Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155

Strona główna Blog Strona 58

Jubileuszowy koncert Massimiliano Caldiego online dziś (11.12) o 19:30

0
Massimiliano Caldi, fot: Paweł Jaremczuk

Dziś odbędzie się koncert Massimiliano Caldiego, dyrygenta z Mediolanu, który świętuje 20 lat od pierwszego koncertu w historycznej sali Filharmonii Krakowskiej.

Z okazji Dni Organów, Caldi będzie dyrygował Orkiestrą Filharmonii Krakowskiej na scenie z udziałem organisty Tomasza Głuchowskiego. W programie przewidziano dwa utwory na organy i orkiestrę (Koncert Händla HMW 309 i Koncert Filippo Allegri w FA) oraz I Symfonię Beethovena na 250. rocznicę jego urodzin, 5 dni przed urodzinami geniusza z Bonn (17 grudnia). Koncert zostanie nagrany w Filarharmonii, a następnie wyemitowany online na YouTube 11 grudnia o 19:30 (link do transmisji).

Zaledwie dwadzieścia lat wcześniej, również na początku grudnia, Maestro gościł w Krakowie, by zagrać swój drugi koncert w Polsce po zdobyciu nagrody Fitelberga, która rok wcześniej nadała ostateczny kierunek jego karierze w naszym kraju. Maestro Caldi dyrygował dwiema operami Mozarta i V Symfonią Mendelssohna. Atmosfera była bardzo uroczysta. Oto wspomnienia Massimiliana z tamtych czasów:

„Na rynku głównym był śnieg, jarmarki bożonarodzeniowe (które widziałem przelotnie już 5 lat wcześniej, wracając do Mediolanu po pierwszej edycji konkursu, w którym brałem udział), miasto było i jest wspaniałe, a moi rodzice odwiedzili mnie wówczas niespodziewanie w dniu koncertu!

W grudniu ubiegłego roku w Katowicach wygrałem nagrodę Fitelberga, był to mój drugi koncert w Polsce ujętym w „pakiecie nagród”, po pierwszym występie w Warszawie w kwietniu 2000 roku. Wspólnie z Ewą Bukojemską (nauczycielką fortepianu w Akademii Muzycznej w Krakowie) wykonaliśmy uwerturę Don Giovanniego i Koncert fortepianowy KV 488 Mozarta, a następnie V Symfonię „Reformacja” Mendelssohna. Z przerażeniem wspominam pierwsze wejście na salę koncertową w pierwszym dniu prób, ale też tę wspaniałą atmosferę, która się później wytworzyła i moje poczucie spokoju (miałem 33 lata)”.

Link do transmisji: https://www.youtube.com/user/FilharmoniaKrakow/featured

www.massimilianocaldi.it

Źródło: http://www.rivistamusica.com/massimiliano-caldi-20-anni-a-cracovia-con-lo-streaming/

GAZZETTA ITALIA 84 (grudzień 2020-styczeń 2021)

0

Gazzetta Italia nadchodzi w blasku pozytywów, kolorów i przyszłości. W numerze 84 znajdziecie obszerny wywiad z aktorką Kasią Smutniak, która otwarcie opowiada nam o sobie i o tym, jak postrzega dziś swoją rodzinną Polskę. Oprócz tego czeka Was dużo tematów modowych, począwszy od okładki poświęconej sycylijskiemu projektantowi Salvatora Piccione, który wyjaśnia, z jakimi obawami mierzy się obecnie rynek mody. Ciekawy wywiad ze Stefanem Colli-Lanzim, jednym ze 100 najbardziej wpływowych Włochów według Forbesa, naświetli nam, jak wkrótce zmieni się sytuacja na rynku pracy.

Naturalnie, nie mogło zabraknąć hołdu dla wielkiego Gigiego Proietti, a także felietonów o komiksach, motoryzacji, języku, literaturze, itp. Zabierzemy Was także w podróż do Genui, a o gotowaniu porozmawiamy z finalistą programu MarsterChef Matteo Brunettim i Mistrzem Świata w przygotowaniu Tiramisù Andreą Cicolellim. Ponadto w tym numerze znajdziecie wiele innych artykułów m.in. na temat projektów studentów Politechniki Krakowskiej dotyczących Wenecji oraz historii mozarelli di bufala.

Transmisja spektaklu: „A riveder le stelle”, z okazji wyjątkowego otwarcia sezonu Teatro La Scala. Dziś godz. 16.45

0
Massimiliano Caldi, fot: Paweł Jaremczuk

Dzisiaj (7.12) o 16.45 na żywo na całym świecie (Rai1, Radio3 Rai, RaiPlay online) będzie dostępna transmisja spektaklu: „A riveder le stelle”, z okazji otwarcia sezonu Teatro La Scala.

Zaproszenie Maestro Massimiliano Caldiego dla czytelników Gazzetty Italia:

„Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej, dziś 7 grudnia – zgodnie z tradycją zainicjowaną przez wielkiego dyrygenta Victora De Sabatę – sezon operowy Teatro alla Scala nie zostanie oficjalnie otwarty wykonaniem opery. Po „Attyli” Verdiego w 2018 roku i „Tosce” Pucciniego w 2019 roku, w tym roku byłaby to „Łucja z Lammermoor” Donizettiego, ale opera geniusza z Bergamo nie zostanie wystawiona ze względu na brak możliwości zorganizowania tradycyjnego półtora miesiąca prób poprzedzających „Primę”, z chórem, orkiestrą i śpiewakami na scenie, wszystkich razem w tym samym czasie.

