Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
Nutella_Gazzetta_Italia_1068x155_px_final
Gazetta Italia 1068x155

Strona główna Blog Strona 69

Calcio Storico Fiorentino

0

Florencja to wyjątkowe miejsce. Pod względem sztuki, kultury, gastronomii, krajobrazów. Ale ma w sobie również coś wyjątkowego, niepowtarzalnego. Jest to Calcio Storico Fiorentino, zwany również calcio in costume lub calcio in livrea.

Mówi się, że jest to najbrutalniejszy sport na świecie, ale oprócz swojej brutalności jest jeszcze folklor, widowisko i wielki szacunek dla tradycji. Źródeł tego sportu upatruje się w starożytnej rzymskiej grze Harpastum (dosł. “wydzieranie mocy”), polegającej na przejęciu piłki z rąk przeciwnika.

Każdego roku, na początku czerwca mają miejsce trzy rozgrywki. Finał odbywa się 24 czerwca w dniu patrona Florencji – św. Jana Chrzciciela. Wszystkie mecze rozgrywane są na placu Santa Croce, na specjalnie na tę okazję wybudowanej i pokrytej piaskiem arenie. W meczach biorą udział 4 drużyny reprezentujące 4 dzielnice Florencji: Bianchi z Santo Spirito, Azzurri z Santa Croce, Verdi z San Giovanni i Rossi z Santa Maria Novella. Podczas trwających 50 minut rozgrywek, wszystko może się wydarzyć. Dwie drużyny, każda po 27 “wojowników”, konfrontują się, walcząc o wygraną gołymi pięściami, a walka ta jest mieszanką piłki nożnej, rugby, zapasów i sztuk walki. Zwycięska drużyna otrzymuje w nagrodzie cielę.

Wydarzenie otwiera parada składająca się z prawie 500 postaci historycznych, grajków i samych zawodników. Idąc ulicami Florencji, od placu Santa Maria Novella do placu Santa Croce, figuranci wraz z zawodnikami, przy akompaniamencie muzyki z epoki, prezentują się wiwatującym gapiom. Każda z postaci ma swoją konkretną rolę i znaczenie. Są to między innymi:

  1. Główny komendant Pułku, któremu powierza się strzeżenie zasad podczas rozgrywek;
  2. Kapitan Gwardii Dzielnica – odpowiedzialny za organizację parady oraz jej przebieg. Zgodnie z etykietą militarną XVI wieku, prezentuje pochód autorytetom;
  3. Grupa Chorążych –  niosą główne insygnia Republiki Florencji;
  4. Chłopiec prowadzący cielę, przeznaczone dla zwycięskiej drużyny;
  5. Pallaio –  niesie piłki w kolorach obydwu grających drużyn. Rozpoczyna rozgrywkę, rzucając piłkę na środek boiska;
  6. Sędzia Komisarz – weryfikuje wyniki drużyn w trakcie rozgrywki oraz wykrywa nieprawidłowości. Daje znak armatom do odstrzału, kiedy zostanie zdobyty gol;
  7. Sędziowie na boisku (8 sędziów, po dwóch na dzielnicę) – mają za zadanie zawiadamiać o każdym wyjściu piłki poza boisko;
  8. Główny Komendant Artylerii – dowodzi wszystkimi artyleriami podczas pochodu.

Regulamin Calcio Fiorentino spisany został w dialekcie florenckim w 1580 roku przez Giovanniego de’ Bardi i zawiera 33 artykuły, między innymi:

Art.1. Widowisko Calcio odbywa się na placu Santa Croce;

Art.6. Każda drużyna składa się z 27 graczy podzielonych na 5 Scontatori, 7 Datori, 4 Innanzi, 3 Indietro, trzy 4-osobowe linie frontu;

Art.15. Jako pierwszy zabrzmi dźwięk trąbki, który da znać, by figuranci opuścili boisko;

Art.16. Następnie wchodzą zawodnicy, zajmując swoje pozycje;

Art.17. Wtem, Pallaio, ubrany w kolory grających drużyn, wyrzuca piłkę, aby rozpocząć rozgrywkę.

Aby poznać lepiej tę antyczną praktykę, spotkałam się z byłym graczem Calcio Fiorentino – Emmanuele Nannuccim, reprezentantem drużyny Verdi od 1987 roku. Karierę zakończył w 2016 roku, a obecnie jest trenerem boksu oraz crossfitu we florenckim klubie Time Out. Emanuele jest prawdziwym wojownikiem, którego miałam zaszczyt poznać oraz trenować pod jego okiem.

Opowiedz mi proszę, czym jest Calcio Storico Fiorentino?

Jest to niezwykła folklorystyczna manifestacja, bardzo ważna we Florencji, a  przy tym bardzo brutalna. Jest niczym rytuał, mający przypominać historyczne wydarzenie z 1530 roku. Tym wydarzeniem było oblężenie Florencji przez wojska francuskie Karola V. Kiedy bombardowali oni mury miasta, florentczycy, rozgrywając Calcio Fiorentino, dali wyraz swojej obojętności wobec wroga. Stroje historyczne, w których występują zawodnicy, nawiązują właśnie do tego znaczącego wydarzenia. Od tego czasu, aż do dziś, co roku rozgrywane są mecze Calcio Fiorentino.

Jakie są reguły?

Nie ma reguł, jednak na boisku zawsze należy zachowywać się honorowo. To znaczy, że mimo braku przeciwwskazań, nie będę kopał osoby już leżącej na ziemi. Trzeba umieć dobrze się zachować, nawet jeśli nie ma reguł, ważny jest wzajemny szacunek i fair play. Osoba honorowa, uczciwa nie potrzebuje reguł, żeby grać w taki sposób. Dlatego też jeśli chcę z kimś się zmierzyć na gołe pięści, to stanę przed nim trzymając gardę, w ten sposób dam mu do zrozumienia, że chcę konfrontacji. Niestety zdarzają się również tacy, którzy nie szanują zasad fair play i atakują od tyłu. Wówczas sędziowie wyrzucają ich z boiska, ale ryzyko kontuzji pozostaje. Należy również pamiętać, że nie ma zastępstw. Kiedy zawodnik zostaje kontuzjowany, schodzi z boiska, a drużyna pozostaje bez jednego zawodnika.

Jak formułowana jest drużyna?

Calcio Storico Fiorentino to sport, który łączy w sobie rugby, piłkę nożną, futbol amerykański, boks i zapasy. Treningi mają nie tylko przygotować zawodników na czerwiec, ale również wyłonić 27 najlepszych wojowników spośród 50-60 ochotników z danej dzielnicy. Zawodnik, który zostanie wybrany i pokaże się na boisku, staje się ważną i szanowaną postacią w mieście. To chyba najbardziej przyciąga każdego, kto decyduje się na ten sport. To również oznacza duże poświęcenie i ciężką pracę, aby utrzymać się w formie. Kryteria wyboru zawodników są bardzo precyzyjne. Każda drużyna składa się z 27 graczy, którzy dzielą się na dwie grupy:  Datori Innanzi oraz Datori Indietro.

W skład Datori Innanzi wchodzą:

  1. Innanzi (6 graczy) – pierwsza linia ataku po bokach boiska;
  2. Mediana (4 graczy) – pierwsza linia pośrodku;
  3. Saltatori (2 graczy) –  przejmują piłkę, kiedy ta zostaje przywrócona do gry;

Do grupy Datori Indietro należą:

  1. Sconciatori (4 graczy) –  blokują i zatrzymują przeciwników;
  2. Portatori palla (3 graczy) –  najlżejsi i najszybsi – biegną z piłką na bramkę przeciwnika;
  3. Terzini (5 graczy) – przedostatnia linia,obrona;
  4. Portieri (3 graczy) – ostatnia linia, bramkarze

Kto może być częścią zespołu?

Regulamin mówi, że w drużynie, wśród tych 27 zawodników, 3 może być spoza Florencji. W naszej drużynie mamy 2 Polaków: są to zawodnicy MMA z Gdańska, Michał Wlazło oraz Adam Kulik.

Jak wyglądają przygotowania?

Przygotowania mocno się zmieniły w ostatnim czasie. Obecnie każda z drużyn ma trenera, który przygotowuje zawodników pod względem ogólnej formy atletycznej, tj. szybkości, wytrzymałości i siły.

Niestety z powodu braku funduszy nie mamy odpowiednich sprzętów i przestrzeni, aby trenować 50-60 osób. Dlatego treningi przygotowywane są, nazwijmy to, starym sposobem. Podczas takich treningów przede wszystkim dużo się biega, skacze, wykonuje się ćwiczenia z obciążeniem własnego ciała: burpees, przysiady, pompki, brzuszki – wszystko to, aby zwiększyć ogólną wydolność i wytrzymałość. Nie są to złe treningi, ale w dalszym ciągu niewystarczające. Każda z drużyn ma również swoje boisko oraz siłownię, gdzie, szczególnie w okresie zimowym, można przygotowywać specjalistyczne sesje z zapasów, boksu czy treningi funkcjonalne.

Kiedy zaczynają się przygotowania i ile trwają?

Zawodnik, który  chce być w najlepszej formie  podczas rozgrywek , zaczyna przygotowania już we wrześniu. W styczniu rozpoczynają się treningi drużynowe raz w tygodniu, poznaje się współzawodników. Organizowane są również wspólne kolacje. Po Wielkanocy ilość treningów zwiększa się do trzech w ciągu tygodnia. W międzyczasie we Florencji rośnie atmosfera oczekiwania, nie mówi się o niczym innym. Kiedy zawody się kończą, powracamy do przyjacielskich stosunków.

Drużyny przygotowują jakąś strategię?

Nie ma strategii jako takiej. Są za to pewne taktyki. Jedną z takich taktyk jest jak najlepsza ochrona Portatore palla. Portatore musi mieć dwie lub trzy osoby, które go kryją. “Idą na śmierć”, rzucając się wprost na przeciwnika, aby go zablokować i zrobić miejsce zawodnikowi z piłką.

Strach?

