Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
Gazetta Italia 1068x155
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2

Strona główna Blog Strona 86

Dinozaur z Altamury w Polsce

0

Altamura to siedmiotysięczne miasto znajdujące się w prowincji Bari, tuż przy granicy z Bazylikatą. Miejscowość ta znana jest zarówno we Włoszech, jak i na całym świecie za sprawą katedry ofiarowanej przez Fryderyka II Hohenstaufa oraz wypiekanego tu chleba, jedynego w swoim rodzaju, o chronionej nazwie pochodzenia. Ale nie tylko dlatego. 

Obecność człowieka w Altamurze sięga czasów prehistorycznych. Świadczą o tym szczątki pochodzące z czasów paleolitu dolnego, znalezione 7 października 1993 r. w grocie Lamalunga przez grupę speleologów. Sześć lat po tym wydarzeniu, w 1999 r., odkryto w kamieniołomach Pontrelli ślady wskazujące również na obecność na tym terenie dinozaurów. Altamura stanowi jedno z najważniejszych i najbardziej widowiskowych pól odcisków na świecie. Oszacowano tu obecność ok. 30 tys. śladów dinozaurów roślinożernych, pochodzących sprzed 83,5- 85,8 milionów lat (kreda, epoka santon). Dolina dinozaurów została wpisana na listę informacyjną UNESCO – światowej instytucji wpisującej na listę światowego dziedzictwa obiekty takie jak np. Sassi z Matery, Trulli z Alberobello czy też wcześniej Dolomity. Jest to istotny krok, ale jeszcze nie decydujący, o ile Włochy nie przedstawią kompletnej kartoteki kandydatury. Wpis ten nosi tytuł ,,Le murge di Altamura” i zawiera również człowieka prehistorycznego z Altamury. Jak podaje UNESCO, jest to rozległe stanowisko archeologiczne, stanowiące nadzwyczajne świadectwo niezwykłych zjawisk naturalnych. Jest wyjątkowym znakiem historii naszej planety.

Oto ,,dinozaur Fryderyka” z Altamury – to ankylozaur, czworonożny i uzbrojony gad. Dzięki odkrytym śladom udało się zrekonstruować jego szkielet naturalnej wielkości o wysokości dwóch i długości czterech metrów. Należy być ostrożnym, gdyż pomimo nazwy świadczącej o pochodzeniu i z Apulii, i z Altamury, można go podziwiać w dalekiej Polsce, a dokładniej w JuraParku w małej miejscowości Solec Kujawski na Pomorzu w towarzystwie 100 innych modeli. Park ten obejmuje obszar 12 hektarów i jest jednym z największych w Europie. Model z Altamury został zrekonstruowany na podstawie badań przeprowadzonych w kamieniołomach Pontrelli, na trasie prowadzącej do Santeramo, przez Umberta Nicosię, ichnologa (znawcę skamieniałych śladów zwierząt kopalnych) z Uniwersytetu La Sapienza w Rzymie,  który nadał mu nazwę ,,Apulosauripus federicianus”. Piętnaście i pół roku temu, wczesną wiosną, dwóch geologów pochodzących z Marche, Massimo Sarti i Michele Claps, wkroczyło do kamieniołomów, robiąc badania dla spółki naftowej, mające na celu identyfikację potencjalnych miejsc, w których należy przeprowadzić poszukiwania. Szukając czarnego złota, znaleźli fragment historycznego dziedzictwa, ochrzczony ,,doliną dinozaurów”.

Nicosia wydobył na światło dzienne i oczyścił ze szczątków sześć torów – szlaków wędrówek dinozaurów.  Jeszcze do niedawna można było zobaczyć te piękne i wyraźne odciski odzwierciedlające trasę ich przejścia, głównie za sprawą śladów z błota, powstałych w momencie, gdy dinozaur podnosił łapę. Było to możliwe, gdyż ślady te pod wpływem działania alg zostały odciśnięte w skale. Kiedy szczątki zostały odpowiednio oczyszczone, można było ujrzeć nawet zgięcia skóry. Efekty tej pracy są jednak od dłuższego czasu niewidoczne. Wprawdzie odciski wciąż znajdują się na terytorium działań paleontologów, jednak teraz miejsce to stało się skupiskiem nieokreślonych resztek skał, żwiru i kałuż, które wszystko pokrywają. W pewnym sensie stanowi to ochronę, jednak martwi powolny proces erozji, nieunikniony ze względu na intensywne opady deszczu. Ponadto z kamieniołomu woda ścieka właśnie w to miejsce, które znajduje się w najniżej położonym punkcie terenu.

Można sobie wyobrazić ogromne zaskoczenie turysty z Altamury,  który odkrył zagranicą w parku jurajskim dinozaura z Altamury. Kto by powiedział….. Model w skali 1:1 w Polsce, w odległości 2200 km!

 

Magazyny kobiece odzwierciedleniem kondycji kobiet

0

Mieszkam we Włoszech już trzy lata i codziennie spotykam się różnicami kulturowymi. Nie mam tu tylko na myśli włoskich „donnaiolo” – kobieciarzy, ich zaczepiania i podrywania w sposób raczej niespotykany w Polsce. Kraj śródziemnomorski, jakim są Włochy, nie da się porównać do słowiańskiej Polski, ale szczególnie rzucają się w oczy różnice w rolach społecznych kobiet.

Postanowiłam zgłębić ten temat w mojej pracy licencjackiej. Postanowiłłam przeanalizować kobiecość polską i włoską od lat dwudziestych do końcówki czterdziestych, poprzez trzy włoskie pisma: „Lidel” z 15 stycznia 1927, “Grazia” z 2 lutego 1939, “La domenica della donna” z 26 czerwca 1949 i trzy polskie: “Bluszcz” z 5 czerwca 1926, “Moja przyjaciółka” z  25 czerwca 1939 i “Przyjaciółka” z 30 stycznia 1949. Chciałam zrozumieć jakie są i skąd pochodzą różnice między Polkami a Włoszkami.

W dzisiejszych czasach Polska i Włochy są sobie bliższe niż kiedykolwiek, przede wszystkim dzięki członkostwu w Unii Europejskiej. Jednak w latach 20-40 XX wieku Polska i Włochy znajdowały się w dwóch kompletnie różnych rzeczywistościach. Także realia kobiet były zupełnie inne – świetnym przykładem jest tu prawo do głosowania – Polki głosują już od 1918 roku, podczas gdy Włoszki dopiero od 1946.

We Włoszech kultura patriarchatu, typowa dla krajów śródziemnomorskich, dominuje od wieków. W Polsce pozycja kobiet jest i była inna: Polki od zawsze miały znaczącą pozycję w społeczeństwie. W czasach walk niepodległościowych nierzadko z konieczności przejmowały męskie role społeczne. Nawet znienawidzona komuna „wypychała” je do pracy i emancypacji, promując równość między płciami, podczas gdy faszyzm, panujący we Włoszech przed II wojną światową i w jej trakcie, motywował kobiety jedynie do „produkcji” przyszłych faszystów.

Postanowiłam poszukać tych różnic w prasie kobiecej z lat 20-tych, 30-tych i 40-tych próbując odpowiedzieć na pytanie: Czy prasa kobieca odzwierciedla swoje czytelniczki? Czy znajdę różnice między Polkami a Włoszkami, analizując magazyny dla kobiet?

