Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 85

Florencja, czyli podróż wehikułem czasu!

0

Włoskie miasta zdecydowanie nie należą do banalnych. Można nazwać je pewnego rodzaju wehikułem czasu, który pozwala nam przenieść się w przeszłość,  lub zwierciadłem, ukazującym nam przeszłe epoki na tle nowoczesnej teraźniejszości. Pewnym jest, że dają nam możliwość zanurzenia się w zupełnie innej, zachwycającej rzeczywistości, w której pragnęłoby się pozostać. Spacerując po Florencji warto zdać sobie sprawę, że wśród milionów stóp depczących florencki bruk, część śladów należy do stąpających niegdyś po nich Dantego Alighieri czy Michała Anioła, ponieważ wówczas zatrzymujemy się, oddychamy pełną piersią i, rozglądając się dookoła, prawie odczuwamy ich obecność. Spoglądamy na Florencję zupełnie innym okiem, a nasza wizyta nabiera zupełnie innego charakteru. 

Niesamowitą rzeczą we Włoszech jest fakt, że zawsze wychodząc z budynku stacji kolejowej, kierując się intuicją można dotrzeć do turystycznego celu, czyli centrum miasta. Mekką florenckich turystów jest przede wszystkim Piazza del Duomo, na którym znajduje się Cattedrale di Santa Maria del Fiore, jedna z największych świątyń chrześcijańskich, zbudowana na miejscu wcześniejszej Katedry Santa Reparata z IV wieku. Ogrom świątyni robi wrażenie na każdym zwiedzającym i mimo wielu prób i chęci, ciężko było mi objąć ją całą obiektywem aparatu. Warto zwrócić również uwagę na szczegóły fasady (pierwotnie zaprojektowanej w stylu gotyckim, jednak jej obecny wygląd w stylu neogotyckim jest efektem dziewiętnastowiecznych przeróbek), wykonanej z marmuru. Na szczycie Santa Maria del Fiore znajduje się ogromna kopuła zaprojektowana przez Filippo Brunelleschiego, na którą można się wspiąć, aby podziwiać zachwycającą panoramę całego miasta i na której wzorował się sam Michał Anioł projektując kopułę Bazyliki św. Piotra. Na placu, obok świątyni, znajduje się również dzwonnica Giotta i baptysterium św. Jana, po którego wschodniej stronie znajdują się wykonane z brązu i pozłacane Drzwi Raju, (nazwane tak przez Michała Anioła, natomiast wykonane przez Lorenzo Ghibertiego w I poł. XV w.) na których znajdują się płaskorzeźby przedstawiające sceny ze Starego Testamentu.

Natomiast najważniejszym punktem na mapie Florencji, bez którego wizyta w tym mieście nie może się zakończyć, jest Piazza della Signoria, nazwana także sercem Florencji. Znajdują się tam bowiem sławne Palazzo Vecchio, a także Galeria Uffizi, jedno z najsławniejszych muzeów, w którym podziwiać możemy między innymi dzieła Leonarda Da Vinci, Caravaggia, Cimabue, a także Rubensa czy Rembrandta. Przed Palazzo Vecchio stoi między innymi kopia posągu Michała Anioła, Dawid, który uzmysławia nam nieskończoność potencjału ludzkich możliwości w tworzeniu dzieł sztuki, którą, wydawać by się mogło, w dzisiejszych czasach niemożliwym jest odnaleźć. Z Piazza della Signoria już tylko parę kroków dzieli nas od najsławniejszego mostu w Toskanii, czyli Ponte Vecchio. 

Przechodząc przez Ponte Vecchio czuję się prawie jak na Ponte Rialto (co prawdopodobnie było tylko złudzeniem przez ślepą miłość, jaką darzę Wenecje i całkowite jej oddanie, przez które mam wrażenie, że wszystkie inne miasta tworzone są na jej obraz i podobieństwo): idąc środkiem mostu po obu stronach kłaniają się ku nam i mnożą butiki jubilerów, natomiast gdy zdecydujemy się na spacer jedną z jego zewnętrznych stron, możemy podziwiać rzekę Arno i towarzyszące jej po bokach florenckie kamieniczki. Widok ten jest niesamowicie piękny i romantyczny o zachodzie słońca, dzięki któremu woda i palazzi są oświetlane ciepłym, pomarańczowym światłem.  

Na koniec perełka dla miłośników literatury pięknej, zwłaszcza dawnej i zwłaszcza włoskiej. Przy via Santa Margherita, w kamienicy, w której ponoć urodził się jeden z najsławniejszych twórców literatury włoskiej, znajduje się muzeum Casa di Dante, poświęcone życiu i twórczości autora „Boskiej Komedii”. Dodatkową ciekawostką jest fakt, iż na bruku przy kamienicy wyrzeźbiona została twarz samego Dantego, którą jednak dostrzec można dopiero po oblaniu jej wodą. 


Aby rzucić ostatnie spojrzenie na całą Florencję, warto udać się na oddalone nieco od centrum Piazzale Michelangelo, poświęcone Michałowi Aniołowi, którego Florentczycy widocznie sobie upodobali. Na placu znajduje się kolejna kopia sławnego posągu Dawida, otoczonego kopiami czterech alegorii z Kaplicy Medyceuszy.  Jednak rzeczą, która zapiera dech w piersiach nie jest ów posąg, a panorama całego miasta, jaka rozpościera się przed oczami zwiedzających. Oddając w ten sposób ostatnie spojrzenie na miasto warto uznać je za obietnice rychłego powrotu, bo Florencja to jedno z miast, które odkrywa się powoli i niekiedy przypadkiem, a jeden dzień to zdecydowanie za mało, aby w pełni zobaczyć i docenić to miasto, które każdy miłośnik sztuki, architektury, literatury i wszystkiego, co włoskie powinien odwiedzić. 

Dzieła Alexa Urso ogląda się od środka

0

Alex Urso, artysta z Marche, urodzony w 1987 roku, żyje i pracuje między Mediolanem a Warszawą.
Tak o jego sztuce mówi Solidea Ruggiero:

Ciągła potrzeba przemieszczania się pomiędzy różnymi środkami wyrazu ze świadomością, że to właśnie ich różnorodność zawiera w sobie artystyczną wiarygodność całości, jak gdyby każde nowe rozwiązanie powiązane było z kolejnym. Dostrzec sens i skłonić się ku różnorodności interpretacji.  Widz powinien uzmysłowić sobie, że to, czego jest świadkiem nie może być oglądane tylko w sposób frontalny, ale także domaga się uwagi ze wszystkich stron. Nie wystarczy na nie patrzeć, trzeba je dostrzec. Dzieła Alexa Urso ogląda się od środka. 