Tak, strach jest zawsze, ale Calcio Fiorentino nauczył mnie jak nim zarządzać. Prawdą jest jednak, że nigdy nie da się do niego przyzwyczaić. Rozgrywki Calcio Fiorentino to sytuacje ekstremalne i za każdym razem zdarzyć się może wszystko. Bijąc się na gołe pięści ryzyko kontuzji czy złamań jest bardzo duże. Kiedy wkraczasz na boisko, wiesz, że przez następne 50 minut będziesz brał udział w wojnie. W tym momencie musisz wyłączyć myślenie, zacisnąć pięści i działać. Ja grałem, bo chciałem wygrać, dlatego, nawet ze strachem, szedłem naprzód.

Jakie są więc korzyści dla zawodników?

Jest to bardzo brutalny sport, wymagający poświęcenia oraz świetnego przygotowania zarówno atletycznego, jak i mentalnego. Rekompensatą jest status, jaki  uzyskuje taki zawodnik we Florencji, ponieważ całe miasto żyje tymi rozgrywkami. Ponadto przynosi on wielką  satysfakcję i dumę, gdyż pozwala  przezwyciężyć się swoje lęki i słabości.

Chciałabym podziękować Emanuele Nannucciemu za możliwość przeprowadzenia wywiadu, Michele Virgillo, za udostępnienie zdjęć, oraz naszym polskim reprezentantom: Michałowi Wlazło i Andrzejowi Kulikowi za współpracę.

 

 

foto: Michele Virgillo

Cinema Italia Oggi. Pokazy Nowego Kina Włoskiego 23–28 lipca

0

Włoski Instytut Kultury w Warszawie oraz kino Muranów zapraszają na przegląd najnowszych filmów z Półwyspu Apenińskiego: Cinema Italia Oggi. W programie zobaczymy nagrodzony kilkunastominutową owacją na festiwalu w Cannes film Marca Bellocchio „Zdrajca” (Il traditore), który w zaskakujący, świeży sposób podejmuje temat mafii. W centrum opowieści znajduje się Tommaso Buscetta, boss, który złamał omertę, czyli mafijną zmowę milczenia. Drugim ważnym tytułem jest filmowa adaptacja kryminału Donato Carrisi „W labiryncie” (L’uomo del labirinto). W rolach głównych – zdobywca Oscara Dustin Hoffman („Absolwent”, „Rain Man”) i Toni Servillo („Wielkie piękno”, „Oni”, „Dziewczyna we mgle”).

Przedsmakiem włoskiego przeglądu będzie rozmowa online w najbliższą niedzielę, 19 lipca o 20:30 na profilu Weronika Wawrzkowicz/ Rozmawiam, bo lubię #NaUcho spotkanie live z Anną Osmólską-Mętrak – literaturoznawczynią, italianistką, tłumaczką literacką, wykładowczynią Uniwersytetu Warszawskiego.

Zapraszamy na włoskie wakacje w kinie Muranów!

Program Cinema Italia Oggi:

23 lipca

  • Sami bez mamy, godz.18:00, godz.20:00

24 lipca

  • Sami bez mamy, godz.16:30
  • Dafne, godz.18:30
  • Praca jak każda, godz.21:00

25 lipca

  • Sami bez mamy, godz.16:30
  • Zdrajca, godz.17:00
  • W labiryncie, godz.18:30
  • Mistrz, godz. 21:00

26 lipca

  • Sami bez mamy, godz.13:00
  • Zdrajca, godz.15:00
  • Gdyby tylko, godz.18:30
  • Bangla, godz.21:00

27 lipca

  • Sami bez mamy, godz.16:30
  • Lucania, godz.18:30
  • Utrapienie i uciecha, godz.21:00

 28 lipca

  • Efekt domina, godz.18:30
  • Zdrajca, godz.21:00

Zapraszamy do zakupu biletów online:

kinomuranow.pl/festiwale-i-przeglady/cinema-italia-oggi-pokazy-nowego-kina-wloskiego-23-28-lipca 

Ceny biletów: 21-25 zł

Promocja: przy zakupie 8 biletów na kilka (lub jeden) z tytułów z programu naszego przeglądu mamy dla specjalną cenę 15 zł/bilet!

Opisy filmów:

„Zdrajca” („Il traditore”), reż. Marco Bellocchio
obsada: Pierfrancesco Favino, Luigi Lo Cascio, Fausto Russo Alesi,  Włochy, Francja, Brazylia, Niemcy 2019, czas trwania: 155’

Nagrodzony kilkunastominutową owacją na festiwalu w Cannes, gdzie startował w konkursie; oparty na faktach „Zdrajca” w zaskakujący, świeży sposób podejmuje temat mafii. A to za sprawą charyzmatycznego bohatera, który jest zarazem ścigającym i ściganym; wstrząsającego obrazu korupcji i przemocy trawiących Sycylię, wnikliwego portretu mafijnej ośmiornicy, której macki sięgały daleko poza wyspę. Zrealizowany z epickim rozmachem, film Marca Bellocchio już od pierwszej sceny chwyta za gardło, wciągając w mroczny świat zbrodni, ucieczek, kłamstw i sądowych potyczek. W centrum opowieści znajduje się Tommaso Buscetta, boss, który złamał omertę, czyli mafijną zmowę milczenia. Dzięki jego zeznaniom doszło do najgłośniejszego procesu przeciwko Cosa Nostrze: tzw. maxiproces doprowadził do skazania 362 przywódców przestępczej organizacji. Było to największe w historii zwycięstwo państwa nad mafią. Fascynujące ekranowe dochodzenie skupia się na przemianie Buscetty, dla którego La Cosa Nostra, czyli „nasza sprawa”, zaczęła znaczyć coś zupełnie innego, niż chcieliby szefowie klanów. Tytułowy „Zdrajca” nie jest jednak herosem, Bellocchio widzi w nim niemal szekspirowskiego bohatera, uwikłanego w tragiczny konflikt.

______

„Sami bez mamy” („10 giorni senza mamma”) reż. Alessandro Genovesi
obsada: Fabio De Luigi, Valentina Lodovini, Angelica Elli, Włochy 2019, czas trwania: 94 ‘

Pełna humoru włoska komedia. Carlo i Julia to małżeństwo z trójką dzieci. Carlo jest skoncentrowanym na pracy wiecznie nieobecnym tatą. Julia natomiast oddała się całkowicie wychowaniu dzieci. Pewnego dnia przemęczona codziennymi obowiązkami oznajmia rodzinie, że wybiera się na dziesięciodniowe wakacje. W jednej chwili Carlo staje się „gospodynią domową” i rodzicem na pełen etat. On i jego dzieci nawet nie wyobrażają sobie ile katastrof, incydentów i przygód może wydarzyć przez niecałe dwa tygodnie.

______

„Bangla” („Bangla”) reż. Phaim Bhuiyan
obsada: Phaim Bhuiyan, Carlotta Antonelli, Sahila Mohiuddin

Phaim to dwudziestodwuletni muzułmanin bengalskiego pochodzenia. Mieszka ze swoją rodziną w Torpignattara, wieloetnicznej dzielnicy Rzymu, pracuje w muzeum i gra w zespole. To właśnie podczas koncertu poznaje Asię. Dziewczyna jest jego całkowitym przeciwieństwem, działa instynktownie i nie przestrzega żadnych zasad. Między nimi rodzi się natychmiastowa fascynacja Phaim będzie musiał pogodzić swoją miłość do dziewczyny z najbardziej nienaruszalną zasadą islamu: żadnego seksu przed ślubem.

______

„Utrapienie i uciecha” („Croce e delizia”) reż. Giulia Steigerwalt
obsada: Alessandro Gassmann, Fabrizio Bentivoglio, Jasmine Trinca, Włochy 2019, czas trwania: 100’

Rodzina Castelvecchio to ekscentrycy. Są otwarci, ale narcystyczni i niezbyt ze sobą związani. Rodzina Petagna jest ich przeciwieństwem: zżyci, o skromnym pochodzeniu społecznym, hołdujący tradycyjnym i konserwatywnym wartościom. Dlaczego te dwie tak różne rodziny spędzają wspólnie letnie wakacje? To wiedzą tylko głowy rodzin: Tony (Fabrizio Bentivoglio) i Carlo (Alessandro Gassmann). Nieoczekiwane ogłoszenie łączącej ich miłości naruszy równowagę obu rodzin, ale przede wszystkim Penelopy (Jasmine Trinca) i Sandra (Filippo Scicchitano), pierworodnych obu mężczyzn.

______

„Dafne” („Dafne”) reż. Federico Bondi
obsada: Dafne: Carolina Raspanti, Antonio Piovanelli, Stefania Casini, Włochy 2019, czas trwania: 94’

Dafne (Carolina Raspanti) to żywiołowa trzydziestoletnia kobieta z zespołem Downa: ma przyjaciół oraz lubianą pracę, w której jest doceniana przez swoich kolegów. Umie zorganizować własne życie, ale nadal mieszka z rodzicami, Luigim (Antonio Piovanelli) i Marią (Stefania Casini). Nagła śmierć matki zaburza rodzinną równowagę. W przeciwieństwie do pogrążonego w depresji ojca, Dafne znajduje siłę by stawić czoło żałobie, którą przeżywa z nieświadomością dziecka i odwagą młodej kobiety. Aż pewnego dnia dzieje się coś nieoczekiwanego: ojciec z córką postanawiają wspólnie wybrać się na górską wędrówkę do rodzinnej miejscowości matki. Ta niezwykła wyprawa zrodzi między nimi całkiem nową więź i nauczy przekraczać własne granice.

Nagroda FIPRESCI

Berlin International Film Festival 2019

______

„Efekt domina” („Effetto domino”) reż. Alessandro Rossetto
obsada: Diego Ribon, Mirko Artuso, Maria Roveran, Lucia Mascino, Roberta Da Soller,, Włochy 2019, czas trwania: 104’

Uzdrowiskowa miejscowość w północno-wschodnich Włoszech lata świetności ma dawno za sobą. Jednak przedsiębiorca budowlany i jego przyjaciel geodeta nie tracą nadziei i wdrażają w życie ambitny projekt: chcą przekształcić wielkie opuszczone hotele w luksusowe rezydencje dla zamożnych emerytów z całego świata. Lukratywne i zakrojone na szeroką skalę plany mają zmienić oblicze miasta. To nie ma być klinika, w której umierają ludzie, ale raj gdzie można cieszyć się ostatnimi latami życia i roztrwonić wszystkie oszczędności. Nagła utrata wsparcia finansowego ze strony banków na rzecz przedsiębiorcy budowlanego wywołuje efekt domina w losie tych, którzy mieli nadzieję jedynie się wzbogacić, nieświadomi wyższego i bardziej odległego planu innych, którzy dostrzegli możliwość zysku z ciał, które nigdy nie umierają.

