Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 145

W jakim państwie najlepiej urodzić się w 2013 roku? W Szwajcarii. Włochy 21., Polska 33.

0

Economist Intelligence Unit przedstawił porównanie 80 krajów świata, które mogą zagwarantować dziecku najlepsze perspektywy do zdrowego, bezpiecznego i pomyślnego życia. Polska znalazła się na 33. miejscu w tym specjalnym rankingu, opublikowanym przez prestiżowy tygodnik „The Economist”, który wskazał Szwajcarię, Australię i Norwegię jako państwa, w których najlepiej urodzić dziecko w 2013 roku. Economist Intelligence Unit oferuje klucz do zrozumienia globalnego biznesu, poprzez analizę i prognozę orientacji politycznych, gospodarczych i rynkowych około dwustu państw, które realizowane są dzięki pracy setek ekspertów. Aby stworzyć tę klasyfikację eksperci oparli się na bardzo wielu kryteriach badawczych, niektórych subiektywnych, jak na przykład zadowolenie obywateli z życia, ich zaufanie do instytucji publicznych, poczucie stabilności na rynku pracy, a także obiektywnych, jak średnia długość życia, wysokość dochodu na osobę i stabilność rządów. Analiza EIU nie może być uznawana jedynie za „fotografię” aktualnej sytuacji gospodarczej świata, gdyż bierze również pod uwagę zachodzące zmiany i, jak zauważa sam instytut na swojej stronie internetowej, jest ona także przewidywaniem długoterminowym, które rozciąga się aż do 2030 roku, tj. roku w którym dzieci urodzone w 2013 będą już dorosłe. Z analizy wynika, że Rosja, Bułgaria i Ukraina uplasowały się najgorzej wśród krajów europejskich. Włochy znalazły się na 21. miejscu i tym samym wyprzedziły w rankingu państwa takie jak Francja, Wielka Brytania, Hiszpania i Portugalia. Analitycy zwracają również uwagę, jak w ciągu tylko jednego pokolenia znacząco zmieniła się pozycja niektórych państw pod względem jakości i warunków życia. Dwadzieścia pięć lat temu, np. trzy państwa zwycięskie nie znajdowały się w pierwszej dziesiątce ówczesnego rankingu, a Włochy zajmowały czwartą pozycję. Również pozycja Polski zmieniła się z biegiem lat, niestety na gorsze. Porównując poprzednie badanie z 1988 roku odkrywamy, że Polska pomimo głębokiego i przedłużającego się kryzysu zajęła pozycję o dziesięć oczek wyższą od tej tegorocznej. Rok 1988 w Polsce będzie pamiętany przez kroniki jako „rok strajków”, przeprowadzonych przez pracowników pod przywództwem związkowców z „Solidarności”, aby przezwyciężyć reżim komunistyczny. Należy podkreślić, iż w tym specyficznym kontekście historycznym, w Polsce stopa bezrobocia była relatywnie niska, obciążenia podatkowe nie wydawały się zbyt wysokie, a produkcja przemysłowa koncentrowała się w dużych miastach. Co ciekawsi mogliby zapytać o przyczyny takiego spadku pozycji Włoch i Polski w rankingu. Biorąc pod uwagę szczegółową analizę zmian na geopolitycznej mapie świata od 1988 roku aż po dzień dzisiejszy, wydaje się być co najmniej naiwne i ryzykowne skuteczne porównanie tych dwóch klasyfikacji. Dwadzieścia pięć lat temu sytuacja polityczna na świecie pod wieloma względami różniła się od aktualnej; w międzyczasie miały miejsce zmiany o znaczeniu historycznym, w szczególny sposób w Europie, tak jak np. zniknięcie niektórych państw (Jugosławia i ZSRR), a następnie reorganizacja geopolityczna ich terytoriów. Od 1988 do dziś gospodarki niektórych krajów umocniły swoją pozycję, a inne rozwinęły się od nowa, w szczególności te azjatyckie i północnoeuropejskie. Zmniejszył się obszar terenów zielonych na skutek procesów urbanizacji i pustynnienia; liczba mieszkańców planety wzrosła znacząco, z pięciu miliardów zarejestrowanych w połowie lat 80. aż po imponującą liczbę siedmiu miliardów w 2012. Jest zatem zrozumiałe, że wzrost demograficzny oraz zjawiska migracyjne z nim związane wpłynęły na rozmieszczenie bogactwa wśród różnych narodowości świata. Także globalny kryzys ekonomiczny, który od 2007 roku osłabił wiele światowych gospodarek, z pewnością wpłynął na przydział pozycji w rankingu, w szczególności obniżając pozycję państw należących do strefy euro. Polska z pewnością zapłaciła wysoką cenę za przejście z gospodarki centralnie sterowanej na gospodarkę wolnorynkową. Przejście to, z jednej strony otworzyło Polsce drogę do dynamicznego rozwoju gospodarczego, uwalniając ją z żelaznych ograniczeń politycznych i społecznych, typowych dla komunizmu, lecz z drugiej strony przyczyniło się do stopniowego wygenerowania się dysproporcji ekonomicznych między gospodarstwami domowymi, które w związku z tym nie mogą zapewnić jednakowych warunków rozwojowych wszystkim dzieciom, które dopiero się urodzą. Ostatnie migracje pracowników z Polski do bogatszych państw, takich jak Niemcy czy Norwegia, wyraźnie wskazują na to, że Polki i Polacy coraz chętniej chcą rodzić i wychowywać swoje dzieci poza ich ojczystym krajem.

 

Yurj Buzzi i nowa kampania reklamowa Martini 2013

0

Czerwone czy białe? Firma Martini powstaje w 1847 roku w Turynie i nie trzeba jej przedstawiać. Jest jedną z najbardziej znanych włoskich marek na świecie. Wymarzony drink „pełen smaku i życia” został wynaleziony przez dwόch niezłomnych ekseprymentatorόw, tj. Alessandra Martini, sprzedawcy win i Luigiego Rossi, herbaciarza. Martini krąży po świecie razem ze swoimi niezapomnianymi reklamami. Przypomnijmy zatem całą ich historię. W latach 1847-1912 markę Martini promuje slogan „Szczęście pomaga odważnym”, w latach 1930-1960 „Jet Set. Z lodem”, w latach 1960-1999 „La dolce vita… Zawsze i wszędzie”, a od roku 2012 „Luck is an attitude”. Martini, zawsze eleganckie i z klasą, stopniowo staje się międzynarodową ikoną, gdyż jest kojarzone z takimi twarzami gwiazd światowego showbusinessu jak Charlize Theron, Naomi Campbell, Sharon Stone czy George Clooney.

Ostatnim testimonialem międzynarodowej kampanii reklamowej Martini jest Yurj Buzzi. Kim jest Yurj? Aktor teatralny, urodzony w Vigevano, ktόry po wielu występach w telewizyjnych spotach reklamowych, np. dla Telecom Italia lub dla Tim z Elisabettą Canalis, czy filmach/serialach („Distretto di polizia”, „Oggi sposi” (2009) w 2012 roku stał się twarzą marki Martini (reż. Peter Thwaites, spot Martini Royale reż. Jordan Scott). Rok 2013 Martini rozpoczyna od reklamowej niespodzianki, wypuszczając już w okresie świątecznym nowy spot z Yurjim oraz z udziałem new entry, przesłodkiej hiszpańskiej aktorki, Barbary Gonzalez. O tym i innym, bezpośrednio z Londynu,w ramach exsclusive dla Gazzetta Italia, rozmawiam z Yurjim Buzzim.

Białe czy czerwone…? – uśmiecham się porozumiewawczo. Oczywiście Yurj nie ma problemu z odczytaniem mojego poczucia humoru i bez wahania odpowiada:

“Martini Royale…”

Czy Martini drink będzie ci rόwnież towarzyszyć prywatnie podczas zabawy sylwestrowej 2012/2013?

„Tak. Będzie to drink złożony z Martini prosecco i Martini White z lodem, limonką i miętą (uśmiecha się dumnie)”.

Jesteś aktorem, poetą… Opowiedz nam o Twoich wielkich sukcesach zanim zostałeś twarzą Martini?