Podstawowym elementem prac jest mała alkowa, której wyraz nadaje scenografia wykonana z zużytych przedmiotów (przez innych nazywanych „odpadami”), które Alex czyści i ożywia, tworząc obrazy pełne dynamiki i sugestii, pełne rozbrajających podtekstów, surrealistyczne, wykończone starannie, z największą z możliwych precyzją. Wszystkie prace Urso są personifikacją pewnej myśli splecionej z niezwykłym liryzmem, który za każdym razem nadaje postaciom coraz to innego wyrazu. Sam artysta ma wykształcenie filozoficzno-literackie i artystyczne, niezwykle przydatne dla jego twórczości (najpierw ukończył literaturę współczesną na Uniwersytecie w Maceracie, a następnie malarstwo na ​​Akademii Sztuk Pięknych w Mediolanie). Techniki artystyczne, jakimi operuje są jakże odległe od malarstwa klasycznego, które, jak sam artysta twierdzi, „blokuje mnie, określa, wyznacza mi granice przestrzeni i formatu. Płótno mnie odrzuca. Przedmioty mnie wzywają.” Sztuka Alexa to szaleńcze poszukiwanie zużytych materiałów, porzuconych tylko dlatego, że nie są już takie, jak przy pierwszym użyciu. Młody artysta montuje, miesza, wygina i przywraca je do życia, tworząc z nich asamblaże i kolaże, które stają się mostem pomiędzy codziennością a jego intymnością, pomiędzy jego myślą osobistą i tą uniwersalną. 

Od mikroświatów z kartonów Vanitas (2012), poprzez drewniane skrzynki z Become Nature (2013) lub Escape from a picture (2014), po asamblaże I’m a bird now (2014), w których, wbrew łagodnej scenografii szeregu wypolerowanych gałęzi i wyciętych ręcznie ptaków z papieru, przedstawia sprzeczność natury i człowieka, a także rozdźwięk między fikcją a rzeczywistością. Artysta nadaje nowe znaczenia przedmiotom i, poprzez różnorodne kompozycje warstw materiałów z różnych tworzyw,  przedstawia je w kontekstach odchodzących od przyjętych schematów i obalających istniejące stereotypy. Alex, wykorzystując głębię tradycji świata teatrzyków, nadaje dziełu nowoczesną trójwymiarowość estetyczną, pełną surrealizmu przemawiającego za subiektywnością interpretacji. 

Artysta uwielbia gry z wycinkami cytatów lub postaciami sławnych mistrzów, aby stworzyć dyskusję na temat znaczenia przeszłości, ukazując w ten sposób nowe spojrzenie i nadając znaczenie „innym”, czyli tym, których zazwyczaj nie dostrzegano (tak, jak w zbiorze dzieł Musée de l’oubli (2014), w którym składa hołd nieznanemu francuskiemu artyście, zapomnianemu lub nigdy nie odkrytemu przez zinstytucjonalizowany system kultury). W pracach Urso, sens poszukiwania staje się metaforą, a spojrzenie artysty, pełne zainteresowania, patosu i  spontanicznej naturalności, jest jednocześnie główną podstawą jego prac. Urso potrafi nadać nowe znaczenie znalezionym zużytym przedmiotom poprzez ciągłe zestawianie skojarzeń, które krążą nieustannie pomiędzy tym, co realne i wyobrażone. Przechodzi od obserwacji utartych stereotypów po osobisty światopogląd, zachęcając widza do dialogu, uczestnictwa, do spotkania z dziełem sztuki, które przede wszystkim jest niczym innym, jak doświadczeniem.

Spaghetti: od neolitu do kosmosu!

0

Od Chin sprzed 6 tysięcy lat, aż po księżycową misję Apollo 11, w 1969 roku, spaghetti zdołało przebyć długą drogę. W 2005 roku podczas wykopalisk prowadzonych wzdłuż Żółtej Rzeki archeolodzy odnaleźli miskę spaghetti z prosa pochodzącego z późnego neolitu: jest to bez wątpienia najstarsze takie odkrycie, nie wiemy jednak czy powoli podróżowało ono Jedwabnym Szlakiem, czy zostało ponownie odkryte na Bliskim Wschodzie, aby później dotrzeć do Europy. Pewnym jest natomiast, że to Arabowie, poprzez Sycylię, wprowadzili je do Włoch: w 1054 roku geograf al-Idrisi pisze, że niedaleko Palermo spaghetti produkuje się dla spożycia lokalnego oraz na eksport. Stamtąd na pokładzie statków podróżowało wzdłuż szlaków handlowych i rzeczywiście, odnajdujemy je w Genui. Stosunkowo późno, gdyż pomiędzy XVI a XVII wiekiem, dociera do Neapolu, dzisiejszej stolicy włoskiego makaronu. Równie późne jest użycie doprawionych pomidorów.

Makaron przez wiele wieków jadło się z masłem, startym serem i przyprawami (mieszanka składająca się z pieprzu, cynamonu, gałki muszkatołowej, goździków i imbiru), pierwszy przepis na spaghetti z pomidorami pochodzi dopiero z 1839 roku, nieprzypadkowo, z Neapolu. Teraz, ostatecznie po połączeniu arabskiego makaronu, amerykańskiego pomidora i bazylii pochodzącej z Indii otrzymujemy danie, które jest symbolem kuchni włoskiej, podczas gdy z Włoch w rzeczywistości wywodzi się jedynie tarty parmezan. Geniusz Włochów polegał zatem na połączeniu rzeczy pochodzących z najróżniejszych części świata. 

Również słowo spaghetti jest późne, zaczyna rozpowszechniać się dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Wcześniej mówiło się o vermicelli (vrimzlish w yddish). Były one wyrabiane ręcznie, stosunkowo krótkie i duże. Spaghetti jakie znamy dzisiaj rozprzestrzenia się dopiero za pomocą maszyn przemysłowych ponieważ, aby przepuścić ciasto przez okrągłe dziurki potrzeba użycia dużej siły. Słowo vermicelli zostaje porzucone kiedy włoscy emigranci w Stanach Zjednoczonych Ameryki zaczynają je eksportować. Rozpowszechnienie na rynku amerykańskim little worms (małych robaków, czyli dosłownego tłumaczenia vermicelli) byłoby marketingową katastrofą, dlatego też wybrano słowo alternatywne. Natomiast ono, odniosło ogromny sukces, tym bardziej, że w USA zostało wynalezione jako «typowo włoskie» danie – spaghetti and meatballs – nieistniejące we Włoszech. I właśnie ta amerykańska wersja spaghetti, należycie liofilizowana stanowiła część diety Neila Armstronga i Buzza Aldrina kiedy 50 lat temu udali się na księżyc. 