Tak oto w tym roku odbędzie się Wielka Gala liryczno-symfoniczno-balettyczna pod tytułem „A riveder le stelle”, z przesłaniem proroczym na rok 2021, rok 700. rocznicy śmierci wielkiego Dantego, ale również przekazującym życzenia dla całej ludzkości, a także zapowiadającym wielką, międzynarodową galę gwiazd opery i baletu, pod batutą Riccarda Chailly i w reżyserii Davide Livermore. Orkiestra zagra wyjątkowo na scenie bez publiczności i bez miejsc siedzących. Zgodnie z doniesieniami niektórych muzyków orkiestry, w ten sposób akustyka zyska na jakości i zbliży się do tej, o jakiej myślał architekt Giuseppe Piermarini pod koniec XVIII wieku, czyli do akustyki teatru bez miejsc siedzących, posiadającego wyłącznie scenę i loggie.

Zachęcam więc każdego, kto kocha muzykę, aby o godzinie 16.45 połączył się dziś z nami na żywo podczas jedynego w swoim rodzaju wydarzenia historycznego, które z pewnością pozostawi niezatarty ślad nie tylko w historii najsłynniejszego teatru na świecie, ale również w pamięci nas wszystkich”.

Więcej informacji: https://www.teatroallascala.org/it/stagione/2020-2021/opera/a-riveder-le-stelle.html

tłumaczenie pl: Karolina Wróblewska

Dobry, zły i brzydki. Wstęp do spaghetti westernów

0

Odcinek piąty*

Westerny kojarzymy przede wszystkim z opowieściami o Dzikim Zachodzie i kowbojach, ze spektakularnymi scenami konnych pościgów i pojedynków, a także z twórczością mistrzów kina, takich jak John Ford („Dyliżans”, „Rio Grande”, „Poszukiwacze”), Fred Zinnemann („W samo południe”) czy Howard Hawks („Rzeka czerwona”, „Rio Bravo”). Silnie skonwencjonalizowany gatunek stał się przed laty jedną ze specjalności amerykańskiej kinematografii. Ważnym elementem jego poetyki był bardzo wyraźny podział świata przedstawionego na „Dobro” i „Zło”, prawo i bezprawie, czerń i biel (co odpowiadało również barwom owych produkcji). W swoim klasycznym kształcie western odznaczał się ponadto specyficzną ikonografią i konstrukcją czasoprzestrzeni. Jednym słowem porządek. 

rys. Rick Flag

Ale to właśnie włoscy filmowcy [1] z Sergio Leone (1929-1989) na czele dokonali „przewrotu kopernikańskiego” na obszarze opisywanego gatunku – w swoich dziełach rozsadzali oni tradycyjne schematy narracyjne i tematyczne. Spaghetti westerny (albo „maccheroni western” czy „western all’ italiana”) realizowane były na Półwyspie Apenińskim i w Hiszpanii w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych (odnaleziono tam spalone słońcem, dzikie i bezkresne plenery). Włoskie opowieści o Dzikim Zachodzie budowały na ekranie rodzaj „nowej mitologii” opartej na obłędzie, krwawej żądzy władzy i pieniędzy; nowy (mniej jednoznaczny moralnie i etycznie) świat, w którym zauważamy deheroizację bohaterów. Bohaterów nie tylko „dobrych”, lecz także – posiłkując się resztą słynnego tytułu – „złych” i „brzydkich”. We włoskim wariancie westernowym pojawiła się też (bezprecedensowo!) niezwykle odważna, naturalistyczna wręcz reprezentacja przemocy. Przemocy często bezsensownej i puentowanej ironicznie czarnym humorem.

rys. Rick Flag

W 1964 roku Leone zrealizował pierwsze ogniwo tzw. „trylogii dolarowej”, czyli „Za garść dolarów” [2]. W kultowej dziś roli bezimiennego i bezwzględnego rewolwerowca  wystąpił – jeszcze mało wówczas znany – Clint Eastwood (ur. 1930). Muzykę do filmu skomponował zaś Ennio Morricone (1928-2020), kolega Leone z czasów szkolnej ławy. Niezapomniane ścieżki dźwiękowe urodzonego w Rzymie artysty wprowadziły do historii gatunku niezwykłą świeżość, intensywność i zwierzęcość (gwizdy, krzyki, wystrzały, a w jednej z najsłynniejszych kompozycji rozpoznamy nawet charakterystyczne wycie kojota). Współpraca całej trójki wyniosła nową odmianę westernu na wyżyny popularności, czyniąc z nich międzynarodowe gwiazdy.

