Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 86

Toskania i styl Silvany Olmo

0

W Montecatini Terme, w Toskanii, na jednej z urokliwych uliczek włoskiego uzdrowiska, pulsuje swoim niezwykłym życiem bajkowy świat Laboratorio Creativo Silvany Olmo. Laboratorium to sklep, galeria eksponatów vintage, a także pracownia projektowa. Powstają tu wyjątkowe przedmioty, kreowane przez właścicielkę najczęściej z odzyskiwanych, reanimowanych staroci i antyków. Tutaj zyskują one nowe życie, duszę, będącą odzwierciedleniem wrażliwości Silvany Olmo. Tu również opracowywane są projekty całych wnętrz i domów. Domów w stylu toskańskim, przełamanym indywidualnym charakterem projektantki.

To nie lada wyzwanie dla oka północnego Europejczyka: wejść z zalanego słońcem, przesyconego barwami soczystego świata Toskanii do tonącego w półmroku i w pół-tajemnicy pomieszczenia, dostrzec tam w pośpiechu i w zachwycie to wszystko, co czai się poukrywane w każdym kącie, a nawet to, co wyeksponowane w centralnych punktach. Trzeba wyciszenia i cierpliwości, żeby wczytać się w bogatą treść Laboratorio Creativo.

Powierzchnię niemal całej ściany za ladą, naprzeciwko wejścia, zajmuje imponujący obraz pochodzący z ołtarza angielskiego kościoła. Na bocznych ścianach wiszą arrasy i stare obrazy. Przestrzeń ponad głowami przecinają lampy o fantazyjnych kształtach i dekoracjach. W zakamarkach starych mebli kryją się postaci niecodziennego świata Silvany Olmo – figurki zwierząt, malowane na lnie zające, elementy dekoracyjne odzyskane z antycznych bibelotów.

Silvana Olmo od dziecka lubiła malować i robiła to nawet pod okiem nauczycieli, którzy tak bardzo zachwycali się jej talentem, że zlecali jej prowadzenie swoich dzienników, urzeczeni jej kaligraficznym charakterem pisma. Tęsknota za tworzeniem towarzyszyła jej przez wiele lat, aż w końcu postanowiła wyjść ze swoją twórczością do ludzi. Zaczęła od… ceramiki bolesławieckiej! Sprowadzane z Polski naczynia cieszyły się wielkim powodzeniem wśród pierwszych klientów. Tak właśnie powstało Laboratorio Creativo. Dla jego twórczyni największym marzeniem było tworzenie, a zainteresowanie tym, co robi, rosło w błyskawicznym tempie. Silvana zaczęła projektować całe wnętrza, wypełniając je reanimowanymi przez siebie przedmiotami oraz tą wyjątkową, unikalną atmosferą cechującą to wszystko, co tworzy.

Jedną z jej niedawnych realizacji jest gabinet w typowym, klasycznym toskańskim domu. Spójrzmy, jak rękodzieło, ikony światowego designu i sztuka tworzą razem kompozycję idealną. Pokój należy do Alessandro Rosano – właściciela i założyciela firmy zajmującej się produkcją zegarków na rękę, wykonywanych z drewna z recyklingu. Szacunek do surowców i do natury to szlachetna cecha łącząca Silvanę Olmo i jej klienta. Owocem tej współpracy i przyjaźni jest zachwycające wnętrze. Niemal symbolicznego znaczenia nabiera tu główny mebel – biurko, miejsce pracy pana domu, wykonane z desek odzyskanych ze starych weneckich pali, do których cumuje się gondole i które z uwagi na dość szybkie niszczenie należy wymieniać co kilka lat. Z tego samego drewna, z którego Silvana Olmo zaprojektowała blat biurka, Alessandro Rosano produkuje unikatowe zegarki firmowane marką WeWOOD. Stąd właśnie blat jest jednocześnie szyldem, wizytówką misji pana domu, zwłaszcza, że ekologiczne zegarki to tylko jedna z wielu form wyrazu jego szacunku dla natury: przedsiębiorstwo od lat bowiem zajmuje się zalesianiem świata, sadząc drzewa na wszystkich kontynentach.

Gabinet ujmuje zestawieniem barw. Efekt kolorystyczny wspaniale podkreśla toskańskie światło, absolutnie wyjątkowe, charakterystyczne i wręcz magiczne. Ono właśnie wypełnia znane wszystkim i na całym świecie renesansowe obrazy, ono jest odpowiedzialne za miękkość linii i za tajemnicę delikatnie skrywającą się w głębi perspektywy.

To toskańskie światło króluje w toskańskich domach i jest składową każdego wnętrza, nie mniej ważną niż meble, sprzęty czy paleta kolorystyczna. W gabinecie zaprojektowanym przez Silvanę można dostrzec delikatną zabawę tym światłem. Projektantka zdaje się je przechwytywać i zręcznie nim modeluje, prowadząc jego promień na dokumenty wzdłuż regału podświetlanego listwą LEDową.

Splendor toskańskich wnętrz kryje się w ich prostocie i wierności architektonicznym kanonom. Każde pomieszczenie w tym domu zdobią typowe belkowane sufity. Sercem salonu jest masywny kominek – nieodzowny w każdym wiejskim domu, ozdobiony surowym kamieniem, bez którego również trudno wyobrazić sobie klasyczną toskańską posiadłość. Podłogi pokryte są terakotą, ściany wykończone barwionym tynkiem w klasycznej ciepłej kolorystyce. Uderza obecność wyłącznie naturalnych surowców. Żadnej fałszywej nuty, ani cienia syntetycznych materiałów.

Pomieszczenia są przestronne i nieprzeciążone sprzętami. Meble zdają się być tu na wskroś użytkowe – miejsce do siedzenia, stół, kilka mniejszych mebli pod oświetlenie i drobne przedmioty dekoracyjne. Prawdziwie i dosłownie bogate są tylko weneckie lampy, reszta przepychu polega na wirtuozerskiej kompozycji opartej na naturalności i prostocie.

„Nie jedź do Wenecji”, wystawa Beaty Malinowskiej-Petelenz

0

Wernisaż wystawy: 9.01.2020, g. 19

Galeria Trzecie Oko, ul. Bocheńska 5, Kraków

„Nie jedź do Wenecji”

Do Wenecji nie należy już jeździć. A przynajmniej nie tak jak do tej pory. Bo Wenecja tonie. Zadeptują ją tłumy turystów i gigantyczne statki-wycieczkowce wywołujące fale, których nie da się zatrzymać. Lasy Amazonii kurczą się każdego dnia, a katedra Notre Dame spłonęła na oczach zdigitalizowanego i płaczącego online świata.

Dzisiejsze podróże, zarówno te realne jak i wirtualne, to esencja tożsamości XXI wieku. Już dawno nie przypominają romantycznych wypraw w poszukiwaniu nowego lądu. Dziś, miejsca dawniej pożądane i wyjątkowe, są powszechnie dostępne i nad-konsumowane, a w dalszej kolejności – rujnowane przez społeczności turystyczne. Dlatego Beata Malinowska-Petelenz zaprasza widzów do podróży paradoksalnej: śladami utkanymi z rysunków i zdjęć. Rezygnując z koloru, skupia się na niezbywalnych formach i skrawkach tworzących tożsamość miejsca. Pokazuje przestrzenie podlegające naturalnej, ale przede wszystkim – post-konsumpcyjnej ewolucji. Autorka proponuje więc podróż wrażeń po miejscach, które kuszą. I zachęca by…nie jechać do Wenecji.