***

Alessandro Marzo Magno

Pigułki kulinarne to nowa rubryka mająca na celu pogłębienie wiedzy na temat historii kuchni, prowadzona przez dziennikarza i pisarza Alessandro Marzo Magno. Po tym jak przez prawie dekadę pełnił funkcję kierownika spraw zagranicznych w jednym z tygodników ogólnokrajowych, poświęcił się pisaniu książek opublikowanych przez ważne wydawnictwa, oraz w niektórych przypadkach – przetłumaczonych na wiele języków. W sumie wydał ich 17, a jedna z nich „Il genio del gusto. Come il mangiare italiano ha conquistato il mondo” (wł. „Geniusz smaku. Jak włoskie jedzenie zdobyło świat”) przypomina historię najważniejszych włoskich specjałów gastronomicznych. Uczestniczy w transmisjach telewizyjnych w stacjach publicznej telewizji włoskiej. 

Książkę „Genio del gusto” można zakupić tutaj.

Pisze się qual è czy qual’è?

0

Postarajmy się znaleźć odpowiedzi na następujące zagadki i ciekawostki językowe:

Pisze się qual è czy qual’è?

Jest to błąd często popełniany również przez wielu Włochów. Absolutnie BEZ apostrofu. Piszemy qual è i to z bardzo prostego powodu. W tym przypadku wypadnięcie ostatniej samogłoski wyrazu „quale” spowodowane jest apokopą (zanikiem głoski w wygłosie), a nie elizją (opuszczeniem wygłosowej samogłoski lub końcowej sylaby wyrazu przed samogłoską nagłosową następnego wyrazu – przyp. tłum.).

Pisze się un po’ czy un pò?

Również i to jest dość powszechny błąd. Piszemy un po’, z apostrofem. Po’ to skrót wyrazu poco (mało). Ktoś mógłby teraz zauważyć, że dopiero co powiedzieliśmy (w przypadku quale), że gdy dokonujemy skrótów, nie stosujemy apostrofu. Cóż, chodzi tu o wyjątek…

Jak pisać – łącznie czy oddzielnie?

Podajmy przykłady wyrażeń lub słów pisanych łącznie i tych zapisywanych oddzielnie. Chodzi tu o wyrazy często bardzo trudne do przetłumaczenia na język polski (dlatego też nie podajemy tutaj żadnych ekwiwalentów polskich – w dużej mierze zależą one od kontekstu, w którym dany wyraz został użyty). Źródłem poniższej listy jest strona Accademii Della Crusca. 

Piszemy oddzielnie:

a fianco, a meno che, a posto, a proposito, al di là, al di sopra, al disopra, al di sotto, al disotto, all’incirca, d’accordo, d’altronde, in quanto, l’altr’anno, per cui, poc’anzi, quant’altro, senz’altro, tra l’altro, tutt’altro, tutt’e due, tutt’oggi, tutt’uno

Piszemy łącznie:

abbastanza, affatto, allora, allorché, almeno, altrimenti, ancorché, apposta, appunto, benché, bensì, chissà, davanti,
davvero, dinanzi,dinnanzi, dopodomani, dovunque, ebbene, eppure, fabbisogno, finché, finora, giacché, infatti, inoltre,
invano, invero, laggiù, malgrado, neanche, nemmeno, neppure. nonché, oppure, ossia, ovvero, ovverosia, perciò,
perfino, pertanto, piuttosto, poiché, pressappoco, purtroppo, quaggiù, qualcosa, qualora, quassù, ebbene, seppure,
sicché, siccome, sissignore, soprattutto, sottosopra, talmente, talora, talvolta, tuttavia, tuttora

Wyrażenia z kolorem rosso (czerwonym):

  • Rosso di sera, buon tempo si spera. (dosł. Czerwony wieczór daje nadzieję na dobrą pogodę.) Jest to przysłowie wyrażające dobre życzenie. Na ogół jeśli podczas zachodu słońca możemy zaobserwować na niebie głównie kolor czerwony, mówimy, że kolejny dzień będzie piękny i słoneczny. 
  • Un film a luci rosse. (dosł. Film „o czerwonych światłach”.) – mówimy tak o filmie z podtekstem erotycznym.
  • Diventare rosso (come un peperone). (dosł. Stać się czerwonym jak papryka.) Kiedy czerwienimy się ze wstydu lub złości, również gdy (podczas opalania) spalimy się na słońcu. 
  • Il mio conto è in rosso. (dosł. Moje konto jest czerwone.) Mam na koncie debet.
  • Avere gli occhi rossi. (dosł. Mieć czerwone oczy.) W następstwie płaczu. 
  • Vedere rosso. (dosł. Widzieć na czerwono.) Odczuwać wściekłość.
  • Le camice rosse. (dosł. Czerwone koszule.) Historycznie – garibaldczycy, osoby walczące u boku Garibaldiego. 
  • Essere bianco e rosso. (dosł. Być biało-czerwonym.) Cieszyć się dobrym zdrowiem.

Wyrażenia i przysłowia ze słowem gatto (kot):

  • Essere agili come un gatto. (dosł. Być zręcznym/zwinnym jak kot.) Kot to zwierzę potrafiące wszędzie wskoczyć i wszędzie się wdrapać.
  • Essere come il gatto e l’acqua bollita. (dosł. Być jak kot i wrząca woda.) Za nic się nie zgadzać, nie dogadywać, odczuwać wobec siebie antypatię i niedopasowanie. Wyrażenia tego można również użyć w celu podkreślenia czyjegoś lęku przed czymś (koty bardzo boją się wody, a co dopiero wrzącej!).
  • Essere come il gatto e la volpe. (dosł. Być jak kot i lis.) Gdy mowa o dwóch indywiduach wzajemnie sobie pomagających w dokonywaniu czegoś nieuczciwego.
  • Essere quattro gatti. (dosł. Być czterema kotami.) Być w marnej liczbie, na przykład: alla riunione eravamo in quattro gatti. (= podczas spotkania byliśmy [jedynie] we czwórkę.)