Oryginalność filmów Leone zasadza się również na celebracji formy, stylu filmowego, który wybija się niekiedy na pierwszy plan filmowej opowieści. Obsesyjne zbliżenia twarzy, oczu i dłoni postaci określa się mianem Leone’s close up; wyraźnie zapożyczył je dla swojej twórczości Quentin Tarantino. Przedłużone w czasie kulminacyjne sceny konfrontacji przybierają postać operowych spektakli, w których skala dramaturgicznego napięcia (również za sprawą epickiej oprawy muzycznej) sięga zenitu i jest następnie neutralizowana – kontrapunktowo – błyskawicznym rozwiązaniem akcji. Rewolwer ostatecznie musi przecież wystrzelić niezależnie od szerokości geograficznej.

***

rys. Rick Flag

Ennio Morricone (1928-2020) – legendarny włoski kompozytor, dyrygent, aranżer, zdobywca dwóch Oscarów (Honorowego [2007] oraz za oryginalną muzykę do filmu „Nienawistna ósemka” [2016]). W jego arcybogatej filmografii odnajdziemy zarówno liczne przykłady kina gatunkowego (od komedii, po gialli aż do spaghetti westernów, które stały się jego wizytówką) jak i kina autorskiego (komponował m.in. dla Pier Paola Pasoliniego, Bernarda Bertolucciego, Franca Zeffirellego, Elia Petriego czy Giuseppe Tornatore, a także dla Terrence’a Malicka, Rolanda Joffé, Briana De Palmy). Jego ścieżki dźwiękowe bywają niekiedy sławniejsze niż filmy z których pochodzą (wystarczy pomyśleć o motywie „Chi mai”, który pojawił się po raz pierwszy w zapomnianym dziś i niezbyt udanym filmie Jerzego Kawalerowicza „Maddalena” [1971]). Styl Morricone charakteryzowała niezwykła chęć do eksperymentu, chęć przywracania muzyce filmowej dźwięków prawdziwych, pochodzących z rzeczywistości. A także niezwykła zmysłowość, miękkość i melodyczność. 

                                                   

*Odcinek piąty miał być pierwotnie poświęcony „Szaleństwom małego człowieka” Maria Monicellego. Jednakże nagła i smutna wiadomość o śmierci Ennia Morricone skłoniła mnie do innego typu refleksji. Film z Sordim zostanie omówiony w szóstym odcinku naszego cyklu.

[1] Warto zwrócić uwagę w następnych artykułach na innych, jakże pomysłowych twórców gatunku, m.in. Sergia Corbucciego („Django” z Franco Nero w roli głównej, „Człowiek zwany ciszą”), Duccia Tessariego (seria o „Ringo” z Giuliano Gemmą), Enza Barboniego („Nazywają go Trinità”) czy Damiano Damianego („Gringo”).

[2] Co ciekawe, po premierze oskarżono Leone (słusznie zresztą!) o plagiat „Straży przybocznej” Akiry Kurosawy (Yôjinbô, 1961), dlatego też określa się często „Za garść dolarów” mianem remake’u japońskiego, samurajskiego filmu. W skład trylogii wchodzi również „Za kilka dolarów więcej” i „Dobry, zły i brzydki”.

Od śniegu Etny do lodów 

0

Lody dotarły do Włoch przez Sycylię i za sprawą Arabów. Mówiono na nie „sharbat”, a do ich wykonania używano śniegu pokrywającego Etnę i góry Madonie. Z czasem nazwa zitalianizowała się i przybrała postać „sorbetto”. W 1694 r. Antonio Latini, pochodzący z regionu Marche, kucharz wicekróla Neapolu, opublikował w swojej książce „Scalco alla moderna” pierwszy znany przepis na ten deser: „Do stworzenia mlecznego sorbetu potrzeba półtora dzbanka wcześniej przegotowanego mleka, pół dzbanka wody, trzech funtów cukru” oraz śniegu i soli.

W taki sposób sorbet przekształcił się w znane nam dziś lody. Palermitańczyk Procopio Cutò – z powodu podobieństw fonetycznych we Francji nazywany „couteau”, Procopiem od Noży (Procopio de’ Coltelli) –  w 1686 r. otworzył w Paryżu Café Procope (lokal istnieje do dziś jako elegancka restauracja). Opracował tam system tworzenia kremowej masy, który – choć zmechanizowany i uprzemysłowiony – wciąż stanowi podstawę produkcji lodów. 

Mniej znana jest historia o pochodzeniu waflowego rożka. Również w tym przypadku wielką rolę odegrała włoska pomysłowość, ponieważ wynalazek został opatentowany w Stanach Zjednoczonych przez Włocha Italo Marchioniego, urodzonego 21 grudnia 1868 r. (akt urodzenia zachował się w miejskich archiwach) w Peajo di Vodo di Cadore, w prowincji Belluno. Pomysł na waflowe rożki rozpowszechnił się w Jesi, w regionie Marche, a stamtąd zawędrował do Ameryki, podobnie jak działo się to w przypadku wielu innych lodów i deserów produkowanych w Dolomitach. Okolice Cadore, a w szczególności val di Zoldo, mogą konkurować z Sycylią o miano „ojczyzny lodów”. Wszystkie lody nazwane na cześć miast włoskich czy też niemieckich – jak Eis Venezia czy Eis Rialto – pochodzą bowiem z Dolomitów.