Pierwsze dwie gazety, które porównałam, te najstarsze, to „Bluszcz”, jedno z pierwszych pism przeznaczonych dla kobiet i „Lidel”, jego włoski odpowiednik. Dlaczego odpowiednik? Prócz faktu, iż obydwa pisma zaczynają stawać się poważnymi tytułami prasowymi w latach dwudziestych, „Lidel” i „Bluszcz” traktują swoje czytelniczki nie tylko jak gospodynie domowe lub potencjalny target reklamowy, ale utrzymują także wysoki poziom literacki. Obydwie gazety są przeznaczone dla kobiet eleganckich i dobrze sytuowanych. Nie sposób nie dostrzec jednak pewnych różnic. Bez cienia wątpliwości widać, że Włoszki utrzymywały dużo wyższy poziom życia niż Polki. Generalnie Włochy były nieporównywalnie zamożniejsze od Polski w latach dwudziestych. W „Lidel” możemy zobaczyć zjawiskowe reklamy futer, luksusowych hoteli i samochodów, możemy przeczytać, co słychać u ówczesnych celebrytów, sprawdzić, jakie psy są modne (na wieczór pinczer, na popołudnie charcik) i jakim drinkiem wypada uraczyć niezapowiedzianych gości. „Bluszcz” nie traktuje tyle o plotkach ze świata sławnych i bogatych, ale utrzymuje za to wysoki poziom literacki, zawierając wiele ambitnych tekstów, jak opowieści z podróży, biografie czy wiersze. Wydźwięk „Bluszczu” jest wyraźnie feministyczny, czego nie da się zauważyć w „Lidel”. Podobną tendencję dostrzegam w „Grazii” z 1939, którą porównuję do „Mojej przyjaciółki” z tego samego roku. I w tym wypadku biorę pod lupę dwa odpowiedniki – były to jedne z nielicznych w tych czasach pism dedykowanych tylko kobietom. Zaskakujące jest również podobieństwo okładek – są podobne graficznie i kolorystycznie. „Moja przyjaciółka”, prócz stron dedykowanych modzie czy rad na temat opieki nad dziećmi i przepisów, zawiera zaskakująco emancypacyjne artykuły, takie jak: „Kobieta u nas i na szerokim świecie” – Artykuł o kobietach w Finlandii i o wyzwoleniu zawodowym Finek, „Kobiety polskie w służbie ojczyzny” – tu cytat: „Terenem służby kobiet dla państwa jest z kolei wszelka praca społeczna.” czy sprawozdanie „Z wycieczki do Turcji”- rubryka poświęcona opowieściom z kobiecych podróży. W „Grazii” artykuły są nieco inne. Strony włoskiego czasopisma wypełnione są obrazkami i wesołymi tekstami, takimi jak: „Guardatevi la fronte” – „Spójrzcie na wasze czoło”, czyli poradnik co dane czoło mówi o człowieku, wierszyk o butach; „Jak nosić koronki”, „Jak się szczerze uśmiechać” lub jak wykorzystać białko jajka do pielęgnacji skóry i włosów. Nie znajdziemy jednak żadnego tekstu z serii „o kobietach dla kobiet”, porad psychologicznych, nawet wskazówek dotyczących opieki nad domem czy dziećmi.

Kolejne dwa pisma, które wzięłam pod lupę to „La domenica della donna” i „Przyjaciółka”. Rynek zapełnia się coraz większą ilością czasopism dedykowanych płci pięknej, ale i te dwa wskazane w mojej analizie można uznać za odpowiedniki. Obydwa po raz pierwszy publikowane są w latach 1948-1949 i są tygodnikami dla kobiet o ośmiu stronach. W tym wypadku i „Przyjaciółce” i „La domenica della donna” brakuje czegoś ważnego. Włoska gazeta kontynuuje tendencję spadkową jeśli chodzi o poziom literacki prasy kobiecej, wypełniona obrazkami, plotkami ze świata i różnorakimi „artykułami”, o wątpliwej wartości merytorycznej i literackiej. Możemy tu na przykład znaleźć rubrykę, która dziś mogłaby być uznana za mało poprawną politycznie: „I buoni principi della moglie ideale” – „Dobre zasady idealnej żony”, gdzie między innymi możemy przeczytać, aby zawsze śmiać się z dowcipów ukochanego męża i nigdy nie zostawiać dzieci pod jego opieką (tłumacząc to faktem, że mężczyzna nie potrafi zajmować się dziećmi). Do tego możemy przeczytać horoskop, dowiedzieć się co w modzie piszczy, poznać parę plotek o Ginie Lollobrigidzie i skonsultować swoje nocne marzenia z sennikiem. Polska „Przyjaciółka” wypełniona jest praktycznymi artykułami i  ambitnymi lub przynajmniej aspirującymi od ambitnych felietonami. Możemy znaleźć na jej stronach teksty jak: „O trzech lotniczkach”, „Młodzieńcza miłość Adama Mickiewicza” czy „Jak powstawały klasy społeczne”. Rzuca się jednak wyraźnie w oczy fakt, iż propaganda komunistyczna w „Przyjaciółce” jest wręcz ostentacyjna (na przykład artykuł o tym jak ogromny kryzys spotkał Amerykę, podczas gdy w krajach komunistycznych żyje się spokojnie i dostatnie).

Jestem przekonana, że gazety odzwierciedlają swoich czytelników i są ważnym narzędziem badania czasów, w których powstają. W mojej pracy licencjackiej odkryłam, że już w latach dwudziestych Polki były dużo bardziej wyemancypowane i wolne od zamożniejszych Włoszek. Ich życie codziennie miało i ma wiele wspólnych spraw – tak samo dzisiaj, jak dziewięćdziesiąt lat temu kobiety chcą być piękne, podobać się mężczyznom, gotują kalafior, interesują się sztuką, malują się szminką.

Nie jest łatwo analizować pisma kobiece, bo po pierwsze należałoby zastanowić się nad ich funkcją. Czy to tylko środek rozrywki, czy też powinny przekazywać jakąż ważną dla kobiet ideę? To tylko niewiele warta makulatura dla gospodyń domowych, do przekartkowania u fryzjera, czy poważne świadectwo czasów, w których dana gazeta jest drukowana? Próbując odpowiedzieć na te pytania, jestem przekonana, że czasopisma dla kobiet powinny pisać o tematach ważnych i bliskich kobietom, ale przede wszystkim powinny zacząć traktować swoje czytelniczki jak „ludzi”, nie tylko jako kobiety. Niestety w mojej pracy zauważyłam tendencję spadkową jeśli chodzi o poziom prasy kobiecej na przestrzeni lat 1926-1949, ale też wyraźnie ukazała mi się różnica kulturowa między Polską a Włochami. Dziś mieszkając i studiując we Włoszech dostrzegam dalej te różnice i rozumiem, że mają one swoje podłoże historyczne. Mam nadzieję, że w przyszłości wszystkie kobiety, nie tylko Włoszki, będą mogły cieszyć się równymi prawami nie tylko formalnie, ale i faktycznie, i będzie pojawiać się coraz więcej pism kobiecych na wysokim poziomie. Bo cytując Orianę Fallaci:

“Największa rewolucja w państwie, to ta, która zmienia kobiety i ich system życia. Nie da się zrobić rewolucji bez kobiet. Może kobiety są fizycznie słabsze, ale moralnie mają sto razy więcej siły.”

“La rivoluzione più grande è, in un paese, quella che cambia le donne e il loro sistema di vita. Non si può fare la rivoluzione senza le donne. Forse le donne sono fisicamente più deboli ma moralmente hanno una forza cento volte più grande.”

Wigilia w chińczyku czy przywiązanie do tradycji? Świąteczny galimatias w Polsce i we Włoszech

0

Polska i Włochy, dwa katolickie kraje. Gościnne, stawiające na piedestale rodzinę, pielęgnujące wspólne spotkania przy stole… Wydawałoby się, że cechy wspólne, które nas łączą, będą współgrać przy okazji spędzania świąt. Nic podobnego! Znane jest włoskie przysłowie: „Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi”, czyli „Święta Bożego Narodzenia spędzaj z rodziną, a Wielkanoc z kim chcesz”. Faktycznie, w święta Wielkiej Nocy, podczas gdy jasnowłose dzieci znad Wisły misternie dekorują koszyczki, dają upust artystycznym natchnieniom na skorupkach jaj, matki Polki doprawiają tradycyjny żurek, a słowiańscy ojcowie kończą myć okna w salonie, włoska familia co najwyżej urządza grilla za miastem.

Jednak w przypadku świąt Bożego Narodzenia, sprawa wygląda trochę inaczej. Celebruje się je bez cienia wątpliwości w obu krajach, ale w inny sposób. Kiedy spytałam się kiedyś mojej znajomej z Padwy, jakie są wigilijne zwyczaje w jej rodzinie, odpowiedziała mi chłodno: „Chodzę na chińszczyznę z moim chłopakiem”, prowokując u mnie stan przedzawałowy. Nie da się ukryć, że wigilia, choć bardziej dostojna od przeciętnej kolacji, nie ma dla Włochów większego znaczenia. Podczas gdy ja, na jednym oddechu, ze łzami wzruszenia w oczach wymieniam wszystkie te obrzędy, które 90% Polaków, wierzących lub nie, odprawia w swoich domach 24 grudnia, Włosi drapią się po głowie, gdy słyszą o dzieleniu się opłatkiem albo kładzeniu sianka pod obrus. Nikt nie słyszał o dodatkowym talerzu dla wędrowca, nikt nie śpiewa wspólnie kolęd. Tutaj clou programu jest obiad bożonarodzeniowy w nasz „pierwszy dzień świąt” oraz towarzyszące mu potrawy. Ale i tu nie znajdziemy spójności. Od północy po południe, niczym włoski dialekt, potrawy i rytuały zmieniają się jak w kalejdoskopie. W Lacjum, na świątecznym stole nie może zabraknąć węgorza, w Kalabrii – smażonych w cieście karczochów. W każdym domu panują inne zwyczaje. Jada się: tortellini, lasagne, pieczone mięsa, jagnię, warzywa, trufle. Kiedyś znajomy wytłumaczył mi, że we Włoszech celebruje się bardziej świąteczny obiad niż wigilijną kolację ze względu na osoby starsze. Dlaczego? Wiekowe babcie i ciotki tradycyjnie są organizatorkami i realizatorkami imprezy – gotować i opiekować się gośćmi do późnych godzin nocnych mogłoby być dla nich niewygodne.