Kalorie przechodzą na emeryturę

0
It's time to loose some weight! Diet time!

Chcesz zrzucić kilka zbędnych kilogramów? To nie lada wyzwanie. Aby schudnąć trwale i bez efektu jojo, dbając przy tym o nasz organizm, powinniśmy być gotowi na stawienie czoła poważnemu i czasochłonnemu zobowiązaniu. Wymaga ono chęci zmiany i uświadomienia sobie naszych nawyków i sposobu odżywiania. To wybory, które mogą kosztować wiele wysiłku, ale z czasem przynoszą fantastyczne wyniki, a nasze ciało i zdrowie odzyskują pełną harmonię.  

Przez lata liczba kalorii była punktem odniesienia każdej diety, byliśmy sterroryzowani przez cukry i tłuszcze. Nawet jeśli w szkole nie byliśmy mocni z matematyki, to w konfrontacji z talerzem (i wagą) jesteśmy w stanie wykonać wszelkie możliwe obliczenia, aby nie przekroczyć dziennego zalecanego spożycia kalorii! 

Pomimo to wszyscy widzą nieskuteczność nawet najbardziej popularnych diet. Wina z pewnością leży po stronie niewłaściwego, siedzącego trybu życia, sposobu odżywiania i spożywania żywności przetworzonej i rafinowanej. Ponadto kwestia ograniczenia kalorii jako jedyne rozwiązanie proponowane dla osób z nadwagą, także bywało przyczyną problemów: nasza uwaga błędnie skupiała się na wartości energetycznej produktu bardziej niż na jego jakości.
Teraz kalorie mogą w końcu przejść na emeryturę: zaczynamy myśleć o innym odżywaniu i mniejszych, ale za to bardziej różnorodnych porcjach. 

Już w latach 60-tych rozwinęła się teoria istnienia pewnego tajemniczego hormonu wydzielanego przez komórki tłuszczowe, który byłby w stanie przesyłać informacje o stanie energetycznym organizmu do podwzgórza. Istnienie tego hormonu o nazwie leptyna, zostało potwierdzone w 1994 roku przez J. Friedmana.

Dzięki leptynie, tkanka tłuszczowa (czyli nasze rezerwy tłuszczu) komunikuje się z naszym mózgiem (ale też z mięśniami i układem odpornościowym) i ostrzega o konieczności oszczędzania lub zużycia energii organizmu.
Gdy zapasy tłuszczu zwiększają się, komórki tłuszczowe przyśpieszają produkcję leptyny, aby zasygnalizować podwzgórzu, że należy ograniczyć spożycie żywości. Leptyna zmniejsza uczucie głodu   i zwiększa wydatkowanie energii, przyczyniając się do zmniejszenia masy ciała i tkanki tłuszczowej.
I odwrotnie, jeśli rezerwy tłuszczu maleją, te same komórki tłuszczowe ograniczają produkcję leptyny aby poinformować podwzgórze, że należy zwiększyć spożycie pokarmów i zmniejszyć zużycie energii. 

Rozwiązaniem nie jest więc zmniejszenie lub zwiększenie spożywanych kalorii. Aby osiągnąć idealną wagę, ważnym jest, aby podwzgórze wysyłało sygnał „zużycia”, tak aby stopniowo poziom tłuszczów i mięśni w organizmie wyrównał się. 

Najważniejszym sygnałem do uruchomienia podwzgórza jest odpowiedni wkład energii. Metabolizm jest aktywny tylko w sytuacjach, kiedy jesteśmy zrelaksowani i nasze samopoczucie jest dobre. Jeśli jestem głodny i nie jem, wywołuję tym samym sygnał niedoboru: organizm stara się oszczędzić rezerwy tłuszczowe organizmu i gromadzi je dalej, przewidując ciężkie czasy! 

Jedzenie bez ograniczeń oznacza konieczność zwrócenia większej uwagi na jakość naszej diety: różnorodność składników, dużo owoców i warzyw, w których naturalne cukry są wyrównane przez błonnik i witaminy. Poza tym, produkty pełnoziarniste, rośliny strączkowe, nasiona roślin oleistych: wszystkie pokarmy, o których zapominamy.

Innym ważnym sygnałem, który powoduje, że podwzgórze rozpoczyna proces zużywania energii, jest codzienna aktywność fizyczna. Gdy jesteśmy w ruchu, nasz organizm otrzymuje informację, że wszystko jest w porządku, a pokarm zostanie pozyskany, w związku z czym nie ma potrzeby gromadzenia rezerw. 

Podsumujmy w skrócie kluczowe zasady, których powinno się przestrzegać:

  • Przywiązujmy większą wagę do jakości żywności, a nie kalorii: 100 kalorii pochodzących z owoców to nie to samo, co 100 kalorii pozyskanych po spożyciu ciastek! Nasza uwaga powinna skupić się na składnikach odżywczych pożywienia.
  • Śniadanie jest silnym sygnałem utraty wagi: istnieją badania, które pokazują, że przy zachowaniu równowagi kalorycznej można schudnąć łatwiej spożywając regularnie śniadania i unikając objadania się podczas kolacji.
  • Celujmy w pokarmy sycące, o wysokiej zawartości błonnika, takie jak rośliny strączkowe, produkty pełnoziarniste, owoce, warzywa, orzechy. Żujmy długo i znajdźmy czas na to, aby zjeść w spokoju i móc posłuchać, co mówi nam nasz żołądek, zamiast myśleć o konieczności zaplanowania dokładnej ilości pokarmów jaką powinniśmy zjeść. 
  • Jedz mądrze: żywność bogatą w węglowodany złożone, błonnik i składniki odżywcze, niskokaloryczną i w niskiej cenie, a także całkowicie wolną od cholesterolu.
  • Jedz często: trzy główne posiłki (śniadanie, obiad i kolacja) muszą zawierać odpowiednią ilość węglowodanów i białka, a między nimi znajdź czas na dwie przekąski (rano i po południu) tylko w postaci owoców lub warzyw.
  • Uprawiaj sport. Aktywność fizyczna nie musi być intensywna, ale stała. Siedzący tryb życia nie jest neutralny dla naszego zdrowia, może wręcz doprowadzić do spowolnienia metabolizmu. 

Tak jak już wam powiedziałam, zrzucenie kilogramów to poważne wyzwanie, które jednak niesie za sobą wspaniałe rezultaty: poprawa jakości życia, osiągnięcie i utrzymanie idealnej wagi, bez konieczności rezygnowania z ulubionych smaków i przyjemności z normalnego życia społecznego. 

Mozaiki czar

0

W regionie Friuli-Wenecja Julijska jest wiele miast, które kryją w sobie cenny dorobek minionych czasów. Od dawnych wieków aż po dzień dzisiejszy napotykamy tam pracochłonną, a jednocześnie bardzo piękną dziedzinę artystycznego rzemiosła. Chciałabym zwrócić uwagę na kilka miejsc, do których warto wstąpić, będąc w tym regionie Italii.