„Zanim zrealizujemy swoje marzenia musimy przejść pewną drogę, rozkoszować się nią i doświadczeniami, ktόre tworzą nasz profesjonalny background. Zacząłem od teatru, potem udzielałem się w kinie i we włoskiej telewizji (zdecydowanie za mało miejsca poświęca się w niej początkującym), wydałem rόwnież zbiόr poezji, który zawierał teatralny monolog, pt. ‘Moje życie na kaktusie’, ktόry stał się słodką autoterapią, a dopiero potem zacząłem realizować marzenia z brandem Martini, stałem się ich międzynarodowa twarzą. Stąd moja decyzja o przeprowadzeniu się do Londynu, umotywowana pracą i chęcią polepszenia mojego angielskiego, by znόw mόc ‘wybiegać z marzeniami’ coraz dalej”.

Yurj, zostałeś wybrany. Opowiedz nam, na czym polegał konkurs? Dlaczego wygrałeś właśnie Ty?

„Martini kisser casting był konkursem międzynarodowym. Brand szukał nowej twarzy, ktόra uosabiałaby ich nowe przesłanie ‘luck is an attitude’. Pierwszym etapem było wysłanie 60 sekundowego wideo z autoprezentacją (razem z moim przyjacielem, wybitnym reżyserem, przygotowaliśmy je w formie czarno-białego spotu); ta wizytόwka pozwoliła mi wejść do finału, ktόry to odbył się podczas bezpośredniego castingu z reżyserem reklamy, Peterem Thwaitesem. Spośrόd 35 finalistόw, pochodzących ze wszystkich stron świata, wygrałem ja! Dlaczego!? (uśmiecha się tajemniczo). Po prostu dlatego, iż mimo wielu wcześniejszych porażek miałem zawsze siłę, by dalej prόbować, aż w końcu nadszedł mόj moment!”

Czy miałeś okazję poznać twojego poprzednika George’a Clooney’a? Na pewno byłeś z nim niejednokrotnie porόwnywany…

„Porόwnywano mnie często do Clooney’a, którego ja nigdy jednak nie spotkałem. Mój spot to zupełnie inna historia, nie traci smaku zmysłowości, a wręcz przeciwnie wszystko jest potęgowane przez nasze nastawienie, nasze ‘attitude’, ktόre każdy z nas może odkryć w sobie i podzielić się nim z innymi”.

Jak podsumowałbyś miniony rok z Martini? Co dało ci to doświadczenie?

„Był to rok pełen podrόży, kolorόw, nowych smakόw i emocji. To doświadczenie pozwoliło mi dojrzeć zawodowo (porównując się z międzynarodowymi artystami) oraz na poziomie osobistym (spotkania z rόżnymi kulturami pozwoliły mi poznać samego siebie). Teraz, również pod względem ekonomicznym czuję się pewniejszy, nie przejmuję się już, tak jak w przeszłości, wygόrowanym czynszem za wynajem mieszkania (śmieje się)”.

Nowy konkurs Martini wygrała Barbara Gonzalez. Możesz nam coś więcej o niej powiedzieć?

„Zasiadałem w jury tego nowego konkursu Martini Royale Casting Milan, więc miałem możliwość poznać większość uczestniczek, wśrόd ktόrych znalazła się także Barbara Gonzalez, Hiszpanka, była gimnastyczka. Po wygranej w konkursie automatycznie stała się nową kobiecą twarzą brandu”.

Odłóżmy teraz na bok testimonial Martini i porozmawiajmy o Twoich projektach. Widziałam na Twojej stronie, iż pracujesz nad nowym projektem zatytułowanym ‘Stąd nie zejdę’. Zdradzisz nam o nim coś więcej?

„‘Stąd nie zejdę’ jest monologiem napisanym w 2008 roku, który stanowi część mojej wcześniej cytowanej książki. Monolog w ciągu tych lat zmieniał się, ewoluował, zaczynając od kwestii ‘dziecka w nas tkwiącego’, ktόre czuje się zaniedbane, nie umie się bawić jak to miało kiedyś w zwyczaju, kończąc na ciszy, ktόra nas odnawia, ale i na więzi, strachu przed szczęściem, miłosnymi rozczarowaniami oraz wyzwoleniem się od wszystkiego rozumianym jako nasze wielkie odrodzenie, czy chęć skończenia ze wszystkim… ‘Wyrzucenie z siebie’ tych emocji jest konieczne, by potem znόw zacząć żyć, być szczęśliwym – na pewno nie w samotności, ale dzieląc się nimi z innymi, aby przynajmniej raz poczuć się blisko szczęścia”.

Obecnie mieszkasz w Londynie. Jakbyś go opisał? Na decyzję o przeprowadzce wpłynęła tylko praca, czy kryje się za nią coś jeszcze?

„Londyn nic się nie zmienił, odkąd bylem w nim po raz pierwszy jakieś 11 lat temu. Wciąga cię i w tym samym momencie odcina się od ciebie, ‘dokucza’ twoim marzeniom, stymulując je, prosi cię każdego dnia o podsumowania, nie zostawia cię w spokoju, taki z niego impertynencki typ (śmieje się). To wszystko właśnie pozwala ci wyrazić twoje ‘ja’, uwierzyć, że wszystko jest w zasięgu twojej reki, wystarczy zaryzykować i mocno wierzyć w siebie. Zdecydowałem się na przeprowadzkę do Londynu po długim okresie refleksji, podsumowałem sobie cały miniony rok, okresy ‘złej energii’ , ktόra niestety emanuje we Włoszech ze wszystkich stron (w teatrze, kinie, muzyce, handlu, nauce itd…). Przeszkadza mi ‘niedbalstwo’ zawodowcόw, ktόrzy nie dają możliwości wykazania się młodym, ktόrzy z kolei mają silną potrzebę wyrażenia siebie. Bez tego pierwszego kroku, ktόry nazywam wolnością ekspresji i bez pracy, ktόra pozwala godnie żyć, cała reszta staje się bolesną wewnętrzną śmiercią… Ja tego nie chciałem i wyjechałem…! Życzę wszystkim odnalezienia tej właściwej drogi do własnej wolności słowa…”.

W jakich miejscach w Londynie bywasz najczęściej, mam na myśli te, ktόre skradły ci duszę?

„Uwielbiam kontaminacje typu Brixton Market (south London), gdzie można odnaleźć ‘niektόre korzenie’ jakby z twojej własnej historii (kolory, obrazy, dźwięki raggae, jazz jam session). Natomiast ekskluzywne kluby Londynu od BromtonClub do Play Boy Club tworzą atmosferę jakby wziętą z nierealnego i magicznego filmu (uśmiecha się). A propos, uwielbiam odnajdywać filmy, gdzie indziej nie do odnalezienia, w BFI (British Film Institute) i napawać się nimi w świętym spokoju na mojej kanapie, to taka moja mała przechadzka next to the river ‘tube Waterloo’… ! Jeśli chodzi o duszę, (po tym jak już dokarmię ją obrazami, emocjami i energią tych wspaniałych miejsc) skrada mi ją zawsze mόj obecny londyński dom w south London, w ktόrym pisze lub medytuję…”.

Nie brakuje ci Rzymu, czy Apulii, gdzie studiowałeś i gdzie żyją Twoi rodzice? Zmienisz jeszcze miejsce zamieszkania, czy zamierzasz osiąść w Londynie na stałe?

„Zacytuję Carmelo Bene, człowieka, ktόrego bardzo szanuję… ‘Jesteśmy tym, czego nam brak’… !!! To w tej nostalgii ‘człowieka, który czuje brak’, znajdujemy siłę, by żyć w innych miejscach, ja teraz w jestem w Londynie, przez dziesięć lat żyłem w Rzymie, ale nie wiem gdzie będę żył dalej? Potem być może ‘zabraknie mnie’ jeszcze gdzieś indziej… (śmieje się)”.

Czym jest dla Ciebie aktorstowo?

„Jest dla mnie przeżywaniem, bez definiowania ‘jestem aktorem’! Uprawia się zawόd aktora, by potem wrόcić do życia bez potrzeby ciągłego definiowania siebie samego”.

