Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
Gazetta Italia 1068x155
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2

Strona główna Blog Strona 85

Makaron z cukinią i marchewką (przepis z Sardynii)

0

Porcja na cztery osoby:

  • krótki makaron typu penne lub casarecce (500 g)
  • ząbek czosnku
  • jedna średniej wielkości cukinia
  • dwie średniej wielkości marchewki
  • dwie garści zielonej, świeżej rukoli
  • trochę startego parmezanu lub pecorino
  • świeżo zmielona suszona ostra papryka
  • sól do osolenia wody

Przygotowanie:

Cukinię i marchewkę kroimy w słupki (warzywa można ewentualnie zetrzeć na tarce z grubymi oczkami, ale w tej formie nie zachowują swojej jędrności i danie traci na walorach smakowych).

Na rozgrzaną oliwę rzucamy ząbek czosnku i zaraz potem kilka zmielonych kawałków suszonej ostrej papryki. Następnie wrzucamy pokrojoną w paseczki marchewkę i chwilę smażymy. Na koniec dodajemy cukinię, która smaży się szybciej, a poza tym pochłania niemal całą oliwę z patelni, dlatego warto żeby przed dodaniem cukinii marchewka była już lekko podsmażona. 

Cały czas mieszając, smażymy wszystko jeszcze chwilę, ale nie za długo, żeby warzywa nie były zbyt miękkie i się nie łamały, a także aby się za bardzo nie przypiekły. Na zakończenie wrzucamy na patelnię dwie garści rukoli. Liście warto rozerwać wcześniej w palcach, aby wydobyć z nich aromat i charakterystyczną goryczkę. 

Wyłączamy palnik pod patelnią, przykrywamy na krótką chwilę przykrywką (pół minuty, żeby warzywa nie udusiły się za mocno pod przykryciem). Następnie dodajemy wszystko do makaronu, ugotowanego al dente w osolonej wodzie. Posypujemy parmezanem do smaku.

Przepis pochodzi z Sardynii, gdzie zwykło się jeść nie tylko owoce morza i dziczyznę, ale także wyśmienicie przyrządzone warzywa. Danie doskonale nadaje się na upalne dni.

Smacznego!

Pocztówki z Neapolu

0

Pulcinella

To jedna z najbardziej popularnych i najstarszych neapolitańskich masek. Znana już w czasach rzymskich, zniknęła wraz z nadejściem chrześcijaństwa, postać Pulcinelli powróciła w XVI wieku w gatunku commedia dell’arte i do dziś pozostaje jedną z najsławniejszych karnawałowych masek tuż obok Harlekina. 

Odczynianie uroków i tombola

Magia i przesądy przeplatają się ze sobą w aurze Neapolu od zamierzchłych czasów: legenda ’o Munaciello, la smorfia – neapolitański sennik numeryczny czy przynosząca szczęście papryczka/rożek, to tylko niektóre z charakterystycznych elementów wierzeń neapolitańskich. W Neapolu nie ma domu, w którym w polu widzenia nie znalazłby się czerwony rożek, podkowa, niekiedy w otoczeniu krucyfiksu – istny świecko-święty misz-masz. Podobnie sprawa ma się z tombolą (grą podobną do bingo), z którą neapolitańczycy są bardzo związani i oczywiście znają znaczenie każdej z 90 cyfr.

Babà, sfogliatelle i pastiera

Babka wraz ze sfogliatellą stanowią symbol cukiernictwa Neapolu. Babà neapolitańska to ciasto, które zaskakuje swoją miękkością i wyjątkowym smakiem, jaki zyskuje dzięki kąpieli w rumie. Sfogliatella natomiast występuje w dwóch odmianach: o falistym (jeśli przygotowywana z ciasta francuskiego) lub kruchym (jeśli przygotowywana z kruchego ciasta) wierzchu. Pastiera z kolei to ciasto przygotowane na bazie ricotty z dodatkiem kandyzowanych owoców – przyrządzane w okresie Wielkanocy stanowi jedną z podstaw kuchni neapolitańskiej. Pastiera została ogłoszona tradycyjnym produktem spożywczym regionu Kampania .

Pizza Margherita

Nie każdy wie, że pizza Margherita faktycznie narodziła się w Neapolu. Istnieje powszechne przekonanie, zgodnie z którym w czerwcu 1889 roku, na cześć królowej Włoch, Margherity Sabaudzkiej, szef kuchni Raffaele Esposito z Pizzerii Brandi wymyślił danie, które nazwał pizzą Margheritą (wówczas termin „pizza”, nieznany poza granicami Neapolu, prawie zawsze odnosił się do słodkich ciast). Do przygotowania owego dania użył słonych składników: pomidorów, mozzarelli i bazylii, które na dodatek przedstawiały kolory włoskiej flagi. 

Majestatyczny Wezuwiusz

Wezuwiusz jest jedynym czynnym wulkanem w Europie kontynentalnej, który góruje nad zatoką neapolitańską i miastem. To właśnie erupcje Wezuwiusza należą do największych na kontynencie, w tym między innymi najbardziej znana z 79 roku przed Chrystusem, w wyniku której nastąpiło zniszczenie miast Pompeje i Herkulanum. Mimo iż ostatnia erupcja miała miejsce w 1944 roku, wulkan wciąż stanowi wielkie zagrożenie dla miast, które go otaczają.

Piazza Plebiscito

Piazza Plebiscito to dla neapolitańczyków plac w pełnym tego słowa znaczeniu. Właśnie tam, w samym sercu miasta, znajdują się najważniejsze budowle, takie jak Bazylika św. Franciszka z Paoli, Pałac Królewski, Pałac Prefektury oraz Pałac Salerno. To obowiązkowa destynacja dla turystów odwiedzających miasto. Plac jest całkowicie objęty strefą dla pieszych i często odbywają się na nim koncerty bądź masowe manifestacje. 