Wszystko urozmaica jeszcze dostarczyciel prezentów. Podczas gdy w Polsce 6 grudnia do wszystkich dzieci przylatuje Mikołaj, a w Wigilię pod choinką prezenty zostawia również św. Mikołaj, zwany też Dziadkiem Mrozem (relikt przeszłego reżimu), Dzieciątkiem, Gwiazdorem/Gwiazdką lub Śnieżynką. Natomiast włoskie bambini mają innych darczyńców: na północy jest to św. Łucja (w noc między 12 a 13 grudnia), a na reszcie Półwyspu Apenińskiego – la Befana, czyli wiedźma, która w nocy z 5 na 6 stycznia przynosi przykładnym maluchom podarki, a złośliwym, zamiast naszej rózgi – kawałek węgla. Spójności obrzędów, jaka istnieje w kraju nad Wisłą (prócz może kosmetycznych różnic) trudno szukać w Italii, jednakże nie da się ukryć, że nieliczne jednolite dla całego kraju zwyczaje istnieją. Od Alp po czubek buta, dzieci i dorośli pracują, przyglądają się, ale i rywalizują przy tworzeniu najpiękniejszych szopek, które cieszą się tutaj ogromną popularnością. Możemy je zobaczyć w miejscach pracy, na klatkach schodowych, w szkołach, szpitalach, ale przede wszystkim w każdym włoskim domu. Rzeczą, która także spaja eklektyczne Włochy są tradycyjne ciasta z bakaliami: Panettone oraz Pandoro, które jest częstym prezentem od pracodawców dla pracowników. Pakowane w ogromne i strojne kartony piętrzą się w sklepach jak wieżowce od początku grudnia. Można by przejechać Italię wzdłuż i wszerz, i napisać tomisko o odrębnych zwyczajach niemalże każdego domu, ale kosztowałoby to sporo zachodu i nie oddałoby pełnego obrazu różnorodności, jaką przypisać trzeba włoskim świętom Bożego Narodzenia. Nie można odmówić Włochom oryginalności sprawiającej, że każdy region, miasto i dom jest wyjątkowy. Pięknie jest się różnić, więc ja tam wolę barszczyk, mulistego karpia i ósmą zwrotkę „Lulajże Jezuniu” – w niemal każdym polskim domu.

Obiad bożonarodzeniowy w Bel Paese

0

Włochy są krajem wielu kultur. Każdy region, a właściwie każde miasto jest dumne ze swojego stylu życia, swojego dialektu, który dość często jest odrębnym językiem, ze swojej kuchni i  tradycji. To właśnie czyni ten Piękny Kraj (Bel Paese) niepowtarzalnym i wyjątkowym: niesamowite bogactwo kulturowe i różne style życia, którym hołduje się tu z dumą i pewną zuchwałością.

Od czasów, kiedy Włochy były podzielone na państwa-miasta, czyli od czasów renesansu, aż do czasów współczesnych miasta Półwyspu Apenińskiego, które  były podzielone pomiędzy księstwa, republiki morskie i państwa, zamiast walczyć ze sobą używając broni i wojska, toczyły pewnego rodzaju spór o dobrobyt i luksus. Nagrodą w tym współzawodnictwie było posiadanie na swoim dworze najlepszych artystów, najlepszych kucharzy, najlepszych poetów, krawców, rzeźbiarzy. Takie współzawodnictwo okazało się być trafnym wyborem dla Włoch, które jako państwo stworzyły najwięcej dzieł sztuki na świecie, a także sprawiło, że jest krajem, w którym kuchnia jest religią, a zawody, ucieleśniane obecnie przez piłkę nożną, są namiastką wojny. Jest to różnorodny świat, którego może dotknąć każdy, kto przybędzie do Włoch, wystarczy przemieścić się z jednego miasta do drugiego, odległych od siebie tylko o kilkadziesiąt kilometrów, a zmienią się przepisy kulinarne, akcent mowy, zwyczaje i tradycje. Ale to właśnie ta ogromna różnorodność  czyni z Włoch jedyne w swoim rodzaju państwo, kraj zjednoczony w swoim bogactwie różnych kultur, które jednak dobrze ze sobą współgrają i są do pewnego stopnia pokrewne.

Dlatego w rzeczy samej, jeśli zapytamy Włocha o danie, wino lub ser, który kojarzy mu się z Włochami, wybuchnie wielkie zamieszanie. Każdy Włoch udzieli odpowiedzi, kierując się własną tradycją miejską lub regionalną. Podobnie jest z obiadem bożonarodzeniowym, który w każdym regionie, mieście i rodzinie różni się swoimi tradycjami. W tym miejscu, dzięki uprzejmości przyjaciół kucharzy oraz pasjonatów kuchni i tradycji, spróbowaliśmy wykonać tytaniczne i nieco ryzykowne zadanie. Zaprezentowaliśmy Wam włoskie menu z każdego regionu, podzielone na przystawki, pierwsze danie, drugie danie i deser. Karta  czterech dań, która jak wiemy może być wzbogacona o inne potrawy i napoje, które na stołach włoskich w czasie Bożego Narodzenia nie znają granic regionów, obfitują w suszone owoce, wypieki domowe, doskonałe wina, białe, czerwone, musujące i prosecco, babki pandoro, panettoni i migdałowce.

Jadłospis bożonarodzeniowy jest zabawą, którą radzimy potraktować z przymrużeniem oka, ponieważ wiemy, że jeśli spojrzy na nią Włoch, zapewne powie : „Nie, u nas się tak nie jada!”.

To właśnie to niezastąpione piękno w odmienności, tak charakterystyczne dla Włoch. Miłej lektury i smacznego obiadu bożonarodzeniowego!

 

A – antipasto/przystawka

P – primo/pierwsze danie

S – secondo/drugie danie

D – dolce/deser

 

Lombardia

A: nervetti cipolla e prezzemolo/siekana wołowina lub wieprzowina z cebulką i pietruszką
P: risotto alla milanese/risotto z dodatkiem szafranu
S: faraona ripiena/nadziewana perliczka
D: panettone con crema di mascarpone/suche ciasto podobne do babki z serkiem mascarpone

Toscana/Toskania

A: crostini di fegatini/grzanki z wątróbką
P: ribollita o pappa al pomodoro/ gęsta zupa warzywna lub pomidorowa
S: roastbeef e patate arrosto/rostbef z pieczonymi ziemniakami
D: schiacciata alla fiorentina/słodkie ciasto o aromacie pomarańczowo-waniliowym

Veneto/Wenecja Euganejska

A: baccalà mantecato e polentina/suszony i solony dorsz oraz kukurydziana kasza z przyprawami
P: capellini d’angelo Benedetto Cavalieri in brodetto di gò (pesce) e verdurine/cienki makaron typu nitki Benedetto Cavalieri w rosole rybnym podawany z warzywami
S: cappone di mare al forno con purèe di sedano rapa/kapłon z pieca podany z purée z selera i rzepy
D: panettone artigianale con salsa alla vaniglia/babka z bakaliami polana sosem waniliowym

Friuli-Venezia Giulia/Friuli-Wenecja Julijska

A: affettati, sottaceti, formaggi/deska wędlin i serów, marynowane warzywa
P: rotolo di spinaci con pasta dei gnocchi/rolada na bazie makaronu nadziewana szpinakiem z gnocchi (rodzaj włoskich klusek)
S: vitello arrosto (con il sugo si condisce il rotolo di spinaci), patate in tecia, piselli/pieczeń cielęca (sosem doprawia się szpinakowe rotolo), gotowane i podsmażone na smalcu i cebuli ziemniaki, groszek
D: presnitz e putizza/słodka roladka z nadzieniem orzechowym