Autorka:

Beata Malinowska-Petelenz – architektka, malarka, autorka książek. Swoje prace, wykonywane zazwyczaj w technice rysunku i technikach mieszanych, prezentowała m.in. w Polsce, Niemczech, Austrii i Japonii; w tym na 21 wystawach indywidualnych. Współpracuje z artystami nowych mediów. Koncentruje się na kolorze (lub świadomym jego braku), strukturach organicznych i architekturze. Mieszka i pracuje (Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej) w Krakowie.

Patronat medialny:

Kraków PL
Gazzetta Italia
niemuzeum.pl

Organizacja:

Fundacja AP KunstArt
Galeria Trzecie Oko

Wydarzenie na fb:

https://www.facebook.com/events/493856357934976/

Val d’Orcia: efekty dobrych rządów na toskańskiej wsi

0

Muszę przyznać, że od początku mojego Erasmusa w Sienie, miasto to nie szczędziło mi doznań estetycznych. Już od pierwszego wieczoru byłam pod wrażeniem jego średniowiecznego, lekko zaczarowanego klimatu. Był to początek października, świętowanie po minionym Palio powoli dobiegało końca, Siena zapadała w zimowy sen… Przez kolejne miesiące mogłam uczestniczyć w zajęciach na miejscowym uniwersytecie i napawać się pięknem mojej nowej małej ojczyzny.

Włochy to kraj posiadający najwięcej (50) miejsc wpisanych na listę UNESCO, z kolei prowincja Sieny to najbardziej „utytułowane” miejsce w całych Włoszech, co czyni ją absolutnym liderem w tej kategorii! Na liście światowego dziedzictwa znajdują się: centrum historyczne Sieny, średniowieczne grody San Gimignano i Pienza oraz dolina rzeki Orcia – Val d’Orcia, której poświęcony jest ten artykuł.

Punkt widokowy, z którego najlepiej widać malowniczą dolinę znajduje się w Pienzy na Viale s. Caterina. Umieszczono tam tablicę, z której czytamy: „Val d’Orcia – kulturowy pejzaż będący częścią światowego dziedzictwa UNESCO. Val d’Orcia jest wyjątkowym przykładem renesansowego przekształcania krajobrazu, który miał być urzeczywistnieniem ideałów dobrych rządów oraz zwieńczeniem estetycznych poszukiwań, które legły u jego podstaw. Opiewana przez malarzy ze szkoły sieneńskiej, Val d’Orcia stała się ikoną pejzażu i głęboko wpłynęła na rozwój myślenia o krajobrazie.”

[cml_media_alt id='115132']IMG_6414[/cml_media_alt]

Wspomniane „ideały dobrych rządów” nawiązują do fresków Ambrożego Lorenzetti, datowanych na 1338-1339 rok i znajdujących się w Palazzo Pubblico w Sienie. Lorenzetti przedstawił w swoich pracach alegorie dobrej i złej władzy oraz efekty dobrych i złych rządów w mieście i na pobliskiej wsi, które miały inspirować Radę Dziewięciu (Governo dei Nove) do odpowiednich rządów nad Sieną i okolicami, a także edukować lud nt. korzyści z dobrych rządów. Jest to jeden z pierwszych przykładów sztuki laickiej o tematyce państwowej, który zaskakuje swoją złożonością i bogatą symboliką. Dobre rządy Lorenzettiego miał być uosobieniem trzech cnót teologicznych: Wiary, Nadziei i Miłości oraz czterech cnót głównych: Sprawiedliwości, Umiaru, Ostrożności i Siły. I rzeczywiście, za czasów Rady Dziewięciu Siena przeżyła okres świetności, złamany niestety epidemią czarnej śmierci, która sprawiła, że miasto już nigdy nie odzyskało dawnej potęgi. Epidemia pokrzyżowała również plany rozbudowy sieneńskiej Katedry, mającej być elementem rywalizacji z Florencją.

Pod rządami Rady Dziewięciu, wszyscy obywatele Sieny znali swoje miejsce w hierarchii, każdy wykonywał swoją pracę, a nad miastem panował Spokój (uosabiany przez anioła), gwarantując bezpieczeństwo. Była to oczywiście utopia, nieco odbiegająca od rzeczywistości, jednak nawet dziś, gdy rozejrzymy się po Sienie, czy to w jej centrum, czy to spoglądając z Piazza del Mercato w stronę Villa il Pavone i Monte Amiata, czy wychodząc przez Porta San Marco, bramę miasta górującą nad toskańską wsią – widzimy niezwykłą, niemalże rajską harmonię form i złote proporcje między człowiekiem, stojącym po stronie natury, a techniką, uosabianą przez wszelkiego rodzaju infrastrukturę.

Jeśli jest coś, co zapamiętam szczególnie dobrze z mojego niemal rocznego pobytu w Toskanii, to są to wszędobylskie idylliczne krajobrazy. Siena to tzw. citta giardino – miasto-ogród, stworzone na miarę człowieka. Wpisuje się doskonale w krajobraz całej okolicy, nie ciążąc na nim zbytnio i nie psując blokowiskami unoszącej się w powietrzu atmosfery średniowiecznej potęgi, a jest to grzech, którego nie zdołały uniknąć inne miasta, jak chociażby Perugia.

Nie odzyskawszy już swojego niegdysiejszego znaczenia, Siena paradoksalnie skorzystała, pozostając niezmienna w swojej doskonałości. Efekty dobrych rządów Rady Dziewięciu rozlały się na całą okolicę i są widoczne w całej prowincji, aż po granice z Umbrią. Dobre praktyki wyniesione z tamtych odległych czasów, a także wielka autonomia Sieny i sieneńczyków pozwoliły miastu na utrzymanie swojego kształtu przez stulecia. Miejscowe dziki, z których mięsa wyrabia się aromatyczne wędliny di Cinta Senese DOP, uwiecznione niemal 700 lat temu na freskach Lorenzettiego, nadal są zwierzętami charakterystycznymi dla tego regionu i stanowią o jego pierwotnym charakterze.

[cml_media_alt id='115134']IMG_6416[/cml_media_alt]

Val d’Orcia ze swoim malowniczym pejzażem sprawia nader ponadczasowe wrażenie, przenosząc nas do świata idylli i sentymentalnych nastrojów. Rozległe, zielone pola przypominające starannie wykonane dywany urzekają niewymuszonym pięknem. Florę tego miejsca dominują nieodzowne dla toskańskiej wsi cyprysy; w innych regionach Włoch uważane za zły omen i kojarzone raczej z cmentarzami, tutaj komponują się znakomicie, wywołując niemy zachwyt. Gdzieniegdzie, pośród traw i właśnie cyprysów, dostrzec można odosobnioną willę na pagórku, dopełniającą tego bajecznego obrazka. Ale na temat Val d’Orcia nie należy się zbytnio rozwodzić. TRZEBA JĄ PO PROSTU ZOBACZYĆ!

foto: Katarzyna Kurkowska

Elbańskie pyszności. Schiaccia briaca.

0

Elba, trzecia co do wielkości włoska wyspa, to idealne miejsce do wypoczynku. Piękne plaże, górzyste ukształtowanie terenu, zróżnicowana flora i fauna, słoneczna pogoda, bogata historia, a także smaczna kuchnia i wytrawne wina sprawiają, że każdy turysta znajdzie tu coś dla siebie. Ta toskańska wysepka leżąca między Półwyspem Apenińskim a Korsyką słynie przede wszystkim z zesłania na nią Napoleona w 1814 roku. Warto jednak pamiętać, że historia Elby sięga czasów o wiele wcześniejszych niż powstanie starożytnego Rzymu, czego ślady można wciąż dostrzec gołym okiem. Jej długa i bujna historia znajduje odzwierciedlenie w bogactwie tradycji, także tych kulinarnych.