______

„Mistrz” („Il Campione”) reż. Leonardo D’Agostini
obsada: Stefano Accorsi, Andrea Carpenzano, Ludovica Martino, Anita Caprioli, Włochy 2019, czas trwania:105’

Młody, utalentowany, niesforny, bardzo bogaty i rozpieszczony Christian Ferro jest tytułowym mistrzem. Piłkarską gwiazdą, genialną i krnąbrną, nowym idolem, na którego zwrócone są oczy fanów z całego świata. Valerio jest profesorem, samotny i nieśmiały, z problemami finansowymi i przeszłością, która cieniem kładzie się na jego obecnym życiu. Po kolejnym wybryku młodego napastnika, zarząd klubu postanawia go nieco zdyscyplinować i nakłania do zmierzenia się z najważniejszym wyzwaniem w życiu każdego młodego człowieka: egzaminem dojrzałości, kierując go na lekcje przygotowujące do Valeria. Między tą dwójką, tak skrajnie różną, narodzi się więź, która odmieni życie obojga.

______

„Lucania” („Lucania”) reż. Gigi Roccati
obsada: Joe Capalbo, Angela Fontana, Maia Morgenstern, Włochy 2019, czas trwania: 85’

W magicznym i niedostępnym świecie zamkniętym między górami a morzem, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje, mieszkają Rocco i Lucia. Surowy ojciec przywiązany do ziemi i walczący w jej obronie jak lew i dzika, niema dziewczyna. Ojciec na widok córki rozmawiającej z wiatrem, uznaje ją za niespełna rozumu i zdesperowany poddaje uzdrawiającym rytuałom chłopskiej czarodziejki. Kiedy Rocco nie zgadza się aby toksyczne odpady zniszczyły jego ziemię  dochodzi do tragicznego wydarzenia. Zmuszony do ucieczki w góry, jednocześnie musi ratować córkę. Tak zaczyna się pełna magii i odkupienia podróż, która będzie pokutą dla Rocca i lekcją życia dla Lucii.

Długa wędrówka przez piękną bujną przyrodę i surowy krajobraz umierającej krainy, podczas której dziewczyna będzie musiała dorosnąć, by pomóc ojcu przytłoczonemu ciężarem winy.

______

„W labiryncie” („L’uomo del labirinto”) reż. Donato Carrisi
obsada: Toni Servillo, Valentina Bellè, Vinicio Marchioni, Dustin Hoffman, Włochy 2019, czas trwania: 130’

Adaptacja kryminału Donato Carrisi „W labiryncie” (L’uomo del labirinto). W rolach głównych – zdobywca Oscara Dustin Hoffman („Absolwent”, „Rain Man”) i Toni Servillo („Wielkie piękno”, „Oni”, „Dziewczyna we mgle”). Nastoletnia Samantha została porwana i uwięziona na piętnaście lat. Kiedy budzi się w szpitalu, niczego nie pamięta. Nikt nie wie, jak udało jej się uciec. Z pomocą policyjnego profilera, doktora Greena (Dustin Hoffman), próbuje odzyskać wspomnienia z tajemniczego labiryntu – więzienia, w którym porywacz zmuszał ją do rozwiązywania zagadek, stosując przerażający system nagród i kar.

______

Praca jak każda („Ma cosa ti dice il cervello”) reż. Riccardo Milani
obsada: Paola Cortellesi, Stefano Fresi, Vinicio Marchioni, Lucia Mascino, Włochy 2019, czas trwania: 100’

Giovanna (Paola Cortellesi) jest zrezygnowaną, wręcz nudną kobietą, która dzieli swój czas między pracę w Ministerstwie a szkolne zobowiązania córki Martiny. To jednak tylko mdła fasada, bo Giovanna jest tajną agentką, która bierze udział w niebezpiecznych misjach międzynarodowych. Podczas spotkania z dawnymi kolegami z liceum, chwalebną „Fantastyczną 5” (Stefano Fresi, Vinicio Marchioni, Lucia Mascino, Claudia Pandolfi), wśród wspomnień i wybuchów śmiechu, Giovanna słucha historii przyjaciół i widzi, że każdy z nich tak samo jak ona, zmuszony jest codziennie doświadczać małych i dużych prześladowań, często posuniętych do granic absurdu. Dysponując wszelkimi dostępnymi środkami i dzięki najbardziej ekstrawaganckim przebraniom, stworzy zabawne sytuacje, które pomogą przywrócić porządek w jej życiu i życiu ludzi, których kocha.

______

Fajnie by było („Magari”) reż. Ginevra Elkann
obsada: Riccardo Scamarcio, Alba Rohrwacher, Milo Roussel, Ettore Giustiniani, Włochy, Francja 2019, czas trwania: 100’

Rodzeństwo Alma, Jean i Sebastiano opuszczają Paryż, gdzie żyją w bezpiecznym środowisku wyższej klasy średniej swojej matki, by wylądować w ramionach Carla, ich włoskiego wiecznie nieobecnego ojca, nonkonformisty niezdolnego do zadbania o samego siebie. Podczas świątecznych wakacji nad morzem przychodzi moment, kiedy trzeba wypić rodzinne piwo, którego się nawarzyło. Carlo kolejny raz udowadnia swoim dzieciom, że jest ojcem, na którym nie można polegać. Pomimo tego, mała Alma mocno wierzy, że pewnego dnia jej rodzina znów będzie razem.

Podwodne wina

0

Bodźcem, który rozpoczął trend przechowywania wina pod wodą, mogło być odnalezienie w 2010 r. na głębokości 55 m w Morzu Bałtyckim wraku statku, który prawdopodobnie żeglował w kierunku Rosji, a zatonął u wybrzeży Finlandii w 1832 r.

Na jego pokładzie znaleziono 168 butelek szampana. Po 170 długich latach trunek wciąż nadawał się do picia i zachował wiele ze swoich pierwotnych właściwości. Znalezisko pochodziło z domów Veuve Clicquot Ponsardin, Heidsieck i Juglar, a w samym sercu regionu Szampanii analizie poddał go międzynarodowy zespół ekspertów na czele z profesorem z Uniwersytetu w Reims.

Odnaleziony szampan był słodszy od produkowanych dzisiaj – na litr przypadało 150g cukru, podczas gdy dziś jest to 50g. Przeprowadzone analizy pozwoliły badaczom ustalić, że zawartość akoholu wynosiła ok. 9-10% – dziś jest to ok.12,5%. Według ekspertów wynika to z tego, że fermentacja pierwotna rozpoczynała się zwykle do końca roku (a więc w chłodniejszych warunkach), oraz z faktu, że prawdopodobnie stosowano drożdże winne, których skuteczność w przetwarzaniu naturalnych cukrów zawartych w winogronach na alkohol mogła być mniejsza niż dziś. Naukowcy stwierdzili również wysokie stężenie miedzi i żelaza, prawdopodobnie spowodowane stosowaniem w winnicach siarczanu miedzi (w celu zapobieganiu chorobom) oraz obecnością żelaznych gwoździ w beczkach.

Najbardziej wyczekiwano oczywiście analizy smaku. Szampan w większości utracił właściwości musujące, degustatorzy zauważyli jednak, że wciąż wywoływał lekkie mrowienie w ustach. Degustacji cennego napoju towarzyszył intensywny zapach z nutą winogron, miodu pitnego, owoców o białym miąższu, tabaki i dębu.

Od tamtej chwili producenci i domy szampana zaczęli eksperymentować z procesem dojrzewania niektórych produktów, przechowując je zanurzone w wodzie na dnie morza. To ze względu na szczególne warunki, które pozwalają trwale osiągnąć interesującej jakości wina. Zaletą podwodnego przechowywania miałyby być brak dostępu światła, niska temperatura i stałe, wysokie ciśnienie, które umożliwia wytworzenie wyjątkowo drobnych bąbelków.

Włochy odgrywają w tym procesie czołową rolę, także dzięki swojej zróżnicowanej linii brzegowej, która pozwala na znalezienie wyjątkowych warunków wzdłuż całego półwyspu. Posiadłość w Paguro di Brisighella poddaje procesom dojrzewania wina Merlot, Albana, Cabernet i Sangiovese, korzystając ze starej platformy wydobywczej ropy naftowej u wybrzeży Rawenny; bardziej na północy czerwone wino “Traverso” marki Ornella Molon dojrzewa przez sześć miesięcy w beczkach w Zatoce Caorle; do gustu przypada też sardyńskie Vermentino, które dojrzewa w rejonie chronionego wybrzeża Capo Caccia, w pobliżu Alghero. Zdarza się, że producenci decydują się na dojrzewanie produktów w wodach słodkich, np. w jeziorze Iseo, gdzie dojrzewają wina Alessandra Belingheriego.

Lider wśród tzw. “Under Sea Wines” powstaje w Ligurii – to tu, w rejonie Chiavari, winnica Bisson produkuje wino musujące “Abissi”. Butelki z sokiem winogronowym przez rok leżakują zamknięte w żelaznych klatkach na dnie morza, w odległości ok. 200 m od brzegu w pobliżu Zatoki Ciszy w Sestri Levante. Rezultaty są zawsze niepowtarzalne, a taki sposób produkcji wina stał się już tradycją.