Spośrόd rόżnych typόw teatru wspόłczesnego, który wybrałbyś jako aktor i widz: teatr symboliczny, teatr awangardowy, teatr epicki Brechta, Cricot 2 Kantora, teatr absurdu Becketa i Ionesca, teatr poetycki D’Annunzia, czy wreszcie teatr w teatrze Pirandella… lub coś innego?

„Nie zwracam uwagi na rodzaj, mając na uwadze fakt, iż słowo teatr pochodzi z greckiego théatron, ktόry oznacza spektakl oraz od czasownika théaomai, ktόry oznacza ‘widzę’… Uwielbiam obserwować wszelkie przekazy na żywo, niezależnie od tekstu, czy formy!”.

Wcześniej zacytowałeś swoją pierwszą książkę wydaną w 2008 przez G. Laterza i zatytułowaną ‘Moje życie na kaktusie’, zawierającą 32 poezje i monolog teatralny. Co oznacza tytuł i od kiedy piszesz poezje? Zacytujesz nam coś?

„Zacząłem pisać jakieś 10 lat temu z konieczności… Miałem wielką potrzebę uzewnętrznienia wrażeń, ktόre wcześniej wyrażałem tylko przed samym sobą na głos…! To zadecydowało o mojej terapii, ktόra uzdrowiła mnie, wyleczyła ze stanόw niestabilnych. Książka jest zbiorem myśli, o ‘życiu – kaktusie’, na ktόrego nabijamy się każdego dnia i otrzepujemy z kolcόw, czy też ktoś nas na niego wrzuca i otrzepujemy się z kolcόw… (kolcόw miłości, rozczarowań, przyjaźni, relacji rodzice-dzieci, nieporozumień, sukcesόw i zwykłych ‘odkryć/rad’ jak ta: ‘Jeśli posiadasz wiele kluczy, lecz nie ma żadnych drzwi przed tobą, wyrzuć je, nie będą ci ciężarem’- YB”.

Yurj, poezje większości poetόw mόwią o miłości. Dla Lorki ‘umierają z miłości konary drzew’, gdy myśli o kąpiącej się w rzece Lolicie, dla Baudelaire’a miłość to tortura lub ‘operacja chirurgiczna’, Neruda umiera z miłości dla jednego jej uśmiechu, a dla ciebie, czym jest MIŁOŚĆ?

„Miłość jest dla mnie ‘nie myśleniem o niej, zakończyć jej intensywnie’…”.

Powiedziałeś, że pisanie jest twoim terapeutycznym hobby. Co piszesz w tym momencie? Co chciałbyś napisać w przyszłości?

„Napisałem, lecz nie opublikowałem jeszcze ‘książki, ktόrą napiszę’… Na razie mam tylko szereg myśli bez tytułu i bez spisu treści… Spis treści leży w naszych rękach (uśmiecha się) jak książka, jak życie!”.

Twoje imię ma rosyjskie korzenie, czyżby twoja mama była zakochana w Doktorze Żivago Pasternaka?

„Nie, była po prostu zafascynowana przestrzenią i Yurim Gagarinem”.

Byłeś kiedykolwiek w Polsce? Pracowałeś kiedyś z polskimi aktorami np. z Kasią Smutniak?

„Niestety nie, nigdy nie byłem w Polsce, lecz będę szczery, bardzo chciałbym ją odwiedzić i jestem przekonany, iż wspόłpraca z polskimi aktorami byłaby bardzo interesująca”.

Gdybyś musiał rozpocząć wszystko od zera, kim zostałbyś ‘jak dorośniesz’? Czy też, kim chciałbyś jeszcze zostać? Zdradzisz nam jakieś Twoje marzenie z szuflady?

„Udzielając tego wywiadu tak naprawdę już zacząłem od zera (uśmiecha się). Przypomniałem sobie moje początki i teraz, czytając siebie samego, odnajduję w sobie ‘wieczne dziecko’, ktόre nie wie, co chce robić; może wszystko, gdy jest zadowolone lub nic, gdy marudzi… czy też chciałoby po prostu jeszcze trochę pomarzyć, że jak już otworzy tę szufladę, znajdzie w niej jeszcze dużo miejsca…!”.

Metan pomoże? Przeoczenie w postanowieniach protokołu z Tokio, które waży miliony ton CO2

0

Edoardo Zarghetta

Parafrazując znaną reklamę firmy Italgas z lat dziewięćdziesiątych, wydaje się, że metan nie pomaga środowisku, przynajmniej według UNEP (Program Środowiskowy Organizacji Narodów Zjednoczonych) i IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu), dwóch agend ONZ działających w zakresie ochrony środowiska. Debata dotyczy układów z Kioto i Doha, opierających się na prognozie wzrostu cząstek CO2 w atmosferze, która jednak nie uwzględnia emisji metanu, zachodzącej na skutek topnienia lodowych czap polarnych spowodowanego ociepleniem planety

Wszystko za sprawą zanieczyszczenia atmosferycznego: kiedy spalamy paliwa kopalne produkujemy dwutlenek węgla, który z kolei, za sprawą efektu cieplarnianego, ogrzewa atmosferę i oceany, prowadząc do topnienia wiecznych lodowców na biegunach. Dziś odkrywamy, że problem uwalniającego się wtedy metanu nie jest błahy. Bieguny funkcjonują jak chłodnia: w czasie tworzenia się lodu (podczas ostatniej epoki lodowcowej), zakumulowały obecny wtedy w atmosferze metan, zachowując go w swojej strukturze aż do obecnego topnienia. Nie trzeba przypominać, że gaz ten, będąc dwadzieścia razy bardziej skutecznym w zatrzymywaniu ciepła w atmosferze, jest również analogicznie bardziej szkodliwy dla środowiska, z powodu efektu cieplarnianego, który wywołuje.

Przez wiele lat, z powodu kosztów i zawiłych procesów monitorowania wymaganych na poziomie wewnątrzrządowym, badania nad fenomenem emisji metanu z lodu z biegunów nie były właściwie rozwijane. Wśród krajów, które dzielą się arktycznym terytorium, znajdują się gospodarki wschodzące (Rosja i Chiny), które nie są zbytnio wrażliwe na problem ocieplenia planety. Aktualnie, dzięki badaniom wspomnianych wyżej agend, zaczynamy rozumieć, że emisje metanu wywołane przez ocieplenie planety mogą stanowić równowartość 135 Gt CO2 w 2100 r. (1 gigatona to miliard kilogramów) lub też 39% wszystkich emisji. Ponadto, pojawienie się tych nieoczekiwanych emisji pokrywa się z nowym historycznym rekordem produkcji CO2, która wynosi 390,9 (ppm-części milionowych), zarejestrowanym przez Światową Organizację Meteorologiczną (WMO).

Niemniej jednak, naukowcy radzą żeby nie tracić zaufania do postanowień Protokołu z Kioto. Warto tu przypomnieć słowa wypowiedziane przez Andreę Correa do Lago, szefa brazylijskiej grupy negocjatorów: „Jeśli kraje bogate, mające środki finansowe, technologię, stabilny poziom zaludnienia, liczną klasę średnią, nie zajmą się sprawą zmniejszenia emisji, aby ograniczyć globalne ocieplenie, to jak można pomyśleć, że kraje rozwijające się zdołają to zrobić?”.

Z tego powodu Protokół z Kioto powinien nadal obowiązywać, w przeciwnym wypadku skończylibyśmy na „dzikim zachodzie”, nie zmniejszając nigdzie szkodliwych emisji.

Miejmy zatem nadzieję, że dzięki danym, które naukowcy dostarczają przywódcom ONZ, w najbliższych światowych porozumieniach nie będzie jak poprzednio znaczących „pominięć emisji”.

Stany Zjednoczone karetą Kopciuszka?

0

Matteo Massari

Rola państwa w gospodarce rynkowej od zawsze była przedmiotem zaciętych dyskusji. Zrealizowanym i ugruntowanym demokracjom udało się stworzyć dwa odmienne modele państwa: pierwszy to skandynawski, w którym państwo ma wiele obowiązków, a drugi – amerykański, gdzie wymaga się od państwa, żeby robiło niewiele, możliwie jak najmniej.