Totò i Maradona

Między osobistościami związanymi z miastem i samym Neapolem, utworzył się pewnego rodzaju głęboki związek miłosny. Wśród tych postaci należy z pewnością wymienić „księcia śmiechu” – Totò oraz „złotego chłopca” Maradonę. Ten ostatni, jeden z najwybitniejszych piłkarzy wszech czasów, który grał i wygrywał dla miejscowej drużyny, stanowi prawdziwy symbol miasta. Stawiano dla niego pomniki, ołtarzyki, dedykowano mu piosenki, jego imieniem nazywano place, a także rozmaite rodzaje pizz, ciast i kaw. Totò z kolei jest wielkim neapolitański komikiem, który wystąpił w 97. filmach (z czego 92 powstały w latach 1947-1967), prawie zawsze wcielając się w rolę głównego bohatera. Przyznano mu kilka miesięcy temu tytuł doktora honoris causa sztuk scenicznych. 

Castel dell’Ovo

Jest to najstarszy zamek w Neapolu i jeden z najbardziej wyróżniających się elementów w słynnej panoramie zatoki, położony na dawnej wysepce Megaride. Jedna z najbardziej wymyślnych neapolitańskich legend mówi, że nazwa zamku nawiązuje do jajka, które Wergiliusz miał ukryć w klatce w jego podziemiach. Miejsce, gdzie jajo zostało ukryte, miało zostać szczelnie zamknięte przy użyciu mosiężnych zamków i utrzymywane w tajemnicy, gdyż wierzono, że „od jaja tego zależały losy i pomyślność Castel Marino”.

Dzielnice Hiszpańskie

Położone w zabytkowej części miasta, na które niegdyś składały się dzielnice San Ferdinando, Avvocata i Montecalvario. Narodziny tych dzielnic są związane z okresem hiszpańskiego panowania w Neapolu, kiedy stało się konieczne znalezienie zakwaterowania dla wielu żołnierzy, obecnych w tym czasie w mieście. Dzielnice Hiszpańskie w Neapolu natychmiast zostały owiane złą sławą, jako miejsce częstych przestępstw i nadużyć oraz jako dzielnica, do której żołnierze udawali się w poszukiwaniu rozrywki. Z pewnością teraz Dzielnice Hiszpańskie nie są już tym samym, niebezpiecznym miejscem jak kiedyś, choć zawsze lepiej jest zachować ostrożność wybierając się w tamte części Neapolu. 

Świeże ryby

W Neapolu przy nadmorskiej promenadzie można kupić świeżo złowione i wciąż żywe ryby, zwłaszcza przy ulicy Caracciolo, gdzie rybacy stawiają swoje stragany. 

Ciekawostki i wierzenia: św. Maria Franciszka od Pięciu Ran Jezusa

Mowa o małym kościele położonym w historycznym centrum Neapolu, który poświęcony jest świętej Marii Franciszce, nazywanej la Santarella, jednej z ulubionych świętych w Neapolu. Kościół najczęściej odwiedzają wierni z prośbą o potomstwo. Prawda czy legenda, a może cud, faktem jest jednak, że wierni, którzy udają się do Sanktuarium, zmierzają najczęściej z prośbą o poczęcie dziecka. Wewnątrz klasztoru znajduje się rzekomo cudowne krzesło, na którym siadają bezpłodne kobiety i proszą świętą o wstawiennictwo i pomoc. Niezwykle wiele kobiet doświadczyło wysłuchania modlitw, o czym świadczą setki niebieskich i różowych wstążek, którym często towarzyszą urocze fotografie niemowląt, będących oznaką wdzięczności kobiet, które zwróciły się o wsparcie do świętej i zostały obdarzone „cudem” płodności.

Sycylia, zachwycająca kraina

0
SONY DSC

Sycylia to niezwykła kraina, z którą krajobrazy innych regionów obszaru Morza Śródziemnego nie mogą się równać. W żadnym innym miejscu nie odnajdziemy takiej różnorodności szlaków tematycznych, dzięki którym możemy odkryć tę niesamowitą ziemię: szlak archeologiczny, w poszukiwaniu mniej lub bardziej ukrytych skarbów Śródziemnomorza; szlak przybrzeżny, który pozwala nam odkryć najpiękniejsze klify wyłaniające się z wód mare nostrum, wyspy Egadzkie, Eolskie, Pantellerię i Lampedusę, a także dziewicze białe plaże, rajskie niczym te na Morzu Karaibskim; szlak językowy dla osób chcących zgłębić różnorodność dialektu sycylijskiego; szlak górski, pozwalający odkryć łańcuch górski wyspy od la Madonie po góry Pelorytańskie, a nawet szlak jeziorno­rzeczny umożliwiający poznanie najpiękniejszych rzek i jezior Sycylii! Nietrudno zatem wyobrazić sobie turystyczny szlak enogastronomiczny, prowadzący przez miasta i okoliczne wsie, mający na celu ukazanie nie tylko różnorodności i ilości produktów, które rodzą się na sycylijskiej ziemi, począwszy od pistacji z Bronte po pomidory z Pachino, ale także wysoką jakość składników składających się na słynną dietę śródziemnomorską.

Rozległe przestrzenie wyspy o trzech krańcach (Trinacria to starożytna nazwa wyspy), jasne światło, które je przenika, oblewające ją morze i okalające wsie, wielki, aktywny wulkan („Iddu”, tak go nazywają), który, dymiąc, czuwa nad całą wyspą; tętniące życiem miasta, upojne zapachy wsi i morza ­ to wszystko stanowi pewnego rodzaju turystyczny magnes, który przyciąga i fascynuje przyjezdnych, nawołując do podróży do miejsc, jeszcze w pewnym stopniu czystych, intensywnych i autentycznych. Najlepiej byłoby odbyć tak wiele podróży na Sycylię, ile różnorakich tras tematycznych wyspa ta nam oferuje, czyli, w gruncie rzeczy, nieskończenie wiele. Można zacząć od morza, w lecie: rozpoczynając od krótkiego postoju w Taorminie, gdzie możliwość podziwiania morskiej panoramy ze schodów starożytnego teatru greckiego stanowi przywilej dla nielicznych, aby następnie udać się na południe, zatrzymując przy klifach Santa Maria la Scala poniżej miejscowości Acireale, po czym kontynuować podróż w kierunku Syrakuz. Ortygia, a zwłaszcza centrum miasta, jest swego rodzaju cudem, perłą Sycylii. Odnajdziemy tam harmonijny, barokowy styl, który nosi jeszcze ślady dawnej starożytnej świetności (pałac Borgiów w Ortygii), a naprzeciwko ­ spokojne morze, które zachęca do podróży. Wystarczy odwrócić się, aby dojrzeć w górze teatr grecki, rzymski amfiteatr oraz słynne Ucho Dionizosa. Niełatwo wyjeżdża się z Ortygii, zmuszeni zostawić za plecami tyle piękna, zapominając Archimedesa, który zamieszkiwał niegdyś tamte rejony. Niedaleko, rozciąga się połacie winorośli Nero d’Avola i niekończące się pola, na których dojrzeć można tylko stada owiec i gaje oliwne, pomiędzy którymi, niekiedy, stoją samotnie ogromne drzewa karobowe.