Najważniejszym jest na pewno Akwileja – miasto założone przez Rzymian w 181/180 r. p.n.e. W IV w. n.e. było siedzibą biskupstwa. Jeden z ówczesnych kronikarzy uznał je za tak samo ważne jak Rzym czy Mediolan. Dopiero później powstały Wenecja i Grado – narodziły się jako skupiska żyjących poza domem mieszkańców Akwilei, która to stała się przedmiotem kolejnych wrogich najazdów, aż ostatecznie dzieła zniszczenia dokonali w niej Longobardowie.

Akwileja wpisana jest dziś na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO ze względu na największą zachowaną mozaikę wczesnochrześcijańską pochodzącą z IV w. Nie sposób opisać słowami tego piękna widocznego na posadzce katedry zbudowanej na fundamentach jeszcze starszej świątyni. Misterna praca wielu ludzkich rąk… Cóż za wspaniałość! Niech dopełnieniem moich słów będą zdjęcia umieszczone w tym artykule. Mozaiki podłogowe są unikatem. Przedstawiają m.in. elementy roślinne i zwierzęce, będące skutkiem mieszania się symboliki rozwijającego się wyznania – chrześcijaństwa, z elementami pogańskimi. Na szczególną uwagę zasługuje misternie oddana fauna morska. Na mozaice znajdują się przedstawienia postaci ludzi, zwierząt i roślin ujęte w geometryczne wzory. Również w  dzwonnicy odkryto pozostałości mozaiki. Wchodząc na samą górę, możemy podziwiać widok na miasto. 

Od katedry odchodzi obsadzona cyprysami droga o nazwie Via Sacra, która prowadzi do ruin rzymskiego portu rzecznego. Trzeba ocalić od zapomnienia te skarby naszej przeszłości, do czego – mam nadzieję – przyczyni się niniejszy artykuł. Nie polecam tego szczególnego miejsca jedynie pasjonatom historii sztuki czy archeologii. Chciałabym zachęcić do wizyty tutaj każdego, kto gotów jest na przygodę w odkrywaniu wspaniałości tego świata, będących w końcu dziedzictwem naszej kultury.

Kolejnym miastem, na które chciałabym zwrócić uwagę i zatrzymać się na dłużej w moich wspomnieniach, jest Spilimbergo. Również i ono znane jest jako miasto mozaiki, a dodatkowo należy do najładniejszych miasteczek ziemi friulijskiej. Znajdująca się tutaj słynna szkoła mozaiki “Scuola Mosaicisti del Friuli” w 2012 roku obchodziła 90 lat istnienia. Zauroczyć się tym przepięknym zakątkiem Włoch to mało powiedziane; tutaj chce się zostać! Przechadzając się po korytarzach wspomnianej szkoły, nie mogłam oderwać wzroku od prac wykonanych przez uczniów. Sztuka ta ciągle się rozwija, widzimy zarówno dzieła sakralne, jak i nowoczesne, które zachwycają kolorystyką, pomysłami i różnorodnością form. Wchodząc do pustych klas, mogłam na spokojnie przyjrzeć się pozostawionym w nich na czas wakacji pracom, wyposażeniu sal oraz materiałom używanym do produkcji tych niezwykłych dzieł. Już na zawsze to miasto będzie dla mnie nosiło miano „zaczarowanego”. Przechadzając się jego uliczkami, musimy dokładnie patrzeć, aby nie przegapić miejsc, skrywających te wspaniałe skarby sztuki. A jest ich wiele… Kto zdecyduje się na wizytę tutaj, poczuje się tak, jakby czas w tym miejscu się zatrzymał – oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Ostatnim przystankiem, na który chciałabym zwrócić uwagę, jest Cividale del Friuli. Według tradycji zostało ono założone w 50 r. p. n. e. przez Cezara. Na pewno nikt nie pożałuje wizyty w tym mieście, które znajdowało się pod panowaniem rzymskim, longobardzkim, pod rządami Franków oraz Republiki Weneckiej. Warto wstąpić do Muzeum Archeologicznego, posiadającego jeden z największych we Włoszech zbiorów poświęconych Longobardom. Poza tym również i tutaj będziemy mogli podziwiać przepiękne mozaiki. Jedna z nich nosi tytuł „Mosaico con divinità marina” [da domus romana – Cividale del Friuli, Casa Nussi (I-II sec. d.C.)] – pozostawiła ona we mnie przepiękne wspomnienie o tym małym, ale jakże urokliwym miasteczku.

Podsumowując: mozaiki czar ciągle działa. Jest obecny w wielu miejscach na terenie Włoch. Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić niejedną osobę do odwiedzenia przedstawionych wyżej zakątków. Warto zwracać uwagę na piękno, które obecne jest wokół nas.

Makaron z cukinią i marchewką (przepis z Sardynii)

0

Porcja na cztery osoby:

  • krótki makaron typu penne lub casarecce (500 g)
  • ząbek czosnku
  • jedna średniej wielkości cukinia
  • dwie średniej wielkości marchewki
  • dwie garści zielonej, świeżej rukoli
  • trochę startego parmezanu lub pecorino
  • świeżo zmielona suszona ostra papryka
  • sól do osolenia wody

Przygotowanie:

Cukinię i marchewkę kroimy w słupki (warzywa można ewentualnie zetrzeć na tarce z grubymi oczkami, ale w tej formie nie zachowują swojej jędrności i danie traci na walorach smakowych).

Na rozgrzaną oliwę rzucamy ząbek czosnku i zaraz potem kilka zmielonych kawałków suszonej ostrej papryki. Następnie wrzucamy pokrojoną w paseczki marchewkę i chwilę smażymy. Na koniec dodajemy cukinię, która smaży się szybciej, a poza tym pochłania niemal całą oliwę z patelni, dlatego warto żeby przed dodaniem cukinii marchewka była już lekko podsmażona. 

Cały czas mieszając, smażymy wszystko jeszcze chwilę, ale nie za długo, żeby warzywa nie były zbyt miękkie i się nie łamały, a także aby się za bardzo nie przypiekły. Na zakończenie wrzucamy na patelnię dwie garści rukoli. Liście warto rozerwać wcześniej w palcach, aby wydobyć z nich aromat i charakterystyczną goryczkę. 

Wyłączamy palnik pod patelnią, przykrywamy na krótką chwilę przykrywką (pół minuty, żeby warzywa nie udusiły się za mocno pod przykryciem). Następnie dodajemy wszystko do makaronu, ugotowanego al dente w osolonej wodzie. Posypujemy parmezanem do smaku.