To, czy Marchioni (w Ameryce Marchiony) jest rzeczywiście wynalazcą rożka do lodów, pozostaje kwestią sporną. Niewątpliwie jednak miał w tym swój udział, ponieważ 15 grudnia 1903 r. zarejestrował patent (Us patent 746971) na maszynę produkującą niewielkie waflowe kubeczki z  pogłębionym dnem mogącym pomieścić porcję deseru. Podłużny kubeczek w rożek przekształcił się dość szybko.

Już od połowy XIX w. lodziarze w Dolomitach zaczęli rozpowszechniać swoje produkty w Europie, w szczególności w Monarchii Habsburgów, później również za oceanem, w Stanach Zjednoczonych. Przed wynalezieniem wafelka do lodów deser spożywano w różnego rodzaju pojemnikach wielokrotnego użytku, przede wszystkim w szkle. W Niemczech i w Austrii szklanki przynosiło się z domu, niektórzy próbowali nawet wyłudzać większą porcję i przychodzili z pokaźnych rozmiarów kuflem do piwa. Bogatsi posiadali wyrafinowane porcelanowe kubki, większość klientów musiała zadowolić się jednak prostymi naczyniami (pucharkami, często głębokimi talerzami) wypożyczanymi przez lodziarzy. Ci musieli je myć i wymieniać w przypadku uszkodzeń, co wiązało się ze stratą czasu i pieniędzy. Wytwórcy lodów w większości byli sprzedawcami ulicznymi. Podróżowali po mieście z ochładzanym wózkiem, ponieważ zarówno towar, jak i zastawa dużo ważyły i zajmowały sporo miejsca. Klienci natomiast nie mogli oddalać się od stoiska ze względu na konieczność zwrotu naczyń.

Dość szybko zaczęto odczuwać potrzebę wygodniejszego i bardziej mobilnego sposobu dystrybucji. We Francji używano rożków z metalu lub z kartonu, w Austrii nakładano lody na tekturowy kwadrat o boku 10 cm (warto wspomnieć o tym, że to właśnie wiedeńczycy jako pierwsi zaczęli ozdabiać deser bitą śmietaną), lodziarnie weneckie wykorzystywały natomiast liście winorośli, specjalnie w tym celu wybrane i umyte. Nic z tego nie było jednak jadalne.

Na pomysł stworzenia rożka, który można by było zjeść, jako pierwsi wpadli wytwórcy lodów za oceanem. Nie jest to stuprocentowo pewne, jednak w 1904 r. na targu w Saint Louis w Missouri rzeczywiście musiało wydarzyć się coś ważnego. To tutaj doszło do sporu o to, kto pierwszy rozpoczął produkcję wafelków. Warto zauważyć, że prawie wszyscy pretendenci do miana wynalazcy rożków pochodzili z południa (Syryjczycy, Libańczycy, Turcy), a rozwikłania zagadki nie ułatwia fakt, że przeciętny Amerykanin żyjący na początku XX w. nie dostrzegał wyraźnej różnicy między Syryjczykami i Włochami. 

W każdym razie jadalny rożek do lodów zaczął rozprzestrzeniać się poza granicami Stanów Zjednoczonych i szykował się do podboju Starego Kontynentu. Użycie wafelków w Europie zanotowano po raz pierwszy w latach trzydziestych, kiedy zostały importowane do Triestu przez węgierskiego producenta. Warto wspomnieć, że to właśnie w tym mieście i w tych samych czasach zaczęto wydzielać porcje lodów za pomocą łyżki o kulistym kształcie, którą szeregowy żołnierz Antonio Zampolli (w Trieście do dziś istnieje lodziarnia jego imienia) podpatrzył u amerykańskich marynarzy przybywających do miejskiego portu. W kolejnych latach w Wenecji rozpowszechniły się lody gałkowe, na Sycylii nadal nakładano je natomiast za pomocą szpachelki. 

Uwaga językowa: gelatiere czy gelataio?

Jak twierdzi Accademia della Crusca, gelatiere i gelataio to synonimy, ale możliwe jest pewne rozróżnienie w specyfice tych dwóch zawodów: il gelataio to osoba, która sprzedaje lody, il gelatiere natomiast to nie jest sprzedawca lodów, ale ten kto specjalizuje się w przygotowywaniu kremów, aromatów, mleka, syropów i innych składników potrzebnych do produkcji lodów gałkowych lub pakowanych (Słownik Treccani).

tłumaczenie pl: Daria Sokołowska

Fiat X 1/9 – Fiat Voluntas Tua!*

0

W 1899 roku grupa wpływowych i zamożnych pasjonatów raczkującego dopiero automobilizmu, po wielomiesięcznych spotkaniach w turyńskiej kawiarni Madame Burello, postanowiła założyć swoją własną wytwórnię samochodów. W ostatnim momencie Michele Lanza, jeden z przyszłych wspólników mający już za sobą przygodę z produkcją samochodu i zdający sobie sprawę z ogromu wyzwań i problemów, przed którymi stają, zrezygnował z udziału w tym ryzykownym przedsięwzięciu.