Kuchnia elbańska zaskakuje przede wszystkim swą prostotą. Nie znajdzie się tu skomplikowanych i złożonych sosów, mocno i bogato przyprawionych dań. Bazą wielu potraw jest oliwa, a dodatkiem lokalne zioła, warzywa i owoce – bazylia, rozmaryn, koper włoski, pietruszka, papryczki, szałwia, liście laurowe, kapary, cytryny. Jest zatem bardzo lekka i oryginalna. Przejawia przede wszystkim cechy kuchni włoskiej, w szczególności tej toskańskiej, ale nie tylko. Można w niej znaleźć również elementy kuchni liguryjskiej, neapolitańskiej, sycylijskiej, sardyńskiej, a także tej bardziej orientalnej. Wszystko to związane jest z burzliwą historią wyspy i licznymi na nią najazdami. Nie zaskakują więc ciekawe połączenia produktów, jak na przykład w przypadku typowego elbańskego deseru o nazwie schiaccia briaca – słodkiego, suchego ciasta na bazie wina. 

Jego historia wiąże się z miejscowością Rio Marina i sięga wieków XIII–XVI, kiedy to Elba jako atrakcyjna pod każdym względem wyspa (na jej terenie znajdowały się złoża licznych minerałów, w tym żelaza) była wielokrotnie atakowana przez Saracenów i przechodziła pod władanie różnych włoskich państewek, królestw i rodów. To bardzo charakterystyczne ciasto, zrobione przede wszystkim z suchej masy, bez drożdży i jajek. W jego skład wchodzą rodzynki, orzeszki pinii, migdały, a więc różne suszone owoce i orzechy, smaki przywołujące Bliski Wschód. Brak drożdży oraz tłuszczu zwierzęcego sprawia, że ciasto można długo przechowywać. Dzięki temu schiaccia briaca idealnie nadaje się na wyprawy nad morze zarówno dla rybaków, jak i dla turystów. 

Swój czerwonawy kolor zawdzięcza domieszce lokalnego czerwonego wina, Aleatico, do czego odnosi nas już sama nazwa. Wyrażenie schiaccia briaca można bowiem tłumaczyć jako „pijaną miazgę”. To właśnie dzięki zawartości tego wytrawnego, słodkiego alkoholu ciasto zyskało uznanie dziewiętnastowiecznych elbańskich władców. Ostatnio coraz częściej dodaje się także cukier, niegdyś niemal niedostępny na wyspie, zwykle zastępowany miodem, a także Alkermes, bardzo czerwony likier, który nadaje masie jeszcze intensywniejsze zabarwienie oraz słodki aromat.

Warto wspomnieć, że Aleatico wytwarza się z muscatu, czerwonego szczepu o greckim pochodzeniu, występującego także w Lacjum i Apulii. Historia produkcji tego wina sięga zamierzchłych czasów. Podobno było ono jedynym pocieszeniem Napoleona podczas jego słynnego zesłania. Pomimo zawartości tego trunku w deserze, elbańczycy polecają serwowanie go także obok. Schiaccia briaca doskonale komponuje się smakowo z tym słodkim winem, które dzięki bogatemu i złożonemu bukietowi gwarantuje niesamowite doznania zapachowe i smakowe. 

Z kolei likier Alchermes jest toskańską specjalnością sięgającą czasów średniowiecza. Niegdyś uważano go za eliksir długowieczności. Nazwa pochodzi od arabskich i perskich słów opisujących pochodzenie intensywnego różowego koloru trunku, które pierwotnie wykonywano z koszenili owadów. Za twórców likieru uważa się Medyceuszy. Katarzyna Medycejska zabrała go nawet ze sobą do Francji, gdzie stał się znany jako „likier Medyceuszy”. 

Schiaccia briaca, łącząca najważniejsze dla elbańczyków wartości, stała się symbolem Elby i jednym z jej najbardziej rozpoznawalnych produktów. Trudno znaleźć podobne ciasto w innych regionach.  Dzisiaj schiaccia briaca dostępna jest w niemal wszystkich lokalnych marketach a także w sklepach z regionalnymi produktami. O jej popularności oraz uznaniu nie tylko wśród znawców kuchni świadczy przyznanie jej w 2010 roku wyróżnienia na ‘Olimpiadi dei sapori dei parchi’, odbywającej się w ramach Festambiente, ogólnonarodowego festiwalu promującego najlepsze produkty włoskich regionów. Zatem wszystkich chcących odwiedzić tę malowniczą wysepkę, zachęcamy także do rozsmakowania się w lokalnych specjałach. 

Trunek, który kocha i pije cały świat

0

Włoskie wina przeżywają swój renesans. Są towarzyszem uroczystych dań, kolacji, a w przypadku win musujących, nawet śniadań. Oprócz tego naukowo potwierdzono, iż to właśnie wino z bąbelkami poprawia pamięć i zapobiega skutkom takich chorób jak Alzheimer czy Parkinson. Co ciekawe, w 2015 roku to właśnie Włosi wyprodukowali najwięcej wina. W szczególności warto wspomnieć o jednym z największych wyzwań dla winiarzy, czyli o winie z delikatnymi bąbelkami.

Nazwa „wino musujące” po raz pierwszy została użyta do opisania wina w roku 1908. Dzięki swoim właściwościom prozdrowotnym oraz walorom smakowym, ten rodzaj trunku pokochał już cały świat! Nie bez powodu, bowiem bąbelki w umiarkowanych ilościach są również zdrowe dla naszego organizmu. Wino musujące zawiera polifenole, czyli przeciwutleniacze, które pomagają zmniejszyć szkody wyrządzone przez wolne rodniki. Dzięki temu, nie tylko zapobiegają problemom serca, takim jak udar, ale również obniżają ciśnienie krwi. Wino musujące zazwyczaj konsumowane jest podczas wielkich uroczystości weselnych, rocznic, urodzin i wydarzeń rodzinnych. Oprócz tego, wielu nie wyobraża sobie bez niego powitania Nowego Roku. Jest to też oryginalny pomysł na elegancki prezent, który świetnie sprawdzi się zarówno do dań głównych, jak i deserów.

Na zakończenie, warto wiedzieć, że umiarkowane picie wina musującego pomaga w utrzymaniu nienagannej sylwetki. Może mieć ono prawie o połowę mniej kalorii niż wina bez bąbelków, a ponieważ pijemy je z mniejszych kieliszków niż wina tradycyjne, zmniejsza się również objętość wypijanych porcji.

Dziś życzymy DO SIEGO ROKU w towarzystwie przyjaciół oraz włoskiego wina musującego!

Palkiewicz, życie bez granic

0

„Posuwam się naprzód w lesie tropikalnym, pięknym i strasznym, niebezpiecznym i pierwotnym. Niezwykła różnorodność drzew, roślin pasożytniczych, korzeni, lian, paproci i jeżyn, które drapią nieprzejednanie. Powietrze jest gorące, wilgotne i parne, roślinność się rozkłada, zapachy oszałamiają. Pośród tej natury, tak nieobliczalnej dla człowieka, małpy wydają nawołujące okrzyki, wąż pełznie bezszelestnie, ptaki ćwiczą głosy, zwarta kolumna milionów mrówek przecina drogę.”