Puglia/Apulia

A: antipasti vari (non di mare) all’italiana/różnorodne włoskie przystawki (bez owoców morza)
P: tortellini in brodo/tortellini w rosole
S: verdure della Murgia in brodo (tipo cardi), carne in brodo con contorno di sottolio e sottaceti, cotolette con contorno di funghi/warzywa i mięso z rosołu z warzywami w oleju lub piklami, kotlety z grzybkami
D: profiteroles/włoskie ptysie

Abruzzo/Abruzja

A: prosciutto crudo, salame, formaggio grana e provola/deska wędlin i salami, ser grana i provola
P: brodo con cardoni e polpette, lasagne/rosół z kałdunami i pulpecikami, lasagne
S: carne mista e salsicce di vitello/mięsa różnego typu i kiełbaski cielęce
D: tiramisù

Piemonte/Piemont

A: vitello tonnato, acciughe al verde, peperoni con bagna cauda/ wołowina na zimno w kremowym sosie, zielone anchois, papryczki z sosem z czosnku i anchois
P: agnolotti (ripieni di arrosto di vitello o maiale), salame cotto e verza tritati, noce moscata e parmigiano al sugo di arrosto/włoskie pierożki ravioli z wołowiną lub cielęciną, gotowane salami i siekana kapusta z gałką muszkatołową i parmezanem w sosie pieczeniowym
S: arrosto di vitello o brasato al barolo con contorno di patate arrosto/ pieczeń cielęca lub wieprzowina w winie Barolo z opiekanymi ziemniakami
D: panettone

Trentino Alto-Adige/Trydent-Górna Adyga

A: testina di vitello all’agro/cielęcina na słono
P: minestra di lenticchie con speck/zupa z soczewicy z boczkiem
S: rosticciata del signore/ziemniaki gotowane, przysmażone z mięsem cielęcym i cebulką, zapiekane w piecu, z podsmażonym boczkiem
D: Käsekuchen/sernik

Emilia Romagna/Emilia Romania

A: salumi di suino nero/deska wędlin z czarnej wieprzowiny
P: tortelli di carote, tagliatelle con crema di broccoli e di salame/pierożki nadziewane marchewką, makaron tagliatelle z kremem z brokułów i wędlin
S: coppa arrosto con cipolle in agrodolce e patate al forno/pieczona wieprzowina z cebulą w sosie słodko-kwaśnym i ziemniaki z pieca
D: creme brulè all’anice stellato/anyżkowy creme brulè

Campania/Kampania

A: alici marinate/marynowane sardynki
P: spaghetti con le vongole con l’insalata di rinforzo/spaghetti z małżami podawane z sałatką na bazie brokułów, papryki, kukurydzy i kaparów
S: fritto alla napoletana con patate al forno/smażone mięso w panierce z pieczonymi ziemniakami
D: struffoli/typowe słodkości świąteczne z miodem i pastą migdałową

Molise

A: baccalà/dorsz
P: lasagne o maccheroni con ragù/lasagne lub makaron w kształcie małych rurek z sosem mięsno-pomidorowym
S: arrosto di carne di agnello/pieczeń jagnięca
D: scroppelle, ciambelle fritte/ciasteczka miodowe, oponki

Sicilia/Sycylia 

A: noccioline spizzicate/orzeszki w karmelu
P: lasagne con besciamella/lasagne z sosem beszamelowym
S: involtini, falso magro, spigola o orata al cartoccio con insalata mista, verdure cotte, patate al forno/roladki, nadziewana pieczona wołowina, zapiekana ryba strzępielowata lub dorata podana z sałatką warzywną, gotowane warzywa, pieczone ziemniaki
D: macedonia, cannoli siciliani, cassatelle di Sant’Agata catanesi/sałatka owocowa, słodkie rurki z serem ricotta lub słodkość z pistacjami i migdałami, polana lukrem i udekorowana kandyzowaną wisienką

Sardegna/Sardynia

A: salumi, cinghiale, sott’olio/deska wędlin, dziczyzna, marynowane warzywa
P: culungiones, malloreddus/specjalny makaron, ravioli z serem ricotta
S: agnello, porceddu / jagnięcina, pieczone prosię
D: pardole, amaretti, seadas (raviolo di formaggio e miele)/pierożki z miodem i serem na słodko

Calabria/Kalabria

A: stoccafisso alla ghiotta/sztokfisz z rodzynkami, oliwkami i kaparami podawany z ziemniakami
P: lasagne piccanti (capperi, pancetta, pecorino)/pikantne lasagne (z kaparami, boczkiem, serem typu pecorino)
S: costine d’agnello alla calabrese con peperoni gratinati al forno/ baranie żeberka z pieprzem zapiekane w piecu
D: zeppole/smażone słodkości z kremem patissiere

Valle d’Aosta/Dolina Aosty

A: affettati valdostani, mocetta, buden, lardo d’Arnad e prosciutti tipici/ półmisek regionalnych wędlin, m.in. mocetta, buden, boczek d’Arnad
P: zuppa Valpellinentze con cavolo pane e fontina/zupa na bazie kapusty, chleba i sera fontina
S: polenta concia o carbonata/warstwy polenty pieczone w piecu z grubymi plastrami sera fontina, tworzącymi na wierzchu złotą, chrupiącą skorupkę lub delikatne mięso wołowe gotowane w winie z warzywami
D: torta Monte Bianco, gelato misto ricoperto di miele cioccolata calda e panna/tort Monte Bianco, różne smaki lodów polane miodem, ciepłą czekoladą i bitą śmietaną

Liguria

A: crostini con crema di besciamella, gorgonzola e noci/grzanki z sosem beszamelowym z dodatkiem sera gorgonzola i orzechów
P: panzerotti di ricotta e spinaci col sugo di noci/duży pieróg z ricottą, szpinakiem i sosem orzechowym, smażony na głębokim oleju
S: cima genovese/żołądek cielęcy nadziewany jajkami i warzywami
D: pandolce genovese/płaska babka bez dodatku drożdży

Basilicata/Bazylikata

A: puparul crusc/czerwone suszone papryczki, używane też do przyprawienia dorsza
P: lagane e fagioli/makaron domowy typu tagliatelle, bardzo cienki i krótki, niekiedy nadziewany anchois, okruszkami chleba lub papryczkami
S: anguilla e baccalà/węgorz i dorsz
D: frittelline e panzerotti/małe pączki z ciasta do pizzy w formie talarków, podawane z cukrem i miodem, smażone pierożki wypełnione kremem kasztanowym

Umbria

A: tagliere di salumi umbri e crostini con patè di fegato/deska regionalnych wędlin i grzanki z pasztetem z wątróbek
P: pappardelle al ragù bianco di cinghiale/makaron z białym sosem z dziczyzny
S: bollito misto in salsa verde e coniglio farcito all’assisana con misto di verdure al forno/gotowane mięso w zielonym sosie i królik nadziewany z pieczonymi warzywami
D: panpepato e torciglione serpentello di pasta dolce con mandorle / włoski piernik i zawijaniec z migdałami

Marche

A: olive ascolane, tartufi e formaggio di fossa/ nadziewane smażone oliwki, trufle, ser fossa
P: maccheroncini di Campofilone in sugo, cappelletti in brodo di carne/ makaron Campofilone w sosie, rosół z mięsnymi uszkami
S: Vincisgrassi e cappone arrosto/ pieczony makaron z mięsem z dodatkiem grzybów i pieczony kapłon
D: Pizza de Nata’ e il fristingo/ciasto z suszonymi owocami, czekoladą, startą skórką limonki i pomarańczy, figami i cukrem

Grammelot Daria Fo

0

20W 1969 roku Dario Fo, przyszły laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, wystawiał na scenie spektakl „Mistero buffo”, odgrywany w języku łączącym dialekt lombardzki, wenecki i friuliański, mieszając je ze sobą i zanieczyszczając, wzorując się na języku średniowiecznych błaznów. Tekst opery, opublikowany po raz pierwszy w tym samym roku w mieście Cremona, z podtytułem „Błazenada popularna w języku padańskim XV wieku”, w rzeczywistości nie wprowadzał do historii teatru i do historii języka włoskiego wznowionego języka padańskiego z późnego średniowiecza. Wprowadzał natomiast coś, co Fo nazwał grammelot – kompletnie niegramatyczną i niepoprawną semantycznie, ale bardzo komunikatywną w swej inscenizacji wypowiedź. Aktor, wykorzystując mimikę twarzy i wokalne zdolności, naśladował rytm i dźwięczność danego języka lub dialektu, wygłaszał mowę nie wypowiadając pełnych zdań.