Kilka kilometrów dalej docieramy do rezerwatu przyrody Pantalica – tamtejsze skały zainspirowały również pewną słynną powieść. Jedziemy dalej, wzdłuż wybrzeża, unikając centrum Ragusy, nazywanego także „Ibla” i kierując się za Modicę, docieramy do Punta Secca, gdzie znajduje się siedziba słynnego „Marinella”, komisarza Montalbano, postaci stworzonej przez Andrea Camilleri. Następnie wystarczy podążać w stronę Vittorii, omijając oszpecone przez nowoczesność krajobrazy Geli i kontynuować w stronę Menfi, kolejno za Dolinę Świątyń w Agrigento, przez Mozię, starożytną stolicę soli, aby zobaczyć baśniowe krajobrazy: tamtejsze wybrzeże to wspaniała, ciągająca się linia skał, piasku oraz wody, której kolor oscyluje między jasną zielenią, a głębokim niebieskawym granatem. Jadąc na północ, wystarczyłoby wsiąść na statek, aby móc z bliska podziwiać cuda Egadów: Favignana, Marettimo, Levanzo, które stanowiły naturalną scenerię pierwszej wojny punickiej między Rzymianami i Kartagińczykami w 241 r. p.n.e. i której ślady można odnaleźć do dziś. W krańcowym punkcie tego sycylijskiego wybrzeża, wysuniętego w stronę Sardynii, znajduje się rezerwat przyrody Zingaro: miejsce niezwykłe, nieskalane, do którego ryby o różnych kształtach udają się, aby złożyć jaja. Jadąc od Scopello, a następnie, autostradą prowadzącą z Palermo do Mesyny, przejeżdżając przez Cefalu, wracamy z powrotem do punktu wyjścia, zamykając krąg pierwszego szlaku, prowadzącego wzdłuż wybrzeży. Ale to, co można zobaczyć w nadmorskich okolicach, to tylko przedsmak piękna, ukrytego wewnątrz wyspy między starożytnymi świątyniami i średniowiecznymi drogami, między nowoczesnymi budynkami wielkich miast oraz pustymi, otwartymi przestrzeniami. Ponadto, oczywiście, przyjezdny, który zwiedza Sycylię podróżując wzdłuż jej wybrzeży, będzie mógł spróbować kulinarnych specjałów, które nieodzownie łącza się z kuchnią charakterystyczną dla wybrzeża: sarde alla beccafico czy klasyczny makaron z małżami, koniecznie przyrządzone przez szefa kuchni Angelo Pumilia w hotelu Foresteria Planeta w Porto Palo w Menfi; risotto z Cerasuolo w miejscowości Vittoria; natomiast pulpeciki z makreli z orzeszkami piniowymi i miętą do spróbowania tylko w Capo Milazzo. A przed wyjazdem z Sycylii, koniecznie powinno się skosztować cannoli z ricottą w Palermo i oczywiście granitę z brioszką w Castelbuono, niedaleko Cefalu.

Można powiedzieć, że Sycylia to wyspa Morza Śródziemnego, gdzie przestrzeń jest nieskończona, a historia ­ ponadczasowa. Wieczne, cudowne (nie)miejsce, które, pomiędzy słońcem i morzem, warto przynajmniej raz przemierzyć.

Etymologia

0

Waga poznania pochodzenia i prawdziwego znaczenia słów, których używamy, nie jest zwykłym kulturowym wymysłem, a znaczącym narzędziem, służącym do budowania naszych wypowiedzi, do wybrania uważnie słowa i w konsekwencji do poprawnego ustalenia granic przedmiotu naszego wywodu. W skrócie, etymologia jako nauka może być uznana za skuteczną technikę do zwiększenia jasności i skuteczności myśli, którą chcemy przekazac światu zewnętrznemu.

Analiza etymologiczna słów jest również niesamowitą, a często i zabawną okazją, by przemierzyć epoki i kultury, odnajdując elementy łączące tradycje i zwyczaje różnych ludów, których to wielowieczne interakcje doprowadziły do związków społeczno-kulturowych o charakterze osmotycznym. Poprzez tę rubrykę spróbujemy wzbudzić waszą ciekawość semantyki, która może niespodziewanie okazać się interesująca, proponując Wam za każdym razem rdzeń etymologiczny słów, których używamy na co dzień, w języku zarówno polskim, jak i włoskim.

Jestem przekonany, iż z czasem odkryjecie przyjemność rozpoznawania i opisywania historii i okoliczności związanych ze słowami, którymi do tej pory posługiwaliście się nie do końca świadomie. W poszukiwaniu nierozłącznych znaczeń słów, zaangażowaliśmy specjalistę greki, łaciny i przedmiotów humanistycznych, prof. Fabia Barbiniego, który skomentuje etymon trzech słów wybranych do tego numeru, poszerzając ich zasięg i pojmowanie: encyklopedia, scenografia i sama etymologia, słowa, które po włosku brzmią bardzo podobnie (kolejno enciclopedia, scenografia i etimologia).

Encyklopedia, rodzaj żeński i liczba pojedyncza, pochodzi z odrodzeniowej łaciny encyclopaedia, która odpowiada greckiej ἐγκυκλοπαιδεία, powstałej z ἐγκύκλιος παιδεία, co w hellenistycznej grece oznaczała wykształcenie podstawowe, jak również kulturę ogólną, opierająca się na dyscyplinach tworzących jedność. Prof. Fabio Barbini komentuje: “w tym przepięknym słowie należy podkreslić, że ἐγ-κύκλιος po grecku oznacza “w środku koła”. Koła, o którym wiemy, że jest obrazem doskonałości.