Tak zaczyna się reportaż Jacka Palkiewicza o Angkor Tom, antycznym khmerskim mieście w Kambodży, najbardziej fascynującym miejscu na ziemi według tego wyjątkowego badacza, który jakby wyszedł z książki Josepha Conrada. Historia Palkiewicza to nieprzerwany ciąg przygód, emocji, odwagi, ale także wielkiego serca i umiejętności dyplomatycznych. Urodzony w niemieckim obozie pracy, Palkiewicz uczynił ze swego życia hymn wolności. Wolności nieustannego przemieszczania się, aby poznać świat i ludzi, dotykając i przekraczając granice geograficzne i ludzkie, fizyczne i mentalne, tak jak wtedy, gdy jako „dobrowolny rozbitek” przebył Ocean Atlantycki, 44 dni od Dakaru do Georgetown w Guyanie, sam jeden w łodzi z jedynym wsparciem w postaci kompasu. Potrzeba życia bez granic, która pchała go do podróżowania po całym świecie, nawet w czasach, gdy przekroczenie granicy europejskiej oznaczało skończenie w więzieniu. Dwukrotnie aresztowany przez policję byłej Jugosławii i wydalony do Polski, gdy usiłował dostać się do Włoch od strony Gorycji. Ale łańcuchy nie robiły wrażenia na Palkiewiczu, który właśnie we Włoszech odnalazł swoją drugą ojczyznę. „We Włoszech pracowałem w  porcie Rimini, byłem wysłannikiem polskich i włoskich gazet, współpracowałem między innymi z Sette i Corriere Della Sera, a przede wszystkim… poznałem Lindę”, opowiada Palkiewicz.

W Sandrigo w 1972 roku spotyka piękną Lindę, która zawróciła w głowie Bingowi Crosby’emu, z którą ma synów Konrada i Maximiliana-Victora. Obaj pracują obecnie w Szanghaju, natomiast Patrizia, córka z pierwszego małżeństwa pracuje w Warszawie we włoskiej firmie Partnerspol, potwierdzając tym samym, że Włochy w ten czy w inny sposób są wciąż częścią życia Palkiewicza, który mieszkał długo w Cassoli, w gminie Bassano del Grappa i który na wysokości 1300 metrów w Pieve Tesino założył Szkołę Przetrwania. Surowe i magiczne miejsce, w którym Palkiewicz uczył setki osób, jak zachowywać się w najbardziej wymagających środowiskach i najbardziej ekstremalnych okolicznościach, w Amazonii i na pustyniach Sahary, Atakamy, Takla Makan i Gobi. Ta ekstremalna szkoła była inspiracją do filmu „Noi uomini duri” („My, twardzi ludzie”) Maurizia Ponziego z Renato Pozzetto, Enrico Montesano i Alessandrą Mussolini.

Ale Palkiewicz przekraczał również granice polityczne, przełamując nieufność i żelazne kurtyny, i stając się nauczycielem przetrwania rosyjskich kosmonautów, którym towarzyszył później w Rzymie podczas wizyty Jana Pawła II. Nieprzeciętny człowiek, który zaprasza na kolację prezydenta Komorowskiego, dzwoni do rosyjskiego ministra obrony narodowej, szkoli europejskie oddziały antyterrorystyczne i otrzymuje od prezydenta Włoch Giorgio Napolitano Order Zasługi Republiki Włoskiej. Tak pisze o nim „Newsweek”: “Palkiewicz należy do ostatniego pokolenia badaczy pokroju wiktoriańskiego, człowiek który korzystał z karawan na pustyniach, chińskich sampanów, słoni w lasach Indochin i jaków na wyżynach Butanu.” Ale wróćmy do rodzinnej Polski, gdzie w 2010 roku został wybrany ambasadorem Mazur w międzynarodowym konkursie „7 nowych cudów natury”, kiedy to jeziora mazurskie zostały uznane za jeden z 5. najpiękniejszych krajobrazów naturalnych Europy. Spośród jego niezliczonych ekspedycji ta, dzięki której przeszedł do historii, to z pewnością misja latem 1996 roku, kiedy Palkiewicz jako kierownik międzynarodowej ekspedycji badawczej, pod patronatem rządu peruwiańskiego, zlokalizował źródło największej rzeki świata, Amazonki, otwierając w ten sposób nowy rozdział geografii światowej. „Gdy miałem 6 lat, zapytano mnie: co chciałbyś robić, jak dorośniesz? Będę badaczem, odpowiedziałem sucho” opowiada Palkiewicz, którego oczy pałają wciąż pragnieniem nowych odkryć, a zarazem satysfakcją spełnienia swoich marzeń.

Badacz, dziennikarz, doktor nauk geograficznych Jacek Palkiewicz jest także członkiem ekskluzywnego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie, do którego można się dostać tylko na wniosek dwóch innych członków, ale dla tego nieugiętego Polaka wystarczyła rekomendacja jednej równie mitycznej postaci, badacza i pisarza norweskiego Thora Heyerdahla, bohatera słynnej wyprawy Kon-Tiki.

Dinozaur z Altamury w Polsce

0

Altamura to siedmiotysięczne miasto znajdujące się w prowincji Bari, tuż przy granicy z Bazylikatą. Miejscowość ta znana jest zarówno we Włoszech, jak i na całym świecie za sprawą katedry ofiarowanej przez Fryderyka II Hohenstaufa oraz wypiekanego tu chleba, jedynego w swoim rodzaju, o chronionej nazwie pochodzenia. Ale nie tylko dlatego. 

Obecność człowieka w Altamurze sięga czasów prehistorycznych. Świadczą o tym szczątki pochodzące z czasów paleolitu dolnego, znalezione 7 października 1993 r. w grocie Lamalunga przez grupę speleologów. Sześć lat po tym wydarzeniu, w 1999 r., odkryto w kamieniołomach Pontrelli ślady wskazujące również na obecność na tym terenie dinozaurów. Altamura stanowi jedno z najważniejszych i najbardziej widowiskowych pól odcisków na świecie. Oszacowano tu obecność ok. 30 tys. śladów dinozaurów roślinożernych, pochodzących sprzed 83,5- 85,8 milionów lat (kreda, epoka santon). Dolina dinozaurów została wpisana na listę informacyjną UNESCO – światowej instytucji wpisującej na listę światowego dziedzictwa obiekty takie jak np. Sassi z Matery, Trulli z Alberobello czy też wcześniej Dolomity. Jest to istotny krok, ale jeszcze nie decydujący, o ile Włochy nie przedstawią kompletnej kartoteki kandydatury. Wpis ten nosi tytuł ,,Le murge di Altamura” i zawiera również człowieka prehistorycznego z Altamury. Jak podaje UNESCO, jest to rozległe stanowisko archeologiczne, stanowiące nadzwyczajne świadectwo niezwykłych zjawisk naturalnych. Jest wyjątkowym znakiem historii naszej planety.

Oto ,,dinozaur Fryderyka” z Altamury – to ankylozaur, czworonożny i uzbrojony gad. Dzięki odkrytym śladom udało się zrekonstruować jego szkielet naturalnej wielkości o wysokości dwóch i długości czterech metrów. Należy być ostrożnym, gdyż pomimo nazwy świadczącej o pochodzeniu i z Apulii, i z Altamury, można go podziwiać w dalekiej Polsce, a dokładniej w JuraParku w małej miejscowości Solec Kujawski na Pomorzu w towarzystwie 100 innych modeli. Park ten obejmuje obszar 12 hektarów i jest jednym z największych w Europie. Model z Altamury został zrekonstruowany na podstawie badań przeprowadzonych w kamieniołomach Pontrelli, na trasie prowadzącej do Santeramo, przez Umberta Nicosię, ichnologa (znawcę skamieniałych śladów zwierząt kopalnych) z Uniwersytetu La Sapienza w Rzymie,  który nadał mu nazwę ,,Apulosauripus federicianus”. Piętnaście i pół roku temu, wczesną wiosną, dwóch geologów pochodzących z Marche, Massimo Sarti i Michele Claps, wkroczyło do kamieniołomów, robiąc badania dla spółki naftowej, mające na celu identyfikację potencjalnych miejsc, w których należy przeprowadzić poszukiwania. Szukając czarnego złota, znaleźli fragment historycznego dziedzictwa, ochrzczony ,,doliną dinozaurów”.