Dojrzewanie odbywa się na głębokości 60m, przy stałych temperaturze, świetle i ciśnieniu, to znaczy w warunkach idealnych dla lepszego wydobycia właściwości klasycznego wina musującego. Każda butelka nabiera w ten sposób unikalnych cech, stając się prawdziwą perełką dla kolekcjonerów.

tłumaczenie pl: Marcelina Oniszczuk

Tropikalne owoce: z miłością prosto z Włoch

0

Owoce tropikalne we Włoszech: czy to możliwe? Oczywiście, że tak, co więcej pochodzą z upraw etycznych i zrównoważonych, i rzecz jasna są przepyszne. Nawet jeżeli dla niektórych brzmi to jak nowość, to już kilka lat temu przyjechały do Włoch z Meksyku i Ameryki Południowej pierwsze uprawy mango, liczi, marakuji, makadamii, a przede wszystkim awokado, które na Sycylii, w Apulii i Kalabrii znajdują idealny, żyzny teren oraz łagodny i korzystny klimat. Obiecująco zapowiadają się również niektóre obszary północnych Włoch: w Bergamo uprawia się asyminę trójkaplową, kiwi, borówki syberyjskie, orzechy pekan. Wszystkie rygorystycznie organiczne.

Według sondażu przeprowadzonego przez Coldiretti – Instytut Ixe, włoski rynek tropikalny ma jeszcze większy potencjał wzrostu: 61% Włochów preferuje raczej kupowanie lokalnych owoców egzotycznych niż tych zagranicznych, a 71 % jest chętnych zapłacić więcej, aby mieć gwarancję, że pochodzą z Włoch. Powodem takiego wyboru jest większa świeżość owoców, ale również fakt, że we Włoszech produkty zawierają najmniej substancji chemicznych, dzięki czemu są na szczycie pod względem światowego bezpieczeństwa żywności.

Obecnie istnieje ponad 500 hektarów plantacji z owocami tropikalnymi, które w przeciągu ostatnich 5 lat wzrosły sześćdziesięciokrotnie! Bohaterami tego wzrostu przekształcanych gruntów są młodzi rolnicy, którzy zwracając uwagę na zrównoważony rozwój środowiska i świadome wybory konsumpcyjne, zdecydowali się na uprawę owoców tropikalnych zagospodarowując tereny opuszczone ze względu na zmiany klimatyczne.

Ale dlaczego mówi się o zrównoważonym rozwoju środowiska? Ponieważ, niestety, w krajach egzotycznych tereny i zasoby wodne są nadmiernie wykorzystywane do intensywnych upraw produktów przeznaczonych na eksport, powodując szkody dla całego ekosystemu.

W Ameryce Południowej rolnictwo jest zagrożone z powodu suszy: w tym roku spadło 70% mniej deszczu w stosunku do średniej sezonowej i władze zostały zmuszone do zracjonalizowania użytkowania wody przez mieszkańców. W Chile burmistrz miejscowości Petorca, Gustavo Valdenegro, zakazał uprawy awokado i cytrusów w swojej gminie, aby zaoszczędzić i tak już ograniczone zasoby wodne, gdyż plantacje awokado potrzebują więcej wody niż zużywają ludzie.

Na szczęście dużo inaczej wygląda sytuacja we Włoszech, w szczególności u podnóża Etny. Wulkan, dzięki swojej energii, jest naturalnym katalizatorem chmur: przyciąga je i sprawia, że na okolicznych ziemiach bardzo często pada, tworząc wyjątkowe, wilgotne i subtropikalne środowisko. Taka strategiczna pozycja pozwala zaoszczędzić dużo wody na uprawy i czerpać z wód gruntowych tylko w wyjątkowych przypadkach. 

Nawet rolnicy z Salento, zmagający się z kryzysem uprawy oliwek wywołanym przez bakterię Xylella Fastidiosa, zwracają uwagę na ten nowy biznes i wielu rozważa zastąpienie drzew oliwnych drzewami owocowymi: awokado, figami, granatami. Starożytnych tradycji regionu Apulii nie można i nie wolno oczywiście tak łatwo zastąpić, ale mogłaby to być dobra alternatywa, aby pomóc rolnikom w przezwyciężeniu trudnych chwil do momentu, kiedy Salento powróci do wcześniejszej produktywności oliwy. 

I wreszcie włoskie awokado jest częścią projektu „Altromercato”, inicjatywy mającej na celu promowanie włoskich produktów spożywczych pochodzących z upraw wysokiej jakości, prowadzonych odpowiedzialnie pod względem ekologicznym i społecznym.

Projekt “Solidale Italiano” rozpoczął się w 2011 r. od niektórych typowych, włoskich produktów: pomidorów, makaronów, oliwy z oliwek i promuje takie wartości jak: zrównoważony rozwój, równość i legalność, różnorodność biologiczną i naturalny charakter terytorium oraz szacunek dla środowiska i praw człowieka. Produkty “Solidale Italiano Altromercato” pochodzą z obszarów kraju znajdujących się w procesie wyludnienia, gdzie rozwija się praworządność, integracja społeczna i  przeciwdziała się wyzyskowi i nielegalnemu zatrudnianiu.

W szczególności Awokado Bio Solidale Italiano (odmiana Hass), produkowane w Marsali przez Agricoop, jest uprawiane zgodnie z metodami rolnictwa ekologicznego przez pracowników znajdujących się w szczególnie niekorzystnej sytuacji, jak imigranci i byli więźniowie, oraz na gruntach odzyskanych z przestępczości zorganizowanej. Celem tych działań jest zapewnienie miejscowym rolnikom godności zawodowej, moralnej i ekonomicznej.

Kontrolowany i przejrzysty łańcuch dostaw wraz z poszanowaniem dla środowiska i ludzi, pozwala być obecnym na rynku i utrzymać klientów, którzy są coraz bardziej poinformowani, świadomi i zwracają coraz większą uwagę na jakość. Ekologiczne i zrównoważone środowiskowo uprawy: przy następnym zakupie owoców tropikalnych zwróćcie uwagę na ich pochodzenie i bez wahania wybierzcie te włoskie!

Pytania i ciekawostki żywnościowe? Piszcie na info@tizianacremesini.it  postaram się odpowiedzieć w tej sekcji!

www.tizianacremesini.it

tłumaczenie pl: Paulina Woźniczak

Ferrari 250 LM – Non stop!

0

Artykuł został opublikowany w numerze 79 Gazzetty Italia (luty-marzec 2020)

…4 Ponownie mierzysz wzrokiem samochód po drugiej stronie toru. Samochód, któremu bezgranicznie zaufałeś;

…3 Jeszcze raz w wyobraźni przebiegasz te kilka metrów pomiędzy wami; 

…2 Myślami wskakujesz w fotel jednocześnie przekręcając kluczyk w stacyjce, błyskawicznie dłoń zsuwa się do dźwigni biegów a stopy zwalniają sprzęgło i wciskają gaz;

…1 Słyszysz już tylko łomot własnego serca, gdy zegar wybija 16.00, a francuska flaga kłania się torowi muskając asfalt;

 … Zrywasz się, zaczynasz biec, właśnie rozpoczęły się najdłuższe 24 godziny twojego życia. 

Tak mógł wyglądać, pod koniec lat 50 zeszłego wieku, start jednego z uczestników wyścigu 24 Heures du Mans [24h Le Mans] na torze Circuit de la Sarthe. Najtrudniejszego, najszybszego i najbardziej wymagającego zarówno dla kierowców jak i samochodów wyścigu wytrzymałościowego [Endurance] na świecie. 

Średnia prędkość dla całego wyścigu w F1 to maksymalnie 248 km/h [rekord M. Schumachera z 2003], co jest i tak słabym wynikiem w porównaniu do wyścigów NASCAR, gdzie średnie już dawno przekroczyły 300 km/h. W 24h Le Mans rekordem jest średnia 225 km/h z 2010 r. Czyli wolniej? Niekoniecznie, gdyż porównując przejechane dystanse na jakich te średnie były mierzone: F1 – 307 Km, NASCAR to 805 km, natomiast w Le Mans Audi R15 TDI Plus przejechało ponad 5400 km! Wystarczy teraz policzyć ilość pit stopów i czas stracony przez kierowców, którzy w Le Mans muszą się zmieniać za kierownicą. Przykładowo: 2011 Grand Prix F1 Włoch, dystans 307 km,  średnio 1,7 pit stopów na samochód, 24h Le Mans 2012, dystans 5151 km i aż 33 pit stopów.

Mamy jeszcze wyścig 24 Hours of Daytona, tyle że tam samochody ani na chwilę nie opuszczają profesjonalnego toru w przeciwieństwie do Le Mans, gdzie prawie połowa trasy wiedzie przez publiczne, wąskie drogi wokół miasta!

24h Le Mans ma również swoją bardzo mroczną stronę,  są to kraksy i wypadki niestety także te śmiertelne. Nie może jednak być inaczej skoro w wyścigu jednocześnie biorą udział samochody kilku różnych klas sportowych i podczas tylko jednego okrążenia, auta aż czterokrotnie przekraczają 320 km/h. Jednym z ,,wyzwalaczy demona szybkości” było tu 6 km prostej Hunaudieres [Mulsanne Straight], gdzie w 1925 r. podczas trzeciej edycji wyścigu jako pierwsza ofiara 24h Le Mans zginął Marius Mestivier. W 1988 r. WM P88 z silnikiem Peugeot’a osiągnął na niej prędkość 405 km/h, co zmusiło organizatorów do utemperowania kierowców dzieląc prostą dwoma szykanami.

Wśród bardzo wielu mniej lub bardziej dramatycznych wydarzeń jedno zapisało się jako najtragiczniejszy dzień w historii motorsportu. 11 czerwca 1955, gdy pierwsze załogi kończyły 35-te okrążenie, Jaguar prowadzony przez Hawthorn’a zaraz po zdublowaniu Lance’a Macklin’a nagle zjechał do strefy serwisowej na swój pierwszy pit stop. Manewr ten zaskoczył zdublowanego kierowcę, który aby nie najechać na gwałtownie hamującego Jaguara odbił w lewo, wprost pod koła rozpędzonego Pierre’a Levegh’a. Jego mercedes jak z katapulty wystrzelił w powietrze, aby następnie wielokrotnie przekoziołkować wśród zgromadzonej publiczności. Rozpadające się i płonące auto zabiło ponad 80-ciu ludzi oraz raniło prawie 200-tu kolejnych. Wyścigu jednak nie wstrzymano, jak podano później, aby nie spotęgować jeszcze większej paniki wśród kilkudziesięciu tysięcy kibiców zgromadzonych wokół toru. Świat był w szoku, Mercedes wycofał się z udziału w Le Mans aż do 1987, w wielu krajach zakazano organizowania wyścigów [w Szwajcarii ten zakaz obowiązuje do dzisiaj, choć od niedawna warunkowo mogą się tam ścigać auta elektryczne].