Jego miejsce zajął zaledwie 33 letni porucznik kawalerii, fascynat nowych technologii Giovanni Agnelli. Spółkę, której początkowy kapitał wynosił 800 tys. lirów nazwali Fabbrica Italiana di Automobili, po paru miesiącach do nazwy dodano jeszcze Torino i tak powstał FIAT. Nie mając żadnego praktycznego doświadczenia w nowej branży zdecydowali się wykupić małą lecz powoli odnoszącą sukcesy turyńską manufakturę Accomandita Ceirano & C., a pierwsze osiem egzemplarzy nazwanych 3½ HP , które jeszcze w tym samym roku zdołano wyprodukować, było kopią aut braci Ceirano. 

Agnelli, po serii konfliktów ze wspólnikami,  w 1906 przejął większość udziałów spółki. Od początku twierdził, że motoryzacja w krótkim czasie przyczyni się do wielkich przepływów kapitału, ogromnych migracji ludności i gigantycznej zmiany na rynku pracy. Nie chciał, aby jego FIAT był jedną z wielu wtedy powstających manufaktur, gdzie ręcznie składano części napędowe i ramy podwozi, by następnie taki półprodukt oddawać w ręce firm tworzących karoserie pod dyktando bogatych klientów. Jego zamiarem była produkcja kompletnych, gotowych do sprzedaży aut przeznaczonych dla masowego odbiorcy. Również w 1906 po raz pierwszy spotkał się z Henrym Fordem, ponieważ mieli identyczną wizję co do sposobu i kierunku w którym powinny zmierzać ich firmy, obu szybko połączyła głęboka przyjaźń.

W 1910 fabrykę FIATA opuściło 1780 aut, jednak prawdziwy skok miał miejsce, gdy Agnelli w 1912 po raz kolejny odwiedziwszy Forda poznał działanie słynnej linii montażowej Forda model T. pierwsze takie rozwiązanie, choć na o wiele mniejszą skalę, wprowadził Marc Isambard Brunel już w 1802 roku, w fabryce w Portsmouth [Anglia]. . Po powrocie z USA Agnelli uruchamia pierwszą włoską jeszcze dość prymitywną linię montażową, modele które ją opuszczają w coraz większych ilościach to B2 i Fiat Tipo Zero. Nowy system produkcji szybko zaowocował, stawiając firmę w czołówce europejskich producentów, już w roku 1920 na ulicach pojawia się ponad 14 tys. nowych aut z logo FIATA. W 1930 Włochy były na 5-tym miejscu wśród krajów produkujących najwięcej samochodów. Oto liczby: USA 3 355 tys., Wielka Brytania 235 tys., Francja 222 tys., Niemcy 70 tys., Włochy 37 tys., cóż Polska po 12 latach od odzyskania niepodległości mogła o takim wyniku tylko pomarzyć, u nas powstało wtedy jedynie 500 aut.

Przeważająca większość włoskich aut była produkcji FIATA i pochodziła z otwartej w 1923 ultranowoczesnej, olbrzymiej, pięciopiętrowej fabryki w Lingotto. Zaprojektowana przez inżyniera Mattè-Trucco, mimo że powielała rozwiązania stosowane przez Forda, była obiektem oryginalnym i unikatowym. Montaż aut rozpoczynał się na parterze a kolejne jego etapy obsługiwały coraz wyższe piętra, aż gotowy samochód pojawiał się na dachu, gdzie przeprowadzano jego test na zwieńczającym budynek owalnym torze o długości 1100 metrów.

To tutaj powstał samochód, który zmotoryzował Włochy w okresie międzywojennym, był to model 508 ,,Balilla”. W latach 1932-37 Fiat wypuścił na rynek 112 000 egz. tego auta, ale oprócz zautomatyzowanej produkcji drugim asem w rękach FIATA był system sprzedaży aut oraz przystępna i tania w stosunku do konkurencji polityka udzielania licencji na produkcję swoich modeli w innych krajach. Na bazie rozwiązań FIATA auta licencyjne produkowano we Francji, Niemczech, Hiszpanii, Rosji później ZSRR, w byłej Jugosławii a nawet w Turcji, Brazylii czy Argentynie. W 1921 roku Fiat zawarł umowę z Polską , ale produkcja polskiej ,,Balilli” ruszyła dopiero w 1932 i, w odróżnieniu od innych państw, jako jedyny kraj mieliśmy prawo używać oryginalnej nazwy FIAT. W tamtych czasach FIAT był jedynym producentem na świecie, który większość swojej produkcji, bo około 60 % przeznaczał na eksport, stając się tym samym marką globalną.

W Lingotto od 1972 do 1982, czyli do momentu zamknięcia fabryki, był montowany także model X 1/9. Mały, zgrabny, sympatyczny i przystępny cenowo jak na ten segment aut,  klasyczna mieszanka cech jakimi FIAT od zawsze zdobywał klientów. Nie od razu jednak zyskał on uznanie, w 1969 Nucio Bertone pokazał włodarzom FIATA następcę Fiata 850 spider, prototyp autorstwa Marcella Gandini. Klinowaty kształt typu targa przypominał wyczynową motorówkę, a po zdjęciu sztywnego dachu i ukryciu go w jednym z dwóch bagażników jeszcze bardziej do niej się upodabniał, gdyż auto u góry spinał masywny pałąk. Po raz pierwszy, i jak na razie jedyny, w samochodzie FIATA silnik został umieszczony przed tylną osią czyli centralnie, rozwiązanie mało praktyczne jeżeli chodzi o serwis, ale umożliwiające równiejszy rozkład masy pojazdu, a także zwiększające ilość przestrzeni użytkowej w tak małym samochodzie.