Był to język sceniczny, który nie opierał się na wypowiadaniu słów, ale odtwarzał niektóre właściwości fonetyczne danego języka lub jego odmiany, takie jak intonacja, rytm, dźwięczność, kadencja, obecność poszczególnych głosek, nieprzerwanie je scalając, co przypominało wypowiedź. Składał się jednak z szybkiej i przypadkowej sekwencji dźwięków i był wyposażony w silny ekspresyjny komponent mimiczno-niewerbalny, który aktor wykonywał jednocześnie z przekazem słownym. Przypisywanie sensu fragmentowi grammelot było zatem możliwe dzięki interakcji pomiędzy dwoma poziomami, które go tworzyły: dźwiękiem i gestem.

Oczywiście, przykłady tego, co dziś nazwalibyśmy grammelot można znaleźć wcześniej, w europejskim teatrze popularnym, ale także w kinie, choćby w niezwykłym monologu Adenoida Hynkela w filmie „Dyktator” Charliego Chaplina. We Włoszech natomiast słowo grammelot nabrało znaczenia dopiero po sukcesie spektaklu „Mistero buffo”, mimo że sam Fo uwielbiał tworzyć legendarne historie pochodzenia tej techniki recytacji, mówiąc, że była ona wykorzystywana przez błaznów, aktorów wędrownych oraz komików z commedii dell’arte już w późnym średniowieczu, kiedy to artyści byli skłonni do wypowiadania kwestii mieszając języki, dialekty, wymyślając nowe słowa, przy pomocy gestów i mimiki tak, aby być zrozumianymi, niezależnie od języka, jakim posługiwali się widzowie.

I rzeczywiście, planując swojego “Mistero buffo”, Fo miał w pamięci chłopskich gawędziarzy, których miał szczęście słuchać i oglądać w czasach swojego dzieciństwa, naginając oczywiście swój wybór językowo-teatralny w stronę ściśle określonego ideologicznego sensu, mającego na celu przywrócenie kultury masowej, która w tamtym czasie była zagrożona.

Fascynujący jest mit tych wyimaginowanych, wiecznie podróżujących trup teatralnych, które przemieszczając się po Europie, w komunikacji nie mogły polegać na lingua franca ani liczyć na znajomość języków obcych u publiczności – posługiwali się zatem językami określonymi przez stronę unaparolaalgiorno.it jako „chimeryczne sploty dialektów”, zakładając, że grammelot jest narzędziem będącym w stanie przezwyciężyć wszelkie bariery komunikacyjne; mimo to posiada on podstawę językową i wskazuje na geograficzne pochodzenie bohatera na scenie. Ale nawet sam termin grammelot, lub gramelot (wymowa słowa prawdopodobnie wywodzi się z francuskiego), w rzeczywistości odtwórczy lub pochodny od weneckiego, oznaczał styl językowy utworzony z serii dźwięków, onomatopei, słów i głosek pozbawionych znaczenia, który w zdolnościach niewerbalnych Daria Fo odnalazł idealną kwadraturę.

W “Mistero buffo”, zwłaszcza w części zatytułowanej “La fame dello Zanni”, Dario Fo prześciga mieszankę dialektów, by opowiadać w wymyślonym języku o wszystkożernym głodzie chłopa zurbanizowanego w szesnastowiecznej Wenecji. Zanni: biedak, który śpiąc śni o zjedzeniu czegokolwiek, wyobrażając sobie, że ma trzy kotły, w których może gotować polentę (potrawa z mąki lub kaszy kukurydzianej i wody – przyp. tłum.), dziczyznę i warzywa; ale potem, nie będąc nasyconym, zaczyna jeść części własnego ciała, zostawiając na końcu tylko usta, aby móc przeżuwać. Uświadomiwszy sobie dramatycznie, że to tylko sen, zgłodniały Zanni zadowala się smakiem muchy, która mu przeszkadzała.

Aby zrozumieć dobrze grammelot, potrzeba wielkiego interpretatora, jakim jest na przykład Dario Fo, potrafiący zaimprowizować grammelot, po którym widz uświadamia sobie, że wszystko zrozumiał, nawet jeśli nie zrozumiał nic. W ślad za nim, piosenkarz Adriano Celentano stworzył grammelot muzyczny, w którym naśladował dźwięki języka angielskiego w swojej piosence „Prisencolinensinainciusol” z 1972 roku.

Emocje, nasi sprzymierzeńcy

0

„Mamy dwa umysły, jeden myśli, drugi słyszy.
Te dwa sposoby poznania,
tak diametralnie różne,
współdziałają ze sobą, by budować naszą mentalność”

(Daniel Goleman)

Dott.ssa Virginia Patrizi

Emocje towarzyszą różnym momentom naszego istnienia. Czasami jednak są one doświadczane jako trudne, negatywne, ciężko stawić im czoła i nimi zarządzać. Życie stawia nas w obliczu prób, często złożonych, nieprzewidywalnych zdarzeń, które bez wątpienia oddziałują na nas na poziomie emocjonalnym. Rozpoznawanie emocji i umiejętność kierowania nimi pozwala nam lepiej zarządzać własnym życiem. W psychologii, emocje są ogólnie definiowane jako stan złożony, który powoduje fizyczne i psychologiczne zmiany wpływające na myślenie i zachowanie (L. Mecacci 2001). Są one sygnałem, że nastąpiła zmiana w świecie wewnętrznym lub zewnętrznym, postrzegana subiektywnie jako istotna. Emocje są konstrukcjami wieloskładnikowymi. Możliwe jest wykrycie przez jednostkę składnika poznawczego poprzedzającego wystąpienie konkretnego stanu emocjonalnego poprzez obserwację fizjologicznego zachowania organizmu (np. zmienność tętna, pocenie się, bladość itp.), sposobu wyrażania się (słownictwo nacechowane emocjonalnie) i języka niewerbalnego (postawa, wyraz twarzy, gesty itp.), tendencji do działania i wreszcie samego zachowania, mającego na celu utrzymanie lub zmianę relacji między jednostką a otoczeniem w danym czasie (Scherer 1984).

Dlaczego czujemy emocje i dlaczego tak ważne jest, aby wiedzieć, jak je rozszyfrować? Emocje nie powinny być mylone z uczuciami i nastrojami. Charakteryzują się intensywnymi reakcjami, pojawiają się nagle, trwają krótko i powodowane są przez wewnętrzny lub zewnętrzny bodziec. Uczucia i nastroje natomiast nie pojawiają się tak nagle i zazwyczaj dłużej trwają (Gordon 1985). Ponadto emocje można podzielić na: emocje pierwotne i emocje wtórne (Silvian Tomkins 1962, 1970).

Emocje pierwotne są emocjami wrodzonymi i są obecne w każdym społeczeństwie, dlatego są one definiowane jako pierwotne lub uniwersalne. Natomiast emocje wtórne wywodzą się z połączenia emocji pierwotnych i rozwijają się wraz z rozwojem jednostki, są wynikiem procesu nazywanego interakcją społeczną (Legrenzi, 1994). Ponadto na sposób ich odbioru i wyrażania duży wpływ ma kultura, w której się dorasta. Jakie są więc pierwotne lub uniwersalne emocje?

Według Ekmana i Izarda można je sklasyfikować następująco:

  1. złość, wywołana przez frustrację, może objawiać się poprzez agresję;
  2. strach, wrodzona reakcja na niebezpieczeństwo, której celem jest przetrwanie w niebezpiecznej sytuacji;
  3. smutek, przejawiający się w wyniku straty lub nieosiągniętego celu;
  4. radość, pozytywny stan umysłu tych, którzy uważają, że ich pragnienia zostały spełnione;
  5. zaskoczenie, wywodzi się z nieoczekiwanego zdarzenia, po którym następuje strach lub radość;
  6. pogarda, brak szacunku i/lub odrzucenie ludzi lub rzeczy;
  7. obrzydzenie, odrażająca reakcja charakteryzująca się specyficznym wyrazem twarzy.

Wśród złożonych emocji można wymienić: radość, zazdrość, wstyd, niepokój, nudę, rezygnację,  nadzieję, przebaczenie, obrazę, nostalgię, wyrzuty sumienia, rozczarowanie, ulgę (Ekman 2008; Izard 1991).