Było tak aż do wybuchu kryzysu, to znaczy do 2008 roku, kiedy to w obliczu spadku wskaźników liczby zatrudnionych i rocznego PKB, niezwykle ważnych dla klasy politycznej, zaczęło się wymagać od państwa zwiększonej interwencji. Dużo większej niż można to sobie wyobrazić, polegającej na ratowaniu całych sektorów przemysłowych (np. produkcji samochodów w Stanach Zjednoczonych), zapewnieniu gwarancji całemu sektorowi finansowemu (pośrednikom bankowym i systemom płatności), zwiększeniu zakresu pomocy socjalnej (dotacje i ulgi podatkowe).

Jakakolwiek byłaby opinia na temat wyniku próby tej ekspansywnej polityki gospodarczej – poglądy nie mają takiego znaczenia, pokazując, że ekonomia, to nie fizyka – jedyną pewną rzeczą jest to, że koszty poniesione przez aparat państwowy, w postaci zwiększonego deficytu, muszą zostać pokryte. Zwiększenie deficytu Stanów Zjednoczonych wyraża się poprzez gwałtowne przyspieszenie stanu zadłużenia, które już zbliżyło się do poprzedniego limitu nominalnego wyznaczonego przez prawo (ceteris paribus, nowy limit zostanie osiągnięty mniej więcej na przyszłą wiosnę).

Świadomi tej dynamiki, a na podstawie niemile widzianego downgrade, amerykański rząd przygotował automatyczne mechanizmy naprawcze – przy braku innych wskazań ustawodawcy – automatycznie zostaną wdrożone w 2012.

Ten rodzaj reakcji wymuszonej przez konieczność wydatków można dla wygody podzielić na trzy typy: 1) automatyczne redukcje wydatków publicznych na obronę narodową; 2) automatyczne redukcje wydatków publicznych na sektory inne niż obrona narodowa oraz redukcja wynagrodzeń w niektórych filarach opieki zdrowotnej; 3) zlikwidowanie licznych (ponad 80) ulg podatkowych różnej formy i typu; 4) zlikwidowanie niektórych zasiłków dla bezrobotnych oraz kilku ulg odliczanych od dochodu za pracę (opodatkowanie wynagrodzenia pracownika zostało obniżone z 6,2% do 4,2% w latach 2011-2012).

W związku z brakiem innego porozumienia politycznego, te automatyczne działania naprawcze, miały stać na straży publicznego budżetu poprzez ograniczanie kosztów i zwiększanie wpływów przewidzianych na 2013 rok mniej więcej do 500 miliardów dolarów.

Jednak, wraz z wdrożeniem tych automatycznych mechanizmów naprawczych budżetu, zorientowano się, że wykradanie 500 miliardów dolarów z budżetu nie pozostawia obojętnym sektora prywatnego i wpływa na poziom całkowitej aktywności państwa.

Rodzi się fiscal cliff, czyli rodzaj urwiska, dysproporcji na poziomie dwóch wskaźników – poziomu zatrudnienia i PKB – zagrażający wiarygodności klasy politycznej. Wskaźniki te są ważniejsze od obrony wypłacalności budżetu publicznego na którą, jak się wydaje, zawsze jest czas. Mówi się nam, że finansowa przepaść zostanie załatana z końcem 2013 r. poprzez zatrudnienie mniejszej ilości osób (około 3,4 mln miejsc pracy) i osiągnięcie niższego PKB (spadek o 2,9%). Próba odłożenia nie została by wytrzymana. Jakby nie było, w dokumentach dotyczących analizy Congressional Budget Office, czytamy, że w przypadku każdego z 500 miliardów dolarów deficytu do spłacenia, PKB wzrośnie średnio o 300 miliardów dolarów (tak zwany moltiplikator finansowy, oszacowany na 6.0).

Każde z chronionych miejsc pracy będzie kosztować około 4 milionów dolarów do spłacenia, czyli nie tak najgorzej. W bajkach, północ pozostaje północą, a kareta Kopciuszka staje się dynią. Natomiast w przypadku Stanów Zjednoczonych realność przekracza fantazję, a odłożenie decyzji zostanie jeszcze uzgodnione. Bal nadal trwa.

Ref: Congressional Budge Office – Economic Effects of Policies Contributing to Fiscal Tightening in 2013 – November 2012

DMP – wernisaż między sztuką a prawem

0

Sztuka i prawo to interesujący dwumian wybrany przez międzynarodową kancelarię Derra, Meiers & Partners (DMP) na otwarcie nowych biur przy ulicy Żurawiej 26, w samym sercu Warszawy. Wernisaż Johna Abbagnale, zaprezentowany w nowej siedzibie DMP, oferującej także pomoc prawną w języku włoskim, był dla adwokata Roberta Lewandowskiego okazją do przedstawienia dużej grupie menedżerów, przedsiębiorców i kolegów, którzy przyjechali z niemieckiej siedziby DMP, możliwości kancelarii Derra, Meier and Partners, która w ostatnich dniach otrzymała ,,ACQ Law Awards 2012” – nagrodę roku dla najlepszej kancelarii prawniczej w Polsce. Dla włoskiego malarza była to natomiast okazja do zaprezentowania po raz pierwszy w Warszawie swoich obrazów, które zawierają wpływy sztuki współczesnej – od surrealizmu i kubizmu po abstrakcjonizm. John Abbagnale, urodzony w Castellammare di Stabia, po długich wędrówkach, które miały wpływ na jego malarstwo, szukając nowych wpływów i inspiracji zatrzymał się w Warszawie, która wielokrotnie skłoniła go do namalowania krajobrazu współczesnej europejskiej stolicy. Entuzjazm i silną ekspresję, które wyłaniają się z prac włoskiego artysty, można wyrazić jego słowami: „Najgorszą rzeczą” – zwykł mawiać Abbagnale – „jest zmarnowany talent. Jeśli ktoś ma talent, powinien wydawać go jak miliarder, który chce zbankrutować”.

 

“Jak jest zbudowany plemnik”

0

“Jak jest zbudowany plemnik” – to tytuł konferencji, która odbyła się we wtorek, 4 grudnia w Instytucie Kultury Włoskiej.

Wyjątkowym prelegentem na tej konferencji był Massimo Mazzini, profesor zwyczajny zoologii na Uniwersytecie Tuscia, aktualnie eskpert ds. naukowych przy Włoskim Instytucie Kultury w Warszawie.

Profesor Mazzini, używając prostego i jasnego języka, zabrał licznie zgromadzoną publiczność w odkrywczą podróż po świecie męskich komórek rozrodczych. Swój wykład rozpoczął od przedstawienia obserwacji poczynionych przez holenderskiego naukowca Antoniego van Leeuwenhoek’a, który w 1677 r., obserwując przez prymitywny mikroskop próbkę nasienia pacjenta chorego na kiłę, jako pierwszy opisał to, co on sam nazwał “mikroskopijnymi protistami”.

Prawie 300 lat później, wraz z nadejściem mikroskopu elektronicznego, możliwe stało się dokładniejsze badanie plemników, ich morfologii oraz funkcji.

Od początku lat 70′, profesor Mazzini korzystając z nowych technologii, oddał się badaniom nad komórkami rozrodczymi w świecie zwierzęcym. Opowiadając o swoich badaniach rozpoczętych w Sienie pod kierownictwem profesora Baccetti i kontynuowanych na różnych uniwersytetach włoskich, profesor zaprezentował wiele pięknych obrazków, wśród których znalazły się także i te jego autorstwa. Było to pewnego rodzaju porównanie wielu rodzajów plemników obecnych w świecie zwierzęcym, poczynając od klasycznego modelu plemnika. Prelegent przedstawił procesy ewolucyjne, które doprowadziły do powstania plemnika pozbawionego wici oraz plemnika z dwoma wiciami, czyli takich które są nieruchome, a także i takich, które przyjmują anormalne formy. Zróżnicowana morfologia, wewnętrzna struktura, defekty oraz zniekształcenia wielu plemników reprezentujących wszystkie typy systematyki organizmów.