Tor Circuit de la Sarthe otwarty w 1906 r. ma jednak i mniej dramatyczny symbol. Jest nim genialna w swojej prostocie reklama firmy Dunlop. Mowa o kładce w kształcie opony biegnącej ponad torem i choć podobne możemy zobaczyć także na kilku innych obiektach, ta jest wyjątkowa, gdyż zbudowana w 1923 r. jest rówieśnikiem i niemym świadkiem wszystkich edycji 24h Le Mans. 

Wróćmy na chwilę do samego startu wyścigu, dzisiaj nazywanego startem à la Le Mans. Kierowcy chcąc znaleźć się na czele stawki musieli podbiec do swojego samochodu i jak najszybciej go uruchomić. Porsche, aby przyspieszyć całą procedurę, stacyjkę rozrusznika i dźwignię biegów umieściło po przeciwstawnych stronach kierownicy, w ten sposób kierowca jednocześnie przekręcał kluczyk i wrzucał pierwszy bieg. Nie było czasu na zapięcie pasów, więc praktycznie nikt w nich nie jechał aż do pierwszego zjazdu serwisowego. W 1969 r. Jacky Ickx podobno inspirując się ,,małym krokiem lądującego w tym samym roku pierwszego człowieka na księżycu”, do swojego auta podszedł ostentacyjnie spacerowym krokiem. Flegmatycznie zapiął pasy, sprawdził wszystkie układy i ruszył ostatni, aby po 24 godzinach zameldować się na mecie jako pierwszy. Ta demonstracja rozsądku oraz tragiczny wypadek John’a Woolfe już na pierwszym okrążeniu tamtego wyścigu przekonały organizatorów, by rok później zmienić sposób rozpoczynania rywalizacji.

Wśród kilku typów ferrari biorących udział w 33-ej edycji wyścigu znalazło się Ferrari 250 LM.

Auto powstało na bazie modelu 250 P, co miało mu zagwarantować homologację do startów w kategorii GT, tym razem jednak FIA nie dała się nabrać jak parę lat wcześniej, gdy firma z Maranello wystawiła 250 GTO. Z wyprodukowanymi 32-ma egzemplarzami Ferrari musiało zaakceptować starty jedynie w kategorii prototypów. Jak na ironię sam prototyp nowego  modelu pokazany w 1963 kupił szef zespołu N.A.R.T. Luigi Chinetti, jego samochód pierwszego wyścigu nie ukończył, w drugim zajął odległe ósme miejsce, a w trzecim… doszczętnie spłonął.

Kolejne auta miały większy silnik, osadzoną na rurowym podwoziu produkcji Vaccari karoserię wykonał Scaglietti wg. projektu Pininfariny. Część elementów zapożyczono z II serii 250 GTO. Model 250 LM mimo, że trochę na wyrost musiał konkurować w najmocniejszej klasie prototypów odniósł jednak szereg poważnych sukcesów, w tym podwójne podium w 24h Le Mans w 1965 r.

Przed nami replika [HW Elite 5000 pcs. Limited] auta o podwoziu 6313, które opuściło Maranello w kolorze czerwonym w roku 1964. Jego właścicielem była jedna z najbardziej zasłużonych dla Ferrari, założona przez Jacques’a Swaters’a, belgijska stajnia wyścigowa Ecurie Francochamps. Samochód przemalowano tradycyjnie na żółto pozostawiając jednak dwa małe paski oryginalnego lakieru. W 1965 r. Belgowie zgłosili dwa 250 LM, otrzymując numery startowe 25 i 26. Numer 26 był współfinansowany także przez Georges Marquet Team, a za jego kierownicą znaleźli się Pierre Dumay i Gustave Gosselin.

Po całonocnej wykańczającej jeździe w niedzielę 20 czerwca 1965 r. właśnie ta ekipa była na prowadzeniu, gdy nagle jedna z tylnych opon nie wytrzymując obciążenia rozerwała się na strzępy, przebijając cienką aluminiową karoserię.  Po wymianie koła samochód z olbrzymią ,,raną szarpaną” ciągnącą się wzdłuż całego błotnika powrócił na tor. Niestety nie udało się już nadrobić straconego czasu, pechowi kierowcy finiszowali na drugim miejscu, ulegając innemu Ferrari 250 LM zespołu N.A.R.T. Zwycięzcy jednak nie świętowali oblewając z podium swoich fanów szampanem, ta tradycja narodziła się dwa lata później także w Le Mans, gdy Dan Gurney wstrząsnąwszy olbrzymią butelką magnum ,,Moet&Chandon” spryskał cały triumfujący wtedy zespół Forda. Sama butelka z autografem kierowcy przez trzydzieści lat jako klosz lampy zdobiła dom fotografa magazynu ,,Life”, który uwiecznił całe to zdarzenie.

Nie wspomniałem o Le Mans w kontekście kina, przyjdzie jednak na to czas za sprawą człowieka zwanego ,,King of Cool” i jego Ferrari 250 Berlinetta Lusso.

Lata produkcji: 1963 – 65
Ilość wyprodukowana: 31 szt. [+ 1 z silnikiem 2953 cm3]
Silnik: V-12 60°
Pojemność skokowa: 3285,7  cm3
Moc / obroty: 320 KM / 7500
Prędkość max: 295 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h (s): 4,5
Ilość biegów: 5
Masa własna: 820 Kg
Długość: 4090 mm
Szerokość: 1700 mm
Wysokość: 1115 mm
Rozstaw osi: 2400 mm

foto: Piotr Bieniek

DaniloPè: sztuka rysunku satyrycznego i miłość do drużyny Napoli 

0

Artykuł został opublikowany w numerze 79 Gazzetty Italia (luty-marzec 2020)

Danilo Pergamo, znany jako DaniloPè, artysta, ilustrator i rysownik satyryczny pochodzący z Neapolu, opowiada nam o magii swojej pracy i wielkiej pasji do drużyny Napoli

Danilo Pergamo alias DaniloPè

Kiedy narodziła się twoja pasja do rysunku? 

Moja miłość do rysunku istniała od zawsze… od kiedy pamiętam, zawsze rysowałem. Od dziecka zmuszałem ojca, żeby odtwarzał dla mnie postaci z komiksów, a później sam też musiałem spróbować. To była też moja broń przeciw nieśmiałości: często zmieniałem szkoły i rysunek pomagał mi zawierać nowe znajomości. Podobnie jak dzisiaj! 

Czy twój ojciec też rysuje? Czy to po nim odziedziczyłeś talent? 

Tak, powiedzmy że w mojej rodzinie wszyscy trochę rysują, nawet jeśli tylko ja przekształciłem to w zawód. Tak naprawdę więcej niż ojciec, rysowała moja matka, która od dziecka uwielbiała tworzyć portrety, podczas gdy moja siostra malowała. Ja zawsze bardziej koncentrowałem się na rysunku komiksowym. 

Jak wytłumaczyć polskim czytelnikom, co to jest vignetta? Myślę, że warto podkreślić, że we Włoszech istnieje tradycja rysowników tego typu.

Często myli się vignettę z komiksem, a czasem nawet z karykaturą. Tymczasem vignetta jest pojedynczą sceną, w której obecne są wszystkie elementy potrzebne do zrozumienia historii.

Arkadiusz Milik grający w barwach SSC Napoli, nawiązanie do złośliwych i niekiedy krytycznych komentarzy kierowanych w stronę polskiego zawodnika.

Jacy twórcy wywarli wpływ na twój styl? 

Na pewno okres tórczości i humor Leo Ortolaniego, odniesienia do kultury popularnej Zerocalcare i krytyka społeczna Makkoxa miały znaczny wpływ, przede wszystkim w czasie dorastania, podobnie jak mangi, które były podstawą mojego rysunku i tego, że z czasem zacząłem upraszczać detale. Uważam jednak, że komiks włoski osiągnął bardzo wysoki poziom. Chciałbym pewnego dnia zbliżyć się do tego świata, nawet jeśli różnica między pojedynczym rysunkiem satyrycznym a komiksem, czyli historią składająca się z wielu części, jest większa niż się wydaje. 

To, co prezentujesz z ironią w swoich rysunkach satyrycznych, czerpie siłę z popkultury (kino, seriale, piłka nożna…), z wiadomości, a czasem też z polityki. Twoje prace są zawsze świeże”, pełne życia, każdego tygodnia publikujesz w sieci coś nowego, a twoi fani w social media już ochrzcili Cię królem rysunków satyrycznych 2.0! 

Z tego punktu widzenia czuję się trochę jak gąbka”, ponieważ staram się cały czas być na bieżąco z tym, co się dzieje w okolicy i na świecie, i dosłownie pożeram” produkty przemysłu rozrywkowego, dzięki czemu mój sposób komunikacji jest pełen odniesień. Mam swoją wizję świata oraz życia i zwyczajnie próbuję się nim podzielić z innymi. Świadomość, że wiele osób odnajduje się w tym, co robię jest miłe i zachęcające do dalszej pracy. Często korzystam z mediów społecznościowych. Uważam, że w ciągu kilku lat poprzeczka znacznie wzrosła, społeczeństwo jest coraz bardziej wyczulone i trzeba jakości, aby przyciągnąć uwagę. 

Są ludzie, którzy piszą do mnie mówiąc, że po obejrzeniu mojego rysunku zaczęli szukać informacji na dany temat i dotarli do materiałów źródłowych, na których był inspirowany. To dla mnie wielki zaszczyt, który oznacza, że dostarczyłem nie tylko rozrywki, ale również informacji.

Oglądając twoje profile w social media  (FB, Instagram, Twitter) nie da się przeoczyć sympatii do piłki nożnej i do drużyny Napoli. Niebieski zespół jest często bohaterem twoich prac. 