Często, gdy odnosimy się do emocji, mamy tendencję do rozróżniania pomiędzy emocjami pozytywnymi i negatywnymi. Ta wizja sama w sobie jest myląca, ponieważ skłania do myślenia, że istnieją emocje „dobre” i „złe”. To przekonanie wyzwala mechanizm represji, który prowadzi do zahamowania emocji uważanych za negatywne. Ważne jest, aby rozważyć zamiast tego, że emocje mogą być odpowiednie dla konkretnej sytuacji lub nie, mogą być przyjemne lub nieprzyjemne, ale nie są one złe czy negatywne.

Co dzieje się wtedy, gdy tłumimy emocje?

Zgodnie z Freudem „Skrywane emocje nigdy nie umierają. Są pochowane żywcem i prędzej czy później ujawnią się w najgorszy możliwy sposób.”

Umysł i ciało stanowią jedność, więc nie jest niczym niezwykłym, że tłumione emocje przejawiają się w problemach psychosomatycznych.
Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie w Aalto ujawniło, że na przykład stłumiony gniew, wiąże się z podwójnym ryzykiem zawału serca. Wiadomo również, że stres wyzwala produkcję kortyzolu, hormonu, który generuje procesy zapalne, szkodliwe dla komórek naszego organizmu, które mogą wywołać poważne choroby.

Ludzie, którzy mają tendencję do tłumienia swoich emocji reagują z większą ekscytacją fizjologiczną na trudne sytuacje niż ludzie, którzy cierpią z powodu lęku, co wyłoniło się w klasycznym badaniu przeprowadzonym na Uniwersytecie Stanforda.

Więc, jakie są funkcje emocji?

Emocje odgrywają zasadniczą rolę na poziomie ewolucyjnym i są niezbędne dla fizycznego i psychicznego przetrwania: służą do ochrony nas samych, rozpoznawania niebezpieczeństw i obrony przed nimi. Są ważnymi wskaźnikami, pokazują nam, jacy jesteśmy i czy osiągamy cele, które sobie wyznaczyliśmy. Pokazują nam, czy jesteśmy zadowoleni, czy też potrzebujemy zmiany w naszym życiu.

Wszystkie emocje są więc użyteczne i niezbędne. Bez strachu, na przykład, nie zatrzymalibyśmy się na czerwonym świetle, bez smutku nie bylibyśmy w stanie przeżyć żałoby i strat w naszym życiu itp.

Ale kiedy żyjemy emocjami zbyt intensywnie lub kiedy nie potrafimy ich rozpoznać i rozszyfrować, ryzykujemy, że zwrócą się one przeciwko nam. Czynniki kulturowe mogą również wpływać na naszą zdolność rozpoznawania i wyrażania emocji.
Na przykład, dzieciom mówi się często, żeby nie płakały lub nie złościły się. Ten sposób działania sprawia, że niektórzy dorośli nie są później w stanie zarządzać swoimi stanami emocjonalnymi i dlatego mają tendencję do ich tłumienia.

Powiedzieć zamiast tego, jak się czujemy lub jak inni wpływają na nasze samopoczucie, bez obaw, pozwala nam rozwijać bardziej dojrzałe i autentyczne relacje międzyludzkie i pomaga ustalić zdrowe i niezbędne dla naszego dobrego samopoczucia granice. Jest to zatem kwestia mówienia rzeczy we właściwy sposób, ale także robienia ich we właściwym czasie.
Nie ma wcześniej ustalonej reguły, która określa, co decyduje o prawidłowej ekspresji emocjonalnej lub nie. Istnieje jednak zasada przewodnia wyrażania emocji, kiedy czujemy pragnienie, kiedy mamy wrażenie, że chodzi o nasze dobre samopoczucie. Wiedza, jak wyrażać swoje emocje we właściwym czasie, wyraźnie i bez szkody dla innych, jest kluczem do osiągnięcia własnego dobrostanu psychofizycznego. Uczynienie z emocji naszych sojuszników poprawia samoświadomość, ułatwia dokonywanie wyborów i poprawia relacje międzyludzkie.

 

www.virginiapatrizi.com                                                                                                            Dott.ssa Virginia Patrizi

virginia.patrizi@gmail.com

+48 532 829 605

 

Źródło grafiki: https://www.consorziofarsiprossimo.org/

Wymarzone wakacje w Reggio Calabria

0

To jest święte miejsce, gdzie greckie wody spotykają się z łacińskimi, pisał Giovanni Pascoli o Reggio Kalabrii. Rzeczywiście miasto Rhegion, jak było nazywane w czasach antycznych, zostało założone w VIII wieku p.n.e. na terenach, które wówczas należały do Wielkiej Grecji i było jednym z jej najważniejszych miast, doceniane przede wszystkim ze względu na walory artystyczno-kulturowe, dzięki pitagorejskiej szkole filozofii i szkołom rzeźby oraz poezji. Zarówno Reggio Kalabria jak i cały teren należącej do niej gminy po dzień dzisiejszy są istnym parkiem archeologicznym pod gołym niebem. Wystarczy wspomnieć o podziemiach Piazza Italia, gdzie mieściła antyczna Agora, pozostałościach murów greckich i term rzymskich wzdłuż deptaku Lungomare Falcomatà czy o antycznych wykopaliskach w Lokrach Epiferyjskich i w Kaulonii. Jednak najbardziej znanym symbolem Reggio są niewątpliwie dwie greckie rzeźby zwane Brązami z Riace, które po dwóch tysiącach lat odnaleziono w morskich głębinach, a teraz można je podziwiać w Muzeum narodowym della Magna Grecia.

Reggio Kalabria leży na południu Półwyspu Apenińskiego, osłonięta od północy zboczami Aspromonte, a od południa oblewana przez wody Morza Jońskiego, tuż obok Cieśniny Mesyńskiej, gdzie podobno miało miejsce spotkanie Odyseusza z mitologicznymi potworami Scyllą i Charybdą. Miasto znajduje się w dokładnym centrum Śródziemnomorza, a z nadmorskiego brzegu można podziwiać widok na Sycylię i Etnę. Ta największa włoska wyspa znajduje się zaledwie 20 minut drogi wodolotem, dlatego mając nocleg w Reggio można zrobić sobie jednodniową wycieczkę do Taorminy, do parku regionalnego na Etnę, do Messyny czy na Wyspy Liparyjskie. Rzecz jasna to nie tylko miejsce dla pasjonatów historii i aktywnych wakacji. W centrum miasta znajduje się bezpłatna plaża, gdzie można doskonale wypocząć w ciągu dnia, a wieczorami, wzdłuż linii brzegowej, nie brakuje dyskotek i koncertów, zwłaszcza w sezonie letnim. Łagodny i umiarkowany klimat sprawia, że Kalabrię można odwiedzać o każdej porze roku.

Czas od wiosny do jesieni będzie idealny dla wszystkich, którzy lubią kąpiele w morzu i plażowanie, a zima to doskonały moment dla turystów, którzy wolą skoncentrować się na odkrywaniu ciekawych szlaków turystycznych. Poza tym nie można nie spróbować tutejszych specjałów regionalnych: cytrusów, oliwy czy lodów tradycyjnych, które w Reggio Kalabria mają smaki o jakich wam się nie śniło! Idealnym miejscem noclegowym, aby w pełni wykorzystać potencjał tego niezwykłego miasta, będzie dom wakacyjny Mare Blus, położony w samym centrum Reggio i prowadzonym przez Grażynę Zagórską, Polkę która już od 30 lat mieszka w Kalabrii. „To magiczne miejsce. Wszyscy, którzy do mnie przyjeżdżają są zachwyceni. Doceniają ciszę i spokój oraz to, że mają na wyciągnięcie ręki plażę i wszystkie zabytki w mieście. Mam gości z całego świata, ale zawsze miło mi gościć turystów z Polski,” mówi pani Grażyna, która swoim gościom wynajmuje kawalerkę z podwójnym łóżkiem (jest możliwość dostawienia łóżeczka dziecięcego) i dwoma wspaniałymi tarasami, z których rozciąga się spektakularny widok na Etnę. Na mniejszym tarasie, w okresie letnim, na kanapie pod zadaszeniem mogą spać dodatkowe osoby. Większy natomiast posiada wygodną altanę z dużą kanapą i stołem na osiem osób. Można tam urządzać małe przyjęcia po wcześniejszym ustaleniu tego z właścicielką.