Tak więc ἐγκύκλιος παιδεία oznacza nauczanie ogólnokształcące, które zawiera w sobie wszystkie zakresy wiedzy poznawalnej przez czlowieka, sferyczność poznawania – sferyczność, która jest perfekcją. Możemy stwierdzic, że również w naturze przyciąga naszą uwagę wszystko, co ma okrągły kształt. Ciekawym jest zaobserwowanie, jak w języku włoskim akcent przesunął się do przodu przywracając pierwotny akcent grecki, podczas gdy w wersji polskiej rozbrzmiewa struktura łacińska, która zachowuje położenie akcentu.”

Scenografia, rodzaj żeński, z łaciny scaenographĭa, z greki σκηνογραϕία, złożony z σκηνή, scena oraz γραϕία, pismo, pisanie. Prof. Barbini opowiada: „zobaczmy, z jakiego powodu słowo 'scena’ nosi w sobie sens miejsca reprezentacji sztuki? Odpowiedzią jest fakt, iż greckie  σκηνή, scena, odpowiada łacinie siparium, kurtyna (skąd sipario po włosku), tak więc mowa tu o przygotowaniu wyglądu scenicznego za kurtyną.

W cieniu kurtyny jest się osłoniętym i schowanym, więc σκηνή, scena i γραϕία, pismo, oznacza dosłownie to, co jest napisane, przygotowane w osłoniętym miejscu, które następnie jest odkrywane przed publicznością. Pismo, od czasownika γραϕος, oznaczało w przeszłości czynność skrobania nawoskowanej tablicy, czyli pisanie.”

Etymologia, rodzaju żeńskiego i liczby pojedynczej, z łaciny etymologĭa i greki ἐτυμολογία, składa się z ἔτυμον, etymon i -λογία, logia. Prof. Barbini komentuje: „mamy tu do czynienia z nazwą złożoną, nazywaną w grece parasynthetosem: słowo to składa się z przymiotnika etoimos, czyli gotów, przygotowany, ale również prawdziwy, prawdomówny, i ze słowa logos, czyli słowo. Widzimy, że najgłębszym znaczeniem słowa etymologia jest bycie jedynym sformułowaniem, które może nam dostarczyć prawdę.

Księciem etymologii jest według mnie Sokrates, który poprzez majeutykę odciska na rozmówcy znamię prawdy. Następnie dochodzimy do słowa logos, słowa o niesamowitej wadze, które pochodzi od greckiego czasownika  λεγο. Ten oto czasownik przy tłumaczeniu często bywa mylnie sprowadzany do czynności mówienia, dyskutowania, podczas gdy przyjrzymy się jego znaczeniu uważniej, dostrzeżemy jego głębszy sens, wybrania. Moglibyśmy podsumować mówiąc, że etymologia jest to wykład o prawdzie, lub jeszcze lepiej, jest to wybór autentyczności.”

Toskania i styl Silvany Olmo

0

W Montecatini Terme, w Toskanii, na jednej z urokliwych uliczek włoskiego uzdrowiska, pulsuje swoim niezwykłym życiem bajkowy świat Laboratorio Creativo Silvany Olmo. Laboratorium to sklep, galeria eksponatów vintage, a także pracownia projektowa. Powstają tu wyjątkowe przedmioty, kreowane przez właścicielkę najczęściej z odzyskiwanych, reanimowanych staroci i antyków. Tutaj zyskują one nowe życie, duszę, będącą odzwierciedleniem wrażliwości Silvany Olmo. Tu również opracowywane są projekty całych wnętrz i domów. Domów w stylu toskańskim, przełamanym indywidualnym charakterem projektantki.

To nie lada wyzwanie dla oka północnego Europejczyka: wejść z zalanego słońcem, przesyconego barwami soczystego świata Toskanii do tonącego w półmroku i w pół-tajemnicy pomieszczenia, dostrzec tam w pośpiechu i w zachwycie to wszystko, co czai się poukrywane w każdym kącie, a nawet to, co wyeksponowane w centralnych punktach. Trzeba wyciszenia i cierpliwości, żeby wczytać się w bogatą treść Laboratorio Creativo.

Powierzchnię niemal całej ściany za ladą, naprzeciwko wejścia, zajmuje imponujący obraz pochodzący z ołtarza angielskiego kościoła. Na bocznych ścianach wiszą arrasy i stare obrazy. Przestrzeń ponad głowami przecinają lampy o fantazyjnych kształtach i dekoracjach. W zakamarkach starych mebli kryją się postaci niecodziennego świata Silvany Olmo – figurki zwierząt, malowane na lnie zające, elementy dekoracyjne odzyskane z antycznych bibelotów.

Silvana Olmo od dziecka lubiła malować i robiła to nawet pod okiem nauczycieli, którzy tak bardzo zachwycali się jej talentem, że zlecali jej prowadzenie swoich dzienników, urzeczeni jej kaligraficznym charakterem pisma. Tęsknota za tworzeniem towarzyszyła jej przez wiele lat, aż w końcu postanowiła wyjść ze swoją twórczością do ludzi. Zaczęła od… ceramiki bolesławieckiej! Sprowadzane z Polski naczynia cieszyły się wielkim powodzeniem wśród pierwszych klientów. Tak właśnie powstało Laboratorio Creativo. Dla jego twórczyni największym marzeniem było tworzenie, a zainteresowanie tym, co robi, rosło w błyskawicznym tempie. Silvana zaczęła projektować całe wnętrza, wypełniając je reanimowanymi przez siebie przedmiotami oraz tą wyjątkową, unikalną atmosferą cechującą to wszystko, co tworzy.