Bak paliwa i koło zapasowe ukryto pomiędzy silnikiem i fotelami a chowane światła drogowe dodawały mu sportowego sznytu. Dla konserwatywnego kierownictwa FIATA były to pomysły zbyt awangardowe i wizerunkowo nie pasujące do marki,  dlatego odrzucili projekt Gandiniego. I tu mogła się zakończyć historia X 1/9, gdyby nie fakt, że zupełnie przypadkiem zobaczył go  Gianni Agnelli, wnuk Giovanniego i od 1966 roku prezes FIATA . Auto go zachwyciło i  uznał, iż właśnie ono będzie następcą wysłużonego 850 spider, tym samym nie pozostawiając dyrektorom firmy nic oprócz skinienia głowami i dodania… Niechaj się dzieje wola Twoja! 

Każda firma, zanim wypuści na rynek nowy model pod ogólnie znaną nazwą, sygnuje powstające projekty anonimowymi kodami np. Lancia Montecarlo [X1/20] czy Fiat Ritmo [X1/38], W przypadku X 1/9, dla podkreślenia jego nieszablonowej konstrukcji i  tego jak bardzo odbiegał od wszystkiego, co do tej pory proponowała swoim klientom turyńska marka, zdecydowano pozostawić jego początkowe oznaczenie. Produkcja ruszyła w 1972, w zakładach Bertone w Grugliasco wytwarzano 110 nadwozi dziennie, przewożonych następnie do Lingotto, gdzie odbywał się końcowy montaż aut.

Podatność na rdzewienie, źle spasowane elementy wnętrza, głośny silnik to grzechy główne X 1/9, mimo to bardzo dobrze się sprzedawał, od 1972 do 1982 sprzedano około 140 tys. egz., a po zakończeniu produkcji przez FIATA kontynuował ją do 1989 zakład Bertone [kolejnych ponad 20 tys. egz.]. Co tak naprawdę stało za tym sukcesem? Chyba to, co drzemie w wielu z nas, chęć posiadania auta sportowego, niepraktycznego, ale dającego wiele emocji, odrobinę prestiżu i ogrom frajdy z samej jazdy. Na amerykańskim plakacie z 1979 r. reklamującym X 1/9 hasłem ,,Jaka jest cena chluby?” pokazano wszystkie pięć dostępnych wtedy na rynku USA aut z centralnym silnikiem. W tle widzimy Maserati Bora z podaną ceną w USD 40 tys. obok Ferrari 308 GTS również 40 tys., dalej Lamborghini Countach 85 tys. oraz Lotus Esprit 26 tys. Na pierwszym planie przyciąga jednak wzrok czerwony Fiat X 1/9 za jedyne 7167 USD!

Śledząc jak od 1899 r. urzeczywistniły się wizje Giovanniego Agnelli, możemy odnieść wrażenie jakby odbył on podróż w czasie, może znalazł się na chwilę w latach 30-tych, gdy FIAT był już prawdziwą potęgą. Możemy sobie zadać także pytanie, jak potoczyłyby się losy firmy gdyby ta podróż sięgnęła roku 1945. Po II Wojnie Światowej Agnelli został oskarżony o kolaborację z faszystami i zakazano mu wstępu na teren jego własnej fabryki.

Maria Sole Agnelli wspomina ze smutkiem i wyrzutem, że mimo iż został oczyszczony z tych zarzutów władze zabroniły konduktowi pogrzebowemu jej dziadka, zmarłego na zawał 16.12.1945, zatrzymać się przed bramą fabryki FIATA, firmy której poświęcił całe swoje życie i która stała się kołem zamachowym włoskiej gospodarki, latarnią wskazującą drogę kolejnym pokoleniom włoskich przedsiębiorców.

Wracając na nasze podwórko, tak zupełnie hipotetycznie odnośnie podróży w czasie, gdyby Giovanni Agnelli w 2016 obiecał nam milion polskich elektrycznych samochodów, to zapewne już byśmy nimi jeździli w przeciwnym razie, jako  prawdziwy wizjoner, nawet by o tym nie wspomniał.

Model to kolejny Minichamps wykonany z dbałością o szczegóły w którym, mamy wszystkie elementy otwierane włącznie ze światłami i dachem. Jest to wersja z 1974 z miłym dla oka czerwonym lakierem, choć prawie we wszystkich materiałach reklamowych z tamtych lat auto pokryte było jasnozielonym lakierem nr. 358.

Lata produkcji: Fiat (1972–1982) / Bertone (1982–1989)
Ilość wyprodukowana: 164 000 szt.
Silnik: Liniowy 4 cylindry
Pojemność skokowa: 1290 cm3
Moc / obroty: 74 KM / 6600
Prędkość max: 172 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h (s): 12,5
Ilość biegów: 4
Masa własna: 880 Kg
Długość: 3830 mm
Szerokość: 1570 mm
Wysokość 1170 mm
Rozstaw osi: 2202 mm

*Niechaj się dzieje wola Twoja!

Zennaro (Welcomeasy): “Zostawcie kartkę i długopis – cyfryzujcie się!”