Dom wakacyjny znajduje się jedyne 8 km od lotniska, 4 km od dworca, 5 minut drogi od autostrady i 10 min na piechotę od portu. W cenę noclegu wliczone jest przepyszne i obfite śniadanie śródziemnomorskie. Warto dodać, że pani Grażyna zawsze chętnie dzieli się z gośćmi użytecznymi informacjami na temat tego jak zaoszczędzić na biletach, gdzie zjeść najlepsze regionalne specjały czy co warto zwiedzić. To nie wszystko! Jeśli ktoś chciałby mieć niezapomnianą pamiątkę z wakacji, może dodatkowo wykupić u właścicielki sesję zdjęciową na plaży lub na ulicach miasta. Noclegi można rezerwować bezpośrednio na stronie internetowej, mailowo, telefonicznie lub na stronach booking.com. Na specjalne życzenie istnieje możliwość dowozu z i na lotnisko lub dworzec.

KONTAKT:

Strona www: www.casavacanzamareblus.com

E-mail: grazynazagorska@yahoo.it

Tel. 0039 3204252861

Booking.com: Casa Vacanze Mare Blues

Miód czy słód: co za różnica?

0

Wraz z nadejściem chłodnych pór roku, od razu na myśl przychodzi mi kubek gorącej herbaty i  zamaczane w niej ciasteczka. Albo, czemu nie, słodkości zawieszane na świątecznym drzewku. Myślę o niedzielach spędzanych w domu na przygotowywaniu pyszności na kolejny tydzień. O słodkościach, nawet tych bardziej kalorycznych, które można smakować bez poczucia winy, bo przecież „jest zima i muszę chronić się przed chłodem”!

Co stanowi zatem wątek przewodni tych wszystkich pysznych rzeczy? Miód. Rozpuszczany w herbacie, dodawany do ciast czy także chociażby do słonych potraw przez osoby, które, tak jak ja, uwielbiają kontrastowe smaki. Nie jestem szalenie łasa na tego typu połączenia, ale z pewnością w niektórych potrawach stanowi on dodatkowy akcent, który sprawia, że danie ​wychodzi naprawdę wyjątkowe.

Później odkryłam istnienie syropów słodowych: jęczmienny, ryżowy, kukurydziany i pszenny. I jak zwykle zaczęłam zastanawiać się, jaka jest różnica miedzy miodem i słodem, dlaczego jeden powinnam lubić bardziej od drugiego?

Zaczynamy od miodu: wszyscy wiemy, że jest on produkowany przez pszczoły, ale jak? Poprzez przetworzenie esencji kwiatów (nektaru) i niektórych owadów (spadź), które zasysane są przez pszczoły robotnice i poddane działaniu pewnych wytwarzanych przez nie enzymów, a następnie wprowadzane do uprzednio przygotowanych komórek. 

Aby wyprodukować jeden kilogram miodu, czyli zebrać i przetransportować pyłek z ula do kwiatów, pszczoły muszą pokonać dystans około 150 tysięcy kilometrów. Pszczoły są w stanie pokryć obszar rozciągający się aż do trzech kilometrów od ula. Co za wysiłek!

Do tej ciężkiej pracy swoja rękę przykłada tez człowiek. Miód jest wydobywany przez odwirowywanie, a następnie oczyszczany i zlewany do słoików. Jego kolor i właściwości zależą do kwiatów, z których pobrany został nektar, ale we wszystkich przypadkach korzyści jest wiele: miód jest bogaty w minerały (wapń, fosfor, potas, sód, żelazo, magnez, cynk, miedź, fluor, mangan, selen), witaminy z grupy B, a także aminokwasy.

Jego właściwości wydaje się być wiele, choć trudno jest zrozumieć, które są prawdziwe, a które oparte jedynie na ludowych przekonaniach. Powszechnie uważa się, ze miód ma działanie przeciwzapalne, uspokajające, wzmacniające, antyseptyczne i antybakteryjne, a zatem często stosowany jest jako lekarstwo na dolegliwości jesienno/zimowe.

Tak więc czas zadać sobie pytanie: w czym tkwi problem? Jak zwykle, tkwi on w handlu na dużą skalę, a co za tym idzie w inwazyjnych i często szkodliwych metodach produkcji. Niewiele w tym procesie jest poszanowania dla pracy pszczół, które nie wytwarzają miodu dla zabawy, lecz aby nakarmić swoje kolonie. Interwencja człowieka może być zatem uważana za „kradzież” na naszą korzyść: pszczelarze w niektórych przypadkach zastępują owoc ciężkiej pracy pszczół syropem cukrowym, który jednak nie jest całkowicie równoważny z ich naturalną dietą. Z tego powodu wiele pszczół choruje i nie udaje im się przetrwać zimy. W innych przypadkach, ule są zniszczone jeszcze przed nadejściem chłodu, aby nie trzeba było karmić całej kolonii, a w następnym sezonie mieć młodsze i bardziej produktywne pszczoły. 

Jeśli w warunkach naturalnych pszczoła królowa żyje około pięciu lat, w produkcji przemysłowej zabija się ją i zastępuje co dwa lata, w momencie, gdy spada jej zdolność do produkcji jaj. 

Można pozostać obojętnym wobec tych wiadomości. Albo i nie. Spadek populacji pszczół i jej konsekwencje dla ekosystemu to problemy, które dotyczą w dużej mierze także nas. W razie wątpliwości, można zdecydować się na używanie słodu. Zobaczmy, co się za nim kryje. 

Słód uzyskuje się poprzez dodanie kiełkujących ziaren jęczmienia do gotowanych zbóż (jęczmienia, kukurydzy, ryżu, pszenicy). Pozostawiony na 3-4 dni w wodzie, aby namókł, jęczmień kiełkuje i rozwija enzymy, które aktywują proces bardzo podobny do tego, który występuje podczas trawienia, przekształcając skrobie w prostsze cukry. Ze względu na obecność jęczmienia (który zawiera gluten), słód nie jest odpowiedni dla osób chorujących na celiakię.

Przy produkcji syropu ze zbóż wykorzystuje sie tę samą zasadę, co przy produkcji syropu słodowego, ale zamiast kiełkującego jęczmienia wykorzystuje się enzymy, które aktywują przetwarzanie skrobi. Zaletą jest to, że przy produkcji używa się tylko jednego zboża, a więc w przypadku ryżu lub kukurydzy syrop będzie bezglutenowy.

Najsłodszym syropem jest ten z kukurydzy. Choć i tak wszystkie z nich mają o 50-60% mniejszą siłę słodzącą w porównaniu do cukru białego, z uwagi na wysoką zawartość procentową wody. Wykorzystując je w Waszych przepisach pamiętajcie, że 100 g syropu słodowego odpowiada w przybliżeniu 80 g cukru. I właśnie ze względu na zawartość wody, ilość ciekłych i stałych składników podanych w przepisie także powinna być odpowiednio dobrana.

Podobnie jak miód, słód i syropy również są bogate w witaminy i składniki mineralne (wśród których możemy znaleźć wysokostężony potas, sód i magnez) oraz mają wiele korzystnych właściwości: przeciwzapalne, odtruwające wątrobę, zapobiegające zakażeniom dróg moczowych (przydatne w przypadku zapalenia pęcherza moczowego) oraz sprzyjające pracy jelit.

W porównaniu z innymi substancjami słodzącymi, są źródłem energii o wysokiej biodostępności i wydajności, działającymi przez długi czas: używając słodu mamy ciągły i stały dopływ energii. Wszystko w zamian za ograniczony wkład kaloryczny: 100 g słód zawiera około 300 kalorii.

Słody i syropy zbożowe są zatem realną i zalecaną alternatywą dla innych, bardziej popularnych środków słodzących, jak miód lub cukier biały, które, należy pamiętać, przyczyniają się do zakwaszenia organizmu, prowadząc na dłuższą metę do różnego rodzaju niedoborów, zwłaszcza wywołanych gorszym przyswajaniem wapnia.

Źródła zdjęć:
https://ncez.pl/abc-zywienia-/fakty-i-mity/miod-zamiast-cukru-

https://www.elle.pl/sport/artykul/miod-manuka-wlasciwosci-i-dzialanie
https://pl.depositphotos.com/35582785/stock-photo-christmas-tree-frome-honey-cells.html

Słowa, których lepiej unikać (część druga)

0

Część pierwsza: kliknij tutaj

Powróćmy do tematu słów, których lepiej unikać, czyli neologizmów, wyrażeń, których nikt nie lubi, których „nie da się słuchać” (to zresztą kolejne nieładne, ale często używane w ostatnim czasie, zarówno w mowie, jak i w piśmie, wyrażenie. Jeśli nie można czegoś słuchać, wystarczy zatkać uszy, prawda?) 