Przepis pochodzi z Sardynii, gdzie zwykło się jeść nie tylko owoce morza i dziczyznę, ale także wyśmienicie przyrządzone warzywa. Danie doskonale nadaje się na upalne dni.

Smacznego!

Pocztówki z Neapolu

0

Pulcinella

To jedna z najbardziej popularnych i najstarszych neapolitańskich masek. Znana już w czasach rzymskich, zniknęła wraz z nadejściem chrześcijaństwa, postać Pulcinelli powróciła w XVI wieku w gatunku commedia dell’arte i do dziś pozostaje jedną z najsławniejszych karnawałowych masek tuż obok Harlekina. 

Odczynianie uroków i tombola

Magia i przesądy przeplatają się ze sobą w aurze Neapolu od zamierzchłych czasów: legenda ’o Munaciello, la smorfia – neapolitański sennik numeryczny czy przynosząca szczęście papryczka/rożek, to tylko niektóre z charakterystycznych elementów wierzeń neapolitańskich. W Neapolu nie ma domu, w którym w polu widzenia nie znalazłby się czerwony rożek, podkowa, niekiedy w otoczeniu krucyfiksu – istny świecko-święty misz-masz. Podobnie sprawa ma się z tombolą (grą podobną do bingo), z którą neapolitańczycy są bardzo związani i oczywiście znają znaczenie każdej z 90 cyfr.

Babà, sfogliatelle i pastiera

Babka wraz ze sfogliatellą stanowią symbol cukiernictwa Neapolu. Babà neapolitańska to ciasto, które zaskakuje swoją miękkością i wyjątkowym smakiem, jaki zyskuje dzięki kąpieli w rumie. Sfogliatella natomiast występuje w dwóch odmianach: o falistym (jeśli przygotowywana z ciasta francuskiego) lub kruchym (jeśli przygotowywana z kruchego ciasta) wierzchu. Pastiera z kolei to ciasto przygotowane na bazie ricotty z dodatkiem kandyzowanych owoców – przyrządzane w okresie Wielkanocy stanowi jedną z podstaw kuchni neapolitańskiej. Pastiera została ogłoszona tradycyjnym produktem spożywczym regionu Kampania .

Pizza Margherita

Nie każdy wie, że pizza Margherita faktycznie narodziła się w Neapolu. Istnieje powszechne przekonanie, zgodnie z którym w czerwcu 1889 roku, na cześć królowej Włoch, Margherity Sabaudzkiej, szef kuchni Raffaele Esposito z Pizzerii Brandi wymyślił danie, które nazwał pizzą Margheritą (wówczas termin „pizza”, nieznany poza granicami Neapolu, prawie zawsze odnosił się do słodkich ciast). Do przygotowania owego dania użył słonych składników: pomidorów, mozzarelli i bazylii, które na dodatek przedstawiały kolory włoskiej flagi. 

Majestatyczny Wezuwiusz

Wezuwiusz jest jedynym czynnym wulkanem w Europie kontynentalnej, który góruje nad zatoką neapolitańską i miastem. To właśnie erupcje Wezuwiusza należą do największych na kontynencie, w tym między innymi najbardziej znana z 79 roku przed Chrystusem, w wyniku której nastąpiło zniszczenie miast Pompeje i Herkulanum. Mimo iż ostatnia erupcja miała miejsce w 1944 roku, wulkan wciąż stanowi wielkie zagrożenie dla miast, które go otaczają.

Piazza Plebiscito

Piazza Plebiscito to dla neapolitańczyków plac w pełnym tego słowa znaczeniu. Właśnie tam, w samym sercu miasta, znajdują się najważniejsze budowle, takie jak Bazylika św. Franciszka z Paoli, Pałac Królewski, Pałac Prefektury oraz Pałac Salerno. To obowiązkowa destynacja dla turystów odwiedzających miasto. Plac jest całkowicie objęty strefą dla pieszych i często odbywają się na nim koncerty bądź masowe manifestacje. 

Totò i Maradona

Między osobistościami związanymi z miastem i samym Neapolem, utworzył się pewnego rodzaju głęboki związek miłosny. Wśród tych postaci należy z pewnością wymienić „księcia śmiechu” – Totò oraz „złotego chłopca” Maradonę. Ten ostatni, jeden z najwybitniejszych piłkarzy wszech czasów, który grał i wygrywał dla miejscowej drużyny, stanowi prawdziwy symbol miasta. Stawiano dla niego pomniki, ołtarzyki, dedykowano mu piosenki, jego imieniem nazywano place, a także rozmaite rodzaje pizz, ciast i kaw. Totò z kolei jest wielkim neapolitański komikiem, który wystąpił w 97. filmach (z czego 92 powstały w latach 1947-1967), prawie zawsze wcielając się w rolę głównego bohatera. Przyznano mu kilka miesięcy temu tytuł doktora honoris causa sztuk scenicznych. 

Castel dell’Ovo

Jest to najstarszy zamek w Neapolu i jeden z najbardziej wyróżniających się elementów w słynnej panoramie zatoki, położony na dawnej wysepce Megaride. Jedna z najbardziej wymyślnych neapolitańskich legend mówi, że nazwa zamku nawiązuje do jajka, które Wergiliusz miał ukryć w klatce w jego podziemiach. Miejsce, gdzie jajo zostało ukryte, miało zostać szczelnie zamknięte przy użyciu mosiężnych zamków i utrzymywane w tajemnicy, gdyż wierzono, że „od jaja tego zależały losy i pomyślność Castel Marino”.

Dzielnice Hiszpańskie

Położone w zabytkowej części miasta, na które niegdyś składały się dzielnice San Ferdinando, Avvocata i Montecalvario. Narodziny tych dzielnic są związane z okresem hiszpańskiego panowania w Neapolu, kiedy stało się konieczne znalezienie zakwaterowania dla wielu żołnierzy, obecnych w tym czasie w mieście. Dzielnice Hiszpańskie w Neapolu natychmiast zostały owiane złą sławą, jako miejsce częstych przestępstw i nadużyć oraz jako dzielnica, do której żołnierze udawali się w poszukiwaniu rozrywki. Z pewnością teraz Dzielnice Hiszpańskie nie są już tym samym, niebezpiecznym miejscem jak kiedyś, choć zawsze lepiej jest zachować ostrożność wybierając się w tamte części Neapolu. 

Świeże ryby

W Neapolu przy nadmorskiej promenadzie można kupić świeżo złowione i wciąż żywe ryby, zwłaszcza przy ulicy Caracciolo, gdzie rybacy stawiają swoje stragany. 

