko-białoruskiej, Europa jest rajem. Oni chcą się ogrzać i zjeść. I poczuć się wolni, bo nikt nie będzie do nich strzelał. To są te same marzenie, jakie mieliśmy w XIX wieku walcząc z głodem i innymi trudnościami. I my to wszystko osiągnęliśmy. Ale dzisiaj potrzebujemy nowego marzenia, to marzenie jest potrzebne do tego, żebyśmy się nie cofali, tylko mogli ruszyć dalej. Żyliśmy przez chwilę amerykańskim snem, a zapomnieliśmy o tym, że my tu w Europie też możemy mieć własne sny, marzenia, cele. I teraz ktoś przychodzi po to co nasze, a czego mu brakuje i my nie mamy żadnego prawa stawiać karabinów maszynowych na brzegu Lampedusy i zabronić komuś przyjechać się ogrzać i najeść. Zapomnieliśmy o marzeniach i wyobraźni.
Już 7 czerwca, w hotelu InterContinental Warszawa, odbędzie się 8 edycja „Borsa Vini Italiani” w Polsce, zorganizowana przez ITA – Italian Trade Agency, biuro w Warszawie.
W tegorocznej edycji wezmą udział 32 firmy i winnice z Włoch, które zaprezentują ponad 150 etykiet wyselekcjonowanych win oraz grappę, likiery i destylaty z 12 regionów Włoch.
Wydarzenie rozpocznie masterclass o 12:00 „A journey through the vines across Italy and its islands”, degustacja komentowana zostanie poprowadzona przez włoską sommelier Claudię Marinelli i polskiego eksperta win Macieja Nowickiego. Następnie od 13:00 do 18:00 odbędzie się degustacja Walk Around i spotkania B2B z przedstawicielami włoskich winnic i producentów alkoholi.
Włoskie firmy, które wezmą udział w Borsa Vini 2022 to: A Quercia vini e cantina, Agricole Gussalli Beretta, Alessandro di Camporeale, Bartali, Bosio Family Estates – Passato Organic Wines, Cantina Bosco – De Padova Experience, Cantina Villa Colle, Cascina Vèngore, Colacino Wines Srl Soc. Agr., Distilleria Jannamico Michele & Figli, Donvitantonio vini, Fattoria il Muro, FederTrade Scarl – Federation Export Consortia, Grillo Iole, I Feudi di Romans, Il Drago e la Fornace Group, ll Palazzo, Inverso Vini, IVAL, Livio Bruni – Ambre, Mossi 1558, Podere Colle Castagno, Poderi Moretti, Savian Biowinemaker, Scuderia Italia, Tenuta Canto alla Moraia, Tenuta di Trinoro & Passopisciaro, Tenuta Patruno Perniola, Tenuta San Jacopo, Villa De Varda, Villa Trasqua, Wine Generations – Italian Family Legacy.
Włochy od wielu lat są głównym dostawcą win do Polski. W 2021 roku wartość polskiego importu win z Włoch wyniosła 96,2 miliony Euro, co oznacza wzrost o 16,4% w porównaniu do 2020 roku, a jednocześnie stanowi 26,9% udziału w imporcie. Globalnie wartość polskiego importu win wyniosła 357,8 milionów Euro, notując wzrost o 10,6% w porównaniu do 2020.
Wstęp na Borsa Vini Italiani jest zarezerwowany tylko dla osób z branży, za zaproszeniem. W celu uzyskania dalszych informacji: varsavia@ice.it, tel. 22 6280243.