Jedną z jej niedawnych realizacji jest gabinet w typowym, klasycznym toskańskim domu. Spójrzmy, jak rękodzieło, ikony światowego designu i sztuka tworzą razem kompozycję idealną. Pokój należy do Alessandro Rosano – właściciela i założyciela firmy zajmującej się produkcją zegarków na rękę, wykonywanych z drewna z recyklingu. Szacunek do surowców i do natury to szlachetna cecha łącząca Silvanę Olmo i jej klienta. Owocem tej współpracy i przyjaźni jest zachwycające wnętrze. Niemal symbolicznego znaczenia nabiera tu główny mebel – biurko, miejsce pracy pana domu, wykonane z desek odzyskanych ze starych weneckich pali, do których cumuje się gondole i które z uwagi na dość szybkie niszczenie należy wymieniać co kilka lat. Z tego samego drewna, z którego Silvana Olmo zaprojektowała blat biurka, Alessandro Rosano produkuje unikatowe zegarki firmowane marką WeWOOD. Stąd właśnie blat jest jednocześnie szyldem, wizytówką misji pana domu, zwłaszcza, że ekologiczne zegarki to tylko jedna z wielu form wyrazu jego szacunku dla natury: przedsiębiorstwo od lat bowiem zajmuje się zalesianiem świata, sadząc drzewa na wszystkich kontynentach.

Gabinet ujmuje zestawieniem barw. Efekt kolorystyczny wspaniale podkreśla toskańskie światło, absolutnie wyjątkowe, charakterystyczne i wręcz magiczne. Ono właśnie wypełnia znane wszystkim i na całym świecie renesansowe obrazy, ono jest odpowiedzialne za miękkość linii i za tajemnicę delikatnie skrywającą się w głębi perspektywy.

To toskańskie światło króluje w toskańskich domach i jest składową każdego wnętrza, nie mniej ważną niż meble, sprzęty czy paleta kolorystyczna. W gabinecie zaprojektowanym przez Silvanę można dostrzec delikatną zabawę tym światłem. Projektantka zdaje się je przechwytywać i zręcznie nim modeluje, prowadząc jego promień na dokumenty wzdłuż regału podświetlanego listwą LEDową.

Splendor toskańskich wnętrz kryje się w ich prostocie i wierności architektonicznym kanonom. Każde pomieszczenie w tym domu zdobią typowe belkowane sufity. Sercem salonu jest masywny kominek – nieodzowny w każdym wiejskim domu, ozdobiony surowym kamieniem, bez którego również trudno wyobrazić sobie klasyczną toskańską posiadłość. Podłogi pokryte są terakotą, ściany wykończone barwionym tynkiem w klasycznej ciepłej kolorystyce. Uderza obecność wyłącznie naturalnych surowców. Żadnej fałszywej nuty, ani cienia syntetycznych materiałów.

Pomieszczenia są przestronne i nieprzeciążone sprzętami. Meble zdają się być tu na wskroś użytkowe – miejsce do siedzenia, stół, kilka mniejszych mebli pod oświetlenie i drobne przedmioty dekoracyjne. Prawdziwie i dosłownie bogate są tylko weneckie lampy, reszta przepychu polega na wirtuozerskiej kompozycji opartej na naturalności i prostocie.

„Nie jedź do Wenecji”, wystawa Beaty Malinowskiej-Petelenz

0

Wernisaż wystawy: 9.01.2020, g. 19

Galeria Trzecie Oko, ul. Bocheńska 5, Kraków

„Nie jedź do Wenecji”

Do Wenecji nie należy już jeździć. A przynajmniej nie tak jak do tej pory. Bo Wenecja tonie. Zadeptują ją tłumy turystów i gigantyczne statki-wycieczkowce wywołujące fale, których nie da się zatrzymać. Lasy Amazonii kurczą się każdego dnia, a katedra Notre Dame spłonęła na oczach zdigitalizowanego i płaczącego online świata.

Dzisiejsze podróże, zarówno te realne jak i wirtualne, to esencja tożsamości XXI wieku. Już dawno nie przypominają romantycznych wypraw w poszukiwaniu nowego lądu. Dziś, miejsca dawniej pożądane i wyjątkowe, są powszechnie dostępne i nad-konsumowane, a w dalszej kolejności – rujnowane przez społeczności turystyczne. Dlatego Beata Malinowska-Petelenz zaprasza widzów do podróży paradoksalnej: śladami utkanymi z rysunków i zdjęć. Rezygnując z koloru, skupia się na niezbywalnych formach i skrawkach tworzących tożsamość miejsca. Pokazuje przestrzenie podlegające naturalnej, ale przede wszystkim – post-konsumpcyjnej ewolucji. Autorka proponuje więc podróż wrażeń po miejscach, które kuszą. I zachęca by…nie jechać do Wenecji.

Autorka:

Beata Malinowska-Petelenz – architektka, malarka, autorka książek. Swoje prace, wykonywane zazwyczaj w technice rysunku i technikach mieszanych, prezentowała m.in. w Polsce, Niemczech, Austrii i Japonii; w tym na 21 wystawach indywidualnych. Współpracuje z artystami nowych mediów. Koncentruje się na kolorze (lub świadomym jego braku), strukturach organicznych i architekturze. Mieszka i pracuje (Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej) w Krakowie.

Patronat medialny:

Kraków PL
Gazzetta Italia
niemuzeum.pl

Organizacja:

Fundacja AP KunstArt
Galeria Trzecie Oko

Wydarzenie na fb:

https://www.facebook.com/events/493856357934976/

Val d’Orcia: efekty dobrych rządów na toskańskiej wsi

0

Muszę przyznać, że od początku mojego Erasmusa w Sienie, miasto to nie szczędziło mi doznań estetycznych. Już od pierwszego wieczoru byłam pod wrażeniem jego średniowiecznego, lekko zaczarowanego klimatu. Był to początek października, świętowanie po minionym Palio powoli dobiegało końca, Siena zapadała w zimowy sen… Przez kolejne miesiące mogłam uczestniczyć w zajęciach na miejscowym uniwersytecie i napawać się pięknem mojej nowej małej ojczyzny.

Włochy to kraj posiadający najwięcej (50) miejsc wpisanych na listę UNESCO, z kolei prowincja Sieny to najbardziej „utytułowane” miejsce w całych Włoszech, co czyni ją absolutnym liderem w tej kategorii! Na liście światowego dziedzictwa znajdują się: centrum historyczne Sieny, średniowieczne grody San Gimignano i Pienza oraz dolina rzeki Orcia – Val d’Orcia, której poświęcony jest ten artykuł.