Interesowałem się drużyną Napoli, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, spędzałem dużo czasu z moim dziadkiem, który był wielkim fanem Napoli. To on przekazał mi tę pasję, którą później kultywowałem niemal wyłącznie poza domem, ponieważ w mojej rodzinie nikt, poza moim młodszym bratem, w ostatnich latach nie śledzi piłki nożnej. Dzieliłem tę pasję z przyjaciółmi i na forach internetowych. Wraz z pojawieniem się mediów społecznościowych zacząłem pisać, a następnie tworzyć fotomontaże po meczu, które bardzo często były kopiowane przez większe strony. Z tego powodu postanowiłem stworzyć coś, co stanie się łatwo rozpoznawalne i właśnie dlatego zacząłem tworzyć w formie rysunku satyrycznego, który jest teraz moim sposobem komunikacji ze światem.

Kto jest twoim ulubionym zawodnikiem w drużynie Napoli? 

Pomijając „bogów”, myślę, że miałem szczęście wiedzieć świetnych graczy Napoli i jeszcze bardziej docenić ich umiejętności, ponieważ przeżyłem ciężkie lata w ich historii. Jednym z nich jest Cavani, piłkarz, który sprawił mi wiele radości. Pamiętam, że miałem wypadek, w którym uszkodziłem sobie lewe oko i istniało poważne ryzyko, że je stracę. Kiedy dowiedziałem się, że na szczęście oko nie odniosło żadnych obrażeń, odmówiłem pozostania w szpitalu, ponieważ następnego dnia rozpoczynała się Liga Mistrzów, Napoli grało przeciwko Manchesterowi City. Ten gol Cavaniego ucieszył mnie tak, że podskoczyłem i rozerwałem sobie szwy! Dziś mam obsesję na punkcie Mertensa, który oprócz swoich umiejętności technicznych jest doskonałą esencją neapolitańczyka, ale jako (były) środkowy obrońca  nie mogę nie podziwiać dwóch „twardych” graczy, którymi są Koulibaly i Allan.

Co masz na myśli, mówiąc esencja neapolitańczyka gdy mówisz o Mertensie? Jestem ciekawa twojej definicji, ponieważ sam jesteś neapolitańczykiem.

Jeśli chodzi o Mertensa, jego neapolitanizm to styl życia. Ten Belg jest wesołym chłopakiem, zawsze wydaje się beztroski, obdarzony wyobraźnią, żartobliwy, ironiczny również w rozmowie.  

Oto przykład: Insigne, nawet w momentach maksymalnej wydajności, nie udało się zobyć serc fanów. Moim zdaniem jednym z powodów jest postawa. Jego wywiady są zawsze bardzo profesjonalne, korzystanie z mediów społecznościowych jest prawie wyłącznie powiązane ze sponsorem technicznym, co nie jest ciekawe dla fana. Z tego punktu widzenia Mertens lepiej wiedział, jak zdobyć serca fanów. Nawet w chwilach mniej radosnych dla zespołu, kibice byli dla niego bardziej życzliwi.

Napoli jest jedną z drużyn, która nie ma rywali w swoim mieście, tak jak w przypadku Milan/Inter, Lazio/Roma, czy Juventus/Torino. Nawet gdy przegrywa, może liczyć na wsparcie wiernych fanów. Jak wytłumaczyć zjawisko tej pięknej, żywej sympatii?

Myślę, że u neapolitańskich fanów z biegiem lat pojawiło się pragnienie odkupienia całego narodu.  W ostatnich latach niestety ta pasja nieco zanikła, Napoli przyczepiła sobie etykietę szczytowej drużyny, która jednak nie wygrywa i wielu fanom to się nie spodobało, a konsekwencją tego był coraz bardziej pusty stadion aż do czasu wydarzeń z zeszłego roku (seria meczów przegranych u siebie, nagła zmiana trenera), które niestety stworzyły nieprzyjemną i zdecydowanie niestandardową sytuację dla fanów Napoli. Mamy nadzieję, że problem zostanie szybko rozwiązany, Napoli bardzo potrzebuje dwunastego zawodnika. 

Co sądzisz o Gattuso w roli nowego trenera drużyny? 

Myślę, że jest jeszcze za wcześnie, aby to ocenić. Z pewnością zwolnienie trenera nigdy nie jest przyjemne, ponieważ oznacza to niepowodzenie projektu i jest to złe dla klubu. W Napoli nie byliśmy przyzwyczajeni do zwolnień, więc to trochę boli, zwłaszcza jeśli zwolniony zostaje trener takiego kalibru jak Ancelotti, którego zawsze uważałem za jednego z największych w historii. Mimo wszystko podoba mi się determinacja Gattuso, przez lata Napoli pokazało, że potrzebuje dobrych trenerów, aby utrzymać koncentrację drużyny na wysokim poziomie, takich jak Mazzarri lub sam Sarri. Ancelotti prawdopodobnie nieco stracił tę umiejętność, ponieważ od wielu lat przywykł do trenowania drużyn składających się z graczy przyzwyczajonych do wygrywania i samodzielnie zarządzających poziomem uwagi. Natomiast drużyna Napoli potrzebuje kogoś, kto sprawi, że stanie się bardziej żywa. Mam nadzieję, że Gattuso będzie w stanie tego dokonać, ponieważ Napoli, które obecnie jest tak nisko, to smutny widok.

Autor jako bohater własnych prac wizualnych

Czy zawodnicy Napoli obserwują twój profil na Facebooku? Wśród nich są także dwaj Polacy!

Niektórzy śledzą mnie i znają, jest to dla mnie powód do dumy, który oznacza, że odnajdują się w mojej twórczości. Niestety nie Zieliński i Milik. Jednakże to zawodnik nr 99 jest często bohaterem moich rysunków. Ale w przyszłości, kto wie! 

Pamiętasz jaki był twój pierwszy rysunek, który odniósł sukces w mediach społecznościowych?

Jeśli chodzi o rysunek, który odniosła duży sukces, najbardziej krążył i sprawił mi najwięcej radości to był ten, przedstawiający Mertensa jako chłopca z zaułków Neapolu, gdzie matka nazywa go „ciro” tak jak nazywają go w drużynie. Jest to rysunek, do którego jestem bardzo przywiązany, zarówno dlatego, że został udostępniony przez samego Driesa, co sprawiło że poznało mnie wiele osób, ale również dlatego, że ten rysunek pozwolił Mertensowi zobaczyć siebie w mojej interpretacji, to tak jakbyśmy zobaczyli jego status “neapolitańczyka urodzonego gdzie indziej” z tego samego punktu widzenia. Bardzo mnie to ucieszyło i dlatego mam sentyment do tego rysunku.”

Aktorka Cristiana dell’ Anna i jej Patrizia Santoro, ważna bohaterka serialowej “Gomorry”

Wiele uwagi w rysunkach poświęciłeś serialowi “Gomorra”, który osiągnął ogromny sukces na świecie. Z jedną z bohaterek – Cristiną Dell’Anna (znaną widzom z roli Patrizi) – nawiązałeś też niezwykłą współpracę artystyczną.

Miałem – i mam – szczęście, że spotkałem wielu aktorów grających w tym serialu, niektórzy z nich stali się moimi bliskimi przyjaciół i cieszę się z tego powodu. Jeśli chodzi o serial Gomorra, mogę się tylko cieszyć z jego sukcesu, który ostatecznie sprawił, że włoski serial, zrealizowany w Neapolu, znalazł się w czołówce światowych seriali. To wielka duma.

W ciągu kilku lat Cristiana stała się jedną z moich najlepszych przyjaciółek, mamy bardzo podobne wizje i to nas połączyło. Zrobiliśmy razem kilka rysunków satyrycznych, zwłaszcza na temat integracji między narodowościami i kulturami, temat bardzo bliski nam obojgu. W przygotowaniu mamy pewne projekty, ale w tej chwili nie mogę jeszcze nic powiedzieć! 

Czy zdarzyło się, że jeden z twoich rysunków satyrycznych został zinterpretowany w negatywny sposób, przeciwnie do twoich zamiarów? 

Niestety tak, szczególnie w przypadku rysunków innych niż te, dotyczące piłki nożnej. Rysunki satyryczne na temat migrantów lub smutna historia Stefano Cucchiego, przyniosły mi wiele nieprzyjemnych wiadomości, niektóre z nich były bardzo nieżyczliwe. W takiej sytuacji Media społecznościowe są bronią w rękach ludzi, którzy uważają, że mogą pisać co chcą, bez ponoszenia konsekwencji. W rzeczywistości media społecznościowe i władze powinny w większym stopniu zwrócić na to uwagę.

Czy myślałeś kiedyś o stworzeniu komiksu poświęconego “Serie A”? 

Tak jak powiedziałem wcześniej, różnica między vignettą, a komiksem jest dość duża. Ale tak, naprawdę chciałbym móc opowiedzieć historię o mojej drużynie Napoli. Być może zwycięskiej. Trzymajmy kciuki!  

tłumaczenie pl: Paweł Siwek

„Cinema Paradiso” Giuseppe Tornatore i muzyka Ennio Morricone

0

Odcinek 4. z cyklu „Dopóki jest kino jest nadzieja”

W tym odcinku Diana Dąbrowska opowiada o filmie „Cinema Paradiso” oraz wpływie twórczości Giuseppe Tornatore na postrzeganie Włoch i historii tego kraju. Szeroko omawia również muzykę Ennio Morricone oraz jego wkład w światową kinematografię. Wspomina także osobistą rozmowę z Mistrzem.

Odcinek 3: Marco Bellocchio i film „Zdrajca”

Odcinek 5: Paolo Sorrentino: „ll Divo” e „L’uomo in più”

Pizza – od „Eneidy” do królowej Margherity

0

Artykuł został opublikowany w numerze 79 Gazzetty Italia (luty-marzec 2020)

Pizza ma pochodzenie antyczne, a zwyczaj układania składników na placku ciasta, które miało służyć jako potrawa, był powszechny wszędzie i w każdej epoce. W czasach, gdy nie było wystarczająco dużo żywności, jedzono danie, jak opisuje Wergiliusz w “Eneidzie”: «Eneasz, pierwsi wodzowie i Julus pełnej krasy / Pod drzewami się kładą, wyjmują zapasy / Zaczną ucztę i placek pszeniczny podłożą/ Pod potrawy, Jowisza wolę pełniąc bożą, / Owoce na nim kładą i Cerery plony. Skoro wszystko spożyli, głód nieposkromiony/ Przynaglił ich, iż śmiało rozpoczęli ręką zębem społem kruszyć ciasta tarczę cienką. „Oho! Stoły/ Zjadamy nawet” – Julus zakrzyknie wesoły.»