  1. BELFIE

Po selfie nie mogło zabraknąć belfie, czyli zdjęcia, które zamiast uwiecznić twarz, skupia się na tzw. stronie B. Neologizm ten pojawił się po raz pierwszy 2 lata temu, kiedy to został opublikowany na okładce jednego z amerykańskich czasopism. Narodził się on z mody (lub też manii) celebrytów na fotografowanie swoich pośladków i udostępnianie tychże zdjęć na portalach społecznościowych. Inicjatorką trendu była Kim Kardashian, którą szybko zaczęły naśladować aktorki, modelki i wokalistki, niezwykle dumne z fotografowania tej (chyba najważniejszej) części własnego ciała. 

  1. COME DIRE

Wtrącenia (z łac. intercalaris, będące częścią serii) są wtykane tu i tam bardzo często w nieprzemyślany sposób i oddają specyfikę sposobu mówienia każdego z nas. Nie mają żadnej specjalnej funkcji ani nie nadają wartości semantycznej. Wtrącenia typu jakby to powiedzieć, zgodnie z jego funkcją, używamy w sposób poprawny, kiedy nie przychodzi nam do głowy właściwe słowo, jednak jego ciągłe używanie (a raczej nadużywanie) może być drażliwe. Nie można go zatem użyć w zdaniu: „Jestem wystarczająco, jakby to powiedzieć, przygotowany, żeby odpowiadać”, ale będzie pasowało, by zastąpić jakiś wyraz, który mamy na końcu języka lub też jeśli nie znamy właściwego słowa. Umberto Santucci, ekspert z dziedziny komunikacji, dopuszcza także jeszcze jedną możliwość użycia „jakby to powiedzieć”, a mianowicie kiedy w danym kontekście używamy cudzysłowu, np. „Twoja sukienka jest, jakby to powiedzieć, prawie oślepiająca”. 

  1. TRA VIRGOLETTE

Użycie cudzysłowu w celu ukazania pewnego dystansu do wyrazu lub wyrażenia może być bardzo skuteczne, ale także i w tym przypadku nie należy przesadzać. W rzeczywistości używamy go dość często zarówno w piśmie, jak i w mowie, aby zaoszczędzić sobie trudu znalezienia tego właściwego słowa. W szczególności niektórzy dziennikarze (ci leniwi) nadużywają cudzysłowu, co skutkuje tym, że artykuł staje się niejasny i zbyt ogólnikowy. Być może należałoby im przypomnieć, że na dłuższą metę nadużywanie cudzysłowu nie jest “fajne”.  

  1. ANCHE NO

Anche no jest wykrzyknieniem, czyli wyrażeniem rzucanym tak po prostu w czasie rozmowy (z łac. interiectio, czyli wykrzyknik), aby wyrazić emocje lub stan mówiącego i jest pozbawione związków semantycznych z innymi częściami zdania. Wyrażenie to daje się słyszeć coraz częściej. Powtarzane przez satyryków (zwłaszcza Gialappa), polityków czy dziennikarzy, pomaga odpowiedzieć na mało interesująca propozycję. W ten sposób chcemy wyrazić delikatną dezaprobatę, chcemy powiedzieć, że „możemy się bez czegoś obejść”. Assolutamente no (patrz: kącik językowy w poprzednim numerze Gazzetta Italia) wyraża natomiast zdecydowany sprzeciw i posiada tę samą wartość, co wyrażenie hiperboliczne, np. neanche per sogno – ani mi się śni, kiedy to porównuje się spójnik “neanche” („ani”), który jest niczym innym, jak fuzją „né e anche” i jest symetryczny w stosunku do anche no. 

Anche no znajdujemy także w tytułach i tekstach niektórych piosenek: Anche no z roku 2012 z repertuaru Povii (utwór kończy się wyrażeniem anche si w znaczeniu perché no, ale nie jest to aż tak popularne), a także Anche no autorstwa rapera Rayden (Marco Richetto) z 2009 roku. 

Alternatywą dla anche no jest ma anche no, wyrażenie, w którym to ma odpowiada za przeciwstawną wartość, wprowadzającą pewną korektę, np. w zdaniu „Włochy wychodzą z G8? Skądże znowu!”  («Forexinfo.it», 23/10/2013).

Ma anche no było tytułem niedzielnego programu telewizyjnego emitowanego przez kilka miesięcy na kanale La7 i prowadzonego przez Antonello Pirosiego. Jest to kolejny dowód na to, w jaki sposób moda i maniery językowe są upowszechniane głównie przez telewizję. 

Zważywszy na to, że nie mamy odwagi odpowiedzieć komuś po prostu „nie”, uciekamy się do jego złagodzenia poprzez anche. Zwykłe tak już nie wystarcza i stąd też dochodzi do nadużywania absolutnie (patrz: kącik językowy w poprzednim numerze Gazzetta Italia). Widząc tę zależność między mediami masowymi i rozprzestrzenianiem się neologizmów, frazesów i mody językowej, można stwierdzić, że prawie wszystkie słowa, które już teraz chcielibyśmy wyrzucić do kosza, pochodzą z prasy lub telewizji, rozpowszechniane właśnie przez tych „którzy z zawodu powinni dawać przykład rygorystycznej kompetencji językowej” (Diego Marani, Il Sole 24 ore). A skądże znowu!

Projekt „Citri et Aurea”

0
Schema della ricostruzione della collezione di agrumi a Wilanów Autore: Jacek Kuśmierski, 2018

Galeria Uffizi i Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie rozpoczynają współpracę poświęconą historycznym kolekcjom cytrusów.

Projekt „Citri et Aurea” został pomyślany jako współpraca Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie z Galerią Uffizi – Ogrodami Boboli we Florencji w zakresie historycznych kolekcji cytrusów. Pierwsze wspólne działania zostaną podjęte w listopadzie 2019 r. w ramach wizyty studyjnej trójki polskich specjalistów we Florencji a ich realizacja została dofinansowana ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Programu „Kultura Inspirująca”.

„Citri et Aurea” to projekt wieloletni, w ramach którego przeprowadzone zostaną badania historyczne nad związkami dworu księcia Kosmy III z dworem króla Jana III oraz nad wpływem włoskiej kultury ogrodniczej na wilanowską kolekcję cytrusów. Wyniki tychże badań posłużą opracowaniu publikacji i przygotowaniu wystawy czasowej prezentowanej w ogrodach obu partnerów.

Podstawą  projektu są kontakty dworu wielkiego księcia Kosmy III z dworem króla Jana III nawiązane po zwycięskiej bitwie pod Wiedniem, które zaowocowały przesłaniem ośmiu skrzyń roślin z Florencji do Warszawy w 1684 r. W XVI w. ogrody były kojarzone z mitologicznym złotym wiekiem, a w szczególności z jedenastą z dwunastu prac Herkulesa, w której heros musiał ukraść złote jabłka z sadu Hesperyd. Za pomocą rzeźb i fontann Medyceusze tworzyli w swoich założeniach programy symboliczne mające związać ich rodzinę z bohaterskimi cnotami i siłą Herkulesa. Ważnym elementem ogrodów stały się wówczas cytrusy, które utożsamiano ze złotymi jabłkami Hesperyd.

Motyw ten rozprzestrzenił się później w całej Europie, co zaowocowało powstaniem wielu znakomitych kolekcji cytrusów. Miano Polskiego Herkulesa (Hercules Polonus) towarzyszyło królowi Janowi III przez cały czas panowania (1674-1696) i znalazło odzwierciedlenie w jego letniej rezydencji w Wilanowie, zarówno w dekoracjach pałacu, jak i otaczającym go ogrodzie barokowym. Architekci i ogrodnicy stworzyli prawdziwy cytrusowy raj, który wraz z zespołem rzeźb gloryfikował postać króla Jana III.

Późniejsza zawierucha dziejowa doprowadziła do rozproszenia i utraty królewskiej kolekcji. Proces jej odtwarzania rozpoczęto w 2016 r.Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, chcąc kontynuować proces odtwarzania historycznych zbiorów cytrusów, nawiązało współpracę z Galerią Uffizi w 2019 r. Zarządzane przez muzeum Ogrody Boboli posiadają ich unikatową kolekcję, wśród których znajdują się gatunki i odmiany pochodzące jeszcze z czasów Medyceuszy.