Punkt widokowy, z którego najlepiej widać malowniczą dolinę znajduje się w Pienzy na Viale s. Caterina. Umieszczono tam tablicę, z której czytamy: „Val d’Orcia – kulturowy pejzaż będący częścią światowego dziedzictwa UNESCO. Val d’Orcia jest wyjątkowym przykładem renesansowego przekształcania krajobrazu, który miał być urzeczywistnieniem ideałów dobrych rządów oraz zwieńczeniem estetycznych poszukiwań, które legły u jego podstaw. Opiewana przez malarzy ze szkoły sieneńskiej, Val d’Orcia stała się ikoną pejzażu i głęboko wpłynęła na rozwój myślenia o krajobrazie.”

[cml_media_alt id='115132']IMG_6414[/cml_media_alt]

Wspomniane „ideały dobrych rządów” nawiązują do fresków Ambrożego Lorenzetti, datowanych na 1338-1339 rok i znajdujących się w Palazzo Pubblico w Sienie. Lorenzetti przedstawił w swoich pracach alegorie dobrej i złej władzy oraz efekty dobrych i złych rządów w mieście i na pobliskiej wsi, które miały inspirować Radę Dziewięciu (Governo dei Nove) do odpowiednich rządów nad Sieną i okolicami, a także edukować lud nt. korzyści z dobrych rządów. Jest to jeden z pierwszych przykładów sztuki laickiej o tematyce państwowej, który zaskakuje swoją złożonością i bogatą symboliką. Dobre rządy Lorenzettiego miał być uosobieniem trzech cnót teologicznych: Wiary, Nadziei i Miłości oraz czterech cnót głównych: Sprawiedliwości, Umiaru, Ostrożności i Siły. I rzeczywiście, za czasów Rady Dziewięciu Siena przeżyła okres świetności, złamany niestety epidemią czarnej śmierci, która sprawiła, że miasto już nigdy nie odzyskało dawnej potęgi. Epidemia pokrzyżowała również plany rozbudowy sieneńskiej Katedry, mającej być elementem rywalizacji z Florencją.

Pod rządami Rady Dziewięciu, wszyscy obywatele Sieny znali swoje miejsce w hierarchii, każdy wykonywał swoją pracę, a nad miastem panował Spokój (uosabiany przez anioła), gwarantując bezpieczeństwo. Była to oczywiście utopia, nieco odbiegająca od rzeczywistości, jednak nawet dziś, gdy rozejrzymy się po Sienie, czy to w jej centrum, czy to spoglądając z Piazza del Mercato w stronę Villa il Pavone i Monte Amiata, czy wychodząc przez Porta San Marco, bramę miasta górującą nad toskańską wsią – widzimy niezwykłą, niemalże rajską harmonię form i złote proporcje między człowiekiem, stojącym po stronie natury, a techniką, uosabianą przez wszelkiego rodzaju infrastrukturę.

Jeśli jest coś, co zapamiętam szczególnie dobrze z mojego niemal rocznego pobytu w Toskanii, to są to wszędobylskie idylliczne krajobrazy. Siena to tzw. citta giardino – miasto-ogród, stworzone na miarę człowieka. Wpisuje się doskonale w krajobraz całej okolicy, nie ciążąc na nim zbytnio i nie psując blokowiskami unoszącej się w powietrzu atmosfery średniowiecznej potęgi, a jest to grzech, którego nie zdołały uniknąć inne miasta, jak chociażby Perugia.

Nie odzyskawszy już swojego niegdysiejszego znaczenia, Siena paradoksalnie skorzystała, pozostając niezmienna w swojej doskonałości. Efekty dobrych rządów Rady Dziewięciu rozlały się na całą okolicę i są widoczne w całej prowincji, aż po granice z Umbrią. Dobre praktyki wyniesione z tamtych odległych czasów, a także wielka autonomia Sieny i sieneńczyków pozwoliły miastu na utrzymanie swojego kształtu przez stulecia. Miejscowe dziki, z których mięsa wyrabia się aromatyczne wędliny di Cinta Senese DOP, uwiecznione niemal 700 lat temu na freskach Lorenzettiego, nadal są zwierzętami charakterystycznymi dla tego regionu i stanowią o jego pierwotnym charakterze.

[cml_media_alt id='115134']IMG_6416[/cml_media_alt]

Val d’Orcia ze swoim malowniczym pejzażem sprawia nader ponadczasowe wrażenie, przenosząc nas do świata idylli i sentymentalnych nastrojów. Rozległe, zielone pola przypominające starannie wykonane dywany urzekają niewymuszonym pięknem. Florę tego miejsca dominują nieodzowne dla toskańskiej wsi cyprysy; w innych regionach Włoch uważane za zły omen i kojarzone raczej z cmentarzami, tutaj komponują się znakomicie, wywołując niemy zachwyt. Gdzieniegdzie, pośród traw i właśnie cyprysów, dostrzec można odosobnioną willę na pagórku, dopełniającą tego bajecznego obrazka. Ale na temat Val d’Orcia nie należy się zbytnio rozwodzić. TRZEBA JĄ PO PROSTU ZOBACZYĆ!

foto: Katarzyna Kurkowska

Elbańskie pyszności. Schiaccia briaca.

0

Elba, trzecia co do wielkości włoska wyspa, to idealne miejsce do wypoczynku. Piękne plaże, górzyste ukształtowanie terenu, zróżnicowana flora i fauna, słoneczna pogoda, bogata historia, a także smaczna kuchnia i wytrawne wina sprawiają, że każdy turysta znajdzie tu coś dla siebie. Ta toskańska wysepka leżąca między Półwyspem Apenińskim a Korsyką słynie przede wszystkim z zesłania na nią Napoleona w 1814 roku. Warto jednak pamiętać, że historia Elby sięga czasów o wiele wcześniejszych niż powstanie starożytnego Rzymu, czego ślady można wciąż dostrzec gołym okiem. Jej długa i bujna historia znajduje odzwierciedlenie w bogactwie tradycji, także tych kulinarnych.