Na koniec wykładu pojawiło się wiele pytań, niektóre bardziej techniczne, inne powodowane zwykłą ciekawością. Skłoniły one słuchaczy do refleksji nad procesem ewolucji tej komórki w czasie i przede wszystkim nad negatywnymi efektami, jakie wywierają na nią zmiany środowiska powodowane przede wszystkim zanieczyszczeniem przez metale ciężkie takie jak ołów, rtęć i aluminium. Zmiany te wpływają na funkcjonowanie plemników i mogą nawet w znaczny sposób zagrażać płodności kobiety.

Była to interesująca i bogata w informacje konferencja, prowadzona w zachęcający i budzący sympatię sposób, co umożliwiło zainteresowanej i uważnie słuchającej publiczności poznanie tej podstawowej dla naszego życia komórki.

Taizé- komunia serc

0

Diana Golec

Tysiące świec jarzących się małymi płomykami otulonych delikatnym śpiewem – to pierwszy obraz, jaki przychodzi mi na myśl, kiedy wspominam Taizé. Europejskie Spotkanie Młodych to wydarzenie jedyne w swoim rodzaju! Jest to czas tworzenia jedności z różnorodnych elementów wiary, języków, kultur i osobowości. Obrazowo można to przedstawić, jako układanie kilkudziesięciu tysięcy kawałków puzzli, które mają utworzyć piękną całość. Wszyscy uczestnicy są przydzieleni do poszczególnych parafii tak, aby we wspólnocie parafialnej znalazło się jak najwięcej odrębnych narodowości. Tym sposobem uczestnicy są mobilizowani, by otwierać się na innych – najpierw z konieczności, a potem z potrzeby serca, by poznawać i doceniać bogactwo drugiego człowieka.

Przed moim pierwszym wyjazdem na „pielgrzymkę zaufania przez ziemię” (jak o spotkaniu zwykli mawiać Bracia ze wspólnoty Taizé) dowiedziałam się, że mam być animatorką jednej z grup i szczerze mówiąc, trochę się wahałam. Zastanawiałam się jak ja sobie poradzę z moją nikłą, na tamten czas, znajomością języków obcych. Wtedy przyjaciel powiedział mi, żebym porozumiewała się z innymi językiem serca. Ta cenna lekcja nie tylko wyciszyła niepokój, ale i przydała się w prowadzeniu grupy – prawdziwej wieży Babel. Są to małe grupy, w których jest możliwość omówienia bardzo osobistych spraw, czy po prostu podzielenia się z innymi swoimi myślami. W mojej grupie były cztery Włoszki, troje Chorwatów i troje Polaków. Miałam okazję zaobserwować, jak osoby, którym łatwiej przychodziło otwarcie się, zachęcały do rozmowy tych mniej śmiałych lub tak ambitnych, że nie chcieli się zdradzić ze swoim brakiem znajomości języków obcych. Spotkania te przynoszą mnóstwo radości, ponieważ pada podczas nich wiele ważnych pytań i pięknych odpowiedzi. Przekonałam się, że młodzi ludzie, choć często gonią za oryginalnością, to w głębi serca pragną tego, co proste – szczęśliwej rodziny, dobrych przyjaciół, odkrywając jak ważne są w ich życiu relacje.

Najbardziej jednak lubię, gdy ktoś dzieli się swoim sposobem przeżywania wiary. Spośród wielu osób, z którymi przyszło mi rozmawiać, szczególnie zapadł mi w pamięci pewien chłopak, który będąc punkiem założył pierwszy w swoim kraju katolicki zespół punkowy – to jego sposób na głoszenie Dobrej Nowiny i dzielenie się tym, co odkrył w szkole Jezusa. Droga, którą przeszedł, zanim odnalazł w sobie wiarę, była długa i pełna buntu, ale dzięki temu nie zniechęca się trudnościami, które pojawiają się również teraz.

Europejskie Spotkanie Młodych, na wzór ekumenicznej wspólnoty z małego francuskiego miasteczka Taizé, gromadzi zarówno protestantów, katolików, jak i prawosławnych – młodych chrześcijan, którzy uczą się szukania wspólnych dróg dla naszych różnych wyznań, a więc pochylenia się nad Słowem Bożym oraz adoracji wyrażonej w śpiewie. Rozważania oparte o fragmenty Pisma Świętego prowadzone przez brata Aloise w trafny sposób dotykają spraw, którymi żyją młodzi ludzie, dzięki czemu słuchają tego w niewiarygodnym wprost skupieniu!

Na to wewnętrzne wyciszenie w pewnym stopniu ma także wpływ śpiew kanonów, których harmonijne melodie i proste słowa koją, a zarazem porywaja serca. Na mnie samej zrobiło to duże wrażenie. Gdy pierwszy raz znalazłam się w hali, gdzie miała odbyć się modlitwa i zobaczyłam to ogromne morze ludzkich głów rozkrzyczanych, zajętych telefonami i aparatami fotograficznymi, to pomyślałam, że będzie to dla nas wszystkich stracony czas. Hałas był nie do opisania! Gdy jednak popłynęły pierwsze dźwięki muzyki, zapanowała głęboka cisza… Wiele osób mówiło mi potem, że ta chwila wprawiła ich w głębokie zadziwienie – mnie również! Przypomniałam sobie fragment Ewangelii, w którym Jezus ucisza burzę na jeziorze, wiem już jak musieli się czuć apostołowie.

Wiele pięknych wspomnień wiąże się również z chwilami spędzonymi u rodzin goszczących uczestników Taizé. Są one wspaniałą okazją do poznania kultury i tradycji danego kraju. Często przy pożegnaniu stwierdzamy, że nie jesteśmy już obcymi sobie ludźmi, lecz braćmi i siostrami, co w jakiś dziwny sposób łagodzi smutek rozstania. Niesamowite jak spontaniczni i otwarci potrafią być wtedy ludzie, jak bardzo chcą tworzyć jedną rodzinę.

W tym roku młodych ludzi pod swe dachy przyjmą włoskie rodziny, gdyż na zaproszenie Ojca Świętego Benedykta XVI Europejskie Spotkanie Młodych odbędzie się w Rzymie w dniach od 28 grudnia 2012 do 2 stycznia 2013 roku. Uczestnicy przybędą jako pielgrzymi do grobów Apostołów i do katakumb, aby modlić się w wielkich bazylikach miasta siedmiu wzgórz oraz spotkać się z papieżem. Wraz z innymi pragnie wyjechać również grupa stypendystów z Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia – żywego pomnika Jana Pawła II. Jest to zdolna młodzież pochodząca z niezamożnych rodzin, która potrzebuje wsparcia w zebraniu funduszy na tę pielgrzymkę. Wszystkie osoby dobrej woli pragnące wesprzeć ten cel prosimy o wpłacanie pieniędzy na konto złotówkowe: 82 1160 2202 0000 0002 1766 6261 Bank Millenium S.A. lub konto w walucie euro: 79 1160 2202 0000 0002 2703 6321. Oba konta są w Banku Millenium S.A., wpłata z dopiskiem „Taize”.

“PIETRO ANGELERIO – PAPA CELESTINO V”

0

“PIETRO ANGELERIO – PAPA CELESTINO V”, Sztuka w jednym akcie, Rzym 2000.

Scena siódma: Rok 1293. Pietro, któremu towarzyszy Biała Gołębica, symbol Ducha Świętego, spotyka młodą kobietę podczas spaceru szlakiem w Górach Maiella. (Część 2)

PIETRO: (Robi znak krzyża)

DEMON: (Zamyka oczy)

PIETRO: Ja nigdy nie umrę! Jestem człowiekiem świadomym własnych wyborów, swojej misji i wynikających z niej konsekwencji, ale także, bez niepotrzebnej skromności, rozgłosu, które moje chrześcijańskie dzieło mi przyniosło i przynosi. Stanę się sławny. Zatem, w przeciwieństwie do ciebie, będę nieśmiertelny.