Nicosia wydobył na światło dzienne i oczyścił ze szczątków sześć torów – szlaków wędrówek dinozaurów.  Jeszcze do niedawna można było zobaczyć te piękne i wyraźne odciski odzwierciedlające trasę ich przejścia, głównie za sprawą śladów z błota, powstałych w momencie, gdy dinozaur podnosił łapę. Było to możliwe, gdyż ślady te pod wpływem działania alg zostały odciśnięte w skale. Kiedy szczątki zostały odpowiednio oczyszczone, można było ujrzeć nawet zgięcia skóry. Efekty tej pracy są jednak od dłuższego czasu niewidoczne. Wprawdzie odciski wciąż znajdują się na terytorium działań paleontologów, jednak teraz miejsce to stało się skupiskiem nieokreślonych resztek skał, żwiru i kałuż, które wszystko pokrywają. W pewnym sensie stanowi to ochronę, jednak martwi powolny proces erozji, nieunikniony ze względu na intensywne opady deszczu. Ponadto z kamieniołomu woda ścieka właśnie w to miejsce, które znajduje się w najniżej położonym punkcie terenu.

Można sobie wyobrazić ogromne zaskoczenie turysty z Altamury,  który odkrył zagranicą w parku jurajskim dinozaura z Altamury. Kto by powiedział….. Model w skali 1:1 w Polsce, w odległości 2200 km!

 

Magazyny kobiece odzwierciedleniem kondycji kobiet

0

Mieszkam we Włoszech już trzy lata i codziennie spotykam się różnicami kulturowymi. Nie mam tu tylko na myśli włoskich „donnaiolo” – kobieciarzy, ich zaczepiania i podrywania w sposób raczej niespotykany w Polsce. Kraj śródziemnomorski, jakim są Włochy, nie da się porównać do słowiańskiej Polski, ale szczególnie rzucają się w oczy różnice w rolach społecznych kobiet.

Postanowiłam zgłębić ten temat w mojej pracy licencjackiej. Postanowiłłam przeanalizować kobiecość polską i włoską od lat dwudziestych do końcówki czterdziestych, poprzez trzy włoskie pisma: „Lidel” z 15 stycznia 1927, “Grazia” z 2 lutego 1939, “La domenica della donna” z 26 czerwca 1949 i trzy polskie: “Bluszcz” z 5 czerwca 1926, “Moja przyjaciółka” z  25 czerwca 1939 i “Przyjaciółka” z 30 stycznia 1949. Chciałam zrozumieć jakie są i skąd pochodzą różnice między Polkami a Włoszkami.

W dzisiejszych czasach Polska i Włochy są sobie bliższe niż kiedykolwiek, przede wszystkim dzięki członkostwu w Unii Europejskiej. Jednak w latach 20-40 XX wieku Polska i Włochy znajdowały się w dwóch kompletnie różnych rzeczywistościach. Także realia kobiet były zupełnie inne – świetnym przykładem jest tu prawo do głosowania – Polki głosują już od 1918 roku, podczas gdy Włoszki dopiero od 1946.

We Włoszech kultura patriarchatu, typowa dla krajów śródziemnomorskich, dominuje od wieków. W Polsce pozycja kobiet jest i była inna: Polki od zawsze miały znaczącą pozycję w społeczeństwie. W czasach walk niepodległościowych nierzadko z konieczności przejmowały męskie role społeczne. Nawet znienawidzona komuna „wypychała” je do pracy i emancypacji, promując równość między płciami, podczas gdy faszyzm, panujący we Włoszech przed II wojną światową i w jej trakcie, motywował kobiety jedynie do „produkcji” przyszłych faszystów.

Postanowiłam poszukać tych różnic w prasie kobiecej z lat 20-tych, 30-tych i 40-tych próbując odpowiedzieć na pytanie: Czy prasa kobieca odzwierciedla swoje czytelniczki? Czy znajdę różnice między Polkami a Włoszkami, analizując magazyny dla kobiet?

Pierwsze dwie gazety, które porównałam, te najstarsze, to „Bluszcz”, jedno z pierwszych pism przeznaczonych dla kobiet i „Lidel”, jego włoski odpowiednik. Dlaczego odpowiednik? Prócz faktu, iż obydwa pisma zaczynają stawać się poważnymi tytułami prasowymi w latach dwudziestych, „Lidel” i „Bluszcz” traktują swoje czytelniczki nie tylko jak gospodynie domowe lub potencjalny target reklamowy, ale utrzymują także wysoki poziom literacki. Obydwie gazety są przeznaczone dla kobiet eleganckich i dobrze sytuowanych. Nie sposób nie dostrzec jednak pewnych różnic. Bez cienia wątpliwości widać, że Włoszki utrzymywały dużo wyższy poziom życia niż Polki. Generalnie Włochy były nieporównywalnie zamożniejsze od Polski w latach dwudziestych. W „Lidel” możemy zobaczyć zjawiskowe reklamy futer, luksusowych hoteli i samochodów, możemy przeczytać, co słychać u ówczesnych celebrytów, sprawdzić, jakie psy są modne (na wieczór pinczer, na popołudnie charcik) i jakim drinkiem wypada uraczyć niezapowiedzianych gości. „Bluszcz” nie traktuje tyle o plotkach ze świata sławnych i bogatych, ale utrzymuje za to wysoki poziom literacki, zawierając wiele ambitnych tekstów, jak opowieści z podróży, biografie czy wiersze. Wydźwięk „Bluszczu” jest wyraźnie feministyczny, czego nie da się zauważyć w „Lidel”. Podobną tendencję dostrzegam w „Grazii” z 1939, którą porównuję do „Mojej przyjaciółki” z tego samego roku. I w tym wypadku biorę pod lupę dwa odpowiedniki – były to jedne z nielicznych w tych czasach pism dedykowanych tylko kobietom. Zaskakujące jest również podobieństwo okładek – są podobne graficznie i kolorystycznie. „Moja przyjaciółka”, prócz stron dedykowanych modzie czy rad na temat opieki nad dziećmi i przepisów, zawiera zaskakująco emancypacyjne artykuły, takie jak: „Kobieta u nas i na szerokim świecie” – Artykuł o kobietach w Finlandii i o wyzwoleniu zawodowym Finek, „Kobiety polskie w służbie ojczyzny” – tu cytat: „Terenem służby kobiet dla państwa jest z kolei wszelka praca społeczna.” czy sprawozdanie „Z wycieczki do Turcji”- rubryka poświęcona opowieściom z kobiecych podróży. W „Grazii” artykuły są nieco inne. Strony włoskiego czasopisma wypełnione są obrazkami i wesołymi tekstami, takimi jak: „Guardatevi la fronte” – „Spójrzcie na wasze czoło”, czyli poradnik co dane czoło mówi o człowieku, wierszyk o butach; „Jak nosić koronki”, „Jak się szczerze uśmiechać” lub jak wykorzystać białko jajka do pielęgnacji skóry i włosów. Nie znajdziemy jednak żadnego tekstu z serii „o kobietach dla kobiet”, porad psychologicznych, nawet wskazówek dotyczących opieki nad domem czy dziećmi.