Kuchnia elbańska zaskakuje przede wszystkim swą prostotą. Nie znajdzie się tu skomplikowanych i złożonych sosów, mocno i bogato przyprawionych dań. Bazą wielu potraw jest oliwa, a dodatkiem lokalne zioła, warzywa i owoce – bazylia, rozmaryn, koper włoski, pietruszka, papryczki, szałwia, liście laurowe, kapary, cytryny. Jest zatem bardzo lekka i oryginalna. Przejawia przede wszystkim cechy kuchni włoskiej, w szczególności tej toskańskiej, ale nie tylko. Można w niej znaleźć również elementy kuchni liguryjskiej, neapolitańskiej, sycylijskiej, sardyńskiej, a także tej bardziej orientalnej. Wszystko to związane jest z burzliwą historią wyspy i licznymi na nią najazdami. Nie zaskakują więc ciekawe połączenia produktów, jak na przykład w przypadku typowego elbańskego deseru o nazwie schiaccia briaca – słodkiego, suchego ciasta na bazie wina. 

Jego historia wiąże się z miejscowością Rio Marina i sięga wieków XIII–XVI, kiedy to Elba jako atrakcyjna pod każdym względem wyspa (na jej terenie znajdowały się złoża licznych minerałów, w tym żelaza) była wielokrotnie atakowana przez Saracenów i przechodziła pod władanie różnych włoskich państewek, królestw i rodów. To bardzo charakterystyczne ciasto, zrobione przede wszystkim z suchej masy, bez drożdży i jajek. W jego skład wchodzą rodzynki, orzeszki pinii, migdały, a więc różne suszone owoce i orzechy, smaki przywołujące Bliski Wschód. Brak drożdży oraz tłuszczu zwierzęcego sprawia, że ciasto można długo przechowywać. Dzięki temu schiaccia briaca idealnie nadaje się na wyprawy nad morze zarówno dla rybaków, jak i dla turystów. 

Swój czerwonawy kolor zawdzięcza domieszce lokalnego czerwonego wina, Aleatico, do czego odnosi nas już sama nazwa. Wyrażenie schiaccia briaca można bowiem tłumaczyć jako „pijaną miazgę”. To właśnie dzięki zawartości tego wytrawnego, słodkiego alkoholu ciasto zyskało uznanie dziewiętnastowiecznych elbańskich władców. Ostatnio coraz częściej dodaje się także cukier, niegdyś niemal niedostępny na wyspie, zwykle zastępowany miodem, a także Alkermes, bardzo czerwony likier, który nadaje masie jeszcze intensywniejsze zabarwienie oraz słodki aromat.

Warto wspomnieć, że Aleatico wytwarza się z muscatu, czerwonego szczepu o greckim pochodzeniu, występującego także w Lacjum i Apulii. Historia produkcji tego wina sięga zamierzchłych czasów. Podobno było ono jedynym pocieszeniem Napoleona podczas jego słynnego zesłania. Pomimo zawartości tego trunku w deserze, elbańczycy polecają serwowanie go także obok. Schiaccia briaca doskonale komponuje się smakowo z tym słodkim winem, które dzięki bogatemu i złożonemu bukietowi gwarantuje niesamowite doznania zapachowe i smakowe. 

Z kolei likier Alchermes jest toskańską specjalnością sięgającą czasów średniowiecza. Niegdyś uważano go za eliksir długowieczności. Nazwa pochodzi od arabskich i perskich słów opisujących pochodzenie intensywnego różowego koloru trunku, które pierwotnie wykonywano z koszenili owadów. Za twórców likieru uważa się Medyceuszy. Katarzyna Medycejska zabrała go nawet ze sobą do Francji, gdzie stał się znany jako „likier Medyceuszy”. 

Schiaccia briaca, łącząca najważniejsze dla elbańczyków wartości, stała się symbolem Elby i jednym z jej najbardziej rozpoznawalnych produktów. Trudno znaleźć podobne ciasto w innych regionach.  Dzisiaj schiaccia briaca dostępna jest w niemal wszystkich lokalnych marketach a także w sklepach z regionalnymi produktami. O jej popularności oraz uznaniu nie tylko wśród znawców kuchni świadczy przyznanie jej w 2010 roku wyróżnienia na ‘Olimpiadi dei sapori dei parchi’, odbywającej się w ramach Festambiente, ogólnonarodowego festiwalu promującego najlepsze produkty włoskich regionów. Zatem wszystkich chcących odwiedzić tę malowniczą wysepkę, zachęcamy także do rozsmakowania się w lokalnych specjałach. 

Trunek, który kocha i pije cały świat

0

Włoskie wina przeżywają swój renesans. Są towarzyszem uroczystych dań, kolacji, a w przypadku win musujących, nawet śniadań. Oprócz tego naukowo potwierdzono, iż to właśnie wino z bąbelkami poprawia pamięć i zapobiega skutkom takich chorób jak Alzheimer czy Parkinson. Co ciekawe, w 2015 roku to właśnie Włosi wyprodukowali najwięcej wina. W szczególności warto wspomnieć o jednym z największych wyzwań dla winiarzy, czyli o winie z delikatnymi bąbelkami.

Nazwa „wino musujące” po raz pierwszy została użyta do opisania wina w roku 1908. Dzięki swoim właściwościom prozdrowotnym oraz walorom smakowym, ten rodzaj trunku pokochał już cały świat! Nie bez powodu, bowiem bąbelki w umiarkowanych ilościach są również zdrowe dla naszego organizmu. Wino musujące zawiera polifenole, czyli przeciwutleniacze, które pomagają zmniejszyć szkody wyrządzone przez wolne rodniki. Dzięki temu, nie tylko zapobiegają problemom serca, takim jak udar, ale również obniżają ciśnienie krwi. Wino musujące zazwyczaj konsumowane jest podczas wielkich uroczystości weselnych, rocznic, urodzin i wydarzeń rodzinnych. Oprócz tego, wielu nie wyobraża sobie bez niego powitania Nowego Roku. Jest to też oryginalny pomysł na elegancki prezent, który świetnie sprawdzi się zarówno do dań głównych, jak i deserów.