DEMON: Widzę, że twoja zachłanność nie pozwala ci już na dostrzeżenie pewnych prawd. Sława, mój drogi, nie ma nic wspólnego z nieśmiertelnością! (Pauza) A poza tym jasne, że tobie łatwiej było być pustelnikiem, niż pracować jak wszyscy.

PIETRO: Jestem po prostu realistą, jeśli tak z tobą rozmawiam. Ludzie poznali się na mojej dobrej wierze, jaką mam przy wykonywaniu mojego dzieła. Zbudowałem oratoria, klasztory, kościoły i opactwa. Istnieje pewien stworzony przeze mnie porządek klasztorny. Wszyscy znają moje święte cnoty.

DEMON: (Przerywa) Najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć świętemu, to być zrozumianym. A ty tak bardzo lubisz się słuchać, że…

PIETRO: Nie nadążam za tobą…

DEMON: Wiedziałem, że nie zrozumiesz. Nie miałem wątpliwości.

PIETRO: Jeśli chciałeś mi powiedzieć, że nie jestem świętym, to już to wiem.

DEMON: A jeśli ci powiem, że już niedługo zostaniesz papieżem?

PIETRO: Nie chcę cię już słuchać. Jakbyś przewiercał mi głowę szpilami. Na szczęście teraz czuję, że myślami jestem gdzie indziej, w przeciwnym razie te przeklęte szpile w końcu by mi ją przebiły!

DEMON: Chociaż zrozumieć jest tak łatwo! Wystarczyłoby zobaczyć to co jest widoczne, słuchać bez filtrowania słów.

PIETRO: Nie mogę już tak dłużej żyć. Dręczysz mnie już zbyt długo. A przede wszystkim nie chcę umrzeć w tym udręczeniu. Dlatego odejdź, tylko tym razem, raz na zawsze. Ty, twoje szaleństwo i twoja filozofia!

DEMON: Miałbym być szalony tylko dlatego, że zdjąłem moją maskę w tym waszym świecie masek?

PIETRO: Powtarzam ci: idź sobie! Chcę być sam. Szczególnie teraz, po tym obrzydliwym doświadczeniu z tobą. Muszę przywrócić porządek w mojej duszy, aby od teraz i w przyszłości korzystać z mojego życia w jeszcze bardziej prawy sposób.

DEMON: Mówisz o życiu, ty, który umierasz, który współżyjesz już ze śmiercią. Zresztą egzystowanie dla was ludzi jest cierpieniem, lepiej zaprzyjaźnić się ze śmiercią, tą która wyzwala. A twój Bóg, jeśli go kiedyś spotkasz… jasne, jest na tamtym świecie. Zatem, aby wejść w jego łaski, będzie lepiej się do niego modlić. Natomiast Śmierć, ona jest tutaj i żeby ją zwyciężyć, musicie nauczyć się ją akceptować. Tylko nie rozumiem was, księży, którzy uważacie się za powierników Najwyższej Prawdy, skoro uznajecie, że życie jest cierpieniem, dlaczego kroczycie głosząc, że małżeństwo służy do prokreacji? Prokreacja nie oznacza utrwalenia cierpienia? (Rozważa) Wszystkie niepotrzebne wysiłki, wasze…, świat jest w naszym władaniu.

PIETRO: Widzę, że nie ma jasności nawet w was, demonach, że uważacie się za powierników Najwyższej Siły.

DEMON: Wystarczy już słów! Teraz pójdziesz ze mną!

PIETRO: (Zdecydowanie) Właśnie teraz, kiedy pokazałeś mi swoją słabość, powiem ci, że „już niedługo to ja będę przy twoim zniszczeniu”.

DEMON: Powoli, powoli, niedorzeczny proroku! Tacy jak ty, nie mają wyobraźni, przez co żeby porównać was ze mną, to wy jesteście tymi, którzy przegrają. Nie zapominaj, że tym, kim jesteś teraz, ja już byłem, a tym, czym ja jestem, ty jedynie pewnego dnia będziesz mógł być! Nie mam już więcej czasu dla ciebie, ale bądź pewny, że niedługo znów się zobaczymy! (Śmieje się szyderczo, podczas gdy postać demona znika, przemieniając się znów w kobietę, która tym razem ma szczególnie słodką i uśmiechniętą twarz. Znów na niebie pojawia się Biała Gołębica)

PIETRO: (Zaskoczony) Wy?

KOBIETA: (Podczas zmiany postaci, zakrywając nogi, które pokazała chwilę wcześniej) Chciałam tylko pożartować, bracie Pietro. Mam już taki temperament do żartów. Wszyscy mnie znają, tam w dolinie, ze względu na moje wygłupy. Prawdę mówiąc potrzebuję was i waszych świętych słów. Wy, którzy jesteście tacy miłosierni i którzy potraficie uzdrowić ciało i umysł, mam nadzieję, że wysłuchacie próśb biednej grzesznej dziewczyny, pochodzącej tak jak wy z ludu, która przyszła was błagać. Już od trzech dni błąkam się po tych nieprzyjaznych górach z nadzieją, że was spotkam. Wiedziałam, że już tylko zobaczenie was będzie dla mnie błogosławieństwem. To, że mogę z Wami porozmawiać wydaje mi się cudem, łaską z nieba. Zatem wybaczycie mi moje wcześniejsze lekceważące zachowanie?

PIETRO: Oczywiście, że tak moja córko! To raczej ja byłem lekceważący i ślepy. Ktoś, chwilę temu, w tej głowie, (Dotyka głowy) powiedział mi: „Zrozumieć jest tak łatwo. Wystarczy „dojrzeć” to co jest widoczne!”. I ja, Was nie „dojrzałem”! Przytłoczony strachem, wyobraziłem sobie was…

KOBIETA: Mogę podzielić się moim rozważaniem?

PIETRO: Ależ oczywiście!

KOBIETA: „Kto jest bojaźliwy, nie pójdzie do Raju!”

PIETRO: (Zdumiony, z wyrazem twarzy kogoś olśnionego) Zaczynam sobie zdawać sprawę, że boże przesłania mogą zostać przekazane nawet poprzez naszych wrogów. Za wrogów uważam tych, z którymi staramy się walczyć i których unikamy. Dla chrześcijanina to demon jest wrogiem do pokonania. Zaś dla zakonnika, to kobieta jest czymś czego powinien unikać. Tak, wasze przesłanie było bardzo zrozumiałe. Dziękuję! (Całuje ją w policzek) Zatem powiedzcie mi jaki problem was trapi, moja córko?

KOBIETA: Może się to wam wydać paradoksalne, Ojcze, ale jestem tutaj z powodu problemu z zazdrością. Jestem zazdrosna o mojego kochanka. Wiedzcie, że jest on dużo starszy ode mnie. Ożenił się z pewną szaloną kobietą, opętaną przez demona, agresywną, sprzeciwiającą się wszystkim i wszystkiemu, która nie chciała więcej o nim słyszeć. Ona, już od wielu lat, jest pod opieką dobroczyńców z pewnego bractwa religijnego. Niedawno spotkałam tego biednego mężczyznę w poważnych kłopotach; był piękny jak słońce i elegancki jak książę. Zatem zakochałam się w nim bez pamięci. Dziś żyjemy razem, a wszyscy wiedzą o naszym związku. Teraz, oprócz niedogodności z powodu ekskomuniki Kościoła, który słusznie każe mnie i jego, moim problemem stała się bezzasadna zazdrość, która gasi jego ogromną pogodę ducha. Musze jednak zaznaczyć, że jest on silnym mężczyzną, pewnym siebie, podczas gdy ja jestem biedną dziewczyną, która z tej miłości potrafi czerpać jedynie niepokój i cierpienie.

PIETRO: Miłość jest największą tajemnicą tego świata, większą jeszcze niż tajemnica śmierci. Myli się ją z litością, z pożądaniem, z intrygą, ze strachem przed samotnością, z potrzebą matczynej opieki, z grą uwodzenia, z uczuciem pokonania, z poczuciem ochrony, z pragnieniem posiadania. A czasami także z podziwem i przyjaźnią.

KOBIETA: W takim razie czym ona jest?