0
Fonte: welcomeasy.app

Optymalizacja zasobów to pierwsza rzecz, którą należy zrobić, aby utrzymać swój biznes na rynku, mówi Paolo Zennaro CEO Welcomeasy, startup gościnności, który oszczędza czas właścicieli i zarządców nieruchomości.

„Podróż, którą klient odbywa do momentu przyjazdu do wynajętego apartamentu lub B&B, jest teraz całkowicie cyfrowa. Gość wyszukuje nieruchomość w Internecie, czyta recenzje, rezerwuje termin na portalach internetowych, płaci kartą kredytową. Następnie dociera do celu i często spotyka gospodarza, który prosi go o zrobienie kserokopii dokumentu tożsamości w celu zameldowania (…). Musimy zawsze pamiętać, że gościnność nie ogranicza się tylko do pobytu w obiekcie, lecz obejmuje szereg bardzo ważnych kroków: rezerwację, zameldowanie, pobyt, wymeldowanie, aż do wyjazdu gościa. Nasza praca jest w pełni doskonała tylko wtedy, gdy jesteśmy w stanie zarządzać każdym z tych momentów w najlepszy możliwy sposób, nie wykluczając żadnego z nich. Wyposażenie w narzędzia cyfrowe, zdolne zoptymalizować pracę dziś nie jest już dodatkową opcją, ale stanowi część procesu profesjonalizacji, który ma fundamentalne znaczenie dla konkurencyjności, a co za tym idzie, przetrwania na rynku.”

Strona www: www.welcomeasy.app

Źródło: https://www.wallstreetitalia.com/news/zennaro-welcomeasy-lasciate-carta-e-penna-e-digitalizzatevi/

Komedia, metakomiks i nauka. Leo Ortolani od „Rat-Mana” do powieści graficznych

0

Jednym z najsłynniejszych i najbardziej cenionych włoskich autorów komiksów jest od ponad dwudziestu lat Leo Ortolani, autor popularnej serii „Rat-Man”. Trzydziestoletnia kariera artystyczna Ortolaniego upłynęła właśnie pod znakiem jego najbardziej znanego bohatera oraz jego niezliczonych alternatywnych wersji, stworzonych na przestrzeni lat.

Leonardo Ortolani urodził się w Pizie w 1967, dorastał jednak w Parmie, gdzie żyje do dziś. Jako autor komiksów zadebiutował w 1990 roku, kiedy magazyn komiksowy „LʼEternauta” wydał jego pierwszą krótką historyjkę o Rat-Manie, parodię „Batmana” Tima Burtona. Bohater jest niesłychanie niezdarny i głupi, jest pechowcem, ignorantem i egoistą – czyli przeciwieństwem tego, czym powinien być komiksowy superbohater; i być może właśnie z tego wziął się jego sukces. W kolejnych latach Leo publikował w różnych pismach i fanzinach: oprócz nowych odcinków „Rat-Mana” stworzył również liczne serie humorystycznych pasków komiksowych, jak np. „Lʼultima burba” (czyli „Ostatni bolek”), zainspirowana jego własnymi doświadczeniami podczas służby wojskowej. W pierwszej połowie lat 90. Leo narysował inne parodie znanych filmów, takich jak „Casablanca” czy „Szczęki”. Z artystycznego punktu widzenia te wczesne dzieła były dość niedojrzałe, ale zawierały już wiele elementów, które miały przyczynić się do sławy parmeńskiego rysownika w późniejszych latach.

Charakterystycznym i błyskawicznie rozpoznawalnym elementem rysunków Ortolaniego są tak zwane „małpie mordy”. Ta specyficzna cecha graficzna sięga jego dzieciństwa, kiedy tworzył swoje pierwsze komiksy i miewał trudności z rysowaniem ludzkich twarzy. W wieku dorosłym Leo postanowił zachować „małpie mordy” we wszystkich swoich dziełach, robiąc z nich swój „znak towarowy”. Chociaż styl artystyczny Ortolaniego mocno ewoluował, przez ostatnie trzydzieści lat w jego rysunkach wciąż pozostają liczne elementy typowe dla humorystycznych pasków: postacie mają po cztery palce u ręki, a ich wygląd prezentuje się karykaturalnie. Za pozornie prostą kreską, kryje się jednak bardzo złożony styl.

Dla Ortolaniego przełomowy był rok 1997, kiedy przeszedł do wydawnictwa Marvel Italia (dziś Panini Comics), które zaczęło wydawać przygody Rat-Mana. W ten sposób Leo stał się prędko – z autora kultowego i niszowego – prawdziwą gwiazdą włoskiego komiksu. Pierwsze numery zawierały wznowienia starych odcinków, którym towarzyszyły historie typu crossover, w których Rat-Man spotykał najpopularniejszych bohaterów Marvela; po czym Ortolani zaczął regularnie realizować nowe, coraz dłuższe odcinki, zmieniając serię – pierwotnie dzieło czysto komiczno-absurdalne – w prawdziwą sagę, posiadającą rozbudowaną continuity (ciągłość fabularną) w stylu komiksów amerykańskich.