Po raz pierwszy słowo pizza pojawiło się w 997 roku, w umowie najmu młyna na rzece Garigliano, na południe od Rzymu, na granicy Lacjum i Kampanii. Dokument ten, przechowywany w archiwum katedry w Gaeta, potwierdza, że oprócz czynszu, co roku należała się właścicielom w dniu Bożego Narodzenia tzw. „duodecim pizze” oraz inne produkty spożywcze. Dwanaście pizz było również prezentem zaplanowanym na Wielkanoc. Nie wiemy, jak wyglądały te pizze, najprawdopodobniej przypominały focaccie. Bardziej wiadome jest nam to, z czego składała się pizza neapolitańska opisana przez Bartolomeo Scappi, osobistego szefa kuchni papieża Piusa V, w jego dziele „Opera”, wydanej w 1570 roku. Jest to druga znana wzmianka o pizzy, a raczej o deserze. Migdały, orzechy piniowe, daktyle i świeże figi, rodzynki należało utrzeć w moździerzu, dodając wodę różaną, aby uzyskać ciasto, które można było zmieszać z żółtkami jaj, cukrem, cynamonem i moszczem winogronowym. Całość następnie układano na blachę do pieczenia na wysokość około trzech centymetrów. Scappi jest jednak pierwszym, któremu można przypisać stworzenie ciasta do pizzy w Neapolu i jego niewątpliwie skomplikowanego sposobu przygotowania, a ciasto to jest wciąż bazą, na której można położyć inne składniki. «Na takiej pizzy można położyć dowolne składniki», precyzuje papieski szef kuchni.

Nieco podobny przepis przetrwał w Veneto i Friuli, gdzie pinza (etymologia tego słowa jest taka sama i wywodzi się z greckiego „pita”) to ciasto z mąki i suszonych owoców, dość niskie i gotowane w formie do pieczenia. Smaczny, ale niezbyt przyjemny dla oka, jest deserem typowym na Święto Trzech Króli.

W Neapolu natomiast minie kilka wieków, ale baza zmieni się ze świeżego i wysuszonego zacieru owocowego z jajkami i masłem na proste ciasto z mąki i drożdży. Z dodatkiem pomidorów z Ameryki, gra się kończy: oto nasza pizza. A kiedy Raffaele Esposito dodaje mozzarellę, pomidor, bazylię i parmezan, koło się zamyka.

Margherita została nazwana na cześć królowej Małgorzaty Sawojskiej (Margherita di Savoia), żony króla Umberto I. Z tym, że pizza już istniała, a nie została wynaleziona dla rozkoszy podniebienia, jak to się powszechnie mówi. Genialny pomysł Raffaela Esposito, uznanego za swój wynalazek pizzaiolo, nie polegał jednak na tym, by stworzyć nową pizzę z niczego, lecz by odpowiedzieć „margherita” – imieniem samej królowej – na pytanie, jak nazywała się pizza, której trzy kolory (zielony z bazylii, biały z mozzarelli, czerwony z pomidora) przypominały włoską flagę.

Legenda głosi, że wspomniany Raffaele Esposito, szef kuchni w pizzerii Pietro… e Basta Così (założonej w 1780 roku i istniejącej do dziś pod nazwą pizzeria Brandi) w czerwcu 1889 roku został wezwany przez urzędnika domu królewskiego w pałacu Capodimonte, gdzie odbywały się spotkania władców.

Wybitny Esposito przygotował trzy różne pizze, a królowa oświadczyła, że szczególnie ceni sobie jedną z nich, tę która stała się później margheritą. Aby ukoronować Raffaela Esposito królem pizzaiolów, 11 czerwca 1889 r. zostanie wystosowany list, podpisany przez niejakiego Camillo Galli, szefa obsługi kelnerskiej w domu królewskim: „Potwierdzam, że wszystkie trzy wysokiej jakości pizze, które zrobił Pan dla Jej Wysokości Królowej, zostały uznane za wyśmienite”. List znajduje się na ścianach pizzerii Brandi, w Salita Sant’Anna di Palazzo. Lecz nawet tej historycznej instytucji nie oszczędził kryzys i jakiś czas temu ogłosiła ona, że będzie kończyła pracę w południe, a część jej pracowników otrzyma zasiłek dla bezrobotnych.

Od roku 1889, za każdym razem, gdy królowa Małgorzata wracała do Neapolu, zawsze zapraszała do pałacu Esposito, który zabierał potrzebny sprzęt i wraz z żoną przybywał dorożką do pałacu, gdzie przygotowywał pizzę tak lubianą przez władczynię.

Jak na razie to chyba wszystko prawda: Raffaele Esposito był bez wątpienia najlepszym pizzaiolo pod koniec XIX wieku i z pewnością to on sprawił, że królowa zakochała się w pizzy, która od tego czasu nosi jej imię. Ale równie pewne jest to, że nie on wymyślił ten konkretny sposób przygotowania pizzy.

W książce Francesco De Bourcarda „Usi e costumi di Napoli e contorni descritti e dipinti”, wydanej w 1858 r., kiedy to miasto było jeszcze przez dwa lata stolicą Królestwa obu Sycylii, opisano pizzę z mozzarellą i bazylią: «Inne [pizze] posypane są tartym serem i przyprawione karkówką ze smalcem, a na nich umieszczone są liście bazylii. Dodaje się cienkie plasterki mozzarelli». Pomidor jest opcjonalny: «czasami jest używany», pisze neapolitański autor pochodzenia szwajcarskiego. Wybitny Raffaele Esposito ograniczył się więc do przygotowania dla królowej trzech pizz, które są już powszechnie znane w mieście, a jego zasługą było ochrzczenie jednej z nich imieniem władczyni.

Z ówczesnych książek kucharskich można dowiedzieć się też innych ciekawych rzeczy o pizzy. Na przykład tego, że pomidor kładziono na wierzchu składników, aby je przykryć i zawinąć, a nie rozsmarować na cieście pod resztą farszu umieszczonego później, jak ma to miejsce dzisiaj. Sam De Broucard opisuje również pizzę złożoną na dwie części: „Czasami złożenie placka na pół tworzy coś, co nazywa się calzone”. Zatem jego sposób przygotowania jest co najmniej tak tradycyjny jak przygotowanie pizzy otwartej. Kolejna rzecz: „calzone podaje się posypane obfitym ostrym sosem, ze świeżych pokrojonych pomidorów, oleju, czosnku, soli, pieprzu i oregano”, podaje pierwsze wydanie Guida gastronomica d’Italia, wydane przez Touring Club Italiano w 1931 roku. A to po to, aby pieróg z ciasta nie tracił powietrza, gdy tylko zetknie się z zimnym sosem pomidorowym, co zbyt często zdarza się dzisiaj.

tłumaczenie pl: Karolina Wróblewska

***

Alessandro Marzo Magno

Pigułki kulinarne to rubryka mająca na celu pogłębienie wiedzy na temat historii kuchni, prowadzona przez dziennikarza i pisarza Alessandro Marzo Magno. Po tym jak przez prawie dekadę pełnił funkcję kierownika spraw zagranicznych w jednym z tygodników ogólnokrajowych, poświęcił się pisaniu książek opublikowanych przez ważne wydawnictwa, oraz w niektórych przypadkach – przetłumaczonych na wiele języków. W sumie wydał ich 17, a jedna z nich „Il genio del gusto. Come il mangiare italiano ha conquistato il mondo” (wł. „Geniusz smaku. Jak włoskie jedzenie zdobyło świat”) przypomina historię najważniejszych włoskich specjałów gastronomicznych. Uczestniczy w transmisjach telewizyjnych w stacjach publicznej telewizji włoskiej.

Miłość o smaku makaronu

0

Artykuł został opublikowany w numerze 79 Gazzetty Italia (luty-marzec 2020)

Mój tekst to subiektywny opis obserwacji, lista doświadczeń, zapamiętanych uczuć i obrazów. Esencja tego, co mam do powiedzenia na temat Włoch, tamtejszej kultury i ludzi. Coś w rodzaju kartki z pamiętnika, którą wyrywam, aby się nią podzielić.

Justyna Czerwonka

Miłość może narodzić się wszędzie, nieoczekiwanie, z impulsu. Ja swoją miłość od pierwszego wejrzenia, miłość do Włoch, pamiętam doskonale i pozostaję jej wierna. W czerwcu 2016 roku po raz pierwszy pojechałam do Włoch na miesięczny projekt EVS do Apulii, w uroczych okolicach Bari. Pamiętam do dziś ciepły powiew powietrza, który poczułam wysiadając z samolotu. Myślę, że to właśnie wtedy zrozumiałam, jak bardzo względnym pojęciem jest czas. Z jednej strony to był aż miesiąc pełen wrażeń. Z drugiej, minął tak szybko, że od razu zaczęłam myśleć o powrocie do Włoch. Właśnie podczas tego miesiąca zmieniłam swoje dotychczasowe plany i podjęłam decyzję o studiowaniu języka włoskiego. Zaczęłam namiętnie studiować język, kulturę, poznawać i rozumieć ludzi. Im więcej rozumiałam, tym więcej chciałam wiedzieć, tym bardziej się zakochiwałam.