Kolejne dwa pisma, które wzięłam pod lupę to „La domenica della donna” i „Przyjaciółka”. Rynek zapełnia się coraz większą ilością czasopism dedykowanych płci pięknej, ale i te dwa wskazane w mojej analizie można uznać za odpowiedniki. Obydwa po raz pierwszy publikowane są w latach 1948-1949 i są tygodnikami dla kobiet o ośmiu stronach. W tym wypadku i „Przyjaciółce” i „La domenica della donna” brakuje czegoś ważnego. Włoska gazeta kontynuuje tendencję spadkową jeśli chodzi o poziom literacki prasy kobiecej, wypełniona obrazkami, plotkami ze świata i różnorakimi „artykułami”, o wątpliwej wartości merytorycznej i literackiej. Możemy tu na przykład znaleźć rubrykę, która dziś mogłaby być uznana za mało poprawną politycznie: „I buoni principi della moglie ideale” – „Dobre zasady idealnej żony”, gdzie między innymi możemy przeczytać, aby zawsze śmiać się z dowcipów ukochanego męża i nigdy nie zostawiać dzieci pod jego opieką (tłumacząc to faktem, że mężczyzna nie potrafi zajmować się dziećmi). Do tego możemy przeczytać horoskop, dowiedzieć się co w modzie piszczy, poznać parę plotek o Ginie Lollobrigidzie i skonsultować swoje nocne marzenia z sennikiem. Polska „Przyjaciółka” wypełniona jest praktycznymi artykułami i  ambitnymi lub przynajmniej aspirującymi od ambitnych felietonami. Możemy znaleźć na jej stronach teksty jak: „O trzech lotniczkach”, „Młodzieńcza miłość Adama Mickiewicza” czy „Jak powstawały klasy społeczne”. Rzuca się jednak wyraźnie w oczy fakt, iż propaganda komunistyczna w „Przyjaciółce” jest wręcz ostentacyjna (na przykład artykuł o tym jak ogromny kryzys spotkał Amerykę, podczas gdy w krajach komunistycznych żyje się spokojnie i dostatnie).

Jestem przekonana, że gazety odzwierciedlają swoich czytelników i są ważnym narzędziem badania czasów, w których powstają. W mojej pracy licencjackiej odkryłam, że już w latach dwudziestych Polki były dużo bardziej wyemancypowane i wolne od zamożniejszych Włoszek. Ich życie codziennie miało i ma wiele wspólnych spraw – tak samo dzisiaj, jak dziewięćdziesiąt lat temu kobiety chcą być piękne, podobać się mężczyznom, gotują kalafior, interesują się sztuką, malują się szminką.

Nie jest łatwo analizować pisma kobiece, bo po pierwsze należałoby zastanowić się nad ich funkcją. Czy to tylko środek rozrywki, czy też powinny przekazywać jakąż ważną dla kobiet ideę? To tylko niewiele warta makulatura dla gospodyń domowych, do przekartkowania u fryzjera, czy poważne świadectwo czasów, w których dana gazeta jest drukowana? Próbując odpowiedzieć na te pytania, jestem przekonana, że czasopisma dla kobiet powinny pisać o tematach ważnych i bliskich kobietom, ale przede wszystkim powinny zacząć traktować swoje czytelniczki jak „ludzi”, nie tylko jako kobiety. Niestety w mojej pracy zauważyłam tendencję spadkową jeśli chodzi o poziom prasy kobiecej na przestrzeni lat 1926-1949, ale też wyraźnie ukazała mi się różnica kulturowa między Polską a Włochami. Dziś mieszkając i studiując we Włoszech dostrzegam dalej te różnice i rozumiem, że mają one swoje podłoże historyczne. Mam nadzieję, że w przyszłości wszystkie kobiety, nie tylko Włoszki, będą mogły cieszyć się równymi prawami nie tylko formalnie, ale i faktycznie, i będzie pojawiać się coraz więcej pism kobiecych na wysokim poziomie. Bo cytując Orianę Fallaci:

“Największa rewolucja w państwie, to ta, która zmienia kobiety i ich system życia. Nie da się zrobić rewolucji bez kobiet. Może kobiety są fizycznie słabsze, ale moralnie mają sto razy więcej siły.”

“La rivoluzione più grande è, in un paese, quella che cambia le donne e il loro sistema di vita. Non si può fare la rivoluzione senza le donne. Forse le donne sono fisicamente più deboli ma moralmente hanno una forza cento volte più grande.”

Wigilia w chińczyku czy przywiązanie do tradycji? Świąteczny galimatias w Polsce i we Włoszech

0

Polska i Włochy, dwa katolickie kraje. Gościnne, stawiające na piedestale rodzinę, pielęgnujące wspólne spotkania przy stole… Wydawałoby się, że cechy wspólne, które nas łączą, będą współgrać przy okazji spędzania świąt. Nic podobnego! Znane jest włoskie przysłowie: „Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi”, czyli „Święta Bożego Narodzenia spędzaj z rodziną, a Wielkanoc z kim chcesz”. Faktycznie, w święta Wielkiej Nocy, podczas gdy jasnowłose dzieci znad Wisły misternie dekorują koszyczki, dają upust artystycznym natchnieniom na skorupkach jaj, matki Polki doprawiają tradycyjny żurek, a słowiańscy ojcowie kończą myć okna w salonie, włoska familia co najwyżej urządza grilla za miastem.

Jednak w przypadku świąt Bożego Narodzenia, sprawa wygląda trochę inaczej. Celebruje się je bez cienia wątpliwości w obu krajach, ale w inny sposób. Kiedy spytałam się kiedyś mojej znajomej z Padwy, jakie są wigilijne zwyczaje w jej rodzinie, odpowiedziała mi chłodno: „Chodzę na chińszczyznę z moim chłopakiem”, prowokując u mnie stan przedzawałowy. Nie da się ukryć, że wigilia, choć bardziej dostojna od przeciętnej kolacji, nie ma dla Włochów większego znaczenia. Podczas gdy ja, na jednym oddechu, ze łzami wzruszenia w oczach wymieniam wszystkie te obrzędy, które 90% Polaków, wierzących lub nie, odprawia w swoich domach 24 grudnia, Włosi drapią się po głowie, gdy słyszą o dzieleniu się opłatkiem albo kładzeniu sianka pod obrus. Nikt nie słyszał o dodatkowym talerzu dla wędrowca, nikt nie śpiewa wspólnie kolęd. Tutaj clou programu jest obiad bożonarodzeniowy w nasz „pierwszy dzień świąt” oraz towarzyszące mu potrawy. Ale i tu nie znajdziemy spójności. Od północy po południe, niczym włoski dialekt, potrawy i rytuały zmieniają się jak w kalejdoskopie. W Lacjum, na świątecznym stole nie może zabraknąć węgorza, w Kalabrii – smażonych w cieście karczochów. W każdym domu panują inne zwyczaje. Jada się: tortellini, lasagne, pieczone mięsa, jagnię, warzywa, trufle. Kiedyś znajomy wytłumaczył mi, że we Włoszech celebruje się bardziej świąteczny obiad niż wigilijną kolację ze względu na osoby starsze. Dlaczego? Wiekowe babcie i ciotki tradycyjnie są organizatorkami i realizatorkami imprezy – gotować i opiekować się gośćmi do późnych godzin nocnych mogłoby być dla nich niewygodne.