PIETRO: Widzisz córko, „Miłość” jest przede wszystkim kochaniem nas samych, co nie jest niczym innym jak miłością do Boga, który nas stworzył. To jest zdolność do kochania całego świata. Jest tym, co moja córko, okazaliście mi kiedy, chociaż uznałem was za demona, wy mi wskazaliście, że „kto jest bojaźliwy nie pójdzie do raju”. „Miłość” jest zaufaniem, które mi okazaliście, kiedy mnie szukaliście, aby ze mną porozmawiać, „Miłość” jest tym, co udowodniliście, że żywicie wobec Boga, kiedy uznaliście jego władzę, akceptując pokornie jego ekskomunikę za złamanie nierozerwalności więzów małżeńskich. Okazaliście „Miłość” w momencie, w którym poczuliście czułość wobec tego mężczyzny, cierpiącego z powodu odrzucenia przez jego szaloną żonę. „Miłością” jest także wasze pełnoprawne pragnienie kochania, które tutaj przede mną pokazujecie.

KOBIETA: To prawda… ja bardzo kocham tego mężczyznę. Nie porzucę go nigdy, za nic na świecie!

PIETRO: Ech …

KOBIETA: Co natomiast „nie jest” miłością?

PIETRO: Zdecydowanie się na życie z tym mężczyzną, pomimo zakazu ze strony Kościoła i może także waszej świadomości. Wasza zazdrość, wasza zawziętość, kiedy mówicie, że nie zostawicie tego człowieka za nic na świecie… Teraz musimy się już pożegnać. Dla mnie zrobiło się już późno. Wybaczcie mi, że was tak zostawiam.

KOBIETA: Gołębica będzie wam towarzyszyć, ojcze Pietro?

PIETRO: Niech Bóg was błogosławi i zachowa zawsze taką radosną, moja córko!

KOBIETA: Jeszcze tylko ostatnia rzecz: nie moglibyście dać mi jeszcze rozgrzeszenia? Czy nie była to moja spowiedź?… Ach, rozumiem chcecie wiedzieć, czy nadal będę u boku tego mężczyzny. Czy wyrażam skruchę. Dobrze, pomyślę o tym co mi powiedzieliście, a potem dam znać Ojcu Wszechmogącemu. Was również zawiadomić?

PIETRO: (Uśmiechając się) Naturalnie! (Oddala się o kilka kroków)

KOBIETA: (Skacze na przeciw Pietra, obejmuje go z wdzięczności i całuje w policzek. Potem kieruje się w przeciwną stronę do Pietra. Zatrzymuje się jeszcze na chwilę, odwraca się, aby spojrzeć na Pietra, który się oddala.)

PIETRO: (Widząc, że z niziny zbliża się żwawym krokiem Angelo, jego wierny zwolennik, który zdyszany wspinaczką nagle się zatrzymuje) Co się stało, że przybywasz w takim pośpiechu?

ANGELO: Jestem zaniepokojony, ponieważ już od jakiegoś czasu cię szukam. Rinaldo di Gentile przybył do klasztoru Ducha Świętego i to właśnie tam cię oczekuje, aby przekazać na twoje ręce ważna wiadomość. Wydaje się, że sam władca Carlo II we własnej osobie chce złożyć ci wizytę. Chodźmy, zejdźmy natychmiast razem!

PIETRO: (Nie odpowiada, lecz zwraca się ku wzgórzu, gdzie znajduje się Klasztor Ducha Świętego)

ANGELO: Także kardynał Latino o ciebie pytał.

PIETRO: Dziękuję ci Angelo. Dziękuję, że po mnie przybyłeś.

ANGELO: (Nagle zatrzymuje się) Boże mój, wcześniej, zobaczyłem cię w objęciach tej kobiety. Ona cię całowała. To możliwe?

PIETRO: Możliwe!

ANGELO: (Idąc za Pietrem) Ci pielgrzymi podążają za tobą wszędzie, nawet tutaj wysoko w górach. A teraz wysłuchujesz również kobiety?

PIETRO: (Idąc w dalszym ciągu przed Angelo) To było ważne spotkanie. Powiedziałbym, że oświecające. Podwójne spotkanie, prawdę mówiąc. Kto wie, może nawet chciane przez Pana.

ANGELO: (Idąc za Pietrem) Jednak nasza reguła klasztorna, z resztą przez ciebie stworzona, pozwala nam teraz na kontakty z kobietami? Czy nie było to zawsze absolutnie zakazane?

PIETRO: (Nie odpowiada)

ANGELO: (Robi kilka kroków w milczeniu) Ty jesteś naszym Mistrzem, a zatem ja nie powinienem zgłaszać naszej Społeczności tego co się tu wydarzyło.

PIETRO: (Nie odpowiada)

ANGELO: (Robi jeszcze kilka kroków w milczeniu) Postępując jednak w ten sposób, tj. nie zgłaszając tego, wziąłbym udział w poważnym złamaniu naszych zasad. Jak mógłbym później żyć z tym sekretem?

PIETRO: (Nie odpowiada)

ANGELO: Rozumiesz Pietro, że nie możesz mnie o to prosić!

PIETRO: Spotkałem tę kobietę, która szukała mnie, ponieważ rozpaczliwie potrzebowała pocieszenia. Ja jej wysłuchałem i mam nadzieję, że chociaż trochę dodałem jej otuchy. Zatem, w ramach wdzięczności, ta kobieta dała mi jeden niewinny pocałunek w policzek, podczas gdy ja trzymałem ją w ramionach. Następnie pozwoliłem jej odejść. Lecz ty, właściwie dlaczego jeszcze do tej pory ją obejmujesz? (Robi kilka kroków w milczeniu) Wiedz bracie, że „Bóg dał nam w darze rozum, aby móc odróżniać dobro od zła”, lecz przede wszystkim wiedz, że „Kto jest bojaźliwy, nie pójdzie do Raju!”.

Caso LIDL? Ma diamo un nome alle cose!

0

Avete presente come si sente il poliziotto operativo quando viene mandato a dirigere il traffico? Ebbene, così mi sento io a dover trattare un polverone sollevato da una sparuta minoranza di connazionali annoiati dall’apparente calma che si vive in Polonia o desiderosi di salire alla ribalta cavalcando…un dondolo!

I fatti.

La nota catena di supermercati Lidl, fidandosi dei creativi della loro agenzia pubblicitaria, mette in onda uno spot per la promozione della settimana della cucina italiana, nel quale due noti cuochi della Tv polacca utilizzano una scena del Padrino ovviamente in modo parodico, per pubblicizzare un tipo di pasta. Ma il Padrino non era una saga americana? Sui social network, un numero di persone che non superano le dita delle mani, è riuscito a montare una polemica che riassunta in modo molto stringato puo’ essere così riassunta: Noi da italiani, ci indignamo nell’essere associati all’immagine trucida ed infamante del mafioso! Clap! clap! clap! In fondo, lo stereotipo pizza e pasta calza (o a qualcuno di noi non piace?) ma il mafioso no! E poi… in questo modo si scoraggia il turismo polacco diretto in Sicilia perché avrà paura di avere incontri ravvicinati del terzo tipo con personaggi vestiti di bianco e il sigaro in una mano e la lupara nell’altra? Ma quelli che scrivono codeste panzanate, sono mai stati in Sicilia? A quel punto mi sono ricordato che mi chiamo Buscema e che sono Siciliano (nun me ne futti nenti ca sa scriviri ca lettera minuscula!) e che ogni anno passo almeno un mese nella mia terra e che al liceo a Catania avevo i nipoti di Nitto Santapaola nella classe a fianco. Ed è allora che mi son ricordato di tutti i negozi di souvenirs a Taormina a Catania ma anche a Siracusa che vendevano parecchie delle loro magliette con frasi tipo “I love Mafia” e via discorrendo. Tutti i polacchi che ho ospitato in Sicilia, a partire dalla mia compagna, mi hanno letteralmente obbligato ad un pellegrinaggio per visitare Corleone convinti di annusare o percepire le fascinose (per loro, si intende) trame della mafia. Beh lasciamoglielo credere! A Los Angels paghiamo cari biglietti per visitare gli Studios? e allora creiamo anche un filone turistico legato a questa parte triste della storia siciliana e non solo. Facciamo entrare un po’ di piccioli nelle tasche prosciugate del turismo siciliano. Ma non eravamo un popolo anche autoironico? Accettiamo anche in maniera obiettiva, con lo stesso metro di giudizio, la gag di Zelig che ironizza sul cinema polacco e su una presunta inespressività dei polacchi? Vi risulta che la comunità polacca abbia scomodato l’Ambasciata Polacca a Roma? Il sopracitato sparuto gruppo invece lo ha fatto, obbligando, con un certo imbarazzo, la nostra sede diplomatica ad una cortese risposta che pubblichiamo:

“La ringraziamo molto per averci segnalato la campagna pubblicitaria della LIDL, che utilizza un luogo comune discutibile e, in termini di marketing pubblicitario, fin troppo sfruttato. Mettere in relazione il nostro Paese, o quanto meno la nostra cucina, con il fenomeno criminale mafioso è sicuramente cosa inappropriata e disdicevole.