Mój karnawał trwał rok

W międzyczasie odwiedziłam wiele miast i miasteczek. Wieczny Rzym, przepełniony smakami Neapol, czy ekskluzywny Mediolan. Ale na częściowe studia zagraniczne wybrałam Wenecję. Odkrywając to wyjątkowe miasto odkryłam siebie na nowo. Nigdy nie zapomnę tego, jak przytulona przez miasto czułam się od pierwszego dnia. Tego samego dnia wzrósł procent zagubionych ludzi w Wenecji. Jednak warto się tam zgubić, bo w Wenecji wszystko ma niepowtarzalny urok. Wąskie uliczki między starymi kamienicami, na których widać zapisaną historię. Kojący odgłos przycumowanych gondoli uderzających o taflę wody. Kawa w Caffè Florian z widokiem na bazylikę. Pobliskie wyspy Murano i Burano. Festiwal Filmowy. Rejs linią numer 1, żeby zobaczyć piękno Canal Grande – malowniczej trasy, której nie da się jej zapomnieć. W Wenecji trzeba zobaczyć zarówno najbardziej zatłoczone, znane turystom miejsca, jak i dać się zaprowadzić z dala od serca miasta i wsłuchać się w jego rytm. Oczywiście wspomnę też o weneckim karnawale, bo przecież plac św. Marka to najpiękniejsza sala balowa. Zamaskowane twarze, kolorowe kostiumy. Bez wątpienia jest to niesamowite przeżycie, moc wrażeń. Dla mnie jednak karnawał nie zaczął się w lutym i nie skończył po kilkunastu dniach. Mój wyjątkowy czas w Wenecji, kolorowy i niepowtarzalny, trwał rok. Najpiękniejszy jaki mogłam sobie wymarzyć.

Trinacria uśmiecha się do mnie

Zakochana w Wenecji poleciałam na Sycylię. Spektakularna. Gorąca. Zachwycająca. Ośmielę się nawet powiedzieć, że teraz trochę moja. Sentyment do La Serenissimy pozostanie na zawsze, jednak Sycylia bez wątpienia również skradła moje serce. Bogata historia, oryginalny charakter, pyszne jedzenie, widoki tak piękne, że czasami myślę, że mam zbyt ubogie słownictwo, żeby je opisać. I nie mam tu na myśli opisywania ich w dialekcie. Ten jest dla mnie po prostu obcym językiem. Wracając do tematu, tym co w moim odczuciu tworzy klimat i decyduje o chęci powrotu są ludzie. Głośni, uśmiechnięci, cieszący się sycylijskim stylem życia. To zaraźliwe. Jest to jeden z wielu powodów, dla których lubię na Sycylię wracać. Wszystko jest tam gorące, piękne, smakowite i słodko-leniwe. Jest jeszcze kilka regionów Włoch, których nie widziałam. Nadrobię to szybko, jednak Veneto i Sycylia, dzięki dotychczasowym doświadczeniom, znalazły sobie wyjątkowe miejsce w moim sercu.

Kawa smakuje inaczej

Najwięcej pieniędzy wydałam na nietypowe smaki lodów, którym nie sposób się oprzeć. Od kiedy pamiętam fascynowała mnie włoska kultura jedzenia wraz z całym rytuałem, który towarzyszy spożywaniu posiłków. Nieważne, czy w domu, czy w restauracji – ważne, że razem. W powietrzu czuć zapach potraw, słychać śmiechy przyjaciół, dźwięk zastawianych stołów. Codziennie ta sama melodia – włoski rytm dnia. Wesoło, rodzinnie, przyjacielsko. Z godziny na godzinę przybywa ludzi i smak jest jeszcze bardziej intensywny. Do tego mocna kawa, która we Włoszech smakuje zupełnie inaczej.

Niczego tu nie brakuje

Włochy z pewnością można pokochać za kuchnię bazującą na świeżych produktach, czy zapierającą dech w piersiach architekturę. Można zachwycać się pięknem i różnorodnością krajobrazu, literaturą, melodyjnym językiem. Żaden kraj nie działa jednocześnie tak silnie na wszystkie zmysły. Jednak coś, co mnie najbardziej fascynuje i wzbudza bezgraniczną sympatię to ludzie. Każdy się uśmiecha, sprzedawca pyta o samopoczucie, kelner życzy miłego dnia, sąsiad zaprasza na kolację. Wszyscy Włosi są modnie ubrani, uśmiechnięci, wybuchowi, pewni siebie, przywiązani do rodziny i swojego miejsca pochodzenia. I te gesty! Włosi język ciała mają opanowany do perfekcji. Tu wszystko tętni życiem i nikt się nie spieszy (chyba, że jesteśmy w Mediolanie). Pisząc krótko- niczego tu nie brakuje.

Człowiek cywilizowany

Wróciłam na trochę do Polski, ale nie ma dnia, żebym nie myślała o dolce vita. Tradycje i charakter Włochów to zarówno wielki czar jak i despotyczna siła, której niezmiennie ulegam. Włochy na zawsze pozostaną dla mnie piękne i jednocześnie tak bardzo różne. To kraj, który mnie fascynuje, rozpieszcza, czasami wręcz onieśmiela. I choć podróżuję dużo, nie tylko po Italii to, wracając do początku, w miłości ważna jest wierność. Ja Włochom pozostanę wierna na zawsze. Stąd też sama o sobie mówię „fake italiana”, ponieważ piosenkę Toto Cutugno „Un italiano vero” mogę tylko nucić. Tu jednak na pocieszenie przychodzi mi aforyzm Henryka Sienkiewicza: „Każdy człowiek cywilizowany ma dwie ojczyzny: własną i Włochy”. I ja jako oddana czytelniczka literatury bardzo się tego trzymam.

foto: Justyna Czerwonka

Karczoch czy słonecznik? Nie, to topinambur!

0

Artykuł został opublikowany w numerze 79 Gazzetty Italia (luty-marzec 2020)

Niemiecka rzepa, karczoch jerozolimski, słonecznik kanadyjski lub po prostu topinambur! Ile nazw dla warzywa tak prostego, ale jakże wszechstronnego w kuchni! 

Jego nazwa naukowa to Helianthus Tuberosus. Nazwa ogólna (Helianthus) pochodzi od dwóch greckich słów: „helios” (słońce) i „anthos” (kwiat) w nawiązaniu do tendencji niektórych roślin z tego rodzaju do odwracania kwiatostanu w stronę słońca, reakcja zwana heliotropizmem. Nazwa gatunkowa (tuberosus) oznacza bylinę, której organem przetrwania z roku na rok jest bulwa.

Roślina pochodzi z Ameryki Północnej, ale jej uprawa rozprzestrzeniła się na cały kontynent. Początkowo była doceniana przez Europejczyków wyłącznie z uwagi na jej walory estetyczne, ze względu na żółte kwiaty podobne do słoneczników. Kulinarne zastosowanie odkrył dopiero na początku XVI wieku Francuz Samuel Champlain, który skosztował bulw tubylczych populacji i zafascynowanował się smakiem przypominającym smak karczocha.

Kilka lat później topinambur pojawił się na francuskim rynku i wkrótce stał się bardzo popularny wśród ludu, szczególnie wśród klas mniej zamożnych, które mogły liczyć na tę łatwą w uprawie i ogólnie dostępną chwastową roślinę.

Przez dziesięciolecia topinambur odszedł w zapomnienie, teraz jego powrót na nasze stoły jest więcej niż zasłużony, ponieważ ta bulwa gwarantuje liczne korzyści z kulinarnego i odżywczego punktu widzenia.

Po pierwsze, obniża poziom cholesterolu. Dzięki inulinie, jest to rodzaj błonnika, który jest w stanie zmniejszyć wchłanianie jelitowe złego cholesterolu (LDL) i cukrów. Dlatego topinambur przydatny jest zarówno w zapobieganiu chorobom sercowo-naczyniowym, jak i dla osób cierpiących na wysoki poziom cukru we krwi lub cukrzycę. 

To właśnie dzięki inulinie bulwa daje poczucie sytości, utrzymujące się przez dłuższy czas. Niezastąpiony sojusznik podczas odchudzania i kontroli masy ciała. W szczególności, jeśli jest przyjmowany wraz z dużą ilością wody, pomaga regulować przemianę materii i utrzymać płaski brzuch. Działa również moczopędnie i przeciwdziała zatrzymywaniu wody i cellulitowi, dzięki niskiej zawartości sodu.

Zawiera także argininę, aminokwas stymulujący układ odpornościowy.

Kiedy jeść? Topinambur jest warzywem typowo zimowym. Można go uprawiać w doniczkach, wystarczy umieścić bulwę pod ziemią (można ją pokroić na kilka kawałków) w okresie od stycznia do marca, dobrze jest przykryć ją dodatkowo słomą lub suchymi liśćmi. Bulwy zbiera się późnym latem przy białej odmianie lub od października do kwietnia przy odmianie bordeaux. Można je przechowywać w lodówce przez okres 4-5 dni.

Przygotowanie topinamburu jest proste, można go jeść na surowo i po ugotowaniu. Trzeba pamiętać o założeniu rękawiczek, aby zapobiec poczernieniu dłoni na skutek utlenienia miazgi w kontakcie z powietrzem.

Bulwę należy energicznie i szybko szczotkować pod świeżą bieżącą wodą: nie trzeba usuwać całej skórki, ponieważ jest ona zwykle cienka i łatwo przyswajalna. Po oczyszczeniu karczoch jerozolimski należy zanurzyć w misce zawierającej wodę i sok z cytryny, aby zapobiec jego czernieniu.

Aby użyć go na surowo, należy go bardzo cienko pokroić, doprawić oliwą z oliwek, cytryną i natką pietruszki.

Jeśli wolisz gotowany topinambur, to preferowane jest pieczenie lub gotowanie na parze, aby zachować składniki odżywcze. Można go również usmażyć, użyć jako bazę do zup kremowych lub szybko podpiec na patelni lub woku.

W przypadku problemów z trawieniem (wzdęcia i nadmiar gazów) zaleca się gotować je z ziemniakiem, którego skrobia ogranicza działanie inuliny odpowiedzialnej za tego rodzaju dolegliwości lub przez dodanie odrobiny sody oczyszczonej podczas gotowania ( ½ łyżeczki na dwa litry wody).

Moja rada? Spróbuj pokroić na małe kawałki lub zetrzyj do sałatki z kopru włoskiego i pomarańczy, idealne jeśli towarzyszy im sos remoulade (sos na bazie majonezu, wzbogacony korniszonami, kaparami, musztardą i pietruszką)!

Pytania i ciekawostki żywnościowe? Piszcie na info@tizianacremesini.it  postaram się odpowiedzieć w tej sekcji!

www.tizianacremesini.it

tłumaczenie pl: Barbara Perłowska