Ciekawostki i wierzenia: św. Maria Franciszka od Pięciu Ran Jezusa

Mowa o małym kościele położonym w historycznym centrum Neapolu, który poświęcony jest świętej Marii Franciszce, nazywanej la Santarella, jednej z ulubionych świętych w Neapolu. Kościół najczęściej odwiedzają wierni z prośbą o potomstwo. Prawda czy legenda, a może cud, faktem jest jednak, że wierni, którzy udają się do Sanktuarium, zmierzają najczęściej z prośbą o poczęcie dziecka. Wewnątrz klasztoru znajduje się rzekomo cudowne krzesło, na którym siadają bezpłodne kobiety i proszą świętą o wstawiennictwo i pomoc. Niezwykle wiele kobiet doświadczyło wysłuchania modlitw, o czym świadczą setki niebieskich i różowych wstążek, którym często towarzyszą urocze fotografie niemowląt, będących oznaką wdzięczności kobiet, które zwróciły się o wsparcie do świętej i zostały obdarzone „cudem” płodności.

Sycylia, zachwycająca kraina

0
SONY DSC

Sycylia to niezwykła kraina, z którą krajobrazy innych regionów obszaru Morza Śródziemnego nie mogą się równać. W żadnym innym miejscu nie odnajdziemy takiej różnorodności szlaków tematycznych, dzięki którym możemy odkryć tę niesamowitą ziemię: szlak archeologiczny, w poszukiwaniu mniej lub bardziej ukrytych skarbów Śródziemnomorza; szlak przybrzeżny, który pozwala nam odkryć najpiękniejsze klify wyłaniające się z wód mare nostrum, wyspy Egadzkie, Eolskie, Pantellerię i Lampedusę, a także dziewicze białe plaże, rajskie niczym te na Morzu Karaibskim; szlak językowy dla osób chcących zgłębić różnorodność dialektu sycylijskiego; szlak górski, pozwalający odkryć łańcuch górski wyspy od la Madonie po góry Pelorytańskie, a nawet szlak jeziorno­rzeczny umożliwiający poznanie najpiękniejszych rzek i jezior Sycylii! Nietrudno zatem wyobrazić sobie turystyczny szlak enogastronomiczny, prowadzący przez miasta i okoliczne wsie, mający na celu ukazanie nie tylko różnorodności i ilości produktów, które rodzą się na sycylijskiej ziemi, począwszy od pistacji z Bronte po pomidory z Pachino, ale także wysoką jakość składników składających się na słynną dietę śródziemnomorską.

Rozległe przestrzenie wyspy o trzech krańcach (Trinacria to starożytna nazwa wyspy), jasne światło, które je przenika, oblewające ją morze i okalające wsie, wielki, aktywny wulkan („Iddu”, tak go nazywają), który, dymiąc, czuwa nad całą wyspą; tętniące życiem miasta, upojne zapachy wsi i morza ­ to wszystko stanowi pewnego rodzaju turystyczny magnes, który przyciąga i fascynuje przyjezdnych, nawołując do podróży do miejsc, jeszcze w pewnym stopniu czystych, intensywnych i autentycznych. Najlepiej byłoby odbyć tak wiele podróży na Sycylię, ile różnorakich tras tematycznych wyspa ta nam oferuje, czyli, w gruncie rzeczy, nieskończenie wiele. Można zacząć od morza, w lecie: rozpoczynając od krótkiego postoju w Taorminie, gdzie możliwość podziwiania morskiej panoramy ze schodów starożytnego teatru greckiego stanowi przywilej dla nielicznych, aby następnie udać się na południe, zatrzymując przy klifach Santa Maria la Scala poniżej miejscowości Acireale, po czym kontynuować podróż w kierunku Syrakuz. Ortygia, a zwłaszcza centrum miasta, jest swego rodzaju cudem, perłą Sycylii. Odnajdziemy tam harmonijny, barokowy styl, który nosi jeszcze ślady dawnej starożytnej świetności (pałac Borgiów w Ortygii), a naprzeciwko ­ spokojne morze, które zachęca do podróży. Wystarczy odwrócić się, aby dojrzeć w górze teatr grecki, rzymski amfiteatr oraz słynne Ucho Dionizosa. Niełatwo wyjeżdża się z Ortygii, zmuszeni zostawić za plecami tyle piękna, zapominając Archimedesa, który zamieszkiwał niegdyś tamte rejony. Niedaleko, rozciąga się połacie winorośli Nero d’Avola i niekończące się pola, na których dojrzeć można tylko stada owiec i gaje oliwne, pomiędzy którymi, niekiedy, stoją samotnie ogromne drzewa karobowe.

Kilka kilometrów dalej docieramy do rezerwatu przyrody Pantalica – tamtejsze skały zainspirowały również pewną słynną powieść. Jedziemy dalej, wzdłuż wybrzeża, unikając centrum Ragusy, nazywanego także „Ibla” i kierując się za Modicę, docieramy do Punta Secca, gdzie znajduje się siedziba słynnego „Marinella”, komisarza Montalbano, postaci stworzonej przez Andrea Camilleri. Następnie wystarczy podążać w stronę Vittorii, omijając oszpecone przez nowoczesność krajobrazy Geli i kontynuować w stronę Menfi, kolejno za Dolinę Świątyń w Agrigento, przez Mozię, starożytną stolicę soli, aby zobaczyć baśniowe krajobrazy: tamtejsze wybrzeże to wspaniała, ciągająca się linia skał, piasku oraz wody, której kolor oscyluje między jasną zielenią, a głębokim niebieskawym granatem. Jadąc na północ, wystarczyłoby wsiąść na statek, aby móc z bliska podziwiać cuda Egadów: Favignana, Marettimo, Levanzo, które stanowiły naturalną scenerię pierwszej wojny punickiej między Rzymianami i Kartagińczykami w 241 r. p.n.e. i której ślady można odnaleźć do dziś. W krańcowym punkcie tego sycylijskiego wybrzeża, wysuniętego w stronę Sardynii, znajduje się rezerwat przyrody Zingaro: miejsce niezwykłe, nieskalane, do którego ryby o różnych kształtach udają się, aby złożyć jaja. Jadąc od Scopello, a następnie, autostradą prowadzącą z Palermo do Mesyny, przejeżdżając przez Cefalu, wracamy z powrotem do punktu wyjścia, zamykając krąg pierwszego szlaku, prowadzącego wzdłuż wybrzeży. Ale to, co można zobaczyć w nadmorskich okolicach, to tylko przedsmak piękna, ukrytego wewnątrz wyspy między starożytnymi świątyniami i średniowiecznymi drogami, między nowoczesnymi budynkami wielkich miast oraz pustymi, otwartymi przestrzeniami. Ponadto, oczywiście, przyjezdny, który zwiedza Sycylię podróżując wzdłuż jej wybrzeży, będzie mógł spróbować kulinarnych specjałów, które nieodzownie łącza się z kuchnią charakterystyczną dla wybrzeża: sarde alla beccafico czy klasyczny makaron z małżami, koniecznie przyrządzone przez szefa kuchni Angelo Pumilia w hotelu Foresteria Planeta w Porto Palo w Menfi; risotto z Cerasuolo w miejscowości Vittoria; natomiast pulpeciki z makreli z orzeszkami piniowymi i miętą do spróbowania tylko w Capo Milazzo. A przed wyjazdem z Sycylii, koniecznie powinno się skosztować cannoli z ricottą w Palermo i oczywiście granitę z brioszką w Castelbuono, niedaleko Cefalu.