L’Ambasciata d’Italia insieme alle altre istituzioni italiane presenti in Polonia si impegna quotidianamente per scardinare e smentire luoghi comuni e associazioni semplicistiche che non rispecchiano la complessità della storia e della realtà del nostro Paese.”

 

Per completezza dell’informazione, Gazzetta Italia ha cercato di capire attraverso un sondaggio con un campione di cento persone quale fosse la reale reazione di cittadini polacchi e italiani misti. Il 75% delle persone interpellate ha ritenuto lo spot in questione non lesivo della reputazione degli italiani, un 20% lo riteneva lesivo ed un 5% era incerto. Pertanto, ricollegandomi al titolo nella parte “diamo un nome alle cose” allora.. più che “il caso Lidl” … “la voglia di fare casino col pretesto di Lidl”.

Alla prossima, se Dio vuole.

Ps: ecco il link dello spot

 

Falcone – według Karola Wojtyły męczennik naszego stulecia

0

W tym artykule pragniemy zwrócić uwagę na szlachetną inicjatywę, wysuniętą przez prof. Losito, aby upamiętnić śmierć Giovanniego Falcone, który stał się symbolem walki z mafią.

Pod patronatem Ambasady Włoskiej w Warszawie (a także prezydenta Włoch, Giorgio Napolitano) i przy wsparciu Uniwersytetu Warszawskiego oraz Uniwersytetu w Aquili, 8 listopada w Warszawie odbyła się interesująca konferencja na temat walki z mafią. Uczestniczyli w niej, oprócz Ambasadora Włoch w Polsce, Riccardo Guariglia, także takie osobistości, jak Grasso, Sidoti, prokurator Prestipino, a także Pani adwokat Maria Falcone – siostra zmarłego Giovanniego.

Dla mnie osobiście, jako dla Sycylijczyka, było to bardzo ważne świadectwo tego, że te straszne lata włoskiej historii stały się punktem zwrotnym w walce z mafią i jej ewentualną obecnością w aparacie państwowym. Aula na Uniwersytecie była wypełniona przez polskich studentów, którzy podczas zabierania głosu wykazywali się bardzo dobrą znajomość języka włoskiego.

Według mnie, najbardziej poruszające było przemówienie antymafijnego prokuratora Grasso, który, unikając retoryki, przedstawił bardzo jasno i z dużą empatią ludzką stronę sędziego, jakim był Giovanni Falcone. Wykonywał on bowiem ten niebezpieczny zawód, naigrywając się z ciągłego niebezpieczeństwa, na jakie byli narażeni śledczy, tacy jak właśnie Falcone i Borsellino oraz ich ochrona.

Na koniec przemówienia Grasso (zapraszamy do wysłuchania go na naszej stronie internetowej), doczekał się długiego, wzruszającego i szczerego aplauzu ze strony zgromadzonej na sali publiczności, która wstała z miejsc (Rektor powiedział, że taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy), jakby chcąc pokazać, że choć wielu z nich nie było jeszcze nawet na świecie w czasie, gdy miały miejsce te straszne wydarzenia, to jednak zrozumieli i docenili poświęcenie dla lepszej przyszłości.

Gazzetta Italia była obecna z własnymi kamerami i zdała obszerną relację ze zdarzenia także w internecie. Każdy, kto chce odsłuchać ponownie całego wystąpienia, może to zrobić na stronie internetowej www.gazzettaitalia.pl

Profesor Losito odpowiedział nam w następujący sposób na pytanie, jak ważna jest pamięć o Giovannim Falcone.

,,Giovanni Falcone oraz Paolo Borsellino poprzez swoje poświecenie dali nam pochodnię, a naszym obowiązkiem jest nieustannie podtrzymywać i podsycać jej płomień. To właśnie znakomicie i bezustannie robi Fundacja Giovanniego i Franceski Falcone, której prezesem jest prof. Maria Falcone”.

Jak wiemy, z Giovannim Falcone zginęli w tragiczny i okrutny sposób, w jak dotąd w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach (także na gruncie sądowym śledztwo zostało niedawno wznowione) jego żona Francesca i trzech członków ochrony. Wkrótce potem ten sam los spotkał Paolo Borsellino. Papież Karol Wojtyła dopisał ich oboje do listy męczenników XX wieku. Jest to wydarzenie bardzo ważne i nie wszystkim znane, a przypomniał o nim w Krakowie Kardynał Stanisław Dziwisz, podczas spotkania, które odbyło się 7 listopada w Arcybiskupstwie z Prokuratorem Pietro Grasso i jego żoną Marią Fedele, co było możliwe dzięki Włoskiej Konsul Honorowej w Polsce, Pani Annie Boczar Trzeciak.

Kolejnym powodem, dla którego nigdy nie ustaniemy w naszych staraniach, jest międzynarodowy wymiar walki przeciwko przestępczości mafijnej, którą Giovanni Falcone prowadził wraz ze Stanami Zjednoczonymi, współpracując z FBI i amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, walcząc o ekstradycję do Włoch don Masino, to znaczy Tommaso Buscetta: pierwszego skruszonego przestępcy, współpracownika wymiaru sprawiedliwości, który zeznawał przeciwko Cosa Nostra podczas wielkiego procesu prowadzonego w Palermo z Pietro Grasso w roli sędziego pomocniczego. W Warszawie ten aspekt o wciąż ogromnym znaczeniu został podkreślony przez Richarda Martina, prokuratora w słynnym przypadku międzynarodowego przemytu narkotyków, znanym jako pizza connection. To on z Louisem Freeh i Rudolphem Giulianim stworzył rewelacyjny zespół śledczych i sędziów o niewyobrażalnym znaczeniu. I żeby zakończyć słowami kryminologa Sidoti:

,,Podczas spotkania w Warszawie można było zauważyć, że istnieją różne sposoby prezentowania antymafii. We Włoszech bardzo widoczna jest antymafia, tworzona przez Antonio Ingroia, Marco Travaglio, Michele Santoro, Antonio Di Pietro, którzy od wielu lat prowadzą intensywną kampanię na rzecz śledztw, uwrażliwienia na problem i zawiadamiania o popełnianiu przestępstw. Nie są oni sami: wiele różnych wersji antymafii stanowi idealne dziedzictwo wielu Włochów i Amerykanów włoskiego pochodzenia. Spotkanie Pietro Grasso, Marii Falcone, Michele Prestipino w tym samym dniu wskazuje, że jest również ta antymafia, nieprzypadkowo poprzedzona przesłaniem gratulacji od Prezydenta Republiki. Spotkanie w Warszawie nie było tylko kolejnym spotkaniem poświęconym tematyce mafii, ale również międzynarodowym znaczeniu naszej włoskiej narodowości, często nierozumianej i niedocenianej. Mówi się, że Włochy to kraj mafii, ale to właśnie w Warszawie widzieliśmy najbardziej sławne osobowości włoskiej antymafii”.

Nasze gratulacje dla wszystkich tych, którzy pozwolili na to, aby spotkanie w Warszawie doszło do skutku.