Bardzo ważnym elementem scenariuszy i rysunków Leo jest inspiracja, jaką czerpie z komiksów Marvela z lat 60., przede wszystkim z „Fantastic Four” Stana Lee i Jacka Kirbyʼego. W swoich rysunkach artysta potrafi połączyć komiczny i karykaturalny styl swoich wczesnych dzieł z wizjonerskim, epickim i skrajnie dynamicznym stylem Kirbyʼego, jednego z ojców amerykańskiego komiksu superbohaterskiego. Przygody Rat-Mana zakończył wydany w 2017 roku numer 122 dwumiesięcznika: końcowy cykl, złożony z dziesięciu długich odcinków, podsumowuje i miejscami wywraca do góry nogami całe dziesięciolecia opowieści o głównym bohaterze, domykając sagę godnym finałem. Jednak epickie i nieraz mroczne tony tego finałowego cyklu wcale nie stawiają na drugim planie elementu humorystycznego. Trzecim bardzo ważnym elementem jest wątek metakomiksowy: w wielu odcinkach Rat-Man i inne postacie są świadomi bycia bohaterami opowieści rysunkowej, a sam Leo pojawia się nieraz we własnych dziełach, komentując swoje artystyczne decyzje i mocno ironizując na temat własnej osoby (szczególnie jeśli chodzi o wyższe wykształcenie – ukończył geologię).

Oprócz „Rat-Mana” Ortolani stworzył również wiele innych dzieł, chociaż w większości z nich i tak pojawia się jego najsłynniejszy bohater, a przynajmniej jakieś jego alter ego. Często są to – uwielbiane przez fanów – parodie słynnych kinowych sag czy innych hollowyoodzkich kolossali, takich jak „Gwiezdne Wojny” lub „Władca Pierścieni”, a także „Obcy”, „300”, „Avatar” oraz serial „Żywe trupy”, czy wreszcie „Harry Potter”, którego Leo skrzyżował z sagą „Zmierzch”. Z kolei w latach 90. powstała tragikomiczna seria „Venerdì 12” („Piątek 12-go”), przez wiele lat wydawana na łamach „Rat-Mana”.

Tomasz Skocki, autor artykułu

W ostatnich latach, po ukończeniu sagi o Rat-Manie, Ortolani stworzył kilka powieści graficznych, w których powrócił do popularnych elementów i bohaterów z tamtej serii. Wydany w 2018 roku tom „Cinzia” poświęcony jest transpłciowej postaci o tym samym imieniu – jednej z najbardziej lubianych wśród bohaterów „Rat-Mana”. W 2017 i 2019 roku, we współpracy z Włoską oraz Europejską Agencją Kosmiczną, Leo narysował dwie długie powieści graficzne o historii eksploracji kosmosu, w których łączy swój typowy komizm z popularyzacją nauki. W roku 2020 ukazał się tom poświęcony prehistorycznym gadom, „Dinosauri che ce lʼhanno fatta” (czyli „Dinozaury, którym się powiodło”), oraz świeżo wydane „Andrà tutto bene” („Wszystko będzie dobrze”), zbiór niezwykle popularnych codziennych pasków komiksowych, udostępnianych na Facebooku i Instagramie w okresie kryzysu związanego z koronawirusem.

foto: Sławomir Skocki, Tomasz Skocki

Webinar: „Nieruchomości logistyczno-przemysłowe” Kochański & Partners i BNP Paribas

0

BNP Paribas Real Estate oraz firma prawnicza Kochański & Partners zapraszają na webinar połączony z panelem dyskusyjnym.

Spotkanie podzielone będzie na następujące części:

  • Nieruchomości logistyczno-przemysłowe – podsumowanie danych rynkowych za Q3 2020.
  • Uwarunkowania prawne w dobie pandemii koronawirusa wpływające na rozwój e-commerce oraz zapotrzebowania na powierzchnie magazynowe.
  • Sale & leaseback jako alternatywna metoda finansowania nowych inwestycji – aspekty
    praktyczne oraz prawne.
  • Dyskusja.

Spotkanie odbędzie się przez platformę Zoom w formie meetingu.
Oznacza to, że każdy z uczestników będzie mógł włączyć mikrofon i kamerkę i dołączyć do dyskusji.
Zachęcamy do aktywnego udziału w dyskusji.

W spotkaniu wezmą udział:

  • Patrycja Dzikowska, Head of Research, BNP Paribas Real Estate,
  • Igor Roguski, Head of Industrial & Logistics, BNP Paribas Real Estate,
  • Michał Pszkit, Board Member, Head of Property Management CEE, BNP Paribas Real Estate,
  • Mateusz Skubiszewski, Head of Capital Markets, BNP Paribas Real Estate,
  • Paweł Cholewiński, Radca prawny, Partner, Szef Praktyki Nieruchomości, Kochański & Partners,
  • Weronika Duda, Radca prawny, Starszy Prawnik w Praktyce Nieruchomości, Kochański &
    Partners.

Data: 26.11.2020
Godzina: 11:00 – 12:00
Język spotkania: polski

Link do rejestracji: https://www.kochanski.pl/pl/nieruchomosci-logistycznoprzemyslowe/?zaproszenie=i

Więcej informacji: https://www.kochanski.pl/pl/nieruchomosci-logistyczno-przemyslowe/