Na zakończenie, warto wiedzieć, że umiarkowane picie wina musującego pomaga w utrzymaniu nienagannej sylwetki. Może mieć ono prawie o połowę mniej kalorii niż wina bez bąbelków, a ponieważ pijemy je z mniejszych kieliszków niż wina tradycyjne, zmniejsza się również objętość wypijanych porcji.

Dziś życzymy DO SIEGO ROKU w towarzystwie przyjaciół oraz włoskiego wina musującego!

Palkiewicz, życie bez granic

0

„Posuwam się naprzód w lesie tropikalnym, pięknym i strasznym, niebezpiecznym i pierwotnym. Niezwykła różnorodność drzew, roślin pasożytniczych, korzeni, lian, paproci i jeżyn, które drapią nieprzejednanie. Powietrze jest gorące, wilgotne i parne, roślinność się rozkłada, zapachy oszałamiają. Pośród tej natury, tak nieobliczalnej dla człowieka, małpy wydają nawołujące okrzyki, wąż pełznie bezszelestnie, ptaki ćwiczą głosy, zwarta kolumna milionów mrówek przecina drogę.”

Tak zaczyna się reportaż Jacka Palkiewicza o Angkor Tom, antycznym khmerskim mieście w Kambodży, najbardziej fascynującym miejscu na ziemi według tego wyjątkowego badacza, który jakby wyszedł z książki Josepha Conrada. Historia Palkiewicza to nieprzerwany ciąg przygód, emocji, odwagi, ale także wielkiego serca i umiejętności dyplomatycznych. Urodzony w niemieckim obozie pracy, Palkiewicz uczynił ze swego życia hymn wolności. Wolności nieustannego przemieszczania się, aby poznać świat i ludzi, dotykając i przekraczając granice geograficzne i ludzkie, fizyczne i mentalne, tak jak wtedy, gdy jako „dobrowolny rozbitek” przebył Ocean Atlantycki, 44 dni od Dakaru do Georgetown w Guyanie, sam jeden w łodzi z jedynym wsparciem w postaci kompasu. Potrzeba życia bez granic, która pchała go do podróżowania po całym świecie, nawet w czasach, gdy przekroczenie granicy europejskiej oznaczało skończenie w więzieniu. Dwukrotnie aresztowany przez policję byłej Jugosławii i wydalony do Polski, gdy usiłował dostać się do Włoch od strony Gorycji. Ale łańcuchy nie robiły wrażenia na Palkiewiczu, który właśnie we Włoszech odnalazł swoją drugą ojczyznę. „We Włoszech pracowałem w  porcie Rimini, byłem wysłannikiem polskich i włoskich gazet, współpracowałem między innymi z Sette i Corriere Della Sera, a przede wszystkim… poznałem Lindę”, opowiada Palkiewicz.

W Sandrigo w 1972 roku spotyka piękną Lindę, która zawróciła w głowie Bingowi Crosby’emu, z którą ma synów Konrada i Maximiliana-Victora. Obaj pracują obecnie w Szanghaju, natomiast Patrizia, córka z pierwszego małżeństwa pracuje w Warszawie we włoskiej firmie Partnerspol, potwierdzając tym samym, że Włochy w ten czy w inny sposób są wciąż częścią życia Palkiewicza, który mieszkał długo w Cassoli, w gminie Bassano del Grappa i który na wysokości 1300 metrów w Pieve Tesino założył Szkołę Przetrwania. Surowe i magiczne miejsce, w którym Palkiewicz uczył setki osób, jak zachowywać się w najbardziej wymagających środowiskach i najbardziej ekstremalnych okolicznościach, w Amazonii i na pustyniach Sahary, Atakamy, Takla Makan i Gobi. Ta ekstremalna szkoła była inspiracją do filmu „Noi uomini duri” („My, twardzi ludzie”) Maurizia Ponziego z Renato Pozzetto, Enrico Montesano i Alessandrą Mussolini.

Ale Palkiewicz przekraczał również granice polityczne, przełamując nieufność i żelazne kurtyny, i stając się nauczycielem przetrwania rosyjskich kosmonautów, którym towarzyszył później w Rzymie podczas wizyty Jana Pawła II. Nieprzeciętny człowiek, który zaprasza na kolację prezydenta Komorowskiego, dzwoni do rosyjskiego ministra obrony narodowej, szkoli europejskie oddziały antyterrorystyczne i otrzymuje od prezydenta Włoch Giorgio Napolitano Order Zasługi Republiki Włoskiej. Tak pisze o nim „Newsweek”: “Palkiewicz należy do ostatniego pokolenia badaczy pokroju wiktoriańskiego, człowiek który korzystał z karawan na pustyniach, chińskich sampanów, słoni w lasach Indochin i jaków na wyżynach Butanu.” Ale wróćmy do rodzinnej Polski, gdzie w 2010 roku został wybrany ambasadorem Mazur w międzynarodowym konkursie „7 nowych cudów natury”, kiedy to jeziora mazurskie zostały uznane za jeden z 5. najpiękniejszych krajobrazów naturalnych Europy. Spośród jego niezliczonych ekspedycji ta, dzięki której przeszedł do historii, to z pewnością misja latem 1996 roku, kiedy Palkiewicz jako kierownik międzynarodowej ekspedycji badawczej, pod patronatem rządu peruwiańskiego, zlokalizował źródło największej rzeki świata, Amazonki, otwierając w ten sposób nowy rozdział geografii światowej. „Gdy miałem 6 lat, zapytano mnie: co chciałbyś robić, jak dorośniesz? Będę badaczem, odpowiedziałem sucho” opowiada Palkiewicz, którego oczy pałają wciąż pragnieniem nowych odkryć, a zarazem satysfakcją spełnienia swoich marzeń.

Badacz, dziennikarz, doktor nauk geograficznych Jacek Palkiewicz jest także członkiem ekskluzywnego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie, do którego można się dostać tylko na wniosek dwóch innych członków, ale dla tego nieugiętego Polaka wystarczyła rekomendacja jednej równie mitycznej postaci, badacza i pisarza norweskiego Thora Heyerdahla, bohatera słynnej wyprawy Kon-Tiki.