Wszystko urozmaica jeszcze dostarczyciel prezentów. Podczas gdy w Polsce 6 grudnia do wszystkich dzieci przylatuje Mikołaj, a w Wigilię pod choinką prezenty zostawia również św. Mikołaj, zwany też Dziadkiem Mrozem (relikt przeszłego reżimu), Dzieciątkiem, Gwiazdorem/Gwiazdką lub Śnieżynką. Natomiast włoskie bambini mają innych darczyńców: na północy jest to św. Łucja (w noc między 12 a 13 grudnia), a na reszcie Półwyspu Apenińskiego – la Befana, czyli wiedźma, która w nocy z 5 na 6 stycznia przynosi przykładnym maluchom podarki, a złośliwym, zamiast naszej rózgi – kawałek węgla. Spójności obrzędów, jaka istnieje w kraju nad Wisłą (prócz może kosmetycznych różnic) trudno szukać w Italii, jednakże nie da się ukryć, że nieliczne jednolite dla całego kraju zwyczaje istnieją. Od Alp po czubek buta, dzieci i dorośli pracują, przyglądają się, ale i rywalizują przy tworzeniu najpiękniejszych szopek, które cieszą się tutaj ogromną popularnością. Możemy je zobaczyć w miejscach pracy, na klatkach schodowych, w szkołach, szpitalach, ale przede wszystkim w każdym włoskim domu. Rzeczą, która także spaja eklektyczne Włochy są tradycyjne ciasta z bakaliami: Panettone oraz Pandoro, które jest częstym prezentem od pracodawców dla pracowników. Pakowane w ogromne i strojne kartony piętrzą się w sklepach jak wieżowce od początku grudnia. Można by przejechać Italię wzdłuż i wszerz, i napisać tomisko o odrębnych zwyczajach niemalże każdego domu, ale kosztowałoby to sporo zachodu i nie oddałoby pełnego obrazu różnorodności, jaką przypisać trzeba włoskim świętom Bożego Narodzenia. Nie można odmówić Włochom oryginalności sprawiającej, że każdy region, miasto i dom jest wyjątkowy. Pięknie jest się różnić, więc ja tam wolę barszczyk, mulistego karpia i ósmą zwrotkę „Lulajże Jezuniu” – w niemal każdym polskim domu.

Obiad bożonarodzeniowy w Bel Paese

0

Włochy są krajem wielu kultur. Każdy region, a właściwie każde miasto jest dumne ze swojego stylu życia, swojego dialektu, który dość często jest odrębnym językiem, ze swojej kuchni i  tradycji. To właśnie czyni ten Piękny Kraj (Bel Paese) niepowtarzalnym i wyjątkowym: niesamowite bogactwo kulturowe i różne style życia, którym hołduje się tu z dumą i pewną zuchwałością.

Od czasów, kiedy Włochy były podzielone na państwa-miasta, czyli od czasów renesansu, aż do czasów współczesnych miasta Półwyspu Apenińskiego, które  były podzielone pomiędzy księstwa, republiki morskie i państwa, zamiast walczyć ze sobą używając broni i wojska, toczyły pewnego rodzaju spór o dobrobyt i luksus. Nagrodą w tym współzawodnictwie było posiadanie na swoim dworze najlepszych artystów, najlepszych kucharzy, najlepszych poetów, krawców, rzeźbiarzy. Takie współzawodnictwo okazało się być trafnym wyborem dla Włoch, które jako państwo stworzyły najwięcej dzieł sztuki na świecie, a także sprawiło, że jest krajem, w którym kuchnia jest religią, a zawody, ucieleśniane obecnie przez piłkę nożną, są namiastką wojny. Jest to różnorodny świat, którego może dotknąć każdy, kto przybędzie do Włoch, wystarczy przemieścić się z jednego miasta do drugiego, odległych od siebie tylko o kilkadziesiąt kilometrów, a zmienią się przepisy kulinarne, akcent mowy, zwyczaje i tradycje. Ale to właśnie ta ogromna różnorodność  czyni z Włoch jedyne w swoim rodzaju państwo, kraj zjednoczony w swoim bogactwie różnych kultur, które jednak dobrze ze sobą współgrają i są do pewnego stopnia pokrewne.

Dlatego w rzeczy samej, jeśli zapytamy Włocha o danie, wino lub ser, który kojarzy mu się z Włochami, wybuchnie wielkie zamieszanie. Każdy Włoch udzieli odpowiedzi, kierując się własną tradycją miejską lub regionalną. Podobnie jest z obiadem bożonarodzeniowym, który w każdym regionie, mieście i rodzinie różni się swoimi tradycjami. W tym miejscu, dzięki uprzejmości przyjaciół kucharzy oraz pasjonatów kuchni i tradycji, spróbowaliśmy wykonać tytaniczne i nieco ryzykowne zadanie. Zaprezentowaliśmy Wam włoskie menu z każdego regionu, podzielone na przystawki, pierwsze danie, drugie danie i deser. Karta  czterech dań, która jak wiemy może być wzbogacona o inne potrawy i napoje, które na stołach włoskich w czasie Bożego Narodzenia nie znają granic regionów, obfitują w suszone owoce, wypieki domowe, doskonałe wina, białe, czerwone, musujące i prosecco, babki pandoro, panettoni i migdałowce.

Jadłospis bożonarodzeniowy jest zabawą, którą radzimy potraktować z przymrużeniem oka, ponieważ wiemy, że jeśli spojrzy na nią Włoch, zapewne powie : „Nie, u nas się tak nie jada!”.

To właśnie to niezastąpione piękno w odmienności, tak charakterystyczne dla Włoch. Miłej lektury i smacznego obiadu bożonarodzeniowego!

 

A – antipasto/przystawka

P – primo/pierwsze danie

S – secondo/drugie danie

D – dolce/deser

 

Lombardia

A: nervetti cipolla e prezzemolo/siekana wołowina lub wieprzowina z cebulką i pietruszką
P: risotto alla milanese/risotto z dodatkiem szafranu
S: faraona ripiena/nadziewana perliczka
D: panettone con crema di mascarpone/suche ciasto podobne do babki z serkiem mascarpone

Toscana/Toskania

A: crostini di fegatini/grzanki z wątróbką
P: ribollita o pappa al pomodoro/ gęsta zupa warzywna lub pomidorowa
S: roastbeef e patate arrosto/rostbef z pieczonymi ziemniakami
D: schiacciata alla fiorentina/słodkie ciasto o aromacie pomarańczowo-waniliowym

Veneto/Wenecja Euganejska

A: baccalà mantecato e polentina/suszony i solony dorsz oraz kukurydziana kasza z przyprawami
P: capellini d’angelo Benedetto Cavalieri in brodetto di gò (pesce) e verdurine/cienki makaron typu nitki Benedetto Cavalieri w rosole rybnym podawany z warzywami
S: cappone di mare al forno con purèe di sedano rapa/kapłon z pieca podany z purée z selera i rzepy
D: panettone artigianale con salsa alla vaniglia/babka z bakaliami polana sosem waniliowym

Friuli-Venezia Giulia/Friuli-Wenecja Julijska

A: affettati, sottaceti, formaggi/deska wędlin i serów, marynowane warzywa
P: rotolo di spinaci con pasta dei gnocchi/rolada na bazie makaronu nadziewana szpinakiem z gnocchi (rodzaj włoskich klusek)
S: vitello arrosto (con il sugo si condisce il rotolo di spinaci), patate in tecia, piselli/pieczeń cielęca (sosem doprawia się szpinakowe rotolo), gotowane i podsmażone na smalcu i cebuli ziemniaki, groszek
D: presnitz e putizza/słodka roladka z nadzieniem orzechowym