Można powiedzieć, że Sycylia to wyspa Morza Śródziemnego, gdzie przestrzeń jest nieskończona, a historia ­ ponadczasowa. Wieczne, cudowne (nie)miejsce, które, pomiędzy słońcem i morzem, warto przynajmniej raz przemierzyć.

Etymologia

0

Waga poznania pochodzenia i prawdziwego znaczenia słów, których używamy, nie jest zwykłym kulturowym wymysłem, a znaczącym narzędziem, służącym do budowania naszych wypowiedzi, do wybrania uważnie słowa i w konsekwencji do poprawnego ustalenia granic przedmiotu naszego wywodu. W skrócie, etymologia jako nauka może być uznana za skuteczną technikę do zwiększenia jasności i skuteczności myśli, którą chcemy przekazac światu zewnętrznemu.

Analiza etymologiczna słów jest również niesamowitą, a często i zabawną okazją, by przemierzyć epoki i kultury, odnajdując elementy łączące tradycje i zwyczaje różnych ludów, których to wielowieczne interakcje doprowadziły do związków społeczno-kulturowych o charakterze osmotycznym. Poprzez tę rubrykę spróbujemy wzbudzić waszą ciekawość semantyki, która może niespodziewanie okazać się interesująca, proponując Wam za każdym razem rdzeń etymologiczny słów, których używamy na co dzień, w języku zarówno polskim, jak i włoskim.

Jestem przekonany, iż z czasem odkryjecie przyjemność rozpoznawania i opisywania historii i okoliczności związanych ze słowami, którymi do tej pory posługiwaliście się nie do końca świadomie. W poszukiwaniu nierozłącznych znaczeń słów, zaangażowaliśmy specjalistę greki, łaciny i przedmiotów humanistycznych, prof. Fabia Barbiniego, który skomentuje etymon trzech słów wybranych do tego numeru, poszerzając ich zasięg i pojmowanie: encyklopedia, scenografia i sama etymologia, słowa, które po włosku brzmią bardzo podobnie (kolejno enciclopedia, scenografia i etimologia).

Encyklopedia, rodzaj żeński i liczba pojedyncza, pochodzi z odrodzeniowej łaciny encyclopaedia, która odpowiada greckiej ἐγκυκλοπαιδεία, powstałej z ἐγκύκλιος παιδεία, co w hellenistycznej grece oznaczała wykształcenie podstawowe, jak również kulturę ogólną, opierająca się na dyscyplinach tworzących jedność. Prof. Fabio Barbini komentuje: “w tym przepięknym słowie należy podkreslić, że ἐγ-κύκλιος po grecku oznacza “w środku koła”. Koła, o którym wiemy, że jest obrazem doskonałości.

Tak więc ἐγκύκλιος παιδεία oznacza nauczanie ogólnokształcące, które zawiera w sobie wszystkie zakresy wiedzy poznawalnej przez czlowieka, sferyczność poznawania – sferyczność, która jest perfekcją. Możemy stwierdzic, że również w naturze przyciąga naszą uwagę wszystko, co ma okrągły kształt. Ciekawym jest zaobserwowanie, jak w języku włoskim akcent przesunął się do przodu przywracając pierwotny akcent grecki, podczas gdy w wersji polskiej rozbrzmiewa struktura łacińska, która zachowuje położenie akcentu.”

Scenografia, rodzaj żeński, z łaciny scaenographĭa, z greki σκηνογραϕία, złożony z σκηνή, scena oraz γραϕία, pismo, pisanie. Prof. Barbini opowiada: „zobaczmy, z jakiego powodu słowo 'scena’ nosi w sobie sens miejsca reprezentacji sztuki? Odpowiedzią jest fakt, iż greckie  σκηνή, scena, odpowiada łacinie siparium, kurtyna (skąd sipario po włosku), tak więc mowa tu o przygotowaniu wyglądu scenicznego za kurtyną.

W cieniu kurtyny jest się osłoniętym i schowanym, więc σκηνή, scena i γραϕία, pismo, oznacza dosłownie to, co jest napisane, przygotowane w osłoniętym miejscu, które następnie jest odkrywane przed publicznością. Pismo, od czasownika γραϕος, oznaczało w przeszłości czynność skrobania nawoskowanej tablicy, czyli pisanie.”

Etymologia, rodzaju żeńskiego i liczby pojedynczej, z łaciny etymologĭa i greki ἐτυμολογία, składa się z ἔτυμον, etymon i -λογία, logia. Prof. Barbini komentuje: „mamy tu do czynienia z nazwą złożoną, nazywaną w grece parasynthetosem: słowo to składa się z przymiotnika etoimos, czyli gotów, przygotowany, ale również prawdziwy, prawdomówny, i ze słowa logos, czyli słowo. Widzimy, że najgłębszym znaczeniem słowa etymologia jest bycie jedynym sformułowaniem, które może nam dostarczyć prawdę.

Księciem etymologii jest według mnie Sokrates, który poprzez majeutykę odciska na rozmówcy znamię prawdy. Następnie dochodzimy do słowa logos, słowa o niesamowitej wadze, które pochodzi od greckiego czasownika  λεγο. Ten oto czasownik przy tłumaczeniu często bywa mylnie sprowadzany do czynności mówienia, dyskutowania, podczas gdy przyjrzymy się jego znaczeniu uważniej, dostrzeżemy jego głębszy sens, wybrania. Moglibyśmy podsumować mówiąc, że etymologia jest to wykład o prawdzie, lub jeszcze lepiej, jest to wybór autentyczności.”