Puglia/Apulia

A: antipasti vari (non di mare) all’italiana/różnorodne włoskie przystawki (bez owoców morza)
P: tortellini in brodo/tortellini w rosole
S: verdure della Murgia in brodo (tipo cardi), carne in brodo con contorno di sottolio e sottaceti, cotolette con contorno di funghi/warzywa i mięso z rosołu z warzywami w oleju lub piklami, kotlety z grzybkami
D: profiteroles/włoskie ptysie

Abruzzo/Abruzja

A: prosciutto crudo, salame, formaggio grana e provola/deska wędlin i salami, ser grana i provola
P: brodo con cardoni e polpette, lasagne/rosół z kałdunami i pulpecikami, lasagne
S: carne mista e salsicce di vitello/mięsa różnego typu i kiełbaski cielęce
D: tiramisù

Piemonte/Piemont

A: vitello tonnato, acciughe al verde, peperoni con bagna cauda/ wołowina na zimno w kremowym sosie, zielone anchois, papryczki z sosem z czosnku i anchois
P: agnolotti (ripieni di arrosto di vitello o maiale), salame cotto e verza tritati, noce moscata e parmigiano al sugo di arrosto/włoskie pierożki ravioli z wołowiną lub cielęciną, gotowane salami i siekana kapusta z gałką muszkatołową i parmezanem w sosie pieczeniowym
S: arrosto di vitello o brasato al barolo con contorno di patate arrosto/ pieczeń cielęca lub wieprzowina w winie Barolo z opiekanymi ziemniakami
D: panettone

Trentino Alto-Adige/Trydent-Górna Adyga

A: testina di vitello all’agro/cielęcina na słono
P: minestra di lenticchie con speck/zupa z soczewicy z boczkiem
S: rosticciata del signore/ziemniaki gotowane, przysmażone z mięsem cielęcym i cebulką, zapiekane w piecu, z podsmażonym boczkiem
D: Käsekuchen/sernik

Emilia Romagna/Emilia Romania

A: salumi di suino nero/deska wędlin z czarnej wieprzowiny
P: tortelli di carote, tagliatelle con crema di broccoli e di salame/pierożki nadziewane marchewką, makaron tagliatelle z kremem z brokułów i wędlin
S: coppa arrosto con cipolle in agrodolce e patate al forno/pieczona wieprzowina z cebulą w sosie słodko-kwaśnym i ziemniaki z pieca
D: creme brulè all’anice stellato/anyżkowy creme brulè

Campania/Kampania

A: alici marinate/marynowane sardynki
P: spaghetti con le vongole con l’insalata di rinforzo/spaghetti z małżami podawane z sałatką na bazie brokułów, papryki, kukurydzy i kaparów
S: fritto alla napoletana con patate al forno/smażone mięso w panierce z pieczonymi ziemniakami
D: struffoli/typowe słodkości świąteczne z miodem i pastą migdałową

Molise

A: baccalà/dorsz
P: lasagne o maccheroni con ragù/lasagne lub makaron w kształcie małych rurek z sosem mięsno-pomidorowym
S: arrosto di carne di agnello/pieczeń jagnięca
D: scroppelle, ciambelle fritte/ciasteczka miodowe, oponki

Sicilia/Sycylia 

A: noccioline spizzicate/orzeszki w karmelu
P: lasagne con besciamella/lasagne z sosem beszamelowym
S: involtini, falso magro, spigola o orata al cartoccio con insalata mista, verdure cotte, patate al forno/roladki, nadziewana pieczona wołowina, zapiekana ryba strzępielowata lub dorata podana z sałatką warzywną, gotowane warzywa, pieczone ziemniaki
D: macedonia, cannoli siciliani, cassatelle di Sant’Agata catanesi/sałatka owocowa, słodkie rurki z serem ricotta lub słodkość z pistacjami i migdałami, polana lukrem i udekorowana kandyzowaną wisienką

Sardegna/Sardynia

A: salumi, cinghiale, sott’olio/deska wędlin, dziczyzna, marynowane warzywa
P: culungiones, malloreddus/specjalny makaron, ravioli z serem ricotta
S: agnello, porceddu / jagnięcina, pieczone prosię
D: pardole, amaretti, seadas (raviolo di formaggio e miele)/pierożki z miodem i serem na słodko

Calabria/Kalabria

A: stoccafisso alla ghiotta/sztokfisz z rodzynkami, oliwkami i kaparami podawany z ziemniakami
P: lasagne piccanti (capperi, pancetta, pecorino)/pikantne lasagne (z kaparami, boczkiem, serem typu pecorino)
S: costine d’agnello alla calabrese con peperoni gratinati al forno/ baranie żeberka z pieprzem zapiekane w piecu
D: zeppole/smażone słodkości z kremem patissiere

Valle d’Aosta/Dolina Aosty

A: affettati valdostani, mocetta, buden, lardo d’Arnad e prosciutti tipici/ półmisek regionalnych wędlin, m.in. mocetta, buden, boczek d’Arnad
P: zuppa Valpellinentze con cavolo pane e fontina/zupa na bazie kapusty, chleba i sera fontina
S: polenta concia o carbonata/warstwy polenty pieczone w piecu z grubymi plastrami sera fontina, tworzącymi na wierzchu złotą, chrupiącą skorupkę lub delikatne mięso wołowe gotowane w winie z warzywami
D: torta Monte Bianco, gelato misto ricoperto di miele cioccolata calda e panna/tort Monte Bianco, różne smaki lodów polane miodem, ciepłą czekoladą i bitą śmietaną

Liguria

A: crostini con crema di besciamella, gorgonzola e noci/grzanki z sosem beszamelowym z dodatkiem sera gorgonzola i orzechów
P: panzerotti di ricotta e spinaci col sugo di noci/duży pieróg z ricottą, szpinakiem i sosem orzechowym, smażony na głębokim oleju
S: cima genovese/żołądek cielęcy nadziewany jajkami i warzywami
D: pandolce genovese/płaska babka bez dodatku drożdży

Basilicata/Bazylikata

A: puparul crusc/czerwone suszone papryczki, używane też do przyprawienia dorsza
P: lagane e fagioli/makaron domowy typu tagliatelle, bardzo cienki i krótki, niekiedy nadziewany anchois, okruszkami chleba lub papryczkami
S: anguilla e baccalà/węgorz i dorsz
D: frittelline e panzerotti/małe pączki z ciasta do pizzy w formie talarków, podawane z cukrem i miodem, smażone pierożki wypełnione kremem kasztanowym

Umbria

A: tagliere di salumi umbri e crostini con patè di fegato/deska regionalnych wędlin i grzanki z pasztetem z wątróbek
P: pappardelle al ragù bianco di cinghiale/makaron z białym sosem z dziczyzny
S: bollito misto in salsa verde e coniglio farcito all’assisana con misto di verdure al forno/gotowane mięso w zielonym sosie i królik nadziewany z pieczonymi warzywami
D: panpepato e torciglione serpentello di pasta dolce con mandorle / włoski piernik i zawijaniec z migdałami

Marche

A: olive ascolane, tartufi e formaggio di fossa/ nadziewane smażone oliwki, trufle, ser fossa
P: maccheroncini di Campofilone in sugo, cappelletti in brodo di carne/ makaron Campofilone w sosie, rosół z mięsnymi uszkami
S: Vincisgrassi e cappone arrosto/ pieczony makaron z mięsem z dodatkiem grzybów i pieczony kapłon
D: Pizza de Nata’ e il fristingo/ciasto z suszonymi owocami, czekoladą, startą skórką limonki i pomarańczy, figami i cukrem